Autor Wiadomość
Milek88
PostWysłany: Czw 22:41, 13 Maj 2010    Temat postu:

Na miłość boską!!! Poszedłem, doszedłem, wyszedłem!!! Bądź facetem, jak chcesz być literatem i używaj właściwych form!
DarkKnight
PostWysłany: Czw 9:34, 13 Maj 2010    Temat postu:

Bardzo chetnie poczekam na kolejny przebieg wydarzen twojego opowiadania
Abzel15
PostWysłany: Nie 7:52, 09 Maj 2010    Temat postu:

Dni mijały nieubłaganie. Od tamtego momentu, kiedy to przeprowadziłem chyba najszczerszą w swoim życiu rozmowę z Adamem, wszystko stało się jakby o wiele prostsze. Teraz już wytłumaczyłem sobie wszystko z Tomkiem, jak i z innymi osobami ze środowiska. Nikt nie miał mi za złe tego, co mówiłem, bo jak twierdzili, przyznałem się, że każdego zbyt pochopnie oceniałem, i że po przeprowadzce z Warszawy miałem prawo być zagubiony.

1 LISTOPAD

- Cholera, ale zimno...
- No dzisiaj jest okrutnie niska temperatura - powiedział mój dobry kolega, jeśli tak go mogę w tej chwili nazwać, Adam.
- Jest już za pięć osiemnasta.
- Tak jeszcze pięć minut do rozpoczęcia tego filmu, kurde lać mi się chce, idź, zajmij miejsce, ja do ciebie dołączę. Ahh cały Adam, przez te kilkanaście dni zdążyłem go poznać lepiej. Jest bardzo fajnym kumplem, pomimo tego, że pewnie mógłby mieć każdego kumpla, jakiego tylko by chciał, to dużo czasu spędza ze mną. Chyba zaprzyjaźniliśmy się.
- Dobra, ale nie spóźnij się!
- Oki lecę.
Ta przyszedł pięć minut po rozpoczęciu filmu zadowolony z siebie.
- Co ty tyle tam robiłeś?
- Bo widzisz, zobaczyłem po drodze fajną laskę.
- I co?
- I musiałem uspokoić w WC "małego".
- Świnia!
Film był nudny, no ale przyszliśmy na niego z mojej inicjatywy - zapowiedzi naprawdę były fajne.
- Adam? Jaka była ta dziewczyna?
- Ta, którą spotkałem w drodze do kibla?
- No
- Na oko była ode mnie o dwadzieścia lat starsza. Szczupła, zadbana blondynka.
- Czekaj. I ty chcesz mi powiedzieć, że fajfus ci stanął na widok blondi po 30?
- No była już blisko czterdziechy.
- I czym się tu podniecać?
- Słuchaj, mnie podnieca wszystko, co się rusza. Mam nieposkromiony temperament.
- Nawet...?
Byłem w szoku. O czym on w ogóle gadał? To istny psychopata. Ale właśnie chyba za tę jego wyobraźnię i pomysły tak go ceniłem.
- Nie no, ja jestem hetero. Przynajmniej jeszcze nie myślałem o tym, jak to jest no wiesz...
- Tak, tak. Dobra jesteśmy koło mnie, chodź na jakąś herbatę czy coś?
- Nie sorki wybacz, ja lecę. Później siądę na gg, a na razie muszę głupią pracę domową odrobić i nauczyć się z kilku dennych przedmiotów.
Nie wiem dlaczego, ale naprawdę czułem zawód.
- Nie no jasne, mus to mus.
I znowu szara codzienność nudy. Popisałem jeszcze na gg chwilę z Adamem i położyłem się spać. Nie mogłem zasnąć, jakoś wzięło mnie na wspominanie tego, co do tej pory się tutaj wydarzyło. Początkowo byłem zgorzkniałym samolubem, teraz mam chyba najlepszego przyjaciela pod słońcem, i do tego najprzystojniejszego. Ale zaraz, chwilę, dlaczego pomyślałem "najprzystojniejszego"? Przecież facet nie patrzy na urodę swojego przyjaciela. Coś ze mną chyba nie tak, jak zwykle zresztą.

2 LISTOPAD

Ósma rano - kurde trwa już pierwsza lekcja, spóźnię się. A dlaczego nie obudził mnie mój ojciec?
Zaraz on chyba jeszcze śpi. Wszedłem do jego pokoju. W powietrzu czuć było zapach jakiegoś trunku. Ojciec spał w najlepsze, a obok niego stała butelka wódki. Ahh no tak, ojciec nie radzi sobie za dobrze po odejściu matki. Widzę, że zaczyna wpadać w nałóg.
Co zrobić? Hmm trzeba go jakoś rozweselić - nie pozwolić mu o tym myśleć.
Zaraz, ktoś dzwoni na komórkę. A to Adam. Wybiegłem szybko z pokoju, aby starszy się nie obudził.
- Co tam brachu, czemu cię nie ma w szkole? Co wagary się urządza?
- Hej Adam, nie, mam małe problemy rodzinne. Myślę, że dziś się w szkole nie pojawię. Weź notatki od Tomka dla mnie oki?
- Jasne spoko, a co się dzieje? Albo dobra pogadamy, jak wrócę ze szkoły.
- Spoko, wszystko ci opowiem.
No tak, mój przyjaciel się o mnie martwi, ale czy wypadało mu powiedzieć, że mój ojciec wpadł w alkohol?
- Synu jak tu jesteś, to przynieś mi coś do picia.
Obudził się. Podbiegłem po szklankę wody.
- Tato, co się dzieje?
- Nie nic takiego synu, głowa mnie boli, dziś mam wolne.
- Wolne dziś?
- Wylali mnie z roboty.
Nie no super, jeszcze tego brakowało.
- Tato nie przejmuj się, znajdziesz następną, poczekaj chwilę, ktoś puka do drzwi.
Poszedłem otworzyć.
- M m m a a a m m m aa?
- Synku, kochanie nareszcie cię widzę.
Nie no jak teraz moje serce przestałoby bić, to bym się nie zdziwił. Za dużo wrażeń. Co ona tu robiła właściwie? Skąd miała adres domu taty? Pewnie jej podał przez telefon. A gdzie ten cały Sasha? Nie było go. Może się rozstali..
- Wejdź...
- Przepraszam, że tak bez zapowiedzenia, ale sam rozumiesz. Dopiero dziś wróciłam z Włoch. Przyjechałam sama, Sasha został, ponieważ nie mógł dostać wolnego. Bardzo cieszę się z tego spotkania. Ahh, teraz udaje kochającą matkę? Czy nie sądzi, że już trochę za późno na wzruszenia?
Z ojcem stało się to, co się stało, a ona śmie tak po prostu mnie przepraszać? Nie wiem co o tym sądzić.
- Na ile zostajesz mamo?
- Nie wiem synku, prawdopodobnie dziś jeszcze ruszam do Włoch. Chciałam tylko zobaczyć, jak sobie radzicie z ojcem, bo przy okazji załatwiłam kilka spraw w Polsce.
- Aha. Całkiem dobrze nam idzie bez ciebie. Wiesz co, teraz mam wrażenie, jakbym nigdy nie miał matki... Zostawiłaś nas.
O nie, teraz chyba za mocno to zinterpretowałem. Moja własna matka się rozpłakała, No tak super. Nie mogłem wymyślić nic głupszego.
- A gdzie tata? - wyszlochała.
- Śpi jeszcze, miał wczoraj ciężki dzień, lepiej go nie budzić.
- Ale ja muszę z nim porozmawiać. Taka okazja już nie wydarzy się w najbliższym czasie.
- Jak chcesz.
Zaprowadziłem ją do taty. On musiał wyczuć, że moja matka nas odwiedziła, ponieważ siedział ubrany na kanapie w jego sypialni. Hmm tylko może być mały problem. Matka, tylko jak weszła do sypialni, z pewnością od razu poczuła zapach alkoholu.
- Witaj Wiktorio - przywitał speszony moją matkę ojciec.
- Witaj, co ty najlepszego wyprawiasz?
- Jak to co, wychowuje naszego syna, po tym jak nas zostawiłaś.
- I przez to czuć wódą na kilometr?
- To zdarzyło się tylko jeden raz. W czasie rozwodu obiecywałem ci, że się godnie zaopiekuję Pawłem.
- Teraz widzę, jak dotrzymujesz tego słowa. Paweł proszę, zostaw mnie i ojca samego
Pięknie, dopiero co przyjechała, a już się rządzi w domu ojca, tak jak by była jego gospodynią.
Mijały minuty. Siedziałem w swoim pokoju zdezorientowany. Co się teraz wydarzy? Co planuje moja matka? Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Szybko spojrzałem na zegarek. Była już szesnasta. Pobiegłem otworzyć. W drzwiach stanął Adam. Od razu mina mi się poprawiła.
- No siema, co się dzieje?
- Wejdź, przecież nie będę ci w drzwiach niczego opowiadać..
Poszliśmy na górę. Ja w tym czasie rozmyślałem co mam powiedzieć Adamowi? Że mój ojciec wyleciał z roboty, przyjechała wkurzona matka i nie wiem, co się za chwilę wydarzy? Chyba będzie to najrozsądniejsze wyjście z tej sytuacji. Po jakieś godzinie skończyłem opowiadać mojemu przyjacielowi, o tym, co się stało, ale właściwie czego oczekiwałem? Adam poklepał mnie po koleżeńsku po ramieniu i na tym się skończyło. Wreszcie z pokoju wyszła matka, weszła do nas i się przywitała z Adamem.
- Synu muszę cię prosić na słówko.
No tak – czego ona może ode mnie chcieć? Wyszedłem przed drzwi pokoju, zamykając je za sobą.
- O czym chcesz gadać mamo?
- Zabieram cię do siebie – do Włoch!
Co? Czy ona oszalała? Myśli, że ot tak po prostu wyjadę z nią do jej kochasia, do innego kraju a tutaj gdy już zacząłem sobie wszystko układać, to teraz to zostawię? Nie to jakaś paranoja..
- Przykro mi mamo, lecz ja zostaję tutaj. Nie wyjadę z tobą za granicę, nie teraz, nie po tym wszystkim.
- Ale tu już nie ma o czym gadać. To już postanowione – wyjeżdżamy jeszcze dziś. Zamówiłam bilety. Samolot startuje o dwudziestej trzeciej, więc pożegnaj się z kolegą i się pakuj!
- Nigdzie nie jadę!
Wbiegłem szybko do swojego pokoju. Zasunąłem drzwi na klucz i pośpiesznie wytłumaczyłem Adamowi, co planuje moja matka. Był w szoku, jednak zaproponował mi, że mogę się do niego wyprowadzić na czas, dopóki sytuacja w domu się nie uspokoi.
- To jednak moja matka… nie chcę być taki jak ona. Może powinienem wyjechać?
- Paweł ona chce bezprawnie wkroczyć na decyzje w twoim życiu, nie pozwól jej na to! Ja muszę się już zbierać. Trzymaj się, jeśli wyjedziesz, to pamiętaj, że wszyscy tu czekamy na ciebie.
Nie no co to miało być? Mimowolnie się rozwyłem. Przytuliłem się do Adama. On zdezorientowany na początku nie wiedział, co ma zrobić, lecz później odwzajemnił mój uścisk i wtuliliśmy się w siebie. Nasze ciała połączyły się ze sobą. Przez zwiewną koszulkę Adama czułem jego mięśnie, jak ocierają mój wątły brzuch. Nagle przerwał nasz uścisk, otworzył drzwi i wyszedł… Na myśl o tym że mogę już go nie zobaczyć przeszły mnie dreszcze. Lecz czas mijał, a matka czekała. Zacząłem się pakować. Po kilku godzinach byłem już na lotnisku… Jaki będzie następny dzień?
sidus
PostWysłany: Wto 11:46, 15 Gru 2009    Temat postu:

opowiadanie nawet niezle... ale popraw bledy!!
Saxon
PostWysłany: Pon 0:57, 14 Gru 2009    Temat postu:

Hmm... A powiedzcie mi, czy nigdy się nie spotkaliście z dwiema podobnymi ksiazkami, filmami, jakimiś historiami?
Same wątki w filmach są tak łatwe do przewidzenia... Smile Patrzcie troszkę szerzej i obiektywniej. Smile[/quote]
Lethriel
PostWysłany: Nie 14:37, 13 Gru 2009    Temat postu:

Mam podobne odczucie, ale może autor zrobił to nieświadomie. Dodatkowo błędy - staraj się je wyeliminować.
Kamilsss
PostWysłany: Nie 9:26, 13 Gru 2009    Temat postu:

No tak błędy robią swoje i mam wrażenie że jest to trochę jak historia "Raimundo". Adam mięśniak co ciągle się uśmiecha i Paweł chłopka o zlodowaciałym sercu - niemalże jak główni bohaterowie opowiadania WordG
Gość
PostWysłany: Sob 22:03, 12 Gru 2009    Temat postu:

błędy porażają, ale fajnie sie czyta.
pozdrawiam z Gdyni ;D
Abzel15
PostWysłany: Sob 19:03, 12 Gru 2009    Temat postu:

16 PAŹDŹIERNIK

Dziś moja matka wraz z Sashą (jej nowy narzeczony) wracają zza granicy. Jutro mam się z nimi spotkać. Minął już ponad miesiąc od początku roku szkolnego. Tomek stał się moim najlepszym przyjacielem. Rozumieliśmy się bez słów. Chyba narodziła się między nami prawdziwa przyjaźń, nie taka udawana.
Trr..... Trrrrr.
Dzwonek
- Tato, ja otworzę
Podszedłem do drzwi.
- Hej, mogę wejść?
- Hej Tomek jasne, wchodź.
- Przyszedłem do ciebie, bo nie mogłem zrobić tej cholernej matmy, a ty łapiesz same czwórki i piątki z niej, a mnie gościówa pewnie jako zagrożonego poda. Pomożesz stary?
- Jasne spoko. Nie myśl jeszcze o zagrożeniach - pocieszałem mojego przyjaciela.
Matma była dla mnie banalnie prosta. Szybko i zrozumiale wytłumaczyłem Tomkowi, o co biega w tych zadaniach.
- Dzięki za pomoc, no to mogę już wrócić spokojny,następną kartkówkę napiszę na pięć hehe
- Taa fajnie by było
- A co u twojego sąsiada, Adama?
- Nie wiem, nie interesuje mnie to.
- Trzeba mu przyznać, że jest duszą towarzystwa.
Ta chyba duszą debila.
- No może i tak...
- Idziesz do niego na imprezę?
- Jaką imprezę? Nic o tym nie wiem.
- Jak to, przecież jesteś jego sąsiadem, to cała I klasa wie, a ty nie?
- Od tamtego momentu, kiedy wyszliśmy razem w paczce na miasto i on się do nas dołączył, nie gadałem z nim.
- Przecież jeździcie jednym autobusem?
- Jego teraz brat wozi do budy.
- Ahhh to więc to jego brat?
- A co znasz go?
- Nie, tylko jak on przyjeżdża, laski za nim latają, wypytując go, kto jest jego "szoferem"
- Co, że niby on taki fajny?
- Nie wiem czy fajny, ale laski się w nim bujają.
Ehh no to teraz przyszła faza na jego brata? Zdrowo powalona rodzinka. Co one w nich widzą?
W czym ja jestem gorszy od nich? Co prawda nie mam BM-ki do szpanowania, ale gdybym był dziewczyną, nigdy nie umówiłbym się z takimi nadętymi kolesiami. Zresztą jego brejdak ma około dwadzieścia pięć lat, więc nie jest w wieku tych rozkochanych nastolatek...

17 PAŹDŹIERNIK

Dzisiaj sobota, jadę do matki. Już nie mogę się doczekać. Co ma mi do powiedzenia? O czym będzie chciała rozmawiać? O tym jak mi idzie w szkole? A od kiedy by to ją interesowało? Wcześniej zawsze się mną opiekowała, ale nie teraz, odkąd poznała Sashę, zachowuje się, jak te puste nastolatki z mojej szkoły. Ehh szkoda gadać. Postanowiłem zadzwonić do Tomka i spytać się co u niego.
- Hej brachu
- Cześć Paweł, wybacz, nie mogę teraz gadać, bo przyszedł do mnie Adam. Kończę, nara.
Co??? Adam przyszedł do niego? Czego on tam szukał? Przyjaciela sobie nowego znalazł? Ehhh dobra na razie tym nie będę sobie zawracać głowy...
Pójdę pod prysznic, a później się ubiorę.
- Tato, kiedy jedziemy odwiedzić mamę i Sashę?
- Przykro mi Paweł, ale mama dziś nie wróci z Włoch, bo szef nie dał jej wolnego. Prawdopodobnie będzie to możliwe dopiero za miesiąc.
Ahh tak, kolejna wymówka. Jakoś nie chce mi się w tę bajeczkę wierzyć. Może jest jej tam teraz aż tak dobrze, że już nie będzie przyjeżdżać do Polski? Nie będę się tym przejmować, bo to w końcu jej wina, że się rozwiedli z ojcem, bo znalazła sobie tego Włocha na wyjeździe szkoleniowym i zabujała się po uszy. Więc dziś impreza u mojego sąsiada. Może się na nią wybrać? Będą moi przyjaciele ze szkoły. Ale z drugiej strony, nie gadałem z nim od miesiąca. W szkole się raczej unikamy. Musi wiedzieć, że ta jego inteligencja jest mała.

19 PAŹDZIERNIK

Poniedziałek.
Nie mogłem w nocy spać. Całą niedzielę próbowałem się dodzwonić do Tomka, ale bez skutku. O co mu biega?
- Hej, Tomek zaczekaj, musimy pogadać - powiedziałem na 1 przerwie w szkole
- Daj mi spokój, Adam na mnie czeka.
Nie no teraz to już przesada. Kurde, co ja mu takiego zrobiłem, że mnie olewa? Więc, czy taką osobę mogę nazwać przyjacielem? Chyba nie. Przyszedłem do domu po szkole. Pomyślałem, że muszę wyjaśnić tę sprawę z Adamem. Chciałem się dowiedzieć, co takiego on nagadał Tomkowi na mój temat, że ten wcale się do mnie nie odzywa.
Była siedemnasta. Wyszedłem z domu, na dworze nie było jeszcze ciemno. Podszedłem pod dom Adama. Zadzwoniłem do drzwi...
- Kto tam?
To był Adam? Pewnie tak...
- Hej Adam, tu Paweł - mogę wejść?
Drzwi otworzyły się.
Adam był ubrany w długie jeansowe spodnie i koszulkę z krótkim rękawem, która opijała jego wyrzeźbioną klatę. Pomyślałem, że ja jestem w porównaniu z nim mięczakiem. Przeszły mnie dreszcze.
- Siema brachu. Czemu nie dawałeś znaków życia? Myślałem, że się na mnie obraziłeś.
- Ja właśnie w tej sprawie.
- Jasne, wchodź.
Dziwiło mnie jedno. Z twarzy Adama nawet ta chwilę nie znikał uśmiech. O co w tym chodziło? Bezmózgowiec zaprowadził mnie do swojego pokoju. Dosyć skromy ten pokój, chodź cały dom ładnie umeblowany. Nie mogę powiedzieć, że mój ojciec jest biedny, ale jego rodzinka musiała być naprawdę nieźle nadziana. To stąd ta jego pycha, pomyślałem.
- Rozgość się. Przynieść ci coś do picia?
Jaki on jest miły.. Aż za... coś mi tu śmierdzi.
- Nie, bo ja tylko na chwilę
- Spoko, o co chodzi?
- Bo widzisz, nie wiem, co nagadałeś Tomkowi na mój temat, ale odwal się od niego!
To nie zabrzmiało miło z mojej strony. Ale może tak było lepiej, aby wytłumaczyć mu to z grubej rury.
- Ale Paweł wyluzuj, nie wiem, o co ci chodzi?
- Nie udawaj głupka. Dopóki Tomek nie zaczął kumplować się z tobą, był inny, a ty go zmieniłeś...
- Ja? To on zawsze mówił, że ty masz problemy z sobą Paweł. Mówił, że każdego się czepiasz, że nawet o dziewczynach ze swojej klasy nie mówisz dobrze, mimo że z nimi się przyjaźnisz. Czy to twoim zdaniem jest dobre?
Zabolało... no ale jakby nie patrzeć powiedział prawdę. Od początku mówiłem Tomkowi, że ta dziewczyna jest taka, tamta taka, a on jest głupek, ten ważniakiem. Adam miał 100% rację, i to było w tym najgorsze.
- To nie tak. - co ja gadam, właśnie tak jest, więc dlaczego się tego wypieram?
- Sorry muszę lecieć.
Ze łzami w oczach wybiegłem z domu Adama. Co on sobie o mnie pomyślał? Że jestem jakimś mazają, jeszcze większym mięczakiem, niż na jakiego wyglądam...
Słyszałem, jak jeszcze Adam coś za mną wołał. Jakby "zaczekaj Paweł", ale był zbyt roztrzęsiony, aby usłyszeć wszystko.
Położyłem się spać. Zasnąłem...

20 PAŹDZIERNIK

Wstałem o piątej, nie mogłem spać. Za dużo myślałem o tym, co wczoraj powiedział mi Adam. Byłem frajerem i tyle. Nie czułem się na siłach, aby iść dziś do szkoły. Już teraz wiem, co o mnie wszyscy sądzą. Ale mają rację, odkąd tylko tutaj przyjechałem, cały czas na kogoś narzekam. Czy to jest normalne? Na pewno nie. Ojciec jechał rano do pracy, a wracał późnym wieczorem, więc się nie zgapi, że zostałem dziś w domu.
Mijały godziny. Wybiła szesnasta trzydzieści. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Kto to może być? Może to ta natrętna stara baba - sąsiadka z domu po drugiej stronie. Często odwiedza ojca, udając, że coś pożycza, lecz sądzę, że przychodzi tylko po to, bo mój starszy wpadł jej w oko.
- Chwilka - krzyknąłem.
Zszedłem ze schodów. Otworzyłem drzwi i... znieruchomiałem. To był Adam. Ubrany w kurtkę ze skóry, spodnie. Wyglądał na takiego, który trochę zmarzł, no ale dziś było dosyć zimno.
- H h h ee j - wyjąkałem
- Siema, możesz mi wyjaśnić, dlaczego cię nie było dzisiaj w szkole i wczoraj tak nagle wybiegłeś z mojego domu?
- Wejdź, chyba nie będziesz tak stać w drzwiach.
Byłem zszokowany. Mojego zdziwienia nie dało się ukryć. Więc on się o mnie martwił? Nie no to, to już jakaś paranoja.
- Chcesz herbaty?
- Nie, chcę poznać prawdę Paweł.
- Dobra. Wczoraj przemyślałem to i stwierdziłem, że miałeś rację. Każdego osądzałem, bo wyglądzie, a nie po charakterze.
Szczerze mówiąc o tobie, też miałem zdanie wyrobione. Myślałem i nadal myślę, że jesteś bez mózgowym mięśniakiem, ważniakiem. Tego chciałeś się dowiedzieć? Wiem, że tak naprawdę się nie znamy, ale ja już tak mam. Mam taki zasrany charakter. Łzy same ciskały mi się do oczu.
- A więc oceniasz mnie po tym, jak wyglądam? To ci gratuluję. Wiesz, na początku cieszyłem się, że się tutaj wprowadziłeś. Pomyślałem, że zyskam nowego kumpla, no ale skoro ty mnie tak odbierasz, jak przed chwilą powiedziałeś, to chyba nie ma o czym gadać.
- Teraz wiesz, dlaczego tak spontanicznie wyszedłem. Nie byłem dzisiaj w szkole, bo naprawdę to, co sądzą o mnie inni, dobiło mnie kompletnie.
Paweł przybliżył się do mnie. Zacząłem cały drżeć. Nie wiedziałem, co też on chce zrobić.
- Wiesz co, uważam, że przyznanie się do błędów jest najlepszym sposobem na rozpoczęcie etapu zmieniania się na lepsze. Ty to zrobiłeś, powiedziałeś szczerze źle na swój temat, bo tak uważają inni. Ale czy w głębi duszy ty też tak uważasz?
"Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy."
- Dziękuję ci za tak miłe słowa. Teraz widzę, że ciebie też inaczej postrzegałem... Nic do mnie nie masz. A ja po prostu chyba myślałem, że to nie możliwe, aby taki mięśniak jak ty mógł kolegować się z frajerem mojego pokroju...
- Nie mów tak o sobie. Proszę. Ja staram się być obiektywny. Widzisz, nie osądzam ludzi po wyglądzie, tak jak to ty czyniłeś, tylko naprawdę najpierw chcę ich dobrze poznać, a dopiero później stwierdzić, jacy są.
- Adam?
- Tak?
Nie wiedziałem jak to ująć.
- Dziękuję ci za te słowa. Wreszcie znalazłem sens tego wszystkiego. Wreszcie wieżę, że da się to wszystko jeszcze naprawić.
- Ajj brachu zrobiło się romantycznie. Gdybyś był laską, pewnie bym cię teraz pocałował.
- Ale nie jestem! - wykrzyknąłem oburzony.
- Wiem, spoko wyluzuj stary. Muszę lecieć, to co do jutra w szkole?
- Jedziesz autobusem, czy z brejdakiem?
- Autobusem.
- Oki narka.
Znowu nie mogłem zasnąć. To wszystko było takie dziwne, wręcz nie do wiary. Jakbym był w jakiejś fantazyjnej bajce. Czy to ma być mój prawdziwy przyjaciel - "bez mózgowy mięśniak" jak do niedawna sądziłem? Tego jeszcze nie wiem.

C.D.N
Lethriel
PostWysłany: Sob 14:54, 12 Gru 2009    Temat postu:

Jak dla mnie piekielnie okrojone. Gdybyś się trochę bardziej rozpisał byłoby ciekawiej. Trochę błędów i ogólnie wydaje mi się takie trochę sztywne. Oczywiście pisz dalej.
Abzel15
PostWysłany: Sob 13:56, 12 Gru 2009    Temat postu: Zagubienie

Witam
To moje pierwsze opowiadanie. Chciałbym, aby miało kilka części, a oto pierwsza z nich:

CZĘŚĆ 1.

Nazywam się Paweł. Mam szesnaście lat i mieszkam w Trójmieście, a dokładniej w Gdańsku.

1 WRZEŚNIA

Kurde... Dziś początek roku szkolnego, w nowej szkole, z dala od dawnych przyjaciół. Tak, wcześniej mieszkałem w centrum, lecz moi rodzice rozwiedli się i ja zamieszkałem z tatą, właśnie tutaj, w Gdańsku. Dziś początek roku szkolnego, pierwsza klasa liceum. Chciałbym się tutaj ogarnąć, lecz natłok wydarzeń mnie przerasta.
Wstałem, wziąłem prysznic ,zjadłem śniadanie i poszedłem na rozpoczęcie roku. Ogromna szkoła, wiele nowych twarzy.
Gdy wróciłem do domu, postanowiłem przejść się po ulicy, aby może poznać jakiegoś nowego sąsiada czy coś. Co za senna dzielnica. Piękna pogoda a każdy siedzi w domu, ale zaraz nie każdy.
- Hej, jesteś tutaj nowy? - zapytał jakiś chłopak.
Był gdzieś w moim wieku, lecz był o wiele wyższy, bardziej zbudowany. Zatrzymał się na rowerze tuż przede mną. Widać, że dużo trenuje. Pomyślałem ehh kolejny pusty mięśniak. Nie lubiłem się z takimi ludźmi przyjaźnić. Sam byłem szczupłym nastolatkiem, niezbyt wysokim w okularach. Nigdy nie odnajdowałem się zbytnio w towarzystwie, co nie oznacza, że wcześniej nie miałem przyjaciół, ale to było kiedyś...
- Siema, tak właśnie się tutaj przeprowadziłem wraz z ojcem.
- Aaa to wy kupiliście ten dom?
- Tak, a ty skąd jesteś?
- Mieszkam tuż obok. Widziałem cię dziś na rozpoczęciu roku, ale chyba nie jesteś z mojej klasy?
- Chyba nie - ja chodzę do I B a ty?
- Ja do I C
- Ahh, czyli jesteśmy rówieśnikami...
- Tak. Wiesz co, sorry muszę spadać, pewnie rodzinka z obiadem czeka.
- Oki, na razie.
Tak jak myślałem, po pierwszych chwilach rozmowy z nim mogłem jedynie wywnioskować, że to pusty bezmózgowiec. Zapadła noc. Zasiadłem do kompa, przeczytałem maile od matki, która wyjechała z innym gościem za granicę. Kurde, czy musiała to zrobić akurat, teraz kiedy jej potrzebowałem? Od niepamiętnych czasów zawsze miałem lepsze kontakty z matką niż z ojcem. Rozejrzałem się przez okno z mojego pokoju. Pomiędzy moim domem, a tego chłopaka - zaraz jak on się nazywał, ah tak, nie przedstawiliśmy się sobie, było jakieś pięćdziesiąt metrów odległości, co zmierzyłem po świecących się latarniach. Była to chyba jeszcze nie kupiona działka pod zabudowę, bo na zwykłe pole to nie wyglądało.
Położyłem się spać.

2.WRZEŚNIA

Rano o szóstej obudził mnie ojciec, no tak w szkole musiałem być na siódmą. Wyszedłem na przystanek. Ten napakowany pustak już tam był.
- Siema.
- Cześć.
- Słuchaj, wczoraj zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Adam a ty?
- Ja Paweł.
- Miło cię poznać.
- Ciebie także - czułem zażenowanie tą rozmową, nie wiem dlaczego, ale tak po prostu było.
Nareszcie przyjechał autobus. Nie musiałem dłużej już ciągnąć tej bezsensownej rozmowy. W szkole poznałem kilka fajnych osób, co prawda więcej koleżanek, bo z dziewczynami od niepamiętnych czasów zawsze dogadywałem się lepiej.
Na szesnastą byłem w domu. Postanowiłem wyjść na dwój porzucać trochę piłką do kosza. O niee.. to znowu ten jak mu tam - Adam.
- Hej.
- No co tam?
- Idziesz ze mną i z kumplami pograć w gałę na boisku?
- Nie, wiesz, dziś nie mogę, bo zaraz z ojcem jadę do centrum.
- A w kosza teraz możesz grać?
- Właśnie miałem zamiar, skończ...
- Jeśli tak to zawołam kumpli i pogramy u ciebie? Dobra to po nich idę, czekaj.
- To znaczy - kurde co za cham, wprasza się na siłę.
Przyszli jego kumple z klasy. Pograliśmy w kosza, gdzieś chyba z dwie godziny. Zrobiło się ciemno.
- I co Paweł nie jedziesz z ojcem do centrum?
- Jadę, tylko później - co miałem powiedzieć, pewnie i tak tej bajki nie kupili, ale cóż.
Przyjechał mój starszy z pracy, gdy ta banda nieudaczników opuszczała ogród.
- Witaj synu, widzę, że poznałeś nowych kolegów. Cieszę się, bo wreszcie już nie będziesz siedział sam jak kołek, a oni wyglądają na porządnych chłopców.
- Cześć tato, tak poznałem ich, fajni są - kolejne kłamstwo w moim wydaniu, ale co miałem powiedzieć, że nie trawię takich pustych umięśnionych ważniaków?

3.WRZEŚNIA

Po szkole umówiłem się z paczką z mojej klasy na wyjście w miasto. Wśród mojej sfory byli:
Aneta - pindziowata dziewczyna, łatwo puszczająca fochy, Sara - spokojna i wyluzowana laska, lecz... puszczalska, chwaliła się, z jakim ona tego nie robiła itp, blehh, Paulina, najfajniejsza z dziewczyn, spokojna, miła, życzliwa, naprawdę ją lubiłem,Tomek, fajny kolo, podobny do mnie, tylko że bez okularów.
Siedziałem z nim w ławce, dogadywaliśmy się i mieszkaliśmy zaledwie dwie ulice od siebie. Moi kumple przyjechali po mnie do domu. Już się ubrałem, zszedłem do nich, ale zaraz, o jedną osobę za dużo tu jest. Nie, to znowu ten przeklęty Adam.
- Hej Paweł. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, że do was dołączę? Nudzę się w domu.
- Nie no jasne, spoko - ale za co ja go tak właściwie nie lubiłem?
Zawsze uśmiechnięty, hmm może dlatego, że w dawnej szkole nie zadawałem się z mięśniakami, albo raczej to oni ze mną. Po prostu nigdy nie miałem z nimi styczności. Ogólnie dobrze się bawiłem, Byliśmy w sześcioro w kinie na jakiejś komedii. Zresztą to ja byłem z nimi, a nie byliśmy, bo Adam był gwiazdą większą od tych w kinie. Cały czas ich zagadywał, rozśmieszał. Pomyślałem, że jest kompletnym idiotą, lecz to nie on na niego wyszedł, tylko ja. Chciałem jakoś obrócić pałeczkę i sam zacząłem gadać od rzeczy. Patrzeli się na mnie jak na jakiegoś świra. Załamka
Dni mijały powoli, nie działo się nic nadzwyczajnego. Dom szkoła koledzy dom - rutyna.

CDN

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group