 |
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
waginosceptyk
Adept
Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 17:51, 26 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Ehhh, nie móc sobie poruchać to prawdziwe kalectwo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 20:32, 26 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Dziś dzień przerwy, jestem zmęczony. Zapraszam jutro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 22:19, 27 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Gdy otworzyłem oczy, pierwszą osobą, którą zauważyłem była pani Jola, która pochylała się nade mną i przykładała mi zimną i mokrą szmatę do czoła. Było mi niedobrze, mdliło mnie i zimne fale podbiegały mi do gardła, wszystko było białe i zamazane.
– Nie ruszaj się – powiedziała pani Jola nie przestając chłodzić mi twarzy. Nie było to przyjemne, ale miałem za mało siły by ją poprosić, by przestała. Kątem oka zobaczyłem czerwone cyfry zegara elektronicznego, ale były zbyt rozmazane, bym był w stanie odczytać godzinę. Po chwili w kuchni pojawił się zaniepokojony Junior w piżamie.
– Co tu się dzieje?
– Tyle razy ci mówiłam, byś nie chodził w piżamie – upomniała go pani Jolanta, nastawiając ekspres do kawy. – A jak już jesteś, możesz mi opowiedzieć, co tu się stało? Bo Michał jest zamroczony.
– Ktoś chodził w nocy po domu – odpowiedział spokojnie Junior. – A później nie wiem. Wysłałem ojcu esemesa, ale nie odpowiedział. Teraz się obudziłem, patrzę, a Grubego nie ma w łóżku. No to poszedłem go szukać...
– To jak już tu jesteś, to nałóż ojca szlafrok i postaraj się napoić go ciepłą herbatą. Ja idę zbudzić ojca, a później się zobaczy.
Uszatek Senior pojawił się po kilku minutach, ubrany tak elegancko, że trudno było zgadnąć, że dopiero co się obudził. Rozejrzał się uważnie po kuchni. Chciałem mu coś powiedzieć, ale w dole gardła miałem ogromną gulę, która mnie dławiła i wkrótce zacząłem się dusić. Z ogromnym wysiłkiem podniosłem rękę i pokazałem na kredens. Chodzi o ciasto? – domyślił się Senior. Zresztą na szafce nie było nic innego, co by można spożyć. Znów mi się zakręciło w głowie. Za chwilę pojawił się Junior z parującym kubkiem herbaty i usiłował mnie napoić. Jedyne co zdołał osiągnąć to kilka odruchów wymiotnych. Ani się spostrzegłem, a bylem otoczony całym wianuszkiem gapiów, bo Kurczak i Paweł zwlekli się z łóżek.
– Skonsultuję z maciorą, a później zadzwonię do lekarzy i postaram się ściągnąć karetkę. Pogotowia wolałbym nie wzywać, z różnych powodów.
Karetka przyjechała po kilkunastu minutach i Senior wprowadził ludzi w białych kitlach do kuchni. Jeszcze nie odzyskałem mowy, w głowie dalej mi się kręciło, świadomość rwała mi się co chwilę, toteż w temat wprowadził lekarza, młodego mężczyznę w niebieskim medycznym wdzianku i z brodą, tak młodego, że można go było wziąć za studenta praktykanta. Lekarz wykonał kilka rutynowych czynności, zmierzył mi temperaturę, puls, ciśnienie, saturację, usiłował zajrzeć do gardła, co mu się zresztą nie udało, nacisnął na brzuch, co spowodowało kolejną falę suchych torsji.
– Wygląda jak zatrucie, prawdopodobnie pokarmowe – orzekł swym stanowczym, zdecydowanym głosem. – Co jadł chory?
– To co wszyscy – odpowiedziała pani Jola. – Z tego co widzę, w nocy zjadł kawałek ciasta, ale niemożliwe, by się tym zatruł, bo zaraz po upieczeniu zjadłam kawałek. Ja czuję się świetnie, a Michał wręcz przeciwnie...
– To mi wygląda na zatrucie – powiedział doktor Maciej, który niezauważony zmaterializował się w kuchni.
– Kim pan jest? – zapytał doktor, któremu najwyraźniej nie w smak było to, że ktoś ośmiela się wyznawać diagnozy.
– Maciej Maciejewski, prywatnie przyjaciel pana domu i ojciec jednego z tych młodzieńców, a również lekarz urolog, chirurg i ordynator jednego z wrocławskich szpitali – przedstawi się z lekko wyczuwalną dumą w głosie.
– O, milo mi spotkać – odparł lekarz. – Sporo o panu słyszałem. A dlaczego pan twierdzi, że to nie jest typowe zatrucie pokarmowe?
W tym momencie Senior odwołał lekarza i wujka Macieja z pokoju, poszli gdzieś obok i długo konferowali, oczywiście nie wiedziałem o czym, choć akurat rozmowa dotyczyła mnie. Nie lubię takich sytuacji. na domiar złego ja tu prawie umierałem, a im się nie śpieszyło. Zacząłem się pocić na całym ciele. Wreszcie wyszli po jakichś dwudziestu minutach.
– Jak się czujesz? – spytał lekarz. Pokręciłem głową, bo gula w gardle dalej uniemożliwiała mi mówienie.
– Weźmiemy cię do szpitala – poinformował mnie Uszatek Senior – ale będziesz pod opieką policji. Szpital co prawda nie bardzo chciał się zgodzić, ale wystąpimy o to formalnie. Teraz czekamy na radiowóz.
Miałem wiele pytań, jednak żadnego nie mogłem zadać. Lekarz nie podał mi żadnego leku, żadnej tabletki, nic. Uszatek zabronił dotykania czegokolwiek w kuchni.
– To jak zjemy śniadanie? – zaniepokoił się Paweł.
– Zamówcie sobie coś z miasta – poradził doktor Maciej.
– I raczej nie używajcie naczyń z kuchni, to wszystko trzeba przebadać. Woda z kranu jest bezpieczna, ale herbaty nie ruszajcie. To wszystko wygląda mocno podejrzanie...
Paweł i Kurczak, ścigani kosymi spojrzeniami Juniora przebrali mnie w nowe ciuchy, co było prawdziwą torturą, a każdy mocniejszy ruch wywoływał kolejną falę mdłości i odruchy wymiotne. Modliłem się w duchu, by ten radiowóz przyjechał jak najszybciej. W końcu weszło dwóch policjantów i zameldowali się Uszatkowi. Lekarz z sanitariuszem umieścili mnie na nosze i wnieśli do karetki.
– Przyjdziemy cię odwiedzić! – krzyknął Kurczak w momencie, kiedy zamykały się boczne drzwi karetki. Coś mi się wydało, że nieprędko się pojawią...
Karetka jechała szybko, trochę trzęsąc na wyboistej drodze, co tylko powodowało mdłości i zwiększało ból głowy. Gdy w końcu znaleźliśmy się przed szpitalem, stać mnie było tylko na oddech ulgi. Następnie również na noszach przeniesiono mnie na salę zabiegową. Nastąpiła kołomyja z badaniami, płukaniem żołądka, wymazami i cholera jeszcze wie czym. Najgorsze było, że wymazy z pachwin i innych miejsc pobierały mi kobiety, co stwarzało mi służy dyskomfort. Ciekawe, że nie mam żadnych oporów, by Kurczak czy Junior pomogli mi się wysikać, a nawet zwalić mi konia, a wstydzę się profesjonalnej służby medycznej. Z jeszcze większą zgrozą uświadomiłem sobie, że teraz te wszystkie czynności koło mnie będą również wykonywały kobiety. Gdybym czuł się choć odrobinę lepiej, pewnie od razu dałbym stąd nogę...
Te medyczne tortury trwały około dwóch godzin, ale muszę uczciwie przyznać, że po płukaniu żołądka poczułem się o wiele lepiej i nawet mogłem już mówić, tyle że nie bardzo było z kim rozmawiać. mi na razie ścisłą dietę, herbata, suchy chleb albo jakiś herbatnik i to wszystko. Trochę wkurzony łowiłem uchem odgłosy z korytarza, gdzie rozwożono obiad, Przydzielono mi izolatkę, przed którą siedziało dwóch policjantów. Łazienka, z której zresztą z uwagi na ręce ciężko było mi skorzystać, była zaraz przy pokoju, a poza tym miałem zakazane wychodzenie. Zaczęła się szpitalna nuda. Nie miałem pieniędzy na telewizor, komórkę straciłem już dawno, żadnych książek, niczego oprócz dzbana z mdłą herbatą, z którego nie mogłem nalać do szklanki i kilka herbatników. Sam wystrój pokoju był tak mdły i nieciekawy, że dosłownie nie było zawiesić oka. Mało się nie popłakałem z tej bezsilności. Usiłowałem się dowiedzieć, kiedy mnie wypiszą z tego pierdolnika, ale nikt nie mógł mi udzielić konkretnej odpowiedzi.
– Cześć grubasku – usłyszałem nagle za sobą i rozpoznałem głos Juniora. Co on tu robi?
– Hej – odpowiedziałem.
– Wydelegowali mnie bym ci przywiózł coś do czytania i kilka innych rzeczy – powiedział. – Chcieli jechać wszyscy, ale chwilowo nie może cię odwiedzać więcej niż jedna osoba, przynajmniej tata nam powiedział. – I to nie na dłużej niż na godzinę.
Junior stał przed moim łóżkiem w jednej ręce trzymając wypchaną reklamówkę, w drugiej kask motocyklowy. A więc to takie buty. Ciekawe, czy pani Jola się zgodziła...
– Siadaj – powiedziałem i wskazałem na krzesło koło łóżka. Junior skorzystał z zaproszenia i rozpoczął wyładowywać torbę. Były tm książki, paczka herbatników i i-pod ze słuchawkami.
– W domu wszyscy odżywiamy się pizzą i zapiekankami, dopóki nie przyjdą wyniki analiz. Nic nam nie wolno dotykać, w ogóle horror i terror – zakomunikował Junior. – W ogóle każdy każdemu schodzi z oczu, cały dzień graliśmy na komputerze.
Przypatrywałem się Juniorowi, jego odstającym uszom i przypomniałem sobie, co zaszło między nami ostatniej nocy. Jakoś nie miałem wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, po masie ryjów szpitalnych twarz Juniora była czymś przynoszącym uspokojenie, a nawet coś więcej.
– Możesz poprawić mi piżamę? – poprosiłem. Była to lekka prowokacja i byłem ciekaw, co się stanie. Poza tym była to jedyna okazja pozbyć się nadmiaru spermy, bo przecież nie poproszę policjanta, by zwalił mi konia. Swoją drogą ciekawe, jak by zareagował.
– Spodnie mi też popraw, jajko weszło mi w nogawkę...
To była prawda, a ból jąder to było coś, czego nie znoszę. Junior bez zwłoki zrobił to, o co go prosiłem, a wycofując rękę potrącił lekko pęczniejący członek.
– Mmmm....
Junior z miejsca zorientował się, o co mi chodzi i jego ręka najpierw zamarła, a następnie spoczęła w okolicy pępka. W tym momencie usłyszeliśmy kroki i do pokoju weszła gruba, obleśna pielęgniarka. Junior z miejsca rozprostował rękę tak, że spoczywała na moich włoskach i główce leżącego na ciele członka.
– Czegoś wam potrzeba? Proszę kończyć za piętnaście minut, pacjent będzie przewieziony na następne badania.
– Ciekawe czy zauważyła – szepnąłem, kiedy babsztyl wyszedł już z izolatki.
– E, nie sądzę.
– Pobaw się jeszcze jak chcesz, tylko uważaj.
Junior najzwyczajniej zmienił repertuar, zamiast spodziewanych uścisków parówy gładził mnie w kroku, jądra i poniżej. Było to coś, czego do tej pory nie zaznałem. I Kurczak i Paweł skupiali się głównie na członku, jakby lekceważąc wszystko, co było wokoło. Junior zaś miał niesłychaną intuicję, dotykając mnie i gładząc w miejscach niby nieoczywistych, dostarczając zaskakujących przyjemności.
– Nie brzydzisz się? – zapytałem cicho, kiedy jego palce odpuściły już podstawę jąder i zbliżały się do odbytu.
– Nie, dlaczego? Jak będziesz już blisko, to powiedz.
Byłem prawie jak wulkan, wymęczone ciało relaksowało się i doznawało kolejnych przyjemności. Zacząłem sapać, a Junior doskonale zrozumiał, co się święci. Kiedy już mnie rozgrzał prawie do czerwoności, chwycił członek od samej podstawy i kciukiem rozcierał krople z góry.
– Już...
Przyjął na dłoń cały mój gorący ładunek. Ciekawe, człowiek, który nie ma orgazmu, nawet porządnie człon mu nie staje, doskonale umie wyczuć potrzeby kogoś innego. Paweł, a zwłaszcza Kurczak byli przy nim drugoligowcami, Paweł zresztą nastawiony głównie na własną przyjemność. Ledwie Junior wyjął rękę spod kołdry, w drzwiach pojawił się policjant.
– Proszę pożegnać już gościa.
– Jutro przyjdę, tu masz moją starą komórkę, ładowarka jest w reklamówce – szepnął mi do ucha. – Co prawda masz nie mieć żadnych tego typu urządzeń, ale oni wiedzą swoje, ja wiem swoje. No, trzymaj się. Jutro chyba wpadną Paweł i Kacper.
Pocałował mnie na pożegnanie w policzek, co mnie zdziwiło, bo nawet Kurczak tego nie robił. Coraz bardziej zastanawia mnie ten chłopak.
Później wzięto mnie na kolejne męczarnie pod pozorem przeprowadzenia kolejnych badań. USG, rezonans, jakieś smarowanie żelem brzucha... Od razu przypomniał mi się żel KY, który tkwił w plecaku. Ciekawe, co robią Paweł i Kurczak i czy robią to ze sobą. Spróbowaliby... Po kolejnej godzinie zwolniono mnie w końcu i odprowadzono z powrotem do izolatki. Na krzesełku przy drzwiach wejściowych siedział inny policjant o doskonale mi znanej fizjonomii. Dokałdnie ten sam, który śledził nas w Świdnicy i pociągu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pią 22:12, 29 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Cholera, co teraz? Była siódma, zaraz zaczną rozwozić posiłki. Mnie pewnie przywiozą jakąś nieosłodzoną herbatę i jakieś suchary, niczego innego się nie spodziewam. A później? Bałem się tego człowieka, jego nieprzeniknionej twarzy, nawet sposobu, w jaki chodzi, pewnego siebie, wręcz aroganckiego. Dobrze mu z oczu nie patrzyło. Na razie gliniarz sobie siedział i coś czytał, miałem łóżko pod takim kątem, że przy uchylonych drzwiach mogłem go obserwować. Później przywieźli kolację, zgadłem co do okruszka, co to będzie. Jedną rękę miałem już wolną, zdjęli mi opatrunek i nie założyli następnego, dało się nią zjeść, choć dalej bolała przy każdym bardziej gwałtownym ruchu. Następnie poszedłem do ubikacji i niezgrabnie, jedną ręką napisałem esemesa do Juniora, bo tylko jego numer miałem wpisany. Poinformowałem go o policjancie, po pięciu minutach przyszła odpowiedź, że ojciec zostawił komórkę w domu i nic nie można mu przekazać. O cholera, zawsze rzeczy zawodzą wtedy, kiedy się na nie najbardziej liczy. Komórkę miałem schowaną w gaciach, była to rzecz, której nie mogłem mieć przy sobie i poprzedni policjanci zrobili mi nawet rewizję. Nie powiedzieli, czego szukają, ale się domyśliłem.
Gliniarz sobie siedział spokojnie, na dworze zrobiło się ciemno, włączyłem lampkę nocną i czytałem książkę przyniesioną przez Juniora. Odwykłem przez ten ostatni tydzień od czytania, litery skakały mi przed oczyma, nie mogłem się skupić na tekście. Po pół godzinnej męczarni odłożyłem książkę i po prostu leżałem, myśląc o tym wszystkim, co mi się przydarzyło przez tych dziewięć dni, kiedy do pokoju wszedł ten policjant i trzymał coś w rękach.
– Pani pielęgniarka prosiła, byś to wziął i popił.
Już prawie wyciągałem rękę w odruchu warunkowym, kiedy zapaliła mi się w mózgu czerwona lampka.
– To proszę poprosić ją, by sama to przyniosła. Od pana nie wezmę.
Na jego twarzy złość walczyła z rozczarowaniem, ale nie ze mną takie numery, choć mało co a dałbym się złapać. Tak naprawdę on nie miał prawa tu wchodzić... Miałem obok przycisk, którym mogłem w każdej chwili wezwać pielęgniarkę, ale zanim bym go użył, gliniarz pewnie zdążyłby wrócić na miejsce. W każdym razie jeśli jeszcze miałem jakieś wątpliwości, niniejszym zostały one rozwiane. Zanosiło się na bezsenną noc. Usiłowałem sobie przypomnieć rozkład korytarza szpitalnego, ale mało z tego wyszło, przejeżdżałem nim tylko raz.
Jak przewidywałem, pielęgniarka z lekami nie przyszła, czyli to była lipa. Spać mi się chciało strasznie, ale na razie strach przeważał. Leżałem z zamkniętymi oczyma, nawet nie wiem jak długo, bo nie miałem dostępu do zegara, a komórki nie mogłem wyjąć. Zatem nie wiem, która mogła być godzina, kiedy usłyszałem delikatne acz coraz głośniejsze kroki zbliżające się do mojego łóżka. Później poczułem ciepło, zbliżające się do mojej twarzy. Nie ruszać się, za wszelką cenę się nie ruszać i udawać śpiącego. Nie ma nic łatwiejszego i trudniejszego zarazem. Właśnie w takich momentach człowieka coś gryzie, drapie czy swędzi. Tak było i tym razem i z najwyższym trudem panowałem odruch. Później poczułem rękę na górnej wardze i palec wpychany mi do ust. Umieścił mi coś pod wargą i cofnął rękę, to samo powtórzył z drugiej, prawej strony policzka. To były tabletki. W niezauważalny z boku sposób udało mi się je wypluć, kiedy gliniarz odwrócił się i równie cicho kierował się w stronę drzwi. Tabletki wyjąłem i schowałem do kieszonki bluzy od piżamy, przez najbliższe pięć minut plułem w poduszkę, by trucizna czy cholera wie co to było, nie dostała mi się do organizmu. Według mnie to był jakiś środek nasenny, nie mieli, przynajmniej na razie powodów, by mnie zabijać. Pewnie chcieli mnie mieć żywego. Ponieważ nie padłem od razu trupem, nie mógł to być cyjanek czy podobnie działająca trucizna. Odetchnąłem z ulgą, skorzystałem z okazji, że nikogo nie było w pokoju i rozprostowałem kości, poruszając się nieco na łóżku.
Ten środek nasenny chyba jednak trochę zadziałał, bo musiałem mocno ze sobą walczyć, by nie zasnąć. Sam strach to nie wszystko, musiałem drapać się tą zdrowszą ręką po udzie i robić inne cuda i dziwki, ale koniec końców się udało. Teraz tylko czekałem na coś, co musiało nastąpić. I faktycznie, znów najpierw gra świateł i cieni na suficie a później te same kroki zbliżające się do łóżka. Silna ręka potrząsnęła mnie, na szczęście ciało miałem rozluźnione do tego stopnia, że nie wyczuł lipy. Następnie silne ramię wsunęło mi się pod kolana a drugie za plecy. Niewiele myśląc ugryzłem go z całej siły w ramię. Gliniarz puścił mnie jak rażony piorunem, wymierzyłem mu gipsem zamaszysty cios w krocze, po którym skulił się do pozycji prawie embrionalnej, a drugą ręką cisnąłem co sił guzik do pielęgniarek, modląc się w duchu, by zareagowały natychmiast.
– A co tu się... – usłyszałem damski, zachrypnięty głos od drzwi. Policjant natychmiast, choć z niejakim trudem wyprostował się i odwrócił do pielęgniarki.
– Chłopiec wzywał pomocy, myślałem, że coś się stało, poszedłem zobaczyć – tłumaczył się policjant.
– Gówno prawda – wrzasnąłem zanim jeszcze dobrze skończył. – Zboczeniec, chciał mnie zgwałcić, macał mnie po jajach.
– Ma chłopak wyobraźnię – skwitował policjant z cynicznym uśmiechem. Widać chwilowo jaja bolały go nieco mniej.
– Pan tu w ogóle nie ma prawa wchodzić – upomniała go pielęgniarka, chyba lekceważąc mój stek potwarzy i kalumnii. – Proszę stąd wyjść. Ma pan pilnować, to niech pan pilnuje.
Stanęła przy drzwiach i czekała aż policjant opuści pokój i wróci na swoje miejsce.
– Jakby jeszcze coś się działo, to dzwoń – powiedziała takim tonem, że zrozumiałem, że życzyła sobie, by nic się nie stało. Ja tymczasem wróciłem do łóżka i po prostu obserwowałem przez oszklone drzwi policjanta. Spać odechciało mi się zupełnie, Nie wiem ile czasu minęło, gdy policjant wstał i ruszył gdzieś w lewą stronę korytarza. Gdzie poszedł? Po co poszedł? Zlustrowałem korytarz z obu stron, na tyle, na ile mogłem. Nie było żywej duszy, pielęgniarka najpewniej wróciła już do swojej kanciapy. Ba, tylko z której strony ta kanciapa jest? Policjant poszedł w lewo, ale to nic nie znaczyło. Wychodząc z pokoju wrzuciłem obie tabletki do otwartej butelki z sokiem, która stała na stoliku, przy którym siedział policjant. Na zdrowie – pomyślałem. Tabletki nie miały smaku, była szansa, że to wypije i zaśnie. W tym momencie przypomniałem sobie pewną audycję w radiu, że popełniam przestępstwo. Cholera z tym, jak mi udowodnią, że miałem te tabletki? Ten gliniarz ni cholery się do tego nie przyzna... Nikogo nie napotykając przeszedłem jakieś dwadzieścia metrów korytarzem do najbliższego załomu. I tu właśnie mieściła się kanciapa pielęgniarek. Drzwi były zamknięte ale przeszklone i widziałem, że jakieś piguły siedzą w środku , piją kawę i jedzą ciasto. Jak tylko dało się najostrożniej, przeczołgałem się przed drzwiami.
– To ja idę do tego chłopaka, coś mi tam cholernie nie gra – usłyszałem charczący głos od drzwi. Jeszcze tego brakowało... Pielęgniarka otworzyła drzwi, na szczęście w ten sposób, że nie mogła mnie zauważyć i cudem udało mi się schować za niewielkim załomem. "Dla personelu. Pacjenci proszeni są i używanie schodów z drugiej strony korytarza lub windy" – przeczytałem na drzwiach, które się nagle zmaterializowały przede mną. Nacisnąłem klamkę. Puściła. Ufff... Wkrótce znalazłem się na nieoświetlonej klatce schodowej. Badając ostrożnie grunt pod nogami odkryłem schody prowadzące w dół i poręcze. Komórka cisnęła mi w jajach, ale na razie nie dało się jej przełożyć. Metodą prób i błędów, zaliczając kilka upadków. W końcu dalej iść się nie dało, zderzyłem się ze ścianą. Zacząłem macać ścianę i przyszło mi do głowy, że po raz pierwszy od dawna macam coś, co nie jest związane z seksem. Wyczuwałem jakieś nierówności, coś jak zawiasy... A więc jednak drzwi. Macając dalej domacałem się klamki. Nacisnąłem, ale tylko spotkałem się z zimnym oporem żelaza. Zrezygnowany macałem dalej i w tym momencie wyczułem zasuwę. A zatem nie wszystko jeszcze stracone. Pociągnąłem ile się da w lewą stronę. Dupa. Ile sił w rannej ręce pociągnąłem w drugą stronę. Zgrzyt i chrzęst żelastwa był anielską muzyką dla moich uszu. jeszcze moment i byłem na zewnątrz.
Moje ubrane w cienką piżamę ciało z miejsca zderzyło się z zimnem i wilgocią. Nawet nie przewidziałem tego wcześniej. Uchyliłem na razie drzwi na tyle, by cokolwiek zobaczyć. Teren był słabo oświetlony, wszystko wskazywało, że znalazłem się na tyle szpitala. Po lewej były jakieś krzaki, w pewnym oddaleniu niewielki parking, na którym stało kilka aut. Przed jednym z nich stał ktoś niezbyt oświetlony, i rozmawiał przez telefon. To chyba ten policjant. Cholera, układ był taki, że w żadną stronę nie mogłem uciec niezauważony. Wróciłem więc na ciemną klatkę schodową, usiadłem na schodach i wyciągnąłem telefon.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pią 22:16, 29 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Nigdy nie sądziłem, że w tym miejscu opowiadanie przekroczy 1000 odsłon. Dziękuję czytelnikom.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
wyra
Adept
Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 11
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Sob 20:34, 30 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 21:28, 30 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Następny odcinek w niedzielę. Jutro w grudniu po południu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 17:31, 01 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Jeden sygnał i nic. Drugi i też nic. Cholera, co się tam dzieje? Zadzwoniłem po jakichś dwóch minutach, też nic. Ostrożnie uchyliłem drzwi, chroniony ciemnością. Gliniarz dalej stał i z kimś konferował. I co dalej? Na razie usiadłem na zimnych stopniach i rozważałem opcje. Niewątpliwie najprostszą było wrócić na oddział, ale jednocześnie najbardziej ryzykowną, bo gliniarz mógł tego numeru spróbować jeszcze raz, tym razem już nie tak niezdarnie i o wiele bardziej skutecznie. Poza tym jeśli ta pielęgniarka rzeczywiście poszła do pokoju i odkryła, że mnie nie ma, zaraz będą wszczynać alarm na cały oddział, jeszcze gorzej. Nagle klatka schodowa rozbłysła jaskrawym światłem a z góry zadudniły kroki. Były coraz głośniejsze, widać schodzili na dół. Wyjść nie mogłem. Jedyne co mi zostało, to schować się w niewielkiej wnęce i na to się zdecydowałem.
– Tu go nie ma – powiedział żeński głos, w którym rozpoznałem moją pielęgniarkę.
– Albo wyszedł na zewnątrz – odpowiedział nieznany mi wcześniej głos, również damski.
– Nie mógł wyjść bo te drzwi są zamknięte i na zasuwę i na klucz.
Akurat – uśmiechnąłem się. Ale nie ważcie się próbować... W tym momencie poczułem wibrowanie w okolicach jąder. Początkowo nie skojarzyłem tego z telefonem, prędzej z rozpasanym ostatnio życiem seksualnym. Wymacałem telefon i odrzuciłem rozmowę. Tymczasem obie panie chyba dały sobie spokój, bo kroki dudniły już mniej i coraz ciszej, wreszcie światło zgasło. Jeszcze chwila i trzask zamykanych drzwi upewnił mnie, że chwilowo niebezpieczeństwo minęło, pytanie na jak długo. Sprawdziłem jeszcze raz, co dzieje się na zewnątrz i odkryłem, że policjant skończył już gadać i idzie do głównego wyjścia, na drugą stronę budynku. Wybrałem numer do Juniora. Tym razem odebrał od razu.
– Nudzi ci się? – zapytał zaspanym głosem.
– Jak cholera – odpowiedziałem. – Jestem na tyłach szpitala na ciemnej klatce schodowej i istotnie nie ma tu zbyt wiele do roboty, zwłaszcza jeśli ma się tylko jedną rękę.
Junior zdenerwował się.
– Dlaczego nie jesteś w łóżku? Co tam się dzieje?
Najciszej jak mogłem poinformowałem go o aktualnej sytuacji. Nie wiem, ile z tego zrozumiał, ale chyba wyczuł sytuację, bo nie zadawał głupich pytań.
– Faktycznie jest kiła, a jak ci mówiłem, z ojcem nie ma żadnego kontaktu. Czekaj na mnie.
– To znaczy co? Gdzie mam czekać? I co chcesz zrobić?
– Opisz dokładnie gdzie jesteś. Postaram się być tam tak szybko jak to możliwe.
Jeszcze tego brakowało... Na tyle na ile zorientowałem się w tutejszej topografii i rozczytałem ją w tej ciemnicy opisałem mu okolicę.
– Tylko weź mi coś do ubrania, jestem w samej piżamie – przypomniałem mu. – Kiedy będziesz? Rano?
– Postaram się wcześniej. Cześć.
Nic więcej. Co to znaczy wcześniej? Była pierwsza. Na zewnątrz nie wyjdę, znów zaczęło padać, jak gliniarz wróci, poszukiwania zaczną się na całego, bo zgubienie jedynej osoby, którą się opiekuje to jednak duża rzecz i nie da się tego tak po prostu odsunąć na bok. Zacząłem mieć tego wszystkiego dość. Ojciec zaginął, ja siedzę na klatce schodowej szpitala, nie można nawet zadzwonić na policję, mimo że nic nie przeskrobałem... Sytuacja nie do pozazdroszczenia. powinienem teraz bezpiecznie leżeć w łóżku, obojętnie z kim, Kurczakiem, Pawłem, czy nawet sam. A ja marznę, ręka znów zaczęła boleć... Nawet nie mogę żadnej gierki na telefonie włączyć, bo jeszcze kogoś zwabi dźwięk. Minuty wlokły się niemiłosiernie i byłem tak skołowany, że mało nie usłyszałbym coraz wyraźniejszego warkotu motoroweru. Ach więc to tak ma wyglądać ta pomoc. Przecież mogłem się domyślić. Wyjrzałem przez lekko uchylone drzwi. Faktycznie widziałem światło motoroweru, ale trochę trwało, zanim wjechał na tył szpitala. Nagle stanął i kierowca zaczął się rozglądać. Zaryzykowałem i gwizdnąłem przeciągle. Postać na motorze obróciła się. Pomachałem mu ręką w nadziei że zobaczy.
– Wsiadaj – rzucił, nie gasząc silnika.
– Najpierw muszę się ubrać – zaprotestowałem.
– Później, teraz trzeba cię stąd wywieźć.
– Dokąd?
– Zobaczymy. Mam kilka miejsc w głowie, tylko nie bardzo wiem, czy się nadają.
– Nie można po prostu do domu? – zdziwiłem się.
– Na razie nie. Ojca nie ma, a to pierwsze miejsce, gdzie zaczną cię szukać. W razie czego nikt cię nie obroni, a dodatkowo stwarzasz niebezpieczeństwo dla innych. Nie zapominaj, że tam jest moja siostra i matka, która nie umie się bić w razie czego. Później będę to załatwiał.
Było w tym sporo zdrowego sensu i musiałem choć w duchu przyznać rację, ale zaczynałem mieć tego potężnie dość. Z trudem wgramoliłem się na siedzenie za Juniorem, na szczęście druga ręka była już na tyle sprawna, że mogłem się go przytrzymać. Junior poprawił mi kask i po chwili motor zawył głośniej i ruszyliśmy. Nie przejechaliśmy jeszcze dziesięciu metrów, kiedy z parkingu nieopodal, tego samego, na którym gliniarz wykonywał te swoje telefony, oderwało się jakieś auto i rzuciło ostry snop światła. Junior przyśpieszył i już jechaliśmy w kierunku centrum, na co wskazywała zbliżająca się łuna świateł. Auto jechało za nami, raz bliżej raz dalej. W pewnym momencie zrównało się z nami i zaczęło nas spychać na pobocze. Junior gwałtownie skręcił w pierwszą przecznicę, zatrzęsło mnie solidnie, ale jakimś cudem nie spadłem. Odetchnąłem z ulgą, niestety nie był to koniec. Byliśmy teraz w centrum Wałbrzycha, ulice były idealnie puste, nic dziwnego, że auto wkrótce o nas odnalazło. Adama Mickiewicza – zdołałem odczytać z tabliczki, oczywiście nic mi to nie powiedziało. Auto zaatakowało znowu, Junior skorzystał z z miejsca, gdzie krawężnik był uszkodzony i gładko wjechał na chodnik.
– Trzymaj się mocno! – krzyknął i nim zdążyłem zareagować, skręcił w lewo, w niewielką asfaltową uliczkę i jeszcze raz w lewo, wjeżdżając w polną drogę. Zaczęło trząść, prędkość motoroweru spadła, a Junior wykonywał akrobacje na błotnistej drodze. Wkrótce znaleźliśmy się w lesie. Snop światła za nami zniknął już dawno, a droga nagle zaczęła piąć się pod górę. Junior lawirował, skręcając co rusz w inną stronę i tylko modliłem się w duchu, by wiedział, dokąd jedzie, bo z wierzchu wyglądało mi to na wielką improwizację. Jednak po chwili dojechał przed drewnianą budę i wyłączył motor. byliśmy na miejscu. Woda ściekała ze mnie strumieniami, było mi zimno i niedobrze, mało się nie porzygałem.
– Złaź!
Zrobiłem co kazał i stanąłem martwy niczym przysłowiowy słup soli. Tymczasem otworzył wrota szopy i wprowadził do niej motorower.
– Wejdź.
Weszliśmy i wkrótce wnętrze zalało światło latarki. Była to niewielka komórka do składowania siana dla zwierzyny leśnej. Jako że lato skończyło się stosunkowo niedawno, siana była masa, jeszcze pachnącego, suchego.
– Teraz trzeba cię wytrzeć i przebrać.
Nie było już tego szalejącego wiatru, niemniej dalej było mi zimno, pokryłem się gęsią skórką i zacząłem dygotać. Junior konsekwentnie wycierał poszczególne partie mojego ciała i po chwili poczułem się nieco bardziej suchy. Następnie pogrzebał w plecaku i wyciągnął z niego termos z gorącą herbatą. Nalał mi kubek i wcisnął do ręki.
– Pij!
Błogie fale ciepła rozlewały się po moim ciele, dygotanie z wolna ustawało. Teraz słychać było tylko nasze oddechy. Junior wywlókł skądś koc, wspiął się po niewielkiej drabince na szczyt i umościł posłanie. Jakoś udało mi się tam wgramolić, choć łatwo nie było.
– Posiedzę z tobą do rana, później zostaniesz tutaj sam. Jak mi się uda, to przywiozę Pawła albo Kurczaka do pilnowania. Będzie ciężko, najpierw będę musiał się z tego wszystkiego wytłumaczyć... A w ogóle wiesz, że jesteśmy niecałe trzysta metrów od domu? Na polanie pod Niedźwiadkami, byliśmy całkiem blisko tego miejsca przedwczoraj.
O ciekawe, a więc i to też przemyślał. W ogóle imponował mi sposób, w jaki ten chłopak był zorganizowany i logiczny. Ojciec policjant tłumaczy wiele, ale przecież nie wszystko. Leżeliśmy obok siebie w milczeniu. Sprawdziłem godzinę na komórce, była za piętnaście druga. Wydarzenia poprzedniego dnia zmęczyły mnie, ale nie na tyle, żeby nie zauważyć, że leży się koło fajnego chłopaka. Położyłem swoją zgrabiałą, ale już wolną od opatrunku rękę na jego ciepłych plecach. Junior odwzajemnił ten gest i wkrótce głaskaliśmy się wzajemnie. Jego ręka badała mi brzuch, wreszcie otarła się o sztywniejący członek.
– Mhmmm – mruknąłem na zachętę. Zaczynało mi być przyjemnie i coraz cieplej. Wymacałem jego wiotką, acz powiększoną wyraźnie parówę, co spotkało się tym razem z mruknięciem z jego strony.
– Patrz, tak się wali konika – szepnąłem mogąc mu nareszcie pokazać to, czego wczoraj nie byłem w stanie. Ściągnąłem mu lekko napletek, tak by mógł wędrować razem z moją dłonią i wykonałem kilka ruchów.
– Fajnie – szepnął Junior.
– A teraz zrób to samo z moim...
Junior był pojętnym uczniem i za chwilę poczułem delikatne dojenie. Niby wszystko było jak normalnie, ale nie do końca, a moje ciało szybko wpadło w kolejną kaskadę dreszczy, tym razem o wiele przyjemniejszych. Wzajemnie nakręcaliśmy się coraz bardziej.
– Dobrze to robię?
– Znakomicie...
Byłem już gotowy, na tej, jak to nazywam, drodze bez odwrotu. Oddech mi się wyostrzył i chlusnąłem białym płynem przez siebie, wprost na rękę, którą drażniłem Juniorowego kutasa. Głośne sapnięcia wskazywały na to, że on też jest gotowy. Faktycznie, na spodzie członka poczułem przepływ płynu. Z wczorajszych doświadczeń wiedziałem, że na więcej go nie było stać.
– Śpij, ja będę czuwał – szepnął Junior, kiedy już uspokoiliśmy się po nieplanowanym waleniu. Może i nieplanowanym, ale potrzebnym, byłem już rozgrzany i o wiele bardziej spokojny.
– Jesteśmy tutaj bezpieczni?
– Tak naprawdę to chyba nigdzie teraz nie jesteś bezpieczny – odpowiedział szeptem Junior – ale bardziej niż gdziekolwiek indziej. To nowa szopa, wybudowana na wiosnę, mało kto o niej wie. Czujesz ten zapach świeżego drewna, nie? Mogą szukać, ale w innych miejscach, tu ich się nie spodziewam. Prawdopodobnie pomyśleli, że przejechaliśmy na drugą stronę tego lasu, na ulicę Świdnicką, w tak zwanej Dolinie Szwajcarskiej. Nie myśl tyle, śpij – szepnął i przytulił się do mnie. Nawet nie wiem, kiedy straciłem kontakt z rzeczywistością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
wyra
Adept
Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 11
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pon 21:24, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
poczułem zapach siana....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 22:43, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
A napisałem kiedyś opowiadanie, w którym opisałem moją autentyczną przygodę na sianie Chyba "Leśniczówka"się nazywa. W moich opowiadaniach jest sporo rzeczywistości, wlasnej, opowiedzianej, podpatrzonej, ale nie powiem co jest co
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 22:44, 02 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:12, 03 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Ze snu wyrwało mnie głośne łomotanie do drewnianych drzwi szopy. Na początku w ogóle nie mogłem uzmysłowić sobie, gdzie jestem. Powoli zaczęły do mnie docierać obrazy z wczorajszej nocy. Byłem w szpitalu, dobrze, ale co było później? Wariacka jazda przez Wałbrzych, później co? Odgarnąłem z twarzy łaskoczące coś, co wbijało mi się w skórę twarzy. Ach, rzeczywiście, siano. Łomotanie nie ustawało. Cicho, zachować spokój, jak jest zamknięte to niech sobie będzie. Niech walą. Obróciłem się i poczułem igiełki ze wszystkich stron mojego ciała.
– Weź się nie wygłupiaj, to ja – usłyszałem. Nie wygłupiam się, nawet nie mam na to sił...
– Gruby, otwórz, do jasnej cholery!
Trzeba było tak od razu. To przecież Kurczak. Co on tu robi? Ach racja, miał przyjść. No to jest, po co ten pożar? Z trudem wygrzebałem się z zapadającego się pode mną posłania. Mimo że na dworze był niechybnie dzień, w szopie było ciemno, a ja dalej nie w pełni odzyskałem orientację. W końcu udało mi się ześliznąć z tego stogu, rąbnąłem zdrowo o glebę, bo przytrzymać się jedną ręką przy schodzeniu nawet z najprostszej drabiny zwykle graniczy z cudem. Tu cudu nie było i jęknąłem zdrowo.
– Co tam wyrabiasz? – zdenerwował się Kurczak. – Przestań lecieć sobie w piczki i otwórz.
– Zaraz, zaraz...
W końcu przypomniałem sobie, że mam komórkę ze zbawienną funkcją latarki i świat od razu stał się piękniejszy. Ale zaraz, jak mogę być zamknięty od środka, skoro Junior wraz ze swoim piekielnym motocyklem wyszli od zewnątrz?
– Na dole przy samych drzwiach powinien być klucz – instruował mnie Kurczak. – Wysuń mi przez szparę w drzwiach.
Jak ja mu zaraz wysunę... Byłem tak połamany, że schylenie się do ziemi stanowiło nie lada problem. Cała ceremonie otwierania drzwi trwała pewnie z dziesięć minut, w końcu wierzeje ruszyły i do szopy wtargnął Kurczak, tyle mokry ile wściekły.
– Co cię ugryzło? – zapytałem tytułem przywitania. – Wyglądasz jakby osa ucięła cię w prącie.
– Bo to człowiekowi dają się wyspać – zaczął od gderania. – Pół nocy nie spaliśmy, bo zginąłeś. Szpital zawiadomił policję i zaczęła się jazda. Co rusz to ktoś przyjeżdżał, budził, przesłuchiwał... Armageddon to przy tym pikuś. Wujek Uszatek wkurwiony jak Chopin po koncercie... Coś ty tam nawywijał?
– Ja? Nic – oświadczyłem z winą niewiniątka. – Przyłożyłem z kopa w jaja jednej mendzie, wiesz, temu gnojowi co nas śledził w Świdnicy i pociągu, a w szpitalu mnie pilnował, a za resztę odpowiedzialny jest Uszatek Junior – to powiedziawszy opisałem mu całą akcję na motorowerze.
– O nim sobie jeszcze porozmawiamy – powiedział Kurczak i to głosem, który nie zwiastował niczego dobrego. – Na razie jedz – wyciągnął z plecaka termos i paczkę sucharów. No i niezbędnik z insuliną. Już liczyłem na to, że o nim zapomnieli i nareszcie moje pokłute na wszystkie strony palce zaznają odrobiny spokoju. Dupa, nic z tych rzeczy. Wynik miałem przyzwoity, pięć milimoli więc jakoś jedną ręką i z pomocą Kurczaka zjadłem śniadanie, siłą rzeczy dietetyczne. Po zatruciu nie było śladu, ale doktor Maciej, który wydawał komendy, był bezwzględny.
– Wiesz może, co będzie dalej? – zapytałem, kiedy przełknąłem ostatni łyk parującej jeszcze herbaty i powoli łapałem przysłowiowy wiatr w żagle.
– Uszatek kombinuje ostro, bo mówi, że najpewniej tylko dwa, trzy dni tej katorgi. Szczegółów nie znam, wiem tylko, że planują jakąś akcję, bo się ostro naradzają, niestety, nie jest to przeznaczone dla naszych uszu. Usiłowałem podsłuchać co nieco, niewiele się dało. Wiesz może kto to jest Big Dick?
– Policjant z komisariatu w Głuszycy, niezwykle hojnie obdarzony przez naturę. Mówię ci, on ma bombę między nogami...
– Widziałeś?
– Parówy? Nie skądże, niby jak? Przez spodnie mu widać. A nawet bym z chęcią zobaczył...
Kurczak chrząknął jakoś nieprzyjemnie. Może się i nawet krzywo popatrzył, ale w ten ciemnicy niewiele było widać.
– Słuchaj, Gruby musimy poważnie porozmawiać – ton tego komunikatu był bardzo nieprzyjemny. – I naprawdę mam wszystkiego powyżej uszu. I to przez twoje zachowanie. Przyznaj, waliłeś konia z Juniorem. Nawet nie musisz przyznawać, ja to wiem.
– A nawet jeśli tak, to chyba nie twoja sprawa, prawda?
– Owszem, moja. Wydawało mi się, że pewne rzeczy mamy tylko dla siebie. A ty nie dość że szlajasz się po jakichś ruderach i walisz konia jakimś typom, później ruchacie się z Pawłem, a teraz dobierasz się do kolejnego chłopaka. Wszystko to dosłownie na moich oczach. Czy ty robisz to po to, by mnie wkurwiać? Wiesz Gruby, różne rzeczy przychodzą mi do głowy i nie chciałbym cię obrazić, ale coraz bardziej widzę, że jesteś męskim wcieleniem jakiejś latawicy.
Każde jego słowo raniło mnie jak kamień i, co gorsza, miał rację. Owszem, z bólu mogło to wyglądać jak zwykłe kurewstwo, ale jakoś starałem się to wszystko usprawiedliwić przed samym sobą. Nie sądziłem, że Kurczak tak się wścieknie. Zresztą czy to jego sprawa?
– Sorry, że tak się czujesz – wpadłem mu w słowo – ale tak naprawdę, czy to jest twoja sprawa? Ja ci nie wypominam, że waliliście sobie z Kallem.
– Każdy swego – zaprotestował Kurczak. – Poza tym oglądaliśmy gołe baby, to chyba coś tłumaczy?
Niewiele. O tym, że lubi też babki przecież wiedziałem i prawdę mówiąc niewiele mnie to interesowało, no może trochę mu zazdrościłem, że w przyszłości lepiej urządzi się w życiu, przynajmniej będzie miał lepszy start. Moje szanse pod tym względem wyglądały katastrofalnie...
– Kurczak, lubisz cipy to sobie lub, mnie to nie przeszkadza. Ja wolę co innego. Podoba mi się Paweł, to mu pozwalam na to i owo, z Uszatkiem była jeszcze zupełnie inna sprawa. Może źle robię, ale dlaczego ciebie to aż tak boli? Ślubu przecież nie braliśmy, nie ślubowałem ci wierności aż po grób. Zresztą walenie to żaden seks.
– Jeszcze kiedyś się czymś od ciebie zarażę. Cholera wie, co wy robicie z Pawłem czy Juniorem...
Jeśli poprzednie słowa brzmiały to mocno, to był prawdziwy nokaut. Nigdy nie myślałem o tym w takich kategoriach. Zresztą od czego tu się zarazić, od ręki? Jak przez mgłę docierały do mnie jakieś audycje radiowe i artykuły w czasopismach, że kontakt rany z nasieniem może dać w konsekwencji zakażenie. No ale dobrze, Junior był niewinny jak rosa o poranku, a Paweł tylko raz ruchał się z jakąś dziwką, nie sądzę, żeby się zaraził, choć tu prawdopodobieństwo było większe, prawie znów poczułem jego gorące nasienie między pośladkami. Na razie postanowiłem jednak grać bezpiecznie i za dużo nie mówić.
– Od ręki jeszcze nikt się nie zaraził.
– Ręki? A kto mi lizał małego? – wściekał się Kurczak. – A kto mi lizał?
– Daj mi spokój – westchnąłem i zamilkłem. Nastąpiła długa, nieprzyjemna cisza, słychać było tylko bębnienie kropli deszczu o dach szopy. W zasadzie nie mieliśmy sobie nic do powiedzenia, a ja po jego przemówieniu bylem zupełnie zdruzgotany.
– Grubciu, zależy mi na tobie – powiedział Kurczak półgłosem. – Faktycznie, twoje życie seksualne nie powinno mnie obchodzić, ale owszem, obchodzi i naprawdę boli mnie to, jak robisz to z innymi. Ja nie wiem, co się ze mną dzieje...
Bylem w szoku. Kurczak, ten wyszczekany, zawsze wesoły, pogodny i optymistycznie nastawiony do życia Kurczak zaczął płakać... Czy zrobiło mi się go żal? To nie o żal tu chodziło. W tych kilka minut zobaczyłem i zrozumiałem coś, na co byłem ślepy. Mnie też zależało na Kurczaku. Może nie każdemu w ten sam sposób ale nie byliśmy sobie obojętni. Z bólem mięśni podniosłem się z siedziska, podszedłem do Kurczaka i przytuliłem się do niego. Wbrew moim obawom nie odrzucił mnie, a przywarł do mnie tak silnie jak nigdy. Tak tuliliśmy się kilkanaście minut, bez słów, wsłuchani w bębnienie o dach.
– Przepraszam – szepnął Kurczak.
– Ja też – odpowiedziałem. – Z Juniorem jest inna sprawa, jeszcze o tym pogadamy, bo potrzebuję się poradzić, zanim coś zrobię.
– On jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek. Żebyś go słyszał dziś rano... Michał to, Michał tamto, o niczym innym nie mówił. Wiesz jak mnie skręcało? Gdybym go mniej lubił, to by dostał w zęby, ale to w gruncie rzeczy dobry i fajny chłopak. Ale co mnie nawkurwiał to jego...
Usiadłem, bo znów zaczęło mnie wszystko boleć. Kurczak do mnie poszedł i stanął tak, że jego podbrzusze było blisko mojej twarzy, po czym przysunął się jeszcze bliżej i oparł się o mnie, tak, że policzkiem czułem jego wzwód. Jednak byłem tak zmęczony i zdenerwowany, że ledwie mnie to ruszyło.
– Nie teraz, może później. Słabo mi...
Było już około południa, właśnie wtajemniczałem go w seksualne problemy Juniora, kiedy usłyszeliśmy zbliżający się szum samochodu. Wbrew obawom otworzyłem wrota, by zobaczyć, co się dzieje. Samochód już prześwitywał między drzewami, był to prywatny volkswagen Uszatka Seniora. Skoro jesteśmy tak blisko i Kurczak trafił piechotą, to po co tu to auto? Nie lepiej było przejść po prostu do domu? Samochód już był widoczny w całości i oprócz Seniora za kierownicą ujrzałem doktora Macieja na przednim siedzeniu i kogoś na tylnym. Auto zatrzymało się na polance przed szopą, po czym wszyscy wyszli i weszli do szopy.
– Musimy bardzo poważnie pogadać – powiedział po obowiązkowych powitaniach Uszatek Senior. – Jest rozwiązanie tego problemu, ale będzie wymagało od ciebie sporo wysiłku. Sorry, inaczej się nie da...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
wyra
Adept
Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 11
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Czw 18:35, 05 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
heloł ????
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Czw 19:28, 05 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
daj homowemu trochę odpocząć/popracować
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Czw 19:28, 05 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 19:37, 05 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Piszę co dwa-trzy dni, po prostu absorbuje mnie praca, dziś dodatkowo wyskoczył mi nieplanowany webinar, a na dodatek młodemu muszę wytłumaczyć coś z łaciny i nie wiem, czy się wyrobię, Jeśli nie to jutro.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 19:40, 05 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 21:18, 05 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
– To znaczy? – popatrzyłem na niego uważnie. W co mnie pakują?
Senior popatrzył na mnie uważnie, bez tych swoich wesołych ogników w oczach. A może tu po prostu było zbyt ciemno? Jeśli się nie bałem to tylko dlatego, że w ostatnich dniach miałem niezły trening.
– Nie możemy namierzyć twojego ojca. Wiemy, że jest gdzieś w okolicach Walimia, ale niewiele więcej. W ogóle nie mamy tam swojego człowieka. Walim podpada pod komendę w Głuszycy, ale tam też robią bokami, poza tym nie wszystkim tam można wierzyć, oni ciekną jak sito. Nie mamy wystarczająco dużo ludzi, dodatkowo odpadł nam pewien człowiek, który zatruł się czymś na posterunku i jest w poważnym stanie w szpitalu, jakaś silna alergia na środek nasenny czy coś. Tylko po jakiego grzyba na służbie brał środek nasenny? Nic z tego nie rozumiem.
Przeszły mnie ciarki. Ja rozumiałem o wiele więcej i na upartego mógłbym udzielić poprawnej odpowiedzi, ale wątpię, czy nie narobiłbym sobie kłopotów. Lepiej chyba siedzieć cicho, przynajmniej na razie.
– Planujemy pewną akcję – Uszatek Senior po krótkiej zadumie wrócił do tematu – ale musimy się do niej przygotować i potrwa to góra dwa dni. Ty, Michał, będziesz musiał w tej akcji uczestniczyć i będzie to super trudne zadanie. Oczywiście będziesz kryty, ale przez pewien czas będziesz, oględnie mówiąc, wpaść w szpony wroga.
– Co planujecie? – zapytałem przerażony. Brzmiało to wszystko nader niepokojąco.
– Nie mogę jeszcze podać wszystkich szczegółów, ale generalnie chodzi na to, byś nas doprowadził do swojego ojca. Oni i tak będą usiłowali nam go zwrócić, ale nie za darmo, jeśli rozumiesz, co mam na myśli... Nie będziemy działali sami, mamy ciche i nie tylko poparcie tak zwanych wysokich czynników.
– Dlaczego tego całego towarzystwa po prostu nie zapuszkujecie i nie wydusicie od nich prawdy? – zezłościłem się nie na żarty. Zaczęło mi być zimno, gorąca herbata już się skończyła i poczułem, jak dygocą mi uda. Dodatkowo zacząłem się pocić, prawdopodobnie z nerwów. Oświetlone latarkami wnętrze szopy, skądinąd bardzo przytulne i godne obiektywu najlepszych fotografów, zaczęło mi się rozjeżdżać przed oczyma. Bałem się, że zaraz zemdleję...
– To się łatwo mówi "wsadzić ich". Trzeba mieć za co, nawet na przysłowiowe czterdzieści osiem godzin. Mamy masę przypuszczeń, dowodów pośrednich, natomiast nic nie ma na zicher, tak, żeby prokurator nie plumkał. Po prostu nie podpisze dokumentu o aresztowaniu a sąd nie przyklepie. A ja jakom autor tej widowiskowej klapy w najlepszym razie zostanę odsunięty od zarządzania i wysłany do patrolowania ulic.
– Zwiniesz kilku żuli i przynajmniej będzie z ciebie jakiś pożytek – odezwał się Junior. Nie wiedziałem, czy można się zaśmiać, ale towarzystwo gruchnęło głośnym śmiechem i bez większych wyrzutów dołączyłem się i ja ze swoim rżeniem.
– Poczekaj, bym ciebie nie zwinął... No ale żartów dość, będzie jeszcze na nie czas. Na razie musicie zniknąć na dwa dni, tak, by zupełnie nikt nie wiedział, gdzie jesteście.
– To znaczy? Gdzie tym razem?
– Do domu nie możecie wrócić, pół Wałbrzycha wie, gdzie mieszkam, oni też. Zresztą sami prawie byliście świadkami najścia i zatrucia ciasta. Nie tylko zresztą ciasto było zatrute, prawie pół lodówki, ten ktoś zdecydowanie się nie nudził. Gdyby Michał nie przyssał się do tego ciasta wczoraj rano, mogliśmy mieć nawet kilka trupów. Gorzej, że nikomu się nie da tego udowodnić, przynajmniej na razie. Zrobimy tak: Maciora weźmie Pawła i Kacpra, a ja, innym autem, przyjadę z Michałem.
– A ja? – zaprotestował Uszatek Junior. – najczarniejszą robotę odwaliłem i gdzie nagroda?
Ale Senior był nieubłagany.
– Nie da się inaczej, dom musi być pod jakąś opieką, ponadto twoja nieobecność może ich zaniepokoić jeszcze bardziej. Jestem więcej niż pewny, że ktoś obserwuje nasz dom, zwłaszcza w nocy, w dzień ci panowie są w pracy. Ty masz się zachowywać, jak gdyby nic się nie stało.
Nic więcej nie udało się dowiedzieć. Po kilku minutach doktor Maciej, Paweł i Kurczak opuścili gościnną szopę i pojechali do celu, którego oczywiście mi nie ujawnili, choć miałem do niego dotrzeć za kilka godzin. Jak konspira to konspira. Z Juniorem zostaliśmy w szopie, a Senior poszedł po samochód.
– Pojedziecie i tyle cię zobaczę – powiedział niezwykłym dla niego płaczliwym głosem Junior. Przycupnąłem koło niego i położyłem mu rękę na ramieniu. I to jakieś dwie godziny po karczemnej awanturze zrobionej mi przez Kurczaka pod hasłem "przestań się puszczać". Ale przecież niczego mu nie obiecałem, prawda? Z Pawła mogłem zrezygnować, czemu nie, ale do Juniora po prostu przywykłem, a nic tak nie łączy, jak przeżyte przygody. No i jeśli mam go rzeczywiście stracić, to będzie mi go bardzo brakowało. Bez ponętnego kutasa Pawła jakoś wytrzymam, ale bez dzikich pomysłów Juniora, bez tej jego cielęcej ufności? Dla niego byłem po prostu kimś. I o ile Kurczak się ze mną przyjaźnił. Z Juniorem była nieco inna sprawa. Potrzebowałem kogoś, kto by mnie traktował z szacunkiem, zwierzał mi się, traktował mnie jak kogoś niezbędnego w jego życiu. Same słowa Kurczaka "zależy mi na tobie" niewiele zmieniały. Poza tym Kurczaka będę miał za kilka godzin...
– Pokażesz mi, jak strzykasz? – zapytał mnie szeptem Junior, odrywając mnie od tych filozoficznych myśli i z miejsca burząc ich klimat.
– Przecież już widziałeś, nic od tamtej pory się nie zmieniło – uśmiechnąłem się. – Może nawet będzie gorzej, bo czuję się zmęczony.
– Oj tam oj tam...
Jeszcze nie zdążyłem zaprotestować, a już jego łapsko jeździło mi delikatnie ko brzuchu, potem coraz niżej. Jeśli czymś się różnił od innych, to chyba tylko tą delikatnością, która miała to do siebie, że szybko rozpalała moje zmysły nawet w stanie, w którym pozbieranie się do kupy zajęłoby mi sporo czasu. Wiedząc, że protesty niczego tu nie zdziałają i że tak naprawdę nie mam na nie żadnej ochoty, poprawiłem swoją pozycję, wyciągnąłem nogi mocno do przodu, dając Juniorowi nieograniczony dostęp do siebie. Ten doskonale wiedział jak z tego skorzystać, Zsunął mi spodnie i wargami drażnił moją parówę przez slipki. Nigdy bym nie przypuszczał, że to takie przyjemne, wydawało mi się, że takie rzeczy robi się tylko na golasa. Wreszcie jego język wcisnął się pod slipy i po raz pierwszy zatrząsłem się z rozkoszy. Później było coraz lepiej i w końcu byłem w stanie mu pokazać to, na co czekał, potężny wytrysk. Stało się to niemalże w ostatniej chwili, bo w oddali słychać było już ryk silnika i auto z Seniorem pojawiło się przed drzwiami szopy. Nie było nawet czasu na uspokojenie oddechu i bałem się, że Uszatek Senior coś zauważy, ale ten chyba był myślami bardzo daleko, bo ograniczył się do wydania kilku poleceń i wysłania go piechotą do domu. Nawet nie zdążyliśmy się porządnie pożegnać.
Tak jak było powiedziane, naokoło jechaliśmy w nieznane mi miejsce autem, które widziałem po raz pierwszy. Najpierw pokręciliśmy się trochę po Wałbrzychu, później przez Szczawno wyjechaliśmy na północ. Nazwy miejscowości niewiele mi mówiły.
– Wujku, możesz opowiedzieć coś więcej o tej akcji? – zapytałem przerywając ciszę, które towarzyszyła nam od samej szopy.
– Niewiele, nawet do końca nie wiemy, gdzie to się rozegra. To znaczy jest kilka miejsc w planie, trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, naszpikować aparaturą...
– Jaką aparaturą? – zapytałem podejrzliwie.
– Różną różnistą, głównie monitoringową, tak, abyście byli bezpieczni. Jest jeszcze masa do zrobienia. Poza tym nie wszystko mamy, trzeba by kilka rzeczy jeszcze zdobyć, na przykład kamizelki kuloodporne – Uszatek przerwał gwałtownie, widać zorientował się, że chlapnął za dużo. A ja przeraziłem się na dobre.
– Będą strzelać? – zapytałem słabym głosem.
– Nie sądzę, choć chcemy zabezpieczyć się na maksa. Akcja jest planowana w ścisłym gronie bardzo zaufanych osób, ale wiesz, że wycieku nie można wykluczyć, dlatego wprowadziłem kilka zmyłek, jak to mówią Anglicy, czerwonych śledzi. Ale nie bój się, będzie tak pomyślane, że włos z głowy ci nie spadnie.
– Do tego policjanta, który mnie pilnował w szpitalu, też mieliście pełne zaufanie – stwierdziłem sarkastycznie. – A mało mnie nie uprowadził z tamtego miejsca...
– O tym jeszcze porozmawiamy. Ale mnie ciekawi, jak to się stało, że on nie wypłynął.
– Bo nie pokazaliście mi jego zdjęcia, poza tym do momentu, kiedy zobaczyłem go na oddziale w mundurze, mogłem go tylko podejrzewać – opowiedziałem Uszatkowi naszą podróż pociągiem i pizzę w Świdnicy.
– Ktoś powiedział pizza? Jestem strasznie głodny, ty chyba też – stwierdził Uszatek i zatrzymał się przy pierwszym napotkanym lokalu w miejscowości Dobromierz. Stwierdziwszy, że za nami nikt nie jedzie weszliśmy do przyciemnionej restauracyjki. Szczerze mówiąc po informacji, że mogą strzelać apetyt spadł mi znacznie, co nie przeszkodziło mi wciągnąć całej dużej pizzy z ananasem. Gdzieś czytałem, że to zbrodnia popełniona na pizzy, ale cóż, taki trup smakował mi najbardziej.
Całą drogę czułem jeszcze rękę Juniora, jego ciepły oddech, pobudzający zmysły dotyk na mojej szyi. Tak naprawdę bardziej się martwiłem, że opuszczam Uszatka Juniora niż cieszyłem, że wracam do Pawła i zwłaszcza Kurczaka. Mimo że dzisiejsza awantura skończyła się polubownie, wciąż czułem trawiący mnie ogień zarzutów. Tymczasem Junior... Obrazy zza okna zastąpiły moje wyobrażenia o tym, jak leżymy blisko siebie wpatrzeni w swoje ciała, nawet nie przeszkadzał mi wiszący fiut, który nigdy nie zaznał prawdziwie męskiej rozkoszy. Czyżbym się zakochał?
– Już jesteśmy w Marciszowie – przyowłał mnie do teraźniejszości głos Uszatka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|