franciszek |
Wysłany: Czw 15:49, 30 Sie 2012 Temat postu: Nocne harce |
|
Letnia sierpniowa noc. Obóz harcerski na końcu świata, poza zasięgiem jakiejkolwiek cywilizacji. Noc była piekielnie ciepła, a suche i duszne powietrze zwiastowało nadciągającą burzę. Leżałem na swojej pryczy kompletnie nagi z delikatnie okrytą śpiworem, elementarną częścią mojego ciała, która wskazywała na moją męskość. Ręce założone za głowę. Ciało wyciągnięte wzdłuż leżanki. Od bujnie płomiennej fryzury, przez młodzieńczy zarost na twarzy, ścieżką rudawego meszku na brzuchu w stronę przyrodzenia, kończąc na nogach delikatnie pokrytych włosami. Po całym dniu pionierskiej pracy, zmęczone mięśnie wysyłały sygnał do mózgu, by ten o nich nie zapomniał. Mam na imię Franek. Za mną już siedemnaście wiosen. Leżałem tak czekając na sen. O drugiej w nocy miałem przejąć wartę. Miałem nadzieję, że zdrzemnę się przed służbą. Jednak sen nie przyszedł. Na zegarku wybiła za dziesięć druga. Podniosłem górne partie swojego ciała, odkryłem przykryte i zsunąłem się z łóżka na ziemię by przybrać człekokształtną postawę. Skierowałem się w stronę drewnianej półki. Sięgnąłem po mundur. Było tak gorąco, że postanowiłem nie zakładać bielizny. Wciągnąłem na swoje rozgrzane pośladki spodenki w kolorze khaki. Zdecydowanie z nich wyrosłem – pomyślałem. Nogawki ledwo zakrywały pośladki, a członek wychylał się z prawej nogawki. Włożyłem koszulę mundurową, podwinąłem rękawki, zapiąłem guziki i wciągnąłem koszulę w spodnie. Mój strój był prawie kompletny. Naciągnąłem skarpety i wywijki na nogi oraz chuste na szyję, ale nie za wysoko by się nie udusić. Oddychanie było wystarczająco nieprzyjemne tej nocy. Zarzuciłem rogatywkę na głowę i chwyciłem latarkę. Wyszedłem z namiotu. Spojrzałem w górę. Niebo było nienagannie czyste. Gwiazdy świeciły jaśniej niż w mieście, a blask księżyca przebijał się przez korony drzew. Na miejscu zmiany warty czekał już na mnie mój poprzednik. Zamieniliśmy ze sobą kilka zdań, po czym Grzesiek skierował się do swojego namiotu. Rozpocząłem swoją wartę. Maszerowałem slalomem między namiotami i podobozami. Idąc główną drogą, zobaczyłem zbliżającą się postać.
-Stać, warta nocna! Kto idzie? - krzyknąłem.
-Spokojnie, to ja Sebastian.
Był to o trzy lata starszy ode mnie, mój drużynowy. Był w samych kąpielówkach. Stał przede mną wysoki dobrze zbudowany brunet. Blask księżyca odbijał się w jego oczach i na jego spoconej gładkiej skórze. Oświetlenie podkreślało jego wyrzeźbione mięśnie. Skanowałem go wzrokiem. Każdy element jego boskiego ciała. Gdy do szedłem do krocza, ujrzałem ogromne uwypuklenie. Jego penis ułożony był do góry. Poczułem uderzenie gorąca. Poczułem również swojego penisa który napełniał się krwią, wychylając się jednocześnie zza krótkiej nogawki. Automatycznie chwyciłem za rogatywkę by użyć jej jako wachlarza i zamiast wkładać ją z powrotem na głowę, ukryłem w niej swoje podniecenie.
-Jest strasznie gorąco, idę popływać – powiedziałem mój przełożony.
-W takim razie, nie będę Cię zatrzymywać – odrzekłem, patrząc na obiekt moich westchnień kierujący się w stronę jeziora.
Zostałem sam ze swoim podnieceniem, w środku ciemnego lasu. Miałem ochotę pobawić się swoim sprzętem, ale wpadałem na lepszy pomysł. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę zbiornika wodnego, zachowując dystans od celu. Ukryłem się w krzakach. Stanowiły świetny punkt obserwacyjny. Widziałem wszystko jak na dłoni. Sebastian stał na pomoście, który przypominał scenę. Oświetleniem zajął się księżyc. Główny bohater chwycił za gumkę od kąpielówek i sciągnał jedyny element odzienia jaki posiadał. Uderzenie gorąca powróciło. Moja ręka chwyciła członka przez spodnie. Ten natomiast pęczniał. Zacząłem masować swoje krocze. W tym czasie, Sebastian wszedł powoli do wody. Woda sięgała mu do połowy ud. Żołądź jego niewzruszonego penisa nurkował od czasu do czasu w wodzie. Tymczasem mój wariował, uwięziony w obcisłych spodenkach. Musiałem się poddać naturze. Rozpiąłem rozporek i wyciągnąłem swojego nieposkromionego przyjaciela. Był cały mokry. Spodnie opadły i zatrzymały się na kostkach. Dreszcz przeszedł mnie po pośladkach. Chwyciłem się za trzon prącia i zacząłem wolno i równomiernie się onanizować. Tymczasem prowodyr tych wszystkich popędów, nabierał wodę w dłonie i zaczął ją wcierać w swoje rozpalone ciało, masując się jednocześnie. Byłem pozbawiony panowania nad swoją ręką, która nabierała tępa w swoich poczynaniach. Mój nabrzmiały penis, pęczniał jeszcze bardziej. Zrobiło mi się sucho w ustach, zacząłem dyszeć. Krople potu spływały mi po plecach i pośladkach. Popadałem w obłęd. Czułem zbliżający się wytrysk. Ten moment kiedy chciałoby się jeszcze i już. Gdy nagle czyjeś ręce zacisnęły się na mnie uniemożliwiając poruszanie się. Napastnik ciągnął mnie w stronę pomostu. Mój penis, utrzymujący się w stanie wzwodu, poruszał się niczym wahadło. Mimo nagości, przerażenie było silniejsze od wstydu.
-Patrz kogo my tu mamy – rzucił napastnik do Sebastiana – małego szpiega.
Dopiero teraz rozpoznałem ten głos, a jego właścicielem był Konrad. Chłopak z drużyny, starszy jedynie o rok ode mnie. Był wysokim szatynem o atletycznej budowie i potężnej sile w rękach. Na pomoście, Konrad rozluźnił uścisk. Upadłem na stare wyschnięte deski. Sebastian stanął przede mną. Klęczałem przed nim. Jego penis pozostał nie wzruszony. Skierowałem głowę ku górze. Nachylił się nade mną wyciągając palec wskazujący i posmyrał mojego nabrzmiałego żołędzia. Po czym poderwał się i wyssał swojego palca jakby próbował jakieś wyszukane danie.
-Mały onanista. – zaśmiał się Konrad – No i co my teraz z tobą zrobimy?
-Pokażemy mu, że w grupie raźniej. - odpowiedział Sebastian. Chwycił moją głowę i przyciągnął do swojego krocza dociskając ją. Czułem zapach jego członka wymieszany z potem. Jego agresywnie przestrzenny penis był wilgotny od wody. Chwyciłem go prawą ręką i pożarłem go swoim otworem gębowym. Zacząłem ssać, używając przy tym niewyobrażalnej ilości śliny. Jego penis zaczął pęcznieć mi w ustach, rozciągając wargi. Połykałem go najgłębiej jak mogłem. Spojrzałem w stronę Konrada. Jego szorty również skrywały bestie. Zrzucił z siebie odzienie. Jego przyjaciel był równie długi jak Sebastiana, ale znacznie szczuplejszy. Sebastian usiadł na pomoście. Nie przestawałem zaspokajać moje przełożonego. Konrad zaszedł mnie od tył. Docisnął dłonią plecy i kazał się wypiąć. Chwycił moje pośladki i rozchylił je. Po czym zanurkował językiem w moim odbycie. Jego język pracował niesamowicie. Czułem spływającą ślinę na moich jądrach. Sebastian chwycił moją głowę i zaczął mnie pieprzyć w usta. Wkładał tak głęboko, aż zacząłem się dławić. Słyszałem jego płytki oddech. Konrad zaczął ssać moje jądra, a prawą ręką trzepał mojego penisa. Sebastian puścił moją głowę, a Konrad przestał pieścić okolice mojego krocza i stanął przede mną. Teraz on przejął ster moją głową. Zamienili się miejscami. Sebastian smyrał swoim ogromnym mieczem okolice mojej dziurki. Chwycił swoimi umięśnionymi dłońmi moje pośladki i ugniatał je jak ciasto na pierogi. Po czym rozchylił je i wycelował swoim ogromnym penisem we mnie. Poczułem rwący ból. Zawyłem niczym wilk do księżyca. O ile pamięć mnie nie myli, uroniłem łezkę. Rżnął mnie ruchem jednostajnie przyśpieszonym. Mój odbyt z czasem zaczął przyzwyczajać się do ciała obcego. Penetrował moją dziurkę, jakby szukał w niej skarbów. W dodatku drapał mnie po plecach, od karku do tyłka. Jęczałem z rozkoszy. W międzyczasie, nie zapominając o Konradzie. Sebastian obrócił mnie na plecy, poderwał moje nogi, zarzucił na swoje ramiona i kontynuował. Teraz czułem go znacznie głębiej. Natomiast Konrad przykucnął nad moją głową i wypiął mi się prosto w twarz. Teraz ja pieściłem jego otwór. Chwyciłem dłonią jego członek i bawiłem się nim. Sebastian nabierał coraz większego tempa, w swoich ruchach. Wyciągał swojego penis po czym maksymalnie go zanurzał we mnie. Ja, leżący na plecach na starym drewnianym pomoście, czułem suche szorstkie drewno pod sobą. Krople potu mojego przełożonego skapywały na mnie. Żyły na jego umięśnionych rękach wyglądały jak mapa. Dyszał niczym stara lokomotywa. Jego ruchy były coraz bardziej spontaniczne. Czubkiem języka łaskotałem tyłek Konrada, a po chwili zacząłem ssać jego jądra. Zacząłem krzyczeć, że zaraz dojdę. Konrad poderwał się, nachylił się do mojego krocza i zaczął ssać mojego penisa. Jęczałem jak głupi. Poczułem maksymalne uderzenie gorąca i skurczy. Eksplodowałem w Konradowi w usta. Połykał każdą kroplę by się nie zmarnowała. Sebastian przestał mnie pieprzyć. Ustawili się tak, że klęczałem pomiędzy nimi. Teraz finał-pomyślałem. Byłem tak zachłanny, że zacząłem ssać ich sprzęty jednocześnie. Konrad pomagał sobie ręką. Chcieli skończyć wspólnie. Trzymając w ustach sprzęt Sebastian, czułem jak pęcznieje. Chwycił mnie za głowę i zaczął rżnąć w usta. Był bliski omdlenia, gdy nagle poczułem go w gardle jak strzela we mnie ogromną ilością spermy. Tymczasem Konrad jadący na ręcznym, spuścił mi się na twarz. Wszyscy w trójkę opadliśmy na pomost. Leżeliśmy tak przez dobre półgodziny. Kompletnie nadzy i w ciszy. Podziwialiśmy spadające gwiazdy. Po czym wzięliśmy wspólną kąpiel. W drodze do obozu Konrad rzucił do Sebastiana by przyjąć mnie do bractwa. Nie miał zielonego pojęcia o czym mówią. Spojrzałem na Sebastiana, który uśmiechał się do mnie i odpowiedział, że przede mną jeszcze długa droga … |
|