Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Houseboy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:04, 17 Kwi 2018    Temat postu:

jestem zachwycony tym jak potrafisz opisać zwykłe, codzienne życie Jacka i Wojtka oraz ich znajomych, wplatając w całość te zdarzenia jak przygoda w domu Piotra czy spotkanie i jazda z lekarzem do Warszawy jak i inne... jest dla Mnie całość super opowiadaniem i bardzo czekam na każdą kolejną część.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Wto 23:20, 17 Kwi 2018    Temat postu:

Dzięki, stary, Super, że reagujesz. To ważne, że ktoś piszę, że mu się podoba... To moja pierwsza historia. Już widzę ile ma wad, ale ciągnę i może później poprawię.

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:59, 17 Kwi 2018    Temat postu:

Mark55 jestem osobą która lubi czytać opowiadania przedstawiające dni życia a w szczególności bardzo lubię dowiadywać się o życiu pomiędzy osobą która jest dominatorem Panem a pomiędzy osobą uległą cwelem (wiele mógłbym sam o tym powiedzieć z własnego doświadczenia, życia osobistego ale nie umiem tak pisać, formować treści odpowiednio) a bardzo Mnie interesuję to jak wygląda takie życie (nawet jak to jest tylko opowiadanie wymyślone). Mark bardzo chętnie bym Ciebie poznał.
Pozdrawiam serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pią 16:19, 20 Kwi 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Nagadowski jechał swoją ciężarówką już ponad cztery godziny. Wypatrzył już zjazd na znajomą stację, żeby zrobić sobie przepisową przerwę. Kawa, krótka drzemka, może trochę ruchu, zawsze dobrze mu robiło. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu. Kątem oka zerknął na telefon „Prof. Tutaj, wychowawca”. Ciśnienie mu podskoczyło. Nacisnął przycisk słuchawki bluetooth:
- Dzień dobry, panie profesorze, co się stało, coś z Wojtkiem?
- Tak owszem, ale proszę się nie martwić. To dobra wiadomość.
- Wie pan co, właśnie zjeżdżam na postój bo muszę mieć przerwę. Dosłownie dwie minuty i spokojnie będę mógł rozmawiać.
Podjechał na parking, Wyłączył silnik.
- Już jestem.
- Więc tak - zaczął Tutaj - dzisiaj w szkole był konkurs językowy.
- Tak, wiem, Wojtek mi mówił, ale jego angielskim się nie przejmuję, więc nie znam szczegółów.
- No tak, jest dobry, chyba nawet najlepszy w szkole. Konkurs polegał na tym, że uczestnicy losowali fragment artykuły z gazety i tekst piosenki, oczywiście na ich poziomie. Dodatkowo każdy miał przygotować jakąś piosenkę, przetłumaczyć i, jeśli to możliwe, zaśpiewać. Jak się pan domyśla pana podopieczny był bezkonkurencyjny. Ale nie to jest najważniejsze. A tak, a propos, pan wie, jaki utwór wybrał?
- Nie, nie wiem, Nie rozmawialiśmy o tym.
- „Don’t give up” Gabriela. Otóż, po ogłoszeniu wyników, laureat został poproszony o zaśpiewanie wybranej przez siebie piosenki. Wojtek zamyślił się, muzyka już poszła, a on zatrzymał wszystko i powiedział coś, co mnie, ale nie tylko mnie, wbiło w krzesło. Brzmiało to mniej więcej tak: „Wybrałem tę piosenkę, ze względu na tekst. Jest w nim sporo rzeczy, z którymi mogę się identyfikować. Chciałbym też zadedykować tę piosenkę pewnej, bardzo ważnej w moim życiu, osobie. Komuś, dzięki komu umiem angielski, tak jak umiem. Ale angielski to tylko jeden z powodów. To ktoś, kto wyciągnął mnie z totalnego dołka szkolnego, z tego że z samych jedynek moja średnia dziś to cztery przecinek osiem. Ale nawet to nie jest najważniejsze. Pomógł mi stawić czoła losowi, który mi dokopał kilka miesięcy temu. Dzięki niemu wróciłem do szkoły po wielkiej tragedii. On jest moim najlepszym przyjacielem. Dedykuję tę piosenkę mojemu opiekunowi prawnemu, panu Jackowi Nagadowskiemu. To on wiele razy mi powtarza „don’t give up” „I know you can make it good” „I’m proud of who you are”. Nigdy mu się nie odwdzięczę”. I zaczął śpiewać.
Kiedy nauczyciel wspomniał o dedykacji, Jacek poczuł jak jego gardło się zacisnęło, a łzy same wciskały się do oczu.
- Co pan na to? - zapytał profesor, nie słysząc żadnej reakcji.
Brunet musiał się bardzo spiąć, żeby odpowiedzieć:
- Po.. po prostu zatkało mnie. Nie wiem, co powiedzieć. Dzięki, że pan mi to opowiedział. Nawet pan sobie nie wyobraża, ile to dla mnie znaczy.
- Ja też oniemiałem, kiedy to usłyszałem. Wiedziałem, że ma pan świetny kontakt z Wojtkiem ale że aż tak…
- Tak, mamy świetny kontakt, chociaż jak pan wie, trzymam go krótko, może czasami nawet za bardzo. Ale nie przypuszczałem, że on się tak publicznie do tego przyzna…
- Wie pan, już na wycieczce, przed klasą bronił pana jak lew…
- Wiem, wiem, opowiadał mi. Dziękuję bardzo za tę wiadomość… W sumie, zastanawiałem się, czy nie chciałby pan kiedyś do nas przyjść, nie wiem, na kawę, kolację…
- Właściwie, czemu nie.
- A jutro, kolacja, to za szybko?
- Nie, może być, Nie planowałem niczego szczególnego
- No to, do zobaczenia jutro. Na dziewiętnastą, OK?
Master miał pokusę, żeby natychmiast zadzwonić do uległego i podziękować mu za to, co zrobił w szkole. Pomyślał jednak, że lepiej to zrobić na spokojnie, wieczorem i pogadać na luzie. Dojechał już na miejsce, podstawił swoją ciężarówkę do rozładunku. Kiedy szedł właśnie poszukać jakiejś dobrej kawy, jego telefon zagrał „Slave to love”. Znaczyło, że dzwonił jego slave.
- Cześć młody, jak ci mija dzień - odezwał się pierwszy
- Witam pana, dziękuję, dobrze. Chciałem się pochwalić, że przed chwilą zobaczyłem wyniki PROFI i… zdałem! - wykrzyczał - nawet całkiem dobrze zdałem.
- To teraz powinien powiedzieć: I’m very proud of you, slave, indeed.
- Dzięki, wielkie. Bez pana nie byłoby to możliwe. Cieszę się . To nieeeesamowite!
Jacek uśmiechnął się do siebie słysząc jak młody się cieszy z kolejnego sukcesu. Nie rozumiał tego za bardzo, ale cieszył go absolutnie każdy sukces młodego.
- Masz jeszcze jakieś sukcesy dzisiaj na koncie - zapytał prowokacyjnie.
- No tak, ale to było prościutkie… Wygrałem ten konkurs z angielskiego w szkole.
- I tyle?
- No, tyle. To był spacerek, proszę pana.
- Z tego też się cieszę, ale dużo bardziej cieszę się, z tego co się stało na ogłoszeniu wyników.
Zaległa cisza. Długa cisza.
- Młody, jesteś tam?
- Ta… tak, tylko skąd…?
- Skąd wiem? Domyśl się, kto mógłby mi donieść.
- Wychowawca?
- Yhy. Nie chciałeś mi powiedzieć?
- Nie wiem, to wyszło… no wie pan… tak… no spontanicznie. No i chwalić się to tak jakby powiedzieć: „Patrzcie jaki jestem odważny” czy coś…
- OK. Nie chcę cię dołować. Ale to chyba mnie jeszcze bardziej ucieszyło niż Profi. W każdy razie wielkie dzięki. Pogadamy może jeszcze… no wiesz.. o tym w domu, w cztery oczy. A teraz dzięki i nie obijaj się…. e?
- Jasne. Dobrego wieczoru.
Już odsunął telefon od ucha, kiedy usłyszał:
- Hej, młody, jesteś tam jeszcze?
- Jestem.
- Zapomniałbym w tym wszystkim, jakoś tak wyszło, że zaprosiłem na jutro na kolację profesora Tutaja. Umówiliśmy się na siódmą. Dasz radę coś zrobić? Wiesz, co lekkiego, jakieś carpaccio na przykład i pasta al pesto czy tonno, coś prostego.
- Ta, coś wykombinuję
- Zobacz w spiżarni, chyba sporo rzeczy by jeszcze było…
- Zobaczę, a jutro w drodze ze szkoły kupię resztę.
Rozłączyli się. Kozubski sprawdził co jest w pomieszczeniu obok kuchni. Zrobił listę zakupów i poszedł się uczyć.

Kiedy wrócił ze szkoły w piątek, najpierw poszedł do kuchni, przygotować rzeczy na kolację. Potem wziął się za sprzątanie i odrabianie lekcji. Było już jako po czwartej. Siedział u siebie i kończył odrabiać lekcje. Usłyszał jakiś rumor w przedpokoju i szybko wyskoczył. W korytarzu zobaczył szokujący widok. Nagadowski słaniał się przy ścianie. Był nienaturalnie czerwony i mówił niewyraźnie. Wojtek szybko podszedł do niego i prawie go odrzuciło od smród wymiocin, który wydobywał się ust mastera.
- Panie Jacku, co się dzieje?
- Łazie… - wybełkotał Jacek
Kiedy młody otwierał właśnie drzwi do łazienki, brunetem wstrząsnęło i na ramieniu blondyna wylądował „malowniczy paw”. Uległy mimo, że sam miał odruchy wymiotne, szybko posadził mężczyznę na muszli i podał mu miskę, że wymiotował do niej. Jacek jednak zaczął gwałtownie rozpinać pasek od jeansów. Robił to dość nieporadnie i przy tym się szamotał. Młody odruchowo, gwałtownie odsunął ręce pana i sam szybkimi ruchami rozpiął mu spodnie i upuścił do kolan domyślając się o co chodzi. Kiedy jeansy wylądowały poniżej kolan Kozubski dostrzegł, że Jacek nie dotrzymał kupska i trochę się „wylało” na bokserki i spodnie. Siedzącemu na muszli Jackowi, położył na kolanach miskę, bo wyglądało na to, że leci z obu stron. Po czym rozebrał go całkiem i brudne ciuchy wrzucił do wanny, żeby przepłukać. Potem wrzucił do pralki i włączył. Nad pralką była szafka, w której mieli domową apteczkę. Szybko znalazł termometr bezdotykowy, który niedawno podarował im doktor Kamiński i zmierzył brunetowi temperaturę. Urządzenie wskazywało czterdzieści i osiem dziesiątych. Jackiem dalej targały odruchy wymiotne z muszli wydobywały dźwięki wylewającego się gówna. Wojtek wyciągnął telefon z kieszeni moro i wybrał numer zaprzyjaźnionego lekarza. Nie odbierał. Napisał zatem SMSa: „Proszę o pilny kontakt. Z panem Jackiem coś się dzieje”. Potem bezradnie przyglądał się całej sytuacji. Próbował jakoś dogadać się z masterem, ale z jego ust wydobyła się tylko niezrozumiały bełkot. Na szczęście po chwili zadzwonił telefon.
- Panie doktorze, pan Jacek wrócił z pracy chory. Ma straszne wymioty i biegunkę. I wysoką gorączkę… Nie wiem co mam robić.
- OK, właśnie skończyłem pracę w przychodni. Skoczę po jakieś leki na oddział i postaram się jak najszybciej przyjechać. Jak długo już tak mu leci z obu stron? - odezwał się po drugiej stronie doktor Kamiński.
- Jakieś pół godziny.
- To już raczej nie będzie miał czym. Jak zobaczysz, że tylko go szarpie, postaraj się go położyć. Tylko podłóż pod prześcieradło jakąś ceratę albo grubą folię, bo może jeszcze się trochę wylewać i połóż mu zimny kompres na głowę i, zaraz chyba macie te kompresy ode mnie, którymi Jacek cię okłada po waszych zabawach, to możesz mu położyć nawet na brzuchu.
Wojtek zrobił co mu kazał lekarz. Kiedy już odetchnął po wysiłku przeprowadzenia Nagadowskiego do jego pokoju i położenia go do łóżka, usłyszał dzwonek do drzwi. Kamiński wszedł, rozłożył swoją torbę lekarską.
- Pomóż mi, przytrzymaj rękę, muszę mu zrobić wkłucie, żeby podać leki, bo inaczej się nie da.
Po chwili leciała już pierwsza kroplówka.
- Uff - westchnął pan Grzegorz - chyba nam się udało, Wojtek. W takich sytuacjach najgorsza jest gorączka i odwodnienie organizmu. Teraz musimy czekać, aż leki zadziałają.
- Może pan coś zje, bo pewnie obiadu pan nie miał.
- A masz coś?
- Tak, mieliśmy dzisiaj mieć kolację z moim wychowawcą. ugotuję tylko makaron i pomieszam z pesto i coś pan zje. A właśnie, warto by zadzwonić do profesora.
Czekając aż woda na makaron się zagotuje, Kozubski wybrał numer do wychowawcy.
- Witaj Wojtek, co tam, jakieś komplikacje z kolacją?
- No właśnie tak. Pan Jacek złapał gdzieś jakąś jelitówkę i jest nie do życia… tak, że chyba innym razem, panie profesorze.
- Jasne, pozdrów pana Jacka i życz mu ode mnie zdrowia.
- Oczywiście.
Rozłączył się.
- No to znowu spędzimy trochę czasu razem - odezwał się Kamiński - mógłbyś mi zrobić kawę?
- Pewnie. Będzie pan u nas spał?
- Tak, myślę, że tak. Zjem obiad, sprawdzę co u Jacka i pojadę do domu wziąć rzeczy do spania i na zmianę. Jutro od rana mam dyżur, ale przez wieczór i noc, powinno wszystko się uspokoić.
Kiedy doktorek wrócił długo rozmawiali, co jakiś czas zaglądając do pacjenta w sąsiednim pokoju. Wszystko wskazywało na poprawę. Tuż przed północą się rozstali i poszli do swoich pokojów. W sobotę bruneta rano obudził jakiś ruch w mieszkaniu. Spojrzał na zegarek, było pół do szóstej. Wstał zobaczyć, co się dzieje. Kiedy przechodził obok pokoju mastera usłyszał głosy. Kamiński rozmawiał z Nagadowskim. Wojtek zbliżył cię cicho do drzwi i odróżnił słaby, ale wyraźny głos pana:
- Stary, co ja zrobię, jak ten chłopak mnie tak nakręca. Dzięki niemu, znowu wiem, że żyję, wiem po co żyję. Kurwa, mówię ci, jak ten nauczyciel zadzwonił i opowiedział mi, że on tak o mnie powiedział przed całą szkołą, to nie mogłem powstrzymać łez. Rozumiesz? Płakałem jak bóbr. Powiedział, że nigdy nie będzie w stanie mi się odwdzięczyć, że jestem jego najlepszym przyjacielem. Kapujesz? A on mi się odwdzięcza codziennie… bo mam dla kogo żyć… a wczoraj mi dupę podcierał i sprzątał moje rzygi. Facet jestem cały happy i wkurwiony, bo ten weekend miał być tylko dla niego, a tu dupa, moje flaki się zbuntowały.
- Cieszę się, stary, twoim szczęściem. To faktycznie jest bardzo fajny chłopak. A i ty z niego wykrzesałeś pewnie dużo więcej, niż on myślał, że potrafi. Dobra, idę do roboty. Wpadnę wieczorkiem po dyżurze, OK? Jakby coś to dzwońcie.
- Dobra, dzięki stary.
Kozubski zdążył się jeszcze wycofać do kuchni. Jak tylko lekarz wyszedł do Jacka, wychylił się z kuchni i zapytał:
- Chce pan kawy? Bo ekspres już się grzeje.
- Jasne, tylko szybko, bo na siódmą mam być w szpitalu.
- A jakiegoś tosta chociaż, czy płatki z mlekiem.
- Płatki - odpowiedział z promiennym uśmiechem - wiesz jaki Jacek jest z ciebie dumny? Chłopie, nawet nie zdajesz sobie sprawy, co ty dla niego znaczysz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 17:11, 20 Kwi 2018    Temat postu:

Och jak Ja sam chciałbym być tak odważny jak Kozubski i powiedzieć wszystkim że to mój Pan - opiekun jest najlepszym Moim Przyjacielem. A Ja ukrywam to kim jestem na prawdę.
Mark piszesz bardzo wspaniale i pokazujesz prawdziwe życie ludzi którzy są dla siebie nie tylko zabawkami seksualnymi a Przyjaciółmi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Wto 21:04, 01 Maj 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Szczęśliwie skończył się rok szkolny. Świadectwo ucieszyło zarówno Nagadowskiego, jak i jego podopiecznego. Średnia jaką osiagnął to cztery i osiemdziesiąt cztery setne. Kiedy pojawił się w domu ze świadectwem z ręku, Nagadowski wpadł na pewien pomysł:
- Co ty na to, żebyśmy spróbowali odwzorować na twoim dupsku ten pasek ze świadectwa. Jedna czerwona cienka linia, potem skóra nie ruszona i potem szerszy czerwony pasek?
- Hmm, dziwna nagroda, ale niech będzie.
- Młody, nagroda jeszcze będzie, a teraz chodzi o zabawę. Owszem bolesną, ale… bo wiesz wyzwanie dla mnie i dla ciebie polega na tym, że trzeba bić w jedno miejsce. Obiecuję, że będzie tylko czerwone, a nie bordowe czy fioletowe. To co? Tego bez twojej zgody nie zrobię. A potem odjechane jebańsko, hmm?
- OK, jak czerwone, to nie powinno być strasznie.
Trochę strasznie było, zwłaszcza ta cienka pręga, bo to był wąski rzemień i uderzanie w jedno miejsce, nieźle bolało. Potem ta szersza część już znacznie mniej. Jacek bardzo się starał, jak zwykle zresztą, być perfekcyjny. Kiedy wg niego „dzieło” zostało ukończone zaproponował:
- To, co teraz fotka, żebyś miał pamiątkę?
- Fajnie, bo przynajmniej zobaczę, czy warto było…
- Jasne, że warto.
Brunet cyknął fotkę komórką i pokazał uległemu.
- Super. Niech ktoś powie, że mój pan nie jest najlepszy. Nawet wp… - Wojtek zawahał się, zdając sobie sprawę, że się zapędził z bluzgiem.
- Nawet wpierdol jest doskonałe?
Pokiwał głową, lekko zawstydzony.
- Dawaj młody, teraz, w nagrodę, zabiorę cię do raju. Sam też się tam chętnie przejdę.
- Po czym wyciągnął kutasa ze spodni, a uległy rzucił się na kolana i przyssał do niego. Obaj byli napaleni, więc szybko kutas Wojtka stanął jak drąg.
- Dawaj dziurę, wyluzuj, a ja dobrze nasmaruję.
Obaj już znali swoje ciała dobrze, więc wiedzieli co robić.
- Już - westchnął młody.
Jacek nie dał mu czekać. Zdecydowanie wszedł z młodego na pieska. Jak zwykle obywało się bez bólu. Potem już tylko tempo tylko przyspieszało. Chociaż Jacek myślał tylko o tym nagrodzić blondyna za cały rok ciężkiej pracy, młody też nie chciał być dłużny i robił wszystko co mógł jako pasyw, żeby odwdzięczyć się panu za pomoc w osiagnięciu tego sukcesu. W pewnym momencie brunet chwycił kutasa uległego i starał się, żeby doszli jednocześnie. Prawie się udało. Kiedy skończyli, master, nie wychodząc z uległego, położył się na nim i całując go w ucho szepnął:
- Jestem taki dumny z ciebie. Jesteś prawdziwym fighterem, wiesz? Myślałem, że będzie dobrze, ale jest lepiej niż dobrze… Dzięki!
- To dzięki panu.
- W dziewięćdziesięciu pięciu procentach to twój sukces.
Wysunął się z niego i jak gdyby nigdy nic, stwierdził:
- Głodny jestem. Idziemy na wypasioną kolację.
Kiedy jedli w pobliskiej restauracji Jacek odezwał się:
- Mam propozycję. Jutro się bawimy, a w niedzielę jedziesz, albo jedziemy, jak chcesz, do rodzinki, pochwalić się świadectwem i innymi rzeczami, co? Taki PR. Myślę, że się przyda. Postaram się, żebyś nie był za bardzo uszkodzony na niedzielę - dopowiedział z uśmiechem.
- Może być. To znaczy jeśli chodzi o sobotę to super, a niedziela może być.
Jak brunet postanowił, tak zrobili. Następne kilka dni były dla Wojtka dość luźne. Master pozwolił mu nawet wstawać później, chociaż zaprawę i tak musiał robić, nawet dłuższą niż w czasie roku szkolnego. Trochę sprzątał, trochę porządkował różne zaległe rzeczy, czytał lektury, które Jacek mu polecił. W czwartek po południu telefon zagrał mu znaną melodię „Master of puppets”.
- No co tam cwelu? - usłyszał w słuchawce.
- Wszystko dobrze, proszę pana.
- Słuchaj cwelu, to jeszcze niepewne, ale być może będziesz miał wyjazd, więc przygotuj sobie rzeczy na kilka dni w góry. Jak mówię, to jeszcze nie jest pewne, ale bądź gotowy na jutro. Ostatnio niczego nie używałeś z tych rzeczy, ale sprawdź i ewentualnie upierz, uprasuj, czy tam co potrzeba… wiesz. Dam ci znać jutro, OK? Aha, nie zapomnij sprawdzić roweru i wiesz, kask i tak dalej. To dobra. Na razie i zachowuj się.
- Tak, tak, zachowuje się, proszę pana.
Było to strasznie enigmatyczne, ale wziął się od razu to roboty. Polecenia mastera to w końcu polecenia do wykonania. Sprawdził czy wszystko ma i w jakim stanie. Uznał, że jest dobrze i jest gotowy do wyjazdu. Przepisowo o dwudziestej drugiej trzydzieści zgasił światło i poszedł spać.

Był już po zaprawie, śniadaniu, kawie, lekturze książki. Zbliżało się południe, kiedy zadzwonił telefon. „Master of puppets”.
- Cześć młody, jak tam?
- Dobrze proszę pana.
- Więc młody, pakuj się. Jedziesz z Mikołajem i Kubą w góry. Pod Szczawnicą moi znajomi mają domek. Za jakąś godzinę, może półtorej, przyjadą po ciebie. Potrzebujesz odpoczynku poza Krakowem. Przyjedziemy do was w sobotę.
- Dzięki, strasznie się cieszę.
- Yhy, kiedy przyjadą wejdą na górę i założą ci pas cnoty, rozumiesz. To jest na moje polecenie. Zabieracie też rowery. My, wasi panowie zaplanowaliśmy wam każdy dzień i proszę się trzymać tego planu. Jest dość luźny….
Jacek jeszcze chwile objaśniał, ale blondyn zatrzymał się już na zdaniu o pasie cnoty. Kiedyś o tym czytał, nawet widział w internecie, ale nie przypuszczał, że kiedyś będzie to nosił. Z zamyślenia wyrwało głośne pytanie:
- Jesteś tam? Zawiesiłeś się?
- Przepraszam, szczerze mówiąc tak, zamyśliłem się i nie słyszałem ostatniej części tego, co pan mówił.
- Co cię tak rozproszyło?
- No… pas cnoty…
- No, to takie ćwiczenie, a poza tym gwarancja, że nie będziecie się ruchać, bo na to nie ma naszej, a właściwie, mojej zgody. Wszyscy to będziecie nosić. - Dobra, to, co mówiłem później i tak chłopaki wiedzą, więc nie będę sobie strzępił języka na próżno. Odezwę się później.
Blondyn zabrał się szybko za pakowanie. Zdążył jeszcze zejść do piwnicy sprawdzić rower i kiedy wrócił do mieszkania, usłyszał dźwięk domofonu.
- Cześć młody, to my.
Otworzył drzwi do klatki i zaraz też uchylił drzwi do mieszkania. Mikołaj i Kuba ubrani w jeansy i t-shirty weszli do mieszkania.
- Wiesz po co jesteśmy więc opuść spodnie, załatwiamy sprawę i spadamy, bo szkoda czasu. Zaraz się zacznie popołudniowy szczyt i będzie sajgon z wyjazdem z miasta.
Kozubski posłusznie rozpiął pasek jeansów i opuścił na uda razem z majtkami. Mikołaj wyjął z reklamówki nowiutki egzemplarz CB 6000 i sprawnie zaczął zakładać na kutasa młodego. Przełożył zwinnie jądra przez pierścień, założył resztę i zamknął na kłódeczkę. Kluczyki demonstracyjnie wrzucił do przeźroczystego, plastikowego pudełeczka bez możliwości wyjęcia.
- Dlaczego tak? - zapytał Wojtek.
- In case of emergency, na wszelki wypadek. Gdyby coś się działo, możemy stłuc pudełko i dostać się do kluczyka. Dobra, spadamy - odpowiedział Kuba - - - Gdzie masz rzeczy?
- Mam duży plecak i mały, a rower jest w piwnicy.
- OK. Dawaj plecak i zamykaj.
Cwel szybko zebrał swoje rzeczy i zeszli na parter. Tam pozostali dwaj poczekali, a Wojtek wyprowadził rower z piwnicy. Po chwili zapakowali wszystko na auto i do środka i ruszyli w drogę. Kiedy wyjeżdżali z miasta Kuba odezwał się do najmłodszego.
- Wojtek, chyba zawdzięczamy ci kawałek wakacji…
- Tak, a dlaczego mnie? - zapytał Kozubski
- To był pomysł twojego mastera. Niechcąco usłyszałem rozmowę naszych panów. Pan Jacek ma wyrzuty sumienia, że za dużo na ciebie włożył ostatnio i jesteś za bardzo zmęczony - kontynuował Kuba.
- Chyba ma rację. Ostatnie miesiące dały mi w kość. A czemu mi mówił, że nie było pewne czy dzisiaj jedziemy?
- Bo ja dzisiaj miałem ostatni egzamin, ustny i nie było wiadomo kiedy zdam i czy zdam. Ale się udało i jestem już po sesji. Zresztą Mikołaj też - odpowiedział Kuba.
- Już, tak szybko? zapytał zdziwiony Wojtek
- No cóż, nasi panowie wzięli przykład z twojego i zmobilizowali nas od nauki. Chcieli żebyśmy zdali wszystko w zerowych albo pierwszych terminach. Jak dojedziemy to pokażemy ci nasze dupy, to zrozumiesz… - zaczęli się obaj śmiać - ale za to mamy już wakacje.
Po dwóch i pół godzinie byli na miejscu. Nagadowski musiał Mikołajowi dokładnie wytłumaczyć jak dojechać, bo bezbłędnie trafili na miejsce. Był to całkiem spory dom. Każdy z nich mógł mieć swój pokój z łazienką, była duży salon z kominkiem i dobrze wyposażona kuchnia i taras ze świetnym widokiem na góry.
- Panowie, bierzemy swoje rzeczy i, zaczynając od najmłodszego wybieramy pokój, a potem wszyscy znosimy rowery i żarcie do domu. Potem jakiś obiad - jako najstarszy zarządził Mikołaj.
W ekspresowym tempie zrobili co polecił i wkrótce wszyscy siedzili w kuchni i, tym razem pod komendą Kuby robili szybki obiad. Kiedy siedli do stołu odezwał się najmłodszy:
- W sumie jest jeszcze wcześnie. Szkoda by było gdzieś nie iść. W końcu to tylko tydzień, nie?
- Racja - potwierdził Mikołaj - Może Homole, potem w stronę Palenicy i zjedziemy wyciągiem i jakoś dotrzemy znowu do Jaworek, co?
- OK - potwierdzili zgodnie pozostali dwaj.
Spokojnie zaliczyli czterogodzinny spacerek. Z małymi przebojami dostali się w końcu ze Szczawnicy do Jaworek, gdzie mieli samochód. Po powrocie zrobili grilla na kolację i w miłej atmosferze siedzieli na tarasie.
- Mówiliście, że wasi panowie was zmobilizowali do nauki. Powiedzcie jak? - z uśmiechem zaczepił towarzyszy wakacyjnych Kozubski.
Kuba, niewiele myśląc opuścił spodnie i pokazał pooraną pręgami dupę.
- Tak mnie mobilizował!
Zaraz Mikołaj też wstał i pokazał swoją, trochę już podgojoną.
- Metoda chyba okazał się skuteczna - kontynuował z uśmiechem Wojtek - ja z kolei miałem na dupie odwzorowany pasem ze świadectwa. Ale już prawie zeszedł, bo miał być czerwony, a nie fioletowy. Chociaż może coś jeszcze zostało - wstał i pokazał już prawie tylko różowe dupsko.
- Młody, słuchaj, nam przysługuje najwyżej dwa piwa dziennie, tobie jedno codziennie, albo jak chcesz to dwa, ale co drugi dzień. W zamian, możesz pić coca-colę do woli. Takie mamy polecenia - wyjaśnił Mikołaj, który siłą rzeczy jako najstarszy był tu trochę szefem - Chcesz dzisiaj piwo, a może dwa od razu?
- Dawaj, ale dzisiaj może jedno. Zresztą, to i tak postęp, bo w domu nie mogę…
Wzięli sobie po piwie i siedzieli dalej na tarasie.
- Chłopaki, jak to było z wami, jak odkryliście, że jesteści homo i że w dodatku lubicie mocny seks? - zaczął blondyn.
- U mnie poszło jakoś samo - zaczął Kuba - wiesz, ja pochodzę trochę z patologii. Matka zmarła na raka jak miałem trzynaście lat. Ojciec chlał i lał nas ile wlezie. Mniej więcej w tym samym czasie doszło do mnie, że wolę kutasy niż cipki… i w pewnym momencie okazało się, że to można połączyć, więc… zacząłem szukać w necie. Miałem dwóch masterów przed panem Darkiem, ale jeden był wiesz, za bardzo soft, a drugi był świrem, który nie liczył się z tym, że może przeginać. Kiedy trafiłem na Darka, akurat stary się zachlał, a ja miesiąc wcześniej skończyłem osiemnaście. Jeszcze trochę mieszkałem w domu, ale najstarszy brat jest kutasem i kiedy pan mi zaproponował, żebym z nim zamieszkał, to się chętnie zgodziłem… no, to tak w skrócie.
- U mnie całkiem inaczej. Jestem ze strasznie szpanerskiej rodziny. U mnie liczyło się tylko, żeby się pokazać. Nigdy mnie nie bili. Jak się okazało, że wolę facetów, to zacząłem się umawiać przez neta. I kiedyś nawaliłem i jeden z moich partnerów dał mi wybór, albo wynocha, albo mi spuści łomot pasem. I okazało się, że mnie to strasznie nakręciło. I zacząłem się interesować BDSM. Jak przyjechałem do Kraka to spotkałem pana Piotra i tak jesteśmy razem. A jak było z tobą, bo akurat tego nie wiemy. Tego pan Jacek chyba nigdy nie opowiadał.
Wojtek westchnął:
- Szczegółów wam nie powiem, ale pan Jacek najpierw pokazał mi jak fantastyczny jest seks z nim, a potem kiedy świrowałem to spuścił mi lanie… dziś się z tego śmieję, bo to były klapsy w porównaniu z tym, co dzisiaj dostaję… ale mój kutas mnie zdradził i potem jakoś poszło. Chociaż widzicie, że idzie dość wolno…
- No, widziałem, kiedy uciekłeś z naszej sesji z Piotrem - wtrącił Mikołaj - napędziłeś nam niezłego stracha, a pan Jacek, gdyby był w Kraku, to napewno by pobił mojego mastera.
- To co jest ekstra z panem to to, że potrafi czekać, że nie naciska… w sumie to nie… nie naciska tylko w tym, co dotyczy seksu, bo w innych aspektach już nie jest taki łagodny…
- Tak? Na przykład? - zapytał Kuba
- Jest chorobliwym pedantem, możecie sobie wyobrazić, co to znaczy dla mnie jako houseboya… Już to ogarniam, ale dupsko nie raz mnie cholernie bolało z powodu jakiejś pierdoły…
Wojtek wstał, podszedł do lodówki i wyciągnął piwo.
- Młody, jeśli teraz weźmiesz drugie, jutro nie będziesz mógł…
- Pieprzyć to, chcę dzisiaj… Kurwa, podjarałem się i mnie kutas boli w tym plastiku czy z czego to jest zrobione… idę się odlać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 22:05, 01 Maj 2018    Temat postu:

Choć nigdy nie osiągnąłem takich wyników w nauce to chciałbym być na miejscu Wojtka i mieć takiego Pana jakim jest Jacek. Bardzo Mnie ciekawi jak to chłopaki chodzą z pasem cnoty i jakie to uczucie jest. Wiem że tego się nie da opisać ale muszę kiedyś samemu tak spróbować. Ciekawie się zapowiada część gdy są sami ze sobą cwele. Jak się rozwinie ten ich pobyt na wyjeździe a może i nie tylko...
Pozdrawiam Serdecznie z Warszawy
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pon 23:03, 07 Maj 2018    Temat postu:

Sobota, przedostatni dzień „wakacji cweli”, jak je nazwali. Było południe. Siedzieli w kuchni i gotowali obiad. Byli już po wczesnej przejażdżce rowerami. Teraz czekali na przyjazd masterów. Kilka minut po pierwszej, panowie weszli do domu i Piotr znienacka krzyknął:
- Co to kurwa ma znaczyć? Gdzie komitet powitalny?
Cwele zaskoczeni, stanęli jak wryci. Mikołaj słysząc swojego pana od razu wyłączył palniki i wybiegł z kuchni. Pozostali poszli w jego ślady. Najstarszy z cweli usiadł na podłodze, na kolanach i spuścił głowę. Pozostali widząc to, poszli w jego ślady. Masterzy przywitali swoich cweli. Ku zaskoczeniu Kozubskiego, ale też wszystkich pozostałych Nagadowski wydał komendę:
- Otwieraj mordę! - i na oczach wszystkich wyjął swojego chuja i odlał się w usta blondyna. Potem, niezbyt głośno, ale tak, że wszyscy słyszeli, dodał:
- Obciągnij mi.
Wojtek, nieco zaskoczony, szybko jednak przystąpił do dzieła. Wszyscy pozostali trochę zszokowani tą demonstracją podziwiali parę.
- Na co się gapicie? - przerwał w końcu Nagadowski - po tygodniowym celibacie to nie potrwa długo. Dawajcie obiad na stół.
Mikołaj i Kuba szybko poszli do kuchni. Masterzy poszli do łazienki. Jacek faktycznie szybko doszedł z ustach swojego cwela. Odetchnął z ulgą, zasunął rozporek, chwycił lekko Wojtka za szyję, dając znak, żeby ten wstał. Brunet uśmiechnął się szeroko i mocno pocałował uległego. Kończąc, szepnął:
- Dzięki! Jak zwykle było super. Myjemy ręce i jemy.
Usiedli do stołu:
- To jak, cwele, udane wakacje? - zapytał tym razem Darek.
- Super - odpowiedział jego cwel
Kuba mówił najmniej z całego towarzystwa, dlatego pan Darek chcąc zachęcić Kubę dodał:
- Kuba, wiem, że jesteś syntetyczny, ale możesz powiedzieć coś więcej.
No, chcę powiedzieć, że sesja dała mi w kość… w dupę też - uśmiechnął się - i fajnie było odpocząć. No, oderwać się też od takiej rutyny domowej. No, poznałem lepiej Wojtka. Wcześniej byliśmy, chyba, trochę oficjalnie. Znałem go, ale za dużo o nim nie wiedziałem i okazało się, że jest spoko gość. No, to chyba tyle.
Skończył i badawczo patrzył na pana Darka. Ten od razu wyczuł, że Kuba nie wie, czy nie przegiął i spokojnym głosem odpowiedział:
- Dzięki, cwelu. To o tym odpoczynku od domu, to chyba też od nas, ode mnie… bez obaw. To też było celem. Odpoczęliście od nas. Pewnie wam nie brakowało naszej upierdliwości, ale mamy nadzieję, że jednak coś wam brakowało… - uśmiechnął się szelmowsko.
- A ty, Mikołaj? Dałeś sobie radę? Bo w sumie to byłeś tu szefem - zapytał z kolei Piotr.
- Tak, chyba tak, proszę pana - odpowiedział niepewnie cwel - nie było jakiś problemów. Może ze dwa razy musiałem interweniować, ale szybko ustąpili. A wakacje super. Pogoda dopisała, humory też. Nic nam nie brakowało… - tu zawahał się - No może… spojrzał na swój rozporek, dając do zrozumienia, że pas cnoty im ciążył.
Panowie zaczęli się głośno śmiać.
- Z pewnością, cwelu nadrobimy te braki i to jeszcze dzisiaj.
W tym czasie oczywiście były przerwy na jedzenie. Kiedy dwie pary master-cwel już się wypowiedziały, wzrok wszystkich skierował się na Jacka i Wojtka. Ten ostatni nie chciał wychodzić przed szereg i nie odzywał się. Nagadowski zaś udawał, że nie widzi utkwionego w nim wzroku pozostałych. W pewnym momencie, jakby zaskoczony oznajmił:
- No, co? Młody już dał wyraz czego mu brakowało w tym czasie, a że jest zadowolony to uśmiechnięta micha niech wam wystarczy.
Pozostali jęknęli zawiedzeni.
- Mamy jeszcze kolację i jutro. Spokojnie.
Prawie skończyli, wstali od stołu. Cwele zanieśli wszystko do kuchni i zabrali się za porządki, a panowie na tarasie otworzyli piwo i podziwiając widoki, swobodnie rozmawiali. Kiedy ulegli skończyli, pojawili się na tarasie, czekając na polecenia.
- Młody - odezwał się Nagadowski - idź do samochodu i wyjmij mój plecak. Wyciągnij mi rzeczy w góry i czekaj. Zaraz pójdziemy.
- Dobrze, proszę pana. Przygotować coś do jedzenia?
- W moi plecaku są batony energetyczne, weź je… a i zrób kawy do termosu i butelkę wody.
Po kilku minutach obaj byli gotowi do wyjścia. Nagadowski już wcześniej upatrzył sobie „kółeczko” z Jaworek, przez rezerwat Biała Woda, wzdłuż granicy ze Słowacją i rezerwat Wysokie Skałki i zejście wąwozem Homole. Obaj mieli dobrą kondycję więc sprawnie maszerowali. Szli w ciszy, czasem tylko odzywał się master, ale tak, że nie wymagało to żadnej odpowiedzi, ani dalszej konwersacji. Po jakiś dwóch godzinach brunet polecił:
- Młody, przerwa!
Usiedli na trawie. Na tyle blisko siebie, że czuli ciepło swoich ciał. Na szlaku było dość pusto. Minęli tylko kilka osób.
- Daj wody i batona.
Blondyn wyciągnął co trzeba.
- I jak ci minął ten tydzień? - zagadnął pan.
- Bardzo dobrze, proszę pana. Teraz widzę, że był mi potrzebny. Ostatni czas był bardzo intensywny…
- No, właśnie zauważyłem, że za dużo na ciebie włożyłem, dlatego bardzo chciałem, żebyś tu przyjechał. Sorry, nie myślałem, że to będzie takie ciężkie… wiesz, szkoła, profi, prawo jazdy… Wiesz, że chcę, żebyś był zajęty, bo wtedy się nie rozleniwiasz, ale przesadziłem… przyznaję.
- Jakoś poszło. Dałem radę… ale super było trochę odsapnąć.
- Poszło, i to nie jakoś, ale bardzo dobrze, młody. Możesz być z siebie dumny. A jak z chłopakami się dogadywałeś?
- Dobrze. Nie było większych problemów. Kilka razy jakieś ostrzejsze dyskusje, ale kończyły się dobrze. Ostatecznie, któryś z nas przypominał, że chodzi o luz i przestawaliśmy się spinać. Poza tym poznaliśmy się lepiej. Pogadaliśmy trochę, o seksie też…
- Obgadaliście nas, nie?
- Trochę, ale pozytywnie, naprawdę… - usilnie przekonywał Wojtek - chyba mi trochę rzeczy wytłumaczyli, więc może chociaż część moich obaw się pozbyłem.
Młody, ze mną też możesz pogadać zawsze, wiesz o tym… i o wszystkim w ogóle.
- Tak wiem. To znaczy… nie chodzi o to, że nie mam odwagi z panem, ale tu po prostu chyba było trochę luzu i czasu, żeby na spokojnie rozmawiać.
- A to nie boli? - uderzył blondyna w krocze, a dokładnie w chastity, aż ten się skulił
- W sumie to nie. Przyzwyczaiłem się. Tylko na rowerze trzeba go ułożyć, żeby nie uciskało. Boli kiedy gadamy o seksie, bo on chce wstawać, a nie może.
- Wytrzymaj jeszcze parę godzin. Potem będzie super, naprawdę.
- Zjedli jeszcze po batonie, napili się kawy.
- No, cwelu, w drogę, bo mam pomóc pozostałym w kolacji.
Po dwóch godzinach wrócili do domu. Jak tylko przekroczyli próg, Darek i Piotr krzyknęli do Nagadowskiego:
- Jacek, gdzie miałeś być. My tu już prawie wszystko zrobiliśmy!
- Idę, idę. Dajcie mi pięć minut na prysznic i już wam pomogę! - odpowiedział Jacek.
Pół godziny później siedzieli wszyscy przy stole i jedli dobrą, wykwintną, ale lekką kolację. Rozmawiali luźno o wszystkim. Po jedzeniu, cwele rzucili się do sprzątania, a panowie na taras z piwkiem. Kiedy minęła dziesiąta, Jacek rzucił:
- Młody, idziemy! Czas nadrobić zaległości.
Pozostali uśmiechnęli się szeroko. Tymczasem Wojtek ze swoim panem poszli do swojego pokoju.
- Chyba zapomniałeś końcówki do prysznica - powiedział Nagadowski rzucając mu końcówkę do lewatywy - Ja pójdę pierwszy i poczekam, aż się wyczyścisz.
Kiedy brunet wyszedł z łazienki, uwięziony kutas Kozubskiego mocno zabolał. Master poszedł szafki, wziął kluczyć, po czym podszedł do do niego. Wojtek pospiesznie spuścił jeansy. Jacek przykucnął przy uległym, wziął w ręce obolałego chuja, otworzył kłódeczkę i szybko uwolnił męskość cwela. Ta aż wystrzeliła.
- Idź się przygotuj, tylko ani mi się waż spuścić! Zepsujesz zabawę.
- Oczywiście, proszę pana - odpowiedział i poszedł do łazienki.
Trochę to trwało, ale Wojtek wreszcie pojawił się w drzwiach łazienki. Obaj aż się gotowali do seksu. Młody stał nagusieńki z wyprężonym kutasem. Master natomiast siedział na łóżku ubrany w luźne jeansy, zapięte brązowym, dość szerokim pasem. Na górę ubrał niebieski t-shirt.
- Podejdź tu, cwelu.
Kozubski wykonał polecenie. Pan patrzył z pożądaniem. Obrócił go tyłem do siebie. Delikatnie przejechał rękami po dupie.
- Jaka różowiutka. Zdecydowanie powinna nabrać kolorów! Klęknij przy łóżku i połóż głowę na materacu - powiedział wstając. Uległy usłyszał świst wyciąganego szybko ze spodnie pasa.
- Dziesięć cwelu. Od serca! Liczysz!
Ledwie skończył mówić, na pośladkach poczuł pierwsze uderzenie. Rzeczywiście było „od serca”. Były dość szybkie. Tyle tylko, żeby usłyszeć odliczanie. Kiedy skończył szybko ukląkł za Wojtkiem.
- Młody, rozluźnij się, to będzie szybciej. Krótko potem poczuł w swoje dziurze palec Mastera. Najpierw jeden, potem drugi i trzeci.
- Już - jęknął Wojtek
- Jeszcze chwila, spokojnie…
Po chwili brunet zaczął napierać swoim chujem na dziurę cwela. Nie było to gwałtowane, ale zdecydowane. Kiedy wszedł, zaczął powoli, ale tempo szybko wzrastało.
- Ahaaaaaa - krzyknął młody, zasłaniając sobie twarz ze wstydu.
- Młody krzycz, olej ich, oni też krzyczą słyszysz?
Faktycznie z sąsiednich pokoi też dochodziły ekstatyczne wrzaski i głośne wzdychania, komendy i odgłosy bicia. Czując, że pan jest bliski spełnienia, w pewnym momencie Wojtek zaczął sięgać ręką do swojego kutasa.
- Zostaw! - krzyknął master.
Kozubski westchnął ciężko, ale posłusznie odsunął rękę. Nagadowski westchnął ciężko, a uległy poczuł w dupie pulsowanie i tryskającą spermę. Położył się ciężko na blondynie, polizał mu ucho i szybko wysunął się z niego. Nie wiadomo skąd wziął korek, szybko go nawilżył i delikatnie wetknął w dziurę. Nachylił się jeszcze raz nad głową cwela i szepnął mu do ucha:
- Odwróć się…
Kiedy ten, obolały położył się na plecach, zobaczył na dłoniach mastera rękawiczki, a w prawej zalśniła sonda. Była lekko prążkowana:
- Musimy dokończyć… ale po mojemu…
Nałożył na sondę żel i ostrożnie zaczął wkładać w kutasa. Wojtek poczuł rozpieranie, ale nie było nieprzyjemne. Kiedy włożył prawie całą, zaczął poruszać w dół i w górę.
- Aaa… aaa - westchnął cwel.
Potem brunet objął dłonią kutasa i zaczął delikatnie poruszać, masturbując go. W pewnym momencie szybkim ruchem wyjął sondę z kutasa i przyspieszył tempo.
- Kurwaaaaaa - wrzasnął Wojtek i z jego chuja wysoko trysnęła fontanna spermy.
- Wow, młody, co to było… jak wysoko, kurwa…
- No, ale odjazd, ja cię…
Master zdjął rękawiczki i położył się obok uległego. Chwilę uspokajali swój oddech.
- Dziękuję - szepnął Kozubski
- Proszę… i młody, nie sprzeciwiaj mi się. Wiem co robię. Czasem mi nie wychodzi, ale staram się myśleć o tobie, kiedy cie rucham… żeby tobie też było dobrze.
- Wiem - odpowiedział przepraszająco - ale po tygodniu w chastity, bardzo mnie bolało… ale jak zwykle miał pan rację.
Obaj wiedzieli, że to nie koniec.
Kiedy odpoczęli Jacek powiedział:
- Następna runda. Postaw mi kutasa.
Wojtek ochoczo zabrał się do pracy. Jego zdolne usta szybko przywróciły do życia kutasa mastera.
- A teraz ja się położę, szybko wyjmę korek a ty się na mnie nabijesz, rozumiesz?
- Yhy.
Zaraz potem uległy kręcił swoją dupą, tak, żeby długi, chudy gnat Jacka wszedł w jego dupę. Nie potrzebował dużo czasu, żeby się przywyczaić. Teraz on musiał się postarać, żeby panu był dobrze. I starał się bardzo. Jego uda ciężko pracowały.
- Młody, postaraj się wyczuć swoją prostatę i uderzaj w to miejsce…
Za którymś razem mu się udało o czym świadczyły głośne westchnięcia. W pewnym momencie poczuł znajome pulsowanie w dupsku i i dodatkową ilość spermy. Wiedział, że pan doszedł. Sam swojego kutasa nie śmiał nawet dotykać. Podniósł się, a Jacek znowu włożył mu korek do dziury.
- Jeśli chodzi o mnie, to było super. Ty musisz chyba trochę nabrać wprawy, ale będzie lepiej.
Znowu leżeli na wznak. Tym razem odpoczynek był dłuższy. Jacek poszedł od łazienki się odlać. Wojtek, spocony, napił się wody. W końcu pan zarządził:
- Dam radę jeszcze raz. Zabiorę cię młody do nieba. Będzie jazda. Przesuń się na skraj łóżka.
Blondyn posłusznie przesunął się. Tym razem Jacek sam postawił swojego drąga. posmarował go obficie żelem. Szybkim ruchem wysunął korek z dupy i po wycelowaniu, ostro wjechał w dziurę Wojtka. Znał już tę dziurę dobrze i praktycznie od początku wyczuł prostatę. Zaczął równomiernie uderzać w to miejsce. Jęki, głośne sapanie, wreszcie krzyki Kozubskiego tylko go nakręcały. Patrzył na niego, podziwiając twarz i swoje dzieło. Tempo zaczęło rosnąć, ale mimo to reakcje uległego pokazywały, że rzeczywiście jest w ekstazie. Kiedy master czuł, że już dochodzi, chwycił mocno męskość cwela i starał się, żeby doszli razem. Doświadczenie go nie zawiodło. W momencie kiedy sam poczuł znajome ściskanie własnego kutasa, z tego, należącego do Wojtka wypłynął biały płyn. Jacek wyczerpany upadł na piersi młodego. Oddychali ciężko.
- Chodź, umyjemy się, bo jesteśmy zapoceni i zaspermieni.
Jacek pomógł cwelowi wypłukać spermę, a potem pomogli sobie wzajemnie w myciu. Wysuszyli się i wyszli z łazienki. Jacek sięgnął do swojej torby, wyjął żel znieczulający i polecił Wojtkowi:
- Pochyl się, to ci nasmaruję dziurę.
Była jeszcze dobrze rozwarta. Jacek sprawnymi ruchami palców nasmarował, przynosząc Kozubskiemu od razu wyraźną ulgę. Potem szybko wrócił do łazienki wymyć ręce. Wojtek stał na środku, nie widząc, co robić. Kiedy Jacek wrócił do pokoju położył się na łóżku:
- Połóż się koło mnie, przecież wiem, że chcesz się poprzytulać.
Blondyn szybko znalazł się obok pana, położył głowę na jego piesi, a ten ostatni zaczął go głaskać po plecach, szyi, głowie.
- Dziękuję. Byłem w niebie. To było totalnie zajebiste… - odezwał się Wojtek - Pan jest taki dobry dla mnie, chociaż… nie zasługuję na to…
Jacek szybko się podniósł, ujął głowę Wojtka, odwrócił go do siebie, tak żeby mógł mu popatrzeć w oczy.
- I co ja mam z tobą zrobić, Wojtek.
Ten patrzył na niego zdezorientowany.
- No, żebyś przestał tak głupio myśleć. Facet! Jesteś fantastycznym nastolatkiem, który przez ostatnie dwa lata pokazał fucka losowi. Nie tylko wykaraskałeś się w szkole, ale jesteś najlepszy w klasie i jednym z najlepszych w szkole. Skończyłeś kilka kursów. nauczyłeś się angielskiego… a przede wszystkim wyszedłeś z gigantycznej traumy śmierci swoich rodziców i brata. Gościu, zdecydowana większość twoich rówieśników, nie ma pojęcia przez co przeszedłeś i jak jesteś silny. Zasługujesz na to wszystko i jeszcze więcej.
- Ale bez pana pomocy, to wszystko by nie było możliwe - odpowiedział blondyn.
- Ale przecież ja się za ciebie nie uczyłem, nie harowałem jak wół. Nie ja podjąłem decyzję, że nie daję się depresji i biorę życie za bary i nie poddaję się. To jest twój sukces. Cieszę się, że mogłem ci trochę pomóc.
Wojtek uśmiechnął się szeroko i znowu przytulił do mastera.
- Młody, śpimy, każdy na swoim łóżku, bo są za wąskie i nie wyśpimy się… aha, jutro możesz spać do woli… to znaczy, jeśli do woli miałoby oznaczać jedenastą, to nie… - odezwał się Nagadowski i cmoknął go w czoło - Dobranoc młody!


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:29, 29 Maj 2018    Temat postu:

Powiem że po prostu sam chciałbym być na miejscu Wojtka i być takim cwelem jak On, choć bardzo boję się bicia (to koszmar z dzieciństwa gdy trafiłem do Domu Dziecka), bardzo podoba Mi się i interesuje się tym opowiadaniem widząc Siebie. Już czekam na dalsze części i jak się to rozwinie.
Pozdrawiam
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PanWojciech
Adept



Dołączył: 29 Gru 2016
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Sob 8:16, 14 Lip 2018    Temat postu:

Cześć, mam pytanie czy to opowiadanie będzie kontynuowane?? Jest świetne zarówno pod względem samego konceptu jak i wykonania, więc miałem nadzieje, że będzie miało jakieś zakończenie (a im więcej się dowiemy tym lepiej oczywiście ;P )

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 8:25, 15 Lip 2018    Temat postu:

Też czekam na kolejne części opowiadania i bardzo Mnie interesuje czy będę dalsze części. Pozdrawiam P cwelik z Warszawy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pon 21:53, 23 Lip 2018    Temat postu:

Wreszcie!!!!! Słuchajcie, sorki, że tak długo milczałem, ale sporo się działo w moim życiu osobistym i zawodowych. Spore zmiany, więc trudno było znaleźć czas. Trochę lenistwa też w tym było. Ale jest następny odcinek i są w planach następne. (Mam nadzieję, że nie będziecie czekać na nie tak długo). W każdym razie opowieść żyje w mojej głowie.

Siedzieli przy stole, kończąc kolację. Już kilka dni byli na jeziorem Garda, we Włoszech. Nagadowski wynajął bungalow tylko dla nich. Udało się nawet znaleźć taki oddalony trochę od innych, tak, że odgłosy ognistego seksu nie zakłócały spokoju innym wczasowiczom. W czasie tych kilku dni jeździli na rowerach, pływali na desce, pływali w jeziorze, opalali się, byli w Gardalandzie, wielkim wesołym miasteczku. Cały ich pobyt, taki tylko we dwóch, był pomyślany przez Jacka jako część prezentu osiemnastkowego. Do tego dobry seks, niezbyt bolesny. Wszystko to sprawiło, że obaj mieli doskonały nastrój. Siedzieli na luzie przy stole, w strojach sportowych.
- Za trochę ponad tydzień będziesz dorosły… i przestanę być twoim opiekunem prawnym. Nie będę miał już żadnych obowiązków wobec ciebie, młody - oznajmił z uśmiechem Jacek.
- Ja… jak to? To koniec? - z drżeniem odpowiedział Kozubski - … i przecież to wszystko, co Pan robił dla mnie nie było chyba z obowiązku…? - dodał jeszcze ciszej.
Master patrzył wielkim, zdziwionymi oczami na uległego. Jego twarz stężała. Ręce, do tej pory luźno leżące na stole zacisnęły się w pięści.
- Kurwa mać! - wykrzyknął starszy. Poderwał się, wybiegł z salonu, sięgnął ręką do swojej sypialni i wybiegł z domku.
Wojtek, natomiast wybuchnął wielkim płaczem. Trwało to dobre pół godziny. Aż oczy zaczęły go piec. Potem zrezygnowany, pozbierał naczynia ze stołu i zaczął zmywać. Uporządkował salon, poszedł do swojego pokoju, założył słuchawki i najgłośniej jak się dało włączył Rammsteina, usiłując zapomnieć choćby na chwilę. Po półtorej godzinie, zmęczony sprawdził czy Jacek wrócił, ale niestety w dalszym ciągu go nie było. Usiadł w salonie na kanapie i postanowił czekać. Zmęczenie, jednak, zwyciężyło. Obudziło go trzaskanie drzwiami. Spojrzał na zegarek, było piętnaście po pierwszej. Wyskoczył do korytarza i zobaczył spoconego Pana.
- Proszę Pana, moglibyśmy porozmawiać? - zapytał nieśmiało.
- Nawet musimy porozmawiać, młody. - odpowiedział starszy - Dasz mi chwilę? Jestem cały spocony.
Chwila trwała długo. Kiedy wreszcie Jacek wszedł do salonu, napięcie odczuwali obaj. Brunet wskazał, żeby usiedli przy stole. Nagadowski patrzył na cwela. Ten miał spuszczoną głowę.
- Wojtek! - zaczął brunet - popatrz na mnie.
Kozubski uniósł głowę.
- Spróbujmy spokojnie pogadać. OK? - zaproponował starszy.
- OK - mruknął uległy.
- Proszę, powiedz mi, jak zrozumiałeś, to, co powiedziałem.
- No… że to koniec… że mam się wyprowadzić i zniknąć z Pana życia.
- Kurwa mać! - mruknął pod nosem Nagadowski - Nie, to nie do ciebie. To do mnie. Spierdoliłem koncertowo. Młody, to miał być początek… wiesz, takie wprowadzenie, ale po tym, co powiedziałeś nie mogłem już skończyć. Dalej miało być, że teraz to jest twój wolny wybór, czy chcesz zostać ze mną i na jakich warunkach… To znaczy wcześniej też miałeś wybór, bo przecież nie trzymałbym cię na siłę i gdybyś nie chciał to bym cię nie pieprzył, ale teraz jakby… no wiesz jako dorosły, masz pełne prawa i możesz decydować. Chociaż ja - tu sam schylił głowę i patrzył w podłogę - nie wyobrażam sobie, że mogłoby cię nie być ze mną…
Zaległa długa, niezręczna cisza. Dla obu był jak wieczność.
- To znaczy, że mogę zostać? że może być tak jak było? - odezwał się w końcu Wojtek.
- Jasne, bardzo chcę, żebyś został.
- Mogę Pana uścisnąć?
- Chodź! - gestem ręki zaprosił młodego, żeby usiadł przodem do niego, na jego kolanach.
Kiedy tylko przylgnęli do siebie. Wojtkiem zaczął cicho płakać i trząść się. Mimo, że Kozubski nie lubił płaczu, pozwolił jednak młodemu uspokoić się.
- Młody, czemu się tak bałeś, czemu tak nerwowo zareagowałeś?
- Nie wiem, chyba po śmierci moich, bałem się, że tracę najbliższą mi osobę, i że będę sam jak palec…
- Jakiś ty głupi! - powiedział dobrotliwie Jacek - przecież ci obiecałem, że będę się tobą opiekował. Poza tym, co ja bym teraz bez ciebie zrobił? Kto by mi sprzątał dom, prał, gotował, robił zakupy i to wszystko… No i gdzie znajdę taką super dziurę, która tak lubi mojego kutasa…
Obaj zaczęli się śmiać. Po chwili brunet znowu przycisnął do siebie blondyna.
- Jak to dobrze, że mogę być z Panem.
- Hmm, nawet bardzo dobrze. A jak byś chciał być ze mną, to znaczy na jakich zasadach?
- Jak to na jakich?
- No, czy chciałbyś coś zmienić, nie wiem… bo do tej pory ty byłeś uległym dwadzieścia cztery godziny na dobę, właściwie we wszystkim, a ja byłem dominem też na full. Leży ci to? Czy chciałbyś, nie wiem, SM tylko w seksie a potem trochę, nie wiem, równości czy coś…
- Ale ja bym nie chciał niczego zmieniać - prawie wykrzyknął Kozubski.
- Taa? - zareagował z uśmiechem Master - tak, jak jest ci pasi? Całkiem? Nawet jak cię mocno leję pasem i jestem ostry?
- Hmm - zamyślił się Wojtek - w sumie na tym dobrze wychodzę. Mam takie wrażenie, że, gdyby Pan mnie od czasu do czasu nie stawiał do pionu, to moja średnia z pięć i dwie dziesiąte zapikowałaby w dół… - stwierdził z szerokim uśmiechem uległy - Pewnie, że nie lubię lania, bo to co innego niż w czasie sesji, ale wtedy też czuję, że Panu na mnie zależy.
- To co? Zostajemy przy tym, co jest? Zgadzasz się?
- Tak, jak najbardziej.
- A propos „czuję, że Panu na mnie zależy”… Wiesz, chyba bardziej niż ta twoja wątpliwość, że wszystko między nami skończone, tąpnęło mną, to, że niby robiłem wszystko z obowiązku.
Nagadowski zrobił się bardzo poważny.
- Młody, rozumiem twoje lęki, ale spróbuj teraz je na chwilę wyłączyć, co? I włącz myślenie, wiem, że potrafisz, bo masz łeb nie od parady. Postarasz się?
Kozubski pokiwał głową.
- Powiedz to! - spokojnie, ale zdecydowanie zażądał Master.
- Postaram się.
- OK. Pomyśl tylko trochę. Czy dociskanie cię z ocenami jest z obowiązku? Przecież mógłbym powiedzieć: Wyszedł na prostą, ma spoko oceny, jest czwórkowy, to zadanie wykonane, nie?
- No tak - odpowiedział blondyn.
- Czy comiesięczne wyjazdy weekendowe, chodzenie do teatru, opery, muzeów, zwiedzanie miast to jest mój obowiązek? Czy załatwienie ci prywatnych lekcji angielskiego, francuskiego było z obowiązku? Młody! Kurwa! Mnie zależy na tobie jak na nikim wcześniej. Ciągle myślę jak ci pomóc, co zrobić, żebyś się rozwijał, żebyś był oczytany, miał szerokie horyzonty… Tak, robię to też dla siebie. Bo mam dla kogo żyć. Dzięki tobie moje życie nabrało sensu, rozumiesz. I w całym moim skurwysyństwie i sadyzmie, bardzo się staram, żeby cię nie zranić, żebyś mi ufał… - nie dokończył.
Blondyn przycisnął do siebie Jacka i szepnął do ucha Masterowi: - Przepraszam. Nie myślałem logicznie. Jest Pan najbliższą osobą jaką mam. Przykro mi, że tak powiedziałem.
- Już dobrze. Wyjaśniliśmy sobie. Teraz będzie dobrze… Kurwa, sztuka komunikacji jest zajebiście trudna, ale jest zajebista, bo działa, nie młody - stwierdził z radością brunet - Wiesz, co? Jestem skonany, padam na twarz. Chcesz się jeszcze poprzytulać?
- Yhy - przytaknął młody.
- To w łóżku, bo zaraz się przewrócimy.
Przeszli do pokoju Jacka, bo jego łóżko było większe. Rozebrali się i położyli się obok siebie nago. Leżeli tak chwilę. Brunet objął uległego i przyciskał do siebie. Wojtek miał rękę na klatce piersiowej pana. Co jakiś czas Nagadowski przyciskał młodego do siebie całował go w głowę.
- A właściwie to dlaczego Pan mi dzisiaj nie wlał? - zapytał nagle Wojtek.
Jacek odwrócił się bokiem do uległego.
- Popatrz na mnie, Wojtek.
Kozubski spełnił prośbę Jacka.
- Dlaczego piorę ci dupsko?
- Bo się lenię, bo zapominam o swoich obowiązkach, bo trudno mi utrzymać porządek…
- Właśnie, ale poza jedną sytuacją, kiedy straciłem na sobą kontrolę, nigdy ci spuściłem wpierdol za pytanie, nawet trudne, czasem nawet trochę głupie, za szczerość… bo chcę, żebyś mu ufał i nie bał się, że oberwiesz, kiedy mi powiesz co czujesz, co cię gnębi i tak dalej, rozumiesz. Dzisiaj to było dla mnie trudne, dlatego, w sumie, uciekłem, żeby mi nerwy przeszły, bo się bałem, że zrobię coś głupiego, rozumiesz? Robię, co potrafię, żebyś nie miał przede mną tajemnic. Pewnie, że nasz pojebany układ sprawia, że jakbyś chciał coś zrobić, a ja się nie zgadzam to jest problem, ale do tej pory jesteś bardzo uległym i posłusznym cwelem.
Po czym przycisnął go znowu do siebie i pocałował w czoło. Blondyn odwzajemnił uścisk.
- Co ja bym bez pana zrobił? gdzie ja bym był? Dziękuję i proszę, niech pan mnie dalej uczy… no jak być dobrym cwelem.
- Już jesteś dobry. Nikt nie jest doskonały. Nawet ja, chociaż, boję się, że czasem tak na mnie patrzysz.
Leżeli chwilę w ciszy, kiedy cwel zaczął zbliżać głowę do krocza pana.
- Młody, nie! - stanowczo zareagował Master - nic z tego nie będzie. Widzisz, nie jestem doskonały. Jestem ogier, ale dzisiaj mnie wyczerpałeś w inny sposób… na moje własne życzenie zresztą.
- Proszę Pana, chciałbym… ja pana…
Nagadowski swoją dłonią zamknął usta Kozubskiego.
- Młody, obawiam się, że chcesz powiedzieć wielkie słowa. Widzisz, zależy mi na tobie i nie chcę cię rozczarować. Teraz nie mogę powiedzieć tego samego. Proszę cię o cierpliwość. Myślę, że nadejdzie taki dzień, kiedy powiemy sobie to nawzajem, ale nie teraz. Uwierz mi, że jesteś dla mnie najważniejszy. Wypełniasz moje myśli przez większą część czasu i nie umiem sobie wyobrazić życia bez ciebie, ale potrzebuję czasu, nie wiem ile, ale potrzebuję. Może ci przykro, ale chcę być też wobec ciebie szczery i uczciwy
- OK. Najważniejsze, że mogę być z panem.
- Młody, idź do swojego łóżka. Nie mam już siły. Jutro, a właściwie dzisiaj każdy budzi się kiedy chce. Jak chce to poczeka z jedzonkiem na drugiego, a jak nie da rady, to je. OK? Dobranoc.
Pocałował Wojtka jeszcze w czoło na dobranoc i natychmiast zasnął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 2:52, 24 Lip 2018    Temat postu:

wspaniale pokierowałeś akcją i zwrotem jaki się stał pomiędzy Panem a cwelem, (sam marzę o takim Panu, takim wyrozumiałym, umiejącym dać swoje uczucia uległemu cwelowi). Domyślałem się że Kozubski jest bardzo zaangażowany uczuciowo i psychicznie w relację z Nagadowskim można powiedzieć że wręcz jest od niego uzależniony. Nie umie bez niego żyć, wątpliwe by było aby samemu sobie poradził w codziennym życiu bez Jacka.

Bardzo Mnie zainteresowałeś jak się ułożą stosunki pomiędzy nimi i czy nadal będzie taki sam układ jak do tej pory?

Już czekam z niecierpliwością na kolejne części.
Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PanWojciech
Adept



Dołączył: 29 Gru 2016
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Nie 12:05, 29 Lip 2018    Temat postu:

świetne, na prawdę świetne.fajnie budujesz napięcie i masz niebanalny pomysł, oby tak dalej. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 23:16, 29 Lip 2018    Temat postu:

tak we Mnie wzbudziłeś podniecenie, zainteresowanie że każdego dnia sprawdzam czy już jest coś nowego. Czekam z wielką niecierpliwością na każdy następny opowieść o Kozubskim jako cwelu i jego Panie.

Pozdrawiam serdecznie i życzę jak największej weny twórczej
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin