Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Matnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 20:06, 21 Gru 2024    Temat postu:

Dziś przerwa, zmęczony po świątecznych zakupach.
Wolicie wersję hard (z ofiarą śmiertelną) czy soft (bez trupa)? Bo można tak i tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maaten
Debiutant



Dołączył: 07 Gru 2024
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL

PostWysłany: Sob 20:41, 21 Gru 2024    Temat postu:

Hmm chyba soft...
Ale wrzuciłbym jakiś hard wątek erotyczny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 97
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 7 razy

PostWysłany: Sob 20:55, 21 Gru 2024    Temat postu:

Jak trup to tylko po stronie napastnikow

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Sob 21:14, 21 Gru 2024    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
Dziś przerwa, zmęczony po świątecznych zakupach.
Wolicie wersję hard (z ofiarą śmiertelną) czy soft (bez trupa)? Bo można tak i tak.

napisz obie wersje (dla wolących trupy i dla tych co nie lubią).
Maaten napisał:
Ale wrzuciłbym jakiś hard wątek erotyczny

homowy nie lubi opisywać seksu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Sob 21:15, 21 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 21:55, 21 Gru 2024    Temat postu:

blask12345 napisał:
homowy seksualista napisał:
Dziś przerwa, zmęczony po świątecznych zakupach.
Wolicie wersję hard (z ofiarą śmiertelną) czy soft (bez trupa)? Bo można tak i tak.

napisz obie wersje (dla wolących trupy i dla tych co nie lubią).

Ciężko, bo one się wykluczją. Pierwotnie miałem uśmiercić 2 osoby, ale później tylko jedną, poza tym tak się przywiązałem do bohaterów, że pewnie daruję im życie. Oczywiście nie powiem, kto to jest.

Maaten napisał:
Ale wrzuciłbym jakiś hard wątek erotyczny

homowy nie lubi opisywać seksu


Wychowany na Niziurskim, Nienackim (mniej choć to ja przeprowadziłem z nim ostatni wywiad w jego życiu), Bahdaju, Kästnerze, Lindgren i wielu innych luminarzach young adult, wolę przygodę, przyjaźń, uczucia, sensację. Natomiast jeśli chodzi o seks, wszystko już było, jedna z nielicznych czynności, któ©a nie zmieniła się od tysięcy lat. Opisywałem już seks damsko-męski, męsko-męski (lesbijskiego chyba nie) i nie mam nic do dodania Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maaten
Debiutant



Dołączył: 07 Gru 2024
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL

PostWysłany: Nie 0:31, 22 Gru 2024    Temat postu:

W sumie nawet nie miałem na myśli jakiegoś szczegółowego opisu aktu seksualnego.. ale fajnie by było jakoś rozwinąć bądź domknąć te seksualno/erotyczne wątki, które są pootwierane. I może coś zaskakującego, czy ekscytującego może się wydarzyć

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 0:56, 22 Gru 2024    Temat postu:

Coś się wymyśli Smile Itrzeba będzie Michała z kimś związać, bo chyba mocno pobłądził...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maaten
Debiutant



Dołączył: 07 Gru 2024
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: PL

PostWysłany: Nie 0:59, 22 Gru 2024    Temat postu:

O tym między innymi pomyślałem więc czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń zarówno kryminalnych jak i relacyjnych

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 15:25, 22 Gru 2024    Temat postu:

Będzie coś wieczorem, mam awarię światła w kuchni, więc muszę święta przygotowywać w dzień, a w poniedziałek i wtorek cały dzień tłumaczę Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 19:08, 22 Gru 2024    Temat postu:

– Teraz ty. Tylko słuchaj uważnie, żebyś był mniej więcej przygotowany – powiedział Uszatek ze spokojem. Żeby wiedział, jaka wewnętrzna burza przechodzi właśnie przez mój mózg, pewnie nie byłby aż tak opanowany.
– Co mam robić? – zapytałem drewnianym głosem.
– Za jakieś trzy godziny pojedziecie z Maciorą i panem Romualdem do Zagórza, dokładnie do domu twojego ojca. Masz zachowywać się naturalnie, robić wszystko, co robiłbyś w normalnych warunkach. Dom jest odpowiednio przygotowany, nie stanie ci się żadna krzywda.
– Założyliście podsłuchy?
– A to już nasza tajemnica – uśmiechnął się Uszatek. – Na wszelki wypadek nie ruszaj niczego, co wydaje ci się podejrzane.
– A jak będziecie mnie podglądać, jak się kąpię? – zaprotestowałem. – To mało przyjemne.
– Tego się nie bój, jest tak urządzone, że będziesz miał wszelką intymność, jakiej potrzebujesz, nie tylko zresztą ty, Maciora też.
Nie lubię słowa intymność, kojarzy mi się z płynem do mycia cipy, którego używa moje matka. Tak się nazywa, płyn do higieny intymnej. Ona myśli, że ja nie wiem do czego to służy i centralnie trzyma to na tej półce, gdzie są między innymi szczoteczki do zębów. Kiedyś może nie miałbym czelności upomnieć ją, że jednak tak jest obrzydliwie, teraz nie miałbym z tym żadnego problemu. Zanotowałem w pamięci do niezwłocznego przeprowadzenia, kiedy wrócę do domu. Bo pewnie kiedyś to nastąpi...
– Do miasta czy na zamek też możesz pójść, tylko masz to koniecznie zaraportować esemesem na numer, który sobie wbijesz do telefonu. Wyjmij komórkę.
Zrobiłem, o co prosił, podał mi zresztą kilka numerów i objaśnił, który jest do czego.
– Teraz uważaj. Gdziekolwiek się ruszysz, masz wziąć komórkę, to jest bardzo ważne, nawet do kibla. Najważniejsza część planu. W pewnym momencie dostaniesz esemesa o treści "kapuśniak", połkniesz to.
Wyjął z kieszeni niewielkie pudełko i podał mi je.
– Mogę otworzyć?
– Pewnie, nawet powinieneś.
W środku leżała biała kulka wielkości mniej więcej draży korsarz, które bardzo lubię, może trochę mniejsza. Ująłem ją delikatnie w palce, była twarda i śliska.
– Co to jest? – zapytałem podejrzliwie – i czy nic mi nie zrobi?
– Nie powinno. To jest lokalizator. Przewidujemy, że zanim cię zabiorą, zrewidują, czy nie masz przy sobie jakiejś lewizny. Może nawet każą ci zmienić ubranie, rób wszystko, co każą, nie stawiaj oporu. Nie sądzę, żeby ci coś groziło, nie na tym etapie, sądzimy, że zawiozą cię tam, gdzie ukrywają ojca. Nikt nie wie, gdzie to jest, sporo się naszukaliśmy i dupa. Aha, nie wolno ci tego gryźć, to chyba jest oczywiste.
– Popić mogę?
– Pewnie, dlaczego nie? Najlepiej czymś przegryź.
Brzmiało to niezwykle tajemniczo, a i niepokojąco zarazem. Niby wiem, jak taka rzecz działa, ale nie dałbym sobie ręki obciąć, o innych członkach nie wspominając, że nie ma tam niczego innego, na przykład promieniotwórczego.
– No dobrze, ale jak, no, tego... No wie wujek, wydalę tę kulkę? Bo przecież wcześniej czy później to nastąpi. Mam się powstrzymywać, czy co?
– Ona będzie nam potrzebna jakieś dwie czy trzy godziny, później już nie. Z reguły czas przebywania różnych obiektów w układzie pokarmowym człowieka to sześć do dwunastu godzin.
No niech im będzie, choć ta kulka mi się wybitnie nie podobała.
– Komórkę miej przy sobie tak długo jak się da, pewnie kiedyś ci ją zabiorą, jak nie, tym lepiej dla nas. Tam masz numer, na który masz dzwonić lub esemesować w razie czego.
– A jak oni mnie przejmą? – to był ten punkt programu, którego obawiałem się najbardziej. Przecież mogą wpaść, ogłuszyć, zrobić wszystko. Od wczoraj się zastanawiałem, w jaki sposób to zostanie zrobione.
– Tego nie wiem, w każdej sytuacji masz nie stawiać oporu. Mogą wejść do domu, zaczepić na spacerze i wciągnąć do auta... Nie jesteśmy jasnowidzami.
Jeśli ktoś myśli, że ta rozmowa mnie uspokoiła, to niech wie, że było dokładnie na odwrót. Zrobiło mi się nieco słabo i byłem bliski wymiotów. Musiałem chyba poblednąć znacząco, bo Uszatek Senior uśmiechnął się do mnie i poklepał po plecach. Wyglądało na to, że akcja jest precyzyjnie dopracowana, ale coś z tyłu głowy mówiło mi, że wszystko potoczy się inaczej i było to uczucie, od którego nie mogłem się wyzwolić przez cały dzień. Jeden drobiazg, jeden szczegół i dupa. Uspokajało mnie to, że jednak akcję przygotowali fachowcy.
– Zjecie drugie śniadanie? – usłyszałem nagle głos pani Marty, która stanęła w drzwiach salonu. Salon był udekorowany w stylu myśliwskim, z porożami wiszącymi na ścianach. Tak naprawdę to drugie śniadanie to była ostatnia rzecz, którą miałem teraz w głowie, ale pani Marta gotowała tak fantastycznie, że dałem się skusić. Na stole kuchennym stały parujące filiżanki z barszczem i gorące paszteciki z grzybami, czegoś takiego po prostu nie da się nie zjeść...

Uszatek wysiadł z samochodu zaparkowanego przed komendą i odmeldował się na portierni.
– Tu przyszło do pana coś z prokuratury, goniec przyniósł – powiedział dyżurny policjant. Uszatek pomyślał, że to coś naprawdę ważnego, skoro prokurator Ożóg użył umyślnego, z reguły takie rzeczy przysyłają drogą służbową, a zdarzało się nawet, że i pocztą.
– I komendant Janik pana poszukiwał, nawet dość energicznie.
– Mógł zadzwonić, numer zna – mruknął Uszatek, wziął z blatu okienka podejrzanie grubą kopertę typu manila i udał się do swojego gabinetu. Przywitał się z sekretarką, zamówił silną kawę bez cukru, po czym zaszył się w swoim gabinecie. Na pierwszy ogień poszła koperta, którą otworzył drżącymi rękami. Na biurko wypadły różne dokumenty i zdjęcia. Wziął do ręki pierwszy z nich. Był to urzędowy protokół przesłuchania prokuratorskiego. Odebrał od sekretarki kawę i zagłębił się w lekturę. Przesłuchiwana była jakaś Anna Burdelska, imię mu nic nie mówiło, a nazwisko wywoływało jedynie rozbawienie. Ale gdy zagłębiał się w tekst, mina mu coraz bardziej tężała. Był to podręcznikowy opis nękania przez obywatela Edwarda Janika i próba zmuszenia jej do podpisania pewnych dokumentów. Wszelkimi metodami, prośbą, groźbą i podstępem.
"Obywatel został mi przedstawiony jako Edward Janik, prokurent Karola Flaczyńskiego, który pracował w firmie Ampex , w której byłam zatrudniona jako księgowa. Pewnego dnia przyjechał w towarzystwie (...) jeszcze jednego mężczyzny, którego tożsamość do tej pory była mi nieznana i który przedstawił mi się jako adwokat Stodolny. (...) Na początek prosili mnie o podpisanie dokumentów, które położyli przede mną. Powiedziałam, że nie mogę podpisać dokumentu, którego treści nie znam. Żaden księgowy na świecie by tego nie zrobił, to jest naruszenie podstawowej etyki naszego zawodu. No i może przynieść wręcz tragiczne konsekwencje. Stodolny stwierdził, że dokumenty muszą być podpisane od razu, a przysłuchujący się rozmowie Edward Janik stwierdził, że konsekwencje niepodpisania tych dokumentów mogą być daleko idące nie tylko dla mnie, ale także dla mojej rodziny. Rzucił od niechcenia, że wie, że mój syn jest homoseksualistą i pewnie niekoniecznie bym chciała, by ta wiadomość doszła do dyrektora szkoły, w której się uczy. Następnie zasugerował, że zrobią mi kontrolę, która wcale nie musi wypaść pozytywnie, a prawie na pewno znajdą coś, co pozwoli przedstawić mi zarzuty prokuratorskie, które wyślą mnie na wiele lat do więzienia (...)
No tak, klasyka poezji polskiej, pomyślał Uszatek odkładając protokół, podpisany przez Burdelską i prokuratora Mieczysława Rudzkiego. Miał na razie dość wrażeń ze słowa pisanego i sięgnął po zdjęcia, które, jak wynikało z przesłuchania, wysyłano anonimowo Burdelskiej. Kilka z nich z nich przedstawiało parę chłopców, może siedemnastoletnich, rozebranych do naga i leżących na tapczanie. Na jednym z nich ten grubszy klęczał i opierał się ramionami o łóżko, a drugi prawdopodobnie wpychał mu swój członek w odbyt. Nie myło tego widać wyraźnie, ale miejsca na domysły było stosunkowo niewiele, biorąc pod uwagę, że obaj chłopcy nie odznaczali się jakimiś anomaliami anatomicznymi. Chwilę się wpatrywał w fotografię. Była dobrej jakości, twarze były rozpoznawalne, choć nosiło wszystkie znamiona zdjęcia robionego z daleka przy użyciu aparatu o dobrym obiektywie. Takimi aparatami dysponowały wtedy służby, fotoreporterzy, raczej nie był to sprzęt amatorski. Uszatek pomyślał, że podziwia Burdelską, że przemogła własny wstyd i odważyła się takie zdjęcie pokazać prokuratorowi. Akurat nie trafiła najgorzej, Mietka to zdjęcie mogło co najwyżej podniecić, pomyślał z rozbawieniem. A i on sam nie był jakimś większym przeciwnikiem homoseksualizmu, miał przyjaciela biseksualistę i w niczym mu to nie przeszkadzało, ba, nawet raz mu zwalił konika i nie było to wcale takie złe. Miał tylko nadzieję, że jego syn będzie hetero, ale nawet jeśli nie, to przecież wcale nie będzie go kochał mniej. Westchnął i powoli włożył zdjęcia i dokumenty do koperty. Miał zbyt dużo pracy, by nad tym medytować.

Gdy zabierał się do nadania swojej akcji ostatnich szlifów, zadzwonił telefon.
– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych – usłyszał głos sekretarki Krystyny – mam połączyć?
– Proszę.
Nastąpił charakterystyczny trzask przełączanych linii, po czym odezwał się męski głos.
– Pan komendant Filip Stadnik?
– Tak, to ja.
– Prosimy pana o pilne przybycie do Ministerstwa jutro na godzinę dwunastą, na ulicę Stefana Batorego, wystarczy, gdy zgłosi się pan na portierni.
– W sprawie?
– To nie jest sprawa na telefon – uciął nieprzyjemnie nieznany mu głos. – Na miejscu pan się wszystkiego dowie.
– Niestety nie mogę – odpowiedział – i to z przyczyn służbowych.
– Proszę wobec tego o przekazanie obowiązków zastępcy, Niestawienie się będzie uznane za naruszenie dyscypliny służbowej, za które poniesie pan odpowiedzialność.
Nastąpił nagły trzask odkładanej słuchawki. Uszatek przez moment zastanawiał się, czy to nagłe odwołanie do Warszawy jest przypadkiem i wyszło mu na to, że nie. Z reguły odbywało się to zupełnie inaczej, a i czas na przybycie był z reguły o wiele dłuższy. Kto go załatwił?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:33, 24 Gru 2024    Temat postu:

Otworzył notes i znalazł numer telefonu. Za człowiekiem, który pod tym numerem czuwał, nie przepadał, ba, organicznie go nie znosił, jednak w tej chwili nie miał innego wyjścia. Skurwiel, ale nasz skurwiel, to był tego typu człowiek, usytuowany wysoko w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Modlił się, aby nigdy nie musiał korzystać z jego protekcji, niestety, stało się inaczej. Tu nawet nie chodziło o jakieś osobiste porachunki, człowiek tan działał na pograniczu służb i polityki, a Uszatek miał organiczny wstręt do wszelkiej maści polityków i unikał ich, jak tylko się dało. Cudem przeszedł ostatnich osiem lat rządów partii, której nie lubił i jakoś udało mu się nie stracić stanowiska, zmuszać podwładnych do wycinania konfetti i robienia innych rzeczy nielicujących z powagą i niezależnością służb. Tutejszych posłów, deformatorów szkolnictwa i tych, którzy nie potrafią upilnować własnej skrzynki mailowej omijał szerokim lukiem i nie dał się wciągnąć w żadne układy. Teraz jednak miało być inaczej. Niechętnie przysunął do siebie stacjonarny telefon i wybrał numer.

Uff, mogło być gorzej – pomyślał, rozłączając telefon. Dowiedział się właściwie tego, co przeczuwał, że w Warszawie nic się nie dzieje, nie ma konferencji jako i nie ma żadnego nakazu przyjazdu na jutro, który byłby znany jego rozmówcy. Wszystko wyglądało na prywatną inicjatywę i to kogoś z komendy wałbrzyskiej. Zamówił u sekretarki Krystyny kolejną kawę po turecku i zatopił się w myślach. Jeśli ktoś to zrobił, musiał wiedzieć o całej akcji, która miała się rozpocząć jutro rano. Na luźnej kartce papieru wypisał nazwiska osób wtajemniczonych w akcję. Ryszard Leśny, Andrzej Zagajnik, Tomasz Majski, Sebastian Wychuchol i Sylwester Ryjnik. I nikt więcej. Ktoś z nich gra na dwa fronty. No chyba żeby popełnił jakiś tragiczny błąd, zostawił w nieodpowiednim miejscu notatnik czy coś podobnego. Ale nie, pilnował się bardziej niż to było warte. Krystyna? Mogła podnieść słuchawkę u siebie w sekretariacie i słyszeć dowolną rozmowę. Stosunki między nimi były niejednoznaczne. Z jednej strony cenił ją, bo taka sekretarka to prawdziwe złoto: punktualna, mająca rękę i oko do szczegółów, znająca nieźle angielski i łacinę. Zawsze zastanawiał się, po co jej ta łacina, w komendzie używało się najwyżej łaciny kuchennej i to w dużych ilościach. Ale z drugiej strony ona coś do niego czuła i robiła awanse. Uszatek mógłby się założyć o duże pieniądze, że spoglądała na jego krocze i gdyby mógł, zaciągnąłby ją do łóżka. Życzenia urodzinowe, pączki, i co ino – tym wszystkim obsypywała go w stopniu większym niż wyznaczają to służbowe obowiązki. Natomiast Uszatek był do bólu monogamiczny, kochał Jolantę, którą poznał studiując prawo i nie interesowała go żadna inna kobieta. Już prędzej zwaliłby konika Maciorze... Tak, Krystyna miała powody, by go nienawidzić, odrzucona miłość to zawsze była potężna motywacja. Ale czy posunęłaby się aż tak daleko? Cóż, stoję w miejscu – pomyślał, zrobił porządek na stole i wyszedł z gabinetu, ścigany tęsknym wzrokiem sekretarki Krystyny. Na korytarzu zaczepił go inspektor Janik.
– Jakie pan ma plany na jutro?
– Jakieś tam mam – odpowiedział Uszatek. – A nawet będę bardzo zajęty, jeśli pan ma jakieś plany, proponuję je przełożyć na zaś.
– Do Warszawy pan nie jedzie?
W tym momencie Uszatkowi zapaliła się czerwona lampka.
– A skąd taki pomysł?
– W komendzie się mówi – odpowiedział Janik, choć Uszatek znał go na tyle dobrze, by zauważyć, że Janik zorientował się, że popełnił błąd.
– A konkretnie kto? – nacisnął.
– Nieważne, nawet nie pamiętam – odpowiedział inspektor Janik nonszalancko, uciekając przez wzrokiem swego przełożonego.
Nie pamiętać czegoś, o czym słyszało się najpóźniej wczoraj? Informację o wezwaniu do Warszawy usłyszał godzinę temu i nie mógł o niej wiedzieć nikt, nawet Krystyna, bo akurat ta linia była dwustronnie szyfrowana. Była to poszlaka, ale dość poważna, że Janik maczał w tym palce. A jeśli miał jakiegoś swojego człowieka w jego zespole, to robiło się cholernie niebezpiecznie. Skąd Janik wiedział, że akcja będzie miała miejsce od jutra? W takim razie Uszatkowi zaczynało się śpieszyć. Tylko jak przyśpieszyć akcję, którą mieli rozpocząć jego przeciwnicy? I tak będą musieli śledzić dom w Zagórzu już od popołudnia. A co do reszty, będzie zdany na wielką improwizację.

– Tu Kaczor, tu Kaczor, obiekt wysiadł z auta i zbliża się do wrót sezamu. W ręku ma dwie reklamówki.
– Tu Grota, tu Grota. – Widział cię? Odbiór.
– Tu Kaczor. Nie miał prawa, jestem dobrze ukryty, choć leje i moknę. Odbiór.
– Tu Grota, na razie wyłączamy krótkofalówkę, bo chyba idzie do nas. Poinformujemy cię, jak wyjdzie. Bez odbioru.

– I co teraz? – zapytał Paweł i poświecił po celi. Nie było żadnego miejsca, które dawałoby nawet iluzoryczną nadzieję na znalezienie schronienia. Prawdopodobieństwo, że tamten nie poświeci po celi, były bliskie zera.
– No to dupa zimna – westchnął.
– Będziecie musieli wyjść z celi – pouczył ich Remigiusz. – Idźcie przed siebie w drugą stronę. Tylko pamiętajcie, że te lochy są cholernie akustyczne, starajcie się nie robić hałasu. No już idźcie – powiedział to po polsku, ale wsłuchujący się w zupełnie mu nieznany, dziwny, szeleszczący język dobrze zrozumiał przesłanie. Obaj chłopcy wycofali się wręcz błyskawicznie, gdy już byli jakieś pięć metrów od celi, Kalle nagle cofnął się.
– Co robisz? – fuknął Paweł. – Nie mamy czasu, on już tu idzie.
– A zasuwa? Przecież zorientuje się, że otwarta.
Paweł zorientował się, że popełnił mogący przynieść nieobliczalne następstwa błąd. Kalle wrócił, zasuwa zgrzytnęła głośno i w tym momencie usłyszeli dalekie kroki.
– Do ściany! – zakomenderował Paweł. Posuwali się teraz powoli, przy ścianie, szorując o nią brzuchami, a Paweł dodatkowo wydatnymi genitaliami. Paweł szedł przodem, za nim Kalle, co jakiś czas wpadając na niego. Włączenie latarki było w tym momencie niemożliwe. Kroki stawały się coraz głośniejsze i Paweł pomyślał, że od wpadki dzielą ich minuty, jeśli nie sekundy. Nagle coś wygięło go do przodu, ściana gdzieś zniknęła i balansując ciałem cudem uniknął upadku.
– Uważaj, załom! – syknął. Kalle zrozumiał i, uprzedzony, uniknął upadku.
– Czekamy tu – szepnął Paweł. Kroki były już głośne i nagle przed nimi pojawił się snop światła oświetlający korytarz, od którego odbijał załom. Snop zniknął równie nagle jak się zmaterializował i po chwili usłyszeli szczęk zasuwy.
– Jak myślisz, jak daleko jesteśmy od tych drzwi? – szeptem zapytał Kalle. Paweł ledwie go rozumiał. Angielski z fińskim akcentem, gdzie "s" brzmi jak "sz" był szczególnie trudny gdy był wypowiedziany szeptem.
– Jakieś dwadzieścia, góra trzydzieści metrów.
– Sikać mi się chce – narzekał Kalle. Kiedy stąd wyjdziemy?
– No to wyjmij człona i lej, na co czekasz? I tak nie będę widział, a nawet jak zobaczę to co?
– Ale tutaj?
– No a co? Przecież nie jesteś w salonie – zachichotał Paweł i klepnął Kallego w ramię. Ten przełamał się i zrobił to, do czego wzywała go natura.
– Nasze plecaki tam zostały – zorientował się Kalle.
– No i co? przecież i tak po nie wrócimy.
Stali i czekali, usiłując na wszelki wypadek nie robić większego hałasu. Sekundy zmieniały się w minuty, te w kwadranse. Paweł popatrzył na zegarek i zauważył, że stoją tu już czterdzieści pięć minut. Co się tam dzieje? Z nudów zaczął sobie powtarzać tabliczkę mnożenia i wzory na obliczanie pochodnych w akompaniamencie głośnego oddechu Kallego. I gdy już wydawało się, że będą tu stali w nieskończoność, usłyszeli jakiś ruch a następnie zgrzyt zasuwy. Paweł wysunął się ostrożnie za węgieł i ujrzał oddalającą się sylwetkę przed którą jaśniał snop światła . Jeszcze chwila i ten ktoś skręcił w lewo i w korytarzu znów zapanowała ciemność. Odczekał minutę, odbezpieczył krótkofalówkę.
– Tu Grota, tu Grota, Kaczor, jak mnie słyszysz.
Odpowiedziała mu cisza. Powtórzył wywołanie jeszcze raz, potem jeszcze raz, ale nie uzyskał odpowiedzi.
– Wyjdź z załomu – odezwał się Kalle. – Tu nic nie usłyszysz.
Paweł, który już zaczął się denerwować, wydał głośny oddech ulgi. Choć po ojcu odziedziczył spokój i pragmatyczne podejście do życia, ta sytuacja go przerastała od samego pojawienia się przy wejściu do korytarzy. Mało nie pobił się z Kurczakiem, i to w sumie o drobiazg...
– Wracamy.

– Nie czekajcie na mnie z kolacją – powiedział Uszatek, który wpadł na chwilę do domu. – Jeśli wrócę, to bardzo późnym wieczorem.
– Znów znikasz? – naburmuszyła się Jola. – Czy ty choć raz spędzisz wieczór w domu? Dzieci ulica wychowuje a ty sobie bimbasz.
– Chyba wiedziałaś, za kogo wychodzisz za mąż...
Zaczyna się, westchnął Uszatek Junior i wyszedł z kuchni, łapiąc po drodze dwa rogaliki, najświeższy wypiek swojej mamy. od tym względem a i wieloma innymi matka udała mu się znakomicie. Wszedł do pokoju, obrzucił niechętnym okiem model willi na konkurs i położył się na kanapie, tej samej, na której tak zbereźnie bawił się z Michałem. Chwycił jego koszulkę, której Michał zapomniał spakować przy przeprowadzce, i zaczął ją gładzić i wąchać, wyczuwając jeszcze istniejący delikatny zapach przyjaciela. przyjaciela czy kogoś więcej? Na razie nie chciał o tym myśleć. Pół godziny temu skończył rozmowę telefoniczną, podczas której dowiedział się od niego, jak wygląda aktualna sytuacja. O wiele za wiele, jak na warunki totalnej konspiracji. Nagłe pojawienie się ojca i odwołanie kolacji mogło znaczyć tylko jedno – że akcja rozpocznie się już dziś wieczorem. Ponadto >ojciec nie reagował na zaczepki matki, jak to się zwykle dzieje, oni uwielbiali się kłócić, prawie zawsze o to samo. Dziś Senior nie zareagował na żadne zaczepki, był wyraźnie skoncentrowany na czymś innym. Dobra, pomyślał, trzeba iść i przygotować motor. Nie zamierzał leżeć w łóżku i bezproduktywnie się martwić, gdy jego najlepszy przyjaciel, a nawet ktoś więcej, może nawet stracić życie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:34, 24 Gru 2024    Temat postu:

Wszystkim moim CVzytelnikom życzę spokojnych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 19:18, 26 Gru 2024    Temat postu:

– Tu Grota, tu Grota, Kaczor, słyszysz mnie?
– Tu Kaczor, Słyszę, nie wrzeszcz, bo nic nie rozumiem. Odbiór.
– Jak sytuacja? Odbiór.
– Obiekt opuścił właz, skierował się do auta i ruszył jakąś minutę temu. Możecie rozpocząć ewakuację. Odbiór.
– Nie pali się, lepiej poczekać. A nuż czegoś zapomniał? Odbiór.
– Tu Kaczor. No to już róbcie, jak chcecie. Ja czekam. Odbiór.
— Tylko nie wyłączaj radia. bez odbioru...

Remigiusz patrzył na uwijających się chłopców. Coś mu do końca nie grało. Nie do końca dowierzał w takie cudowne ocalenie. Całe życie był pragmatykiem do bólu, nie wierzył w niespodzianki, zbiegi okoliczności i inne cuda i dziwki, jak je nazywał. Amerykańskie kino oparte na zasadzie ostatniego momentu uważał za szmirowate i konsekwentnie nie oglądał. A może to jest jedna wielka podpucha, w którą ci dzielni chłopcy zostali wmanewrowani? Bo w to, że działali w dobrej wierze, nie wątpił. Jego obecny partner, Maciej, wychował syna jak trzeba i może być z tego dumny. Inna sprawa, że młode to i nie tyle głupie, co brak mu doświadczenia, wyczucia, bo czego można wymagać od szesnastolatka? Sam najchętniej zapomniał o tym okresie w swoim życiu, jak to ładnie określił Mickiewicz, chmurnym i durnym. I wychowałby własnego syna w taki sposób, by unikał takich sytuacji.
– Wujku, my już wszystko spakowaliśmy, sprawdziliśmy, spakowaliśmy. Jeszcze coś?
– Dużo tego nie było – uśmiechnął się Remigiusz.
– To co, idziemy? Na dworze powoli zaczyna się robić ciemno, aż się nie chce wierzyć, że spędziliśmy tu prawie cały dzień – Paweł powoli zaczynał odzyskiwać humor. Kilka godzin w tych katakumbach było zdecydowanie ponad jego wytrzymałość.
– Powoli, powoli... Nie mogę wyjść na światło, za długo przebywałem po ciemku. W moim wieku taka szpryca prosto w oczy grozi ślepotą...
– Jest ciemnawo i pada, poza tym już piąta po południu...
Remigiusz wstał i po raz pierwszy lekko zakręciło mu się w głowie. Pewnie z emocji, pomyślał i ruszył za oboma chłopcami w stronę wyjścia. Przy wyjściu pogardliwym wzrokiem obrzucił celę, w której go przetrzymywano. Jak mógł tu wytrzymać tyle czasu? Pierwszy powiew powietrza z korytarza był niczym nadmorska bryza dla jego nosa. Wolno ruszył między Pawłem, który silną latarką oświetlał drogę, i ubezpieczającym go z tyłu Kallem. W swym karcerze starał się spacerować ile się daj, jednak nogi dalej miał z waty i kilka razy mało się nie potknął na chropowatej, nierównej powierzchni, będącą dziwną mieszaniną betonu, płyt chodnikowych i piasku. Już skręcili do głównego korytarza, na końcu kiedy Remigiuszowi zakręciło się w głowie, poczuł silne ukłucie w mostku i bezwładnie osunął się na ziemię. Było to tak nagłe, że ubezpieczający go Kalle nie wyhamował i potknął się o jego ciało. Słysząc podejrzane odgłosy z tyłu, Paweł się obrócił, poświecił latarką i zamarł z przerażenia.
– Wujku, wstawaj! Stało się coś?
Ale Remigiusz nie odpowiedział, nie poruszył się nawet. Cholera, co robi się w takim momencie? Tymczasem Kalle, wstawszy i otrzepawszy się po upadku, uklęknął przy Remigiuszu, złapał go za rękę i zmierzył puls.
– Hundra slag på en minut – powiedział głośno po szwedzku, ale było to na tyle proste, że Paweł nie nalegał na tłumaczenie
– Silne?
– Bardzo słabe ale wyczuwalne – odparł Kalle już po angielsku. – No może dość nieregularne, ale trudno wyczuć. Tymczasem Paweł zastanawiał się, czy nie ściągnąć radiem Kurczaka i zdecydował, że bezpieczniej go zostawić na zewnątrz. Remigiusz był mężczyzną średniego wzrostu i na szczęście dość szczupły, toteż nie mieli specjalnych kłopotów, by go podnieść i ostrożnie przenosić w stronę wyjścia. Było im ciężko, środek mężczyzny zapadał się i mało brakowało, by zaczął szorować tyłkiem po ziemi.
– Za kolana złap! A nawet za uda! – Paweł czul, że Kalle ledwie sobie radzi i wściekał się w duchu, że brak tężyzny fizycznej to jedno, chłopak mógłby bardziej myśleć.
– Ciężko będzie, bo... bo doktor się posikał...
– Wszystko jedno – w Pawle nagle wszystko zaczęło wrzeć. – Nie jesteśmy u cioci na imieninach. Przecież on za to nie odpowiada, nie możesz mieć o to pretensji. No dalej!
Gdy wyszli już z korytarza, było już praktycznie ciemno, choć dalej widać było postrzępioną granicę lasu, który stracił swoją zieleń z ołowianym niebem. Niemal natychmiast pojawił się Kurczak.
– Co mu?
– Zawał albo coś, nie jestem lekarzem – odfuknął Paweł. – Dzwoń do Uszatka, natychmiast, trzeba jakiejś pomocy.
Kurczak wydobył komórkę, wybrał numer Filipa, ale ten nie odpowiadał. Spróbował jeszcze dwa razy, bez powodzenia. Z rozpaczą patrzył na świecący ekran i klął pod nosem, co rzecz jasna nie zmieniło sytuacji.
– Co teraz?
– Przenieśmy go na polanę, tę którą mijaliśmy, nawet jest niewielki szałas, pamiętasz? W tym deszczu nawet to dobre – zaproponował Kurczak.
– Ale tam jest dobre pół kilometra i to pod górę.
– A masz jakieś inne wyjście? Przecież nie wrócimy do tego lochu...
– Czemu nie? – Paweł nie był przekonany. – Pojechał, nie wróci tak szybko. Może w międzyczasie uda się gdzieś sensownie dodzwonić...
Gdy ruszali, zauważyli w oddali przebłyskujące między drzewami światła samochodu. Paweł odpuścił sobie wszelką dyskusję, zdaje się, że ten smarkacz tym razem miał rację. Fajny, sympatyczny, ale dalej smarkacz.

To nie była zwykła podróż samochodem. Choć wujek Romek prowadził bez zarzutu, z każdym kilometrem, który przybliżał nas do domu ojca czułem się coraz gorzej. I co z tego, że byli ze mną dorośli? Najgorszą część i tak będę musiał przeżyć sam... Przed moimi oczyma przewijały się jakieś opuszczone wioski, usiłowałem się skoncentrować na podziwianiu krajobrazu, ale i to było utrudnione przez trzaskający wręcz w przednią szybę samochodu deszcz. Czas uciekał zdecydowanie za szybko jak na moje potrzeby. Już po chwili przejeżdżali Wałbrzych, wyglądający wyjątkowo nieprzyjaźnie, ze smutno poruszającymi się po opuszczonych ulicach przechodniami, zakapturzonymi lub pod parasolami.
– Zjemy coś w mieście? – zaproponował doktor Maciej i było to pierwszy raz, kiedy ktoś się odezwał, od kiedy opuścili Marciszów.
– Nie jestem głodny – odburknąłem dość niegrzecznie, w tym stanie nie mógłbym nawet przełknąć łyka wody.
– Ugotuję ci coś, jak już będziemy w domu – obiecał Maciej. Sięgnąłem do kieszeni i wymacałem pojemnik z magiczną kulką. Po chwili wyjąłem komórkę i zimnymi z nerwów palcami wybrałem numer Pawła a następnie Kurczaka, oba nie odpowiadały. Zegarek na tablicy rozdzielczej pokazywał w pół do czwartej. Gdzie są i co robią? Bo że coś kombinują, to pewne. Nawet nie zauważyłem, jak wjechaliśmy w las niedaleko Dziećmorowic i powoli zbliżaliśmy się do domu ojca, który zresztą zacząłem uważać za swój. I ucieszyłbym się ogromnie, gdyby nie okoliczności. Na szczęście chałupa wyglądała tak, jak ją opuściliśmy, przynajmniej z zewnątrz.
– Tato, zostaniesz na herbacie?
– Krótko, bo nie lubię jeździć po ciemku – odpowiedział wujek Romuald, czym zmartwił mnie, bo jednak im więcej dorosłych mężczyzn w domu, tym lepiej, zwłaszcza w tej sytuacji.

Uszatek junior popatrzył na zegarek, była w pół do ósmej. Właściwie to on na ten zegarek spoglądał co pięć minut, jakby samo patrzenie miało przyśpieszyć czas. Matka, pielęgniarka w miejscowym szpitalu, za dziesięć minut wyjedzie na nocną zmianę. Była niezależna, miała własnego Forda Ka, którego Junior nie znosił i starał się nim jeździć tak rzadko, jak to było możliwe. Bardziej zastanawiał go w tej chwili Kurczak, który dzwonił jakieś dwie godziny temu i natarczywie o numer do ojca, najlepiej jakiś służbowy, który Senior ma przy sobie cały czas. Niestety, to byłby chyba ostatni numer telefonu, który by dostał od ojca, ten powtarzał zawsze, że nie jest przeznaczony do rozmów cywilnych – tak, tak powiedział, traktując go i matkę jak jakichś intruzów – i jak go nie ma, to go nie ma. "Przecież ja też nie dzwonię do ciebie, jak jesteś na lekcjach" – argumentował. na dodatek ani Kurczak ani Paweł nie wytłumaczyli o co chodzi, obiecali, że zadzwonią później, a teraz nie mają czasu, by rozmawiać. Nie to nie, łaski bez. Co mogą chcieć takie młodziaki od policjanta i to takiej szychy? Potrzebują policji, niech dzwonią na dziewięć dziewięć siedem... Tymczasem usłyszał najpierw trzask drzwi wejściowych, a następnie znajomy, oddalający się warkot forda. Odczekał jeszcze kilka minut, wiedząc, że matka czasem lubiła się wrócić z drogi do domu, jeśli czegoś zapomniała, po czym wyszedł z domu i skierował się do niewielkiego garażu przerobionego z dawnej drewutni, gdzie trzymał swój ukochany motor. Z żalem stwierdził, że znów pada i nie da się poszaleć, ale akurat nie wariacka jazda była tego wieczora najważniejsza. Spokojnie, by nie rzucać się w oczy policji i fotoradarom przejechał przez Pogórze i wykręcił w drogę na Dziećmorowice i Zagórze Śląskie. Z tego co wiedział od Michała i sam wywnioskował z zachowania i skąpych słów Seniora, ojciec powinien akcję zacząć dziś wieczorem, wyszłoby na to, że może go namierzyć własny ojciec, a tego by nie chciał. Kiedy tylko dojechał do granicy lasu, zgasił motor i prowadził go polną drogą. Może ojciec jest doskonałym policjantem, ale nie jasnowidzem, a szansa, że obstawił jakoś tę drogę, używaną właściwie głownie przez turystów i rolników, jest niewielka. Faktycznie, nie zauważył nic podejrzanego. Schował motor w przydrożne krzaki i już na piechotę skierował się w stronę domu.

Wieczór powoli dobiegał końca. Pan Maciej usiłował mnie rozweselić, nawet grał mi na klawiszach, co może w normalnych warunkach poprawiłoby mi nastrój, ale nie teraz. Umilkły dźwięki organów elektronicznych, pożegnałem się z doktorem Maciejem podsuwając mu policzek do pocałowana.
– Nie masz już pięciu lat – uśmiechnął się doktor, ale pocałował mnie i klepnął w tyłek.
– Dobranoc – puściłem tę uwagę mimo uszu i dokonawszy pobieżnej toalety, na tyle, na ile dało się zrobić jedną ręką, powlokłem się na górę. Tam, pomny uwag Uszatka Seniora przygotowałem wszystko tak, żeby było w pobliżu mnie, zwłaszcza telefon. Zgasiłem światło i położyłem się na plecach, wsłuchując się w ciszę. Ale nie dane mi było zasnąć. mój mózg przeżywał szturm myśli. Jakieś kroki na klatce schodowej? Pewnie mi się wydawało, w tym stanie zareagowałbym nerwowo nawet na bzykanie muchy. Ale nie, te kroki były zupełnie realne. A później ktoś otworzył drzwi. Nie wierzcie, jak w powieściach piszą, że bohater bezszelestnie otworzył drzwi, to jest po prostu niemożliwe, zawsze będzie jakiś mniejszych lub większy dźwięk, choćby szmer, skrzypnięcie. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe, zamknąłem oczy, by tylko nie widzieć i nie bać się jeszcze bardziej. poczułem, jak materac się ugina, tak, jakby ktoś na nim siadał. Jak oni to mogli przegapić? Zażyć tę cholerną kulkę, czy nie? Umowa była wyraźna: po esemesie. A przecież telefon nie zapipał. Po chwili poczułem zimną rękę na moim gardle...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waginosceptyk
Adept



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 20:02, 26 Gru 2024    Temat postu:

I co? To już byl ostatni odcinek?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 21:08, 26 Gru 2024    Temat postu:

Jeszcze nikt nikogo nie udusił Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15  Następny
Strona 11 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin