 |
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 19:46, 01 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Coś cicho się zrobiło Czytacie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 97
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 7 razy
|
Wysłany: Śro 23:44, 01 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Oczywiscie a w miedzyczasie czytam inne Twoje opowiadania z trujnika. Mimo ze juz he czytalem to znowu mnie wciagnely.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez januma dnia Śro 23:49, 01 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 9:27, 02 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
O, jak miło Ocvzywiście polecam. Z trujnikiem jest maly problem – nie działają mi hasła i nie mogę się zalogować. Jak już się uda, wrzucę poprawioną "Matnię" w jakimś normalnym formacie, pdf albo e-booka. Tak z forum cieżko się czyta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 20:35, 02 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Na innym forum, gdzie publikuję ten tekst, pojawila się recenzja. Oto ona:
Nie spodziewałem się, że dogonię Autora, ale tak właśnie się stało i teraz czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Moja opinia (jeśli Autorowi posłuży):
- Bardzo ciekawe, nietypowe połączenie erotyki i sensacji. W dodatku nagromadzenie gejów (interesujące, że samo to słowo nie pada, zastąpione staromodnym "homoseksualistą"!) zawstydziłoby nawet Alfreda Kinseya W pełni hetero są chyba tylko postacie kobiece.
- Wielki szacun za ogrom pracy nad dokumentacją (topografia) i za regularność pracy. Zdecydowana większość autorów zaczyna serię i urywa w połowie, bo nie ma pomysłu na coś więcej, niż opisu stosunku, a tutaj jest zupełnie inna liga.
- Przed publikacją jako ebook sugeruję przejrzenie tekstu pod kątem realizmu. Np. o ile mogłoby się zdarzyć - choć to jak trafić 6 w totolotku - że bohater spotkał na plaży partnera swojego ojca, to już wykorzystanie jego spotkania z "lumpami" do szantażowania jest wg mnie mało realistyczne i przez to niezrozumiałe. Skąd wiedzieli, że się tam w ogóle pojawi i to w tym konkretnym czasie, gdy był tam jeden z porywaczy i aparatura do robienia zdjęć? Może dodać, że był tam monitoring z powodu częstych naruszeń prawa, a Michała sfotografowano przypadkiem i postanowiono wykorzystać? Ale wtedy nadal niezrozumiała jest obecność porywacza w ruinach.
- Uwielbiam, gdy książka "bawiąc uczy"! Tutaj takich elementów jest mnóstwo (topografia, cukrzyca, autyzm...) i widać że Autor "odrobił lekcje".
- Coś co mi ewidentnie przeszkadzało: serio młodzież teraz mówi "zwalić KONIKA"? Za tzw. moich czasów było "walenie KONIA", a jeśli wydaje Ci się to zbyt wulgarne, to są też inne określenia masturbacji (w końcu chłopcy mają do dyspozycji lekarzy, więc zarówno język medyczny, jak i potoczny). Ale ten "konik" zupełnie mi nie gra - tu rozkminiają "czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie", a zaraz po tym jakieś takie przedszkolne zdrobnienia.
- Może niekoniecznie mi to przeszkadzało, ale po prostu nie grało z całokształtem postaci: Michał z jednej strony jest wrażliwym chłopcem, stara się być odpowiedzialny, ale z drugiej faktycznie łatwo - jak to mu wypomniał Kurczak - puszcza się. Fakt, niczego sobie nie obiecywali, ale błyskawiczne zauroczenia doktorem, Pawłem czy Juniorem (pomijając już scenę w ruinach), podczas gdy relacja z Kurczakiem rozwijała się długo i delikatnie, a właściwie cały czas rozwija jakoś mi się nie kleją.
A propos przyjaźni/kochania: ciekawi mnie jak zakończysz ten wątek, bo mnie przychodzi do głowy tylko jedno satysfakcjonujące rozwiązanie, ale może mamy różne gusta I naprawdę musisz uśmiercać kogoś z "dobrych"? Nie lepiej ze "złych"?
Podsumowując: przeczytałem z przyjemnością i zaledwie na 3 "posiedzenia". Dziękuję!
Moja odpowiedź:
Na taką recenzję nie da się nie odpowiedzieć, i to z przyjemnością
1. Spotkanie Maciory i Michała – faktycznie, za dużo "szczęścia" – do przemyślenia. Ale jakoś musieli się spotkać.
2. Co do hetero – hetero są Uszatek (z jednym wyjątkiem – "dobrodziejstwem dla cierpiącego przyjaciela" Na pewno heteroseksualny jest Sven, Marta i Romuald Rudzcy, jest trochę osób biseksualnych: Kurczak, Kalle, Paweł, no i oczywiście Maciora.
3. Scena w forcie nie jest aż tak nierealna, ale więcej nie powiem bo musiałbym się do kilku rzeczy przyznać
4. Co do lumpów – oni łazili za Michałem, przecież mial zainstalowany lokalizator, ale fakt, trzeba trochę zmienić i uwiarygodnić, mam nawet pomysł, dość prosty – podejrzenie, że Michyał może być homo, agent podewziął już obserwując Michała w jego domu, gdzie uwodził jego matkę. Wystarczy dopisać kilka scenek.
5. Topografia – znam Sudety bardzo dobrze, a najlepiej Karkonosze i Góry Sowie, a to wejście do lochów dlugo bylo wlaściwie powszechnie dostępne, sam tam wlaziłem w latach 80., tyle, że znajduje się nieco gdzioe indziej (ale niedaleko). Tak w ogóle jestem poznańsko-wrocławski i w moich opowiadaniach i powiesciach pojawia się głównie Wielkopolska i Doilny Śląsk, które poznałem realizując się w pasji włóczenia się gdzie się da
6. Cukrzyca, autyzm – jestem tłumaczem medycznym i sporo pracuję wlaśnie z tymi dwiema rzeczami, to wiedza niejako zawodowa. Poza tym jestem cukrzykiem i pewne objawy opisywałem z autopsji..
7. Michał ma wiele moich cech, a mnie kiedyś siusiak swędził Opisując go przyjmowalem, że tak wlaśnie byl się zachował będąc na jego miejscu.
Ogólnio bardzo miła i motwująca recenzja, za kilka rzeczy bęcki mi się należały, ale cenię konstruktywną krytykę. Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pią 21:34, 03 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
– To wszystko? – zapytał doktor Maciejewski, na którym opowieść zrobiła olbrzymie wrażenie do tego stopnia, że odezwała się stara arytmia serca, którą wykryto dawno temu, kiedy z Mietkiem usiłował wejść z Mietkiem, swym przybranym bratem na Śnieżkę. Odruchowo chwycił za rękę i zmierzył sobie puls. Nie wyglądało najlepiej, serce biło słabo i nieregularnie. Nie denerwować się, nie denerwować się, powtarzał w myślach.
– I wyście nikogo nie poinformowali?
– Przepraszam, jak? – wściekał się Uszatek Junior. – Wszystkie telefony wyłączone, przecież nie zadzwonię na dziewięć dziewięć siedem, cholera wie, kto odbierze i co z tym zrobi. Mogliśmy tylko pogorszyć sprawę...
– No tak – zgodził się doktor. – Ale co teraz zamierzasz z tym zrobić? Chyba tam nie pojedziesz?
– Owszem, pojadę, może uda mi się wyprzedzić ojca albo przynajmniej go zatrzymać.
– Czy wiesz, że to bardzo niebezpieczne? – Maciej słuchał tego z przerażeniem. Ale co zrobić, żeby zatrzymać swojego chrześniaka? Junior miał w sobie coś z terrorysty, wszelkie negocjacje z nim były bezcelowe. Jeśli się już na coś uparł to dupa zimna, nie było żadnego sposobu, by go odwieść od podjętego zamiaru, niezależnie, jak bardzo był niedorzeczny czy nawet kretyński. Tu również znajdował się w beznadziejnej pozycji.
– Będę uważał, wujku Macioro – uśmiechnął się, podszedł do Macieja i pocałował go w policzek. Przecież ja jestem roztropny i odpowiedzialny, prawda wujaszku?
– Pomyślałby kto...
Już odwrócił się w stronę drzwi, bo czas nagle zaczął mu się dramatycznie kurczyć z powodu nieoczekiwanego spotkania z własnym ojcem chrzestnym, kiedy do jego uszu dobiegły pierwsze takty piosenki, którą Michał katował na swym Spotify do nieprzytomności – Please Mr Postman, w jakiejś dziwnej, rockowej wersji. Michał... Otarł łzę z policzka, co nie umknęło uwagi Macieja i bez pożegnania wypadł z domu. Wróci to opowie. Motocykl zapalił od razu. Wiedząc, że stracił co najmniej pięć minut, postanowił nie jechać drogą przez Jugowice a bocznymi drogami przez las, przez miejscowość Glinno. No i mniejsze prawdopodobieństwo, że napotka po drodze tego typa ze służb, bo to by mogło się skończyć różnie.
Cóż, trzeba kończyć to przedstawienie – pomyślałem, kiedy Big Dick zatrzymał się na polance. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Poniżenie, jakim było przebieranie się przed zupełnie obcym mężczyzną? Strach, który teraz nasilał się z każdą sekundą? Niby patrzyłem przed siebie, widziałem pojedyncze obiekty, auto, wysokiego mężczyznę, w którym od razu rozpoznałem kochanka mojej matki, drzewa, nawet krople deszczu – tyle że nie wszystko naraz. Serce waliło mi jak oszalałe, w ustach zaschło, ręce zaczęły mi dygotać. Big Dick i człowiek ze służb wymieniali jakieś uwagi, stojąc w odległości na tyle dużej, że nie słyszałem, o czym mówili, a i oni pewnie celowo ściszali głosy. Rozmowa wlokła się dobrych dziesięć minut, które tylko potęgowały moje zdenerwowanie. W pewnym momencie mężczyźni podnieśli głosy, jednocześnie oddalając się od samochodów. Słyszałem tylko pojedyncze wyrazy, które nie układały się w żadną sensowną całość. Zresztą i tak najczęściej słyszane słowo to była kurwa, niewnosząca nic nowego do sprawy. W końcu chyba doszli do jakiegoś porozumienia, bo podali sobie ręce i ruszyli w przeciwnych kierunkach.
– Jesteś w końcu – przywitał mnie człowiek ze służb. – Wsiadamy. Tylko nie rób żadnych głupstw, nie uciekaj ani nic podobnego. I tak nie masz szans.
Wsiadł za kierownicę, ruszył z wolna, wykręcił na główną drogę i włączył radio. Droga prowadziła przez pola, mijaliśmy kolejne wioski, Sierpnicę, Sokolec, Rzeczkę. Te dwie ostatnie nazwy coś mi mówiły, do Rzeczki jeździli jacyś chłopcy z klasy na narty ubiegłej zimy. Po lewej odcinał się wyraźny grzbiet Gór Sowich, porośnięty ciemnozielonym lasem, dość ciężko dostrzegalny w deszczu. Nagle auto wykręciło na polną drogę i wkrótce wjechało w las. Jechaliśmy teraz pod górę, ale o wiele wolniej niż dotychczas, silnik momentami pojękiwał i rzęził. Kierowca był skoncentrowany na prowadzeniu, ale co jakiś czas rzucał spojrzenia w moim kierunku.
– Wyjmij ręce z kieszeni – powiedział cicho i spokojnie, ale w taki sposób, że wiadomo było, że niezastosowanie się do tego polecenia może kosztować wiele. Wyjąłem je z największym trudem. Co on myśli, że co ja tam mam?
– No już jesteśmy na miejscu – powiedział hamując samochód. Rozejrzałem się uważnie. Byliśmy w lesie, ale jakieś dwadzieścia metrów dalej majaczyła jakaś ciemna konstrukcja, jakby brama. Co tu robi brama? – zdziwiłem się.
– Przesiądź się na miejsce kierowcy. Ale nie wychodź z auta.
Zrobiłem, czemu nie. Do czego on zmierza? Co prawda w głowie mi się potężnie kręciło a w rękach ledwie miałem czucie, W samochodzie pachniało nawilżaczem powietrza typu zielona choinka ale i czymś jeszcze, co zauważyłem dopiero teraz. Zapach jakby szpitalny, chemiczny wdzierał mi się do nosa. Jakoś nie pamiętam, bym zauważył to wcześniej. Może od tego mam te mdłości?
– Dawaj ręce – rozkazał człowiek ze służb tym samym psychopatycznym głosem. Podałem mu obie ręce,
– Połóż na kierownicy. Bez szarpania, spokojnie. I nie zdejmuj ich.
Gdy wykonałem polecenie, poczułem na przegubach chłodny metaliczny dotyk kajdanek, a po chwili usłyszałem ich trzask. Było to wykonane w takim tempie i z taką precyzją, że nawet gdyby mi coś przyszło do głowy, nie zdążyłbym zareagować.
– Zaraz zobaczysz swojego ojca – powiedział mężczyzna i oddalił się w stronę tajemniczej bramy. Co on kombinuje? Co to za miejsce? Coś mi świtało w głowie. O projekcie Riese – tunelów w Górach Sowich oczywiście wiedziałem, ale sądziłem, że wszystkie są zabezpieczone, w końcu tyle lat po wojnie, że musieli z tym zrobić porządek. Wszystko jednak wskazywało, że nie do końca.
Big Dick wsiadł do samochodu i obserwował, jak auto z chłopcem i jego prześladowcą oddala się drogą na południe Głuszycy, na Walim, Rzeczkę. Wszystko to było zgodne z jego przewidywaniami, nazwa Włodarz padła podczas przygotowań do akcji kilka razy i nie nastąpiło nic, co nie byłoby zgodne z planem. Z wyjątkiem jednej rzeczy. Tego, że zrozumiał, co się ma stać. Chwilę wsłuchiwał się w ciszę, ale brak sprośnych śpiewów chłopaka wcale nie spowodował, że poczuł się lepiej, wręcz przeciwnie. Już zdążył go polubić, no a po tym, co widział podczas sceny przebierania, lubił go nawet jeszcze bardziej. Dlaczego nie wykorzystał tamtej okazji i po prostu nie chwycił go za fiuta? Kto by się o tym dowiedział? Młody na pewno nie rozpowiedziałby o tym nikomu, tym bardziej, że już za kilkanaście minut może nie żyć. Albo być zamkniętym w lochu, do którego nikt nie będzie miał dostępu. Andrzej nie wiedział co prawda, jaki dokładnie jest powód tej całej akcji, ale z każdą minutą wyglądało to coraz gorzej. Co robić w tej chwili? Czul, że jest napalony, właściwie trzeba by wrócić do domu albo wjechać gdzieś w las i strzepać gruchę. Takie młode, świeże ciało, nieważne czy damskie czy męskie, rozpaliło jego żądze, które domagały się natychmiastowego ujścia. Jako człowiek obdarzony nieprzeciętnie długim członkiem, rzadko miewał pełne wzwody, ostatnio w ogóle nie, ale czul doskonale, że coś mu w spodniach grało. Rozejrzał się dokoła i nie widząc nikogo w pobliżu wysiadł z samochodu i podszedł do drzewa, by oddać mocz. Jego prawie trzydziestocentymetrowy członek był wrażliwy jak nigdy dotąd, reagował na każdy dotyk i powodował dreszcze przy każdym dotknięciu. Andrzej zsunął lekko napletek, poczuł charakterystyczny, niemożliwy do pomylenia z niczym innym zapach i już miał rozpocząć zaspokojenie chyba największego pożądania, jakie odczuwał w swym czterdziestoletnim grzesznym życiu, kiedy nagle, jakby wiedziony nagłym impulsem, jakąś zabłąkaną myślą, która w końcu trafiła do szarych komórek, w pośpiechu schował ptaszysko, zapiął spodnie, nawet nie zauważając bólu, jaki spowodowało wkręcenie się włosów łonowych w zamek błyskawiczny i pobiegł w kierunku auta i ruszył z piskiem. Zdecydował, że nie pojedzie za nimi, to by nie miało sensu, zwłaszcza że stracił już dobry kilometr. Jeśli to jest to wejście do Włodarza, o którym myśli, szybciej i bezpieczniej będzie zajechać od północy, od Olszyńca.
– Wszystko zgodnie z planem – powiedział Uszatek, sunąc za punktem przemieszczającym się na mapie Google. Utrzymywali bezpieczną odległość od ściganego obiektu, który wjechawszy w góry zwolnił nieco, a zdarzyło się, że stanął na jakiś czas w miejscu. W końcu obiekt zatrzymał się na dobre i nie ruszał się od dwóch minut.
– Jest coś w tym miejscu? – zapytał Zagajnika, który zdążył się obudzić i już o wiele bardziej przytomny śledził mapę.
– O ile dobrze pamiętam, właz do hitlerowskich sztolni. Raz tu byłem i to bardzo dawno.
– Podjeżdżamy?
– Ja bym raczej zostawił tu auto i podszedł pieszo – zasugerował Zagajnik – nawet jeśli pada. Pamiętaj, że możemy spłoszyć nasz obiekt i wtedy już święty Boże nie pomoże. Poza tym przypominam ci, że odbijamy tylko w ostateczności, w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia. Nie wystarczy ci, że za akurat tę akcję raczej nikt cię nie pochwali?
Junior zatrzymał motor i oddychał ciężko. Nie jest prawdą, że jazda na motorze nie męczy psychicznie, pomyślał. Poza tym zaniepokoiło go wyprzedzane w środku ciemnego lasu auto. Nie tyle samochód, aut jest w Polsce tyle, że nie wszystkie mieszczą się na drogach i niektóre muszą widać jeździć po lesie, tyle że on rozpoznał kierowcę. Przecież to Big Dick, którego kilka razy widział w towarzystwie ojca, a ze dwa razy nawet w swym własnym domu. A co ten tu robi? Przypadek raczej nie wchodził w grę. To aż takie kręgi zatacza ta cała afera? A wydawało się, że to niegroźny, taki trochę dupowaty policjant z głęboko prowincjonalnego komisariatu. No ale tu nic nie jest tym, na co wygląda i to już od samego początku. Junior zdjął kask i gdzieś tam w tyle usłyszał szum silnika. Zatem jest, jak myślał. Schował motor za jakimś krzakiem i możliwie cicho podszedł pod górę. Teraz miał na kilkadziesiąt metrów przed sobą wejście do tunelu, kawałek dalej stał samochód. Zatrzymał się w bezpiecznym miejscu i obserwował. Po kilku minutach z wejścia do tunelu wyszedł wysoki, szczupły mężczyzna i ruszył w stronę auta. Ale nie był to krok spokojny. Po całej sylwetce i sposobie, w jaki się poruszał wywnioskował, że mężczyzna jest czymś wyraźnie poruszony i zdenerwowany, jego ruchy były nierówne, arytmiczne. W końcu podszedł do auta, otworzył drzwi i pogrzebał coś w środku. Nagle wykonał gwałtowny ruch, jakby szarpnięcie i przed samochodem pojawił się ktoś, kogo rozpoznałby nawet w środku nocy w ciemnym pokoju. Mężczyzna przystawił do jego głowy pistolet i coś wrzeszczał. Junior bez zastanowienia rfuszył w ich kierunku i już zaraz byl na polanie przed włazem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
waginosceptyk
Adept
Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 19:18, 04 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Ciekawe, czy w policji pracują geje. I co się dzieje, kiedy ich orientacja jakimś cudem zostanie ujawniona. Choć podejrzewam, że takich Big Dickow w policji kilku jest...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 23:40, 04 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Generalnie służby mundurowe są ciężkie dla gejów i procentowo jest ich tam o wiele mniej. Co nie znaczy, że ich tam nie ma, w policji znalem jednego geja (już na emeryturze policyjnej), o kilku innych slyszałem. Jest też trochę biseksualistów, z tym, że im o wiele łatwiej się maskowac. Generalnie obowiązuje niepisana zasada znana z USA "don't ask, don't tell". Natomiast starokawalerstwo w slúżbach, zwłaszcza w policji nie jest wcale rzadkie ze względu na charakter służby i samo w sobie nie wzbudza niezdrowego zainteresowania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Maaten
Debiutant
Dołączył: 07 Gru 2024
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: PL
|
Wysłany: Nie 15:31, 05 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
januma napisał: |
Oczywiscie a w miedzyczasie czytam inne Twoje opowiadania z trujnika. Mimo ze juz he czytalem to znowu mnie wciagnely. |
u mnie podobnie.. czytam i jestem w połowie Innych do których zachęciło mnie to opowiadanie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 19:44, 05 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Co on tam robi, tyle czasu? Ręce przypięte kajdanami do kierownicy, zwłaszcza ta w gipsie, zaczęły mnie boleć, każdy ruch wywoływał dziwne skurcze, z każdą minutą traciłem czucie. Zaczęło mi być niedobrze a zapach wnętrza samochodu powodował fale mdłości. Jeszcze chwilę, a zacznę się dusić. Zegarek na desce rozdzielczej wskazywał trzy minuty po dziewiątej. Niemożliwe, by wszystko to trwało tylko półtorej godziny, wydawało mi się o wiele krócej. Deszcz zapamiętale bębnił o szybę samochodu, co tylko potęgowało grozę. Zupełnie chaotycznie, przez mój mózg zaczęły się przewijać różne wydarzenia z przeszłości, dawniejszej i tej zupełnie niedawnej, pobyt w szpitalu, przybycie tego chama do naszego domu... Gdy w głowie zaczęło mi się kręcić tak, że obfity paw był tylko kwestią chwili, koło wejścia do tunelu dostrzegłem jakiś ruch, a później od czarnej plamy oderwała się sylwetka, która powoli zmierzała w moją stronę. Mimo niewyraźnego obrazu rozpoznałem go. Szedł sam, choć obiecał, że wróci z ojcem. W miarę, kiedy się zbliżał i teraz wolno przesuwał przed ścianą ciemnozielonego lasu, zauważyłem, że jego twarz ściśnięta jest jakimś skurczem. To nie ten sam człowiek, który wyszedł stąd kilkanaście minut temu. Coś musiało się stać. Ale co? Tymczasem podszedł do auta, otworzył drzwi, bez słowa rozkuł mnie, a następnie silnym uściskiem chwycił mnie za bark, wyciągnął z samochodu i rzucił o rozmiękłą glebę.
– Gdzie jest twój ojciec? – wręcz zawył.
– A skąd ja to mam wiedzieć? – zdziwiłem się. Nie wiem, czy zrozumiał, co powiedziałem, bo gardło miałem dalej ściśnięte. Świeże powietrze jednak spowodowało, że poczułem się mimo całej tej sytuacji o wiele bardziej rześko. Mężczyzna wyjął z kieszeni ciemny przedmiot, który szybko zidentyfikowałem jako pistolet, stanął z boku i przyłożył mi go do skroni.
– Gadaj, gdzie jest ojciec i to natychmiast.
– Nie wiem – powiedziałem, a do oczu zaczęły mi się cisnąć pierwsze łzy. Mężczyzna mocno kopnął mnie w podbrzusze, tak mocno, że przez moment z bólu straciłem kontakt z rzeczywistością.
– Nie rób mnie w chuja, dobrze? Czy zastrzelę cię teraz, czy będę odkrawał z ciebie plasterek po plasterku, jak miałem zamiar, teraz mi wszystko jedno. Czy ty nie rozumiesz, że właśnie teraz wydałeś wyrok na swojego ojca? Tak doszłoby do wymiany, a twój staruszek już by wraca do domu. No gadaj! – wrzasnął tak, że facet w tym momencie wydawał mi się zupełnie nieobliczalny. Przyciśnięta do skroni lufa pistoletu bolała mnie coraz bardziej, chyba rozrywała skórę. Nastąpiła długa chwila milczenia, podczas której słyszałem wyłącznie sapanie rozsierdzonego faceta. No niech już strzela, pomyślałem i zaczęło mi być naprawdę słabo, a przed oczyma pojawiły się znienacka czerwone płaty.
Nagle to monotonne sapanie przerwał odgłos przypominający trzask gałęzi i od ściany lasu oderwała się postać, biegnąca w naszym kierunku. Przecież to Uszatek Junior! A ten co tu robi? Skąd on w ogóle wie, że ja tu jestem? Sadząc ogromne susy, w rozpiętej kurtce wbiegł na polanę przed włazem i stanął, wlepiwszy bezczelny wzrok w mężczyznę.
– Jak jesteś taki chojrak, a nawet chujrak, to zastrzel mnie, mendo. Za zabójstwo dziecka komendanta sąd zrobi ci z jaj kogel mogel.
– A ty co tu robisz? – zdumiał się mężczyzna, wyraźnie zaniepokojony.
– A jestem sobie, ty myślisz sobie, ośli penisie, że nikt nie wie o tej całej sprawie? Więcej osób niż przypuszczasz.
– Łżesz! – desperacko wrzasnął mężczyzna.
– Bynajmniej – flegmatycznie odparł Uszatek. – Poczekaj jeszcze dziesięć minut, a zobaczysz...
– Tu mi stań! – wrzasnął mężczyzna i oderwanym od mojej skroni pistoletem wskazał mu miejsce koło mnie.
– Chyba nie jesteś taki durny na jakiego wyglądasz – Uszatek Junior kpił mu teraz w żywe oczy. – Gruby, jak on będzie chciał mi coś zrobić to spierdzielaj za drzewo.
Moja pozycja spowodowała, że nie byłem w stanie zobaczyć w tym momencie twarzy mężczyzny, a byłby to zaiste ciekawy widok,
– Stul ryj! – wrzasnął nienaturalnie wysokim głosem. Niemal błyskawicznie przeniósł rękę z pistoletem w stronę Juniora. Padł strzał.
Uszatek Senior i Zagajnik wyszli z samochodu i od północy zbliżali się w kierunku wyjścia do tunelu. Kropka na mapie oznaczająca pozycję żołądka Michała tkwiła twardo w miejscu. Oznaczało to tylko, że na razie nikt się stąd szybko nie ruszy – pomyślał Uszatek i zaczął się przy pomocy aspiranta Zagajnika przedzierać przez kępę obfitych krzaków. Były to maliny, jeżyny czy tez inne kłujące świństwo, drapiące po twarzy i zostawiające krwawe pręgi na skórze rąk. Gdy już skończyła się mordęga, mieli widok na całą polanę. Człowiek ze służb stał z pistoletem przystawionym do głowy i coś wrzeszczał. Uszatek był w stanie wychwycić tylko niektóre słowa, reszta grzęzła gdzieś w powietrzu bądź była zagłuszana przez deszcz rozbijający się o bukowe liście lasu.
– Padnij i przygotuj się do strzału – wydał polecenie Zagajnikowi a ten, nie zważywszy na to, że legnie za chwilę w błocie, wykonał je natychmiast. Już leżąc wyciągnął z kabury pistolet. Tymczasem na polanę wtargnęła jeszcze jedna osoba i Uszatek z przerażeniem rozpoznał w tej biegnącej kłusem sylwetce swojego pierworodnego. Zmiął w ustach przekleństwo, nie czas był teraz na rozpamiętywanie, jakim był złym ojcem i dociekanie, co się stało, że ten piździelec pojawił się tu i w tym momencie. Skąd wiedział? Czyżby był częścią tego całego misternego planu tego dziada ze służb? – przemknęło mu przez głowę. Na razie odłożył na bok plany wychowania syna, bo rzeczy działy się tu i teraz i trzeba było coś zrobić. leżąc na mokrym poszyciu czuł mokro na udach, podbrzuszu i klatce piersiowej i z trudem zwalczył instynkt, który kazał mu natychmiast wstać. Z napięciem obserwował wymianę zdań między swym własnym synem a facetem ze służb. Ewidentnie młody grał na totalną szyderę i wyprowadzenie tego dziada z równowagi. Błąd, tyle razy go uczył, że nie ma nic gorszego od ośmieszenia przeciwnika, bo doprowadza się go do ostateczności. Jeszcze jedna nauka poszła w las... Teraz mężczyzna wykonał zamaszysty gest pistoletem i wycelował go w Juniora. Uszatek przygotowywał się do strzału, tyle, że blisko linii strzału znalazł się Michał. Jeden ruch i będzie nieszczęście. Jednak padł strzał, po którym mężczyzna ze służb zachwiał się, broń wypadła mu z ręki i osunął się na ziemię.
– To ty strzelałeś? – zapytał odruchowo Zagajnika, choć wiedział, że to nie on, odgłos wystrzału pochodził zupełnie z innego kierunku.
– Nie, skądże...
– Na polanę! – zakomenderował Uszatek, obaj podnieśli się z trudem; ich brzuchy były pokryte jesiennymi liśćmi i innymi okazami flory. Zagajnik zaczął je strzepywać z siebie.
– Prędko, nie jesteś na konkursie piękności! – jęknął Uszatek i po chwili kilkoma susami wpadł na polanę. Mężczyzna leżał w kałuży krwi, ale żył. Uszatek szybko ocenił sytuację.
– Chłopaki, biegiem do lasu. A my sobie porozmawiamy później – warknął w stronę własnego syna. Nie trzeba im było tego dwa razy powtarzać, chłopcy wydarli z miejsca i w okamgnieniu pobiegli w stronę lasu. Wtedy padł jeszcze jeden strzał. I następny. Uszatek odruchowo odwrócił się, zaniepokojony, ale chłopcy już zdążyli zniknąć. Odetchnął z ulgą. Następnych kilka strzałów odbiło się od karoserii samochodu. Gdy Uszatek poczuł moment odprężenia i już miał schować się za auto, poczuł nagły ból w łopatce. Huk wystrzału doszedł do niego dopiero po chwili.
Andrzej Pronobis, zwany Big Dickiem, uważnie obserwował tę scenę. Tego ze służb miał wystawionego jak na talerzu, nie było większego problemu z oddaniem strzału. Patrząc na kierunek, z którego wypadli policjanci zrozumiał, ,dlaczego nie strzelali. Ale teraz kanonada trwała w najlepsze. Szybko starał się czytać i analizować sytuację. Strzały padły zapewne z góry nieco na północ od włazu, zatem gdzieś blisko niego. Wpatrywał się w to miejsce uparcie i prawie nie zauważyłby, jak komendant, tym razem w cywilu, osunął się na ziemię. Zatem nie wszystko jeszcze się skończyło. W tej sytuacji pójście na polanę i sprawdzenie co się stało, jest po prostu niemożliwe. Do tej pory myślał, że to, że ten człowiek ze służb przybędzie tu z własną obstawą to czcze przechwałki, ale pomylił się i to mocno. Ze też nie wziął lornetki... Przeklinał siebie w myślach, ale kto to mógł przewidzieć? Poza tym wcale się nie wybierał w to miejsce, jego rola kończyła się w Głuszycy, miał potem spokojnie wrócić do pracy na komisariacie. Nagle jego uwagę zwróciły poruszające się krzaki jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. Przecież nie wieje – pomyślał odruchowo i skupił się na tym miejscu. O, krzaki mają oczy... No ładnie, ptaszku. Zaczynamy sezon polowania na takie ptaszki – pomyślał. Raz, dwa, trzy. Krzaki jeszcze raz poruszyły się i nastała głucha cisza. Wstał, otrzepal się i ruszył do samochodu.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 19:45, 05 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Maaten napisał: |
januma napisał: |
Oczywiscie a w miedzyczasie czytam inne Twoje opowiadania z trujnika. Mimo ze juz he czytalem to znowu mnie wciagnely. |
u mnie podobnie.. czytam i jestem w połowie Innych do których zachęciło mnie to opowiadanie |
A miłego czytania. Choć niektóre z nich dziś napisałbym nieco inaczej, zwłaszcza to o II wojnie światowej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 19:15, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Uszatek leżał na ziemi, oparty o karoserię samochodu. Ból, który na początku był zgoła niewielki i wydawało się, że minie z czasem, zaczął się nasilać i paraliżować całą rękę, od łopatki aż po palce. Na tyle, na ile pozwalała mu pozycja, rozejrzał się dokoła. Aspirant Zagajnik leżał kawałek dalej i nie dawał znaku życia. Cholera – pomyślał. Od kilkudziesięciu sekund, albo nawet od minuty było cicho. Ten ostatni wystrzał zabrzmiał gdzieś z boku, trudno teraz zidentyfikować, skąd i w którym kierunku. Wstać? Nie wstać? A najważniejsze, co dalej? Czy polana dalej jest pod obstrzałem? W końcu doszedł do wniosku, że czekaniem niewiele załatwi i choć strach nie minął, drugą, zdrową ręką podparł się i z trudem stanął na nogi. W tym momencie leżące w kałuży ciało aspiranta Zagajnika najpierw drgnęło, a następnie wstało.
– Nic ci nie jest? – zapytał Uszatek.
– Zupełnie nic. A co miałem robić? Ty przynajmniej mogłeś schować się za autem...
– Ta... Wiele mi z tego przyszło. Uszatek sięgnął niebolącą ręką barku i usiłował namacać chore miejsce. Gdy cofnął rękę, palce były pokryte krwią.
– Wezwę pomoc. Stój tu, a najlepiej usiądź w aucie i się nie ruszaj.
W tym momencie na polanę przed włazem wtargnęła całkiem spora grupka osób, samych dobrych znajomych: chłopcy w komplecie, łącznie z tym Finem, a za nimi, trochę niepewnym krokiem, także zaginiony doktor Strzyżyk.
– Panie Filipie, nic się panu nie stało? – zapytał z troską.
– Prawdopodobny postrzał w łopatkę – poinformował zwięźle.
– Tata, zostaw to, trzeba wezwać pogotowie – krzyknął Michał. – Już zapomniałeś, że wczoraj miałeś zawał serca?
Uszatek wodził nieprzytomnym wzrokiem po przybyłych. Oczywiście dręczyło go pytanie, skąd oni wszyscy się tu wzięli, takie zgromadzenie nie mogło być dziełem przypadku. Czego nie wiedział? Czego nie przewidział? Wszystkie przygotowania były tajne, mimo że akcja w ostatniej chwili uzyskała aprobatę góry. Nie pochwalą go, to pewne. Teraz czeka go długie dochodzenie służbowe, być może nawet zawieszą go w służbie, wcale by się nie zdziwił.
– Ojciec, czy wiesz, że całe plecy masz czerwone? – spytał zatroskany Junior.
– Tak, wiem – odparł Senior, ścierając zdrową ręką pot z czoła. – A ty siedź cicho, czeka cię naprawdę poważna rozmowa.
– To ciebie powinna czekać – odparł wcale nie zbity z tropu Junior, robiąc łobuzerską minę. – Od półtora dnia staramy się cię poinformować gdzie jest doktor. Nie mogliśmy tak po prostu zostawić informacji na komendzie, bo sam powiedziałeś, że kilka osób jest spalonych. A na twoją komórkę ni cholery nie mogliśmy się dodzwonić. Sprawdź, ile połączeń ode mnie i Maciory masz nieodebranych. Mieliśmy ci spieprzyć akcję? Pojechałem tu, żeby cię odpowiednio wcześnie poinformować, liczyłem na to, że znajdę cię gdzieś po drodze i poinformuję, co się dzieje.
– No dobrze – Uszatek był nieco uspokojony – ale skąd wiedzieliście? Nie jesteście przecież jasnowidzami? W cuda nie uwierzę? – Uszatek lekko zmienił pozycję i syknął z bólu.
– Długo by opowiadać, później zostaniesz odpowiednio poinformowany. Teraz masz większy problem – kto strzelał do tego człowieka ze służb. Oglądaliśmy przecież tę sytuację i dobrze wiemy, że to ani ty ani ten drugi gliniarz.
O tym Uszatek wolał nie myśleć, przynajmniej na razie. Sam dobrze wiedział, że to ani on, ani Zagajnik. Tu trzeba będzie długotrwałego dochodzenia, analiz balistycznych, badania łusek. Na razie Zagajnik walczył z telefonem, pewnie za chwilę zaroi się tu od glin, od stójkowego po inspektorów.
– Niech pan pokaże tę ranę – nalegał doktor Remigiusz. – Wygląda pan blado, jest spory upływ krwi.
Delikatnie ściągnął mu kurtkę i bluzę, obie czerwone od krwi. Każdy ruch odzieży sprawiał ból, jakby była przyrośnięta do skóry i zrywana. Dodatkowo deszcz pokrywał każdy świeżo odsłonięty kawałek skóry, sukcesywnie go wyziębiając.
– Ja bym uważał – powiedział ktoś z boku. – Zamordował mojego syna, łatwo mu przyjdzie ukatrupić kolejną osobę...
Uszatek odwrócił głowę. Rany boskie, jaki błąd... Myślał, że człowiek ze służb jest ukatrupiony na śmierć. Co za koszmarny dzień żywych trupów... Wyrwał się doktorowi i prawie mdlejąc z bólu skoczył w stronę leżącego. Sprawdził, czy leżący nie ma dostępu do broni, zrewidował go, jego pistolet leżał na szczęście kilka metrów dalej. Nawet nie wyobrażał sobie, co mogłoby się stać, gdyby był bliżej. Na razie badał leżącego. Na pewno był postrzelony, on też był we krwi, patrzył na wszystko nieruchomym, martwym wzrokiem.
– Ja bym na twoim miejscu bardziej martwił się o siebie – odpowiedział zimno Uszatek. – Udział w zorganizowanej grupie przestępczej, grożenie bronią, przetrzymywanie i więzienie ludzi, wysyłanie anonimów, na każde jest paragraf, taki od pięciu do dziesięciu. Kilku kolegów też pociągniesz za kratki. Kto cię ubezpieczał? – zapytał ostro.
– Gówno wam powiem, tacy jesteście dobrzy to sami znajdźcie...
– Spokojnie, kilku znaleźliśmy, nawet co nieco da się im udowodnić. Rozprują się, że aż miło...
Człowiek ze służb mówił cichym, spokojnym głosem, widać i słychać było, że walczy z silnym bólem.
– Panie doktorze, obejrzałby pan tego chorego? – zwrócił się do Remigiusza. Swoją drogą, był ciekaw, jak zareaguje na prośbę zajęcia się kimś, kto go więził i głodził kilka dni i mało nie zabił mu jego ukochanego syna. Ale Remigiusz zareagował z klasą.
– Zaraz to zrobię – odpowiedział spokojnie – tylko założę panu jakiś opatrunek. Nie ma pan silnego krwotoku, choć prawdopodobnie przejdzie pan operację. A tego pacjenta obejrzę za chwilę...
– Łapy przy sobie – warknął człowiek ze służb. – Już odprawiłeś mojego syna na tamten świat... Obejdzie się bez łaski...
Zdaje się, że ta sprawa była wiele razy wyjaśniana. Nic do pana nie dotarło. A leczenie chorych to mój obowiązek.
– Możesz sobie darować, obejdzie się.
W tym momencie na polanę wjechało zielone volvo z obcą rejestracją, a po chwili wysiadła z niego para, mężczyzna i kobieta, którą Uszatek widział po raz pierwszy w życiu, ale sądząc po reakcji chłopców, ludzie bi byli dobrze znani pozostałym, bo chłopcy szybko otoczyli auto i chaotycznie, jeden przez drugiego, zaczęli udzielać informacji, z tego, co Uszatek zrozumiał, po angielsku. Język ten znał bardzo słabo, w szkole uczyli go niemieckiego, który kontynuował na studiach i poznał naprawdę nieźle. Z czasem w anglojęzyczny gwar wdarł się coraz głośniejszy warkot helikoptera.
– Gdzie odwieźć chłopaków? – zapytał doktor Remigiusz.
– Myślę, że do Zagórza Sląskiego – odpowiedział Uszatek. – Ale jak się pomieścicie?
– Normalnie – powiedział spokojnie Junior. – Ja wezmę na motor Kurczaka, bo najmniejszy, Paweł, Kalle i Michał pojadą autem.
Nogi się pode mną ugięły. On weźmie na motor Kurczaka, a nie mnie. Po tym wszystkim, co przeżyliśmy razem... Oczy od razu mi zwilgotniały, myślałem, że się rozryczę. Wydawało mi się, że jest to ktoś, kto mi jest najbliższy, a tu taki afront. A już ostatnią kroplą było to, że nikt mi o tym nie powiedział. Paweł, Kurczak i Kalle spiskowali zupełnie bez mojej wiedzy w sprawie mojego ojca. Przecież tak na dobrą sprawę to mnie się należały te wszystkie informacje jako synowi doktora. Jak ja ich nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę!!! Tak się zachowują przyjaciele? Świnie a nie przyjaciele. Koniec z nimi, koniec z Kurczakiem, jak już będę w Zagórzu wyrąbię mu prosto w oczy, co o nim myślę. Niech sobie robi co chce, może nawet z tym Juniorem pójść do łóżka, wisi mi to. Na samym końcu zostałem sam... Kurczak co prawda starał mi się przed chwilą opowiedzieć, jak wpadli na to, że ojciec był ukrywany właśnie w tej norze, a nawet zaofiarował się, że pokaże mi to miejsce, ale ojciec się nie zgodził. Z zimną rozpaczą patrzyłem, jak Uszatek i Kurczak znikają gdzieś w głąb lasu. Niech się rozwalą na tym motorze, niech zostaną ukarani za to, że potraktowali mnie jak bydło. A w ogóle co mnie tu trzyma? Dostać się do Zagórza, albo gdzieś, skąd jest pociąg do Wrocławia i odczepić się od tej całej hałastry. A właśnie, jak już tak myślę, to trzeba sobie przygotować grunt. Chłopaki obsiadły helikopter, co dało mi okazję do załatwienia najważniejszej sprawy. Wyjąłem telefon i z notesu wybrałem numer, którego nie używałem już bardzo dawno. Kilka ciągłych sygnałów...
– Kto mówi? – usłyszałem znany mi doskonale damski głos.
– A zgadnij. Dzwonię, by ci powiedzieć, że ten gnój, z którym się gziłaś, próbował mnie zastrzelić.
– Możesz nie robić głupich dowcipów? Gdzie w ogóle jesteś?
– Guzik cię to obchodzi. Z ojcem, jeśli już jesteś taka ciekawska. Ach, i z jeszcze większą przyjemnością informuję cię, że prawdopodobnie zastrzelili jego. W każdym razie leży i dycha, mam nadzieję, że jego chwile są policzone.
– Czy ty się urwałeś z psychiatryka? I wracaj mi od razu do domu – wściekała się matka.
– Takie prącie, jeśli wiesz, co to jest. Ojciec jest moim legalnym opiekunem, ma pełnię praw rodzicielskich i równie dobrze mogę zostać z nim. Zgadnij, kogo wybiorę? – zakończyłem jadowitym głosem.
– Z tym pederastą chcesz zostać?
A zatem wie. Ale w sumie co mnie to obchodzi? Jego życie, nikomu nic do tego.
– Mnie to nie przeszkadza – powiedziałem jadowicie. – Nawet poznałem jego partnera i bardzo polubiłem. A do szkoły mogę jeździć do Świdnicy, wszystko mi jedno.
– A ja chciałam dla ciebie dobrze...
– Coś ci nie wyszło – zakończyłem zimno. Koniec rozmowy, ktoś na mnie czeka.
Komisarz Edward Janik z wałbrzyskiej komendy słuchał drobiazgowej relacji telefonicznej z tego, co się zdarzyło gdzieś w Górach Sowich. A zatem Jan Kowalski spieprzył sprawę i to w możliwie najgorszy sposób. Był wściekły. Teraz gdy zaczną przesłuchiwać Pronobisa czy Lenarta, jego związki z tą sprawą wyjdą na jaw. Jeśli nawet odsuną Uszatka od dowodzenia komendą, na pewno nie będzie mógł awansować, na co bardzo liczył i rył pod Uszatkiem, ile wlezie. Co nie zmienia jednego – Maciejewskiego należy się pozbyć, tylko trzeba zmienić ludzi, bo takim patałachom nie zamierzal zostawić sprawy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 97
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 7 razy
|
Wysłany: Wto 21:07, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Czy coś przegapiłem? Co Janik ma do Maciory i kto sprzątnął Mietka, czy te sprawy mają jakiś związek?
W pewnym momencie pomyślałem, że pasował by tu Łaciaty który przez chłopaków chyba trafił za kratki ale on się tu nie pojawia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:24, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
januma napisał: |
Czy coś przegapiłem? Co Janik ma do Maciory i kto sprzątnął Mietka, czy te sprawy mają jakiś związek?
W pewnym momencie pomyślałem, że pasował by tu Łaciaty który przez chłopaków chyba trafił za kratki ale on się tu nie pojawia. |
Tak, chyba przegapileś jeden odcinek. Maciora był świadkiem, jak Janik przyszedł do Mietka (który wtedy był już prokuratorem), Chodzilo o to, że Janik usiłował naklonić Mietka, aby wyofał sprawę przeciwko niemu o fałszerstwo dokumentów (chodziło o żyrowanie kredytu). Ponieważ nic nie wskórał, doprowadził do wypadku, w którym zginął Mietek i Melania w ciąży z drugim dzieckiemj. Janik został poinformowany przy okazji przez człowieka ze służb, że Maciora pojawił się na horyzoncie i może sobie coś przypomnieć. Sprawę odkryl w sumie dość przypadkowo Uszatek, trafiając na świadka, kiedy pojechał na miejsce wypadku zapalić świeczkę. Łaciatego zostawię na inną okazję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 97
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 7 razy
|
Wysłany: Wto 21:38, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Fakt zapomniałem o tym wątku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez januma dnia Wto 21:40, 07 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
waginosceptyk
Adept
Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:38, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Wrócisz do wątku erotycznego? Od jakiegoś czasu tylko kryminal jest. Nie mówię, że to źle, ale na kogo zdecyduje się w końcu Michal?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|