Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Matnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wyra
Adept



Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 11
Przeczytał: 1 temat


PostWysłany: Czw 21:58, 05 Gru 2024    Temat postu:

przepraszam... Mad odcinek sympatyczny...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 22:13, 05 Gru 2024    Temat postu:

nie ma za co Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 19:58, 07 Gru 2024    Temat postu:

Przepraszam wszystkich fanów ale z uwagi na szalejący w mojej części UK potworny huragan i zwiazane z tym bardzo niskie ciśnienie po prostu nie jestem w stanie się skupić., Dlatego następny odcinek będzie jutro.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Maaten
Debiutant



Dołączył: 07 Gru 2024
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL

PostWysłany: Sob 20:26, 07 Gru 2024    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
Nigdy nie sądziłem, że w tym miejscu opowiadanie przekroczy 1000 odsłon. Dziękuję czytelnikom.


Nic dziwnego, jest genialne! Z tego powodu założyłem tu konto by poczytać więcej Twoich tekstów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 20:29, 07 Gru 2024    Temat postu:

A dziękuję bardzo Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
waginosceptyk
Adept



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 22:31, 07 Gru 2024    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
Przepraszam wszystkich fanów ale z uwagi na szalejący w mojej części UK potworny huragan i zwiazane z tym bardzo niskie ciśnienie po prostu nie jestem w stanie się skupić., Dlatego następny odcinek będzie jutro.


Darragh? Mocno wieje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 16:43, 08 Gru 2024    Temat postu:

Tymczasem Uszatek Senior udzielał mi niezbędnej wiedzy odnośnie miejsca, w którym przyjdzie mi spędzić dzień lub dwa.
– Maciora został adoptowany w wieku, piętnastu lat, gdy zmarła mu matka, przez rodziców kolegi z klasy, z którym się przyjaźnił. Zaraz ich poznasz, to pan Romuald i pani Marta. Pokochali go jak własnego syna i kochają do dziś, zwłaszcza po śmierci obu ich dzieci, Mitka i Melanii. Melania była zresztą pierwszą żoną Macieja, którą kochał do nieprzytomności i kocha aż do dziś. Nigdy tak naprawdę nie pogodził się z jej śmiercią, sam się zresztą o nią otarł. Chyba wiesz, że był jednym z najzdolniejszych pianistów swojego pokolenia i po tej tragedii przerwał karierę i zaczął studiować medycynę. Przeprowadził się z Poznania do Wrocławia, by móc opiekować się państwem Rudzkich.
– A co się stało z tym wypadkiem? – zapytałem wstrząśnięty.
– Mietek odwoził Melanię na porodówkę do Wałbrzycha z drugim dzieckiem, Maciej był wtedy na jakichś koncertach w Niemczech. Wypadek miał miejsce na krętej górskiej drodze koło Boguszowa, zostali trzaśnięci przez nieprawidłowo jadącą ciężarówkę. Prawdę mówiąc nie bylo co z nich zbierać... Byłem na miejscu tego wypadku. Kierowca zbiegł i nie udało się go znaleźć przez ponad dwadzieścia lat...
Przerwał, jakby się nad czymś zamyślił. Nagle gwałtownie zatrzymał auto i wyszedł na pobocze. Zauważyłem, jak wyciąga z kieszeni paczkę papierosów. Zdziwiłem się, bo nigdy przy mnie nie palił i nigdy nie jechało od niego papierosowym smrodem.
– Wujek pali?
– Tylko jak się bardzo zdenerwuję, rzadko w pracy, nigdy w domu, tam zresztą nie mam większych powodów do zdenerwowania. Może czasem na Juniora, ale wiesz, jak to w rodzinie, nic groźnego, choć młody czasem wystawia moje nerwy na ciężką próbę – zaśmiał się nerwowo. – Ma wariackie pomysły, jak ten ze zwinięciem cię ze szpitala... No ale to jakoś się mieści w ramach.
– Wujku, czemu jesteś tak zdenerwowany? Stało się coś?
Uszatek długo się nie odzywał, palił papierosa, wypaliwszy jednego i wdeptawszy tlący się niedopałek w rdzawą i błyszczącą od deszczu jesienną trawę, natychmiast wyjął następnego. Zaciągnął się dymem i dopiero wtedy przemówił.
– Właśnie teraz sobie uświadomiłem, coś, co mi do tej pory nie dawało spokoju. Ten wypadek pod Boreczną i to, co się działo później. Wyobraź sobie, że kiedy usiłowałem dostać się do tych dokumentów, część ich zniknęła. I to z dobrze strzeżonego archiwum. Na co komu te dokumenty? Dobra, zgoda, kierowca widząc, co zrobił, dał drapaka za granicę, albo dobrze zamelinował się w Polsce, był długo poszukiwany i jest do teraz, ale bez powodu nie kradnie się akt sprawy. I do tego w jaki sposób? Wygląda na to, że ma jakieś wtyki w policji, akta to nie kamfora, nie znikają ot tak sobie.
– Były zdigitalizowane? – zapytałem. Zupełnie nie wiedziałem, jak było w czasach przedkomputerowych.
– Skądże, były w papierowych teczkach w archiwum, jak wszystko w tamtych czasach. Wypadek zdarzył się w okolicy wielkiej powodzi, w dziewięćdziesiątym siódmym roku, nie było nowoczesnych serwerów z terabajtami pamięci, policja jeszcze wtedy pisała większość na maszynach do pisania. Ni cholery nie da się tego odtworzyć. Coś tam jest ale bardzo niewiele.
Uszatek skończył palić, wrócił do auta, wydobył e skrytki przy kierownicy pudełko mentosów, częstując mnie jednym. Siedzieliśmy tak w milczeniu jeszcze kilka minut, zanim uruchomił auto ponownie. Jechaliśmy przez senny, zalany deszczem Marciszów, po czym wjechaliśmy w obszar bardziej górski.
– Ten kolega z klasy pana Macieja i brat jego żony, zdaje się Mietek, był przyjacielem pana Macieja?
– Ogromnym – rozluźnił się Uszatek – i z tego co wiem, chyba nie tylko przyjacielem. Jesteś już prawie dorosły, o pewnych rzeczach można już z tobą rozmawiać. Ale o to pytaj bezpośrednio Maciorę, to zbyt osobiste sprawy. W każdym razie Mietek to był kawał wariata, doskonale zapowiadający się prawnik i prokurator, którego nigdy nie chciałbyś mieć w sądzie jako przeciwnika. Tych wszystkich pyskaczy, których widzisz w telewizji, Mietek skasowałby w pięć minut. Do momentu wypadku przegrał w sądzie dwie sprawy na dziesiątki, które prowadził.
– Mietek też się ożenił?
– Mietek? – roześmiał się Uszatek. – A która by go chciała? Zresztą on raczej nie przepadał za kobietami. Żebyś widział, jak on się kłócił z własną siostrą... Choć między nimi były stosunki jak USA ze Związkiem Radzieckim, skakali sobie wciąż do gardła, ale żyć bez siebie nie mogli. Na początku bardzo ciężko przeżył ślub Melanii ze swoim najbliższym przyjacielem, nawet zaczął popadać w alkoholizm, później jakoś się z tego wygrzebał. To bardzo smutna historia, dane mi to było oglądać na własne oczy, niestety...

Patrzyłem tępo na pojawiający się na horyzoncie Trójgarb i już w milczeniu roztrząsałem smutną historię życia doktora Macieja. Czy chciałbym mieć takie życie, w którym jedno wydarzenie zabiera mi trzy osoby, które kochałem, bo przychodzące na świat dziecko powinienem w to bezwarunkowo wliczyć? Bo mimo że Uszatek starał się pewne rzeczy złagodzić, dla mnie obraz był zupełnie jasny, Maciej pokochał niejako w zestawie Mietka i Melanię i inaczej nie mógł funkcjonować. Patrząc na jego pogodną twarz i łagodne obchodzenie się z życiem, ciężko było uwierzyć, że ma za sobą aż tak skomplikowaną przeszłość. Była to chyba moja pierwsza poważna lekcja życia, którą odebrałem.
Tymczasem wjechaliśmy w las i auto zatrzymało się przy piętrowym domu przypominającym nieco górskie schroniska. Jeszcze nie otworzyliśmy drzwi, a z domu wysypali się Paweł, Kurczak, doktor Maciej i para starszych ludzi, jak już się dowiedziałem, pani Marta i pan Romuald w stroju leśnika.
– Nareszcie, już zaczęliśmy się denerwować – powitała nas pani Marta.
– To Michał, syn Remigiusza – przedstawił mnie Uszatek.
– Naprawdę? Wiele o tobie słyszeliśmy – powiedział pan Romuald. – To ty już kawał chłopa jesteś, jeszcze chwila, a będziesz się żenić.
– Tobie tylko świństwa w głowie – zganiła go pani Marta.
– Najświętszy sakrament nazywasz świństwem? Czekaj, powiem proboszczowi, nie da ci rozgrzeszenia – roześmiał się pan Romuald.
– To wy znacie mojego tatę? – zdziwiłem się.
– No pewnie, Maciek często z nim przyjeżdża do nas na odpoczynek. Opowiedział nam oczywiście twoją historię, widzieliśmy trochę twoich zdjęć... Ale chodźcie już do domu, nie będziemy w ten deszcz tu stać.
– Ja wracam do komendy – stwierdził Uszatek. – Mówiłem wam, jaka jest sytuacja, piekło dopiero się zacznie.
– Nie ma mowy, nie wyjedziesz stąd bez obiadu i herbaty – zdenerwowała się pani Marta. – I opowiesz wszystko o Remiku. Dlaczego do tej pory go jeszcze nie odnaleźliście? Ja całe noce nie mogę spać przez to wszystko.
Jak na rodziców, na których spadło takie nieszczęście, państwo Rudzcy trzymali się zdecydowanie bardzo dobrze. Najwidoczniej nie zaniedbali własnego życia,l ich dom prezentował się wzorowo, doprowadzony do perfekcji w każdym calu. Widziałem różne pomieszczenia, ale tak wzorowo utrzymanego i to jeszcze z taką dbałością o każdy szczegół to jeszcze nie. Wręcz strach tam było wejść w butach. Moja matka co prawda wprowadziła terror porządku, ale gdzie jej do państwa Rudzkich? No i atmosfera była zupełnie inna, po prostu chciało się tu przebywać. Jeść pewnie też, bo gulasz z kluskami podany na obiad zaskoczyłby nawet właścicieli kopenhaskiej Nomy. Na początku nawet bałem się tego wszystkiego dotykać, tak bardzo wytworne mi się wszystko wydawało i strach było upuścić nawet okruszek na podłogę, ale kiedy do kuchni i zarazem jadalni wpadły dwa koty, sytuacja nie wyglądała już tak groźnie. Przy obiedzie Uszatek informował państwa Rudzkich o najnowszych wydarzeniach.
– Właściwie to Michał może u nas zostać tak długo jak będzie chciał. Dlaczego chcecie go zabrać? – zapytała Marta dokładając mi gulaszu, mimo że wcale o to nie prosiłem.
– Ktoś musi nas doprowadzić do Remigiusza, bo inaczej stanie mu się krzywda, nawet ta ostateczna. Podejrzewamy, że jest gdzieś koło Walimia, ale przecież nie zrobimy rewizji we wszystkich domach, zwłaszcza że niekoniecznie w domu go trzymają. Nie mamy tam żadnych informatorów, dosłownie nic, sytuacja jest beznadziejna – tłumaczył się Uszatek. Ale pani Marta nie dała się przekonać.
– Narażacie chłopaka na skrajne niebezpieczeństwo. Jeśli mówisz, że nikogo nie macie w Walimiu czy jesteście naprawdę w stanie obstawić wszystko? Przeczysz samemu sobie.
Po kimś Mietek musiał mieć ten niewyparzony pysk, pomyślałem. Pani Marta miała, jak to się mówi, temperament polemiczny i pewnie jeszcze rozważaliby tę sprawę godzinami, gdyby Uszatek nie zaprotestował.
– Mnie naprawdę się śpieszy – powiedział kończąc swoją herbatę. – Będę was informował na bieżąco, wy mnie też.
– Mam złe przeczucia – powiedziała Marta, wyciągając papierosa z prawie pustej paczki. – Filip, proszę, nie zrozum mnie źle, ale narażacie chłopaka na potworne niebezpieczeństwo. Nie da się tego rozegrać inaczej?
– przecież ja nawet do końca nie wiem, z kim walczę. Pani Marto, w grę wchodzą służby, to zupełnie inny świat, do którego w ogóle nie mamy dostępu. No i nie mamy zbyt wiele dowodów, poza tymi, które zdobyli ci dzielni młodzi ludzie – to mówiąc pokazał na nas.
– Nie lepiej zawieźć Michała do Hurwiczów do Jeleniej Góry? Paweł i Kacper zostaliby tutaj, krzywda im się nie stanie.
Uszatkowi ta propozycja najwyraźniej się nie spodobała, ale nie miał już czasu na rzeczową argumentację. Wylewnie pożegnał się z nami i za chwilę usłyszeliśmy oddalający się warkot jego samochodu.

– Kto to są ci Hurwicze? – zapytałem, kiedy tylko zniknął warkot auta.
– Lekarze, doktor Hurwicz kiedyś praktycznie uratował mi życie. ma dwóch synów, jeden jest matematykiem, drugi dentysta, chyba właśnie żeni się po raz piąty... Później ci opowiem.
– Maciek i Romek, weźcie młodzież na jakąś wycieczkę, pokażcie im tę nową wieżę widokową na Trójgarbie, czy cokolwiek innego. Ja zrobię jakąś porządną kolację, bo ten obiad był do dupy. Nie pojawiajcie mi się przez jakieś dwie, trzy godziny, dobrze? I posprzątać by się przydało.
Prawdę mówiąc ostatnie, co bym chciał robić w tym momencie to chodzenie po górach, zwłaszcza po tej nocy z przygodami, ale na szczęście nie czułem się aż tak źle. Może to lepiej? Atmosfera leśniczówki sprawiała, że czułem się mniej spięty, zdenerwowany, choć dalej przerażony tym, co mnie miało spotkać. Na szczęście przestało padać, choć podłoże było śliskie i grząskie i szło się nawet fajnie. Po drodze na szlaku mijaliśmy nielicznych turystów, nikt nas nie śledził, można było oddychać pełną piersią. Tego właśnie mi było potrzeba.
– Zmęczony? – zapytał pan Romuald, kiedy dochodziliśmy do szczytu.
– Niezbyt – odparłem zgodnie z prawdą. – Fajnie tutaj. – Pierwsza góra, którą zaliczyłem w życiu – stwierdził doktor Maciej. – Zawsze będę miał do niej spory sentyment. W przeciwieństwie do Śnieżki...
Nie wiem, co wujkowi Maciejowi wyrządziła stara poczciwa Śnieżka, ale chyba to nie był dobry moment na dopytywanie, zwłaszcza że za chwilę pojawiliśmy się na szczycie. Lśniąca nowością wieża widokowa dostarczyła faktycznie zapierających dech w piersiach widoków, choć pewnie lepiej by było, gdyby znów nie zaczął padać deszcz. Ale i tak było na co patrzeć i aż nie chciało się wracać... Czas jednak gnał nieubłaganie. Jakoś stoczyliśmy się z góry, nawet zaliczyłem jeden niegroźny upadek. Istotnie, wycieczka zabrała nam trzy godziny i gdy docieraliśmy do leśniczówki, zaczynało robić się ciemność. Drzwi otworzył Romuald i zamiast wejść do środka, pochylił się i podniósł coś z ziemi. Była to biała koperta.
– Michał – powiedział czytając napis – coś do ciebie.
Ciarki przeszły mi po plecach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 16:44, 08 Gru 2024    Temat postu:

Cała młodość Macieja opisana jest w powieści Inni, tacy sami w dziale Same przysmaki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 20:25, 09 Gru 2024    Temat postu:

Tymczasem gdzieś tam działy się rzeczy, o których dowiedziałem się o wiele później, gdy po całej sprawie opadł kurz. Myślę, że trzeba o nich wspomnieć.

Komisarz Filip Zając, zwany przez przyjaciół, a i nie tylko, Uszatkiem lun Uszatkiem Seniorem, zatrzymał się przed kwiaciarnią w Kamiennej Górze i kupił wiązkę drogich o tej porze roku mieczyków. Wrócił do auta i ruszył ostro z miejsca. Miał masę do roboty, a teraz, przez głupią rozmowę w samochodzie doszło mu jeszcze więcej do zrobienia. A jeszcze musiał choć na chwilę pojawić się w domu. Jego syn, zwany Uszatkiem Juniorem, nawet w domu, wyrażał tak ostre niezadowolenie z powodu wyjazdu Michała, że jako ojciec miał powody by czuć się zaniepokojony. Do tej pory uważał syna za mądrego, acz kompletnie nieprzejętego rzeczywistością nastolatka, który dbał głównie o to, by mu było dobrze i wesoło. W szkole miał opinię klasowego śmieszka, mistrza wszelakiej rozróby, na szczęście na akceptowalnym poziomie, chłopca, który nigdy nie miał problemów ze znalezieniem towarzystwa i do którego lgnęli rówieśnicy, a zwłaszcza dziewczyny. Ale Junior nie wykazywał nimi jakiegoś szczególnego zainteresowania, co Seniora nawet cieszyło, bo znal sporo przypadków, kiedy nieszczęśliwa miłość zwichnęła młode życie. Również był świadom, że zachowanie syna w dużej mierze było pozą, którą łatwo przybierał zważywszy na jego bardzo wysoką inteligencję. Ale jego, policjanta z krwi i kości, ciężko było oszukać. Junior miał jakiś problem, czy może cały konglomerat, o których nie chciał z nikim rozmawiać. Zamykał się w pokoju, gdzie budował ten swój model willi, czy cokolwiek innego, albo też znikał na wielogodzinne łażenie po pobliskich górach. Coś się zmieniło, od kiedy w domu pojawił się ten grubasek, syn Remigiusza. Junior chodził za nim jak cień, zdecydował się na brawurową szarżę motocyklem, by go wywlec z oddziału... Brawura swoje, ale przecież Junior dla byle kogo się nie poświęcał, a już najmniej w środku nocy. Co to to nie, lubił sobie pospać. Co mogło zajść między nimi dwoma? Na razie zdecydował, że zmiany mają przebieg pozytywny i zastanowi się nad tym później.

Zatrzymał się na szerokim poboczu łuku drogi łączącej Boguszów z dawniej innym miastem a obecnie dzielnicą Gorcami w miejscu, gdzie droga okalała górę Boreczną. To tu miał miejsce ten wypadek. Wziął kwiaty i, zamknąwszy drzwi auta, podszedł do białego krzyża ustawionego w miejscu, gdzie miało miejsce to zdarzenie. Złożył u jego stóp wiązankę, przeżegnał się, zmówił modlitwę i popadł w zadumę. Nie był jakoś szczególnie religijny, ale dzieci ochrzcił i przed śmiercią miał olbrzymi respekt, chyba jak wielu policjantów, którzy nieraz balansują na jej granicach. Powiedzenie "jak trwoga to do Boga" w jego przypadku miała zastosowanie. Wspominał Mietka, za którym tak po prawdzie na początku nie przepadał, bo ten był zaborczy i bronił dostępu do Macieja jak przysłowiowej niepodległości. Później już było lepiej, ale dalej była to taka "szorstka przyjaźń", jak to mówią w kręgach politycznych. Myśli pochłonęły go do tego stopnia, że nie zauważył gwałtownie hamującego małego daewoo tico, spostrzegł go dopiero , gdy trzasnęły drzwi i wyszedł z niego mężczyzna w starszym wieku, z głową przyprószoną siwizną, w podniszczonej kurtce, którą kiedyś nazywano kufajką, i dawno nie czyszczonych butach.
– Szczęść Boże naszej kochanej władzy! – powiedział mężczyzna z samochodu, który tymczasem podszedł do krzyża. Senior odwrócił się gwałtownie, jakby zapomniał, że przecież jest w służbowym mundurze.
– Uszanowanie – odpowiedział nieco nieprzytomnie.
– To policja dalej interesuje się tym wypadkiem? – zdziwił się przybysz. – Czas najwyższy, panie, bo łajdak po ziemi świętej chodzi. Kary na takich nie ma...
– Nie, ja jestem prywatnie – zaprzeczył Uszatek. – Tak się złożyło że znałem i prokuratora Mietka Rudzkiego i jego siostrę Melanię Maciejewską, jej mąż Maciek jest moim serdecznym przyjacielem.
– A, to takie buty – westchnął mężczyzna. – A już myślałem...
– Co pan myślał?
Ale mężczyzna nie od razu odpowiedział, popadł w jakieś zamyślenie. Uszatek wyciągnął paczkę marlboro, zapalił jednego i poczęstował przybysza. Ten przyjął papierosa niemal z wdzięcznością i zaciągnął się głęboko dymem.
– Cała wieś mówiła, że to nie był żaden wypadek, tylko ten łobuz z tyłu trzasnął go celowo. Tyle że policja nic w tej sprawie nie zrobiła, nawet nikogo nie przesłuchała. A przecież byli świadkowie...
– Jacy świadkowie?
– A mój szwagier na przykład. Jechał za nimi... Myśli pan, panie władzo, że ktoś się do niego pofatygował? A jak sam poszedł na policję zeznawać, to nikt gadać z nim nie chciał, to siedzi chłop cicho.
– To on jeszcze żyje? – nie wiadomo czemu zdziwił się Uszatek. Głupie pytanie, ale lepsze jakoś nie przyszło mu to do głowy. Był zdania, że wypadek zdarzył się tak dawno, że wszyscy świadkowie powymierali.
– No jak ma nie żyć? – oburzył się mężczyzna. – Żyje i właśnie do niego jadę, bo miał przedwczoraj świniobicie. A pan zapyta we wsi, nikt tak dobrze kiełbasy nie robi, jak ja – oświadczył z dumą. Uszatek popatrzył na zegarek. Za trzy godziny zaczyna służbę, jeszcze musi wpaść do domu i rozmówić się z Juniorem. Jolka co prawda nie dzwoni, jak to mawiają w Anglii brak wiadomości to dobra wiadomość, ale on wolał trzymać rękę na pulsie. Zwłaszcza że trzeba go jeszcze dopytać w sprawie tej ucieczki ze szpitala. No i przygotować tę cholerną zasadzkę... Nigdy w życiu nie czuł, że ma aż tyle roboty, tymczasem w ręce pchała się następna.
– A można pogadać z tym szwagrem?
– Własnie do niego jadę, wczoraj było i niego świniobicie, a nikt tak w calej wsi nie zrobi dobrze kiełbasy jak ja – oświadczył z dumą.
– W takim razie chciałbym z nim porozmawiać, jeśli byłby pan uprzejmy, mam chwilkę czasu...
Uszatek poznał po jego twarzy, że chlopina stropił się nieco. Zbyt wiele widział reakcji ludzkich, żeby nie podejrzewać, że coś nie do końca legalnego jest na rzeczy.
– Ale to świniobicie to takie półlegalne było i ja nic nie wiem – zarzekał się mężczyzna.
– Nie obchodzi mnie świniobicie, ja chcę po prostu pogadać o tym wypadku. Daleko to?
– Borówno, jakieś dziesięć kilometrów stąd – mężczyzna był wyraźnie ucieszony.
– Jedziemy.

Weszli do kuchni, która rzeczywiście zwiastowała świniobicie, było tam wszystko łącznie ze świńskim ryjem ułożonym nader malowniczo na talerzu. Za stołem siedziały dwie dziewczynki w wieku wczesnoszkolnym, gospodarz, wysoki mężczyzna o zniszczonej twarzy i niechlujnej bródce wraz z kobietą w typowej wiejskiej sukni, pewnie żoną, grzebali w stercie mięsa.
– Matko Boska, Rysiek, kogoś tu przyprowadził – zbladła kobieta. – Czy może policjant przyprowadził ciebie. Aresztowali cię?
- Zaraz od razu aresztowali. Pan władza chciałby porozmawiać z Karolem o tym wypadku na zakręcie, co Karol zaraz za nimi jechał.
– Chciałem zeznawać, nie chcieliście. Skąd takie zainteresowanie dwadzieścia pięć lat później? – odezwał się gniewnie szwagier.
– Czasy się zmieniły... Poza tym mnie ten wypadek interesuje z innych przyczyn, być może ma związek z tym, nad czym obecnie pracuję. A już poza tym wszystkim zginęli tam moi przyjaciele... – tłumaczył się mętnie Uszatek.
– A to co innego, siadaj pan, ślubna przygotuje jakąś kawę to pogadamy.
Uszatek wkurzał się zawsze, że we wszystkich polskich kryminałach i filmach milicja, a później policja zawsze odmawiała poczęstunku i bynajmniej nie zamierzał kontynuować tej farsy.
– A z chęcią wypiję, może pani walnąć mi taką z dwóch łyżeczek? Bez cukru proszę.
Szklanki z aromatyczną kawą wkrótce pojawiły się przed oboma mężczyznami. Była to kawa po turecku, co jeszcze przychylniej nastawiło Uszatka do gospodarzy. Sam pil tylko taką i nie uznawał jakichś liofilizowanych wynalazków, w ostateczności mogła być kawa z ekspresu.
– Ja pana znam – usłyszał z boku głos, mogący należeć do młodego chłopca. – To pan jest szefem policji w mieście, prawda? A przynajmniej jest pan bardzo podobny, tamten też ma takie odstające uszy.
– Radek, Jak śmiesz! – krzyknęła kobieta. Uszatek obejrzał się dokoła. W drzwiach stał mniej więcej jedenastoletni chłopak, wyższy niż wskazywałby na to jego głos i przypatrywał się ciekawie przybyszowi.
– Pani da spokój – roześmiał się. – Dawno już się przyzwyczaiłem. Tak to ja jestem szefem wałbrzyskiej policji.
– Przyszedł mi pan aresztować tatusia? – zapytał, ale ojciec popatrzył na niego tak, że od razu odechciało mu się dalszej rozmowy.
– Do rzeczy – skwitował szwagier. – Panu inspektorowi zapewne bardzo się śpieszy.
– Żeby pan wiedział, jestem jakieś dwie godziny do tyłu. Ale ten wypadek interesuje mnie bardzo.
– Jaki tam wypadek, panie władzo, zwykła egzekucja – zaperzył się szwagier. – Powiem panu jak było. Był początek zimy, pogoda podła, śnieżyło, ale drogi były czarne choć śliskie. Jechałem za nimi prawie od Kamiennej Góry. Od samego początku, jak żem wjechał na drogę główną jechała ciężarówka, a przed nią to niebieskie auto. I wyraźnie wyglądało, że ta ciężarówka nie chce ich wyprzedzić, choć kilka razy miała taką okazję. Ruch na drodze był niewielki, z drogi można było czytać jak z książki. Pamiętam, że jechałem do Boguszowa, bo w Kamiennej nie wszystko mogłem kupić. Minąłem Gorce i dalej jechałem za tą ciężarówką, chyba to DAF był, wie pan, holender. I jak już się wchodzi w ten zakręt przy Borecznej, gdzie każdy sensownie myślący zwalnia, ten DAF nagle przyśpieszył, tak, że aż szpryca śniegu strzeliła mu spod kół. Wariat jakiś? – myślę sobie. I wtedy tylko pisk, zgrzyt... Jechałem w bezpiecznej odległości, ale mało się nie nadziałem na tego DAF-a. Pobocze tam szerokie, pan wie, miałem nadzieję, że się nic nie stało. To drzwi tej ciężarówki się otwierają, wychodzi z niej facet, bydlak na dwa metry i zamiast się zainteresować tym autom, co go potrącił, startuje do mnie. "Spierdalaj" – mówi – "i kurwa zapomnij, że mnie tu kiedyś widziałeś". A wyglądał tak, że pewnikiem poważnie mówił. Spękany byłem, nie powiem, cały cas na mnie patrzył, jakbym mu ojca i matkę zabił. Wtedy komórki nie były tak popularne jak teraz, w Boguszowie zadzwoniłem z pierwszej lepszej budki, ale mi powiedzieli, że o wypadku wiedzą i od razu się rozłączyli...
Uszatek słuchał tego wszystkiego wstrząśnięty., Jak można było popełnić tyle błędów naraz? Zapalił już chyba szóstego w tym dniu papierosa i powoli żegnał się z gospodarzami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 11:58, 10 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 97
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 7 razy

PostWysłany: Wto 4:09, 10 Gru 2024    Temat postu:

Super niespodzianka. Dawna tu nie zagladalem bo nic sie nie dziialo. Nie motorman sie oderwac I mocked zarwalum. Willkie Dziekan ze snowy tu piszesz. Chubs juniorowi zmieniasz imie bul Tomek pozniej Marek, just Tex pare literowek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 97
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 7 razy

PostWysłany: Wto 4:12, 10 Gru 2024    Temat postu:

No a u mnie to Dopiero sieczka, do tego ten podpowiadacz miesza

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 8:48, 10 Gru 2024    Temat postu:

januma napisał:
Super niespodzianka. Dawna tu nie zagladalem bo nic sie nie dziialo. Nie motorman sie oderwac I mocked zarwalum. Willkie Dziekan ze snowy tu piszesz. Chubs juniorowi zmieniasz imie bul Tomek pozniej Marek, just Tex pare literowek.


To jest "surówka", pierwsza wersja, i pewne rzeczy się zmieniają. Pełna wersja w ebooku z pousuwanymi niekonsekwencjami będzie dopiero, jak całość zostanie już napisana. Junior mial się pojawić epizodycznie, ale zaczął mi bardzo pasować do reszty. Przepraszam za usterrki. A literówki... Cóż, z moją wadą wzroku nie wszystko widzę. Dziękuję za cenne uwagi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 19:39, 10 Gru 2024    Temat postu:

Tak, Sherlocku Holmesie, poszczęściło ci się, tylko co dalej? – uśmiechnął się Uszatek krzywo, zasiadając za kierownicę swojego volvo. Potrzebował czasu na przemyślenie tego wszystkiego, a tego właśnie nie miał, za niecałe dwie godziny będzie musiał rozpocząć spotkanie na wpół formalnej grupy kilku policjantów i poprowadzić posiedzenie akcji o kryptonimie "Stodoła". To znaczy akcja była jak najbardziej legalna, tyle że nie każdy mógł o niej wiedzieć, gdyż mieli właśnie ustalać szczegóły kontrolowanego przekazania Michała tamtym. Na razie musiał sprawdzić, co się dzieje w domu. Zachowanie Juniora nie dawało mu spokoju i tym się trzeba zająć najpierw. Szczęściem mieszkał na południu miasta i nie musiał się przedzierać przez kiszkowate ulice prowadzące do centrum. Zawsze to jakiś zysk w czasie. Prowadząc auto rozmyślał o swoim synu. A może on się po prostu zakochał w Michale? Na samą myśl popuścił lekko kierownicę i pochwycił ją dopiero, kiedy jego zielone volvo było już w prostej drodze do przydrożnego rowu. Z tylu rozległo się natarczywe trąbienie. Uszatek miał do homoseksualizmu stosunek niejednoznaczny. Podczas jednej z wizyt w leśniczówce w Marciszowie niemal przyłapał Mietka i Macieja na zbliżeniu. To znaczy widział, jak wychodzili z pokoju, a na ich spodniach odcinały się wyraźne kontury członków w wzwodzie. Mieli na tyle wydatne swoje pałki, że było to doskonale widać. Nawet specjalnie nie zniesmaczył się tym widokiem, bo coś takiego podejrzewał praktycznie od pierwszego spotkania na ośnieżonej leśnej polanie, kiedy to Mietek z nogą w gipsie ryzykując groźny upadek nie odstępował Maćka praktycznie ani na krok. Jego samego pociągały wyłącznie dziewczyny. Kilka lat później, wkrótce po wypadku pod Gorcami, na jakiejś przepustce ze szkoły policyjnej pojechał do leśniczówki odwiedzić Macieja. Jego ostatni list wskazywał na to, że jest z nim bardzo źle. Faktycznie było jeszcze gorzej, Maciej był strzępem człowieka, niepotrafiącym odpowiedzieć na proste pytania, zapatrzonym gdzieś w dal, niereagującym na żadne uwagi. Uszatek nie pytając nawet Macieja o cokolwiek wsiadł natychmiast w auto, pojechał do kamiennej Góry i kupił dwie zgrzewki piwa.
– Pij – postawił otwartą puszkę przed Maciejem, który, jak wiedział, programowo nie pil żadnego alkoholu. Ten automatycznie, niczym robot wziął puszkę w ręce i duszkiem wypił zawartość. I tak obalili w pół godziny cztery browary, w zadymionym papierosowym dymem ciemnym pomieszczeniu, będącym kiedyś pokojem Melanii. Dopiero to sprawiło, że Maciej bardziej przypominał człowieka, nawet wdał się niezobowiązującą rozmowę. Zrobiło się późno i Uszatek zrezygnował z prowadzenia samochodu po ciemku i na bani. Zjedli jakąś kolację i wrócili na górę. Maciej, zamiast siąść tam gdzie dotąd, walnął się na łóżko, które było jego małżeńskim łożem.
– Wiem, co cię łączyło z Mietkiem – powiedział Uszatek po długiej chwili milczenia.
– No i?
– Jak ci brakuje chłopa, to może zwalić ci konika? – Uszatek miał już tak w czubie, że propozycja zabrzmiała całkiem naturalnie. I nigdy nie przyznał się, że planował to już wcześniej...
– Po co? – zapytał Maciej. – Przecież ciebie to w ogóle nie interesuje. Jak masz się zmuszać do robienia czegoś przeciw sobie, a później rzygać z odrazy po jakichś krzakach, to raczej sobie odpuść.
– Po co? Po to, że ty ewidentnie tego potrzebujesz. Przecież ty jesteś jak z kamienia... Maciora, naprawdę się o ciebie boję.
Plan by rozruszać, a może nawet rozruchać Macieja okazał się nie tak trudny. Nie wdając się dalsze dyskusje położył się obok niego i lekko drżącymi rękami rozpiął mu rozporek. Myślał, że będzie miał odruchy wymiotne, że nie będzie się mógł przemóc, ale nie, nie stało się nic z tych rzeczy, w czym pewnie pomogło kilka piw.
– Ty mi też – szepnął, może nie dlatego, że tego chciał, a raczej był ciekaw, jak Maciej zareaguje. I spotkała go ogromna niespodzianka, można powiedzieć że obustronna. W zwłoki Macieja powoli wchodziło życie, z początku nieśmiało, później coraz bardziej i bardziej, co Uszatek odczuwał również na swoim członku, choć nigdy i pod największymi torturami nie przyznałby się, że było mu niesamowicie przyjemnie. Sypiał już z kilkoma kobietami i żadna nie doprowadziła go do takiej ekstazy. Maciej, jako o wiele bardziej doświadczony w tych sprawach, serwował mu coraz to nowe niespodzianki, po których jego jądra i całe podbrzusze popadały w długie, silne spazmy. W szczytowym momencie obaj sapali i jęczeli, polewając się nawzajem strugami nasienia. W końcu padli kolo siebie, zupełnie na bezdechu. Uszatek nabrał nawet ochoty na więcej, ale postanowił nie przeginać struny. Ważne, że wyszło.
– Wiesz, że wtedy, na tamtej polanie, kiedy cię poznałem, przeczuwałem, że kiedyś coś takiego się stanie? – zapytał Maciej, kiedy już mógł coś powiedzieć. Uszatek w odpowiedzi tylko pogłaskał go po twarzy. Tego wieczora już się do siebie nie odzywali i więcej piwa nie było potrzebne.

Niech kto wierzy lub nie, był to przełomowy moment w depresji Macieja i Uszatek z dużą radością obserwował, co prawda z oddali, jak Maciora wraca do życia. Choć i miał nieco wyrzutów sumienia, ale kto ich nie ma? Ważne, że pomysł wypalił i ogólnie było nawet przyjemnie. Nawet odrobinę zbyt przyjemnie... Uśmiechnął się do tamtych wspomnień, kiedy wykręcał na osiedle Szczęść Boże. Po raz pierwszy od kilkunastu dni zaświeciło słońce, czerwone, popołudniowe i wkrótce schowało się za górami.
– Ojciec, masz nie wygłupiać się i włączyć komórkę, bo telefon do ciebie się urywa – powitał go Junior. – Jak Michał?
– Dlaczego pytasz właśnie o Michała? – zapytał z pozoru niewinnie Uszatek grzebiąc w lodówce. Widoki ze świniobicia wywołały w nim wilczy apetyt, którego nie był w stanie zaspokoić po drodze.
– Nie jesteś w pracy, a ja na przesłuchaniu – odpowiedział w swoim stylu. – Ale jeśli chcesz wiedzieć, to się o niego cholernie boję...
– Ty się o kogoś boisz? – zadrwił Senior wyciągając z lodówki imponujące pęto kiełbasy. Nie widział jej tu wcześniej, więc była szansa, że nie napatoczyła się pod ręce truciciela. – Przecież ty się martwisz wyłącznie o siebie samego. Czy coś się stało, o czym nie wiem? – Cała masa – zapewnił go Junior. – Na przykład zginęły moje skarpetki. Nigdzie nie mogę ich znaleźć. Poza tym był tu jakiś facet i pytał o ciebie. Zachowywał się natarczywie. Mówił, że będzie cię ścigał w pracy.
Uszatek zlekceważył tę uwagę, Pół Wałbrzycha wiedziało, gdzie on mieszka i w domu pojawiali się czasem jacyś ludzie, zamiast po prostu pójść na komendę. Jak potrzebuje to go znajdzie.
– Pytam o Michała.
– Daj mi spokój – westchnął Junior. – Nareszcie mam prawdziwego przyjaciela, z którym mogę rozmawiać o wszystkim, który nie zadaje głupich pytań i który się nie naśmiewa z moich uszu. I po prostu nie chcę go stracić. Wiesz tata, nigdy nie czułem się jeszcze tak dobrze z nikim innym... On jest taki jak wujek Maciora. Jego nie da się nie lubić.
O tak, tu Uszatek musiał przyznać synowi rację. I nie chodzi tu o powierzchowność, obaj mieli za dużo kilogramów na sobie, choć obaj mieli łagodne twarze i pogodne usposobienie. Michał i Junior byli jak woda i ogień, co, zdaniem Uszatka dobrze wróżyło im na przyszłość. Byle tylko ich znajomość nie wychodziła poza tradycyjne ramy – pomyślał odpuszczając sobie dalsze rozpytywanie syna.

Zaparkował przed komendą i mając jeszcze ponad czterdzieści pięć minut wolnego, wstąpił do drogówki, zwanej pogardliwie nie tylko w tym komisariacie lodziarzami. Miał szczęście, bo najlepiej poinformowany policjant z długim stażem, podinspektor Przemysław Kowandy był w biurze. Uszatek ucieszył się ogromnie, bo Przemo, jak nazywali go koledzy, był alfą i omegą w dziedzinie wypadków samochodowych. Gdyby organizowano jakiś teleturniej z wypadków drogowych, byłby murowanym zwycięzcą. Był również biegłym sądowym w tej dziedzinie, zatem jego wiedza była oficjalnie i urzędowo uznana. Zatwardziały stary kawaler, plotka głosiła, że rozstał się z narzeczoną, bo przed każdą randką musiał jechać do jakiegoś dzwona.
– O, niebiosa mi siebie zesłały – przywitał się z nim Uszatek. Mam do ciebie mały romans.
– Możesz przyjść z nim jutro? Mam sporo roboty. Przygotowuję ekspertyzę.
– Dużo czasu ci nie zajmę, sam nie jestem na urlopie w Mielnie. Chodzi o wypadek z dziewięćdziesiątego siódmego roku z grudnia, pod Boreczną.
– To była moja druga sprawa w tej komendzie. Oczywiście pamiętam, zderzenie DAF-a z citroenem, nie było co zbierać, młode małżeństwo w zasadzie zgniecione na miazgę. Kierowca uciekł i nie dało się ustalić. W ogóle tam jest więcej znaków zapytania niż jakichkolwiek innych znaków drukarskich. Ale dlaczego nie poczytasz o tym z akt? Tam jest wszystko opisane – żachnął się Przemo.
– Akta zginęły – powiedział zimno Uszatek.
– Że co kurwa?
– To co słyszałeś. A ja dziś spotkałem naocznego świadka tamtego wypadku. Poza tym mam pewne podejrzenie, że sprawa zazębia się z czymś, nad czym obecnie pracuję.
– Nie mów... Wiesz co? Ta ekspertyza może nawet poczekać. Może najpierw ja powiem ci, co wiem, a później ty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Maaten
Debiutant



Dołączył: 07 Gru 2024
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL

PostWysłany: Wto 19:46, 10 Gru 2024    Temat postu:

Naprawdę dobrze się to czyta Fajna fabuła, dobrze zarysowane postacie... odpowiednia dawka erotyki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
wyra
Adept



Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 11
Przeczytał: 1 temat


PostWysłany: Wto 22:13, 10 Gru 2024    Temat postu:

super....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 13, 14, 15  Następny
Strona 9 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin