Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Renew my life
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wroc-35
Debiutant



Dołączył: 08 Kwi 2012
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:20, 08 Kwi 2012    Temat postu: Renew my life

Siedziałem na świątecznym dyżurze. Na całe szczęście zamiast izby przyjęć trafiły mi się oddziały. Nic się nie działo. W prowincjonalnym psychiatryku było wyjątkowo spokojnie. Żaden z pacjentów nie rzucił się z nożem na innego. Wszyscy idealnie reagowali na leki. Lepiej być nie mogło. Koleżanka w pokoju obok, opiekująca się Izbą Przyjęć pracowała za dwóch, przyjmując kolejnych samobójców na oddział. Nie wiedząc, co robić, wszedłem na fellow. Kolejni chłopcy usiłowali umówić się ze mną na seks. Mimo 35 lat, upodobali mnie sobie 20-latkowie. Nie narzekałem. Kończyłem dyżur o 7 w poniedziałek, miałem masę czasu na doprowadzenie się do stanu używalności na wieczór. Chwila konwersacji, wymiana zdjęć i byłem umówiony na wieczór. Trzeba się odprężyć. Moja szefowa odchodziła na emeryturę, a ja dopiero co po zrobieniu specjalizacji z psychiatrii byłem jedynym kandydatem na wiosenny konkurs na ordynatora. Trzeba się wyszaleć do tego czasu.
Wróciłem do Wrocławia w całkiem niezłym stanie. Wyspałem się, zjadłem i po krótkim prysznicu czekałem na wizytę nowego 20-letniego kochanka. Przygotowałem aparat. Chory zwyczaj, przejęty od znajomego sprzed wielu lat. Robiłem fotkę każdego kochanka rano, w swoim łóżku. Drukowałem i wkładałem do albumu. Na jednej ze swoich terapii dowiedziałem się, że robię to, bo mój ojciec chwalił się, że miał 250 kochanek. Nie wiem, na ile prawdziwa była interpretacja mojej psychoanalityczki. Zważywszy, że po rozmowie o tym, uklęknęła i pochłonęła moje 20 cm. Zero profesjonalizmu. Ja nie rżnę swoich pacjentów, choć niektóre okazy, ubezwłasnowolnione, na Izbie Przyjęć, nagie aż się proszą...
W każdym razie przygotowywałem stronę nr 235 w moim albumie.
Po chwili usłyszałem domofon.
W drzwiach, chwile później stanął Jacek.
185 cm,82 kg, błękitne oczy i burza blond włosów.
Ze swoich 190 cm górowałem nad nim, podobnie 90 kg robiło swoje.
Przyniósł wódkę, która z moim Martini i odpowiednio dobraną muzyka po godzinie zrobiła odpowiedni nastrój.
Wiedziałem, co się będzie działo.
Jacek poszedł do łazienki. Ja w tym czasie zdjąłem koszulkę, zostałem w jeansach.
Gdy wrócił, nie był w stanie oderwać ode mnie wzroku.
Usiadł na sofie tuż obok mnie.
Jedna ręką trzymałem drinka, drugą - za pomocą pilota zmniejszyłem oświetlenie.
Widziałem jego naprężonego penisa.
Chwile gadaliśmy o jego studiach na Politechnice. Za chwilę, niby przypadkiem, wstając dotknąłem go. Złapał mnie za kark i pocałował.
Całując się, jedną ręką rozpinałem mu jeansy i głaskałem przez bokserki jego penisa. Jego ręce rozpięły moje spodnie. Jako że nie nosze bielizny, było mu łatwiej.
Wyciągnął mojego penisa, zaginałem w jego ustach.
Miał świetne ciało, widać było godziny siłowni i solarium.
Po chwili miałem dosyć oralu, wyrwałem penisa z jego ust, położyłem go na podłodze. Jego stopy oparły się na moich ramionach ja wszedłem w jego rewelacyjnie wąski tyłek. Ledwie zdążyłem nałożyć gumkę. Posuwałem się w nim powoli, długimi ruchami. Jedną ręką go onanizowałem, drugą trzymałem za kark. Po chwili zacząłem przyśpieszać. Słyszałem jego przyspieszony oddech. Gdy w mojej ręce jego penis napęczniał i wyrzucił z siebie ładunki spermy, poczułem jego zwieracze na swoim penisie. Ryknąłem i spuściłem sie w niego. Gdy wyszliśmy zaraz potem na balkon na fajkę, zobaczyłem sąsiadów palących piętro niżej. Od razu przypomniał mi się znany dowcip.
Po chwili wziąłem telefon, zamówiłem taksówkę i włożyłem do reki Młodego 50 pln. "Jedź już". Widziałem smutek w jego oczach. Gdy wychodził, z zaskoczenia zawołałem go. A gdy się odwrócił, zrobiłem serie zdjęć. Pół godziny później wydrukowane, mokre zajęły 235 stronę w moim albumie. Chwile potem album wylądował w sejfie.
A ja w łóżku. Sam. Jak zwykle. Śniłem o romantycznej miłości, ślubie, weselu pod palmami. Ale wiedziałem, że rano znów wejdę w codzienność, która była znacznie bardziej bolesna.
We wtorkowy poranek wstałem wyjątkowo wypoczęty. Po prysznicu, kawie, śniadaniu stałem na balkonie paląc porannego papierosa.
O 7:00 wsiadłem do samochodu i ruszyłem z Wrocławia do szpitala.
8:15-podpisalem listę obecności i znalazłem się w gabinecie lekarskim na oddziale. Krótka odprawa i pojawił się przedstawiciel jednej z firm farmaceutycznych. Nie pracowałem w poradni, więc zupełnie mnie olewał. Dostałem tylko ulotki, które i tak znajdą się w śmietniku, gdy tylko wyjdzie. Był tak aseksualny, że nawet nie byłem w stanie na niego spojrzeć. Wiedziałem, że koleżanki jadą z nim jutro na jakąś konferencje, ustalali szczegóły. Tyle dobrze, że przyniósł nam kanapki na drugie śniadanie.
Gdy juz wyszedł, zanim usiedliśmy z ordynator do rozpisywania leków, zaczepiła mnie koleżanka.
"Słuchaj, Tomek - jutro jadę na konferencje. Wiem, że nie cierpisz przychodni, ale mógłbyś jutro i pojutrze zastąpić mnie? Samo centrum miasta - odpalę Ci kasę za te dwa dni."
"Magda, wiesz że nie cierpię tych cholernych przychodni. Ale skoro pytasz mnie, to wiem, że każdy inny Ci odmówił. Ok, wezmę to, jedź spokojnie"
"Dzięki Tomek, uratowałeś mi dupę"
I buziak w policzek.
No cóż, jutro po południu nie porucham Hrm
Cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 20:46, 08 Kwi 2012    Temat postu:

W końcu coś nowego. Ostatnio coś sporo tych lekarzy z Wrocławia : D
Chętnie przeczytam ciąg dalszy.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlaty69
Adept



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koło

PostWysłany: Nie 20:49, 08 Kwi 2012    Temat postu:

Rozumiem, że opowiadanie pisane w formie pamiętnika...
Ale dla mnie wydaje się pisane "w biegu".
Historii o psychiatryku jeszcze nie czytałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 21:10, 08 Kwi 2012    Temat postu:

A ja czekam co będzie dalej, jak na razie mnie się podoba, pozdrawiam autora, i oby jak najszybciej dodał kolejny odcinek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wroc-35
Debiutant



Dołączył: 08 Kwi 2012
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 4:33, 09 Kwi 2012    Temat postu: odc 2

O 14, po napisaniu wszystkich papierów wsiadłem do auta i pojechałem do domu. Po drodze szybkie zakupy.
Usiadłem, włączyłem kompa i odruchowo wszedłem na profil na fellow, odczytać wiadomości. Jak zwykle kilka propozycji jednoznacznych spotkań. Przez chwilę rozważałem, czy nie skorzystać z nich, nie rozerwać się przed jutrzejszym dniem. Otworzyłem browara, puściłem muzykę. Już miałem odpisać, gdy losowo odtwarzacz puścił " I grieve" Petera Gabriela. Nagle odechciało mi sie jakichkolwiek spotkań. Wróciły wspomnienia. Lato sprzed dwóch lat. Wielka kłótnia rozpoczęta z powodu tego, że nie wyczyściłem ekspresu do kawy. To był tylko pretekst. Wyrzuciliśmy sobie wszystkie żale nagromadzone przez cztery lata wspólnego bycia razem. Każdy drobiazg i duża rzecz. W ciągu paru godzin. I nie była to pierwsza kłótnia. Tylko ostatnia z całej serii. Poczułem jak żołądek produkując całe morze kwasu drażni mój przełyk. Zobaczyłem wyraźnie obraz Jego, pąkującego swoje rzeczy i mówiącego, że wyjeżdża na tydzień, że musi przemyśleć wszystko. Że potrzebuje dystansu. Wyłączyłem muzykę. Wstałem i łapiąc po drodze kluczyki wybiegłem z domu. Musiałem to przerwać. Wiedziałem, co będzie dalej. Jeśli sie czymś nie zajmę, wrócą emocje, wspomnienia wszystkiego i będę wył godzinami. A potem znów zapełnię album numerem 236 i kolejnymi, żeby tylko zabić te reminiscencje. Zniszczę kolejna osobę żeby ból nie zniszczył mnie.
Jechałem bez celu po mieście. Dość szybko, agresywnie zmieniając pasy ruchu, wymuszając pierwszeństwo. Byle tylko moja uwaga skupiała się na drodze a nie na tym, co w środku. Po dwóch godzinach rajdu wracałem juz spokojnie do domu. Na wszelki wypadek zatrzymałem się w aptece i kupiłem opakowanie zolpidemu. Chciałem jak najszybciej dziś zasnąć i nie pozwolić myślom, by wróciły.
Wskoczyłem pod prysznic, gorąca woda spływająca po karku i plecach rozluźniała spięte mięśnie. Nie chciało mi się wycierać. Nago, zostawiając ślady wody na podłodze skierowałem się do łóżka. Po drodze wziąłem książkę i położyłem się. W pierwszym rozdziale bohater właśnie kłócił sie z żoną i wyprowadzał się z domu. Ja pierdole, czemu dzisiaj wszystko przeciw mnie?! Łyknąłem tabletkę i po 10 minutach zasnąłem. To nie był dobry dzień.
Następną rzeczą ,jaka sie zdarzyła to agresywnie dzwoniący budzik. Działałem jak automat i jak co dzień, dokładnie po 45 minutach wychodziłem do samochodu. Była siódma. Gdy stałem na skrzyżowaniu i walczyłem ze schowkiem z którego nijak nie chciała dać się wyciągnąć paczka gum do żucia, poczułem na sobie wzrok. Spojrzałem przez boczną szybę i zobaczyłem najpierw oczy. Duże, zielone i umęczone. Pełne bólu. I zdradzające oznaki wielu nieprzespanych nocy. Dopiero potem zauważyłem, że te oczy osadzone są w niesamowicie przystojnej twarzy. Chłopak wyglądał na jakieś 24 lata. Był wysoki i ... I nie wiem, co jeszcze. Usłyszałem za sobą nerwowy klakson i ruszyłem. Widziałem, że się za mną ogląda. Całą drogę do szpitala nie mogłem się pozbyć z głowy obrazu tych zmęczonych oczu.
Po podpisaniu listy ruszyłem na oddział. W nocy kolega na Izbie pracował tak sumiennie, że wszystkie wolne łóżka na oddziale zapełniły sie. I do tego wszyscy zamknięci bez zgody. W cholerę papierów. Po kolejnym badaniu pacjenta juz miałem brać następnego, gdy ordynator zawołała mnie do siebie.
"Tomek, pamiętasz, że dzisiaj miałeś jechać do przychodni zamiast Magdy?" No tak, już 13,jak chce zdążyć to muszę jechać.
"Dzięki, Ania. Zapomniałem zupełnie."
"Leć. Jutro mnie nie ma, zastąpisz mnie, ok?"
"Jasne, nie ma problemu".
Chwile potem juz jechałem z powrotem do Wrocławia.
Nie lubiłem pracy w przychodni. Na początku specjalizacji pracowałem w kilku - z czegoś trzeba było żyć. Kiedy jednak po którymś maratonie szpital-dyżur-przychodnia-dyżur-szpital-przychodnia natknąłem się na Maćka siedzącego z jakimś kolesiem w kawiarni kolo domu, odpuściłem. Wiedziałem, że wybrał takie miejsce i taka godzinę, żebym na pewno go zobaczył. I oprzytomniał. Udało sie. Na trochę...
Dojechałem do budynku poradni.
Wszedłem, przedstawiłem się. Rejestratorki już wiedziały od Magdy, że dziś ją zastąpię. Zabrałem karty i listę i wszedłem do gabinetu. Krótkie spojrzenie na PESEL-e pacjentów i już wiedziałem, co mnie czeka. Otępienia. Magda lubiła takich pacjentów, potrafiła gadać z nimi spokojnie, długo, tłumacząc i uspokajając. Ja miałem dziś służyć tylko do napisania recept. Jednak cos rzuciło mi się w oczy. Ostatni pacjent. 26 lat. Rozpoznanie-epizod depresji umiarkowany. I to nawracający. Artur Wojciechowski.
Po czterech godzinach psychogeriatrii, wypisywania na zmianę rywastygminy i donepezilu miałem dość. Na szczęście trochę szybciej pracowałem od Magdy, przedostatni pacjent nie pojawił się, więc miałem pół godziny przerwy.
Z ciekawości wyjąłem kartę pana Artura. Zobaczyłem równe, czytelne pismo Magdy. Pierwszy wpis sprzed trzech lat. "Pacjent, 23-letni student..." i dalej w wywiadzie objawy depresji w pełnej krasie, jak w książce. Próba samobójcza. A potem "pacjent w pełni akceptuje swoja orientacje homoseksualna". No to pięknie. Zacząłem w myślach przerzucać swój album, ale żadnego Artura w tym wieku nie kojarzyłem...
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Po chwili się otworzyły i zobaczyłem wielkie, zielone, umęczone oczy...

Cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
futuere
Dyskutant



Dołączył: 19 Lut 2012
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 12:23, 09 Kwi 2012    Temat postu:

Brakuje mi w tym opowiadaniu polskich znaków. Było też kilka błędów. Jeśli chodzi o treść, to przyznam, że zaczyna się ciekawie. Czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 12:43, 09 Kwi 2012    Temat postu:

Fakt brak jest polskich znaków, ale opowiadanie jest ciekawe i z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam autora.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kanalia
Wyjadacz



Dołączył: 20 Paź 2010
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 13:24, 09 Kwi 2012    Temat postu:

Pozwoliłem sobie poprawić błędy jakimi są braki znaków polskich. Mam nadzieję, że będzie się lepiej czytało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wroc-35
Debiutant



Dołączył: 08 Kwi 2012
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:13, 09 Kwi 2012    Temat postu:

Dziekuje za poprawki. I za mile slowa. I za konstruktywna krytyke. Brak polskich znakow to kwestia pospiechu. Faktem jest ze pisalem "w biegu". Czasem wrecz doslownie Smile mialem do wyboru-poprawiac i wstawic z opoznieniem albo bez polskich znakow i od razu. Nie mniej jednak nie pisze do szuflady tylko tutaj,wiec poprawki winne byc wprowadzone z szacunku dla Was-poprawie sie Smile jednak cos za cos-beda lekkie opoznienia w kolejnych czesciach. O ile wena nie pojedzie na urlop Tongue out (1)
Pozdrawiam. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rubik206
Dyskutant



Dołączył: 26 Lut 2012
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 10:00, 24 Kwi 2012    Temat postu:

jestem pod wrażeniem
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pipek
Dyskutant



Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 22:04, 24 Kwi 2012    Temat postu:

Opowiadanie wspaniałe

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wroc-35
Debiutant



Dołączył: 08 Kwi 2012
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 21:39, 26 Kwi 2012    Temat postu:

Artur stanął w drzwiach i zamarł.
To był ten rodzaj niezdecydowania, który mówił: "spieprzać czy wejść?".
Jednak wszedł, zamykając bardzo powoli drzwi. Jego droga do krzesła stojącego po drugiej stronie biurka zdawała się trwać całą wieczność.
Mimo tego, że sprawiał wrażenie iż na jego barkach spoczywa cały świat usiadł w sposób przypominający spadanie zgubionego przez ptaka pióra.
Miałem poczucie, że zamiast języka mam w ustach coś drewnianego.
Po chwili udało mi się coś powiedzieć, ale to krótkie zdanie zdawało się kosztować mnie całą dostępną energie.
- Jak się Pan czuje?
- Trochę lepiej, niż wyglądam. I trochę gorzej, niż ostatnio.
- Dzisiaj wyjątkowo zastępuję koleżankę i nie zdążyłem dokładnie przeczytać pańskiej dokumentacji...
- W skrócie, leki chyba nie działają. Nie jadłem od czterdziestu ośmiu godzin, nie sypiam od dwóch tygodni więcej niż dwie, trzy godziny na dobę. W pracy nie jestem w stanie funkcjonować. Jeszcze chwile i mnie wyrzucą.

Spojrzałem w kartę. Wenlafaksyna w sporej dawce i trazodon. Na ostatniej wizycie wszystko było ok... Coś się musiało stać...

- Hmmm,czy coś się ostatnio wydarzyło w Pana życiu?
- Aż za dużo.
- Może Pan coś więcej o tym powiedzieć?

Artur spojrzał mi głęboko w oczy. Widząc jego cierpienie i łzy napływając do tych zielonych oczu aż się skuliłem w fotelu.

- Tak,bardzo dużo. Nie chce teraz o tym mówić. Może mi Pan wyznaczyć wizytę u mojej dotychczasowej psychiatry?
- Kłopoty z facetem?
- A jednak Pan czytał historie... Teraz Pan może wypisać receptę i olać jak wszyscy inni.

Łzy zaczęły mu spływać na policzki.
Poczułem, że za chwile stracę resztki profesjonalizmu. Chciałem go wziąć w objęcia....

- Panie Arturze, rozumiem. Bardzo wiele rzeczy. Jeśli Pan chce, oczywiście, przepisze receptę. Mogę Panu włączyć inny lek, żeby dal Pan rade spać. Sugeruje tez dwa tygodnie zwolnienia. Gdyby chciał Pan porozmawiać...
- Recepta wystarczy.

Wypisałem recepty. Po chwili wahania także druk ZLA.

- Proszę wziąć to zwolnienie. Niech Pan z nim zrobi, co Pan chce. Skoro nie jest Pan w stanie pracować nie ma sensu się tak męczyć. Może Pan sobie zrobić krzywdę.
- Dziękuje.

Zaczął się podnosić w kierunku wyjścia. Wstałem, trzymając w ręku wizytówkę. Podałem mu dłoń, druga dając kartonik. Przytrzymałem dłużej rękę patrząc mu w oczy.

- Gdybyś chciał porozmawiać... Dzwon o każdej porze... Rozumiem więcej, niż myślisz...

Wytrzymał spojrzenie. Puścił moja rękę, wziął wizytówkę i wyszedł bez słowa.

Uzupełniłem dokumentacje, wyłączyłem komputer i wyszedłem do rejestracji. Założyłem kurtkę i skierowałem się do samochodu. Usiadłem w fotelu i długo nie bylem w stanie ruszyć z miejsca. Kiedy w końcu wyjechałem z parkingu ruszyłem w kierunku sklepu.
Krążyłem miedzy półkami, bezmyślnie. Wkładałem niepotrzebne rzeczy. Z głowy nie wychodził mi Artur. Nie rozumiałem. Pacjent. Problemy. Jestem psychiatrą. Nie reaguje tak. A jednak coś mnie męczyło.
Kasa. Pakowanie. Parking. Auto. Dom.
Czułem się tak zmęczony, że zdążyłem po zamknięciu drzwi tylko dotrzeć do łóżka. Ściągnąłem kurtkę, buty i padłem na narzutę. Zasnąłem po minucie.
Nie wiem,c o mi się śniło.

Rano zadziałałem jak robot. 6:15 pobudka. Kuchnia, włączyć ekspres. Łazienka. Ogoliłem się pod prysznicem. Ubranie. Kawa i dwa tosty. Samochód. Potem droga do szpitala. Zupełnie jej nie kojarzyłem. Jakbym się obudził dopiero pod oddziałem. Cala drogę, jak film przewijało się moje życie. Od tego strasznego dnia, gdy mnie opuścił. Wszyscy Ci faceci na jedna noc lub dwie. A w tle gdzieś Artur, który niczym widz patrzył razem ze mną. I to spojrzenie wielkich zielonych oczu pełnych łez.
Wchodząc na oddział coś się zmieniło.
Przypomniał mi się profesor z czasu studiów.
Wchodząc na terapie grupowa oddziału, zdejmował kitel. I mówił: " tak, jak ściągam ten kitel, tak zdejmuje wszystko, kim jestem poza tym pokojem". Generalnie gówno prawda, ale coś w tym jest... Włącza się znieczulenie.
Tak się przebujałem cały dzień.
Wychodząc do domu postanowiłem zajrzeć na Izbę Przyjęć. Jarek wrócił z urlopu, miał dziś dyżur. Chciałem zamienić z nim parę slow.
Przed Izba zobaczyłem karetkę. Na noszach wyciągali pacjenta. Podszedłem bliżej....
Coś mnie zaczynało ściskać w żołądku...
Skądś znam tę kurtkę...
Jeszcze bliżej...
Artur...
Bandaże na nadgarstkach.
Próba samobójcza.
Złapał mój wzrok.

Cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 22:04, 26 Kwi 2012    Temat postu:

Bardzo podoba mi się Twój styl pisania i z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów.
Pozdro spod Bialegostoku, sam w szczerym polu, popsula mi się ciężarówka...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez tomeck dnia Czw 22:06, 26 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 22:53, 26 Kwi 2012    Temat postu:

Ten styl, to taki, jak to "powiedzieć" piszesz tak "brutalnie po męsku" i nie chodzi mi tu bynajmniej o treść a raczej o formę... Nie lubię jak faceci się tną, to takie miękkie, pokazuje jacy są słabi. Psychiatryk, nie doszły (zapewne) samobójca... aż się prosi by zakończyło się czyjąś śmiercią. Ot tak, co by nie było za słodko.
Tomek co Ty bidaku sam z taką wielgachną maszyną poczniesz Sad taaaak późnooo a Ty sam, z popsutym autkiem Sad uważaj na siebie, co by Cię jakie zwierzaki nie dopadły i nie rozszarpały Wink (1) Trzymaj się cieplutko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 20:18, 27 Kwi 2012    Temat postu:

Podoba mi się Twój styl pisania, powściągliwy i zwięzły, pokusiłbym się o stwierdzenie, że nawet szorstki, niech będzie, że męski (ukłony Krystyna). Stało się to czego się obawiałem, próba samobójcza, niestety to wyświechtany temat. I mam dziwny pęd, żeby poprzeć Krystynę w jej wizji końca opowiadania, tylko że nie po tej próbie. A jeżeli ma być inaczej, to przynajmniej proszę nie spłycać motywacji samobójcy do zwykłego banału.

W oczekiwaniu na ciąg dalszy, pozdrawiam, Piotr

PS. Z tego co widzę to słowa nie dotrzymałeś i polskich liter nie ma. Poprawiłem!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Pią 20:45, 27 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin