Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Matnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
waginosceptyk
Adept



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 30
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Wto 17:51, 26 Lis 2024    Temat postu:

Ehhh, nie móc sobie poruchać to prawdziwe kalectwo

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3187
Przeczytał: 71 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 20:32, 26 Lis 2024    Temat postu:

Dziś dzień przerwy, jestem zmęczony. Zapraszam jutro Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3187
Przeczytał: 71 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 22:19, 27 Lis 2024    Temat postu:

Gdy otworzyłem oczy, pierwszą osobą, którą zauważyłem była pani Jola, która pochylała się nade mną i przykładała mi zimną i mokrą szmatę do czoła. Było mi niedobrze, mdliło mnie i zimne fale podbiegały mi do gardła, wszystko było białe i zamazane.
– Nie ruszaj się – powiedziała pani Jola nie przestając chłodzić mi twarzy. Nie było to przyjemne, ale miałem za mało siły by ją poprosić, by przestała. Kątem oka zobaczyłem czerwone cyfry zegara elektronicznego, ale były zbyt rozmazane, bym był w stanie odczytać godzinę. Po chwili w kuchni pojawił się zaniepokojony Junior w piżamie.
– Co tu się dzieje?
– Tyle razy ci mówiłam, byś nie chodził w piżamie – upomniała go pani Jolanta, nastawiając ekspres do kawy. – A jak już jesteś, możesz mi opowiedzieć, co tu się stało? Bo Michał jest zamroczony.
– Ktoś chodził w nocy po domu – odpowiedział spokojnie Junior. – A później nie wiem. Wysłałem ojcu esemesa, ale nie odpowiedział. Teraz się obudziłem, patrzę, a Grubego nie ma w łóżku. No to poszedłem go szukać...
– To jak już tu jesteś, to nałóż ojca szlafrok i postaraj się napoić go ciepłą herbatą. Ja idę zbudzić ojca, a później się zobaczy.
Uszatek Senior pojawił się po kilku minutach, ubrany tak elegancko, że trudno było zgadnąć, że dopiero co się obudził. Rozejrzał się uważnie po kuchni. Chciałem mu coś powiedzieć, ale w dole gardła miałem ogromną gulę, która mnie dławiła i wkrótce zacząłem się dusić. Z ogromnym wysiłkiem podniosłem rękę i pokazałem na kredens. Chodzi o ciasto? – domyślił się Senior. Zresztą na szafce nie było nic innego, co by można spożyć. Znów mi się zakręciło w głowie. Za chwilę pojawił się Junior z parującym kubkiem herbaty i usiłował mnie napoić. Jedyne co zdołał osiągnąć to kilka odruchów wymiotnych. Ani się spostrzegłem, a bylem otoczony całym wianuszkiem gapiów, bo Kurczak i Paweł zwlekli się z łóżek.
– Skonsultuję z maciorą, a później zadzwonię do lekarzy i postaram się ściągnąć karetkę. Pogotowia wolałbym nie wzywać, z różnych powodów.

Karetka przyjechała po kilkunastu minutach i Senior wprowadził ludzi w białych kitlach do kuchni. Jeszcze nie odzyskałem mowy, w głowie dalej mi się kręciło, świadomość rwała mi się co chwilę, toteż w temat wprowadził lekarza, młodego mężczyznę w niebieskim medycznym wdzianku i z brodą, tak młodego, że można go było wziąć za studenta praktykanta. Lekarz wykonał kilka rutynowych czynności, zmierzył mi temperaturę, puls, ciśnienie, saturację, usiłował zajrzeć do gardła, co mu się zresztą nie udało, nacisnął na brzuch, co spowodowało kolejną falę suchych torsji.
– Wygląda jak zatrucie, prawdopodobnie pokarmowe – orzekł swym stanowczym, zdecydowanym głosem. – Co jadł chory?
– To co wszyscy – odpowiedziała pani Jola. – Z tego co widzę, w nocy zjadł kawałek ciasta, ale niemożliwe, by się tym zatruł, bo zaraz po upieczeniu zjadłam kawałek. Ja czuję się świetnie, a Michał wręcz przeciwnie...
– To mi wygląda na zatrucie – powiedział doktor Maciej, który niezauważony zmaterializował się w kuchni.
– Kim pan jest? – zapytał doktor, któremu najwyraźniej nie w smak było to, że ktoś ośmiela się wyznawać diagnozy.
– Maciej Maciejewski, prywatnie przyjaciel pana domu i ojciec jednego z tych młodzieńców, a również lekarz urolog, chirurg i ordynator jednego z wrocławskich szpitali – przedstawi się z lekko wyczuwalną dumą w głosie.
– O, milo mi spotkać – odparł lekarz. – Sporo o panu słyszałem. A dlaczego pan twierdzi, że to nie jest typowe zatrucie pokarmowe?
W tym momencie Senior odwołał lekarza i wujka Macieja z pokoju, poszli gdzieś obok i długo konferowali, oczywiście nie wiedziałem o czym, choć akurat rozmowa dotyczyła mnie. Nie lubię takich sytuacji. na domiar złego ja tu prawie umierałem, a im się nie śpieszyło. Zacząłem się pocić na całym ciele. Wreszcie wyszli po jakichś dwudziestu minutach.
– Jak się czujesz? – spytał lekarz. Pokręciłem głową, bo gula w gardle dalej uniemożliwiała mi mówienie.
– Weźmiemy cię do szpitala – poinformował mnie Uszatek Senior – ale będziesz pod opieką policji. Szpital co prawda nie bardzo chciał się zgodzić, ale wystąpimy o to formalnie. Teraz czekamy na radiowóz.
Miałem wiele pytań, jednak żadnego nie mogłem zadać. Lekarz nie podał mi żadnego leku, żadnej tabletki, nic. Uszatek zabronił dotykania czegokolwiek w kuchni.
– To jak zjemy śniadanie? – zaniepokoił się Paweł.
– Zamówcie sobie coś z miasta – poradził doktor Maciej.
– I raczej nie używajcie naczyń z kuchni, to wszystko trzeba przebadać. Woda z kranu jest bezpieczna, ale herbaty nie ruszajcie. To wszystko wygląda mocno podejrzanie...

Paweł i Kurczak, ścigani kosymi spojrzeniami Juniora przebrali mnie w nowe ciuchy, co było prawdziwą torturą, a każdy mocniejszy ruch wywoływał kolejną falę mdłości i odruchy wymiotne. Modliłem się w duchu, by ten radiowóz przyjechał jak najszybciej. W końcu weszło dwóch policjantów i zameldowali się Uszatkowi. Lekarz z sanitariuszem umieścili mnie na nosze i wnieśli do karetki.
– Przyjdziemy cię odwiedzić! – krzyknął Kurczak w momencie, kiedy zamykały się boczne drzwi karetki. Coś mi się wydało, że nieprędko się pojawią...
Karetka jechała szybko, trochę trzęsąc na wyboistej drodze, co tylko powodowało mdłości i zwiększało ból głowy. Gdy w końcu znaleźliśmy się przed szpitalem, stać mnie było tylko na oddech ulgi. Następnie również na noszach przeniesiono mnie na salę zabiegową. Nastąpiła kołomyja z badaniami, płukaniem żołądka, wymazami i cholera jeszcze wie czym. Najgorsze było, że wymazy z pachwin i innych miejsc pobierały mi kobiety, co stwarzało mi służy dyskomfort. Ciekawe, że nie mam żadnych oporów, by Kurczak czy Junior pomogli mi się wysikać, a nawet zwalić mi konia, a wstydzę się profesjonalnej służby medycznej. Z jeszcze większą zgrozą uświadomiłem sobie, że teraz te wszystkie czynności koło mnie będą również wykonywały kobiety. Gdybym czuł się choć odrobinę lepiej, pewnie od razu dałbym stąd nogę...

Te medyczne tortury trwały około dwóch godzin, ale muszę uczciwie przyznać, że po płukaniu żołądka poczułem się o wiele lepiej i nawet mogłem już mówić, tyle że nie bardzo było z kim rozmawiać. mi na razie ścisłą dietę, herbata, suchy chleb albo jakiś herbatnik i to wszystko. Trochę wkurzony łowiłem uchem odgłosy z korytarza, gdzie rozwożono obiad, Przydzielono mi izolatkę, przed którą siedziało dwóch policjantów. Łazienka, z której zresztą z uwagi na ręce ciężko było mi skorzystać, była zaraz przy pokoju, a poza tym miałem zakazane wychodzenie. Zaczęła się szpitalna nuda. Nie miałem pieniędzy na telewizor, komórkę straciłem już dawno, żadnych książek, niczego oprócz dzbana z mdłą herbatą, z którego nie mogłem nalać do szklanki i kilka herbatników. Sam wystrój pokoju był tak mdły i nieciekawy, że dosłownie nie było zawiesić oka. Mało się nie popłakałem z tej bezsilności. Usiłowałem się dowiedzieć, kiedy mnie wypiszą z tego pierdolnika, ale nikt nie mógł mi udzielić konkretnej odpowiedzi.
– Cześć grubasku – usłyszałem nagle za sobą i rozpoznałem głos Juniora. Co on tu robi?
– Hej – odpowiedziałem.
– Wydelegowali mnie bym ci przywiózł coś do czytania i kilka innych rzeczy – powiedział. – Chcieli jechać wszyscy, ale chwilowo nie może cię odwiedzać więcej niż jedna osoba, przynajmniej tata nam powiedział. – I to nie na dłużej niż na godzinę.
Junior stał przed moim łóżkiem w jednej ręce trzymając wypchaną reklamówkę, w drugiej kask motocyklowy. A więc to takie buty. Ciekawe, czy pani Jola się zgodziła...
– Siadaj – powiedziałem i wskazałem na krzesło koło łóżka. Junior skorzystał z zaproszenia i rozpoczął wyładowywać torbę. Były tm książki, paczka herbatników i i-pod ze słuchawkami.
– W domu wszyscy odżywiamy się pizzą i zapiekankami, dopóki nie przyjdą wyniki analiz. Nic nam nie wolno dotykać, w ogóle horror i terror – zakomunikował Junior. – W ogóle każdy każdemu schodzi z oczu, cały dzień graliśmy na komputerze.
Przypatrywałem się Juniorowi, jego odstającym uszom i przypomniałem sobie, co zaszło między nami ostatniej nocy. Jakoś nie miałem wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, po masie ryjów szpitalnych twarz Juniora była czymś przynoszącym uspokojenie, a nawet coś więcej.
– Możesz poprawić mi piżamę? – poprosiłem. Była to lekka prowokacja i byłem ciekaw, co się stanie. Poza tym była to jedyna okazja pozbyć się nadmiaru spermy, bo przecież nie poproszę policjanta, by zwalił mi konia. Swoją drogą ciekawe, jak by zareagował.
– Spodnie mi też popraw, jajko weszło mi w nogawkę...
To była prawda, a ból jąder to było coś, czego nie znoszę. Junior bez zwłoki zrobił to, o co go prosiłem, a wycofując rękę potrącił lekko pęczniejący członek.
– Mmmm....
Junior z miejsca zorientował się, o co mi chodzi i jego ręka najpierw zamarła, a następnie spoczęła w okolicy pępka. W tym momencie usłyszeliśmy kroki i do pokoju weszła gruba, obleśna pielęgniarka. Junior z miejsca rozprostował rękę tak, że spoczywała na moich włoskach i główce leżącego na ciele członka.
– Czegoś wam potrzeba? Proszę kończyć za piętnaście minut, pacjent będzie przewieziony na następne badania.
– Ciekawe czy zauważyła – szepnąłem, kiedy babsztyl wyszedł już z izolatki.
– E, nie sądzę.
– Pobaw się jeszcze jak chcesz, tylko uważaj.
Junior najzwyczajniej zmienił repertuar, zamiast spodziewanych uścisków parówy gładził mnie w kroku, jądra i poniżej. Było to coś, czego do tej pory nie zaznałem. I Kurczak i Paweł skupiali się głównie na członku, jakby lekceważąc wszystko, co było wokoło. Junior zaś miał niesłychaną intuicję, dotykając mnie i gładząc w miejscach niby nieoczywistych, dostarczając zaskakujących przyjemności.
– Nie brzydzisz się? – zapytałem cicho, kiedy jego palce odpuściły już podstawę jąder i zbliżały się do odbytu.
– Nie, dlaczego? Jak będziesz już blisko, to powiedz.
Byłem prawie jak wulkan, wymęczone ciało relaksowało się i doznawało kolejnych przyjemności. Zacząłem sapać, a Junior doskonale zrozumiał, co się święci. Kiedy już mnie rozgrzał prawie do czerwoności, chwycił członek od samej podstawy i kciukiem rozcierał krople z góry.
– Już...
Przyjął na dłoń cały mój gorący ładunek. Ciekawe, człowiek, który nie ma orgazmu, nawet porządnie człon mu nie staje, doskonale umie wyczuć potrzeby kogoś innego. Paweł, a zwłaszcza Kurczak byli przy nim drugoligowcami, Paweł zresztą nastawiony głównie na własną przyjemność. Ledwie Junior wyjął rękę spod kołdry, w drzwiach pojawił się policjant.
– Proszę pożegnać już gościa.
– Jutro przyjdę, tu masz moją starą komórkę, ładowarka jest w reklamówce – szepnął mi do ucha. – Co prawda masz nie mieć żadnych tego typu urządzeń, ale oni wiedzą swoje, ja wiem swoje. No, trzymaj się. Jutro chyba wpadną Paweł i Kacper.
Pocałował mnie na pożegnanie w policzek, co mnie zdziwiło, bo nawet Kurczak tego nie robił. Coraz bardziej zastanawia mnie ten chłopak.

Później wzięto mnie na kolejne męczarnie pod pozorem przeprowadzenia kolejnych badań. USG, rezonans, jakieś smarowanie żelem brzucha... Od razu przypomniał mi się żel KY, który tkwił w plecaku. Ciekawe, co robią Paweł i Kurczak i czy robią to ze sobą. Spróbowaliby... Po kolejnej godzinie zwolniono mnie w końcu i odprowadzono z powrotem do izolatki. Na krzesełku przy drzwiach wejściowych siedział inny policjant o doskonale mi znanej fizjonomii. Dokałdnie ten sam, który śledził nas w Świdnicy i pociągu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3187
Przeczytał: 71 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 22:12, 29 Lis 2024    Temat postu:

Cholera, co teraz? Była siódma, zaraz zaczną rozwozić posiłki. Mnie pewnie przywiozą jakąś nieosłodzoną herbatę i jakieś suchary, niczego innego się nie spodziewam. A później? Bałem się tego człowieka, jego nieprzeniknionej twarzy, nawet sposobu, w jaki chodzi, pewnego siebie, wręcz aroganckiego. Dobrze mu z oczu nie patrzyło. Na razie gliniarz sobie siedział i coś czytał, miałem łóżko pod takim kątem, że przy uchylonych drzwiach mogłem go obserwować. Później przywieźli kolację, zgadłem co do okruszka, co to będzie. Jedną rękę miałem już wolną, zdjęli mi opatrunek i nie założyli następnego, dało się nią zjeść, choć dalej bolała przy każdym bardziej gwałtownym ruchu. Następnie poszedłem do ubikacji i niezgrabnie, jedną ręką napisałem esemesa do Juniora, bo tylko jego numer miałem wpisany. Poinformowałem go o policjancie, po pięciu minutach przyszła odpowiedź, że ojciec zostawił komórkę w domu i nic nie można mu przekazać. O cholera, zawsze rzeczy zawodzą wtedy, kiedy się na nie najbardziej liczy. Komórkę miałem schowaną w gaciach, była to rzecz, której nie mogłem mieć przy sobie i poprzedni policjanci zrobili mi nawet rewizję. Nie powiedzieli, czego szukają, ale się domyśliłem.

Gliniarz sobie siedział spokojnie, na dworze zrobiło się ciemno, włączyłem lampkę nocną i czytałem książkę przyniesioną przez Juniora. Odwykłem przez ten ostatni tydzień od czytania, litery skakały mi przed oczyma, nie mogłem się skupić na tekście. Po pół godzinnej męczarni odłożyłem książkę i po prostu leżałem, myśląc o tym wszystkim, co mi się przydarzyło przez tych dziewięć dni, kiedy do pokoju wszedł ten policjant i trzymał coś w rękach.
– Pani pielęgniarka prosiła, byś to wziął i popił.
Już prawie wyciągałem rękę w odruchu warunkowym, kiedy zapaliła mi się w mózgu czerwona lampka.
– To proszę poprosić ją, by sama to przyniosła. Od pana nie wezmę.
Na jego twarzy złość walczyła z rozczarowaniem, ale nie ze mną takie numery, choć mało co a dałbym się złapać. Tak naprawdę on nie miał prawa tu wchodzić... Miałem obok przycisk, którym mogłem w każdej chwili wezwać pielęgniarkę, ale zanim bym go użył, gliniarz pewnie zdążyłby wrócić na miejsce. W każdym razie jeśli jeszcze miałem jakieś wątpliwości, niniejszym zostały one rozwiane. Zanosiło się na bezsenną noc. Usiłowałem sobie przypomnieć rozkład korytarza szpitalnego, ale mało z tego wyszło, przejeżdżałem nim tylko raz.
Jak przewidywałem, pielęgniarka z lekami nie przyszła, czyli to była lipa. Spać mi się chciało strasznie, ale na razie strach przeważał. Leżałem z zamkniętymi oczyma, nawet nie wiem jak długo, bo nie miałem dostępu do zegara, a komórki nie mogłem wyjąć. Zatem nie wiem, która mogła być godzina, kiedy usłyszałem delikatne acz coraz głośniejsze kroki zbliżające się do mojego łóżka. Później poczułem ciepło, zbliżające się do mojej twarzy. Nie ruszać się, za wszelką cenę się nie ruszać i udawać śpiącego. Nie ma nic łatwiejszego i trudniejszego zarazem. Właśnie w takich momentach człowieka coś gryzie, drapie czy swędzi. Tak było i tym razem i z najwyższym trudem panowałem odruch. Później poczułem rękę na górnej wardze i palec wpychany mi do ust. Umieścił mi coś pod wargą i cofnął rękę, to samo powtórzył z drugiej, prawej strony policzka. To były tabletki. W niezauważalny z boku sposób udało mi się je wypluć, kiedy gliniarz odwrócił się i równie cicho kierował się w stronę drzwi. Tabletki wyjąłem i schowałem do kieszonki bluzy od piżamy, przez najbliższe pięć minut plułem w poduszkę, by trucizna czy cholera wie co to było, nie dostała mi się do organizmu. Według mnie to był jakiś środek nasenny, nie mieli, przynajmniej na razie powodów, by mnie zabijać. Pewnie chcieli mnie mieć żywego. Ponieważ nie padłem od razu trupem, nie mógł to być cyjanek czy podobnie działająca trucizna. Odetchnąłem z ulgą, skorzystałem z okazji, że nikogo nie było w pokoju i rozprostowałem kości, poruszając się nieco na łóżku.

Ten środek nasenny chyba jednak trochę zadziałał, bo musiałem mocno ze sobą walczyć, by nie zasnąć. Sam strach to nie wszystko, musiałem drapać się tą zdrowszą ręką po udzie i robić inne cuda i dziwki, ale koniec końców się udało. Teraz tylko czekałem na coś, co musiało nastąpić. I faktycznie, znów najpierw gra świateł i cieni na suficie a później te same kroki zbliżające się do łóżka. Silna ręka potrząsnęła mnie, na szczęście ciało miałem rozluźnione do tego stopnia, że nie wyczuł lipy. Następnie silne ramię wsunęło mi się pod kolana a drugie za plecy. Niewiele myśląc ugryzłem go z całej siły w ramię. Gliniarz puścił mnie jak rażony piorunem, wymierzyłem mu gipsem zamaszysty cios w krocze, po którym skulił się do pozycji prawie embrionalnej, a drugą ręką cisnąłem co sił guzik do pielęgniarek, modląc się w duchu, by zareagowały natychmiast.
– A co tu się... – usłyszałem damski, zachrypnięty głos od drzwi. Policjant natychmiast, choć z niejakim trudem wyprostował się i odwrócił do pielęgniarki.
– Chłopiec wzywał pomocy, myślałem, że coś się stało, poszedłem zobaczyć – tłumaczył się policjant.
– Gówno prawda – wrzasnąłem zanim jeszcze dobrze skończył. – Zboczeniec, chciał mnie zgwałcić, macał mnie po jajach.
– Ma chłopak wyobraźnię – skwitował policjant z cynicznym uśmiechem. Widać chwilowo jaja bolały go nieco mniej.
– Pan tu w ogóle nie ma prawa wchodzić – upomniała go pielęgniarka, chyba lekceważąc mój stek potwarzy i kalumnii. – Proszę stąd wyjść. Ma pan pilnować, to niech pan pilnuje.
Stanęła przy drzwiach i czekała aż policjant opuści pokój i wróci na swoje miejsce.
– Jakby jeszcze coś się działo, to dzwoń – powiedziała takim tonem, że zrozumiałem, że życzyła sobie, by nic się nie stało. Ja tymczasem wróciłem do łóżka i po prostu obserwowałem przez oszklone drzwi policjanta. Spać odechciało mi się zupełnie, Nie wiem ile czasu minęło, gdy policjant wstał i ruszył gdzieś w lewą stronę korytarza. Gdzie poszedł? Po co poszedł? Zlustrowałem korytarz z obu stron, na tyle, na ile mogłem. Nie było żywej duszy, pielęgniarka najpewniej wróciła już do swojej kanciapy. Ba, tylko z której strony ta kanciapa jest? Policjant poszedł w lewo, ale to nic nie znaczyło. Wychodząc z pokoju wrzuciłem obie tabletki do otwartej butelki z sokiem, która stała na stoliku, przy którym siedział policjant. Na zdrowie – pomyślałem. Tabletki nie miały smaku, była szansa, że to wypije i zaśnie. W tym momencie przypomniałem sobie pewną audycję w radiu, że popełniam przestępstwo. Cholera z tym, jak mi udowodnią, że miałem te tabletki? Ten gliniarz ni cholery się do tego nie przyzna... Nikogo nie napotykając przeszedłem jakieś dwadzieścia metrów korytarzem do najbliższego załomu. I tu właśnie mieściła się kanciapa pielęgniarek. Drzwi były zamknięte ale przeszklone i widziałem, że jakieś piguły siedzą w środku , piją kawę i jedzą ciasto. Jak tylko dało się najostrożniej, przeczołgałem się przed drzwiami.
– To ja idę do tego chłopaka, coś mi tam cholernie nie gra – usłyszałem charczący głos od drzwi. Jeszcze tego brakowało... Pielęgniarka otworzyła drzwi, na szczęście w ten sposób, że nie mogła mnie zauważyć i cudem udało mi się schować za niewielkim załomem. "Dla personelu. Pacjenci proszeni są i używanie schodów z drugiej strony korytarza lub windy" – przeczytałem na drzwiach, które się nagle zmaterializowały przede mną. Nacisnąłem klamkę. Puściła. Ufff... Wkrótce znalazłem się na nieoświetlonej klatce schodowej. Badając ostrożnie grunt pod nogami odkryłem schody prowadzące w dół i poręcze. Komórka cisnęła mi w jajach, ale na razie nie dało się jej przełożyć. Metodą prób i błędów, zaliczając kilka upadków. W końcu dalej iść się nie dało, zderzyłem się ze ścianą. Zacząłem macać ścianę i przyszło mi do głowy, że po raz pierwszy od dawna macam coś, co nie jest związane z seksem. Wyczuwałem jakieś nierówności, coś jak zawiasy... A więc jednak drzwi. Macając dalej domacałem się klamki. Nacisnąłem, ale tylko spotkałem się z zimnym oporem żelaza. Zrezygnowany macałem dalej i w tym momencie wyczułem zasuwę. A zatem nie wszystko jeszcze stracone. Pociągnąłem ile się da w lewą stronę. Dupa. Ile sił w rannej ręce pociągnąłem w drugą stronę. Zgrzyt i chrzęst żelastwa był anielską muzyką dla moich uszu. jeszcze moment i byłem na zewnątrz.

Moje ubrane w cienką piżamę ciało z miejsca zderzyło się z zimnem i wilgocią. Nawet nie przewidziałem tego wcześniej. Uchyliłem na razie drzwi na tyle, by cokolwiek zobaczyć. Teren był słabo oświetlony, wszystko wskazywało, że znalazłem się na tyle szpitala. Po lewej były jakieś krzaki, w pewnym oddaleniu niewielki parking, na którym stało kilka aut. Przed jednym z nich stał ktoś niezbyt oświetlony, i rozmawiał przez telefon. To chyba ten policjant. Cholera, układ był taki, że w żadną stronę nie mogłem uciec niezauważony. Wróciłem więc na ciemną klatkę schodową, usiadłem na schodach i wyciągnąłem telefon.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3187
Przeczytał: 71 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 22:16, 29 Lis 2024    Temat postu:

Nigdy nie sądziłem, że w tym miejscu opowiadanie przekroczy 1000 odsłon. Dziękuję czytelnikom.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 8 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin