|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mew0
Adept
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 21:25, 14 Wrz 2013 Temat postu: Nowy dom i życie. |
|
|
Witajcie.
Przedstawiam Wam początek mojego pierwszego w życiu opowiadania. Opowiadanie jest fikcją ale zawiera w sobie ziarnko prawdy. (Takie jak ma brzoskwinia. ;])
********************************
WSTĘP
- Kiedy będziemy na miejscu?- zapytałem.
- O 20:40 mamy dotrzeć planowo, dziadkowie będą na nas czekać.- odpowiedziała mama.
Stałem w pociągu, miejsc siedzących nie było, duchota, ścisk i wszystkie diabli! Jechałem do Słupska, do dziadków, rodziców mojej mamy- od dziś, od 20:40 miałem tam zamieszkać. Czemu? Wszystko przez tego durnia- mojego ojca. Trzy miesiące temu po powrocie ze szkoły dowiedziałem się, że ojciec umarł- zapił się na śmierć. Niech go szlag trafi!
Ojciec pił od dawna, po upadku rodzinnego biznesu załamał się, nie szukał nowej pracy tylko systematycznie przepijał tą jedynkę z sześcioma zerami po niej która była na koncie. Po sprzedaniu firmy, sprzętu, samochodów, rozliczeniu się z komornikiem tyle nam zostało. Oszczędności z czasem się skończyły, mama pracowała w sklepie spożywczym jako kasjerka od rana do wieczora urabiając się po łokcie. Jednak to nie wystarczało, zadłużyliśmy się po uszy zastawiając dom aby ratować ojca który pijany wpadł pod samochód wracając z z jednej ze swoich libacji.
Tylko po co to było jak pół roku później przesadził z piciem i zmarł?!
Mam żal do niego o to, że się poddał, nie szukał pracy, nie rozmawiał z Nami jak dawniej, nie interesował się niczym innym tylko piciem i o to, że przez Niego musimy zostawić to miejsce na zawsze.
Straciliśmy dom, zabrali go nam, nie stać nas było na spłacenie go. Mieliśmy zamieszkać u dziadków, w małej wiosce pod Słupskiem.
Tak znaleźliśmy się w pociągu, w ten ponury deszczowy, wietrzny dzień, dwudziestego listopada spoglądałem przez brudne okno wagonu, zostawiałem wszystko co mi najbliższe: moje miasteczko w którym mam tylu znajomych, szkołę, rzekę i pień drzewa na którym zawsze siadałem i rozmyślałem gdy chciałem być sam. Rzuciłem ostatnie spojrzenie i wszystko co mi najdroższe zniknęło za zakrętem.
Łza zakręciła mi się w oku, popłynęła, wytarłem ją szybko, pojawiła się następna i jeszcze jedna, nie mogę się poryczeć przy tych wszystkich ludziach, Krystian, durniu co ty odwalasz -skarciłem się w myślach.
Wyjąłem słuchawki, podłączyłem telefon i słuchałem muzyki gapiąc się bezmyślnie na krajobraz za oknem który się zmieniał od miłych dla oka pól przysypanych lekko przez jeszcze nie rozpuszczoną przez deszcz świeżą i lekką warstewkę śniegu, lasy zielonych sosen kołyszące się i porywane na wszystkie strony przez silny wiatr. Gdzieniegdzie łyse graby, strzeliste brzozy i potężne, wielkie, stare dęby w oczekiwaniu na zimę pozbywały się ostatnich, suchych, pożółkłych i czerwonych liści. Czasami udało mi się dostrzec zająca który z postawionymi uszami przyglądał się "pędzącemu" siedemdziesiąt kilometrów na godzinę pociągowi PKP. Innym razem zobaczyłem grupkę saren które szybko i zgrabnie pędziły po polach w sobie tylko znanym kierunku. Normalnie, gdyby to nie był ten dzień i te okoliczności podziwiałbym i chłoną te widoki ale nie dziś zły nastrój robił swoje i nie pozwolił cieszyć się pięknem które miałem za oknem. Jeszcze mniej mnie cieszyły mijane co jakiś czas obskurne, brudne i podniszczone stacje mijanych miast.
- Już prawie jesteśmy- oznajmiła mama wytrącając mnie z zamyślenia, zdjąłem słuchawki i schowałem do kieszeni. Za szybą widziałem peryferie zwykłego miasta, wielkie bloki, ulice pełne samochodów, masę kolorowych, drażniących oczy reklam, sklepów i tłumy ludzi którzy jak mrówki biegali we wszystkich kierunkach. Nagły pisk zatrzymywanych kół pociągu przerwał moją obserwację. Wysiedliśmy rozglądając się za dziadkami którzy uśmiechnięci już biegli w naszym kierunku.
- Cześć babciu, cześć dziadek- powitałem ich całując w policzki, następnie to samo zrobiła mama.
-Chodźmy do samochodu, w domu pogadamy bo zimno i na mróz się zbiera- oznajmiła babcia. Tak zrobiliśmy. W samochodzie dziadkowie rozmawiali z mamą o wszystkim i o niczym, co jakiś czas zagadywali mnie pytając o to i o tamto ale widząc, że jestem jakiś przygnębiony przestali mnie zaczepiać.
Jechaliśmy jakiś czas, za oknem było ciemno, wiał wiatr i kropił deszcz, księżyca nie było widać gwiazd również. Po jakimś czasie dojechaliśmy do jakiejś wioski, szeregi drewnianych domków gdzieniegdzie przerwane domem z cegieł lub pustaków stały po obu stronach licznych uliczek. Przyglądałem się im i zastanawiałem się w którym będę mieszkał. Nie byłem tutaj od 15 lat, zapomniałem jak dom dziadków wygląda, wiedziałem jedynie, że jest to dom mały z poddaszem, lekko odremontowany kilka lat temu, dzięki mamie, która się uparła pomóc dziadkom którzy nie bardzo chcieli jej pomocy.
Nagle samochód zaczął zwalniać i zatrzymał się przed niewielkim, żółtym domem z falistą zieloną blachą na dachu, trawnikiem od frontu, kilkoma drzewami i sporą huśtawką przykrytą folią na okres zimy. Wysiedliśmy, zabraliśmy bagaże i w milczeniu, zmęczeni i śpiący ruszyliśmy do domu. przed drzwiami usłyszałem, że z zewnątrz dobiega jakieś szczekanie.
Macie psa?- zapytałem dziadka.
Tak, nazywa się Czarek, jest duży ale nie groźny, złodzieja by wpuścił i dałby mu się pogłaskać- zaśmiał się dziadek i otworzył drzwi.
Ze środka wypadł olbrzymi, około osiemdziesiąt centymetrów wysokości liczący pies, nie jakiś rasowy, czarnobrązowy, z wiszącymi uszami, szerokim pyskiem który wesoło wpatrywał się w obcych mu przybyszy.
-Nie wolno!- krzyknęła babcia ale było za późno, Czarek skoczył, oparł się łapami o moją klatkę piersiową i zaczął mnie lizać po twarzy swoim szorstkim, mokrym językiem.- SZszsz ty niedobry, uciekaj- powiedziała babcia, strasząc psa.
-Nic się nie stało- powiedziałem i pogłaskałem Czarka za uszami, co mu się chyba podobało bo zaczął wesoło merdać ogonem i przybliżył głowę.
Weszliśmy do środka domu w którym czasy sprzed czterdziestu lat kłóciły się i gryzły z czasami nowoczesnymi. W salonie była stara, dębowa szafa obok której stała nowoczesna kanapa, na wprost stały czarne podniszczone meble z dużym telewizorem, miedzy którymi stała czarna ława przykryta białym obrusem.
- Zjecie coś, może herbaty?- zapytała babcia.
- Ja dziękuję jestem zmęczony- odparłem. Mama poprosiła herbatę.
- Chodź pokażę ci twój pokój- powiedziała babcia- Zmęczony po podróży, co?
- I to jak.
Poszliśmy wąskimi schodami na poddasze, krótkim korytarzem, i weszliśmy do drugich drzwi.
- Proszę, podoba ci się kochanie?- zapytała czule babcia.
Moim oczom ukazał się niewielki, około trzydziestometrowy pokoik, ze skośnym dachem, białymi ścianami i sufitem. Na wprost drzwi było okno. W pokoju było biurko z krzesłem po prawej od okna, po lewej pod skośnym dachem stał tapczan na którym czekały na mnie kołdra z poduszką obleczone w niebieską poszwę. Obok biurka dostrzegłem wygodnie zapowiadający się fotel i jakąś komodę.
- Bardzo przytulny.- powiedziałem babci.
Babcia uśmiechnęła się, kiwnęła głową, odwróciła i zaczęła wychodzić ale ją zatrzymałem.
-Chciałbym ci podziękować za to, że zgodziliście się nas przyjąć pod swój dach. Nic nie możemy dać w zamian ale obiecuję, że będziesz miała ze mnie pomoc. Słyszałem, że macie krowę, kury, kilka świń itd. Będę pomagał wam przy tym a i w pole też będę chodził.
- Nie musisz, będziesz miał szkołę, koleżanki i całą młodość. My z dziadkiem sobie poradzimy.- powiedziała babcia ale widziałem, że moje słowa sprawiły jej przyjemność- Dobranoc kochanie. -Powiedziała i wyszła.
- Ja i tak wam pomogę.- powiedziałem pod nosem
Podszedłem do okna i wyjrzałem na ulicę oświetloną latarniami, przyglądałem się kolejnym domom z naprzeciwka i po chwili zobaczyłem grupę osób idącą ulicą. Były trzy dziewczyny i pięciu chłopaków. Obserwowałem ich jak szli i zatrzymali się przy jednym z domów po drugiej stronę ulicy. Chwilę stali, po chwili jeden z chłopaków podał rękę pozostałym, pomachał dziewczynom i poszedł do domu. Reszta ruszyła dalej.
Ucieszyłem się, że są w okolicy jacyś młodzi ludzie, chętnie bym poznał jakiegoś fajnego chłopaka, może jest tu jakiś mi podobny. Bo... jestem gejem. Nazywam się Krystian, mam 18 lat, 175 wzrostu, normalną budowę ciała, delikatnie wyrobioną przez godziny spędzone na basenie. Mam krótkie włosy koloru ciemny blond, miłą, przyjazną twarz, powiadają, że jestem przystojny ale nie mi to oceniać, jestem cichy i raczej nie śmiały, nigdy nie poznałem, żadnego chłopaka.
Położyłem się spać, czekając co mi to nowe życie i miejsce przyniesie.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.
**********************************
Jak mi poszło? Co sądzicie?
Czekam na opinię bo nie wiem czy się nadaję do pisania opowiadań.
Ten wstęp napisałem, żeby się tego dowiedzieć.
Pozdrawiam,
Krystian
;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
zibi74
Dyskutant
Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:33, 14 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Pisz dalej.
Po przeczytaniu "tego wstępu" myślę, że opowiadanie może się ciekawie rozwinąć, bo nie ograniczasz się do łóżka i seksu, a tworzysz ładne opisy miejsc i sytuacji.
Powodzenia przy tworzeniu nowych części.
zibi74
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 40 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Nie 6:08, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Niewielki trzydziestometrowy pokoik?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misiek167
Dyskutant
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódzkie
|
Wysłany: Nie 9:35, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Przyjemnie się czytało.
Czekam na dalsze części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 11:06, 15 Wrz 2013 Temat postu: Re: Nowy dom i życie. |
|
|
mew0 napisał: |
...
Jak mi poszło? Co sądzicie?
Czekam na opinię bo nie wiem czy się nadaję do pisania opowiadań.
Ten wstęp napisałem, żeby się tego dowiedzieć. ... |
Poszło całkiem nieźle oceniając po wstępie.
Czy nadajesz się do pisania opowiadań? Na to pytanie jeszcze nie odpowiem, bo na razie dałeś tylko małą próbkę swoich możliwości, zatem koniecznie musisz napisać kolejne części!
Pozdrawiam, Piotr
PS Szczegółowe uwagi zawarłem w pw.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Nie 11:08, 15 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mew0
Adept
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 13:09, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Dzięki wielkie za dodanie mi zapału do dalszego pisania.
Uwagi Piotrka są na wagę złota! Dzięki raz jeszcze.
Z chęcią zabieram się za skrobanie kolejnej części. Nie będę pisał kiedy się pojawi bo nie lubię ograniczać się czasem. Długo jednak czekać nie będziecie.
Januma, cenna uwaga, w przyszłości będę wyjaśniał coś co wydaje się absurdem.
Pozdrawiam,
Krystian
;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mew0
Adept
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 20:18, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Łapcie kolejną część.
Miłej lektury.
;]
*************************
CZĘŚĆ II
Biegnę, długie tory ciągną się w nieskończoność z obu ich stron rozciąga się wysoka na dwa metry siatka zakończona drutem kolczastym. Odwracam się i widzę pędzący za mną pociąg. Przyśpieszam, ogrodzenie wraz z widokami za nim migają mi przed oczami z taką prędkością, że nawet nie wiem, co jest po drugiej stronie. Rzucam spojrzenie przez ramię, dostrzegam zbliżający się szybko pociąg z... tak, to ona. Rozpoznałem ją, moją nauczycielkę języka polskiego z liceum, siedzi na lokomotywie i się śmieje, na jej szyderczej twarzy znajduje się wstrętny uśmiech, którego tak nie znoszę. Ubrana jest jak zwykle w za ciasną, niepasującą do jej tłustego ciała niebieską bluzkę z dekoltem, na widok, którego zawsze zbierało mi się na wymioty. Jeszcze te jeansy ciasno opinające jej grube nogi. Ten widok sprawia, że zaczynam biec jeszcze szybciej. Jednak to nic nie daje, nie ważne jak szybko bym biegł pociąg i tak mnie dogania.
- To za to, że nie przeczytałeś "Nad Niemnem", już ja was nauczę czytania lektur, to będzie nauczka dla innych - wrzeszczy nauczycielka.
Pociąg zbliża się nieustannie, jest tuż za mną, pięć metrów, trzy, jeden. Zrywam się, przerażony rozglądam się dookoła. Znowu mi się śniła ta wstrętna ropucha, niech ją szlag! Zdezorientowany spoglądam na wnętrze pomieszczenia, w którym jestem, biurko, krzesło, fotel i stary regał. Dociera do mnie, że jestem na poddaszu w moim nowym, skromnym pokoju. Kurcze, jak ja tęsknie za moim starym wielkim domem, pokojem na piętrze, w którym miałem wszystko: wielki regał pełen książek fantasy, s/f, horrorów, biurko, na którym stał komputer, wygodne, obijane czarną skórą krzesło, duże wygodne łóżko, meble na całą ścianę, na których były telewizor i sprzęt muzyczny z masą płyt na półce. W porównaniu ze starym pokojem w tym czuję się jak w ciasnej komórce. Będę musiał się tu jakoś urządzić - obiecałem sobie.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę - odpowiedziałem.
- Wyspałeś się kochanie? Zrobiłam ci śniadanie i inkę do picia - powiedziała babcia zaglądając do pokoju.
- Dziękuję, zaraz zejdę - odpowiedziałem i wstałem z łóżka. Babcia kiwnęła głową, po czym wyszła.
Podszedłem do okna, za którym deszcz lał jak z cebra, wstrętnie zacinając i tłukąc o szybę, napędzany silnym wiatrem. Drzewa przed domem kołysały się w nadanym przez wichurę, pozbawionym ładu rytmie, jakby jakiś dopiero przyuczający się dyrygent nie wiedział jak machać batutą. Wstrętny widok brzydkiej pogody zniechęcił mnie do dalszych obserwacji. Wyjąłem świeżą bieliznę, żel pod prysznic i czysty ręcznik z nierozpakowanej jeszcze torby podróżnej, po czym udałem pod prysznic. Umyłem się szybko lekceważąc całkowicie swojego łobuza budzącego się do życie pod wpływem namydlania. Wieczorem może się tobą zajmę, teraz nie mam czasu - pomyślałem, wytarłem się dokładnie, założyłem bieliznę i wróciłem do pokoju. Ubrałem się w moją ulubioną, granatową koszulkę, ciemne jeansy, skarpety oraz sportowe buty. Spojrzałem na siebie następnie ze skwaszoną miną na widok nieuprasowanych ubrań i wyszedłem z pokoju.
Zszedłem do kuchni i rozejrzałem się. Stare, podniszczone, pomalowane białą farbą meble stały w rogu, rozciągając się pod kątem prostym aż do dwóch okien, na których się kończyły. Wielki, kaflowy piec, od którego czuć było przyjemne ciepło stał po lewej stronie drzwi. Pod nim w dużym wiklinowym koszu było drewno i węgiel w wiaderku. Na środku kuchni stał prostokątny stół, chyba dębowy z nogami elegancko wymodelowanymi z ozdobionymi licznymi wcięciami. Przykryty ceratą ozdobioną malunkami różnych owoców a na niej moje śniadanie: inka i duży talerz kanapek z wędliną, ogórkiem kiszonym, papryką ze słoika, żółtym serem. Obok stał otwarty słoik z marynowanymi grzybkami oraz przygotowanym widelcem. Mniam - pomyślałem.
- Dzień dobry - odpowiedziałem dziadkowi czytającemu gazetę przy stole i babci krzątającej się przy meblach.
- Dobrze spałeś? - Zapytał dziadek znad gazety.
- Nie licząc koszmaru o nauczycielce i pociągu mnie goniącym (tu opowiedziałem sen) bardzo dobrze - powiedziałem a wszyscy zaczęliśmy się wesoło śmiać.
- Siadaj i zajadaj - powiedziała wesoło babcia.
Zjadłem śniadanie miło rozmawiając z dziadkami. Mama udała się do Słupska szukać pracy a ja nie wiedziałem, co robić.
- Mogę jakoś pomóc? Pokażecie mi podwórko? - zapytałem dziadków.
- A w czym ty nam możesz pomóc, damy sobie radę, nie przemęczaj się. Rozejrzyj się po wiosce, pozwiedzaj, poznaj nowych znajomych -powiedział dziadek uśmiechając się i pokazując ile mu brakuje zębów.
- To później, najpierw chcę poznać najbliższe otoczenie - powiedziałem.
- No dobrze, ubierz się ciepło i zejdź jak będziesz gotowy - odparł dziadek i wrócił do lektury.
Szybko pobiegłem na górę, wyjąłem starą, spraną, czarną kurtkę zimową, równie sfatygowane dresy, podniszczone buty, ubrałem się, po czym zszedłem na dół.
- Gotowy? - zapytał dziadek. Kiwnąłem głową i ruszyliśmy zwiedzać.
Zobaczyłem wszystko, co mieli. Starą, obitą deskami szopę, w której dziadkowie składowali opał na zimę i masę rupieci. Stodołę ze strzelistym dachem, w której za drzwiami stał wóz, sanie oraz różne urządzenia do pracy w polu. Po bokach były sterty wiązek ze słomą i sianem rzuconym luzem.
- Po co wam wóz oraz sanie? Nie macie ciągnika? Chyba, że... macie konia? - Zapytałem podekscytowany dziadka.
- Zgadza się, mamy klacz, która na dniach będzie miała źrebaka - powiedział dziadek ciesząc się moim zainteresowaniem.
- No to teraz kluczowy punkt programu? Obora?
- Zgadza się. Tylko uważaj gdzie stąpasz.
Od zawsze lubiłem zwierzęta, niestety wychowałem się nie mając z nimi styczności. To co zobaczyłem bardzo mnie zaciekawiło. Wewnątrz od lewej znajdowała się piękna, wysoka klacz z dużym okrągłym brzuchem i wielkimi oczami wlepionymi w nowego przybysza. Dziadek poinstruował mnie, że normalnie mógłbym ją pogłaskać, ale ze względu na to, że spodziewa się lada dzień źrebaka lepiej, żeby obcy do niej nie podchodził. Zaryzykowałem. Wolno podszedłem od tej strony, z której uważałem, że jest to bezpieczne. Wyciągnąłem rękę tak, żebym mógł ją cofnąć w każdej chwili. Powąchała moją dłoń, machnęła ogonem i postawiła uszy a ja stopniowo zbliżałem rękę, aż wreszcie położyłem ją na jej głowie w okolicach między nosem a okiem. Stała nieruchomo, wpatrując się we mnie swoim bystrym okiem. Czułem twarde kości pokryte miłą warstwą cienkiej skóry i krótką sierścią. Głaskałem ją tam chwilę, po czym lękliwie podszedłem bliżej. Udało się, teraz mogłem dotknąć i pogładzić ciepłą, miękką jak futro kota szyję.
- No, no, odważny jesteś - powiedział dziadek.
Za klaczą, cały przeciwny róg obory zajmowała łaciata z przewagą czarnych barw krowa. Miała długie, skręcone do wewnątrz rogi, zakończone ostrym końcem.
- Do niej lepiej nie podchodź - rzekł dziadek.
- Groźna jest?
- Zrób kilka kroków to zobaczysz, tylko ostrożnie.
Podszedłem kawałek, do krowy miałem jeszcze jakieś dwa metry, kiedy ta zaczęła raptownie machać głową i patrzeć na mnie z mordem w oczach.
- Wierzę - powiedziałem.
Na wprost od wejścia aż do końca ściany znajdowała się trzoda. Jedna duża inna całkiem mała, było ich chyba z dziesięć. Na prawo, były gniazda dla kur. Drób: łaciate i białe kaczki, kolorowe kury i kilka indyków siedziały w większości w środku, zniechęcone złą pogodą.
- Super tu jest, naprawdę chętnie wam pomogę przy tym wszystkim - powiedziałem do dziadka.
- Jeśli chcesz to wieczorem może coś porobisz. Wracamy? Babcia pewnie już zrobiła obiad - odparł.
- Dobrze, zobaczyłem chyba wszystko.
Wróciliśmy, dziadek się nie mylił. Na stole czekał już na nas ciepły kompot z truskawek, łyżki i widelce.
- No, jesteście wreszcie. Długo was nie było, zaraz podam obiad. Mama dzwoniła i mówiła, że wróci wieczorem - powiedziała babcia - Jak Ci się u nas podoba wnuczku?
- Jest świetnie, ustaliłem, że wieczorem pomogę dziadkowi przy pracy - powiedziałem a babcia się uśmiechnęła i zaczęła podawać obiad.
Pyszna zupa ogórkowa zniknęła w moim brzuchu, surówka, ziemniaki oraz schabowy podobnie. Podziękowałem babci za pyszny obiad, ledwo unikając dodatkowej porcji obiadu i poszedłem na górę, żeby się rozpakować.
- Przyjdę jak skończę - oznajmiłem przed wyjściem.
Zajęło mi to jakąś godzinę. Poukładałem ubrania na półki, buty za drzwiami, kurtkę do szafy, którą zobaczyłem w przedpokoju. Podłączyłem starego i ledwo działającego laptopa, którego kupiłem po sprzedaniu wypasionego komputera. Starannie rozmieściłem na biurku zabrane z domu pamiątki. Zatrzymałem się dłużej i popatrzyłem na zdjęcia znajomych, z których ich uśmiechnięte twarze wesoło na mnie spoglądały. Brakuje mi rozmów z nimi, wspólnych imprez, ognisk, ogólnie ich towarzystwa. Postanowiłem, że muszę poznać innych, chociaż wiedziałem, że nie szybko zapomnę o Magdzie, która mi się zawsze zwierzała ze swoich problemów, nawet tych najskrytszych. Baśce, wesołej oraz zawsze gadatliwej. Weronice i Indze, bliźniaczkom, które zawsze wiedziały jak rozwiązać dane zadanie domowe, potrafiły się świetnie bawić i zarazem konkretnie rozmawiać. Wojtku, moim sąsiedzie i koledze z podwórka. No i o Tomku, przystojniaku i świetnym kompanie do tańca i do różańca. Starannie przykleiłem zdjęcia taśmą na ścianie, dokończyłem rozpakowywanie się, po czym wróciłem do dziadków. Rozmawialiśmy do późnego popołudnia o moich planach na przyszłość, dziadkowie pochwalili mój wybór. Chciałem zostać weterynarzem. Wieczorem babcia poprosiła mnie o zrobienie zakupów. Zgodziłem się, wziąłem plecak, ciepło się ubrałem i wyszedłem.
Brrr, ale zimno - pomyślałem po czym ruszyłem w stronę sklepu o położeniu którego powiedziała mi babcia.
Wieczór był bardzo chłodny i zapowiadało się na przymrozek. Deszcz przestał padać zostawiając po sobie pamiątki w postaci licznych, małych jeziorek na drodze oraz poboczu. Szedłem oglądając okolicę, zostawiając za sobą domy gdzie przez okna było widać krzątających się ludzi. Minąłem kilka psów groźnie na mnie szczekających zza zamkniętych furtek i bram.
Dotarłem do sklepu, był to mały zwykły dom tyle, że nad drzwiami miał duży, wyblakły, kiedyś chyba koloru zielonego napis "sklep". Wszedłem do środka, ustawiłem się w czteroosobowej kolejce. Jakaś starsza pani zastanawiała się, jaki kupić szampon, przebierała, macała i wąchała wszystkie dostępne tubki przez jakieś pięć minut, oczywiście nic sobie nie robiła z tego, że za nią ustawiła się już mała kolejka. Ludzie w kolejce nerwowo przystępowali z nogi na nogę. Przede mną stał jakiś chłopak, zły rozglądał się po sklepie, aż w końcu się odwrócił w moją stronę. Był w moim wieku lub niewiele starszy, 180 wzrostu, budowy ciała nie mogłem rozpoznać, bo był w kurtce. Miał krótkie czarne włosy, średnio gęste brwi, głębokie, przenikliwe brązowe oczy, zgrabny mały nos. Najbardziej podobały mi się jego kości policzkowe, wydatne, szerokie co sprawiało, ze był bardzo przystojny. Gapiłem się tak na niego nie wiem ile, aż dotarło do mnie, że coś mówi.
- Słucham? - zapytałem.
- Pytałem czy jesteś nowy, bo nigdy cię tutaj nie widziałem a przecież to mała wioska - powiedział mój rozmówca.
- Tak, przeprowadziłem się z drugiego końca kraju, razem z mamą zamieszkaliśmy u dziadków.
- Marek jestem - wyciągną dłoń na przywitanie, ja zrobiłem to samo i się przedstawiłem.
- Znasz już tutaj kogoś? - zapytał.
- Nie, wczoraj przyjechałem.
Kobieta wybrała szampon i wyszła nawet nie wiem, kiedy, Marek zrobił zakupy, po czym przystanął przed wyjściem.
- Kupuj, pogadamy po drodze - oznajmił.
Robiłem zakupy i jednocześnie rozmyślałem o nim, jest przystojny, ma bardzo fajny, wzbudzający zaufanie ton głosu. Fajnie byłoby się z nim zapoznać. Zrobiłem zakupy i wyszliśmy ze sklepu.
- Będzie ci po drodze? Ja mieszkam w tamtym kierunku - powiedział i pokazał ręką kierunek skąd przyszedłem.
- Tak, idę właśnie w tą stronę.
- No to świetnie, słuchaj, w przyszłym tygodniu mam urodziny i zapraszam kilku znajomych, możesz przyjść, jeśli chcesz. Będziesz miał dobrą okazję, żeby kogoś poznać. W takich małych wioskach i tak wszyscy się znają.
- Chętnie przyjdę. A które to już stuknęły? - zapytałem podchwytliwie.
- Dwudzieste, czemu pytasz?
- Bo nie wiem czy alkohol można przynieść - powiedziałem speszony, udając rozbawienie. Ja bym tego nie kupił, obaj wiedzieliśmy, że nie wygląda na niepełnoletniego.
- Hehe, małolatem już nie jestem - dodał.
Szliśmy rozmawiając o wiosce i o tym, co tu się znajduje. Dowiedziałem się, że niedaleko jest las oraz jezioro, w którym można się w lecie kąpać a poza tym nic ciekawego nie ma. Droga szybko nam minęła, zatrzymaliśmy się przed domem, w którym wczoraj zniknął chłopak odprowadzany przez znajomych.
- Tutaj mieszkam, daleko masz jeszcze do domu? - zapytał Marek.
- Nie, mieszkam niedaleko.
- Wymieńmy się telefonami, żebym mógł Ci dać znać, co i jak z imprezą - zaproponował.
- Okej - po czym wymieniliśmy się numerami, podaliśmy sobie ręce i rozeszliśmy się.
Wesoły wróciłem do domu, oddałem babci zakupy wraz z resztą pieniędzy, jaka została. Około dziewiętnastej wróciła mama mówiąc, że chyba znalazła pracę, jako kasjerka, ale to jeszcze nie jest pewne i ma czekać na telefon.
- No dobra, trzeba się brać do roboty, idziesz Krystian? - zapytał dziadek wesoło.
- Jasne, tylko się przebiorę.
Ubrałem się jak poprzednio i razem z dziadkiem ruszyliśmy do pracy. Pomogłem mu nakarmić świnie, bo głodne tak się darły, że dla świętego spokoju lepiej było od nich zacząć. Przyniosłem krowie i kobyle siana i starannie pościeliłem pod nimi słomę. Krowa już się tak nie złościła widząc pełne widły siana, jakie dla niej niosę. Napoiłem obie wiadrem ciepłej wody. Dziadek w tym czasie doił krowę, która spokojnie zajadała kolację. Bardzo śmiesznie to wyglądało jak dziadek szybko i sprawnie pociągał ją za sutki, z których tryskało mleko.
- Nigdy nie piłem mleka prosto od krowy, nalejesz mi szklankę? - spytałem.
- Biegnij po szklankę - powiedział. Poszedłem po szklankę, dziadek trochę wolniej, choć i tak nad wyraz sprawnie zapełnił szklankę mlekiem.
Pociągnąłem pierwszy łyk. Nie wiedziałem, że mleko może być takie dobre. Szklanka mleka z pianą jak w kuflu piwa zniknęła w oka mgnieniu.
- Dobre? - zapytał dziadek nie przerywając dojenia.
- I to jak! - odpowiedziałem.
- Poczekaj, jak wrócimy babcia przygotuje ci mleko z miodem, to dopiero posmakujesz.
Skończyliśmy pracę, wróciliśmy do domu gdzie na stole czekały już na nas ciepłe grzanki. Babcia przecedziła mleko i przygotowała nam je z miodem.
- Ale pycha - powiedziałem. Grzanki były smaczne, ale mleko z miodem smakowało powalająco.
Zjadłem, podziękowałem, po czym poszedłem szykować się do snu. Wziąłem szybki prysznic, przeprosiłem łobuza za to, że się nie pobawimy i wskoczyłem do wyrka. Rozmyślając o dzisiejszym dniu, pracy na gospodarstwie i czekającej mnie niedługo imprezie, pozwoliłem poddać się mocy snu, który dość szybko, nawet nie wiem, kiedy zabrał mnie w swoje odmęty.
*****************************
KONIEC CZĘŚCI II
I jak?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mew0 dnia Nie 20:33, 15 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
subDaro
Adept
Dołączył: 01 Kwi 2013
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 22:11, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Świetnie napisane, najbardziej zaskoczyłeś mnie umieszczając miejsce akcji w okolicach mojego miejsca zamieszkania, fajnie jest czasami poczytać co mogło się zdarzyć w okolicach mojego miejsca zamieszkania Oczywiście czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam, Słupszczanin
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ruuvessi
Debiutant
Dołączył: 10 Lis 2012
Posty: 8
Przeczytał: 1 temat
Skąd: Polkowice
|
Wysłany: Nie 22:21, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
No nie mógł mu napisać tego SMS na dobranoc? Haha Opowiadanie świetne. Podoba mi się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mew0
Adept
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 20:58, 20 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że moje pierwsze opowiadanie Wam się podoba. Postaram się napisać następne części które będą równie interesujące jak dotychczasowe.
Pozdrawiam,
Krystian
;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Sob 9:06, 21 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajne opowiadanie, super się czyta. Bardzo realistycznie przedstawiona wieś i zwierzęta, też uwielbiałem mleko od krowy ale piłem je bez szklanki Babcia też robiła mi mleko z miodem - pycha. Opisywane zbliżenie z koniem, bardzo realistyczne, też lubiłem się przytulać do jego szyi, chociaż miałem zawsze respekt przed tym zwierzęciem, no i świnie, które hałasując liczą tylko na żarcie, ale te ich rozbiegane oczki wpatrujące się w człowieka to widok którego się nie zapomina. Bardzo mile się to wspomina.
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bimax45 dnia Sob 9:07, 21 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
zibi74
Dyskutant
Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 21:29, 21 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Ta część również mi się podoba i liczę, że jeszcze kilka przeczytam. Opisy wsi i zwierząt a zwłaszcza udoju przywołały u mnie wspomnienia sprzed lat, kiedy to przed kolacją ze świeżym mlekiem w roli głównej najpierw trzeba było siąść "pod krową" i pozyskać mleko z wymienia. Tak jakieś dwadzieścia lat temu mieszkałem na wsi i własnoręcznie doiłem krowę.
Pozdrawiam
zibi74
P.S.
Dla tych co zawsze w mieście i niedokładnie poznali wieś
WYMIĘ to "pojemnik" na mleko, który krowa ma pod brzuchem, a wspomniane w opowiadaniu sutki to STRZYKI
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mew0
Adept
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 18:48, 07 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Hejka,
z przykrością muszę Wam powiedzieć, że przez najbliższe pół roku będę na praktyce a kolejnie części pojawią się dopiero na początku maja 2014.
Bedę miał dużo wolnego czasu i będę pisał, jak wrócę to sporo do czytania będziecie mieli.
Pozdro,
Ps. Cierpliwości. ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Analog2
Wyjadacz
Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Pon 23:15, 07 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Czekać tyle czasu na kolejną część? Niepoważne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cisek
Debiutant
Dołączył: 01 Lis 2013
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 3:45, 07 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Analog2 trochę wyrozumiałości dla autora...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|