Autor Wiadomość
anakin69
PostWysłany: Wto 14:34, 15 Lis 2016    Temat postu:

Nadal czekamy... Smile
anakin69
PostWysłany: Śro 11:06, 06 Lip 2016    Temat postu:

Opowiadanie naprawdę jest extra Smile I ja czekam na ciąg dalszy!
Może jakieś wydawnictwo?
udibidi01
PostWysłany: Czw 0:49, 09 Cze 2016    Temat postu: Zaoowiedź rozdziału IV

Zdjęciem zapowiadam rozdział IV opowieści o losach Albina. W tym miesiącu powinna się pojawić jego pierwsza część. Znaczy nie koniecznie, po Euro coś wrzucę.

grafoy
PostWysłany: Pią 22:45, 03 Cze 2016    Temat postu:

bardzo fajne opowiadanie
Bimax45
PostWysłany: Czw 7:53, 02 Cze 2016    Temat postu:

Bardzo fajne opowiadanie.
Podchodziłem do niego parę razy, zawsze odpychało mnie to nawiązanie do przyszłości, nie przepadam za fantastyką. Kiedy już przymusiłem się i przebrnąłem przez ten wstęp, wracając do rzeczywistości, bardzo mnie to wciągnęło.
Czekam co będzie dalej. Jakie wspomnienia się jeszcze pojawią.
Mavcik
PostWysłany: Wto 19:56, 31 Maj 2016    Temat postu:

Co do pytania numer 1 autor wie najlepiej jak kontynuować swoje opowiadanie Smile (mozesz na przykład podzielić odcinek na pół i dać troche tego trochę tego jeśli juz pytasz o zdanie Smile) Ale niestety co do drugiej sprawy masz racje. Forum umiera. Myśle że to wina zarówno czytających za brak odpowiedzi czy też opisu wrażeń jak i niektorych piszących którzy przestają pisać z nieznajomych powodów. Takie jest moje zdanie.
Serdecznie pozdrawiam w oczekiwaniu na ciąg dalszy (Mam nadzieje) Maciek
udibidi01
PostWysłany: Pon 0:45, 30 Maj 2016    Temat postu:

To forum umiera, chyba trzeba pomyśleć o innych możliwościach publikowania. Każdy ma w dupie osoby publikujące ! Praktycznie zero odzewu, po co tu coś zamieszczać? Nawet nie wiemy co sądzicie o wstawianych tu opowiadaniach.
udibidi01
PostWysłany: Nie 19:39, 22 Maj 2016    Temat postu: Czytelniku

Tekst jest już poprawiony, dziękuje jak zwykle niezawodnemu blask123456789 ............ Very Happy za korektę.

Teraz mam pewien problem, mam ochotę w następnym rozdziale powrócić do tytułowego roku 2064. Ten rozdział znowu będzie narracjyjny, będzie mało dialogów. Wybaczcie nie chcę tej opowieści snuć chronologicznie. Zapewniam Was , że opowieść mam całą w zapiskach i głowie. Teraz muszę się tylko zmobilizować do pisania.

Co wy zaś sądzicie, czy pisać zachowująć chronologie wydażeń? Jeszce jedno teraz mam długi weekend, ponad 8 dni i jeżeli napiszecie czego oczekujecie to coś skrobnę Very Happy
anakin69
PostWysłany: Wto 13:02, 17 Maj 2016    Temat postu:

super. fajnie, ze długie. wciąga. daje do myślenia. brawo!
porthos
PostWysłany: Sob 8:50, 14 Maj 2016    Temat postu:

brak ....słów ZAJEBISTE !!!!
Mavcik
PostWysłany: Pią 17:27, 06 Maj 2016    Temat postu:

Mi się bardzo podoba. Czekam na ciąg dalszy i jestem ucieszony że pojawiła się nowa część. Napisze coś więcej jak będę mieć siły fizyczne Smile. Pozdrawiam w oczekiwaniu na dalsze części
udibidi01
PostWysłany: Pon 22:04, 02 Maj 2016    Temat postu: ROK 2064 "ALBIN RURA DO ZAPCHANIA" - ROZDZIAŁ III

CZĘŚĆ PIERWSZA: „ZONA NUMER TRZY”

ROZDZIAŁ III - "ALBIN RURA DO ZAPCHANIA" Część 3 dokończenie


Ostrzegam, ten tekst zawiera dużo wulgaryzmów więc uwaga!!!





– Kurwa, ja idę szczać, a wy już polewajcie, bo mnie dziś moja wkurwiła, wydymała mnie i nie przyszła. Kurwa, księżniczka! Ona przecież do zawodówki na imprezę nie przyjdzie! Jebać ją! – to był głos mojej fascynacji seksualnej. Po chwili wszedł do kabiny obok i słyszałem jak z jego kutasa leje się mocny strumień moczu. Szkoda, że ściany między kabinami są murowane i nie ma w nich żadnej dziurki, by można było go podejrzeć. Chwilę to trwało, nim skończył. Słyszałem jak odrywa kawałek papieru toaletowego, pewnie do wysuszenia główki kutaska i dźwięk zamykanego zamka błyskawicznego. Potem już tylko szum spłukiwanej wody i trzaśnięcie drzwiami kabiny.

– O ja pierdolę, Marek coś ty za gorzałę kupił? – usłyszałem głos Andrzeja.
– No jaką, jaką? Ruską. Dobrą, bo tanią. I mamy literka w cenie połówki – odpowiedział Marek, którego kojarzyłem jako wysokiego blondyna z nieciekawą cerą.
– Co się cykasz Andrzejku? Jest butelka, jest impreza i starczyło na dużą butlę Fanty – odezwał się trzeci głos rechocząc.
– Kurwa, panowie, ale my się tym usmarujemy równo i do obucha – przesadnie oburzał się Andrzej.
– A wy panowie teraz możecie mistrza Ireczka wycałować po dupie – dodał ten trzeci. – Czary mary i mamy szklankę.
– O ja pierdolę, jaki zaradny, ale po dupie całuj się sam, jak potrafisz – recholał blondyn. – Może ty jak pies i jaja sobie liżesz.
– Marek zaraz ci przypierdolę, w ten rozhahany ryj! Nie jestem człowiekiem gumą, sam pewnie sobie kutasa usteczkami obciągasz. Polewaj, bo się ściemnia.
– Kurwa, Marek nie po pół szklany, bo kora tu zdusimy.
– Oj, panienki, walimy nasze kawalerskie – wyraźnie podniecony tokował Marek „Polejwóda”.
– Co to za gorzała?
– „Kremlowska”, czy jakoś tak.
- Ja pierdolę, to „karbidówka” żebyśmy nie poślepli.

Siedziałem w kabinie z ciężką głową, świat ciągle mi wirował, tak samo jak ściskał się mój żołądek. Było mi niedobrze. Opierałem głowę o zimne kafelki ściany kabiny. „Kurwa” – myślałem – „ile tu oni będą siedzieli?”. Ta muzyka dochodząca z dołu, ich gadanina, głupie dowcipy, dym papierosowy, to wszystko szumiało mi w głowie. Wszystko, co ze mną się działo w tej chwili, było odrealnione. Miałem wrażenie, że siedzę gdzieś oddzielony od rzeczywistości, kształty przed moimi oczyma zmieniały właściwe proporcje, to wydłużały się, to kurczyły, falując. Dobiegające z zewnątrz słowa pohukiwały echem w mojej głowie, a słowa zatracały swój sens, odbijając się bólem pod czaszką. Czasami otwierały się drzwi do toalety: ktoś wchodził do sąsiedniej kabiny, oddawał to do czego zmuszała go matka natura i wychodził. Ktoś łapał się na „dziobka” u biesiadujących na parapecie, a ja trwałem w pozycji siedzącej. Moje ciało straciło witalność, najchętniej bym się tu położył, spał ale resztki świadomości mówiły mi, że muszę wrócić na Południe do ciotki. Czas sobie mijał w swoim rytmie, a ja powoli odzyskiwałem świadomość. Kabina nie była już taka klaustrofobiczna. Ściany przestały falować, a z rozmów toczących się przy parapecie docierał do mnie ich sens, choć ich słowa zaczynały pływać, a czasem potykać się, słychać było już wpływ alkoholu.

– A znacie to, przychodzi facet do lekarza i mówi: Panie doktorze mam problem, ciągle sobie przydeptuję chuja obcasem. Jest tak długi, że przez nogawkę ciągle mi wypada.

– No, nie pierdol, hahahahah też takiego chcę!

– Pewnie Ireczku, bo ty masz karzełka nie kutasa! – Irka trzeciego biesiadnika, nie potrafiłem skojarzyć z twarzą.

– Kurwa, wara od mojego fiuta, nie widziałeś go więc nie pierdol!

– Kurwa bo kawału nie skończę, przestańcie! I doktor facetowi kazał go okazać, faktycznie był bardzo długi i miał podrapany łeb. Doktor mówi do pacjenta: możemy Panu go skrócić. Facet mówi: dobra ale to niegroźna operacja, co? Doktor odpowiada że tak. Po tygodniu gościu nieprzytomny leży na sali, gotowy do operacji, a doktor ma wątpliwości: o ile go uciąć? Więc pyta pielęgniarki: jak pani sądzi o ile mu tego penisa skrócić? Pielęgniarka zaś odpowiada: ja to bym mu nogi wydłużyła.

– Hahahahaha nie pierdol, nogi wydłużyła!

– Znam lepszy – poznałem głos Andrzeja. – Przychodzi facet do lekarza i mówi: panie doktorze, mam fiuta jak niemowlę. Lekarz patrzy i mówi: nie wierzę, niech pan pokarze. Facet zdejmuje spodnie i rzeczywiście: pięćdziesiąt sześć centymetrów i trzy i pół kilo.

– Kurwa, kurwa, kurwa hahahahaha dobre, no ja pierdole, trzy i pół kilograma hahahaha!

– Hahahaha, ja też chcę mieć takiego fiuta hahahaha!

– Ja z innej beki – poznałem głos Irka. – Ksiądz odwiedza w Londynie swojego byłego wikarego na misji. Anglia to nie Polska, i nie ma na plebanii takich wypasionych wygód jak w kraju. I wikary mówi do księdza: – Panie proboszczu, noclegi w hotelu zamówiłem. To taki skromny hotel typu „bed and breakfast”. On znajduje się dwie przecznice stąd, trzeci budynek po lewej. Teraz mam mszę, czy ksiądz sobie poradzi? Proboszcz poszedł, ale wszedł przecznicę dalej niż powinien. Wchodzi do hotelu, a na recepcji pytają: – Jaką serwować obsługę? Męską czy damską? Oj, Boże – odpowiada proboszcz – oczywiście, że męską! Recepcjonista się odwraca i krzyczy – John myj dupę, ksiądz-pedał przyjechał!

– Hahahahahahahah dobre, myj dupę hahahaha, pedał hahahaha – to był głos Andrzeja.

– Znam lepszy – odezwał się Marek – Na moście stoi samobójca. Już ma skakać, a czuje dłoń na ramieniu, okazuje się że za nim stoi Święty Mikołaj. I Mikołaj mówi: – Chłopcze, co ty chcesz zrobić? Życie jest piękne. Chłopak odpowiada: – Gówno prawda, życie jest do chuja niepodobne. Straciłem robotę, nie mam gdzie mieszkać, a dziś rzuciła mnie dziewczyna! Mikołaj zaś mówi – Odmienię dzisiejszej nocy twój los, ale musisz stąd zejść do mnie i przestać myśleć o samobójstwie. No i Mikołaj z gostkiem tak gadali, aż chłopak się z nim zgodził, wypłakał się w rękaw. Święty w pewnym momencie mówi chłopakowi: – By odmienić twój los, jest jeden warunek, musisz mi zrobić laskę z połykiem. Chłopak znowu gramoli się na barierkę i mówi, że nie jest pedałem i w ogóle. Ale Mikołaj go znowu przekonał i powiedział: – Przecież nikt się nie dowie, a ja jestem Święty Mikołaj i to nie grzech, a wola świętego i próba wiary. Chłopak się zgodził i pod mostem obrabia pałę Mikołajowi. Ten głaszcze go głowie, spuszcza mu się do ryja i mówi do chłopaka: – Taki duży i wierzy ciągle w Świętego Mikołaja.

– Hahahahaha, ja pierdolę, hahaha, ja tam nie wierzę w Świętego Mikołaja – słyszałem Andrzeja.

– Hahaha, ja następnym razem powiem jakieś cipce, że jestem Mikołajem i jeżeli chce doznać cudu, to niech się bawi moim pastorałem hahahaha – darł się Irek.

– No dobra panowie, to kończymy, zostało po „dzubasie” i spierdalamy stąd, trzeba wypierdalać do domu i tak dziś nie zakutasimy, a mnie gorzała zaczyna rozpierdalać – konkludował Marek.

– Dobra polewaj i spadamy.

– Za pastorał Świętego Mikołaja, bach! Ogon w piach!

Tak przy parapecie kończyła się impreza, ja zaś zbierałem myśli i siły. Musiałem przecież dotrzeć do domu ciotki i wyjść niepostrzeżenie. Ale jak to zrobić? W myślach kołatało się to pytanie, przecież wciąż byłem pijany. No i ta droga na Południe. – Kurwa, jestem jednak cienką cipą – myślałem, te laski wypiły tyle samo, a po nich spłynęło. A ja? Cacy ujebany, ledwo siedzę.
Chłopaki się zbierali, coś tam rozkminiali o lasencjach, samochodach. Z odrętwienia wyrwał mnie głos Andrzeja.

– Dobra, to ja jeszcze honorowo oddam mocz, do poniedziałku, siemka.

– Tylko tu nie zaśnij, my za dziesięć minut mamy czerwoniak, „dozobo” w poniedziałek.

– To bierzcie ze sobą ten pusty butel, by afery jakieś nie było – dodał Andrzej.

Jakieś odgłosy szurania, gadania, pożegnania, urywki rozmowy, otwieranie zamykanie drzwi, głośniejsza muzyka, a teraz znowu bębnienie sekcji perkusyjnej, ciężkie westchnienie i kroki. Znowu otwierają się drzwi ale do mojej kabiny i widzę w ręku grubego, długiego, białego kutasa wystającego z rozporka i ogłupiałą twarz Andrzeja.

– Kurwa, sorry – powiedziały przerażone usta i ogłupiała twarz Andrzeja, z tym fiutem na wierzchu, tak szybko zniknął z mojej kabiny jak się w niej pojawił – Kurwa, zamyka się drzwi do kabiny, gostku – krzyknął zza ściany.

– Kurwa, przepraszam – wyrzuciłem z siebie i kumulując wszystkie siły w mięśniach, wytoczyłem się z kabiny. Nie przewidziałem jednak tego, że zarzuci mnie w połowie drogi na zakręcie i że Andrzej też nie zamknął drzwi do swojego przedziału. Efektownie wpadłem na jego plecy, a on mało nie uderzył głową w ścianę za kibelkiem. Jakimś cudem powstrzymał nadany jego ciału impet wolną ręką, bo w drugiej trzymał swoje berło, z którego toczył się mocz. Odruchowo odepchnął mnie tyłkiem, a ja znowu straciłem równowagę. Siła odrzutu była tak znaczna, że wypadłem z kabiny i uderzyłem plecami o ścianę toalety, osuwając się w dół na podłogę.

– No ja pierdolę, kurwa, co za pojeb, zabiję cię gostek, kurwa, zalałem sobie spodnie – dobiegały do mnie słowa wściekłego chłopaka – Jak, kurwa, jesteś najebany to siedź na dupie! Pierdolona, pijana, męska menda – ciągnął dalej, ja odzyskiwałem ostrość wzroku i widziałem skuloną do przodu sylwetkę i ostry strumień moczu między nogami.

– Przepraszam, ale mnie zarzuciło na zakręcie i sam mówiłeś, że drzwi trzeba zamykać – bełkotałem coś na swoje usprawiedliwienie. On lał, ja patrzyłem. Skończył, widać było jak potrząsa fujarą, urwał kawałek papieru toaletowego i wycierał nim główkę, potem chował w majtki i spodnie swoje narzędzie, w końcu się odwrócił. Patrzyłem na to z pozycji podłogi, znowu nie miałem siły by się ruszyć. Widziałem w jego twarzy wściekłość, podszedł do mnie powoli i wycedził.

– Pojebańcu, co ty odpierdalasz? Mam cię zajebać, byś jutro nie poznał swojej facjaty w lustrze? – schwycił mnie za koszulę i podniósł do góry, przyciskając łokciem do ściany. Patrzył na mnie z góry tymi pięknymi oczyma, choć widziałem w nich złość. Ja zaś zamiast się skulić i przygotować na jakiś cios, przewróciłem oczyma i zacząłem się śmiać jak głupi – Kurwa, mendolazo zaraz ci jebnę w czoło!

– Pijany jestem, przepraszam, nie chciałem, ale to śmieszne było, no wiesz twój kutas przed moim nosem, a potem ja na twoich plecach – i znowu rechotałem. On starał się być groźny, mocniej przyciskał mnie do ściany ale teraz już całym ciałem, zbliżył swoją twarz do mojej tak, że czułem jego alkoholowy oddech. Mnie zaś było bardzo przyjemnie i nie odczuwałem żadnego strachu.

– Kurwa, zryty skurwysyn, to w ogóle nie było śmieszne, kurwa – jego parcie na mnie ustąpiło, odsunął się na pół kroku i patrzył na mnie z jakąś litością i zaciekawieniem – Gdzieś ty się tak usmarował?

– Gdzie na twarzy? Możliwe, bo rzygałem – odpowiedziałem rezolutnie.

– O ja pierdole, jaki przygłup, pytam się gdzie i z kim się tak napierdoliłeś ?

– Z dziewczynami w parku, winem marki Bangkok, a potem Gruba Berta wyrwała mnie do tańca i strasznie się pociła i śmierdziała. Ona mnie macała, wyrwałem się tu i rzuciłem pawia. Zasnąłem, potem wy przyszliście i tak jakoś zleciało – wyrzucałem z siebie bezwładnie słowa, a na jego twarzy pojawiał się uśmiech – dalej, wiesz, twój kutas, no i ciągle mnie jeszcze zarzuca.

– Kurwa, słaby zawodnik z ciebie, choć na parapet, otworzę okno, to trochę wytrzeźwiejesz, musisz jakoś normalnie wyjść ze szkoły, by przypału nie było – to po powiedziawszy mocno schwycił mnie za ramie i poprowadził do okna, otworzył je, a chłodne powietrze uderzyło w moje ciało.

Siedzieliśmy na parapecie. Ja trząsłem się z zimna, on patrzył na podłogę. Nie odzywał się. Wydawało mi się, że teraz on zaczyna odpływać, że wypity przez niego alkohol zaczyna swoje magiczne działanie. W pewnym momencie sięgnął do kieszeni swojej kraciastej koszuli i wyciągnął paczkę czerwonych Marlboro. Jednego papierosa wsadził sobie w usta i go przypalił. Zaciągnął się dymem, spojrzał na mnie i zapytał – Chcesz zapalić? – skinąłem głową na potwierdzenie, on wyciągnął tlącego się papierosa z ust i mi go podał, sam odpalił kolejną fajkę dla siebie. W mojej głowie ciągle pojawiał się ten długi, biały kutas, trzymany w ręku, a ja zdecydowanie w ustach wolałbym trzymać tego właśnie fiuta, nie papierosa. W końcu przerwałem to milczenie między nami, taka okazja może się już nie powtórzyć pomyślałem.

– To mówisz, że twoja dziewczyna ci nie daje? – zapytałem z głupa frant.

– Ja nic nie mówię, co ty pierdolisz?

– Sam tak mówiłeś kolesiom, słyszałem. Ona chyba nie wie co traci, bo ja dziś te twoje cudeńko widziałem. Takim fiutem to każdemu zaimponujesz.

– Coś ty się tak do tego chuja przyssał? Ona ma zasady. I nie podsłuchuje się cudzych rozmów prywatnych. Przyjdzie czas, to będziemy ze sobą sypiać.

– Nie przyssałem się ale …. hum, no wiesz on wiszący wyglądał jak moje trzy – przecież nie mogłem mu powiedzieć, że chętnie bym się przyssał.

Kończyliśmy palić papierosy, ktoś znowu wszedł do kibla, niski grubasek z jego klasy szybko pobiegł do kabiny. Po kilku minutach wyszedł, spojrzał na nas i zapytał.

– A ty co? Teraz z dzieciakami pijesz?

– Nie, ale mu matkuje, bo się najebał. Rzygał tu i orła wywinął – odparł Andrzej.

– No to matkuj, ja lecę bo wyrwałem laseczkę. Pani nie powinna długo czekać na swojego rycerza – otworzył drzwi i wyszedł.

– Ciekaw jestem czy to nie Gruba Berta, bo by pasowali do siebie. Takie dwa grube kaszaloty – już to mówiąc żałowałem tej uwagi.

– A ty co? Kurwa, Leonardo DiCaprio jesteś? – powiedział i wyciągnął znowu fajki – Za dziesięć minut zrobimy test, czy nadajesz się do wyjścia ze szkoły.

– Jak ona ci nie daje, to jak sobie z tym radzisz? Jedziesz na ręcznym, czy masz jakąś lalunie na boku? Ja tam się przyznaję do tego, że mój kutas ma styczność tylko z moimi dłońmi, zresztą szybko się spuszczam – nie wiem czemu mu to powiedziałem.

On patrzył na mnie z niedowierzaniem i palił papierosa.

– No, to co masz kogoś na boku - zapytałem.

– Gostek, ja ciebie nie znam i na chuj ci ta wiedza?

– No, bo o czym tu gadać, najlepiej o seksie, zresztą pół wieczoru o tym gadaliście – ciągnąłem temat, by wprowadzić w życie szatański plan.– Tak w ogóle to mam pewien pomysł, jak tu siedzimy i trzeźwiejemy – uśmiechnąłem się, nabrałem powietrza w płuca i wyrzuciłem z siebie – Obiecaj, że mi nie przypierdolisz, jak coś powiem, proszę obiecaj.

– Co ty, kurwa, knuesz? – połykał litery i mówił. Właściwie to bełkotał i kiwał się siedząc na parapecie, czyli wódka go rozbierała, a ja wiedziałem, że mogę to wykorzystać, by mu złożyć niemoralną propozycję. – Dobra, móf, bo chuj, no nie bdę cię bił, bo chuj ale mnie fazuje, kurrwa.

– No wiesz jak zobaczyłem tego twojego kutasa, to tak pomyślałem, że no ... bym ci zrobił loda – on przestał się gibać, zapadła cisza, a ja dalej brnąłem ze swoim kretyńskim wywodem, czułem jak mi serce wali, a na policzki występują rumieńce. – No wiesz, w życiu warto jest wszystkiego spróbować i …

Nagle wprawił swoje ciało w ruch. Chyba chciał mi walnąć na odlew albo mnie złapać. Jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa, ja zaś zeskoczyłem z parapetu obserwując jak Andrzej wywija orła i teraz podnosi się z podłogi do klęczek. W pierwszym odruchu skoczyłem do niego, by mu pomóc się podnieść, on jednak złapał mnie za głowę i ściągnął do siebie. Stykaliśmy się czołami, klęcząc na posadzce spleceni jego żelaznym uściskiem. On ciężko dyszał i zdzielił mnie z główki w skroń. Było to bolesne.

– Ałć, miałeś mnie nie bić – próbowałem się bronić. – Choć wstaniemy z podłogi – uścisk się poluźnił i wzajemnie się wspierając wstaliśmy. Andrzej odsunął się i stał, lekko się kiwając, patrząc na mnie spod byka.

– Kufa, ja, no, ty pedzio jesteś, czy jak – bełkotał podniesionym głosem. – Chuj, ja nawet nie wiem jak ty masz na imię, kurfa zobku, co ty odpierdalasz, co?

– Albin mam na imię. A pedałem nie jestem, ja tylko chciałem tak spróbować z ciekawości, jak to jest – coś bredziłem, by wywinąć się z nieprzyjemnej sytuacji. – Wiesz ja … – tu spuściłem głowę grając niewiniątko. – ...jakoś nie widzę, żebym miał szanse na seks chyba, że z Grubą Bertą, to już wolę...No, wiesz co...

Jego oczy mimo, że rozwodnione alkoholem wysyłały sygnał, że zbiera się w nich złość. – Gościu, Albin, czy chuj, co ty pierdolisz. I co, mego kutasa byś obrabiał?

– No, to tak yyyyyy, to by była próba, … no ja, tego nie robiłem z nikim. Jakby się tobie, albo mnie, nie podobało, to byśmy skończyli – łgałem w żywe oczy. Wiedziałem, że gdyby on pozwolił mi possać, to bym jego kutasa z ust nie wypuścił. – Przepraszam, zapomnij o tym, no tak mi się powiedziało, no widzę, że to głupi pomysł – grałem skruszonego, a nawet łezki pojawiły się w moich zakłamanych oczkach.

– Kufa, chua do papy ebany chce – siedział, rozkołysany ponownie na parapecie, a ja stałem jak zawstydzona dziewica z boku, udając łkanie – Kufa, masz fart, że to ja. Kto iny, by ci wjebal. Kufa, teraz ja jestem najebany, kufa.

– To mam spierdalać, czy siedzieć tu z tobą? Wiesz, teraz ty musisz posiedzieć, bo wyjebiesz się na schodach. No, jeszcze z godzinę będą grali na dole – pokiwał głową i siedział. – Posiedzieć, czy iść?

– A w chuj siedź, kufa. Już mi jeden chuj. I gdzie to chciales mie obciągać? Kufa – chyba był coraz mniej kontaktujący.

– No tu w kabinie – i znowu słodka minka. – Tak po cichutku, wiesz drzwi skrzypią jak ktoś wchodzi do kibla, to wiesz można wtedy, no wiesz... . No, sorry jeszcze raz, bo ty, ... no tego, że dziewczyna ci nie pozwala na, … no wiesz i tak pomyślałem jak twego, no wiesz widziałem, że bym, no tego pomógł. Słyszałem, że czasem chłopaki w woju tak robią – wywody godne adwokackiej gadki. Niestety, młody pedał na prowincji, któremu testosteron upłynnia mózg, musi umieć łgać jak z nut i przy tym jeszcze grać.

– Ta, a w pierrlu to nawetw upe jeba. Kufa, ale jetem naebany. Kufa, a chuj. No, kufa uszaj dupe.

– Co mam sobie iść?

– Nieee , kufa do kabiny, obaczymy. Chuj, no bo mi się odechce – trafiłem w totka, hahaha !!! I taki niby spłoszony szedłem to ostatniej kabiny, on zataczając się szedł za mną. Weszliśmy, zablokował drzwi zasuwką. Na zbiorniku spłuczki leżała jakaś gazeta. On oparł się o drzwi i ciężko oddychał, a ja już czułem, że mój mały stoi i leje soki. Położyłem gazetę na podłogę, a na nią swój sweter. Runąłem na kolana. Moja twarz była na wysokości jego bioder. W głowie miałem setkę myśli – Co zrobić, by grać dziewicę i go nie spłoszyć? Sam bym mu go wyciągnął, ale udawałem nieśmiałego i zawstydzonego. A mój język chciał się wyrwać i oblizać lubieżnie wargi. On patrzył na mnie z góry i się odezwał.

– Chuj, to sekret, co? Kufa, co ja obię, krfa, kurfa – i rozpinał rozporek, opuścił spodnie do kolan, uniósł koszulę i zobaczyłem zielone bokserki, z mocno wypchanym kroczem. – Kufa, to poebane, chuj, no a pierdole. Ty jak chujowo, to ci mówię i chuj .. stop – skinąłem głową skromnie, nie mogąc się doczekać na rozwój wydarzeń. W środku mnie ściskało z podniecenia, jajka bolały jakbym sobie kręcił wora. – Kurde, zdejmuj te gacie szybciuchno, bo te jaja zniosę – tylko o tym myślałem. On chwiejąc się lekko oparty o drzwi, wypiął biodra i ściągnął bieliznę. Ten szybki ruch pozbawiony wstydu, objawił mi to na co czekałem od poprzednich wakacji. Lekko oliwkowa skóra nóg i brzucha, a między nimi mleczny pas skóry. Lekki zarost nóg przechodzący przez pachwiny na jajka, by mocniej zarysować się na podbrzuszu i ścieżka miłości prowadząca do pępka wyznaczona delikatnym owłosieniem. A w tym wszystkim zatopiony majestatyczny kutas. Biały, długi wał na kilkanaście centymetrów, swobodnie zwisający. Jego odznaczająca się żołądź, skrywana długim napletkiem. No i jaja duże, kształtne, w długim worku moszny. Chciałem zawyć z zachwytu, całować i pieścić, wąchać ale to by odkryło przed nim moją prawdziwą naturę. Więc jak skromna pensjonarka z wypiekami na twarzy patrzyłem na to cudeńko i czekałem na jego gest w bezruchu – No, kufa odechciało się, co?

– Nie, OK, tylko taki duży. No, nie myślałem, że aż taki – rozpływałem się udawanej nieśmiałości. Jak to się mówi? „Ą i ę, bułkę przez bibułkę, a kutasa najchętniej całą garścią”? I tak też zrobiłem. Powoli drżącą ręką go chwyciłem, był ciepły i wiotki. Udając prawiczka, i walcząc ze swoją żądzą, pochyliłem się nieśmiało do jego czubeczka językiem. On głęboko westchnął. Tak, czułem ten samczy zapach i resztek dezodorantu. Pierwszy smak to ostro-słony, mimo suszenia przez niego główki kutasa papierem toaletowym. Zawsze, nawet jak się suszy, to pozostaje gdzieś kropla moczu. Nie przeszkadzało mi. Pamiętałem smak brudnego kutasa Gawrońskiego, więc akurat ten smak był niczym w porównaniu z tamtym. Trzymałem tego chuja w ręce. Powoli moja dłoń zaczęła się poruszać pociągłymi ruchami. Kutas nabrzmiewał, rozciągał się wszerz i wzdłuż. Tężał w palcach. On oddychał głośniej, a ja widziałem duży, czerwony łeb fiuta, który otwierał swoją dziurkę, jakby w uśmiechu i chciał powiedzieć: – No, już dawaj swe usteczka. Obejmij mnie nimi, bo chcę się zanurzyć w twoim gardle. No, chodź słodziaku – otworzyłem usta, wysunąłem język i zacząłem go obijać wielkim czubem. Spojrzałem w górę. Andrzej miał zamknięte oczy, a ja w końcu zamknąłem w swoich ustach ten wielką głowę siura. Językiem osaczałem go z każdej strony, wywijając esy floresy.

– Kurwa, o ty, ahhh – usłyszałem z góry. Głębokie westchnięcia, czyli jak na razie jest dobrze. Chyba mu się podoba. Teraz delikatnie zacząłem poruszać głową w tył i w przód, a wielki grzyb penetrował moją jamę ustną docierając co chwila do granicy gardła. Teraz czułem jaki jest twardy. Nie mogłem szerzej otworzyć ust. Ten wielki mega-kutas mieścił się tylko trochę w ustach. Nadziewałem się na niego z uporem maniaka, zasysałem się na nim, po policzkach zaczęły spływać łzy, a po brodzie spływała moja ślina. Chuj zabierał mi co chwila oddech. Chciałem go więcej w sobie, chciałem by Andrzej nie stał bezruchu, ale mnie brutalnie pierdolił, by przebił się przez gardło i krtań do przełyku. Ale musiałem udawać, że to mój pierwszy raz, że jestem postrzelonym ale niewinnym chłopczykiem, a nie dziwką, która rozpycha w wannie swoją dupę trzonkiem od młotka. Drugą ręką złapałem jego wielki wór z jajami, macałem, pieściłem bawiłem się nimi – Kurfa, kurfa, ja pierdolę, o tak, dawaj – słyszałem z ust Andrzeja. Czułem, że w gaciach mam galaretę, że z mojej pałki sączą się soki. Puściłem trzon i tylko moja głowa rytmicznie i szybko nabijała się na Andrzejowy wał. Uwolnioną ręką odpinałem swój rozporek, by mój fiut nie brudził mi spodni – Kurwa, co robisz, nie wyjmuj kutasa bo rzygnę i będzie koniec – mówił do mnie.

Oderwałem się od jego gnata, obtarłem rękawem koszuli ślinę i łzy – Andrzej muszę, bo mam galaretę w majtkach. Jak się podniecę, to mi ciągle leci sok, kurwa. Proszę zamknij oczy i na wszelki wypadek patrz w górę, proszę. Chyba na razie jest OK, co?

– Dobra, dawaj mały, kończ to, bo mi jaja rozerwie – moja głowa, znowu nabijała się na część kutacha łzawiąc się i śliniąc. Jedna ręka pieściła jaja, zaś druga dodała odwagi jego biodrom. Teraz pomagał mi się wypełniać częścią siebie, poruszał biodrami, czub ostrzej atakował moje gardło. Śliniłem się mocniej, czasem się krztusząc i w końcu jego ręce chwyciły moją głowę. Działały dwie przeciwstawne siły: dłonie które mój rozwarty ryj pchały do przodu i biodra, które mnie ruchały. No w końcu moja dziwkarska natura dostawała, to co lubi, ostre jebanie. Było mi dobrze, lubię być narzędziem w czyichś rękach, dawać przyjemność komuś i samemu ją dostawać. Było mi gorąco. Mój kutas eksplodował niepostrzeżenie sam z siebie. Andrzej tego nie widział, głośno sapał, jęczał i mnie pierdolił, choć jeszcze nie tak ostro, jakbym tego chciał. Moja paszcza wypełniała się mieszaniną śliny i słonawego śluzu. Starałem się to przełykać, lecz część ciągle zalewała moją brodę. Nagle jego dłonie chwyciły mnie mocniej. Czułem pod palcami, że jego jądra wędrują ku górze więc je mocniej ścisnąłem. Jego chuj już drgał i wyrzucał do gardła nasienie, którym zakrztusiłem się. Wycofałem się trochę. Druga i trzecia salwa zalewała mi twarz – Kurwa, już ja pierdolę uuuuuuuuuu – to był jego głos, spojrzał na mnie i zamarł na chwilę – Kurwa, ogarnij się, o ja pierdolę, spuściłeś się, no kurwa, zaraz się porzygam, kurwa, co ja zrobiłem? – złapał papier toaletowy, którym wycierał jeszcze twardego kutasa, szybko się ubrał. Ja klęczałem zalany jego spermą, otworzył drzwi i wyszedł lekko się zataczając, usłyszałem jeszcze wiązankę, otwieranie i trzaskanie drzwiami toalety. – To się nazywa podziękowanie – pomyślałem i zacząłem palcami zbierać resztki jego nasienia z twarzy, a potem z lubością ją zlizywać. Musiałem trochę posprzątać i się wytrzeć. Było cicho tylko rytmiczne dudnienie muzyki z dołu – Ha, ile tych kurewk szkolnych, by wszystko oddało za zrobienie laski Andrzejowi – myślałem, wyszedłem z kabiny. Przemyłem twarz i głowę wodą z kranu, wytarłem się swetrem i wyszedłem. Po godzinie byłem u ciotki. Gdy przyszedłem oni już spali, ja zaś nie mogłem spać i rozpamiętując, to co dziś się wydarzyło, znowu się zlewałem.



Przez kilka tygodni nie poznawał mnie w szkole ale czasami miałem wrażenie, że się rumieni jak mnie widzi – No i chuj, i tak jesteś moim trofeum – szumiało mi pod kopułką. Teraz miałem sporo świeżych wspomnień, które rozpalały moje fantazje.

Zbliżały się święta. Ostatni dzień w szkole, zerwałem się z ostatnich trzech lekcji, maszerowałem Długą, odwiedzając sklepy w poszukiwaniu prezentów dla najbliższych. Na rogu Krótkiej z Długą wpadliśmy na siebie – Sorry – powiedziałem pokornie i spuściłem wzrok odchodząc.

– Ty, Albin, poczekaj, masz chwilę? – zapytał.

– No mam. Nic szczególnego nie robię – odpowiedziałem.

– To chodź ze mną. Na Krótkiej, na parkingu, mam malucha. Pogadamy.

– Dobrze – odpowiedziałem ale nie byłem pewien, czy mi teraz nie spierze pyska. Doszliśmy do jego perłowego malucha. Otworzył drzwi i wsiadł, potem otworzył drzwi od strony pasażera.

– Wskakuj, nie peniaj nic ci nie zrobię, pogadamy.

– No, ja cię przepraszam, no wiesz za co – znowu łgałem.

– Chuj, nie ma za co. Wiesz no, kurwa, po wszystkim wytrzeźwiałem i, kurwa, złapałem się za łeb, No, wiesz, kurwa, spedaliliśmy się. Przez tydzień to mnie w żołądku ściskało, kurwa, widziałem ciągle twoją twarz w mojej spermie i tę spermę na podłodze i, kurwa, na moich spodniach. Potem mi przeszło, no i wiesz...kurwa, a tobie jak to się, hum, przeżyło?

– No, wiesz, hum, no ty, a jak ci coś powiem, to się nie wściekniesz?

– Kurwa, wiedziałem! Spodobało ci się, co?

– No, tak – dodałem cicho jak pizda – Wiesz nawet mi smakowało, to twoje, tylko mnie nie bij proszę. Zapomnij o tym proszę – trułem jak pipa.

– Głupi jesteś i tak nie zapomnę. Humm, może pójdziemy na układ? Znaczy, czasem w sekrecie zrobisz mi loda?

– Naprawdę? Chcesz? – zapytałem z udawanym zdziwieniem, a w środku myślałem, że wyskoczę z radości w górę – Wiesz, ale gdzie to będziemy robić? Ja nie mam wolnej chaty.

– Wiesz, kurwa, Mercedes to nie jest, ale się toczy. Wiesz, gdzieś lesie, za miastem? To jak, chętny?

– To co? Już teraz gdzieś pojedziemy?

– Potem cię do domu podrzucę. Gdzie mieszkasz? Na Południu?

– Nie, w Piątnicy.

– O, to nawet lepiej. Jedźmy za Wiznę.

Pojechaliśmy. I w maluchu, gdzieś w lesie, robiłem mu loda. On bardziej się otworzył. Ustaliliśmy, że mogę go lizać i całować, ale tylko w brzuchu, jajach, kutasie i nogach. Nie ma całowania po twarzy. Ja zaś chciałem, by mnie walił na siłę, by bił mnie kutasem po twarzy, by mnie traktował jak burą sukę. Wtedy, po południu, spuściłem go dwa razy. Mówił, że wolałby nie widzieć mojego śliniącego się fiuta i tego, jak zajadam się jego nasieniem. Potem żartowaliśmy z mojej pałki. I mimo niby obrzydzenia, zrobił mi ręką dobrze. Po świętach praktycznie w każdy piątek, jak nie miał spotkania ze swoją panią, rżnął mnie w usta. Pod koniec marca była piękna pogoda, prawie letnia. Andrzej, w świetnym nastroju, wywoził swojego lachociąga do lasu. Zaś ja miałem w głowie podstępny plan, a w plecaku buteleczkę z olejem „Kujawskim”, chusteczki, prezerwatywy i zrobiłem sobie „płukankę” przed spotkaniem. Byliśmy w lesie za Strękową Górą, na zupełnym odludziu.



– Andrzej, kurwa, mnie to robienie laski się powoli nudzi – jego mina spoważniała, już chciał coś powiedzieć. Nie pozwoliłem mu – No wiesz, powiem ci szczerze, chcę byś mnie wyruchał – zapadła cisza, patrzył na mnie wielkimi oczyma.

– Ale jak to? W dupę? – zapytał. – Ale, kurwa, nie wsadzę chuja do gówna. Nie przeginaj.

– Andrzej, tam nie ma gówna. Jestem po lewatywie. Jest czyściutko jak w piździe. No i mam gumki, jak by co. Kurwa, no, nakręciłem się ostatnio na twego chuja, chcę go poczuć całego w sobie.

– Kurwa – otworzył drzwi i wyszedł z samochodu, zapalił fajkę i chodził nerwowo wkoło – Kurwa, wyłaź i chodź tu, cioto – podszedłem do niego – Kurwa, teraz mów szczerze. Jesteś pedałem, co?

– No tak jakby. Ale jak ci nie pasi, to będę tylko twoim lachociągiem, ale chce ci dać coś więcej.

– Kurwa, rozumiesz, że i ja się pedale, kurwa mać. Ale ty ciotko, tym swoim słodkim ryjem mnie kręcisz. Albin, jak to mi nie będzie pasić, to kończymy zabawę. Jak sobie ubrudzę gównem kutasa, to go ci włożę do gardła.

– OK, jestem za – odpowiedziałem zakręcony.

– To trzeba siedzenia rozłożyć i trzeba się rozebrać – po kilku minutach walki z siedzeniami i z ubraniami, siedzieliśmy w środku nadzy tylko w obuwiu i skarpetach. On rozparty na tylnym siedzeniu, a ja między jego udami pieściłem mu fiuta ustami. Kręciłem z zadowoleniem nagim dupskiem. Ta jego długa i gruba pała, lekko zgięta w dół, uwielbiałem ten kawał mięsiwa, który dawał mi tyle rozkoszy. Całowałem i ssałem mu jaja. Gdy poczułem, że jest nakręcony powiedziałem – Teraz daj palce poleje ci je olejem i mnie otwieraj, znaczy moją dziurę.

– Ty, kurwa, ja tego nie zrobię. Sam se pchaj tam paluchy. Mnie to obrzydza.

– OK, OK …. Sam to zrobię – wyciągnąłem buteleczkę, naoliwiłem paluchy i zacząłem pieścić swój otwór. Najpierw palec wskazujący zatopiłem w sobie i dziugałem się nim głęboko. Potem dołączył drugi i po chwili trzeci. Rozwierałem je w sobie, wyciągałem je i wkładałem. Z mojej pałeczki toczył się śluz, a ja się lubieżnie oblizywałem.

– Jakie to chore, ja pierdolę, nie wiem, czy chcę to robić.

– Cicho już bądź – i skulony pakowałem dupsko na jego kutasa, maluch, to nie jebowóz – Kurwa, ooooo, ja pierdolę, auuuuuuuu – wrzeszczałem. Moja dziura przez trening nie stawiała oporu i zamiast nadziewać się powili, jego gnat zatopił się we mnie po same jaja. Chciałem wypluć z siebie ten rozgrzany walec, wyrwałem się w górę całym ciałem, ale uderzyłem głową i plecami w podsufitkę – Ała, kurwa – wrzeszczałem i z jeszcze większą siłą nadziałem się – Kurrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrwa – samochód dudniał, mnie dudniało w uszach. W ciele rozdzierał mnie ból, którego nigdy nie zaznałem. Łzy mi same ciekły. Myślałem, że rozpadam się na części, że z tyłka wypłynie rzeka krwi. To jest taki moment, gdy odechciewa się seksu. Teraz Andrzej zasłonił mi dłonią usta, odruchowo go ugryzłem, on z plaskacza strzelił mnie w pysk. Płakałem.

– Tego chciałeś i co dupę ci rozrywa? Masz dość? – dopytywał. A ja? Łkałem i siedziałem z olbrzymim drągiem w dupie, nie mogąc się ruszyć. Moje wnętrzności podrażnione nagłym wtargnięciem, wariowały z bólu wibrując na tym ciele obcym, które wypełniło mój środek. – Mnie się to podoba, zajebiście ma się mój chuj hahahaha, O i jak sam z siebie się na nim zaciskasz.

– Kurwa, Andrzejku, nie żartuj. Weź delikatnie zajrzyj, czy mi kuurwa, krew się nie leje z dupy, bo nie wiem jakby coś we mnie pękło. Tylko powoli, nie ruszaj się, dotknij tam ręką, proszę – skomlałem przez łzy. Andrzej dotykał tam ręką, potem oglądał i powiedział:

– Nic nie widzę i nie czuję, by coś chlupało. Jedyne co czuję, to to, że twój sztywny, zaśliniony pal dociska mi łono. To co kończymy?

– Kurwa, czekaj, ból przechodzi. Jeszcze chwila i zobaczymy – czułem dyskomfort i ból, który już nie był tak ostry. Moja dziura zaciskała się i rozluźniała na chuju kochanka. Trwało to ze dwie minuty zanim moje ciało zaczęło tolerować to coś w środku – Dobra, jak już siedzę z twoim kutasem w środku, to zróbmy coś z tym. Wiesz, ale musimy trochę się opuścić niżej, bo ci karkiem i głową zrobię dziurę w autku – powoli razem zsunęliśmy się w dół. Ból był do zniesienia. Leżałem na Andrzeju, przyciskając policzek do jego obojczyka. Jego twarde i gorące ciało dawało mi ukojenie. Powoli ruszyłem zadkiem to w przód to w tył, ciężko oddychając, Andrzej teraz trzymał moje pośladki i pomagał w tym mozolnym nabieraniu tempa. Z każdym ruchem było lepiej, gdy prawie jego kutas wyszedł ze mnie, miałem w sobie poczucie pustki więc szybciej się nim wypełniałem. Ruchy stawały się płynne, a to rozwarcie i wypchanie pobudzało moje wnętrzności do falowania, jedynym dyskomfortem była piekąca, podrażniona dziurka – Wiesz jest dobrze, ale chcę zmienić pozycję. Będziesz mnie brał od tyłu, co?

– Dobra, to złaź ze mnie – wypuściłem z siebie jego bolec. Usłyszałem dźwięk przypominający mlaśnięcie, gdy się ze mnie wysunął. Kitwasiliśmy się chwilę. Leżałem na brzuchu, a pod biodra położyłem zwiniętą kurtkę i sweter, więc mój tyłek był lekko uniesiony. On zaś się sadowił za mną. – Ty, ale cię rozjebałem. Masz całkiem otwartą dupę, kurwa, widzę wszystko w środku. Ale krwi nie widać tylko różowe.

– Wiesz, wlej mi tam trochę tego oleju, proszę i nasmaruj nim fiuta, co?

– Pan prosi, pan ma – ku mojemu dziwieniu poczułem jak jego palce, zanurzają się we mnie, jak tam jeździ. Po chwili oczekiwania jego pała znowu mnie wypełniała ale bardzo powoli. To, że zgięta jest fikuśnie w dół, sprawiało wrażenie, jakby to jakiś wąż we mnie wpełzał. Znowu byłem pełen jego męskości. Jego ciepłe jaja spoczywały na granicy tyłka i ud – Mogę zacząć?

– No możesz – powoli się wycofywał, a potem szybciej nacierał. Tarcie w środku stawało się przyjemne i po chwili ten drąg przesuwał się po moim magicznym punkcie. Tego nie potrafiły rozbudzić moje palce w wannie, ani trzonek od młotka. Traciłem kontrolę. Ciężar jego ciała na mnie, jego przyspieszony oddech, wędrujące jego dłonie po moim ciele i ten pełzający we mnie kutas, to wszystko przenosiło mnie w inny wymiar. Teraz już charczałem z przyjemności. Było bosko. I nagle wyrwało mi się z ust: – Dawaj mocniej, szybciej, ruchaj mnie jak dziwkę, proszę – uniósł się trochę, na ile pozwalały gabaryty malucha. Mocno trzymał moje biodra i nabierał rozpędu. Jego jaja obijały moje uda. Fiut chyba uderzał w wątrobę, było boleśnie i rozkosznie. – Jestem twoją dziwką, mocniej – wrzeszczałem. On mnie teraz orał siłą ruskiego traktora. Nagle mi go wyjął całego i szybko jednym ruchem cały powracał. – O tak, tak jestem suką, twoją suką, jeb mnie, proszę – znowu odpływałem. Teraz się spiął i zatrzymał. Poczułem jak coś mnie zalewa od środka.

– O ja pierdolę – krzyknął i runął na mnie całym ciężarem. Ciężko oddychał, a jego pała ciągle sztywna głęboko we mnie zakotwiczyła. Potem wyszedł ze mnie i znowu mlaśnięcie, tak to jest gdy chuj wiotczeje. Ja leżałem na brzuchu taki wypełniony pustką. – Kurwa, Albin, ale dałeś popis! Ty chyba odjechałeś! Coś ty odpierdalał, co za wyznania, no ja pierdolę hahahaha!

– Kurwa, no, odpłynąłem, bo masz boskiego fiuta i w ogóle. Ale jutro, to moja dupa będzie cierpieć.

– Ty, no, serio jak go wyciągałem, na te pojedyncze sztosy, to kurwa, dziura jak chuj, ale fajna, różowiutka. Mam pomysł. Zabawimy się w doktora, zbadam tą twoją dziurę, co?

– Ale ja się nie ruszam, bo zaraz wycieknie mi z dupy twoja sperma. I tak leżę na sweterku i kurtce w które się spuszczałem.

– To ty doszedłeś przez to ruchanie?

– Nie dziwne, ze trzy razy. Przecież wiesz, że jak robię ci loda to tryskam, a to była rozkosz. Tylko na początku było za szybko, ale to wina samochodu. Nadziałem się za szybko, i wiesz, jak jesteś napalony na pierwszy seks, to tracisz kontrolę, no i kurwa z bólu mało nie umarłem. Myślałem, żeś mnie rozpruł w środku.

– Unieś trochę to dupsko, zboczku, o tak, o ja ale rozwarta. – Uniosłem tyłek do góry, tak że miał moją szparkę prawie przed nosem. Widziałem jak zbliżył do niej nos i ją wąchał - Ty, faktycznie nic nie śmierdzi.

– Wacku głupi, od południa wczoraj nic nie jadłem i w sumie to ze trzy razy się płukałem.

– Toś ty to sobie w tej łepetynie wcześniej ułożył, co ? Sucz hahahahah.

– No, tak wyszło – powiedziałem z udawanym zawstydzeniem.

– Kurwa, faktycznie w środku sperma, wezmę chusteczkę i ci trochę zatkam, to sobie siądziesz a ona spłynie.

– Wolałbym ją zjeść.

– Pojeb, kurwa, zbok!!!!

– No, ale jak się już nie brzydzisz, to włóż tam palce i daj mi je potem oblizać.

– No ja pierniczę, chore – jednak poczułem jak jego palce gmerają w mojej dziurze – Kurwa, jazda – wyciągnął palce z mego tyłka i wsadził w moje usta. Zlizywałem, to co na nich było i przełykałem. – Jaka dziwka – mruczał i znowu wędrował do mego środka, a potem do ust – Dobra, teraz koniec obiadku. Choć tu, ja też mam fazę, dawaj tego pysiorka zrobię ci laskę – powiedział.

– No co ty – wydusiłem z siebie zszokowany.

– Dawaj go mi do pyska! – śmiejąc się powalił mnie na plecy, złapał mego kutaska w dłoń i powiedział: – Usiądź wyżej, no już, cipko – teraz on usadowił się między moimi nogami. – Rozkracz się, daj mi dostęp – siedziałem oparty o tylne siedzenie, z nogami zgiętymi w kolanach. Między nimi na rozłożonym przednim fotelu pasażera siedział on. Widziałem jego silne ramiona, kawałek pleców i wypięte ku górze pośladki. Gdyby teraz ktoś tu przechodził, miałby zajebisty widoczek. Uniósł głowę w ten sposób, że widziałem jego twarz. Uśmiechał się szelmowsko. – Z paluszkami w dupci, chcesz? – nim odpowiedziałem, włożył mi w usta palce swojej lewej dłoni, by po chwili wpychać mi je do dupy i już po chwili czułem jak mnie wypełniają. Jak kręci nimi w moim wnętrzu, odchyliłem głowę do tyłu, było mi bosko – Dobrze ci, suczko, co? Magiczna sztuczka, paluszki w dziurze, a kutas ci już stoi i z niego spływa.

– Andrzej, mmmmm, Andrzejku mocniej – patrzyłem teraz na niego, on z lubieżnym uśmiechem wyciągnął swoje palce ze mnie i zassał się na nich swoimi ustami. – Andrzej, no co ty robisz?

– Nic, smaczniutki jesteś w środku – jego palce znowu mnie penetrowały, a jego głowa pochyliła się. Już wiedziałem, że jego język liże moje jajka, by po chwili lizać całą moją fujarkę od góry do dołu i z powrotem. Sapałem i jęczałem. Potem już tylko czułem ciepło jego ust, mocne ssanie, taniec jego języka na moim kutasie. Kilka razy poruszył głową i już strzelałem w niego swoim sokiem. Przerwał na chwilę, uniósł głowę, otworzył usta by pokazać mi, co sobie zebrał w ustach i przełknął. – Mniam, smakujesz mi – nie skomentowałem, znowu jego ciepło czułem na swoim chuju. Jego palce robiły mi ostry kipisz w tyłku. Teraz to trwało może ze dwie minuty. Po finiszu, uniósł się i patrzył mi w oczy. Złapał moją głowę w swoje dłonie i wpił się w moje usta. Jęknąłem. A on głęboko wpakował swój język w usta. poddałem się temu. Pompował we mnie moje soki wymieszane z jego śliną, to był mój pierwszy pocałunek, pełen namiętności i wyuzdania.

Powoli zachodziło słońce, leżeliśmy nadzy zgięci w pół, on obejmował mnie mocno zlepiony z moimi plecami. Jego wiotki kutas rozdzielał moje pośladki. Gładziłem jego przedramiona i biodro, on czasem całował moje ramię. Było cicho i magicznie.

– Czas się zbierać – powiedziałem.

– Uhu, ale mi się nie chcę, kurwa, młody, aleś mnie przekręcił. Wiesz, mam teraz taki burdel w głowie. Od kilku miesięcy. Jak czasem myślę o tym co my robimy, to chce mi się walić głową o ścianę, a potem znowu chcę tego. Wiesz, miałem trochę seksu zanim poznałem Elkę, ale to w porównaniu z tym, … z tobą, to było żałosne. Najgorsze jest to, że mi się podobasz. Taki jaki jesteś, że chcesz więcej i więcej – odwróciłem głowę i go pocałowałem.

– Wiesz my dopiero zaczynamy, mam jeszcze wiele pomysłów, hahahaha.

– Kurwa, już się boję, jak myślisz, czy jestem już pedziem?

– Kurwa, nie wiem, ale czytałem, że masa ludzi jest bi. To znaczy, że mogą i lubią panienki i facetów. Ty lubisz panienki i mnie, to chyba jesteś bi.

– Kurwa, może. Ty, ale inni faceci mnie nie jarają. Właściwie to ja nie wiem, co czuję. Wiesz, raz bym cię zamordował w myślach, a potem chcę spierdalać z tobą na koniec świata.

– Też nie wiem czego ja właściwie chcę. Uwielbiam być z tobą i eksperymentować. Wiesz mam siedemnaście lat i chuj wie, czego chcę. Wiem jedno, że najchętniej spędzałbym całe dnie dosiadając twojego kutasa – znowu go cmoknąłem w policzek. – Zbierajmy się.

Po kwadransie wracaliśmy, nie odzywaliśmy się, buczało radio rozgłośnia RMF FM. Andrzej wysadził mnie w Piątnicy, a sam pojechał do Łomży. Teraz wracając do domu czułem otarty tyłek i lekkie pobolewanie w środku ale było to przyjemne, to pamiątka po udanym seksie.

W kwietniu zrobiło się lato i właściwie w każdy piątek jeździłem z Andrzejem za miasto. Było na tyle ciepło, że uprawialiśmy seks na świeżym powietrzu, zdobywaliśmy nowe doświadczenia. Przybywało nam wiedzy. Kupiłem oliwkę dla niemowląt jako nawilżenie, a on zaczął wozić kilka koców. Andrzej uwielbiał mnie brać twarzą w twarz, bo jak mówił miał lepszy dostęp do mego ciałka. No i kochał namiętne pocałunki. Ja miałem zaś więcej przyjemności, gdy wsadzał mi od tyłu, ale to ze względu na kształt jego pały, która w tej pozycji lepiej masowała mi prostatę. On nie pozwalał sobie majstrować przy tyłku, ale sam zasmakował w moim. Potrafił go długo pieścić, lizać, ssać, ugniatać. Stał się mistrzem rimmingu. Doszło do tego, że jak się we mnie spuścił, to musiałem się napinać, by wyrzucić spermę na zewnątrz. On to zlizywał, a potem namiętnie całowaliśmy się, ale jak się ma kilkanaście lat, to nie ma barier. Jesteś wieczne podniecony. Oralnie też udało się w końcu znaleźć sposób by mnie penetrował całą długością pały.

Pod koniec kwietnia Andrzej mnie zaskoczył. W drodze do lasu mówił, że ma dla mnie niespodziankę. Już na kocu powiedział, że jak na mnie patrzy podczas ruchania, to nabrał ochoty na eksperymentalne zabawy z jego tyłkiem. Położył się na plecy, uniósł biodra w górę i złamał się w pół. Ja zaś właściwie siedziałem na jego twarzy, on lizał mi rowek, starał się wchodzić we mnie językiem. Ja zaś zabawiałem się jego otworkiem, wsadzając tam palce i język, pieściłem mu jaja i kutasa. Potem leżąc między jego nogami robiłem mu laskę i masażem gruczołu. Skończył obficie w moich usteczkach. Jakby tego było mało, wyciągnął z plecaka różowy wibrator, który kupił w sex shopie przy rynku. Tłumaczył, że kolor wybrał mu sprzedawca, ponieważ miał to być prezent dla dziewczyny. Andrzej twierdził, że jest tam kilka czadowych rzeczy, że są duże kutasy, chyba z gumy, filmy, gazetki oraz różne specyfiki, ale jak sam powiedział, strasznie się wstydził rozglądać się, czy o coś pytać. Potem testowaliśmy ten cud techniki wzajemnie na sobie. Skończyło się to oczywiście na ostrym rypaniu mojej dziury przez Andrzeja.

Zmęczeni seksem, już ubrani siedzieliśmy na powalonym konarze drzewa i paliliśmy fajki.

– Chujowo … wiesz, nie spotkamy się w te wolne dni maja. Będę siedział z Elką w Balikach. Ona będzie robić powtórki do matury. Jej starzy jadą do rodziny. Moich też nie będzie.

– No to spotkamy się później … trudno. Będę się nudził. Wiesz, może w wakacje gdzieś się urwiemy na kilka dni. Pod namiot na Mazury.

– Może się uda, super by było.

Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak te kilka wolnych dni zmieni naszą relacje. Spotykaliśmy się nadal w piątki. Zbliżał się koniec roku szkolnego. On kończył szkołę, planował iść do technikum. Czerwiec był upalny więc przyjemnie było się kochać na łonie natury. Pamiętam, że to był poniedziałek, podszedł do mnie w szkole. Nigdy tego nie robił. Widziałem, że jest jakiś inny, że jest smutny, przybity.

– Słuchaj, o której kończysz? – zaczął.

– Po pięciu lekcjach – odpowiedziałem.

– Ja też, czekaj pod szkołą, musimy pogadać – i odszedł. To było bardzo dziwne.

Po lekcjach, siedziałem w jego maluchu i jechaliśmy za miasto w milczeniu. On wyraźnie był nie w sosie. Urywał wszystkie próby rozmowy. Wysiedliśmy w lesie.

– Chodź, przejdziemy się – szliśmy powoli w milczeniu.

– Stało się coś? No wyduś to, o co chodzi? Bo, kurwa, dziwny jakiś jesteś – i wtedy zobaczyłem łzy na jego policzkach, to mnie zamurowało.

– Wszystko zjebałem. Życie zjebałem, wpierdoliłem się.

– Andrzej, co ty pierdolisz? Powiedz, w jakie gówno wlazłeś!

– Ona zaciążyła, muszę się żenić, rozumiesz! Chuj z technikum, kończę szkołę i idę do roboty u ojca na budowie. Ona nie idzie na studia i, kurwa, ślub w sierpniu – płakał, a ja stałem i nie wiedziałem co powiedzieć.

– Ale, ona taka cnotka była, sam mówiłeś, że nawet cyca nie dawała ci dotykać.

– Tak, w jebanych Balikach nas poniosło. Jebane wino i …. ,no wykręciliśmy numerek. Chujowy jak beret zresztą! Rozumiesz! A ona była jak kłoda! Kurwa, zero satysfakcji – Krzyczał i płakał - Pytałem się czy jest zabezpieczona. Ona powiedziała, że tak. To zabezpieczenie, to był jebany „kalendarzyk”! Mnie kutas odebrał rozum i dymałem ją bez gumki. Tak przy okazji, to ona miała tylko wspomnienie po cnocie. Mówiła mi potem, że miała chłopaka w pierwszej klasie liceum, że uprawiali seks. Potem się rozstali. Mówiła, że była bliska samobójstwa ale się zmieniła, bo odnalazła się w Bogu. Sranie w banie, kurwa!!! Dwie szklanki wina i diabeł zawładnął jej pizdą.

– To na sto procent jest pewne, że ona w ciąży?

– Kurwa! Tak! Wczoraj była ze swoimi rodzicami u nas w domu. Pokazała wyniki. Kurwa, szósty tydzień ciąży. Rozumiesz, będę miał dziecko – stał i płakał. – Moi starzy się wkurwili i powiedzieli, że muszę się nauczyć odpowiedzialności, że muszę teraz zarabiać na rodzinę.

– Musisz się żenić? – zapytałem głupio.

– A co mam, kurwa, zrobić? Z mostu skoczyć? Najgorsze jest to, że już nic do niej nie czuję! Kurwa, dałem złapać się na dupę! Albin, to wszystko kurwa zmienia, rozumiesz !!! I najważniejsze. Nie utrudniaj mi. Ja muszę to ogarnąć. Już nie spotkamy się. To koniec naszych zabaw!!! Ja będę ojcem, a i z nią muszę sobie jakoś życie ułożyć. Muszę wypierdolić z głowy nasz dziki seks. Po starej przyjaźni, proszę, unikaj mnie jak to tylko jest możliwe, proszę, proszę – szeptał coraz ciszej i łkał.

Milczałem i staliśmy chwilę na leśnej ścieżce. Potem odwiózł mnie do domu. Czas mijał, nie widywałem Andrzeja. Skończyłem szkołę, zacząłem pracę w zakładzie fryzjerskim mistrza Małolepszego, gdzie strzygło się po męsku: na krótko lub średnio. O Małolepszym krążyła anegdota, że jakiś czas temu ktoś na ścianie jego zakładu napisał slogan reklamowy: „Twoja żona kurwa, a ty Małolepszy”. Nudna, nisko płatna praca i jakaś pustka wewnętrzna. Byłem samotnym, a przecież bardzo młodym facetem. Nie mogę zdefiniować moich uczuć do Andrzeja. Kim on był dla mnie? Ale pozostawił po sobie pustkę, żal, smutek.

Po trzech latach od ukończenia szkoły zaczęły się moje wypady weekendowe do Warszawy. W „Fantomie” poznałem dwóch chłopaków. Zaprzyjaźniliśmy się. Nie dosyć, że byli z branży, to wszyscy byliśmy fryzjerami. Koczowałem u nich w mieszkaniu na Stalowej, obiecali mi znaleźć pracę i tak się też stało.

W „Fantomie”poznawałem facetów na szybkie numerki w darkroomie. Szybki, ostry seks bez zobowiązań.

Kiedyś na ulicy spotkałem Andrzeja z żoną i małym szkrabem w spacerówce. Ukłoniłem się … i to wszystko. Zauważyłem, że Andrzej zmienił się, wyglądał źle. I to było moje z nim ostatnie spotkanie. Po wyjeździe do Warszawy rzadko bywałem w Piątnicy. Moje życie miało inny rytm i tempo.

W 2006 roku mieszkałem już w Londynie. Urlop dostałem w końcówce października i spędzałem go u rodziców. W Dzień Zaduszny wybrałem się do ciotki, by wraz z nią odwiedzić grób jej męża. Staliśmy nad jego grobem, a tuż obok świeczki odpalała kobieta którą chyba znałem. Obok kręcił się chłopak, który gdy się odwrócił …. , to przeszedł mnie dreszcz. To dziecko miało twarz mojego Andrzeja. Więc to była Elka z synem. Ukłoniłem się zwyczajowo. Ona mrużyła oczy i jakby czegoś szukała w pamięci. Gdy wracałem z ciotką do domu ona zapytała:

– Albin, ty znasz panią Elę? To sąsiadka z bloku obok.

– Niespecjalnie, ale ona była dziewczyną mojego kolegi ze szkoły – odpowiedziałem.

– Ah, to ten twój kolega, to był straszny łobuz, drań! Zmarnował jej życie! Wcześnie mieli tego chłopaka. Alan,... czy tak jak tobie, Albin, ma na imię. On straszny pijus był i ją bił. Ona go w końcu z domu wyrzuciła. Jakieś dwa lata temu, zimą, znaleźli go martwego pod mostem. Ona to święta kobieta, katoliczka przykładna, to pochowała go i pomnik ładny wystawiła. On to na koniec tak łazikował i po Piątnicy też. Matka twoja mówiła, że ona czasem go pod waszym domem widziała, jak stał i gapił się w wasze obejście. Pewno ukraść coś chciał. Bo to takie ladaco było.

Milczałem, chyba pierwszy raz w życiu chciałem po kimś zapłakać. Następnego dnia wybrałem się sam na cmentarz. Zapaliłem świeczkę na jego grobie, nie modliłem się, nie potrafię. Z nagrobka spoglądała na mnie dobrze mi znana twarz, utrwalona na porcelanowej płytce.



moveon747
PostWysłany: Czw 0:21, 10 Mar 2016    Temat postu:

Tik, tak. Tydzień minął. Dobre opowiadanie, inne niż wszystkie. Czekam z niecierpliwością na kontynuację.
udibidi01
PostWysłany: Wto 23:08, 01 Mar 2016    Temat postu:

ZABRAŁEM SIĘ DO PISANIA!!!!! za tydzień powinno się coś pojawić
grafoy
PostWysłany: Wto 20:43, 01 Mar 2016    Temat postu:


Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group