Gość |
Wysłany: Pią 11:13, 30 Gru 2011 Temat postu: Pół żartem, pół serio. Historia szlachecka wierszem pisana:) |
|
Dziad stary zasiadł na swym bujanym fotelu,
Ręce miał zniszczone jak nie jeden z oficerów.
Siedząc tak opowiadał historyję taką,
Która puentę miała niejako dwojaką.
Jest wieść o tym szkaradnym niejakże czynie:
Po którym piętno nie spadło na nikogo w spadku,
Teraz pierwszy raz mówił o takim wypadku.
Czuł że w jego krwi inna krew płynie,
A przekazał ją- nikomu. Nikomu już w rodzinie!
Tak! Z takiegoż powodu, że z sobą miewał dobre układy,
choć już dawno nie używał swojej tęgiej szpady.
Ku oknu ruszył swym powolnym krokiem,
pogrążając się w milczeniu jakże głębokiem.
Przyglądał się czarnej nocy, sam do siebie gadał,
i przypomniał sobie jak dawnymi czasy na koń wsiadał.
Oh! Jakże był wtedy od środka roztargniony,
i ani myślał sprawić sobie urodziwej żony!
Gdyż właśnie on, męskie podziwiał wdzięki,
nie omieszkał podawać chłopcom swej ręki.
Historia tego szlachcica pełna jest zawiłości,
ale nie brak w niej zdrady i miłości!
Tu nie omieszkał swego grubego miecza rozliczyć,
i zaraz w swe stare dłonie oburącz pochwycić.
Dawno temu, we dworze, szedł młodzieniec drogą,
a wtedy szlachcian dumnie tupnął nogą.
Młodzian zadrżał, a następnie uspokoił,
a Pana serce jakby ktoś sztyletem kroił.
Jasieniek młody został przeto, do stodoły pochwycony,
i silna ręka na stos siana wywrócony.
Młody od upadku tylko jęknął głucho,
i szepnął słowa zachęty w Pana bystre ucho.
Gdy ten zobaczył Jaśka drąg sztywny i wielki,
oczy jego były jak denka od bimbru butelki.
Zwinnie i bez animuszu, już w Adama strojach,
nie potrzebowali się pukać po pokojach.
Jak zawsze cichusieńko, w stodoły zakątku,
dawali się namiętności ponieść, w porządku.
Pan patrząc jak pal jego się w Jasieńku chowa,
zaczynał spragniony szybkim ruchem od nowa.
Młodzian choć nierad, na wszystko pozwalał,
i ilość Panowej śmietanki w sobie pochwalał.
innymi razem ten sam Jan przechodził,
i wzrokiem zuchwale za szlachcicem wodził.
Nie prosił się ino o żadną rozmowę,
a niższy był od Pana o trochę i głowę.
Już w szlacheckiej izbie, jak mu miecz nie stanie!
I przy pomocy obicie zachlapał na ścianie.
Od wieczora do wieczora, kryjąc się między izbami,
szukali tylko chwil, w których będą sami.
Łamiąc między sobą wszelaki przedział,
Jasieniek o pałaniu miłością Panu powiedział.
Jaki dziw , że się w duchu nic nie wzbrania,
młodzieniec kruchy, prawiąc mu takie wyznania!
W owym czasie, obaj się sobie oświadczyli,
i nie czekali z wybuchem miłości ni chwili.
Panicz coraz częściej chodził zamyślony,
Zdradzając swego Jana na prawo i lewo strony.
Młodzian udając że nie wie, iż Pan innych zwabia,
i z chłopaczkami na sianie rozrabia.
Zamykał się w sieni ; obrazy malował,
poniekąd za i przeciw sprawy grupował.
Raz po raz oczy smutne, żałośnie przecierał,
i na swego Pana-zdrajcę z nienawiścią spozierał.
Wieniec szlachcica kochanków, na dworze widywał,
a w łóżku Panicza coraz rzadziej bywał.
Pan pewnego ranka, ździwił sie zrazu,
co winne było rozbiciem Jaśkowego obrazu.
Widząc swą własność pakującą do wora ubrania,
usłyszał, że jedzie kształcić się do miasta- Poznania.
Jakież wybuchnęły niespotykane gniewy!
Oraz wyrzutów ożywione powiewy.
Pan jak Pan, nadal sprowadzał młodzieńców,
pełnych witalnej siły i ładnych rumieńców.
Tak oto stracił swe szlacheckie berły,
o wszelakiego rodzaju, bogate perły.
teraz siedząc i patrząc, na swe stare ręce,
Myśli: Po cóż mi były takie młodzieńce!
Dołączywszy tym sposobem do biedaków grona,
jego seksualność została z wstydu zniesiona.
Nie dość że Pan ten teraz brodaty,
to nałożył na się kark garbaty.
trzymając oburącz, trzon swego przyrodzenia,
Opowiada nam ta historię ze swego natchnienia.
Myśli teraz o swym Jasieńku codziennie,
co od młodych czasów jest wszelako odmienne!
Spojrzawszy, mając na swej dłoni bogów napój biały,
czuł się teraz jak ten liść na wietrze mały.
Tęsknota i żal! To się szlachcicowi należy!
I nie myśl mu już o dworskiej młodzieży.
Co ta grafomania, tu stworzona znaczy?
To wyobraźnia dobitnie wytłumaczy. |
|