 |
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pią 21:01, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: |
Czytam i jestem ciekaw w jakie jeszcze tarapaty wpakuje Szanowny Autor naszych bohaterów. |
No trochę jeszcze przeżyją, prawdziwa miłość rodzi się w bólach
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Sob 11:09, 26 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
fajnie, że coś nowego piszesz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 11:23, 26 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
blask12345 napisał: |
fajnie, że coś nowego piszesz  |
Jakoś ostatnio nie mam na to czasu, masa roboty, wiek nie ten... No i praktycznie nie ma już gdzie tego wstawiać. Są jakieś pochwiarskie fora, ale tam opowiadania gay się nie sprzedają, nawet miałem kilka hejtów. Kiedyś to były czasy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 13:42, 26 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
– O co w ogóle chodzi? – zapytałem.
– To chyba wy powinniście wiedzieć więcej – uśmiechnął się ojciec. – Poznaliście dziś fińską rodzinę w kawiarni w Zagórzu, prawda?
– Tak, ale jeszcze nie było czasu o tym opowiedzieć – poinformowałem ojca tonem "ale przecież to nie nasza wina".
– No nie, ja wam niczego nie zarzucam. Wymieniliście się numerami telefonów, choć Michał, ty zdaje się miałeś tego numeru telefonu nikomu nie podawać – żartobliwie pogroził mi palcem. – No ale nieistotne, pamiętaj na przyszłość. Otóż ten chłopiec, którego poznaliście, Kalle, jest chory na autyzm. Tego tak na co dzień nie widać, zwłaszcza jeśli obserwujecie ludzi z zewnątrz. Często są bardzo inteligentni, mają ogromną wiedzę, myślą bardzo logicznie. Natomiast czego im brak, to empatii...
– Ojciec, mógłbyś się wyrażać jakoś jaśniej? – poprosiłem go.
– Tak, oczywiście. Empatia to jest zdolność rozumienia stanu psychicznego i ogólnie potrzeb innych ludzi i dostosowanie się do konkretnej sytuacji. To u nich kompletnie leży, dlatego tacy ludzie już od najmłodszych lat mają kłopoty z nawiązywaniem i utrzymywaniem znajomości, nie mają kolegów czy koleżanek. Żyją zupełnie na uboczu. Ciężko im w szkole,są wyśmiewane przez rówieśników, nie mają przyjaciół, często są skazane sami na siebie. Próba zaprzyjaźnienia się z takim dzieckiem, czy nawet młodym człowiekiem kończy się niepowodzeniem, a nawet bardzo źle, miałem jeden taki przypadek, kiedy dziewczyna zakochała się w autystycznym chłopcu i skończyło się próbą samobójczą.
– Przeżyła? – zapytał jak zawsze do bólu drobiazgowy Kurczak.
– Tak, ale nieszczęście było już bardzo blisko...
Co mi się podobało w ojcu, to jego odpowiedź na każde pytanie, które było zadane. Nigdy nie uciekał się do uciekania od problemu, zwalania na ból głowy czy kierowanie rozmowy na inne tory, jak moja matka, czy wskazywanie na niestosowność pytania.
– Tyle tego wstępu, byście dobrze wiedzieli, o czym mówimy, bo będzie to dla was miało wymiar praktyczny. Otóż, jak już powiedziałem, Kalle jest chłopcem ze spektrum autyzmu, na co dzień jest samotnikiem, rodzice rwą sobie włosy z głowy, co z nim zrobić. Ostatnio Kalle miał jakiś problem w szkole i aby uspokoić sytuację, wzięli go na tydzień do Polski. Ojciec koniecznie chciał zobaczyć projekt Riese w Walimiu, bo jest profesorem historii interesuje się produkcją niemieckiej broni w hitlerowskich Niemczech, a jak pewnie wiecie, te tunele były drążone, aby pomieścić tam fabrykę Wunderwaffe, pocisków V2. Dlatego właśnie mieszkają w Świdnicy.
– No ale co to ma wspólnego z Pawłem i Grubciem? – naciskał Kurczak.
– Ma i to sporo. Otóż chłopacy spotkali Kallego z rodzicami w kawiarni w Zagórzu i Kalle z własnej inicjatywy podszedł do stolika i poprosił Pawła, żeby mu pozwolił podać cappuccino Michałowi. Dla rodziców odludka i kogoś, kto nigdy w życiu nie wystąpi z taką inicjatywą, był to prawdziwy szok. A jeszcze większy, kiedy zaczęli normalnie rozmawiać, śmiać się i wygłupiać, Kalle zadawał trochę niestosowne pytania, za co pani Liisa przeprosiła w jego imieniu, ale chłopcy stanęli na wysokości zadania. Jestem z was dumny. Możecie powiedzieć, o co chodziło?
Paweł pokrótce streścił całą sytuację i po chwili śmialiśmy się wszyscy.
– Typowe dla autystów - ciągnął ojciec. – Z powodu braku empatii i wyrobienia społecznego takie sytuacje z ich udziałem są częste. Nie można się na nich gniewać tak, jak nie gniewa się na niemowlaka, który sika do pieluszki. No ale dobrze. Wrócili do Świdnicy a Kalle po prostu zaczął płakać, odmówił jedzenia i w ogóle. Tamto spotkanie zadziałało na niego w jakiś szczególny sposób i chce się z wami zobaczyć ponownie. Coś wspominaliście, że jesteście tu na dość krótko, co go jeszcze bardziej zaniepokoiło. Zatem chcieli, abyśmy przyjechali do Świdnicy, ale wytłumaczyłem im, że o wiele lepiej będzie, jak przyjadą do nas, gdzie funkcjonujecie w normalnym środowisku, a nie w bezdusznym hotelu.
– I co? Was zna, mnie nie zna, zamknie się w sobie i tyle z tego będzie – wyraził wątpliwość Kurczak. Z tego, co mówił ojciec, może mieć rację.
– No nie możecie tak podchodzić do życia – stwierdził ojciec. – Trzeba brać byka za rogi, do odważnych świat należy. Najwyżej będziemy improwizować. Jak będzie trzeba to pomogę, choć nie jestem psychiatrą, to oni zajmują się autyzmem.
Coraz bardziej serce rosło, gdy słuchało się ojca. Metoda spychologii i uników to była domena mojej matki. Unikanie problemów, odwlekanie ich na później, jak to się teraz modnie mówi, prokrastynacja.
– Ale teraz, młodzieży kapitalistyczna, trzeba wypicować chałupę na wysoki połysk. Nie możemy zaprosić zagranicznych gości do takiego chlewu.
Trochę przesadzał, jego mieszkanie w ogóle było eleganckie, nowoczesne i urządzone z gustem, ale bynajmniej nie przypominało muzeum, tu się po prostu mieszkało. I to również uwielbiałem u ojca, u matki wszystko musiało się lśnić jak, nie przymierzając, psu jajka.
– Zrobimy tak, wy pójdziecie posprzątać ten pierdolnik na górze...
– Jaki znów pierdolnik? – zdziwiłem się.
– No wasz pokój. Te gacie niekoniecznie muszą leżeć na środku pokoju, a plecaki być wybebeszone, jak, nie przemierzając po enerdowskiej kontroli celnej. W ogóle znieście brudne ciuchy, to się je wrzuci do automatu. Odkurzyć też by się przydało. Ja wezmę Kacpra, bo on jest najniższy i jedyny szczupły, pomoże mi przenieść kilka rzeczy i poukładać je w komórce, Michał, przy całym szacunku, ty byś tam nie wszedł. Później ugotujemy coś do zjedzenia, jakąś kolację by się przydało zrobić.
Rozdzieliliśmy się więc i poszliśmy z Pawłem na górę. Najpierw trzeba było odgruzować podłogę bo istotnie znajdowała się na niej większość zawartości naszych plecaków. Byliśmy już w ferworze układania, kiedy nagle Paweł podniósł jakieś podłużne pudełko.
– Czy możesz mi powiedzieć, co to jest i po co ci to?
Z tej odległości nie bardzo dostrzegałem ten tajemniczy przedmiot, ale w miarę jak podchodziłem, rozpoznałem go i wszystkie flaki mi podjechały do gardła.
– A to, używamy z Kurczakiem do walenia konia – objaśniłem uprzejmie, starając nie patrzeć Pawłowi w oczy.
– Już myślałem że do czego innego. Tego żelu używa się głównie do ruchania.
– A zgadnij, kto go nam kupił...
– A skąd mogę wiedzieć? – obruszył się Paweł. – Wam by go raczej nie sprzedali, to pewne, a założę się, że weszliście w jego posiadanie prawie legalnie. Mamy Kurczaka nie podejrzewam, wychodzi na to, że mój ojciec...
– Bingo – potwierdziłem jadowicie.
– No ale jak? Czemu?
Opowiedziałem Pawłowi, jak jego ojciec się dowiedział. Myślałem że się wścieknie, ale nic z tych rzeczy.
– To do niego podobne. On jest pragmatykiem do krwi.
– Co to znaczy? – zapytałem. Coś za dużo dziś tych nowych słówek, a za dwie godziny z całą pewnością czekały mnie następne.
– To znaczy, że na co dzień kieruje się wartościami praktycznymi, mogącymi się przydać w rozwiązywaniu problemów w życiu. Wiesz, nie ględzi i nie truje, po prostu szuka rozwiązania, które miałoby jak najbardziej ułatwić sytuację. Musieliście podkradać KY – to lepiej byście mieli własny. Problem z głowy... Poza tym uznał, że rozmowa z wami, byście przestali walić tego konia jest totalnym marnowaniem energii i nerwów, bo i tak będziecie to dalej robić, bo takie jest prawo wieku. Wiec dlaczego jeszcze bardziej komplikować sprawę?
Brzmiało to sensownie i logicznie. Podłoga była jako tako ogarnięta, więc zdecydowaliśmy, że Paweł odkurzy, ja zajmę się porządkami bliżej okna i ściągnę te gacie z kaloryfera, jakieś ruchy mogłem już tymi rękami wykonywać. Popatrzyłem przez okno. Deszcz padał oczywiście dalej, natomiast widoczność była o wiele lepsza niż jeszcze godzinę temu, a mgła, opary, czy cholera wie co to było, jakoś zniknęły. Popatrzyłem w lewo i zamarłem. Droga do Zagórza nie była prosta, a wyginała się dość ostrym łukiem, było widać między innymi ten dom, w którym byliśmy odebrać listy dla ojca. Przed domem stało czarne auto, o sylwetce tak charakterystycznej, że rozpoznałem z miejsca samochód, który nas śledził. Przed autem stało dwóch mężczyzn i coś robili stojąc naprzeciw siebie, z tej odległości trudno było rozpoznać, co. Przypatrywałem się uważnie. Sylwetka jednego z nich wydawała mi się dziwnie znajoma. Chwilę szperałem w pamięci, usiłując sobie przypomnieć, skąd znam tego typa. Czyżby? Nogi się pode mną ugięły, w głowie zrobiło mi się jakoś biało i osunąłem się na podłogę.
– Misiek, co się stało? – wystraszył się Paweł i, zostawiając na podłodze wyjący odkurzacz, jednym susem znalazł się przy mnie.
– Nic...
– Przecież wyraźnie widzę, że coś. Jesteś biały jak śmierć... – podał rękę i pomógł mi wstać. – Chcesz wody?
– Daj – poprosiłem i po chwili trzymałem już otwartą puszkę coli zero. – A teraz popatrz przez okno, koniecznie na lewo.
– Już widzę, o co ci chodzi, ten sam wóz, nie? – Paweł w lot domyślił się, o co mi chodzi.
– Tak. Ale... Ja tego jednego faceta chyba znam. I zaczynam się coraz bardziej bać...
– Opowiesz? – poprosił Paweł.
Kiwnąłem głową. Nie była to co prawda opowieść przeznaczona dla jego uszu, zwłaszcza że wiązałem z nim coraz większe nadzieje, ale w tej sytuacji niech ktoś wie wszystko. Kurczak może byłby nieco bardziej odpowiedni, ale po pierwsze, nie wiadomo, kiedy uda nam się porozmawiać na osobności, od dwóch dni było to niemożliwe, po drugie zaś, Paweł miał lepszy dostęp do pana Macieja i mojego ojcu, którego nie powiedziałbym o tym za żadne skarby świata. Zatem zacinając się i plącząc powiedziałem wszystko, co się stało w ten poniedziałek w Bastionie Ceglarskim, nie szczędząc mniej lub bardziej pikantnych szczegółów. I w miarę gdy opowiadałem, zorientowałem się, że z mojej perspektywy od tamtego wydarzenia dzieli mnie prawie epoka... Paweł stal koło mnie, też patrzył przez okno i macał mnie po tyłku.
– Jeśli to jest ten facet, bo oczywiście zakładamy, że możesz się mylić, to musiał cię śledzić, innego wyjścia nie ma.
– Miałem wtedy zamontowany lokalizator – poinformowałem go i opowiedziałem o tajemniczym znalezisku, odkrytym kilka godzin później.
– To by wszystko wyjaśniało – skonstatował – choć chyba nie wszystko. Skąd mógł wiedzieć, jakie masz preferencje seksualne? Łazisz po takich miejscach? – zapytał mnie z wyczuwalnym w głosie wyrzutem.
– Coś ty, to było po raz pierwszy...
– I żeby mi było po raz ostatni – powiedział tonem, którego jeszcze u niego nie słyszałem. – Już nie mówię o tej sytuacji, ale to wcale nie jest bezpieczne ani moralne...
Już chciałem mu dociąć o jakichś laskach ruchanych w krzakach, ale koniec końców odpuściłem sobie. Po co zaogniać sytuację? I tak zrobiło się nieprzyjemnie.
– Możesz sobie walić z Kurczakiem, jeśli rozsadza ci jajka, czemu nie, ale coś takiego to proszenie się o kłopoty. Boję się o ciebie – powiedział już ciszej, przytulając mnie do siebie. I nie wiem, co by się stało, gdybyśmy nie usłyszeli coraz wyraźniejszych kroków na schodach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
lechukaziu
Dyskutant
Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 23:10, 26 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Stracilem juz nadzieje a tutaj jednak cos nowego, dzieki wielkie Homowy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Nie 9:59, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
sporo było czytania... przeczytałem jak na razie kilka części, ale podoba mi się 😇
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 11:21, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
lechukaziu napisał: |
Stracilem juz nadzieje a tutaj jednak cos nowego, dzieki wielkie Homowy |
Jeszcze kilka odcinków będzie. A później... zobaczy się. Mam nadzieję, że ktoś coś napisze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 11:22, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
blask12345 napisał: |
sporo było czytania... przeczytałem jak na razie kilka części, ale podoba mi się 😇 |
Trochę inne niż to, co pisałem jeszcze niedawno, mniej seksu, więcej skupiania się jak myślą nastolatki, ale ostatnio mam sporo z nimi do czynienia. Poza tym człowiek się starzeje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Nie 11:55, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
homowy seksualista napisał: |
blask12345 napisał: |
sporo było czytania... przeczytałem jak na razie kilka części, ale podoba mi się 😇 |
Trochę inne niż to, co pisałem jeszcze niedawno, mniej seksu, więcej skupiania się jak myślą nastolatki, ale ostatnio mam sporo z nimi do czynienia. Poza tym człowiek się starzeje  |
nastolatki ciągle myślą o seksie zwłaszcza w dzisiejszych czasach.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Nie 11:55, 27 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 11:59, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
blask12345 napisał: |
homowy seksualista napisał: |
blask12345 napisał: |
sporo było czytania... przeczytałem jak na razie kilka części, ale podoba mi się 😇 |
Trochę inne niż to, co pisałem jeszcze niedawno, mniej seksu, więcej skupiania się jak myślą nastolatki, ale ostatnio mam sporo z nimi do czynienia. Poza tym człowiek się starzeje  |
nastolatki ciągle myślą o seksie zwłaszcza w dzisiejszych czasach. |
Oj, tu nie do końca się zgadzam Część oczywiście tak, ale są tacy, którzy mają bardzo sensowne podejście do życia, myślą o przyszłości i generalnie mają olej w głowie. Na szczęście. Bardziej niepokojące niż myślenie o seksie jest stopniowe odrywanie od rzeczywistości, tik-toki itp.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 15:42, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Do pokoju wszedł Kurczak, po jego minie widziałem, że coś jest nie tak.
– Paweł, ojciec prosi cię, żebyś zszedł na dół, a ja mam skończyć ten pokój.
– Dobra, już idę – Paweł oderwał się od okna i leniwie poszedł w stronę drzwi.
– Coście tam wypatrzyli? – zapytał Kurczak, kiedy już kroki Pawła zadudniły na schodach. Opowiedziałem mu i pokazałem to czarne auto. Tym razem mężczyźni grzebali w bagażniku i wyciągali zeń jakieś torby, cholera wie, co w nich było. Poza tym deszcz siąpił jakby mocniej i widoczność znów się pogorszyła.
– Poszedłbym z chęcią zobaczyć, co kombinują – powiedziałem, z niechęcią odrywając się od okna.
– Nigdzie nie pójdziesz – powiedział gniewnie Kurczak. Już i tak ciebie tracę. Od kiedy przyjechaliśmy, większość czasu spędzasz z Pawłem. Ja rozumiem, że on ma większego ale...
Myślałem, że za chwilę mi się rozpłacze, ale cios był celny. Jak by się tu obronić?
– Bo ciebie nigdy nie ma, zauważyłeś? Najpierw się wałęsasz po górach i wracasz w takim stanie, że nawet pogadać się z tobą nie da, teraz pół dnia ciebie nie było, w nocy kładziesz się koło mnie i od razu zasypiasz... – natarłem na niego zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną jest atak.
– No dobrze już dobrze – Kurczak nieco zbastował. – Wy sobie z Pawłem walicie a ja już od dwóch dni... Wiesz jak mnie męczy?
– No to na co czekasz? Akurat to można zrobić wszędzie i w miarę szybko.
– Tak, ale z tobą jest fajniej – wyznał szczerze. – Jak cię dotyka inna ręka, jest ciekawiej...
– Teraz mamy robotę do zrobienia i zaraz zawołają nas na obiad, Później coś się wymyśli.
Nie była to czcza wymówka, czasu zostało niewiele. Kurczak domyślił się, że chwilowo nic nie wyprosi i zajął się odkurzaniem mebli i podobnymi zajęciami.
– A co było w mieście? – zagadnąłem go, w końcu ustami nie pracuje, może coś opowiedzieć.
– Pojechaliśmy do tej przychodni. To jest jakiś prywatny ośrodek zdrowia, płaci się za wizyty, ale twój ojciec zapłacił za mnie. Elegancko wyposażony, prawie nowy. Zajęła się mną pielęgniarka, ale musiałbyś ją widzieć, młoda blondyna, dekolt, duże cycki, pachniała drogimi perfumami... Jakby tam kręcili jakieś pornole medyczne. I ta pielęgniarka kazała mi się rozebrać do gaci, rozumiesz to? Mało mi nie zesztywniał z tego wszystkiego. Później było to mniej przyjemne, wyjmowała mi ciernie i jakieś inne kawałki, trochę bolało, ale powiedziała, że jak to dalej będę miał w skórze, to będzie jakieś zakażenie. Jak się nade mną nachylała, to było widać jej cycki. Było tak fajnie, że nawet nie odczuwałem bólu no i ona mnie tak fajnie dotykała...
– W siusiaka?
– I kto tu jest zboczony? – zachichotał Kurczak. – Nie, w plecy i w nogę. Ale mi się podobało, zwłaszcza że ona tak ładnie pachniała, no i była bardzo miła.
Jednak trzeba było mu zadać to najważniejsze pytanie. Trochę się bałem, bo mogło ono wiele zmienić. Paweł może w każdej chwili zniknąć, Kurczak będzie w moim życiu o wiele dłużej. Cóż, lepiej jednak wiedzieć na czym się stoi.
– To po co ja ci jestem, skoro byle piguła ci się podoba?
Kurczak nie wydawał się być zdziwiony.
– Ty to jesteś ty. Inny wymiar. Poza tym nie oczekuję od ciebie, byś mi coś innego robił. Chcesz to możesz, jak będzie mi to odpowiadać, ale tu nie o to chodzi. Ale gdyby taka pielęgniarka chciała mi zwalić...
– I kto tu jest zboczony? – odpowiedziałem zgraną już monetą. Zaczęliśmy się śmiać.
– No i potem pojechaliśmy na zakupy do jakiegoś centrum handlowego – opowiadał dalej Kurczak, porządkując półkę na książki i jakieś pudła. – Osobiście uważałem, że ktoś za nami jedzie, ale pan Remik nie sądził, zresztą sprawdził, skręcając zaraz przed Wałbrzychem i później za nami nikt nie jechał. Tylko to auto to straszny rzęch, raz mieliśmy kłopot, aby wyjechać z kałuży.
Zauważałem, że Kurczak opowiadając o pielęgniarce delikatnie pociera swoje wybrzuszone nieco krocze. Cóż, nie tylko ja tu jestem niewierny – pomyślałem i uśmiechnąłem się. Nagle Kurczak wyciągnął z regału jedno pudło i otworzył je ciekawie. Były to puzzle złożone kilkuset części, przedstawiające, o ile wierzyć wieczku pudełka, małe kotki bawiące się w trawie. Kurczak ukląkł na podłodze, wyjął kilka kawałków i zgrabnie dopasował je do siebie.
– Mieliśmy robić porządek, a ty robisz bałagan – przypomniałem mu. – Ułożysz sobie, jak ci Finowie wyjadą.
– E tam, przesadzasz. Tu się żyje. Rozłożone puzzle to żaden bałagan i nikt nie będzie miał o to pretensji. Moim zdaniem to będzie wyglądało o wiele bardziej naturalnie.
Pewnie miał rację, ale nie to było mi w tej chwili w głowie. Podszedłem do okna. Widoczność dalej była kiepska, mgła opadała na ulicę, zresztą zabudowaną jednostronnie, ale czarnego samochodu już nie było. Uspokoiłem się nieco.
Gdy zeszliśmy na dół, zastaliśmy ciekawy widok. Ojciec i Paweł zajęci byli robieniem sałatki, gramofon ryczał głośno, a oni śpiewali piosenkę, ojciec swym basem, a Paweł falsetem. "Prąciarz ruszał tyłkiem, gwałcił pochwiarę, Prąciarz ruszał tyłkiem, gwałcił pochwiarę, Dup! – gruchnęło coś przy lipie, Dup! – odrzekło echo w cipie, a on ruszał tyłkiem, chyłkiem gwałcąc ją... " Słuchając tego nader oryginalnego utworu, dostaliśmy od razu z Kurczakiem ataku głupawego rżenia.
– To nie są treści odpowiednie dla uszu młodszej młodzieży – stwierdził ojciec, gdy już skończyli śpiew.
– Co to za dziwny utwór? – zapytałem. – Kto napisał te zbereźne słowa?
– Jak to kto – zdziwił się Paweł. – Wujek Remik i mój ojciec oczywiście. Oni są mistrzami takich świńskich przeróbek.
– Nie o to pytam, ale jak nazywa się ten utwór w oryginale.
– Maryla Rodowicz, Dzięcioł i dziewczyna – objaśnił rzeczowo Paweł.
– To jak tu jesteście, to pomóżcie nam skończyć tę kolację. Myślę, że na razie nie będziemy nic jeść, a jak ktoś jest bardzo głodny, to jest chleb, kiełbasa w lodówce, jakieś pomidory. Nie jesteście w tym domu od dzisiaj.
Tylko od przedwczoraj – dokończyłem w myślach. Na szczęście nie byłem głodny i obserwowałem zza stołu żwawą krzątaninę. Z chęcią bym dołączył, ale jak? Korciło mnie by wyjść i zrobić jakieś rozpoznanie, ale ojciec stanowczo się sprzeciwił.
– Dość masz tego łażenia dzisiaj? Już w pół do szóstej, jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, za pół godziny przyjadą.
Przyjechali z kilkunastominutowym opóźnieniem, informując nas o tym napisanym po szwedzku esemesem. Na życzenie ojca wjechali samochodem na podwórze, nie zostawiając go bezpośrednio przy drodze. Pani Liisa i jej mąż, Sven, byli ubrani elegancko, jakby się wybierali do teatru czy w jakieś inne poważne miejsce. Natomiast Kalle dalej był w swym niebiesko-żółtym dresie. Na nasz widok uśmiechnął się.
– A ciebie nie znam – powiedział po angielsku do Kurczaka.
– A nie znasz bo rano bylem u lekarza – odpowiedział dobrą angielszczyzną Kurczak. Aż mnie zdziwiło, bo w szkole nie mówi tak dobrze. Zawsze mówi, że boi się, że popełni błąd, zatem stara się mówić jak najmniej.
– Chłopaki, do kolacji zostało jeszcze pół godziny, zanim ta kaczka się upiecze. Idźcie na górę, pokażcie Kallemu wasz pokój – poprosił ojciec. Czemu nie? Nie lubię takiego pozbywania się dzieci przez dorosłych, ale tu miało to sens, bo niby co mieliśmy robić na dole? Wdrapaliśmy się więc na górę i weszliśmy do pokoju. Kalle ciekawie się rozglądał, jego wzrok padł na rozłożone puzzle i natychmiast się do nich przyssał. Patrzyliśmy w zdumieniu, jak szybko mu idzie układanie, poszczególne elementy wręcz tańczyły w jego dłoniach i prawie natychmiast lądowały w odpowiednim miejscu.
– Pomóc ci? – zapytał Kurczak.
– Zrób dół – poprosił Kalle. Zdziwiło mnie to, zgodnie z tym, co powiedział ojciec, dzieci autystyczne, a raczej młodzieńcy, bo Kalle był w naszym wieku, są nietowarzyskie i nie umieją współpracować w grupie. Współpraca szła im znakomicie, rozumieli się bez słów i całość nie zajęła im więcej niż dziesięć minut.
– A może pogramy w pingponga? – zapytał Paweł widząc, że atmosfera trochę siadła.
– Nie mów, że macie tu stół – zdziwił się Kalle.
– A mamy, chcesz zobaczyć?
Kalle oczywiście chciał i weszliśmy na podstryszek. Był słabo oświetlony, ale było widać piłeczkę, a to najważniejsze. Kalle chwycił rakietę i zaczął z kocią zręcznością podbijać piłeczkę.
– Zagrasz ze mną? – zapytał Kurczaka, który natychmiast chwycił drugą rakietę i rozpoczęli zacięty mecz. Jeden i drugi grał dobrze, Kurczak należy do najbardziej wygimnastykowanych chłopców w klasie, co prawda wzrostem nie grzeszy, ale akurat w tenisie stołowym to nie przeszkadza. Jeden i drugi grali na swych najwyższych obrotach i żaden z nich nie wyrobił sobie przewagi. Obserwowałem Kallego, jego twarz nie była już tak zacięta jak na początku, nawet od czasu do czasu się uśmiechał. W przeciwieństwie do Kurczaka, który chciał wyłącznie pokonać przeciwnika. Cholera... Było już 19:17 dla kurczaka i był bliski zwycięstwa. Bałem się, że gdy Kalle przegra, pokaże nam jeden ze swych humorów i tyle będzie z tej całej zabawy. Usiłowałem gestami wytłumaczyć Kurczakowi, o co mi chodzi, ale chyba ich nie dostrzegł. Tymczasem Kurczak z własnego serwisu stracił dwa punkty i rozpoczęła się długa gra na przewagi, to prowadził jeden, to drugi. Twarz Kallego znów stała się nieruchoma, napięta. Wreszcie Kurczak schrzanił jedną piłkę, Kalle to wykorzystał i elegancką ścinką zakończył ten set.
– Przepraszam – powiedział spokojnie do Kurczaka. Za co on przeprasza? Kurczak wcale nie wydawał się obrażony tym, że przegrał, podszedł do Kallego i podał mu rękę, Ten zawahał się nieco, ale przyjął uścisk.
– Chłopcy, kolacja – zawołał ojciec. Zawołanie, które najczęściej kończy najlepszą zabawę. Cóż, zeszliśmy na dół. Wszystko było już elegancko podane a ojciec zagłębiony w rozmowie z rodzicami Kallego.
– Siądźcie jak chcecie – powiedział ojciec. Bylem ciekaw, gdzie usiądzie Kalle i zdziwiłem się, że usiadł między Kurczakiem i mną.
– Pomogę ci jeść – powiedział do mnie. Co prawda mieli to robić Kurczak i Paweł, ale zgodziłem się. Widać, że spodobało mu się to w kawiarni.
– Paweł, twój ojciec jedzie po ciebie. Utknął gdzieś pod Świdnicą, tam podobno wszystko zalane, ale powinien tu być za jakieś piętnaście, dwadzieścia minut. Popatrzyłem na Pawła, ten odwzajemnił moje spojrzenie. Nie miał szczęśliwej miny, mnie tez zrobiło się jakoś smutno. Paweł stał się w krótkim czasie kimś bliskim i perspektywa jego odjazdu natychmiast pogorszyła mi nastrój.
Kolacja się przeciągała, byliśmy skupieni bardziej na rozmowie niż jedzeniu, zresztą nikt nigdzie się nie spieszył. Goście szczerze chwalili kaczkę z jabłkami, nawet Kalle, który ponoć nie lubi mięsa, nie wybrzydzał za bardzo. Nie pojawiał się również pan Maciej, który rzekomo miał być za piętnaście minut. I gdy już ojciec podawał kawę usłyszeliśmy bardzo głośny huk, jakby eksplozję, a w oknie pojawił się ognisty błysk.
– Idę zobaczyć – powiedziałem tylko i w kapciach, potykając się o niechlujnie oparty o ścianę sprzęt ogrodniczy, wybiegłem na drogę. Palił się dom sąsiadów, właśnie tych, u których byliśmy odebrać listy do ojca, przychodzące pod zły adres. Ani się spostrzegłem, a kolo mnie stali ojciec, rodzice Kallego, Kalle i Kurczak. Kalle patrzył z przerażeniem na ogień, krzyknął rozpaczliwie i wtulił się w Kurczaka, ściskając go mocno. Patrząc z niedowierzaniem na ogień i jednocześnie moknąć w deszczu zrozumiałem szybko, że tak naprawdę ta bomba byla przeznaczona dla nas.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
lechukaziu
Dyskutant
Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 1:12, 28 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
No cóż, wrócił dawny Homowy - czytam z wielką przyjemnością. Dawno nie pisałeś. Super że znowu raczysz nas fajną opowieścią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
lechukaziu
Dyskutant
Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 1:26, 28 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Swoją drogą akcja eskaluje... Co jeszcze się wydarzy? Czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 17:20, 28 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
lechukaziu napisał: |
No cóż, wrócił dawny Homowy - czytam z wielką przyjemnością. Dawno nie pisałeś. Super że znowu raczysz nas fajną opowieścią.  |
Miło mi, ale fajnie by było, by ktoś coś jeszcze napisał...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 17:22, 28 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
– Chodźmy do domu – zaproponował ojciec, – tu już nic nie zdziałamy.
Byłoby to możliwe, gdyby Kalle dal się ruszyć z miejsca, ale Kalle stał wtulony w Kurczaka, całkowicie nieruchomo, a ten szeptał mu coś do ucha i gładził po głowie. W końcu chwycił go wpół i ruszył z miejsca. Kalle szedł jak robot, nie patrząc przed siebie, prowadzony mądrze przez Kurczaka.
Byliśmy już w domu, a Kalle dalej zachowywał się jak poprzednio, nie dając się oderwać od kurczaka, choć jego rodzice próbowali kilka razy.
– Ależ mi to w ogóle nie przeszkadza – oświadczył spokojnie Kurczak.
– Weź go na górę – zaproponował ojciec, a Paweł posłusznie dostosował się do tej prośby i po chwili zniknęli w dającej się zauważyć z salonu klatce schodowej.
– Mamy problem – stwierdziła matka Kallego. – On na razie nie da się stąd ruszyć i trochę czasu minie, zanim dojdzie do siebie. Żal mi Kacpra, bo jak Kalle się do niego przyssał, nie odpuści. Najwyraźniej poczuł się z nim bezpiecznie.
– Nie widzę żadnego problemu – oświadczył spokojnie ojciec. – Możecie zostać tu na noc, jest pokój gościnny, w sam raz dla dwóch osób. Jutro jest niedziela, nie pracuję, więc nie będzie tak źle.
– Nie wiem, czy nie nadużywamy pańskiej gościnności – powiedział ojciec Kallego, którego imię chwilowo wypadło mi z pamięci.
– Bynajmniej, bardzo nam miło, a chłopiec przede wszystkim musi dojść do siebie, jako lekarz bałbym się puścić go gdziekolwiek w takim stanie. Będzie miał dobrą opiekę, bo za chwilę przyjedzie tu inny lekarz, ojciec Pawła, co prawda urolog, ale jeden z najlepszych w Polsce. Nigdzie indziej Kalle nie będzie miał takiej opieki.
Matka Kallego poszła na górę, zobaczyć, co dzieje się z jej synem, jego ojciec poszedł do samochodu, mieliśmy chwilę, by porozmawiać z ojcem.
– No i jak będziemy spać? Wszyscy w jednym łóżku? – zapytał Paweł. – Ciasno będzie.
– Nie, przecież ono się rozwali – uśmiechnął się. – Do tego jeszcze dwóch inwalidów. Nie, to wykluczone. Kalle będzie spał z Kacprem, inaczej się nie da, wy prześpicie się na tej leżance na podstryszku, tam, gdzie jest stół tenisowy. Nie jest to standard pięciogwiazdkowego hotelu, to prawda, ale chodzi tylko o kilka godzin, zimno też tam nie jest. Najwyżej weźmiecie mój śpiwór. Wie miejsca tam nie ma ale we dwójkę dacie radę.
Nie muszę mówić, jak ucieszyło mnie to rozwiązanie. Sam z Pawłem, bez obawy, że Kurczak się obudzi, niczego lepszego nie można sobie wymarzyć. Kątem oka popatrzyłem na Pawła, tez nie wyglądał na jakoś specjalnie przerażonego, że ujmę to łagodnie. Pomieszczenie było wysprzątane, nie przypominało typowego zagraconego strychu.
– No dobrze, a pan Maciej?
– A prześpimy się razem na tej kanapie – odparł beztrosko ojciec.
– To ta kanapa się pod wami załamie – odparłem złośliwie. Obaj mają swoją masę i ich dwóch to chyba więcej niż nas czterech. Poza tym spanie z kimś w jednym łóżku wymagało jakiegoś zżycia, nie śpi się przecież z kimś przypadkowym, no chyba że w jakichś ekstremalnych warunkach. Poza tym byłem ciekaw, czy doktor Maciej się zgodzi.
– No to rzeczywiście mamy problem – usłyszeliśmy głos pani Liisy dochodzący od drzwi.
– Co się stało? – zaniepokoił się ojciec.
– To znaczy teraz nic, chłopcy układają puzzle i bardzo dobrze czują się ze sobą. Kalle jest spokojniejszy, już reaguje spokojnie, tym bym się nie martwiła. Natomiast jest inny problem. Żadne autystyczne dziecko, a już Kalle w szczególności nie rozumieją, dlaczego zabiera mu się różne rzeczy. Żebyście wiedzieli, ile nerwów kosztuje mnie posłanie go do łóżka, kiedy się dobrze bawi. Raz za karę zabrałam mu komórkę i już nigdy tego nie zrobię. On po prostu nie lubi, jak mu się łamie coś, do czego się przyzwyczaił. Ma własne zasady, nawyki i od tego nie odstąpi ani na krok. Poza tym jest jeszcze inna rzecz. Dzieci autystyczne unikają kontaktu cielesnego z innymi, nawet nie podają ręki. Tu nastąpiło coś wyjątkowego, coś, czego zupełnie nie rozumiem. Tulił się do Kacpra, jakby ten był jego własnością.
– Wstrząs – powiedział ojciec. – Uznał go w jakiś sposób za swojego, który zapewni mu poczucie bezpieczeństwa.
– Czy to znaczy, że ludzie autystyczni nie uprawiają seksu, skoro nie wchodzą w kontakt fizyczny? – zainteresował się Paweł. Myślałem, że ojciec obrazi się na takie pytanie, ale nie doceniłem go.
– Bardzo często są w dorosłym życiu singlami. Czasem popęd płciowy jest większy i dochodzi do kontaktów, ale różnie to się kończy, rzadko małżeństwem albo partnerstwem. Raczej autostymulacja, pornografia i tego typu podobne rzeczy.
– Właśnie, tu jest jeszcze jeden problem – pani Liisa popatrzyła wokół siebie, jakby tu były jakieś osoby niepożądane. – Właściwie powinnam panu powiedzieć na osobności, ale obawiam się, że chłopcy też mogą się z tym zetknąć, poza tym są w odpowiednim wieku. Kalle zaczął już dojrzewać i, niestety, jest dość aktywny seksualnie. Kilka razy z mężem zauważyliśmy, że się masturbuje, poza tym mąż odkrył w jego komputerze miękka pornografię, jakieś nagie kobiety, nagich mężczyzn... Boję się, że Kacper może się z tym zetknąć i wolałabym, żeby tak się nie stało albo by był o tym odpowiednio uprzedzony. Przepraszam, że o tym mówię, ale...
Właściwie mógłbym ich poinformować, że Kurczaka to raczej nie zdemoralizuje ani nawet nie zniesmaczy, ale lepiej siedzieć cicho. Poza tym bylem poruszony bezpośredniością tej kobiety, do której zresztą czułem coraz większą sympatię. A czy sam czułem się zniesmaczony? O dziwo nie, nie miałbym nic przeciw waleniu w mojej obecności. Kalle nie był co prawda idealnie w moim typie, ale całkiem akceptowalny, W każdym razie nie budził odrazy ani żadnych innych negatywnych odczuć.
– Pogadam z Kacprem – obiecał ojciec. – Nie sądzę, by to był jakiś większy problem. A jak będzie, to jakieś rozwiązanie się znajdzie.
Tymczasem wrócił Sven i rozbawiony przysłuchiwał się tej rozmowie.
– Jest coś takiego jak męska solidarność – uśmiechnął się. – Nawet gdyby mu się nie podobało, to zachowa to dla siebie i nie wygada. Wy, kobiety oczywiście nie macie o tym zielonego pojęcia.
– Damska solidarność też istnieje, mój drogi, i nie chciej wiedzieć czego dotyczy i na czym polega – Liisa uśmiechnęła się zjadliwie.
– Ależ wiem, kochanie, chodzi o doprawianie rogów... mam trzy siostry, nie zaskoczysz mnie.
Wyglądało na to, że taka między nimi specyficzna chemia.
– O witam państwa serdecznie – usłyszeliśmy od drzwi głos doktora Macieja, a kwestia była wypowiedziana oksfordzką angielszczyzną. Odwróciłem głowę. Doktor wyglądał potwornie. Był prawie cały mokry, ubłocony do kolan, może nawet nieco wyżej, na eleganckim jasnym płaszczu widać było zacieki. Nawet twarz miał brudną, zwłaszcza przy bokobrodach, wyglądało, jakby ścierał pot z czoła. A jednak na tej zmęczonej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
– Śmierć Modern Talking! – odezwał się spokojnie ojciec.
– Szalom Maciora!
Słuchałem tej niezwykłej wymiany zdań w skrajnym osłupieniu. Ja rozumiem, że my możemy mieć takie głupie odzywki, ale takie stare konie? Oni powariowali?
– Dam ci pyska, jak z sobą coś zrobisz. Jednakowoż cieszę się, że mimo wszystko jakoś wyglądasz...
– A idź mi nie mów, powinienem pożyczyć amfibię, aby tu przyjechać – odparł z niechęcią pan Maciej. – Chlorella...
– A może powinieneś był przyjechać pociągiem?
– Taka różnica jak gwałcenie piętnastolatki w szesnastu i szesnastolatki w piętnastu... Połowa pociągów jest odwołanych. Jest powszechny armageddon.
Jakie szczęście, że Kurczak tego nie słyszał, bo on w takich sytuacjach nie umie się powstrzymać od rżenia, co więcej, jest ono wyjątkowo zaraźliwe. Sam się drapałem po udach, by nie parsknąć śmiechem. Obserwowałem ten niezwykły duet i byłem ciekaw, co oni jeszcze powiedzą...
– Przepraszam, ale przez tę powódź miałem kilka nieprzyjemnych incydentów po drodze – usprawiedliwił się po angielsku. Wyglądało jednak, że goście niezbyt przerazili się wyglądem doktora.
– To jest doktor Maciej, ten urolog, o którym wam mówiłem i ojciec Pawła – dopiero teraz ojciec znalazł czas, by przedstawić doktora. – A teraz Maciuś, buzia w ciup, rączki w małdrzyk i idź coś z sobą zrób.
Goście siedzieli przy stole, a my z ojcem i Pawłem przygotowywaliśmy spanie dla gości no i dla nas. Śpiwory okazały się potrzebne, bo ojciec mimo wszystko nie prowadzi hotelu i sześć nadprogramowych osób mimo wszystko stanowi jakiś problem.
– Ojciec, ty wiesz, że ta bomba była przeznaczona dla nas, prawda?
– No mówiłeś, ale niby jak? Tak się pomylili? – zdziwił się ojciec.
– Wbrew pozorom to nie jest trudne. Zauważ, że wybuchło w tym domu, do którego przychodziły twoje listy. Nie znali wcześniej twojego adresu, przekupili listonosza, a na listach jednak jak byk stoi 25 a nie 36, prawda? Poza tym upewnili się dzisiaj, jak widzieli, że wchodzimy do tego domu. Ci państwo zaprosili nas na herbatę, bo byliśmy potwornie zziębnięci i trochę posiedzieliśmy, oni zaś upewnili się i zmyli – tłumaczyłem chaotycznie.
– Tak, tylko skąd wiedzieli, że mieszkam w Zagórzu? Mój adres jest ściśle tajny, nikt mnie nie śledził...
Trochę mnie zdziwił ten optymizm ojca.
– Tego nie wiesz, można śledzić zdalnie, mamy dwudziesty pierwszy wiek, od czasu płyt winylowych dokonał się jednak jakiś postęp Mogli ci założyć pluskwę albo lokalizator, jak mnie poprzednio.
– To by wiedzieli gdzie mieszkam – upierał się ojciec, szamocząc się z kołdrą i usiłując ją wcisnąć w poszewkę. – Paweł, łap tę pochwę!
– Że co mam łapać? – zarechotał Paweł.
– Za dwa rogi – uciął ojciec. – I skończ te kosmate myśli. Jestem tylko ciekaw, kto wiedział, że mieszkam w Zagórzu.
– Matka – powiedziałem jadowicie. – Kilka razy robiła jakieś uwagi, że wie, gdzie mieszkasz, że jak będzie chciała, to cię urządzi za to, co jej zrobiłeś...
– Tak wiem, mało jej nie zamordowałem, nie rozprułem i nie wywiesiłem jej flaków sępom na pożarcie. Miałem też ją otruć, utopić i powiesić. To przecież ja jestem winny wszystkich grzechów tego świata. Tyle że nigdy nie informowałem jej, gdzie mieszkam.
– To może ten jej fagas ze służb? – zapytałem. – Bo nawet ja o tym nie wiedziałem i chciałem zapytać pana Macieja, bo w głowie kiełkowała mi niezapowiedziana wizyta.
Ojciec popatrzył się na mnie tak jakoś dziwnie, podszedł do mnie i przytulił mnie. Pierwszy raz, odkąd się spotkaliśmy. Musiałem go nieźle zaskoczyć ta informacją. Było mi dziwnie i przyjemnie zarazem. Cały czas ledwie dochodziło do mnie, że to mój ojciec. Lubiłem go, za wiele rzeczy podziwiałem, ale dopiero teraz poczułem tę więź rodzicielską. Oczy zaszły mi łzami. I to przeświadczenie, że już go nie wypuszczę. Coś za dużo uczuć ostatnio. Kurczak, Paweł, ojciec...
– Michał, idź na dół i obsługuj gości, my z Pawłem skończymy porządki. Trochę głupio, że oni tam siedzą bez towarzystwa. A ty z tymi łapskami raczej przeszkadzasz niż pomagasz – uśmiechnął się i przyjacielsko klepnął mnie w tyłek.
– A właśnie, ojciec, dlaczego nienawidzicie Modern Talking?
– A słyszałeś ich kiedyś?
– Chyba nie – przyznałem. Może słyszałem, ale tak jak w przypadku wszystkich piosenek, nie wiedziałem, kto śpiewa.
– No właśnie...
Eh, ta jego bezpośredniość... Zwlokłem się z kanapy i poszedłem na dół, starając się nie robić za dużo hałasu, tym razem nie było też nikogo, kto by mnie asekurował od tyłu, a korzystanie z poręczy było niemożliwe. Szczęśliwie zszedłem na dół i, przechodząc koło łazienki usłyszałem rozmowę. Kto tam jest? Chłopcy i ojciec są na górze, przynajmniej tak było przed chwilą. Korciło mnie, by przystawić ucho do drzwi. Czemu by nie? A jak ktoś otworzy drzwi? To, jak mawia ojciec, będziemy improwizować. Przyłożyłem ucho. Szelest prysznica przeszkadzał nieco, dodatkowo rozmowa toczyła się po angielsku, niemniej jednak dało się z niej coś wyłowić.
– A jak się ma takiego dużego, to można w ogóle wsadzić go kobiecie? I nie zemdleje? – pytał Kalle.
O matko...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|