Zatkany |
Wysłany: Nie 10:10, 20 Sty 2008 Temat postu: Sen |
|
Dość kontrowersyjne, zaskakujące i nietypowe.
Zasnąłem.
Jak co kilka dni byłem u Cioci. Rozmawialiśmy jak zwykle o wielu sprawach, ale nastała dwudziesta druga i czas było mi się zbierać do domu. Ubrałem się, pożegnałem i wyszedłem. Zapewne każdy się domyśli, że było już ciemno (Ciocia mieszkała w domu jednorodzinnym).
Usłyszałem hałasy i śmiech kilku osób dochodzący z podwórka sąsiadów. W zasadzie nie miałem ochoty sprawdzać co się dzieje, bo spieszyłem się na autobus. Jednak ścieżka biegła tak blisko ich miejsca "aktualnego przebywania", że proste było, że mnie zauważyli. Serce biło mi jak dzwon. Noc, późna godzina, nikogo, by wezwać pomoc w razie potrzeby. Byłem zdany na siebie.
No nic, pomyślałem, może jeśli szybko przejdę, nie pomyślą, by mnie gonić, pocieszałem się.
Idę. Jak na osobę obojętną miałem dość szybki i niespokojny chód ..
Kilkaset metrów, uff jakoś poszło.
Niestety, w tym momencie czuje, że ktoś złapał mnie za kaptur. Obejrzałem się, a za mną stało dwóch chłopaków i dziewczyna. W zasadzie chyba nie byli zbyt starsi ode mnie. Serce waliło mi tak mocno, że prawie już nie kontaktowałem. W tym momencie nie widząc, co robię, pocałowałem w policzek,tego, który mnie trzymał. Wiem!To było tak głupie i mogło ich tylko sprowokować, ale tak strasznie się bałem, że zrobiłem coś całkiem nieprzewidywalnego.
Wracając... gdy go pocałowałem, odbył się wśród nich odgłos zaskoczenia z lekkim śmiechem i pogardą. To po mnie, rozpłakałem się. Ów pocałowany patrzył na mnie tak zaskoczony, księżyc wyszedł zza chmur. Zobaczyłem jego twarz, a on moją (w zasadzie oni wszyscy mnie już widzieli).
Ale z niego ciacho, pomyślałem. Jeśli ma być to moja ostatnia chwila w życiu, postanowiłem zrobić coś jeszcze bardziej szokującego. Popchnąłem go na ziemię, rzucając się na niego, zacząłem go całować. Mówiąc bardziej szczegółowo, wepchnąłem mu język do buzi i starałem się zrobić to najlepiej, jak tylko potrafiłem. Ze łzami w oczach, modliłem się równocześnie o pomoc i samorozwiązanie problemu. Gdy tak się na niego rzuciłem, reszta wyrwała w nasza stronę, zapewne, by mnie ściągnąć i skopać.
Jednak w tym momencie on sam przerwał i powiedział:
-Nie! Stójcie! Boże, jakie to było wspaniałe!
Po tych słowach prawie zemdlałem. To było za wiele jak na jeden wieczór.
Ale co teraz?! Mam się z nim całować, aż będzie zmęczony i mnie puści do domu? Teraz to on mnie pocałował, jednocześnie piszcząc moje pośladki tak, że sam pocałunek nie był już jedynym przyjemnym zdarzeniem tego wieczoru. Ale w pewnym momencie przerwałem. Coś we mnie starało się powiedzieć, że to wszystko jest zbyt nierealne, nieprawdziwe...
Było mi smutno, bo mógłbym przeżyć coś wspaniałego, ale rozsądek tez miał racje. Nie mogłem tak po prostu tego zrobić, bez uczucia...
Spojrzał na mnie. Zdziwiłem się. Podszedł do mnie, podniósł mi twarz swoją dłonią tak, że by nasze spojrzenia spotkały się na dłużej. Włożył mi coś do kieszeni, pogłaskał i jedyne co zrobił potem, to delikatnie westchną, pewnie na znak, że mnie rozumie. Odwrócił się i odszedł, jego "przyjaciele" chwile jeszcze patrzyli na mnie, chyba szok, jaki przeżyli, sparaliżował im umysł.
Nie czekałem. Przetarłem się, otrzepałem i spokojnym już krokiem poszedłem na autobus.
Jadąc autobusem, dotarło do mnie, co się właściwie stało, jak wspaniała była to chwila.. i że ją straciłem. Włożyłem rękę do kieszeni, by zobaczyć, która godzina na komórce. Tajemnicza kartka upadła na ziemię. Zdziwiony podniosłem, obróciłem i zobaczyłem napis:
JUTRO O TEJ SAMEJ PORZE.
Moje serce tym razem już nie biło, nie wiedzieć czemu skakało z radości. To tak jakbym miał spotkać się z kimś wspaniałym, najukochańszym i wyjątkowym, ale dlaczego? Przecież zrobiłem to tylko po to, by ratować samego siebie, podpowiadał mi rozsądek. Uśmiech na mojej twarzy uświadomił mi, że to nie był przypadek. Pełnia księżyca, magiczny pocałunek i On! Ohh na samą myśl..
Ale czy powinienem iść?
Obudziłem się, zaspany popatrzyłem na zegarek, dochodziła ósma. Postanowiłem jeszcze poleżeć w pościeli, w końcu dzisiaj sobota, to kiedy mam leniuchować, jak nie w wolny od szkoły dzień. Przymknąłem oczy i przypomniałem sobie mój sen, te pocałunki były takie realistyczne... a napastnik taki pociągający...
- Wstawaj, obiecałeś jechać do cioci i pomóc jej przy pracach w ogrodzie - mama brutalnie przerwała moją drzemkę. |
|