|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 22:30, 11 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Tu chodzi nie o słodzenie a o wskaźniki. Ale jeśli są czytelnicy... Poza tym - już nigdy nie będę miał mozliwości ukatrupienia własnego chłopa (może nie do końca ale coś jest na rzeczy)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 0:15, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 2:25, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
13.
Bideford
Zwykle o tej porze spał już snem sprawiedliwego. Tego dnia było jednak inaczej. Nierozważnie poruszona przez kolegę struna drgała długo, wywołując coraz większy rezonans. Nie mogąc zasnąć, podszedł do szafy. Na jej dnie, za ubraniami, w tym mundurem policyjnym, stał rząd butelek. Wymacał jedną, tę z charakterystycznym wybrzuszeniem na szyjce i nalał sobie kieliszek złotego płynu.
Tę butelkę dostał w dość ciekawych okolicznościach. Kilka miesięcy temu walnie przyczynił się do odnalezienia dziecka polskich emigrantów. Dziewczynkę uprowadzono w jej własnym pokoju podczas snu. Tam akurat przestępcę dało się odnaleźć stosunkowo łatwo, dziecko miało być zastawem za długi. Typowe porachunki wśród emigrantów, tyle że tym razem porywacz nie przewidział, że ojciec jednak wezwie policję. Takie sprawy zwykło się załatwiać we własnym gronie; środowiska emigracyjne zazwyczaj nie lubią interwencji z zewnątrz. Wdzięczny ojciec chciał się jakoś zrewanżować, John był zmuszony odmówić podarunku, nie wiedząc nawet, co zawiera podłużny karton opakowany w biały elegancki papier. Mógł się jedynie domyślać. Twarde przepisy brytyjskiej policji zabraniają brania wszelkich dowodów wdzięczności pod rygorem natychmiastowej relegacji ze służby i to niezależnie od rangi i zasług i John nie zamierzał się im bynajmniej przeciwstawiać. Jednak dwa tygodnie później karton przyszedł do domu ponownie, a dokładniej przyniósł go listonosz. Paczka była nadana anonimowo, przesyłką drugiej klasy, niewymagającą potwierdzenia. Jej zawartość stanowiła fabrycznie zamknięta butelka o dziwnej, niemożliwej do przeczytania nazwie. Po obco brzmiącym napisie John łatwo domyślił się nadawcy, ale nie mógł mu nic udowodnić. Lekceważąc wszelkie przepisy postanowił ją sobie zachować. Kiedyś trochę z przekory chlapnął sobie płynu i zorientował się, że właśnie odkrył alkohol swojego życia. Butelka była duża, więc starczy na jakiś czas - stwierdził - najwyżej później dopyta się emigrantów, co to jest ta łącka śliwowica, czy jak to się nazywa. Cholera zresztą wie, jak przeczytać te trzy litery ozdobione w jakieś potworki...
Siedząc nad drugim już kieliszkiem śliwowicy po raz kolejny przywoływał obrazy minionego wieczora. To dziwne pytanie Rory'ego, jego ręka na udzie. W tym drugim pubie wydawało mu się, że Rory patrzy się na niego co najmniej dziwnie. Gdy już zaczynali mieć trochę w czubie, powtórzył ściszonym głosem kilka razy Relax my boy, czemu towarzyszyło położenie ręki na ramieniu i przyjacielskie poklepanie po barkach. Czy tylko przyjacielskie? Gdyby nie to pytanie na plaży, pewnie dotąd by tak uważał, jednak tamten moment coraz bardziej zdawał się być istotnym. Bo po cholerę taka informacja koledze zza biurka?
Jeszcze chwilę poczekał, aż ciepło przyjemnie rozpłynie się po żyłach i, przywołując jeszcze raz tę scenę z plaży prawie natychmiast spokojnie zasnął.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:27, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 3:17, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
14.
Northampton
Gdy wysiadał na dworcu w Northampton, było już po szóstej. Wyszedł przed budynek i poczuł się nieco dziwnie. Z reguły w tym właśnie miejscu czekał na Szymona, który jeszcze nigdy nie zjawił się na czas by go odebrać ze stacji. Zawsze tracił tu co najmniej pół godziny i z tym przede wszystkim kojarzył mu się ten dworzec. Tym razem, kładąc plecak na ziemi uprzytomnił sobie, ze nikt po niego nie wyjedzie. Myśląc to poczuł jakieś dziwne ukłucie w dołku. Nie wiedział gdzie są przystanki autobusowe, jak wygląda komunikacja w mieście. W ostatnim pociągu chaotycznie przeglądał Google Maps w komórce, starając się na chybił trafił znaleźć ulicę Szymona, niestety bezskutecznie. Wiedział tylko, że znajduje się gdzieś przy wylocie na Kettering, nic więcej. Od biedy rozpoznałby budynek. Postanowił więc wziąć taksówkę, tym bardziej, że zupełnie nie miał pomysłu, gdzie będzie spał, więc został mu jeszcze jeden problem do rozwiązania. Liczył, że wróci jeszcze tego samego dnia ostatnim pociągiem, nie spodziewał się kilkugodzinnego opóźnienia.
Drżącą ręką zadzwonił dzwonkiem domofonu. Cisza. Po chwili charakterystyczny szczęk odbieranej słuchawki.
- Słucham?
- Mówi Wojciech. Czy zastałem może Szymona?
- Nie zastał pan. Szymon wyjechał trzy dni temu, gdzieś do Devonu. Będzie dopiero w niedzielę.
- W tym sęk, że nie dojechał do Devonu. Czy rozmawiam z panią Alicją?
- Tak, to ja.
- Czy możemy porozmawiać chwilę nie przez domofon?
- Zaraz do pana zejdę. Pan wybaczy, że nie zaproszę pana do domu ale nie ma w nim głównego gospodarza.
- OK.
Dziwne to - pomyślał - ale z drugiej strony kobieta będąca sama w domu raczej nie powinna wpuszczać obcych mężczyzn. Po chwili przed budynek wyszła kobieta w wieku około dwudziestu pięciu lat, brunetka, o szczupłej, filigranowej budowie. Że też on jej nie zmiażdżył w łóżku - pomyślał.
- Jestem przyjacielem Szymona, przyjechałem z Bridgwater - przedstawił się.
- Domyślam się, Szymon mówił mi o panu kilka razy. To pan mieszka pod Cardiff i zna kilka języków obcych?
- Nie wiem na ile dobrze, ale to pewnie o mnie chodziło - uśmiechnął się. - A do Cardiff mam co prawda trzydzieści kilometrów ale przez Kanał Bristolski.
- Szymon miał się przecież z panem zobaczyć?
- No i właśnie się nie zobaczył. Ostatni znak życia dał z Heathrow. Później ślad po nim zaginął.
- Faktycznie niepokojące - odparła Alicja. - Tylko pan wie, nas już w zasadzie nic nie łączy. Pewnie słyszał pan to i owo. To przeszłość. Ten człowiek już mnie zupełnie nie interesuje. Teraz mieszkam tu tylko do momentu znalezienia nowego mieszkania i nawet płacę Szymonowi za czynsz.
No tak, Szymon nie przepuści żadnej okazji aby zarobić - pomyślał Wojciech, choć w tym geście upatrywał się raczej próby upokorzenia niż rzeczywistego zysku. Potrafił być bezwzględny.
- Czy Szymon dzwonił do pani, jak już opuścił Northampton?
- Nie, chyba nie. To znaczy dzwonił jeszcze tego samego dnia, ale godzinę po opuszczeniu domu. Nie mówił gdzie jest.
- O czym rozmawialiście?
- Chyba nie sądzi pan, że panu powiem? - jej głos przybrał ostry, nieprzyjemny dźwięk. - To nasze sprawy. Poza tym pytał, kiedy wpłacę mu przelew.
- Aha. - powiedział. Nie miał pomysłu jak dalej prowadzić tę rozmowę. Wiedział, że wiele więcej już się nie dowie. Zastanawiał się jeszcze, czy poinformować Alicję, że zamierza zgłosić na policji zaginięcie, po tej ostatniej odpowiedzi postanowił tego nie robić.
- To w zasadzie byłoby wszystko. Dziękuję pani - powiedział. - Jeśli Szymon by się odezwał, to proszę mu powiedzieć, by się niezwłocznie ze mną skontaktował. Gdyby pani się czegoś dowiedziała, proszę, tu jest mój numer telefonu - podał jej wizytówkę. - Do widzenia.
Nie czekając na odpowiedź poszedł w kierunku głównej ulicy. W głowie kłębiły mu się różne myśli, postanowił jednak zacząć od spraw najpilniejszych. Sięgnął komórkę i wybrał numer, który dostał na prośbę taksówkarza zawożącego go w to miejsce.
- Ja proszę taksówkę na Wellingborough Road na wysokości Ashley Street. Nie, nie wiem dokąd chcę jechać, niech taksówkarz zawiezie mnie pod jakiś hotel, który może mieć wolne miejsca.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:27, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 4:10, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
I znów trochę materiału poglądowego.
[link widoczny dla zalogowanych]
Plaża w Westward Ho! podczas odpływu. Tu właśnie Rory zadaje niepokojące pytanie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Bridgwater, miasto Wojciecha
[link widoczny dla zalogowanych]
Stacja kolejowa w Northampton.
[link widoczny dla zalogowanych]
Zabytkowy most w Bideford, pochodzący z XIII w. Jeden ze starszych zachowanych mostów w Anglii.
[link widoczny dla zalogowanych]
Kings Arms w Bideford. Ulubiony pub Rory'ego i Johna.
[link widoczny dla zalogowanych]
Śledztwo po angielsku prowadzi Dire Straits Jeden z bardziej kryminalnych kawałków brytyjskiego rocka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 4:12, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 10:51, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
15.
Poznań
- Patrz, one się rzeczywiście trykają!
- E tam, mechanizm i tyle. Nic ciekawego.
- Mów sobie co chcesz, fajne to jest.
Podobnie jak wszyscy inni uczestnicy tej wycieczki patrzył na koziołki punktualnie o dwunastej pojawiające się na wieży poznańskiego ratusza, ale chyba jako jedyny nie mógł wykrzesać z siebie entuzjazmu. Dziwił się dlaczego, na tę wycieczkę cieszył się bardziej niż na wszystkie inne, duże miasta lubił i podziwiał, do tej pory znał tylko Kraków i Katowice. Jednak od chwili, kiedy wraz z innymi wysiadł na poznańskim dworcu, czuł się nieswojo. Po raz pierwszy w swym czternastoletnim życiu męczyło go uczucie, którego natury nie mógł sprecyzować.
- Źle się czujesz? - zapytała nauczycielka, obserwując markotną minę chłopca, którego wybryków i dzikich pomysłów obawiała się najbardziej. Nie tylko nie rozrabiał, ale wręcz stronił od towarzystwa, w oczywisty sposób izolował się od reszty.
- Nie, proszę pani.
Stali na przystanku. Przyglądał się napisom na zielonych tramwajach. Wilczak, Serbska, Dębiec, Ogrody, Junikowo. Te egzotyczne nazwy dodatkowo wzbudzały w nim poczucie lęku, obcości. Coś mu mówiło, że niedługo stanie się coś ważnego, ale sam nie wiedział, co to ma być. Dopiero pobyt w palmiarni uspokoił go. Lubił zieleń a tu miał jej prawie w nadmiarze. Najchętniej w ogóle by stąd nie wychodził. Powoli odzyskiwał dawny wigor, choć daleko mu było do pełnej formy, dodatkowo dzień w zalanym słońcem mieście mocno dał mu się we znaki. Toteż ucieszył się, kiedy dowiedział się, że schronisko, w którym mają mieszkać, znajduje się jakieś dwieście metrów dalej, zaraz za parkiem z palmiarnią.
W schronisku okazało się, że będą spać w piętrowych łóżkach. Między kolegami wybuchła awantura, kto będzie spał na górze, kto na dole. Nigdy jeszcze nie spał na górze, może tak warto spróbować? Zawsze to ciekawiej. Ale kiedy wgramolił się na górę i zgaszono światło, przekonał się, że dokonał złego wyboru. Mimo zmęczenia nie mógł zasnąć. W środku nocy przebudził się z uczuciem ciśnienia w pęcherzu. Przeraził się. Jak po ciemku zejdzie po tych cholernych schodkach? Ale coś trzeba zrobić. Po omacku znalazł drabinę i drżąc z emocji z rozdygotanymi kończynami zszedł na dół. Jednak gdy załatwiwszy potrzebę miał wrócić na górę, przestraszył się. Nie, nie wejdzie. Nie po ciemku i nie do tamtego łóżka. Gorączkowo myślał co zrobić, sen męczył go coraz bardziej.
- Tomek, obudź się!
- Co się stało?
- Idź spać na górę, ja tam nie wejdę.
Tomek ziewnął i półprzytomnie wymamrotał:
- To się połóż koło mnie i śpij. Ja nigdzie nie wstaję.
Po czym odwrócił się na drugi bok i spał dalej.
Po jakimś czasie obudził się znów, wyrwany ze snu miękkim uderzeniem w żołądek. Z trudem przypomniał sobie wydarzenia sprzed niespełna godziny. A zaraz później poczuł przyjemność. jej źródłem był leżący obok chłopak, jego ciało, jego ciepło. Poprawił rękę śpiącego obok, by łokieć nie uwierał go w brzuch. Ciepło ręki dawało mu dodatkowy dreszcz emocji. Po chwili dotknął szyi kolegi i jeszcze raz przeszedł go przyjemny skurcz po całym ciele. Już nie chciał spać a tylko dotykać, chłonąć obecność drugiej osoby. I zrobił to. Nic, żadnej reakcji tego drugiego. A on sam we wnętrzu szalał z emocji. W tej samej chwili skojarzył to dziwne napięcie towarzyszące mu cały dzień z tym, co właśnie teraz się działo. Zdał sobie sprawę, że podnieca go śpiący obok chłopak. A co za tym idzie, jest zboczeńcem. Jakiś czas walczyły w nim dwa zupełnie sprzeczne uczucia. Później nie pamiętał już nic.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:28, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 13:23, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
16.
Taunton
Przed każdym węzłowym dworcem w Anglii, składającym się więcej niż z dwóch peronów, jest tablica informacyjna. Zawsze taka sama, jej wzór ustalono zapewne centralnie i różni się wyłącznie elementami lokalnymi, szata graficzna jest zawsze taka sama. Elementami tablicy są: przywitanie podróżnych przez naczelnika stacji, koniecznie ze zdjęciem, szczegółowy plan stacji, mapa miasta i garść praktycznych adresów i reklam. Jedna z nich zawiera zdjęcie chłopca w wieku około dziewiętnastu lat i adres internetowy [link widoczny dla zalogowanych] Wojciech widywał tę reklamę masę razy, nigdy jednak nie zastanawiał się, co ona znaczy. Obiecywał sobie sprawdzić to w domu, jednak zawsze zapominał. Teraz, czekając przed dworcem w Taunton na ostatni etap swej podróży, pociąg powrotny do Bridgwater, i paląc papierosa, postanowił w końcu przekonać się, o co chodzi. Wyjął komórkę i wpisał adres.
Strona zawierała informację o zaginięciu w Ipswich dziewiętnastoletniego chłopca. Stało się to w roku 2006, nie odnaleziono go do tej pory. W miarę, gdy czytał tekst i oglądał zamieszczone zdjęcia, ogarniało go coraz większe przerażenie. Nie tyle z powodu treści, a raczej analogii. Uzmysłowił sobie, że należy powiedzieć głośno że Szymon zaginął. Dotychczas nie myślał o tym w tych kategoriach, raczej uważał, że się zawieruszył, gdzieś się minęli, ktoś coś pomylił lub zaniedbał. A może to on uciekał przed prawdą, nie nazywając rzeczy po imieniu? Skończył czytać stronę, schował telefon i wytarł pot z czoła. Był astmatykiem, więc pocił się często, tym razem to jednak nie choroba wywołała krople na czole. Z trudem opanował odruch wymiotny.
Gdy szedł tunelem na peron, wydawało mu się, że widzi charakterystyczną, lekko zwalistą sylwetkę przed sobą. Przyśpieszył kroku. Dzieliło ich już jakieś trzydzieści metrów. Osobnik skręcił na schody prowadzące na ostatni peron, na którym stał właśnie pociąg do Plymouth. Gdy Wojciech dławiąc odruchy wymiotne spowodowane wysiłkiem wpadł na peron, pociąg właśnie ruszał a obserwowało go zaledwie kilka osób, żadna nieprzypominająca człowieka z tunelu.
Nie wiedział, że to dopiero początek takich przywidzeń.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:28, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 17:30, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
17.
Nowy Targ
Wrażenia tamtej nocy gryzły go jeszcze długi czas po wycieczce do Poznania. Początkowo opędzał się od nich. Był jednym z najpóźniej dojrzewających chłopców w klasie, w rozmowach jego kolegów pojawiał się coraz częściej temat seksu, który do tej pory lekceważył dość skutecznie. Wśród tych rozmów pojawiały się najczęściej niewybredne komentarze pod adresem osób odczuwających pociąg do tej samej płci. Pół biedy, jeśli były niewybredne, częściej nienawistne i wręcz otwarcie nawołujące do "bicia pedałów". Kiedyś były mu obojętne, teraz zaczynał coraz bardziej bać. Wygłaszał je również Tomek, jego pierwsza seksualna fascynacja, która co prawda trwała tylko jedną noc ale to właśnie ona otworzyła mu drogę do następnych. Sam Tomek był mu doskonale obojętny, chyba nie zdawał sobie sprawy co tak naprawdę działo się tamtej nocy.
Nie było też kogoś, kto fascynowałby go bardziej niż inni. Podobali mu się koledzy, owszem, ukradkiem obserwował przebieranie się w szatni, czasem dostawał bonus od losu, kiedy dane mu było dostrzec coś więcej niż bieliznę. Tak zapamiętany obrazek konsumował najczęściej przed snem. Oficjalnie chodził zaś z jedną z koleżanek z sąsiedniej klasy. Chodził - bo taka była moda, bo wypadało. Nie czuł do niej zbyt wiele, a już na pewno nic z tych rzeczy, które wydarzyły się tamtej nocy w schronisku na Berwińskiego.
Na zakończenie siódmej klasy podstawówki dostał od rodziców komputer. Był rok 1997, wtedy szczytem marzeń było zwykłe pentium. I taki właśnie stał na jego biurku. Nowoczesny, wyposażony we wszystkie możliwe naówczas bajery, w tym modem pozwalający na łączenie się linią telefoniczną z innymi komputerami. To był również rok, kiedy w całym kraju telekomunikacja oddała do użytku publiczny numer dostępowy do internetu 0202122, w większych miastach pojawił się on rok wcześniej. Szybko odkrył, że właśnie w internecie może pooglądać sobie rzeczy w inny sposób dla niego niedostępne. A że internet dopiero raczkował, nie było różnych kagańców prawnych i obyczajowych, które obowiązują teraz. Oglądał więc rzeczy zwykłe i szokujące, umieszczane zwłaszcza na sieci grup dyskusyjnych usenet. Czasem zastanawiał się, czy to co robi jest legalne, nigdy jednak nie mógł sobie odmówić wrażeń przed pójściem spać. Pilnował jedynie, by nie przyłapali go na tym rodzice.
Po pewnym czasie i to mu się znudziło. Ale nie zrezygnował bynajmniej z komputera.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:29, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 18:23, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
18.
Bridgwater
Zanim wszedł do niskiego, zaledwie dwukondygnacyjnego budynku, musiał zapalić papierosa, by się uspokoić. Z angielską policją miał do tej pory jedną nieprzyjemną przygodę, zakończoną zresztą pomyślnie, oprócz tego kilka okazjonalnych kontaktów, w tym również służbowych. Bywało też, że musiał ich wzywać w nocy do rozrabiających sąsiadów i tu, musiał przyznać, spisywali się najczęściej bez zarzutu. Jednak każdy kontakt z nimi kosztował go sporo nerwów. Wiedział również, że i ten nie będzie najłatwiejszy.
- Chciałbym zgłosić zaginięcie - powiedział w punkcie przyjęć. Cywilna funkcjonariuszka popatrzyła na niego spode łba.
- Kiedy nastąpiło zaginięcie?
- Prawdopodobnie cztery dni temu. Od tamtego czasu nie mam kontaktu z zaginionym.
- Kim jest dla pana osoba zaginiona?
- Przyjacielem.
- Czy pytał pan rodziny?
Wojciech zdenerwował się.
- Jakiej rodziny, mieszka w Anglii sam, nie opuścił kraju, tego jestem pewien. Nie stawił się na umówione spotkanie, choć wiadomo mi, że na nie wyruszył.
- Gdzie mieszka ten pański przyjaciel?
- W Northampton.
- Pan poczeka - powiedziała i chwyciła za słuchawkę telefonu. Po krótkiej konwersacji powiedziała:
- Pan poczeka na oficera dyżurnego.
Oficer, policjant w średnim wieku, zjawił się niemal natychmiast, po chwili prowadził Wojciecha długim korytarzem. Weszli do małego pokoju, w którym były dwa krzesła, biurko i magnetofon.
- Będzie mnie pan nagrywał? - wystraszył się Wojciech.
- Nie, to sprzęt używany w oficjalnych przesłuchaniach. Pan nie jest aresztowany, nie ma zarzutów, spiszę notatkę i wprowadzę ją do bazy danych NPC. Pan się odpręży - powiedział, widząc, że Wojciech jest zdenerwowany do tego stopnia, że nie może ukryć dygotania rąk. Po kilku standardowych pytaniach padło to, którego się najbardziej obawiał.
- Kim jest dla pana zaginiony?
- Przyjacielem.
- Przyjacielem czy partnerem?
- A czy to takie istotne? - zirytował się Wojciech. - Przecież nie przyszedłem spowiadać się z prywatnego życia.
- Niech się pan tak nie unosi. Oczywiście to pana prywatna sprawa, ale nawet taka informacja może nam ułatwić poszukiwania. Niech się pan nie boi, nie wyjdzie to poza nasze policyjne kręgi. Pan rozumie, są takie miejsca, gdzie...
- Tak, oczywiście - przerwał Wojciech, wiedząc dokąd zmierza policjant. - No niech wam będzie, jest moim partnerem.
W dalszym ciągu przesłuchania nie wydarzyło się nic takiego, co zirytowałoby Wojciecha. Padały normalne pytania, zadawane przez wszystkie policje świata w takiej sytuacji. Wojciech opowiedział również o wizycie w Northampton. Jedno tylko pytanie zburzyło jego z trudem odzyskiwany spokój, ale wiedział, że musi być zadane.
- Czy pański przyjaciel miał jakieś znaki szczególne na ciele? Pan wie, nie takie widoczne wszystkim ale znane panu z racji bliskiego obcowania, które ewentualnie mogłyby nam pomóc w identyfikacji?
- Nie, nic takiego chyba nie miał - odpowiedział po chwili milczenia. Żadnych tatuaży. pieprzyków, zupełnie nic.
Przeraziła go nie tyle intymność pytania ile wyobrażenie okoliczności, w jakich policja musiałaby sprawdzać takie rzeczy. Nie mógł opanować cisnących się na skronie łez.
- Ja naprawdę niczego nie sugeruję - pocieszył go policjant. - Ale taka jest procedura. Ma pan jakieś zdjęcie?
- Na śmierć zapomniałem. Ale mam w komórce, nie najświeższe, ale jest na nim podobny do siebie. Mogę panu podesłać mailem.
- Z chęcią - powiedział policjant i podał adres. Po chwili fotografia znalazła się w policyjnym komputerze.
- A ewentualnie coś do identyfikacji DNA?
- A skąd panu wezmę? Nie widzieliśmy się z różnych przyczyn ponad rok, mówiłem już panu. Chociaż...
- No niech pan mówi.
- Mogę wam dać jego włos. Z głowy - dodał widząc zdziwione spojrzenie policjanta.
Wojciech wyjął z portfela małą kopertę. Gdy już był gotów, policjant przy pomocy szczypiec przeniósł jeden z włosów do plastikowej torebki i opisał próbkę.
Wojciech podał swój adres, telefon, a następnie został sprowadzony do wyjścia.
19.
Bridgwater
Brian Hetherington popatrzył na zegarek. Do czasu zakończenia służby miał jeszcze piętnaście minut. A dziś wyjątkowo zależało mu na tym, aby skończyć pracę o czasie, wszak niecodziennie zdarza się randka. Zwłaszcza policjantowi. Właściwie mógłby już się ubierać, i tak go nikt nie namierzy. Jednak ostatnia rozmowa z tym polskim emigrantem nie dawała mu spokoju. Jacy oni muszą być zastraszeni w tej Polsce, skoro facet nie chce się przyznać do posiadania chłopaka - pomyślał. W tym momencie przypomniał sobie, że ten kraj dopiero niedawno wyzwolił się spod komunizmu. Z zachowania przesłuchiwanego mógł wywnioskować, że zaginiony przynajmniej nie był mu obojętny. Na pewno nie chodziło o partnera do łatwego seksu a w grę musiało wchodzić o wiele większe uczucie. Mimo że za gejami nie przepadał, pomyślał o Wojciechu z sympatią. Zwłaszcza ten włos go zastanowił. Z czymś takim jeszcze się nie spotkał.
- Cóż ja mogę dla ciebie zrobić - powiedział głośno i zalogował się do NPC. Osoba o takich personaliach nie była znana systemowi. W takich przypadkach czasem żałował, że większość ludzi na tym świecie jest uczciwa i nie wchodzi w konflikt z prawem. O wiele prościej szuka się osób w takiej czy innej postaci istniejących w policyjnych kartotekach.
Popatrzył na zegarek. Zostało jeszcze siedem minut. Później w komisariacie będzie już tylko zespół interwencyjny i sprawę trzeba będzie odłożyć do jutra.
- A co mi tam, jak kocha, poczeka - powiedział na głos i otworzył nowy formularz zgłoszenia do bazy danych.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:56, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
g-boy7
Adept
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: WuWuA
|
Wysłany: Wto 20:34, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ani mi się waż kończyć to opowiadanie...!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:29, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
20.
Bideford
John nie miał planów na ten wieczór. Jak zwykle miał go spędzić przed komputerem lub dobrej książce. Lubił zwłaszcza powieści detektywistyczne. Co prawda w większości z nich odkrywał masę niedorzeczności przy opisie pracy policji, autorzy mylili pojęcia, funkcje, przypisywali detektywom zachowania, za które w rzeczywistości ci wylecieliby z pracy, ale wiele z nich zawierało niezłe intrygi a niektóre, jak na przykład powieści Rankina czy Rendell, świetne portrety psychologiczne. Właśnie zabierał się za kolejną powieść Rankina, gdy usłyszał dzwonek u drzwi.
Ki czort? pomyślał idąc w stronę drzwi. Był w ubraniu domowym, szortach i bluzce z krótkim rękawem, i to jednej z tych gorszych. Usprawiedliwił się jednak, ze z nikim się nie umawiał, a odwiedzający bez uprzedzenia albo nie zastaje gospodarza albo na własną odpowiedzialność go ogląda i w stanie, w jakim ośmielił mu się przeszkodzić spędzać własny czas. Na progu stał Rory Calaghan.
- Chyba nie myślisz siedzieć tu sam i chlać? - zapytał.
- Czytam - odpowiedział John. - A w ogóle to wejdź do pokoju, w drzwiach nie będziemy rozmawiać.
Gdy już usiedli a John przyniósł z lodówki piwo, Rory atakował dalej.
- Co ci wczoraj powiedziałem? Masz zacząć bywać wśród ludzi. I to nie kryminalistów i bandytów a normalnych, zwykłych. Na czym byłeś ostatnio w kinie?
- W kinie? Na Titanicu.
- Weź przestań, To ile miałeś wtedy lat? Czternaście?
- Coś koło tego. Ale jakoś nie odczuwam chęci... Do czego w ogóle zmierzasz?
- Do tego, by cię stąd wyciągnąć. Nawet do pubu dla gejów.
Johna na chwilę zatkało.
- Zwariowałeś? I może jeszcze tu, w Bideford? Gdzie prawie każdy każdego zna a pub jest jeden? I część z tych ludzi później przesłuchuję?
- A czy ja wyglądam na idiotę? Masz sobie kogoś znaleźć. John, posłuchaj. Jesteś z nami już prawie rok. Mimo takich czy innych uwag Conwaya przyjęliśmy cię jak swojego. Wszyscy cię polubili, nawet stary odpuścił sobie te kawałki o pedrylach demoralizujących zdrowy kręgosłup thatcherowskiej policji...
- Ładnych rzeczy się dowiaduję...
- Tak było. Twoją wiedzą, ambicją, zaangażowaniem w pracy można by obdzielić trzy osoby. Ale mnie nie weźmiesz na te plewy, za stary jestem. Przez ten rok zmizerniałeś, oklapłeś. Nie zrozum mnie źle. Dalej jesteś dobry, co nawet Conway docenił dając ci tę sprawę. A postawiłbym patyka, że da ją Harrisowi. Ale ja widzę, jak opadasz z sił. A jak tam twoje życie seksualne?
- Rory, mam cię wyrzucić z domu?
- Możesz, tylko to nie zmieni faktu, że nie istnieje.
- Miałem chłopaka...
- Ale już nie masz. Proste. Nie oszukasz siebie. Ja, stary pierdziel, ci to mówię. To co robisz? Walisz sobie przy pornosach z netu? To dobre dla szesnastolatków.
- Rory, dość. Albo zmienisz temat, albo wyjeżdżasz stąd. I to mimo ze jesteś dwa razy starszy. U mnie w domu stopnie policyjne nie obowiązują. Ja też umiem rąbnąć w mordę. Poza tym przypominam ci, że pornografia w tym kraju dozwolona jest od lat osiemnastu. Nie widzisz, że teraz mnie po prostu obrażasz?
- Nie. Ja ci uświadamiam, w jakim miejscu jesteś a ty rękami i nogami bronisz się przed prawdą. Jesteś na progu kariery i się wypalasz bo nie umiesz sobie zorganizować prywatnego życia. A zwłaszcza policjantowi jest to potrzebne, poziom stresu w pracy przekracza wszelkie zawody, może poza politykiem. Jeszcze dwa, trzy lata tak jak teraz i albo jesteś alkoholikiem albo padniesz na zawał albo wylew.
- Rory, ja naprawdę nie potrzebuję anioła stróża. Może masz rację. Ale co mam robić? Tu, w tej dziurze?
- Na Bideford świat się nie kończy. No ale dość lekcji na dzisiaj. Przygotuj się na następną za kilka dni. A teraz idziemy do Kings Arms.
Idąc do pubu mijali po drodze komendę policji.
- Wpadnę na chwilę - powiedział John.
- Nie. Teraz idziemy na piwo. Oducz się tego. Nikt ci za tę wizytę nie zapłaci.
- Tylko najnowsze zgłoszenia. Za pięć minut będę z powrotem.
- No dobrze, zważywszy, że drepczemy w miejscu z dochodzeniem, wyjątkowo pozwalam.
- Pozwalasz? przecież ja prowadzę dochodzenie?
- No dobra, dobra. Leć już.
Nie minęły dwie minuty, kiedy drzwi komendy otworzyły się raptownie i John z wydrukiem w ręku i płonącymi policzkami podbiegł do Rory'ego.
- Mamy go. To na pewno ten.
Rory przebiegł oczyma pismo.
- Na to by wyglądało. Ale i tak dziś nic nie zrobimy. Idziemy do pubu. Jutro rano do Bridgwater.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 2:01, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 23:20, 12 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Też czytam i oswajam się z gatunkiem.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 0:34, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
E tam, ja się po prostu bawię. Koło porządnego kryminału to nawet nie stało... Jeśli pamiętacie Wojciecha z "Gry szwajcarskiej" - zawsze chciał napisać kryminał. Ja też Tyle, że nikt nie obiecywał, że to się będzie dawało czytać... A gatunek znam dość dobrze jako czytelnik, i gdybym w życiu przeczytał tyle porządnych książek co kryminałów, może byliby ze mnie ludzie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 0:36, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 1:27, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
21.
Leszno
- Zetnij tę piosenkę pod koniec solówki, przedżingluj, zagraj zajawkę płyty tygodnia i puść mnie na ciszy, pogadam ze dwie minuty, później przedżingluj trzydziestką i już wrzuć całą płytę. - powiedział Wojciech do interkomu.
- Jasne. Jedziemy. Gotowy?
Zamiast odpowiedzi Wojciech uraczył realizatora zamaszystą kiwką. Po chwili przy mikrofonie zapaliło się czerwone światło.
- Jak zwykle w niedzielny późny wieczór słuchamy płyty tygodnia. Zaprezentuję wam dziś dziwną płytę. Z reguły kupując krążek jesteśmy w jakiś sposób przygotowani na to, co usłyszymy. Przy obecnych cenach płyt rzadko kiedy kupuje się coś zupełnie w ciemno. Akurat ten krążek zdarzyło mi się kupić zupełnie przypadkiem, nie wiem, co mnie w nim zafascynowało. Ale gdy wysłuchałem go do połowy, wiedziałem, że właśnie słucham jednej z najważniejszych płyt w moim życiu. Moment zakupu tej płyty był szczęśliwą chwilą, taką, o której nigdy nie wiadomo, że nadchodzi, a jej znaczenie poznajemy dopiero później...
Przedstawiwszy historię zespołu i krążka, zapowiedział:
- Zostawiam was na czterdzieści minut z Brendanem Perrym i Lisą Gerard czyli duetem Dead Can Dance i płytą "Within the Realm of a Dying Sun".
- Aleś namotał - rzucił realizator do interkomu.
- Ale za to mamy czterdzieści minut wolnego. Później jeszcze domy, które zabijają i możemy iść na piwo po północy.
Poszedł do newsroomu, włączył radio i usiadł przy komputerze. Lubił niedzielne wieczory, program składał się z małymi wyjątkami z dużych bloków muzycznych toteż mógł sobie bezkarnie siedzieć na internecie. Odpalił IRC i zalogował się do największego czatu gejowskiego. Z miejsca odrzucił kilka próśb o szybki seks. Chciał raczej pogadać i to na neutralne tematy.
- Mam trzynaście centymetrów, czy to nie za mało? - przeczytał w nowo otwartym oknie.
- Kup nową linijkę - odpisał i zamknął okno. Po jakimś czasie ten sam nick migał na pasku privów.
- Chłopie, daj mi spokój - odpisał. Ale nie, po kilku minutach ten sam nick pojawił się znów.
- Ile masz lat - zapytał.
- Prawie szesnaście.
- To daj mi spokój. Nie interesują mnie dzieciaki. Spadaj do mamy. Ja mam ponad dwa razy tyle.
- Pogadasz?
- A o czym?
Wojciech dopiero teraz się zorientował, że chłopak po prostu szuka kogoś do rozmowy, brak wyczucia, nieznajomość kodu panującego na IRC spowodowały, że poruszał się na czacie wyjątkowo niezgrabnie, zbywany przez kolejnych rozmówców. Zaczął rozmawiać. Chłopak mieszkał w Nowym Targu, miał kłopoty praktycznie ze wszystkim: tuszą, orientacją, ojcem, matematyką. A przy tym było w tej rozmowie coś, czego na próżno by szukać gdzie indziej. Po prostu rozumieli się. Mimo różnicy wieku, doświadczenia życiowego. Chłopak był bystry, inteligentny.
- Wojtek, płyta tygodnia się kończy. Wchodzisz z domami, które zabijają.
Faktycznie. Lisa Gerrard kończyła już Persefonę i trzeba było się powoli zbierać na antenę. Czekała go długa, prawie godzinna czytanka z przerywnikami z muzyki elektronicznej w stylu Issao Tomity, Tangerine Dream, Vangelisa, Kitaro. Z żalem pożegnał się z rozmówcą.
- Powiedz przynajmniej jak masz na imię.
- Wojciech, a ty?
- Szymon.
- Pa. Napisz przynajmniej czy to równanie co ci rozwiązałem, było dobrze.
- Pa. Napiszę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 2:44, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 3:14, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
22.
Bridgwater
Obudziło go silne stukanie do drzwi. Miał tego pecha, że nie mieszkał sam, to znaczy wynajmował dół piętrowego domu, na górze było kilku lokatorów. Jako że mieszkał dosłownie przy drzwiach wejściowych, odpowiadał z reguły na każde pukanie, niezależnie od tego, kto był jego adresatem. Po kilku awanturach z lokatorami z góry wymógł na nich, aby ich goście uprzedzali wizyty komórką, jako że dom pozbawiony był domofonu. Rozwiązało to co prawda problem prywatnych wizyt, jednak ciągle pozostawały te oficjalne - urzędnicy miejscy, odczyt licznika prądu, listonosz czy policja.
Idąc otworzyć drzwi, zauważył przez okno charakterystyczną odblaskową żółtość samochodu policyjnego. Nie miał tym razem wątpliwości, czyi to będą goście. Idąc otworzyć drzwi walczył ze snem i jednocześnie odpędzał od siebie tę jedyną myśl. W progu stało dwóch mężczyzn ubranych po cywilnemu, jeden na oko pięćdziesięcioletni, szczupły, o pociągłej twarzy, drugi prawie o połowę młodszy, o zupełnie kontrastującej, pełnej sylwetce i okrągłej twarzy.
- Możemy rozmawiać z panem Wojciechem?
- To ja, proszę, niech panowie wejdą. - wskazał im drzwi od pokoju. W tej chwili przyszło mu do głowy, że mogą rozmawiać w salonie, ale już było za późno.
- Pan zgłaszał wczoraj zaginięcie Szymona Musiała na posterunku w Bridgwater.
Wojciech skinął głową. Właśnie przestały mu pracować ślinianki, nie byłby w stanie wykrztusić z siebie słowa. Sięgnął po kawę, której pół kubka zostało jeszcze z wieczora.
- Znaleźliśmy osobę odpowiadającą rysopisem i zdjęciu zaginionemu - powiedział młodszy policjant. Przykro mi zakomunikować...
Wojciech nie słyszał reszty. Przed oczyma ujrzał biel.
Po chwili ocknął się na kanapie w salonie. Grubszy policjant uderzał go lekko po twarzy, ten starszy przykładał mu mokrą gąbkę do czoła.
- Pan leży, zaraz będzie tu lekarz.
Czuł jak powoli wracają mu siły. Sięgnął ręką po kubek wody podanej mu przez starszego policjanta, niestety, w momencie uchwycenia wypadł mu z ręki i rozlał się po całym ubraniu. To jednak otrzeźwiło go nieco.
- Gdzie panowie go znaleźli?
- Poczekajmy na lekarza, on oceni, czy może pan teraz z nami rozmawiać. Jeśli nie, porozmawiamy później.
Jakby na życzenie rozległo się pukanie do drzwi.
- Czy potrzebna jest panu pomoc policyjnego psychologa? - zapytał młodszy policjant.
- Nie sądzę - powiedział słabym głosem Wojciech. - Sam sobie muszę dać z tym radę.
- Czeka pana jeszcze jedna przykra formalność, identyfikacja zwłok. Pański przyjaciel znajduje się w kostnicy w Exeterze. Będzie musiał pan tam pojechać. Chyba, że czuje się pan na tyle na siłach, że pojedzie pan z nami. Zresztą i tak będziemy musieli z panem porozmawiać, kiedy będzie pan już w lepszym stanie.
- Nie ma na co czekać - zdecydował Wojciech. - Mam urlop i trochę wolnego czasu. Zawieźcie mnie panowie do Exeteru, a później do was na komendę. Skąd w ogóle panowie jesteście?
- Z Bideford.
Wojciech skinął głową dając znak, że nazwa miejscowości nie jest mu obca.
- To zrobimy tak, dziś podwieziemy pana do Exeteru, wynajmiemy panu hotel w Bideford i jutro pana przesłuchamy. Może być?
Wojciech skinął głową. Po chwili wsiada do zaparkowanego przed domem radiowozu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 3:18, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3167
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 3:46, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
23.
Nowy Targ
Wyłączył komputer. Nie mógł opanować emocji. A więc stanie się to. I to już jutro. Facet przyjedzie z Krakowa, specjalnie po to, by z nim to zrobić. Jeśli przysłał swoje zdjęcie, to jest nawet przystojny. Ciekawe, cze zorientuje się, ile on tak naprawdę ma lat. Na IRC podawał wszystkim, że prawie szesnaście. Prawda była jednak nieco inna, nie miał jeszcze piętnastu, choć ostatnio zaczął intensywnie rosnąć i od biedy mógł uchodzić za szesnastolatka. Początkowo podawał swój prawdziwy wiek, co najczęściej wywoływało popłoch u rozmówców i z miejsca wyłączali okno dialogu. Ktoś go uświadomił, dlaczego. Tak naprawdę wpadł tylko raz, ten facet z Leszna dość szybko go rozszyfrował. Ale facet z Leszna to był ktoś zupełnie inny. Nie szukał z nim przygody. On służył do rozmowy. Szybko się zorientował, że jemu może powiedzieć wszystko, niezależnie jak byłoby to wstydliwe, niewygodne czy w jego mniemaniu nieodpowiednie. O ile mówił prawdę, był dziennikarzem radiowym. Całkiem możliwe, miał coś z dziennikarza, co było widoczne nawet podczas rozmowy tekstowej. Umiał zadawać pytania i ciągnąć wątek. Czasem tak umiejętnie, że Szymon nawet nie zorientował się, kiedy podał mu informację, której nie chciał. Tak właśnie wpadł z wiekiem.
Właściwie powinien z nim porozmawiać o tym facecie z Krakowa. Ale jak? na internecie go nie było. Podał mu co prawda numer do radia i do domu, ale telefon stał w kuchni, w której krzątała się jeszcze matka. Jakoś by się trzeba było zabezpieczyć, ale jak? Włączył jeszcze raz komputer i wystukał krótki e-mail do Leszna. Musiał się przyznać. Co prawda Wojciech odwodził go od takich spotkań jak mógł, obaj jednak wiedzieli, że wcześniej czy później coś takiego nastąpi. Wojciech nie miał żadnej mocy sprawczej, mógł uciekać się najwyżej do perswazji. Szymon, choć uznawał argumenty Wojciecha, po prostu chciał to zrobić, myśl o tym coraz częściej zaprzątała mu głowę, czasem stawała się nie do zniesienia, zwłaszcza kiedy szedł przez miasto i obserwował mężczyzn. Jedyne, co Wojciech osiągnął, to solenną obietnicę poinformowania kogoś zaufanego, co planuje. Właśnie to zrobił i spokojnie poszedł spać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 3:50, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|