Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Houseboy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pią 15:26, 31 Sie 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Cieszę się, że chociaż niektórzy się stęsknili. Pozdrawiam i liczę na komentarze, bo one motywują.

Jedli śniadanie po intensywnej, sobotniej zaprawie porannej. Po wielkim wysiłku, młody zrobił duże omlety z boczkiem smażonym i pomidorami. Mieli dobre humory.
- Młody! Dawno się nie bawiliśmy ostro…
Wojtek aż podskoczył z podniecenia:
- Mhm… no tak - odpowiedział z wielki uśmiechem jak banan.
- No to o jedenastej czekam na ciebie w salonie.
- Dobrze, proszę pana.
Pełen ekscytacji posprzątał naczynia, poszedł do swojej „celi” i zabrał się za przygotowania. Długi prysznic, lewatywa, też kilkukrotna. Potem woda kolońska. Chciał pachnieć, chciał być pociągający dla Pana. Jacek też wziął prysznic do którego użył pachnącego żelu, bo chciał, by uległy go pożądał. Poszedł do salonu i przygotował wszystko. Tuż przed jedenastą Wojtek pojawił się w salonie i zaraz obok drzwi usiadł na udach. Nagadowski podszedł do niego, ujął jego podbródek między kciuk a palec wskazujący, podniósł jego głowę do góry:
- Gotowy?
- Tak, proszę Pana. Cwel jest do pana dyspozycji.
- Rozbierz się! Tylko migiem!
Blondyn szybko pozbył się ubrania, układając go jednak, jak się nauczył, w kostkę.
- Stań pod łańcuchami.
Uległy, posłusznie wykonał polecenie.
- Połóż się!
Kiedy się położył, Jacek założył mu buty z paskami, dzięki którym mógł go podwiesić głową w dół. Potem podniósł go tak, żeby głowa cwela była na wysokości kutasa Mastera. Do ud przypiął opaski, do których z kolei przypiął ręce. Brunet pochylił się nad nim i stwierdził:
- Chyba nie jest ci zbyt komfortowo, ale przecież cwel nie musi czuć się komfortowo.
Poobracał go najpierw chwilę, a potem zaczął okładać tawsem. Może niezbyt mocno, ale dokuczliwie. Potem wyjął kutasa i włożył mu do ust. Trochę go poruchał, ale potem zajął się dupą cwela. Wziął średniej wielkości pluga, nasmarował go żelem, potem tak samo zaczął rozciągać dziurę. Kiedy uznał, że wystarczy, że nie będzie go bolało, zaczął powoli wkładać gumowego kutasa w dupę. Kozubski czuł rozpieranie, ale bólu prawie nie. Gdy wreszcie udało się Masterowi umieścić całego w środku, ostrzegł:
- Trzymaj cwelu, nie wypuść.
Potem zajął się kutasem cwela. Założył mu ring, który dość mocno ściskał nasadę. Później zaczął go bić batem z wieloma rzemieniami. Nie za mocno, ale plecy i klatka piersiowa nabrały intensywnie różowego koloru. Cwel od czasu do czasu wydawał dźwięki, znaki, że jednak trochę go boli. Nagle Master po prostu wyszedł z salonu. Jego nieobecność zaczęła się przedłużać, a w uległego wstąpił niepokój. Zaczął nerwowo się ruszać, krzyczeć:
- Proszę Pana, coś się stało? proszę Pana!!!
Nie było jednak odpowiedzi. Blondyn zaniepokojony próbował się jakoś uwolnić, ale nie miał jak. Rozkołysał się mocno, ale niewiele to dało.
- Halo!!! Jest Pan tam?!
- Cisza młody, jestem - odezwał się wreszcie, stając w drzwiach.
Podszedł do cwela, pochylił się na głową blondyna, jedną ręką ujął go za szyję, drugą położył na plecach:
- Cii, przestraszyłeś się?
- Tak, bałem się, że się Panu coś stało… i - zaczął płakać - i bałem się, że tak zostanę.
- OK. Jestem. Chcesz więcej?
- Tak, tak, tak - gorliwie potwierdzał.
- To zmienimy pozycję. Pamiętaj, trzymaj pluga w dupie.
Opuścił cwela delikatnie na ziemię i popchnął go potem na kanapę. Wziął średniej szerokości pasek:
- Liczysz, młody.
I zaczął bić.
Po trzydziestu uderzeniach, przestał. Tak nagle jak przestał, tak niespodziewanie, szybko wyjął pluga z dupy i wtargnął w uległego swoim kutasem. Ponieważ był rozciągnięty, poczuł tylko lekki ból, a potem już tylko rozkosz. Nagadowski agresywnie i szybko jebał go jak sukę. Kutas cwela nabrzmiewał, ale z powodu ringu nie mógł wystrzelić. W pewnym momencie ciałem bruneta zaczęły wstrząsać dreszcze i wreszcie zaczął strzelać salwami w dupie. Po chwili odpoczynku, kiedy leżał na plecach cwela, wyszedł z niego i włożył mu korek analny.
- Chwila odpoczynku… razem! - oznajmił Jacek.
Położyli się obaj na puszystym dywanie i leżeli obok siebie. Leżeli tak ponad pół godziny.
- Do dzieła, cwelu! Ruszaj się!
Wstali. Pan podniósł blondyna i założył mu opaski na nadgarstki i kostki. Podwiesił go, także ten dotykał podłogi tylko palcami nóg. Potem zawiązał mu oczy opaską i włożył do uszu słuchawki. Puścił mu dziewiątą symfonię Beethovena i zaczął bić palcatem to kutasa, to dupę. W pewnym momencie ból stał inny. Jakby iskry przeszywały skórę w różnych miejscach. Wojtek nie wiedział, co to jest. To był nowy ból. Kiedy to coś dotknęło kutasa i poczuł ból, zaczął krzyczeć:
- Aaaaaaaa, aaaaaa, boliiiii, nieeeee, nie chcę!!
Kiedy się uspokoił, Jacek zaczął zadawać ten ból w innych miejscach i był on znośny, a nawet podniecający. Podniecające było też to, że trudno było się spodziewać, gdzie się pojawi. Wreszcie przestał i opuścił go. Zdjął mu słuchawki. Potem popchnął i delikatnie umieścił na slingu. Wojtek spodziewał się, że Jacek znowu od razu wejdzie w niego. Ten jednak ściągnął ring z jego kutasa i po chwili uległy poczuł, bo w dalszym ciagu nie widział, że coś naciska na główkę jego chuja. Przypuszczał, że to sonda. Pan cierpliwie wkładał ją do środka. Kiedy już wszedł głęboko, zaczął poruszać w górę i w dół. Odczucie było nowe, bo była to sonda karbowana. Potem w sondą w środku zaczął masturbować. Kutas cwela zdawał się eksplodować. W pewnym momencie szybko, ale delikatnie wyjął sondę, nie przestając ruszać. Uległy zaczął wiercić się, dając sygnał, że finał jest już blisko. Wreszcie trysnął i poczuł spełnienie. Master poczekał aż oddech blondyna się wyrówna, jednocześnie stawiając, opadającego już swojego kutasa. Wyjął korek z dziury i znowu jednym ruchem wszedł w Kozubskiego. Poczekał chwilę, a potem, trzymając cwela z pasie, nabijał go na siebie. Najpierw powoli, potem coraz szybciej, aż do finału. Obaj byli zmęczeni. Nagadowski zdjął go ostrożnie ze slingu.
- Nie chcesz się odlać?
Młody pokiwał przecząco głową.
- Napij się i połóż na brzuchu.
Cały tył lekko pulsował z powodu pręg i siniaków, ale dla cwela był to przyjemny ból. Po dłuższym odpoczynku, Jacek zarządził:
- Czas na finał cwelu!
Chwycił go za rękę. Ten wstał. Master popchnął go delikatnie i podprowadził do przygotowanego kozła. Przypiął go do niego, wziął strap:
- Liczysz cwelu i dziękujesz.
I, na już obolałe dupsko poleciały razy, a kutasy obu partnerów znowu zaczęły wstawać. Tym razem Wojtek dostał trzydzieści solidnych strapów i krzyczał coraz głośniej. Kiedy tylko odliczył trzydziesty, Jacek nałożył lubrykant na kutasa i wcisnął trochę do dziury cwela. Po czym ostro wszedł w odbyt i ostro zaczął posuwać młodego. Nie był to pierwszy raz tego dnia, dlatego trwało to trochę, ku radości obu. Nagadowski zaczął dochodzić. Podniósł Wojtka do góry nie przestając go pieprzyć, chwycił mocno jego kutasa i zaczął mu walić. Nie udało się jednocześnie. Pan był tym razem szybszy. Potem pomógł spuścić się uległemu. Padli obaj na kozła i chwilę leżeli, żeby oddech wrócił do normy. Potem brunet odpiął podopiecznego. Zdjął mu opaski, podniósł i delikatnie ujął pod pachy i kolana. Stało się już jakimś rytuałem, że Wojtek najpierw połykał tabletki przeciwbólowe, potem Jacek wypłukiwał mu spermę z dupy a wreszcie mył go delikatnie, starając się nie urazić. Tym razem jednak zaprowadził go nie do salonu, ale do swojej sypialni.
- Połóż się wygodnie na łóżku. Później ci wyjaśnię.
Potem położył mu na plecach i pośladkach zimne okłady, postawił butelkę wody i poszedł wziąć prysznic. Po powrocie z łazienki sam położył się obok cwela.
- Młody - odezwał się do drzemiącego blondyna i położył rękę na szyi - byłeś świetny, super zabawa. Dzięki. A przyprowadziłem cię tutaj, bo chcę patrzeć na twoją twarz… nie wiem, jakoś tak…
Zaległa cisza.
- Dzisiaj było coś nowego. Wiesz co powodowało ten inny ból? - przerwał cisze Pan.
- Nie wiem, to było tak, jakby iskry… mrowienie...
- Dobrze, to był teaser, razi prądem. Podobało ci się?
- Tak, w sumie tak, szczególnie kiedy nic nie widziałem. Ale kiedy dotknął pan kutasa to było straszne. Bardzo bolało.
- Widziałem, dlatego tego nie powtórzyłem.
- Gdyby się powtórzyło, to bym użył hasła bezpieczeństwa.
- OK. Rozumiem. Czyli możemy się bawić teaserem, ale nie dotykać kutasa, sutków… tak?
- Tak. Zapisane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Śro 16:14, 05 Wrz 2018    Temat postu: Houseboy cd.

W domu Nagadowskiego i Kozubskiego tylko poranek był zwyczajny. Potem obaj odwiedzili fryzjera, nie robili obiadu, tylko zjedli coś na zimno. Wzięli prysznic i ubierali się z najlepsze garniaki, jakie mieli. Rozdzwoniła się komórka Mastera. Po dzwonku komórki obaj wiedzieli, że dzwoni doktorek.
- Cześć Brachu - odezwał się Jacek.
- No cze, dzwonię, bo mam wolny wieczór i może byście wpadli…
- Grzesiek, ale my zaraz wyjeżdżamy na wesele.
- Wesele?
- No! Najmłodsza siostra Staszka Kozubskiego się hajta i nas zaprosiła.
- Jako co? Jako parę?
Brunet parsknął śmiechem.
- Nie, tego by brakowało. Zaprosili nas z osobami towarzyszącymi, więc idziemy i mamy nadzieję się dobrze bawić…
- Rozumiem, że młody idzie z Zuzą, a ty?
- Pamiętasz te lesby, które niedawno były na imprezie u Darka? Agnieszka i Marta. Aga zgodziła się być moją partnerką, a w pakiecie Marta nas będzie wozić.
- Dla mnie szkoda, ale wy bawcie się dobrze. Pozdrów Wojtka… Nara…
- Jasne! Pozdrowię i do następnego razu.
Nagadowski odłożył telefon i wyszedł ze swojego pokoju ubrany już całkiem.
- Doktorek cię pozdrawia.
- Dziękuję. Ja cię… ! - wykrzyknął ze wzrokiem utkwionym z bruneta.
- Co? Coś nie tak?
- Wszystko jest OK, ale podziwiam jakie z Pana ciacho i to hot ciacho…
- Pierdolisz… ale dzięki, a ty, jeszcze niegotowy?
- Już zakładam marynarkę i krawat i jestem gotowy.
- To załóż jeszcze kurtkę. W końcu jest październik.
- Dobrze, proszę Pana.
- No, młody, ty dopiero jesteś ciacho.
- E tam…
- O! Aga puszcza sygnał. Schodzimy. Masz prezent?
Mam.
Kiedy zeszli zobaczyli megankę dziewczyn na awaryjnych. Szybko wsiedli.
- Cześć dziewczyny! - przywitał się Jacek.
- Dzień dobry! - zawtórował Wojtek.
- No cześć chłopaki! - prawie jednocześnie odpowiedziały kobiety.
- Jedziemy po dziewczynę młodego?
- Tak!
Podjechali pod blok Zuzy. Wojtek, jak gentleman poszedł po partnerkę. Po chwili oboje wyszli z klatki.
- Ja cię, ale para. Super wyglądają, nie? - skomentowała Marta, ich dzisiejszy kierowca.
Wsiedli do samochodu.
- Marta stwierdziła, że ukradniecie show państwu młodym - zagadnął Jacek.
- Tak, a czemu? - zapytała Zuza.
- No taka, hot para, jak wy?
Dziewczyna uśmiechnęła się i nieco zarumieniła. Potem zlustrowała uważnie Jacka i jego partnerkę.
- Powiedziałabym, że wy jeszcze bardziej. Wyglądacie zajebiście - odpowiedziała.
Zajechali kilkanaście minut przed czasem, prosto pod kościół. Tam zwyczajowa dekoracja panów i ślub. Całkiem sprawny z niezłym kazaniem. W każdym razie cała czwórka nie usnęła. Potem życzenia, rosół i schabowy i tańce. Obaj czuli się mocnymi tancerzami. Trochę po dwudziestej brunet zauważył, że jego podopieczny lekko się zatacza. Zgarnął go szybko na korytarz.
- Młody, co ty odpierdalasz. Zaraz będziesz dead.
- E tam, zaraz dead. Świetnie się bawię…
- Ale zaraz przestaniesz się bawić, i my też przestaniemy, bo się zalejesz na amen. Stop z alkoholem, rozumiesz? Od tej pory nie pijesz.
Kozubski skrzywił się wyraźnie i buńczucznym tonem odpowiedział:
- Chce mi pan zepsuć zabawę, tak? To po co przyjechałem na wesele do rodziny?
Brunet widząc, że zaczynają wzbudzać sensację, rozglądnął się chwilę i otworzył najbliższe drzwi. Był to magazynek. Wepchnął cwela do środka i zamknął.
- Młody, kurwa mać. Czy kiedyś źle wyszedłeś na tym, co ci powiedziałem? Nawet jak ci czegoś zabroniłem?
- Nie… nie przy…pominam sobie.
- To teraz też wyjdziesz dobrze. Proszę cię bardzo - powiedział z naciskiem, zaciskając żeby - przestań na razie pić. Przetrzeźwiej trochę, a potem zobaczymy.
Blondyn chwilę milczał, nie przekonany.
- Wiesz co będzie jak się za chwilę urżniesz? Wiesz? Zadzwonię po Martę i wrócimy do Krakowa. Tego chcesz? Naprawdę?
- Nie - odpowiedział cicho, ale słyszalnie uległy.
- To, co? zrobisz o co proszę?
- Tak, proszę Pana.
- Super. Poproszę Zuzę, żeby się z tobą przeszła trochę, OK? Tu chyba obok jest jakiś park? Można tam pochodzić?
- Tak, dość duży.
- Pospacerujcie jakąś godzinkę. Weź trochę wody i pij. Jak wrócicie to się pokaż.
Widząc smutną minę Wojtka, brunet skierował jego głowę, tak, żeby mu patrzeć prosto w oczy.
- Wojtek, wiesz, że nie jestem twoim wrogiem. Masz słabą głowę do wódki. Nie możesz szaleć. To dla twojego dobra, rozumiesz? Nie bądź zły. Będziesz później dziękował.
Wyszli z kantorka, poszukali partnerki młodego i Jacek wyjaśnił o co chodzi. Brunet wrócił do partnerki.
- Jakiś problem?
Jacek westchnął.
- Młody ma słabą głowę i trochę zaszalał, ale chyba problem rozwiązany. Poszedł z laską się przejść. Mam nadzieję, że mu przejdzie szybko… ale chodźmy poszaleć.
Poszli na tańce i szaleli dobre trzy kwadranse. Kiedy spoceni wrócili do stołu zastali przy nim dziadka Kozubskiego.
- Możemy pogadać? - zaczął. Był lekko wstawiony.
- Jasne.
Nie wiedział tylko co zrobić z Agnieszką, bo czuł, że rozmowa nie będzie łatwa. Tymczasem jakiś facet wybawił go z kłopotu, bo zaprosił blondynę do tańca.
- Nasze stosunki nie były najlepsze. Czułem, jakbyś mi ukradł wnuka i byłem wkurwiony na ciebie. Nie rozumiem też mojego świętej pamięci syna, że przekazał opiekę na swoim synem tobie. Dalej mam żal, ale widzę, że się dogadujecie i że Wojtek jest zadowolony. Wiesz, co? co ty zrobiłeś, że chłopak tak jest za tobą?
- Hmm, nie wiem do końca. Sam jestem czasem przerażony, bo mówi, że jestem najlepszy i takie rzeczy. A ja jestem normalnym facetem. Nie raz się na niego wkurwiam… nie wiem. W każdym razie, wie pan, strasznie lubię pana wnuka i chyba on też mnie. Staram się wspierać go jak mogę i jestem dumny, że tak sobie radzi.
- Widzę i jestem zazdrosny. Martwi mnie, że tak rzadko nas odwiedza. Kiedyś myślałem, że to przez ciebie…
- Nie, panie Kozubski. Dla niego strata rodziców i brata jest strasznie trudna. Do dziś przyjeżdża na ich grób tylko ze mną. W rocznicę wypadku, kiedy wróciłem do domu po robocie, był w kompletnej rozsypce. Płakał. Przyjechaliśmy na cmentarz późnym wieczorem. On mówi, że wszystko mu tu przypomina mamę, tatę i Oskara. Chyba jeszcze trzeba czasu. Ale naprawdę, ja go często namawiam, żeby do was przyjechał. On też nie ma za dużo czasu. Sporo się uczy, co widać po ocenach. Regularnie jeździmy na wycieczki… Nie jestem pana wrogiem, ale za Wojtka dałbym się pokroić.
- Jestem ci wdzięczny za to, co robisz dla niego. I że go nie rozpuściłeś… On cię słucha.
- Na szczęście, bo ja się strasznie boję o niego.
- Tak, a coś się dzieje?
Jacek uśmiechnął się.
- Nie, nie, jest w porządku. To grzeczny chłopak, ale wie pan co się dzieje w świecie. wiem, że go na siłę nie uchronię przed wszystkim, ale boję się, żeby nie wpadł w złe towarzystwo, żeby to, co przeszedł nie spowodowało jakiś problemów… Widzi pan, sam się sobie dziwię, ale gadam chyba jak ojciec nastolatka.
Teraz to starszy Kozubski się zaczął śmiać.
- Przepraszam, że o tobie źle myślałem. Porządny z ciebie chłop. Tylko przekonaj wnuka, że go kocham, że nie chce z nim walczyć…
- Postaram się. Dziękuję za zaufanie.
Dziadek Wojtka odszedł. W samą porę, bo Aga wróciła z tańców.
- I jak? Bo kiedy podszedł to byłeś nieźle wydygany - zagadnęła blondynka.
- Bo do tej pory prawie zawsze mnie atakował. Wiesz, zazdrosny o wnuka. Mówił, że im, to znaczy rodzinie, ukradłem chłopaka…
- N o w sumie, nie znam was długo, ale masz zajebisty kontakt z nim.
- No! I jestem z tego mega dumny… nawet nie myślałem, że mogę z kimś tak…
- Ale oni, nie wiedzą - obejrzała się dookoła czujnie.
- Nie, no co ty.
W tym momencie pojawili się młodzi.
- Już jesteśmy. Wojtek chyba doszedł do siebie - zagadnęła Zuza.
- Super. Jak, młody? - zapytał Jacek
- Chyba dobrze.
- To nadrabiajcie wygibasy i odczekaj jeszcze trochę, dobra?
Blondyn kiwnął głową twierdząco i odeszli. Minęło jeszcze trochę czasu. Bawili się w najlepsze. Nagadowski uważnie, chociaż dyskretnie, obserwował młodego. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, pokazał mu gestem, że może sobie wypić, tylko ostrożnie. Wymienili uśmiechy. Po skończonym kawałku, Zuzę do tańca poprosił jeden z wujków. Wojtek wrócił do stołu, Zaraz przysiadł się wujek, chociaż Kozubskiemu nigdy takie słowo nie przeszło przez gardło wobec niego. Ten „wujek” był w wieku jego Pana.
- Co, kurwa Wojtek? Jak się bawisz?
- Dobrze. Jest OK.
- To dlaczego cię ponad godzinę nie było?
- Nie twój interes. Może chciałem pogadać z dziewczyną?
- Tak, ten kutas cię wypierdolił z wesela twojej ciotki, a sam tę pizdę obracał…
- Piotrek, albo przestaniesz tak mówić o nim, albo spierdalaj.
- Tak, kurwa, kutas bierze twoją rentę i dobrze się bawi.
Wojtek poczuł, że złość w nim wzbiera. Nie chcąc robić afery, starał się odpowiedzieć spokojnie:
- Tak, i wydaje na mnie co najmniej dwa razy więcej. Zabiera mnie do Włoch na wakacje, co miesiąc do innego miasta. We wrześniu do Paryża. Tak mnie wykorzystuje…
- Hmm, to znaczy, że kupił cię i masz w dupie rodzinę…
- Piotrek, kurde, ile razy już o tym gadaliśmy… jesteś napruty i pieprzysz… Nie mam w dupie… Ale to jest człowiek, który mi najwięcej pomógł. Nie tylko przez kasę… Mam do niego zaufanie, na które zresztą ciężko pracuje… Nie zawiódł mnie do tej pory.
Na szczęście przyszła Zuza i Piotr nie miał odwagi przy niej kontynuować. Blondyn czuł, że jest pod uważną obserwacją swojego Pana i starał się pilnować ile pije. Bawił się w najlepsze. Nie zaniedbywał partnerki, ale też tańczył z ciotkami. Po rozmowie z „wujkiem” wpadł na pomysł, żeby pogadać najbliższymi członkami rodziny, bo może faktycznie czuł, że ich zaniedbuje. Trochę po północy Jacek podszedł do młodego:
- I jak, dobrze się bawisz?
- Tak, jest super.
- Może się przewietrzymy. Zabierzemy dziewczyny i na chwilę wyjdziemy.
Jak powiedział, tak zrobili. Było trochę zimno. Obaj, szlachetnie, założyli swoje marynarki dziewczynom na ramiona. Chwilę szli w milczeniu.
- Jak się bawicie dziewczyny? - zapytał w końcu Nagadowski.
- Super - odpowiedział pierwsza Agnieszka - dawno nie byłam na takiej imprezie i tego mi było potrzeba. Marta nie lubi takich eventów. Woli siedzieć w domu.
- A ty Zuza?
- Spoko, wiesz, że ja dla was i z wami zawsze.
- Tak, dla was i z nami. Raczej dla Wojtka i z Wojtkiem
- Nie wiesz, że geje to najlepsi przyjaciele kobiet? - błyskotliwie odpowiedziała Zuza.
Kiedy byli już w zupełnych ciemnościach, Jacek upewnił się, że nikt obcy im się nie przygląda. Pochylił się nad uchem Wojtka i szepnął:
- Wyprzedzamy je!
Rzeczywiście, przyspieszyli kroku. Dziewczyny od razu załapały i same lekko zwolniły.
Gdy obaj byli już tak, że nie można ich było podsłuchać, Master objął blondyna i przyciszonym głosem odezwał się:
- Młody, mało brakowało a napytałbyś sobie biedy…
- Wiem i przepraszam. To wódka tak na mnie działa, chyba… nie chciałem.
- OK. Spoko. Ale nie stawiaj się, bo nie wyjdziesz na tym dobrze… i… w sumie dzięki, że mnie posłuchałeś. Jeszcze wytrzymaj tak, jak jest i będzie OK. Ucz się ile możesz wypić, żeby było w sam raz. Teraz jest dobrze i doceniam to…
- Hmm, zaskoczył mnie pan, że chociaż stanowczo, to użył pan słowa „proszę cię”. To było miłe, ale nie jestem przyzwyczajony, i nie musi się pan ze mną tak patyczkować…
- Fakt, to było „proszę”, ale stanowcze. Poza tym, jak doktorek dzwonił przed naszym wyjściem z domu, prosił, żebym nie był za ostry dla ciebie… tak… że to jego „wina”.
Obaj parsknęli śmiechem. Z tyłu dziewczyny zaczęły komentować:
- Fajna z nich para, nie? I taki trochę dziwaczny miks romantyzmu i sado-maso. Chyba po raz pierwszy coś takiego widzę.
- No, dogadują się coraz lepiej. Szkoda, że Wojtek jest gejem. Podoba mi się.
- Dziewczyno, gdyby nie był gejem, to byś była jego dziewczyną. Widzę jak się dogadujecie. Niestety, tego się nie wybiera…. - westchnęła ciężko Agnieszka.
- Wiem…
Szli jeszcze trochę w milczeniu.
- Wracamy! - krzyknął głośno brunet - zimno jest.
Jeszcze raz objął blondyna i przycisnął do siebie. Pocałował w czoło i przytulił. Wrócili na salę weselną, na której części gości już wychodziła, a inna część dogorywała. Cała czwórka dalej bawiła się na całego. Dochodziła trzecia i Jacek, zgodnie umową, zadzwonił do Marty, żeby ich zabrała. Pół godziny później byli już w drodze do domu.
- Jak się bawiliście? - zapytała Marta.
- Super - od razu wypaliła Aga - dzięki żono, że mi pozwoliłaś. Tego mi było trzeba. A w takim towarzystwie, to sama radość.
- Tak? - zdziwiła się partnerka - no to chyba musimy się lepiej poznać. Co ty na to Jacek?
- Jestem za… obie jesteście zajebiste i warto poznać takie laski…
- A wy młodzi?
- Też, wytańczyłam się, że nóg nie czuję. Ale mając takich rasowych tancerzy, to sama radość.
- Wojtek, co się nie odzywasz…
- Bo dziewczyny powiedziały już wszystko, Dobra zabawa.
Kozubski odprowadził Zuzę pod drzwi jej mieszkania i po chwili wrócili do siebie. Było pół do piątej. Jacek przycisnął do siebie uległego i pocałował namiętnie. Tamten odpowiedział chętnie i ich usta i języki zaczęły mocno pracować. Po chwili Jacek się oderwał:
- Do kompletu brakuje jeszcze jednego, młody. Na ruchanie mam siły, ale na loda tak. Dawaj…
Wojtek nie czekał ani chwili. Uklęknął przed Panem, uwolnił ze spodni i majtek wyprężonego kutasa. Brunet w tym czasie zdjął i odrzucił marynarkę. Wojtek jak zwykle, bardzo sprawnie obciągał, od góry do dołu. Czasem językiem oblizując główkę, to znów jądra. Kiedy kutas był już dobrze sztywny, Brunet ujął mocno głowę cwela i sam nadał rytm. Po chwili dreszcze pokazały, że Jacek dochodzi. Cwel połknął spermę, choć po dzisiejszej diecie, nie byłą zbyt smaczna. Potem Master podniósł blondyna, odwrócił go plecami do siebie:
- Zdejmij spodnie, bo zaplamimy.
Mimo zmęczenia i alkoholu w organizmie, sprawnie pozbył się ubrania. Jacek przycisnął go do siebie, chwycił jego kutasa i dmuchając mu uchem, podgryzając go lekko, rytmicznie poruszał ręką. Chłopak był już tak napalony, że nie trzeba było długo czekać kiedy trysnął. Jacek jeszcze czule go pocałował w ucho, w szyję, potem w usta.
- Wstajemy na obiad, na pierwszą najpóźniej… Potem zobaczymy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 12:29, 10 Wrz 2018    Temat postu:

fajnie piszesz i bardzo realistycznie, często widzę siebie samego w roli Kozubskiego (cwela) czy w codziennym życiu, zaś Pan a zarówno Przyjaciel - Nagadowski (a nawet ktoś kto jest kimś bardzo bliski jak rodzice) chciałbym mieć go w ten zwykły dzień. Może się powtarzam ale tak odbieram, dla Mnie bardzo wspaniałe opowiadanie. Już czekam bardzo niecierpliwie na kolejne jego części (choć domyślam się że zaczął się rok szkolny czy po prostu wróciło się do pracy i nie masz teraz tyle czasu na pisanie).
Pozdrawiam Serdecznie
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Sob 21:57, 15 Wrz 2018    Temat postu: Houseboy

Wtorek, dziewiętnasta trzydzieści. Jak zwykle umówiony sygnał domofonu obwieścił Wojtkowi powrót Pana do domu. Spodziewał się go, więc uporał się do tej pory z wszystkimi obowiązkami. Dom posprzątany, pranie zrobione, wszystko co było uprane, wyprasowane, lekcje odrobione, do jutrzejszej klasówki z geografii wykute… Szybkim krokiem dotarł do przedpokoju i w siadzie kucnym czekał na Mastera. Ten wszedł, zamknął drzwi i szerokim uśmiechem powitał uległego. Podszedł, wyjął kutasa i natychmiast popłynął się złocisty napój. Brunet odetchnął z ulgą. Trzymał mocz, żeby napoić slave’a. Potem zapiął spodnie i poklepał dobrotliwie Wojtka po policzku.
- Cześć młody. Jestem strasznie zrąbany, ale jeszcze bardziej głodny. Masz coś?
- Oczywiście, proszę Pana.
- To umyję ręce i czekam, bo mi kiszki marsza grają. A ty już jadłeś kolację?
- Nie, czekałem na Pana.
- Dobry cwel. Super.
Kozubski miał trzymał w ciepłym piekarniku małe udka z kurczaka, które zrobił na piwie. Podkręcił gaz i szybko nakrył do stołu. Po chwili w kuchni pojawił się Nagadowski. Usiedli przy stole.
- Jak tam młody dzisiaj? Meldunek..
Wojtek już dawno tego słowa nie słyszał. Ostatnio, po prostu opowiadał co u niego. Zaczął więc formalnie:
- Cwel Pana Jacka melduje…
- Hej, młody! Po prostu powiedz jak zawsze. To był żart.
- OK. W domu wszystko ogarnięte. Zakupy zrobione. Dzisiaj byłem pytany z podstaw konstrukcji i dostałem sześć, z angielskiego…
- Sześć… - dopowiedział Jacek.
- Tak, i była kartkówka dziesięciominutowa z budowy silników i poszła według mnie dobrze. Odrobiłem lekcje.
- Młody, ale ja chyba dzisiaj jestem za bardzo zrąbany, żeby cię wyruchać.
Chwilę jedli w milczeniu.
- A Panu jak minął dzień?
- Hmm, całkiem całkiem. Tylko pogoda dawała mi w kość, dlatego chyba jestem taki zmęczony. Aha, byłbym zapomniał. Jutro mam przegląd auta i będę wcześniej, ale zaprosiłem na kolację Martę i Agę. To znaczy właściwie to one się trochę wprosiły. Zaraz zobaczymy co mamy w lodówce i może trochę przygotujemy, a jutro jak będę wracał z roboty to dokupię resztę.
- Dobrze, proszę Pana.
Wojtek słuchał z uwagą, ale jednocześnie wpatrywał się pożądliwie w bruneta. Ten udawał, że nie widzi pożądania w oczach uległego.
- Dobra, ja sprawdzam co w lodówce, a ty zrób porządek po kolacji.
Kozubski jednak nie dawał za wygraną. Przechodząc obok Mastera delikatnie się o niego ocierał, to znowu niby przypadkowo wpadł na niego i gorąco przepraszał.
- Kurwa mać, młody… chcesz to będziesz miał, ale żebyś nie żałował. Chodź!
Przeszli do salonu. Jacek usiadł na kanapie w pozycji półleżącej, rozpiął rozporek swojego moro i gestem nakazał, żeby cwel ukląkł przed nim. Potem, bez słowa wskazał na swojego, leżącego jeszcze swobodnie kutasa. Wojtek wziął go w rękę i włożył do ust. Chwilę zajęło postawienie go pionu. Kiedy brunet poczuł, że kutas jest już wystarczająco twardy, chwycił zdecydowanie głowę cwela w obie dłonie i bezpardonowo zaczął ostro nabijać ją na sterczącego chuja. Młody, zaskoczony trochę gwałtownością Mastera, zakrztusił się początkowo, ale szybko zaczął oddychać nosem i cierpliwie połykać długiego drąga. Mimo to w jego oczach pojawiły się łzy. Jacek jebał blondyna w mordę tak długo, aż wstrząsnął nim orgazm i kolejne strzały poleciały w gardło uległego. Wojtek, wprawiony już w tego typu akcjach, sprawnie połykał wszystko. Po wszystkim Jacek trzymał jeszcze swojego kutasa w ustach cwela. Potem podniósł jego głowę do góry i z uśmiechem zagadnął do niego:
- Aż się popłakałeś cwelu… warto było naciskać?
Kozubski pokiwał twierdząco głową.
- Warto, proszę Pana.
Nagadowski pokiwał ze zdziwieniem głową.
- Że też trafił mi się wyjątkowy masochista. Chciałem go ukarać, a ten jest zadowolony. Wstań!
Wykonał polecenia. Wzrok Mastera skupił się na namiocie w okolicach rozporka uległego. Widać było, że choć jego kutas nie jest imponujących rozmiarów, to jednak chce koniecznie wyjść na zewnątrz.
- Te spodnie idą do prania?
- Yhy - potwierdził czerwony jak burak blondyn.
- Kładź się na mnie, muszę ci jakoś ulżyć biedaku
Wojtek usiadł na kolanach Pana, a ten pociągnął go na siebie, tak że i on był w pozycji półleżącej. Brunet rozpiął rozporek cwela, wyciągnął kutasa, ujął go w dłoń i zaczął od razu mocno poruszać w górę i w dół.
- Jesteś niewyżytym perwersem, młody - szeptał erotycznie Master - miałeś taką chcicę, że zaryzykowałeś…
- Aaa, aaaa - zaczął jęczeć blondyn i zaraz trysnął.
- Wolałbym, żebyś poczekał i miał cierpliwość. To ja w tym układzie mam rozdawać karty. Dziś ci odpuszczam, ale, pamiętaj! Ryzykujesz.
Chociaż mówił to spokojnie i bez widocznego gniewu, to ton był stanowczy i zdecydowany.
Po czym zaczął wstawać. Kozubski poderwał się. Nagadowski chwycił mocno uległego, stanął przed nim patrząc mu w twarz powiedział:
- Młody, jesteś naprawdę dobrym cwelem. Jestem bardzo z ciebie zadowolony, ale pamiętaj o tym, co powiedziałem. Wypróbowałeś dzisiaj, jak daleko możesz się posunąć. Pozwoliłem na więcej, niż powinienem, ale mogło być zupełnie inaczej.
Ucałował go jeszcze w czoło i poklepał dobrotliwie po policzku:
- Teraz spadaj do siebie i o dwudziestej drugiej gasisz światło.
- Przepraszam i dziękuję. Dobranoc.

****************************

Następnego dnia Nagadowski o piętnastej trzydzieści był już w domu. Po zwykłym rytuale powitania, to znaczy napojeniu moczem cwela i meldunku o tym, co w szkole, Master zapytał:
- Jak stoisz z lekcjami?
- Potrzebowałbym jeszcze z godzinę
- Dobra, to idziesz i odrabiasz lekcje, a ja idę do kuchni. Jak będziesz gotowy, przychodzisz do mnie, jasne?
- Tak, proszę Pana.
Jacek poszedł do kuchni, a cwel do swojej „celi”. Zbliżała się osiemnasta, kiedy blondyn pojawił się w kuchni.
- Cwel melduje się do pomocy, proszę Pana.
- Dobrze, zrób sos do pieczeni, tylko wiesz… ten delikatny…
- Tak, wiem, proszę Pana…
- A potem nakryj do stołu.
Wojtek szybko wykonał zadanie. Nakrył do stołu.
- Jakiś deser też Pan przewiduje? - zapytał.
- Tak, zrobiłem mus owocowy, już się mrozi.
- OK.
O godzinie za piętnaście siódma, Master zarządził:
- Przebieramy się.
Szybko pozbyli się swoim moraczy i wbili się jeansy i t-shirty z napisami. Master sprawdził jeszcze osobiście jak wygląda salon. Uśmiechnął się do uległego potwierdzając, że wykonał dobrą robotę. Weszli jeszcze na chwilę do kuchni, przygotowując sobie naczynia na poszczególne potrawy, kiedy dźwięk domofonu oznajmił przybycie gości.
- Chodźmy, przywitamy je razem.
Obaj przeszli do przedpokoju. Jacek szeroko otworzył drwi i w oczekiwaniu na dziewczyny. Zaraz też pojawiły się w drzwiach.
- Cześć. Witajcie w naszych progach - powitał gości szarmancko Jacek.
- No cześć, ale szykownie - odezwała się pierwsza Marta
- Wejdźcie i rozbierzcie się.
Kiedy to zrobiły, wymienili zdawkowe uściski.
- Zapraszamy do stołu - odważył się Wojtek
Usiedli wszyscy i rozpoczęli od przystawki.
- Dzięki za zaproszenie. Od kiedy was poznałyśmy z Martą u Darka, byłyśmy bardzo was ciekawe. Oprócz świetniej zabawy, to był też powód, że tak chętnie zgodziłam się na to wesele - zaczęła Agnieszka.
- Ciekawe, bo wydaje mi się, że nie ma w nas nic ciekawego - zaoponował Nagadowski.
- Przeciwnie - nie zgodziła się Marta.
- Właśnie - gorliwie poparła partnerkę Aga - między wami jest taki super miks dominacji, uległości, troski twojej, Jacek o Wojtka, romantyzmu, czułości…
- Hej, hej, nie rozpędzaj się z tymi analizami, OK? - postawił się Nagadowski - sorry, dziewczyny. To strasznie miłe, że nas tak lubicie i ja się cieszę, ale… nie wiem, sorry, może ten twój entuzjazm Aga, mnie trochę przestraszył…
Po czy wstał, żebrał talerzyki po przystawkach i poszedł do kuchni.
- Chyba zepsułyśmy wieczór - szepnęła do Kozubskiego Marta
- Nie, tylko spokojniej, on ma duży opór przed pochwałami. Po prostu pogadajmy bardziej ogólnie, a potem może się rozpuści - odpowiedział takim samym szeptem blondyn.
- No ładnie, obgaduje cie mnie - gospodarz wszedł z miseczkami zupy na tacy. Był jednak uśmiechnięty, więc atmosfera się poprawiła.
Potem rzeczywiście rozmawiali o różnych sprawach ogólnych. Kiedy byli już w trakcie wyśmienitej pieczeni, Marta spróbowała jeszcze raz.
- Jacek, sorry za to wcześniej. My niestety takie jesteśmy trochę „inwazyjne”.
- Nie ma sprawy - odpowiedział ochoczo już w lepszym humorze Jacek.
- A możemy zaproponować wam zabawę. Jak będzie, wiesz, zbyt prywatna, to powiedz i przestajemy.
- OK. Dajecie.
Blondyn patrzył na tę całą sytuację z wyraźnym niepokojem.
- Chodzi o to, żeby się za bardzo nie zastanawiać, tylko powiedzieć to, co pierwsze przychodzi do głowy. Jak myślicie jeden o drugim to jakie macie pierwsze skojarzenie?
- Sens życia - wypalił Jacek
- Poczucie bezpieczeństwa - odparł młody.
- Kurwa, grubo! - wykrzyknęła Agnieszka - a moglibyście to rozwinąć, jeśli chcecie oczywiście.
- Młody, dawaj, teraz ty pierwszy - zarządził brunet.
- No, nie wiem, co dodać. Po prostu z panem Jackiem czuję się całkowicie bezpiecznie. Pilnuje mnie, opiekuje się mną, mam wszystko co mi potrzeba…
Hmm, ale wiemy, że wy lubicie, ostry seks, czy wtedy też czujesz cię bezpiecznie?
- Tak, całkowicie. Na początku czasem się trochę bałem, ale teraz w ogóle.
- A ty Jacek?
- Wiecie dziewczyny, żeby się nie rozwijać. Do kiedy Wojtka nie było, żyłem dla siebie, zajmowałem się tym, żeby mnie było dobrze i nie cierpiałem tu przychodzić. W ogóle moje życie wydawało mi się strasznie puste. Kiedy się pojawił ten osobnik wszystko się zmieniło. Ja po prostu żyję w dużej części dla niego. On sprawił, że to miejsce zacząłem nazywać domem, bo stało się nim rzeczywiście i to jest absolutnie fantastyczne - zakończył posyłając szeroki uśmiech blondynowi.
- Wow - skomentowała Marta - a teraz trochę trudniejsze - Jakiej cechy drugiego nie cierpicie najbardziej?
- Młody, dawaj, i tak wiem, więc śmiało.
- Pan Jacek jest chorobliwym pedantem.
Nagadowski zaczął się szczerze śmiać - ale się staram, młody, nie?
- Jest lepiej niż na początku, to prawda - potwierdził cwel.
- Jego lenistwa i rozkojarzenia - powiedział z kolei Jacek.
- Dobra, kończymy, ale to było, chłopaki niesamowite. Mała która para jest tak szczera. I to pokazuje jak jesteście fantastyczni i intrygujący.
Potem przeszli do deseru i digestivo. Dobiegała dwudziesta pierwsza, kiedy Marta z Agą się pożegnały.
- Wielkie dzięki za fantastyczny wieczór.
- My też dziękujemy. Do zobaczenia.
Jacek zamknął drzwi i odetchnął z ulgą.
- Są kurewsko inwazyjne i ciekawskie. Fajne, ale bałem się, że będę musiał być niegrzeczny.
- Ale z drugiej strony są fajne i… ciekawe jest to, że robimy takie wrażenie…
Hmm, no nie wiem… Do sprzątania, marsz.
Uwinęli się szybko. To, co się zmieściło, wylądowało w zmywarce, resztę solidarnie pomyli i pochowali do szafek. Kiedy kuchnia i salon błyszczały, Nagadowski spojrzał z szelmowskim uśmiechem na blondyna.
- Teraz moja kolacja, młody! Pozbądź się jeansów i majtek. Góra zostaje.
Kiedy cwel już dyndał kutasem, pociągnął go do swojej sypialni. Rzucił go zdecydowanie na łóżko i sam pozbył się spodni. Kutas Pana był już pełnej gotowości. Jacek pochylił się do szafki i wyciągnął lubrykant. Równolegle rozciągał dziurę blondyna i masturbował się. Trwało to chwilę, bo jak zwykle dbał o komfort młodego. Kiedy dziura była gotowa, z całej siły wtargnął do środka i od razy zaczął ostrą jazdę. Zaraz też znalazł prostatę uległego, a ten szybko odpowiedział :
- Aaaaa, tak tak,
- Tak, niewyżyty zboku, tak, jedziemy ostro.
Jebali się na pieska. Potem Master trochę zwolnił, ale cały czas atakował „to miejsce” w środku Wojtka, przez co sypialnie wypełniał krzyki radości.
Dawaj, cwelu, pomóż zmęczonemu panu.
Zmienili pozycję i teraz to blondyn był na górze i z zaangażowaniem nabijał się na drąga Mastera. Za chwilę znowu zmienili pozycję. Master położył Kozubskiego na plecach, położył nogi na ramionach i wszedł w niego. Tym razem aż do spełnienia. Chwilę leżeli, właściwie Nagadowski leżał na młodym.
- Chodźmy się umyć - zarządził starszy.
Wychodząc z łazienki młody myślał, że ma iść do siebie, ale Jacek chwycił go za ramię i, tym razem delikatnie, pociągnął do łóżka. Położyli się obok siebie.
- Młody, dzięki za ten wieczór. Nie tylko za koniec. W końcu mi się należało, nie? - uśmiechnął się - ale też za kolację. I za to, co powiedziałeś. Bo wiesz, co innego kiedy mówisz to mnie, a co innego do, w końcu, prawie obcych osób.
- Ja też dziękuję. To bardzo onieśmiela, kiedy Pan mówi, ze ze mną odnalazł sens życia. Bo tak jest. A co ty im powiedziałeś, że kiedy wróciłem z zupą, to odpuściły.
- Nic takiego - zaczął się śmiać - ważne, że zadziałało.
- Gdyby nie to, że jutro trzeba iść do pracy, ty do szkoły, to miałbym ochotę na szaleństwo, ale… life is brutal… Dobranoc, młody - pożegnał się Jacek, ale jeszcze ucałowała go czule w czoło i pomierzwił włosy
- Dobranoc panu.


Cześć, kolejna część przygód naszych bohaterów. Widzę, że czytacie. To zostawcie jakiś ślad, komentarz...krytykę... Piotrek, to jest moja fantazja, ja też bym chciał takiego Pana, więc go sobie wymysliłem. Trochę pojebane, ale coś jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Sob 21:57, 15 Wrz 2018    Temat postu: Houseboy

Wtorek, dziewiętnasta trzydzieści. Jak zwykle umówiony sygnał domofonu obwieścił Wojtkowi powrót Pana do domu. Spodziewał się go, więc uporał się do tej pory z wszystkimi obowiązkami. Dom posprzątany, pranie zrobione, wszystko co było uprane, wyprasowane, lekcje odrobione, do jutrzejszej klasówki z geografii wykute… Szybkim krokiem dotarł do przedpokoju i w siadzie kucnym czekał na Mastera. Ten wszedł, zamknął drzwi i szerokim uśmiechem powitał uległego. Podszedł, wyjął kutasa i natychmiast popłynął się złocisty napój. Brunet odetchnął z ulgą. Trzymał mocz, żeby napoić slave’a. Potem zapiął spodnie i poklepał dobrotliwie Wojtka po policzku.
- Cześć młody. Jestem strasznie zrąbany, ale jeszcze bardziej głodny. Masz coś?
- Oczywiście, proszę Pana.
- To umyję ręce i czekam, bo mi kiszki marsza grają. A ty już jadłeś kolację?
- Nie, czekałem na Pana.
- Dobry cwel. Super.
Kozubski miał trzymał w ciepłym piekarniku małe udka z kurczaka, które zrobił na piwie. Podkręcił gaz i szybko nakrył do stołu. Po chwili w kuchni pojawił się Nagadowski. Usiedli przy stole.
- Jak tam młody dzisiaj? Meldunek..
Wojtek już dawno tego słowa nie słyszał. Ostatnio, po prostu opowiadał co u niego. Zaczął więc formalnie:
- Cwel Pana Jacka melduje…
- Hej, młody! Po prostu powiedz jak zawsze. To był żart.
- OK. W domu wszystko ogarnięte. Zakupy zrobione. Dzisiaj byłem pytany z podstaw konstrukcji i dostałem sześć, z angielskiego…
- Sześć… - dopowiedział Jacek.
- Tak, i była kartkówka dziesięciominutowa z budowy silników i poszła według mnie dobrze. Odrobiłem lekcje.
- Młody, ale ja chyba dzisiaj jestem za bardzo zrąbany, żeby cię wyruchać.
Chwilę jedli w milczeniu.
- A Panu jak minął dzień?
- Hmm, całkiem całkiem. Tylko pogoda dawała mi w kość, dlatego chyba jestem taki zmęczony. Aha, byłbym zapomniał. Jutro mam przegląd auta i będę wcześniej, ale zaprosiłem na kolację Martę i Agę. To znaczy właściwie to one się trochę wprosiły. Zaraz zobaczymy co mamy w lodówce i może trochę przygotujemy, a jutro jak będę wracał z roboty to dokupię resztę.
- Dobrze, proszę Pana.
Wojtek słuchał z uwagą, ale jednocześnie wpatrywał się pożądliwie w bruneta. Ten udawał, że nie widzi pożądania w oczach uległego.
- Dobra, ja sprawdzam co w lodówce, a ty zrób porządek po kolacji.
Kozubski jednak nie dawał za wygraną. Przechodząc obok Mastera delikatnie się o niego ocierał, to znowu niby przypadkowo wpadł na niego i gorąco przepraszał.
- Kurwa mać, młody… chcesz to będziesz miał, ale żebyś nie żałował. Chodź!
Przeszli do salonu. Jacek usiadł na kanapie w pozycji półleżącej, rozpiął rozporek swojego moro i gestem nakazał, żeby cwel ukląkł przed nim. Potem, bez słowa wskazał na swojego, leżącego jeszcze swobodnie kutasa. Wojtek wziął go w rękę i włożył do ust. Chwilę zajęło postawienie go pionu. Kiedy brunet poczuł, że kutas jest już wystarczająco twardy, chwycił zdecydowanie głowę cwela w obie dłonie i bezpardonowo zaczął ostro nabijać ją na sterczącego chuja. Młody, zaskoczony trochę gwałtownością Mastera, zakrztusił się początkowo, ale szybko zaczął oddychać nosem i cierpliwie połykać długiego drąga. Mimo to w jego oczach pojawiły się łzy. Jacek jebał blondyna w mordę tak długo, aż wstrząsnął nim orgazm i kolejne strzały poleciały w gardło uległego. Wojtek, wprawiony już w tego typu akcjach, sprawnie połykał wszystko. Po wszystkim Jacek trzymał jeszcze swojego kutasa w ustach cwela. Potem podniósł jego głowę do góry i z uśmiechem zagadnął do niego:
- Aż się popłakałeś cwelu… warto było naciskać?
Kozubski pokiwał twierdząco głową.
- Warto, proszę Pana.
Nagadowski pokiwał ze zdziwieniem głową.
- Że też trafił mi się wyjątkowy masochista. Chciałem go ukarać, a ten jest zadowolony. Wstań!
Wykonał polecenia. Wzrok Mastera skupił się na namiocie w okolicach rozporka uległego. Widać było, że choć jego kutas nie jest imponujących rozmiarów, to jednak chce koniecznie wyjść na zewnątrz.
- Te spodnie idą do prania?
- Yhy - potwierdził czerwony jak burak blondyn.
- Kładź się na mnie, muszę ci jakoś ulżyć biedaku
Wojtek usiadł na kolanach Pana, a ten pociągnął go na siebie, tak że i on był w pozycji półleżącej. Brunet rozpiął rozporek cwela, wyciągnął kutasa, ujął go w dłoń i zaczął od razu mocno poruszać w górę i w dół.
- Jesteś niewyżytym perwersem, młody - szeptał erotycznie Master - miałeś taką chcicę, że zaryzykowałeś…
- Aaa, aaaa - zaczął jęczeć blondyn i zaraz trysnął.
- Wolałbym, żebyś poczekał i miał cierpliwość. To ja w tym układzie mam rozdawać karty. Dziś ci odpuszczam, ale, pamiętaj! Ryzykujesz.
Chociaż mówił to spokojnie i bez widocznego gniewu, to ton był stanowczy i zdecydowany.
Po czym zaczął wstawać. Kozubski poderwał się. Nagadowski chwycił mocno uległego, stanął przed nim patrząc mu w twarz powiedział:
- Młody, jesteś naprawdę dobrym cwelem. Jestem bardzo z ciebie zadowolony, ale pamiętaj o tym, co powiedziałem. Wypróbowałeś dzisiaj, jak daleko możesz się posunąć. Pozwoliłem na więcej, niż powinienem, ale mogło być zupełnie inaczej.
Ucałował go jeszcze w czoło i poklepał dobrotliwie po policzku:
- Teraz spadaj do siebie i o dwudziestej drugiej gasisz światło.
- Przepraszam i dziękuję. Dobranoc.

****************************

Następnego dnia Nagadowski o piętnastej trzydzieści był już w domu. Po zwykłym rytuale powitania, to znaczy napojeniu moczem cwela i meldunku o tym, co w szkole, Master zapytał:
- Jak stoisz z lekcjami?
- Potrzebowałbym jeszcze z godzinę
- Dobra, to idziesz i odrabiasz lekcje, a ja idę do kuchni. Jak będziesz gotowy, przychodzisz do mnie, jasne?
- Tak, proszę Pana.
Jacek poszedł do kuchni, a cwel do swojej „celi”. Zbliżała się osiemnasta, kiedy blondyn pojawił się w kuchni.
- Cwel melduje się do pomocy, proszę Pana.
- Dobrze, zrób sos do pieczeni, tylko wiesz… ten delikatny…
- Tak, wiem, proszę Pana…
- A potem nakryj do stołu.
Wojtek szybko wykonał zadanie. Nakrył do stołu.
- Jakiś deser też Pan przewiduje? - zapytał.
- Tak, zrobiłem mus owocowy, już się mrozi.
- OK.
O godzinie za piętnaście siódma, Master zarządził:
- Przebieramy się.
Szybko pozbyli się swoim moraczy i wbili się jeansy i t-shirty z napisami. Master sprawdził jeszcze osobiście jak wygląda salon. Uśmiechnął się do uległego potwierdzając, że wykonał dobrą robotę. Weszli jeszcze na chwilę do kuchni, przygotowując sobie naczynia na poszczególne potrawy, kiedy dźwięk domofonu oznajmił przybycie gości.
- Chodźmy, przywitamy je razem.
Obaj przeszli do przedpokoju. Jacek szeroko otworzył drwi i w oczekiwaniu na dziewczyny. Zaraz też pojawiły się w drzwiach.
- Cześć. Witajcie w naszych progach - powitał gości szarmancko Jacek.
- No cześć, ale szykownie - odezwała się pierwsza Marta
- Wejdźcie i rozbierzcie się.
Kiedy to zrobiły, wymienili zdawkowe uściski.
- Zapraszamy do stołu - odważył się Wojtek
Usiedli wszyscy i rozpoczęli od przystawki.
- Dzięki za zaproszenie. Od kiedy was poznałyśmy z Martą u Darka, byłyśmy bardzo was ciekawe. Oprócz świetniej zabawy, to był też powód, że tak chętnie zgodziłam się na to wesele - zaczęła Agnieszka.
- Ciekawe, bo wydaje mi się, że nie ma w nas nic ciekawego - zaoponował Nagadowski.
- Przeciwnie - nie zgodziła się Marta.
- Właśnie - gorliwie poparła partnerkę Aga - między wami jest taki super miks dominacji, uległości, troski twojej, Jacek o Wojtka, romantyzmu, czułości…
- Hej, hej, nie rozpędzaj się z tymi analizami, OK? - postawił się Nagadowski - sorry, dziewczyny. To strasznie miłe, że nas tak lubicie i ja się cieszę, ale… nie wiem, sorry, może ten twój entuzjazm Aga, mnie trochę przestraszył…
Po czy wstał, żebrał talerzyki po przystawkach i poszedł do kuchni.
- Chyba zepsułyśmy wieczór - szepnęła do Kozubskiego Marta
- Nie, tylko spokojniej, on ma duży opór przed pochwałami. Po prostu pogadajmy bardziej ogólnie, a potem może się rozpuści - odpowiedział takim samym szeptem blondyn.
- No ładnie, obgaduje cie mnie - gospodarz wszedł z miseczkami zupy na tacy. Był jednak uśmiechnięty, więc atmosfera się poprawiła.
Potem rzeczywiście rozmawiali o różnych sprawach ogólnych. Kiedy byli już w trakcie wyśmienitej pieczeni, Marta spróbowała jeszcze raz.
- Jacek, sorry za to wcześniej. My niestety takie jesteśmy trochę „inwazyjne”.
- Nie ma sprawy - odpowiedział ochoczo już w lepszym humorze Jacek.
- A możemy zaproponować wam zabawę. Jak będzie, wiesz, zbyt prywatna, to powiedz i przestajemy.
- OK. Dajecie.
Blondyn patrzył na tę całą sytuację z wyraźnym niepokojem.
- Chodzi o to, żeby się za bardzo nie zastanawiać, tylko powiedzieć to, co pierwsze przychodzi do głowy. Jak myślicie jeden o drugim to jakie macie pierwsze skojarzenie?
- Sens życia - wypalił Jacek
- Poczucie bezpieczeństwa - odparł młody.
- Kurwa, grubo! - wykrzyknęła Agnieszka - a moglibyście to rozwinąć, jeśli chcecie oczywiście.
- Młody, dawaj, teraz ty pierwszy - zarządził brunet.
- No, nie wiem, co dodać. Po prostu z panem Jackiem czuję się całkowicie bezpiecznie. Pilnuje mnie, opiekuje się mną, mam wszystko co mi potrzeba…
Hmm, ale wiemy, że wy lubicie, ostry seks, czy wtedy też czujesz cię bezpiecznie?
- Tak, całkowicie. Na początku czasem się trochę bałem, ale teraz w ogóle.
- A ty Jacek?
- Wiecie dziewczyny, żeby się nie rozwijać. Do kiedy Wojtka nie było, żyłem dla siebie, zajmowałem się tym, żeby mnie było dobrze i nie cierpiałem tu przychodzić. W ogóle moje życie wydawało mi się strasznie puste. Kiedy się pojawił ten osobnik wszystko się zmieniło. Ja po prostu żyję w dużej części dla niego. On sprawił, że to miejsce zacząłem nazywać domem, bo stało się nim rzeczywiście i to jest absolutnie fantastyczne - zakończył posyłając szeroki uśmiech blondynowi.
- Wow - skomentowała Marta - a teraz trochę trudniejsze - Jakiej cechy drugiego nie cierpicie najbardziej?
- Młody, dawaj, i tak wiem, więc śmiało.
- Pan Jacek jest chorobliwym pedantem.
Nagadowski zaczął się szczerze śmiać - ale się staram, młody, nie?
- Jest lepiej niż na początku, to prawda - potwierdził cwel.
- Jego lenistwa i rozkojarzenia - powiedział z kolei Jacek.
- Dobra, kończymy, ale to było, chłopaki niesamowite. Mała która para jest tak szczera. I to pokazuje jak jesteście fantastyczni i intrygujący.
Potem przeszli do deseru i digestivo. Dobiegała dwudziesta pierwsza, kiedy Marta z Agą się pożegnały.
- Wielkie dzięki za fantastyczny wieczór.
- My też dziękujemy. Do zobaczenia.
Jacek zamknął drzwi i odetchnął z ulgą.
- Są kurewsko inwazyjne i ciekawskie. Fajne, ale bałem się, że będę musiał być niegrzeczny.
- Ale z drugiej strony są fajne i… ciekawe jest to, że robimy takie wrażenie…
Hmm, no nie wiem… Do sprzątania, marsz.
Uwinęli się szybko. To, co się zmieściło, wylądowało w zmywarce, resztę solidarnie pomyli i pochowali do szafek. Kiedy kuchnia i salon błyszczały, Nagadowski spojrzał z szelmowskim uśmiechem na blondyna.
- Teraz moja kolacja, młody! Pozbądź się jeansów i majtek. Góra zostaje.
Kiedy cwel już dyndał kutasem, pociągnął go do swojej sypialni. Rzucił go zdecydowanie na łóżko i sam pozbył się spodni. Kutas Pana był już pełnej gotowości. Jacek pochylił się do szafki i wyciągnął lubrykant. Równolegle rozciągał dziurę blondyna i masturbował się. Trwało to chwilę, bo jak zwykle dbał o komfort młodego. Kiedy dziura była gotowa, z całej siły wtargnął do środka i od razy zaczął ostrą jazdę. Zaraz też znalazł prostatę uległego, a ten szybko odpowiedział :
- Aaaaa, tak tak,
- Tak, niewyżyty zboku, tak, jedziemy ostro.
Jebali się na pieska. Potem Master trochę zwolnił, ale cały czas atakował „to miejsce” w środku Wojtka, przez co sypialnie wypełniał krzyki radości.
Dawaj, cwelu, pomóż zmęczonemu panu.
Zmienili pozycję i teraz to blondyn był na górze i z zaangażowaniem nabijał się na drąga Mastera. Za chwilę znowu zmienili pozycję. Master położył Kozubskiego na plecach, położył nogi na ramionach i wszedł w niego. Tym razem aż do spełnienia. Chwilę leżeli, właściwie Nagadowski leżał na młodym.
- Chodźmy się umyć - zarządził starszy.
Wychodząc z łazienki młody myślał, że ma iść do siebie, ale Jacek chwycił go za ramię i, tym razem delikatnie, pociągnął do łóżka. Położyli się obok siebie.
- Młody, dzięki za ten wieczór. Nie tylko za koniec. W końcu mi się należało, nie? - uśmiechnął się - ale też za kolację. I za to, co powiedziałeś. Bo wiesz, co innego kiedy mówisz to mnie, a co innego do, w końcu, prawie obcych osób.
- Ja też dziękuję. To bardzo onieśmiela, kiedy Pan mówi, ze ze mną odnalazł sens życia. Bo tak jest. A co ty im powiedziałeś, że kiedy wróciłem z zupą, to odpuściły.
- Nic takiego - zaczął się śmiać - ważne, że zadziałało.
- Gdyby nie to, że jutro trzeba iść do pracy, ty do szkoły, to miałbym ochotę na szaleństwo, ale… life is brutal… Dobranoc, młody - pożegnał się Jacek, ale jeszcze ucałowała go czule w czoło i pomierzwił włosy
- Dobranoc panu.


Cześć, kolejna część przygód naszych bohaterów. Widzę, że czytacie. To zostawcie jakiś ślad, komentarz...krytykę... Piotrek, to jest moja fantazja, ja też bym chciał takiego Pana, więc go sobie wymysliłem. Trochę pojebane, ale coś jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 1:02, 16 Wrz 2018    Temat postu:

Znów pokazujesz jak Ci dwaj mężczyźni ze sobą współżyję i umieją się zrozumieć zarówno w codziennym życiu jak i seksualnym. Bardzo fajnie ukazujesz jak starszy dba o młodego, zapewnia mu bezpieczeństwo i przyjemność, ale umie również stać się bardzo ostrym i brutalnym (choć w tych ostatnich częściach raczej pokazałeś że jest bardzo wymagający i stanowczy). Zaś młody jest tutaj prawie jak syn, a może właśnie Nagadowski tak traktuje Kozubskiego. W wielu częściach tak ich przedstawiłeś jak syna i ojca choć jeden jest cwelem a drugi Masterem.

Mark tak to jest Twoja fantazja i nie mam zamiaru temu zaprzeczać ale w wielu miejscach pokazujesz to co Ja sam albo doświadczyłem rzeczywiście albo właśnie tak bym chciał. Mark proszę nie gniewaj się że często pisząc komentarze mówię o sobie i swoich odczuciach czy właśnie że chciałbym być takim kimś jak Kozubski (choć jestem już dorosły a wręcz starszy człowiek) i wcale by Mi nie przeszkadzało a wręcz nawet bym się cieszył gdyby Moim Masterem właśnie był młody chłopak. Niestety nie mam takiej weny twórczej i nie umiem tak pisać opowiadań jak TY dlatego lubię czytać Twoje opowiadania.
Pozdrawiam i życzę Wszystkiego Najlepszego.
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PanWojciech
Adept



Dołączył: 29 Gru 2016
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Czw 20:11, 20 Wrz 2018    Temat postu:

Eh, kolejny świetna odsłona historii, oby tak dalej. Choć muszę przyznać, że ostatnio brak mi takiej czystej relacji Pan - cwel. Ale cóż ja mogę. Wink (1) Pisz i nie przestawaj najlepiej. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Wto 22:27, 02 Paź 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Nareszcie. Szło i to jak krew z nosa, ale jest. [b]

Wojtek cieszył znowu jak dziecko, bo mógł siedzieć za kierownicą. Jechali w odwiedziny do Darka i Kuby. Po drodze zgarnęli doktorka. Wszyscy byli w bardzo dobrym nastroju. Wprawdzie sobota była raczej leniwa. Kozubski wpadł na chwile na wieś, odwiedzić rodzinkę, a Jacek też załatwiał swoje sprawy rodzinne. Młody sprawnie zaparkował w kopertę blisko bloku gospodarzy. Wjechali na górę. Otworzył im Kuba.
- Proszę wejść.
Jacek przepuścił Grzegorza, a potem sam wszedł. Zgodnie z hierarchią ostatni przekroczył próg blondyn.
- Cześć panowie, cześć chłopaki - głośno powitał się Jacek.
W mieszkaniu była stara paczka. Oprócz pary gospodarzy byli tylko jeszcze Piotr i Mikołaj.
- Panowie - zwrócił się do nowo przybyłych Darek - myśmy sobie już coś nalali, a wy, czego się napijecie?
- Ja poproszę koniaku - odezwał się Kamiński
- A ja whisky z lodem - odpowiedział z kolei Nagadowski
- OK! Mikołaj! - zwrócił się Darek do swojego uległego, żeby ten zrealizował „zamówienie”
- A ty, Wojtek, co chcesz do picia? - zapytał Mikołaj Kozubskiego.
- Wodę z cytryną, ale… może ci pomóc?
- Nie, nie trzeba.
Rozsiedli się wygodnie. Brunet wskazał gestem ręki, aby Wojtek usiadł obok niego. Siedzieli blisko siebie stykając się ciałami. Jacek wyciągnął rękę za plecami uległego. Chwilę rozmawiali luźno. Wymieniali najnowsze wiadomości. W pewnym momencie Darek zaproponował.
- A może teraz podział na grupy? Cwele osobno?
- Dobry pomysł - potwierdził Piotr
Widać było, że ulegli też byli zadowoleni.
- Ale jak nie mam grupy - zaoponował Kamiński.
- Nie pierdol brachu! Jesteś z nami! - stwierdził głośno, śmiejąc się przy tym Jacek.
Cwele szybko przenieśli się do pokoju Kuby. Drzwi jednak były szeroko otwarte, zgodnie życzeniem panów. Gwar rozmów przenikał się. Ulegli rozmawiali co u nich słychać, zarówno na uczelni, czy, jak to było w wypadku najmłodszego, Wojtka w szkole i o tym, co słychać ich związkach, oczywiście w granicach dyskrecji. Panowie podobnie. W pewnym momencie słychać było donośmy głos Nagadowskiego, który żywo coś opowiadał. Cwele nieświadomie zamilknęli i wytężyli słuch:
- …. i wiecie, kurwa, młody był po sesji, więc dupska nie można ruszać, poza tym ja w drodze, celibat nie jest łatwy. Pomyślałem, że odpalę pornola na iPadzie i sobie ulżę… ale o dziwo, sprzęt odmówił posłuszeństwa….
- Bo to pierwszy raz… - usłyszeli wszyscy, nie głośny, ale wystarczająco słyszalny głos Kozubskiego.
Ten, zrobił przerażoną minę. Wstał szybko i wbiegł do pokoju, w którym byli panowie. rzucił się do nóg Jackowi, zaczął szlochać i urywanymi sylabami usiłował coś powiedzieć:
- Prze… prze… pra…pra szam…. Ja…ja… ja ie chciałem… Ja tak nie……. nie myś…. myślę.
- Cwelu - przerwał zdecydowanie brunet - zamknij mordę i wstań. Uspokój się!
Wojtek wstał ze spuszczoną głową.
- Popatrz na mnie! - rozkazał twardo - Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to nie panikuj, nie becz jak baba, tylko powiedz wyraźnie, jasne? - krzyknął ostatnie słowo.
Blondyn chwilę zbierał się, żeby w miarę spokojnie, jak na sytuację, przeprosić.
- Chciałem Pana bardzo przeprosić za tem głupi i nieprawdziwy komentarz. Ja naprawdę tak nie myślę. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale słowa wyleciały mi z ust szybciej niż pomyślałem. Nie mam nic innego na usprawiedliwienie.
Zapadła niezręczna cisza. Przerwał ją Nagadowski.
- Cwelu, wiesz jakie będą konsekwencje?
- Tak, proszę pana.
- Ponieważ podważyłeś mój autorytet, upokorzyłeś mnie przed całym tym towarzystwem, wpierdol będzie też w ich obecności.
Wszyscy pozostali spojrzeli na siebie.
- Darek, pokaż mi jakie macie strapy?
- Ale…Jacek…
Nagadowski spojrzał groźnie na przyjaciela, który ostatecznie zrezygnował z oporu.
- Kuba przynieś panu Jackowi nasze strapy.
Chwilę potem Kuba przyniósł kolekcję skórzanych narzędzi do bicia. Jacek wybrał jeden, z miękkiej skóry, dość szeroki.
- Ten będzie dobry. Cwelu, weź krzesło od stołu i postaw na środku.
Mimo, że blondyn wydawał się być sparaliżowany strachem i wstydem, wykonał polecenie.
- Podejdź do krzesła, opuść spodnie i majtki i pochyl się.
Wojtek wykonał i to polecenie.
- Niżej, wypnij dupsko bardziej. Dobrze. Liczysz głośno i wyraźnie, tak, żeby wszyscy słyszeli. Rozumiesz, cwelu?
- Tak, proszę pana rozumiem.
Nagadowski ustawił się w odpowiedniej odległości i pozycji i zamachnął się mocno.
- Raz - zaczął odliczanie uległy
Razy padały nie za szybko, ale też z w równych odstępach czasu. Kozubski bardzo starał się spokojnie liczyć. Chciał tego nie tylko ze względu na pana, ale też ze względu na innych. Odgłosy kolejnych ciosów rozlegały się w mieszkaniu. Przy czterdziestym siódmym Wojtek zaczął pojękiwać, ale w dalszym ciągu głośno odliczał. Po pięćdziesiątym trzecim widać było, że się łamie. Wtedy brunet podszedł do Wojtka i szepnął mu do ucha:
- Nie pękaj. Jeszcze tylko kilka.
Istotnie, kiedy cwel odliczył sześćdziesiąt, Jacek odetchnął i oddał narzędzie kary Kubie.
- Podnieś się i ubierz. Darek, możemy gdzieś pójść na kilka słów w cztery oczy?
- Jasne, wejdźcie do mnie - i gestem ręki wskazał swój pokój.
Kiedy obaj weszli do pokoju. Jacek zamknął drzwi.
- Młody, chcesz mi coś powiedzieć?
- Nie wiem, czy moje przeprosiny coś znaczą, ale zrobiłbym wszystko, żeby cofnąć czas. To, co zrobiłem to są jakieś Himalaje głupoty. Na to nie ma wytłumaczenia.
- Wiesz, że gdyby się to zdarzyło w innym towarzystwie, absolutnie był cię nie zlał w ich obecności? Tylko dlatego, że to byli ci ludzie miałem odwagę. Upokorzyłeś mnie wobec nich. I ja upokorzyłem cię wobec nich. Swoją drogą, jakbyś widział ich miny. Żaden z nich nie dałby rady tak spokojnie przyjąć tyle pasów - stwierdził Jacek z dumnym uśmiechem. Po czym, dodał:
- To co? Jesteśmy kwita? Może być?
- Tak proszę pana, chociaż zasłużyłem na więcej.
- Pamiętaj, że to ja decyduję na ile zasługujesz.
Potem wyciągnął ramiona w stronę Wojtka, a ten przylgnął do niego z całej siły. Jacek zaczął go całować po szyi, włosach, czole.
- Ale nie rób mi takiego wstydu więcej.
- Nigdy, proszę pana… Proszę Pana, chciałbym ich też przeprosić i powiedzieć, że jest pan bardzo dobry w seksie.
- Przeprosiny tak, ale nie musisz ich wtajemniczać z nasze życie intymne, co?
- OK.
Jacek objął uległego w pasie i razem, uśmiechnięci wyszli do salonu. Piotr poparzył na nich zdumiony:
- Co jest, kurwa? Dopiero sprałeś go na kwaśne jabłko, a teraz wychodzicie uśmiechnięci?
- A co? - odpowiedział Nagadowski - zawinił, dostał wpierdol i jest OK. Tak to u nas działa.
- No dobra, dobra. Podziwiamy - odezwał się Darek - i, młody, pełen szacun za wytrzymałość na ból. Z całym szacunkiem, cwele - tu zwrócił się do Mikołaja i Kuby - żaden z was by tego tak relatywnie spokojnie nie przyjął.
Wojtek popatrzył na Master, a ten skinął głową.
- Chciałem Panów, Grzesia i chłopaków bardzo przeprosić. To się w ogólnie nie powinno zdarzyć. To, co powiedziałem o panu Jacku to jest całkowita nieprawda, on…
- Hej, młody! - Przerwał Nagadowski - nie rozpędzaj się.
- Przepraszam.
Chwilę wszyscy milczeli
- No to po takim niecodziennym przerywniku może wrócimy do spotkań w grupach, co? - zaproponował gospodarz
I wszyscy szybko wrócili do swoich podgrup. W podgrupie Panów, w której był też Kamiński, było jakoś drętwo, głównie za sprawą tego ostatniego. Doktorek ewidentnie stracił humor. W końcu nie wytrzymał i zwrócił się do Nagadowskiego:
- Jacek, możemy pogadać chwilę w cztery oczy?
Brunet popatrzył na pozostałych. Gospodarz uśmiechnął się krzywo i wskazał swój pokój, ten sam, w który rozmawiali po laniu Jacek z Wojtkiem. Grzesiek zamknął i drzwi i z widocznym zdenerwowaniem zapytał przyjaciela:
- Jacek, co to miało być? Jakaś demonstracja siły, sadyzmu czy…? - ciężko westchnął - nie dość, że go sprałeś na kwaśne jabłko, to jeszcze poniżyłeś wobec chłopaków.
- Grzesiek, co chodzi? Nie zrobiłem niczego, czego młody nie akceptuje. Zawsze może powiedzieć, że nie chce. Jest moim uległym, bo tego chce…
- Tak, tak… On ci się nigdy nie sprzeciwi, bo jest w tobie zakochany na zabój, rozumiesz?
- Grzesiu, skąd ta twoja reakcja? Przecież doprowadzałeś do stanu używalności dupy naszych cweli niejeden raz. Czemu teraz cię to tak ruszyło? -zapytał zdziwiony Nagadowski
- Nie wiem… w sumie po raz pierwszy to widziałem, może dlatego… Tak mi go szkoda było i… jak parzyłem na ciebie, to… nie wiem, nie rozpoznawałem ciebie…
- Brachu, od lat wiesz jaki jestem pojebany, to nie było nic innego. Może rzeczywiście to co innego słyszeć o tym, a co innego widzieć, ale wiesz przecież jak mi zależy na Wojtku… Taki jest nasz układ…
Kamiński nie wydawał się przekonany. Brunet nie wiedział jak przekonać przyjaciela.
- Grzesiek, nie chce, żeby to popsuło naszą przyjaźń… Proszę cię pogadaj z młodym. Zobaczysz, że nie ma do mnie żalu. Przepraszam cię! Jakby wiedział, że cię to tak ruszy, to bym tego nie zrobił przy tobie, przecież wiesz…
- OK. Pogadam z Wojtkiem - odpowiedział bez przekonania doktorek - i daj mi trochę czasu. Muszę ochłonąć.
Wyszli z pokoju gospodarza a Grzesiek od razu skierował się do pokoju, gdzie siedzieli cwele.
- Wojtek, możesz na chwilę wyjść? Chciałem zamienić dwa słowa z tobą.
Kozubski był wyraźnie zdziwiony tą propozycją, ale wstał i poszedł za Kamińskim znowu do pokoju Darka. Kiedy drzwi się zamknęły, lekarz odwrócił się i z wielką gwałtownością pochylił się w stronę Wojtka:
- Czemu dajesz sobą tak poniewierać, co?
Blondyn szeroko otworzył oczy, zdziwiony atakiem.
- Grzesiu, o co chodzi? Co się stało?
- Co się stało? Pozwalasz, żeby cie lał publicznie i do tego upokarzał?
- No co ty? Ja go przecież też upokorzyłem i to całkiem bez powodu i głupio. Przecież pan Jacek to jest ogier. Pieprzy jak maszyna. Zasłużyłem i dostałem. I tyle… Grzesiek, przecież ja jestem masochistą, zapomniałeś? Nie raz oberwałem więcej, widziałeś moją dupę i plecy poorane pręgami a teraz się wściekasz o lanie? Owszem, mocne. Boli jak cholera, ale mam na co zasłużyłem i miedzy mną a moim Masterem jest OK. Proszę cię nie dramatyzuj. Nie pozwól, żeby coś, co jest między nami normalne popsuło naszą przyjaźń. Pleeese..
- Niby wiem, że to lubisz, a przynajmniej akceptujesz, ale pierwszy raz to widziałem i jestem całkiem skołowany…
- Grzesiek, wiem, że uważasz to za całkiem popieprzone, ale przecież to akceptujesz…
- Akceptuję was, a nie to co robicie - odpowiedział lekarz - ale OK. Tylko muszę ochłonąć. Naprawdę nie masz nic przeciwko temu, że cię leje?
- Nie, naprawdę….
- Bo jesteś w nim chorobliwie zakochany, i dlatego…
- Tak, ale nie jestem samobójcą. Nie poniżaj mnie teraz ty… To co się stało jest w granicach, które jeszcze akceptuje, rozumiesz. Też mam swoje granice i pan Jacek je zna i ich nie przekracza.
- Dobra. Uspokoiłeś mnie, Wojtek. Dajcie i tylko trochę czasu, dobra?
- Jasne. Ile tylko chcesz.
- Wracamy?
- Tak, ta..
Wyszli z pokoju. Spojrzenia master i cwela się spotkały. W tym ze strony bruneta widać było pytanie. Wojtek dyskretnie uniósł kciuk w geście „będzie dobrze”.
Rozmawiali jeszcze o wszystkim i o niczym jakieś pół godziny, kiedy Piotr oświadczył:
- Goście, jestem umówiony i muszę spadać.
- My też musimy spadać - dołączył Nagadowski.
Zaraz wszyscy panowie wstali. Jacek zajrzał do pokoju uległych:
- Młody, zbieramy się!
- Tak, proszę pana.
Potem zwrócił się do Kamińskiego, który nie miał samochodu:
- Grzesiu, jedziesz z nami czy zaczekasz?
- Jeśli mogę, to chętnie.
Pożegnali się z pozostałymi, zjechali windą i wyszli przed blok.
- Młody, przykro mi. Z obolałym dupskiem musisz kierować, bo my jesteśmy pod wpływem.
- Jasne, proszę pana.
Jacek rzucił mu kluczyki od samochodu. Wsiedli wszyscy do środka.
- Brachu! Sorry jeszcze raz za to co się stało. Obiecuję, że już nigdy czegoś takiego nie zobaczysz.
- No właśnie - dodał blondyn - Grzesiek, nie gniewaj się na pana Jacka.
- Dobra, dobra. Nie męczcie już. Jesteście moimi przyjaciółmi. Jest OK. Muszę tylko jakoś sobie poradzić z obrazami, które zobaczyłem.
- To może wpadniesz do nas na kolację, co? - zaproponował Jacek.
- Nie, dzięki. Potrzebuję trochę czasu dla siebie. Ale nie gniewajcie się. Nasz przyjaźń przetrwa. Spokojnie.
Odwieźli więc Kamińskiego do domu. Sami chwile potem weszli do swojego mieszkania.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 12:42, 04 Paź 2018    Temat postu:

Ciekawe spojrzenie człowieka a zarówno przyjaciela i lekarza na sytuację jaką zobaczył pierwszy raz na własne oczy choć wcześniej ich wydobywał z kłopotów leczył cweli po ostrym a wręcz zabójczym biciu batem, pasem czy innych sytuacjach, a jednak przeżycie temu osobiście jest wręcz bardzo trudne a nawet koszmarem. Dla niektórych nawet nie do przyjęcia. Ciekawi Mnie jak długo będzie po tym szoku dochodził Grzegorz i czy będzie umiał to przetrawić, przyjąć że są ludzie tacy jak Masterowie i cwele ? Myślę również jak teraz Grzegorz będzie podchodził do przyjaźni z Jackiem a jak Wojtkiem ?
Pozdrawiam serdecznie
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PanWojciech
Adept



Dołączył: 29 Gru 2016
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

PostWysłany: Czw 17:18, 04 Paź 2018    Temat postu:

Mark55 widocznie brak ci Pana który w umiejętny sposób motywował cię do systematycznego pisania

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PanWojciech dnia Pią 16:42, 05 Paź 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:09, 04 Paź 2018    Temat postu:

PanWojciech
akurat brak Mi Pana na codzień, ale czytam i piszę komentarze za każdym razem gdy są kolejne części opowiadania. Panie Wojciechu jak Pan zechce to proszę napisać do Mnie prywatnie tutaj ew. na e-mail: [link widoczny dla zalogowanych]
Jestem P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pią 11:45, 05 Paź 2018    Temat postu: Houseboy cd.

Tym razem jakoś szybciej

Wojtek radosnym krokiem wracał ze szkoły. Była po czternastej. Obiad na stołówce szkolnej był nawet dobry, złapał trzy dobre oceny, które tylko potwierdziły jego pozycję prymusa w klasie i pozycję na podium w całej szkole. W fantastycznym humorze wracał do domu, bo tak nazywał mieszkanie Nagadowskiego. Po drodze w warzywniaku kupił kilka rzeczy. Kiedy wszedł do domu, w korytarzu, ze zdziwieniem, zobaczył buty pana.
- Tadam! - wykrzyknął, wychodząc ze swojego pokoju Jacek - tego się nie spodziewałeś. Nie mogłem dojechać wczoraj przez korki, dlatego dzisiaj o siódmej byłem już pod bramą zakładu i rozładowałem mojego TIRa i cóż, wróciłem wcześniej do domu.
- To ja obiad…
- Już jadłem, ale ciebie trzeba, młody napoić i nakarmić. Na kolana!
Kozubski natychmiast, jak stał, z plecakiem na plecach i reklamówką w ręku, padł na kolanach. W tym czasie jego pan wyjął kutasa i skierował do ust cwela. Zaraz popłynął obfity strumień moczu. Blondyn szybko połykał duże ilości płynu. Kiedy brunet skończył, cwel starannie wylizał chuja.
- Dobry cwel! - pochwalił Jacek - nie uronił nawet kropelki. Uff, musiałem, bo już mi pęcherz pękał. A na białko gotowy… od drugiej strony?
- No… no nie, nie spodziewałem się pana tak wcześnie - odpowiedział młody.
- No to na co czekasz. Migiem do siebie i wypłucz dupsko, bo pan jest po trzech dniach, kurwa, celibatu, i nie może się doczekać, kiedy wsadzi w twoją dziurę.
Kozubskiemu, nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaraz się rozebrał i wszedł pod prysznic. Spieszył się, ale chciał też dobrze się wymyć wszędzie. Potem zmienił końcówkę i włożył ją do dupy. Robił sobie lewatywę kilka razy, aż uznał, że leci tylko czysta woda. Błyskawicznie wytarł się i założył firmowy uniform; spodnie moro w t-shit w kolorach maskujących i wyszedł ze swojej „celi”. Kiedy wszedł do salonu, Pan stał już gotowy.
- Pozbądź się spodni!
Wojtek natychmiast wykonał polecenie.
- Klęknij na sofie i wypnij dupę!
Podniecenie blondyna było tak wielkie, że już lekki dotyk palca Jacka na dziurę, sprawił, że kutas automatycznie stanął na baczność.
- Hej, młody, tylko mi się tu nie spuść od razu.
- ehh! - Wojtek westchnął.
Palce Mastera sprawnie rozciągały otwór. Uległy też starał się zrobić swoją część, żeby się rozluźnić.
- Widzę, że ktoś tu jest niesamowicie napalony. Ja też młody, nawet nie waliłem, żeby się na tobie wyżyć. I widzę, że jesteś chorobliwie perwersyjny! Poczekaj, ja ci już pokażę…
Wszystkie te teksty, nie tylko nie uspokajały młodego, ale jeszcze bardziej podkręcały. Teraz głównie skupiał się, że nie wystrzelić.
- Teraz trzeba trochę rozgrzać twoją dupę. Będzie szybko i mocno. Nie musisz liczyć.
Jak tylko Nagadowski skończył, poleciały ostre strzały pasem. Wojtek nie liczył, ale mocno zaczęło szczypać. Zaraz po skończeniu lania, brunet też podniecony na maksa, ostro wjechał w uległego. Od razu narzucił ostre tempo. Mimo tego przedłużał jak się dało moment ostatecznego spełnienia. Ujeżdżał blondyna bezlitośnie.
- AAa, aaa, mhhh - głośne jęki wydobywały się z ust uległego.
- Tak, cwelu, wbiję ci się do końca. Pan odbiera co mu się należy…
Przy tym wszystkim dość szybko Master zmienił kąt uderzenia, a Wojtek zaczął głośniej jęczeć.
- Taaaaak, tak, tutaj…. - krzyczał - je… je… stem w nie…. bie…
- Ja też cwelu, kurwa….. - dyszał Jacek - ja też.
W pewnym momencie Master zwolnił, a i młody zacisnął się bardziej na jego kutasie. Doszli prawie razem. Jacek, swoim zwyczajem przylgnął swoim torsem do pleców cwela i szepnął mu do ucha:
- Świetny timing, młody. Dobra robota - mówił jeszcze uspokajając oddech.
- To bardziej pana zasługa. Odleciałem, to było… za…- zawahał się
- Dajesz!
- Zakurwiste, nie ma innego słowa - powiedział Wojtek, prawie krzycząc.
- Dobra, młody - odezwał się Pan wstając - wypoleruj mi jeszcze kutasa i doprowadź się do ładu, a potem wróć. Po drodze zrób nam kawę.
Kozubski podniósł się, sprawnie czyścił pałę Mastera, która znowu zaczęła się podnosić. Wojtek miał zamiar to wykorzystać i zaczął sprawnie obciągać. Nagadowski jednak chwycił mocno Wojtka za włosy, wyciągnął kutasa i podnosząc go do pozycji stojącej, stanowczo powiedział:
- Nie!
- Przepraszam - szepnął cicho cwel i odszedł.
Wrócił do siebie, mimo wszystko zadowolony, bo przecież to był super seks. Wymył się i poszedł do kuchni zrobić kawę. Trochę go niepokoiło to zaproszenie. Nie wiedział o co chodzi Nagadowskiemu. Zrobiony napój zaniósł do salonu i mocno zapukał do pokoju Pana:
- Kawa gotowa, proszę pana.
- Idę! - krzyknął zza drzwi Jacek.
Chwilę potem pojawił się pomieszczeniu. Usiedli.
- Co tam, młody? Jak idzie? - zaczął ogólnikowo brunet.
- W sensie… w szkole? - dopytał Wojtek.
- No, w szkole też.
- No to z fizyki dzisiaj pisałem kartkówkę i chyba poszła dobrze, bo sprawdzałem potem w podręczniku, pytany byłem w wyposażenia pojazdów i dostałem szóstkę, z angielskiego też i z polskiego też - wyrecytował dumnie uległy - a w domu wszystko pod kontrolą, proszę pana.
- Widzę, widzę, jest bardzo dobrze - stwierdził dziwnie zamyślony Master - a w szkole dzisiaj była sama nuda… - dodał prowokacyjnie.
- A, była taka śmieszna sytuacja - blondyn ożywił się - na organizacji i zarządzaniu chłopaki po cichu rozmawiali o jednym takim z klasy równoległej, któremu podczas odpowiedzi podpowiedzieli jakąś totalną bzdurę i od on to powtórzył, zresztą to jest niezły przymuł, i ja skomentowałem „idiota”. Tylko, że wtedy, jak rzadko na tej lekcji była całkowita cisza i profesor to usłyszał. Kazał mi wstać i zapytał, czy rzeczywiście tak o nim myślę, więc mu wyjaśniłem, że to nie było o nim. Potem kazał mi usiąść, więc uznałem, że przyjął moje wytłumaczenie - opowiadał ożywiony
- Młody, chyba nie byłeś wystarczająco przekonujący…
Uśmiech, który do tej pory był widoczny na twarzy cwela nagle znikł
- Twój wychowawca dzwonił do mnie jakąś godzinę przed twoim powrotem ze szkoły, że ten nauczyciel mu się poskarżył.
- Ja cię, Jezu, proszę pana, ale to był taki przypadek - spiął się i zaczął się gwałtownie tłumaczyć - ja generalnie uważam na lekcjach, ale nie chcę wyjść na jakiegoś buca, kiedy kumple mnie zaczepiają. Kurde, wie pan, że miałem z nimi pod górkę. Nie o to chodzi, że nie mam czasu dla nich, bo nawet gdybym go miał więcej… ale czasem chyba muszę pokazać, że nie mam ich w nosie…. - próbował wyjaśniać zdenerwowany.
- Hej! Młody! Ziemia do bazy! Chodź tu!
Wojtek niepewnie podszedł do pana.
- Usiądź okrakiem na moich kolanach.
Blondyn usiadł. Jacek objął go i położył dłonie na jego plecach.
- Czemu się spinasz? Wyluzuj! Czy ja powiedziałem, że ci nie wierzę? Wierzę ci, młody. Okłamałeś mnie kiedyś?
- Nie, nigdy! - powiedział spontanicznie i bez zastanowienia, jakby to było oczywiste.
I o to chodzi. Nie mam powodu ci nie wierzyć. Tyle tylko, że problem jest. Ja zadzwonię zaraz do profesora Tutaja i spróbujemy coś pokombinować, a ty jutro też pójdziesz najpierw do wychowawcy, a potem do tego profesora. Podasz swoją wersję, a nauczyciela jeszcze raz przeprosisz, za nieporozumienie i przeszkadzanie w lekcji, jasne?
- Oczywiście, proszę pana.
- To na ten moment mamy to pod kontrolą. Dzisiaj idziesz na siłkę, nie?
-Tak, za pół godziny muszę wyjść.
- Idę z tobą. Robisz coś jeszcze przed wyjściem?
- Mógłbym zrobić angielski, bo to powinna być łatwizna.
- Aha, to spotykamy się przy drzwiach za pół godziny…
Kozubski poszedł do siebie. Ulżyło mu, że Master mu uwierzył, ale był wściekły na profesorka, że taka głupota, go tak ruszyła.
Tymczasem Jacek wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wybrał numer wychowawcy Wojtka.
- Słucham, panie Jacku!
- Witam, panie profesorze, ja sprawie, o której pan dzwonił dziś koło południa. Wersja Wojtka jest taka, że ten epitet, którego użył, w ogóle nie odnosił się do nauczyciela.
- Panie Jacku, każdy się broni jak może.
- Tyle tylko, że ja mu całkowicie wierzę. Chłopak ma swoje wady, nad którymi pracujemy, chyba z niezłym skutkiem, ale odkąd jest u mnie, nie przyłapałem go na żadnym kłamstwie, przynajmniej w stosunku do mnie. I mam prawo sądzić, że z powodu takiego drobiazgu też by mnie nie oszukał. Poza tym mówił, że przeprosił profesora za to słowo i za przeszkadzanie na lekcji, więc ja uznaję, że to wystarczy. Jutro przyjdzie do pana i tego nauczyciela i mam nadzieję, że będzie po sprawie.
- Hmm - usłyszał w telefonie powątpiewanie pana Tutaja.
- Panie profesorze, nie sądzi pan, że ze strony tego nauczyciela to jest jakieś przewrażliwienie i małostkowość ?
- Przyznaję, że on trochę taki jest…
- Więc mam nadzieję, że po ponownych przeprosinach, przekona pan swojego kolegę, że nie warto rozdmuchiwać takiej głupoty - stwierdził bardzo stanowczo Nagadowski.
- Mam nadzieję. Porozmawiam z nim jutro.
- To do usłyszenia, w przyjemniejszych okolicznościach. Pan wiem że jestem na miarę moich możliwości, do pana dyspozycji.
- Wiem, wiem, panie Jacku i jestem wdzięczny, że mogę zawsze na pana liczyć. Postaram się załagodzić sprawę. Do widzenia.
Brunet rozłączył się. Poszedł się przebrać na siłownię. Zdążył jeszcze sprawdzić maile, kiedy usłyszał, że uległy już zakłada buty w przedpokoju.
- To idziemy.
- Yhy - odpowiedział onieśmielony Kozubski.
Chyba pierwszy raz szli razem na siłownię. Przez cały czas brunet bardzo dyskretnie obserwował młodego. Przypomniał sobie, jak widział go pierwszy raz, z niewielką, ale jednak, oponką na brzuchu. Był kompletną ofermą sportową. A teraz? Wyraźny kaloryfer na brzuchu, mocne nogi, no i pewniejszy siebie. Kiedy skończyli, przy wyjściu Jacek zapytał partnera:
- Dasz radę zrobić jakąś kolację, czy masz dużo nauki?
- Nie, spokojnie, zrobię.
- Bo ja chcę jeszcze tu chwilę pogadać i muszę jeszcze wpaść w pewne miejsce… ale będę na czas.
Wojtek wrócił sam. W sumie, nauczony doświadczeniem, wolał coś wcześniej przygotować na posiłki, kiedy Mastera nie było, bo jak wracał to był nieprzewidywalny. Dochodziła siódma wieczór, kiedy zamek zgrzytnął, dając znak, że Nagadowski.
- Jestem. Kolacja gotowa? - krzyknął brunet z przedpokoju.
- Tak, proszę pana.
- OK, tylko wskoczę do łazienki.
Po chwili siedzieli przy stole.
- Młody, dobry jesteś na siłce. Wiedziałem od Marcina, ale dzisiaj to widziałem po dłuższej przewie… i naprawdę ciężko ćwiczysz, co zresztą widać…
- Dziękuję, staram się. I cieszę się, że są wyniki. Poza tym rozładowuję się jakoś.
- Wiesz co? Do świąt jest jeszcze parę tygodni, ale Darek zaproponował, że skoro jest tyle dni świątecznych, bo w tym roku razem z sobotą wypada aż cztery, to zaprasza do siebie na wieś, wiesz… tam gdzie była twoja osiemnastka dla naszego grona…Pomyślałem, że gdybyś się wybrał na Wigilię do dziadka, to potem bym po ciebie przyjechał i - mówił miękko, niepewnie, nie chcąc narzucać uległemu swojej woli - moglibyśmy spędzić te dni w fajnym gronie. Nie dałem mu odpowiedzi, bo chciałem o tym z tobą pogadać…
Zaległa niezręczna cisza. Nagadowski pamiętał, że jego podopieczny nie chciał spędzać świąt na wsi, bo przypominały mu święta z rodzicami i ich brak był jeszcze bardziej dojmujący.
- Hmm, to może być dobry pomysł. Dziadek byłby wniebowzięty… może … wilk byłby syty i owca cała. Mogę się zastanowić?
- Jasne, nie ma problemu…
Jakiś czas jedli w ciszy. Jacek uważnie przyglądał się blondynowi. Widać było, że intensywnie myśli.
- Albo nie - odezwał się w końcu pierwszy Wojtek - jestem zdecydowany. Może tak być. Zadzwonię zaraz na wieś.
- Super. Masz jeszcze dużo do szkoły?
- No… trochę, ale chyba wyrobię się do dziesiątej.
- To spadaj, ja to ogarnę. I przyjdź do mnie przed spaniem. Może być trochę przed dziesiątą.
- Tak jest, proszę Pana.
Obaj wstali od stołu. Jacek podszedł do młodego, chwycił lekko jego głowę i pocałował w czoło. Kozubki uśmiechnął się szczerze i poszedł się uczyć. Jacek natomiast od razu zadzwonił do Darka, żeby dać mu znać, że święta spędzą u nich.
Za dwadzieścia dziesiąta Wojtek zapukał do pokoju pana, ten jednak był w salonie i czytał książkę. Słysząc pukanie, od razu pojawił się w przedpokoju.
- Jesteś już. Dałeś radę z nauką?
Yhy, sytuacja opanowana.
- To chodź do mnie.
Weszli do pokoju Jacka. Zamknęli drzwi. Dominujący objął uległego w pasie i dosłownie przyssał się do jego ust. Ten ostatni od razu odpowiedział, uchylając usta. Języki zaczęły szaleć, podniecenie wzrastało.
- Uhh, młody, obciągnij mi, tylko koncertowo, tak jak potrafisz…
Jacek oparł się o ścianę, a blondyn zaraz ukląkł przed nim i zabrał się za rozpinanie paska i spodni moro. Zaraz ukazał się jego oczom długi, chudy kutas pana. Energicznie zabrał się do obciągania. Jak tylko Kozubski objął go ustami, starszy zassał głęboko powietrze…
- Uhh, nie…. spiesz się… spokojnie.
Posłuszny poleceniu, cierpliwie i powoli przesuwał ustami w górę i w dół, z czasem dodając trochę ruchów języka. Brunet lekko pojękiwał. Od czasu do czasu, wiedząc jak to działa na Pana, wyjmował kutasa z usta i masturbując go chwilę ręką, lizał jego jaja. Słyszał jak co jakiś czas Jacek zasysa powietrze. Trwało to jakiś czas. W pewnym momencie brunet ujął głowę cwela w obie swoje dłonie i przyspieszył trochę tempo.
- Ooo, kurwa, tak cwelu, taaak.
Wojtek wyczuł, że kutas, zaczyna się lekko naprężać, a Jacek wygina się do przodu. Zaraz też w ustach poczuł kolejne porcje spermy, którymi tryskał chuj jego Mastera. Uległy sprawnie połykał kolejne porcje. Jacek wreszcie wypuścił powietrze, uspokajając swój oddech. W pewnym momencie, nagłym ruchem podniósł cwela z podłogi, prawie rzucił nim o ścianę, a sam ukląkł przed nim i sprawnie uwolnił jego, stojącego na baczność, kutasa. Wziął go do ust i zaczął „obrabiać”. Teraz to Wojtek zassał głęboko powietrze i poddawał się samej przyjemności. Pan wyczuł, że za chwilę będzie strzał. Co prawda, ciągle nie mógł się przemóc do połykania spermy, ale i tak chciał sprawić młodemu maksimum przyjemności. Wyjął chuja z usta i ręką zaczął szybko poruszać. Zaraz też i Wojtek strzelił kilka razy… i zalał spermą twarz i tors Mastera. Lekko przerażony spojrzał na szeroki uśmiech Jacka i od razu wyluzował.
- I co zrobiłeś? W innych okolicznościach można by powiedzieć, że przecweliłeś pana, haha.
Śmiali się obaj swobodnie.
- Poczekaj chwilę. Doprowadzę się do porządku.
Błyskawicznie poszedł do łazienki i zaraz wrócił. Zastał Wojtka stojącego z opuszczonymi spodniami, kutasem na wierzchu z rozanieloną miną.
- Co tak stoisz? Rozbierz się, poleżymy chwilę razem.
Blondyn szybko pozbył się ciuchów i położył obok Pana. Ten objął go mocno i przytulił do siebie. Czuli ciepło swoich ciał. Trwali w takim uścisku dłuższy czas. Potem położyli głowy na poduszce i przyglądali się sobie uważnie. Wtem Wojtek przerwał ciszę:
- Mogę o coś zapytać?
- Nie pytaj czy możesz, bo wiesz, że tak. Po prostu pytaj…
- Chciałbym wiedzieć o czym pan myśli.
- Ha! Draniu - odezwał się przyjaźnie - nie chcesz wiedzieć za dużo?… hmm, powiem ci, o czym teraz myślałem. Myślałem o tym, co zrobić, żebyś się mnie nie bał. Dużo już się nam udało, ale dzisiaj, kiedy cię pytałem o tę żałosną aferkę w szkole, strasznie się spiąłeś i nie wiem dlaczego. Nie bój się, jestem po twojej stronie. Jasne, jak zawalisz to będzie kara, ale tu przecież nie zawaliłeś, tylko ten zakompleksiony belfer.
- Ale, kiedy pan tak dopytywał, to wydawało mi się, że pan podejrzewa, że coś ukrywam… i no, wystraszyłem się.
- Bo tak niestety, było, młody. Po telefonie pana Tutaja, myślałem, że jesteś tego świadomy i nie chcesz się przyznać. Sorry. Myślę, że jutro będzie po sprawie.
- OK.
Znowu zapadł cisza.
- A co do strachu przed panem. W takich sytuacjach to chyba nie jest strach, bo naprawdę panu ufam… to pewnie jest jakiś respekt, obawa, czy nie zawalę, czy coś…
- Hmm - zamyślił się Jacek - respekt w relacjach pan-uległy to chyba coś dobrego… I wiesz co, jako uległy dajesz radę bardzo dobrze. Nie stresuj się… Kurwa, sam nie wiem, jak to zrobić. Chcę, żebyś mi ufał, żebyś mógł mi powiedzieć wszystko… i możesz, przecież nigdy cię nie sprałem za szczerość, nie..
- Nigdy - wtrącił blondyn.
- No, a z drugiej strony jakaś dyscyplina i respekt musi w takim układzie być, nie?
- I chyba jest. Myślę, że jakiejś doskonałej równowagi nie da się osiągnąć, ale chyba jesteśmy w dobrym punkcie.
- Ja pierdolę, ale mam mądrego cwela - prawie wykrzyknął Jacek i pocałował go - racja… i chyba idziemy w dobrym kierunku… nie, młody? Dobra, możemy tak gadać do rana i, byłoby super, ale jutro trzeba wstać… Poza tym, chyba się nie rozstajemy - stwierdził Nagadowski zaczął się się śmiać - do spania!
- Dobranoc - pożegnał się Wojtek, a Master przyciągając go siebie, pocałował go czule w czoło.

Komentarze mile widziane.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:21, 05 Paź 2018    Temat postu:

Nagadowski jest Masterem którego chyba w życiu realnym tak na prawdę nie ma, a chciałbym mieć takiego Pana jako cwel. Bardzo mi się podoba to zaufanie jakie istnieje pomiędzy Nagadowskim a Kozubskim (Panem a cwelem a również jako opiekunem i podopiecznym). Ciekawe jak jeszcze potoczą się losy ich oraz przyjaciół, a czy uda się tak utrzymać tajemnice Wojtkowi że jest cwelem teraz co raz bardziej obraca się wśród ludzi a i w szkole chłopaki nie zwracają uwagi na zachowanie się Wojtka? Czy taka uległość jaką prezentuje wobec Jacka nie jest widoczna wśród sąsiadów, znajomych, znajomych i chłopaków ze szkoły? Ja sam po sobie wiem że jest to bardzo trudne a wręcz prawie niemożliwe aby grać jakby dwóch innych osobników - w domu uległy a w szkole, na ulicy być kim innym?
Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Sob 14:45, 06 Paź 2018    Temat postu:

Piotrek, masz rację, że chyba ze świeczką szukać takiego mastera, ale w opowiadaniu można puścić wodze fantazji. Opisuję mastera, jakiego bym pragnął... Jeszcze kilka odcinków będzie, ale pewnie powoli zbliżamy się do końca opowieści. Pozdrawiam i dzięki za wierne komentowanie. To bardzo cenne....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:12, 06 Paź 2018    Temat postu:

Mark55 jestem bardzo zainteresowany całym opowiadaniem i bardzo Mnie cieszy że umiesz tak fajnie opisywać doświadczenie, zależność pomiędzy osobą Masterem a cwelem ... oraz pokazać że umieją być przyjaciółmi ... Mark55 czekam na kolejne części tego opowiadania oraz innych opowiadań dotyczących życia cwela ...
Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin