Autor Wiadomość
defectt
PostWysłany: Nie 17:57, 17 Cze 2007    Temat postu:

Oj ja za takie wakacje moge dużo oddać.
Opowiadanie fajnie sie czytało...wiecej takich.
sokista4
PostWysłany: Pon 22:36, 04 Cze 2007    Temat postu:

Podobalo mi sie Smile.
kasiek
PostWysłany: Sob 18:57, 02 Cze 2007    Temat postu:

no opowiadanie miodzio
misiu222
PostWysłany: Nie 20:48, 10 Wrz 2006    Temat postu:

chciałbym to przezyć
jurek
PostWysłany: Pią 0:27, 16 Cze 2006    Temat postu:

nawet nie złe
hopens
PostWysłany: Śro 14:28, 07 Cze 2006    Temat postu:

Mi się podoba Smile
barteq
PostWysłany: Pon 17:07, 10 Kwi 2006    Temat postu:

takie wkacje tez bym chciał tak spedzic !
mareczeq
PostWysłany: Pon 10:18, 27 Lut 2006    Temat postu:

mi sie podoba Smile
SEBASTIAN
PostWysłany: Nie 11:50, 12 Lut 2006    Temat postu:

Fajne może być
Kaczy.....Boguslaw
PostWysłany: Śro 4:06, 18 Sty 2006    Temat postu:

Bez paragrafow, akapitow ciezko sie czyta...
acdsee123
PostWysłany: Pią 20:17, 30 Gru 2005    Temat postu: Wakacje

Rozpoczęły się wakacje. Długie czerwcowe dni były wyjątkowe pogodne. Rafał snuł się smętnie przy domu. Nie minęły dwa tygodnie, jak zostawiła go Marta, po trzech latach wspólnych randek, dyskotek i spacerów bardzo odczuwał samotność i tęsknotę za bratnią duszą. Za to jego brat bliźniak, Robert tryskał energią. Zakochał się ze wzajemnością w Beacie. Całe dnie spędzał z nią i jej bratem Bartoszem. Oznajmił właśnie, że obydwaj zostali zaproszeni na tydzień nad jeziorem. Rafałowi było to na rękę. Lubił wędkować i pływać więc szybko aprobował wyjazd. Marta nigdy nie potrafiła zaakceptować jego zamiłowania. Dla niej liczyła się tylko morska plaża, znosił to dzielnie, ale teraz wykorzysta każdą chwilę na wyprawy nad jeziora i rzeczki. Pod koniec lipca jedzie na spływ kajakowy. Zapisał się jako jeden z ostatnich. Cieszy się, że jeszcze zdążył. Robert z Bartoszem i Beatą wybrali obóz w górach. Bliźniacy choć zewnętrznie podobni, bywają duchem różni. Rafał grywał na gitarze i ładnie śpiewał, ale wyraźnie się jąkał oraz kochał kajakowanie i wędkowanie. Robert świetnie recytował i miłował koszykówkę i groził, że zajmie się taternictwem. Obaj za to świetnie tańczyli, próbowali uprawiać zapasy oraz jeździli dużo na rowerach. Znajomi rozróżniali ich już po minucie. Wyjazd z rodzicami Beaty i Bartosza w niczym nie burzył planów Rafała. Ojciec Beaty potrafi całe dnie gapić się w spławik. Czas spędzał każdy, jak sobie wymarzył. Rafał z gospodarzem ślęczeli nad wędkami. A reszta towarzystwa spędzała czas na kąpielach i sportach kolarskich. Rafał śpiewając, wieczorem wracał myślami do Marty. Ilekroć spojrzał na maślane oczy brata, to miał ochotę ryczeć z zazdrości, ale niczego nie pokazał po sobie. Trzeciego dnia rodzice z Beatą pojechali po prowiant do najbliższego miasteczka. Chłopcy zostali sami z wyraźnym zakazem wstępu do wody nawet " do kolan". Pozostała więc wycieczka rowerowa. Wyjechali o jedenastej, by do trzeciej wrócić na obiad. Nie ujechali daleko. Po pół godziny ich oczom ukazał się piękny sad, a w nim kusiły czereśnie, różnokolorowe i apetyczne. Nie zastanawiając się na finałem nielegalnego skoku, chłopcy ukryli rowery w krzakach przy rozwalającej się chałupie i dalej w sad. Zajęci czereśniami nie obserwowali co się dzieje wokół sadu. Oprzytomnieli, gdy usłyszeli szczekającego psa i biegnących dwóch mężczyzn z kijami w dłoniach. Rzucili się na oślep do ucieczki. Robert z Bartoszem biegli w kierunku starej chałupy, tam gdzie były rowery a za nimi podążył pościg. Od klęski ratowali się zanurzeniem w błotnistym stawie porośniętym tatarakiem. Przez dwie godziny wokół bagna krążyli tropiący z psem amatorów czereśni. Gdy ukazała się droga wolna, obłoceni wrócili w milczeniu do domu na nogach, prowadząc obok siebie rowery, a każdy z nich zazdrościł Rafałowi. To, że uciekł cały, świadczył brak roweru. A Rafał jako kierunek ucieczki wybrał najbliższe rosnące żyto. Dość długą chwilę leżał bez ruchu, a upewniwszy się, że pogoń go minęła, powoli podniósł głowę, ale ledwo wyczołgał się na skraj pola, za kołnierz chwycił go młodzian z rozczochraną blond czupryną, o głowę niższy i szczuplejszy od Rafała, ale o wiele sprawniejszy. Już po krótkiej szamotaninie z ręką w żelaznym uścisku, ze spuszczoną głową, grzecznie kroczył przed rozczochranym młokosem. Poprowadził go do dużych zabudowań i przy pomocy kopniaka wrzucił do drewutni, po czym zamknął drzwi od zewnątrz i poszedł. Po chwili wrócił, w ręku trzymał kilka świeżo ściętych rózeg wierzbowych. Zamknął drzwi od wewnątrz i lekceważąco popatrzył na Rafała aż mu ciarki przeszły przez plecy. Po czym spokojnie powiedział
- Dostaniesz tuzin batów. Nie próbuj żadnych oporów ani nie chcę słyszeć żadnych jęków. Nie masz ze mną żadnych szans. Tyle już wiesz, ale nie mam ochoty tracić czasu. Możesz wybierać twój pasek albo te oto rózeczki.
- Wolę pasek - odpowiedział z charakterystycznym zacięciem dla siebie Rafał.
- To na co czekasz. Dawaj paseczek. Portki na dół. Na tym pieńku możesz oprzeć się i pamiętaj goła dupa, ma być zawsze wyżej niż głowa. Licz głośno i nie się pomyl. W razie oporu lub pomyłki zacznę od nowa, ale batów będzie podwójnie i pamiętaj zawsze, to ja mam przewagę, mogę związać cię. Żadnych oporów jasne!
Rafał rumieniąc się, opuścił posłusznie spodnie, zsunął bokserki.
- Do samych kostek , nogi w rozkroku, koszule podnieś na plecy!- warknął niecierpliwie młokos i ustawił Rafała w odpowiedniej pozycji.
Po czym rozpoczął egzekucję. Świst pasa na tyłku Rafała i jego drżący i pojękujący głos przerywał ciszę - raz...dwa... trzy.... tak doszli do ośmiu. Młokos trochę zdumiony bohaterską postawą Rafała zmienił taktykę. Zamiast dziewiątego bata zaczął głaskać paskiem tyłek Rafała, którego przechodziły dreszcze i ciarki. Widocznie podobało się to młokosowi, bo kontynuował zabawę i zaczął głaskać go po jądrach. Rafała zaczęło to podniecać, jego penis przyjął postawę "baczność". Nie uszło to uwadze młokosa, który położył pasek przez plecy i tyłek, tak by metalowa sprzączka dotykała jaj Rafała, sam przyklęknął, lewą ręką oparł się o pieniek, a prawą ręką wziął masować sterczącego penisa. Rafał trochę się zaczął kręcić, mruczeć jak kot na przypiecku i lizać dłoń swego Pana oprawcy.
- To, tak dziękujesz za przysługę? - wyszeptał młokos.
- No ..no ..nie... -zaczął jąkać Rafał.
- A rozumiem ! Prosisz o jeszcze! - wykrzyknął młokos.
Przerwał zajęcia, wstał, rozpiął sobie koszulę i sięgnął po rózgę, która sześciokrotnie wylądowała na tyłku Rafała, po czym delikatnie głaskała jądra i sztywniejącego penisa i ponownie dwa razy po trzykroć spadała na pośladkach Rafała. Młokos następnie umieścił rózgę między pośladkami, a pasek na szyi Rafała i rozpoczął masaż jąder i penisa. Oddech i sapanie Rafała świadczyły, że zbliża się do szczytu. Wkrótce wystrzelił, a jego sperma wylądowała na piersiach i brzuchu młokosa. Ten wstał, podniósł Rafała i wskazując palcem, rozkazał
- Zliż tylko powoli a dokładnie.
Rafał początkowo pokornie spełniał polecenie. Delikatnie językiem masował sutki, potem brzuch, słonawa sperma okazała się niezłym przysmakiem. Gdy się podniecił, robił to nawet z zaangażowaniem, przejawiając nieśmiało inicjatywę. Młokos zaczął przyciskać jego głowę do siebie jedną ręką, a drugą drażnił przemęczonego członka, zmuszając go do ponownej aktywności. Po czym osunął Rafała na kolana i przycisnął obiema rękami jego głowę do swojego krocza, gdzie jego kutas osiągnął pełną gotowość.
- Gryź to delikatnie - wyszeptał, po czym dodał - Możesz wyjąć, ale ząbkami, słyszysz.
Rafał z łatwością zębami rozwiązał sznur od dresów i podbródkiem zsunął spodnie błyszczących spodni dresów, a jego oczom ukazała się w białych slipkach wypukłość, świadcząca o znacznych rozmiarach znajdujących się tam klejnotów. Bez ponagleń ściskał zębami sztywnego już kutasa, ręce powędrowały na łydki i pośladki. Slipki mocno przywierały do ciała, więc Rafał zmuszony był pomóc sobie rękami. Spod nich ukazał się drążek ponad dwadzieścia centymetrów długości i grubości cala zamocowany na kuli wielkości pięści. Z trudem zdołał objąć żołądź ustami. Pierwszy raz zobaczył obrzezanego. Masowanie językiem i ssanie nie wystarczało młokosowi, więc Rafał gryzł, najpierw bardzo delikatnie a potem mocniej aż młokos pojękiwał. Nie widział Rafał tylko czy z bólu, czy rozkoszy. Wreszcie penis młokosa zaczął drgania ruchem posuwisto - obrotowym. Rafał z trudem utrzymał ustami żołądź, którą gorliwie pieścił językiem, a rękami masował mocno jaja od tyłu. Młokos jęknął, nie łykaj i wystrzelił z całą mocą, wypełniając usta lepką, ciepłą, słonawą cieczą. Młokos klęknął obok Rafała i złączył usta swoje z Rafałem i w trakcie miłosnego pocałunku pobrał z ust Rafała, co w nie włożył. Po spenetrowaniu ust, zaczął całować po szyi , uszach, torsie, plecach, pośladki i wreszcie dotarł do jąder i penisa. Rafał wił się z rokoszy, aż doprowadził do ponownego osiągnięcia pełnego orgazmu. Młokos połknął wszystko, co tym razem Rafał wyprodukował. Zapanowało milczenie. Po chwili młokos podniósł się i pomógł wstać Rafałowi po czym, uścisnęli się serdecznie. Ich dłonie ściskały pośladki, penisy lekko pobudzone uwierały podbrzusza, a usta zwarły się w pocałunku. Młokos po chwili powiedział
- Jestem Adrian, nazywają mnie "Kłakiem" jestem wnuczkiem właściciela sadu. Pójdę po twój rower. Napij się piwa.
Ze stosu drewna wciągnął butelkę piwa i wręczył ją Rafałowi. Rafał również przedstawił się i oznajmił, że jego rower to ten stary bez lakieru. Adrian wyprowadził Rafała na drogę. Na rowerze zwisała torba z czereśniami. Rafałowi przypomniało się, że nie był sam i zapytał co z kumplami.-
- Nie martw się. Uciekli ... dziadkowi ... bo nie wrócił. Chyba nie uciekają do domu, tylko w pola. Jak się zmęczy, to dziadek wróci. O czwartej zresztą jedzie z czereśniami.-
Rafał po powrocie zastał dom jeszcze zamknięty. Usadowił się na leżaku i poczuł dziwną ulgę i zadowolenie, chociaż każdy jego ruch przypominał mu o batach, które lądowały na jego pośladkach. W głowie zaświtała myśl - jak to jest czy ten, kto bije, lubi też być bity czy też nie, oj chętnie by spróbował, jak pod batem zachowuje się Adrian ...Na rozmyślaniach minął mu czas do powrotu pozostałych. Beata nie mogła się nadziwić jak można się ubabrać w błocie podczas upału. Wieczorem już nikt przypominał przygód. Każdy z chłopaków podjadając czereśnie, znał swoją wersję, którą solidarnie trzymali w tajemnicy. Przez kolejne dwa dni upał był coraz większy. Ryby z grilla , wędzone i smażone już się wszystkim przejadły. Entuzjazm wakacyjny gasł. Zatem w piątek panie zaproponowały wyjazd na jagody. Robert natychmiast zadeklarował swój akces. Rafał jako dostawca czereśni i ryb miał prawo rezygnacji z kilkugodzinnego chodzenia na kucki. Bartosz był zmuszony zostać z gościem. Z godziny na godzinę upał i duchota były coraz większe. Bartosz od rana po raz czwarty uruchomił pompę i polewał wszystko wokół. Na pewien czas robiło się przyjemniej. Teraz Bartoszowi zaświtała w głowie diabelska myśl, skierował strumień wody na stojącego przy furtce Rafała. Ten gwałtownie wyrwał wąż z rąk Bartoszowi, powalił na ziemię i zgrabnie wsunął wąż do nogawki. Gdy Bartosz powstał, strumienie wody biły z niego jak z fontanny, a on sam stał jak posąg. Rafał bez słowa wyłączył pompę i poszedł się przebrać. Bartosz poszedł w jego ślady. Po godzinie Bartoszowi zaczęło się nudzić, wszedł więc do jego prowizorycznej sypialni i przysiadł obok Rafała leżącego na materacu i zaczął się psocić. Rafał początkowo nie reagował. Cierpliwość ma jednak swoje granice. Jednym ruchem nogi a Bartosza głowa znalazła się kleszczach nóg Rafała, a on zmuszony do klęknięcia i wystawienia tyłka do góry. Krótka szamotanina i Bartosz błagalnym głosem prosił o uwolnienie.
- To doigrałeś się koleś. Co powiesz na kilka klapsów a może i pasów - oznajmił Rafał.
- Oj nie, proszę, daruj - jęczał Bartosz.
- Spokojnie to tylko kilka uderzeń i się uspokoisz- odpowiedział
Rafał i leniwie sięgnął ręką do slipek Bartosza, które powoli zsunął do kolan i nie zważając, na kajanie się Bartosza sięgnął do spodni leżących na podłodze po pasek, ten sam, który cztery dni temu spadał na jego tyłek. Położył go na plecach Bartosza i podniósł koszulkę do góry, a wystawione gołe pośladki zaczął drapać delikatnie palcami. Błaganie Bartosza nie ustawało, więc Rafał zwolnił uścisk nóg i Bartosz wywrócił się na plecy. Jednym ruchem pozbawił go czerwonych slipek. Bartosz powstał natychmiast, ale widząc kłopoty w odzyskaniu swej garderoby z lekkim rumieńcem na twarzy i wstydliwym uśmieszkiem na ustach przytulił się do torsu stojącego już Rafała, oplatając rękoma w pasie. Rafał pogłaskał Bartosza po głowie, pogładził uszy, plecy a potem ściskał pośladki zakryte koszulką, po czym chwycił w dłoń maleńkie chociaż kształtne jąderka i wielkości palca wskazującego penisa. Takich mizernych klejnotów Rafał się nie spodziewał. To druga niespodzianka w tym tygodniu, najpierw mizerota hojnie obdarzony przez naturę i ten Bartosz masywniejszy od niego, nie ma co zaprezentować. Bartosz trochę skrępowany mocniej wtulił się w Rafała, a swoje ręce wsunął do jego bokserek i powoli zsuwając je ku dołowi, coraz mocniej ściskał pośladki. Penis Rafała zaczął reagować i szybko zesztywniał. Rafał podniósł Bartosza do góry, po czym wbił się w otworek. Bartosz zawył i odchylając się ku tyłowi, zmusił Rafała do przyjęcia pozycji leżącej, a potem sapiąc, wykonywał skłony do przodu i tyłu, rękoma uciskał piersi i już podwojonym penisem pocierał o brzuch. Rafał w tym czasie pieścił klejnoty Bartosza. Wystrzelili prawie równocześnie. Produkt Rafała był w środku Bartosza. A on został zalany od pępka do samej brody jasno siwym kleistym płynem. Takiej ilości produkcji z niepozornych narządów było ponownym zaskoczeniem. Bartosz przeżywał rozkosz i mocno spocony położył się na koledze, a ich usta się zwarły mocno, zwłaszcza że się kleili do siebie. Po czym szepnął
- Umyję cię - i poszli pod prysznic.
W trakcie kąpieli wzajemne dotyki sprawiły, że obudziły się erotyczne pragnienia. Rafał klęknął i ustami pieścił sztywniejącego penisa i nabrzmiałe jądra kolegi. Bartosz odsunął głowę Rafała, siadł na podłodze, przysunął ku sobie Rafała i wyszeptał.
- Chcę tak, jak ty przedtem, od tyłu ... - i posadził go na kolanach.
Rafał nasunął się i wbił się na sterczący "patyk" zaciskając pośladki. Bartosz prawą ręką przycisnął głowę do swoich ust, a lewą masował jego genitalia. Wśród strumienia chłodnej wody Rafał poczuł ciepło w środku. Nie dawało mu to jednak takiej satysfakcji jak smak tego ciepła ustach. Wymyci i zmęczeni postanowili poleżeć. Każdy na swoim posłaniu. I tak ich zastali amatorzy jagodobrania. Rodzice Bartosza wracając, wiedzieli już o zwadzie chłopaków. Sąsiadka nie omieszkała złożyć stosownego doniesienia. Bartosz bez wahania przyznał, że trochę prowokował Rafała i zanosiło się, że oberwie nie tylko wodą, był już w sidłach kata, ale tuż przed egzekucją batów udało wyprosić prawo łaski. Rafał roześmiał się i wspólnie poszli nosić drewno, bo zaczynało grzmieć i ulewa zbliżała od zachodu i zwiastowała koniec pobytu na letnisku. Nie był koniec przygód wakacyjnych. Na spływie spotkał Adriana, który przybył w towarzystwie trzech dziewczyn. Jedna z nich zarzuciła przynętę na Rafała. Wkrótce z Klaudią stanowili parę. Na koniec spływu nie zapomniał wymienić się z Adrianem telefonami. Po co nie wiadomo, w tym roku nie zanosiło na czereśnie w dziadkowym sadzie. A może nie będą potrzebne im czereśnie?

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group