|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 11:58, 04 Kwi 2012 Temat postu: Saszka |
|
|
Przed wycofaniem opowiadanie skomentowane zostało 98 razy i zaliczyło 13860 wyświetleń.
Jeszcze tydzień temu stałem pod komisariatem policji w Wieliczce i składałem zeznania w związku z włamaniem do mojej ciężarówki i próbą kradzieży mojego laptopa przez piętnastolatka, który nie wrócił z przepustki do zakładu poprawczego. Dzisiaj jestem ponad trzy tysiące kilometrów dalej, konkretnie w gruzińskim Tbilisi, a za mną na miejscu sypialnym śpi Saszka, mój nowy kolega, którego poznałem dwa dni temu w rosyjskim Wołgogradzie. Zacznijmy jednak od początku.
Z niedzieli na poniedziałek cały przemarznięty i zakatarzony (wybita boczna szyba) dotarłem do Łodzi. Po dwóch dniach pobytu w domu i wyleczeniu się z przeziębienia dałem znać swojemu szefowi, że jestem gotów do pracy. Dowiedziałem się, że w środę rano wyjeżdżam z ładunkiem pralek do Olsztyna, a później z ładunkiem chemii budowlanej udaję się do Kaliningradu. Niestety życie lubi płatać figle, o czym się przekonałem następnego poranka.
Okazało się, że owszem do Olsztyna jadę z pralkami, ale później jadę z ładunkiem farb akrylowych do Wołgogradu. To nie był koniec dobrych wiadomości, z Wołgogradu udaję się do Tbilisi po piętnaście tysięcy butelek gruzińskiego wina. Spojrzałem na GPS i doznałem małego szoku!
Ponad siedem tysięcy kilometrów w dwie strony. Szybka kalkulacja czasowa i znowu niemiłe zaskoczenie. Nie wyrobię się z powrotem do Łodzi na trzeciego grudnia, zwłaszcza że jadę bez zmiennika (w firmie małe problemy kadrowe, paru kierowców chorych a dwóch innych w szpitalu po ostatnich wypadkach drogowych). Wkurzyłem się dość mocno.
Spytacie dlaczego? Otóż w piątek trzeciego grudnia ma przyjechać do mnie mój były chłopak Michał z Grudziądza, w którym przez kilka ładnych lat byłem ze wzajemnością zakochany po uszy. No cóż pomyślałem, praca jest ważniejsza, najwyżej przesunę spotkanie o tydzień. Pocieszała mnie tylko myśl o sporej gratyfikacji finansowej z kaukaskiej przygody.
Po dojechaniu do Olsztyna i zamianie naczepy udałem się w stronę Kuźnicy Białostockiej. Tutaj czekała na mnie pierwsza niespodzianka jak na moje oko to dobre dziesięć godzin czekania do odprawy. Przez CB skontaktowałem się z kolegą, który wracał z Białorusi i umówiłem się z nim, że jak przekroczy granicę, to się zatrzyma koło mnie i pożyczy mi stickera z rosyjskim internetem, który działa również na terenie byłych republik.
Po odstaniu ośmiu godzin w kolejce i w miarę sprawnej jak na warunki białoruskie odprawie, wjechałem na teren państwa „Pana” Łukaszenki.
Przez Białoruś przejechałem praktycznie bez zatrzymywania się, normy czasu pracy kierowcy miałem w dupie (kilka tarczek do tachografu z zafałszowanym czasem pracy miałem na podkładkę, a w przypadku bardziej upierdliwych milicjantów pięć dolarów łapówki, które zawsze skutecznie osłabiało ich zapał). Po trzygodzinnym postoju na granicy pomiędzy Białorusią a Ukrainą, wjechałem do obwodu czernihowskiego. Krótkie sprawozdanie z podróży do bochniaczka (a jednocześnie pisarka666 i Piotra47 - dopisek w ramach liftingu opowiadania) i Pitagorasa, a potem dalej w drogę.
Po dojechaniu do Połtawy zaświeciła mi się kontrolka rezerwy, przełączyłem się na drugi bak a tu niespodzianka, auto zaczyna się dławić. Jeszcze mi tego brakowało, żebym utknął na tych ukraińskich bezdrożach. Zatrzymałem się krótkie oględziny ciężarówki i diagnoza - awaria pompki zasysającej ropę ze zbiornika. Całe szczęście w pierwszym zbiorniku było na tyle paliwa, że bez przeszkód dojechałem do stacji benzynowej. Po zatankowaniu prawie czterystu litrów oleju napędowego udałem się w stronę Charkowa, gdzie postanowiłem spędzić noc.
W piątek późnym popołudniem dotarłem do Wołgogradu.
GPS dokładnie poprowadził mnie przez miasto, kierując mnie wprost do rosyjskiego oddziału mojej firmy. Zaparkowałem scanie na dużym placu i z listem przewozowym skierowałem się w stronę biura. Po załatwieniu papierkowych formalności powiedziałem o moim problemie technicznym z rezerwowym zbiornikiem paliwa. Poprosili mnie, żebym odłączył naczepę i poczekał w samochodzie, a za kilka minut podeślą mechanika. Tak też zrobiłem. Na dworze temperatura spadła poniżej zera więc włączyłem webasto (ogrzewanie postojowe) i włączyłem laptopa, postanowiłem przeczytać zaległą część "Pogotowia seksualnego". W międzyczasie do ciężarówki podszedł przystojny chłopak jak na moje oko to w moim wieku no może trochę młodszy. Zastanawiałem się tylko, jak ja mu swoim kiepskim rosyjskim wytłumaczę swój problem.
Wysiadłem z kabiny i podszedłem do niego. Był szatynem mojego wzrostu coś około stu osiemdziesięciu pięciu centymetrów, dość szczupły. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i po polsku się przywitał, czym wywołał moje zdziwienie.
- Cześć jestem Saszka, ponoć masz jakiś problem z maszyną? - zapytał.
- Tak, cześć jestem Tomek, czy Ty jesteś Polakiem? - zapytałem zdziwiony.
- Byłem pewny, że mnie o to zapytasz. Jestem Rosjaninem, ale o polskich korzeniach, pracuje tu jako kierowca mechanik. Słuchaj Tomek, mam do ciebie pytanie. Moja siostra pracuje w Polsce w Krakowie, jako tłumaczka, a ja się wybieram do niej na miesiąc. Wiedziałem, że dziś bądź w sobotę jedzie do nas transport z Polski, więc chyba nie odmówisz, jak się spytam czy mógłbym się z tobą zabrać? - powiedział Saszka dość poprawnie po polsku z charakterystycznym wschodnim akcentem.
Zamurowało mnie, nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Myślę, że nie będzie problemu. Ale stawiam jeden warunek. Z Wołgogradu jadę do Tbilisi i dopiero z Gruzji wracam do Polski, więc będziemy się zmieniać - odpowiedziałem, patrząc na jego chłopięcą twarz.
Wytłumaczyłem mu mój problem techniczny ze zbiornikiem.
Saszka wyjął narzędzia i zaczął rozkręcać układ zasysający przy zbiorniku z paliwem. Ja zacząłem dyskretnie się przyglądać mojemu nowemu koledze. Moje oczy zatrzymały się na jego zgrabnych pośladkach. W tym momencie przystojny Rosjanin się obrócił i przyłapał mnie na gapieniu się.
- Idź do kabiny, bo zmarzniesz - powiedział i dziwnie się uśmiechnął.
Wsiadłem do kabiny i postanowiłem wysłać mail do Bochniaczka i Pitagorasa. Sprawdziłem komentarze pod swoim opowiadaniem i stwierdziłem, że wyjdę do Saszki pogadać i dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat.
- Saszka skąd znasz tak dobrze polski język? - próbowałem zacząć rozmowę.
- Dziadek był Polakiem i od niego się nauczyłem. Tomek idź do biurowca, tam się odświeżysz i coś zjesz, bo mi tu trochę zejdzie.
Zabrałem torbę z kabiny i udałem się w stronę biurowca.
Tam zaczepił mnie rosyjski dyspozytor i zapytał, czy zabiorę Saszkę jutro ze sobą? Odpowiedziałem twierdząco i udałem się w kierunku łazienek. Tomek poczekaj! - powiedział do mnie dyspozytor. Po czym wyjął dwie szklanki i wlał do nich wódkę. Tomek za koniec tygodnia. Starałem się odmówić, tłumacząc, że chciałbym pozwiedzać miasto. Ty po nocach się nie kręć, to Wołgograd, a nie Warszawa, bezpiecznie tu nie jest. Zresztą na noc jedziesz do Saszki. Co trzydzieści minut macie pociąg, Saszka mieszka po drugiej stronie Wołgi.
Wypiłem wlany alkohol (tylko do połowy szklanki, nie mam takiej głowy jak Rosjanie) i udałem się pod prysznic. Po odświeżeniu się wszedłem na stołówkę i zamówiłem późny obiad.
Po jakiejś godzinie wróciłem do samochodu. Z kabiny wyskoczył Saszka i powiedział, że pompka naprawiona i przypomniał, że jestem w Rosji i zostawianie laptopa na wierzchu nie jest przemyślanym rozwiązaniem.
Poprosił mnie, żebym wjechał scanią do hali, a on w tym czasie pozamyka wszystkie garaże, wymyje się i razem pojedziemy do niego na noc. Mrugnął do mnie okiem i dziwnie się uśmiechnął.
Wjechałem ciągnikiem do hali i zacząłem przeglądać laptopa. Zdziwiłem się, bo dwa programy, które były uruchomione zostały zamknięte. Cholera niedobrze, pomyślałem, Saszka pewnie przeglądał moje opowiadanie. Otworzyłem Gaylanda, a tam komentarz pod moim Rokiem 2000.
Wysłany: Pią 17:29, 26 Lis 2010 Temat postu:
DOBRE TOMEK NIEMYSLALEM TAK O TOBIE PRZECTALEM PRZYPADKIEM OPOWADANIE. SUPER . DOBRZE BEDZIE JAK POST DZIS PRZECTAS BEDZIE LATWIEJ PROZMAWAC. ZAPRASZAM NA WECZER DO MNE. SORRY ZA MOJ POLSKY
___________
Shazka
Zamurowało mnie dziś po raz drugi. Szybki mail do Pitagorasa co o tym myśleć. Z drugiej strony nie jest, tak źle może Saszka jest gejem w końcu, to co napisał, o czymś świadczy.
Wyłączyłem laptopa i schowałem do plecaka, zamknąłem auto i poszedłem w stronę biurowca. W tym samym czasie wyszedł Saszka.
- Czytałeś wiadomość? - zapytał, dziwnie się uśmiechając.
- Tak czytałem i nie wiem co mam ci odpowiedzieć.
Nic nie mówiąc, udaliśmy się w stronę stacji kolejowej. Saszka kupił bilety. Za chwilę na stacje wtoczył się pociąg podmiejski. Wsiedliśmy do pociągu i udaliśmy się na koniec składu, byliśmy sami.
Saszka usiadł na siedzeniu i patrzył mi głęboko w oczy.
Zapytał się czy mam teraz partnera? Odpowiedziałem, że nie i zapytałem czy on jest gejem?
- Tak jestem gejem z naciskiem na bi i Tomek czy ja ci się podobam? - zapytał Saszka.
- Tak podobasz mi się - odpowiedziałem.
Czułem, że zaraz coś się wydarzy, patrzył się na mnie z pożądaniem. W tym momencie wjechaliśmy na most przerzucony nad szeroką Wołgą. Saszka wstał i usiadł koło mnie, położył swoją rękę na mojej nodze, po czym przybliżył swoją twarz do mojej. Zaczęliśmy się namiętnie całować.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tomeck dnia Pią 2:16, 01 Mar 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 12:00, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Jakoś dziwnie się wtedy poczułem, byłem wręcz pewny, że koniec listopada przyniesie spore zmiany w moim i tak dość burzliwym życiu. Siedzieliśmy tak koło siebie przytuleni i rozsmakowani w swoich ustach, a widok Zalewu Wołgogradzkiego, który znajdował się pod nami, tylko potęgował to wrażenie.
Po dojechaniu do sąsiedniego Wołżska prosto ze stacji kolejowej udaliśmy się w stronę bloku Saszki, po drodze robiąc zakupy w pobliskim sklepie.
Weszliśmy do trzypiętrowego budynku, pamiętającego czasy bitwy o ówczesny Stalingrad, wydawać by się mogło, że położonego wśród zieleni, niestety koniec listopada sprawił, że zamiast tego widziałem tylko gołe gałęzie licznie rosnących drzew.
- Wchodź śmiało, jestem sam, matka jest u chorej ciotki pod Moskwą - powiedział mój nowy znajomy, tajemniczo się uśmiechając.
Wszedłem do mieszkania, którego rozkład lekko mnie zdziwił. Krótki przedpokój połączony z dość obszerną kuchnią, ze sporym balkonem, która stanowiła centralny punkt mieszkania i połączona była z trzema dość dużymi pokojami. Mieszkanie było urządzone dość nowocześnie, markowy sprzęt AGD w kuchni, kino domowe z telewizorem plazmowym w salonie, tylko te wszędzie wiszące ikony z prawosławnymi świętymi potwierdzały, że znajduję się na wschodnich krańcach naszego kontynentu. Reasumując rosyjska klasa średnia plus.
Saszka kazał mi się rozgościć w salonie, a sam zaczął w międzyczasie donosić zakąski w postaci wędzonych wędlin, słoniny i kwaszonych pomidorów nie zapominając o schłodzonej rosyjskiej wódce.
- Saszka ja rozumiem rosyjską gościnność, ale może byś już usiadł ze mną - odpowiedziałem, próbując nawiązać dyskusję.
- To na początek Tomek napiję się z tobą za twoje zdrowie, bo jesteś dziś moim gościem. Wiesz, mieszkam tutaj z mamą, ale ona jest częściej u ciotki w Moskwie niż w domu, siostra jak wiesz, pracuje w Polsce, a tato dziesięć lat jak nie żyje, zmarł w szpitalu wskutek ran poniesionych na wojnie z Czeczenią.
- A Ty pewno pierwszy raz w Rosji? - zapytał Saszka.
- Nie, zdarzyło się parę razy wcześniej, ale nie te rejony - odpowiedziałem, po czym wypiliśmy po kieliszku wódki.
Rozmowa coraz bardziej zaczęła się rozkręcać, aż w końcu nie wytrzymałem i zapytałem.
- Saszka, dlaczego grzebałeś w moim laptopie i zostawiłeś wpis do mojego opowiadania?
- Poszedłeś do biura, ja zreperowałem ci pompkę, a było trochę zimno, więc wszedłem do kabiny się ogrzać, a że laptop był włączony, to postanowiłem sprawdzić swoją pocztę. Patrzę a tu taka strona, więc z wiadomych dla ciebie powodów zaciekawiło mnie to bardzo i zacząłem czytać, domyślając się, że to twoje opowiadanie. Postanowiłem, że napiszę ci wiadomość i liczyłem na to i dalej liczę, że sytuacja rozwinie się jeszcze bardziej - odpowiedział, zalotnie się do mnie uśmiechając, po czym znowu napełnił kieliszki.
Opowiedziałem mu całą historie związaną z Michałem oraz to, że za tydzień w piątek, mam się z nim spotkać, jak wrócę do kraju.
- Wiesz, Saszka nie spodziewałbym się po tobie, że jesteś gejem i ogólnie jestem w małym szoku, że po przejechaniu połowy Europy siedzę z takim fajnym kolesiem, który do tego ma polskie korzenie i dość poprawnie mówi po polsku.
- Przestań - przerwał mi Saszka.
- Sam też nie wyglądasz, ale jak zobaczyłem cię pierwszy raz, przy ciężarówce to wpadłeś mi w oko.
Wypiliśmy po następnym kieliszku wódki i wyszliśmy na balkon zapalić papierosa a Saszka oczywiście, żebyśmy za bardzo nie zdążyli się wychłodzić, zabrał ze sobą butelkę z kieliszkami. Po dłuższej dyskusji na świeżym powietrzu postanowiliśmy wrócić do mieszkania, zwłaszcza że pod blokiem wybuchła jakaś awantura między jakimiś szczeniakami, co prawda dużo z niej nie zrozumiałem, ale poczułem swojskie łódzkie klimaty.
Usiedliśmy wygodnie na kanapie, po czym Saszka napełnił powtórnie kieliszki i włączył jakiś rosyjski kanał telewizyjny.
- Lubisz dramaty wojenne? Zaraz będzie leciał hit piątkowy "Enemy at the Gates" z Jude Law, to jeden z moich ulubionych aktorów - powiedział Saszka.
- Coś mi mówi ten tytuł. A już kojarzę "Wróg u Bram", świetny film i bodajże akcja rozgrywa się tutaj? - zapytałem, czując się coraz bardziej zmęczony podróżą i wypitym alkoholem.
- Tak dokładnie tylko po drugiej stronie Wołgi,słynna bitwa o Stalingrad, a poza tym świetne zdjęcia i muzyka.
- Jasne Saszka kojarzę ten film, widziałem go z dwa a możne nawet trzy razy - odpowiedziałem i przytuliłem się do niego.
- Oj Tomek widzę, że cię nieźle wzięło? - odpowiedział, wyraźnie pobudzony Saszka.
- Pewnie, że mnie wzięło, dziwisz się siedzi koło mnie fajny chłopak, który na mnie też leci, a ja bym miał tego nie wykorzystać? - odpowiedziałem i zabrałem się za rozpinanie guzików w jego koszuli.
- Poczekaj, rozleje alkohol do kieliszków - przerwał mi Saszka.
- Uprzedzam cię, że jeszcze z dwa kieliszki to zaraz padnę jak kawka po azotoxie - odpowiedziałem.
- Po czym?
- Nie ważne polej, raz się żyje, co mi tam w końcu jestem w Rosji.
Po wypiciu następnej kolejki rozebrałem Saszkę do samych bokserek, sam pozostając tylko w jeansach. Delikatnie owłosiona klatka piersiowa i nogi sprawiały wrażenie, że wyglądał na mniej niż swoje dwadzieścia siedem lat.
Nasze usta znowu się połączyły w dość namiętnym pocałunku, miałem wrażenie, że jakoś dziwnie całuje, choć nie potrafiłem dokładniej tego sprecyzować. Nasze dłonie zaczęły się dokładniej zapoznawać z naszymi górnymi częściami ciała.
- Tomek no to po następnym - powiedział Saszka.
- Zlituj się chłopcze, zaraz będę miał problemy, żeby wstać, nie mówiąc już o pozostałych czynnościach - odpowiedziałem.
Po wypiciu następnej kolejki zauważyłem pod jego białymi bokserkami znajome, dość spore uwypuklenie, które przykuło moją uwagę. Nie zastanawiając się dłużej, postanowiłem się dobrać do ich zawartości. Klęknąłem przed nim i zacząłem delikatnie pieścić ustami jego krocze, powodując coraz to większy wzwód jego zawadiaki. Nie wytrzymałem i zdjąłem z niego, te zbędną część garderoby, moim oczom ukazał się dość zgrabny nie za duży, ani nie za mały, z wyglądu miły dla oka, sterczący członek, a wokół niego delikatnie przystrzyżone włoski.
Objąłem go swoimi ustami i zacząłem delikatnie pieścić, czując jednocześnie, że sprawiam mojemu partnerowi nie lada rozkosz. Saszka wyjął swojego zawadiakę z moich ust i lekko mnie odepchnął na podłogę. Gdy już leżałem, w ciągu kliku sekund moje jeansy wraz ze slipkami wylądowały dwa metry dalej, a Saszka napalony niczym nastoletni chłopak doprowadził mnie do natychmiastowego orgazmu. Było mi tak dobrze, że dopiero po kilku chwilach sobie uświadomiłem, że to mój pierwszy sex na terenie Federacji Rosyjskiej.
Wypiliśmy po ostatnim kieliszku i przenieśliśmy się do łóżka. Tam postanowiłem dokończyć z Saszką to, czego wcześniej nie zdążyłem. Zrobiłem mu zajebistą laskę, że chłopak zaraz po finale zasnął, ja sam wtulony w jego seksowne ciało zmęczony podróżą, wypitym alkoholem odleciałem.
W sobotni poranek obudziłem się z dość sporym kacem i bólem głowy, czułem się, jak bym wlał w siebie wiadro wódki. Po porannej toalecie obfitym śniadaniu i jakiś ziółkach zaparzonych przez Saszkę poczułem się trochę lepiej. Po ogarnięciu mieszkania i spakowaniu dwóch walizek ciuchów i specjałów rosyjskiej kuchni mamy Saszki, udaliśmy się w stronę dworca kolejowego, aby dostać się na drugą stronę Wołgi do Wołgogradu i przesiąść się do mojej ciężarówki.
Po dojechaniu do firmy podpięliśmy nową naczepę, która nie za bardzo mi się podobała z racji rosyjskich napisów (Transport międzynarodowy Rosja - Unia Europejska) i rosyjskiej rejestracji. Spytacie dlaczego? Jadę przez Kaukaz do Tbilisi, a tam za Rosjanami nie przepadają, jedyne pocieszenie w polskiej rejestracji na ciągniku. Poprosiłem Saszke, żeby prowadził, bo ja coś się czułem i wyglądałem na jeden promil. Ruszyliśmy w stronę Kaukazu.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tomeck dnia Śro 12:04, 04 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 12:04, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Tego samego dnia, zmieniając się parę razy za kółkiem, udało nam się dotrzeć do Mineralnych Wód, w kraju Stawropolskim. Saszka na postoju sprawdził prognozy pogody w internecie, po czym zapytał czy moje retardery spisują się bez zarzutu (retardery to samo zwalniacze stosowane w autobusach i dużych ciężarówkach).
- Tak, a dlaczego się pytasz?
- Nie chciał, byś skrócić drogi o dobre czterysta kilometrów i czasu postoju na granicy? - odpowiedział.
- A co ci chodzi po głowie? - zapytałem.
- Jak sobie radzisz z jazdą po górach? - zapytał Saszka, tajemniczo się uśmiechając.
- Tatry, Alpy, Pireneje nigdy nie stanowiły dla mnie większego problemu - odpowiedziałem.
- Tatry, Alpy, Pireneje. Ładnie to ująłeś, ale jeszcze chyba nie widziałeś, jak wyglądają drogi w kaukaskich górach zniszczone przez kilka ostatnich wojen.
Saszka możesz dokładniej mi przedstawić propozycję, bo wydaje się interesująca.
- Pojedziemy teraz w stronę Piatigorska, żeby dostać się do słynnej M-29 (autostrada łącząca wschodnie wybrzeże Morza Czarnego z zachodnim wybrzeżem Morza Kaspijskiego i dalej z Azerbejdżanem), następnie udamy się w kierunku południowo wschodnim, drogą wojenną* w stronę Biesłanu i Władykaukazu w Osetii Północnej.
- Brzmi ciekawie, tylko czy to są bezpieczne rejony, bo jak słyszę Osetia, to jakaś masakra w szkole w Biesłanie mi się przypomniała no i jakieś ataki separatystów - zapytałem zaniepokojony.
- Teraz Tomek jest tutaj w miarę bezpiecznie, wszędzie stoją posterunki wojskowe i raczej rzadko dochodzi do jakichś incydentów. Z Władykaukazu pojedziemy na południe drogą wojenną w kierunku Gruzji i dalej docelowo do Tbilisi - odpowiedział spokojnie Saszka.
- Hmm, brzmi ciekawie, ale stary nie spieprzymy się w jakąś przepaść, nikt nas nie porwie, nie wybuchnie mina pułapka, nie będą do nas strzelali? - zapytałem z lekką ironią, próbując wywołać uśmiech na jego twarzy.
- Stary wyluzuj. To nie Afganistan, co najwyżej zgwałci nas stado wyposzczonych separatystów ukrywających się w górach - odpowiedział Saszka, szelmowsko się uśmiechając.
- Jasne, marzę o tym.
- Wiem, że marzysz i uprzedzam, że na jakimś parkingu cię w nocy zbałamucę. Nawet już wiem gdzie, miejsce ci się spodoba - powiedział rozbawiony Saszka.
- Marzenie ściętej głowy. Zapomnij o tym. Kabina mojej ciężarówki to oaza moralności i o żadnym bzykaniu w niej, nie ma mowy - odpowiedziałem, spodziewając się natychmiastowej riposty.
- No cóż, skoro nie w kabinie to w plenerze, tylko nie odpowiadam, jak sobie jajka zaziębisz i tyłek odmrozisz. A to fajne miejsce, to górska przełęcz na wysokości prawie dwa i pół tysiąca metrów, więc będzie trochę piździło.
- Jasne już nie mogę się doczekać, ale na razie to się lepiej skup na prowadzeniu auta, bo coś cię na prawo ściąga, a ja jeszcze chciałbym wrócić do Europy, bo jak dla mnie to już się chyba Azja zaczęła. A tak na poważnie to znasz tę drogę, jechałeś nią? -zapytałem.
- Tak kilka razy ją przejeżdżałem. Ostatnio jak byłem w wojsku, woziłem zaopatrzenie podczas konfliktu z Gruzją przed dwoma laty.
- Nie chwaliłeś się wcześniej, że byłeś żołnierzem. Dlaczego odszedłeś z armii? Czyżbyś przeleciał jakiegoś młodszego "sołdata" i wyleciałeś za molestowanie? - zapytałem zaciekawiony.
- Przelecę to raczej ciebie dziś w nocy, a co do armii to musiałem odejść i nie pytaj mnie więcej dlaczego. A znajomości z wojska zaraz nam się przydadzą, zwłaszcza na posterunku granicznym. Jako obywatel Polski teoretycznie masz zakaz przekraczania tej granicy, jedynie z rosyjskim paszportem lub Wspólnoty Niepodległych Państw oficjalnie można tędy przejechać. Zresztą to przejście od czasu konfliktu było zamknięte, dopiero działa od jakiś dwóch miesięcy - odpowiedział Saszka z lekka podenerwowany.
Postanowiłem się już nie odzywać tylko znaleźć więcej informacji w necie na temat bądź co bądź groźnie brzmiącej z nazwy tej drogi.
* - Pod złowrogim określeniem kryje się malownicza trasa biegnąca w poprzek Wielkiego Kaukazu. Obfituje ona we wspaniałe widoki, jak i zabytki gruzińskiej cywilizacji. Gruzińska Droga Wojenna to przede wszystkim spora atrakcja dla miłośników gór, którzy równie wysoko cenią sobie zabytkową architekturę i folklor kaukaskich górali. Popularnie zwana Drogą Wojenną stanowi główną trasę łącząca Kaukaz Południowy z regionem Północnego Kaukazu. Rozciąga się na długości 208 km pomiędzy Tbilisi i Władykaukazem (w Północnej Osetii). Spektakularne widoki roztaczają się szczególnie z Przełęczy Krzyżowej na wysokości 2379 m n.p.m., czyli w miejscu, gdzie Droga Wojenna przecina Pasmo Wododziałowe (Główne).Ze względu na zły stan nawierzchni oraz spory ruch samochodów ciężarowych (w okresach funkcjonowania przejścia) Droga Wojenna stanowi duże wyzwanie dla kierowcy o małym doświadczeniu w warunkach górskich. Kolejną zmorą jest ignorancja przepisów ruchu drogowego przez tutejszych kierowców. Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Po dostaniu się na autostradę podróż do Władykaukazu minęła bez żadnych niespodzianek. Za oknem typowo nizinny krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Kiedy mijaliśmy Biesłan, zaczął się dość delikatny podjazd pod górę, ale to było pikuś w porównaniu z tym, co czekało nas za kilkadziesiąt minut. Krótki postój na stacji benzynowej na niby obwodnicy Władykaukazu, szybki posiłek, oględziny wszystkich opon i pierwsza sprzeczka.
- No Saszka, dlaczego nie jedziemy? -zapytałem.
- Jak nie jedziemy, wsiadaj Tomek za kółko, to wtedy pojedziemy - odpowiedział Saszka, ładując swój zgrabny tyłek na miejsce pasażera.
- Chyba cię pojebało, twój kraj, twoje góry i twoja "wojna" no i znasz tę trasę, więc Ty prowadzisz, a ja dzisiaj turysta. Więc przesuń swój tyłek na miejsce kierowcy, a ja w Tbilisi Cię zmienię - odpowiedziałem, czując małe przerażenie, że jednak ja będę prowadził.
- Pierdol się Tomek. Twoja ciężarówka, twój ładunek i twoja trasa, więc Ty jedziesz. -zripostował natychmiast Saszka.
- Tylko nie miej pretensji, jak będziemy spadali w jakąś otchłań, jak nie zauważę zakrętu, urwiska czy czegoś tam jeszcze, a w nocy to tak jakoś słabiej widzę, no wiesz "kurza ślepota" - powiedziałem, próbując wywołać u niego jakąś relacje, ale bez rezultatu.
- Dasz sobie radę, ruszaj szkoda czasu - odpowiedział najzupełniej spokojnie.
Odpaliłem scanie, włączyłem wszystkie możliwe światła halogenowe zamontowane na kabinie i ruszyłem z duszą na ramieniu dość stromym podjazdem w kierunku przejścia. Po przejechaniu około czterdziestu kilometrów dość krętą, ale w miarę dobrą i szeroką drogą dotarliśmy do posterunku granicznego. Dziwnie się wtedy poczułem, jak zobaczyłem trzech rosyjskich żołnierzy, celujących w stronę kabiny z broni maszynowej, sugerując nam natychmiastowe zatrzymanie pojazdu.
- Saszka wyłaź z kabiny i gadaj z nimi, bo ja z tego wszystkiego zapomniałem, jak się nazywam. A to ponoć twoi koledzy z wojska.
- Wyłącz silnik, zgaś te wszystkie cholerne światła, bo ich oślepiasz i przypadkiem nie wychodź z kabiny, bo mogą zacząć strzelać - odpowiedział Saszka.
Kurwa mać co mnie podkusiło, żeby tędy jechać, pomyślałem.
W tym samym momencie podszedł do kabiny uzbrojony żołnierz i kazał mi wysiadać. Spojrzałem się błagalnie na Saszkę i powiedziałem ściszonym głosem, żeby coś zrobił, bo ja zaraz ze strachu odpierdzielę jakąś szopkę i dopiero się zacznie.
- Tomek weź wszystkie dokumenty i wysiadaj. A na ich pytania odpowiadaj wyłącznie po rosyjsku.
- Spierdalaj. Ja już swojego ojczystego języka ze strachu prawie zapomniałem, a Ty mi każesz gadać z nimi po rusku. Rusz dupę ze mną i tłumacz, zresztą to był twój pomysł z tą drogą - odpowiedziałem i wyszedłem z kabiny zestresowany jak przed pierwszym bzykaniem.
Żołnierz zabrał wszystkie dokumenty i zaczął coś do mnie krzyczeć, a ja za cholerę nie mogłem go zrozumieć. Stałem tam jak ostatnia ofiara losu i kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić. Całe szczęście za moment przy moim boku pojawił się Saszka i zaczął z nimi rozmawiać.
- Tomek idź z nimi na tył i otwórz naczepę, a ja idę do budynku załatwić resztę spraw.
Tak też zrobiłem i pod czujnym okiem żołnierzy udałem się na tył naczepy. Po sprawdzeniu ładunku (kilka walców papieru), poszedłem w stronę celnicy.
Po wejściu do środka doznałem małego szoku. Saszka rozbawiony w najlepsze pije z jakimś oficerem gorzałę ze szklanki. Hmm, wyglądali na dobrych znajomych, czyli nie jest źle, pomyślałem, tylko dalej będę musiał prowadzić, bo ten baran zaraz się uchleje.
- Saszka i jak? Możemy jechać? - odezwałem się nieśmiało po polsku.
- Zaraz jedziemy, tylko chlapnij z nami zdrowie Wladimira, bo wczoraj mu się syn urodził - odpowiedział, lekko wstawiony Saszka.
- Do reszty Cię już pojebało. Ty już jesteś nieźle wstawiony i ja jeszcze mam się napić? Już wtedy raczej na pewno spierdolimy się w przepaść, zresztą przed nami jeszcze kontrola ze strony gruzińskiej i jeszcze im wydmucham coś na alkomacie.
- Przestań Polak tylko napij się, żeby Aleksiej mi się dobrze chował! - powiedział do mnie po rosyjsku oficer.
He, he może wyrośnie na przystojnego rosyjskiego geja - pomyślałem, czując, że wraca mój dobry nastrój.
- To jak Polak, pijesz czy nie, bo inaczej nie przepuścimy maszyny. A co do Gruzinów to się nie bój, jak zobaczą, że Ty Polak to ci następną flaszkę każą pić, tak lubią wasz naród, tylko tej twojej naczepy z rosyjskimi napisami to ci nie zazdroszczę, bo tam nas ruskich nie lubią, więc uważaj. A po tej drodze to na trzeźwo nie da się jeździć, więc śmiało na zdrowie - powiedział, rozbawiony oficer wywołując śmiech wśród obecnych w budynku żołnierzy.
W tym samym momencie znalazła się przede mną szklanka, napełniona do połowy wódką.
Trudno jak trzeba, to trzeba, po takiej secie będę bardziej skupiony jechał, tylko ciekawe co sobie pewien Piotr z Krakowa pomyśli, jak to będzie czytał (pewnie; potencjalny zabójca na czterdziestotonowym zestawie).
Wypiłem, przegryzłem wędzoną słoniną, dość wylewnie się pożegnaliśmy i szlabany w górę.
Wjechaliśmy na pas ziemi niczyjej. Jakość drogi uległa znacznemu pogorszeniu a otaczające nas pionowe ściany gór sięgające prawie tysiąca metrów potęgowały złowrogą nazwę drogi. Po przejechaniu dwóch tuneli i mostu przerzuconego nad górskim potokiem, podjechaliśmy pod posterunek gruziński. Myślałem, że będzie większe małpowanie niż u Rosjan. Tutaj sprawna kontrola dokumentów i Witamy w Gruzji.
Poczułem, jak wypita seta zaczyna na mnie działać, więc zaraz za posterunkiem zjechałem w zatoczkę i chwila gimnastyki na świeżym powietrzu. Oczywiście wstawiony Saszka czekał na ten moment i zaczął się do mnie przystawiać.
- To jak, masz ochotę na zajebisty seksik? -zapytał czule mnie obejmując.
- Jasne teraz mam i złamię zasadę, kabina dziś nie będzie oazą moralności - odpowiedziałem, czując, że mój mały zaczyna domagać się większej ilości miejsca, niż jest w moich bokserkach.
- To się cieszę, ale jeszcze z tym poczekamy. Teraz wsiadaj i podjeżdżamy dalej w górę do przełęczy. Za jakieś półtorej godziny powinniśmy tam być. Na miejscu jest spory parking i tam przenocujemy, żeby ci się lepiej jechało, to wrzucę płytkę zespołu "Tatu", Nas niedogoniet - zadecydował Saszka.
Podjazd pod górę mimo licznych zakrętów i stromych przepaści nie był taki straszny, jak wcześniej myślałem, a muzyka dwóch szalonych dziewczyn z Tatu bardzo mnie relaksowała. Miejscami wydawało mi się, jakbym podjeżdżał pod Przełęcz Krowiarki w Małopolsce, tylko pełnia księżyca doskonale oświetlająca całą okolicę wyprowadzała mnie z tego błędu. Dojechaliśmy na miejsce, słynna Przełęcz Krzyżowa (2379 m.n.p.m.) W ciągu czterech godzin pokonaliśmy ponad dwa tysiące metrów różnicy poziomów, widoki bezcenne, ale dobra nie będę opisywał już tych pysznych krajobrazów roztaczających się za szybą scanii, bo to dział opowiadań erotycznych, a nie sprawozdań turystycznych z podróży.
Wyszliśmy z kabiny parę wspólnych fotek, ponowne sprawdzenie opon. Wszystko w porządku, tylko silnik trochę nagrzany, ale czterysta trzydzieści koni pod maską zrobiło swoje. Moja jedyna kobieta (tak nazywam moją słodką Niunie, to znaczy Scanie), dała radę, Kaukaz jej niestraszny. Pozostał tylko stromy zjazd w stronę Tbilisi, ale to rano Saszka będzie się męczył.
Poszliśmy w stronę skraju parkingu i wtuleni do siebie delektowaliśmy się wspaniałym widokiem. Oczywiście Saszka nie chcąc marnować takiej okazji, stanął naprzeciw mnie i zaczął pieścić swoimi ustami moją szyję, poliki i usta. Mój mały kolega znowu zaczął się domagać większej ilości miejsca w bokserkach niż zwykle. Saszka dalej namiętnie forsował swoim językiem moje usta, a ja postanowiłem dobrać się swoimi dłońmi do jego zgrabnych pośladków. Gdy już udało mi się do nich dotrzeć i zacząć pieścić pod spodniami jego seksowny rowek swoimi palcami to pomysłowy chłopak sam postanowił zrobić to samo. Po odpięciu paska, myśląc, że chyba mam rozporek zapinany na napy, niefortunnie wyrwał mi wszystkie guziki z rozporka i spodnie znalazły się na wysokości kostek, po chwili moje bokserki znalazły się podobnie jak spodnie na tym samym poziomie.
W tym momencie poczułem zajebisty chłód na swoim tyłku i stwierdziłem, że wracamy jednak do kabiny.
- Nie Tomek tu jest fajnie, zostajemy - zarządził Saszka.
- Goń się zimno mi w tyłek, jest tutaj chyba z minus dziesięć stopni - zripostowałem.
- Zaraz ci będzie w niego cieplej, już się o to postaram. - odpowiedział i zaczął dobierać się do mojego stojącego już na baczność członka.
Tej nocy byłem tak na niego napalony, że nawet nie zdążyłem powiedzieć, że dochodzę i trysnąłem wprost do jego ust, a biedny Saszka mało co się nie zachłysnął moim nasieniem.
- Dobrze ci tak - powiedziałem.
- Byłeś za łapczywy i należało ci się to za ten stres, na który mnie naraziłeś.
- Spieprzaj. Jesteś niewdzięczny, skróciłeś sobie drogę o czterysta kilometrów, nie stałeś na granicy, a Ty taki kolega. Ale w sumie Tomuś to było fajne, a teraz obróć się do tyłu, bo mam ochotę poszaleć w tobie.
- Pojebało cię, od tyłu na mrozie nie daje i do tego bez gumki.
- W sumie masz rację, chodź do kabiny, ale uprzedzam, to będzie długie bzykanko z mojej strony i mam nadzieje, że wytrzymasz.
- Jasne. Pewnie dojdziesz w ciągu pięciu minut.
- Jeżeli wytrzymam dłużej, to stawiasz w drodze powrotnej hotel w Suchumi nad morzem i dobrą kolację w restauracji - odpowiedział Saszka, z nutką cwaniactwa w głosie.
- I pewno jeszcze przy świecach?
- Pewnie, że tak i jeszcze muzyk ze skrzypcami.
- Jasne masz jak w banku, ale bez skrzypka, tylko wtedy ja w tym hotelu będę w tobie szalał. Zakład stoi! - chytrze odpowiedziałem.
W tym momencie Saszka zaczął się ze mnie nabijać.
- O co ci chodzi baranie jeden.
- Załóż spodnie na swój zmarznięty tyłek, bo twój penis zaczyna przypominać coś, co ma kilkuletni chłopiec między nogami.
- Pierdol się, tylko lepiej szukaj moich guzików z rozporka, a nie śmiej się z mojego zmarzniętego członka.
Po krótkich poszukiwaniach udało nam się odnaleźć dwa guziki, niestety jeden do dziś tam gdzieś pozostał na pamiątkę. Wróciliśmy do kabiny. Chytrze pomyślałem, niech chłopak wygra ten zakład i sobie poszaleje we mnie, w sumie to sama przyjemność, choć dawno nikomu nie dawałem, ale chyba tak źle nie będzie. Zresztą później będę miał okazje sam zaszaleć w nim, bo nie powiem, tyłek ma seksowny, a mój mały znowu stanął na baczność, jak o tym pomyślałem.
W nagrzanej kabinie zasłoniłem zasłonki i zabrałem się za rozbieranie Saszki. Po chwili ukazał się dla mnie piękniejszy widok niż ten zza szyby na kaukaskie góry. Nagi szczuplutki chłopak, z którym zaraz będę uprawiał seks. No i znowu gorący namiętny pocałunek, zabawa jego wrażliwymi na dotyk sutkami, delikatne pieszczenie okolic pępka, które co chwila wywoływało u niego naprężenie całego ciała, i w końcu ten zgrabny sterczący penis, który zaczął rytmicznie zanurzać się w moich ustach. Świetne uczucie czuć go i smakować swoim językiem. Ale postanowiłem przerwać i dać mu chwile odpocząć, bo jeszcze przegra zakład, a nie chciałem tego. Położyłem się obok niego i założyłem mu gumkę i nasmarowałem truskawkowym lubrykantem Durexu (który udało mi się kupić na stacji we Władykaukazie).
Saszka był gotowy, ja zresztą też. Położyłem się na boku i pozwoliłem Saszce we mnie wejść. Chłopak zrobił to z wyczuciem i kiedy wszedł już do końca, zaczął rytmicznymi ruchami penetrować mnie od środka. Jego lewa dłoń w międzyczasie pieściła moją klatkę piersiową, powodując coraz to większą rozkosz. Faktycznie Saszka wydawał się, być niewyżyty. Ilekroć to ja prawie dochodziłem do orgazmu, to on zmieniał pozycję, żeby dać mi chwilę odpocząć. W czasie gdy leżałem na plecach, z zawieszonymi nogami na barkach Saszki, usłyszeliśmy głośny dźwięk silnika jakiejś ciężarówki, która prawdopodobnie gdzieś się koło nas zatrzymała, ale zero przejęcia się tą sytuacją, byliśmy na maksa zajęci sobą.
Powoli czułem, że Saszka zaraz poleci z orgazmem, no i się nie myliłem, kilka ruchów i czułem, jakby gumka założona na jego dzielnego żołnierzyka miała zaraz pęknąć od siły uderzającego nasienia. Zajebiste uczucie, które spowodowało, że lekkie ocieranie mojego penisa o jego dłoń doprowadziło mnie znowu do ponownego wytrysku.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że kabina przestała się huśtać na boki i z ciekawości wyjrzałem zza zasłonki, co koło nas się zatrzymało. Moim oczom ukazała się stara zdezelowana ciężarówka z przyczepą na irańskich rejestracjach. To sobie koleś pewno pomyśli, co u nas musiało się dziać, ale miałem to w dupie, zgasiłem lampkę i przytuliłem się do Saszki i słodko zasnąłem w jego ramionach.
Rano obudziło nas pukanie do drzwi kabiny mojej Niuni. Założyłem bokserki i uchyliłem okno, żeby dowiedzieć się, co jest zgrane.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 12:08, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Moim oczom ukazał się mały obleśny Irańczyk z dezelowanej ciężarówki, która zaparkowała koło nas w nocy. Koleś błagalnym głosem próbował mi coś powiedzieć, ale u mnie z arabskim to tak jak z chińskim, pojęcia zero.
W końcu udało mi się jako tako dogadać z nim po rosyjsku. Facet chciał się dostać do Tbilisi do swojego znajomego mechanika, bo w jego aucie układ hamulcowy się uszkodził i nie ma możliwości zjechania stromym zjazdem w stronę stolicy. W tym momencie dołączył do mnie Saszka i włączył się w dyskusję. Po krótkiej wymianie zdań postanowiliśmy go zabrać ze sobą. Poszedł po swoje rzeczy do auta, a my w tym czasie szybko się doprowadziliśmy do porządku po upojnej nocy.
Jak się później okazało, koleś nazywał się Dżalal i pochodził z jakiejś wiochy spod Teheranu, jechał z transportem jakiegoś nawozu z Groznego w Czeczeni, a gdzie to już nie udało nam się dowiedzieć. Dla mnie to wyglądał jak terrorysta samobójca, a waliło od niego, jak od stada wielbłądów na pustyni. No cóż Tomek ma miękkie serce i jakoś lubi pomagać. Ciekawe, kiedy to Tomka zgubi.
Z tego smrodu nie wytrzymałem, siedząc koło niego i przeniosłem się na leżankę do tyłu. Podróż do Tbilisi, coś około stu kilometrów od parkingu, minęła bez niespodzianek. Tylko Dżalalowi gęba się nie zamykała i cały czas nie mógł się nadziwić, jaka ta scania to nowoczesne auto i pewnie Polska to kraina mlekiem i miodem płynąca. Po dojechaniu do Tbilisi nasz gość opuścił samochód, wylewnie nas pożegnał, wręczając swoją kartkę z adresem i propozycją, że jak byśmy kiedykolwiek byli w okolicach Teheranu to mamy koniecznie go odwiedzić, a jego rodzina ugości nas jak królów. Po czym życzył nam przychylności Allaha na dalszej drodze i tak szybko, jak się pojawił tak i zniknął.
Szybkie wietrzenie kabiny i dalej w drogę w kierunku magazynu. Tak à propos oznakowania dróg w Gruzji zwłaszcza kierunków innych miast to gorzej niż tragedia, nawet GPS mija się z prawdą.
Po dojechaniu na miejsce załatwieniu wszystkich spraw związanych przywozem i wywozem, dobrałem się do swojego lapka w celu sprawdzenia wiadomości no i zajrzenia na forum gaylanda. Oczywiście obowiązkowa lektura "Pogotowia seksualnego" bochniaczka, no i sprawozdanie z podróży do Piagorasa.
Po załadowaniu prawie 30 tysięcy butelek gruzińskiego wina i zaplombowaniu przyczepy, wpadłem na pomysł, żeby kupić od nich z jakiś kartonik wina, który bym przeznaczył do konsumpcji jak będziemy w Suchumi. Próba zapytania o kupno skończyła się podarunkiem trzech katonów wina (faktycznie bardzo lubią Polaków, czyżby zasługa ś.p. Prezydenta jak próbował stawiać opór na froncie rosyjsko - gruzińskim).
Noc postanowiliśmy spędzić w Tbilisi. Saszka zaczął mnie zasypywać pytaniami dotyczącymi spotkania z Michałem.
- To, co za pięć dni przyjeżdża do ciebie ten Michał?
- Tak. A dlaczego się pytasz?
- Ciekawi mnie, jaki on jest i co będziecie robili?
- Pójdziemy na lody - odpowiedziałem, próbując go zbyć.
- Pewnie już wiem, jak te lody będą wyglądały.
- Oj Saszka przestań przyjeżdża chłopak do mnie na weekend, połazimy po mieście, pójdziemy do kina, może na basen a wieczorami będziemy miło spędzać czas.
- Już domyślam się, jak miło ten czas będzie spędzany. W sumie to chciałbym poznać twojego pierwszego chłopaka.
- Jasne Twoje niedoczekanie.
W tym momencie jakiś Gruzin przerwał nam nasz dialog i zapytał czy mamy zamiar nocować na terenie ich firmy, po usłyszeniu potwierdzenia zaproponował nam, żebyśmy skorzystali z ich łaźni i nikt nam nie będzie przeszkadzał, bo oni już wychodzą i zostaje tylko portier.
Hmm, grzech, by nie skorzystać z takiej okazji. Porozumiewawcze spojrzenie na Saszkę i wszystko jasne.
Niczym jak małe dzieci, wybiegliśmy z kabiny i wpadliśmy do łaźni. Saszka napełnił dość gorącą wodę wielką drewniana balie i niczym nie skrępowani zaczęliśmy się rozbierać. I znowu widok nagiego kolegi doprowadził mnie do mega podniecenia. Ostrożnie weszliśmy do balii wypełnionej dość gorącą wodą i jak dwóch napalonych nastolatków zabraliśmy się do wzajemnych pieszczot. Postanowiliśmy poznać każdy centymetr kwadratowy swojego ciała. Saszka swoim językiem zwiedził dokładnie wszystkie zakamarki mojego ciała, oczywiście ja mu nie pozostałem dłużny, a na końcu postanowiłem zająć się jego sterczącym siusiakiem.
- Tomek, uprzedzam, że wykonasz parę ruchów i polecę prosto w twoje usta.
- Domyślam się i marzę o tym, więc nie krępuj się.
Parę delikatnych ruchów moimi ustami spowodowało dość spory wytrysk nasienia Saszki, które wylądowało wprost w mojej buzi. Po chwili zmiana ról i ten sam scenariusz. Po zaspokojeniu swoich seksualnych potrzeb przyszła pora na wzajemne szorowanie swoich ciał. Ubaw przy tym mieliśmy po pachy.
Po oryginalnej kąpieli wróciliśmy do naszej Niuni. Saszka postanowił się położyć, a ja zacząłem pisać nowe opowiadanko, w postaci sprawozdania z podróży. Zresztą długo przed lapkiem nie posiedziałem, gdyż Saszka stwierdził, że jak się do niego nie przytulę, to będzie miał problemy z zaśnięciem. Wskoczyłem do niego pod śpiwór i przytulony zasnąłem.
W poniedziałkowy poranek wyjechaliśmy z Tbilisi i kierowaliśmy się na zachód w stronę Morza Czarnego. Kierowcy gruzińscy widząc, rosyjską naczepę pokazywali nam niezbyt uprzejme gesty, no wcale im się nie dziwię. Saszka jako Rosjanin miał zgoła odmienne zdanie, ale nie chciałem go prowokować dyskusją na temat międzynarodowej polityki jego kraju.
Po dojechaniu do Abchazji i w miarę sprawnej kontroli granicznej, ruszyliśmy w kierunku Suchumi (znanego kurortu morskiego, dawniej w granicach Gruzji a od ostatniego konfliktu z dwa tysiące ósmego roku niezależne państwo silnie zależne od Rosji, ale nieuznawane przez ONZ). Po dojechaniu na miejsce, znalezieniu jakiegoś przyzwoitego hotelu i odstawieniu Niuni na parking strzeżony, udaliśmy się na plażę. Po porannych wiadomościach od bochniaczka i Pitagorasa dowiedziałem się, że w kraju sypnęło jak kozie spod ogona, czyli totalna zima, a tutaj dwadzieścia jeden stopni i słoneczko, no i jak tego nie wykorzystać. Po krótkim namyśle nasze ubrania wylądowały na piasku, a my w samych bokserkach wskoczyliśmy do dość ciepłego morza. Po dość przyjemnej kąpieli zgodnie stwierdziliśmy, że wrócimy tu wieczorem w wiadomym celu, a tymczasem poszliśmy się przebrać, by później poszukać na mieście jakiejś przytulnej restauracji, w końcu przegrałem zakład z Saszką.
Po znalezieniu romantycznej restauracji i zamówieniu specjałów tutejszej kuchni zaczęliśmy planować naszą najbliższą przyszłość.
- Saszka a jakie Ty masz plany, jak cię już wysadzę w Krakowie, to co zamierzasz dalej? Bo nie powiem, bardzo cię polubiłem i będzie mi ciebie brakowało - powiedziałem do niego, patrząc mu prosto w oczy.
- Do końca grudnia posiedzę u Anny mojej siostry, a później lecimy do Rosji na święta.
- Przecież pod koniec grudnia to już będzie po świętach - odpowiedziałem.
- My jesteśmy prawosławni, więc święta obchodzimy dwa tygodnie po was - wyprowadził mnie z błędu Saszka.
- A cha no w sumie tak nie pomyślałem o tym - poprawiłem się.
- W sumie to chętnie odwiedziłbym cię w tej Łodzi, ale nie chcę się narzucać. A tak w ogóle planuje zamieszkać w Polsce z Anną, zresztą obydwoje mamy karty Polaka więc będzie mi łatwiej - powiedział Saszka, robiąc maślane oczy.
- Pewnie Saszka bardzo się ucieszę, jak mnie odwiedzisz, będzie bardzo miło pod każdym względem - odpowiedziałem i złapałem go za dłoń.
W międzyczasie kelner przyniósł nam kolacje wraz z butelką miejscowego trunku. Po dość obfitym posiłku w romantycznej atmosferze, lekko wstawieni od lokalnych procentów, skierowaliśmy się w stronę hoteliku.
Po dotarciu do pokoju zapakowaliśmy do plecaków koc, ręczniki i kilka butelek wina. Postanowiliśmy wrócić na naszą "rajską plaże". Wieczór był stosunkowo ciepły coś około szesnastu stopni, więc grzechem byłoby tego nie wykorzystać.
- Tomek jesteśmy sami więc, rozbieramy się do naga i do wody.
- Wstydzę się i wolę się kąpać w bokserkach - odpowiedziałem.
- Przestań pieprzyć. Na przełęczy było minus dziesięć stopni, a Ty z gołym tyłkiem, guzików po skalnym parkingu szukałeś a teraz cieplutko i nie chcesz mi swoich jajek pokazać.
- Jasne odkorkuj lepiej to gruzińskie wino, co jest w twoim plecaku, wtedy się przełamie i pobaraszkuję z tobą nago nie tylko w morzu, ale i na plaży.
Wypiliśmy butelkę wina (wiem, że to nieodpowiedzialne pić i wchodzić do morza, ale i tak raz się żyje) i wskoczyliśmy do morza. Wspólne wygłupy pocałunki po prostu zajebiście.
- Ałć! Coś mnie upieprzyło w nogę - krzyknąłem.
- To nie ja! - odpowiedział Saszka.
- Wiem baranie, że to nie Ty.
- Jeb twoja mać, mnie też - krzyknął Saszka.
- Saszka coś mi się wydaje, że tu jest od zajebania meduz i to one tak parzą, przenosimy się na plaże! -zarządziłem.
Na plaży następna butelka wina uległa całkowitemu opróżnieniu. W mojej głowie już rodził się plan, żeby wykorzystać Saszkę, ale tym razem to ja miałem być aktywny.
- Saszka wiesz, że zaraz będziesz wykorzystany?
- Tylko o tym marzę, więc na co czekasz, tylko najpierw musisz mnie złapać.
No i zaczęła się szczeniacka gonitwa po całej plaży z gołymi tyłkami i fiutami na wierzchu niczym dwóch napalonych siedemnastolatków. W końcu Saszka się wywrócił i dopadłem go.
Nie chciałem już go wypuszczać, tylko postanowiłem działać.
Rozchyliłem jego seksowny tyłek i zacząłem pieścić językiem jego rowek, próbując przewiercić się przez jego dziurkę.
- Tomek wchodź we mnie nie, mogę się już doczekać twojego zawadiaki w sobie.
- Jasne, ale, jak szybko wejdę, to tak szybko mnie się już nie pozbędziesz.
Obróciłem go na plecy, lekko uniosłem nogi i nacelowałem się na jego dziurkę i delikatnie w niego wszedłem. Saszka tylko lekko jęknął. Wszedłem cały i zacząłem go rytmicznie posuwać. Nasze usta spotkały się w gorącym pocałunku, jego dłonie zaczęły delikatnie pieścić moje pośladki. Leżeliśmy tak na skraju plaży, a obmywające nas fale sprawiały, że uczucie to było niesamowite.
- Tomuś długo jeszcze, bo ja zaraz strzelę.
- Spokojnie, wytrzymaj jeszcze trochę - poprosiłem go.
Niestety za chwile poczułem, jak Saszka zaczyna się wić z rozkoszy, a jego ciepłe nasienie znalazło się w okolicach mojego pępka. Parę szybszych ruchów w jego seksownej pupie doprowadziło mnie na szczyt rozkoszy. Nic dodać nic ująć, takiego sexu to ja wżyciu nie miałem, po opłukaniu się w morzu usiedliśmy na kocyku i przytuleni do siebie zaczęliśmy spijać następną butelkę wina.
- Tomek. Nie wiem jak Ty, ale zajebiście ię z tobą dogaduję, podobasz mi się i jesteś ogólnie wesołym i równym kolesiem.
- Nie cukruj mi tak, bo zaraz będę za słodki. Ale do czego zmierzasz? -zapytałem.
- Chciałbym zostać twoim chłopakiem, co ty na to? Bo ja myślę, że warto spróbować - zapytał Saszk, seksownie się czerwieniąc.
- Nie mam nic przeciwko, żeby spróbować.
Wpadliśmy sobie w ramiona i zaczęliśmy się namiętnie całować. Spojrzałem na telefon godzina czwarta pięćdziesiąt, trzydziesty listopada, Andrzejki. Oj nie zapomnę ich do końca swoich dni. Nie źle dziabnięci po trzech butelkach gruzińskiego wina, ale za to w zajebistym nastroju wróciliśmy do hotelu, a żeby było śmieszniej to na bosaka i w samych bokserkach, reszta rzeczy w plecaku. Oprócz wina grzało nas chyba także uczucie.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 12:10, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Postanowiliśmy przedłużyć swój pobyt w Suchumi do pierwszego grudnia.
Były to moje najpiękniejsze dni w tym roku. Czas nam minął na spacerach, kąpieli w morzu, podniecających zabawach łóżkowych i smakowaniu lokalnej kuchni a zwłaszcza wędzonych ryb w przypadku mojej osoby, gdyż Saszka za nimi nie przepadał.
W środę pierwszego grudnia pożegnaliśmy się z Morzem Czarnym i Suchumi. Wyruszyliśmy na północ w kierunku Rosji. Dwugodzinny postój na granicy i z powrotem byliśmy w kraju mojego chłopaka. Przejeżdżając przez Soczi, miasto przyszłych zimowych Igrzysk Olimpijskich Saszka mnie się zapytał.
- Tomek wiesz, dlaczego Olimpiadę Zimową organizuje się w mieście subtropikalnym?
- No nie wiem.
- Bo lepsza Olimpiada bez śniegu niż Europa bez gazu.
- Dobre Saszka.
Po kilku godzinach dotarliśmy do przejścia rosyjsko ukraińskiego. A tutaj kolejka na około dziesięć godzin, plus sześć godzin przerwy technicznej na granicy.
Przestawiłem tachograf na odpoczynek i zabrałem się za lekturę kolejnej części "Pogotowia..." bochniaczka. A tu niespodzianka Piotrek mi ją wysłał na priva, zanim pojawiła się forum. Krótka korespondencja z Pitagorasem i szalony pomysł Saszki.
- Tomek będziemy tu stali prawie dobę, więc skocz na stacje po jakieś browary.
- W sumie dobry pomysł, ale może byś użył, jakiegoś magicznego słowa, typu proszę czy coś podobnego - odpowiedziałem.
- Hokus, pokus czary, mary zapierdalasz po browary - wymyślił na poczekaniu Saszka.
- Jasne, lepiej tego nie mogłeś ująć.
Założyłem kurtkę i udałem się w stronę stacji benzynowej, którą wcześniej mijaliśmy.
Po dotarciu do stacji benzynowej i udaniu się do kasy z sześciopakiem lokalnego piwa stwierdziłem, że w mojej kieszeni znajdują się tylko polskie banknoty. Odłożyłem piwa i udałem się w kilometrową drogę powrotną. Po zabraniu pięciuset rubli od Saszki i dodatkowym spacerku na stacje i z powrotem, przystąpiliśmy do konsumpcji kolacji, ja znowu wędzone ryby, a Saszka coś na wzór naszej fasolki po bretońsku no i do tego zakupiony browar.
- Tomek wiesz co, pisałeś przed wyjściem z samochodu z Pitagorasem i on ci odpisał, a ja to przeczytałem i mu odpisałem, że poszedłeś na stację i nawet chłopak nie miał problemów z odczytaniem mojej kiepskiej polskiej pisowni.
- Pitagorasem powiadasz, tak naprawdę ma na imię Łukasz i jest przesympatycznym kumplem, piszemy od jakiegoś czasu ze sobą no i oczywiście o tobie już sporo wie - odpowiedziałem.
- Zdążyłem zauważyć, że codziennie z nim piszesz i nawet zrobiłem się z lekka zazdrosny o niego - odpowiedział Saszka.
- Jasne, nie przesadzaj. Kumpel i tyle. Zresztą chciał cię i tak poznać więc proponuje, zakoleguj się z nim, bo Łukasz to naprawdę fajny chłopak i do tego fan kolei, podobnie jak Ty.
Postanowiliśmy zobaczyć w internecie transmisje meczu Lech Poznań - Juventus Turyn. Podczas przerwy meczu poczułem, że zaczyna mnie dopadać jakieś przeziębienie.
- Tomek. Co ci jest? Jesteś cały w wypiekach na twarzy i trzęsiesz się jak galareta - zapytał, zaniepokojony Saszka.
- Wiesz tak czuje, że ten podwójny spacerek na stacje nie był mi za bardzo potrzebny i coś chyba mnie przewiało i do tego trochę mnie brzuch boli - odpowiedziałem.
- Wiesz co Tomek, lepiej połóż się już do tyłu spać, a rano pewnie ci przejdzie.
- Jasne, tak zrobię. Tylko mam prośbę tej nocy śpimy jak grzeczni chłopcy, bo naprawdę na nic nie mam ochoty.
Nie miałem już nawet siły się rozebrać, tylko położyłem się w ubraniu. Saszka dalej oglądał mecz, a ja w międzyczasie zasnąłem. Obudziłem się następnego ranka jeszcze bardziej rozpalony i z jeszcze większym bólem brzucha. Saszka spał przytulony do mnie, grzejąc mnie swoim ciałem.
- Saszka! Saszka! Obudź się! - krzyknąłem resztkami sił.
- Tak? Co jest Tomek? Dalej ci niedobrze? - zapytał.
- Daj mi jakąś reklamówkę, zaraz zwymiotuje.
- Trzymaj! Poczekaj, pomogę ci usiąść. Tomek Ty masz ze czterdzieści stopni gorączki. Tobie potrzebny jest lekarz. Połóż się z powrotem, wracamy do Nowoszachtyńska, tam był jakiś szpital - powiedział z przejęciem Saszka.
Zawrócił przez pobliski parking i udał się w stronę miasteczka, które wczoraj mijaliśmy. Po dojechaniu pod szpitalny parking Saszka poprosił mnie, żebym wysiadł z kabiny. Po przedostaniu się na przednie siedzenie stwierdziłem, że dalej nie dam rady i musi mi pomóc opuścić kabinę. Saszka zawołał jakiegoś sanitariusza i w dwójkę pomogli mi wyjść na zewnątrz. W tym momencie poczułem niesamowity dreszcz przeszywający moje ciało i straciłem przytomność.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 12:12, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Relacja Saszki.
Nieprzytomnego Tomka donieśliśmy do budynku szpitalnego i posadziliśmy go na leżance. Lekarz zapytał mnie, co się wcześniej działo więc, opowiedziałem wszystkie szczegóły ze wczorajszego wieczora i dzisiejszego ranka. Nagle Tomek dostał dziwnych drgawek i zabrali go do jakiejś izby. Okazało się, że ma ponad czterdzieści stopni gorączki i jego stan jest bardzo poważny.
- Czy pan jest może kimś z rodziny dla tego pacjenta? - zapytała mnie pielęgniarka.
- Nie. Eee a właściwie to tak (cholera chłopak to nie rodzina, ale jeszcze mi żadnej informacji na jego temat nie przekażą a do tej jego Łodzi to ponad dwa tysiące kilometrów, więc od dzisiaj jestem jego rosyjskim kuzynem).
- To tak czy nie? Proszę się zdecydować! - powiedziała opryskliwie pielęgniarka.
- Tak! To mój kuzyn! -odpowiedziałem stanowczo.
- Data urodzenia i nazwisko pacjenta.
- yyy...1977rok a ja najlepiej przyniosę dokumenty kuzyna - odpowiedziałem.
- Cholera ja nawet nie znam jego nazwiska ani dokładnej daty urodzenia - pomyślałem i udałem się w stronę zaparkowanej scanii.
- Panie! Przestaw pan te maszynę na drugą stronę, blokujesz pan prawie cały wyjazd dla sanitarek!
- Tak, już przestawiam, moment.
Przestawiłem Niunie i z paszportem Tomka udałem się z powrotem w kierunku szpitala.
- Proszę, tu jest jego paszport - powiedziałem i wręczyłem jej czerwoną książeczkę.
- Paszport? To on nie jest Rosjaninem tylko obcokrajowcem? Więc potrzebna będzie jego polisa - odpowiedziała do mnie pielęgniarka, powodując podwyższenie mojego ciśnienia.
- Polisa? Tak wiem, zaraz jej poszukam, musi gdzieś być w kabinie. Ale co z nim? Co mu jest? Kiedy dojdzie do siebie?
- Na razie nic nie wiem. Lekarze go cały czas badają. Niech pan mi powie czy kuzyn jest na coś uczulony, jaką ma grupę krwi, czy wcześniej chorował i w jakich krajach wcześniej był?
- Nie mam pojęcia. Jedynie to, co wiem to praktycznie wszystkie kraje Europy i ostatnio Gruzja i Abchazja.
- Dużo to pan mi nie powiedział, ale trudno.
Wróciłem do ciężarówki i zacząłem szukać tej pieprzonej polisy.
Miałem nadzieje, że to jest tylko silne przeziębienie, choć czułem przez skórę, że pojawia się jakieś problemy. Jeszcze jak na złość jego bateria w telefonie się rozładowała, a ja nie znałem numeru pinu, a wypadało kogoś z rodziny powiadomić. Cała nadzieja w Pitagorasie. Wyślę do niego maila, to się na pewno dowiem czegoś więcej. Po napisaniu maila i znalezieniu Tomka polisy wróciłem ponownie do szpitala.
Stan Tomka uległ poprawie, temperatura ciała się obniżyła, ale nadal był nieprzytomny. Udało mi się nawet wejść do niego i przytulić na moment. Faktycznie nie był już taki rozgrzany. Złapałem go za rękę i położyłem ją do swojej głowy. Udało mi się zasnąć przy nim. Po jakimś czasie się obudziłem i zauważyłem, że znowu jest rozpalony i zaczyna cały drżeć. Zawołałem pielęgniarkę a ta lekarza, mnie wyprosili z sali.
- Cholera, wiedziałem, że będzie coś nie tak, postanowiłem wrócić do ciężarówki i przez internet skontaktować się z Pitagorasem - pomyślałem i tak zrobiłem.
Niestety Pitagoras nic nie wiedział, jak bym mógł się skontaktować z jego rodziną. W tym momencie zauważyłem, jak spod szpitala wyjeżdża karetka na sygnale. Postanowiłem wrócić do szpitala i zapytać się co z Tomkiem choć miałem dziwne wrażenie, że ta wyjeżdżająca karetka go zabrała do innego szpitala.
- Co z moim kuzynem? - rzuciłem szybkie pytanie do pielęgniarki.
- Zabrała go karetka do Obwodowego Szpitala Wojskowego w Rostowie nad Donem. Tam dokładniej zdiagnozują, co mu jest.
Jak poparzony wybiegłem ze szpitala, odpaliłem dwunastokołowy zestaw i bijąc się, z własnymi myślami ruszyłem w kierunku oddalonego o sześćdziesiąt kilometrów Rostowa. Znałem ten szpital, aż za dobrze go znałem i wcale nie miałem chęci go ponownie odwiedzać.
Spytacie, dlaczego znałem ten szpital tak dobrze? Otóż przed dekadą zmarł tam mój ciężko ranny ojciec przewieziony z linii frontu podczas konfliktu czeczeńskiego. Więc myśl, że wiozą tam Tomka, nie napawała mnie zbytnim optymizmem. Całe szczęście znałem tam kolegę ze swojej dawnej jednostki wojskowej, który był w tym szpitalu lekarzem.
Po dojechaniu na miejsce udałem się jak najszybciej na izbę przyjęć.
- Przed kilkunastoma minutami przywieźli tutaj mojego kuzyna ze szpitala w Nowoszachtyńska. Co z nim? Gdzie on jest i jak się czuje?
- Chodzi o tego Polaka?
- Dokładnie tak.
- Lekarze go w tej chwili diagnozują. Proszę usiąść i cierpliwie czekać.
- Jasne, ale jakoś spokojnie to nie wysiedzę. Proszę mi powiedzieć czy doktor Igor Pavlov ma dzisiaj dyżur?
- Chwileczkę sprawdzę. Tak na oddziale wewnętrznym - odpowiedziała pielęgniarka.
Natychmiast tam się udałem. Wszedłem na oddział i skierowałem się w stronę gabinetu lekarskiego.
- Saszka? Co cię przygnało do Rostowa?
- Cześć Igor. Wiesz trochę dziwna sprawa. Jechałem niby z kuzynem a właściwie to z przyjacielem do Polski.
- Przyjacielem czy twoim nowym chłopakiem? Ja Cię już znam Saszka kolekcjonerze męskich serc. - przerwał mi Igor.
- Tak moim nowym partnerem. Wczoraj wieczorem źle się poczuł, a rano to już było bardzo źle. Tak źle, że rano zawróciłem z granicy i go zawiozłem do szpitala w Nowoszachtyńsku, a tam stan się jeszcze bardziej pogorszył i go zabrali do obwodowego do was. Więc Igor proszę cię, dowiedz się, co z nim i zadziałaj coś w miarę możliwości - powiedziałem cały roztrzęsiony.
- Chyba ci na nim bardzo zależy, pewnie się w nim zakochałeś po uszy? - zapytał Igor, dziwnie się uśmiechając.
- Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziałem.
- Jak on się nazywa? - zapytał Igor.
- Tomek L..... jest Polakiem - odpowiedziałem.
- Polakiem powiadasz. Dobra siedź tu i czekaj na mnie - odpowiedział i poszedł w kierunku izby przyjęć.
Po jakiejś godzinie wrócił Igor i poprosił mnie, żebym natychmiast udał się z nim na zakaźny.
- Słuchaj ten Twój Polak to trochę rozrabiaka. Odzyskał przytomność, powyrywał sobie wkłucia od kroplówek i nie mogą go uspokoić. Coś wykrzykuje w swoim języku i wymienia twoje imię.
- Dobra a co mu jest w końcu? Dowiedziałeś się? - zapytałem.
- W jego organizmie wykryto bakterie gronkowca złocistego - odpowiedział Igor.
- Mógł się nim zatruć od wędzonych ryb? - zapytałem.
- Najprawdopodobniej tak - odpowiedział Igor.
Weszliśmy na oddział. Gdy tylko Tomek mnie zobaczył, rzucił mi się z płaczem na szyję i nie chciał mnie puścić. Jak wcześniej wykrzykiwał coś po polsku, to teraz włączył mu się rosyjski i zaczął mi bardzo wylewnie wyznawać miłość. Z jednej strony poczułem się zajebiście dumny, ale z drugiej to siara jak nie wiem, zwłaszcza że w tej izbie znajdowało się kilku weteranów wojennych, nie wspominając o personelu.
- Tomek uspokój się i daj sobie podłączyć z powrotem kroplówki, byłeś poważnie zatruty, a lekarze chcą ustabilizować twój stan zdrowia - powiedziałem.
- Saszka a dlaczego ja tu jestem? Ja chcę wracać do domu do Polski, umówiłem się przecież z Michałem - odpowiedział dziwnie skołowany.
- Wrócimy za parę dni do tej twojej Łodzi. I nie zapominaj, że ja jestem teraz z tobą, a nie Michał. - odpowiedziałem zazdrosnym tonem.
- Wiem, wiem Saszka, ale umówiłem się na piątek z nim, a on będzie czekał, a mnie nie ma.
- Nie wiem czy wiesz, ale dziś mamy piątek trzeci grudnia, a Ty coś jesteś mało kontaktowy. Więc proszę cię, połóż się spokojnie i daj sobie podać leki, a potem spokojnie zaśniesz, a ja będę cały czas przy tobie.
- Dobrze niech tak będzie. Masz tylko numer do Michała i zadzwoń do niego i powiedz, co się stało, a najlepiej będzie, jak umówisz mnie z nim, za tydzień - odpowiedział Tomek.
- Dobrze mój "Malcziku" niech i tak będzie, a teraz śpij - odpowiedziałem, choć w duchu byłem cholernie o niego zazdrosny.
- Już ja go umówię, pomyślałem. Na pewno nie samego, sam też tam będę - pomyślałem i knułem w swojej głowie chytry plan.
Tomek zasnął. Wykręciłem numer do Michała i czekałem na połączenie, niestety nikt nie odbierał.
- Saszka. Posłuchaj, nie widzieliśmy się, z dwa lata stary druhu. Ja mam weekend wolny. Tatiana moja żona opiekuje się małym Aleksiejem. Tego twojego Tomka trochę ustabilizujemy i zlecę na jutro transport do mojej daczy w Kagalniku. W końcu Tatiana jest pielęgniarką, ja lekarzem. Przez weekend chłopak dojdzie, do siebie a my sobie odbijemy trochę za te dwa lata. Co Ty na to Saszka?
- Lepiej tego nie mogłeś obmyślić - powiedziałem rozradowany.
- A co z zestawem? - zapytałem zmartwiony?
- Zaparkujesz ciężarówkę u nas na podwórku, jest gdzie - odpowiedział Igor.
Z radości chciałem go ucałować, ale w tym momencie odezwał się mój telefon. Patrzę na wyświetlacz a tu początek zaczynający się na +4860... O to pewnie ten Michał. Odebrałem niechętnie.
- Tak słucham.
- Witam, z tej strony Michał, miałem nie odebrane połączenie z tego numeru. Mam pytanie, gdzie ja się dodzwoniłem i z kim rozmawiam? - odezwał się miły chłopięcy głos.
- Cześć Michał. Dodzwoniłeś się konkretnie do południowej Rosji, a rozmawiasz z Saszką przyjacielem....yyy....a właściwie z chłopakiem Tomka - odpowiedziałem.
- Jak to chłopakiem Tomka? Przecież on nie ma chłopaka... - zapytał dziwnie zaskoczony Michał.
- No niestety od trzech dni już ma - odpowiedziałem dumnie, starając ukryć swój rosyjski akcent.
- Aha, ale nic z tego nie rozumiem. Telefon Tomka milczy od trzech dni i nie wiem, co się z nim dzieje? Dzisiaj mieliśmy spotkać się u niego w Łodzi - powiedział zaniepokojony Michał.
- Słuchaj, Tomek teraz jest, w szpitalu w Rostowie nad Donem. Zatruł się bakterią gronkowca, teraz śpi, a prosił mnie, żebym się z tobą skontaktował i przesunął spotkanie na następny piątek, jeżeli by ci to pasowało? - odpowiedziałem, sam nie wierząc w swoje słowa, że się na to zgadzam.
- Myślę, że nie będzie problemu. Sam bardzo chętnie poznam nowego chłopaka Tomka - odpowiedział dość dwuznacznie Michał.
- Dobrze Michał, Tomek jak dojdzie do siebie, to się z tobą skontaktuje - odpowiedziałem.
- W porządku Saszko. Opiekuj się tam nim dobrze i go porządnie przytul ode mnie. Cześć. - po czym się rozłączył, wzbudzając we mnie uczucie zazdrości, ale z drugiej strony chęci bliższego poznania.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tomeck dnia Śro 12:12, 04 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 12:14, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Następnego ranka Tomek czuł się na tyle lepiej, że można go było przetransportować karetką do domu Igora i Tatiany w Kagalniku położonym około czterdziestu kilometrów od Rostowa nad Morzem Azowskim. Po dojechaniu na miejsce Tomek dostał jakąś kroplówkę i coś na spanie a ja z Igorem starym rosyjskim zwyczajem usiedliśmy przy suto zastawionym stole i przy dobrej wódce wspominaliśmy stare czasy.
- Pamiętasz Saszka, jak się dowiedziałem o twojej orientacji? - zapytał mnie Igor.
- No tak. Nakryłeś mnie w koszarach w Biesłanie, jak leżałem na izbie chorych. Myśleliśmy z Miszką, że wszyscy śpią i zaczęliśmy się zabawiać między sobą, a Ty wtedy niespodziewanie wszedłeś do sali i nas zobaczyłeś. Minę wtedy mieliśmy nieciekawą i obawialiśmy się, że rozniesie się to po całej jednostce, wtedy byśmy nie mieli tam życia. Ale Ty tylko spojrzałeś i powiedziałeś, żebyśmy sobie nie przeszkadzali a na przyszłość byli bardziej ostrożni - odpowiedziałem, śmiejąc się.
- Dokładnie tak było. A wy staliście ze sterczącymi fiutami naprzeciwko siebie i przybraliście barwy radzieckiej flagi - skwitował ze śmiechem Igor.
W tym momencie do salonu weszła Tatiana z Tomkiem, którego wcześniej odłączyła od kroplówki. Usiadł przy mnie i się przytulił.
- Witaj w świecie żywych Tomku. Napić to się z nami nie napijesz, ale coś lekkostrawnego to z nami zjesz - powiedział do Tomka Igor.
- Dziękuje, ale jakoś mam wstręt do jedzenia po ostatnich przygodach - odpowiedział łamanym rosyjskim Tomek.
Włączył sobie laptopa i zaczął mailować z Pitagorasem i bochniaczkiem, chwaląc się, że powrócił do świata żywych.
My rozpoczęliśmy następną butelkę wódki, dalej wspominając nasze przygody z czasów wojny. Mały Aleksiej w tym czasie odciągnął Tomka od laptopa i do wieczora nie dawał mu spokoju. Rozłożyli kolejkę elektryczną TT-kę i zaczęli się bawić. W sumie niezły byłby z niego tata, pomyślałem.
I tak dotarliśmy do wieczora. Na czacie zamieniłem parę słów z Pitagorasem i poszedłem już nieźle wstawiony pod prysznic, żeby się odświeżyć. Po powrocie z łazienki wpakowałem się w samych slipkach do łóżka, w którym już niby spał Tomek.
Gdy tylko poczuł moje ciepło, odwrócił się do mnie i zaczął mnie delikatnie całować. Mój penis momentalnie zesztywniał mimo sporej ilości wypitego alkoholu, co Tomek od razu zauważył i powoli pieszcząc mnie swoim językiem, schodził coraz niżej. Gdy dotarł do moich bokserek, delikatnie je zsunął i muskał mnie swoimi wargami po moich jąderkach, by później rytmicznie zanurzać swoje usta na moim sterczącym na maksa członku. Robił to jak w transie. Czułem się jak wtedy w nocy na plaży w Suchumi.
W międzyczasie jego prawa dłoń zaczęła pieścić mój rowek, czułem jak powoli palcem stara się sforsować moja dziurkę. Czułem, że zaraz trysnę sporą porcją nasienia wprost w jego usta. Uprzedziłem go o tym ale nic sobie z tego nie robił. W tym momencie moje ciało się wyprężyło i czułem jak salwy mojego nasienia, lądują w jego ustach. Nagle rozchylił moje nogi na boki i resztkami mojego nasienia zaczął zwilżać moja dziurkę, wsuwając swój język coraz bardziej we mnie. Robił to tak sprawnie, że byłem gotowy na natychmiastowe przyjęcie jego zawadiaki. Tomek zarzucił moje nogi na swoje barki i delikatnym, ale stanowczym ruchem wszedł we mnie. Poczułem delikatny ból, który zamienił się zaraz w przyjemne odczucie. Szalał we mnie jak niewyżyty nastolatek, jego klatka piersiowa przylgnęła do mojej, a nasze usta znowu połączyły się w namiętnym pocałunku. Czułem, że znowu trysnę wprost na jego brzuch, o który obcierał się mój sterczący członek.
- Tomek ja zaraz polecę, nie wiem jak Ty?
- Saszka poczekaj, jeszcze pół minutki dojdziemy razem - odpowiedział.
Faktycznie po parunastu sekundach nasze ciała się całe naprężyły i doszliśmy do niezwykle wyczerpującego orgazmu. Tomek po tym wysiłku zasnął, nie wychodząc nawet ze mnie. Delikatnie się z niego zsunąłem i zlizałem z jego brzucha resztki swojego nasienia, następnie się wtuliłem w niego i dziękując opatrzności, że wszystko się z nim dobrze skończyło, zasnąłem.
cdn?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tomeck dnia Śro 12:19, 04 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
vergilius
Admin
Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Festung Breslau
|
Wysłany: Śro 13:44, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Wyśmienite. Cała ta sytuacja spowodowała, że ponownie przeczytałem to opowiadanie. I to jest największy plus tego wszystkiego.
Dziękuję ci za to dzieło. Czekam na ciąg dalszy i żywię nadzieję, że kiedyś weźmiesz się za napisanie kolejnego tak dobrego opowiadania.
Pozdrawiam
vergilius
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 13:57, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Arku dzięki za tak pochlebny komentarz, ale raczej nie zasługuje na niego.
W najbliższym czasie zamierzam skończyć moje dwa opowiadania ,ale teraz mam sporo pracy przed świętami i prawie nie wysiadam z tira
Pozdrawiam ze Strykowa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czesq40
Dyskutant
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Śro 19:03, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
jak wiesz Tomku, twoje opowiadania są zajebiaszcze i zawsze chętnie je czytam.Tak było i tym razem przeczytałem je ponownie i nadal jestem pod wrażeniem, hm... można ci tylko pozazdrościć takiego chłopaka. Tak a pro po jazdy ciężarówką to gdzie teraz mykasz, z Saszką czy sam, bo jak sam to ci nudno i na pewno tęsknisz. Pozdrawiam serdecznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PatrykX
Dyskutant
Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
|
Wysłany: Śro 21:54, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
A ja nie zgodzę się z Vergiliusem że największym plusem tego wszystkiego jest fakt że ponownie przeczytał to opowiadanie. Ale w drugiej części wypowiedzi mówi już bardziej do rzeczy
No i może jest szansa że skoro nie wysiadasz z tira to właśnie zbierasz materiał na następną opowieść
pozdrawiam - Patryk
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 9:10, 05 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Jasne.......
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 20:55, 24 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Domagam się kontynuacji!
|
|
Powrót do góry |
|
|
rubik206
Dyskutant
Dołączył: 26 Lut 2012
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Wto 0:19, 19 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Super by było Tomku dowiedzieć się więcej o Tobie o Saszce, I o Twoim byłym Michale, którego miałem przyjemność poznać w opowiadaniu rok 2000. Sam jestem kierowca zawodowym, amatorem który wytrzymał na kurierce tylko tylko trzy miechy. Robiłem w firmie DB Schenker w Bydgoszczy. Wożąc ciężkie palety.
Mam pytanie mógłbyś dokończyć to opowiadanie?
Pozdrawiam Patryk
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rubik206 dnia Wto 0:21, 19 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|