Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Houseboy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pon 23:10, 30 Lip 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Kolejny odcinek. Wiecie, ta historia w mojej głowie żyje, ale nie zawsze łatwo ją napisać. Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie zachęty. To motywuje do pisania.

Sobotnie popołudnie. Ostatnia sobota lipca. Jeszcze kilka dni i Kozubski skończy osiemnaście lat. Z Nagadowskim wrócili wczoraj, a właściwie dzisiaj na ranem z Włoch. Spali do południa. Potem zaprawa poranna, chociaż w sumie to południowa. Jacek dał im niezły wycisk. Mówił, że po tylu godzinach w samochodzie trzeba się rozruszać. Byli po obiedzie i powoli przygotowywali się do wyjazdu na działkę do Piotra, który zaprosił wszystkich na oficjalną osiemnastkę Wojtka dla gay i gay-friendly znajomych. Mieli jeszcze trochę czasu, więc leniwie każdy sobie coś robił.
- Młody, chodź na chwilę do mnie! - krzyknął przyjaźnie Jacek.
Uległy wszedł do pokoju Pana. Ten siedział przy biurku, przed komputerem.
- Weź sobie krzesło i usiądź przy mnie.
Kiedy młody zajął miejsce, brunet podjechał na swoi fotelu do niego.
- Jest sprawa. Ma dwa wątki - zaczął jak zwykle konkretny i precyzyjny Master Wiele osób, które będą na tej imprezie nie zna ciebie za dobrze i często pytali, no wiesz… skąd jesteś, kim byli twoi rodzice i tak dalej. Myśleliśmy, że ta impreza to może być dobra okazja, żeby cię przedstawić nie tylko z tych lat, kiedy cię znamy, ale i wcześniej. To jest jeden wątek, drugi jest taki: Nie wiem, czy pamiętasz, bo byłeś w kiepskim stanie psychicznym, ale po śmierci twoich, pytałem, co robimy z rzeczami, które po nich zostały. Powiedziałeś mi wtedy, żebym się tym zajął, żebym ubrania rozdał rodzinie, albo wyrzucił, a jakieś pamiątki rodzinne zachował, to kiedy już dojdziesz do siebie to je przejrzysz… Cóż, do tej pory nie wspomniałeś o tym, ja to szanuję, ale wiesz… chcąc ci pomóc trochę przeglądałem te rzeczy i trafiłem na całkiem spore archiwum foto i wideo twojego taty. Pomyśleliśmy z doktorkiem, że może można by je wykorzystać i zrobiliśmy na tę imprezę filmik o tobie. Tyle tylko, że kiedy go skończyliśmy, zaczęliśmy mieć wątpliwości, czy ty już jesteś gotowy, żeby to obejrzeć… Spokojnie, młody! Całość obejrzałem tylko ja, a doktorek widział tylko to, co ja wybrałem do tego wideo. No i dlatego pytanie: czy czujesz się na siłach, żeby do tego już wrócić? Jeśli to za wcześnie, to mamy krótszy, tylko ze zdjęciami i filmami od kiedy się znamy.
Zaległa cisza. Wojtek patrzył na Master z miną, z której trudno było cokolwiek wyczytać. Wreszcie się odezwał:
- A mogę się chwilę na tym zastanowić? Nie chcę wam psuć niespodzianki i doceniam to, że się z Grześkiem napracowaliście.
- Młody, pierdolić to. Ważne, żebyś ty się dobrze z tym czuł. Jasne, że możesz się zastanowić. Pamiętaj, co zdecydujesz, będzie dobrze. Możesz też go obejrzeć teraz i zobaczyć czy…
Wojtek wstał i wyszedł.
Wrócił po dwudziestu minutach. Już w drzwiach powiedział:
- Zgadzam się, dobra, chcę to obejrzeć
Brunet podszedł do Wojtka. Ujął go za szyję i przybliżył się całym ciałem do niego.
- Jesteś pewien? Serio?
- Tak. Wie Pan… doszedłem do wniosku, że uciekanie nic nie daje. Przecież nie da się tego cofnąć. To jest część tych osiemnastu lat, bardzo dobra część. Dzięki Panu, zrozumiałem, że trzeba żyć dalej i trzeba stanąć oko w oko ze swoją historią.
- Młody, ale to ma być fajne… nie chodzi o to, żebyś się ćwiczył, tylko żebyś miał fun.
- Będę miał fun. Grzesiek i Pan to dwaj najbliżsi mi ludzie, więc nie ma ryzyka, że będzie coś, co mi sprawi przykrość.
Master uśmiechnął się i zaczął całować cwela w głowę i czoło.
- To zbierajmy się powoli.
- W co mam się ubrać.. nie wiem… garniak, krawat czy…
Nie, wiesz… coś casualowego. Weź te nowe jeansy, biały t-shirt i marynarkę. To będzie impreza ogrodowa, grill i te rzeczy… Więcej nie powiem, bo zepsuję.

Kiedy wysiedli z samochodu, blondyn zobaczył wielki napis: „Młody, dorastaj, ale nie poważniej”. Zaraz pan Piotr zobaczył Jacka i Wojtka i zaczął krzyczeć:
- Ludzie, ludzie, oto bohater wieczoru! Prawie dorosły Wojciech Kozubski!
Rozległy się gromkie brawa. Jak zwykle policzki blondyna się zaczerwieniły. Jacek rozczochrał włosy młodemu, chcąc mu dodać otuchy.
- Towarzystwo, myślę, że nie do końca się wszyscy znamy, więc każdy dwa słowa o sobie, żebyśmy się dobrze bawili - ponownie zagaił Piotr.
Potem po kolei się przedstawiali. Byli wszyscy korepetytorzy Wojtka, nauczyciele angielskiego i niemieckiego, instruktor pływania i siłowni i stara ekipa. Faktem jest, że z wszystkimi był na ty i jakąś relację miał. Potem siedli do stołu, pałaszując świetne jedzonko z grilla. Po zaspokojeniu głodu mikrofon do ręki wziął doktorek. W tym samym momencie Nagadowski pochylił się w stronę blondyna i szeptem zapytał:
- Jesteś pewien? To ma być teraz.
- Tak, tak, w porządku - takim samym szeptem odpowiedział Wojtek
Wtedy starszy spojrzał na Kamińskiego i kiwnął głową. Ten ostatni postukał w mikrofon i nastała cisza.
- Wielu z was pytało nas, przede wszystkim Jacka, skąd nasz dzisiejszy bohater pojawił się w naszym gronie, kim jest, skąd się wywodzi. Kiedy dowiedzieliście się o tragedii, która dotknęła jego rodzinę, a tym samym jego samego, chcieliście się czegoś dowiedzieć o tym, jaki był przed tym, kiedy go poznaliśmy. Wojtek zgodził się, żebyśmy uchylili rąbka tajemnicy. Ja i Jacek przygotowaliśmy filmik, który, mamy nadzieję, że pokaże młodego, może trochę wzruszy i rozśmieszy. Wiele z tego, co zobaczymy pochodzi w archiwum foto i wideo jego taty. Zapraszam na film. Panie i panowie! Oto osiemnaście lat młodego, w filmowym skrócie.
Master położył rękę na ramieniu podopiecznego, usiadł bokiem do niego, żeby dobrze widzieć jego twarz. Obrazy pojawiały się na ekranie. Kiedy pojawiły się obrazy z jego wczesnego dzieciństwa, Wojtek przytulił się do Jacka zawstydzony, ale nie odrywał wzroku od ekranu, potem śmiał się, kiedy pojawiły się śmieszne sceny z dzieciństwa. Pojawiła się w oku łza, kiedy widać było jego rodziców - wtedy brunet uścisnął bardziej ramię młodego i pochylił się pytająco - ale ten pokiwał głową, że wszystko dobrze. Wreszcie pojawiły się obrazy z ostatnich dwóch lat, nawet takie, na których Jacek i Wojtek byli w czasie sesji, ale na szczęście delikatne. Kiedy film się skończył, młody rzucił się w ramiona Pana uścisnął go i szepnął di ucha:
- Dzięki, to było cudowne! Super!
Jacek odetchnął z ulgą i na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Blondyn zaraz podbiegł do Kamińskiego, żeby mu podziękować:
- Grzesiek, dzięki, wiedziałem, że się nie zawiodę. Jesteś niesamowity!
- Cieszę się, że ci się podobało. Chcieliśmy, żeby było lekko, zabawnie i super, że nam pozwoliłeś.
- No jasne, trochę się wzruszyłem, no i uśmiałem. Jeszcze raz dzięki, przyjacielu.
Na raz podszedł do uległego jego Pan wręczając mu szklankę napoju. Myśląc, że to cola, spojrzał na pana zdziwiony.
- Spróbuj!
Kiedy wypił łyk, okazało się, że to prosty drink, wódka, cola i sok z cytryny. Blondyn uśmiechnął się szeroko. Impreza się rozwijała, były tańce, alkohol. Co jakiś czas Piotr zapraszał kolejne osoby do toastu-życzeń dla „dostojnego jubilata”. Wszystkie były bardzo miłe i budujące. Gdzieś w okolicach jedenastej brunet widząc, że młody zaczyna mieć „nadzwyczajny” humor, podszedł do niego, zabrał mu prawie pustą szklankę po drinku i wymienił na pełną. Uległy upił trochę i ze zdziwienia otworzył szeroko oczy, bo to była tylko cola.
- Młody, stop z alko. Rozumiesz? - powiedział z poważną miną Nagadowski
- Kiedy nic mi nie jest. Dobrze się bawię. Jest super - zaoponował Wojtek
- Młody - odpowiedział Jacek, odciągając go trochę od gości - chodzi o to, żebyś się dobrze bawił do końca, a masz już dobrze w czubie.
- Dlaczego chce mi Pan zepsuć zabawę? - zapytał w nutą urazy w głosie cwel.
- Kurwa! Młody, jestem dalej twoim Panem, czy coś się zmieniło!
Kozubskim w jednej chwili tąpnęło.
- Oczywiście, że tak, że Pan jest moim Panem.
- To, bądź posłuszny, do chuja!
Widząc wystraszoną twarz niewolnika, łagodniejszym tonem dodał:
- Wojtek, zaufaj mi, tak będzie dobrze. Obiecuję, że jeszcze dziś wypijesz procenty… - dodał z uśmiechem.
- Dobrze, proszę Pana! Poczekam!
- Dobry cwel! - pochwalił go Pan i poklepał dobrotliwie po policzku.
Towarzystwo bawiło się świetnie. Różne trunki lały się obficie, ale o dziwo nikt nie padł. Śpiewali karaoke, rozmawiali luźno, co jakiś czas zmieniały się konstelacje grupek. Kiedy Jacek uznał, że jego podopieczny wystarczająco przetrzeźwiał, wręczył mu kolejną szklankę, już z procentami, na co młody, kiedy skosztował, podziękował z uśmiechem. Cała twarda ekipa organizatorów pilnie obserwowała wszystkich. Napracowali się, poza oczywiście Jackiem, Kamiński, Kuba i Mikołaj, cwele pozostałych Panów.
Na działce u Piotra było sporo miejsc do spania, ale goście, od około trzeciej nad ranem, zaczynali się żegnać. Wreszcie, o pół do piątej, Jacek zarządził spanie. Pan i cwel spali w jednym, na szczęście dużym, łóżku. Zanim, padnięci zasnęli, Wojtek, szepcząc, zwrócił się do Jacka:
- Dzięki za mega imprezę. Było super!
- Cieszę się, że ci się podobało, idź spać!
- I za ten czasowy zakaz picia. Znowu Pan mnie uratował!
- Jak ci o tym mówiłem, to nie byłeś zbyt szczęśliwy - odpowiedział brunet śmiejąc się.
- Zakazy często są trudne, ale na Pana zakazach zawsze wychodzę dobrze.
- Przeprosiny przyjęte. Śpij już!.

Wstali koło południa. Zjedli trochę resztek z imprezy i zabrali się od razu za porządki. Poszło sprawnie, tak, że w Krakowie byli już przed siedemnastą. Jak tylko przekroczyli próg mieszkania, padła komenda:
- Cwelu, przygotuj się na ostre jebanie!
Kozubski sprawnie wypakował ich rzeczy do kosza z brudnymi ubraniami, poszedł do swojej „celi”, wszedł szybko pod prysznic, umył się, zmienił końcówkę i zaczął czyścić „środek”. Po kilku razach uznał, że jest w porządku. Wytarł się i wbił w spodnie moro i t-shirt w kolorach maskujących. Wszedł do salonu w pełnej gotowości.
- Cwelu, do mnie! - krzyknął Jacek ze swojego pokoju.
Blondyn natychmiast dołączył do Pana. Ten ostatni, też przebrał się na wojskowo. Na widok blondyna wstał. Kozubski podszedł bliżej.
- Na kolana szmato i otwieraj pisuar.
Wojtek posłusznie wykonał polecenie. W tym czasie Jacek zdążył wyciągnął swojego kutasa ze spodni i skierował do ust cwela. Prawie go do nich włożył nie chcąc, żeby mocz wylał się ma podłogę.
- No to, pragnienie cwelu zaspokoiłeś, teraz z tej samej końcówki poleci drogocenne białko Pana.
Nagadowski wsunął kutasa jeszcze głębiej i zaczął powoli, rytmicznie posuwać cwela. Ten, miał już praktykę, więc posłusznie poddawał się, obrabiając językiem pałę Mastera. Jacek umiejętnie zmieniał tempo. Kiedy przyspieszał, czasem pojawiła się jakaś łza w oczach Wojtka. Wreszcie, cwel poczuł, że kutas w jego ustach zaczyna się naprężać i pulsować, a Jacek przecisnął głowę maksymalnie do siebie. Po sekundzie sperma zaczęła tryskać prosto do gardła.
No, to pierwszy głód zaspokojony. Teraz odpoczynek. Brunet położył się plecami na łóżku, mając nogi na podłodze. Cwel siedział w kucki przy łóżku mając głowę położoną na prawym udzie Pana. Ten co jakiś czas głaskał go ręką po głowie albo policzku.
Po jakimś czasie Master nakazał:
- Druga tura cwelu! Ruszaj się!
Obaj wstali.
- Pozbądź się spodni i wypnij dupę na łożku.
Kiedy cwel posłusznie wypełnił polecenie, Jacek dodał:
- Trzeba ci cwelu rozgrzać dupsko.
Wojtek obejrzał się i zobaczył w ręku Pana skórzany pas. Spojrzał zdziwiony na Pana, bo przecież nazajutrz miał jechać na wieś.
- Nie bój żaby młody, czerwona będzie tylko dupa i to nie za bardzo.
Zaraz potem poczuł pierwsze uderzenie. Potem szybko następne. Nie były jakieś szczególnie silne, ale ból był odczuwalny. Lanie było krótkie.
Cwelu, pokaż jak bardzo twoja dziura tęskni za kutasem Pana. Otwórz się.
Kozubski już całkiem potrafił rozluźnić zwieracze, ale nie panował na nimi. Starał się, ale otwór otwierał się i zamykał na przemian.
- Pięknie, młody!
Master wycelował, kiedy była uchylona i zdecydowanie włożył, pokryty lubrykantem, palec i zaczął intensywnie masować. Potem drugi i trzeci. Co jak co, ale w sztuce rozluźniania dziury był mistrzem. Cwel tak rozanielony i napalony, tym co robił Pan, nawet nie spodziewał się, że brunet tak zdecydowanie i ostro wjedzie mu w pizdę. Przez krótką chwilę czuł niewielki ból, ale szybko minął. Jacek ujeżdżał go energicznie. Po jakimś czasie zwolnił, na co Wojtek zareagował mruknięciem niezadowolenia.
- Spokój, kurwa, ja tu rządzę i ja nadaję tempo. Byłeś kiedyś niezadowolony?
- N…nigdy
- To zamknij ryj i się poddaj.
Kontynuował dalej, raz szybciej, raz wolniej. W pewnym momencie przyspieszył, chwycił w dłoń kutasa cwela Jednocześnie, znając go dobrze szybko trafił na prostatę i energicznie zmierzał do końca. Krzyki i wzdychania uległego tylko go nakręcały. Doszli prawie jednocześnie i padli na łóżko. Jacek delikatnie głaskał dupę Wojtka, a ten robił to samo, tyle, że po plecach. Kiedy odpoczęli, brunet zarządził:
- Spierdalaj do siebie i doprowadź się do porządku, a potem zrób coś do żarcia.
Po prawie trzech kwadransach Kozubski delikatnie zapukał do pokoju starszego.
- Wejdź - usłyszał.
- Kolacja gotowa, proszę Pana.
Zjedli kolację i była pół do dziewiątej.
- Sprzątasz i pojawiasz się w salonie! - nakazał.
Uporawszy się z kuchnią, wszedł do salonu. Pan siedział rozłożony na sofie i gestem zachęcił podopiecznego, żeby usiadł koło niego.
- Chill, no nie? Posłuchamy trochę opery. Wybrane arie z Haendla.
Po czym Master wybierał z youtube’a kolejne arie, w konkretnych wykonaniach, które mu się podobały i objaśniał, z której opery dana aria jest, o czym opowiada i w jakim momencie losów bohatera jest śpiewana. Oczywiście dodawał, kto ją śpiewa. Tak minęła dobra godzina.
- Młody, strasznie się cieszę, że jesteś. Nawet nie wiesz jak!
Pocałował go namiętnie, ale w swoim stylu, na ostro, głęboko wwiercając się w usta cwela. Kiedy zabrakło im powietrza, Kozubski odpowiedział:
- Radość jest wzajemna, proszę Pana.
I przytulił się do Mastera.
- Wiesz co, twoje wakacje trwają, ale moje się skończyły. Jutro wracam do roboty. Idę spać. I ty też idziesz - podkreślił mocno - od jedenastej śpisz. Jutro do południa ogarniasz chałupę i zaraz po obiedzie jedziesz na wieś. Spotykamy się na zaprawie porannej.
Marsz do siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 2:29, 31 Lip 2018    Temat postu:

fajnie że tak miło i sprawnie przygotowano imprezę na osiemnastkę a w niej przedstawiono Kozubskiego od dzieciństwa po przez tragedię rodziców po jego osiemnaste urodziny, Nagadowski cały czas dbał o niego włącznie z tym aby się nie zalał alkoholem. A po powrocie zrobił to co najbardziej lubi cwel i zerżnął go porządnie. A Kozubski jest pełen wdzięczności dla swojego Pana i nie widzi życia bez niego (zresztą Ja też chciałbym mieć swojego Pana który by się tak MNĄ CWELEM zajął i zrozumiał).

Czekam już na kolejne części opowiadania o losach Kozubskiego jako cwela i Nagadowskiego jako Pana i jako przyjaciół.

Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pią 15:07, 03 Sie 2018    Temat postu: Houseboy cd.

- Uff, wreszcie! - odetchnął z ulgą Kozubski i zamknął drzwi ich mieszkania na klucz.
- Ma charakterek ta twoja chrzestna, nie ma co. Trudno ją spławić - skomentował z ironią Jacek.
Istotnie, próbowali się jej pozbyć przez ponad dwie godziny. Właśnie dwie godziny temu skończył się uroczysty obiad osiemnastkowy dla rodziny i starych przyjaciół rodziców Wojtka. To był ostatni akt jego wchodzenia w dorosłość. Firma cateringowa zdążyła już posprzątać i się zmyć, a ciotka, dobrze wstawiona, gadała jak najęta, nic sobie nie robiąc z wszelkich prób namówienia jej na opuszczenie mieszkania. Wcześniej z soboty na niedzielę, która właśnie dobiegała końca, była impreza dla kolegów z technikum i z podstawówki. Była chyba bardzo udana, bo towarzystwo, żegnając się o świcie dziękowało za mega melanż.
Blondyn zbliżał się do Pana i w pewnym momencie pod wpływem impulsu przyspieszył kroku, rzucił się na szyję Nagadowskiego, skoczył i objął go nogami w pasie. Potem patrząc w sufit wykrzyknął:
- Mamo, tato, nie mogliście mi znaleźć lepszego opiekuna!!!!! Bo nie ma lepszego!!!!
Zaraz potem uścisnął go tak mocno, że obaj z trudem łapali oddech. Wojtek zaczął obcałowywać policzki, włosy, czoło bruneta, bez opamiętania. Wreszcie ten ostatni zareagował i z trudem przełykając ślinę, wydukał:
- Mło… młody…
Młody nie reagował, dalej ściskając go i całując.
- Wojtek, wystarczy - powiedział dość głośno, ale łagodnie.
Blondyn, stanął na własnych nogach, spojrzał na Pana i ze zdziwieniem, powiedział pytająco:
- Pan płacze?
- A co? Myślałeś, że takiego skurwysyna jak ja, nic nie ruszy - odpowiedział uśmiechając się - Wojtek, to co powiedziałeś, to największa rzecz jaką o sobie słyszałem. To największe docenienie. Dlatego zawsze mowię, że dzięki tobie odnalazłem sens życia. Wiem, po co żyję, a dokładniej dla kogo żyję po tym, co powiedziałeś jestem w siódmym niebie….
Zaległa cisza, piękna, pełna dobrej energii cisza. Jacek, zdjął marynarkę i krawat, usiadł na kanapie i gestem ręki zaprosił uległego. Wziął go za rękę i postawił między swoimi nogami.
- Zdejmij marynarkę i krawat.
Uległy posłusznie wykonał polecenie. Nagadowski sięgnął do paska Wojtka i zaczął go rozpinać, potem rozsunął zamek i szybko sięgnął po kutasa cwela. Wziął go do ręki i zaraz potem do ust. Kozubski nie mógł uwierzyć, że to się dzieje. Brunet ze znawstwem obciągał chuja swojego podopiecznego. Kiedy Wojtek zaczął sapać i zbliżał się moment tryśnięcia, Pan wyjął go z ust i kilkoma sprawnymi ruchami dłoni dokończył dzieła. Spojrzał w górę na zdziwioną i uszczęśliwioną twarz blondyna, oparł się na plecach i odezwał się:
- No co? Specjalny bonus od Pana. Nie zapominaj, że kiedy byłem uległym.
- To może się odwdzięczę? - nieśmiało zapytał Wojtek
- Nie, młody, nie trzeba. Jestem totalnie zrąbany. Zapnij spodnie i usiądź mi na kolanach.
Wojtek szybko spełnił życzenie Mastera. Przylgnęli do siebie i długo żaden z nic nie mówił.
- Nie myślisz, że jest nam dobrze ze sobą - zapytał w końcu Jacek.
- Yhy, bardzo dobrze, dlatego już myślę, kiedy się zepsuje - odpowiedział blondyn.
- Grunt to pozytywne myślenie, nie młody?
Zaczęli się śmiać.
- Wiesz, co ja mam podobny problem, dlatego po pierwsze, myślę, że powinniśmy się cieszyć tym co mamy, jak długo będzie, a po drugie, starać się tego nie spieprzyć. Było już parę małych kryzysów i udało się.
- Ta, większość z mojej winy - skomentował młody
- Te, jak mówisz, z twojej winy, były dużo mniejsze i czasem nawet urocze, a te z mojej były niebezpieczne.
- Tylko, że prawie zawsze Pan był tym mądrzejszym.
- No cóż, jestem starszym, nie? Ale bywało, że potrzebowałem sporo czasu i… pomocy. Wiesz, że kilka z nich bez pomocy doktorka, trudno by było rozwiązać. W każdym razie, nie marnujmy czasu na dołowanie się. Polej trochę kardynała Mendozy, poprawimy sobie humor.
Wojtek wstał, podszedł do barku, znalazł napoczętą butelkę koniaku nalał do kieliszków, wrócił do Pana i podał mu jeden.
- Będziesz w tym tygodniu jeździł ze mną. Chcę, żebyśmy cieszyli się tym, co jest.
- Dobrze, ale co z domem?
- Może jakoś damy radę, zresztą masz wakacje. Nie musi być zawsze tak sterylnie jak sobie życzę.
Uległy spojrzał ze zdziwieniem na bruneta, bo do tej pory jego chorobliwa pedanteria dawała mu się chyba najbardziej we znaki i była najczęstszym powodem obijania jego tyłka.
- No co, nie cieszysz się, że trochę odpuszczam z porządkiem? - zapytał Kozubski.
- Pewnie, że się cieszę - odpowiedział.
- Tylko nie licz, że pozwolę ci na zrobienie z tego mieszkania chlewu, co to to nie.
- Nie, no spoko, też nie chcę mieszkać w chlewie, chociaż mam skłonności, żeby go robić - stwierdził samokrytycznie.
- Dobra młody, chociaż godzina nie jest przesadnie późna, to ja powoli będę szedł spać, bo weekend mnie wykończył. Ale jestem happy, że ty jesteś happy, bo o to chodziło, o radochę dla ciebie, bo zasługujesz na to.
Dopił resztkę koniaka, wstał, oddając kieliszek cwelowi:
- Umyjesz?
- Jasne, to znaczy tak, proszę pana.
Nagadowski uśmiechnął się, ujął jego głowę w dłonie i pocałował go w czoło.
- Dzięki za wszystko i dobrej nocy, ty mój wymarzony housboy’u.
- Dobranoc Panu, jutro zaprawa normalnie?
- Yhy - od niechcenia potwierdził Master i zniknął w swoim pokoju.


Tydzień szybko minął. Pan i cwel spędzili prawie cały razem, w samochodzie, na postojach, załadunkach, rozładunkach… Nie obyło się bez małego lania, ale cóż to jest dwadzieścia pięć na dupę pasem, raz Jacek przywołał go do porządku z liścia, ale ogólnie było super. Był też element dydaktyczny. Nagadowski próbował przekazać mu nieco swojej wiedzy historycznej, takiej, której próżno szukać w podręcznikach, na przykład o rozwoju mody męskiej. Żeby nie być gołosłownym, na iPadzie młody mógł podziwiać przykłady. Pogadali też trochę o muzyce.

Sobota rano. Byli już po zaprawie porannej i śniadaniu. W powietrzu czuć było miłe napięcie i ekscytację.
- O jedenastej w salonie - zakomenderował suchym tonem brunet.
Uległy wiedział co to znaczy. Miał dwie godziny. Ponieważ nie umiał się skupić na niczym, zaczął prasować ubrania. Czas wlókł się niemiłosiernie. Wreszcie pół godziny przed jedenastą, wszedł pod prysznic i zaczął robić sobie porządną lewatywę. Gdy uznał, że jest OK, umył dokładnie całe ciało. Za pięć jedenasta, w przepisowym stroju pojawił się w salonie. Punktualnie o jedenastej Pan Jacek wkroczył do salonu, ubrany w spodnie moro i t-shirt w kolorach maskujących.
- Wyskakuj z ciuchów!
Kozubski w ekspresowym tempie zdjął ubranie i oczywiście ułożył wszystko w piękną kostkę.
- Stań przy ścianie i oprzyj się o nią!
Podszedł.
- Odsuń się trochę i wypnij dupsko. Trzeba je rozgrzać. Będzie seria pasów, Nie liczysz! Zrozumiano?!
- Tak jest, proszę Pana.
Potem poleciała szybka seria pasów, bardzo mocnych. Była jednak krótka.
- Dobra. Pochyl się głęboko, sięgając dłońmi do ziemi.
Cwel wykonał polecenie.
- Pokaż, jak twoja dziura pragnie kutasa Pana. No, młody otwórz ją, kurwa!
Blondyn, rzeczywiście potrafił się już wyluzować, umiał otwierać zwieracze, ale nie potrafił tego utrzymać. Jego dziura otwierała się i zamykała.
- Taaaak, pięknie, super.
Chwilę się przyglądał temu ruchowi zwieraczy, w pewnym momencie palec, posmarowany lubrykantem, wylądował w środku. Potem drugi i trzeci.
- Tak, cwelu, Pan zaraz dzisiaj zadowoli twoją spragnioną cipę… ładnie, rozluźnij jeszcze trochę… taaak…. super.
Nagle wyjął palce, i za chwilę dziurę rozpierał… korek analny. Nie za duży, ale dobrze wypełniający.
- Młody, trzymaj, żeby ci nie wypadł, bo będzie z tobą źle. Teraz siadaj na podłodze przy ścianie.
Jak tylko Wojtek usadowił się się, Jacek wyciągnął swojego drąga, gotowego do akcji i naparł na usta.
- Tylko obejmij, nic więcej nie rób. Pan cię wyrucha z mordę… Zrozumiano. Tylko ciasno obejmij…
- Mhmm - odmruknął twierdząco cwel.
Brunet przybliżył się do ściany, tak, żeby możliwie unieruchomić głowę cwela. Zaczął od razu ostro, szybko, ale nie za głęboko. Stopniowo, zachowując dobre tempo, ruchał blondyna coraz głębiej. Widział, że ten sobie poradzi, bo, co jak co, ale oral opanował bardzo dobrze. Był cholernie napalony i nie chciał się wstrzymywać, dlatego dość szybko doszedł. Za każdym wytryskiem, wchodził głęboko w gardło Kozubskiego, który z trudem, ale opanował sytuację. Kiedy skończył, uległy, do tej pory skoncentrowany, żeby dobrze wykonać zadanie, spojrzał zaszklonymi od łez, ale uśmiechniętymi oczami na Mastera. Ten odwzajemnił uśmiech, wyciągnął chuja z jego ust i dobrotliwie poklepał młodego po policzkach, dodając:
- Dobrze się spisałeś, cwelu! Dobra robota! Teraz odpoczynek do następnej rundy. Połóż się na dywanie w pozycji embrionalnej. Pamiętaj o korku!
- Tak jest, proszę Pana - szepnął.
Sam też opadł ciężko na fotel, sięgając po butelkę wody.
Trochę to trwało, obaj mieli przecież czas. W pewnym momencie Jacek wstał:
- Wstawaj gnoju, dość opierdalania się. Załóż sobie opaski na kostki, a potem ci założę na nadgarstki.
Uległy szubko się z tym uporał. Potem podszedł do miejsca, gdzie z sufitu zwisały już łańcuchy. Jacek sprawnie do zapiął do nich. Do kostek zapiął drążek rozporowy, żeby nogi były rozwarte i unieruchomił obciążnikami. Zapiął na oczach opaskę, żeby cwel niczego nie widział. Zaraz potem jego bark przeszył ostry ból. To był bat, i o ten dłuższy.
- Licz, kurwa cwelu i dziękuj Panu! - usłyszał krzyk.
Cwel posłusznie liczył. Dziesięć z jednej strony, dziesięć z drugiej strony. Kiedy Master skończył, podszedł do cwela, delikatnie dotykał śladów, które dopiero do zrobił, pogłaskał po dupie, lekko dotknął kutasa cwela.
- O! - Wojtek prawie krzyknął.
- Hmm, patrząc na to jak wygląda twój kutasik i na te westchnienia, to podoba ci się cwelu, e?
- Ba… bardzo, proszę Pana.
- Widać jak chcesz poczuć mojego drąga w innej dziurze.
Poszedł do wyciągarki i opuścił trochę ręce blondyna.
- Pochył się do przodu i wypnij dupsko.
Kiedy ten to zrobił, Domin jednym zwinnym ruchem wyciągnął korek z dupy cwela i ostro wjechał do środka. Wojtek aż krzyknął. Tym razem Nagadowski nie spieszył się, jego ruchy były zdecydowane, jebał do końca, ostro, ale między kolejnymi pchnięciami robił przerwy. Po jakimś czasie zaczął zmieniać kąt uderzenia i, najpierw delikatnie a potem coraz mocniej uderzał w prostatę cwela.
- AAAA! Tak, tak! - krzyczał Kozubski.
- Taki, kurwa, spragniony jesteś? Jeszcze nie. Nie tak szybko!
Ujął kutasa podwładnego i zacisnął mocno. Przyspieszył tempo i po chwili obfite ilości spermy zapełniły kiszki cwela. Kiedy doszedł, przysnął mocno cały korpus cwela, delikatnie dmuchając koło uszu i liżąc małżowiny, czym doprowadzał młodego do szału.
- UUuuu - wzdychał Wojtek, nie mogąc doczekać się spełnienia.
W pewnym momencie Jacek, nie wychodząc z dupy cela zaczął się kręcić. Po chwili sprawnie wysunął swojego chuja i zaczął wkładać na to miejsce jakiś przedmiot. Cwel sądził, że to kolejny korek. Potem przeszedł z drugiej strony cwela, przykucnął, założył na jego kutasa opaskę i dość mocno ją zacisnął.
- Nie boli za bardzo?
- Proszę, mogę już dojść? - zapytał cicho zbolały blondyn.
- Kurwa, odpowiedz na pytanie.
- Nie, tylko trochę uciska.
- Tak ma być.
Potem Master odszedł kilka kroków wyciągnął z kieszeni jakiś przedmiot i nacisnął coś na nim. Wtedy uległy zrozumiał, że to, co ma dupie to wibrator. Jacek uśmiechnął się złośliwie i z satysfakcją przyglądał się młodemu. Ten wił się i szarpał, bo jego chuj za wszelką cenę chciał eksplodować.
- Proszę, już nie mogę, pleeeese. TO BOOOOOLI!
Pan podszedł do cwela blisko i spokojnie powiedział:
- Jak boli to chyba cwel się cieszy…
- Ale chce mi rozerwać kutasa - odezwał się ciężko oddychając Kozubski.
- Jak ładnie poprosisz cwelu, to może Pan się zlituje.
- Bardzo Pana proszę, baaardzo… - prawie krzyczał.
Jacek przeszedł z drugiej strony stanął blisko dotykając cwela. Zdjął mu z oczu opaskę. Sięgnął do jego kutasa i sprawnym ruchem zdjął z niego opaskę, potem zaczął my walić konia.
- AAA, tak, proszę, proooooszę - wrzeszczał cwel i w końcu strzelił. Daleko strzelił.
- No, cwelu, to chyba rekord, piękny strzał. Opłacało się męczyć - dodał śmiejąc się.
Pogłaskał go, pocałował. Przeszedł z przodu i zaczął ostro całować. Potem wyciągnął mu z dupy wibrator i zamienił go na korek.
- Odpoczynek, młody, bo to nie koniec.
Odpiął go z łańcuchów.
- Napij się wody i połóż chwilę. Może chcesz się odlać, co?
- Nie, na razie nie, dzięki.
- A propos odlania, w takim razie ja skorzystam.
Podszedł do Wojtka, a ten wiedział, co to znaczy i posłusznie wypił wszystko, co leciało z „końcówki” Pana. Potem się położył na brzuchu i odpoczywali.
Minęło dobre pół godziny.
- Baczność cwelu! - krzyknął Nagadowski - wracaj do łańcuchów.
Brunet sprawnie zapiął znowu młodego. Potem przybliży sobie mały stoliczek, a na nim, jakieś pudełko. Podszedł z przodu i chwycił mocno w palce oba sutki uległego. Ten zasyczał.
- Dzisiaj będzie coś nowego.
Sięgnął do stolika z pudełka wyciągnął klamerkę. Zapiął ją jednym sutku, potem, na drugim, uważnie patrząc na twarz młodego. Krzywił się, ale chyba dawał radę. Potem zaczął zapinać klamerki w rzędzie po prawe i po lewej stronie korpusu. Cwel chyba przyzwyczajał się do bólu. Następnie Master wziął palcat. Na początku kilka razy uderzył w pośladki, ale potem okazało się, ze ma inny pomysł. Delikatnie uderzał w klamerki, które poruszając się, sprawiały większy ból. Trochę ta zabawa trwała, aż do momentu, kiedy Jacek gwałtownymi uderzeniami palcatu zaczął brutalnie odrywać klamerki. Wojtek unieruchomiony wił się i szarpał, aż ostatnia z klamerek nie znalazła się na podłodze. Pan podszedł do cwela, zaczął rozcierać śladu po klamerkach, całując to w usta, to znów w czerwone ślady na klatce piersiowej i brzuchu.
- Odpoczynek?
Kozubski wyczerpany pokiwał tylko głową. Brunet uwolnił młodego. Ten szybko poszedł do łazienki.
- Jakby co, to wołaj młody, bo jak cię długo nie będzie, to przyjdę - krzyknął jeszcze z salonu Jacek.
Znowu pauza. W całkowitej ciszy. Po przerwie Jacek nakazał:
P- rzewieś się o oparcie fotela. Możesz się spokojnie drzeć, ale nie ruszaj się i nie uciekaj dupą, bo się przywiążę, rozumiesz cwelu?
- Tak, jest proszę Pana - powiedział cicho.
- Nie słyszę, rozumiesz czy nie! - krzyknął.
- TAK JEST, PROSZĘ PANA, ROZUMIEM! - wykrzyczał blondyn
- Dostaniesz pięćdziesiąt razy strapem, każde uderzenie odliczasz głośno. Nie dziękujesz! Jasne?
- TAK JEST, PROSZĘ PANA!
Nagadowski bezlitośnie, z całej siły, tłukł obolałą dupę cwela. Ten starał się nie poruszać. Kiedy wreszcie resztką sił, załamanym głosem, ale wyraźnie odliczył pięćdziesiąt, Jacek odrzucił strap i złapał cwela za włosy, odwrócił go twarzą do siebie i bezpardonowo włożył swojego kutasa do ust.
- Teraz ty, cwelu, popracuj trochę. Koncertową laskę proszę!
Wojtek, choć zmęczony i obolały zabrał się energicznie za kutasa bruneta. Kiedy już się wydawało, że jest blisko wytrysku, Master energicznie podniósł cwela, obrócił, chwycił za szyję do tyłu u mocno pchnął do przodu. Potem chwycił jedną ręką za biodro a drugą sprytnie wyjął korek z dziury i natychmiast włożył kutasa. Potem zaczął powoli. Następnie stopniowo przyspieszając, jebał cwela energicznie. To nie był pierwszy raz dzisiaj, więc trochę to trwało. Czując, że jest blisko spełnienia, ujął kutasa Wojtka w dłonie i zaczął go masturbować. Tym razem on odszedł szybciej. Pomógł jeszcze młodemu i obaj, cali spoceni, padli bezwładnie na dywan. Po kilkunastu minutach Nagadowski podniósł się i delikatnie zaczął podnosić uległego.
- Młody, postaraj się chwycić mnie za szyję, żebym cię nie uraził w te miejsca, gdzie cię boli.
Resztką sił, Wojtek chwycił Jacka za szyję, ten ujął go w środku pleców i za kolana i zaniósł do łazienki. Postawił delikatnie na podłodze. Na szafce obok stały już przygotowane: butelka wody i tabletki przeciwbólowe.
- Połknij - powiedział delikatnie Jacek, podając blondynowi proszki i wodę do popicia. Potem pomógł mu wejść do wanny. Wojtek uklęknął w niej na, przygotowanym już wcześniej, ręczniku.
- Najpierw, dziura, dobrze?
Wyciągnął korek z dupy i końcówką do lewatywy delikatnie wypłukiwał spermę. Kiedy zobaczył, że leci tylko woda, zaczął delikatnie, letnią wodą obmywać całe ciało cwela. Potem wysuszył go ręcznikiem i zaprowadził do salonu. Położył na brzuchu na sofie, wziął żel na siniaki i z wielkim wyczuciem sparował wszystkie rany. Potem sięgnął po maść z czymś przeciwbólowym i sięgnął palcem do odbytu. Wojtek zadrżał.
- Ciii, już, już, zaraz przestanie boleć. Jeszcze chwilkę.
Potem przykrył go kocem.
- Zaraz wracam, tylko się sam umyję, OK? - zakomunikował, pochylając się do twarzy Wojtka
- Yhy - odezwał się cwel.
Wrócił za chwilę, ubrany w cienkie spodnie dresowe i białą koszulkę. Podnosząc głowę Kozubskiego, wcisnął pod nią swoje uda. Trwali tak w ciszy dłuższą chwilę. Jacek delikatnie pieścił twarz cwela, przeczesywał palcami jego włosy, czasem sięgał od koc i delikatnie dotykał skóry na plecach, unikając poranionych od bata miejsc.
- Młody? - odezwał się w końcu - Żyjesz?
- Jasne - padła odpowiedź.
- A jak się czujesz?
- Obolały, ale happy.
- Tak? Podobało się?
- Jak zawsze, proszę Pana.
- A klamerki?
- Cholera, bolesne i chyba nie tak podniecające jak myślałem.
- Aha, dzięki za info, będę pamiętał. A wibrator?
- Nooo, to było ciężkie. Myślałem, że mi kutasa rozerwie, ale było warto…
- Super, dobrze się spisałeś. Jesteś świetnym cwelem, kurwa! Serio!
- Dzięki, a Pan jest super Panem.
Przez chwilę nie odpowiedział.
- No to sobie posłodziliśmy.
Potem zapadła cisza. Jacek coś sobie czytał, Wojtek to drzemał, to patrzył na przyciszony telewizor. Była już jakoś koło siedemnastej, kiedy obu zaczęło burczeć w brzuchu.
- No, Wojtek, kiszki marsza grają, znak, że trzeba coś zjeść.
Wstał, wyszedł, ale za chwilę wrócił z nowymi, zimnymi okładami. Potem zniknął w kuchni. Pojawił się po pół godzinie. Młody spał.
- Hej, bohaterze! Obiad gotowy!
Jacek zdjął z niego okłady i pomógł mu wstać. Pomógł mu też założyć spodnie i koszulkę. Jedli, jak to zawsze robili po sesji, na stole barowym w kuchni. Młody na stojąco, a Jacek siedząc na stołku barowym. Jak tylko cwel zobaczył stół, wykrzyknął:
- Wow, taka uczta?
- Należy ci się… no może ja też trochę zasłużyłem.
- Jasne, że tak. Przecież dzięki panu byłem znowu w siódmym niebie!
- A ja dzięki tobie.
Brunet wychylił się przez stół i pocałował Wojtka w czoło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 0:23, 04 Sie 2018    Temat postu:

bardzo Mi się podoba opis seksu jaki pokazałeś pomiędzy Jackiem a Wojtkiem, a w szczególności podoba Mi się ta ich bliskość pełna uczucia pomimo że jeden jest Masterem a drugi cwelem (sam chciałbym być takim cwelem i mieć takiego Pana). Fajnie opisujesz poszczególne zdarzenia w czasie ich zbliżeń seksualnych.

Czekam już na kolejne części a bardzo Mnie ciekawi jak teraz będzie się układało ich życie zarówno to seksualne a i ta zwykła (niezwykła) codzienność.
Czy Wojtek dalej będzie cwelem Jacka i czy uda się im utrzymać to tylko dla siebie a może ktoś się domyśli że Wojtek jest cwelem i przez to będzie miał kłopoty, szantaż a może jeszcze coś gorszego...

Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PanWojciech
Adept



Dołączył: 29 Gru 2016
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Sob 8:30, 04 Sie 2018    Temat postu:

świetnie rozwijasz postacie, każdy odcinek wnosi coś nowego i nie zapominasz przy okazji o szczegółach. Świetna praca. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Sob 9:52, 04 Sie 2018    Temat postu: Houseboy

Dzięki. Komentarze naprawdę motywują. Trochę to jeszcze potrwa, chociaż każdą historię kiedyś trzeba skończyć. Tym bardziej, jeśli jest pierwszą jaką piszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PanWojciech
Adept



Dołączył: 29 Gru 2016
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Sob 21:29, 04 Sie 2018    Temat postu:

Fajnie, że masz takie podejście do sprawy. Jako twój czytelnik jestem Ci za to wdzięczy, tym bardziej, że klimaty które opisujesz są moimi. A jeżeli, rzeczywiście jest to pierwsze twoje opowiadanie no to czapki z głów, bo jak na pierwszy raz jest świetnie. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Sob 22:58, 04 Sie 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Skoro tak zachęcacie, to jest kolejna część.

Minęło prawie dwa tygodnie od sesji. Wakacje dobiegały końca. Jacka nie było cały tydzień w domu, bo miał jakąś całotygodniową trasę. Oczywiście mieli kontakt przez telefon. Kiedy Master zadzwonił domofonem, Wojtek, rzucił się w stronę korytarza, żeby siedząc w kucki, przywitać Pana. Nagadowski wszedł do mieszkania.
- No jak tam, cwelu, spragniony napoju i białeczka od Pana?
- Tak, proszę Pana.
Brunet podszedł do uległego, odpiął pasek, rozpiął spodnie i zamek, wyciągnął kutasa. Młody posłusznie otworzył szeroko usta i zaraz polał się obfity strumień moczu. Kiedy skończył, poklepał dobrotliwie, chociaż nie lekko, cwela po policzkach mówiąc:
- Pan się kurewsko za tobą stęsknił. Idę wziąć prysznic a ty, mam nadzieję gotowy na jebanko?
- Tak, proszę Pana.
Tak szybko, jak wszedł do łazienki, tak szybko z niej wyskoczył, dopadł Kozubskiego i mocno chwytając go za włosy, siłą zaciągnął do łazienki. Tam, pokazując mu palcem przepełniony kosz na brudne ubrania i zasłonięty suchymi ubraniami sufit, ze wściekłością wykrzyczał:
- Możesz mi kurwa wyjaśnić, co to jest?
Cwel milczał.
- No, czekam na jakieś wyjaśnienie. Nie! Poczekaj.
Tak samo, za włosy wyciągnął go do przedpokoju.
- Tu też, kurwa chlew.
Potem w ten sam sposób zaciągnął go do kuchni, Tam wzrok przyciągał zlew, pełen nieumytych naczyń. Jacek chwycił uległego oburącz za głowę i prosto w oczy zaczął krzyczeć:
- Co się z tobą, do kurwy nędzy stało!!!! Skąd ten chlew w domu!!!
Wojtek, ze spuszczoną głową, cicho odezwał się:
- Przepraszam! Bardzo przepraszam. Zawaliłem.
- To widzę, tylko co się stało!!!! - krzyczał dalej brunet.
Kozubski wzruszył ramionami.
- Wiesz, co teraz będzie?
- Tak, proszę Pana. Lanie.
- Tak, i to solidne. Nie zamierzam ci odpuszczać. Do salonu. Mam cię zastać gotowego na wpierdol.
Blondyn, widząc wściekłość Pana, bez ociągania poszedł do salonu, zdjął spodnie moro i położył się na oparciu fotela i czekał. Za chwilę wszedł tam także Master. Otworzył ich szafę z rzeczami do sesji, wziął strap, który chyba najbardziej „ciągnął” i podszedł od cwela.
- Cwelu, liczysz, kurwa, razy. Daruję ci dziękowanie, chociaż nie powinienem. Będzie ostro! Nie pękaj, bo ci doliczę dodatkowo. Odliczanie ma być głośne i wyraźne. Jasne?
- Tak, proszę Pana - odpowiedział uległy.
I zaczęło się. Było strasznie. Razy padały dość szybko, tak, że Wojtek nie miał czasu na oddech, a widział, że jeśli nie zdąży, nie będzie zaliczone, a jeśli się dwa razy zawaha to będzie odliczał od początku. Do trzydziestu szło nie najgorzej. Potem, Pan widząc, że młody potrzebuje więcej czasu na odliczanie, zwolnił tempo. Przy pięćdziesiątym, prawie się załamał, ale dał radę.
Nie pękaj, nie bądź cipa! Bo doliczę dodatkowo! - zagroził Nagadowski.
Doliczył sześćdziesiąt pięć. Przy ostatnich, mięśnie pośladków same drgały. Wojtek czuł jakby cały był bólem. Potem Jacek delikatnie podniósł blondyna i jak zwykle przytulił mocno do siebie. W oczach młodego były wielkie łzy.
- Prze…pra…szam, tak… bar…dzo prze….praszam - łkał cwel.
- Już, już, po wszystkim, Już dobrze, młody. Była wina, była kara. Już dobrze. - - Postaraj się uspokoić. Ciiiii, już dobrze, Pan się już nie gniewa. Dobrze, już dobrze.
Głaskał go jednoczesnie po plecach i szyi, całował czoło i włosy. Kiedy już się wyraźnie uspokoił, odciągnął go trochę od siebie, spojrzał mu w oczy z dobrotliwym uśmiechem. Wojtek, też przez łzy się uśmiechnął nieznacznie. Jeszcze chwilę tak stali. W końcu Kozubski, już dużo spokojniej odezwał się:
- To może ja zacznę ogarniać ten bajzel.
- No myślę, młody! - odpowiedział Jacek, głaskając go jednocześnie po szyi i głowie - i zrób coś do żarcia, bo nie miałem czasu nawet jeść.
- Dobrze, proszę Pana.
Gdzieś koło siódmej, młody delikatnie zapukał do pokoju Pana.
- Wejdź!
- Kolacja gotowa, proszę Pana.
Zjedli ją w milczeniu. Kiedy Jacek się podnosił, Wojtek nieśmiało odezwał się:
- Przykro mi, że tak zawaliłem, przepraszam.
- OK, już załatwiliśmy. Oby się to nie powtórzyło. Jak się odrobisz, to przyjdź do salonu, dobra?
- Tak, proszę Pana.
Po jakiejś godzinie wszedł do salonu. Nagadowski leżał na kanapie i oglądał jakiś film.
- Podejdź i połóż się.
Wojtek spojrzał, nie rozumiejąc. Kanapa była wąska i dla dwóch było trochę ciasno.
- Połóż się na mnie - wyjaśnił Pan.
Kiedy młody to zrobił, Jacek przytulił go mocno i pocałował w policzek i westchnął:
- Dawno mi tak ciśnienia nie podniosłeś, jak dzisiaj, młody.
- Przepraszam, naprawdę…
- Wiem, poprawisz się i będzie OK. Widzisz, na ciebie nawet nie mogę się długo wściekać. A teraz na spokojnie, obiecuję, że będę spokojny, powiedz mi, co się stało? Skąd to twoje zachowanie?
Blondyn, położył głowę na klatce piersiowej Mastera i chwilę zbierał myśli. Potem podniósł głowę i zaczął mówić:
- To zabrzmi głupio, ale to przez książki…
- Przez książki?
- Pamięta Pan, jaki kiedyś dał mi pan książkę Zafona. Spodobała mi się bardzo i w poniedziałek, przy śniadaniu wspomniał Pan, że na półce, u Pana w pokoju, są wszystkie książki jego książki i, że może to jest okazja, żeby je poczytać… no i… strasznie mnie wciągnęły, Czytałem jedna za drugą, jak w amoku: „Cień wiatru”, „Gra anioła”, „Labirynt duchów”. Kiedy tak teraz próbowałem doprowadzić wszystko do jako takiego ładu, uświadomiłem sobie, że z nosem w książce, wiele rzeczy robiłem mechanicznie… no… dlatego…
Widząc niedowierzanie Jacka dodał:
- Nie, no to oczywiście moja wina, absolutnie i lanie mi się należało, ale w sumie… to tak było.
Brunet śmiejąc się przycisnął Wojtka do siebie.
- Jak to miłość do literatury może przyprawić o ból dupy, młody… ale przez to….
Nie dokończył, bo rozdzwoniła się komórka Mastera.
- Podaj mi. Leży na ławie.
Kozubski podał telefon Panu.
- Doktorek…
- Młody, nie bądź ciekawski - upomniał cwela dotykając słuchawki na ekranie.
- No co tam, Grzesiu?
- A żyję jakoś…
- A wy, gołąbeczki, jak się macie?
Nagadowski skrzywił się, słysząc jak ich określał ich najlepszy przyjaciel, ale nie zareagował.
- Właśnie wyjaśniamy przypał, który się zdarzył młodemu.
- To może przeszkadzam?
- Nie, nie. Wpierdol już był i przytulańsko na zgodę też, ale chciałem się dowiedzieć dlaczego? Zresztą, młody cię słyszy… poczekaj, włączę na głośnik, to będzie mógł uczestniczyć…
- Wojtek, bardzo bolało?
- O, bardzo… jeszcze teraz boli
- Kurde, Jacek, możesz czasami odpuścić, nie?
- Mogę i czasami odpuszczam, ale kiedy młody chce z naszego domu zrobić chlew, to jest ponad moje siły - tłumaczył się Jacek, ale bez złości.
- Było aż tak źle?
- Oj było, Grzesiu - wtrącił smutno blondyn
- OK, to się nie wtrącam, skoro ty tak mówisz, ale ale, słuchajcie, mam wolny weekend, ściślej mówiąc, mam wolne do niedzieli do szesnastej i chciałem was zaprosić do mnie na jedzonko. Co wy na to?
- Super - odpowiedział Jacek - to może kolacja, co? Będziemy mieli spokój i możemy się urżnąć, co? Młody będzie kierowcą, a my możemy coś się napić.
- Hej, ale Wojtka też zapraszam… szanuję wasz układ, ale on też jest moim gościem, co?
- OK. Nie obiecuję, ale wezmę to pod uwagę. Jak jutro chata będzie na błysk, to może przyjedziemy taxi albo uberem.
- Jacek, proszę, daj mu trochę powietrza.
- Przecież daję, ale ostatnio to powietrze, jak mówisz, trochę się „zepsuło”.
Wojtek, przysłuchiwał się coraz bardziej czerwony na policzkach. W końcu schował się między głowę i szyję Pana.
- OK, bo młody czuje się bezczelnie obgadywany. Nie obiecuję na pewno, ale jest taka opcja.
- Dobra, wiesz, ja się nie wtryniam między was, bo wiem, że to układ między wami i taki deal, ale chciałbym, żeby mój przyjaciel czuł się u mnie dobrze.
- Będzie OK, Grzesiu, spoko, nie naciskaj - odezwał się w końcu Kozubski.
- To, do jutra, brachu!
- No, nara.
Rozłączył się.
- Dzięki za wsparcie. Pamiętaj! Dom ma lśnić i wtedy wezmę pod uwagę prośbę doktorka.
- Jasne, będzie dobrze, proszę Pana.
- Ale, ale wracając do naszego tematu. Po chujowym dniu, a nawet kilku chujowych dniach, wracałem do domu i miałem nadzieję, na super jebanko z moim uległym, a co zastaję…?
- Wiem, niech mnie Pan jeszcze ukarzę, niech mi Pan jeszcze wleje, pleeese. Obiecuję! To się nie powtórzy.
- OK, pasuję. Sorry, młody, Ta zasada akurat się dobrze sprawdza między nami. Wina, kara, przytulanie i koniec. Sorry. Zamykam japę.
Wojtek spojrzał uwodząco na Mastera i odważył się powiedzieć.
- Fakt, jedna dziura cwela jest dobrze zniszczona, ale może Pan przynajmniej skorzystać z drugiej.
- Racja, złaź ze mnie i na kolana. Skoro nawet oferujesz, to dobrze, ale nie będzie to ssanko, ja rządzę.
- Jak zawsze! - odpowiedział zalotnie Wojtek
Nagadowski natychmiast ułożył się na półleżąco na kanapie, spuścił nogi na podłogę. Między nogami uklęknął młody. Master wyciągnął prawie sztywnego kutasa, chwycił mocno za głowę blondyna i bezpardonowo nabił ją na niego. Potem była juz tylko ostra jazda, aż do spełnienia. Na koniec uległy koncertowo wyczyścił chuja i położył głowę na między udem a kutasem. Jacek pogłaskał go po głowie.
- Kurwa, młody, oral z tobą jest… nie wiem jak to powiedzieć nawet. Kurwa, jesteś mistrzem.
- Pana szkoła.
- Hmm, tu to chyba uczeń prześcignął mistrza. Jakiś filmik? Odmużdżający?
Pasi - odpowiedział radośnie Wojtek.
- OK, umość się jakoś, żeby dupa najmniej cierpiała. Wiesz co, mam pomysł, jest taka odjebana komedia polska. „Idealny chłopak dla mojej dziewczyny”. Głupia jak but, ale podobała mi się.
Poszukał trochę w necie i znalazł w dobrzej jakości. Było już po jedenastej, kiedy skończyli.
- Pora do łóżka. Przynieś jeszcze tę miksturę doktorka na gojenie.
Wojtek przyniósł dwie, jedną ze środkiem przeciwbólowym. Jacek pokiwał przecząco głową i dodał.
- Nic z tego, cwelu. Znasz zasady. Po sesji zawsze ulga, jak największa. Po wpierdolu za karę, to jest część kary, więc dawaj tę bez przeciwbólowego.
Blondyn, trochę się skrzywił.
- Ej, bez fochów mi tu. Dawaj to dupsko na kolana i bądź wdzięczny, że Pan ci smaruje.
Młody położył się na kolanach Nagadowskiego, a ten zanim zaczął smarować delikatnie pogłaskał pośladki. Potem naniósł warstwę żelu i chwilę poczekali, aż się wchłonie.
- Dość tego migdalenia. Spadaj do siebie. Spotykamy się o siódmej.
Blondyn zapiął spodnie i już się odwracał, gdy Pan go zatrzymał:
- Hej, jeszcze cmok w czółko.
Wstał z kanapy, ujął głowę cwela w swoje dłonie:
- Młody, czasem robisz jakiś przypał, ale w ogóle, jestem z ciebie mega dumny i zadowolony. Dobrej nocy.
Cmoknął go czoło o popchnął do wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 1:04, 05 Sie 2018    Temat postu:

choć nie lubię bicia, bo przypomina Mi koszmar z dzieciństwa jak zostałem zgwałcony i zmuszony do oddania się chłopakom z Domu Dziecka, to w opowiadaniu stanowi ono jeden z elementów który nadaje atmosferę i jest jakby pokazaniem tego co jest pomiędzy Kozubskim - cwelem a jego Panem Nagadowskim, oraz pokazuje że łączy ich nie tylko seks a uczucia.
Pozdrawiam z Warszawy i już czekam na kolejne części opowiadania.
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Czw 22:26, 16 Sie 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Widzę, że po wyjeździe homowego na wakacje, na forum cisza, więc przybywam z kolejnym odcinkiem. Dość długim, więc, może zaspokoję trochę pragnienie. Co prawda w tym odcinku seksu nie ma. Jakoś tak wyszło...

Rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami. Wojtek, po całym dniu generalnych porządków, które zarządził jego Pan, padał na twarz. Właśnie pilnował żeby kaszanka, którą podgrzewał dla Jacka, się nie przypaliła, kiedy ten ostatni, po prysznicu, ubrany w ich „kultowe” moro i koszulkę w kolorach khaki wkroczył do kuchni.
- Co tam, młody, dzisiaj podajesz?
- Kaszankę na gorąco, proszę Pana. To, co Pan lubi.
- Mhm.
Wojtek podał na stół i zaczęli jeść.
- Jak tam w pracy, proszę Pana?
- Nienajgorzej, dzisiaj był znośny dzień. Tylko trochę wariatów na drodze.
Potem chwilę milczeli
- Kurwa, skąd się ci ludzie biorą. Koniecznie chcą się zabić… I gdzie to się uczyło jeździć - skomentował od niechcenia Nagadowski.
Zaraz potem brunet odsunął od siebie talerz. Blondyn niepewnie poruszył się stołku.
- Proszę Pana, mogę o coś zapytać - odezwał się cicho i nieśmiało.
- Jasne, młody! Pamiętasz? Zapytać możesz zawsze.
- No, bo… za tydzień zaczyna się szkoła no… i - dukał uległy - no i w tamtym roku Pan kupił mi wszystko sam, czy… no… w ramach tego, że mam te… no osiemnaście, to… czy mógłbym kupić sobie sam?
Jacek przybliżył się z krzesłem do podopiecznego, objął go z tyłu i:
- Przede wszystkim, Wojtek, nie wiem czemu się tak stresujesz, dlaczego jesteś taki spięty? Przecież staram się zawsze cię słuchać i możesz przyjść do mnie zawsze i ze wszystkim - powiedział i uścisnął mocno blondyna, patrząc mu w oczy.
- Wiem, wiem i to robię, ale nie wiem dlaczego dzisiaj jakoś mi trudno.
- OK - odpowiedział Pan - obrócił swoje krzesło przodem do Kozubskiego, a jego krzesło poprawił, tak, żeby siedzieli naprzeciwko siebie.
- Spróbuj powalczyć z tym, dobrze? Jestem dla ciebie. Jasne, nie jestem chodzącą doskonałością i chyba dlatego dzisiaj sondowałeś, jaki miałem dzień i tak dalej… Tak jestem Twoim panem, za twoją zgodą zresztą, ale panem, który stara się o ciebie dbać.
- I Pan to robi.
- Dobra. Cieszę się, że chcesz sam sobie kupić rzeczy do szkoły. Nie ma sprawy, masz kartę, dostęp do konta, ApplePay, więc do dzieła. Książki, jak chcesz możesz kupić w necie, a reszta w sklepie. Teraz jest sporo kiermaszy…
- A czy ubrania też? - zapytał blondyn
- Hmm, chyba jeszcze nie… Wiesz co? W sobotę pójdziemy razem na zakupy ciuchowe. Obiecuję, że postaram się nie narzucać, to znaczy ty wybierasz, a ja zatwierdzam, OK… Mam nadzieję, że mi wyjdzie… - dodał Jacek z powątpiewaniem - Dobra, to mamy, tak?
Wojtek kiwnął głową.
- Ale to nie wszystko… dawaj dalej… - zachęcił brunet poklepując go po plecach.
- Tak, druga sprawa to… no, bo jak mówiłem panu we Włoszech, że nie chce niczego zmieniać w naszym układzie, to tak naprawdę jest i chcę, żeby to dotyczyło też szkoły. Chodzi o to, że chciałbym, żeby Pan dalej czuwał nad moimi ocenami, usprawiedliwiał mi nieobecności, no i to wszystko, i dalej był w trójce klasowej…
- No, to ostatnie nie zależy od mnie. Ale tak, zgadzam się, skoro chcesz i dzięki za zaufanie.
- Ale jak mam to powiedzieć wychowawcy? Tak po prostu czy może lepiej, żeby Pan…?
- Hmm, ja myślę, że lepiej, żebyś ty to powiedział, nie wiem… na przykład, nawet pierwszego września po wszystkich tych bzdurach wiesz i spotkaniu z wychowawcą, a jak chcesz, to potem ja z nim pogadam. Ale jakby ci przyszedł lepszy pomysł, to spoko, wchodzę. Ale to też nie wszystko, co nie?
- W pierwszą sobotę września jest osiemnastka Artka Walickiego i chciałbym na nią pójść.
- Jasne, jak na wszystkie do tej pory. Idziesz z Zuzą?
- Tak, z Zuzą… ale… czy zasady są takie same jak przed moją osiemnastką?
- To znaczy?
- No… jeśli chodzi o alkohol i godzinę powrotu.
- Masz rację. Obiecałem, że sprawę przemyślę po osiemnastce. Biorąc po uwagę, że do tej pory byłeś grzeczny - tu uśmiechnął się szeroko - ustalmy, że: pijesz dla humorku, to znaczy umiarkowanie i przyjeżdżam po was o trzeciej na ranem. OK? Ta najbliższa impreza to będzie trochę taki test, czy dajesz radę. Nie chcę, żebyś się upijał, jasne? - dodał ostrzegawczo Master.
- Chciałeś jeszcze o coś zapytać?
- Nie, na razie to wszystko.
- Chodź, usiądź mi na kolanach.
Wojtek, zrobił o co prosił Pan.
- Powiedz mi, dlaczego się bałeś? Przecież nie raz już gadaliśmy na luzie… Co się stało? Młody! Jak ja coś spierdoliłem, to to poprawię, ale chcę wiedzieć co?
- Nie wiem, może po tym, ostatnio jak Pan się tak ostro wkurzył. Zresztą słusznie, nie wiem, może to jakoś podświadomie, żeby nie usłyszeć nie. Nie wiem. Wiem, że Panu ufam i nie chcę tego skopać. Chcę zasłużyć na to zaufanie.
- Młody, jest OK, naprawdę. Tamto było, minęło. Mnie trochę poniosło, że cię tak ciągałem za włosy, poniosłeś karę, zasłużoną, ale jest OK. Na sto procent nie zagwarantuję ci, że mnie nie poniesie i nie wkurwię się na maksa. Ale staram się być zawsze do twojej dyspozycji, w domu osobiście, ale jak jestem w trasie przez telefon. Chyba, że coś przeoczyłem, to mi powiedz. Może nieświadomie coś spieprzyłem…
- Nie, nie. Jest Pan dla mnie bardzo dobry. Jest Pan tym, kogo potrzebuję. To się chyba mi coś w głowie montuje - powiedział i pochylił głowę w dół.
- Hej, - ujął głowę w obie dłonie - Wojtek! Jak ci przyjdą takie myśli to powiedz sobie: Kurwa, spierdalać. Pan Jacek się stara i nawet mu wychodzi.
Wargi blondyna zaczęły drżeć a w oczach pojawiły się łzy.
- Dawaj młody, Wiesz że nie lubię, ale czasem trzeba.
Wojtek przycisnął się do bruneta, ale opanował łzy.
- Dziękuję za wszystko. Dziękuję.
- Ja też ci dziękuję, że mimo wszystko mi się zwierzasz, pytasz. Może z czasem będzie nam obu łatwiej.

Pierwszy września. Powrót do szkoły. Apel ogólny, potem spotkanie w klasach z wychowawcami.
- Panowie, to byłoby na tyle różnych ogłoszeń parafialnych. Plan lekcji na macie. Widzimy się jutro. Do widzenia - zakończył, lubiany przez prawie cała klasę nauczyciel.
Kozubski poczekał, aż prawie wszyscy opuszczą salę. Potem wolno podszedł do biurka wychowawcy i zapytał:
- Panie profesorze, ma pan chwilę?
- Jasne. O co chodzi?
- Bo widzi pan. Skończyłem w wakacje osiemnaście lat i formalnie, z punktu widzenia prawa, a właściwie Kodeksu Rodzinnego, Pan Nagadowski przestał być moim opiekunem prawnym. Właściwie, jak to określa prawo, jestem pełnoletni i mogę podejmować czynności prawne w swoim imieniu, ale ja poprosiłem Pana Jacka, żeby to on dalej mnie reprezentował w szkole… No wie pan profesor, usprawiedliwianie nieobecności, przychodzenia na wywiadówki i te rzeczy…
- A to ciekawe. Większość twoich kolegów chętnie by się od rodziców uniezależniła.
- Możliwie, ale ja się nie czuję na siłach, dalej będę mieszkał u Pana Jacka. Czy to byłby jakiś problem?
- Nie, nie, skąd. Jeśli tak zdecydowałeś a Twój opiekun się zgadza to OK.
- Może pan z nim chce porozmawiać - zapytał Wojtek
- Tak, zadzwonię do niego.
- To… no… - dukał zmieszany, nie wiedząc jak zakończyć - to ja już pójdę.


Pierwsza sobota września. Osiemnastka u Walickiego, klasowego burżuja. Jego rodzice mają jakiś dobrze prosperujący biznes. Młody już od wczesnego popołudnia był podekscytowany. To jego pierwsza osiemnastka od kiedy został pełnoletni.
- Młody, pamiętaj o umowie. Pijesz dla humorku i o trzeciej was zabieram. Tym razem trochę więcej zależy od tej imprezy. OK?
- Tak, proszę pana. Będzie dobrze, obiecuję.
- Zbieramy się, bo się spóźnisz po Zuzę.
Po chwili jechali już z partnerką na Wolę Justowską. To miła być nowobogacka impreza u najbogatszego chłopaka z klasy. Jacek, nie chcąc robić im obciachu, zostawił ich kilka domów przed domem Walickich. Potem dyskretnie przejechał obok, żeby zerknąć nieco. Pieniądze widać było wszędzie. Kicz niestety też. Nagadowski się żachnął i odjechał. Kiedy wrócił do domu, włączył płytę z sonatami Scarlattiego i wziął do ręki książkę. Z transu czytelniczego wyrwał go dźwięk telefonu. Spojrzał na zegarek. Było blisko północy. Dzwoniła Zuza, co wzbudziło już niepokój u Jacka.
- Tak, Zuza, co tam? - starał się mowić spokojnie.
- Jacek, przyjedź po nas. Nie wiem, co się z Wojtkiem stało. To jest jakiś zgon. - Nie reaguje na nic. Jakby mu prąd odcięli.
- Ale oddycha? - spiął się, ale mimo to starał się być rzeczowy.
- Tak, oddycha, oddycha, ale leży w kącie. Zabierz nas stąd.
- Będę za chwilę. To niedaleko. Trzymaj telefon blisko. Pomożesz mi się dostać do domu.
Brunet szybko wziął klucze, dokumenty i migiem zbiegł klatką schodową. Ruch o tej porze był niewielki, dlatego w kilka minut był na miejscu. Był bardzo pobudzony, wściekły na podopiecznego, który, wychodząc, obiecywał mu, że będzie, jak to powiedział, OK. Zadzwonił domofonem, ale nie było reakcji. Zaraz wybrał numer partnerki młodego. Ta nawet nie odebrała, tylko wybiegła z domu i otworzyła mu furtkę. Master wpadł do domu i gorączkowo szukał blondyna. W całym domy unosił się słodkawy zapach marihuany, a kilku uczestników imprezy było chyba nie tylko pod wpływem alkoholu, ale i jakiś narkotyków. Starszy wziął szybko młodego pod ramiona i kolana i przepychając się po chamsku, kierował się do wyjścia. Za nim szła Zuza. Z ust blondyna czuć było smród wódy, ale po tym co widział, Jacek nie był pewny czy tylko to spowodowało stan cwela. Jak tylko wyszli na świeże powietrze, Jacek spróbował ocucić Wojtka. Bezskutecznie. Sięgnął do kieszeni, wyjął telefon, wybrał numer i czekał. Po dłuższej chwili w słuchawce usłyszał zaspany głos doktorka:
- Hej, brachu, co jest. Ledwie co się trochę zdrzemnąłem.
- Grzechu, wyciągałem właśnie młodego z imprezy i nie ma z nim kontaktu. Śmierdzi gorzałą, ale po tym, co widziałem, to były tam też jakieś dragi. Jesteś w pracy?
- No! mam dyżur.
- To może podjedziemy, to zrobisz mu krew i zobaczymy czy nie ma jeszcze czegoś oprócz wódy?
- OK. Tylko puść mi sygnał, to zejdę do was, do auta…
- Ale ja go przyniosę na oddział - podniósł głoś Nagadowski.
- Zgłupiałeś? Po pierwsze sensacja, a, po drugie musiałbym całą papierologię uruchomić. Nie panikuj. Może tylko się nachlał.
- Dobra, to jadę.
Jechali szybko, a Jacek pod nosem, ale na głos, klął:
- Zajebię go, kurwa, a tak obiecywał, maślane oczka robił, skurwysyn.
- Ale Jacek, uspokój się, coś się musiało stać, bo jeszcze przed wejściem mówił, że jakby go mocno naciskali na chlanie, to żebym mu pomogła się wywinąć. On naprawdę nie chciał. Dla ciebie i dla siebie.
- Nie chciał, nie chciał, ale skutek jest jaki jest, kurwa. Uziemię go chyba do końca roku i spuszę wpierdol, że zapamięta na długo…
Tymczasem dojechali. Według umowy brunet puścił sygnał, a Kamiński w białym uniformie wkrótce pojawił się w drzwiach wejściowych szpitala. Zuza wysiadła i pomachała. Zaraz Grzesiek podszedł do nich.
- Pokaż mi tego denata.
Osłuchał go jak mógł, obejrzał. Zaraz też odsłonił wewnętrzną cześć łokcia i wkłuł się, żeby pobrać krew.
- A ty? Młoda damo też dawaj rękę. Skoro Jacek mówi, że tam były narkotyki, ciebie też trzeba sprawdzić.
- A…ale wujek, co ty? Podejrzewasz mnie?
- Nie, ale nastolatki zawsze warto sprawdzić. Jeśli jesteś czysta, to nie masz się czym przejmować.
- Ale ja wypiłam dwa piwa. Powiesz rodzicom?
- Jeśli wyjdzie tylko alkohol, to nie, obiecuję.
Dziewczyna odetchnął z ulgą i podała rękę lekarzowi.
- Będzie za kilkanaście minut.
Kamiński poszedł do budynku, a Jacek chodził cały nabuzowany wzdłuż i w poprzek parkingu. Zuza najpierw próbowała uspokoić go, ale widząc, że to nic nie daje, wsiadła do samochodu i przysnęła.
Po jakichś dwudziestu minutach doktorek wrócił.
- Jacek, nic nie ma oprócz alkoholu. Po prostu się upił.
- Ja pierdolę. Zajebię go! No kurwa, zajebię go. A tak kurwa obiecywał, jeszcze przed wyjściem…. Ja pierdolę, tak mnie wystawić…. - gorączkował się brunet.
- Hej, brachu! Jacek! - krzyknął Kamiński - zamknij się i posłuchaj! Jak go znam, to obiecywał szczerze. Ja mam taka teorię, że skoro na poprzednich imprezach nie upił się i nie dał się upić, mogli wykorzystać jego naiwność i go po prostu upić. Tak, dla ubawu!
- No właśnie, Jacek, on mi mówił, że ma czasem problem z odmawianiem innym i żebym mu pomogła, jeśli będą naciskać. On naprawdę nie chciał - wtrąciła się Zuza.
- Jacek, nie wtrącam się miedzy was, jak mogę. Teraz nic nie wymyślisz. Jedź do domu. Połóż go do łóżka, podstaw miskę, bo jeśli jeszcze nie wymiotował, to będzie. Postaw mu przy łóżku wodę i przeciwbólowe. Staraj się kontrolować, żeby się przypadkiem nie udławił treścią żołądkową i poczekaj aż dojdzie do siebie. I po prostu pogadajcie. Jeśli się nie mylę, dzięki temu, już kilka razy wyszliście z impasu… nie? Według mnie, możesz założyć, że nie zrobił tego specjalnie i na złość tobie… i albo nie był wystarczająco silny, żeby odmawiać, i tu trzeba mu pomóc być bardziej asertywnym. Nawiasem mówiąc w wasze „dziwnej” relacji asertywność chyba nie jest zasługą. Albo jest zbyt naiwny, w tym dobrym znaczeniu, i dał się wykorzystać. A… a ty młoda damo - powiedział zwracając się do siostrzenicy - rzeczywiście trochę chlapnęłaś, ale niedużo, więc spoko, zostaje między nami.
Pożegnali się. Nagadowski zrobił, co mu poradził przyjaciel. Tej nocy praktycznie nie spał. Co chwila zaglądał do podopiecznego. Rano, kiedy Nagadowski kolejny raz wszedł sprawdzić stan młodego, ten przebudził się i próbował coś mówić:
- Prze.. przepraszam Pana, nie chciałem…
- Młody, spokojnie. Śpij jeszcze! Potem pogadamy. Pij dużo i śpij….
Było późne niedzielne popołudnie. Trochę po siedemnastej. Wojtek wziął prysznic, ubrał się w przepisowy strój i z lękiem wszedł do salonu. Spodziewał się karczemnej awantury, a Jacek podszedł do niego, pogłaskał uległego po głowie i zaproponował:
- Może coś zjesz. Dasz radę?
- Chy..chyba tak.
Przeszli do kuchni. Jacek postawił przed blondynem przygotowaną kolację. Lekkostrawną. Kozubski jadł w ciszy i… napięciu. Po skończeniu odsunął talerz i popatrzył z niepokojem na Pana. Master widział, że młody nie ma odwagi zaczął, postanowił zacząć sam.
- No, cwelu, powiedz mi co się stało. Postaraj się nie panikować, tylko rzeczowo, zgodnie z prawdą, bez kręcenia, powiedzieć mi co się stało?
Blondyn opuścił głowę i patrzył w podłogę. Master sięgnął ręką i ująwszy go za podbródek podniósł głowę.
- Hmm - westchnął ciężko - przez ostatnie parę godzin myślałem, jak to się stało i czy jestem w stanie to jakoś Panu wytłumaczyć… Pomyślałem, że najszczerzej jak potrafię, powiem co myślę, a potem Pan zdecyduje co zrobić… no… czy mi uwierzyć czy nie i jak mnie ukarać, za to… W żadnym momencie tej imprezy… oczywiście, dopóki pamiętam, nie chciałem się spić. Od samego początku, jakoś dziwnie się mną interesowali. Zaproponowali mi drinka, bo miałem spróbować czegoś nowego. Był cholernie pikantny. Potem zrobili konkurs na najszybsze wypicie drinka i potem już nic nie pamiętam. Myślę, że chcieli mnie spić i, przez moją głupotę, dopięli swego. Nie umiem inaczej wytłumaczyć tego, co się stało.
Zaległa cisza. Jacek patrzył uważnie na slave’a, prawie go przeszywając wzrokiem. Ten cały się spiął w oczekiwaniu na wyrok. Dla Wojtka było to jak wieczność. Wreszcie Jacek całkiem poważnie zapytał:
- Wojtek, wymień, na ile pamiętasz, wszystkie powody, dla których dostałeś ode mnie wpierdol.
- Ja…jak to, powody? - zapytał.
- Za co cię tłukłem?
- No, za lenistwo, za to, że zapominałem, zrobić, co Pan mi kazał, za rozpraszanie, albo za marzycielstwo i rozkojarzanie się, za to, że coś robiłem nie tak, jak pan sobie życzył… - zakończył pytająco.
- Pomijając ten epizod, kiedy cię tak stłukłem bez litości, bo niesłusznie myślałem, że mnie oszukujesz, czy kiedyś dostałeś ode mnie za kłamstwo, oszukiwanie mnie?
- Nie… chyba nie… bo ja Pana nie okłamuję… dodał cicho.
- Właśnie, ty mnie nie okłamujesz, dlatego, wiesz, co? Wierzę ci. Wszystko wskazuje na to, że twoi kumple wykorzystując twój brak doświadczenia z alko i naiwność spili cię na umór.
Znowu zaległa cisza. Tym razem krótka.
- Chodź tu, chodź do Pana, bo widzę, że jesteś tak spięty, że jeszcze trochę i pękniesz.
Wojtek prawie rzucił się na kolana Jacka. Przytulili się do siebie.
- No już, już, młody. Jest OK. Nie spinaj się tak. Tylko wiesz co, pomyślałem, że to moja wina. Powinienem był cię upić sam, albo w naszym towarzystwie, ale ja tak nie lubię pijaków, że mi nawet nie przyszło na myśl.
- Tak się cieszę, że mi Pan uwierzył. Chociaż nie zasługuję.
- E! Co ty, gdybyś nie zasługiwał, to bym ci nie uwierzył. Młody! Więcej wiary w siebie.
Trwali w uścisku, kiedy uległy wyprostował się, spojrzał na Nagadowskiego i powiedział:
- Mogę panu przeczytać kilka SMSów od kumpli?
W tych SMSach kumple potwierdzali, że chcieli go spić, bo ich drażniło, że nie upijał się do tej pory.
- Kurwa, młody! Ja pierdolę! Dlaczego mi tego nie przeczytałeś przedtem.
Kozubski wzruszył ramionami.
- Pomyślałem, że nie chcę się podpierać moimi kolegami idiotami. Pomyślałem, że powiem szczerze, i że chciałbym, żeby Pan mi uwierzył.
Jacek tak mocno ścisnął podopiecznego i z trudem powstrzymywał łzy.
- Wojtek, jesteś genialny. I ty mówisz, że na mnie nie zasługujesz? To ja na ciebie nie zasługuję. I cieszę się, że jesteś ze mną.
Ich sielankę przerwał dzwonek domofonu.
- Posprzątaj, a ja otworzę - zdecydował Nagadowski.
Z kuchni słyszał jak Master otwiera drzwi.
- Młody, doktorek przyszedł zobaczyć, czy jesteś w jednym kawałku - z uśmiechem oznajmił Pan.
- No, Grzesiek, nie wierzysz w Pana Jacka? - zapytał Wojtek
- Wiesz, znam Jacka, i wiem, że czasem daje ciała. Ale chyba tym razem się udało, widząc waszą radość.
Potem siedzieli jeszcze dłuższą chwilę. Jacek z Grześkiem wypili po lampce wina. Wojtek nie chciał. Pozostał przy wodzie.

W poniedziałek, kiedy tylko wszedł do sali, zobaczył uśmieszki kolegów. Nie wytrzymał.
- Co was kurwa śmieszy? Co? Że naraziliście zaufanie mojego opiekuna do mnie? Że, kurwa, wbrew mojej woli, mnie spiliście? To was cieszy? Jak kurwa trzeba to, „Wojtek daj odpisać, Wojtek o co chodzi w tym zadaniu”. Jest fajnie nie. Czy kiedyś do chuja, komuś odmówiłem? Czy to jest, kurwa, takie trudne uszanować zdanie drugiego, że chce się bawić i nie zaliczyć zgona? Ja pierdolę takich kumpli, wiecie, pierdolę! Tak was dupa bolała, że się jeszcze nie spiłem? To gratulacje, udało się. I udało wam się stracić kumpla. W dupie was mam! - krzyczał, wściekły do kolegów, aż zadzwonił dzwonek.
W czasie lekcji widział spore poruszenie w klasie. Do tego stopnia, że historyk musiał kilka razy uciszać towarzystwo. Na przerwie, wyskoczył z klasy jak oparzony, nie chcąc patrzeć na gęby swoich kolegów, ucieszonych tym, że go spili. Po chwili Walicki i kilku innych znaleźli go na boisku. Podeszli do niego gospodarz imprezy zaczął:
- Hej, Wojtek, kurwa, naprawdę nie chcieliśmy nic złego. Sorry, nie wiedzieliśmy, że to dla ciebie takie ważne. Proszę, odpuść! Przepraszam! To się trochę wymknęło spod kontroli. Ja też mam przesrane w domu. Sorry jeszcze raz! Dasz się zaprosić na piwko, w ramach przeprosin?
- Zastanowię się! - odpowiedział gniewnie Kozubski i odszedł od nich.
Kiedy odszedł od razu zadzwonił do Pana Jacka.
- No co tam młody!
- No, zagotowałem się, kiedy zobaczyłem uśmieszki kolegów. No i mnie przeprosili…. no i zaprosili, w ramach przeprosin, na piwo. Ja nie za bardzo chcę, ale chyba zajarzyli, że przegięli i chyba te przeprosiny są szczere. Nie wiem co zrobić?
- Młody, dopiero co zobaczyłeś na czym polega kac, więc… - zawiesił głos - OK, idź, wypij nie więcej niż dwa i postaraj się wybrać te mniej procentowe. OK? Aha, i o szóstej jesteś w domu. Sprawdzę…
- Dzięki - wykrzyczał do telefonu.
Po lekcjach poszli do knajpy. Pełnoletni kupili piwo „małolatom”.
- Wojtek, sorry jeszcze raz - zaczął Patryk Drozd - nie mieliśmy pojęcia, że to dla ciebie takie ważne. Miałeś jazdę w domu?
- Przede wszystkim mega kaca. Ja pitolę, coś strasznego! Hmm, miałem gigantycznego stracha. Słuchajcie, jeszcze przed wyjściem, zapewniałem pana Jacka, że będzie OK, że się nie spiję, a przed północą Zuza zadzwoniła po opiekuna. I on wyczuł marychę i nie tylko - odpowiedział Kozubski.
- No, mam przechlapane w domu, Starzy są na maksa wkurwieni. Też wyczuli marychę i podejrzewają, że było coś gorszego.
- A nie było? - zapytał Wojtek
- Nie wiem, kurwa, chyba jeden taki coś przyniósł. Mówiłeś, że ciężko było z twoim opiekunem…
- No, miałem strasznego pietra… Czasem jest strasznie ostry, wymagający, ale przy takich akcjach jest klasa facet. Wyobraźcie sobie, że uwierzył mi, że to wy mnie spiliście. Ale mnie wkurwiliście nieźle…
- Jak to ci uwierzył, tak bez niczego, tylko na słowo?
- No, opłaca się nie okłamywać opiekuna! - z dumą powiedział Kozubski.
- No, jeszcze nie słyszałem, żebyś tak klął. Ale jest git Wojtek, nie masz żalu?
Nie zapomnę wam tego, ale wygląda na to, że jeszcze na kilku imprezach się spotkamy.
No to git.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PanWojciech
Adept



Dołączył: 29 Gru 2016
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Sob 21:24, 18 Sie 2018    Temat postu:

I właśnie za to lubię to opowiadanie, nie ma w nim ciągle sexu (nie żebym był przeciw czy coś Tongue out (1) ), ale i chcesz opowiedzieć całą historię. Smile Szacun za to! I o by tak dalej! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 9:27, 21 Sie 2018    Temat postu:

Bardzo fajnie ukazałeś to że niestety inni próbują wykorzystać nas albo zrobić z nas sobie pośmiewisko, nie biorąc pod uwagę konsekwencji ani tego że ktoś może sam z siebie nie chcieć pić alkoholu czy tym bardziej brać narkotyki. Pokazanie zaufania pomiędzy opiekunem a podopiecznym pomimo że jest pełnoletni, i umiejętność współżycia ze sobą w codziennym życiu to daje temu opowiadaniu charakteru i atmosfery oraz jest bardzo interesujące w porównaniu co do moich codziennych doświadczeń.
Bardzo czekam na kolejne części opowiadania i interesuje Mnie jak będzie teraz się układało życie Nagadowskim i Kozubskim oraz jako Pana i cwela.
Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Wto 19:30, 21 Sie 2018    Temat postu: Houseboy c.d.

Ostry dźwięk domofonu oderwał Kozubskiego od książek. Pan wszedł do kamienicy. Przepisowo, cwel przeszedł do przedpokoju i przyjął postawę siadu kucznego, w oczekiwaniu na Mastera. Chwilę potem Nagadowski pojawił się w drzwiach mieszkania.
- Jak tam, cwelu? Pan ma coś dla ciebie…
Podszedł do blondyna i już rozpinał spodnie… Popatrzył na uległego i zatrzymał się.
- Hej, Wojtek, co jest? Skąd ta mina?
Pochylił się i ujął go pod pachami.
- Wstań!
Popatrzył mu w twarz pełną smutku i pustki.
- Wczoraj była rocznica wypadku, a jutro śmierci taty, tak? O to chodzi?
Wojtek nie odpowiedział, tylko pokiwał głową.
- Poczekaj, pójdę się odlać. Poczekaj na mnie w salonie.
Jacek błyskawicznie się załatwił i wrócił do podopiecznego. Usiadł na krześle przy stole i zaprosił gestem, żeby młody usiadł mu na kolanach. Blondyn chętnie to zrobił, mocno przylgnął do Pana i wybuchnął szlochem. Jacek nic nie mówiąc, przyciskał go mocno do siebie i głaskał po plecach. Trwało to długo, zanim chłopak się uspokoił.
- Powiedz mi co się dzieje? Dlaczego płaczesz?
- Bo… to wszystko wróciło… Nie wiem, wszystkie obrazy, słowa… Staaaasznie mi ich brakuje. To… jest jak jakaś dziura…
- Wiem, wiem, Wojtek. Gdybym potrafił ich zastąpić, ale nie umiem. Ale jestem tu, dla ciebie, z tobą…
- Wiem, Jezu, dziękuję, że Pan jest. Bez Pana to…. - urwał Kozubski.
- Chciałbys pojechać na grób?
- Mhm, tylko z Panem. Wczoraj, myślałem, żeby pojechać, ale sam nie miałem odwagi…
- OK. Przebierz się, a ja skoczę do kwiaciarni po wiązankę i znicze. Spotkamy się przy samochodzie, dobrze?
- Mhm.
- Gdzie zaparkowałeś?
- Kilka samochodów dalej niż zwykle.
Nagadowski nie odpowiedział, tylko zamknął drzwi. Po chwili byli już w drodze na cmentarz. Jechali w milczeniu. Brunet zatrzymał się tuż przy bramie cmentarza, wysiadł, obszedł samochód i otworzył drzwi pasażera, zachęcając młodego do wyjścia. Drogę do grobu przeszli także w milczeniu. Jacek zajął się położeniem wiązanki i zapaleniem zniczy. Po czym objął Wojtka mocno i przycisnął do siebie.
- Zostawić cię na chwilę samego? - zapytał.
- Nie, proszę, niech Pan zostanie… nie chcę być sam.
Uległy skłonił głowę w stronę Pana. Stali tak kilkanaście minut.
- Wracamy? - zapytał blondyn
- Jak chcesz, to tak.
- Chcę…
Wsiedli do samochodu. Chwilę jechali w ciszy.
- Wojtek, o czym myślisz? Powiedz, może ci będzie lżej?
- Mam mętlik w głowie… Z jednej strony wiele wspomnień, obrazów z przeszłości, również z dni śmierci i pogrzebu… Dziwne, myślałem, że niewiele pamiętam, ale w tych dniach przypominam sobie wiele szczegółów. Z drugiej strony… w sumie, to zawsze wiedziałem, ale w tych dniach widzę jeszcze wyraźniej jakie, w tej sytuacji miałem szczęście, że spotkałem Pana… Nie wiem, jakbym to przeszedł…
Zaległa cisza. Trwała dopóki nie weszli do mieszkania.
- Zjemy jakąś kolację? - zapytał Nagadowski
- Jasne, zaraz coś przygotuję - odpowiedział blondyn.
Kolację jedli także w milczeniu. W końcu brunet, chcąc przerwać tę dziwną sytuację, zaproponował:
- Może napijemy się po lampce wina…
- Dobrze, chętnie - odpowiedział uległy.
Po chwili siedzieli obok siebie na kanapie w salonie.
- Wojtek!
Kozubski, przywołany, obrócił się w stronę Pana.
- Dzięki za to, co powiedziałeś w samochodzie… Tylko, że to pomaganie ci, nie przyszło mi wcale trudno. Od razu poczułem, że warto. Potem okazało się, że cię kręci seks i to bardzo. Jasne, że ryzykowałem strasznie i mogłeś mnie wpakować do kicia. Wiesz jakie mam pojęcie o sobie. Jestem skurwysynem, ale jakimś sposobem przy tobie chyba mniejszym. Twoja wdzięczność, przytulańsko, pokorne przyjmowanie mojego dokręcania śruby… nie wiem… myślę… mam nadzieję, że z tobą jestem lepszy… - zamyślił się Nogadowski i uśmiechnął serdecznie do Wojtka. - I nigdy bym nie przypuszczał, że będę z moim uległym prowadził takie rozmowy.
Zaległa cisza. Przerwał ją tym razem Kozubski:
- Nie wiem dlaczego pan ma taki zły obraz siebie. Z panem czuję się bezpieczny, zaopiekowany, mam… zawahał się, ale nie czekając na pozwolenie Jacka powiedział - mam zajebisty seks, mam super mentora, który cierpliwie pokazuje mi jak to jest być houseboyem, jaki może być master. Pracuje Pan cierpliwie na moje zaufanie… jak trzeba spierze - brunet uśmiechnął się życzliwie.
- Nie mów, że to lubisz?
- Nie, nie lubię. Czasem nawet myślę, że dostałem za dużo jak na przewinienie, ale zaraz widzę, że wszystko między nami jest dobrze i jeszcze pan mnie podbudowuje. Pokazuje mi pan światy, które były mi nieznane; muzyka, sztuka, savoir-vivre… Kiedy przerażony zgadzałem się … przyparty do muru… zostać pana houseboyem, nie przypuszczałem, że to może być układ tak intymny, tak bliski. Wydawało mi się, że pan jest zimny, nieczuły… jak bardzo się myliłem.
- Tyle tylko, Wojtek, że ja taki byłem, a jeśli jestem trochę inny to dzięki tobie.
Znowu cisza, ale taka, którą można było kroić. Dopijali wino. Ciszę przerwał młody:
- Zepsułem Panu popołudnie moim humorem. Może chciałby Pan…
- Co? W takim momencie cię przelecieć? No co ty?
- Dlaczego? Jeśli nawet istnieje jakieś życie po tamtej stronie, to moim rodzicom nie sprawi to problemu… Przynajmniej tak myślę…
Nagadowski nie był przekonany. Mimo to Wojtek kusił swoim uśmiechem.
- Ech ty, niewyżyty zboczeńcu… A jesteś gotowy?
- Tak, byłem gotowy już popołudniu.
- To wyskakuj z ciuchów.
Blondyn, z nieukrywaną radością, szybko pozbywał się ubrania. Mimo pośpiechu, dobrze wytresowany, składał wszystko w foremną kostkę i kładł na krześle. W tym czasie Jacek zaszył się w szafie z akcesoriami BDSM i wyciągnął z niej długi Lochgelly Tawse.
- Pochyl się przez krzesło, musimy rozgrzać dupsko - nakazał Master.
Zaraz zaczęły spadać na tyłek młodego ostre razy, Były szybkie, czyli pan nie wymagał liczenia. Kiedy pośladki dobrze się zaczerwieniły, brunet przestał. Chwycił mocno uległego za włosy i nakierował na swój rozporek.
- Wyjmij go i obciągnij mi! - stanowczo rozkazał.
Slave ochoczo zabrał się do wykonania polecenia. Jacek trzymał go cały czas za głowę. Raz pozwalał blondynowi utrzymywać jego rytm, a za chwilę energicznymi ruchami głowy, jebał go według swojego upodobania. Potem niespodziewanie przestał. Popchnął go ostro na kanapę. Sięgnął po przygotowany wcześniej lubrykant i zaczął rozciągać dziurę cwela. Jak to miał w zwyczaju, zdecydowanie, ale z wyczuciem, aż do momentu, kiedy pod palcami wyczuwał, że już wystarczy. Kozubski ze swojej strony starał się jak najbardziej rozluźnić, żeby ułatwić zadanie Panu. Tak szybko, jak wyjął palce z dupy, tak szybko załadował swojego kutasa do środka. Zaczął powoli, żeby Wojtek się przyzwyczaił. Jednak po chwili zaczął stopniowo przyspieszać. Pojękiwanie młodego, tylko go nakręcało. Kiedy Master zaczął uderzać swoim chujem w prostatę, slave wydawał głośne krzyki. Master jebał go ostro, jednocześnie w pewnym momencie chwycił kutasa cwela i ścisnął u nasady jąder. Cwel wydał jęk niezadowolenia.
- Morda w kubeł, gnoju. Zawsze miałczysz, a potem mi dziękujesz. Ja tu rządzę!
I kontynuował. W końcu dreszcze orgazmu zaczęły wstrząsać Jackiem. Po krótkim odpoczynku, nie wychodząc z Wojtka, obrócił ich obu tak, że Master usiadł na kanapie, położył się na oparciu, a cwela na sobie. Sięgnął po poślizg i zaczął walić konia blondynowi. Ten, po przestrodze Pana, nie protestował i biernie się poddawał. Jacek umiejętnie pobudzał kutasa aż do super wystrzału, któremu towarzyszył okrzyk Wojtka.
- Widzisz, jeszcze raz się przekonałeś, że trzeba być posłusznym. Źle było? przyciszonym głosem mówił Jacek do ucha cwela.
- Było super - odparł młody - niech się pan nie przejmuje moimi fochami.
- Muszę cie jakoś przywołać do porządku. Dobra cwelu. Polerujesz mi chuja, doprowadzasz się do ładu i meldujesz się z powrotem.
Kozubski bez słowa wykonał polecenie. Była już za piętnaście dziesiąta. Po piętnastu minutach pojawił się z powrotem.
- Młody, a do szkoły na jutro jesteś odrobiony?
- No właśnie… - nie dokończył.
- Co, kurwa, właśnie, ty nie wyżyty zboku. Nakręcasz mnie na jebanie, a nauka idzie w las? - podniósł głos Master.
- To nie tak, proszę Pana. Przed pana przyjściem zrobiłem prawie wszystko. Jeśli Pan by mi pozwolił jeszcze pół godziny do czterdziestu pięciu minut, to bym sobie jeszcze raz powtórzył fizykę do sprawdzianu - tłumaczył pokornie cwel.
- Kozubski, Kozubski, co ja z tobą mam.
Wstał z kanapy, podszedł do cwela, głowę przycisnął do ramienia, a potem ucałował w czoło:
- Niech będzie, ale o pół do jedenastej gasisz. A jak sprawdzian pójdzie źle to będzie wpierdol.
Rozczochrał mu włosy:
- Grzeczny cwel. Dobranoc.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mario34
Debiutant



Dołączył: 09 Wrz 2015
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 19:01, 26 Sie 2018    Temat postu:

z niecierpliwością czekamy na dalszy ciąg. pozdrowienia!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:23, 26 Sie 2018    Temat postu:

Niesamowicie układasz całe to opowiadanie, nadając mu systematyczny ciąg zdarzeń i pokazujący jak człowiek może być dla drugiego człowieka prawdziwym przyjacielem a zarówno Panem dla Cwela. Jak Ja marzę spotkać takiego Matera - Pana dla siebie cwela a równocześnie aby był moim Przyjacielem.

Czekam z wielką niecierpliwością na następne części.
Serdecznie Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin