|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 16:16, 18 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Kolejny odcinek postaram się zamieścić w sobotę wieczorem. Dziękuję za komentarze.
Pozdrawiam, Piotr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 17:49, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Niespodzianka, kolejny odcinek opowiadania wstawiam wcześniej niż zapowiedziałem (cuda się zdarzają), zmobilizował mnie mający nastąpić jutro koniec świata. To już przedostatni odcinek, zapraszam do czytania.
Część dwudziesta trzecia(23)
Całkowicie się rozkleiłem, miałem przerąbane. Wszystko spieprzyło się od momentu, jak ojciec Krzyśka powiedział pod sklepem, że jestem pedałem, od tego czasu szło mi jak po grudzie, może jest w tym i trochę mojej winy, zamiast chodzić z podniesionym czołem, to schowałem się w skorupie. Wcześniej jakoś sobie radziłem, bo wspierał mnie Jarek, tak było aż do wczoraj. Pocieszała mnie tylko nadzieja, że jak wyjadę do Krakowa, to mój los się odmieni, poznam nowych znajomych, może nawet będę miał chłopaka. Użalałem się prawie do południa, potem zwlokłem zwłoki z wyra i zjadłem śniadanie. Popołudnie wyglądało podobnie jak poranek, dalej biadoliłem nad swoim losem, tym razem siedząc przed kompem, oglądałem filmiki na Youtubie, jałowo gapiąc się w ekran. Wojtek wczoraj tylko raz próbował się do mnie dodzwonić, widocznie nie za bardzo mu zależało na znajomości ze mną, świadomość tego pogłębiała tylko moją apatię. Zero kontaktu z Jarkiem, obawiałem się rozmowy z nim i ostatecznego potwierdzenia zerwania przyjaźni, wolałem żyć nadzieją, że jakoś samo się to naprawi. Wieczorem musiałem się ogarnąć, nie chciałem, aby ktokolwiek z domowników poznał, jak bardzo jestem zdołowany. Po wspólnej kolacji rozmawiałem z rodzicami na temat mojej osiemnastki, ustaliliśmy kilka szczegółów imprezy. W trakcie rozmowy mama spostrzegła, że jestem nieswój, wymówiłem się bólem głowy i złym samopoczuciem. Przecież nie mogłem im powiedzieć, że swoją osiemnastkę i wszystko inne mam w głębokim poważaniu. Z ulgą wróciłem do swojego pokoju, sprawdziłem telefon i zobaczyłem jedno nieodebrane połączenie od Wojtka. Nic dodać, nic ująć, zrezygnowany wcześnie położyłem się spać. Zasypiając, miałem nadzieję, że nastąpi koniec świata i zarazem kres mojego durnego żywota.
Obudziłem się i rozejrzałem wokoło, z żalem stwierdziłem, że żyję i świat dalej istnieje. Dzisiaj jest mój wielki dzień, dzień osiemnastych urodzin, a ja czułem się jak kupa gówna. Nie było fanfar i życzeń od rana i nie zanosiło się, że później będzie inaczej. Leżałem i użalałem się nad sobą. Kto niby miałby pamiętać o moich urodzinach? Nielicznych znajomych mogłem policzyć na palcach obu rąk, straciłem najlepszego przyjaciela, nie miałem chłopaka, pozostawała mi tylko rodzina. Moje niewesołe rozmyślania zostały przerwane trzy razy, otrzymałem dwa sms’y z życzeniami urodzinowymi od Łukasza i Krystiana oraz telefon od siostry. Siora zapowiedziała swój wcześniejszy powrót, żeby osobiście mi złożyć życzenia wieczorem, to mnie trochę zmobilizowało do działania. Postanowiłem wykorzystać trochę kasy zarobionej u Piotrka i poprawić sobie humor zakupami, poza tym musiałem jeszcze kupić alkohol na imprezę. Długi prysznic i obfite śniadanie odrobinę poprawiły mi nastrój. Wczesnym popołudniem wyruszyłem na podbój galerii handlowych. Niestety łażenie po sklepach nie poprawiło mi samopoczucia, wręcz przeciwnie, byłem jeszcze bardziej rozdrażniony, widząc wszędzie uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi.
Nie wiem, po jakie licho poszedłem w kierunku przystanku autobusowego, przecież nie wybierałem się jeszcze do domu, nie była to również droga do kolejnego sklepu, jaki planowałem odwiedzić. Z daleka zobaczyłem Jarka stojącego z Justyną, na przystanku po drugiej stronie ulicy, obok nich stały bagaże. Domyśliłem się, że Justyna wyjeżdża i Jarek postanowił ją odprowadzić, przez naszą wieś kursowały tylko lokalne autobusy i busy, żeby jechać gdzieś dalej, trzeba było dojechać do miasteczka i tam się przesiąść. Rozmawiali o czymś odwróceni do mnie bokiem i w pewnej chwili zaczęli się śmiać, wtedy właśnie Jarek mnie zauważył. Przestał się śmiać, spoważniał i odwrócił się do mnie plecami, powiedział do Justyny coś, co spowodowało, że popatrzyła z zaciekawieniem w moim kierunku. Resztę dośpiewałem sobie sam, mój były przyjaciel pokazał dziewczynie kumpla pedała, chyba czułbym się lepiej, gdyby pierdolnęła we mnie rozpędzona do setki ciężarówka. W mojej głowie nastąpiło zwarcie, tylko przyśpieszyłem kroku, żeby jak najszybciej zniknąć im z oczu.
Włóczyłem się bez celu uliczkami miasteczka, zapominając o całym świecie, nie wiem ile czasu trwała ta bezrozumna wędrówka. Pierwsze krople deszczu wyrwały mnie z letargu, zorientowałem się, że zawędrowałem pod dom Krzyśka. Rozejrzałem się zdziwiony i wtedy zobaczyłem ojca Krzyśka wysiadającego z samochodu. To był impuls, na jego widok skumulowała się we mnie cała uraza do niego i zamieniła w agresję, przez tego skurwysyna moje życie było chuja warte. Dopadłem go w trzech susach, lewą ręką chwyciłem za koszulę i pchnąłem na samochód, tak, że się o niego oparł, prawą ręką wziąłem zamach.
Nie uderzyłem go, powstrzymał mnie zwierzęcy strach, jaki zobaczyłem w ostatniej chwili w jego oczach.
Nie zważając na coraz bardziej padający deszcz, bezsilnie usiadłem na krawężniku podjazdu, zwiesiłem głowę i się rozpłakałem, nawet nie potrafiłem wpierdolić tej kanalii.
- Masz na imię Grzegorz? To ciebie przyłapałem z moim synem? – usłyszałem niepewny głos.
Skinąłem głową na potwierdzenie, nie podnosząc głowy, zobaczyłem jego wyciągniętą dłoń.
- Leje coraz bardziej chyba nie będziesz tu siedział, wejdźmy do domu i porozmawiajmy – pomógł mi wstać.
- O czym mamy rozmawiać i po co? Już wystarczająco zjebał mi pan życie – odciąłem się, nie potrzebowałem jego współczucia.
- To wiem, ale może uda się to jakoś odkręcić, poza tym chcę się dowiedzieć, dlaczego nie przemeblowałeś mi twarzy i chciałbym się czegoś dowiedzieć o Krzyśku.
W pierwszej chwili nie dotarło do mnie, że mówi to jak najbardziej poważnie. Popatrzyłem na niego, przygarnął mnie ramieniem i bezwolnego poprowadził do domu. Usiadłem na sofie w salonie, po chwili wrócił i podał mi ręcznik.
- Wytrzyj włosy i idź do pokoju Krzyśka, weź sobie jakieś suche ubrania, jesteś cały przemoczony – wietrzyłem w tym jakiś podstęp, ale z ręcznika skorzystałem, wycierając twarz i włosy.
- Nie trzeba, nie jestem z cukru – zaoponowałem, trudno mi było uwierzyć w jego dobre intencje.
- Nikogo nie ma w domu, nie musisz się krępować, przebierz się, bo na wszystkim zostawiasz mokre ślady, ja w tym czasie przygotuję coś do picia.
To mnie przekonało, rzeczywiście sofa w miejscu gdzie siedziałem była wilgotna. Poszedłem na piętro, po drodze skorzystałem z ubikacji, po przekroczeniu progu pokoju wróciły wspomnienia. „Zrobiłeś z mojego syna pedała. Ubieraj się zboczeńcu i wypieprzaj, żebym cię nigdy więcej nie widział na oczy!” zabrzmiało w moich uszach echo tamtego dnia. Prawie w tym samym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi wejściowych. Kurwa, ale się dałem podejść, jaki ze mnie jest pierdolony naiwniak, to zapewne policja, skurwysyn mnie wystawił, za to, że chciałem mu wpierdolić, zdążyłem pomyśleć. Gorączkowo rozglądałem się na boki i intensywnie myślałem jak uciec. Byłem na pierwszym piętrze, schody były na wprost drzwi wejściowych, więc ta droga odpadała, pozostawała tylko jedna możliwość, wyskoczyć przez okno. Postanowiłem z tym poczekać, aż się upewnię, że to rzeczywiście jest policja i nie ma innej drogi ucieczki. Wyszedłem z pokoju i stanąłem na szczycie schodów, niewidoczny z dołu. Teraz słyszałem każde słowo, trochę się spóźniłem, nie słyszałem początku rozmowy.
- …napad – usłyszałem końcówkę zdania wypowiadanego przez ojca Krzyśka i mnie zmroziło.
- Zadzwoniła do nas sąsiadka z naprzeciw, podobno widziała, jak jakiś młody człowiek uderzył pana w twarz, a potem zmusił do wejścia do domu – powiedział jeden z policjantów.
- Uderzył? Widzi pan jakieś ślady na mojej twarzy? Ta pani jest prawie ślepa i coś się jej przewidziało. To kolega mojego syna wpadł z wizytą i witał się ze mną! – o mało a sam dałbym się nabrać na zdumienie w głosie ojca Krzyśka.
- Kolega pana syna? –powtórzył policjant.
- Oficjalnie to kolega, ale ja wiem swoje, to jego chłopak, podejrzewam, że mój syn jest gejem.
Sytuacja była abstrakcyjna, pomyślałem, że albo to ja oszalałem, albo on, na pewno któryś z nas nie był normalny. Zacząłem schodzić po schodach, a co mi tam, najwyżej odwiozą mnie do psychiatryka, może tam poradzą coś na moje pedalstwo.
- O wilku mowa, Grzesiek podobno mnie chciałeś pobić? – słysząc to, zamarłem w pół kroku i zaniemówiłem z wrażenia.
Niech mnie kule biją, on przy tym pytaniu porozumiewawczo zmrużył oko i poruszył jedną brwią. Chwała bogu, na szczęście to on zwariował, a nie ja, pomyślałem.
- Pobić? A nie, nie – udało mi się wystękać, wiedziałem już, że jestem normalny, ale dalej byłem w szoku.
- Jeżeli mówi pan to pod przymusem, to proszę dać jakiś znak – nie ustępował policjant.
- Za dużo amerykańskich seriali pan oglądał panie posterunkowy, czym niby ten chłopak ma mnie przymuszać? Swoim fiutem? Ile mam panu jeszcze tłumaczyć, że to fałszywy alarm? – ojciec Krzyśka wyraźnie tracił cierpliwość.
Przykro było patrzyć na miny policjantów, wyraźnie było widać, że są bardzo zaskoczeni takim obrotem sprawy, zanim któryś z nich się odezwał, ojciec Krzyśka postanowił działać dalej.
- Dziękuję za interwencję i do widzenia – zakończył wizytę policjantów, zamykając im drzwi przed nosem.
Teraz dopiero poczułem, jak trzęsą mi się z wrażenia nogi, nie mogłem na nich ustać i usiadłem na schodach, w miejscu gdzie byłem. Popatrzył na mnie z politowaniem.
- Idź i się przebierz w suche ciuchy, a potem zejdź na dół – powiedział i uśmiechnął się przy tym.
W pokoju Krzyśka szybko wyszperałem suche rzeczy, znalazłem nawet swoje bokserki, przebrałem się, złożyłem swoje mokre rzeczy i spakowałem je do znalezionej reklamówki, zszedłem na dół, ojciec Krzyśka czekał na mnie, siedząc w fotelu, przygotowana kawa stała na ławie. Reklamówkę z wilgotnymi rzeczami włożyłem do plecaka i usiałem na sofie.
- No dobrze, czego pan chce ode mnie? – zadałem pytanie, które nurtowało mnie od momentu, gdy pomógł mi wstać z krawężnika.
- Mów mi Robert, tak mam na imię, albo mnie tykaj, ale przestań z tym panem, w końcu jesteś moim niedoszłym zięciem – powiedział, uśmiechając się.
Najwyraźniej ze strachu przed mordobiciem pomieszało się biednemu facetowi w głowie. W takich przypadkach trzeba zachować ostrożność i spokój, nie wolno denerwować delikwenta, przypomniałem sobie przeczytane kiedyś mądrości.
- Dobrze się pan czuje? – zapytałem, starając się nadać mojemu głosowi łagodne brzmienie.
- Pan? Nie słyszałeś, co mówiłem? – nie będzie łatwo, przemknęło mi przez myśl.
- Dobrze się czujesz Robercie? – powtórzyłem, poprawiając się.
- Grzesiek przestań pieprzyć do mnie jak do wariata, fatalnie się czuję, chyba nie to chciałeś usłyszeć? – zapytał, ale bez cienia agresji w głosie.
I bądź tu kurwa mądrym, i tak źle, i tak niedobrze, pomyślałem, wybrałem najrozsądniejsze rozwiązanie, postanowiłem się nie odzywać.
- Kwadrans temu chciałeś mnie lać po pysku, później wizyta dwóch kretynów w mundurach, na dodatek nadwrażliwa i wścibska sąsiadka, to jak ja się mam czuć?
Intensywnie zastanawiałem się czy przybrać obojętny wyraz twarzy, czy przymilnie się uśmiechać. Postawiłem na neutralność, czyli obojętny wyraz twarzy, w dalszym ciągu milczałem.
- Mało? To dorzuć do tego, że mój syn jest gejem, tak dotarło to w końcu do mnie, a tobie zrobiłem niezłe gówno z życia tylko, dlatego, że nie mogłem się z tym pogodzić! Tym razem wystarczy? – wcale się nie wściekał, wydawało mi się, że jest tylko rozgoryczony.
Uznałem to za pytania retoryczne i postanowiłem dalej się nie odzywać.
- Długo będziesz jeszcze tak milczał – zjadliwie zapytał.
- Z nas dwóch to chyba ja mam większe prawo do użalania się nad sobą – nie wytrzymałem we wcześniejszych postanowieniach i wypaliłem, nie myśląc o konsekwencjach.
Roześmiał się, było w tym śmiechu coś zaraźliwego, a może po prostu miałem już dość nerwów i stresu, również mimowolnie zacząłem się śmiać.
- Masz jaja, szkoda, że mój syn taki nie jest – wykrztusił w końcu.
- Nie jest, bo mu na to nie pozwalasz! –wywaliłem z grubej rury - Tłamsisz go swoimi oczekiwaniami, a jak to nie pomaga, to go przekupujesz! Zmienił orientację za kurs prawa jazdy? …Możesz wymusić na nim wiele rzeczy, nie jest samodzielny i panicznie się boi tego, że wyrzucisz go z domu, przecież dobrze wiesz o tym i cynicznie wykorzystujesz, możesz mu kazać być „normalnym”, może nawet osiągniesz to, że kiedyś się ożeni, ale czy będzie szczęśliwy? Bo ty kurwa dopniesz swego i będziesz szczęśliwy! Tak naprawdę, o co ci chodzi, o Krzyśka czy o siebie? Naprawdę jesteś gotowy na to, żeby to usłyszeć? … Twój syn jest gejem, jesteś ojcem geja i nic tego nie zmieni, nie zmienisz rzeczywistości, możesz się z nią pogodzić, albo ją zakłamać. Na razie łżesz jak najęty. Boisz się być ojcem geja, boisz się tego jak ludzie zareagują? Widziałeś minę tego policjanta? Przykro ci było? Stań z tym twarzą w twarz i nie chowaj się po kątach! Niezależnie czy jest gejem, czy nie, to twój syn, a nie jakaś znajda, czy psiak znaleziony w parku, nie rób z niego marionetki, to nie jest szmaciana kukiełka! To człowiek z krwi i kości, czuje, ma pragnienia i ambicje, lęki i obawy. Daj mu swobodę, niech sam wybierze, jak chce żyć, ma już wystarczająco dużo lat, aby samemu o tym zadecydować! Zamiast nim manipulować, wspieraj go i dodawaj mu otuchy, nasze życie i bez tego jest wystarczająco przejebane! – ostatnie zdanie prawie wykrzyczałem.
Zaskoczony siedział bez ruchu i uważnie słuchał. Nie wiem czy zaskoczyło go to, co mówiłem, czy sposób, w jaki to robiłem, nie obchodziło mnie to. Miałem nadzieję, że coś do niego dotrze. Jego postawa trochę mnie uspokoiła, dalej mówiłem już ciszej.
- Myślisz, że ja czy on chcemy się wyróżnić i dlatego jesteśmy pedałami? Nie, zapewniam cię, że nie, nie wybraliśmy sobie tego. Orientacja to nie towar na półce, który wybiera sobie klient wedle uznania. Mam młodszego brata, jesteśmy z tej samej matki i ojca, wyrastaliśmy w tym samym domu rodzinnym i otoczeniu, byliśmy identycznie traktowani, on jest normalny a ja nie. Trudno ci uwierzyć! Niejednokrotnie pytałem sam siebie, dlaczego nie jestem normalny, dlaczego nie jestem taki jak inni. W dzieciństwie nie było problemu, nie ubierałem sukienek siostry ani mamy, byłem taki jak inne dzieci, to zaczęło się później. Dorastałem i zaczynałem powoli dostrzegać różnice dzielące mnie od rówieśników, im podobały się dziewczyny a mi oni, oni podglądali dziewczyny a ja ich. Uwierz, wolałbym robić to samo, co oni, nie różnić się od nich. Myślisz, że nie zadawałem sobie pytania, dlaczego tak jest, dlaczego oni są normalni a ja nie? Na dodatek, instynktownie czułem, że lepiej się nie wychylać i nie mówić rówieśnikom, że mnie do nich bardziej ciągnie, a nie do dziewczyn. Czas płynął, oni mówili o lizaniu cipek, a ja tylko podniecałem się ich ptakami, oni zaliczali pierwsze panienki, a ja dalej pozostałem w fazie podniecania się. Miałem zaproponować, któremuś z nich, że mu obciągnę? W zamian za to świetnie opanowałem sztukę kamuflażu. Twój syn miał zapewne podobne problemy. Inni mają jeszcze większy ambaras, dylematy związane z religią, ja rozwiązałem ten problem w prosty sposób, powiedziałem sobie; jakim mnie boże stworzyłeś, takim mnie masz z całym dobrodziejstwem inwentarza i niczego, co z tym jest związane, nie mam zamiaru się wyrzekać. Nie wiem, jak przyjął to ten u góry, ale nie walnął we mnie piorunem, więc jakoś się z tym chyba pogodził. Mam w dupie wydumany przez czarnych nakaz czystości, nie jestem klechą i nie wyrzekłem się seksu dobrowolnie, dlaczego do diabła mam żyć jak mnich? Przekaz historyczny, społeczne tabu, bo jestem inny? Czasami myślę, że ten u góry daje nam w prezencie tę orientację dla żartu, a potem ma niezły ubaw, widząc, jak się z tym darem miotamy. Nie zrozum mnie źle, normalny, nienormalny to nie kryterium oceny, to tylko odróżnienie od zachowań większości, uznawanych za normę. W niczym nie czuję się gorszy od swoich rówieśników, na wielu płaszczyznach jestem lepszy od nich, a mimo wszystko przez swoją orientację różnię się od nich. Mój brat powiedział, że mi współczuje, na pytanie, dlaczego, odpowiedział, ponieważ mam zawężone pole działania do niewielkiego procentu własnej płci. Nie mówił tego złośliwie, stwierdził tylko fakt. Jest nam wystarczająco ciężko, więc nie gnęb dodatkowo swojego syna…
Cisza, jaka zapanowała po moich ostatnich słowach była wręcz przeraźliwa, dopiero po chwili Robert drgnął, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że skończyłem mówić.
- Przeczytałem na ten temat sporo, ale brakowało w tym czegoś osobistego, wszystko to były jakby spojrzenia z zewnątrz i nie za bardzo to do mnie trafiało – mówił z namysłem – Dlatego chciałem o tym z kimś porozmawiać, z Krzyśkiem jakoś nie mogłem, próbowałem, ale mnie zbywał. Trafiło na ciebie…
- …Grzesiek lżej by mi było, gdybyś mi jednak dowalił, za to, co ci zrobiłem – uśmiechnął się smutno, patrząc na mnie.
- Mogę to nadrobić, jak bardzo chcesz – próbowałem rozładować ciężką atmosferę.
- Lepiej nie, ale powiedz, jak mogę to naprawić w twoim przypadku – tym razem uśmiech był weselszy.
- Tego się nie da naprawić, ludzie się dowiedzieli, rozniosło się po całej wsi.
- A gdybym pojechał pod sklep i powiedział, że to, co mówiłem wcześniej, to nie jest prawda? – zapalił się do tego pomysłu.
- Zna pan… znasz powiedzenie „zawracać Wisłę kijem”? Efekt prawdopodobnie byłby taki sam, czyli żaden, ludzie już swoje wiedzą, dopasowali fakty, jak im było wygodniej. I tyle w tej sprawie. – widziałem jak „gaszę” jego entuzjazm do tego pomysłu.
- Zapewne masz rację – jęknął zrezygnowany.
- Wiem, często tak mam – nie wiem, czemu, ale ta odzywka zawsze poprawiała mi humor.
- Jesteś niesamowicie inteligentny i błyskotliwy jak na…
- Pedała? – przerwałem mu pytaniem.
- Nie, jak na swój wiek, ile ty masz właściwie? – zapytał.
- Dziś mam osiemnaste urodziny – odparłem zgodnie z prawdą, przypomnienie sobie tego zdołowało mnie natychmiast.
- Myślałem, że jesteś starszy od Krzyśka, a jesteście rówieśnikami.
- Jestem starszy o dwa miesiące – zaprotestowałem.
- Tylko o dwa miesiące, a jakoś ubzdurałem sobie, że co najmniej dwa lata, wyglądasz poważniej – odparł.
Znowu zapadła krepująca cisza, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, nie miałem ochoty dłużej siedzieć w tym domu, dopiłem kawę.
- To ja już pójdę – powiedziałem i podniosłem się z sofy.
- Nie poczekasz na Krzyśka? – zapytał zaskoczony, spoglądając na zegarek – Będzie za jakieś pół godziny, maksymalnie za godzinę.
- Nie, proszę mu nie mówić, że byłem, to byłoby bez sensu – powiedziałem nieskładnie.
- Chyba rozumiem, dałeś mi dużo do myślenia i jeszcze więcej do naprawienia, nie chciałbym, żeby to zabrzmiało banalnie, ale chciałbym, żeby mój syn miał jeszcze szansę poznania kogoś tak wartościowego, jak ty. Pamiętaj osiemnastka to tylko umowny próg dorosłości, a ty już jesteś dojrzały, powodzenia, życzę ci naprawdę dobrze, twoi rodzice muszą być z ciebie dumni.
- Taką mam nadzieję, oby i pan był dumny z Krzyśka – nic innego poza tym banałem nie przyszło mi na myśl.
- Dziękuję, postaram się zacząć robić wszystko w tym kierunku – odpowiedział, podając mi rękę na pożegnanie.
Przestało padać, ulice i chodniki wciąż były mokre, ochłodziło się, miałem na sobie koszulkę z krótkim rękawem i płócienne spodnie Krzyśka, na rękach poczułem gęsią skórkę, postanowiłem wstąpić tylko do monopolowego i wracać do domu. Szedłem raźno, nie rozglądając się na boki, po kilkunastu minutach, byłem już w pobliżu przystanku busa, skręciłem do najbliższego monopolowego. Za sobą usłyszałem znajomy głos.
- Gdzie się włóczysz, szukałem cię już dobre dwie godziny – to był głos Jarka, podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Justysia wyjechała i szukasz kolesia do obrabiania laski? Spadaj! – odwarknąłem cicho i dobitnie.
Zignorowałem rękę położoną na moim ramieniu i wszedłem do sklepu. Na szczęście było pusto, podszedłem do lady.
- Sześć butelek Finlandii poproszę, czysta, zero siedem – zwróciłem się do sprzedawczyni.
- Wolnego kolego, dowodzik poproszę – zastopowała mnie.
Wyjąłem z plecaka legitymację szkolną, dumny ze swojej osiemnastki, teraz jej szczęka opadnie, pomyślałem, podając mu ją.
- Na legitymację szkolną to mogę ci sprzedać soczek malinowy – zaproponowała łaskawie, nawet nie patrząc na dokument.
- Dzisiaj mam osiemnaste urodziny! – to miał być protest, ale najwyraźniej nie dotarło to do niej.
- Wszystkiego najlepszego! To podać ten soczek? Wódka tylko na dowód – zakpiła ze mnie.
- Wystarczy? – zapytał Jarek, machając jej swoim nowym dowodem przed nosem.
Nawet nie zwróciłem uwagi, że wszedł za mną do sklepu.
- Co podać? – zignorowała mnie, pytając Jarka.
- Głucha pani jest? Sześć Finlandii, czystych, zero siedem – powiedział Jarek, uśmiechnąłem się, widząc jej minę.
- Dawaj kasę – syknął do mnie Jarek.
Położyłem na ladzie trzy stówy.
- To w końcu, kto kupuje? – zniecierpliwiła się sprzedawczyni.
- Ja, nie widzi pani, kolega tylko płaci i odbiera – ponownie zakpił z niej Jarek.
Po chwili niezdecydowania, zaczęła podawać wódkę i wydała resztę.
- Dziękuję – powiedziałem do sprzedawczyni, chowając do plecaka ostatnią butelkę i biorąc z lady resztę.
- Dzięki Jarek – powiedziałem, wychodząc ze sklepu.
- Biegiem – ponaglił mnie Jarek, nasz bus podjeżdżał do przystanku.
Biegłem trochę nieporadnie, miałem sześć butelek wódki w plecaku i musiałem uważać, żeby się nie rozbiły, Jarek mnie wyprzedził, czekał, przytrzymując otwarte drzwi, wsiadłem i kupiłem dwa bilety, przeszliśmy na tył i zdyszani klapnęliśmy na wolnych siedzeniach.
- Musimy pogadać – powiedział z naciskiem Jarek po chwili odpoczynku.
- Nic nie musimy – próbowałem odwlec nieuniknione.
- Nie szukam kolesia do …
- Po angielsku idioto, nie wszyscy muszą wiedzieć, do czego mnie potrzebujesz – przerwałem mu ostro, nerwowo się rozglądając.
Szukał w pamięci odpowiednich słów.
- We need to talk. The master! – powiedział w końcu.*
- I know, I see. What does not give you peace?
- Peace? – dopytał.
- Spokój - odpowiedziłem.
- That's what happened in the shower ... that was just bad. Wrong happened. Very wrong. I… zazdrosny - zaciął się, nie mogąc znaleźć angielskiego odpowiednika - Of Wojtek. Sorry. I'm really sorry.
- It's okay... It was my fault.
- Do you really want to go to Krakow?- zaskoczył mnie tym pytaniem.
- I don`t have choice! Maybe then things will begin to work, in my life! – odparłem z pełnym przekonaniem.
- Are you ready to do that? – zerknął na mnie z zaciekawieniem.
- No but I leave, and you will have peace of mind. You're gonna have a girlfriend and I'm a boy.
- Do you have someone in mind? Wojtek?
- Don`t.
- Why not?
- Get off. You better think about the future girlfriend! - odrzekłem zniecierpliwiony.
- Why do you say that? Between me and you, nobody does a better blowjob than you. I don't know ... if you really love me? I don`t know. I don`t even know what it feels like! I don`t know what it’s love! Have you ever been really in love?
- Only you – odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy.
- Realistically!
- No, only you!
- Maybe we're both gay, but I don`t know about it! Don't go! Let's see how it will be with us. Everything will be alright, you'll be my girl, and you'll be doing me a blowjob. I will love you as if you were a girl. Seriously
- Are you okay? Leave me alone! – znowu zaczął mnie wkurzać.
- Listen!
- I said leave me alone, damn it! – miałem dość tej rozmowy.
- What bothers you? What`s wrong? – zapytał bezradnie.
- I`m sick of this shit! You`re not a fucking fag. Double. Jaro are not gay and never will be! You're just a good friend who has forgotten where is the limit. The limit of friendship. I also forgot. It destroys our friendship. I'm a fucking fag. You know what people say after leaving the church and will see me? Grzesiek is a strange boy, he's fag, sucking cock and likes to be fucked up the ass – mówiłem rozgoryczony.
- But who cares what people say? Dick them in the ass – odpowiedział naiwnie.
- It`s easy to say, as you don't have to live with them. All care. I can not take it anymore, I don`t want to be a fucking fag for life. That's why I'm leaving here. To another world. I just want to have someone there waiting for me. Someone who hug me when I need it. Someone for whom I don`t have to be a girl doing blowjob. Sorry Jarek. We will be friends, and I want to be a boy and have a boyfriend. Do you understand?
- I don`t know.
- Look at me! You have to trust me! So it will be better. It is better for you and for me. Trust me and be on your friends! - wstąpiła we mnie jakaś nowa energia.
- Always you were right. I trust you! Friends? Are you sure? Promice? – zobaczyłem entuzjazm w jego oczach, on też dostrzegł w tym szansę na kontynuowanie naszej przyjaźni.
- I`m sure. I promice!.
- For the end of life. Thank Grześ, I was ready for more, but I was afraid it scared me.
- I know you are brave so much that you forget about yourself, but I like you so much. Jarek you know sometimes I feel like I was in a dream.
Chill out! Zaraz wysiadamy!
Zapewne kaleczyliśmy okrutnie ten język, ale rozumieliśmy sedno tego, co chcieliśmy sobie powiedzieć. Przeszliśmy do przodu, dojeżdżaliśmy do „naszego” przystanku, wtedy trącił mnie w rękę starszy mężczyzna siedzący z przodu, popatrzyłem na niego.
- Boys good luck. It connects you a great friendship. Good luck and let fate favors you. – powiedział z przyjaznym uśmiechem, dostrzegłem w jego oczach zrozumienie, a może mi się tak tylko wydawało.
Bus zatrzymał się na przystanku.
- Thank – odpowiedziałem, wysiadając i ciągnąc za sobą Jarka.
* - tłumaczenie dialogu.
- Musimy porozmawiać. Jest sprawa!
- Wiem, widzę. Co nie daje ci spokoju?
- Pokój? – dopytał.
- Spokój – odpowiedziałem.
- To, co się stało pod prysznicem... to było po prostu złe. Źle się stało. Bardzo źle. Ja… zazdrosny – zaciął się, nie mogąc znaleźć angielskiego odpowiednika - o Wojtek. Przepraszam. Naprawdę przepraszam.
- Jest ok. To była moja wina.
- Naprawdę chcesz wyjechać do Krakowa? –zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Ja nie mam wyboru! Może wtedy wszystko zacznie działać w moim życiu, tak jak powinno! – odparłem z pełnym przekonaniem.
- Jesteś gotowy, aby to zrobić? – zerknął na mnie z zaciekawieniem.
- Nie, ale ja wyjadę, a ty będziesz miał spokój. Ty będziesz miał dziewczynę a ja chłopca.
- Masz już kogoś na myśli? Wojtek?
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Odczep się. Ty lepiej pomyśl o przyszłej dziewczynie! – odrzekłem zniecierpliwiony.
- Dlaczego tak mówisz? Między nami, nikt lepiej nie robi loda od ciebie. Ja nie wiem... jeśli naprawdę mnie kochasz? Nie wiem. Ja nawet nie wiem, jakie to uczucie! Nie wiem, co to jest męska miłość! Czy ty kiedykolwiek byłeś naprawdę zakochany?
- Tylko w tobie – odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy.
- Realnie!
- Nie, tylko w tobie!
- Może oboje jesteśmy gejami, tylko ja nie wiem o tym! Nie jedź. Zobaczmy, jak to będzie z nami. Wszystko będzie w porządku, będziesz moją dziewczyną i będziesz robił mi loda. Będę cię kochał, jakbyś był dziewczyną. Poważnie.
- Dobrze się czujesz? Zostaw mnie w spokoju! – znowu zaczął mnie wkurzać.
- Posłuchaj!
- Powiedziałem, zostaw mnie w spokoju do cholery! – miałem dość tej rozmowy.
- Co ci przeszkadza? Co jest nie tak? – zapytał bezradnie.
- Mam dość tego gówna! Nie jesteś pieprzonym pedałem; Podwójnie. Jaro nie jesteś gejem i nigdy nie będziesz! Jesteś tylko dobrym przyjacielem, który zapomniał, gdzie jest granica. Granica przyjaźni. Ja też zapomniałem. To niszczy naszą przyjaźń. Ja jestem pieprzonym pedałem. Wiesz, co ludzie mówią po wyjściu z kościoła, jak mnie zobaczą? Grzesiek to dziwny chłopiec, on jest pedałem, ssie kutasa i lubi mieć przejebaną dupę – mówiłem rozgoryczony.
- Ale kogo obchodzi, co ludzie mówią? Chuj im w dupę – odpowiedział naiwnie.
- To jest łatwo powiedzieć, jak nie trzeba z nimi żyć. Wszystkich obchodzi. Nie mogę już tego znieść, nie chcę być pieprzonym pedałem przez całe życie. Dlatego wyjeżdżam stąd. Do innego świata. Chcę, tylko aby ktoś tam na mnie czekał. Ktoś, kto przytuli mnie, kiedy będę tego potrzebował. Ktoś, dla kogo nie będę musiał być dziewczyną robiącą loda. Przepraszam Jarek. My będziemy przyjaciółmi, a ja chcę być chłopakiem i mieć chłopaka. Rozumiesz?
- Nie wiem.
- Spójrz na mnie. Musisz mi zaufać. Tak będzie lepiej. Lepiej dla ciebie i dla mnie. Zaufaj mi i bądźmy dalej przyjaciółmi! – wstąpiła we mnie jakaś nowa energia.
- Zawsze miałeś rację. Zaufam ci! Przyjaciele? Jesteś pewien? Obiecujesz? – zobaczyłem entuzjazm w jego oczach, on też dostrzegł w tym szansę na kontynuowanie naszej przyjaźni.
- Jestem pewny. Obiecuję!
- Do końca życia. Dziękuję Grzesiu, byłem gotowy na więcej, ale bałem się, to mnie przerażało.
- Wiem, jesteś odważny tak bardzo, że zapominasz o sobie, za to tak bardzo cię lubię. Wiesz, Jarek czasami czuję się, jakbym był w śnie.
- Wyluzuj, zaraz wysiadamy!
Zapewne kaleczyliśmy okrutnie ten język, ale rozumieliśmy sedno tego, co chcieliśmy sobie powiedzieć. Przeszliśmy do przodu, dojeżdżaliśmy do „naszego” przystanku, wtedy trącił mnie w rękę starszy mężczyzna siedzący z przodu, popatrzyłem na niego.
- Chłopcy powodzenia. Łączy was wielką przyjaźń. Powodzenia i niech los wam sprzyja – powiedział z przyjaznym uśmiechem, dostrzegłem w jego oczach zrozumienie, a może mi się tak tylko wydawało.
Bus zatrzymał się na przystanku.
- Dziękuję – odpowiedziałem, wysiadając i ciągnąc za sobą Jarka.
cdn
Serdecznie pozdrawiam czytelników, Piotr
PS. Dziękuję za komentarze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Wto 20:34, 12 Lut 2013, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 19:10, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Bardzo emocjonalne zachowanie bohaterów sprawiło, że aż czuje się w sobie uczucia Grześka i Jarka. Dobrze, że wszystko sobie wyjaśnili. Co do stylu nawet nie ma co wspominać, jak zawsze idealnie. Czyta się jednym tchem. Taka refleksja: podziwiam ludzi którzy potrafią pisać długie opowiadania, bo pomysł to jedno a opisanie tego w interesujący sposób to drugie.
PS. A może jednak moda na sukces? Rozważ, proszę. Nie wyobrażam sobie końca. To opowiadanie... ma w sobie to coś, trudno wyrazić to w słowach.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
chomiccerro
Dyskutant
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 19:21, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Ha! Takiego obrotu rzeczy to się nie spodziewałem. Serdeczne dzięki za kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 22:43, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Femme Fatale napisał: |
...A może jednak moda na sukces? Rozważ, proszę. Nie wyobrażam sobie końca. |
Zdecydowanie nie, zresztą z tego już wyszedł tasiemiec, chociaż to nie było moim zamiarem.
Końca nie trzeba będzie sobie wyobrażać, wystarczy przeczytać kolejny odcinek, częściowo jest już napisany.
chomiccerro napisał: |
Ha! Takiego obrotu rzeczy to się nie spodziewałem. Serdeczne dzięki za kolejną część |
Widocznie za słabo uwypukliłem wcześniej pewne elementy, wspominałem już, że nie mam doświadczenia w pisaniu, moja wina. Postaram się poprawić, polecam się na przyszłość.
Serdecznie pozdrawiam, Piotr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chomiccerro
Dyskutant
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pią 3:33, 21 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Piotruś, miałem na myśli wątek z Robertem. Za jasną choinkę bym się nie domyślił, że ta postać jeszcze się pojawi i to w takim charakterze. Co do Jarka, to raczej było wiadomo, że przyjaźń się nie skończy.
Tak czy siak opowiadanie jest genialne! I broń Boże nie rób z tego mody na sukces
Wiesz, cała ta historia Grześka jest niezłym materiałem na film. Tylko, żeby to mogło się zrealizować...
Pozdrawiam, Bartek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob 12:24, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Piotrek przyłączam się do komentarza Eweliny nic dodać nic ująć za wyjątkiem tego że może lepiej iż opowiadanie zbliża się do końca bo podejrzewam że długo nie wytrzymasz i zaskoczysz Nas czymś zupełnie nowym ( coś za dobrze Cie znam Krakusie jeden )
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Sob 19:31, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Trochę miałem problem z komentarzem do tej części dlatego przeczytałem ją kilka razy a potem całe opowiadanie.
Nie wiem ale jakoś mi ta część leciutko odstaje od całości. Mam wrażenie, że wprowadzenie Roberta i bardzo filozoficzny tekst Grześka trochę pachnie mi manifą polityczno-społeczną, sorry ale miałem skojarzenia jakby Grzesiek zamienił się z Biedroniem - może przesadzam ale tak głęboko filozoficzne wyznania osiemnastolatka w końcowej części opowiadania troszkę nie pasują w mojej ocenie, natomiast są wspaniałym, głębokim przesłaniem społeczno - filozoficznym autora opowiadania, za co gratulacje.
No oczywiście odczucie małości nadal targa moimi doznaniami co podkreśla tylko super jakość tego opowiadania i tego, że trafia ono bezpośrednio do serca czytelnika.
Przyjaźń Jarka - nie będę tego komentował, gdyż o heterykach już się wypowiadałem, dlatego nie dziwi mnie to wcale i takie rozwiązanie przewidywałem w głębi duszy.
Co zatem pozostaje - no cóż staje się to może już nudne dla autora ale trzeba to powtarzać bo jest najczystszą prawdą - Piotrze po prostu wspaniałe opowiadanie trafiające i ujmujące za serce, napisane z najwyższym kunsztem pisarskim, dbałością o szczegóły oraz oddające w pełni atmosferę życia codziennego, trosk i uniesień.
Jeśli chodzi o "modę na sukces" powiem szczerze chciałbym, chociażby z powyższych względów ale zdaję sobie sprawę jak jest to niewykonalne, dlatego już teraz dziękuję za te doznania, które sprawiłeś nam tymi odcinkami.
Z niecierpliwością zatem czekam na ostatni odcinek który będzie zwieńczeniem dzieła przez duże D.
Dziękuje Piotrze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 20:39, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
chomiccerro napisał: |
Piotruś, miałem na myśli wątek z Robertem. Za jasną choinkę bym się nie domyślił, że ta postać jeszcze się pojawi i to w takim charakterze. ... |
Bimax45 napisał: |
...Nie wiem ale jakoś mi ta część leciutko odstaje od całości. Mam wrażenie, że wprowadzenie Roberta i bardzo filozoficzny tekst Grześka trochę pachnie mi manifą polityczno-społeczną... |
Bartku i Maćku
Scena z ojcem Krzyśka (Robertem) i próbą mordobicia, oraz jak to Maćku nazwałeś "manifą" była zaplanowana od samego początku, z tym, że miała to być scena finałowa opowiadania. Ta scena miała rozegrać się bezpośrednio przed wyjazdem Grześka do Krakowa i jego wizyta miała być zaplanowana, a nie wynikać z przypadkowego znalezienia się w określonym miejscu.
Otwarcie opowiadania to nic innego jak wsypa Krzyśka i Grześka i w jej konsekwencji rodzice chłopaków dowiadują się o nich, scena finałowa to otwarcie się Grześka przed Robertem, pobocznie również, próba dotarcia do niego i uświadomienie mu że źle postępuje ze swoim synem. Stąd właśnie tytuł opowiadania wraz ze znakiem zapytania.
Starałem się przedstawić Grześka jako osobnika bardzo inteligentnego i pogodzonego ze swoją orientacją, a jednak zagubionego i przestraszonego faktem jak to będzie odebrane przez jego otoczenie. To też wypowiadana "manifa" miała być rzeczą jak najbardziej naturalną w jego ustach, widocznie jednak coś sknociłem skoro odczucia są inne. Mea culpa.
W końcowym odcinku Grzesiek najpierw miał "dogadać się" z Jarkiem, a przed samym wyjazdem załatwić sprawę, która mu "ciąży", czyli wizyta u Roberta. Uznałem jednak (częściowo był to efekt kilku komentarzy), że taka scena finałowa przesłaniałaby całość i wprowadzała niedosyt czytelników, co do dalszych losów Grześka. W związku z tym powstaje jeszcze jeden odcinek, można powiedzieć odcinek kolejny po zmienionym końcowym i to będzie już zdecydowanie ostatni odcinek. Będzie również zawierał pewnego rodzaju manifę społeczno - filozoficzną, w postaci przemyśleń Grześka.
Tak na marginesie, Manifa Grześka to nic innego jak tylko lekko przerobiona na potrzeby opowiadania autentyczna relacja siedemnastolatka (może właściwiej brzmiałoby wyznania), z którym miałem okazję osobiście rozmawiać. Młodzi ludzie potrafią zaskakiwać niezwykle dojrzałym spojrzeniem na świat, zwłaszcza jak widzą zainteresowanie tym co mają pod czaszką, a nie tylko ich ciałem.
Maćku bardzo dziękuję za wnikliwy komentarz.
Serdecznie pozdrawiam, Piotr
PS. Tomeck muszę Cię zmartwić na razie nic nie "łazi" mi po głowie, planuję jedynie dokończyć Keyloggera.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Sob 20:58, 22 Gru 2012, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Sob 22:58, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
"widocznie jednak coś sknociłem skoro odczucia są inne. Mea culpa"
Nie przeginaj, nie masz czego się wstydzić, nie masz czego żałować, nie masz brać na siebie jakiejś winy. To jest Twój bardzo dobry tekst w którym to Ty się wypowiadasz kierując akcją i przekazem więc nie przejmuj się.
Każdy z nas odbiera to w sposób indywidualny i na to nie masz żadnego wpływu, każdy z nas pod wpływem różnych impulsów ocenia to inaczej a Ty nie jesteś w stanie wszystkim dogodzić.
Mam w zwyczaju pisać to co myślę, więc napisałem o moich odczuciach i nic więcej bo nie jestem w stanie złego słowa powiedzieć o opowiadaniu a wręcz przeciwnie ale żeby nie było tylko samego miodu bo od niego może człowieka zemdlić musi być zawsze trochę dziegciu.
A w Twoim przypadku znalezienie tego dziegciu to jest dopiero sztuka i trzeba się wspiąć na niezłe wyżyny, żeby coś wyszukać u Ciebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 23:38, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Bimax45 napisał: |
Nie przeginaj, nie masz czego się wstydzić, nie masz czego żałować, nie masz brać na siebie jakiejś winy. To jest Twój bardzo dobry tekst w którym to Ty się wypowiadasz kierując akcją i przekazem więc nie przejmuj się.
Każdy z nas odbiera to w sposób indywidualny i na to nie masz żadnego wpływu, każdy z nas pod wpływem różnych impulsów ocenia to inaczej a Ty nie jesteś w stanie wszystkim dogodzić. |
Maćku ja zawsze mam jeden i ten sam problem. Piszę, potem wielokrotnie poprawiam i dopiero wstawiam na forum, a później czytając sam mam zastrzeżenia, że pewne rzeczy trzeba było trochę inaczej przedstawić, inaczej rozłożyć akcenty itp. Mówiąc krótko nawet gotowe opowiadanie poprawiałbym wielokrotnie.
Zgadzam się z wszystkim co wyżej jest zacytowane, wiem, że tak jest, ale mając opisany powyżej problem...
Mam również w zwyczaju przeprosić jeżeli zgodzę się z opinią, że coś zrobiłem nie dość dobrze lub sknociłem.
Bardzo mnie cieszą wnikliwe komentarze wskazujące moje uchybienia i braki, staram się zawsze do nich odnieść i przedstawić swój punkt widzenia na ten temat, a czasem po prostu przeprosić za niedopatrzenie.
Znając własne ograniczenia jestem wdzięczny za wszystkie uwagi i spostrzeżenia, nie odbieram ich jako osobistych przytyków, a jedynie jako wskazówki dzięki którym kolejne odcinki i opowiadania będą lepsze.
Moje zdanie jest takie: lepszy bardzo wnikliwy i krytyczny komentarz wskazujący ułomności tekstu niż uspokajające pogłaskanie autora, chociaż głaskanie mile łaskocze moją próżność. Twoje komentarze łączą i jedno i drugie.
Serdecznie pozdrawiam, Piotr
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Sob 23:44, 22 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Sob 23:53, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
No aż prosi się tu o cytat ale on był prywatny więc nie wypada.
Ale wiesz o czym mówię, o tym ogródku, o tej jesieni i wiośnie.
Przyganiał kocił garnkowi
Tylko nie bierz sobie tego na poważnie bo jaja sobie robię, trzeba trochę przewietrzyć klimat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Czw 23:02, 27 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Święta, święta i po świętach....
A Grzesiek z Jarkiem pewnie nieźle się zabawiają a my o tym nic nie wiemy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
darek12022
Debiutant
Dołączył: 07 Lip 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 10:57, 28 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się całkowicie z przedmówcą, Piotrze proszę nie każ nam czekać do nowego roku z finalną częścią opowiadania i zaspokój ciekawość twoich czytelników jeszcze przed sylwestrem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czesq40
Dyskutant
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pią 19:19, 28 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się z wami, ja też pragnę aby kolejny odcinek wystawiony był jeszcze przed sylwestrem, postaraj się proszę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|