GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum GAYLAND Strona Główna
->
Opowiadania niedokończone
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
FORUM INFO
----------------
Regulamin i inne sprawy organizacyjne
Księga gości
DO POCZYTANIA
----------------
Nowości
Opowiadania ostre
Opowiadania pikantne
Opowiadania słodkie
Opowiastki, blogi, etc
Blogi i inne teksty zewnętrzne
Same przysmaki
DYSKUSJE
----------------
Hyde Park…
Rozmowy Seksualne
Wszystko dla ciała
Penis, czyli co łączy w/w tematy
Moda i Uroda
Wszystko dla ducha
Technika, Internet i Komputery
Technika
Sport
DO POOGLĄDANIA
----------------
Video
Video - Linki
Zdjęcia
Porno Gwiazdy
Zdjęcia - Linki
Galeria Użytkowników
OGŁOSZENIA
----------------
Masturbacja
Oral
Z jak Znajomi
Anal
Sport
Kulturystyka
M jak Miłość
S jak Seks
Turystyka
Film
Książka
Muzyka
Gry
Programy
Humor i Inne
Z Kraków
Z Łódź
Z Wrocław
Z Poznań
Z Gdańsk
Z Szczecin
Z Bydgoszcz
Z Lublin
Z Katowice
Z Białystok
Z Toruń
Z Kielce
Z Gorzów
Z Opole
Z Olsztyn
Z Gorzów Wielkopolski
Z Zielona Góra
Warszawa
Kraków
Łódź
Wrocław
Poznań
Gdańsk
Szczecin
Bydgoszcz
Lublin
Białystok
Katowice
Toruń
Kielce
Gorzów
Opole
Olsztyn
Gorzów Wielkopolski
Zielona Góra
S Warszawa
S Kraków
S Łódź
S Wrocław
S Poznań
S Gdańsk
S Szczecin
S Bydgoszcz
S Lublin
S Katowice
S Białystok
S Toruń
S Kielce
S Gorzów
S Opole
S Olsztyn
S Gorzów Wielkopolski
S Zielona Góra
Z Warszawa
Opowiadania niedokończone
shoutbox
----------------
shoutbox
Strony www
----------------
Nasi partnerzy
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
lechukaziu
Wysłany: Pon 0:52, 26 Wrz 2016
Temat postu:
Hmm... Teraz już bez szans na ciąg dalszy ... Szkoda bo opowiadanie super
grafoy
Wysłany: Wto 22:32, 05 Lut 2013
Temat postu:
fajne
kamkow
Wysłany: Wto 17:04, 05 Lut 2013
Temat postu:
Minął już prawie rok od dodania ostatniej części. Może to już czas na kontynuację? Czekam z niecierpliwością bo na prawdę dobrze się czyta
rubik206
Wysłany: Wto 9:56, 24 Kwi 2012
Temat postu:
Bardzo fajne opowiadanie, jest wyjątkowe! Ocena celująca z plusem! Czekam na kolejna część! Myślę że nikt nie umrze.
B-)
Misiek167
Wysłany: Pon 17:37, 09 Kwi 2012
Temat postu:
Cholera, świetne jest!!!
Ciekaw jestem kolejnej części!!!
Masz lekką rękę do pióra
czesq40
Wysłany: Pon 10:24, 09 Kwi 2012
Temat postu:
Bardzo, bardzo pragnę podziękować za pomoc koledze z forum w dopieszczeniu mojego opowiadania, przepraszam też forumowiczów za brak wpisu z podziękowaniem, jeszcze raz dzięki.
A co do komentarzy to mile widziane, pozdrawiam.
czesq40
Wysłany: Sob 21:02, 07 Kwi 2012
Temat postu:
Witam, przepraszam wszystkich za tak długie oczekiwanie, zapraszam wszystkich chętnych na kolejny odcinek.
Jak zwykle, było dużo nauki, potem przerwa świąteczna, Święta Bożego Narodzenia, czyli upragnione wolne spędziliśmy, w domu nigdzie się nie ruszając, zimno, to, to czego nie lubię. W drugi dzień świąt przyjechała Dorota, przywiozła ciasto i po upominku dla nas, przyszły też dziewczyny, co nas bardzo ucieszyło. Wieczorem przyszedł Aleks z dziewczyną, było naprawdę przyjemnie. No ale, co dobre szybko się kończy. W sylwestra zostaliśmy zaproszeni do dziewczyn, zabawa była no fajna, niewiele tańczyłem, źle się czułem, ale nie na ciele, miałem złe przeczucia, czułem, że los szykuje mi figla. Do domu wróciliśmy dopiero nad ranem.
Po wejściu do mieszkania, Mateusz miał na mnie ochotę, przeszliśmy do sypialni. Mateusz zaczął mnie rozbierać, potem ja rozebrałem jego, zaczęliśmy się całować, po chwili Mateusz zaczął schodzić coraz niżej, najpierw ucho, potem szyja, następnie zszedł do moich sutków, krążąc wokół nich językiem. Przeszedł mnie dreszcz po plecach, on nie przerywał, zszedł niżej do pępka, został tam chwilę, popatrzył mi w oczy, uśmiechnął się. Chwycił mojego penisa ręką, chwile się nim bawił, nie wytrzymał i pochłonął go całego, do samej nasady, ssał, lekko przygryzał i znów ssał, robił to wprost doskonale, jednocześnie bawiąc się moimi jadrami. Jego miękkie usta dawały mi niesamowitą przyjemność, jego język wirował, wokół główki penisa, a ja czułem, jakbym umierał i na nowo ożywał. Nagle przerwał, wyciągną z pułki, stojącej przy łóżku żel, położył mnie na brzuchu, uniósł mi tyłek, aby mieć lepszy dostęp do mnie, nabrał trochę żalu na palec i przyłożył mi do otworka. Poczułem przyjemny chłód zaczął powoli mnie rozluźniać, najpierw jeden palec, potem drugi. Wreszcie uznał, że jestem wystarczająco rozluźniony, ustawił się bliżej mnie, po sekundzie poczułem, jak we mnie wchodzi. Wchodził bardzo wolno, nie spiesząc się, przecież mamy czas, gdy wszedł cały po jaja, zaczął się powoli ruszać we mnie, robił to wolno, wsuwał i wysuwał, wchodził po sama nasadę, dając mi niesamowitą rozkosz. Gdy wchodził we mnie, traciłem oddech, a gdy wychodził, odzyskiwałem go na nowo, czułem, jakby cała ziemia wirowała. Zrobiła się niesamowita jazda, pracował we mnie coraz szybciej, czułem, że zbliża się ekstaza, wiedziałem, że przy jego tempie szybko dojdę. Mateusz przyspieszył jeszcze bardziej, nie umiałem dłużej wytrzymać jego tempa i poleciałem potężną salwą spermy i następną. A on nadal pracował, posuwał mnie, szybko nie zwalniając tempa, przechodziły mnie, serie dreszczy, czułem się niesamowicie, starałem się mu pomóc, zaciskając zwieracz, unosiłem tyłek wyżej, by było mu łatwiej mnie posuwać, mimo ogromnego wytrysku nadal byłem podniecony. Zastanawiałem się jak długo będzie we mnie i jak wytrzymam jego tępo, skąd u niego tyle werwy, a on zwalniał, to znów przyspieszał, długo nie wytrzymałem i poleciałem drugi raz. I wtedy poczułem, jak się spina, jego ruchy stały się płytsze, dobił mocno, aż poczułem na dupie jego gorące ciało i poleciał, poczułem skurcze jego penisa, niesamowicie szybko oddychał, zresztą ja też ledwo oddychałem. Byliśmy spoceni. Gdy skończył, położył się na mnie, a ja nie wytrzymując jego ciężaru, runąłem na łóżko. Drżeliśmy obaj, byliśmy zmęczeni, ale spełnieni. Po chwili mój Mateusz położył się obok mnie, przytulił się do mnie i tak zasnęliśmy.
Obudziłem się około południa, Mateusz nadal spał, popatrzyłem przez chwile na niego, wstałem, poszedłem do łazienki, chciałem wziąć prysznic, byłem poklejony własną spermą. Umyłem zęby, odkręciłem wodę, ustawiłem temperaturę i wszedłem do kabiny. Ciepła woda mnie pobudziła do życia, gdy kończyłem mycie, ręce Mateusza, chwyciły mnie w pasie, pocałował w szyję. Obróciłem się przodem do niego, pocałowałem w usta, po chwili myliśmy się wzajemnie, mimo że byłem już czysty, pozwoliłem, by mnie mył. Po powrocie do sypialni Mateusz chciał tego samego, co on mi dał, nie zastanawiałem się ani chwili. Najpierw długa pieszczota, żel rozluźnienie, wdarłem się w niego, byłem taki jak on, prosił, bym przyspieszał i robił to mocniej, żebym go po prostu zerżnął i tak robiłem, poleciał potężną salwą spermy, ale ja pracowałem w nim nadal, byłem spocony, widziałem zadowolenie na ustach mojego kochanka. Gdy już doszedłem, wiedziałem, że Mateusz potrzebuje chwili, by dojść, drugi raz, chwyciłem jego penisa w usta i pozwoliłem mu dojść, strzelił taka ilością spermy, że trochę jej mi wyleciało na brodę. Zlizałem każdą kroplę, było jej sporo, mimo, że to był jego drugi raz.
Nawet nie wiem, kiedy nadeszło lato i wraz z nim wakacje, zbliżał się wreszcie termin naszego wyjazdu na pierwsze wspólne wakacje. W wybraliśmy Polskie morze, pożyczyliśmy namiot, spakowaliśmy się, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy. Dorota dała nam pieniądze, nie chcieliśmy się zgodzić, ale postawiła na swoim.
- Bieżcie, bo nie wiecie, co wam może wyskoczyć, a zdarzyć może się wszystko.
- Dorota Ty nam cały czas pomagasz, a kiedy my ci oddamy.
- Znajdziecie pracę, to oddacie, wiem, że nie jest wam łatwo. A po drugie Mateusz to mój syn.
Dojechaliśmy na miejsce z niemałym trudem, wiadomo nie od wczoraj, że „PKP” spóźnia się, lub jest przepełnienie, nic nas nie ominęło. W końcu dotarliśmy na pole namiotowe, Mateusz od razu chciał rozbić namiot. Obserwowałem jego zmagania i męczarnię, zrobiło mi się go szkoda i postanowiłem mu pokazać jak to się robi.
Ta sytuacja przypomniała mi stare czasy, czasy bidula. Przez kilka lat jeździliśmy pod namioty na obozy harcerskie, pamiętam szczególnie mojego kumpla i przyjaciela Damiana, z którym od samego początku nawiązałem serdeczne relacje, to od niego nauczyłem się wszystkiego, co było na obozie potrzebne.
Po rozbiciu namiotu i urządzeniu się w nim, postanowiliśmy pójść coś zjeść do pizzerii, będącej nieopodal. Gdy wróciliśmy do naszego namiotu, z powrotem, zauważyłem dwóch chłopaków, szwendających się blisko naszego. Szybkie powitanie, rozmowa, spojrzenie, ten wyższy z nich, chudy o krótkich czarnych włosach miał na imię Adam, a ten niższy, zgrabny o twarzy anioła, blond włosach i hm zgrabnym tyłku miał na imię Amadeusz.
Po dłuższej rozmowie z nimi, dowiedzieliśmy się, że są przyjaciółmi i przyjechali na wakacje. Ale ja i tak domyślałem się prawdy, było po nich widać, że między nimi jest coś więcej. Potem my opowiedzieliśmy w skrócie o sobie, omijając pewne fakty.
Chodziliśmy z Mateuszem często na plażę, kapaliśmy się lub leżeliśmy leniwie na piasku, opalając się, lub robiliśmy długie spacery. Zaprzyjaźniliśmy się nowymi znajomymi, czas spędzaliśmy na wspólnych, rozmowach w namiocie, grach w karty, szaleństwach w wodzie, chodziliśmy czasem do pubu. Zdarzyło nam się też tak, że deszcz padał cztery dni i noce z kolei. Cały ten czas spędziliśmy w namiocie, rozmawiając, grając, dosłownie nigdzie nie dało się wyjść, lało i lało z krótkimi przerwami, przez ten deszcz zrobiło się pełno błota w około, i do tego zrobiło się chłodno. Nikomu z nas nigdzie nie chciało się wychodzić z suchego i w miarę ciepłego namiotu, żywiliśmy się tylko suchym prowiantem, chleb i konserwy, a do picia tylko woda mineralna. Nasi sąsiedzi przychodzili do nas, w końcu nasz namiot był większy i mieściły się w nim spokojnie cztery osoby. Zła pogoda zaczęła nam doskwierać coraz bardziej, nudziło nam się cholernie, bo ile można grać w karty lub spać. Naprawdę nie było co robić, a cała wilgoć wdzierała się już do namiotu.
Następnego dnia, pogoda się zmieniła, wreszcie pokazało się słońce i zrobiło się cieplej, rozsunąłem zamki błyskawiczne namiotu i otworzyłem szeroko poły namiotu. Po wyciągałem koce i co tylko można, by pozbyć się wilgoci. Przed południem poszliśmy na plażę, Chodziliśmy po piasku szukając muszelek lub bursztynu, po jakimś czasie rozłożyliśmy się na piasku, nasi znajomi dołączyli do nas. Po południu zrobiło się niesamowicie gorąco, poszliśmy razem z Mateuszem do wody ochłodzić się trochę i poszaleć, potem siedzieliśmy, opalając się i rozmawiając z chłopakami. Chcieliśmy z Mateuszem zostać do wieczora, pragnęliśmy razem z obejrzeć zachód słońca.
Mateusz przytulił mnie do siebie, oparłem się plecami o jego tors, patrzeliśmy w dal, jak słońce chowa się za horyzontem, lekki wiatr znad morza ochładzał nasze ciała, a delikatna fala obmywała nasze nogi. Czuliśmy się wspaniale, wystarczała nam nasza bliskość i wspólnie spędzony czas. Czuliśmy, jakby świat dla nas nie istniał, jak byśmy byli sami, jak by ktoś, tam wysoko ten spektakl urządził tylko dla nas, jakby jakaś siła, usłyszała nasze pragnienia. Czułem się w ramionach Mateusza bezpiecznie, byłem szczęśliwy, pragnąłem, aby ta chwila trwała wiecznie.
Słońce zaszło, zrobiło się chłodniej, a nam nigdzie nie chciało się ruszyć, bo i po co, kto na nas czeka. Przecież jesteśmy na wakacjach, wreszcie sami, razem i nikt nam tego nie zabierze.
Rano wstałem o koło godziny dziewiątej, słyszałem krople deszczu bijące o namiot, no ładnie, pomyślałem, wczoraj gorąco, że nie dało się wytrzymać, a dzisiaj pada. Ubrałem się cieplej, bo było chłodno, Mateo jeszcze spał wyszedłem przed namiot, chwile poćwiczyłem i wróciłem do środka, usiadłem na naszym posłaniu i patrzyłem jak Mateo śpi. Lubiłem patrzeć jak śpi, jest wtedy taki spokojny, beztroski, zawsze lekko się uśmiecha, kocham ten widok. Jest to dla mnie najpiękniejszy widok. Mateusz spał a ja patrzyłem nie nudziło mi się to. Po chwili otworzył oczy, popatrzył na mnie, uśmiechnął się i spytał.
- Długo tak patrzysz? Kiedy wstałeś?
- Wstałem niedawno, niestety pada deszcz, a co do patrzenia przecież wiesz, że uwielbiam to robić - i rzuciłem się na posłanie jemu w ramiona.
- Wiem, wiem, wariacie tobie zawsze się udaje mnie uprzedzić.
- Kochanie co dzisiaj robimy, pada deszcz i nie możemy iść na plażę, tyy a może pójdziemy do miasta, kupimy upominki dla naszych przyjaciół?
- Hm no, niegłupi pomysł, możemy się przejść, ale jak sam mówiłeś, pada deszcz i zanim dojdziemy, to będziemy mokrzy.
-Ubierzemy się, tak aby nie zmoknąć. A tym bardziej że ja chce iść do fryzjera, mam już dość długich włosów, no patrz jak urosły.
-Nie, weź no przestań i nie obcinaj włosów – zaprotestował Mateo.
-Ale ja naprawdę mam dość długich włosów, przeszkadzają mi – powiedziałem zgodnie z prawdą, lekko podenerwowany.
W trakcie naszego spaceru do miasta przestało padać, co nas bardzo ucieszyło, bo nikt z jadących, w kierunki miasta nie chciał się zatrzymać. W mieście postanowiłem najpierw poszukać fryzjera .W pewnej chwili usłyszałem jak ktoś mnie woła, tak mi się przynajmniej wydawało. Obróciłem się niechętnie, żeby zobaczyć kto mnie woła, i nie uwierzyłem własnym oczom, ujrzałem Damiana.
To właśnie o nim myślałem w czasie rozbijania namiotu. Damian był bardzo przystojny, wesoły, zawsze trzymały się go żarty, czasami przez niego obaj mieliśmy kłopoty, ale on i tak nic sobie z tego nie robił, nawet praca w latrynie nie robiła na nim wrażenia, i zawsze miał powód do żartów z byle czego. Umiał żartować, umiał się śmiać, ale umiał być też poważny. Nie odtrącił mnie, gdy domyślił się, że jestem gejem. Któregoś dnia pod koniec turnusu, gdy siedzieliśmy po obiedzie sami w namiocie, spytał wprost, niechętnie się przyznałem, powiedziałem mu, że mi się podoba. Bałem się jego reakcji, ale postanowiłem być szczery. Byłem przekonany, że przestanie się odzywać, albo mi wleje, a potem rozpowie. Damian wtedy usiadł, popatrzył mi prosto w oczy, uśmiechną się i powiedział.
- Dzięki za szczerość, bardzo to cenię. Trzeba potrafić zrozumieć, nie wolno oceniać po wyglądzie, ale po czynach.
- Dzięki myślałem, że… – a on poczochrał mnie po głowie.
- To bardzo miłe, że podobam się chłopakowi, ale Kari, ja nie jestem gejem. Nie rozumiem, co te nienawistne barany od was chcą, przecież wy jesteście tacy sami ludzie, jak wszyscy, tylko kochacie inaczej, każdy ma prawo kochać, jak chce, nie mnie osadzać. A jak ktoś cię ruszy, to powiedz mi, ja go ustawię.
Potrząsany za rękę przez Mateusza wróciłem do teraźniejszości.
- Kari to ty, to naprawdę ty, no nie możliwe, nie wierzę własnym oczom, minąłem was i tak się zastanawiałem czy to ty, czy to nie ty, ale się zmieniłeś.
- A mnie chwilowo zamurowało, stałem przez chwilę jak słup soli, całkiem niedawno o tobie myślałem podczas rozbijania namiotu.
- Damian, jak ja ciebie dawno nie widziałem, gdzieś ty tak długo był, jak ciebie nie było.
Rzuciliśmy się sobie w ramiona, ciesząc się jak małe dzieci.
- Co ty tu robisz Kari?
- No… mam wakacje i jestem tu ze swoim chłopakiem – po patrzyłem na Mateusza, pociągnąłem go za rękę bliżej i przedstawiłem ich sobie.
- Pamiętasz mojego brata Gabrysia, był razem z nami na obozie.
- No jasne, że pamiętam - Bryś, tak go nazwałem.
Podszedłem do niego, wyciągając rękę, gdy mi ją podał, pociągnąłem go mocno i przytuliłem, Bryś cieszył się tak samo, jak ja. Gabryś chłopak prawie w moim wieku, niesamowicie przystojny, pozytywny wariat, piękne czarne włosy, jak zwykle z nieładem na głowie, piękne czarne oczy, szczupły, mojego wzrostu, no cudo urody na dwóch nogach w męskim wydaniu, hm tak naprawdę to cała ich rodzina była udana.
- Cieszę się, że, cię widzę Kari – zawołał wesoło Bryś- Naprawdę.
- Wiesz, że ja też, wyrosłeś, przystojniak się z ciebie zrobił.
- Weź przestań, lepiej powiedz co u ciebie słychać?
- Jak widzisz, cieszę się dobrym zdrowiem, mam kogoś, kogo kocham i jest mi z nim dobrze, nic nie chcę zmieniać.
- U nas po staremu, my też jesteśmy na wakacjach, u siostry, ojciec nie mógł przyjechać z nami, zatrzymały go interesy.
- A właśnie brakuje tu jej, gdzie ona.
- Nie wiesz, Kari, ale Kasia wyszła za mąż, chcieliśmy cię zaprosić, ale mój brat niezdara zgubił twój adres.
- Ty, uważaj sobie, ja ci dam niezdara – warknął Damian – No co, stało się, ale da się to nad robić.
- Co, Kaśka wyszła za mąż, przecież mówiła, że „Nigdy nie znajdę se chłopa i go nie chcę” - powtórzyłem jej własne słowa i zaczęliśmy się śmiać.
Bryś patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, jakby smutnym, czułem, że coś go dręczy.
- Właśnie do niej idziemy, tu niedaleko prowadzi zakład fryzjerski i na nas czeka, ale się ucieszy, jak ciebie zobaczy.
- Wy mi chyba z nieba spadliście, właśnie chce się ostrzyc, bo to, co mam na głowie mnie denerwuje i w ogóle chcę coś zmienić.
Ruszyliśmy razem w stronę zakładu fryzjerskiego Kaski, po chwili Bryś złapał mnie za rękę i za trzymał.
- Poczekaj, chcę z tobą porozmawiać.
Zatrzymałem całe towarzystwo i powiedziałem.
- Chcemy razem po rozmawiać, wy idźcie!
Mateo się niezbyt ucieszył z takiego obrotu sprawy, uspokoiłem go, i poprosiłem Damiana, aby zaopiekował się moim skarbem. Oczywiście Damian obiecał mi, śmiejąc się, że włos mu z głowy nie spadnie.
Usiedliśmy na ławce, Bryś schował głowę w dłoniach, po chwili zamyślenia zapytał.
- Pamiętasz nasze ostatnie wakacje.
- No jasne, że tak, jakbym mógł je zapomnieć.
- Wiesz, że mi się zawsze podobałeś i podobasz.
- Noo…wiem, domyśliłem się.
- Powiedz mi, czy ja tobie też się podobam.
- Zawsze mi się podobałeś.
- To, czemu nam nie wyszło?
- Nie wiem, ty nic nie robiłeś w tym kierunku, ja też nie byłem pewien czy ty byś chciał – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- A pamiętasz nasz wspólny wieczór.
- A, tak, urwaliśmy się wtedy wieczorem nad morze, bez wiedzy drużynowego i jakie mieliśmy wtedy kłopoty.
- Kari ja nie o tym, wiesz, ja nigdy nie żałowałem tej decyzji.
- No ja też nie żałuję, pamiętam dobrze, jak by to było wczoraj.
- A twój chłopak wie o tym, co wtedy zaszło.
- Tak wie, opowiedziałem mu o tym.
- I co?
- O nic nie pytał.
- Pamiętasz nasze wspólne pierwsze lizanie, pieszczoty a potem wspólne walenie konia. Żałowałem wtedy, że nie doszło do czegoś więcej.
- No, pamiętam, tego się nie da zapomnieć, mnie się też podobało i też żałuję, że nic więcej nie wyszło.
Bryś po patrzył teraz na mnie, miał łzy w oczach, widać było smutek.
- Co się stało? – spytałem.
- Nie wiem jak powiedzieć mojemu rodzeństwu, że ja też jestem gejem. Zawsze układałem sobie w głowie plan co i jak, a jak ma dojść do rozmowy, to ja zawsze tchórzę.
- Gabrielu słuchaj, skoro twój brat przyjął normalnie, że ma przyjaciela geja, to i ciebie zaakceptuje, to twój brat, twoja krew.
- Sam nie wiem, mam prośbę, pomożesz mi z tym? Proszę!
- Oczywiście że tak, dla ciebie wszystko.
- Dzięki ci Kari.
- Nie ma za co, jaszcze nic nie zrobiłem.
- Gdyby dziś miała powtórzyć się tamta sytuacja, to bym z tobą poszedł na całego i nic by mnie nie powstrzymało.
- Wiem, ja też bym poszedł na całego, ale dziś mam kogoś, kogo kocham.
- Wiem i nie zamierzam, ci przeszkadzać, nie jestem z tych, mam, jeszcze jedno pytanie.
- No wal – powiedziałem wesoło.
- Wiesz, tam gdzie studiuję likwidują jeden wydział, akurat mój, i muszę szukać nowej. Złożyłem niedawno papiery tam, gdzie ty mieszkasz, oni mnie przyjęli oczywiście, ale jest problem z zakwaterowaniem.
- Pogadam z Mateuszem, ale nie obiecuj sobie za wiele, mamy wolny pokój, i tak go nie używamy, ale ja mam swoje sposoby na niego i jakoś to załatwię.
- Naprawdę załatwisz – ucieszył się Bryś.
- Teraz się nie martw, chodźmy, bo na nas czekają, a ja jeszcze muszę się ostrzyc.
Ruszyliśmy w stronę zakładu fryzjerskiego Kaśki, rozmawiając i żartując, cieszyło mnie, że Bryś się rozweselił, śmiał się z czasem tak głośno, że zwracał na siebie uwagę innych ludzi.
- Ooo co ja widzę, jaka sielanka, co wam tak wesoło - zawołał Damian na nasz widok.
- Nie można - odparł zaczepkę brata Bryś.
- Ależ można, a nawet trzeba – dodał Damian
Mateusz popatrzył na mnie podejrzliwie, uśmiechnąłem się i podszedłem do niego, wiedziałem, że mu nie jest w smak moja rozmowa z Gabrysiem.
Popatrzył mi w oczy i spytał.
- Czy mam się zacząć martwić?
- Nic a nic – odpowiedziałem i pocałowałem go.
Razem doszliśmy do zakładu fryzjerskiego, Damian kazał nam poczekać na zewnątrz, a sam wszedł do środka zakładu.
Katarzyna to Kaśka albo Kasica ma czarne długie włosy, szczupła wysoka, wyższa ode mnie, zwariowana, wesoła, wszędzie jej było pełno, raz nabiła nawet chłopaka za to że klepnął ją w tyłek. Tak tyłek to ma piękny, gdyby nie to że jestem gejem to ona by była moja, pamiętam, jak wodziła za mną oczami i próbowała poderwać, ale jak się dowiedziała, że ja wolę chłopców to zmartwiła się tylko na chwilę. Po obiedzie przyszła do mnie do namiotu poczochrała po głowie i stwierdziła, że cieszy się, że ma przyjaciela geja, i że jej to nie przeszkadza.
Po chwili Damian nas zawołał, gdy mnie Kaśka zobaczyła, upuściła kubek z kawą na podłogę i zaniemogła, ale po chwili ożyła na nowo.
-Kari, łaaa, jak dobrze ciebie widzieć – biegła do mnie z otwartymi ramionami śmiejąc się, rzuciła mi się na szyję, o mało mnie nie przewracając, a po chwili podniosła mnie okręcając dokoła siebie i ciesząc się niesamowicie.
-Ja też się cieszę, że cię widzę, ale teraz mnie postaw, bo się obalimy i dopiero będzie śmiesznie.
Po chwili wesołości i powitań Kaśki, spoważniała popatrzyła na mnie i powiedziała spokojnie.
- No dobra, widzę, że potrzebujesz mojej pomocy i to natychmiast.
- Nie obcinałem ich od mojego wypadku, wtedy zobaczyłem w ich oczach niedowierzanie. Jednocześnie zauważyłem, że Mateo spuścił głowę i posmutniał, podszedłem do niego i mocno przytuliłem, a po chwili powiedziałem.
- Tylko nie płacz, już ci mówiłem, że to nie twoja wina, to wina tego pijanego gościa. Byłeś cały czas przy mnie, wiem o tym, czułem każdy twój dotyk, słyszałem każde twoje słowo, nawet to, jak przyszła twoja mama i ci kazała wyjść odpocząć, no przypomnij sobie.
Odsunąłem Mateusza od siebie, chwyciłem palcami go delikatnie za podbródek i uniosłem, popatrzałem mu prosto w te smutne błękitne oczy, pocałowałem oba po kolei a potem w usta, delikatnie jak tylko mogłem. Wtedy i on się odezwał.
- Ale to nie zmienia faktu, że gdybym ja nie dał się ponieść, gdybym ciebie nie skrzywdził, to by się nie wydarzyło i nie musiałbyś cierpieć.
- A pamiętasz… jak byłeś przy mnie, kiedy się wybudzałem ze śpiączki, ty nie chciałeś mnie zostawić nawet na chwilę. A kiedy zacząłem rehabilitacje i czasami się zdarzało, że byłem paskudny dla otoczenia. To ty się nie zrażałeś, znosiłeś moje fochy. Dodawałeś mi swojej siły. Wiem można by pomyśleć, że czułeś się winny, ale ja wiem, że to była miłość, twoja miłość, że to było coś więcej. Wiem, że ci nadal przykro, ale ja ci nie mam czego wybaczać, i przestań się winić.
-Kari, tak bardzo mi przykro, nawet nie wiesz, jak - patrzył na mnie smutny.
-Wiem, ale od dziś koniec z winieniem siebie, ja chcę zapomnieć tamto, przestań się dręczyć i zapomnij, proszę.
-Kari, tak bardzo cię kocham, nawet nie wiesz jak mocno – powiedział, już się uśmiechając.
-Wiem kochany wiem, ja też cię kocham.
-Zaraz, zaraz jak to, słyszałeś, czułeś? – spytał Mateusz.
-Sam nie wiem, jak to się mogło stać, ale tak było, i nie było mi łatwo, tak strasznie chciałem wam po wiedzieć, że nic mi nie jest.
Kiedy skończyłem i odwróciłem się do moich przyjaciół, zdziwiły mnie ich miny, Kaśka miała łzy w oczach, a chłopaki stali smutni, jak by nie dowierzali, w to, co słyszeli. Po chwili Kaśka powiedziała.
- Jak ja wam zazdroszczę takiej miłości - Damian i Bryś potwierdzili jej słowa.
- Zaraz… przecież ty masz męża, na pewno się kochacie.
- Tak, mam i nie mam, często wypływa na ocean, pływa na kontenerowcu, jest nawigatorem, wczoraj wypłynął, nieczęsto się widzimy, Tęsknię za nim, no ale cóż taka praca.
- Dobra, Kasia później mi opowiesz, a teraz zrób coś z tym.
Kasia ostrzygła mnie, tak jak chciałem, nie za krótko. Kiedy wstałem z fotela i pokazałem się Mateuszowi, o mało mu oczy z orbit nie wyskoczyły, zagwizdał i od razu dodał.
- Fiu fiu, teraz to z ciebie przystojniak, zmieniłeś się, Kari będzie z tobą źle, tej nocy ci nie daruje – powiedział to tak wesoło, że wszyscy buchnęli śmiechem.
Natychmiast podszedł do mnie Mateusz, pocałował mnie.
- Widzisz, jaki z ciebie przystojniak, ale mój i się z tego cieszę – dodał Mateusz.
Po chwili Kaśka poprosiła abym jej opowiedział o wypadku, chłopaki też chcieli wiedzieć.
Opowiedziałem dokładnie całe zdarzenie, choć tak naprawdę nie miałem ochoty o tym mówić. Po moim sprawozdaniu byli zszokowani, ale szczęśliwi, że mnie widzą całego i zdrowego.
Po dwóch godzinach wesołych rozmów chcieliśmy wracać do naszego namiotu, by odpocząć, coś zjeść czy napić się, ale zaraz usłyszeliśmy protest chłopaków zwłaszcza Brysia i Kasi.
- O nie nigdzie cię nie puścimy, za długo się nie widzieliśmy, czeka cię jaszcze impreza Kari, Mateusz ty też czuj się zaproszony - powiedział Damian, a po chwili dodał – Wiesz, że to twoje zaległe za wesele Kasi.
- Ale ja nie pije - chciałem zaprotestować.
- Kieliszek lub dwa ci nie zaszkodzą, tańczyć umiesz, wiem, bo widziałem.
- Kari ty umiesz tańczyć? No, niemożliwe, nigdy nie widziałem – oburzył się Mateusz.
- Bo nie nadarzyła się okazja, ale nic straconego – dodałem.
- No umie i to jak – potwierdzili wszyscy.
- To dzisiaj mi pokażesz, co umiesz- powiedział mój skarb, szelmowsko się uśmiechając.
- Dobrze dla ciebie to zrobię.
- Ale my na polu namiotowym mamy nasze rzeczy, przecież ich nie zostawimy na całą noc bez opieki, a poza tym nasi sąsiedzi będą się denerwować, że długo nie wracamy.
- Ty się nie martw – odparł Damian – Kasia ma auto, to zabierzemy wasze rzeczy do domu naszej siostry. Kasia pojedziesz ze mną i z Mateuszem?.
- A gdzie, jeśli mogę wiedzieć? – krzyknęła z zaplecza.
- Po rzeczy chłopaków na pole namiotowe.
- Choćby natychmiast, zaraz przyjdzie moja zmienniczka.
- A my co? – spytałem.
- A wy, pójdziecie do domu, zaprowadzisz go Gabriel, pogadajcie sobie jeszcze.
Oni pojechali, nawet nie patrzyłem czym, a my poszliśmy powoli w stronę domu Kaśki. Szliśmy jakiś czas, rozmawiając, z oddali Bryś pokazał mi dom siostry, piękny ze spadzistym czerwonym dachem po obu stronach, nie za duży. Weszliśmy na podwórko, przeszliśmy za dom i usiedliśmy w fotelach, czekając na innych. Po dziesięciu minutach pojawili się wreszcie, gdy wjechali na podwórko, byłem zaskoczony. Audi A-8 w wersji kombi. Kaśka wysiadła z samochodu, popatrzyła na nas i postawiła pytanie.
- To jak chłopaki, gdzie chcecie spać w namiocie czy u mnie w domu ?
- W domu – odpowiedzieliśmy chórem.
Kaśka zaprowadziła nas do pokoju na piętrze, w którym mieliśmy spać. Pokój był ładnie urządzony nie za duży z szerokim łóżkiem. Po chwili Kasia przyniosła nam świeże ręczniki i dodała.
- Jak chcecie, to idźcie się wykąpać, bo jak wiem, to na pewno potrzebujecie.
No tak ma rację, marzyłem o porządnym prysznicu. Mateusza pierwszego wygoniłem, by się wykapał, a sam zszedłem na dół, by porozmawiać w imieniu Brysia.
Zwołałem całe towarzystwo, Kaśka już siedziała w kuchni i próbowała coś upichcić, usiedliśmy na krzesłach, a Bryś usiadł koło mnie, po chwili zastanowienia zacząłem rozmowę.
- Powiedzcie mi, co wiecie o sobie nawzajem? Ale szczerze.
- A co mamy ci powiedzieć - zaczęła Kasia- Jesteśmy normalną rodzinką, trochę zwariowaną, ale kochającą się, to chyba widać… do czego zmierzasz.
- Zaraz dojdę do setna sprawy, a co sądzicie o takich jak ja, to znaczy o gejach?
- Przecież wiesz, gdybyśmy takich jak ty nienawidzili, to byś teraz tu z nami nie siedział, mam racje – dodał Daniel.
- Tak masz, to powiedz mi, co byś zrobił, jak byś taką osobę w rodzinie miał? Też byś go lubił i szanował jak mnie?
- To chyba normalne, nie – powiedział Damian.
- Nie jestem tego taki pewien, co innego jak to się trafi obcemu, a jak to się trafi w rodzinie, to już jest gorzej, bo jak to może być gej w rodzinie i nie mówcie mi, że nie mam racji. Znam takie sprawy, mojego chłopaka ojciec wywalił z domu za to że jest gejem.
- O czym ty pieprzysz – wzburzył się Damian – przecież ciebie akceptujemy. My nie jesteśmy tacy jak ojciec Mateusza.
- Ale ja, to nie wasza rodzina.
- To co, ty myślisz, że jakby ktoś z nas był innej orientacji seksualnej, to by był izolowany od nas, czy wyrzucany z domu, to byśmy go nie kochali, czy nienawidzili…sam nie wiem co jeszcze.
- A jeśli faktycznie tak jest, to co wtedy?.
- Chyba wiem, co chcesz po wiedzieć – powiedział po chwilowym zastanowieniu Damian, patrząc na brata.
Bryś schował głowę w dłoniach, nie byłem pewien co się stanie, atmosfera w kuchni zrobiła się gęsta.
Po chwili Kasia wstała od stołu podeszła do brata podniosła go z krzesła i przytuliła.
- Domyślałam się już od jakiegoś czasu, że jesteś gejem, a dzisiaj się upewniłam, widziałam, jak patrzyłeś na Kariego tuż po ostrzyżeniu, twoje oczy zdradziły mi wszystko, wiem, że Kari ci się podoba i wcale się nie dziwię. Miałam nadzieję, że sam mi to powiesz. Wiem, że Kari jest twoim wielkim przyjacielem i zrobiłby dla ciebie wszystko.
W tej samej chwili Bryś się popłakał, chwilę później wstał z krzesła Damian, podszedł do niego, kucnął, przytulił brata i dodał.
- Czemu nam nic nie powiedziałeś, bałeś się nas? Przecież widziałeś. jak traktujemy Kariego.
- Bo bo – ciągnął nosem – bo baałem się waszej reakcji, nie wiedziałem, co zrobicie, że mnie wyyyrzucicie z domu.
-No co ty, głuptasku mielibyśmy cię wygonić, a za co, to nie jest twoja wina, ty się z tym urodziłeś – powiedziała ciepłym głosem Kasia.
-Kochamy ciebie i nie jest ważne kim jesteś – dodał Damian.
Słyszałem szloch chłopaków i Kasi, stali w kuchni przytuleni do siebie. Nie chcąc im przeszkadzać, poszedłem na górę, by wziąć prysznic, w połowie schodów zatrzymał mnie Gabryś. Popatrzył mi prosto w oczy, dał mi soczystego buziaka w usta i powiedział cichym głosem.
- Dzięki ci za pomoc, jeszcze raz dzięki – i zbiegł z powrotem.
Gdy wszedłem na piętro, nadal słyszałem szum wody z prysznica, zaniepokoiło mnie to, czemu tak długo, wszedłem do łazienki i się przeraziłem. Zobaczyłem Mateusza leżącego na kafelkach, z uszu leciała mu krew. Zacząłem krzyczeć,.
- Mateusz! Mateusz! Ratunku! Pomocy!
Po chwili przybiegli Kasia i Gabryś, próbowałem docucić Mateusza, ale nie dawałem rady, nie wiedziałem, co się stało i co zrobić. Zobaczyłem, że ma rozbitą głowę, zacząłem płakać. Nie wiem, kiedy ktoś zadzwonił po pogotowie. Gdy wreszcie przyjechało, Gabryś mnie odciągną, aby lekarz mógł zbadać Matea. Doktor na miejscu nie umiał stwierdzić, co dokładnie dolega Matuszowi i czemu on nie odzyskuje przytomności. Natychmiast został zabrany do szpitala. Myślałem wtedy, że oszaleję, że moje serce pęknie, płakałem, nie umiałem powstrzymać łez Bryś był cały czas przy mnie, próbował mnie pocieszać, ale ja nie umiałem się powstrzymać ,łzy same mi leciały.
Wtedy Bryś powiedział.
-Słuchaj Kari, dobrze, że byliście u mojej siostry i pomoc znalazła się w porę. A jak byście byli tam w namiocie sami, to kto by wam pomógł, mogłoby się tak zdarzyć, że nikt by nie zareagował.
Uspokoiłem się nieco, wiedziałem, że lekarze mi nic nie powiedzą, postanowiłem zadzwonić do Doroty, ona wie co zrobić, ale nie umiałem wybrać numeru, trzęsły mi się ręce, Bryś wziął mój telefon i pomógł wybrać numer.
Rozmawiałem z nią przez chwilę, opowiedziałem, co się stało, podałem adres, gdzie teraz jestem. Dorota powiedziała mi, że natychmiast wyjeżdża i żebym na wyrost się nie martwił. Bryś próbował ze mną rozmawiać, bym tak nie myślał i się nie martwił, Po chwili wrócili Kasia i Damian przysiedli się i próbowali zająć mnie rozmową. Czekałem na Dorotę z niecierpliwością, nie umiałem sobie miejsca znaleźć w domu Kaśki, męczyła mnie niewiedza o stanie zdrowia mojego chłopaka. Kaśka zostawiła nasze towarzystwo na chwilę. Wróciła po dziesięciu minutach i oświadczyła nam, że dzwoniła do szpitala i dowiedziała się, że nadal robią mu badania, bo nie odzyskał przytomności, że przekazała lekarzowi dyżurnemu, że jego matka będzie za parę godzin.
Lekarze powiedzieli jej, że zrobią wszystko, żeby się nie martwić.
- No widzisz Kari nie trzeba się na wyrost martwić – powiedział łagodnym tonem Damian.
Teraz uspokoiłem się, starałem się być, dobrej myśli.
Wiedziałem, że Dorota przyjedzie dopiero rano, męczenie się i siedzenie do rana nic nie da, a rano jak przyjedzie, chciałem być wypoczęty. Postanowiłem przeprosić przyjaciół i iść spać. Podziękowałem za towarzystwo i poszedłem do sypialni. Rozebrałem się, poszedłem wziąć szybki prysznic. Wróciłem do sypialni i położyłem się nagi do łóżka, co zawsze mieliśmy w zwyczaju. Przyłożyłem głowę do poduszki, wtem usłyszałem pukanie do drzwi.
- Sory mogę wejść i dotrzymać ci towarzystwa, byś nie czuł się samotny.
Fakt, w tej chwili czułem się samotny i potrzebowałem towarzystwa drugiej osoby, a dobry przyjaciel się przyda.
- Jasne wejdź
- Mogę położyć się koło ciebie, nie bój się nie będę cię kusił i nagabywał na sex, nie to mi w głowie.
- Wejdź, łóżko jest szerokie i zmieścimy się swobodnie.
- Jeśli chcesz, to możemy porozmawiać, albo jak chcesz spać, to spij, a ja będę czuwał.
Rozmawialiśmy przez jakiś czas o nim, o mnie, jak poznałem Mateusza, o planach na życie, o wszystkim.
Dobrze mi się z nim rozmawiało, tak lekko jakoś inaczej niż z Mateuszem. Bryś umie rozmawiać na każdy temat, niczego nie omija, nie boi się trudnych pytań i mówi prosto w oczy. Z Mateuszem już tak nie jest, czasami omija temat, lub nie odpowie na pytanie, a czasem odpowie nerwowo, on naprawdę jest kochany czuły i dobry, ale czasami co dziwne, nie umiemy się tak po prostu dogadać, ale na szczęście to nie często się zdarza.
Obudziłem się wcześnie rano, wiedziałem, że Dorota jeszcze nie przyjechała, bo by mnie obudzili, albo dzwoniłby mój telefon. Leżałem w łóżku, przyglądałem się śpiącemu Brysiowi, wyglądał pięknie tak niewinnie, coś w nim było, uśmiechał się przez sen. Ciekawe co mu się śni, pomyślałem. Patrzyłem na niego, chyba się zamyśliłem, bo on mnie przyłapał, spojrzał i uśmiechnął się do mnie.
- Ty zawsze tak patrzysz, jak ktoś śpi?
- Zawsze, uwielbiam patrzeć na twarze śpiących ludzi, a szczególnie tych, których lubię.
- A… to lubisz mnie.?
- No lubię, nawet więcej niż lubię.
- To znaczy? – podniósł się do pozycji siedzącej.
- No lubię, no dobra, z tobą poznałem, co to jest dotykać innego chłopaka, pierwsze całowanie, wspólne walonko, takie zauroczenie drugą osobą.
- To dlaczego nic mi nie powiedziałeś, że coś czułeś?
- Myślałem, że z twojej strony to tylko chęć zabawy, poznania, a po drugie mieszkaliśmy w różnych odległych miejscowościach, nie myślałem, że ty mnie zechcesz.
- Przecież wiesz, że tak.
- Teraz wiem.
- No ile teraz mamy do siebie kilometrów, pięćdziesiąt, plus minus.
- Tak, ale ja wtedy byłem w innej sytuacji, o wiele dalej i nie mogłem, tak po prostu pojechać bez pozwolenia dyrektora, gdzie mi się chce.
- To, czemu nie pisałeś? Czekałem na wiadomość od ciebie.
- Raz pisałem, ale nie dostałem odpowiedzi, więc myślałem, że macie gdzieś takiego jak ja.
- Kari co ty gadasz, nie dostałem żadnego listu.
- Uwierz mi, że wysłałem, dałem wychowawcy, aby mi wysłał, no tak, teraz chyba rozumiem, nie wysłał wcale, albo za pomniał. Przykro mi, że nie dostałeś listu i przez to wyszło, co wyszło.
- Nic nie szkodzi, wystarcza mi twoja bliskość, wystarczy mi, że z tobą rozmawiam, że ciebie widzę.
- A załatwiłeś już sprawę wyjazdu do nas, wiesz te studia.
- Tak załatwiłem, mogę jechać razem z wami, nawet jestem już spakowany, tylko czekam wyjazdu, ale teraz to się posypało, problem z twoim chłopakiem.
- Przecież twój ojciec mógł ci załatwić lokum.
- Tak, ale nie chcę mieszkać sam, a akademik mnie nie interesuje, nie lubię takich miejsc, a ciebie znam.
- Poczekaj, przyjedzie jego mama, to dowiemy się co i jak, może ci pozwoli jechać z nami, sam już czekam na jego mamę jak na zbawienie.
Nie zastanawiając się ani chwili wstałem z łóżka, by ubrać się, zapomniałem, że sypiam nago i… Lekkie zaskoczenie, ale czego się wstydzić przecież znamy nasze ciała, widzieliśmy naszą nagość. Ubrałem się szybko i usiadłem na łóżku obok Brysia.
- Ty nadal masz piękne ciało, nic się nie zmieniłeś – mówiąc te słowa, patrzył mi w oczy.
- Dzięki, normalne nie przesadzaj.
- Piękne wiem, co mówię.
Wtedy i on wstał, zauważyłem, że spał nago, zaskoczył mnie, a w penisie poczułem lekkie ukłucie.
W tej samej chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu, szybko złapałem aparat i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałem, to była Dorota, pytała jak dojechać do szpitala, podałem telefon Gabrysiowi, on wytłumaczył, jak i gdzie i jak potem do nas przyjechać. Ubrani zeszliśmy na dół, śniadanie czekało już na nas.
Szybko zjadłem, choć nie bardzo mi szło, ale Kaśka przekonała mnie, że głodzenie się nic nie da.
Godzinę później pojawiła się Dorota, szybko ją przywitałem, przytuliła mnie mocno, a ja się rozpłakałem.
- Dorota, powiedz mi, co z nim, co z Mateuszem.
- Wszystko w porządku odzyskał przytomność. Tylko powiedz mi, co się tu stało?.
Dorota usiadła na krześle w kuchni inni, też usiedli, chciałem opowiedzieć wszystko najdokładniej, jak pamiętałem.
- Cholera, że ja nie skapnąłem się, że coś z nim źle, on wyglądał jakoś dziwnie, myślałem, że to od słońca albo że… sam nie wiem, zaraz przedwczoraj bolała go mocno głowa, wczoraj też narzekał, że się źle czuje, może od tego.
- Kari to nie twoja wina, to się mogło zdarzyć każdemu.
Dorota zaraz zadzwoniła do szpitala, po krótkiej rozmowie, zmienił się wyraz jej twarzy i chwile później pojechała do szpitala. Zastanawiałem się, co się stało, co Dorotę tak szybko wyciągnęło z domu, jak bardzo są złe wiadomości, nie pozostało nic innego tylko czekać.
Po trzydziestu minutach odezwał się dzwonek sms, odebrałem szybko i przeczytałem .
-„Za chwile będziemy” – ucieszyłem się, ale obawiałem się, tego co zobaczę.
Gdy go zobaczyłem, przeraziłem się, to nie był już ten sam Mateusz, był osłabiony, blady w jego oczach nie widziałem tych iskier tego żaru, podtrzymywał go Damian. Szybko podszedłem do niego, pomogłem Mateusza położyć na sofie, zaraz przytuliłem go. Po minucie pocałowałem Matea, wstałem i poszedłem do kuchni, gdzie siedziała Dorota.
- Powiedz mi Dorota, co mu jest, co powiedzieli lekarze.
Dorota tylko popatrzyła na mnie, nic nie odpowiedziała, miała łzy w oczach.
- Dorota powiedz mi, chyba mam prawo wiedzieć – głos mi się łamał.
Przyjaciele byli smutni milczeli, ja już nie mogłem wytrzymać napięcia, usiadłem na podłodze i się bardzo mocno rozpłakałem, po chwili poczułem, że ktoś koło mnie siada i mnie przytula.
- Nie płacz Kari, nic to nie da, musimy być silni dla niego – powiedziała łamiącym się głosem Dorota.
- Ale co mu dolega, powiedz, nie ukrywaj przede mną? Dorota ja go kocham, muszę wiedzieć - prosiłem.
- Musimy zaraz wracać do domu, tam natychmiast mam zawieść go do szpitala, tylko dlatego lekarz się zgodził wypuścić Mateusza. Wracamy najszybciej jak się da, tylko że ja nie dam rady prowadzić samochodu zbyt długo.
- Zaraz, Gabryś ma prawo jazdy – powiedziała Kaśka – I wybiera się akurat w wasze rejony.
-No to sprawa załatwiona – powiedziała Dorota – Który to ten kierowca, co ma mnie zastąpić?
Bryś podszedł do Doroty, przedstawił się i podziękował, że się zgadza go zabrać, Dorota przywitała go i tez podziękowała. Zapakowaliśmy nasze bagaże do auta, na szczęście dużego, po załadowaniu bagaży przyszła kolej na Matusza. Posadziliśmy go na tylnym siedzeniu. Pora się pożegnać z Kasią i Damianem, widziałem, że są smutni. Po chwili ucałowali brata i poszli pożegnać się z Mateo. Słyszałem jej słowa skierowane do Mateusza, Damian się wcale nie odzywał.
- Poznałam cię niedawno, wcale tego nie żałuję, okazałeś się fajnym chłopakiem, bardzo ciebie polubiłam – pocałowała go w policzek.
Damian tylko poklepał go po ramieniu. Dorota zamknęła bagażnik, podziękowała za pomoc, pożegnała się uściskiem dłoni i wsiadła za kierownicę, Bryś usiadł na miejscu pasażera ja koło mojego słońca, zapiałem mu pas potem sobie, Mateusz chyba spał, Dorota odpaliła auto i ruszyliśmy w drogę, do domu. Czułem smutek, czułem, że z Mateuszem jest źle, że Dorota mi prawdy nie mówi, że coś ukrywa. Co będzie dalej, byłem bezradny.
CDN
czesq40
Wysłany: Sob 18:12, 05 Mar 2011
Temat postu:
Witam zauważyłem że kolejna część wystawiła się dwa razy, nie wiem jak to się stało,postaram się następnym razem zwrócić większą uwagę na to aby takie coś się nie powtórzyło, przepraszam i pozdrawiam czytelników.
homowy seksualista
Wysłany: Sob 7:21, 05 Mar 2011
Temat postu:
Wyrazy podziwu. Ten suchy styl wyśmienicie oddaje grozę.
Gość
Wysłany: Sob 5:45, 05 Mar 2011
Temat postu:
Wzruszająca część. Opisana jak dla mnie realnie, choć sam nie wiem, czy człowiek w takim stanie jest coś w stanie słyszeć. Czy to z tym "słyszeniem" podczas nieprzytomności to fikcja czy prawdziwa informacja, tak z ciekawości?
Oczywiście niemniej jednak podoba mi się wszystko, każdy szczegół.
Chylę czoła i liczę, że jeszcze coś napiszesz
)
czesq40
Wysłany: Sob 1:03, 05 Mar 2011
Temat postu:
Zapraszam na kolejną część
Gdy otworzyłem oczy leżałem na ulicy, otaczało mnie mnóstwo krzyczących ludzi. Po chwili usłyszałem dźwięk karetki jadącej na sygnale, nim mnie zabrano z daleka usłyszałem głos Mileny:
-Co się stało? Co z Karim? Gdzie go zabieracie?- W jej głosie było mnóstwo przerażenia.
-Jedziemy do Szpitala Miejskiego! Po chwili znowu otaczała mnie ciemność, a ze wszystkich stron dochodziły różne odgłosy.
Leżałem tego jestem pewien, uporczywe pikanie i trzeszczenia utwierdzało mnie w przekonaniu, że jestem w szpitalnej sali otoczony sprzętem, który zapewne miał utrzymywały mnie przy życiu. Słyszałem ludzi, którzy pojawiali się i znikali, każde ich słowo, jednak nie mogłem dać im choćby najmniejszego znaku, że jestem przytomny.
W ten sposób dowiedziałem się, co dokładnie się stało.
-Z tym chłopakiem jest nie najlepiej, cholera, ma poważnie połamane obydwie nogi, wstrząśnienie mózgu.
-Wiesz, co się dokładnie stało? – Zapytał drugi lekarz.
-Z tego, co słyszałem, to na pasach potrącił go pijany kierowca, a zatrzymał się na innym samochodzie parę metrów dalej.
-Jak myślisz wróci do zdrowia?
-Z tymi złamaniami to będzie cud, jeśli stanie na własnych nogach, o ile się obudzi.
-A to nie jest ten z sali obok był kierowcą?
-Tak, to ten sam, i gdyby nie przysięga to…
Po chwili lekarze wyszli z sali, słyszałem już tylko dźwięk pikających maszyn.
Zasnąłem, obudził mnie cichy płacz Ktoś trzymał mnie za rękę. Usłyszałem głos lekarza:
-Kim panie są? I jak panie tu weszły?
-To nasz przyjaciel! Co mu jest panie doktorze?
-Przykro mi, ale takie informacje możemy udzielać tylko rodzinie.
-Ale on nikogo nie ma, jego rodzice nie żyją, jego rodziną jesteśmy my.
-No dobra… Zrobimy wyjątek. Otóż wasz przyjaciel nie odzyskał przytomności, ma połamane obie nogi i nie wiemy czy będzie chodził, do tego wstrząśnienie mózgu i jak panie widzą oddycha za niego maszyna.
Wyjdzie z tego?
-W tej chwili robimy wszystko, co w naszej mocy. Przepraszam, ale muszę już iść. Gdyby miały panie jeszcze jakieś pytania to proszę przyjść do mnie.
Gdy lekarz wyszedł dziewczyny usiały przy mnie. Znowu usłyszałem płacz, a po chwili łamiący się głos Jolki:
-Musimy zawiadomić Mateusza.
-A skąd wiesz czy Kari by sobie tego życzył?
„Nie, nic nie mówcie Mateuszowi!” - Krzyczałem, ale nikt mnie nie słyszał.
-Nie wiem, ale Mateusz na pewno chciałby wiedzieć – powiedziała Jola – znam go.
-Ale jak mu to powiedzieć? – Dodała Milena.
-Jakoś trzeba.
-Jak jesteś taka mądra to mu sama powiedz, ja nie mam odwagi. – Zakończyła rozmowę Milena.
Dziewczyny siedziały przy mnie dość długo. Zanim wyszły pocałowały mnie obie w policzek.
Zostałem sam na sam ze swoimi myślami. „Co teraz będzie? Jak nie będę mógł chodzić, to, komu będzie potrzebna taka niedojda jak ja? Sierota – kaleka! Teraz na pewno Mateusz mnie zostawi i poszuka sobie innego. Po co mam teraz żyć?”
Z zamyślenia wyrwał mnie harmider na korytarzu.
Po chwili usłyszałem cichy szelest ochraniaczy na buty. Ktoś zaczął płakać. Chwilę potem poczułem, że ktoś mnie łapie za rękę i przytula do swojej twarzy.
Mateo!” – Krzyknąłem w myślach. To musiał być on! Kto inny okazałby mi taką czułość?!
-Co mu jest? – Zapytał - Jolka, tylko mów prawdę! Ja muszę wiedzieć! – Mówił mocno łamiącym się głosem.
Dziewczyny opowiedziały Mateuszowi rozmowę z lekarzem.
Mateusz wyksztusił:
-To wszystko przeze mnie…
-To nie twoja wina – pocieszała go Jolka – to wina pijanego kierowcy.
-To nic nie zmienia.
-To wszystko zmienia! – Powiedziała głośniej Milena.
-Gdybym go nie zranił to by do tego nie doszło…
-Nie możesz się teraz winić, to nic nie da i nic nie przyspieszy.
-Ale to nie zmienia faktu, że to przeze mnie.
-Przestań! Jak się obudzi to będzie potrzebował twojej siły, będzie potrzebował ciebie!
Umilkli. Znowu to nieznośne pikanie.
-Musimy już iść – powiedziała Jolka.
-Idźcie ja zostaję przy mim, on mnie teraz potrzebuje.
Zostałem w sali razem z Mateo, siedział i płakał, całując mnie w rękę. Jego łzy kapały na mnie.
Nie wiem jak długo tak siedział, ale zaczął się już wieczorny obchód.
-Co pan tu robi? – Usłyszałem głos doktora.
-Siedzę i czuwam – Odpowiedział Mateusz.
-Jak się domyślam to pański przyjaciel
-To ktoś więcej niż przyjaciel.
-Co mam przez to rozumieć? „
-To, co pan słyszy. To jest mój chłopak i nie dam go więcej skrzywdzić.
-Proszę pana, pański… chłopak jest w dobrych rękach.
-Ja wiem, ale to prze zemnie on tu jest – od razu się rozpłakał.
-To nie przez pana, tylko przez…
-Tak wiem pijany kierowca – przerwał doktorowi Mateusz.
-Nic mu już nie grozi - po chwili dodał doktor.
-Wiem, ale ja i tak się będę winił.
-Dobrze już dobrze, wyleczymy pańskiego chłopaka.
Doktor coś sprawdził, słyszałem przewracanie kartek.
-Proszę się nie martwić nikomu nie powiem, kim jest dla pana nasz pacjent.
-Nie obchodzi mnie to teraz. – Odparł Mateusz.
-A powinno, nie każdy jest tolerancyjny. Jestem taki jak wy, ja też mam chłopaka i nie wyobrażam sobie życia bez niego, więc wiem, co czujesz.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj, tylko dbaj o swój skarb jak wyzdrowieje.
-Myśli pan… że wyzdrowieje?
-Ja zawsze jestem dobrej myśli, więc i ty bądź. – Po tych słowach wyszedł.
Mijały dni, cały czas byłem nie obecny dla świata. Codziennie odwiedzały mnie dziewczyny, Mateo wcale nie wychodził ze szpitala, był cały czas przy mnie, trzymał mnie za rękę gładził po głowie, codziennie mnie mył.
Czasami się rozklejał i płakał jak małe dziecko.
-Błagam obudź się! Tak strasznie tęsknię za tobą! Tak bym chciał usłyszeć twój śmiech, głos, pragnę się do ciebie przytulić. Kocham cię i jeśli ty umrzesz, ja wtedy też nie chcę żyć… Przebacz mi, to, co zrobiłem, dałem się ponieść… Przeze mnie o mało nie zginąłeś, a teraz leżysz i nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będę mógł z tobą porozmawiać i cię przytulić.
Wtedy do sali wszedł mój lekarz. Słyszałem przewracanie kartek, coś pisał, wtedy się odezwał:
-Ja wiem, że go kochasz, ale tak nie można. Siedzisz przy nim już dwa tygodnie. Popatrz na siebie, jak wyglądasz?!
-Nie mogę go tak zostawić, on będzie mnie potrzebował, a jak się obudzi…
-Rozumiem cię, ale musisz odpocząć!
Rozmowę Mateusza i lekarza słyszała Dorota, która w tej samej chwili weszła do sali.
-Tak Mateusz, pan doktor ma rację.
-Ale mamo ja muszę przy nim być!
-Wiem, ale musisz też dbać o siebie.
-Mamo ja się o niego boję – wtedy się rozpłakał. Płakał tak rzewnie, że poczułem łzę spływającą po moim policzku.
-Idź odpocząć, wykąp się, przebierz, zjedz coś, a przede wszystkim prześpij się. Ja posiedzę z Karim. Idź już…
Gdy Mateusz wyszedł, Dorota chwile rozmawiała z doktorem.
-Panie doktorze, co z nim?
-Już lepiej, ale jeszcze…
-Co się dzieje? – Spytała niecierpliwie Dorota.
-Dziwi mnie to, że nie odzyskuje przytomności. Wygląda to tak, jakby nie miał ochoty wracać do życia.
-A co z jego nogami? Będzie chodził?
-Proszę pani, kości dzięki wzmocnieniom zrastają się bardzo dobrze, więc jest możliwe, że będzie chodzić, tylko będzie musiał się uczyć chodzić no nowo.
Dorota siedząc przy mnie cały czas mówiła:
-Kari, Mateusz… tęskni za tobą, widzę to. – Mówiła łamiącym się głosem. – siedział przy tobie cały czas! Wiem co się stało. Tak, zrobił źle nie pochwalam tego, ale to dobry chłopak. Nie wiem czy mu wybaczysz, ale cieszyłabym się gdybyś to zrobił. Wiem, że pragniesz z nim być i że go kochasz. Nie wiem, co ci powiedzieć i czy mnie słyszysz, ale proszę cię wracaj do nas. Jest tu ktoś, kto na ciebie czeka i ciebie kocha. Wszyscy na ciebie czekamy.
Słuchałem tych słów, i zacząłem się zastanawiać jak to będzie, gdy wrócę.
Nagle głosy z zewnątrz ucichły, po chwili stanąłem na dużej porośniętą trawą łące, niedaleko mnie, na jej skraju rósł niewielki lasek, po przeciwnej stronie w oddali zobaczyłem błękitną taflę jeziora. Skierowałem się w tamta stronę.
Z daleka ujrzałem spacerujących po plaży ludzi, dwoje dorosłych i dziecko. Gdy podszedłem bliżej, rozpoznałem w nich swoich rodziców i siostrę, przyspieszyłem kroku, wtedy i oni mnie ujrzeli.
Przywitali mnie radośnie. Usiedliśmy na piasku. Po chwili zacząłem płakać, wtedy mama mnie uspokoiła.
-Słuchaj mnie kochanie – powiedziała - pamiętaj, że ciebie kochamy i nigdy nie przestaniemy, ale ty musisz żyć nadal, masz jeszcze wiele do zrobienia. Wiemy, że tęsknisz za nami, ale widziałam, że jesteś szczęśliwy. Cieszymy się twoim szczęściem, musisz wrócić. Tam ktoś na ciebie czeka. Ktoś, kto ciebie kocha i żałuje, swojego czynu… Czekają życzliwi tobie ludzie, którzy ciebie też kochają i szanują. Bądź szczęśliwy, o nas nie musisz się martwić. My jesteśmy szczęśliwi. Wracaj…
W tej chwili znalazłem się znów w szpitalu.
Któregoś dnia:
-Patrzcie, poruszył ręką! – zawołała radośnie Jolka.
Wtedy mój Mateusz złapał mnie za rękę.
Z ogromnym trudem otworzyłem oczy. Usłyszałem wtedy:
-Kari! – Zawołała radośnie Dorota – Wróciłeś!.
Mateusz cieszył się jak dziecko, łzy radości spływały mu po policzkach wprost na moją rękę.
Patrzyłem na nich przez chwilę, chciałem coś powiedzieć, ale rurka w gardle mi na to nie pozwalała. Zacząłem się krztusić.
-Spokojnie Kari! – Mówił Mateo – Lekarz już idzie!
Po chwili wszedł doktor, podszedł do łóżka i wyciągną mi tą przeklęta rurkę z buzi.
- No nareszcie wróciłeś do nas – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Panie doktorze, mój chłopak…
-Mówiłem ci, że będzie dobrze… Chciałem coś powiedzieć, ale zamiast tego zwymiotowałem.
-Nic nie mów – powiedział doktor – miałeś w gardle rurkę bardzo długo, więc musisz się przyzwyczaić do samodzielnego oddychania na nowo!
Fakt gardło mnie bolało i nie czułem się dobrze. Kręciło mi się w głowie, ale byłem szczęśliwy, że widzę koło siebie moich przyjaciół.
Byli wszyscy, dziewczyny, Dorota, jednak najbardziej cieszył mnie widok Mateusza. Uśmiechnąłem się do niego, a on uśmiechał się przez łzy, całując mnie po ręce.
W jego oczach zobaczyłem wesołe iskierki, te same, co wtedy, gdy się kochaliśmy pierwszy raz.
-Nie martw się zajmę się tobą, wszystko będzie dobrze – mówił nadal uśmiechając się.
Gdy już mogłem mówić, naszym rozmowom nie było końca. Czasami, gdy nikt na nas nie patrzył całowaliśmy się. Czasem siedziała ze mną Dorota, czasem dziewczyny, od czasu do czasu odwiedzał mnie Aleks, z którym się zaprzyjaźniłem. Zawsze, gdy mnie odwiedzał wiele rozmawialiśmy i nigdy nie brakowało nam tematów do rozmowy.
Raz na całowaniu się z Mateuszem złapał nas doktor, popatrzył chwilę uśmiechną się, i pokiwał głową.
Po jakimś czasie ściągnięto mi gips, który sięgał mi aż do bioder, nogi bolały mnie jak cholera, część powolnej rehabilitacji zaczęła się jeszcze w szpitalu.
Rehabilitant starał się być delikatny, ale mimo jego delikatności wszystko mnie bolało. Na początku ćwiczenia musiały być delikatnie, ponieważ organizm był zastany i nie łatwo się poddawał.
Mateusz był cały czas przy mnie, nigdy nie odstępował mnie nawet na chwilę. Pomagał mi jak potrafił najlepiej. Czasami Matea zastępowała Dorota lub dziewczyny. Nie chętnie na to pozwalał i sam chciał wszystko koło mnie robić.
Czułem się paskudnie, codzienne ćwiczenia mnie męczyły i drażniły, zdarzały się czasami takie dni, że byłem nieprzyjemny dla otoczenia, nawet dla najbliższych. Potem ich oczywiście przepraszałem, mocno się tłumacząc.
Na dzień przed wypisaniem ze szpitala chciałem porozmawiać z moim lekarzem.
-Panie doktorze chciałbym podziękować za opiekę, jaką otrzymałem, no za wszystko…
-Nie musisz, to jest moja praca, ale dziękuję.
Opowiedziałem doktorowi o tym, że słyszałem wszystko, co się działo w mojej sali, gdy byłem nieprzytomny. Zdziwiło go to bardzo i zaczął wypytywać o szczegóły.
Następnego dnia wypisano mnie ze szpitala. Miałem wrócić do pokoju w akademiku, ale Dorota nie chciała o tym słyszeć. Wtedy powiedziała mi, że kupiła mi dwupokojowe mieszkanie za pieniądze ze sprzedaży mieszkania po moich rodzicach.
Gdy Mateusz pomógł mi wejść po schodach do mojego nowego domu byłem bardzo zaskoczony tym, co zobaczyłem. Mieszkanie było świeżo po remoncie, gustownie urządzone.
Tej nocy kochaliśmy się. Byliśmy siebie bardzo spragnieni, ale uważaliśmy na to jak się kochamy by nie pogorszyć mojego stanu. Mateo robił wszystko, abym to ja czuł przyjemność.
Było nam wspaniale. Kochaliśmy się bardzo długo, chcieliśmy nadrobić stracony czas. Nie mogliśmy sobie na wiele pozwolić, ale ja byłem szczęśliwy.
Rano Mateusz obudził mnie pachnącym śniadaniem przyniesionym do łóżka. Po śniadaniu zaniósł mnie do łazienki i pomógł mi się wykąpać.
Godzinę później przyszedł rehabilitant.
Po jakimś czasie rehabilitant wyszedł.
Później niespodziewanie przyszła Dorota. Ugotowała pyszny obiad. Chwilę posiedziała z nami, wypiliśmy kawę. Wieczorem pojechała do domu.
Zostaliśmy sami, cały wieczór spędziliśmy w łóżku. Leżeliśmy przytuleni do siebie rozmawiając o naszej wspólnej przyszłości, o ile będzie nam dana.
Z czasem czułem się coraz lepiej, mogłem już chodzić wspierając się kulami.
Mateusz cały czas mną się opiekował, pomagał mi dosłownie we wszystkim. Czasami chciałem coś zrobić sam, ale Mateusz rzadko mi na to pozwalał.
Kochaliśmy się tak często jak to było tylko możliwe, ciągle nam było siebie mało. Mateusz uważał jednak, aby nie zrobić mi krzywdy. Odgrywał bardziej rolę „spełniacza” moich zachcianek.
Dorota z Mateuszem zdali pokój w akademiku. Przynieśli nasze rzeczy do domu, w którym razem zamieszkaliśmy.
Przez mój wypadek nie zauważyłem, że mam urodziny. Mateusz wszystko przygotował razem z przyjaciółmi, robiąc mi niespodziankę. Zdziwiłem się, ale przyszli wszyscy znajomi. Było skromnie. Dostałem parę drobiazgów, ale najbardziej cieszyłem się z wizyty moich przyjaciół.
Jeszcze tego samego wieczoru spytałem Mateusza, czemu w tamtym roku nie powiedział mi o swoich urodzinach, wytłumaczył się, że nie ma, o czym mówić. Postanowiłem skontaktować się z Dorotą i obgadać sprawę.
Dwa razy w tygodniu przychodził rehabilitant, jego praca przynosiła poprawę. Po miesiącach takich ćwiczeń, mogłem chodzić samodzielnie, z niewielką pomocą kuli. Byłem na drugim roku studiów, nie rozczulałem się nad sobą. Nadal przechodziłem rehabilitację, a do tego pilnie się uczyłem.
Zbliżały się urodziny Matea. Postanowiłem razem z Dorotą zrobić mu niespodziankę: zamówiliśmy tort i wspólnie wybraliśmy prezent.
Uzgodniłem wszystko z przyjaciółmi, miałem zabrać Mateusza do kina. Po filmie wróciliśmy do domu. Zaraz po przekroczeniu progu mieszkania, wszyscy wyskoczyli krzycząc „niespodzianka!”. Niespodzianka Mateuszowi się spodobała. Widziałem, że jest szczęśliwy, przytulił mnie do siebie i mocno pocałował. Złożyliśmy mu wszyscy życzenia. Po chwili Mateo zdmuchnął dziewiętnaście świeczek, ja podałem mu niewielki prezent.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy przy lampce wina, ja siedziałem wtulony w Mateusza.
Nie zauważyliśmy jak szybko minął czas i po północy wszyscy zaczęli się zbierać do domu. Było zbyt późno i nie chcieliśmy wypuścić Doroty. Z początku nie chciała się zgodzić, ale po naszych naleganiach została na noc.
W niedzielne południe zbudziła nas Dorota, wołając na śniadanie. Po śniadaniu poszliśmy na długi spacer, chcieliśmy wziąć Dorotę, ale się nie zgodziła.
Chodziliśmy po mieście rozmawiając ze sobą. Poszliśmy też do kościoła. Potem wróciliśmy do domu.
Obiat smakował nam wspaniale, pomogłem Dorocie posprzątać po obiedzie, a Mateusza wysłaliśmy do pokoju, aby odpoczywał, ponieważ to jego święto. Wieczorem Dorota pojechała do domu, my rozmawialiśmy jeszcze trochę a potem wskoczyliśmy do łóżka - wtedy oddałem się Mateuszowi w całości. Pozwoliłem, aby robił ze mną to, co chce, a on mnie tez na wiele pozwolił.
W poniedziałek rano, poszliśmy na uczelnię. Było tyle zajęć, że mieliśmy mało czasu by ze sobą porozmawiać, dopiero późnym popołudniem wróciliśmy do domu wpadając sobie w ramiona i ciesząc się jakbyśmy się dawno nie widzieli.
Wieczorem skorzystaliśmy z zaproszenia i poszliśmy odwiedzić dziewczyny, aby z nimi posiedzieć, wypić lampkę wina.
Minęło kilka miesięcy. Chodziliśmy na uczelnię oraz kochaliśmy się, gdy tylko mieliśmy czas.
Moje zdrowie wróciło do normy, odstawiłem znienawidzone kule, nogi przestały mnie boleć, zacząłem korzystać z życia. Zaczęliśmy chodzić na basen, chodziliśmy na długie spacery.
Któregoś dnia, na jednym ze spacerów, gdy wracaliśmy do domu, zbyt oficjalnie na ulicy okazaliśmy sobie uczucia. Dostaliśmy po gębach od paru wyrostków. Przez parę dni nie wychodziliśmy z domu. Gdy wróciliśmy na uczelnię wielu naszych znajomych pytało nas, co się stało. Musieliśmy kłamać, aby nikt nie domyślał się prawdziwej przyczyny.
Jedna z koleżanek domyśliła się jednak prawdy i dodała kiwając głową:
-Domyślałam się, że jesteście parą, gratuluję wam. Ale uważajcie na siebie, ja nikomu nie powiem, bo mnie to nie przeszkadza i cieszę się razem z wami.
Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy i nikt nie zwracał na nas uwagi, tylko owa koleżanka stała się bardziej nam bliższa.
Czasami odwiedzała nas w mieszkaniu, pomagała w nauce, uzupełnialiśmy się nawzajem. Poznała naszych przyjaciół. Stała się bardziej rozmowna i została polubiona przez nas wszystkich.
cdn
Pragnę podziękować mojemu pomocnikowi i pozdrawiam.
Patryk91
Wysłany: Pon 22:59, 21 Lut 2011
Temat postu:
Fajne opowiadanie
czekam na kolejna część :]
homowy seksualista
Wysłany: Sob 17:05, 12 Lut 2011
Temat postu:
To trochę się różnimy, ale cóż poradzisz. Dlatego nie mówię, że jest złe, tylko że mnie się nie podoba, bo czego innego oczekuję od tekstu. A każdy szuka czego innego. Natomiast co do formatowania - pełna zgoda ale to mi akurat nie przeszkadza.
Gość
Wysłany: Sob 17:02, 12 Lut 2011
Temat postu:
Fajnie, że pojawiła się kolejna część.
Historia jest lekka, to moim zdaniem opis luźnych wydarzeń. Niekoniecznie musi być to jakaś analiza czy coś. To po prostu historia bez morału i tyle.
Jedyny minus to formatowanie tekstu. Czemu "entery" pojawiają się w tak dziwnych miejscach?
homowy seksualista
Wysłany: Sob 16:47, 12 Lut 2011
Temat postu:
A ja się zastanawiam o czym jest to opowiadanie. Na pewno nie jest analizą postaci, bo poza tym, że spełnia funkcje życiowe i coś tam czuje - nie wiemy o niej nic. Nie ma jakiejś konsekwentnej fabuły, wydarzenia się po prostu dzieją bez związku, bez wpływu jednego na drugie. Trudno też powiedzieć, by wydarzenia były oryginalne. Nie jest to nawet opowiadanie erotyczne, po poza stwierdzeniem że uprawiali seks czytelnik nic nie znajdzie na ten temat. Może być - ale to chyba trochę za mało.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin