Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Big Blue
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
poladv
Debiutant



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 7:51, 03 Sty 2013    Temat postu: Big Blue

01 ZAPACH

- Nazywam się NN i jestem seksoholikiem – zażartowałem.
- To się dopiero okaże – odparł mój psychiatra i obdarzył mnie szerokim, ciepłym uśmiechem. – W końcu to ja tu jestem lekarzem.
- Andrzej, znamy się przecież od lat i wiesz dobrze, że zawsze przychodzę do ciebie z gotową diagnozą. Nie inaczej jest tym razem.
Z Andrzejem rzeczywiście znamy się od lat, można nawet powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. Wiele razy korzystałem z jego pomocy w różnych kwestiach medycznych, jednak teraz pierwszy raz zdecydowałem się poprosić go o konsultację psychiatryczną.
- Tak, ale kiedyś odwiedzałeś mnie w celach, uhm… - na chwilę zawiesił głos – raczej towarzyskich, a dzisiaj jesteś jako pacjent. Poza tym, biorąc pod uwagę twoją dominującą stancję, raczej bym cię podejrzewał o tendencje do autoagresji, ukrytej niskiej samooceny, czy nawet samoponiżenia, ale seksoholizm?
- Wiesz przecież, że jestem rasową, pełną sprzeczności ciotą – odparłem. – Na co dzień rasowy samiec, nie znoszący sprzeciwu i zawsze mający rację, a w seksie uległa suka, oddająca się bez sprzeciwu dowolnym zachciankom facetów – dodałem, myśląc „najlepiej kilku na raz”, ale to już zachowałem dla siebie.
Andrzej wiedział, co lubię w seksie, w swoim czasie nie raz obrobił mi tyłek nie tylko swoim kutachem, ale jednym czy drugim pejczem. Mój psychiatra mógł mieć jednak swoje tajemnice, a ja swoje. Nasza długa znajomość przekształciła się po pewnym czasie z towarzyskiej w bardziej zawodową, więc nie od razu musiał wiedzieć wszystko.
- Hola, hola, mój panie! Ty mi tu wyjeżdżasz z gotowymi wnioskami, a ja cię muszę najpierw zbadać – zagrzmiał Andrzej i dorzucił z tym swoim uśmieszkiem – dogłębnie, i nie mam na myśli moich wzierników analnych z dolnej szuflady.
- Czy mam się położyć na kozetce i unieść nogi, panie doktorze? – zapytałem, lekko flirtując.
- To nie będzie konieczne – odparł na poważnie Andrzej. – Raczej skup się i opowiedz mi, skąd doszedłeś do takiej diagnozy?
- Jak wiesz, mamy z żoną idealny układ. Ja zarabiam pieniądze, ona realizuje się zawodowo, a dzieci mają zapewnioną świetną edukację. Spędzamy razem wakacje, święta i bywamy na rodzinnych imprezach. Poza tym nie wchodzimy sobie w drogę i każde z nas robi w wolnym czasie, co chce – zacząłem spowiedź.
- To tak, jak połowa gejów w twoim wieku w tym kraju – lekarz wzruszył ramionami i oparł się w fotelu po drugiej stronie biurka.
- Owszem – skinąłem głową. – Tyle, że mój wolny czas wypełnia szukanie seksu. Najpierw podejrzewałem się o uzależnienie od pornografii i Internetu, ale to nie tylko to. Przecież na wirtualu się nie kończy. Prędzej czy później nieodwołalnie prowadzi do skanowania ogłoszeń, czatów, i w końcu mniej lub bardziej przygodnego seksu.
- Dalej nie jest to seksoholizm, tylko rzeczywistość schowanych w szafie pedałów, niekoniecznie po czterdziestce – rzucił niedbale Andrzej, spoglądając przy tym, czy aby się nie obraziłem.
- Wierz mi, wiem o tym aż za dobrze. Jednak od czasu, kiedy Krystyna dostała pracę w Warszawie, a dzieci rozjechały się na studia i rodzinę mam tylko w weekendy, ta pogoń za seksem wypełnia cały mój wolny czas. To nie są już tylko przygodne kontakty od czasu do czasu, to jest bezustanne poszukiwanie nowego mięsa, prawie codziennie! – wypaliłem lekko podniesionym głosem.
- Uspokój się, spróbujmy podejść do sprawy profesjonalnie – stoicko powiedział Andrzej. – Najlepiej opowiedz mi o jakimś konkretnym zdarzeniu, jak się to zaczyna, co skłania cię do szukania seksu?
O dziwo, to chłodne pytanie rzeczywiście podziałało na mnie uspokajająco i na chwilę się zastanowiłem.
- Dam ci przykład, historię sprzed lat, ale dobrze obrazującą stan, w jakim się wtedy znajduję, jak bardzo potrafi zmienić się moje zachowanie – jakbym był zupełnie innym człowiekiem.
Zacząłem swoją opowieść…

***

Wczesna jesień, pogoda w zasadzie letnia. Żona wyjechała na krótki, tygodniowy urlop, dzieci też gdzieś porozjeżdżały się na weekend. Poranny papieros, niespieszna toaleta, pierwsza kawa. Anonse na gejowie, nic ciekawego. Na fellow te same twarze, co zawsze. Czateria pełna frustratów albo wystawiających do wiatru oszustów. Mimo to, spędziłem przy komputerze cały dzień, przełączając się między jednym portalem, a drugim. Przerwa na późne śniadanie, obiadu już nie zjadłem. Wiedziałem, że wieczorem wyruszę na łowy i muszę mieć czystą dupę, a w tym kilkugodzinny post nie zaszkodzi.
Niecała godzina jazdy i jestem w jednym z dwóch znanych klubów w K. Pełno ludzi, od chichotających małolatów we wciętych w talii koszulach, przez zasadnicze grono trzydziestoparolatków, po kilku emerytów. Co ciekawe, ci ostatni wyjątkowo nie są w tym miejscu traktowani jak margines i prędzej czy później każdy znajdzie swoją chwilę szczęścia. Niekoniecznie nawet za pieniądze. Ja na szczęście jestem jeszcze w tej środkowej grupie.
Przeszedłem przez okratowaną salę barową, lawirując między trzymanymi w rękach drinkami i butelkami piwa. Trochę ostrożniej przez ciemniejszy, darkroomowy korytarz z kabinami po obu stronach. Stanąłem pod ścianą na końcu, oparłem się plecami i jedną, uniesioną stopą. Niby od niechcenia, ale jednak wystudiowanym ruchem wyjąłem z paczki, ugniotłem i zapaliłem papierosa. Było to ładnych parę lat temu, więc można było palić w całej knajpie.
Za mną jest jeszcze jedno pomieszczenie. Całkowicie ciemny pokój, w którym odchodzą mniej lub bardziej grupowe akcje. Prawie nic nie widać, tylko czuć, albo ręką, albo ciałem, albo nosem. Jeśli chwilę się postoi obok, można zapamiętać, kto wchodzi, a kto wychodzi przez wąski otwór drzwiowy. Nie jest niczym zasłonięty, więc przy minimalnej ilości światła wpadającej z pobliskiego monitora z pornosami można próbować rozpoznawać kształty i sylwetki.
Ja jednak wolę inaczej. Niecierpliwie rzucam na podłogę dopiero co zapalonego papierosa i gaszę go podeszwą. Wchodzę do ciemnego pokoiku i przemieszczam się na środek. Tu jest zwykle puściej, klienci czekający na seks stoją pod ścianami. Chyba, że ktoś akurat klęczy i obciąga. Albo robi to, co ja.
Już ostrożniej przesuwam się w stronę jednej z trzech pełnych ścian. Lekko wysuniętymi do przodu rękami sprawdzam, czy na kogoś nie trafię. Odwrotnie, niż wszyscy pozostali, staję twarzą do ściany. Rozpinam pasek i zamek w spodniach, specjalnie tak, żeby było słychać. Opuszczam spodnie do kostek, bielizny nie mam na sobie, opieram ręce o ścianę i lekko wypinam tyłek. Zamykam oczy, wciągam nosem ten specyficzny zapach potu, spermy na podłodze i czegoś jeszcze.
Zawsze bardziej działały na mnie zapachy, dźwięki i wyobraźnia, niż bodźce wzrokowe. Mój dwudziestocentymetrowy kutas jest w pełnym wzwodzie. Nic mi po nim, bo przecież czekam, aż ktoś zajdzie mnie od tyłu i zapnie zdecydowanie, bez pieszczot, pytania czy może i tym podobnych zbędnych ceregieli. Tymczasem nic z tego. Ktoś obok – po kształcie dłoni i fakturze skóry czuję, że to któryś z emerytów – próbuje mi walić konia. Nie mam nic do wieku, jak mnie najdzie chcica, daję każdemu, temu jednak nie pozwalam, nie po to tu przyszedłem.
Czekam jeszcze chwilę, ale nic więcej się zdarza. Pasywne cioty, stoją pod ścianą i co najwyżej ostrożnie wyjmują swoje cienkie chuje z rozporka. Na nic więcej się nie odważą. Mnie przynajmniej stać na to, żeby wystawić okrągłe i zgrabne pośladki gotowe do ruchania. Nikt ich tutaj nie widzi, ale przecież mógłby je wymacać.
Skoro nic się nie dzieje, podciągam spodnie i wychodzę. Idę na drugą stronę klubu, do mini-kina i ścianki z otworami. Ścianka jest niewygodna, nie ma gdzie usiąść, a otwory są na takiej wysokość, że trzeba do nich uklęknąć albo mocno się schylić. Robię to drugie i dupa, to znaczy pusto, po drugiej stronie nikogo nie ma. Wracam pod ciemny pokoik w darkroomie. Zapalam papierosa.
Powtarzam ten cykl przez dobre dwie godziny i nic, żadnego brania. Może jestem zbyt łatwy, może samców trzeba podpuszczać, żeby czuli się zdobywcami? Ale po co, przecież wszyscy przyszli tu po to samo. Po co komplikować sprawy, jeśli w prosty sposób można wziąć to, na co ma się ochotę. Tym bardziej, że do wyboru i do koloru. Jest nawet jeden Murzyn i paru Azjatów.
Tym razem po wypaleniu papierosa nie wchodzę do zaciemnionego pomieszczenia, tylko odrywam się od ściany i zamierzam udać się do baru. Czas się czegoś napić. W darkroomie napotykam się na szczupłego chłopca, trochę niższego ode mnie, takiego, na którego nie zwróciłbym uwagi, bo nie jest w moim typie. Chłopiec, a nie facet. Mijam go i moją twarz owiewa zapach. TEN ZAPACH. Świeży, męski, odważny, zupełnie nie pasujący do tego prawie nastolatka. Coś, co jest silniejsze ode mnie, odwraca mnie na pięcie.
W ułamku sekundy chłopak lekko odwraca głowę, spogląda na mnie spod grzywki i niespodziewanie skręca do otwartej kabiny obok. Robię dwa kroki, wchodzę za nim i zamykam za sobą drzwi. Chłopak staje pod ścianą, opiera się plecami. W kabinie jest trochę światła wpadającego z góry, mogę mu się dokładnie przyjrzeć. Szczupły, a nawet chudy, ładna twarz, średnio długie włosy lekko opadające na oczy. Nie więcej niż dziewiętnaście, góra dwadzieścia lat. Niepozorny sweterek z trójkątnym wycięciem, ciemne spodnie. Stoi z opuszczonymi wzdłuż ciała rękami, zamyka oczy, wzdycha? Mnie od jego zapachu kręci się w głowie.
Robię jeszcze jeden krok naprzód, prawą ręką dotykam jego twarzy i muskam kciukiem jego usta. Lewą sięgam w dół, podnoszę jego prawą dłoń i zakładam za jego kark. Po chwili odrywam prawą dłoń od twarzy i robię to samo z jego drugą ręką. Chłopak nie otwiera oczu, stoi spokojnie, jest rozluźniony. Wsuwam nogę między jego i lekko rozszerzam mu stopy. Przysuwam się, jedną ręką chwytam za pośladek, drugą z powrotem za twarz i zaczynam go całować.
Otwiera usta, poddaje się od razu, biodrami lekko napiera na moje. Ja nie czuję niczego w tym pocałunku poza jego zapachem. Wylizuję jego podniebienie i czuję jego zapach na języku. Odrywam ręce od jego ciała, język pozostaje w ustach, sięgam pod sweter. Podnoszę go do góry, kciukiem natrafiam na mały, sterczący sutek. Odsuwam się, zdejmuję sweter przez głowę, chłopak pomaga mi lekko unosząc ręce z karku, nie otwierając oczu. Odkładam sweter na ławkę obok i widzę, że chłopak z powrotem zakłada ręce za szyję. Dobrze.
Niewiele się namyślając, zanurzam nos pod jego pachę. Gładka, wygolona, a jego zapach sprawia, że zaraz za nosem podąża mój język. Nie delikatnie, koniuszkiem, ale wysunięty do końca, przywiera całą powierzchnią do tej aksamitnej skóry. Wylizuję dokładnie, metodycznie, choć mam wrażenie, że kręci mi się w głowie. Szybkim ruchem przenoszę się na drugą stronę i zlizuję jego smak z drugiej pachy. Chłopak lekko drży, uginają mu się kolana. Stanowczo podtrzymuję go rękami, nie pozwalam mu klęknąć. Spod drugiej pachy przenoszę język z powrotem do jego ust, ale tym razem nie tak natarczywie, jego własny smak na moim organie nie musi być dla niego aż tak zniewalający.
Nie zostaję tam długo, delikatnymi pocałunkami, prawie samymi muśnięciami warg przenoszę się na policzek, zahaczam zębami o koniuszek ucha, kark i mój język ląduje w tym dołku za małżowiną. I znowu delikatnie, samymi ustami wzdłuż szyi, końcem języka dotykając delikatnie wystającego obojczyka, docieram do sutka. Chłopak się wzdryga, jego dłonie lądują na mojej głowie. Prostuję się i zawracam je z powrotem, tam gdzie były. Tym razem ma otwarte oczy i patrzy na mnie jakby z niedowierzaniem, albo z kpiącym uśmieszkiem.
Wracam do sutka, teraz jest jakby większy, zaciskam usta na aureoli, a mój język oplata sterczący koniec. Ssę. Przenoszę ciężar ciała na drugą nogę, usta na drugi sutek. Powtarzam się, ale nie mogę oderwać ust od tej gładkiej skóry W głowie szumi mi jego obezwładniający zapach. Znowu delikatnie wargami zsuwam się niżej, na jego brzuch. Żaden kaloryfer, po prostu gładki, twardy brzuszek. Docieram do pępka, tam mój język zagłębia się na chwilę i wylizuje go do czysta. Nie, żeby tego potrzebował, ale zapach i smak są tam intensywniejsze.
Klękam. Obiema rękami sięgam do guzika od spodni, na szczęście nie ma paska, zawsze są jakieś dziwne i mam z nimi problemy. Jeden, drugi, trzeci, czwarty guzik, spodnie ciasno opinające biodra chłopca robią się luźne i pod delikatnym naciskiem rąk spływają do połowy ud. Spoglądam do góry, napotykam jego wzrok, jakby lekko zdziwiony, że razem ze spodniami nie zsunąłem jego slipów. Widzę, że ręce są na swoim miejscu, na karku. Chłopak zamyka oczy i odchyla głowę do tyłu, opierając ją o ścianę kabiny.
Zanurzam twarz między jego udami. Mój nos lekko tylko trąca niewielkie wybrzuszenie w slipach, tak naprawdę zmierzam do czego innego. Usta szukają tej delikatnej skóry po wewnętrznej stronie ud. Zsuwając niżej spodnie, do połowy łydek, prześlizgując się palcami za kolanami, podążam tym samym śladem językiem i ustami. Minimalnie się odsuwam i delikatnie odrywam jego prawą stopę od ziemi. Chłopak odrywa ręce od swojego karku, jedną kładzie na moim ramieniu, drugą przytrzymuje się ściany. Kładę jego stopę na moim udzie, rozwiązuję sznurówki tenisówki. Już kiedy to robię, czuję, że nie ma skarpet. Zdejmuję but, odkładam na bok przytrzymując jego stopę w powietrzu prawą dłonią i szybkim ruchem zdejmuję do końca nogawkę spodni.
Teraz stawiam jego nagą stopę na betonowej podłodze. Nie jest zimna, ale jego ciało przeszywa dreszcz. Obaj rozumiemy, że poddał mi się całkowicie i za chwilę będzie zupełnie nagi, nie zostaną mu nawet buty. Zdejmuję tenisówkę z drugiej nogi, zsuwam spodnie i odkładam je obok swetra. Stopę przytrzymuję w powietrzu, wracam do niej i zanurzam język od spodu w to ciepłe zagłębienie między dużym a drugim palcem. Fuck! Nigdy nikomu nie lizałem stóp, nie rozumiem tego fetyszu, wręcz mnie to odrzuca. Zaskoczenie - skóra jest delikatna jak pod pachą, a zapach równie czysty i wysublimowany, choć może nawet jeszcze bardziej intensywny.
Odstawiam drugą stopę na podłogę, schylam się całkowicie, podpieram dłońmi i delikatnie całuję dołki między palcami, podbicie, łydkę, tym razem od zewnętrznej strony. Przesuwam się do góry, wykręcam głowę i jakoś sięgam językiem w zgięcie pod kolanem. Tylko na chwilę, zaraz wracam na zewnętrzną stronę uda, przesuwam się do góry i prostuję się na kolanach. Spoglądam w górę, chłopak stoi z zamkniętymi oczami, głową odchyloną do tyłu, obiema rękami lekko przytrzymując się ściany na wysokości swoich pośladków. Przesuwam wyżej ręce i zsuwam slipy, najpierw z tyłu, potem z przodu, przez wystające kości biodrowe, na dół, do połowy ud. Jego członek jest kształtny, z lekko odsłoniętą główką, spoczywa luźno na średniej wielkości jajkach. Włosy przystrzyżone, ale nie wygolone do końca.
Zdejmuję slipy do końca. Chłopak mi nie pomaga, muszę lekko włożyć dłoń pod kolano, nacisnąć, równocześnie drugą ręką unieść jego stopę i przełożyć przez nią bieliznę. Odkładam ją obok innych rzeczy. Nadal ubrany, pozostaję na kolanach. Nachylam się tak, aby od dołu chwycić wargami jego żołądź. Koniec języka błądzi po wieńczącym ją otworze. Żadnego dodatkowego smaku, nawet cienia, tylko ten zapach. Ustami zsuwam do końca napletek, wciągam go do siebie, ssę, język ociera się coraz intensywniej o to, co mam w środku. Żadnej reakcji, nawet nie drgnie. Pomagam sobie ręką, chwytam go za nasadę, ssę na przemian mocno i delikatnie i nic.
Wstaję. Prawą dłonią chwytam chłopaka za szczękę, zmuszam go do spojrzenia mi w oczy. Otwiera je tylko do połowy, ale jego wzrok ma jakby przepraszający wyraz. Za chwilę zamyka je znowu. Przenoszę rękę na jego kark, odrywam go od ściany i delikatnie odwracam do niej przodem. Poddaje się bez słowa, jak ciepły, miękki manekin. Podnoszę jego ręce do góry i opieram dłońmi o ścianę, tak, żeby był lekko odsunięty. Obejmuję od tyłu za klatkę piersiową, moje usta znajdują na karku pierwszy guzek kręgosłupa. Wędrują wzdłuż niego nieco niżej, moje ręce przesuwają się na lekko wysunięte łopatki, naciskają i powodują, że chłopak zgina się nieco w biodrach. Znowu klękam, nie odrywając ust, tylko przesuwając je w dół do tego zagłębienia w plecach. Ręce schodzą na pośladki. Małe, okrągłe, wypukłe, w sam raz każdy mieści się w mojej dłoni.
Chcę je zobaczyć. Zdejmuję usta z pleców chłopaka, odsuwam głowę i pochłaniam wzrokiem jego pupę. Ręce obejmują pośladki, ale kciuki już wędrują w stronę tego magicznego rowka. Rozchylam je i sam nie wiem kiedy, mój język i nos lądują w środku. Niesamowite, ten sam zapach i smak, tylko jeszcze bardziej intensywne. Język trafia na wieniec otaczający jego dziurkę, lekko wypukły, mokry od mojej śliny. Język nie jest delikatny, to nie nieśmiałe trącanie koniuszkiem, zachłannie całą powierzchnią zlizuję smak i wwiercam się do środka. Czuję, jak się przede mną otwiera, wywija na zewnątrz, nie wiem, czy to nadal smak, czy dotyk, ale nie ma nic bardziej delikatnego.
Otwór na chwilę zaciska się na moim języku, czuję że chłopak się przesuwa. Odwraca się tak, aby zgiąć się wpół i oprzeć dłońmi na ławce. Podążam za nim, a raczej moja twarz, zanurzona między pośladkami, pociąga za sobą resztę mojego ciała. Ponownie rozchylam półkule dłońmi, wwiercam się do środka, liżę i ssę, spijając ten smak, ten zapach, który pociągnął mnie chłopcem. Chcę sięgnąć jak najgłębiej do środka, moje kciuki sięgają do krawędzi otworu, pomagają go rozszerzyć, ale nie wchodzą do środka, tam może trafić tylko język. Już nie liżę, chłepcę, na chwilę zatracam się całkowicie, nie wiem, czy to tak szumi mi w uszach, czy to sapią nasze oddechy. Moje usta obejmują umięśniony pierścień, ssą, język wchodzi regularnie do środka, zawija koniuszek, nabiera i przenosi do ust. Jeszcze raz, jeszcze kropla, jeszcze głębiej, aż w końcu ze zmęczenia drętwieje i odmawia posłuszeństwa. Chciałbym, ale dalej nie mogę.
Wstaję. Chłopak zgięty w pół, nadal opiera się o ławkę, nawet nie podnosi ani nie obraca w moją stronę głowy. Dotykam dłonią jego pleców u nasady karku, drży. Przejeżdżam palcami wzdłuż kręgosłupa, do tego miejsca, gdzie plecy przechodzą w pośladki. Westchnienie. Ręka bezwiednie trafia na guzik moich spodni, rozpinam je i zsuwam do połowy ud. Uważam, żeby mój kutas nie dotknął na razie pośladków chłopca, jeszcze nie teraz. Z kieszeni w spodniach wyjmuję gumkę, rozrywam zębami opakowanie. Gumka niby XXL, a i tak mam problem z jej założeniem. Po kilku próbach udaje mi się jednak. Zastanawiam się, czy splunąć dla nawilżenia, ale dochodzę do wniosku, że chłopak musi być tak mokry i przygotowany, że nie ma potrzeby. Obiema dłońmi ujmuję jego pośladki, rozchylam kciukami i przykładam pałę do jego dziurki.
Wchodzę do połowy. Jęk. Nie wiem, czy z bólu, czy z rozkoszy. Chyba jednak to drugie, bo za moment chłopak unosi się na rękach, lekko zgina kolana i zaczyna napierać na mnie swoim tyłkiem. To tylko sugestia, zamiar, sygnał, tak naprawdę to ja jestem mistrzem ceremonii. Ujmuję go za biodra i długim, zdecydowanym ruchem dobijam do końca. Minimalnie zesztywniał, za chwilę rozluźnia się znowu. Ja, pomimo gumki, mam wrażenie, jakby ciepłe, aksamitne usta owinęły się wokół mojego kutasa. Czuję, jak pulsuje, rozpycha się w środku tego ciasnego, ale delikatnego kanału. I ten zapach – mimo, że stoję wyprostowany i moja głowa znajduje się o metr od ciała chłopaka, w nozdrzach czuję go cały czas, jakbym miał głowę zanurzoną pod jego pachą.
Zaczynam się poruszać, niekoniecznie delikatnie, ale też nie za mocno. In, out, in, out, in, out… Szybko się nudzę, mój kutas lekko opada. Zdobywanie jest fajne, odbywa się w głowie, samo ruchanie jako akt fizyczny już niekoniecznie. Chyba, że ktoś rucha mnie, w końcu jestem pasywem. Wtedy chłopak robi coś niespodziewanego. Unosi jedną nogę i opiera ją na ławce kolanem, wypinając się jeszcze bardziej w moją stronę. W tym samym czasie kładzie twarz na rzucone w kąt swoje rzeczy, a ręce zakłada na plecy, jakby je miał tam związane sznurkiem czy zapięte kajdankami.
Coś przeskakuje w mojej głowie. Jedną ręką łapię go za skrzyżowane na plecach nadgarstki, drugą za biodro, mój kutas sztywnieje znowu i zaczynam pieprzyć go bez opamiętania. Odchylam się do tyłu tak, żeby widzieć, jak wchodzi i wychodzi z jego dupy. Do tyłu, krawędź żołędzi zahacza o magiczny pierścień, i do środka, do końca, jednym ruchem. Coraz szybciej. W powietrzu unoszą się nasze westchnienia i ten zapach, wszechobecny zapach.
Nie trwa to długo. Minutę, może dwie. Czuję ciepło zbierające się w podbrzuszu, przepływające przez kutasa i skupiające się zaraz za żołędzią. Jeszcze jedno, dwa, trzy pchnięcia i spuszczam się w gumę. Dobijam do końca, łapiąc go znowu za oba pośladki i rozchylając je kciukami. Chyba krzyknąłem, ale nie jestem pewien. W głowie mam tylko jego zapach i wspomnienie aksamitnego ciepła na moim drągu.
Wychodzę z niego. Zdejmuję gumę, wyrzucam do kosza i sięgam po stojący obok papierowy ręcznik. Wycieram się dokładnie, wkładam stojącego jeszcze kutasa do spodni i zapinam je. Chłopak zostaje nadal w tej pozycji, w której go jebałem, z twarzą i jedną nogą na ławce, z wypiętym tyłkiem. Chcę coś powiedzieć, ale nie wiem, co. Kładę tylko jedną dłoń na jego plecach, w połowie ich wysokości. Czuję drżenie, może coś więcej. Szloch? Nie wiem. Stoję tak kilkanaście sekund, pochylam się i delikatnie całuję, a w zasadzie muskam tylko wargami wystający guzek kręgosłupa nad moją dłonią. Odwracam się i wychodzę z kabiny, starannie zamykając za sobą drzwi. Nie wiem, czy tego chce, czy raczej woli, żeby ktoś wszedł po mnie i zapiął go znowu, ale przynajmniej tyle mogę dla niego zrobić.
Idę w stronę baru. Zastanawiam się, czy się czegoś napić, jednak po chwili rezygnuję. Płacę rachunek, zabieram kurtkę z szatni i idę do samochodu. Zapalam papierosa. Zaciągam się i uświadamiam sobie dwie rzeczy. Nie zapytałem go nawet o imię. I nie odlałem się wychodząc, teraz będzie mi się chciało sikać po drodze do domu.

***

c.d. nieuchronnie nastąpi Wink (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 9:19, 03 Sty 2013    Temat postu:

Przeczytałem z przyjemnością, dobre, wyważone i dojrzałe. Ciekawy opis zwyczajów i darkroomów klubowych. Cieszy mnie zapowiedź dalszego ciągu tego opowiadania.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 18:03, 06 Sty 2013    Temat postu:

pisarek666 napisał:
Przeczytałem z przyjemnością, dobre, wyważone i dojrzałe. Ciekawy opis zwyczajów i darkroomów klubowych. Cieszy mnie zapowiedź dalszego ciągu tego opowiadania.

Pozdrawiam, Piotr


W stu procentach zgadzam się z Piotrem.
Powrót do góry
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 19:20, 06 Sty 2013    Temat postu:

fajne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
poladv
Debiutant



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 16:04, 09 Sty 2013    Temat postu:

Nie (na)/(po)pisaliście się zbytnio Mad
Ponad osiemset odsłon i tylko trzy komentarze, za które tym bardziej dziękuję.

Na zachętę część druga, nie ostatnia...

Tongue out (1)

02 BIAŁE KOSZULE



Moje sesje terapeutyczne z Andrzejem nie trwały zbyt długo. Po jakimś czasie doszedł do wniosku, że nasza znajomość i wcześniejsza bliska zażyłość nie idą w parze z profesjonalnym podejściem, więc przekazał mnie do swojego kolegi po fachu. Kolega psychiatra nawet niezłe ciacho, ale kompletnie nie wzbudził we mnie zaufania, potrzebnego w takiej relacji. Zaczął od próby uspokojenia mnie jakimiś lekami, których nawet nie próbowałem zażywać, a potem zaczął analizować moje wczesne dzieciństwo z tak profesjonalną oziębłością wobec pacjenta, że nie mogłem się przed nim otworzyć. A na pewno nie miałem ochoty opowiedzieć mu na przykład o przygodzie z ubiegłorocznych wakacji…



***



Znany klub w K., tym razem ten drugi. Od wejścia czuję ten powalający zapach piwnicznej pleśni, który za każdym razem wzbudza we mnie odruch wymiotny. Za chwilę mi przejdzie, przyzwyczaję się, niemniej jednak w pierwszej kolejności zmierzam do baru i zamawiam piwo. Pół butelki wypite prawie duszkiem i dwa papierosy wypalone jeden po drugim usuwają wrażenie grzybicznego nalotu z gardła, które zawsze dopada mnie w tej knajpie.

Jest po dziewiątej, ledwie godzina po otwarciu, a już jest sporo ludzi. Rozglądając się po palarni widzę, że na dodatek w większości dwudziestoparolatków, choć chyba nie studentów. Jest środek wakacji, sierpniowy długi weekend, więc raczej turyści. To dobrze, ci są zwykle bardziej konkretni – w końcu odważyli się przyjść tu wyszaleć.

Po trzecim papierosie i skończonej butelce piwa ruszam dupę z palarni. Zmierzam w stronę darkroomu. Wiem, że jest jeszcze za wcześnie na jakąkolwiek akcję, chłopcy jeszcze są za mało podpici, dopiero przed północą nabiorą odwagi. Ale sprawdzić nie zaszkodzi. Przechodzę wąskim korytarzem, ponownie pozytywnie zaskoczony liczbą gości i niską średnią wieku. Zapowiada się ciekawy wieczór.

Po jednej stronie jebalni (czasem wkurwiają mnie te anglicyzmy) jest sala kinowa z oddzielonym drewnianą ścianką wąskim, ciemnym pomieszczeniem, a właściwie korytarzem, naprzeciwko telewizyjnego ekranu. W ściance wycięte są na wysokości oczu otwory, które pozwalają zaglądać na lecące tam pornosy i dają minimalną ilość światła. Na końcu korytarza są dwie zamykane kabiny, połączone wspólną ścianką z kolejnymi otworami, tyle że nie tylko na wysokości oczu. Goście zwykle stoją w tym korytarzu, niektórzy z wywalonymi na wierzch fiutami, niektórzy nie i czekają, aż coś się wydarzy. Prędzej czy później komuś przychodzi na tyle odwagi lub desperacji, że zaczepia drugiego i albo przechodzą do kabiny, albo kontynuują na oczach wszystkich. Jeśli to drugie, często przekształca się to w jakąś grupówkę, choć zwykle tylko macanko i oralik – mało kto odważa się wypiąć dupsko przy wszystkich, a jeszcze mniej odważnych jest na zapięcie takiego tyłka.

Wchodząc do darkroomu, kieruję się do kina i zanurzam prosto w ten ciemny korytarzyk. Z początku nic nie widzę, moje oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się da panującego wokół mroku. Trzeba uważać na pojebów, którzy włażą tu po ciemku ze szklankami pełnymi piwa albo co gorsza stawiają je na podłodze, jeśli już im się coś wydarzy. Śmierdzące piwskiem ubranie albo kolana pokaleczone od rozbitego szkła zwykle kończą zabawę dla tego, kogo to spotka.

Po chwili zaczynam dostrzegać kształty i zarysy sylwetek. Wchodzę głębiej i staję w jedynym wolnym miejscu, tyłem do drewnianej przegrody oddzielającej nas od sali kinowej. W sumie jest tu w środku jakichś ośmiu-dziewięciu facetów, plus ja. Prawie wszyscy stoją plecami do ścian, naprzeciwko siebie, ale nie widzę jeszcze, czy coś działają. Na wszelki wypadek kucam, z twarzą na wysokości bioder dwóch facetów stojących po moich obu stronach – ci akurat są obróceni przodem do ścianki i niby skupieni na oglądaniu pornosa po drugiej stronie.

Kiedy podnoszę głowę, dostrzegam że z tej perspektywy odblask z kinowych otworów lepiej oświetla stojących obok mnie gości. Po prawej młody, szczupły blondyn w jeansowych spodniach za kolana i t-shircie, na stopach białe sneakersy i stopki odsłaniające kostki. Trochę dłuższe włosy spięte w koński ogon, chłopak opiera się na uniesionej do góry ręce i mogę dostrzec jego ładną twarz. Druga ręka gmera coś na wysokości rozporka, ale nie widzę, czy tylko się tam smyra, czy już wyjął pałkę i bawi się nią na poważniej. Z drugiej strony wysoki byczek, brunet w zabawnym stroju, aż ledwie zduszam parsknięcie śmiechu. No bo kto zakłada białą, gładką koszulę z długimi rękawami do bermud w szkocką kratę i czarnych adidasów? Na szczęście skarpetki ma chyba też czarne, albo przynajmniej ciemne. Byczek jest dobrze zbudowany – choć wypuszczona na wierzch spodni koszula nie opina ciasno jego ciała, widać zarysowane pod nią szerokie ramiona, można domyślać się twardego kaloryfera na brzuchu i okrągłych, piłkarskich pośladków.

Odwracam głowę z powrotem w stronę blondyna, a tam miłe zaskoczenie. Z rozporka jego spodni wystaje długi, na oko osiemnastocentymetrowy kutas. Prosty, podniesiony do góry, z podłużną, zaokrągloną na końcu główką. Ręka chłopaka spoczywa obok, z kciukiem zawieszonym w kieszeni. Chłopak zauważa, że zwróciłem głowę w jego kierunku i przesuwa ciężar ciała na drugą nogę, odwracając się lekko w moją stroną. Nie potrzebuję wyraźniejszego zaproszenia. Lekko unoszę się na piętach, podpieram się jedną ręką i nabijam ustami na tą sterczącą maczugę. O mało się nie dławię od pierwszego połyku, kutas jest tak sztywny, że nie odchyla się nawet o centymetr pod naciskiem mojej twarzy. Poprawiam pozycję, ustawiam się wygodnie i teraz już ostrożniej zaczynam polerkę.

Po kilku wstępnych ruchach i porządnym nawilżeniu jego tłok porusza się już rytmicznie w moich ustach, blondas nawet próbuje lekkich pchnięć biodrami. Przytrzymuję go ręką za pośladek i nie bardzo mu na to pozwalam, bo nie mam głębokiego gardła i nie potrafię go wziąć całego do końca. Zamiast tego zasysam wargi pod żołędzią, język ustawiam na wędzidełku i rytmicznie pompuję czując, jak jego kutas odbija się od mojego podniebienia. Dostaję takiego ślinotoku, że nie udaje mi się uniknąć tego charakterystycznego odgłosu siorbania z zatkanymi ustami. Nie wiem, czy tylko mi się tak wydaje, czy wokół zrobiło się nagle gorąco. Wiem, że pozostali faceci obok widzą nas dobrze, a słyszą jeszcze lepiej. Nagle chłopak odsuwa się chwytając pałkę u jej nasady, wyciąga ją z mojego pyska i schylając się szepcze:

- Zaraz polecę…

Nie bardzo mu wyszedł ten szept, na pewno dotarł do wszystkich wokół.

- Mmmm… - mruczę, i w myślach dodaję „przecież o to właśnie chodzi”.

Jakby słysząc moje myśli, chłopak pakuje z powrotem kutasa w moje usta, rusza biodrami dwa razy i zlewa się do środka. Jego nasienie mocno uderza mnie w podniebienie. Czuję, że będzie tego dużo, więc szybko połykam w przygotowaniu na następną porcję. Nie myliłem się, strzela jeszcze trzy razy, a ja wysysam go do końca. Zsuwam się z niego, wiem, że za chwilę wycieknie jeszcze z niego kropla, chcę ją zlizać do czysta, ale chłopak mi nie pozwala, jest zbyt wrażliwy po takim spuście. Zamiast tego schyla się, wzdycha i wcale już nie teatralnym szeptem rzuca:

- O kurwa, dzięki!

Albo mi się wydaje, albo gdzieś dalej ktoś się lekko zaśmiał. Nieważne. Wiedziony instynktem czy jakimś szóstym zmysłem, odwracam się w przeciwną stronę do bruneta w koszuli. Nie wiem, co zauważam pierwsze – jego wzrok i szeroko otwarte oczy, wpatrzone w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą obciągałem pałkę blondyna, czy rękę z furią pompującą wystającego z rozporka chuja. Albo raczej mega-chuja. Nie jest długi, ale tak gruby, że wielka graba byczka z trudem go obejmuje. Ma długi napletek i tak szybko rusza ręką, że nie widzę jego z pewnością nabrzmiałej główki. Słyszę tylko ten charakterystyczny odgłos – fap, fap, fap…

Nie ma mowy, żebym zmieścił coś takiego do gęby. Nie ma chyba zresztą takiej potrzeby, bo chłopak przenosi wzrok na moją twarz, oczy nawiązują kontakt i już wiem, czego chce. Uśmiecham się lekko, nie wiem, czy on to widzi, ale drugą ręką łapie mnie lekko za włosy i przyciąga do siebie. Na wargach czuję podmuch powietrza spowodowany jego pompującą kutasa dłonią. Posłusznie wysuwam język i opadam z kucek na kolana, odchylając do tyłu głowę tak, aby być przygotowanym na jego wytrysk.

To podnieca chłopaka jeszcze bardziej, a w każdym razie jeszcze bardziej przyspiesza ruchy ręką. Usiłuję dyskretnie rozejrzeć się na boki, na ile pozostali goście ciemnego korytarza nas obserwują, a na ile zajmują się sobą. Czuję jednak jakieś mokre krople lądujące na mojej twarzy, więc przymykam oczy. Czyżby już? Nie, to tylko śluz z energicznie torturowanej pały. Otwieram oczy ponownie i widzę, jak byczek prostuje się, zapiera nogami, odchyla głowę do tyłu i pierwszy strzał ląduje na moim wyciągniętym jęzorze. Chłopak przysuwa moją twarz bliżej, chowam język, czuję koniec jego wielkiego drąga przy swoich ustach i zalewający je strumień spermy. Otwieram pysk szerzej, żeby nie zachlapał mi koszulki i zdaję sobie sprawę, że byczek przy spuście ryczy jak na najpodlejszym pornolu. Musieli go słyszeć w połowie klubu. Trudno, odrobina reklamy nie zaszkodzi.

Brunet jeszcze przez chwilę trzyma mnie za włosy przy swoim kutasie i wyciska z niego ostatnią porcję, spadającą na mój język. Zaciska palce na obciągniętym na główce napletku, pojawia się jeszcze jedna kropla, którą posłusznie zlizuję. Wtedy widzę, że na wskazującym palcu dłoni, w której trzyma pałę, zostało jeszcze trochę. Przesuwam usta w bok i delikatnie zdejmuję wargami wszystko, a potem połykam. Chłopak odsuwa się, jakby robił miejsce innemu facetowi, stojącemu wprost przede mną. Spod małego brzuszka przykrytego koszulką, z zakamarków rozporka wystaje coś małego. Co mi tam, kutas jest kutas, nawet niewielki. Zbliżam się i w moją twarz uderza zapach niemytego chyba od kilku dni chuja. Tego już za wiele. Przerwa.

Odpycham gościa, podnoszę się na zdrętwiałych nieco nogach i niepewnym krokiem wychodzę z korytarzyka. Zmierzam do toalety, myję ręce i twarz zimną wodą. Jest tylko zimna, gdybym chciał umyć chuja po poważniejszym seksie, wymagałoby to ode mnie sporo samozaparcia. Po toalecie bar i zimna coca-cola, nie tylko przez głupie panienki uważana za środek antykoncepcyjny. Po intensywnym oralu w sam raz i dla mnie.

Potem palarnia. Dwa pomieszczenia na lewo od baru, z niezłą wentylacją, ale i tak siekierę można powiesić, jeśli jest więcej ludzi. Pierwszy pokój jest podzielony na cztery boksy ze stolikami, siedziskami pod ścianami i pufami, w drugim trzy przyścienne siedziska wokół długiego stołu. Kiedy jeszcze nie było tu palarni, w drugim pomieszczeniu zwykle nie było światła i można się tam było nieźle zabawić, ale to zachowam na inną opowieść. Siadam w pierwszym wolnym boksie, zapalam papierosa i zabieram się za oglądanie towarzystwa.

Jest jednak paru studentów, paru dresów, kilku średniolatków. Obok jakiś łysol i grubasek rozmawiają o św. Augustynie i przewagą kontaktu intelektualnego nad fizycznym. Już teraz wiem, a potem potwierdzę to obserwacją z natury, że potem będą jebać się bez opamiętania w jednej z kabin. Pozostali samotni, każdy pali swojego papierosa w milczeniu, niektórzy udają, że bawią się telefonami i spod oka lustrują pozostałych.

W pewnej chwili do palarni wchodzi grupa czterech chłopaków, na oko po dwadzieścia parę lat. Wśród nich kolejna biała koszula – szczupły chłopak w brązowych, długich spodniach, ze swetrem w środku lata zarzuconym na ramiona i zawiązanym za rękawy w wielki węzeł na piersi. Blondyn, z grzywą jak Marek Grechuta w czasach swojej świetności. Siadają w dopiero co zwolnionym boksie naprzeciw i zaczynają pogadankę o dupie Maryni. A raczej Mariana, czyli kto, z kim, kiedy i dlaczego. Blondas z niesmakiem krytykuje miejsce, czyli klub, do którego przyprowadzili go koledzy – brudny, śmierdzący, i wszyscy myślą tylko o jednym. Jak tak można pieprzyć się z byle kim, co popadnie, jak zwierzęta, bez choćby poznania się wcześniej, a najlepiej z uczuciem. Albo jeszcze lepiej z tym rycerzem na białym koniu, albo z samym koniem, nie dosłyszałem końcówki. Wkurwiają mnie takie gadki, więc gaszę któregoś z kolejnych papierosów i wychodzę.

Idę na drugi koniec dupcarni. Tam dwie kabiny, w tym jedna ze slingiem, do tego ciemny zakamarek dla nieśmiałych i drugi, nieco oświetlony, za to też ze slingiem dla odważnych na publiczne jebanie. Pusto. Spuszczam spodnie do kostek i klękam między zakamarkiem a otwartym slingiem. Masuję sobie półstojącego kutasa i czekam na następnego chętnego. Pojawia się nawet kilku, ale jacyś tacy niezdecydowani. Niektórzy nawet stają obok i wyciągają na wierzch swoje zabawki, ale żaden nie odważy się zapakować go czekającemu cwelowi do ryja. Wracam do baru, biorę następne piwo i idę do kina.

Na ekranie jakieś małolaty walą się grupowo bez gumek. Nawet mnie to kręci, ale w życiu rzadko się zdarza, żeby młodzi chłopcy umieli dobrze dupczyć. Wokół mnie ciągła procesja przewijających się gości. Jakby spacerujących na promenadzie, albo raczej targu, niby niezainteresowanych, lecz tak naprawdę dyskretnie sprawdzających towar. A tu do wyboru, do koloru – młodsi, starsi, wysocy, niscy, krępi, szczupli, dresy i studenci. Większość niby wybredna, choć jeśli czegoś nie wyłapią wcześniej, między drugą a trzecią będą pieprzyć się po kątach z każdym, kto się nawinie. Wystarczy poczekać na wzrost poziomu desperacji. Albo upojenia, choć tym najbardziej pijanym zwykle potem nie staje.

W połowie piwa wracam do palarni, tym razem jakby opustoszałej. Piwo dopijam w towarzystwie dwóch papierosów. Spoglądam na zegarek i orientuję się, że jest już po północy. Pora wracać, chłopcy powinni być już podjarani i odważniejsi, a mężczyźni po prostu napaleni. Udaję się z powrotem do korytarzyka za salą kinową. Tłok, że ledwie się można przecisnąć. Tym razem przyzwyczaiłem przed wejściem wzrok do panującego mroku i od wejścia widzę, że na środku klęczy jakiś chłopak i po kolei obciąga czterem czy pięciu gościom stojącym wokół niego. Jakimś cudem przeciskam się na jego drugą stronę i docieram do końca korytarza. Staję oparty o krawędź wejścia do kabiny. Obok mnie stoi jakiś dresowaty misiek w koszulce, bez brzuszka, ale krępy. Chyba coś manipuluje przy spodniach, ale nie jestem pewien.

Opuszczam spodnie do kolan, odwracam się przodem do ściany i lekko wypinam tyłek. Ręce podnoszę do góry i opieram na nich głowę. Po chwili czuję, że misiek zaczyna obmacywać mi dupsko. Najpierw delikatnie wodzi końcami palców, potem coraz śmielej całą dłonią ugniata mi pośladek. Raz czy dwa jego palec zahacza o moją dziurkę, ale nie odważa się dalej. Próbuję wypiąć się trochę bardziej, a misiek niespodziewanie wykorzystuje mój ruch, łapie mnie za kark, zgina w pół i przygina moją twarz do swojego kutasa. Spodnie ma rozpięte i lekko opuszczone, mam pełen dostęp. Kutas jak kutas, nie za duży, nie za mały, z nie za dużą główką, w sam raz do ssania bez dławienia się. Biorę go całego do pyska, pracuję przez chwilę tam i z powrotem. Zjeżdżam i samym językiem zaczynam pieścić jego śliwkę. Ma fajny rowek, wprost prowadzący do czystej szczeliny, w którą wwiercam się samym koniuszkiem.

Misiek wzdycha, łapie się jedną ręką za kutasa, drugą chwyta mnie za głowę i wjeżdża znowu do środka. Po chwili jego druga ręka też ląduje na mojej głowie, a misiek zaczyna mnie regularnie pieprzyć w usta. Nawet nieźle mu to idzie, dobija rytmicznie do końca podniebienia, ale nie za głęboko, nie wywołuje odruchu wymiotnego, wraca tak, żeby moje usta zacisnęły się tuż za koroną jego żołędzi i pompuje z powrotem. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak oprzeć dłonie na kolanach, dobrze się zaprzeć i nastawić, z gołą dupą wypiętą w drugą stronę. Czuję, że ktoś ją zaczyna obmacywać, delikatnie i niepewnie. Za chwilę do ręki błądzącej po moich pośladkach dołącza, sądząc po dotyku, całkiem gruba pałka, a przynajmniej z potężną końcówką. Gość trzyma chuja w drugiej dłoni i zaczyna mi jeździć nim po rowie, jakby przymierzał się do mojej dziury. Z pyskiem zatkanym kutasem miśka i rękami podpartymi na kolanach, nie mam nawet jak się poślinić i nawilżyć. Mam nadzieję, że gość się domyśli i nie wjedzie na sucho.

Nic z tego. Jeździ mi po dupie tym kutachem i jeździ, ale nic więcej. Czuję jakieś inne palce, które próbują wedrzeć się do środka, ale gość zajmujący się moją dupą odpycha tę nową rękę na bok. Pies ogrodnika się znalazł, sam nie weźmie, drugiemu nie da. A ja mam coraz większą ochotę, by w mojej dziurce poczuć coś bardziej konkretnego. Niewiele się namyślając, wciąż zgięty wpół zjeżdżam z polerowanego kutasa miśka i obracam się o 180 stopni. No tak, wszystko jasne, przede mną stoi koleś w białej koszuli i blond grzywą opadającą mu na czoło. W dłoni tłamsi coś dużego, ale z góry wiadomo było, że to pasyw, nie było mowy, żeby mnie przeleciał.

Misiek tymczasem nie próżnuje. Łapie mnie obiema rękami za biodra, ustawia w pozycji i próbuje wjechać swoim mokrym kutasem w moje dupsko. Oczywiście bez gumy. Już dawno przestałem na to zwracać uwagę, więc nie protestuję, tylko wypinam się bardziej i szybko przenoszę dłonią porcję śliny z ust do dziury. Teraz, z odpowiednim poślizgiem, misiek wchodzi cały jednym ruchem. Nie wydawał się taki duży, ale jednak mnie zatkało, a po chwili z moich ust wydarł się jęk. Misiek nie zwraca na to uwagi i od razu podejmuje ruchy wzdłużno-posuwiste, tak jak przed chwilą, kiedy jebał mnie w pysk. Po prostu pierdoli mnie na maksa, wychodząc prawie cały, by za moment dobić do końca. Na chwilę odwracam się i w świetle padającym z otworu kinowego widzę tylko koniec jego dolnej szczęki, głowę ma zadartą do tyłu i daje, ile wlezie.

Zobaczymy, co uda mi się zdziałać z blondasem. Wracam twarzą do jego mięsistej pałki, próbuję ją objąć wargami. Chłopak jakby się przez moment zawahał, cofa ją lekko ręką, ale zaraz potem nakierowuje z powrotem w moje usta i ładuje się do środka. A nawet próbuje wjechać do gardła, ale tu moje mięśnie się zaciskają odruchowo i nie wpuszczają go dalej. Nic na to nie poradzę, zwykle nie potrafię brać głęboko. Tylko w wyjątkowych przypadkach, kiedy kutas ma jakiś specyficzny kształt, a ja jestem mocno podjarany, udaje mi się go wciągnąć do gardła z przyjemnością. Jeśli robię to bez przyjemności albo ktoś mnie zmusza, zwykle po dwóch, trzech ruchach pojawia się odruch wymiotny i muszę się wycofać.

Korzystając z tego, że blondas przeniósł dłoń ze swojego kutasa na mój kark, łapię go za pałkę przy nasadzie i zamiast ssać, zaczynam ją delikatnie pieścić językiem. Wyczuwam grube żyły biegnące przez całą długość, pulsują pod moim językiem jak coś żywego. Odciągam napletek do samego końca, sięgam tam i smakuję delikatną, choć przyjemną nutkę potu. Może czegoś jeszcze, ale mi to nie przeszkadza. Zawijam jęzor wokół główki, trę mocniej, aż w końcu zasysam ją z powrotem w usta. Ciągnę mocniej i pochłaniam głębiej, czuję, jak tym razem przenika przez otwór mojej gardzieli i wchodzi dalej. Przez to, że to ja trzymam kutasa w dłoni, mam wrażenie większej kontroli i nie dławię się tak szybko, jak zwykle. Staram się zaciskać i rozluźniać mięśnie gardła, przez jakiś czas mi się to udaje, lecz po chwili nie mogę powstrzymać odruchu połykania, krztuszę się i zjeżdżam z jego drąga.

Łapię gwałtowne, krótkie oddechy i uświadamiam sobie, że misiek z tyłu jedzie jeszcze szybciej. Jego kutas porusza się we mnie jak tłok, przyjemnie wypełniając moje wnętrze, a biodra hałaśliwie uderzają o pośladki. Zdaje się, że robimy niezłe widowisko. Wydaje się to niemożliwe, ale chłopak jeszcze przyspiesza, spina się i zlewa w moje dupsko. Rozrobił mnie mocno, niewiele czuję poza chwilowym ciepłem rozlewającym w środku. Rusza się jeszcze ze dwa razy, wychodzi i na koniec strzela mi lekkiego klapsa w pośladek. Musiał się naoglądać kiepskich filmów. Próbuję wrócić do pałki blondasa, ale ten niespodziewanie podciąga mnie za ramiona do góry, prostuje i zaczyna całować. Kurwa, romantyk się znalazł, z tą koszulą, sweterkiem i grzywką zasłaniającą oczy. Przez chwilę lecimy w ślinę, muszę nawet przyznać, że chłopak dobrze całuje, mocno, zdecydowanie, jego język sięga do moich trzonowców, by po chwili pociągnąć mój za sobą do swoich ust. Po chwili lizania blondas odsuwa się, jedną ręką podciąga spodnie, drugą ciągnie mnie w stronę kabiny.

Wchodzę za nim, razem z nami wciska się jakiś emeryt. Chłopak go nie wyprasza, ja się nie wtrącam, teraz to jego scenariusz. W kabinie jest ciemno, ktoś zgasił światło i przez otwory z sąsiedniej kabiny wpada tylko lekki poblask z ekranu telewizora. Opieram się o ścianę i obserwuję, co się będzie działo dalej. Blondas zdejmuje z ramion sweter, metodycznie składa go w kostkę i odkłada na niewielką półkę, na której stoi papierowy ręcznik. Opuszcza spodnie z majtkami do kostek, podwija do góry koszulę, schyla się lekko i opiera rękami na barowym, drewnianym stołku stojącym w kabinie, wypinając pupę w stronę starszego gościa. Ten, dość sprawnie jak na swój wiek, ląduje na kolanach i wpija twarz w rów chłopca. Wydaje mi się, jakby najpierw wciągał przez nos jego zapach, bo wzdycha mocno, a potem rozchyla jego pośladki dłońmi i zaczyna lizać to, co znalazł pomiędzy nimi.

Mimo wszystko, ten widok na pierwszy rzut oka zidentyfikowanego pasywa, wylizywanego dokładnie przez dziadka, robi się podniecający. Nadal oparty o ścianę, odsuwam niżej ciągle rozpięte spodnie i zaczynam masować swojego podnoszącego się kutasa. Dwadzieścia centymetrów, dość gruby, bez żył, ale z dużą, mięsistą główką. Zawsze odsłoniętą - z napletka niewiele zostało, obcięli mi go, jak byłem niemowlęciem. Nabieram z ust trochę śliny na dłoń, zaciskam ja na pałce i usztywniam do końca wolnymi, posuwistymi ruchami, spoglądając na rozwijającą się przede mną akcję. Język emeryta zastąpiła jego ręka. Nie wiem, ile palców mu włożył, ale widzę, jak regularnie znika w jego odbycie, rozpychając go na boki. Blondyn, oparty o stołek, z twarzą zwróconą w moją stronę i zamkniętymi oczami, pojękuje cicho. Facet robiący mu palcówkę znowu przybliża twarz do jego pupy, drugą ręką odchyla pośladek i głośno spluwa w sam środek. Teraz widzę, jak dwoma palcami rozmasowuje to, co wylądowało na dziurce chłopaka, po chwili wciska się do środka i nawilża wnętrze. Za palcami podąża jego język, domyślam się, że zajmuje ich miejsce, bo twarz gościa zanurza się głęboko między półdupkami.

Grzywka blondyna spoczywającego na stołku opadła na bok, więc widzę wyraźnie, jak jego oczy otwierają się szeroko i wzrok skupia się na mojej pałce. Lekko się unosi i rzuca krótkie:

-Dosyć, teraz ty! – odwracając pupę w moją stronę.

Wiem, że nie chodzi mu o mój język. Mam nadzieję, że dziadek nawilżył go dobrze. Odrywam się od ściany, przytrzymuję chłopaka jedną dłonią za biodro, lekko unoszę się na palcach i ściskając kutasa drugą ręką, nakierowuję go w stronę jego dziury. Główka wchodzi bez problemu w wilgotny otwór, ale dalej jest ciasno. Bardzo ciasno. Musiał dawno nie być ruchany. Skoro jestem już jednak trochę w środku, zdejmuję dłoń z kutasa, przenoszę ją na drugie biodro chłopca i zaczynam lekko popychać. Nic na siłę, tutaj trzeba się delikatnie rozepchać, stopniowo zdobyć centymetr po centymetrze. Czuję, jak powoli otwiera się przede mną, oparty o stołek, teraz z głową zwieszoną na dół i pupą wypiętą w moją stronę. Mimo woli dostrzegam, że ma naprawdę ładne, umięśnione, ale szczupłe pośladki.

W końcu jestem prawie cały w środku. Prawie, bo jeszcze nie rozchyliłem ich rękami i nie dobiłem do końca, na to przyjdzie czas. Teraz pora lekko wycofać się, gdzieś tak do połowy i szybko wrócić na swoje miejsce. Nogi chłopaka lekko uginają się w kolanach, dzięki czemu wypina się jeszcze bardziej. Jest gotowy, jest mój. Zaczynam poruszać się nieco szybciej, nadal delikatnie, ale bardziej zdecydowanie. Po chwili moje ruchy przyspieszają, wychodzę z niego prawie do końca i zaraz wbijam się z powrotem. Blondas cicho jęczy, lekko odwraca głowę w moją stronę i wydusza z siebie cichym szeptem:

- Jeb mnie, proszę…

Lepszego zaproszenia mi nie potrzeba. Chłopak wypiął się maksymalnie, teraz nie muszę już stawać na palcach, żeby dobrze się w nim ułożyć. Łapię go mocniej za biodra, kciukami rozchylam pośladki i zaczynam pompować bez litości, do samego końca. Jego dupa zrobiła się wilgotna, słyszę szelest mojego posuwającego ją chuja, a czasem wilgotne plaśnięcie, jakby to był oral. Emeryt próbuje się wcisnąć między stołek i ugięte kolana chłopaka, żeby mu obciągnąć, ale nie ma tam wystarczająco dużo miejsca. Zostaje więc na kolanach i przygląda się z bliska, jak mój kutas rytmicznie wchodzi w dupę pasywa.

Poruszam się coraz szybciej, zaczynam odczuwać w kutasie rosnące napięcie i zbliżający się spust. Jeszcze minutkę, jeszcze momencik i zaleję mu dziursko. Czuję, jak mój drąg rozpycha się teraz w rozluźnionym wnętrzu i dochodzi coraz bliżej, tuż, tuż… Nagle blondyn prostuje się i zjeżdża z mojego kutasa. Nie rozumiem, co się dziej. Chłopak gwałtownie się odwraca, jedną ręką mocno naciska na moje ramię, sprowadzając mnie do parteru. W drugiej trzyma swojego chuja i kieruje go w stronę mojej twarzy. Nie zdążył, pierwszy spust ląduje na policzku, tuż obok ust. Drugi już trafia do środka, bo instynktownie rozchyliłem wargi i objąłem nimi strzelającą główkę. Zlizuję płynący na język strumień spermy, przełykam i w tej chwili czuję, jak mój kutas eksploduje pomiędzy nogami chłopaka, spuszczając się na podłogę. Potem się okaże, że jednak nie, trafiłem w sam środek jego opuszczonej do kostek bielizny. Teraz jednak jestem skupiony na tkwiącym w moich ustach kutasie chłopaka, wysysam z niego ostatnie krople, a kiedy się wysuwa, staram się dosięgnąć językiem tej pierwszej porcji na moim policzku. Blondas jakby się domyślił, zbiera sztywnym jeszcze chujem spermę z mojej twarzy i przenosi na mój jęzor. Posłusznie zlizuję, ale nie daje mi wszystkiego, obraca się w stronę klęczącego obok starszego pana i podaje mu ostatnią porcję do łapczywie zaciskających się na jego kutasie ust.

Wzdycham i podpierając się lekko rękami, podnoszę się do pozycji pionowej. Sięgam po papierowy ręcznik, odrywam dwa kawałki i podaję chłopakowi. Dla siebie odrywam następne dwa i delikatnie wycieram swojego mokrego, wpół miękkiego już teraz kutasa. Zużyty papier wyrzucam do stojącego obok kosza, podciągam spodnie i je zapinam. Podnoszę wzrok i moim oczom ukazuje się przekomiczny widok – chłopak stoi bezradnie ze spodniami podciągniętymi do połowy ud, wyciągnięte obok ręce ma umazane w mojej spermie, która spływa mu z majtek do nogawek. Omal nie wybucham śmiechem, ale jakoś się powstrzymuję i zamiast tego sięgam z powrotem po ręcznik, odrywam po kolei kilka kawałków papieru i podaję mu, pomagając się doprowadzić do porządku. Po chwili ma już założone do końca i zapięte spodnie, koszula w środku, sięga teraz po odłożony na półkę sweter i zakłada go na ramiona. Bez słowa nachyla się, całuje mnie lekko w policzek, odwraca się i wychodzi z kabiny. Podążam za nim w ciemny korytarz, emeryt został na kolanach, jakby zapomniany.

Chłopak szybko zmierza do toalety i znika w jedynej tam zamykanej kabinie. Myję ręce, opłukuję twarz, dalekim łukiem omijam słabo działającą suszarkę do rąk i wracam do pierwszej otwartej kabiny w darkroomie, żeby wytrzeć się papierowym ręcznikiem. Wracam do baru, zamawiam colę. Czas na papierosa. Siadam w palarni, zapalam, po chwili wchodzi blondas i dołącza do swoich kolegów, siedzących w przeciwległym boksie. Na żartobliwe zaczepki, gdzie się zgubił, odpowiada że spędził dłuższą chwilę w ubikacji. Jak zwykle. Nikt mu nie wierzy, ale wszyscy potakują głowami i zmieniają temat rozmowy. Ja, pomimo spustu, czuję się niedojebany, więc szybko wypalam papierosa i wracam w mroczne czeluści.

Tym razem kieruję się do części ze slingami. Ten w kabinie jest zajęty, słychać, jak ktoś się rucha za zamkniętymi drzwiami. Krok dalej i widzę, że ten drugi też. Ktoś leży z uniesionymi nogami, ktoś go pieprzy, wokół jeszcze kilku facetów z wywalonymi kutasami uprawia robótki ręczne. Podchodzę bliżej, okazuje się, że na slingu leży całkiem ładny chłopak w samym t-shircie i slipach. Gość, który go jebie, odsunął tylko fragment bielizny z jego dupy, w świetle padającym z – a jakże – czerwonej żarówki widzę, jak jego kutas zanurza się tam i z powrotem w odsłoniętym otworze. Przy tej konkurencji i kolejce do pupy chłopca, mam małe szanse na to, żeby ktoś zajął się moją.

Wtedy zwalnia się miejsce obok jednego z gości walących wokół konie i zauważam, że to wcześniejszy chłopak w bermudach w kratę i białej koszuli. Tym razem rozpiętej i odsuniętej na boki, widać jego ładnie zarysowaną klatkę, jeden sutek, imponujący kaloryfer na brzuchu i to, co tygrysy lubią najbardziej – wąski pasek czarnych włosów biegnących od pępka i stopniowo rozszerzających się niżej. Cała obserwacja trwa nie więcej niż sekundę, szybko wsuwam się obok na zwolnione miejsce i staję pod ścianą. Stąd dostrzegam, że ściskany w ręku kutas nawet mu nie stanął i choć miękki, nadal jest duży. W niewyraźnym świetle miga jego szybko poruszająca się dłoń i uchylający zaledwie rąbka tajemnicy długi napletek.

Niewiele się namyślając, opadam na kolana, równocześnie rozpinając i opuszczając lekko spodnie. Ustawiam się frontem do masturbującego się chłopaka, zaczynam się sam lekko masować i lekko rozchylam wargi w zaproszeniu. On też nie czeka, odwraca się do mnie, wysuwa do przodu biodra i nie przestając walić konia, chwyta mnie drugą ręką pod brodę. To znaczy, że mam się grzecznie ustawić w posłusznej pozycji, zadrzeć głowę do tyłu, otworzyć usta i czekać. Chłopak przysuwa się jeszcze bliżej, tak jak poprzednio czuję na twarzy podmuch od jego szybko poruszającej się dłoni. Kutas mu nie staje, co chwilę tylko majta mnie wilgotnym napletkiem po ustach i lekko wysuniętym koniuszku języka. Pomimo panującego wokół półmroku, odchylając głowę widzę jego ciemne oczy, szeroko otwarte i wpatrzone w moją twarz. Czuję, że pompuje ręką coraz szybciej, dostrzegam, jak teraz przygryza swoją dolną wargę i przymyka oczy. Ja nie zdążam zamknąć swoich, gdy nagle pakuje mi wielkiego, miękkiego chuja w środek ust, przyciąga moją głowę obiema rękami do siebie i zlewa się do środka. Nie tak obficie, jak za pierwszym razem, ale mimo wszystko mam co połykać. Próbuję go wyssać i wylizać, wsunąć język do tego zwisającego napletka, jednak chłopak szybko cofa się i wzdychając głośno opiera się o ścianę. Nie spoglądając na mnie, jakby mnie tu w ogóle nie było klęczącego obok, wyciąga z kieszeni opuszczonych spodni chusteczki, wyjmuje jedną i wyciera się. Rzuca ją na podłogę pod moje nogi, podciąga i zapina spodnie, wychodzi.

Nie zrażony tym wszystkim, prostuję się na kolanach, odwracam głowę w stronę slingu, gdzie któryś kolejny gość rucha leżącego tam chłopca i obserwując akcję, zaczynam energicznie walić swoją pałę. Trwa to chwilę, choć poruszam ręką dość szybko. Stojący wokół faceci też mniej lub bardziej otwarcie pracują rękami, lecz żaden z nich nie decyduje się podejść bliżej lub choćby czegoś zasugerować jakimś gestem. Zamykam więc oczy, przywołuję pamięcią obraz chłopaka walącego konia przed moją twarzą, jego torsu, brzucha, ciemnego pasma włosów poniżej pępka, a w końcu smak jego spermy na moim języku. Teraz tylko kilka ruchów ręką i doprowadzam się do spustu. Zlewam się na podłogę, obok paru innych mokrych plam znajdujących się tam już wcześniej. Słyszę, jak facet pieprzący obok chłopca na slingu wydaje jakieś dziwne odgłosy, pewnie też się spuszcza, tyle że w środku.

Podnoszę się, wyjmuję z kieszeni swoje chusteczki i wycieram się do sucha. Zapinam spodnie i rutynowo już zmierzam do toalety, myję się, tym razem tylko strzepuję ręce i wycieram je w spodnie. W barze zamawiam następną colę i idę na papierosa. W trakcie zastanawiam się, czy po chwili wrócić jeszcze do jebalni na tych zdesperowanych i napalonych, bo nadeszła odpowiednia pora. Dochodzę jednak do wniosku, że nie, dopijam napój i gaszę w połowie tylko wypaloną fajkę. Idę do szatni, ubieram się, wychodzę.



***



c.d. jeszcze nastąpi Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez poladv dnia Śro 16:07, 09 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 20:42, 09 Sty 2013    Temat postu:

super

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
swinoujscie28
Dyskutant



Dołączył: 27 Sty 2011
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Śro 21:40, 09 Sty 2013    Temat postu:

2 znakomite opowiadania, serdecznie gratuluje

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
romek
Adept



Dołączył: 21 Gru 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Sob 10:08, 12 Sty 2013    Temat postu:

bardzo fajnie sie to czyta, sam bywam w darkroomach i z ciekawoscia czytam przygody Twojego bohatera Smile czekam na ciag dalszy Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
poladv
Debiutant



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:50, 20 Sty 2013    Temat postu:

03 HOTELIK



Nie będę dalej ściemniał z tym psychiatrą, tylko od razu przejdę do rzeczy. Tym bardziej, że ekspiacyjna terapia odbywa się raczej tutaj, że tak powiem – na forum publicum. Dlaczego? Dlatego, że 90% z tych opowieści to wydarzenia autentyczne, a pozostała część to tylko zapomniane drobiazgi, które trzeba jakoś uzupełnić. Oto historia sprzed kilku tygodni…



***



Żona wyjechała z młodszym dzieckiem na narty. Starsze też gdzieś wybyło na weekendową imprezę z przyjaciółmi. Tryb łowiecki włączony, czyli on-line. Fellow, gejowo, itp., itd., wciąż te same twarze lub chuje, czasem wypięte dupy, nie ma szans, żeby z kimś się konkretnie ustawić. Nota bene, to ciekawe, że na przeróżnych portalach pasywni najczęściej wystawiają fotki swoich kutasków, a aktywni prezentują pupy. Dziwny jest ten świat, zaiste.

A więc czateria, portal ostatniej szansy. Pokój Gay – Sex. Blisko tysiąc zalogowanych użytkowników, standard jak na piątkowy wieczór. Mój nick, R-W40AP_teraz, ma pokazywać miejscowość, wiek, funkcję i oczekiwania. Zaraz po wejściu dostaję dwa zaproszenia na priv, znaczy się, na prywatną rozmowę. Po wymianie zwyczajowych formułek wstępnych dotyczących wieku, wymiarów i lokalizacji okazuje się oczywiście, że to dwaj frustraci w odległości odpowiednio 287 i 348 kilometrów, chcą pogadać o seksie. W kanale ogólnym strumień wielokolorowych informacji o rozmiarach, oczekiwaniach, rolach, miejscach spotkań, czasem fetyszach i wynagrodzeniu, dodatkowo okraszonych mrugającymi obrazkami.

Próbuję do niektórych zagadać, ale wtedy z konkretami już słabo. Albo za daleko, albo za stary, za młody, za późno, nie dzisiaj… Odpadłem przy stwierdzeniu: „mogę się spotkać dzisiaj, ale tylko w plenerze i chciałbym, żebyś po wszystkim odlał mi się do ryja”. Z jednym trzydziestolatkiem co prawda dochodzimy do wymiany numerów telefonów, lecz zaraz okazuje się, że mam go już w swoim wykazie – jakiś miesiąc temu wystawił mnie do wiatru w J. Nawet zszedł na dół klatki schodowej w bloku, bo mieliśmy się spotkać u niego w mieszkaniu, przy windzie jednak rozbrajająco stwierdził:

- Wiesz co stary, chyba nic z tego nie będzie.

- No to baw się dobrze – rzuciłem tylko krótko, odwracając się na pięcie i wychodząc do samochodu. Miał szczęście, że akurat wchodziła jakaś jego sąsiadka z pieskiem, inaczej usłyszałby coś mniej przyjemnego. Jak się ma takie wymagania co do wyglądu, to trzeba postawić warunek wstępnej wymiany fotek, a nie umawiać się w ciemno. Przypominam mu to zdarzenie, a ten oczywiście obraża się, zadziera kieckę i wylogowuje się natychmiast. Zaraz wróci pod innym nickiem.

Z nudów przeglądam kamerki. Nic ciekawego. Skanuję powtarzające się anonse na ogólnym czacie. W sumie także nic ciekawego. Spoglądam na zegarek – piętnaście minut po północy. Poziom desperacji rośnie, mój też. Ale zaraz, zaraz. Moją uwagę przyciąga powtarzający się co chwilę wpis:

BI21TG: Kto mi wyliże jajka, rowek, obciągnie? PRIV!

BI21TG: Czekam teraz, chce się spotkać jeszcze dzisiaj, jest ktoś konkretny?

Nie zastanawiam się długo i posyłam prywatną wiadomość:

R-W40AP_teraz: W sumie mógłbym być u ciebie za jakieś 30-40 minut.

BI21TG: A skąd jesteś?

R-W40AP_teraz: Mieszkam w połowie drogi między R. a G. przy ekspresówce, jak wskoczę w auto, to za pół godziny dojadę.

BI21TG: A na co miałbyś ochotę?

R-W40AP_teraz: Pisałeś coś o lizaniu jajek i rowka

BI21TG: Opisz się

R-W40AP_teraz: Po 40-ce, 177/82/20, brzuszek

R-W40AP_teraz: A ty?

BI21TG: 21/180/70/16

R-W40AP_teraz: Spoko, mi pasuje. Masz jakiś lokal albo miejsce na spotkanie?

BI21TG: Pracuję w hotelu w recepcji na nocną zmianę, możemy pójść do któregoś z wolnych pokoi

BI21TG: Jaja sobie robisz ze mnie

R-W40AP_teraz: Nie, powaga, naprawdę pracuję w hotelu

R-W40AP_teraz: OK, niech będzie. To jak, mam przyjechać? Mogę być gdzieś po pierwszej, góra wpół do drugiej

BI21TG: A na co mogę liczyć?

R-W40AP_teraz: Wszystko, na co będziesz miał ochotę

BI21TG: Ooooooooo!

R-W40AP_teraz: Więc jak, mam się zbierać?

BI21TG: Tak

R-W40AP_teraz: Dawaj adres i jakiś telefon

BI21TG: Masz nawigację? Ul. Piastów 140, obok jest parking, stań tam i puść sygnał, wyjdę po ciebie

BI21TG: 508 … …

Sprawdzam w Googlu, rzeczywiście pod tym adresem jest hotel. Rozumiem, że chłopak jest równie napalony, jak ja, ale coś nie chce mi się w to wierzyć.

R-W40AP_teraz: Mam GPS, trafię. Puszczę ci kontrolnego smsa, jak odpiszesz, to wsiadam w auto i jadę.

Wystukuję na klawiaturze „Gotowy do drogi”, wpisuję numer i naciskam przycisk „Wyślij”. Potwierdzenie odbioru, a po chwili wiadomość: „Ok, czekam!”.

Na czacie piszę:

R-W40AP_teraz: No to rzeczywiście się zbieram, będę za jakieś 45 minut. Ale nie wystaw mnie, raczej nie chce mi się na darmo jechać po nocy

BI21TG: No co ty, będę na pewno, przyjeżdżaj czekam

Rozłączam się, w pośpiechu zakładam ubranie i zbiegam do samochodu. Fuck! Minus piętnaście stopni i parę centymetrów zamarzniętego śniegu, stracę jeszcze pięć minut na odkopanie auta. Tak naprawdę mam do przejechania ponad sześćdziesiąt kilometrów, trudno mi się będzie zmieścić w czasie nawet po pustej drodze w środku nocy. Dobrze, że wziąłem pod kurtkę sweter i wyższe, zimowe buty, przynajmniej nie zmarznę.

Po chwili machania łopatką i drapania skrobaczką wskakuję do środka, odpalam samochód i wyjeżdżam na drogę. Kilka przecznic i jestem na trasie szybkiego ruchu. W międzyczasie wpisałem adres do nawigacji i ustaliłem trasę. Teraz już sto dwadzieścia – sto trzydzieści na godzinę, nie chcę ryzykować więcej na śliskiej drodze. Sześćdziesiąt kilometrów nie powinno zając mi więcej, niż pół godziny, lecz potem zostanie mi jeszcze kilka kilometrów do pokonania bocznymi drogami. Nie popatrzyłem dokładnie na mapie, czy to jakieś centrum, czy bardziej przedmieścia.

Oczywiście, jak doszło do zjazdu z ekspresówki, nawigacja zwariowała i stwierdziła, że nie widzi satelitów. Wypadłem na jakąś drogę na przedmieściach, ciemno, głucho, tylko w oddali widać jakąś stację benzynową. Mijam ją, zaraz potem jakiś przejazd kolejowy i fabryczne zabudowania. Nagle nawigacja odzyskała sprawność i poinformowała mnie aksamitnym, męskim głosem, że do celu pozostało mi sześć kilometrów. Teraz już cierpliwie podążam za jej wskazaniami, przebijając się podmiejskimi ulicami pomiędzy większymi, starymi domkami i dwu-, trzypiętrowymi kamienicami w nie najlepszym stanie. Trzysta metrów do celu. Po chwili dojeżdżam do biegnącej w poprzek głównej drogi, dostrzegam jakąś większą willę z podświetlonym szyldem „Hotelik”, ale mimo z jakiegoś powodu skręcam w drugą stronę. Rzut okiem na mapę i już widzę swój błąd – to musi być tutaj.

Zawracam na czyimś podjeździe, w tym momencie przychodzi SMS: „Jesteś?”. Przejeżdżam obok hoteliku, za nim jest jakaś dobudówka z oświetloną restauracją i parking z kilkoma samochodami. Staję między nimi, wybieram numer w telefonie i czekam na połączenie. Mimo wszystko jestem trochę zaskoczony, kiedy odbiera po drugim dzwonku.

- Jestem na parkingu, wyjdziesz? – pytam.

- Tak, już idę – rzuca krótko i rozłącza się.

Wysiadam z samochodu, jest tak zimno, że natychmiast zarzucam na głowę kaptur z kurtki, na wszelki wypadek wyciszam dzwonek w telefonie i chowam go razem z ręką w kieszeni. Podchodzę kilka kroków w stronę budynku i tu kolejne zaskoczenie. Zza rogu wybiega wysoki, szczupły chłopak w jeansach i szarej, dresowej bluzie. Widzę go wyraźnie w świetle latarni, pomimo drobnej budowy ma niezwykle męską sylwetkę – szerokie ramiona, lekko przygarbiony, tors proporcjonalnie zwężający się w dół do drobnych pośladków, opiętych ciasno spodniami. Witamy się krótkim „Cześć – cześć” bez podawania rąk, jest na to za zimno i ruszamy w stronę wejścia do hoteliku.

Zaskoczenie numer trzy. Nie wiem dokładnie, na czym to polega, ale chłopak w jakiś taki szarmancki, ujmujący sposób otwiera przede mną drzwi i przepuszcza mnie przodem. Niby drobiazg, tak rzadki w dzisiejszych czasach, że robi na mnie piorunujące wrażenie. Chłopak prowadzi mnie przez wąskie przejście obok sali restauracyjnej, mały przedpokój z ladą, zapewne pełniący rolę recepcji, w kierunku schodów i lekko odwracając głowę, mówi ściszonym głosem:

- Przygotowałem dla nas pokoik na górze, na drugim piętrze. Uważaj na schodach, trochę skrzypią.

Tym razem idzie przodem i prowadzi mnie za sobą. Niestety, skąpe oświetlenie nie pozwala mi skorzystać z okazji i lepiej mu się przyjrzeć. Wchodząc na stopnie, widzę tylko jego kształtną pupę przed swoją twarzą i szeptem pytam, jak idiota:

- Macie jakichś gości?

- Tak, jest kilka osób, ale tylko na parterze i wszyscy już dawno śpią – odpowiada.

Spodziewałem się jakiegoś hotelu, a to duży, jednorodzinny dom, przerobiony na pokoje gościnne. Schody rzeczywiście skrzypią pod naszymi stopami i zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś nie będzie spał lub go obudzimy, o co nie będzie trudno, doskonale usłyszy, co się będzie działo między nami w pokoiku na górze. Docieramy na drugie piętro, a raczej pięterko i chłopak ostro skręca do pierwszego pokoju po lewej stronie podestu. Wchodzę za nim, kątem oka dostrzegam, jak zamyka drzwi i przekręca klucz w zamku. Omiatam okiem pokój – poddasze, okno w dachu, dwa łóżka, mały stolik z telewizorem, komoda, na niej lampka ze staromodnym kloszem. Zaskoczenie numer cztery – celowo przykryta małym ręcznikiem do rąk, żeby nie było zbyt jasno. „Chłopak naprawdę się przygotował” - myślę, dostrzegając złożoną pościel przeniesioną z jednego łóżka na drugie i znowu głupio pytam:

- Często zapraszasz tutaj gości?

- Nie, jesteś pierwszy, pracuję tu dopiero od tygodnia – odpowiedź wbija mnie w podłogę zaskoczeniem numer pięć.

- Pracujesz tu od tygodnia i już pozwalasz sobie na coś takiego? – ze zdumienia nie potrafię powstrzymać się od brnięcia dalej w zbędną konwersację.

- Tak, ale same nocki, więc już wiem, co i jak, i na co mogę sobie pozwolić – zamyka temat zupełnie nie zrażony, a ja zwracam uwagę na absurdalny w tej sytuacji fakt, że mówi całkiem okrągłymi i w miarę pełnymi zdaniami.

Chłopak przysiada na obranym z pościeli, przykrytym tylko kocem łóżku, spogląda na mnie z dołu i pyta:

- To jak, działamy?

- Tak – z gardła zamiast szeptu wychodzi mi jakiś skrzek. Przełykam ślinę i bardziej kontrolowanym już głosem dodaję – Rozbierz się.

Chłopak jest na swój sposób ujmujący, ale coś w atmosferze tej schadzki mówi mi, że nie zaczniemy od romantycznych pocałunków i powolnego odkrywania się nawzajem. Sam nadal stoję obok drugiego łóżka i prostu zdejmuję kurtkę, buty, spodnie, kładąc wszystko na podłogę. W tym samym czasie spoglądam, jak chłopak na siedząco rozwiązuje swoje adidasy, zdejmuje je i jednym, szybkim ruchem zsuwa z siebie spodnie razem z granatowymi slipami. Odkłada je na krzesło obok łóżka, za nimi ląduje tam jego dresowa bluza. Sięga do cienkiego swetra, który ma pod spodem, waha się przez chwilę i rzuca cicho w moją stronę:

- Chyba w tym zostanę, jest trochę chłodno tutaj.

- Ja też zostanę w bluzie, jeśli nie masz nic przeciwko temu – odpowiadam, zdejmując bokserki i odwracając się w jego stronę. Widzę, jak jego wzrok wędruje w stronę moich dwudziestu centymetrów, już uniesionych, a na twarzy maluje się lekki uśmieszek. Nie mogę jednak przyjrzeć mu się dokładnie, bo chłopak odchyla się do tyłu i zostawiając stopy okryte skarpetkami na podłodze, kładzie się w poprzek łóżka z założonymi do tyłu rękami. Światło z przykrytej ręcznikiem lampy pada tak, że dobrze oświetla jego małego, wygiętego pod kątem prostym i sztywniejącego już lekko fiucika, lecz twarz chowa się w cieniu.

Klękam między jego nogami, zbliżam twarz do zwisających przede mną jajek, łapię go pod kolana, unoszę do góry nogi i doświadczam zaskoczenia numer sześć. Jajka i pachwiny są dokładnie ogolone, podobnie jak rysujący się pod nimi ciemniejszy zarys otworu, jeszcze lekko schowany między rozchylającymi się w tej pozycji pośladkami. Wysuwam język, lekko dotykam jego worka, naciskam mocniej, czuję delikatny zapach smak mydła sprzed kilku godzin i lekki smak potu, lecz wyjątkowo przyjemny. Przesuwam się wyżej, nie odrywając języka od jego ciała i delikatnie ujmuję wargami wychylającą się spod napletka główkę nadal wygiętego, choć już wyraźnie wyprężonego penisa. Chłopak wzdycha, po czym czuję, jak wyjmuje jedną rękę spod swojej głowy, kładzie na mojej i dociska do siebie. W tej chwili niewyraźnie słyszę jego szept:

- Będziesz musiał mnie trochę poprowadzić, bo ja… - głos urywa się następnym westchnieniem.

Ja pieprzę, następne zaskoczenie, czyżby to miał być jego pierwszy raz? Tym razem jednak powstrzymuję swoją ciekawość i nie pytam go o to, lecz kontynuuję wciąganie go głębiej w moje usta. Jego kształt i niewielki rozmiar sprawiają, że mogę pochłonąć go do końca bez zadławienia, więc korzystam z okazji i zaczynam ssać coraz mocniej. Ręka chłopaka nadal spoczywa na mojej głowie, czuję jak naciska na mnie regularnie, więc przyspieszam. Jednak nie o to chodziło. Chłopak zadziera nogi bardziej do góry, a ręka spycha mnie z kutasa i przesuwa niżej, w stronę jego otoczonego ciemniejszą skórą otworu.

Nadal klęcząc między jego nogami, unoszę się lekko na piętach, dociskam uniesione nogi do jego klatki zginając go w pół i nurkuję. Najpierw długimi, posuwistymi ruchami języka dokładnie wylizuję cały rowek, smakując i wdychając nieco mocniejszy tutaj, ale nadal przyjemny zapach potu. Jego szpara jest teraz cała wilgotna od mojej śliny, odchylam się lekko i w półmroku spowodowanym moim cieniem widzę, jak jego dziurka regularnie pulsuje. Zaciskam usta i delikatnie na nią dmucham, a ona nie zaciska się, lecz jakby od tego chłodniejszego powiewu lekko się otwiera. Natychmiast rozchylam wargi, obejmuję nimi wzniesiony wokół rowek, przysysam się, a mój język ląduje w samym środku. Wwiercając się do wnętrza czuję na nim jeszcze bardziej intensywny, ale przyjemny smak. Chłopak jest czysty, w jego aromacie jest jednak coś, co powoduje, że zaczyna mi się lekko kręcić w głowie.

Spędzam chwilę między jego rozwartymi pośladkami, wbijając się coraz głębiej i wylizując go dokładnie, tym razem od środka. Moja ślina miesza się z jego gęstym śluzem, coraz bardziej obfitym, im bardziej on otwiera się przede mną. Teraz regularnie już pieprzę go usztywnionym jęzorem, co chwilę przechylając głowę raz w jedną, raz w drugą stronę, by sięgnąć jak najgłębiej po bokach i zebrać jego smak z całego obwodu dziurki, w której zanurzony jest mój język. Czuję jednak, jak chłopak zaczyna się wiercić i lekko opuszcza nogi, chyba jest mu niewygodnie w tej pozycji. Odchylam się na chwilę, luzuję nacisk na jego uda, a ten, jakby korzystając z okazji, prostuje nogi i układa się wygodniej wzdłuż łóżka.

- Sześć na dziewięć?– rzuca krótko, a jego twarz rozjaśnia szeroki uśmiech, kiedy widzi, jak podnoszę się z kolan, przenoszę wyżej i kierują moją sztywną pałkę w stronę jego ust.

Nie zdążam ułożyć się obok niego, bo kiedy klękam tym razem na wysokości jego twarzy, półleżąc podparty na jednej ręce przyciąga mnie za pośladki do siebie i pochłania do połowy. Drugim połykiem nabija się do końca i czuję, jak jego gardło zaciska się na mojej wydatnej główce. Teraz mam jednoznaczne wrażenie, że nie robi tego pierwszy raz. Delikatnie chwyta mnie za jądra, ujmuje je w dłoni i zaczyna pompować wilgotnymi ustami, jednostajnie przesuwając się na moim kutasie tam i z powrotem.

Dzięki zmianie pozycji mam okazję dobrze przyjrzeć się jego twarzy, która znalazła się w kręgu oświetlonym przez lampkę. Jest naprawdę ładny, pomimo dwóch pryszczy znaczących się na dole policzka i zakątku podbródka. A może właśnie dzięki nim podkreślona jest gładkość jego skóry, zdecydowane rysy, ładne brwi, długie rzęsy przykrywające w pół przymknięte oczy. Krótkie, brązowe włosy, nieco tylko dłuższa grzywka, podniesiona do góry nad czołem bez żelu, tak sama z siebie. Przez chwilę spoglądam na niego, patrzę, jak zapamiętale i bez najmniejszego krztuszenia ssie mojego sporego chuja, pochłaniając go za każdym razem do końca. Próbuję nawet lekko poruszać biodrami, ale czuję, że to mu już nie pasuje, bo cofa lekko głowę i nie zaciąga mnie aż tak głęboko do środka.

Na moment zdejmuję go z mojego kutasa i układam się wzdłuż jego ciała w zaproponowanej pozycji. Jego wygięty członek śmiesznie sterczy – dolna część, u nasady nad podniesionymi jajkami stoi sztywno do góry, druga w połowie zagina się prawie pod kątem prostym tak, że celuje prosto w moją twarz. Zaokrąglona główka wielkości małej śliwki jakby spoglądała na mnie swoim wilgotnym, lekko rozwartym oczkiem. Delikatnie dotykam jej końcem języka, pieszczę dookoła, a po chwili znowu obejmuję ją wargami i zasysam głębiej. Już w środku mój język omiata ją z każdej strony, przyciska do podniebienia, trze i masuje razem z rytmicznymi ruchami mojej głowy. Pomimo tego czuję, że chłopak trochę mięknie, to nie jest jego ulubiona zabawa.

Domyślam się, czego mu potrzeba. Przewracam się na plecy, pociągam za sobą i ustawiam za pośladki tak, by jego pupa znalazła się nade mną. Rozchylam je i celuję językiem prosto w ciemniejący przede mną otwór. Wwiercam się do środka i próbuję przytrzymać jego biodra tak, by prawie usiadł mi na twarzy. Przez chwilę mi się to udaje, ale chłopak ma inne plany. Schyla się do przodu, chwyta mnie u nasady kutasa i połyka go zdecydowanie do samego końca. Opierając się na tej ręce, pompuje mnie energicznie, drugą sięgając do tyłu i przyciągając moją głowę do swojego tyłka. Muszę się niewygodnie wygiąć do przodu, ale trudno, jego smak jest tego warty. Przytrzymując się bardziej jego pośladków, niż je rozchylając, wracam do zaczętego lizanka.

Teraz mój język nieco łatwiej wnika w jego otwór. Pcham tak głęboko, jak się da, wiercę się w środku, wpijając się równocześnie ustami w otaczający go, lekko wypukły okrężny mięsień. Co chwilę na moment wychodzę i dokładnie badam go usztywnionym końcem języka, by zaraz potem znowu zanurkować. Po paru minutach takiego masażu jego dziurka otwiera się bardziej, odchylam się na chwilę, przyglądam się z bliska i delikatnie masuję wskazującym palcem. Chłopak dalej intensywnie pompuje moją pałkę, albo nie zwraca uwagi, albo mu to nie przeszkadza, kiedy naciskam opuszkiem nieco mocniej. Skoro nie protestuje, zwilżam palec w ustach i wciskam go powoli do środka, na razie do pierwszego zgięcia. Poruszam się trochę na boki, nieco go rozluźniając, wyjmuję palec na sam brzeg otworu i zastępuję go językiem. Nanoszę nim większą kroplę śliny, nawilżam, cofam język, na jego miejsce wraca palec.

Wchodzi trochę głębiej. Znowu poruszam się trochę na boki, ponownie nawilżam językiem i tak na zmianę parę razy. Teraz mogę się już swobodnie poruszać w środku, próbuję złapać ten sam rytm, w którym chłopak obciąga mi kutasa. Muszę przyznać, że robi to dobrze i przykłada się, to na pewno nie jego pierwszy raz. Albo naturalny talent i zaangażowanie. Jego usta się ciepłe i wilgotne, czuję ich aksamitny dotyk na całej długości. Ciągną zdecydowanie, do końca, ale cały czas delikatnie. Ja tymczasem przymierzam się do włożenia drugiego palca. Razem, wskazujący i środkowy, wchodzą do połowy bez oporu, potem chłopak się zaciska. Odrobinę się cofam, nie wychodzę całkiem, podaję językiem kolejną porcję śliny i naciskam znowu. Powoli, rytmicznie, w takt jego ssania wciskam się do środka, aż wchodzą po same kłykcie. Oprócz napierania i cofania mogę teraz zacząć działania okrężne, przy każdym ruchu skręcając dłoń o ćwierć obrotu. Po chwili takiego masażu wyjmuję palce całkowicie i widzę, jak jego dziura pozostaje otwarta, nie zamyka się za nimi.

Chłopak zaskakuje mnie ponownie. Odwraca się na mnie, dosiada z obu stron moje biodra i nachyla się nad moją twarzą z półprzymkniętymi oczami, jakby do pocałunku. Moje ręce, które jakby automatycznie wylądowały z powrotem na jego biodrach, przesuwają się w górę po bokach, zahaczają o żebra i mimowolnie podnosząc do góry cienki sweterek, przysuwają jego ciało bliżej. Czuję, jak chłopak drży, pod palcami wyczuwam gęsią skórkę na jego skórze, a na ustach wilgotny oddech. Zaraz potem zastępuje go mokry pocałunek, głęboki, intensywny. Początkowo jego ślina rozcieńcza nieco aromat jego dziurki, za chwilę jednak dociera do mnie jej własny, świeży i delikatny smak.

Chłopak wzdycha i wygina się nade mną jak kot, jego pośladki ocierają się o moją sterczącą pałkę i zaczynają je masować. Moje dłonie obejmują teraz jego szczupłą, ale nie chudą klatkę, podniesiony sweter odsłania małe, sterczące sutki, które dostrzegam w krótkich przerwach w pocałunkach. Drażnię je kciukami i widzę, jak przez jego ciało przebiega dreszcz. Przez chwilę mam nadzieję, że chłopak, który tak niespodziewanie przejął inicjatywę, odważy się i sam nadzieje na mojego kutasa, ale nic z tego. Ja zaś, choć jego pocałunki są naprawdę miłe, nie mogę zapomnieć widoku jego otwartej dziurki.

Wysuwam się jakoś spod niego, zostawiając go w pozycji na czworakach i zajmuję miejsce za nim. Widzę, że jego dziurka się zamknęła, więc znowu przypadam twarzą i rękami do jego pośladków, nawilżam go mocno i ponownie rozszerzam językiem. Po chwili unoszę się i zastępuję go od razu dwoma palcami. Chłopak zjechał teraz na łokcie, jego twarz wtuliła się w koc, a dupa wypięła jeszcze mocnie. Krótki masaż, ciche splunięcie i dokładam trzeci palec. Jest rozluźniony, więc od razu też obracam rytmicznie rękę, tym razem na jedno wejście udaje mi się zrobić pełne pół obrotu dłonią, po czym wracam w drugą stronę przy wysuwaniu się. Masaż przynosi efekty. Chłopak jęczy, wypięty, kiedy moje palce wychodzą z niego do końca, pozostaje otwarty. Widzę jego pulsujące, wilgotne, różowe wnętrze, wracam do jego smaku na języku i nie mogę się powstrzymać.

Rozchylam teraz palcami nie pośladki, a sam otworek i zaczynam dosłownie chłeptać jego zawartość, sięgając głęboko jęzorem. Najpierw podaję do środka porcję śliny, rozprowadzam ją po bokach, a potem zawijam koniuszek i zbieram do ust jego odurzający aromat. Wchodzę tak coraz głębiej, najdalej, jak potrafię, dochodząc do krańca możliwości mojego języka. Co chwilę na moment podnoszę głowę i spoglądam w to otwarte, zachęcające wnętrze, by zaraz wrócić tam z powrotem i zanurzyć się znowu. Wiedziony impulsem, unoszę się wyżej nad wypiętym chłopakiem i pytam szeptem:

- Jesteś pasywny?

Szczerze mówiąc, nie wiem, co odpowiedział. Wymruczał w koc coś niezrozumiałego, czego nie dosłyszałem i zakręcił pupą. Nieważne. Nabrałem w prawą dłoń sporą porcję śliny, rozprowadziłem ją na kutasie, przyłożyłem się i pchnąłem do przodu. Jak po maśle wszedłem do połowy. A potem nic, żebym nie wiem, jak próbował, naciskając raz delikatnie, raz mocniej, nie mogę posunąć się dalej. Utknąłem w połowie w jego dupie i nie potrafię wejść głębiej. Chłopak teraz podnosi się na łokciach, odwraca twarz w moją stronę i nieco już wyraźniej wydusza z siebie:

- Coś ty, nie wejdzie, nie ma mowy.

Nie zrażam się tym, nie odpowiadam, tylko naciskam dalej. Próbuję się delikatnie poruszać tam i z powrotem, leciutko tylko popychając, ale nic z tego. Wychodzę z niego na chwilę, może to pomoże, próbuję zanurkować znowu, lecz w tym momencie chłopak wyślizguje się spode mnie, zeskakuje z łóżka i sięga do leżących na krześle spodni.

- Kurczę, telefon, musimy kończyć – jakby wysyczał przez zęby.

Odkłada telefon do kieszeni spodni, kiedy ja klęczę na łóżku jak kretyn z kutasem w ręku. Sam nie wiem, kiedy, z moich ust wydobywa się błagalny tekst:

- Możemy chociaż dokończyć z ręki, albo szybko ci obciągnę?

Mówiąc to, kładę się na plecach i sięgam do jego miękkiego teraz, chyba wystraszonego fiucika. Przyciągam go swojej twarzy i próbuję polizać.

- Ty dokończ, ja raczej nie dam rady – odpowiada chłopak.

Nie czekam na więcej, mamlam główkę jego członka w ustach i kilkoma szybkimi ruchami ręki doprowadzam się do finału. Jak na złość okolicznościom, jest tego dużo, sperma rozlewa się na brzuch i zaraz zacznie spływać na boki.

- Czekaj, przyniosę ci jakiś ręcznik – chłopak odwraca się w stronę łazienki.

- Nie trzeba, mam chusteczki – odmrukuję i zrywam się z łóżka.

Szybko sięgam do swoich spodni i wyjmuję paczkę higienicznych z kieszeni, zawsze jestem przygotowany. Wycieram się najszybciej, jak potrafię, ale przy wstawaniu z łóżka spora porcja i tak spadła ze mnie na podłogę. Na szczęście na deski, a nie na skromny dywanik. Odkładam mokre chusteczki na stolik z telewizorem, sięgam po następną i zbieram pozostałości spod moich stóp. Obaj ubieramy się szybko, zakładam na końcu kurtkę, pakuję do kieszeni wilgotne odpady, odwracam się do chłopaka i daję znać, że jestem gotowy.

- Odprowadzę cię na dół – mówi, teraz już speszony, nie spogląda mi w oczy.

Otwiera drzwi, wychodzimy na prostokątny korytarzyk i po cichu ruszam za nim schodami w dół. Na parterze znowu przepuszcza mnie przed sobą, otwiera drzwi na zewnątrz i cicho szepce:

- No to cześć…

- Cześć, trzymaj się, na razie – rzucam przez zęby, podaję mu rękę i wychodzę.

Zimno jak cholera, do samochodu prawie podbiegam truchtem i nie zdążywszy nawet dobrze usiąść, wkładam kluczyki do stacyjki. Zapalam silnik, mimo panującego mrozu auto nie zdążyło widocznie wystygnąć, bo moją twarz zaraz owiewa ciepły strumień. Wyciągam telefon, ustawiam nawigację na powrót i odjeżdżam. Mijając hotelik spoglądam tylko na szklane drzwi wejściowe, licząc że chłopiec będzie tam stał i zobaczę go po raz ostatni. Tym razem mnie na zaskoczył, nie było go.



***



Późne popołudnie lub wczesny wieczór następnego dnia, który cały spędziłem w zamyśleniu, wracając do wspomnień o chwilach spędzonych wczoraj z chłopcem. W końcu nie wytrzymałem, sięgnąłem po telefon i wystukałem smsa: „Pracujesz dzisiaj?”.

Po dłuższej chwili odpowiedź: „A kto pyta?”

„Wczorajszy nocny dyżur na recepcji” – odpisuję.

Jeszcze dłuższa chwila oczekiwania. „Nie, następną nockę mam dopiero we wtorek, dzisiaj jestem wolny”. Serce mi przyspiesza i czuję w żyłach zastrzyk adrenaliny. Nagle pełen radosnego napięcia, nerwowo wpisuję propozycję: „To może dasz się zaprosić dzisiaj na wieczór do mnie albo do sauny w K., żeby było bliżej. Oczywiście przyjadę po ciebie i potem cię odwiozę z powrotem”.

Cisza. Nie odpisał już więcej. Po pół godzinie poddałem się z wyczekiwaniem i otworzyłem piwo. Do dziś przeraża mnie jednak myśl, że gdyby jakimś cudem się odezwał, może nawet teraz po przeczytaniu tego opowiadania, poleciałbym za nim jak pies za suką…



***



c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
poladv
Debiutant



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 7:30, 07 Lut 2013    Temat postu: 04 TRZECH MUSZKIETERÓW

04 TRZECH MUSZKIETERÓW

Zupełnie nie pamiętam okoliczności towarzyszących tej historii sprzed kilku lat. Nie mogę sobie przypomnieć, czy dzieci pojechały na wakacje, a żona do przyjaciół na weekend w górach, czy odwrotnie. A może wyjechali gdzieś wszyscy razem? Pamiętam tylko, że był to sam środek upalnego lata, początek sierpnia, jakiś piątkowy wieczór, a pomimo tego miałem na sobie jedynie szorty i polo. No i jeszcze buty i stopki do kostek, dobrze podkreślające kształt moich ponoć ładnych, lekko zarośniętych łydek.

Jeden z klubów w K., ten ze slingami. Jak to w piątek, mniej ludzi niż w sobotę, ale za to bardziej konkretnych, wiedzących, po co przyszli. Jest już po dziesiątej, po knajpie snuje się jakichś trzydziestu gostków, krąży wokoło niby bez celu, polując na zwierzynę. Lub bardziej chcąc usidlić myśliwego, bo z wyglądu i zachowania sądząc, większość jest raczej pasywna. Choć konkurencja jest spora, niestety i ja dołączam do tej grupy – dzisiaj swędzi mnie dupa i mam ochotę na jakiś szybki, ostry numerek. Albo dwa, jak się uda.

Kiedy tylko mój wzrok oswaja się z panującym wszędzie półmrokiem, ruszam na spacer po jebalni, uważnie obserwując snującą się klientelę. Od razu zauważam szczupłego chłopca, na oko dziewiętnaście, góra dwadzieścia lat. Czarne, długie spodnie, buty i równie czarna koszulka podkreślają jego blond urodę nawet w tych ciemnościach, podświetlonych jedynie pornosami z telewizorów zawieszonych na ścianach. To, co jednak zwraca uwagę w pierwszej kolejności, to długa, zaczesana na bok grzywka i pociągła, przystojna twarz. Nie jest muskularny, ale wąskie, ciasno opięte spodniami pośladki podkreślają jego ramiona i rozszerzające się ku górze plecy. Ładne ciacho, ale zdecydowanie poza moją ligą, nie mam żadnych szans, szczególnie biorąc pod uwagę parę innych towarów, które mimo wszystko dostrzegam w międzyczasie.

Zmierzam do korytarzyka za salą kinową, w środku ciemno, jak diabli. Po chwili dostrzegam dwóch facetów opartych o ścianę. Są od siebie oddaleni na tyle, że staję między nimi i po krótkiej obserwacji zsuwam się w dół po ścianie, dając wyraźnie do zrozumienia, kto tu komu chce służyć. No jasne. Jeden od razu wychodzi, drugi za chwilę, jakby ośmielony, robi obok to samo. To znaczy kuca i czeka na zmiłowanie.

Czekamy tak obaj, przechodzi obok nas kilku potencjalnych dawców, jeden nawet prawie potyka się o moje wysunięte kolana, ale żaden nie zatrzymuje się nawet na moment. Jest za wcześnie, chłopcy za mało wypili i są jeszcze nieśmiali, jakby przyszli tu na randkę i mieli kogoś podrywać, a nie po prostu wydupczyć się w kącie, o czym tak naprawdę skrycie marzą. Nic z tego nie będzie. Podnoszę się i przechodzę na drugą stronę darkroomu, tam, gdzie są kabiny i slingi. W ciemnych zakamarkach stoi kilku chętnych, nie widzę jednak żadnej akcji. Nie przyglądam się zresztą zbyt długo, dziś jestem w zdecydowanym nastroju, więc wchodzę do pustej kabiny, odwracam się tyłem do wejścia i opuszczam szorty do połowy pośladków. Liczę, że ten gest jednoznacznie wyrazi moje oczekiwania. Tym bardziej, że światło z kabinowej lampki pada akurat tak, że oświetla odsłonięty pasek golizny i podkreśla pociągającą, mam nadzieję, krągłość mojego wypiętego tyłka.

Ręce zakładam posłusznie na kark i staję lekko obrócony, kątem oka spoglądając na gości ustawiających się w kolejce. Marzenia. Dobrze, że tym razem jest ciepło nawet wieczorem, przynajmniej dupa mi nie zmarznie, jak tak stoję. Mija chyba z pięć minut, w cieniu poza kabiną dostrzegam zarysy pojedynczych sylwetek. Zatrzymują się na chwilę, zaglądają, dostrzegają moją pasywną postawę i szybko się wycofują. Nie zapowiada się najlepiej. W pewnym momencie jednak pojawia się zauważone przez mnie ciacho i zamiast odejść, jak pozostali, zostaje i opiera się o przeciwległą ścianę. Tym razem jego twarz niknie w ciemnościach, ale poznaję jego sylwetkę od razu. Niemożliwe, czyżby ten zwiewny chłopak, ubrany na czarno jak student sztuki czy literatury, był zainteresowany i na dodatek aktywny? Oczywiście, za ciastkiem wsuwa się zaraz kilku następnych zainteresowanych, nie mną oczywiście, tylko nim. I pomiędzy nim a kabiną, w której stoję, ustawia się fajny dres, też w szortach i jasnej koszulce, z zawadiacko przekrzywioną bejsbolówką na głowie. Ja mogę sobie tu stać i marzyć, ale w tej sytuacji żaden z nich ani nie zainteresuje się, ani tym bardziej nie odważy wejść do środka.

Rzeczywiście, po chwili student wychodzi, dres rusza za nim. Zrezygnowany, podciągam spodenki i opuszczam kabinę, nie idę jednak za nimi, tylko ustawiam się na ich miejscu tak, żeby widzieć oświetlony trochę lepiej korytarz z kabinami, prowadzący do sali kinowej. Widzę, jak student znika w tym ciemnym korytarzyku na jej tyłach, dres wiernie podąża w ślad za nim. Chyba wzdycham, ale w połowie oddechu zamieram, bo student wraca z powrotem, tym razem już bez śledzącego go dresa. Kilkoma krokami przemierza korytarz, wchodzi do darkroomu i staje tuż obok, opierając się swobodnie o ścianę.

Nie należę do ludzi długo się zastanawiąjących nad różnymi możliwościami, więc wchodzę z powrotem do kabiny, ustawiam się w tej samej pozycji i ponownie opuszczam szorty. Nie za dużo, tak żeby dać do zrozumienia, ale nie sprawiać wrażenia kompletnej dziwki. Stoję tak może z minutę, albo dwie i widzę, jak chłopak powoli przesuwa się wzdłuż ściany w stronę kabiny. Spoglądam mu przeciągle w oczy, a raczej w miejsce, gdzie wydaje mi się, że się znajdują w ciemności i odwracam się całkowicie w drugą stronę. To był chyba ten gest, który zdecydował. Słyszę tylko, jak student odrywa się od ściany i jednym krokiem wsuwa się do kabiny. Gwałtownym ruchem odwracam się i zamykam za nim drzwi, chwilę mocuję się z zasuwką, on w tym czasie jakimś cudem znajduje się za mną. Próbuję się odwrócić z powrotem w jego stronę, ale nie pozwala mi, wyciągniętą ręką zatrzymuje mnie w pół obrotu i popycha w stronę drzwi.

Rozumiem sytuację w mgnieniu oka. Opuszczam szorty do kostek i posłusznie opieram się o framugę. Pochylając głowę, kątem oka dostrzegam gdzieś pod swoją pachą, jak chłopak rozpina spodnie, opuszcza je do kolan razem z – a jakże – czarnymi slipami, spod których wyskakuje naprężony długi i chudy kutas. Słyszę, jak chłopak głośno spluwa w dłoń, która wędruje do tego kutasa i dwoma ruchami nawilża go na całej długości. Chłopak przysuwa się do mnie, łapie mnie drugą ręką za biodro i teraz już czuję tylko, jak przystawia się do mojej dupy. Jednym ruchem wchodzi prawie cały do środka powodując, że się spinam i próbuję uciekać do przodu. Nic z tego. Jego ręka błyskawicznie przeskakuje z mojego biodra na ramię i mocno ściąga mnie w dół, wypinając moje pośladki, a chłopak zdecydowanie dobija do końca. Prawie zawisam na rękach opartych o ramę kabiny i staram się poddać temu, co nieuniknione.

Kiedy chłopak czuje, że przestaję stawiać opór, ponownie chwyta mnie za biodra, tym razem obiema rękami i przyciąga mnie w swoją stronę, wypinając mnie jeszcze bardziej. Spoglądając do tyłu widzę, że jest trochę uniesiony na palcach, jakby zaparty, jego biodra przylegają do moich pośladków, a tors odchyla się do tyłu. Moje podglądanie kończy się tak szybko, jak się zaczęło – z tyłu głowy ląduje mi lekki plaskacz, przywracający mnie do właściwej pozycji, a chłopak zaczyna pompować mnie swoim kutasem na całego, bez żadnej rozgrzewki. Jebie mnie zdecydowanie, cała kabina chodzi, drzwi trzeszczą i wszyscy po ich drugiej stronie słyszą, że nie tracimy czasu. Chcąc się rozluźnić, wypinam się jeszcze mocniej i teraz opieram twarz o chłodną powierzchnię drewna. Chyba jęczę, czując jak ten szczupły jak sam chłopak, ale długi kutas zanurza się tam i z powrotem w mojej dupie. Nie wiem, czy to dlatego, że chłopak porusza się tak szybko, czy po prostu z podniecenia całą sytuacją, po moim ciele stopniowo rozlewa się ciepło, zaczynając od tego wrażliwego, używanego teraz mocno otworu, a kończąc na palcach stóp i przylegającej do drzwi kabiny twarzy. Wypinam się jeszcze trochę, teraz do odgłosów trzęsącej się kabiny dołącza jeszcze dźwięk jego bioder uderzających o moje pośladki. Chłopak sobie nie żałuje, jebie ile wlezie, jakby nie zwracając uwagi na to co się dzieje dookoła, hałas który powodujemy, ani to, czy mi jest dobrze. Nie musi - oczywiście, że jest mi dobrze, tego właśnie chciałem.

Przyjemność nie trwa jednak długo. Przy tak gwałtownych ruchach, kiedy jego kutas prawie wychodzi ze mnie w całości i zaraz wraca na swoje miejsce, dobijając do końca, wszystko trwa może jakieś trzy, cztery minuty. Do mojego wewnętrznego ciepła dołącza drugie, rozlewające się w środku. Po tym oraz po zwolnionym rytmie i kilku głębszych posunięciach domyślam się, że chłopak właśnie zlał się w mojej dupie. Tak jak zaczął, tak i skończył – jednym ruchem wysunął się na zewnątrz, kończąc sprawę mocnym klapsem na lewy pośladek. Prostuję się i choć nie wiem, czy pozwoli mi się obrócić, mimo wszystko próbuję. Teraz jeszcze przez chwilę mogę go zobaczyć w całej okazałości, tym bardziej, że koszulka mu podjechała na szczupłym brzuszku prawie pod same sutki.

Chłopak nie spogląda na mnie, głowę ma opuszczoną i skupiony jest na wyciskaniu ze swojego kutasa resztek spermy, które zostały jeszcze gdzieś w środku, albo zsunięciu z zewnątrz śluzu z mojej dupy, rozsmarowanego na całej długości. Sięgam za niego po papierowy ręcznik, odrywam dwa kawałki i podaję mu bez słowa. Kiedy się wyciera, ja odrywam kawałek papieru dla siebie i wypinając pupsko, podcieram się delikatnie. Czuję pod palcami i papierem, że rozjebał mi nieźle dziursko, całe wrażliwe teraz pod dotykiem. Podciągam szorty, chłopak w tym czasie doprowadził się już do porządku i jest gotowy do wyjścia. Odsuwam się od drzwi, dając mu szansę lub zachętę do wyjścia jako pierwszemu. Korzysta z niej bez zastanowienia, pociągając za sobą drzwi tuż przed moim nosem, jakby nie chciał, żeby ludzie w darkroomie zobaczyli wychodzących nas razem z kabiny.

Odczekuję jakieś piętnaście sekund i kiedy wynurzam się na zewnątrz, po chłopaku nie ma nawet śladu. Albo uciekł do toalety, albo w ogóle wyszedł z klubu, bo kiedy po umyciu się docieram do baru i palarni, nigdzie go nie spotykam. Spoglądam na zegarek. Nieźle, myślę sobie, jeszcze nie ma jedenastej, a jakimś cudem wyrwałem najładniejsze ciacho w lokalu. To niestety nie wróży zbyt dobrze na przyszłość – zwykle takie szybkie podboje kończą się bezproduktywną pozostałą częścią wieczoru. Tym razem jednak będzie inaczej, o czym zaraz się przekonam.

Po szybko wypalonych, jeden po drugim, dwóch papierosach i osuszonej butelce piwa wracam do jebalni. Choć jest sporo ludzi, w korytarzyku za salą kinową nic się nie dzieje. Kilku gości stoi pod ścianami, tak samo jak w głównym korytarzu i przejściu między kabinami. Nikt nawet nie trzepie, wszyscy tylko wodzą smętnym wzrokiem tam i z powrotem. Wracam więc do kabiny, w której przed chwilą wyjebał mnie studencik i przyjmuję ponownie tę samą pozycję – lekko odwróconą do wejścia, szorty opuszczone do połowy dupy, ręce założone za kark i spuszczona głowa. Nie zdążyłem nawet się przyjrzeć, kto stoi przed wejściem i zanim udaje mi się to zrobić, słyszę, że jakiś koleś wchodzi do środka i zamyka sobą drzwi. Nie zmieniając pozycji schylam mocniej głowę, żeby pod ramieniem obejrzeć, kto był taki zdecydowany.

Dostrzegam czarną koszulkę, wąskie w biodrach jeansy i czarne, skórzane buty. Gość staje bezpośrednio za mną i bez pytania wsadza mi dwa palce w dupę. Drugą, prawą ręką zrzuca moje dłonie z karku, łapie za tył głowy i obraca mocno w swoją stronę, powodując, że opieram się o ścianę, a równocześnie wypinam i nadziewam do końca na jego gmerające palce. Przez ułamek sekundy mogę dostrzec jego twarz – krótkie, brązowe włosy, ciemne oczy, krótki zarost, na oko trzydzieści parę lat, o parę centymetrów wyższy ode mnie. Tylko tyle zdążam zauważyć, bo on dalej przyciąga moją twarz do swojej wyginając mnie do tyłu, schyla się nieco i wsadza mi do ust gruby jęzor. Wszystko trwa ledwie moment, a facet już jakby pieprzył mnie jednocześnie z obu stron. Czuję wpychający się prawie do gardła język i poruszające się w dupie palce, rozsmarowujące od środka spust studencika.

Facet chyba też go poczuł, bo odpycha mnie z powrotem w stronę ściany, lekkim kopnięciem stopy rozszerza mi nogi i kuca za mną, zastępując swoje palce tym wielkim jęzorem. Albo moja rozepchana dziura jest taka wrażliwa, albo on taki szorstki, ale czuję się nieziemsko. Zaczynam drżeć, kiedy gościu dokładnie wylizuje zawartość mojej dupy, by po chwili zastąpić ją swoją śliną. A ma jej sporo, na dodatek jego język nie tylko rozpycha mnie mocno na boki, ale zarost na jego twarzy przyjemnie drażni mnie po rozchylonych pośladkach. Kabina jest wąska, więc facet nie przestając kucać przyciąga moje dupsko do siebie i opiera się plecami o przeciwległą ścianę. Ponieważ ja nie przestałem opierać się rękami o swoją, tylko zjechałem niżej, jestem teraz praktycznie zgięty w pół i w pełni wystawiony na jego działania. Facet chwilę liże mnie głęboko, po czym podnosi się do góry przytrzymując mnie równocześnie tak, żebym nie zmienił pozycji.

Staje obok i rozpina spodnie, pod którymi nie ma bielizny. Kiedy zsuwa je do połowy ud, kątem oka widzę, jak ze środka wyskakuje nieproporcjonalnie długaśna, choć niezbyt gruba pałka. Nie wiem, czy facet jest już tak podjarany, czy sprawia do skórzany ring zaciśnięty u jej podstawy, ale stoi sztywno do góry, prawie pionowo. Gość łapie kutasa w lewą dłoń, czuję jak dwa palce prawej znowu zanurzają się w mojej dupie i orientuję się, że facet zbiera tam nimi naniesioną wcześniej ślinę. Wyjmuje ją i rozprowadza na swoim kutasie, zmieszaną ze śluzem i wcześniejszym ładunkiem. Na ten widok spuszczam szorty do kostek i odwracam się dupskiem w jego stronę. Facet łapie mnie za kark i podnosi trochę do góry, ale równocześnie drugą ręką naciska na plecy na wysokości lędźwi tak, że choć jestem jakby wyprostowany, to wypięty na maksa. Ustawia się za mną i jednym ruchem próbuje wejść cały do środka.

Nic z tego. Jego pałka jest za długa i zanim zanurzy się całkiem, uderza w jakiś czuły, prawie bolesny punkt. Syczę i mimowolnie się prostuję, próbując uciekać. Też nic z tego, facet trzyma mnie mocno i choć zwolnił napór, nie zamierza się poddawać. Wypinam się znowu i staram się rozluźnić, on lekko się cofa, by zaraz zaatakować ponownie. Jakby wszedł nieco dalej, porusza się trochę na boki, ale moje wnętrze przeszywa ostry ból. Cofa się, wraca, próbujemy tak jeszcze kilka razy, ale za każdym razem jest tak samo. Odwracam głowę w jego stronę i zdecydowanie rzucam:

- Sorki, stary, ale nic z tego nie będzie – jesteś za długi.

- Szkoda, bo masz fajną dupę do jebania, cwelu – odpowiada, uśmiechając się szeroko.

Nasza konwersacja kończy się tak szybko, jak się zaczęła. Ja się prostuję, a facet wychodzi ze mnie. Tym razem to on podaje mi kawałek papieru do wytarcia, a potem odrywa porcję dla siebie. Mam teraz okazję, żeby mu się lepiej przyjrzeć i sam zaczynam żałować, że nie postarałem się bardziej. Gość rzeczywiście po trzydziestce, nie jest jakiś mega przystojny, ale super męski. Mogłoby być z tego naprawdę zajebiste bzykanko, ale każdy ma swoje granice wytrzymałości, nawet ja.

- Rzeczywiście szkoda, może za chwilę powtórzymy podejście i będzie lepiej – mam nadzieję, że mój ton nie jest zbyt błagalny.

Facet nie odpowiada, uśmiecha się tylko dalej pod nosem i zapina spodnie. Ja też już podciągnąłem swoje szorty, ale zanim wyjdziemy, ku mojemu zdumieniu facet mocno ujmuje mnie dłonią za twarz, muska ustami mój policzek i szepce do ucha:

- Zobaczymy.

Dziwię się jeszcze bardziej, kiedy razem wychodzimy za kabiny i darkroomu, a potem obok siebie myjemy ręce w łazience. Nasze drogi jednak rozchodzą się bez słowa, kiedy ona rusza z toalety do baru, a ja do palarni.

Tak jak się tego obawiałem, następne dwie godziny mijają zupełnie jałowo. Krążę między darkroomem, barem i palarnią, ale nic z tego nie wynika. Z jakiegoś powodu chłopcy i faceci nie są podpici, nikt nikogo nie zaczepia i nawet nikt inny nie pieprzy się w zamkniętych kabinach. Wszyscy stoją pod ścianami, gdzieniegdzie dwu- lub trzyosobowe grupki cicho rozmawiają, mało kto nawet porusza się po klubie. A mnie dupa swędzi nadal. Zmierzam w okolicę ze slingami, wokół pusto, ani żywej duszy. Wchodzę do kabiny z jednym z nich i z nudów, a poniekąd z desperacji, zrzucam szorty, kładę na slingu i układam się na nich. Po krótkiej walce z materią ożywioną, czyli sobą i nieożywioną, czyli slingiem, narobiwszy hałasu łańcuchami, na których ten jest zawieszony, udaje mi się umieścić stopy w zawieszkach na nogi. Teraz przesuwam się na slingu w dół, uginając nogi w biodrach i kolanach, a moja dupa jest maksymalnie wypięta.

W kabinie ze slingiem pod sufitem zawieszona jest mała lampka, więc mimo półmroku widać mnie doskonale, ja natomiast ledwie mogę dostrzec sylwetki osób przesuwających się w korytarzu na zewnątrz. Od czasu do czasu ktoś się zatrzyma, może nawet zajrzy, ale nikt nie odważy się na coś więcej. Raz tylko jakiś starszy pan wchodzi do środka i nie zamykając drzwi, próbuje palcami bawić się moją wyeksponowaną dziurką. Mimo to nie decyduje się posunąć się dalej, więc po chwili go wyganiam. Leżę tak jeszcze chwilę, przed kabiną pusto i prawie zamierzam zsunąć się ze slingu, kiedy pojawiają się dwie postaci. Jak Flip i Flap, jeden bardzo gruby, później zobaczę, że to młody, nie więcej niż dwudziestoletni chłopak i jego nieco starszy kolega, przeraźliwie chudy. Chłopcy przez chwilę chichoczą, mówią coś do siebie szeptem, po czym słyszę głośniejszy już komentarz grubasa:

- No patrz jaka kurwa, rozłożyła się szmata i liczy, że ją ktoś wyjebie.

Nie jestem pierwszym, ani ostatnim, który się tak wystawia, więc w ogóle mnie to nie rusza. Kiedy jednak chłopcy przez parę minut na zmianę podśmiewują się i komentują na głos moją wypiętą dupę, dochodzę do wniosku, że swoją pogawędką w środku darkroomu odstraszą wszystkich potencjalnych napaleńców, nawet jeśli ktoś by się trafił. Nadal znudzony i teraz już trochę wkurzony kopnięciem zamykam drzwi do kabiny, wyplątuję nogi z uchwytów i złażę ze slingu. Zakładam szorty i wychodzę, trzaskając przy okazji drzwiami, co ma dać chłopcom do zrozumienia, że zachowują się niestosownie.

Bez większych efektów sprawdzam salę kinową, robię jeszcze jedną rundę do baru i palarni, po czym wracam do jebalni. Grubas i chudzielec dalej stoją w tym samym miejscu, nie decyduję się więc na ponowne posadowienie się na slingu, tylko staję między nimi a wąskim, najciemniejszym zakamarkiem, w którym zwykle czają się starsi panowie. Tym razem jest tam pusto, więc swobodnie opieram się o ścianę i po prostu czekam. Niezbyt długo, bo zaraz po mnie wchodzi i staje wprost przede mną ktoś, kto zapiera mi dech w piersiach. Dwudziestoparoletni chłopak, wysoki na ponad dwa metry, w białej koszulce na ramiączkach i granatowych bermudach w marmurkowy wzorek. Do tego mocna opalenizna albo oliwkowa karnacja, semickie rysy pociągłej twarzy z charakterystycznym, ale dodającym uroku garbem na nosie i długie, kręcone, opadające do ramion włosy. Nie wiem, jak dostrzegłem te wszystkie szczegóły, widocznie mój wzrok już się przyzwyczaił do panującej wokół ciemności, ale pamiętam ten widok, jakby to było wczoraj.

Chłopak ustawia się dokładnie naprzeciwko mnie i opiera plecami o ramę znajdującej się za nim kabiny. Robi to tak, że lekko wysuwa do przodu biodra i choć jego bermudy są luźne, wcale nie maskują rysującego się pod nimi wyraźnego kształtu. Nie wiem, czy z wrażenia, czy po prostu instynktownie, opadam na kolana z twarzą wprost przed jego kroczem, od którego dzieli mnie nie więcej niż jeden oddech. Chłopak nie potrzebuje lepszej zachęty, wsuwa kciuki za pasek spodenek i zsuwa je do kolan. Pod spodem nie ma bielizny, przed moją twarzą pojawia się wielki kawał nieco już uniesionego mięcha, z pewnością ponad dwadzieścia centymetrów, na dodatek u nasady grubego, jak spory bakłażan. Wdycham bijący z niego zapach wody i mydła i nie wiem, czy to ja się przybliżam, czy chłopak wysuwa jeszcze bardziej do przodu, ale ten wielki kutach trąca mnie lekko w koniec nosa, podnosząc się teraz do poziomu.

Stojący obok i obserwujący nas grubas parska śmiechem, a ja po prostu otwieram usta i ujmuję wargami odsłoniętą w połowie główkę tego olbrzyma. Nie jest obrzezany, więc chyba nie semickie rysy, tylko raczej greckie, przechodzi mi głupio przez myśl. Chłopak delikatnie ujmuje mnie obiema rękami za tył głowy i wsuwa się powoli do środka, powoli, bez nacisku, na tyle, na ile mu pozwolę. Ja pieszczę językiem jego żołądź, wargami zsuwając z niej napletek. Nawilżam go mocno, a chłopak jakby odbiera to jako sygnał i zaczyna lekko, ale zdecydowanie poruszać się tam i z powrotem w moich ustach. Jego kutas nie wchodzi nawet do połowy swojej długości, ale i tak wypełnia je całkowicie. Podnoszę się nieco na kolanach, jedną ręką chwytam go mocno u nasady i ssę mocno to, co się zmieści, starając się nie przeszkadzać ruchom bioder chłopaka. Jestem tak napalony, że pozwalam mu wejść za migdałki, a on i tak wsuwa się tylko do połowy i to nie ze względu na długość, ale na szerokość – rozszerzający moje szczęki chuj jest tak gruby, że mimo maksymalnego rozwarcia nie mieści się dalej.

Przesuwam dłoń z nasady na trzon i razem, ręką i ustami, staram się pompować najlepiej, jak potrafię. Nawet wtedy, kiedy dociera do mojego gardła, nie dobijam ręką do jego wzgórka łonowego. Ssę, trę, liżę ten wielki kawał mięcha, który usztywnił się do końca i sterczy przed moją twarzą. Ręce chłopaka zjeżdżają z mojej głowy na ramiona, by po chwili wsunąć się pod pachy. Podnosi mnie do góry i jednoznacznie odwraca, ustawiając się za moimi plecami. Jestem teraz ustawiony przodem do grubasa i chudzielca, i kiedy schylam się, by opuścić w dół szorty widzę, że obaj mają wywalone na wierzch niewielkie kutasy i energicznie się brandzlują. Chłopak z tyłu opiera jedną dłoń na moich plecach, zatrzymując mnie w tej pozycji i czuję, jak próbuje przystawić się swoim kutasem do mojej dziurki. Zanim trafia w sam środek, spluwam na dłoń i nawilżam się dobrze, po czym zgięty w pół obiema rękami łapię się za dupę i rozszerzam maksymalnie pośladki.

Wchodzi delikatnie, powoli, wie że jest duży i musi być ostrożny. Po przygodzie z poprzednim gościem zupełnie nie wiem jak, ale po dwóch czy góra trzech pchnięciach ląduje cały w środku, czuję, jak moja dupa jest maksymalnie rozwarta, a jego biodra przylegają do moich. Puszczam dupę i podpieram się dłońmi na lekko ugiętych kolanach, a chłopak przenosi swoje ręce na mój tyłek, przytrzymuje mnie i równocześnie rozchyla kciukami, sięgając nimi prawie do samego otworu, w którym zanurza się jego wielka pała. Cofa się teraz lekko, wychodzi zaledwie na kilka centymetrów, by zaraz wrócić na swoje miejsce, a ja nawet przez ten moment nie mogę znieść pozostającej po nim pustki i staram się przesunąć do tyłu, by nabić się na niego z powrotem. Szybko znajdujemy wspólny rytm i po kilku takich ruchach chłopak zaczyna mnie jebać coraz mocniej i szybciej, wychodząc prawie do końca i wracając, rozpychając mnie do samego końca.

Trwa to przez chwilę, chłopak posuwa mnie zdecydowanie i nie wiem, czy to jego rozmiar, czy moje podniecenia sprawia, że zaczynają się pode mną uginać kolana. Podnoszę się trochę i zamiast na własnych nogach, łapię się i opieram obiema rękami o ramę kabiny. Teraz kutasy chudzielca i grubasa znajdują się wprost przed moją twarzą, ale żaden z nich nie decyduje się wsadzić mi do ryja. Trzepią je tylko tak mocno, że wydaje mi się, iż lądują na mnie krople wyciekającego z nich śluzu. Jestem tak podjarany, że chwytam się za swoją pałkę i zaczynam ją też walić, w rytm rżnącego mnie kutasa i jakby zsynchronizowany ruch dwóch migających przede mną dłoni. Nie dochodzę zbyt szybko, rozpierający mnie maksymalnie ucisk w dupie powoduje, potrzebuję kilku minut, ale w końcu stękam i obficie zlewam się na podłogę, jakimś cudem omijając spuszczone do kostek szorty.

Czuję, jak kutas chłopaka porusza się we mnie jeszcze kilka razy, po czym wychodzi z głośnym plaśnięciem. Szczerze mówiąc, jestem tak rozjebany, że nie wiem, czy on się spuścił, czy nie. Prostuję się, a chłopak obejmuje mnie od tyłu ramionami i przytula do siebie. Jego mięknąca pałka ociera się o moje pośladki. Moje wątpliwości rozwiewa uczucie, że coś ze mnie wycieka, muśnięcie wargami policzka i cichy szept wprost do ucha:

- Dzięki.

***

c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 21:53, 12 Lut 2013    Temat postu:

Świetnie Ci wychodzi pisanie tych hardcorowych opowiadań i z chęcią przeczytam kolejne części.
Pozdrawiam Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 21:42, 13 Lut 2013    Temat postu:

podnicające
chętnie bym cię przeleciał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
poladv
Debiutant



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 9:08, 14 Lut 2013    Temat postu:

ekhm... proszę bardzo Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Czw 12:35, 14 Lut 2013    Temat postu:

Nie są to moje klimaty, ale opowiadanie bardzo mnie podnieciło, sam się sobie dziwiłem. Bardzo fajnie napisane i świetnie się je czyta.
Hmmm, kto nie miał by ochoty na tak ponętnie wystawiony tyłeczek .
Czekam na dalszą część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orel89
Debiutant



Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 2:32, 14 Kwi 2013    Temat postu:

Będzie coś dalej czy temat zdechł ? Fajnie by było poczytać dalej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin