Autor Wiadomość
futuere
PostWysłany: Pon 16:34, 27 Lut 2012    Temat postu:

Och, dziękuję. Autografy później.
vergilius
PostWysłany: Pon 16:01, 27 Lut 2012    Temat postu:

A nagrodę w kategorii "Archeolog Roku" otrzymuje ......... Futuere!!!!
Brawo!!
pisarek666
PostWysłany: Pon 15:39, 27 Lut 2012    Temat postu:

futuere napisał:
Racja, marzenia. W pizdu bogaty facet, fura w prezencie, dom nad jeziorem...hajs, hajs, hajs. Hm...praktykuję bardziej przyziemne marzenia. Nie powiem już o błędach, ale o tym już się wypowiedział jeden z wcześniej komentujących użytkowników. Szczerze to mnie zemdliło i od połowy czytałem na siłę.
Pozdrawiam.


Dzięki futuere że mnie wyręczyłeś w komentarzu, podzielam Twoje zdanie łącznie z tym zemdleniem.

Pozdrawiam
futuere
PostWysłany: Pon 12:16, 27 Lut 2012    Temat postu:

Racja, marzenia. W pizdu bogaty facet, fura w prezencie, dom nad jeziorem...hajs, hajs, hajs. Hm...praktykuję bardziej przyziemne marzenia. Nie powiem już o błędach, ale o tym już się wypowiedział jeden z wcześniej komentujących użytkowników. Szczerze to mnie zemdliło i od połowy czytałem na siłę.
Pozdrawiam.
LipsLikeMorphine
PostWysłany: Sob 8:18, 14 Lis 2009    Temat postu:

DOBRY MATERIAŁ NA KSIĄŻKĘ!!!!
Lethriel
PostWysłany: Sob 0:01, 31 Paź 2009    Temat postu:

Ale ja napisałem coś, a to, że Ty tego nie widzisz, to trudno! Mam prawo wyrażać swoją opinię na temat tego, co ktoś napisał. W końcu upublicznił swoje opowiadanie, a nie chodzi chyba o to, żeby każdemu wmawiać, że wszystko jest cacy? Może Tobie wszystko się podoba, ale mi nie. Przeczytaj moje i skrytykuj - masz do tego prawo, ale niech to będzie konstruktywna krytyka. Nawet sam się przyznam, że pierwsze opowiadanie, które tu zamieściłem jest chu****. Poza tym moja krytyka nie była bóg wie jaka, jedynie dałem kilka wskazówek, które byłyby przeze mnie użyte. Dlatego też mój drogi - zapraszam do krytyki tego co napisałem!
mariuszklodzko
PostWysłany: Pią 21:21, 30 Paź 2009    Temat postu:

Lethriel napisał:
Hmm, no więc tak. Nowe zdanie zaczynaj z dużej litery, niby nic, ale wtedy gubi się, przynajmniej według mnie, interpunkcja i dwa, trzy zdania wyglądają jak jedno. Poza tym na początku było parę takich strasznie krótkich zdań pod rząd. Nie lepiej byłoby je złączyć w całość? :smile: I za szybko. Dopiero co się poznali i od razu lody na zapleczu, a dwa akapity dalej już seks w jego domku i samochód w prezencie :smile: Trochę powoli następnym razem twórz historię, trzymaj czytelników w napięciu przed tym co się stanie. Zaostrzaj apetyt :smile: Trochę więcej realizmu - to się też tyczy ostatniej sceny. Ogólnie nie jest źle, ale kilka poprawek by się przydało :smile: Pisz dalej! :smile:



sam moglbys cos napisac a nie krytykujesz.
Lethriel
PostWysłany: Czw 23:57, 29 Paź 2009    Temat postu:

Hmm, no więc tak. Nowe zdanie zaczynaj z dużej litery, niby nic, ale wtedy gubi się, przynajmniej według mnie, interpunkcja i dwa, trzy zdania wyglądają jak jedno. Poza tym na początku było parę takich strasznie krótkich zdań pod rząd. Nie lepiej byłoby je złączyć w całość? :smile: I za szybko. Dopiero co się poznali i od razu lody na zapleczu, a dwa akapity dalej już seks w jego domku i samochód w prezencie :smile: Trochę powoli następnym razem twórz historię, trzymaj czytelników w napięciu przed tym co się stanie. Zaostrzaj apetyt :smile: Trochę więcej realizmu - to się też tyczy ostatniej sceny. Ogólnie nie jest źle, ale kilka poprawek by się przydało :smile: Pisz dalej! :smile:
WTF
PostWysłany: Czw 22:25, 29 Paź 2009    Temat postu:

Opowiadanie naprawde bardzo ciekawe, tylko ze to wszystko za szybko sie toczy. To jedyne moje zastrzezenie
lukas43434
PostWysłany: Czw 20:26, 29 Paź 2009    Temat postu: Marzenia

Heh to moje pierwsze opowiadanie wiec miejcie litość Wink (1))




To był dzień jak co dzień, wstałem, poranny prysznic, śniadanie, przy którym musiałem wysłuchiwać o tym jak to mój starszy brat sobie w życiu radzi, jaki to on wspaniały, że dziewczynę swoją zaprosił na kolacje do domu itd. itp. Tak, to była codzienność. On zawsze był tym, który grał w piłkę nożną i był "gwiazdą" drużyny jako bramkarz. To on był pupilkiem tatusia, ale cóż tak bywa. Oczywiście przy wyjściu jeszcze kłótnia z ojcem na temat, dlaczego nie znajdę sobie "kogoś". Co on może o tym wiedzieć, może nie chciałem, może było mi dobrze jako singiel, nie wiem, nie umiałem tego wytłumaczyć, ale jakoś było mi dobrze samemu bez zobowiązań. Podziękowałem mamie za pyszne śniadanie, zabrałem torby i poszedłem na dworzec autobusowy, by wrócić do małego mieszkanka we Wrocławiu. Kiedy przyjechałem, zauważyłem karteczkę wsuniętą we framugę drzwi. "Czekam na czynsz".
- Kurde, znowu ten natręt. No nic trzeba znaleźć sobie jakąś prace.
Zostawiłem torbę ze świeżymi ciuchami i poszedłem na miasto w poszukiwaniu pracy. Po półgodzinnym spacerze rzucił mi się w oczy napis "poszukiwany pracownik". Wisiał on na drzwiach małej kawiarenki, bez zastanowienia tam wszedłem. Miło, mała kawiarenka na rogu, uzgodniłem wszystko z pracodawcą. Powiedział, że mogę zacząć od teraz, wziąłem się do roboty. Chwile za barem, to tu, to tam, na zmywaku, nim się obejrzałem, zapadł już zmrok.
- Bartek. Nieźle ci dzisiaj poszło, pozmywaj podłogę i pozamykaj. Ja już muszę lecieć.
- Pewnie. Gdzie zostawić klucze?
- Dasz je pani, która mieszka obok. Ona zawsze je przechowuje - uśmiechnął się i wyszedł.
Kiedy kończyłem zmywać, drzwi otworzyły się i do środka nieśmiało wszedł pewien mężczyzna. Miał około dwadzieścia pięć lat, niewysoki brunet, lekko opalony i bardzo przystojny.
- Sprzedasz jeszcze filiżankę kawy? - powiedział.
Widziałem, że jest jakiś przybity. Zrobiło mi się go trochę żal, wiec przytaknąłem i zacząłem robić kawę. Uśmiechną się lekko.
- Co, kłótnia małżeńska ? Nie uśniesz - zażartowałem.
- Szkoda gadać...
- Mam trochę czasu jeszcze - uśmiechnąłem się.
Adrian zaczął opowiadać mi historie, jak to przyłapał swoją żonę z innym mężczyzną. Kiedy skończył opowiadać, zorientowałem się, że jest północ. Podskoczyłem ze stołka.
- Ojej, ale ten czas zleciał. Przepraszam, ale muszę już lecieć do domu.
- Podwiozę cię.
- Nie, nie trzeba, przejdę się.
- Daj spokój to w końcu moja wina, nie - uśmiechnął się.
- No dobra tylko pozamykam – odwzajemniłem uśmiech.
Kiedy wyszliśmy z baru, od razu rzuciły mi się w oczy dwa auta range rover i porsche.
- Łał – powiedziałem - Ciekawe ile muszą mieć kasy, żeby takimi jeździć, przecież one są zajebiste, a szczególnie ten range rover.
- No pewnie dużo – uśmiechnął się do mnie.
- Idę po auto a ty czekaj tu.
- Pójdę zanieść klucze.
- Ok.
Kiedy wróciłem, podjechało jedynie porsche, które wcześniej stało dwadzieścia metrów dalej, nie przyglądałem się, kto siedział w środku. Stałem tak chwilkę, a kierowca w środku zatrąbił. Serce podeszło mi do gardła, otworzyła się szyba i ktoś ze środka krzyknął.
- Wsiadasz czy czekamy do jutra.
Uśmiechnąłem się. To był, Adrian
Przez całą drogę do mojego domu opowiadał o swojej firmie, ja trochę opowiedziałem o sobie, kiedy w końcu dojechaliśmy do mojego małego mieszkanka, podałem mu rękę i wyszedłem. Kiedy stałem pod drzwiami, krzyknął, że zostawiłem bluzę w aucie. Podszedł i mi ją podał. Złapałem za jeden koniec i nie wiem dlaczego, ale przyciągnąłem go do siebie, po czym pocałowałem go. On stał jak wryty, zapewne nie wiedział co robić co o tym myśleć. Ja zrobiłem się czerwony, przeprosiłem za to i szybko wbiegłem do klatki schodowej. Stał jeszcze chwile za drzwiami w oszołomieniu, a potem poszedł do wozu i odjechał. Czułem się głupio. Przecież on ma żonę, pomyślałem. Poszedłem na górę, wziąłem prysznic i od razu poszedłem spać. Następnego dnia wstałem trochę później, miałem do pracy dopiero na siedemnastą, więc spokojnie posprzątałem w mieszkaniu, zjadłem obiad, ubrałem się i wyszedłem do pracy. Dzisiaj robiłem jako barman. Miałem urwanie głowy.
- Kawę proszę.
- Dobrze – odpowiedziałem i zauważyłem, że to Adrian.
Przyszedł mi przywalić, pomyślałem. Mam przerąbane. Poprosiłem, żeby kolega mnie zastąpił i szybko wyszedłem tylnym wejściem. Usłyszałem, że ktoś idzie, odwróciłem się i zobaczyłem go.
- Sory ja naprawdę nie... - zamknął mi usta palcem.
- Mnie się podobało – i zaczął mnie całować.
Co za uczucie, całował jak grecki bóg. Wiercił językiem dziurę w moim gardle, to było fantastyczne. Całował tak namiętnie. Rękoma błądził po moich plecach, a ja ściskałem jego śliczne pośladki. Podniecił mnie do granic, myślałem, że zaraz wybuchnę. Zacząłem lizać go po szyi, teraz masowałem jego krocze, podobało mu się to, zjeżdżałem niżej i niżej całowałem jego naprężoną pałę przez spodnie.
- Weź go – jęknął
- Nie tutaj chodź za mną – załapałem go za rękę i poprowadziłem go do przebieralni, zamknąłem za nami drzwi.
Od razu ściągnąłem jego spodnie i powoli zacząłem go onanizować. Robiłem to coraz szybciej. Jeździłem rękoma po jego nieźle zbudowanym i lekko zarośniętym torsie. Ciągnąłem sutki, podobało mu się to. Zauważyłem, że zaraz dojdzie.
- Bartek – stęknął tylko i strzelił mi prosto na twarz.
Zlizał całą spermę z mojej twarzy. Podciągnął i zapiął spodnie. Pocałowałem go namiętnie, czułem w jego ustach smak mojej jego spermy, którą przed chwila obficie mnie wysmarował. Wziął mnie za rękę i wyszliśmy do holu. Dał mi swój numer telefonu i powiedział, żebym zadzwonił, jak skończę prace, to po mnie przyjedzie. Nawet nie wiem kiedy, zaczęliśmy ze sobą chodzić.
Nasz związek trwał zaledwie kilka dni, a ja czułem się jak nigdy. Spełniony, czułem, że mogę z nim być do końca świata i jeszcze dłużej. Jednak to były tylko moje marzenia. Spotykałem się z nim w każdej wolnej chwili, nie było tego dużo, bo Adrian był w trakcie rozwodu, a ja miałem cały czas na głowie studia. Oddał żonie dom, bo nie chciał jej zostawić na lodzie, chociaż to ona go zdradziła. Ehh za to go kochałem, to jego współczucie. Z reszta nie robiło mu to różnicy, bo miał na koncie ładnych parę milionów i firmę. Jednak nie był jeszcze gotowy do pokazania się ludziom z tej strony, strony, którą ja widziałem codziennie. Pewnego wieczoru jak leżeliśmy na werandzie jego domku nad jeziorem, który wykupił niedawno, wpatrzeni w księżyc i przytuleni mocno do siebie powiedziałem
- Wyjedźmy gdzieś z dala o tego wszystkiego. Na bezludną wyspę, gdzieś gdzie nie będziemy musieli się ukrywać.
Mój robaczek, bo tak lubiłem go nazywać, uśmiechnął się do mnie zabójczo (kocham ten uśmieszek) dał mi namiętnego całusa i powiedział.
- Już niedługo - i znowu mnie pocałował. Nie mogłem się od niego oderwać. Ścisnął mnie i położył plecami na podłogę. Zaczął zjeżdżać niżej i niżej, aż w końcu doszedł do sutków. Zaczął je lizać i ssać. Przegryzał, aż mnie ciarki przechodziły, uwielbiałem to . Pocałunkami zszedł niżej do mojego wyprężonego w spodniach kolegi. Zaczął go lizać i nadgryzać przez slipki. Włożył do nich rękę, a ja poczułem uścisk na fallusie. Mmm było mi tak dobrze. Zaczął powoli go wyjmować, a ja nie wytrzymałem i sam ściągnąłem jednym ruchem majtki. On popatrzył się na mnie, uśmiechnął się tym swoim uśmieszkiem i powiedział
- Gdzie Ci się tak śpieszy- i wsadził go do ust.
Och , był w tym mistrzem, ssał, wkładał go do końca, lizał czubek. Nigdy nie wiedziałem, jak to robił, że bierze go całego do buzi, bo dwadzieścia centymetrów, to nie mało. Nagle poczułem, jak zaczyna mi jeździć palcem wokół mojego gniazdka, podnieciło mnie to bardziej i na samą myśl o tym, co zaraz się stanie nie wytrzymałem i poleciałem w jego ustach. Wylizał wszystko do końca, nie zostało nic, wyjął go z buzi i znowu spletliśmy się w pełnym namiętności pocałunku. Nasze języki tańczyły ze sobą, chciałem podarować mu taką samą przyjemność, jaką on mnie.
Odwróciłem się do niego plecami i cicho powiedziałem.
- Wchodź.
Nie musiałem się powtarzać, pochyliłem się i oparłem o barierkę, a on zniżył się i zaczął pieścić mój otworek językiem. Czułem się niesamowicie. Znowu dostałem dreszczy. Mmm wyjął język i zaraz zastąpił go kciukiem. Ach robił to wyśmienicie potem drugi i trzeci.
- Dobra... jesteś już gotowy.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, poczułem przeszywający ból. Jakby wsadzono mi w tyłek konar drzewa. Z wykrzywioną od bólu miną odwróciłem się i zauważyłem, że wszedł we mnie swoim dwudziestopięciocentymetrowym drągalem. Czułem się, jakby włożono mi rozgrzany pręt do tyłka. Mój robaczek to zauważył, przytulił mnie mocno i pocałował. Ból nie przechodził, ale chciałem tego. Dla niego. W końcu przestawało boleć i zaczynałem czuć rozkosz. Mój kochanek zaczął pieścić moje sutki i nadgryzać ucho tak mnie to podnieciło, że powoli sam zacząłem się nabijać na jego drąg. Zaczął mnie ostro posuwać, wiedziałem, że zaraz dojdzie. Odwlekał to, ale w końcu nie wytrzymał i chciał ze mnie wyskoczyć, ale ja złapałem go mocno za biodra i przytrzymałem. Poczułem jak gorąca fala zalewa mnie od środka. Mój przyjaciel był mocno wyprężony, wiec zacząłem się brandzlować. Nie potrzebowałem dużo czasu. Wystrzeliłem na fallusa Adriana. Z wyczerpania runęliśmy na siebie, Adrian przykrył nas kocem. Leżeliśmy tak chwile wtuleni. Kiedy chciałem przełożyć nogę na jego nogi, poczułem, że jego kutas dalej stoi
- Kur... co jeszcze chcesz?
Uśmiechnął się tylko i kiwnął głową obojętnie .
- Już ja go wymęczę.
Wszedłem pod koc. Smakował jak cukierek, ssałem najmocniej, jak umiałem, a Adrian pojękiwał od czasu, do czasu z rozkoszy, co mnie motywowało bardziej. Wciągałem go po same jądra, które miętosiłem dłonią. Tak mnie to jarało, że mogłem to robić całą noc bez przerwy. Po kilku minutach przedłużania finału wyprężył się jak struna i trysnął mi do buzi ogromną ilością spermy. Nie zdążyłem wszystkiego połykać, dlatego część spadała na podłogę, po wylizaniu do połysku jego już nie takiego wyprężonego przyjaciela, uznaliśmy, że czas na kąpiel. Kiedy tylko wszedłem pod prysznic, od razu zacząłem myć plecy Adriana, zamknąłem go w uścisku i upajałem się tą chwilą, chciałem, żeby trwała wieki. Po wspólnej kąpieli położyliśmy się w ogromnym dwuosobowym łóżku. Było tak gorąco, że położyłem się na waleta, a robaczek nie został mi dłużny, zrzucił biały szlafroczek, śliczne slipki, które mu kupiłem wczoraj i gasząc światło, położył się obok mnie. Przytulił mocno i razem zasnęliśmy. Kiedy się obudziłem, było już grubo po dwunastej, rozglądnąłem się dookoła i zauważyłem, że Adriana nie ma.
- Pewnie pojechał na rozprawę – powiedziałem do siebie,
- No co ty i bym cie tu zostawił słonko – krzyknął z kuchni,
Ucieszyłem się, że nigdzie nie pojechał. Zszedłem na dół i od razu poczułem bardzo aromatyczne zapachy,
- Ojoj, później mnie przyzwyczaisz i co, kto mi będzie tak cudnie gotował, jak Ciebie nie będzie – dałem mu całusa i objąłem od tyłu.
Po śniadaniu a może raczej obiedzie z winem powiedział.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką?
- Nie powiem Ci teraz.
- No weź.
- Nie i nie proś, bo w ogóle nie dostaniesz.
Rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. Co za ironia tak piękne chwile psuje je nokia 3310 pomyślałem.
- No weź mi w końcu pozwól kupić ci jakiś porządny telefon.
- Nie – odpowiedziałem.
- No ale dlaczego?
- Bo to, że taki ktoś jak ty zakochał się we mnie, to już jest cud i nie potrzeba mi nic więcej do życia.
Dostałem buziaka i odebrałem telefon. Wieczorem Adrian zaprosił mnie na drinka do klubu dla gejów. Cały dzień się z nim nie wiedziałem, więc jak tylko go zobaczyłem, to od razu go wyściskałem i wycałowałem. Weszliśmy, wypiliśmy po dwa drinki.
- Jak dostane ładnego buziaka to dowiesz się co to za niespodzianka, dzisiaj, a nie jutro rano.
Podszedłem do niego i dałem mu najbardziej namiętnego buziaka, jakiego kiedykolwiek dostał ode mnie, aż mi się w głowie zakręciło.
Uśmiechnął się zabójczo.
- Proszę – i wręczył mi małe kwadratowe pudełeczko.
Ale jeszcze nie otwieraj choć za mną – złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia, przed nim zobaczyłem najpiękniejsze auto, jakie kiedykolwiek widziałem nowiutki range rover sport
- O mój boże – wycedziłem. Mało się tam nie rozpłakałem ze szczęścia
- Nie, nie mogę go przyjąć
- O nie, nie chce tego słyszeć, bo się na ciebie obrażę.
Znowu dostał ode mnie buziaka i złapałem go przy tym za krocze, co go bardzo podnieciło.
- Chodź, wypróbujemy go trochę – pociągnęłam go za krawat i wciągnąłem do auta.
Rozłożyłem siedzenia i położyłem ręce na jego udach. Zacząłem lizać jego napiętego już kutasa przez spodnie.
- Chyba muszę ci częściej kupować auta – i znów ten zabójczy uśmieszek.
Ssałem jego fallusa, a on stękał z rozkoszy i prężył się co chwila. Rękami błądziłem po jego torsie i sutkach czułem, że było mu dobrze. Skończył w moich ustach. Zlizałem wszystko do końca.
- Dobra teraz trochę inna próba – wyciągnąłem kluczyki i odpaliłem auto, położyłem rękę na biegach, a on przykrył ją swoją.
Trochę się zmartwiłem, bo przypomniałem sobie o dwóch drinkach w barze. Ale co tam jak nas złapią, to złapią. Nie wiedziałem, że to będzie najgorsza decyzja w moim życiu.
Wyjechaliśmy na drogę, to mam wszystko, pomyślałem, faceta, który mnie kocha i super auto, cóż więcej chcieć (jestem lekkim materialistą ). Wyjechaliśmy na autostradę. Przyspieszyłem, kątem oka popatrzyłem na robaczka. Miał ten swój uśmieszek na twarzy. Zapragnąłem go, dałem mu całusa i nie wiem, kiedy przed nami stała sterta aut. Nie zdążyłem wyhamować i nic więcej nie widziałem. Obudziłem się w szpitalu z ręką i nogą w gipsie. Obok stała moja mama. Kiedy zorientowałem się, co się stało, spytałem przerażony:
- Co z Adrianem ?
- Ten chłopak, który jechał z tobą ??
- Tak on co z nim.
- Leży w śpiączce. Lekarz powiedział, że jeżeli jechalibyście trochę szybciej, byłaby to wasza ostatnia jazda.
- Chce do niego iść.
- Nie możesz.
- Ale chce.
- To czekaj, przynajmniej ci przyniosę wózek.
Nie mogłem skojarzyć, co się do końca stało. Kiedy dojechaliśmy do jego sali, powiedziałem, że chce tam wejść sam. Zamknąłem za sobą drzwi. Powoli dopchałem się sprawna ręką do łóżka. W jednym momencie chciałem krzyczeć i płakać. To wszystko przeze mnie, gdybym wtedy go nie pocałował, tylko patrzył na drogę, nic by się nie stało. Siedziałem tam około trzydzieści minut, po czym wszedł lekarz.
- Kiedy się obudzi.
- Tego nie wie nikt może jutro może, za rok.
Opiekowałem się nim przez cały tydzień . Siedziałem tam dniami i nocami. Myłem go, przebierałem, rozmawiałem z nim. Nie obchodziło mnie co się dzieje dookoła, teraz najważniejszy był dla mnie on i to czy mi wybaczy. A jeżeli nie będzie chciał mnie widzieć, pomyślałem. Nie widzę poza nim świata, co ja wtedy zrobię. Zacząłem po cichu płakać, trzymając go i tuląc się do niego. Nagle poczułem, jak ktoś mnie obejmuje. To był on. Popatrzyłem na niego zapłakanymi oczyma.
- Co się stało, czemu płaczesz.
- Wybaczysz mi? - szepnąłem.
- Żartujesz, nie mam czego Ci wybaczać. I pocałował mnie namiętnie.
Po dwóch dniach wyszedł ze szpitala i poprosił, żebym z nim zamieszkał
- A co z rodziną?
- Przejdziemy przez to razem.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group