Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Szantaż
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3174
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 3:59, 07 Lis 2012    Temat postu: Szantaż

Nic szczególnego, po prostu sprawdzam, czy umiem jeszcze pisać po polsku.

Łukasz matematyki nie lubił nigdy. W gimnazjum jeszcze udało mu się jakoś dociągnąć do końca na trójkach, przyszło liceum i sprawy zaczęły się komplikować. O ile w pierwszej klasie udało mu się zaliczyć rok z wydatną pomocą ściąg i pomocy sąsiedzkiej, początek drugiej klasy wręcz odebrał mu humor całkowicie. Poprzednia matematyczka przeszła na emeryturę i przedmiot objął profesor Mazurkiewicz - człowiek, którego wiek określić było bardzo trudno, o nienagannych manierach, poza tym zawsze nieomylny i - co najważniejsze - wymagający tego samego od uczniów. Dla Łukasza oznaczało to jedno: kłopoty od początku do końca. Pierwszą jedynkę dostał już trzeciego dnia po rozpoczęciu roku szkolnego, w listopadzie miał ich już całkiem pokaźną kolekcję.
- Marcinkowski niedostateczny - powiedział spokojnie nauczyciel rozdając sprawdziany. - Czy myślisz w ogóle o maturze?
- Tak panie profesorze, cały czas - odrzekł Łukasz, zgaszony, mimo, że nie spodziewał się innej oceny. Zresztą trudno o nią oddając praktycznie czystą kartkę.
- To przestań myśleć a zacznij cokolwiek robić. Jedynkę na półrocze mógłbym ci wpisać już dziś bo trudno postawić ci cokolwiek innego. Ja w ogóle nie pamiętam, byś rozwiązał samodzielnie jakiekolwiek zadanie, czy to przy tablicy czy domowe, o klasówkach nie wspominam. No nie, raz dobrze zaznaczyłeś kąt prosty w trójkącie prostokątnym - zakończył ironicznie. - Co w ogóle zamierzasz w życiu robić?
- Idę na anglistykę panie profesorze.
- To nawet, jeśli jakimś cudem zdasz maturę a wcześniej będziesz do niej dopuszczony, położysz logikę na pierwszym roku. Przecież ty nawet nie umiesz zapisać zwykłej koniunkcji... Poza tym... Masz jakiekolwiek pojęcie o łacinie?
- Jeszcze nie...
- Łacina to prawie druga matematyka, to jest język będący dość ścisłym systemem formalnym. Czarno to widzę...
Łukasz o tym doskonale wiedział, jednak myśl o resztkach przedmiotów ścisłych i tej cholernej łacinie odsuwał na zaś. Angielskiego nauczył się bardziej na słuch niż kując gramatykę, każde lato spędzał w Anglii u brata matki, jego angielskiej żony i rodziny więc, mając dobrą pamięć i słuch, udało mu się opanować język bezboleśnie. Wiele razy chwalono go za idealną wymowę, a bywało, że Anglicy łapali się na tym, że nie potrafili w nim rozszyfrować cudzoziemskiego pochodzenia. Jednak wszystko to brało w łeb przy głupiej matematyce.

Zastanawiał się, jak przeskoczyć ten problem. Zmiana liceum nie wchodziła w grę, mieszkał w małym podpoznańskim mieście z jednym liceum. Zresztą na zmianę nie pozwoliliby rodzice. Doszłyby dodatkowe koszty, konieczność dojeżdżania, a im się nie przelewało. Przeniesienie do innej klasy też nie, miała profil matematyczno-fizyczny. Na razie postanowił nie informować w domu o sytuacji w szkole, prędzej czy później i tak się dowiedzą. Tym bardziej że nadchodził weekend - po co psuć sobie atmosferę w domu? Wracając ze szkoły rozważał różne możliwości. Mógł oczywiście zacząć uczyć się matematyki - ale jak? Jego zaległości były za duże, by zrozumiał wykład z podręcznika. Żeby zrozumieć profesora, musiałby mieć wiedzę co najmniej trzy razy większą. Jak może zrozumieć wzory redukcyjne, skoro nie wie nawet co to sinus? Zastanawiał się, czy można to załatwić metodami innymi niż nauka. Rzecz jasna można podłożyć profesorowi bombę pod samochód czy wstrzyknąć cyjanek do kawy - tyle, że do bomb nie miał dostępu, do cyjanku jeszcze mniejszy a profesor nigdy nie jadł i nie pił przy uczniach. Kiedy już doszedł do karabinu maszynowego, zdał sobie sprawę, że może usunąć profesora, ale nie usunie matematyki. Kto wie, jaki będzie następny nauczyciel...

Cóż, trzeba się odstresować - pomyślał, gdy po tych ponurych rozmyślaniach dotarł do domu. Tu nie mógł tego zrobić, zbyt wiele przypominało o jego klęskach. Natomiast planował następnego dnia wybrać się do Poznania. W ściśle określonym celu. O ile jego achillesowa pięta była przez wszystkich znana, o tyle nikt, nawet z jego najbliższego otoczenia nie wiedział, że Łukasz jest biseksualistą. Dziewczyny, owszem, podniecały go, ale o wiele bardziej wolał chłopaków. Wolał w sferze deklaratywnej, bo do tej pory niewiele miał z nimi do czynienia. Szukanie partnera tu na miejscu nie wchodziło w grę, za mała miejscowość, doskonale wiedział, co by się działo, gdyby ktoś to odkrył. Przy pomocy internetu odkrył miejsce w Poznaniu, gdzie spotykają się geje, było to na Łęgach Nadwarciańskich. Miesiąc temu był tam po raz pierwszy. Miejsce okazało się w sensownej odległości od dworca, dziesięć minut jazdy tramwajem, a co najważniejsze, znalazł tam to, czego szukał. Pobawił się z chłopakiem w jego wieku, może trochę starszym, choć nie podobało mu się to specjalnie - Łukasz miał specyficzną fiksację na punkcie dużych członków, a młodziak wyciągnął w jego kierunku nawet nie czternaście centymetrów. Cóż - jak się nie ma co się lubi... Inny facet, starszy i o wiele lepiej uzbrojony, nie był zainteresowanym towarzystwem, nie dał nawet porządnie popatrzeć. - Następnym razem będzie lepiej - pocieszał się Łukasz.

Z tego wyjazdu do Poznania wytłumaczył się jakoś, motywując go koniecznością kupienia spodni. W lokalnych sklepach nic nie było i matka zgodziła się nawet dopłacić do tego interesu. Jednak, gdy kolejką dotarł już na poznański dworzec, postanowił spodnie kupić później, w Starym Browarze albo którymś z licznych sklepów na Półwiejskiej. Zresztą będzie miał po drodze. Wsiadł w nadjeżdżającą dwunastkę i, czerwony z podekscytowania, wysiadł przy Drodze Dębińskiej. Po kilku minutach był już w starym, zaniedbanym parku. Niestety, w porównaniu z ostatnią wizytą zastał pustki. Szybko zlustrował półotwartą część, którą porastały nieliczne drzewa i krzaki, nie dopatrzywszy się żywej duszy. Trochę zaniepokojony udał się w stronę starego parku. Na zamkniętej powierzchni czuł się o wiele mniej pewnie, wiedział z internetowych ostrzeżeń, że to miejsce odwiedzają różni ludzie w niejednakowych zamiarach. Niektórzy w zgoła przeciwnych niż on.

Nagle usłyszał szmer gałęzi. Na ścieżce jakieś trzydzieści metrów od niego pojawił się mężczyzna. Gęste gałęzie, co prawda pozbawione liści, nie pozwalały przyjrzeć się dokładnie temu mężczyźnie - bo założył z góry, że to jest mężczyzna i że szuka tu seksu. Na to wskazywało jego tempo poruszania się po lesie, nieśpieszne, wręcz leniwe. Łukasz zdecydował, że nie objawi się nieznajomemu tak od razu a najpierw przyjrzy mu się z boku; warunki na to pozwalały, cały park porastały gęste krzewy, niektóre jeszcze z resztkami na wpół suchych liści. Równoległą ścieżką przemierzył jakieś trzydzieści metrów. I nagle, gdy gałęzie stały się nieco rzadsze poznał tego człowieka. Tak, to na pewno był on, nie mogło być mowy o pomyłce. Nagle jego umysł zaczął pracować na zupełnie innych obrotach. Uciekać? Nie, to się da wykorzystać. Po wstępnym szoku uspokoił się nieco, wyjął z kieszeni komórkę i, upewniwszy się, że mężczyzna go nie widzi, nastawił aparat fotograficzny, w ostatniej chwili wyłączając mu lampę błyskową. Po czym szedł dalej za facetem, nie widząc go co prawda, ale słysząc praktycznie każdy krok, który zdradzał chrzest leżących na ziemi jesiennych liści. Po jakimś czasie chrzest ucichł i Łukasz zaczął podejrzewać, że mężczyzna zatrzymał się. Niemal bezszelestnie poruszał się w stronę, gdzie, według jego wyliczeń, powinien stać. Istotnie, zauważył go po kilku sekundach. Mężczyzna nie stał sam, był w towarzystwie innego. Łukasz miał niezły punkt obserwacyjny, będąc całkiem niedaleko sam był niewidoczny i miał możliwość obserwowania, co ci mężczyźni robią. Widział jak rozpinają sobie nawzajem rozporki i sięgają do spodni.

To było coś, czego się nie spodziewał. Ze zdumieniem, zdziwieniem, podziwem obserwował to zjawisko. Mężczyzna trzymał w ręku członka, którego rozmiary mogły przerazić każdą kobietę i niejednego pasywa. Łukasz ocenił to na dwadzieścia trzy, cztery centymetry. Za chwilę w jego czaszkę uderzyła silna fala i rozlała się powoli po całym organizmie. Przez moment zapomniał, że właścicielem tego niezwykłego organu jest facet, którego kilkanaście godzin wcześniej chciał zastrzelić pepeszą lub otruć arszenikiem. To się nie liczyło. Łukasz poczuł coraz większą falę podniecenia i czekał tylko aż potężne urządzenie tryśnie. Przytomnie zdążył nastawić zoom i zrobić serię zdjęć. Nawet nie patrzył co wyszło, w oszołomieniu czekał na mokry koniec u mężczyzny. Gdy on nastąpił, oddalił się śpiesznie z miejsca, a gdy już był pewien, że jest w bezpiecznej odległości, puścił się biegiem w kierunku przystanku.

W pociągu rozważał, jak zrobione zdjęcia wykorzystać dla przeprowadzenia szantażu. Najgorsze, że nie da się tego zrobić anonimowo - chcąc osiągnąć coś dla siebie, musiał się ujawnić. Pokazać zdjęcia dyrektorowi? I co, dyrektor wezwie profesora do gabinetu i zażąda, by ten pokazał mu fiuta? Roześmiał się na samą myśl. Już sięgał do kieszeni by w końcu obejrzeć trofeum, gdy zauważył, że ktoś go obserwuje z boku. Co gorsza, znał tę osobę, była to sąsiadka znana jako wścibska plotkara. Na pewno przechyliłaby się by zobaczyć czemu on tak dłubie przy telefonie. Łup obejrzał dopiero wieczorem, w łóżku. Zdjęcia wyszły dość niewyraźnie i oprócz członka zawierały masę gałęzi i innych niepożądanych elementów, które, jak na złość wyszły o wiele wyraźniej. I od razu spowodowały podniecenie, którego jeszcze nie miał okazji rozładować. A było ono tak mocne, że w pewnej chwili poczuł ból jąder. Minęło dopiero przy czwartym akcie zaspokojenia...

Całą niedzielę myślał, jak wykorzystać zdobyty materiał by pogrążyć profesora. Nie wymyślił nic konkretnego. Co gorsza, przed oczyma zaczęła się coraz częściej pojawiać sylwetka nauczyciela, powodując wcale nie nieprzyjemne sensacje. Wieczorem, nie zastanawiając się do końca, co robi, wyjął podręcznik matematyki i zabrał się za rozwiązywanie zadań. Szło mu co prawda opornie, ale dowiedział się co to sinus, tangens, poznał podstawowe zależności. Zastanawiał się jak ten profesor to wszystko rozumie. A rozumiał, tłumaczył pewnie i, gdyby tylko Łukasz chciał, zrozumiałby z tego wiele. Około jedenastej odłożył podręcznik, zeszyt, i, zaspokoiwszy się, zasnął.

W poniedziałek była matematyka. Gdy profesor wszedł do klasy, Łukasz poczuł przyśpieszone bicie serca. Odruchowo skierował wzrok na krocze i zaczął się zastanawiać, jak można nosić takie narzędzie by nie było tego widać. Bo nie było, idealnie dopasowane spodnie garnituru szczelnie skrywały tajemnicę.
- Kto zrobi zadanie na tablicy? Łukasz może ty?
Łukasz niechętnym krokiem podszedł do tablicy i zaczął liczyć.
- Tu za sinus kwadrat alfa podstawiam dwa razy sinus alfa razy cosinus alfa... - mówił jak w transie. Profesor stał jakieś dwa metry od niego, Łukasz fizycznie czuł jego obecność i zapach bardzo drogiej wody kolońskiej. W pewnym momencie stracił zupełnie wątek. Profesor podszedł do niego, coś poprawiał na tablicy ale to już do niego nie docierało. Działo się z nim coś, czego nie potrafił wytłumaczyć.
- Siadaj już, nawet nieźle. Jednak legendy o twojej matematycznej tępocie są tylko legendami, czegoś się jednak potrafisz nauczyć. Może w końcu dostaniesz się na tę anglistykę...
Dalsza część lekcji przebiegała w miarę spokojnie. Łukasz słuchał tłumaczenia profesora i musiał stwierdzić, że wszystko jest niesamowicie logiczne, wynika jedno z drugiego a profesor, mimo że ostry, jest świetnym wykładowcą.

Matematyka sprawiała mu coraz więcej przyjemności. Rozwiązując zadania miał iluzję, że koło niego jest profesor Mazurkiewicz, tłumaczy mu swym spokojnym ale pewnym głosem, koryguje błędy, pociesza. Zaczął nawet przerabiać materiał, którego nie było w szkole ale był w rozszerzonej części podręcznika. Co wyszło zresztą przy okazji. Kiedyś profesor poprosił go o obliczenie maksimum paraboli.
- Są na to wzory, ale prościej będzie policzyć pochodną, przyrównać do zera, jej wartość podstawić pod postać ogólną i dostaniemy nasze współrzędne maksimum.
Profesor popatrzył na niego ze zdumieniem.
- Ty umiesz różniczkować? Niby skąd? Nie mieliśmy tego, minister Giertych nie pozwolił.
- Wiedza nie jest zakazana, panie profesorze...
- Ty mi nie błaznuj. Dwa miesiące temu miałeś kłopoty z tabliczką mnożenia. Wiesz co to pochodna tak w ogóle?
- Granica ilorazu różnicowego przy różnicy argumentu dążącej do zera czyli limes w akcji specjalnej - wypalił niezrażony Łukasz. - Ja to mogę narysować...
- Nie, nie musisz. Siadaj. Sześć.
Wpisując szóstkę do dziennika kręcił głową w geście zupełnego niezrozumienia.

Pewnego dnia profesor nie pojawił się na lekcji. Nie przyszedł również następnego dnia. Łukasz zaczął się coraz bardziej denerwować i własnymi kanałami docierać do przyczyny tej nagłej nieobecności. Od anglisty dowiedział się, że profesor Mazurkiewicz miał zawał serca i że leży w szpitalu w Poznaniu. Trochę trwało, zanim zdobył adres i postanowił tam pojechać. Wiedział, że robi głupio ale czuł, że musi tam być, jego obecność jest wręcz niezbędna.
- Pan Mazurkiewicz? Owszem leży tutaj. Ale to trochę dziwne, nikt go nie odwiedza.
- Jestem jego uczniem.
- A to co innego - odpowiedziała pielęgniarka. Pan wejdzie, to tutaj.
Profesor leżał w jednoosobowym pokoju, splątany jakimiś rurami, obok łóżka pulsował ekran elektrokardiografu.
- Ma pan gościa - powiedziała pielęgniarka po czym opuściła pokój.
Po słowach powitania i nic nieznaczących frazesach zapadła długa cisza. W końcu przerwał ją Łukasz.
- Panie profesorze, muszę coś panu powiedzieć. Niezależnie od tego co będzie dalej, chciałbym być w stosunku do pana w porządku. Widziałem pana na Łęgach Nadwarciańskich...
Zapadło długie milczenie.
- Jesteś pewien, że to byłem ja? - powiedział już mniej pewnym głosem profesor.
- Tak. Dwadzieścia pięć centymetrów, mówi to coś panu?
- Dwadzieścia sześć - odruchowo poprawił profesor. Największe nieszczęście mojego życia. - I co, sprawia ci przyjemność takie dręczenie osoby po zawale? Co zamierzasz z tym zrobić?
- Z tymi dwudziestoma sześcioma centymetrami? Scałkować po dx, to oczywiste. A tak serio? Masę rzeczy, jeśli tylko...
Jak na komendę wybuchnęli śmiechem. Łukasz nawet nie powiedział, że ma zdjęcia. Wkrótce zresztą miał ich o wiele więcej i już bez gałęzi.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 23:05, 07 Lis 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 11:28, 07 Lis 2012    Temat postu:

Homowy "Mistrzu opowiadań" świetne.
A tak na marginesie to co z socjologią i z zaległym opowiadaniem Confused Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3174
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 21:56, 07 Lis 2012    Temat postu:

Socjologię właśnie napisałem ale bez konkluzji (zakończenia) bo nie mam pomysłu. Ponieważ esej jest to oddania do przyszłego czwartku, będę się jeszcze gryzł tydzień z tymi 200 słowami i pisanie czego innego nie wchodzi w grę. Później jest esej z literatury ale tu przynajmniej mam pojęcie co napisać i nie będzie mnie psychicznie paraliżował. Zresztą wyjątkowo przyjemny temat, z opowiadanek Roalda Dahla (nie, niestety nie tych z tomu Cuda i dziwki Sad ) W sprawie dalszych części coś się wykombinuje. A za miłe słowa - obu z Was - serdecznie dziękuję.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 21:58, 07 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magik
Adept



Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:53, 07 Lis 2012    Temat postu:

Uwielbiam Twoje opowiadania. Każde jest inne, każde coś w sobie ma. To również jest mistrzowskie. Aż żal, że jest ich tak mało na tym portalu. Przy okazji, apeluję, abyś pomyślał o I znów się spotkamy.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3174
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 23:13, 07 Lis 2012    Temat postu:

Dziękuję za miłe słowa. BTW to opowiadanie jest w pewnym sensie na faktach... Moja koleżanka tak się zakochała w polonistce, że dotarła do finału olimpiady. Też zaczynała od kompletnego zera.

Tak na marginesie - właśnie zauważyłem, że obchodzę dziś 2 lata na forum Smile To znaczy jako zalogowany, czytywałem je dużo wcześniej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 23:22, 07 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 20:13, 31 Sty 2015    Temat postu:

Eh, takiego homowego mi brakuje... krótkie, ale jakie miłe dla oka Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3174
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 20:15, 31 Sty 2015    Temat postu:

Hmmm... Dzisiaj już bym tego tak nie napisał. A mnie się coraz bardziej podobają długie formy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 21:56, 31 Sty 2015    Temat postu:

Szkoda. Ja, właśnie jestem na etapie szybko, zachłysnąć się czymś, wręcz oczarować, nie myśleć za dużo, po prostu czerpać krótką przyjemność z poznawania coraz to nowszych, dlatego też musi być krótko, nie potrzebuje koloryzowania i całej tej otoczki dookoła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3174
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:12, 31 Sty 2015    Temat postu:

Eh Smile Gdy pisałem krótkie formy molestowano mnie o długie (tak, na tym forum), teraz chyba wraca moda na krótkie a ja z nich wyroslem. Chyba jednak trzeba zastosować doktrynę Mlynarskiego Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 22:14, 31 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 22:16, 31 Sty 2015    Temat postu:

Robert a może tak po prostuj spróbować być elastycznym każdemu dogodzisz a to nie każdy potrafi Wink (1)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3174
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:18, 31 Sty 2015    Temat postu:

Postaram się. I tak Inni się już kończą a przed II tomem chcę trochę ropzerwy na przemyślenie i nie tylko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 22:56, 31 Sty 2015    Temat postu:

Bardzo chętnie bym poczytała jeszcze tysiące Twoich opowiadań Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3174
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 23:15, 31 Sty 2015    Temat postu:

A dzięki Smile Ja natomiast nie mogę się doczekac jakichkolwiek opowiadań na poziomie a przy tym bez przemocy, cwelenia itp. Moi ulubieni autorzy albo się stąd wynieśli albo ograniczają się do czytania forum. Wergillusz co prawda się pojawil ale czekam aż zacznie coś pisać Smile Jest tez kilku, których pożagnalem bez większego żalu, więc, jak to śpiewał kabaret Elita. "bilans musi wyjść na zero'. Szkoda tylko, że to jest wyłącznie bilans w 'trupach' literatów...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 7:00, 01 Lut 2015    Temat postu:

Fajne opowiadanie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Nie 12:42, 01 Lut 2015    Temat postu:

Cóż, powiedzieć - opowiadanie świetne. Kiedyś czytałem, teraz sobie powtórzyłem i zdania nie zmieniam Smile Krótkie, ale mam wrażanie, że niczego mu nie brakuje.

Pozdrawiam
Arek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin