mmy |
Wysłany: Czw 17:03, 28 Mar 2013 Temat postu: Niespodzianka, sny czasem się spełniają. |
|
Pierwsze i zarazem pewnie ostatnie "coś" co Wam przedstawię, miejmy nadzieję w odpowiednim miejscu. Nie proszę o łagodne traktowanie tylko o silną krytykę o charakterze konstruktywnym. Za razem jest to moje odcięcie się od czegoś, co było, więc liczę, że cel zostanie osiągnięty. Prywatne, dość skuteczne i literalne requiem dla mojej duszy i umysłu.
Tego dnia nie padał deszcz, świeciło słońce i jak na listopad było wyjątkowo ciepło. Tego dnia nie było trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów, tornad, ani nawet fal tsunami, jednak tego dnia cały znany mi świat legł w gruzach. Tego dnia tysiąckrotne zapewnienia, że mnie nie zostawisz okazały się zwykłą bujdą. Tego dnia każda Twoja obietnica okazała się być bez pokrycia, a każdy gest dobrze wyuczoną grą. Tego dnia dotarło do mnie, że słowo „miłość”, że słowo „kocham”, że słowo „zawsze”, że Twoje imię to jedna wielka obłuda. Obłuda, o którą wciąż błagam w snach i na jawie.
Miłości nie da się wymyślić samemu. Miłości nie da się wymyślić jakkolwiek. Ona ponoć po prostu jest. Tak mówią wszyscy dookoła, wiem jednak, że miłość to zwykła gra. Gra, w której bijesz mnie o głowę. Gra, w której potrzeba dwójki graczy. Gra, której zasady nie są sprecyzowane. Gra, w którą nigdy więcej nie chcę grać, bo przegrana boli. Boli każdy uśmiech, każdy gest, każda chwila. Wiesz, że nie mogę się powstrzymać od bezmyślnego powtarzania Twojego imienia przed, podczas, po i w między śnie? Wiesz o tym dobrze. Co z tym zrobisz? Nie wiem.
Nienawiść jest lepsza od obojętności. Nienawidź mnie. Nienawidź wszystko, co jest w jakimś stopniu ze mną związane. Chcę wiedzieć, że coś do mnie czujesz. Może być to pogarda, strach, nienawiść, zawiść, miłość. Cokolwiek, bylebyś nie był obojętny.
Ból. Co z tego, że boli? Ból jest lekiem, śmierć ostatecznym rozwiązaniem. Pragnę ostatecznego rozwiązania swoich problemów. Przykładam ostrze i…
I gdy pierwsze krople zaczynają płynąć widzę swoje imię napisane zdrobniale przez Ciebie. Łzy. Radość? Smutek? Ból? Zgaduj. Ja nie mam pojęcia. Wiem tylko, że nie chcę gapiów. Nie chcę nawet Ciebie. Dla Ciebie być ideałem.
I żal. Żal za zatrzymanymi kroplami. I ból. Ból, bo to wszystko obłuda. Znów wykorzystać. Znów zranić. Nie mogło to być później? Na granicy ostatecznego rozwiązania. Gdy nic nie dałoby się uratować? Musisz zawsze trafiać na moment i na kilka sekund przywracać mi nadzieję?
Nawet nie potrafię Cię nienawidzić.
Jak żebrak będę błagać o kroplę uczucia.
Jakiegokolwiek uczucia względem mnie. I jak żebrak będę błagać o Twój uśmiech. Uśmiech z gwoździ. Z gwoździ do mojej trumny.
Uśmiechnij się do mnie. Proszę.
Odbywam osobistą pokutę, wiedząc, że powiedzenie Ci prawdy byłoby zamienieniem stron z cierpiącej na zadającą ból i odwrotnie. Czy chcę Cię zranić? Tak. Wtedy może do moich uszu dotrze moje imię wykrzyczane w gniewie czy bólu przez Ciebie. Może wtedy zniknie obojętność, jednak wiem, że to nie ta droga. Cokolwiek by się nie działo nie jestem w stanie Cię zranić. Zbyt dużo dla mnie znaczysz. Wciąż i na nowo zastanawiam się czy pojechanie wtedy do Ciebie miałoby sens. Jakie uczucia malowałyby się na Twojej twarzy i czy coś by się wtedy zmieniło? I ponownie. Nie chcę zamiany stron, dlatego jedynie wpatruję się w bilet Wrocław-Kielce, którego termin już dawno przeminął chyba, że PKP bije rekordy i spóźnia się o kilka miesięcy.
Pamiętasz, że boję się pociągów? A jednak pod wpływem impulsu mało, co a w tej przerażającej machinie siedziałby ktoś, kto Cię kocha. Drżąc ze strachu mającego genezę nie tylko w tym pojeździe, ale również w Twojej reakcji, a jednocześnie dygocąc z podniecenia i radości, że wreszcie Cię zobaczę. Twój uśmiech, Twoje ręce, nogi, brzuch i plecy.
Pamiętam, że mi się to śniło, Twoje plecy, które się oddalają. I zapewnienie, że tak nie będzie. Nigdy tak nie będzie.
Niespodzianka, sny czasem się spełniają. |
|