Autor Wiadomość
grafoy
PostWysłany: Pon 22:04, 23 Kwi 2012    Temat postu:

rubik206
PostWysłany: Śro 20:39, 18 Kwi 2012    Temat postu:

super pisz dalej
czesq40
PostWysłany: Wto 23:10, 17 Kwi 2012    Temat postu:

Mnie też się podoba, czekam na kolejny odcinek, byle szybko proszę.
arek_k93
PostWysłany: Wto 17:07, 17 Kwi 2012    Temat postu:

spoko spoko , napisz 2 część
91przemo91
PostWysłany: Wto 17:06, 17 Kwi 2012    Temat postu:

Podobało mi się heh Tongue out (1) Trochę zbyt idealistyczne jak na mój gust, ale tak ogólnie to spoko jest. Licze na kolejną część.
macier
PostWysłany: Wto 17:06, 17 Kwi 2012    Temat postu:

troche zbyt agresywne te opowiadanie
wojtutus
PostWysłany: Wto 17:06, 17 Kwi 2012    Temat postu:

heheh spoko spoko ciekawe
damianno123
PostWysłany: Wto 17:05, 17 Kwi 2012    Temat postu:

mmm... ładne ;D
Cell
PostWysłany: Wto 17:05, 17 Kwi 2012    Temat postu:

hmmm srednie
anixpeer
PostWysłany: Wto 17:05, 17 Kwi 2012    Temat postu:

O jezu...
Kocham Cie :*
To opowiadanie jest suuuper
Prosze prosze prosze, napisz kolejne części...
Prosze...
boss_1986
PostWysłany: Wto 17:04, 17 Kwi 2012    Temat postu:

Mam nadzieje że będzie następna część... Smile
brachevsky
PostWysłany: Wto 17:04, 17 Kwi 2012    Temat postu: Włamywacz

Włamywacz (4092 wyświetlenia przed połączeniem w jeden temat)


Był to normalny dzień, spotkałem się z koleżanką w sprawie nowego projektu z biologi. Nic szczególnego. Poszedłem spać gdzieś około 22. Jak na mnie to wcześnie, ale niestety byłem zmęczony słuchaniem na temat szpiku kostnego, krwi i DNA. Noc była ciepła, więc spałem tylko i wyłącznie w bokserkach pod powywracaną na wszystkie strony kołdrą. Rodzice spali na dole, góra zawsze była moja. Ze snu wyrwał mnie pewien dźwięk. Mogłem dać sobie spokój, przecież w dużych domach jest wiele osobliwych hałasów, które wydają najzwyklejsze w świecie rzeczy. Jednak zawsze miałem bzika na punkcie bezpieczeństwa innych, a tym bardziej rodziny. Wyszedłem powoli z łóżka.
- Agent Nolan przyjmuje misję przeczesania własnego domu - powiedziałem do siebie.
Pewnie to po filmie szpiegowskim obejrzanym przed spaniem. Tak naprawdę nie myślałem, że coś będzie mi grozić. Przesunąłem jednak najpierw trochę łóżko (niestety byłem umięśniony, moim marzeniem było być zawsze szczupłym niż umięśnionym). Mój dom składał się z wielu, wielu pokoi. Ja swój pokój miałem na samym końcu długiego korytarza. Schody przecinały korytarz w połowie . Rzadko kiedy słyszano na dole to, co działo się u góry, Dziwnie się poczułem. Jakby nie u siebie. Ale dzielnie kroczyłem dalej...
- Zasada numer 1: Agent nigdy się nie boi - burknąłem na pocieszenie pod nosem.
- Hmmm... To gdzie najpierw ? - pomyślałem, próbując przypomnieć sobie, skąd dochodził dźwięk.
Najbliżej były trzy pokoje. W pierwszym była moja "pracownia" - tam przebywałem całymi dniami. Komputer, telewizor, rzeczy typu wieża stereofoniczna czy rowerek do ćwiczeń. Wszystkie jednak "wejścia" ściśle zabezpieczyłem... Jak już powiedziałem - lubię bezpieczeństwo. Sprawdziłem mimo wszystko. Jak się spodziewałem - tak też było - pokój był czysty.
- Nolan 007 melduje się do centrum - teren numer P1 czysty - powiedziałem nienaturalnie grubym głosem do siebie.
Drugim pokojem była mała salka kinowa, jaką urządziliśmy z tatą. Składała się z rzutnika, białego "ekranu" no i kilku krzeseł. Było to jeden z większych pokoi w domu. Nie miał on okna, drzwi też były zamknięte - nie miałem jak sprawdzić.
- Melduję brak dostępu do sekcji P2 - zakomunikowałem jak zawsze.
W trzecim pokoju mieliśmy pamiątki. Nie był to duży pokój. Znajdowały się tam moje pluszaki, pamiątki po dziadkach i inne rzeczy, z którymi jakoś byliśmy związani. Wszedłem tam bez problemu, drzwi zawsze były otwarte, by każdy, kto chciałby powspominać, miał tam zawsze dostęp.
- Agent Nolan podaje swoją pozycję: znajduję się w sekcji P3, rozpoczynam przeczesywanie terenu. - tym razem nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem.
Zaczęły mi się przypominać inne śmieszne rzeczy i sytuacje, dlatego przez dłuższą chwilę śmiałem się bez przerwy. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do mojego starego, ulubionego kiedyś misia.
- Agencie Barney, ach... to były czasy. Ale już jesteś na emeryturze. No, muszę się zbierać... jutro ciężki dzień - uśmiechnąłem się w duchu. - Wracam do ba...
W tej chwili ktoś zaszedł mnie od tyłu i zasłonił mi ręką usta. Próbowałem krzyczeć, nie dało się. Ręka napastnika jakby się przykleiła. Po chwili usłyszałem szept do ucha
- Spokojnie agencie... Zawieramy umowę, Ty nie krzyczysz, ja Cię puszczam i porozmawiamy spokojnie - mimo strachu trochę się rozluźniłem po tych słowach, jednak krople potu na czole były dość widoczne. Pokiwałem potwierdzająco głową, po chwili już mogłem swobodnie mówić.
- Kim jesteś ? Czego tu chcesz? - spytałem "krzyczącym szeptem" .
- Spokojnie, agent agentowi krzywdy nie zrobi, bo przecież jesteśmy niejako z tej samej branży. Ale jeżeli mi staniesz na drodze...
- Jak mam Ci stanąć na drodze, skoro mi grozisz ? - wydało mi się to nielogiczne.
Oprawca stanął pod oknem, odwrócił się ode mnie. Był wysoki, wyższy ode mnie o głowę. Zbudowany dość dobrze, szczupły. Jego sylwetkę podkreślały obcisłe ubrania. Wziął mojego starego misia
- Też kiedyś się takim bawiłem. Nazywał się Artuf . Takie moje imię wymyślone. Był trochę większy od Twojego. I kochałem go, dopóki moje życie się nie zawaliło - oprawca spuścił na dół głowę, westchnął.
- Mój też mi już nie wystarcza. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że potrzebuję przytulić się kogoś mocno. Bardzo mocno. I powiedzieć tej osobie, że jest mi źle - przypomniało mi się, jak kiedyś o tym marzyłem. Marzenia wróciły - Hej! Czy to jakiś podstęp? Chcesz mnie wziąć na litość?
- Usiądź - wskazał na starą sofę, po babci - Proszę.
Nie mogłem odmówić. W ogóle nie umiałem odmawiać. Usiadłem. Po chwili on usiadł przy mnie. I zrobił coś, czego się najmniej spodziewałem. Przytulił się do mnie. Tak mocno, jak nikt nigdy dotąd. Potem zrobił coś jeszcze dziwniejszego. Położył się na sofie, głowę trzymając na moich udach. Drżałem ze strachu, po części także z narastającego podniecenia.
- Ile masz lat?- spytał nagle.
- Szesnaście - odpowiedziałem drżącym głosem.
- Obserwowałem Cię od dość dawna. Widziałem, jak się zachowujesz. Myślałem, że jesteś wiele starszy. Ja mam dwadzieścia. Bartek jestem.
- Dlaczego się położyłeś na moich udach? - spytałem naturalnym głosem.
- Bo potrzebuję bliskości.
Mimowolnie, chyba dlatego, że jestem wielkim altruistą, zacząłem głaskać po głowie mojego byłego napastnika . Kocham ludzi, nie umiem im odmawiać. Nie bałem się już. Liczyło się tylko jego dobro. Teraz widziałem już jego jasne włosy i światło odbijające się od niebieskich oczu.
- Wszystko zaczęło się dwa lata temu. Straciłem rodzinę, przyjaciół. Wszystko przez to, że powiedziałem im, że jestem gejem - w tej chwili moja ręka cofnęła się - Boisz się? Jak wszyscy.
- Nie boję się. Po prostu mnie zaskoczyłeś - powróciłem do głaskania.
- A jednak jesteś inny niż wszyscy. Kochasz ludzi, oni potrafią tylko nienawidzić.
- Nie mów tak, przecież Ty też kochasz ludzi. Tylko dlaczego ich okradasz? - zapytałem z ciekawości.
- Bo muszę, inaczej bym nie przeżył. A dlaczego Ty jesteś taki smutny, ilekroć wracasz do domu, zawsze bez uśmiechu, łzy na policzku...
- Chciałbym się do kogoś przytulić. A łzy to od zimna - uśmiechnąłem się do siebie.
- Opowiedz mi coś fajnego - poprosił Bartek.
- Hmm... - nic nie przychodziło mi na myśl,po chwili przyszło mi coś do głowy - Był sobie chłopak. Miał szesnaście lat. Kochał ludzi. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego nawzajem się nienawidzą.
I tak zacząłem opowiadać. On tulił się do mnie. Po chwili jednak coś kazało mi przerwać moją opowieść. Czułem się dziwnie. Tak jakby... lepiej ? Szukałem źródła przyjemności.
- Bartek! - krzyknąłem.
Już wiedziałem, co się stało - dobrał się do moich spodni. Robił mi loda.
- Proszę, przestań! Nie chcę!
On oderwał się na chwilę od tej czynności. Zaczął mnie całować, w usta, w nos, w czoło, w ucho, po całej twarzy. Leżeliśmy obaj na kanapie, namiętnie się całując. Po chwili on zjechał niżej, coraz niżej.
- Słuchaj, ja tego nigdy nie robiłem - poinformowałem, ze strachem w głosie.
- Będzie fajnie - powiedział i się do mnie uśmiechnął.
Oddałem się w jego ręce. Ściągnął swoją obcisłą bluzkę, po czym położył się na mnie. Znowu mnie całował. Już za moment dobierał się ponownie do mojego penisa. Wkładał go do buzi i wyciągał. Mój niemałych wielkości członek znikał w jego ustach, po czym znowu się pojawiał. Za chwilę był już bez spodni. Przerwał zabawianie się moim penisem.
- No to słuchaj teraz. Powiem Ci, co zrobisz, zaufaj mi, ok ? - po tych słowach ciepły uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Niepewnie kiwnąłem głową.
- Więc weźmiesz mojego penisa do buzi. I będziesz ssał jak zwykłego loda, czy jak na przykład pijesz przez rurkę. Dokładnie tak samo - w jego słowach była pewność.
Jak powiedział, tak zrobiłem. On pieścił mojego członka, ja jego. Było to cudowne uczucie. Jeszcze z nikim nie byłem tak blisko. Było mi coraz lepiej. Rozkosz rozpływała się po całym moim ciele. Nie mogłem dłużej zajmować się penisem mojego partnera.
- Zaraz dojdę, ach... - zakomunikowałem z trudem.
- Spokojnie, nie martw się, ja też niedługo... Wolisz połknąć czy chcesz, bym skończył sam? - zapytał.
- Nigdy jeszcze nie połykałem niczyjej spermy.
- Spróbuj. Ma słony posmak. Przyjemny - poinformował mnie.
Zabrałem się z powrotem za narzędzie mojej pracy. Jednak nie potrafiłem się na tym skupić. Coraz bardziej czułem, że zaraz nie wytrzymam. I pomyśleć, że robię to ze złodziejem. W tej chwili też poczułem, jak sperma tryska z mojego penisa. Z podniecenia przygryzłem lekko członka Bartka. I to spowodowało jego orgazm. Oboje dyszeliśmy. Nie kłamał, sperma miała słony posmak.
- No widzisz ? Nic strasznego ! - uśmiechnął się ponownie.
- Aha... - odpowiedziałem cały czerwony.
Teraz odwrócił mnie plecami do siebie.
- Nie, ja już nie chcę - zakomunikowałem.
- Przestań. Przecież to fajne - oburzył się.
- Nie chcę i już.
Nie słuchał. Całował mnie. Po karku, po plecach.
- Proszę. Nie chcę już.
Nie mogłem więcej mówić. Zatkał mi buzię ręką. Zacząłem się miotać. Po chwili poczułem ból w odbycie. Po ruchach, jakie uskuteczniał Bartek, zrozumiałem, że właśnie jestem gwałcony. Próbowałem jeszcze bardziej się wyrywać. To sprawiało tylko ból . Robił to szybko, bardzo szybko, przy okazji bardzo mocno oddychając. Sytuacja była podniecająca... Ale ja nie chciałem tego robić. Płakałem. Moje ręce zakleszczył swoimi rękami, dłoniami zakrywając mi usta. Błagałem, by przestał. Nie chciał skończyć. Oddychał coraz głośniej, jego ruchy stały się wręcz nienaturalnie szybkie. Za chwilę w swoim odbycie poczułem ciepłą maź... On opadł na mnie, nadal mnie trzymając.,
- Ładnie kotku się spisałeś... ale ja nie mam jeszcze dość. - wyszeptał mi do ucha, zlizał z mojego policzka łzę.
- Proszę, przestań - błagałem, próbując wygrać z zatykającymi moją buzię rękami.
On znowu nie słuchał. Po raz drugi zaczął wsadzać głęboko swojego penisa. Robił to tak mocno, że co chwila musiał poprawiać się, gdyż moje ciało szło do przodu. Ja znowu płakałem. Wygiął moją głowę do tyłu, co sprawiło mi ból .
- Ładnie, ładnie, kocham takie dziewicze dziurki. Ach... - w tej chwili po raz kolejny spuścił się we mnie.
Krzyknął. Ja zapłakałem po raz kolejny. Jednak już nie tak jak wcześniej. Nie miałem już siły. Gdy wyszedł ze mnie, opadłem bezwładnie na podłogę, on ubrał mi bokserki, sam też wdział ubranie. Wziął mnie na ręce i położył na sofie.
- Dlaczego ? - zapytałem z wielkim trudem.
- Nie wiem... marzyłem o Tobie - odpowiedział i się zaśmiał.
- Ale ja Cię i tak kocham. Wiesz? Kocham Cię, mimo tego, co mi zrobiłeś. Pokochałem od pierwszego Twojego słowa. Od Twojego czynu... - kolejne łzy zaczęły spływać mi po policzku.
On stanął jak wryty. Jego oczy zrobiły się tak wielkie... tak piękne...
- Na... naprawdę ? - spytał.
- Nic tego już nie zmieni. - wypowiedziałem to szeptem, po czym straciłem świadomość.
sokista4
PostWysłany: Pon 22:38, 04 Cze 2007    Temat postu:

Nic dodac, nic ujac, standardzik.
kasiek
PostWysłany: Sob 19:01, 02 Cze 2007    Temat postu:

ujdzie w tlumie
wojtutus
PostWysłany: Nie 13:50, 13 Maj 2007    Temat postu:

fajne

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group