fiutomer |
Wysłany: Pon 23:01, 02 Sty 2012 Temat postu: Pierwszy dzień na siłowni |
|
- Aua! - krzyknął Justin. Poluzował mięśnie a w sali rozległ się huk opadającego żelastwa. Poczuł ogromny ból w pachwinie, który promieniował do kolana. Złapał za bolesne miejsce i skulił się gwałtownie.
Jeszcze przed chwilą, gdy wplatał swoje młode, niedoświadczone, delikatne ciałko - ciałko zgrabne, proporcjonalne i gładkie niczym świeży biszkopt - w tę przedziwną, metalową machinę do ćwiczeń, nie spodziewał się, że za moment naciągnie ona jakieś jego ścięgno i jego pierwszy dzień na siłowni tak się niemile skończy.
Miał nadzieję, że już niebawem wyrobi sobie wielkie, połyskujące i ociekające potem mięśnie ze stali, jakie niejednokrotnie podziwiał na plakatach i w internecie. Chciał poczuć się lepiej, podnieść swoją samoocenę. Warunki miał doskonałe, aby odurzać swoją urodą - piękna, nieco dziecięca jeszcze twarzyczka, długie blond-rudawe włosy zaczesane na prawo i głębokie, uwodzące piwne oczy sprawiały, że wszyscy na siłowni zwrócili na niego od razu uwagę.
Jego inna, ciekawa uroda nawet w heteroseksualnych wyobraźniach budziła jakąś okołoerotyczną fascynację, do której żaden z heteryków nie chciał się przyznać nawet przed samym sobą.
Było w Justinie coś niewątpliwie magicznego - jakby mistyczne połączenie niewinnej, chłopięcej urody z dopiero rysującą się i rozkwitającą męskością - pachnącą drogimi perfumami, chłopięcym potem i pierwszymi wytryskami na świeże prześcieradła i poduszki.
Było to połączenie o doskonałych proporcjach, lekkie i zwiewne a zarazem twarde i stanowcze. Połączenie, które za pomocą odurzających kłębów feromonów silnie oddziaływało na mózgi wszystkich facetów na siłowni.
Do szczęścia brakowało Justinowi jeszcze tylko idealnego ciała - takiego, jak z rozkładówki. Ciała, które pozwoliłoby mu w końcu spróbować pierwszego seksu. Które kusiłoby idealnymi proporcjami, gładkością i wspaniałością prawdziwie męskich kształtów.
Ciała, które miał zamiar zrobić sobie właśnie tu - na największej siłowni Osiedla Południowego.
Teraz jednak jego zamiary legły w gruzach. Czuł, że uraz będzie tak duży, że całkowicie zniweczy jego plan treningowy. Wił się z bólu, podczas gdy inni na siłowni tylko patrzyli biernie. I choć w głębi serca każdy z tych facetów marzył, aby podejść do kontuzjowanego chłopaka i pomóc mu, dotknąć go, coś z nim zrobić - to jednak ich heteronormatywna mentalność wygrała z ukrytymi popędami, które w nich zbudziły woń oraz wygląd chłopaka.
- To na pewno uraz ścięgna po wewnętrznej stronie uda - oznajmił miły, ciepły męski głos gdzieś za Justinem. - Na tych przyrządach zdarza się to często. Szczególnie początkującym.
Justin podniósł z trudem głowę i odwrócił się. Zobaczył wysokiego, absolutnie wspaniale zbudowanego mężczyznę w średnim wieku. Czarne włosy i czarny zarost na twarzy podkreślały jego doświadczoną męskość. Był bez koszulki, więc jego ogromna muskulatura po prostu biła po oczach. Jego klata była szeroka, potężna i wielka jak kontynent. A cudowne płaty piersiowe - niczym ogromne torty polane lukrem i zwieńczone kusząco czerwonymi sutkowymi wiśniami - przyprószone były miękkim, ciemnym, mechowatym owłosieniem, które subtelnie spływało kaskadami po głazach mięśni brzusznych i wnikało pod przepocone, obcisłe i podkreślające jego kształty spodenki. A jego ramiona oraz uda były grube i potężne niczym wielosetletnie dęby. Czuć było zaklętą w tych posągowych kształtach potężną siłę i moc.
Po jego budzącym zazdrość fantastycznym ciele widać było lata ciężkiej, żmudnej pracy, podczas której milionami skurczów, pchnięć i nacisków rzeźbił samego siebie.
Justin otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Dziwił się bowiem, że nie zauważył go wcześniej. Boże, jaki cudowny! - krzyknął w myślach. Przez głowę przebiegło mu milion najdzikszych pozycji i układów, na które bez zawahania dałby się namówić z tym mężczyzną.
Do szpiku kości zszokował go fakt, że pomimo, iż uważał siebie za porządnego chłopaka, niedostępnego i niezdecydowanego co do swojej seksualności - chłopaka, którego trzeba zdobywać miesiącami - to był teraz gotowy bezgranicznie oddać się temu nieznajomemu mężczyźnie choćby tu i teraz - na oczach tych wszystkich spoconych facetów.
Wyobraził sobie jak bierze go na tej sali, jak inni kibicują im podczas dochodzenia do kolejnych orgazmów a ich ciała komponują się z maszynerią do ćwiczeń, spierają się z nią, walczą, odkrzywiają ją - tak, jakby maszyna chciała odciągnąć ich od stosunku, lecz siła ich wzajemnego pożądania wygina belki i rury, które tylko przeszkadzają im w pełnym, satysfakcjonującym i dzikim seksie.
- Mam na imię Sam - podszedł do Justina, chwycił go i wyciągnął spomiędzy zwarć przyrządu. Justin poczuł nagłe uderzenie gorąca. Nie wiedział, czy to ciepło było efektem gwałtownego napływu adrenaliny, czy może buchnięciem parującego z cielska mężczyzny odurzającego potu. Poczuł się przy tym facecie taki mały! Jego młodzieńcze, dziewicze ciałko wydawało się teraz takie subtelne i kruche przy kolosie, którego moc mogłaby go zmiażdżyć w okamgnieniu - gdyby tylko chciała. Ale o dziwo - od mężczyzny biła fascynująca opiekuńczość. I podczas gdy Justin niczym w transie wdychał cudowny zapach ciała Sama, on oglądał jego nogę:
- To wygląda na naciągnięte ścięgno - oznajmił Sam. - Znam się na tym, jestem zawodowym trenerem, trenuję już 12 lat.
- Można coś na to poradzić? - spytał nieśmiało Justin. - Chciałbym jakoś ciągnąć te ćwiczenia dalej...
Na to Sam ciepło się uśmiechnął i spojrzał Justinowi głęboko w jego piękne, piwne oczy. - Chodź, zobaczymy, co na się zrobić...
Justin poderwał się by wstać, lecz ból przeszył jego nogę tak, że aż stęknął i usiadł z powrotem.
- Możesz iść? - spytał czuje Sam.
- Chyba nie bardzo, noga jest jak sparaliżowana....
Na to Sam bez wahania wziął drobniutkie, jeszcze nastoletnie, szczupłe ciałko Justina na ręce, a on oplótł ramiona wokół jego szyi. Mężczyźni na siłowni, który obserwowali całą sytuację, spuścili wzrok na podłogę lub zaczęli się oglądać w innym kierunku. Wszyscy podejrzewali Sama o różne skłonności. Nikt jednak nigdy nie próbował nawet lekko zadrwić z tego. Sam był królem siłowni. Majestatycznym, lekko już przyprószonym siwizną władcą, pod chłodną i samczą fasadą którego kryje się wspaniały, ciepły i czuły mężczyzna.
Był dla wszystkich wzorem piękna i mentorem, który przez lata pokazywał im ciężką i ociekającą potem drogę do doskonałego ciała. Plotki głoszą, że nieraz za bardzo zbliżał się do niektórych ze swoich uczniów, że zostawali razem po godzinach na siłce, że brali razem prysznic trochę za długo. Ale plotki mijały, a jego chwała rosła niezmiennie od lat.
Sam zaniósł Justina do szatni i ułożył go na ławce.
- Przepraszam, jestem trochę spocony i dlatego tak się lepię... - wyznał Sam. Jednak Justinowi w ogóle to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Skrzące się w świetle jarzeniówek, spływające kropelki potu, które wytartymi korytami rzek płynęły między jego mięśniami, poruszały wyobraźnię młodego chłopaka. Wiedział, że takich kropel potu musiało płynąć tymi kanionami miliony... miliardy! - nim ukształtowały to podniecająco męskie ciało.
Sam delikatnie odchylił nogę Justina:
- Widzisz? Tutaj pod kolanem zaczyna się to ścięgno - Sam subtelnie nacisnął punkt pod kolanem Justina aż poczuł on przeszywający ból. Jęknął i drgnął. - To właśnie ono się naciągnęło.
- Czy to groźne? - spytał nieco zmartwiony Justin.
- Nie, jeśli odpowiednio zajmiesz się tym ścięgnem póki jest jeszcze rozgrzane...
- Co masz na myśli...?
- Trzeba je delikatnie rozmasować - oznajmił Sam.
Justin na te słowa poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej a oddech pogłębia się. Zaczął w myślach błagać Sama, by się nim zajął. By opiekuńczo objął jego udo swoją wielką, samczą dłonią i by je tak wymasował, że aż ból zmieni się w przyjemność. Ku jego zaskoczeniu Sam bez skrępowania wziął się do roboty.
- Trzeba to robić powoli i delikatnie, ale efekty powinny przyjść szybko - dodał Sam i uśmiechnął się jeszcze cieplej, jeszcze powabniej i jeszcze bardziej tajemniczo. O jakich efektach on mówił? Justin nie miał pojęcia, więc po prostu odchylił się i zamknął oczy, by czerpać jak najwięcej doznań z każdego dotyku Sama. Ciepła dłoń mężczyzny sekunda po sekundzie szła wyżej i wyżej po wewnętrznej stronie uda Justina - aż w końcu delikatnie musnęła przez spodenki jego jądro, które jakby onieśmielone przykurczyło się i cofnęło.
- Trochę się krępuję... - wystękał Justin, który pierwszy raz był w takiej sytuacji. Jednak Sam popatrzył na niego uśmiechniętymi oczami i oznajmił:
- Nie musisz się niczego krępować. Obaj jesteśmy mężczyznami, nie masz tam niczego, czego bym się nie spodziewał. Poza tym chodzi o twoje zdrowie. Musisz jak najszybciej wrócić na siłownię...
- Tak, masz rację - przytaknął Justin. - Chodzi o zdrowie...
- Te spodenki uciskają pachwinę... - Sam spojrzał z mentorską miną na Justina. - Musisz je zdjąć.
Wyobraźnię Justina zalała wręcz powódź barwnych, głęboko pornograficznych scen, które wydawały się tak bliskie, że już niemal fizjologicznie namacalne. Podniecenie mieszało się ze strachem i wstydem. Poczuł, jak jego zmysły wyostrzają się, w jego głowie zapada cisza a skóra na całym ciele napina się po to, by wyprężyć receptory gotowe do czerpania najbardziej dzikich, wstrząsająco erotycznych doznań.
Tymczasem Sam powoli i ostrożnie zsunął spodenki chłopaka a jego oczom ukazał się przeuroczy kutas Justina w połowicznym wzwodzie. Jeszcze miękki, ale lekko już nabrzmiały, pobudzony niczym po namiętnym porannym pocałunku.
- Widzę, że przyjaciel się już obudził - uśmiechnął się Sam. - I to dość wielki przyjaciel...
- Ja... no... bo dlatego, że... - zaczął stękać w zdenerwowaniu Justin, lecz Sam, odkładając na bok jego spodenki, przerwał mu:
- Heh, nie przejmuj się, nie musisz się tłumaczyć. Dotykanie po wewnętrznej stronie uda podnieca każdego faceta. To normalna reakcja. Znaczy, że jesteś zdrowym chłopakiem...
Zapadła między nimi cisza. Justin nie wiedział, co ma teraz z siebie wykrzesać. Czy on wie, jak wielkie erupcje niedających się opanować skandalicznych erotycznych fantazji powoduje każdy jego dotyk? Czy on jest choć w połowie świadomy swojego unikalnego, hipermęskiego, hipnotyzującego seksapilu?
- Odchyl się do tyłu, postaraj się zrelaksować - nakazał Sam. - Nie da się wymasować tego ścięgna, jeśli będziesz spięty.
Justin podsłuchał Sama i postanowił całkowicie oddać swoje ciało w jego ręce. Niech się dzieje, co się chce - pomyślał, wyprężył się wygodnie na ławce i zamknął oczy. I w tym momencie poczuł, jak ciepłe palce mężczyzny zaczęły czule masować jego obolałą pachwinę, delikatnie muskając - jakby przypadkowo - nabrzmiałe jądra i ciągle rosnącego kutasa.
Justin poczuł się jak w niebie.
Sam tymczasem obserwował, jak pała Justina wciąż rośnie i rośnie, i zastanawiał się, jak długo będzie jeszcze się powiększać. I za każdym razem, gdy wydawało mu się, że jego męskość osiągnęła już maksymalny rozmiar, orientował się, że nadal rośnie i rośnie - nie osiągając jeszcze zenitu swoich rozmiarów. A każdy kolejny skurcz jego zauroczonego serca pompuje w jego organ coraz więcej krwi.
Nie mógł uwierzyć, że osiągał już takie rozmiary. W tym wieku? Taki kutas? - myślał Sam i poczuł, że robi się zazdrosny. Pytał siebie, co ta młodzież dzisiaj je, co pije, że ich kutasy są tak dorodne. Przez moment ujrzał oczami wyobraźni, jak próbuje objąć, ścisnąć, wycałować, wytarmosić jego coraz bardziej okazałą pałę. Chciał jej dotknąć - choć lekko, przelotnie, niczym najdroższą relikwię - ale nie śmiał. Szanował uczucia chłopaka i nie chciał go spłoszyć. Spojrzał na niego i widział, że odpływa on w inny wymiar. Wymiar prawdziwej, męskiej rozkoszy, której doznawał pierwszy raz w życiu.
A nawet nie dotknął jego rosnącego kutasa!
Sam postanowił objąć drugą dłonią jądra chłopaka i zaczął je bardzo, bardzo delikatnie miętolić - aż ich właściciel zaczął cichuteńko stękać. W odpowiedzi na ten bodziec kutasior Justina momentalnie osiągnął apogeum swojego rozwoju. Wyprężył się, wyprostował niczym żołnierz na porannym apelu i stał się potężny niczym pień drzewa oplecionego bluszczem pulsujących żył.
Sam czuł pod palcami, że w jądrach Justina krąży chyba hektolitr cudownej, chłopięcej żywicy - tak orzeźwiającej, świeżej i pożywnej, jak owocowy nektar latem. Westchnął z pragnienia, lecz starał się opanować. Za żadne skarby nie chciał zgwałcić delikatności chłopaka, który dopiero wchodzi w świat intymnych rozkoszy cielesnych.
Tymczasem Justin był zachwycony masażem jąder. Nigdy nikt się nimi tak nie zajmował. Tłumaczył sobie, że to wszystko po to, aby szybciej zregenerować naciągnięte ścięgno. Bo taki masaż na pewno pobudza krążenie... Tak, to na pewno o krążenie tu chodzi! Jeśli krew dopłynie do ścięgna, to ono szybciej się zagoi.
Zresztą - myślał Justin - widać, że Sam to bardzo doświadczony trener. Pewnie już niejednemu robił takie masaże, niejednemu chłopakowi pomógł szybko odzyskać sprawność po kontuzji. Lata praktyki i bogate doświadczenie było czuć w każdym dotyku Sama. Justin czuł doskonale, że jego ciało nie ma przed Samem żadnych tajemnic. Jego palce poruszały się bowiem z takim wyczuciem, jakby wiedziały, gdzie znajduje się każdy mięsień, ścięgno i jak zareagują one na jego dotyk.
Dzięki temu Justin przestał się też wstydzić swoich odruchów i reakcji - wiedział, że pewnie Sama nic już nie zaskoczy w tym temacie. Że fakt, iż ma teraz pełny, prężny wzwód, wcale go nie dziwi. Że traktuje to jako coś normalnego. Że nic, co męskie, nie jest mu obce...
Justina jednak coś zaczęło niepokoić. Otóż gdzieś, głęboko w miednicy, u podstawy swojego ogromnego, uginającego się pod swoim ciężarem kustasiora, zaczynał odczuwać jakieś nieznane napięcie. Jakiś niepokojąco przyjemny skurcz, którego siła i moc powoli narastała. Skurcz ten przeszywał jego ciało, powiększał się, rozprzestrzeniał i powoli zaczął wnikać w jego kutasa. Sam szybko zauważył, że kutas Justina jeszcze mocniej się napręża, napełnia jakąś wszechmogącą siłą.
- Przestań! - krzyknął Justin. Sam natychmiast zabrał ręce i zmarszczył się.
- Co się stało? Boli Cię? - spytał zatroskany trener.
- Nie! To znaczy... tak, jakby... - Justin sam nie wiedział, co ma powiedzieć. Czy może mu się przyznać, że zaczął odczuwać narastającą rozkosz, która lada moment stałaby się tak silna, że nie mógłby już jej opanować? Czy może zwierzyć się swojemu trenerowi z tej tajemnicy?
- Trochę zabolało... - skłamał Justin. Wolał to ukryć. Wolał stłamsić w sobie tę rozkosz, bo przecież... ledwo go znał. To byłoby głupie, nierozsądne dzielić rozkosz z tym summa summarum obcym facetem... Przynajmniej nie tak od razu.
- Okej, będę bardziej delikatny - dodał Sam i wrócił do masażu. Justin poczuł ulgę. Pomyślał, że jeśli Sam będzie bardziej delikatny, to rozkosz może nie będzie już napływać i nie będzie musiał jej powstrzymywać, walczyć z nią. Choć cudownie zaczęła rozsadzać jego penisa, to jednak wolał nie ryzykować całkowitego odkrywania się przed Samem.
I już miał się odprężyć i wrócić do siebie, gdy nagle Sam wyszeptał:
- Masz naprawdę pięknego penisa...
Wtedy podniecenie Justina gwałtownie skoczyło do góry. Poczuł, że ogromna rozkosz ponownie powoli zaczyna dramatycznie pęcznieć w jego kroczu. Oddychaj, spokojnie - powtarzał w myślach, jednak to nic nie dawało. Rozkosz wciąż intensyfikowała się wraz z każdym, nawet najsubtelniejszym muśnięciem dłoni Sama.
Nie mógł zrozumieć, dlaczego takie rzeczy dzieją się z jego ciałem.
Przecież Sam nie dotyka nawet jego kutasa - masuje tylko jądra i pachwinę. A jednak to wystarczało, aby przyjemność wciąż się potęgowała. Justin poczuł, że jeśli to potrwa choćby chwilę dłużej, to nie będzie już mógł ukryć swojego podniecenia. Że chluśnie sprężoną spermą na swoją klatkę, na twarz, na ścianę. Że w końcu tama nie wytrzyma piętrzenia się rozkoszy i puści - zalewając wszystko oceanem białego nasienia...
A co, jeśli on mnie wyśmieje? Co jeśli z obrzydzeniem puści moje jaja i odsunie się? Nie! - krzyknął w myślach Justin. - Muszę się powstrzymać za wszelką cenę!
O matematyce, o pani od polskiego, o grze w szachy próbował myśleć Justin, by powstrzymać lawinę seksualnego napięcia, które w nim rosło i zaczynało rozsadzać już fasady jego penisa. Na nic jednak jego próby - jego zafascynowana nowymi doznaniami psychika wariowała na punkcie każdego ruchu Sama.
Nagle poczuł, że zbliża się do granicy powstrzymywania napięcia. Że balansuje już na pograniczu magicznego punktu bez odwrotu. I wtedy w ostatnim akcie desperacji zacisnął z całych swoich sił swoje zwieracze, by powstrzymać nadciągającą erupcję. Jęknął i napiął mięśnie z całych sił. Sam zabrał ręce. Nie wiedział, co dolega Justinowi.
Tymczasem Justin wstrzymał oddech i napinając całe swoje ciało znalazł się w martwym punkcie. Rozkosz była tak ogromna, że miał wrażenie, że rozsadzi jego maksymalnie napiętego kutasa od środka. Cudem powstrzymywał ten okrutny, bezlitosny odruch. Ostatkiem sił tamował eksplozję swojej seksualności. W ciszy wsłuchał się w bicie swojego oszołomionego serca i poczuł, że jego jądra ją już tak nabrzmiałe, że nawet najlżejsze ich muśnięcie doprowadzi go do wybuchu.
Sam jednak zorientował się szybko, co trapi chłopaka.
Ze szczytu jego napiętego do granic możliwości kutasa sączyła się bowiem obfita strużka pięknie pachnącego, delikatnego perłowego śluzu najwyższej jakości. Taki zapach śluzu młodego chłopaka jest jedyny w swoim rodzaju. Odurzający, przejmujący... Chciałoby się napić takiego śluzu, zamknąć go w fiolce i zachować przy sercu na później. To śluz całkowicie dziewiczy, czysty, pyszny niczym lukrowa polewa. Śluz z pierwszego wytrysku...
Sam uśmiechnął się tylko, pochylił nad chłopakiem bardziej i szepnął najczulej, jak tylko umiał:
- Wal, nie krępuj się... To będzie nasza męska tajemnica... - po czym subtelnie ścisnął napęczniałe jądra Justina. Ten nie umiał się już bronić przed własną fizjologią. Rozluźnił mięśnie, puścił zwieracze i odczuł niewyobrażalną ulgę.
Szok, skurcz i jęk.
Justin poczuł, jak kanałem jego penisa zaczyna ku szczytowi przesuwać się ogrom sprężonej, gęstej i gorącej spermy. Jej nieokrzesany, dziki, kremowy warkocz wyskoczył w powietrze i rozdzielił się w locie na mniejsze krople, które osiadły na ich twarzach, ciałach i na posadzce dookoła.
Justin nie zdążył nawet zebrać myśli, gdy kolejny skurcz wstrząsającej przyjemności wyrzucił z jego porażająco spiętego penisa kolejną, ogromną porcję gęstego nasienia. Justinowi spodobało się to, co czuł. Nie patrzył już na nic. Więc postanowił walić na oślep i oddać się temu doznaniu w stu procentach. Nie mógł się już doczekać kolejnego skurczu, bo czuł, że jego jądra mają jeszcze mnóstwo zapasów, by wciąż tryskać i tryskać na nowo. Trzeci skurcz był najgłębszy, sięgnął jego serca, rdzenia kręgowego, uwalniając najdłuższy i najgrubszy strumień homoseksualnego nektaru...
Czas przyspieszył.
Justin poczuł, jak skurcze penisa zwiększają swoją częstotliwość, opróżniając do końca jego jądra. I choć pomyślał przez moment, że może to już koniec ekstatycznych eksplozji i że wyrzucił z siebie już wszystko, co miał, to nagle jednak poczuł, że oto jego jądra wyprodukowały jeszcze dodatkową dawkę rozkosznego śluzu. I poczuł w jednej chwili, że może ją jakoś poruszyć, wystrzelić ją w górę. Skupił się na tym i wiedział już, że to się uda. Gdy otworzył oczy, zobaczył, jak jego penis, niczym ogrodowy tryskacz, rytmicznie wystrzeliwuje w górę fontannę rzadkiego płynu, który niemal zmienia się w mgiełkę i zrasza ich ciała...
Zamknął oczy i opadł z sił.
Sapał głęboko i szybko, ledwo wytrzymując ogrom stężonych ekstaz, które na zmianę spinały i rozluźniały jego ciało.
I gdy Justin myślał, że to już koniec jego przyjemności - wtem poczuł, jak nabrzmiałą, czerwoną, pulsującą głowicę jego penisa obejmuje coś ciepłego, miękkiego i wilgotnego. Otworzył oczy i nie mógł wyjść z podziwu - oto Sam, maksymalnie rozwierając swoje usta, ładował z nie przytłaczająco wielkiego kutasa Justina. To sprawiło mu tyle przyjemności, że zabrakło mu słów, by się odezwać.
Justin czuł tylko, jak niesamowicie wygodnie jest jego kutasowi w ustach jego trenera. Jak przyjemnie łaskocze i łechta go jego polerujący powierzchnię głowicy język.
Gdyby mógł - już nigdy nie wyciągałby swojego penisa z jego ust. Było mu tam jak w raju. Zaczął mruczeć i jęczeć z rozkoszy, która zaskakiwała go tym, że nie chciała przeminąć...
...
Gdy ocknął się, Sam leżał obok. Spał. Wszystko dookoła ociekało ogromną ilością świeżutkiej, pysznej spermy. Ich ciała lepiły się od niej, były w niej obtoczone, powleczone nią. Wiedział, że już nigdy nie zapomni tego widoku.
- Ścięgno szybko się zregeneruje - oznajmił Sam, uśmiechnął się i otworzył oczy. Jego powieki też były powleczone zastygającą powoli magmą chłopaka. Popatrzył na niego czule. - I coś mi się wydaje, że szybko tutaj wrócisz...
Justin też tak pomyślał, uśmiechnął się i głęboko westchnął.
Określił się seksualnie. Zapragnął być stuprocentowym gejem. Wiedział już, że prawdziwą rozkosz z seksu może dać tylko drugi facet. I to najlepiej ten, który ma wiedzę na temat najgłębszych anatomicznych sekretów męskiego ciała. I potrafi ją z sercem wykorzystać.
***
Jeszcze wiele cennych lekcji Justin odebrał od swojego wspaniałego trenera Sama. W zaciszu szatni wiele godzin wspólnie badali i dogłębnie analizowani najbardziej intymne tajemnice swoich ciał. Odkrywając nowe wymiary męskich rozkoszy... |
|