Autor Wiadomość
PiotrekWawa
PostWysłany: Czw 1:05, 07 Sty 2021    Temat postu:

Szczęśliwego Nowego Roku!
Niech Nowy Rok 2021,
będzie dla Ciebie źródłem inspiracji, wielu nowych pomysłów,
ale też niech będzie przepełniony miłością, radością i szczęściem.
P cwelik z Warszawy
PiotrekWawa
PostWysłany: Nie 11:10, 07 Cze 2020    Temat postu:

prawda bardzo szkoda że nie poznamy dalszej opowieści i finału
PanWojciech
PostWysłany: Nie 10:45, 07 Cze 2020    Temat postu:

szkoda że nie poznamy finału
PiotrekWawa
PostWysłany: Śro 16:21, 03 Kwi 2019    Temat postu:

wspaniale ujęta relacja i konsekwencja postępowania Kozubskiego wobec Pana, oraz nie próba okłamania Pana i wydania pieniędzy bez powiadomienia Nagadowskiego ...
Odczuwanie kary a raczej bardziej tej samotności jakby odrzucenia przez Pana, bo nie ważny był ból lania a ta obojętność Nagadowskiego wobec Kozubskiego...
Bardzo już Mnie interesuje jak długo obaj wytrzymają tą karę i co się wydarzy w poszczególnych dniach...

Pozdrawiam z Warszawy
P cwelik
Mark55
PostWysłany: Czw 21:30, 28 Mar 2019    Temat postu: Houseboy c.d.

UFF!!! Trochę wymęczony, ale jest! Piszcie komentarze. Teraz trochę mniej seksu, ale mam nadzieję, że was to nie zrazi

Minęło ponad dwa tygodnie od świąt. Po drodze była sesja SM, potem dochodzenie do siebie. Całkiem udany Sylwester w poszerzonym gronie przyjaciół i znajomych. Potem, dla Kozubskiego, finisz semestru w szkole. Zależało mu na tym, że przynajmniej utrzymać średnią, a może chociaż trochę poprawić. Tymczasem Nagadowski był w trasie. Był już niedaleko domu, ale trafił na korek i wiedział, że będzie w domu późnym popołudniem. W pewnym momencie na jego smartfonie pokazała się informacja, że z jego konta dokonywany jest przelew. Kwota była duża. Pięć tysięcy dwieście sześćdziesiąt złotych. Oprócz niego, jedyną osobą, która miała dostęp do jego konta był uległy. To on od jakiegoś czasu opłacał rachunki i faktury. Do tej pory robił to naprawdę solidnie. Nie przypominał sobie takiej należności i ta informacja mocno podniosła mu ciśnienie. Właśnie w tym momencie zadzwonił Kamiński:
- Cześć brachu, co tam u ciebie, już w domu czy jeszcze w pracy?
- W pracy, kurwa - odpowiedział zdenerwowanym głosem Jacek.
- O! Nie w humorze. Dawaj! O co chodzi?
- Młody mi podniósł ciśnienie na maksa.
Po czym krótko wyjaśnił w czym rzecz.
- I co chciałeś zrobić?
- No jak to co? Zadzwonić do niego i zapytać co odpierdala. Kurwa, cały się gotuję..
- Jacek, spuść powietrze, co?
- Jak to spuść?
- No, uspokój się! Wiesz, że masz z tym problem, więc postaraj się do tego podejść na spokojnie. To jest młody chłopak. Z tego, co wiem, to do tej pory nie odstawił żadnego przypału.
- No nie.
- Ale jest młody, więc jeszcze może być głupi, więc jeśli coś odwalił to nie namawiam cię, żebyś mu to puścił płazem, ale spróbuj na spokojnie do tego podejść.
- OK. Co radzisz?
- Żebyś do powrotu do domu nic nie robił. Potem zapytaj go o co chodzi i zobaczysz. Wiem, że to trudne, ale jak się zaczniesz „gotować”, to po prostu… nie wiem… poślij go do tej jego dziupli, uspokój się i zawołaj jak „ostygniesz”.
- Dobra, spróbuję.
- Jacek, przecież nie chcesz go skrzywdzić, nie?
- No, nie - jęknął do słuchawki - dobra, zobaczę czy dam radę.
- Jak będziesz miał problem, to dzwoń, ja siedzę w domu.
- Dzięki.
- I daj znać co się działo.
- Jasne - odpowiedział zrezygnowany brunet.

Dwie godziny później był w domu. Odbyli swój rytuał, „napojenie” młodego moczem Pana, potem prysznic i obiadokolacja. Potem Jacek krzyknął do kuchni, gdzie Wojtek skończył sprzątanie po posiłku:
- Młody! Mamy do pogadania.
- Tak, proszę Pana! - stanął w drzwiach salonu.
Tam, przy stole siedział Nagadowski ze swoim MacBookiem. Odwrócił laptopa w stronę cwela. Na ekranie była strona banku i na niej potwierdzenie przelewu.
- Możesz mi, kurwa, powiedzieć co to jest?!
Blondyn nie opowiedział. Stał i wbijał wzrok w podłogę. Master wstał, podszedł do uległego, ujął go za brodę, tak żeby ich wzrok się spotkał:
- Nie sądzisz, że należą mi się wyjaśnienia? Co kosztowało ponad pięć tysięcy? Za co zapłaciłeś naszymi pieniędzmi i dlaczego nic o tym nie wiem - zakończył twardo naciskając końcówki. Wbił wzrok w Wojtka i cierpliwie czekał, usiłując zachować zimną krew. Uległy milczał. Nie spuścił co prawda głowy, ale był wyraźnie wystraszony. Brunet zaczął się nakręcać. Chodził niespokojnie po pokoju i nagle z całej siły uderzył pięścią w futrynę drzwi. Wojtek aż drgnął. Po chwili Master stanął przed nim i spokojnym głosem powiedział:
- Młody! Po prostu powiedz o co chodzi, tak jak do tej pory wszystko mi mówiłeś i powiedz dlaczego to przede mną ukrywałeś?
Po chwili ciszy Kozubski cichym głosem, prawie szeptem zaczął:
- Dziadek w poniedziałek ma osiemdziesiąte urodziny i chciałem mu zrobić prezent. Babcia i domownicy mówili mi, że ostatnio bardzo mu się pogorszył słuch i chcieli mu kupić aparat, ale te tańsze są do kitu…. Ten przelew jest za aparat słuchowy. To znaczy oni się dorzucą…, ale niedużo.
Zaległa cisza. Uległy czekał na wybuch Pana, ale ten tym samym spokojnym głosem zapytał:
- A dlaczego to przede mną ukrywałeś?
- Bo... bo Pan nie lubi dziadka i myślałem, że Pan się nie zgodzi… no… ale dopiero teraz sobie uświadomiłem, jakie to było głupie… w sumie to była kradzież - dodał jeszcze ciszej.
- Aaaa! Dopiero teraz do ciebie dotarło? - brunet znowu podniósł głos - a co powiedziałeś rodzinie? Że ja się zgadzam?
- Tak!
- To znaczy okłamałeś ich?
- Tak, proszę Pana. Przepraszam, spieprzyłem wszystko - powiedział z wielkim trudem powstrzymując się od płaczu.
Nagadowski ciężko westchnął i odezwał się spokojnym głosem:
- Spierdalaj do siebie. Muszę ochłonąć i zastanowić się co z tobą zrobić.
- To… z nami koniec? Mam się pakować? - zapytał ze strachem w oczach Kozubski.
- Spierdalaj!!! - krzyknął Nagadowski
Blondyn natychmiast wyszedł z salonu i poszedł do siebie. Jacka nosiło. Przyszło mu do głowy, żeby pojechać do doktorka, ale było za późno. Wziął telefon i zadzwonił niego:
- Cześć - odezwał się Kamiński
- No cześć - odpowiedział smutno Nagadowski
- Aż tak źle?
- Nie, kurwa, tylko mnie nosi. Pięść sobie rozjebałem, bo przypierdoliłem w futrynę, żeby jemu nie przyfanzolić. Szkoda, że jest tak późno, bo bym do ciebie wbił i wypił szklaneczkę whisky.
- No to wbijaj na skypa i będziemy pili razem - zaproponował Grzesiek.
Brunet włączył aplikację, nalał sobie do szklanki whisky i zaczęli rozmawiać:
- I jak tam młody? Po co mu były pieniądze?
- Na aparat słuchowy dla dziadka. Sprawiał wrażenie, że nie myślał, jak podejmował decyzję o przelewie. Chyba do niego dotarło, co zrobił. I wiesz co chyba jest skitrany, bo zapytał czy ma się pakować…
- No to grubo. Boi się, że go wygonisz.
- No! Nie wygonię go, ale musi odczuć, że zawalił i zawiódł mnie. Dobra, brachu, dzięki za ten moment, ale chyba muszę dokończyć to, co zacząłem i stanąć twarzą w twarz w moim mały oszustem i złodziejaszkiem.
- Hmm, jak mówiłem, nie bronię go, ale liczę na twój rozsądek, chociaż rozumiem, że trudno go zachować w tej sytuacji.
- Nie bój żaby, może nie będzie najgorzej, ale kurwa fatalnie się z tym czuję. Nara.
- Cześć.
Zakończył połączenie i dopił alkohol. Wstał, przeszedł do salonu i głośno krzyknął:
- Młody! Do mnie!
Kozubski błyskawicznie pojawił się w salonie, jakby czuwał na korytarzu. Patrzył w podłogę, nie mając odwagi spojrzeć w oczy swojemu Panu.
- Zanim zacznę się z tobą rozprawiać, pojedź tutaj i na kolana! - powiedział groźnie Master.
Blondyn posłusznie wykonał polecenie. Jacek sam wyjął kutasa ze spodni moro. Chwycił pewnie oburącz głowę uległego. Temu ostatniemu nie trzeba było nic tłumaczyć. Otworzył usta, a Nagadowski nabił głowę na stojącego już kutasa. Od razu narzucił szybkie tempo. Kiedy kutas mastera stał już sztywno, ten zapytał:
- Jesteś czysty?
- Tak, proszę pana.
- To nadstawiaj dupę. Muszę cię wyruchać, bo poźniej dupa nie będzie się już nadawała.
Kozubski odwrócił się, opuścił spodnie i majtki i wypiął się w stronę Pana. Ten miał już lubrykant w ręce. Nie był przesadnie delikatny, ale też starał się rozluźnić uległego. Ten ze swej strony też robił swoją część. Kiedy Jacek uznał, że wystarczy, wjechał w dziurę Wojtka z całej siły. Ten wstrzymał oddech na chwilę, bo zabolało. Kiedy Nagadowski uznał, że już można, zaczął się poruszać. Zwiększał stopniowo tempo. Tym razem nie przejmował się satysfakcją blondyna. Po prostu ruchał go, żeby odreagować. W końcu trysnął.
- Zaciśnij dupsko, żeby nie wyciekło i wyczyść mi chuja.
Kiedy wykonał polecenie, Jacek dodał:
- Idź do siebie, wymyj się i wracaj migiem.
Zaledwie kilka minut wystarczyło uległemu, żeby doprowadzić się do porządku. Po chwili pojawił się znowu w salonie. Master podszedł do niego blisko.
- Najpierw odpowiedź na twoje pytanie, które postawiłeś wcześniej…. Nie, nie wyprowadzasz się. Po drugie. Pamiętasz, że kiedyś często, po różnych wpadkach przepraszałeś mnie, że mnie zawiodłeś, a ja zaprzeczałem. Dzisiaj muszę powiedzieć, że mnie zawiodłeś,… zawiodłem się na tobie. Po trzecie, pytanie; jaką karę dałbyś sobie po czymś takim?
- Lanie i to nie jedno, proszę Pana - odpowiedział smutnym i ściszonym głosem Wojtek.
- I tu się zgadzamy, młody. Będzie seria. Co kilka dni będę oceniał, czy twoje dupsko wytrzyma następną „ratę”. Ale to by było za mało. Masz jeszcze jakieś propozycje?
Blondyn wzruszył ramionami.
- Kartę płatniczą proszę! - powiedział Nagadowski - i masz zakaz logowania się do banku. -Poza tym masz zakaz odbierania telefonów i SMSów od kogokolwiek poza mną, dziadkiem i chrzestnymi i korzystania z netu poza tym, co absolutnie konieczne do szkoły. Jasne?
- Tak jest, proszę Pana.
- Aha! Masz karę, więc żadnych miłych chwil nie oczekuj, ale jak będziesz miał problem… nie wiem,… będziesz potrzebował „korków” czy jakaś inna sprawa, mówisz mi albo dzwonisz i ja załatwiam, jasne?
Wojtek kiwnął głową na zgodę.
- Przynieś ten strap z grubej skóry z drewnianą rączką i przygotuj się na wpierdol.
Kozubski wykonał polecenie. Podał strap Masterowi, stanął obok oparcia sofy, odsłonił dupę i przełożył się przez oparcie.
- Aha, jeszcze jedno, niezależnie od bólu dupska, nie jesteś zwolniony z porannej zaprawy, jasne?
- Tak jest, proszę Pana.
- Liczysz!
Od pierwszego uderzenia, czuł, że Pan chciał chyba w każde uderzenie włożyć całe swoje wkurwienie na niego. Razy padały systematycznie, w równych odstępach. Blondyn liczył dzielnie. Po trzydziestym którymś, zaczął się trochę wiercić i stękać.
- Nie ruszaj się, bo będzie więcej! Nie odpuszczę ci ani jednego! - upomniał Kozubskiego Pan.
Doszło do sześćdziesięciu. Po ostatnim Jacek rzucił strap na kanapę.
- Ogarnij się i wynocha do siebie.
Wojtek podniósł się obolały i wciągnął spodnie na siebie. Potem schował strap do szafy i poszedł do swojej „celi”.
Tymczasem Nagadowski poszedł do siebie. Kiedy tylko zatrzasnął drzwi, odezwała się jego komórka. Dzwonił jego młodszy brat:
- Cześć Braciszku, how are you?
- Chujowo - odburknął
- To wchodź na skypa, wlej sobie szklaneczkę szkockiej i wyrzuć to z siebie. U was już późny wieczór, więc chyba możesz…
Trwało chwilę, zanim Nagadowski się z tym uporał, ale wreszcie zasiadł przez komputerem:
- No co jest, Jacek?
- Brunet wyjaśnił bratu co chodzi.
- To już rozumiem twój stan… ale wiesz, weź pod uwagę, że to jest jeszcze gówniarz. Poza tym do tej pory był chyba w porządku, nie?
- Nawet więcej niż w porządku. Był tak otwarty, że mogłem w czytać w nim jak w książce… i nie wiem co go podkusiło. Przecież wiesz, jak jestem cięty na brak lojalności i kłamstwo. Pieprzyć kasę, ale to?
- Wiem, wiem, nawet od ciebie oberwałem za to. Ale chyba z nim jest inaczej, bo z każdym innym byś zerwał natychmiast, nie?
- I to jest, kurwa, problem, bo nie umiem go spławić, wypierdolić… I to nawet nie chodzi o to, że obiecałem jego ojcu, że będę miał na niego oko, bo to by się dało zrobić, ale… nie wiem… On dużo dla mnie znaczy i dlatego to wkurwienie jest jeszcze większe.
- No to spuść mu wpierdol, nie wiem, daj mu odczuć jak bardzo cię skrzywdził, ale biorąc po uwagę kim dla ciebie jest i to, że jest młody, daj mu drugą szansę.
- A co, kurwa robię? - wrzasnął do ekrany Jacek.
- Hej, sorry brat, nie jestem twoim wrogiem, jestem po twojej stronie - odpowiedział, broniąc się młodszy Nagadowski.
- Wiem, wiem, sorry, ale cały się jeszcze gotuję.
- No to, chlup, braciszku, na twoje smutki i wkurwienie.
Wypili po łyku.
- No jakbyś jeszcze chciał się wygadać, to wal śmiało.
- Jasne. Nara!
Nagadowski zakończył połączenie. Dopił resztę whisky i poszedł spać.

Nazajutrz obaj zrobili poranną zaprawę. Prawie nie rozmawiali. Potem w milczeniu zjedli śniadanie i rozeszli, każdy w swoją stronę. Atmosfera między nimi była bardzo napięta. Jackowi trudno było skupić się za kierownicą. Na każdej przerwie ze wszystkich sił starał się skupić na książce, którą zabrał z domu. Blondyn natomiast robił to samo na lekcjach, Kiedy wrócił do domu szybko i w skupieniu sprzątał, prasował, nastawił pranie i zabrał się za naukę. Po jakiejś godzinie zmagań „naukowych”, wziął do ręki telefon. Do tej pory w ogóle do niego nie zaglądał. Chciał za wszelką cenę wypełnić wymagania Mastera. Zastanawiał się czy to jest ta sytuacja, która usprawiedliwia kontakt z Panem. Jednak wyszukał kartę „PAN JACEK” i zadzwonił:
- Co jest, młody? - odezwał się obojętny głos.
- Dobry wieczór! Nie przeszkadzam?
- Do rzeczy…
- Nasz fizyk powiedział, że da nam szansę na poprawę ocen, ale mają to być zadania z wszystkich działów, które przerobiliśmy… no i przymierzyłem się do tych zadań i… jakoś idzie, ale raczej nie będzie to na poprawę… no i…
- Potrzebujesz „korków”, tak?
- Tak, proszę Pana.
- OK, zaraz dzwonię do Mariusza i dam ci znać.
I rozłączył się.
Wojtek znowu zaczął myśleć czy dałoby się tę całą sytuację jakoś „naprawić”. Ale po kilku minutach telefon znowu się rozdzwonił. Nie musiał patrzeć, kto dzwoni. Ten dzwonek był przypisany tylko do jednej osoby.
- Tak, proszę Pana.
- Kurwa, weź się do roboty, bo widzę, że rozmyślasz!
I znowu się rozłączył. Wojtkowi wystarczyło, żeby skupić się na nauce.
Dzień później, w piątek po lekcjach, przyszedł do blondyna Mariusz, fizyk, który dawał mu już wcześniej korepetycje. Pracowali ponad trzy godziny. Tymczasem Master nie kwapił się z powrotem do domu. Po skończeniu pracy wstąpił do Kamińskiego i wypił szklaneczkę ulubionej whisky, a potem późnym wieczorem wrócił do domu.
W sobotę, jak to mieli w zwyczaju zrobili zaprawę poranną. Potem Nagadowski ulotnił się z mieszkania, a Kozubski starał się znaleźć sobie zajęcie; odkurzanie półek, szorowanie, w istocie czystej, kabiny prysznicowej, czytanie lektury… byle tylko nie myśleć o tym, co zrobił i nie dołować się. Kozubski zgodnie z poleceniem Mastera pojechał do dziadka na urodziny. Starał się udawać, że wszystko jest OK. Na pytania krewnych, że chyba jest „nie w sosie” odpowiadał, że ma ciężką końcówkę semestru i jest zmęczony. Brunet, mając świadomość, że Wojtka nie będzie, wrócił na noc do mieszkania. Wczesnym przedpołudniem, znowu opuścił dom. Wrócił po dwudziestej. Kiedy wszedł w korytarzu pojawił się uległy:
- Dobry wieczór Panu! Zrobić panu kolację?
- Nie, już jadłem - odpowiedział Pan beznamiętnie.
- A… moglibyśmy porozmawiać?
- Jeśli o tym, to nie, ale jeśli masz jakąś inną sprawę to owszem.
- Proszę Pana - zaczął błagalnym głosem Wojtek - gdybym mógł, cofnąłbym czas… nie mnie Pan spierze… mogę mieć blizny do końca życia, ale niech mi Pan wybaczy, proszę - skończył, prawie płacząc.
- Młody! Podejdź do mnie!
Uległy spełnił polecenie. Patrzył w podłogę. Jacek ujął go za brodę:
- Popatrz na mnie! Czego uczyłem cię od początku w kwestii przyjmowania kar?
- Że facet z jajami, z godnością ponosi konsekwencje swojego zachowania i bierze karę na klatę.
- Czyli pamiętasz! To dlaczego się mażesz? Poszedłeś na maksa to i kara musi być proporcjonalna. A i mnie też daj czas, żebym to przetrawił, rozumiemy się?
- Tak, proszę Pana, przepraszam.
- Chyba, że ci nie pasuje, to możemy pogadać o innym rozwiązaniu…hmm?
- Nie, nie, zrobię wszystko co Pan każe… - skwapliwie odpowiedział Kozubski.
- Teraz opuść gacie i pokaż dupsko.
Młody wykonał polecenie. Jacek przykucnął, żeby się przyjrzeć. Nawet dotknął tu i ówdzie pośladków, ale nie było w tym nic erotycznego. Potem nagle wstał i powiedział:
- No to, jak przystajesz na moje warunki to do salonu, wyciągnij tawse, ten podwójny z grubej skóry i przygotuj się na kolejną ratę.
Blondyn posłusznie zrobił co, mu Jacek kazał. Leżał z wypiętą dupą na oparciu kanapy. Master wszedł, wziął tawse do ręki:
- Dzisiaj nie liczysz głośno. Będzie pięćdziesiąt, o ile nie będziesz uciekał i się wiercił, jasne?
- Tak, proszę Pana.
Zaraz potem zaczęło się lanie. Razy padały dość szybko, ale miarowo. Wojtek liczył w głowie, choćby po to, żeby wiedzieć ile jeszcze zostało. Po wszystkim, tak jak poprzednio, Jacek rzucił:
- Ogarnij się i do siebie.
[/i]
zibi74
PostWysłany: Czw 2:21, 28 Mar 2019    Temat postu:

Miło, że wróciłeś do pisania i liczę na kolejne odcinki.
rubik206
PostWysłany: Wto 22:35, 12 Mar 2019    Temat postu:

Fajnie że piszesz. Podoba mi się jesli mogę liczyć na jakoś kontynuację to bardzo proszę Panie 😁
PanWojciech
PostWysłany: Pią 21:05, 01 Mar 2019    Temat postu:

Mark55 to Twoja historia i nie musisz się z niczego tłumaczyć. Wspaniale, że wróciłeś Smile
PiotrekWawa
PostWysłany: Nie 23:30, 24 Lut 2019    Temat postu:

Czekałem cierpliwie aż jest kolejna część i to wspaniale opisane święta wśród Masterów i cweli, ich relacje oraz podejście do każdego. Zaskoczeniem jest dla Mnie że Doktor również zalicza się do grona homoseksualnej ale teraz jako już z partnerem. Czekam teraz na dalsze części i co się wydarzy gdy Nagodomski i Wojtek wrócą do domu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego
P cwelik z Warszawy
Mark55
PostWysłany: Nie 16:38, 24 Lut 2019    Temat postu: Houseboy c.d.

Sorry za tę przerwę. Nie miałem czasu, bo wyobraźnia pracuje na całego. Izie to trochę w stronę gejozy, ale cóż to jest moje marzenia o fajny masterze. Pozdrawiam wszystkich fanów.

Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Zgodnie z umową Nagadowski pojawił się na Mszy, w miejscowości, z której pochodził jego uległy. Trochę się spóźnił, więc stał w przedsionku, niemiłosiernie marznąc. Wyszli z kościoła i od razu spotkał blondyna w otoczeniu rodziny.
- O! Jacek! - wykrzyknął senior rodu Kozubskich - chodź do nas!
Jacek zdziwiony tym entuzjazmem dziadka blondyna, podszedł i podał rękę każdemu, zaczynając właśnie od najstarszego. Ten jowialnie zapytał. Właściwie to stwierdził:
- Jedziesz do nas na śniadanie, nie?
- Już jestem po. Myślałem, że może pójdę do państwa Madejów, a potem podjadę na wspaniałe ciasto pana żony i zabiorę Wojtka.
- Aha, no dobrze.
Jak powiedział tak zrobił. Wypił kawę u chrzestnego Kozubskiego i pojechał na ciasto do dziadków. Około dwunastej ruszyli wreszcie w drogę do domku Piotra. Ujechali jakieś pół godziny. Jechali przez las, kiedy Jacek nagle skręcił w jakiś dukt leśny i zatrzymał samochód.
- Nie wytrzymam kurwa. Obciągnij mi, ale już! Tylko wiesz, bez opierdalania.
- To może na tylnym siedzeniu… będzie wygodniej.
Przesiedli się szybko do tyłu. Uległy odstawiał swój popisowy numer. Brunet wił się z podniecenia, a młody to szybko wkładał i wyjmował kutasa, to lekko lizał wędzidełko, to znowu lizał wydatne jądra Mastera. Kiedy wreszcie trysnął, Wojtek zaskoczony ilością, zaczął się lekko dławić spermą. Niewielkie ilości wyleciał na usta, ale szybko je oblizał, żeby nic nie uronić.
- Uhhh, zaraz lepiej. Było super, młody.
Bez słowa zapiął spodnie i przesiadł się za kierownicę. To samo zrobił blondyn. W dalszej drodze rozmawiali luźno. Dochodziła czternasta kiedy zaparkowali obok domu przyjaciela. Kiedy tylko weszli Jacek wykrzyknął:
- Wesołych świąt, panowie!
- Wesołych świąt! I oto są nasze gołąbeczki! - odpowiedział gospodarz.
- Pierdol się! - odezwał się Nagadowski, zdenerwowany ironią Piotra.
- Hej, Jacuś, wyluzuj. To nie było złośliwie! To był komplement! Jeśli tak tego nie odebrałeś, to sorry. Nie chciałem ci dogryzać. Po prostu cieszymy się, że wam tak dobrze idzie. Przecież nie raz widzieliśmy, że potrafisz być ostry dla młodego.
- No, dobra, nie gniewam się… tylko wiesz, takie powitanie, jakbyśmy byli przegiętymi cioteczkami…
- Nie, no co ty… ty i ciotka, dobre sobie… - wtrącił Darek.
Wtem wyszedł przywitać się doktorek, a z nim ktoś jeszcze.
- Cześć. Przedstawiam Damiana. Damian, Jacek.
- Miło mi.
W ten sposób doktorek przedstawił swojego nowego chłopaka.
- Pomyśleliśmy, że się przedstawimy szerzej przy obiedzie. Będzie za dwadzieścia minut - poinformował Piotr.
- OK, To my wniesiemy rzeczy, umyjemy ręce i schodzimy. - stwierdził Nagadowski - Który będzie nasz pokój?
- Ostatni po lewej - poinformował.
Wyszli na chwilę do samochodu, wzięli swoje bagaże i poszli na górę do wskazanego pokoju.
Za chwilę wszyscy siedzieli przy stole. Świąteczny obiad ugotowali Piotr i Mikołaj.
- Słuchajcie! Może to jest dobry moment, żebyśmy poznali się trochę bliżej Damiana i on nas, co? - zagaił gospodarz - Mam taką propozycję, żebyś ty, oczywiście jeśli chcesz, powiedział coś o sobie, a potem my też coś powiemy, chociaż znając Grześka, to cię jakoś przygotował na spotkanie z nami i chyba odwalił dobrą robotę, że jednak przyjechałeś.
- Hmm, uznałem, że skoro taki wrażliwiec kumpluje się z takimi twardzielami, to chyba nie jesteście groźni - skończył śmiejąc się - i na razie jest bardzo w porządku. No więc - odchrząknął.
Kamiński od razu wyczuł spięcie.
- Hej, jesteś wśród swoich, nie stresuj się.
- Tak, jasne, to głupie, ale wiecie… każdy chce dobrze wypaść. No więc jestem informatykiem w dużej firmie krakowskiej. Nawet dochrapałem się kierowniczego stanowiska. No i byłem kilka lat w związku i… no, jestem po przejściach, bo skończyło się dość nieciekawie, ale o tym nie chciałbym mówić. Grzesiek wie…
- Jasne, nikt tego od ciebie nie oczekuje. Dzięki - wtrącił Darek - a możecie powiedzieć jak się poznaliście, bo Grzesiek był dość tajemniczy…
- Przez internet, apka randkowa - odpowiedział spontanicznie Damian.
- O! A tak się opierał.
Potem wszyscy po kolei, z wyjątkiem lekarza, powiedzieli parę słów o sobie. Potem Kuba i Wojtek ofiarowali do zmywania naczyń, a reszta przesiadła się na kanapę i fotele. Zapanowała atmosfera relaksu i rozleniwienia. Kiedy dwaj ulegli skończyli sprzątać po obiedzie dołączyli do reszty. Nagadowski wskazał swojemu uległemu miejsce obok siebie i czule objął go w pasie. Potem czule pocałował w czoło. Jakiś czas rozmawiali o wszystkim i o niczym, kiedy brunet zauważył, że Wojtek zasypia. Szturchnął go lekko:
- Hej, to niegrzecznie spać w towarzystwie.
- Miałem krótką noc… Pasterka i ranne wstawanie…
- To idź na górę i drzemnij się.
- Naprawdę? Mogę?
- Jasne, tylko nie śpij całe popołudnie. Widzę cię na dole za pół godziny, najdalej za czterdzieści pięć minut.
- Dzięki.
Blondyn poszedł na górę, a reszta towarzystwa siedziała dalej. Raczyli się winem lub koniakiem. Oglądali telewizję, trochę rozmawiali. W pewnym momencie Kuba zapytał:
- Może moglibyśmy iść osobno? Z Mikołajem?
- Jasne, jak chcecie - odpowiedział Piotr
- Mogę wysłać do was młodego? Za chwile powinien zejść.
- Oczywiście, panie Jacku!
Istotnie po dziesięciu minutach w salonie pojawił się Kozubski.
- A! Jesteś. Chłopaki zaszyli się w pokoju obok. Chcesz iść do nich?
- Mhh
- Młody, obudź się! Idź. Tylko przyjdź z Mikołajem o szóstej, bo nasza kolej na przygotowanie kolacji!
- Dobrze, proszę pana.
Brunet został w towarzystwie Panów i Grześka i jego partnera. Przewijały się różne tematy. Kilka minut przed osiemnastą blondyn i Mikołaj pojawili się w salonie. Potem razem z Nagadowskim poszli do kuchni, gdzie Mikołaj im objaśnił, jakie produkty mają do dyspozycji na kolację. O siódmej zaprosili pozostałych na posiłek. Było smacznie i lekkostrawnie. Po kolacji ulegli z pomocą Kamińskiego pozmywali i posprzątali. Potem niektórzy oglądali film, niektórzy grali w karty. Około dziesiątej Piotr zwrócił się do Mikołaja:
- Na górę i za dziesięć minut gotowy!
Mikołaj natychmiast wstał i poszedł do pokoju. Za chwilę także Darek dał dyskretny znak, Kubie i obaj opuścili pomieszczenie.
- Młody, chyba i my się ewakuujemy.
Damian z Grzegorzem zostali sami.
Kiedy weszli do swojego pokoju Jacek zapytał:
- Potrzebujesz czasu, żeby się przygotować?
- Nie - odpowiedział Kozubski.
- Nie?
- Nie, byłem tu po kolacji i jestem gotów.
- Hmm, sprytnie. Pozbądź się gaci i wypnij dupę…
Blondyn błyskawicznie spełnił polecenie.

Rano Jacek starał się dyskretnie wyjść pobiegać, nie budząc uległego, ale mu się nie udało.
- Wychodzi Pan?
- Tak, poruszać się. Nie mogę już spać.
- Poczeka Pan chwilę, pójdę z Panem.
- Możesz spać, jak chcesz.
- A mogę iść z Panem?
- Jasne, tylko migiem.
Po czterdziestu pięciu minutach wracali całkowicie spoceni i wykończeni. Potem prysznic i śniadanie. Wychodząc z kuchni blondyn spotkał Kubę.
- Cześć, młody, jest sprawa. Chcemy iść z Mikołajem pograć w piłkę na śniegu. Piszesz się?
- Hmm, chętnie, tylko zapytam Pana.
Wrócił do kuchni, gdzie Nagadowski kończył jeść.
- Kuba i Mikołaj zapraszają mnie na piłkę na śniegu, mogę iść.
- Pewnie… - odpowiedział, ale kiedy uległy już wychodził, zatrzymał go - ej, a dlaczego tylko cwele?
Wojtek wzruszył ramionami.
- Poczekaj, zapytam panów i może wszyscy pogramy.
Chwilę potem całą szóstką wyszli na zewnątrz. Ubaw mieli nieprzeciętny, bo granie w głębokim śniegu co rusz powodowało unoszenie jego tumanów w powietrzu. Grali prawie do pół do pierwszej, bo tego dnia doktorek z jego nowym partnerem gotowali obiad.
Zjedli obiad i byli tak wykończeni, że poszli na sjestę. Tylko para waniliowych gejów poszła na spacer po tym, jak całe przedpołudnie spędzili w kuchni. Około czwartej, nie umawiając się wszyscy pojawili się na dole. Piotr zaproponował:
- To może jakiś deser. Jedna z moich współpracownic przed świętami przyniosła mi pyszne ciasto. Pokroimy do kawy.
Większość była jak najbardziej za. Tylko Jacek i Kuba nie przepadali za słodkościami. Jacek oddał swoją porcję młodemu. Potem siedzieli leniwie przed telewizorem. Wojtek prawie leżał, opierając się o tors swojego pana. W pewnym momencie podniósł się i zapytał:
- Mogę jeszcze trochę tego ciasta?
- Nie, zjadłeś już dwie porcje, swoją i moją. Wystarczy.
- Ale proszę… - przekomarzał się błagalnym tonem.
- Nie, powiedziałem.
Blondyn odpuścił, ale nie na długo.
- Proszę pana, mogę jeszcze jeden kawałek?
- Nie! - odpowiedział stanowczo.
W tym momencie wstał i skierował się do toalety. Kozubski nie dawał za wygraną:
- Proszę, tylko jeden kawałek, pleeese.
Jacek pozostawał obojętny. Prawie otwierał drzwi łazienki, kiedy blondyn zaczął go wyprzedzać i chciał stanąć przed nim. Wtedy Jacek z całą siłą zamachnął się strzelił go „z liścia”. Wojtek zatoczył się, nie spodziewając się ataku, a jego Pan stanął nad nim i poniesionym głosem zapytał:
- Czy komunikat wreszcie dotarł, czy trzeba jeszcze mocniejszego argumentu?
- Tak, zrozumiałem, przepraszam.
- To dobrze, idź na górę, ogarnij się, uspokój i wracaj.
Damian zszokowany tym zachowaniem, wstał, chcąc interweniować, ale Kamiński zatrzymał go:
- Nie rób tego! Zasada jest taka, że nie wtrącamy się w spięcia między parami.
- Ale on go uderzył i to publicznie… - próbował oponować.
- Tak, ale to ich sprawa. Nie możesz podważać autorytetu dominującego.
Po jakichś dwudziestu minutach Kozubski zszedł na dół i ostrożnie zaczął zbliżać się do pozostałych. Z lekkim strachem stanął blisko kanapy, na której siedział jego Pan.
- Przepraszam. Gniewa się Pan na mnie?
- Chodź tu, siadaj.
Kiedy usiadł Jacek uśmiechnął się do niego szeroko, przycisnął go do siebie i odpowiedział:
- Nie, nie gniewam się. Wiesz, że nie umiem się długo gniewać na ciebie. Po prostu wkurwiłeś mnie tym jęczeniem jak małe dziecko. Bądź grzeczny, a będzie OK.
- Będę.
Nagadowski pocałował Wojtka w czoło, rozczochrał mu włosy dobrotliwie i spojrzał na niego z uśmiechem. Damian, widząc to, skomentował do partnera:
- Są jak para zakochanych i to na zabój.
- Mnie to mówisz? Tylko Jackowi nie przejdzie przez usta „kocham cię”, nie pasuje mu to do image’u Mastera. Chociaż już się trochę łamie.
- Rozkoszne i dziwne. Daje mu po mordzie, a teraz takie pieszczoty…
Kamiński wzruszył ramionami i zrobił znaczącą minę. Potem rozmowa płynęła swobodnie. W pewnym momencie Piotr i Mikołaj oświadczyli, że idą przygotować kolację. Zrobiło się małe zamieszanie. Nagadowski wstał i podszedł do Damiana:
- Możemy pogadać na osobności - powiedział cicho.
- Jasne.
- Wymknijmy się na chwilę z domu - zaproponował Jacek.
Dyskretnie poszli do przedpokoju i ubrali tylko to, co konieczne, żeby nie zmarznąć. Zrobili kilka kroków w milczeniu.
- Sorry, że musiałeś być świadkiem takiej sceny… no wiesz… kiedy uderzyłem młodego. Poniosło mnie, bo męczył jak dziecko… Widziałem, że cię to ruszyło…
Nastąpiła niezręczna cisza.
- Wiesz, strasznie się cieszymy wszyscy, że Grzesiek znalazł sobie chłopaka i nie chcemy, żebyś przez nasze pojebane pomysły się zraził, dlatego… no…
- OK. Faktycznie, nigdy nie spotkałem gejów SM, ale myślałem, że to jest za zgodą obu stron, a to wyglądało jak przemoc. Poza tym, Wojtek nie jest małym dzieckiem, chyba może jeść co chce…
- Widzisz, mamy pewien układ. On się na niego zgadza. Nie robię niczego, na co on by nie poszedł. Wiem, że to ci się wydaje dziwne, może nawet nieźle pojebane, ale nasz układ to jest bycie w naszych rolach cały czas. Przy czym to nie jest tak, że ja jestem jakieś monstrum, które niszczy młodego. Młody jest pierwszym uległym, na którym mi cholernie zależy.
- No tak, ale to dziwne, bo dałeś mu w mordę, ale za chwilę znowu głaskałeś go i całowałeś, jakby się nic nie zdarzyło.
- Jakby… bo się zdarzyło, ale on też miał doła, bo zachował się jak gówniarz. Wierz mi, że tak się między nami zdarza i nie bierzemy tego do siebie. Zresztą możesz zapytać Wojtka.
- Hmm, kurde, nie kapuję, a nie jest to „syndrom sztokholmski?
- Nie - roześmiał się Nagadowski - młody jest inteligentnym chłopakiem. Nic z tego. Kiedy go boli za bardzo to wiem i odpuszczam, chociaż byłbyś zdziwiony jaka ma tolerancję na ból. Nic z tych rzeczy. Zresztą co jakiś czas gadamy o tym, co nam pasuje a co nie za bardzo, dlatego spokojnie. Wracamy, bo zimno…
- Ta, jasne. Dzięki za wyjaśnienia.
Kiedy weszli do domu, właśnie nakrywali do stołu. Kozubski kiedy zobaczył swojego Mastera od razu podszedł do niego:
- Proszę Pana, czy mógłbym przeprosić na początku kolacji za swoje zachowanie?
- Hmm, OK, ale tylko przeproś i tyle. Rozumiemy się?
- Tak, proszę Pana.
Za chwilę Piotr, swoim donośnym głosem ogłosił kolację. Kiedy usiedli, Jacek delikatnie zastukał w kieliszek do wina.
- Młody chciał coś powiedzieć.
Blondyn odchrząknął:
- Chciałem wszystkich przeprosić za moje zachowanie po południu. To było…
Młody! - zdecydowanie zareagował Nagadowski - wystarczy.
Potem sam zwrócił się do wszystkich:
- Ja też chciałem przeprosić. Poniosło mnie.
Potem szybko przeszli do innych tematów. Atmosfera się poprawiła. Kiedy wstali od stołu, ekipa się podzieliła. Damian z Darkiem poszli zmywać, Mikołaj, Piotr i Kozubski poszli oglądać film, a pozostali postanowili zgrać w „planszówki”. Wojtek po kilkunastu minutach znudził się filmem i podszedł do grających. Ku jego zdziwieniu zobaczył grę „Pędzące żółwie”. Uśmiechnął się, ale nie skomentował. Wydawało mu się to trochę dziecinne, że dorośli faceci grają w coś takiego, ale widać było, że są mocno wkręceni. Stanął tuż za swoim Masterem. Ten obejrzał się:
- Co? Film ci nie podszedł?
- Mhm - odpowiedział.
- Teraz już nie możesz dołączyć, możesz tylko kibicować - odparł - wiadomo komu - dodał, uśmiechając się.
- Jasne, wiadomo! - odpowiedział uległy.
Gra, chociaż prosta, była zażarta. To jeden, to drugi, to wreszcie trzeci z uczestników obejmował prowadzenie. Kiedy sytuacja Nagadowskiego wydawała się beznadziejna, ten, wyraźnie zirytowany, zrobił groźną minę.
- O! Jaka mina. Stary to tylko gra, wyluzuj - odezwał się Piotr.
Jacek spojrzał i… rzeczywiście wrzucił na luz, pytając:
- Co, wystraszyłeś się? Młody też mi kiedyś powiedział, że mam mordę kryminalisty, na widok której trzeba uciekać.
- Nieprawda - żachnął się Kozubski - wcale tak nie powiedziałem.
- A jak? - dopytywał rozbawiony Pan.
- No, że na pierwszy rzut oka, budzi Pan respekt.
- A to nie to samo?
- No, nie. Poza tym chociaż minę ma Pan czasem groźną, to jest Pan bardzo dobrym człowiekiem - dodał uległy.
Master przycisnął go do siebie i czule pocałował w czoło.
- Widzicie jak mnie wybiela? Ja go tłukę, leję po mordzie, a on mówi, że jestem dobry.
Młody zrobił się czerwony jak cegła. Nie wiedział, czy Pan dalej się z nim droczy czy mówi poważnie.
- Ej, młody, przecież mnie już nasz. Fakt, za bardzo mnie idealizujesz, bo wiesz, że do ideału mi daleko, ale miło, że tak to czujesz i nawet to mówisz, ale ale trzeba grać, bo nie mogę przegrać.
Ostatecznie brunet był drugi. Skończyli grę, wypili po drinku, a potem rozeszli się do swoich pokoi. Z każdego z nich słychać było odgłosy świadczące, że testosteron buzował i to tak, jakby chciał rozsadzić od środka cały dom.

Niedziela była trzecim dniem świątecznym. Wojtek obudził się tuż przed dziewiątą. Przerażony, że jest tak późno gwałtownie wstał i szybko poszedł do łazienki. Zaraz potem zszedł do kuchni na śniadanie. Tam zastał większość ekipy.
- Aaa, książę wreszcie wstał - entuzjastycznie wykrzyknął Nagadowski.
- Dzień dobry, no właśnie… przysnęło mi się.
- Nie bój żaby! Zjedz coś, bo niedługo ruszamy.
- Jak to ruszacie - zapytał doktorek.
- No wyjeżdżamy. Widzę doktorku, że jesteś serio zakochany. Mówiłem od początku, że niedzielne popołudnie jest dla mnie i dla młodego. Coś nam się też należy, nie?
- Hmm, jak chcecie.
- No chcemy, chcemy, Grzesiu.
- Tylko nie przesadźcie, co? A przynajmniej ty nie przesadź… - odpowiedział Kamiński
Brachu, dotarliśmy się już, nie bój się, ale dzięki za troskę. Obiecuję, że nie będziesz miał roboty z młodym.
- Dobra, dobra, przestańcie - zaoponował Damian - dla mnie to niezręczne.
- OK, przepraszam - Grzesiek zwrócił się do swojego chłopaka.
- Młody, pakujesz nas i jakaś kawa i… ciacho?
Na twarzy Kozubskiego pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
- Ty kurwa, jesteś uzależniony od słodyczy. Trzeba przeprowadzić jakiś odwyk - żartobliwie skomentował Master.
- Daj spokój, Jacek, są święta - zwrócił uwagę Piotr.
- Dlatego tylko żartuję i pozwalam na tuczenie. Po świętach dam mu wycisk, żeby zrzucił to, co nabrał przez te dni.
Około jedenastej para Nagadowski-Kozubski żegnała się z pozostałymi.
- Dzięki chłopaki za super święta w naszym towarzystwie. Była wyżera, był chill i seks, także.. super! - podsumował brunet.
- A! Damian, fajnie było cię poznać. Mam nadzieję, że cię za bardzo nie zraziliśmy do siebie. Chociaż… chuj z tym, ważne, żeby między tobą a Grześkiem była chemia. Jak coś, to zapraszamy do siebie na chatę. Cześć chłopaki - pożegnał się z uśmiechem.
- Do widzenia i dziękuję - dodał z uśmiechem Wojtek.
Kiedy wsiedli do samochodu, brunet spojrzał na partnera:
- Młody, fajnie było, ale pora się zabawić, mam nadzieję, że też chcesz… Mhm?
- Jasne! Już się doczekać nie mogę.
PiotrekWawa
PostWysłany: Wto 12:27, 19 Lut 2019    Temat postu:

Nie mów tak, bo wspaniale o tym opowiadałeś że teraz brak Ci czasu czy nie masz akurat weny twórczej to nie oznacza że nie powrócisz do niego i nie zaczniesz znów pisać ...
Bardzo czekam na kolejne Twoje opowiadania oraz na kontynuację tego.
Pozdrawiam serdecznie z Warszawy i życzę Wszystkiego Najlepszego
P cwelik
halun22
PostWysłany: Wto 12:08, 19 Lut 2019    Temat postu:

temat zdechl
PiotrekWawa
PostWysłany: Czw 1:41, 20 Gru 2018    Temat postu:

Mark55 ja mam cierpliwość i czekam spokojnie bo umiem zrozumieć że każdy ma swoje obowiązki, życie, i musi na początku zająć się tym co jest najważniejsze. Poczekam jeszcze.
Mark55
Według obyczaju i wiary Ojców naszych
Pragnę z głębi duszy i szczerego serca
złożyć najserdeczniejsze świąteczne życzenia:
Zdrowia, Szczęścia, Powodzenia, Pomyślności, Uśmiechu i Radości co dzień.
Niech gwiazdka Betlejemska która świeci na Wigilijnym
niebie doprowadzi do spełnienia najskrytszych marzeń w Nowym Roku.
z małego serca życzy
P cwelik z Warszawy
Mark55
PostWysłany: Śro 17:58, 19 Gru 2018    Temat postu:

miejcie cierpliwość. Teraz nie mam czasu pisać, ale wrócę.
PiotrekWawa
PostWysłany: Sob 22:12, 06 Paź 2018    Temat postu:

Mark55 jestem bardzo zainteresowany całym opowiadaniem i bardzo Mnie cieszy że umiesz tak fajnie opisywać doświadczenie, zależność pomiędzy osobą Masterem a cwelem ... oraz pokazać że umieją być przyjaciółmi ... Mark55 czekam na kolejne części tego opowiadania oraz innych opowiadań dotyczących życia cwela ...
Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group