smutny16 |
Wysłany: Czw 0:59, 07 Lut 2013 Temat postu: Nad jeziorem |
|
Taka tam opowiastka, mam nadzieję, że dotrwacie do końca.
Obudził mnie dzwonek telefonu. Odebrałem na wpół przytomny.
- Zbieraj się, za piętnaście minut jedziemy – usłyszałem w słuchawce głos Konrada.
- Ale co, gdzie? – zapytałem zdezorientowany.
- Kurwa, no nad jezioro, ty żyjesz tam, czy co? – zapytał nieco zdziwiony.
- A, no tak, dopiero wstałem, zaraz się ogarnę – powiedziałem po czym się rozłączyłem i rzuciłem telefon na fotel. Dosłownie po sekundzie już spałem. Nie trwało to jednak długo, ponieważ po kilku minutach zadzwonił budzik, który poprzedniego dnia ustawiłem wiedząc o tym, że moje lenistwo z rana przekracza wszelkie normy. Musiałem wstać z łóżka i wyłączyć ten cholernie piszczący dźwięk. Widząc, że jest już po dziewiątej zarzuciłem na siebie szybko spodenki i koszulkę, zrobiłem sobie szybko ze dwie kanapki i wyszedłem z domu.
Nawet nie informowałem mamy, gdzie wychodzę, bo wiedziała to doskonale. Od ponad tygodnia żar lał się z nieba, a my, kilku kumpli z jednej wioski jeździliśmy rowerami nad oddalone o pięć kilometrów jeziorko. Zazwyczaj wyruszaliśmy z samego rana (dla mnie, dla nich to już był dawno dzień, zawsze ich za to podziwiałem) i siedzieliśmy tam cały dzień wygłupiając się w wodzie, grając w plażówkę, czasem robiliśmy sobie ognisko. Nad „naszym” jeziorem nierzadko byliśmy tylko my, zazwyczaj jednak jest oprócz nas kilka osób, zazwyczaj rodzicie z dziećmi, rzadziej ktoś w naszym wieku.
Tak w ogóle to nie wspomniałem, że nazywam się Kamil i mam 17 lat. Jestem dość wysoki, szczupły mam bardzo ciemne włosy i brązowe oczy. Nie jestem przystojny, ale też nie uważam się za brzydala, ot taki przeciętniak ze mnie. Do naszej paczki należą jeszcze rok młodsi ode mnie Marcin i Piotrek, dwa lata młodszy Marcel, rok starszy Adam oraz będący w moim wieku Konrad. Czasem dołączała do nas też Ania, która nie powalała urodą i inteligencją, ale ciągała się za nami, bo podobał jej się Marcin. Jeśli o mnie chodzi, to też mi się podobał Marcin(zwłaszcza jego delikatny kaloryferek na brzuchu), ale jeszcze bardziej Konrad. Nie był żadnym bóstwem, ale lubiłem przebywać w jego towarzystwie. Miał blond włosy i niebieskie oczy, czyli połączenie, które mi się najbardziej u chłopaków podoba. Oczywiście nikt nie wiedział o mojej orientacji, choć czasami starałem się dawać Konradowi dyskretne sygnały, ale raczej bezpieczne, tak żeby można było wszystko obrócić w żart.
Kiedy wyjechałem rowerem za dom, z daleka ujrzałem już moją ekipę. Po drodze szybko skoczyłem jeszcze do naszego wiejskiego sklepiku i kupiłem czteropak zimniutkiego Lecha. Dołączyłem do czekających na mnie kolegów, którzy oczywiście zaczęli poirytowani wypytywać co ja tak długo robiłem.
- Waliłeś sobie, czy jak? – rzucił Piotrek
- A, co nie wolno mi? – odpowiedziałem żartobliwie.
Ruszyliśmy w drogę. Gdy dojechaliśmy okazało się, że nie ma nikogo. Gładka tafla wody aż prosiła się, żeby do niej wskoczyć. Jezioro było położone w spokojnej okolicy, z jednej strony otaczały je drzewa, a z drugiej było pole, za którym stał najbliższy dom, jakieś 500 metrów od jeziora.
Szybko zdjęliśmy koszulki i wskoczyliśmy do wody, aby się ochłodzić. Uwielbiałem oglądać kolegów bez koszulek, zwłaszcza Konrada, Marcina i dwa lata młodszego Marcela, który był trochę grubawy, ale na swój sposób słodki, może dlatego, że miał śliczne zielone oczy, ale takie naprawdę zielone. Wielką radość sprawiało mi dotykanie ciał kumpli podczas wygłupów, specjalnie zawsze przedłużałem te chwile.
Gdy już wymęczyliśmy się w wodzie wyszliśmy na brzeg, gdzie Marcel zauważył, że ma dwanaście nieodebranych połączeń od mamy. Gdy wreszcie oddzwonił okazało się, że musi się zmywać, żeby coś tam pomóc w domu i ma przekazać Piotrkowi, że on też ma się zwijać, bo jego ojciec chce z nim jechać do miasta. Chłopaki oczywiście nie byli zadowoleni, komu by się chciało jechać rowerem w samo południe pięć kilometrów. Wieczorami kiedy zazwyczaj wracamy, jest już dużo chłodniej. Zostaliśmy, więc w czwórkę. Po jakimś czasie przyjechała jakaś para i jakiś dziadek z małą dziewczynką, pewnie wnuczką. Konradowi zachciało się palić, a że wolał nie ryzykować, udał się za drzewa otaczające jezioro z jednej strony. Ja oczywiście pierwszy wyrwałem się, że będę mu towarzyszył, zresztą Adamowi i Marcinowi i tak nie chciało się ruszać z miejsca.
- Pójdziemy kawałek dalej, żeby nie widzieli z brzegu jak palę. Weź swój plecak, wrzuciłem tam swoje fajki żeby mi nie zamokły – powiedział Konrad.
Wykonałem polecenie i ruszyliśmy. Po pięciu minutach dotarliśmy na dziką plażę, z kamienistym dnem. Zasłaniały nas drzewa, więc na pewno nie było nas widać z brzegu. Konrad wyjął papierosa z mojego plecaka, przy okazji natrafiając na coś większego.
- Co my tu mamy – powiedział wesoło.
- No tak, całkiem zapomniałem o piwach, częstuj się.
Oczywiście skorzystał z oferty. Wypiliśmy szybko po dwa piwa i zaczęliśmy gadać o pierdołach. Po chwili Konrad wstał.
- Muszę się odlać, pomożesz mi?
- W czym? – odparłem zaskoczony.
- Głupia sprawa, wlazłem w jakieś szkło w wodzie i coraz bardziej mnie boli, prawie nie mogę stać na lewej stopie, mógłbyś mnie podtrzymywać ? – powiedział z nutą wstydu.
- No spoko – trochę mi szumiało w głowie i uznałem, że to świetna okazja do podpatrzenia, co Konrad skrywa w fioletowych bokserkach, które wyłaziły mu z niebieskich szortów.
Stanął w rozkroku i jak gdyby nigdy nic wyjął swojego penisa, po czym powiedział do mnie, żebym go przytrzymał. Jak do cholery mam to zrobić? Myślałem sobie. Postanowiłem zaryzykować i po prostu go objąłem, jego prośba była co najmniej dziwna, więc moje zachowanie też może być dziwne. Złapałem go za bark, a drugą ręką przybliżyłem do siebie i do niego przylgnąłem.. Ach, co za dotyk… Napawałem się tą chwilą widząc przy okazji jak Konrad oddaje mocz. Oczywiście mi stanął, ale nie przejmowałem się tym. Czułem do czego to zmierza. Konrad tylko to potwierdził.
- No ładnie, tobie tak stoi, a mój to co, też by sobie z chęcią postał – powiedział niby żartobliwie.
Zrozumiałem przesłanie. Objąłem go jeszcze bardziej. Jedną ręką zacząłem gładzić go po klacie, jednocześnie wtulając się w jego plecy. Potem złapałem go za jądra i miętosiłem przez kilka chwil, aż jego penis osiągnął wzwód. Był gruby i prosty, przeciętnej długości, podobnie jak mój. Zacząłem delikatnie go onanizować, drugą ręką pieszcząc jego płaski brzuszek. Konrad oddychał miarowo, widać że było mu dobrze. Po chwili podniecenie wzięło górę i już bezceremonialnie, szybkim tempem trzepałem mu konia. Lekko jęknął z rokoszy. Przymknął lekko oczy, które wyrażały błogość. Oddychał bardzo szybko. Po chwili poczułem jak jego penis zaczyna pulsować, a mięśnie pośladków napinają się.
- Nie przestawaaaj – wysapał drżąc.
Jęknął i trysnął bardzo obficie, potem jeszcze raz, i jeszcze raz. Spora ilość spermy zachlapała piasek. Wił się z rozkoszy w moich ramionach. Aż czułem jaką jego ciało odczuwa rozkosz. Gdy skończył, pozostawiłem go jeszcze chwilę w uścisku, po czym sam się z niego wyswobodził.
- Było świetnie, czas ci się odwdzięczyć. – powiedział i zabrał się do roboty.
Mój penis dosłownie rozrywał szorty. Konrad uwolnił go i przyklęknął przede mną. Zaczął delikatnie jeździć języczkiem po nabrzmiałej żołędzi, co spowodowało u mnie bardzo dużą przyjemność. W końcu zamknął mojego penisa głęboko w ustach i zaczął go bardzo mocno ssać. Fala rozkoszy zaczęła kumulować się w moim podbrzuszu. Poczułem się jak na innym świecie. Muszę mu powiedzieć, że zaraz…. Aaach, jak dobrze. Doszedłem mu w ustach, a on wszystko dzielnie połknął. Po wszystkim chwycił mnie mocno widząc jak chwieje się na nogach. Nigdy nie przeżyłem takiej przyjemności.
Wróciliśmy na plażę, ale już nie miałem ochoty na kąpiel. Cały czas ciągnęło mnie do Konrada, który siedział obok w podobnym nastroju, a ja nie mogłem go przytulić.
Nadrobimy to sobie kiedy indziej.
Koniec |
|