|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
boczny członek
Dyskutant
Dołączył: 24 Paź 2014
Posty: 60
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 22:33, 15 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Czy tu chodzi o Tadeusza Stecia?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 23:17, 15 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Tabliczki wyglądają tak:
[link widoczny dla zalogowanych]
I chyba jest odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:21, 16 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Dzisiejszy odcinek może być później, tak kolo północy czasu polskiego. Na razie się pisze. Cały czas czekam na opinie, uwagi, mogą być negatywne ale szczere.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
arkosek
Debiutant
Dołączył: 01 Sty 2012
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
|
Wysłany: Wto 21:30, 16 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Każdego dnia sprawdzam, czy jest nowy odcinek. Super, pisz dalej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Wto 21:36, 16 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
za dobre żeby mieć uwagi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 22:23, 16 Cze 2015 Temat postu: 31. |
|
|
Zgodnie z najgorszymi przewidywaniami Kornela, nie udało im się dostać miejsca w normalnym pokoju. Kierownik bezradnie rozłożył ręce a Kornel nie zamierzał robić z siebie durnia, apelować i odstawiać innych szopek. Zapłacił dziesięć złotych i miał przykazane, by zgłosić się po materace.
- Jesteśmy w pełni zarezerwowani już od marca - tłumaczył kierownik, jakby oczekując rozgrzeszenia. - Zresztą sami panowie nie będą.
Kornel odbył zdawkową rozmowę o niczym z kierownikiem obiektu i za moment wyszli przed schronisko dołączając do swych niedawno poznanych przyjaciół. Obaj w Strzesze byli przelotnie, mieli zaklepane miejsca w oddalonej o dziesięć minut Samotni. Tyle, że czekali tu na nich, by poinformować, że tam nie mogą liczyć na podłogę.
- Zrobi się jakąś podmiankę - pocieszał profesora Radek. - Najwyżej dwóch z nas przeniesie się do Strzechy a was wciśniemy w Samotni. Przewaletować nie bardzo się da, bo sprawdzają.
Kornelowi nie bardzo się chciało kombinować, to było trochę poniżej jego godności. Bierze się to co dają - pomyślał i w krótkich słowach wyłożył swój pogląd na sprawę. Trochę mu było żal reszty, który miny nieco zrzedły, zwłaszcza jednej osobie.
- To zrobimy tak - odezwał się milczący do tej pory Miłosz, który z reguły odzywał się najmniej, jakby oszczędzając swoje sto dwadzieścia kilo żywej wagi. - Przejdziecie się z nami do Samotni a później ktoś was odprowadzi z powrotem do Strzechy. Tylko uprzedźcie w Strzesze, że wrócicie późno. Nie powinni się specjalnie przerazić.
Tłumy, które w majowe weekendy gromadzą się w okolicy Małego Stawu rozrzedziły się, większość zjechała już wyciągiem do Karpacza, zapóźnieni maruderzy oporządzali plecaki by zejść na dół jeszcze przed zachodem słońca. Ci, którzy zostali, mieli spędzić tę noc w Samotni, albo, tak jak oni sami, w Strzesze.
- W takich warunkach można odpoczywać - odezwał się Kornel, którego drażnił ten weekendowy zgiełk. Po to ładował się w szczytowe partie gór aby uniknąć tłumów, wyglądało na to, że nie było to najlepsze miejsce dla ciszy i spokoju. I choć Karkonosze okres największego oblężenia turystycznego mają za sobą - przypadł on na lata międzywojenne - nie cała Polska zadeptuje obecnie Tatry, amatorów na niższe ale również piękne góry jest cała masa. Szczęściem nawet oni muszą gdzieś spać, przeto przed samotnią zrobiło się spokojnie. Większość turystów siedziała przy stołach między schroniskiem a Małym Stawem, niektórzy pstrykali sobie pamiątkowe zdjęcia na tle jeziora i malowniczego, postrzępionego skałami kotła polodowcowego.
- Siedzimy tutaj czy ładujemy się do środka? - zapytała Ela.
- Tak długo na świeżym powietrzu jak to tylko możliwe - odparł profesor, nie dodając, że jednym z głównych powodów jest możliwość palenia. W środku było z tym bez porównania gorzej.
Zajęli jeden ze skrajnych stolików. Rozmowa początkowo nie kleiła się za bardzo, Ela z Radkiem zniknęli na jakiś czas w schronisku, profesor był zbyt zmęczony i chciał przede wszystkim dojść do siebie, nawet Magnus wydawał się nieco oklapnięty. Nic dziwnego, po takim dniu... - rozgrzeszył go Kornel. Opowiadali sobie wrażenia z dnia, zwłaszcza z ulewy, która zastała ich na otwartym terenie. Początkowo Kornel nie zauważył, że ktoś mu się przygląda, mimo wszystko przed schroniskiem panował spory ruch,dzieciaki w wieku różnym biegały, niektóre wydzierały się, myśląc że jak są poza miastem, to wszystko im wolno. Na stojącą przed schroniskiem parę zwrócił uwagę Miłosz.
- Tych dwoje cały czas gapi się w naszym kierunku i to nie jest przypadek. Już dobre dziesięć minut tak się lampią.
Kornel obrócił się dyskretnie. Przed schroniskiem stała para ludzi w średnim wieku, około trzydziestki. Oboje byli w pełnym turystycznym rynsztunku i, mimo nie najgorszej pogody, w alpinistycznych kurtkach. Mimo, iż nie patrzył na nich długo, twarz mężczyzny wydawała mu się znajoma. Zapewne spotkał go, gdy obaj byli młodsi. Gdzie, w jakich okolicznościach, raczej nie był pewny, jego zawód polegał na krótkotrwałych kontaktach z ludźmi, głównie studentami ale nie tylko, mogli wpaść na siebie w dowolnych okolicznościach. Mężczyzna toczył cichą dyskusję z kobietą, przy czym ona wydawała się czymś podekscytowana. Kornel odpuścił sobie ten widok i wrócił ciałem i duchem do towarzystwa.
- On tu chce podejść, ona mu nie daje. Niech pan się nie obraca - uprzedził go Miłosz.
Kornel nie lubił takiej zabawy w ciuciubabkę, jeszcze moment a sam podszedłby i zapytał czym wzbudzają takie zainteresowanie.
- Idzie tu - powiedział szeptem Miłosz. Istotnie, mężczyzna pojawił się koło stołu i spokojnie obszedł go do strony jeziora by znaleźć się twarzą w twarz z Kornelem.
- Wiedziałem skurwysynu, że cię kiedyś zobaczę.
Jeśli na Kornelu takie przywitanie zrobiło jakiekolwiek wrażenie, to wyłącznie bardzo złe. Ale postanowił przynajmniej się dowiedzieć o co chodzi.
- Pan wybaczy, z kim mam przyjemność?
- Przyjemność to miałeś, pizdo męska, jak mnie oblałeś na poprawce i komisyjnym. Teraz przyjemność będę miał wyłącznie ja - powiedział i zamierzył się pięścią. Jednak zgubiła go pewność siebie, nie docenił może przyciężkiego i zwalistego, ale obdarzonego świetnym refleksem i również wysportowanego mimo niezbyt sportowej figury Magnusa. Co prawda pierwszy cios wylądował na szczęce osłupiałego profesora, drugiego nie zdążył już wymierzyć, lądując na ziemi po gwałtownym popchnięciu przez Miłosza.
- Magnus, pomóż mi go przytrzymać a ty Aśka leć do biura, niech zadzwonią po policję.
Jak zwykle w takich sytuacjach, zrobiło się zamieszanie, ani się spostrzegli a byli otoczeni wianuszkiem gapiów.
- Proszę się rozejść - zaapelował kierownik Samotni, który zjawił się niemal natychmiast. - Czy ja mogę wiedzieć co tu się stało?
Ludzie zaczęli jeden przez drugiego opowiadać nieraz sprzeczne ze sobą rzeczy ale kierownik Samotni wydawał się szybko odczytać sytuację.
- Panu się coś stało? - zapytał profesora, który tamował krew z nosa.
- Nie, nic - odparł mimo ewidentnej rozbieżności dźwięku z obrazem. - Zaraz minie.
- Skoczcie po apteczkę - zwrócił się do grupki gapiów - jest w biurze A pan - zwrócił się do mężczyzny - tu zostanie i poczeka na policję.
- W dupie pana mam - odpowiedział mężczyzna, ciągle przytrzymywany przez Miłosza i Magnusa. - Nie może mi pan nic zrobić, jakim prawem mnie pan zatrzyma? A ten palant jeszcze dziś przywita się z Bozią.
Po kilkunastu minutach mężczyzna przebywał w prowizorycznym areszcie pod opieką dwóch goprowców ze Strzechy Akademickiej a Magnus i Miłosz usiłowali zatamować krwotok z nosa Kornela.
- panie profesorze, wezwę pogotowie, z panem jest ewidentnie coś nie tak - nalegał kierownik Samotni. - Nie ma sensu, by się pan tu męczył, jest pan ponad tysiąc dwieście metrów nad poziomem morza, śluzówki nosa u różnych ludzi różnie reagują na zmianę ciśnienia a chyba nie ma sensu się wykrwawić na śmierć, prawda? Już nie tacy chojracy jak pan mieli z tym kłopoty, a zwłaszcza w pana przypadku naprawdę szkoda życia.
- Pan wie, kim jestem?
- Egzaminował mnie pan z niemieckiego w kursie Almaturu na przewodnika międzynarodowego. Dawno to było ale ja pana pamiętam.
- Jaki ten świat mały - profesorowi nie wpadło nic do głowy poza wyświechtanym banałem. - I pomyśleć że tamtego też egzaminowałem... Tylko nie poszło mu tak dobrze jak panu. O ile to ten, o którym myślę, to po oblaniu gramatyki historycznej relegowali go z uczelni. A ja czuję się dobrze, a poczuję się jeszcze lepiej jak wypiję kawę i zapalę papierosa, poza tym policja pewnie będzie chciała ze mną rozmawiać.
- Tym niech cię pan nie martwi. Gdzie macie nocleg?
- Mamy wykupiona podłogę w Strzesze.
- Na noc zostanie pan u nas, z pańskim synem? Wnukiem?
- Kuzynem.
- Mniejsza z tym. Miejsca nie ma, ale coś się wykroi, niech się pan nie martwi. W takim stanie wolałbym aby pan nie szedł nawet do Strzechy. Zadzwonię i poinformuje ich, że nie wrócicie na noc.
Policja pojawiła się po mniej więcej dwudziestu minutach i wprowadziła się od razu do gabinetu kierownika schroniska. Przesłuchanie Kornela było krótkie, wyjaśnił okoliczności napadu i w zasadzie nie miał nic więcej do dodania.
- No tamten mówi mniej więcej to samo, że go pan skrzywdził i ośmieszył i że sprawiedliwość pana nie minie. Nawet prosił, byśmy panu przyłożyli pałą. Niech się pan nie denerwuje, nie ma za co - uśmiechnął się policjant w szarży sierżanta. - Pan oczywiście może wystąpić z oskarżeniem prywatnym, niemniej my zwieziemy go na dół, zamkniemy na czterdzieści ociem i w poniedziałek prokurator wypowie się, czy pójdzie to z oskarżenia publicznego. Ja podam panu numer sprawy u nas i numer kontaktowy - powiedział zapisując coś na kartce, którą następnie wręczył profesorowi. - A ten młody człowiek, który jest z panem? On nie ucierpiał? Można w ogóle wiedzieć, kto to jest?
Kornel wyjaśnił z grubsza sytuację i zastanawiał się co zrobi policjant. Każde jego spotkanie z władzami w sprawie tego chłopaka dostarczało mu jakichś dziwnych emocji, jakby był przynajmniej winny uprowadzenie nieletniego, a może nawet coś jeszcze? Na szczęście policjant nie drążył za bardzo sprawy, pożegnał się i po chwili dwójka mundurowych prowadziła zakutego w kajdanki mężczyznę żwirową ścieżką w stronę Strzechy Akademickiej, gdzie czekał na nich radiowóz.
- Jak tam profesorze? - zapytał Miłosz gdy tylko Kornel pojawił się w drzwiach gabinetu kierownika. Szedł jeszcze z uniesioną głową, trzymając przy nosie białą, pokrwawioną chusteczkę.
- Muszę ci podziękować, bo gdyby nie ty, rozniósłby mnie na strzępy...
- A tam, gadanie... - zaprotestował skromnie Miłosz. - Pan pozwoli do pokoju, poleży pan, to może panu przejdzie.
Gdy szli, profesor zauważył, że troskliwość Miłosza w prowadzeniu jego zmizerowanego ciała jest zdecydowanie większa, niż wynikałoby to z sytuacji.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 23:06, 30 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Śro 14:37, 17 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
czyżbyś sprawdzał nasze zdolności czytania? (a może sprawdzasz czy ktoś czyta). w tym fragmencie znalazłem:
1) 'Obi w strzesze byli przelotnie'
1a) Obi? 1b) 'strzesze' (jak wynika z dalszego kontekstu) powinno być wielką literą
2) 'wszystkim dojść do siebie, Nawet Magnus wydawał się nieco oklapnięty'
...tu też (małe 'n' powinno być')...
3) 'prowadziła zakutego w kajdany mężczyznę'
...lepiej 'w kajdanki'; 'kajdany' kojarzą się z takimi średniowiecznymi, ciężkimi...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Śro 14:38, 17 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 14:44, 17 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Dzięki.
Nie, ja po prostu nie widze własnych błędów - a i staram się nie czytać tego co napisałem wcześniej niż po kilku dniach, bo cierpię na syndrom poprawiacza. Odcinek raczej by się nie ukazał bo tu bym zmieniał, tam poprawiał... Jeśli poprawiam i zmieniam to w wersji beta, która jest tylko u mnie w brudnopisie i ujrzy światło dzienne dopiero po napisaniu całości. Wersja alfa (ostateczna) to kwestia roku.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 14:46, 17 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 20:56, 17 Cze 2015 Temat postu: 32. |
|
|
Krwotok skończył się jeszcze przed zachodem słońca, ale Kornelowi przeszła ochota na życie towarzyskie. Co rusz badał sobie puls i zerkał do lusterka, badając skutki niedawnej awantury.
- Jak ja pojadę jutro na ten kongres - pieklił się - przecież pół twarzy mam rozwalone. Będę pośmiewiskiem dla całego świata naukowego...
Chcąc nie chcąc i Miłosz i Radek czuli się nieco winni, to w końcu oni namówili profesora na ten wypad, który przybrał tak nieszczęśliwy obrót. Zajście położyło się cieniem na ogólnej atmosferze, rozmowa nie kleiła się, każdy był zajęty raczej własnymi myślami.
- Trzeba by podleczyć naszego profesora - odezwał się Leszek, chłopak Eli, najbardziej konkretny z nich wszystkich. - Ela, przynieś odpowiednie lekarstwo z pokoju.
Kornel domyślał się co to za tajemniczy medykament, i w gruncie rzeczy wolałby nie przechodzić takiej kuracji, ale chęć poprawy samopoczucia zwyciężyła, nie odezwał się ani słowem, czekając na ciąg dalszy.
Na efekty nie musieli zbyt długo czekać, po pół godzinie ktoś obserwujący to zgromadzenie z zewnątrz nie domyślił się, że miało tu miejsce cokolwiek przykrego. Kornel rozkoszował się drinkiem.
- Nigdy czegoś takiego nie piłem - powiedział profesor w oczywisty sposób delektując się trunkiem. - Czegoście panie tu dodały?
- Tajemnica - zaśmiała się Ela. - Ważne że smakuje.
- Biorąc pod uwagę dzisiejsze wydarzenia, drink powinien się nazywać 'prosto w mordę' - zaproponował Kornel, zdziwiony trochę, że potrafi się wznieść na taki stopień poufałości.
- To się panu zdarzyło po raz pierwszy? - zapytał Radek. - No, taki krewki student?
- Może drugi - odpowiedział Kornel, jakby przywołując sobie coś z pamięci. - Pierwszy zdemolował mi gabinet, i to było już dość dawno temu. Nerwy mu puściły. A wystarczyło się porządnie przygotować na egzamin.
- Panie profesorze, to tylko ci, którzy wprowadzili słowo w czyn, pan sobie nie wyobraża, co studenci mówią po egzaminach, zwłaszcza ci, którzy oblali. Naprawdę ten cios w szczękę to nie jest szczyt marzeń niektórych.
- Ciekawe - uśmiechnął się Kornel. - Może pan zacytować?
- Lepiej nie - stropił się Miłosz, który zorientował się, że za mocno chlapnął jęzorem. Ale i jemu w żyłach zaczął już buzować alkohol.
- To może tylko te łagodniejsze - nalegał Kornel.
- No więc najpowszechniejszym życzeniem jest kopulacja analna.
- To znaczy?
- No.... jakby to powiedzieć... prącie mu w odbytnicę.
W uszach Kornela zabrzmiało to tak niezwykle, że nie mógł opanować wesołości.
- To wszystko?
- Dalej są nazwy organów, męskich, żeńskich, obojętnie. Dopiero następnym etapem są groźby karalne. I tu wolałbym już nie wchodzić za głęboko w temat - bronił się Miłosz. W grę wchodzą też różnego rodzaju akty zemsty w postaci psikusów, najczęściej głupich i obliczonych na to, żeby dokuczyć.
- Na przykład?
- Na przykład facetowi z bazy danych, który oblał pół roku, przestawiliśmy malucha tak, że z godzinę męczył się z parkowaniem. Oczywiście się domyślał kto i za co ale sprawa była nie do udowodnienia. W każdym razie poprawkę zdali wszyscy.
Kornel miał podobny przypadek, pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy jakiś nieustalony sprawca powywieszał na Krzykach ogłoszenia, że ma do sprzedaży opony do poloneza, towar podówczas wyjątkowo deficytowy. Nigdy nie wyjaśniło się kto i dlaczego wyciął ten numer, w każdym razie kilka dni musiał na wieczór i noc wyłączać telefon. No to teraz przynajmniej zna możliwy powód... Tymczasem studenci rozgadali się na dobre i każdy miał coś do dorzucenia. Nikt tylko nie zauważył, że nierozumiejący języka Magnus najzwyczajniej się znudził.
- Mogę się przejść do tamtego schroniska? - zapytał Kornela.
- Żebyśmy cię szukali po nocy? Dość już chyba mamy atrakcji na dziś - zaprotestował Kornel. - Poza tym późno się zrobiło, kąpiel i spać. Jutro ciężki dzień, musimy zjechać na dół, zakwaterować ciebie i mnie... Dość tego dobrego.
- Idź pierwszy się kąpać - powiedział Kornel do Magnusa. - Ja sobie wyjdę zapalić.
- Nie możemy razem? - zapytał chłopiec. - Przecież umówiliśmy się dziś, prawda? Że nie mamy dla siebie żadnych tajemnic? Poza tym umyjesz mi plecy.
Kornel słuchał tego ze zgrozą. Zdążył już sprawdzić, że kabiny prysznicowe, rodem jeszcze z poprzedniej epoki, są zamykane, jednak są one częścią łazienki, w której są zlewy. Jeśli będą się kąpać a ktoś, powiedzmy, wejdzie umyć ręce... To właśnie takich sytuacji należało się wystrzegać. Pominąwszy fakt, że nie obiecał nic konkretnego. Magnus chciał chyba sobie popatrzyć i wykorzystywał nadarzającą się okazję.
- Może nie dzisiaj? - zaprotestował słabo Kornel.
- A niby dlaczego nie? Późno jest, wszyscy już śpią. Chodźmy.
Istotnie było koło północy i tylko z pokoju studentów dobiegały dźwięki rozmowy. Łazienka przywitała ich chłodem i półmrokiem. Magnus znalazł wyłącznik i włączył światło. Po chwili nieprzyjemne światło neonówki wypełniło pomieszczenie.
- To co, wskakujemy - powiedział Magnus, błyskawicznie uwolnił się od odzieży, byle jak rzucając ją na zlew i wszedł do kabiny. Zaraz potem Kornel usłyszał plusk prysznica. On sam przełamywał opory w rozebraniu się do naga. Jednak między pragnieniami, wyobrażeniami a rzeczywistością jest przepaść. Czy dobrze robi? Obiecał sobie, że odpuści sobie tego małego raz na zawsze.
- Ty tam przyrosłeś do ciuchów? - niecierpliwił się Magnus. - Woda jest ciepła. Nie wiadomo jak długo.
Kornel westchnął cicho, nerwowym ruchem uwolnił się od bokserek, popatrzył kontrolnie na podbrzusze, czy przypadkiem nie wygląda to zbyt nieprzyzwoicie i z wahaniem uchylił drzwi kabiny.
- No właź i zamykaj drzwi bo zimno ciągnie - popędził go Magnus w czepku z mydlin i caluśki mokry. Kornel niepewnie wszedł pod prysznic i stał stremowany, przyzwyczajając się do wody. Na jego potrzeby nie była wcale taka ciepła. Tymczasem Magnus bez jakichkolwiek oznak żenady oglądał Kornela od głowy aż po stopy i jego oczy zza mydlin wyrażały palącą ciekawość. Kornel starał się unikać wpatrywania się w ciało Magnusa, choć robiło mu się coraz przyjemniej, zwłaszcza, że alkohol z niego jeszcze nie do końca wywietrzał.
- Plecy - zakomenderował Magnus. Kornel coraz bardziej rozpalał się, pod koniec mycia uważał, żeby jego na wpół sztywny członek nie wszedł w jakikolwiek kontakt z ciałem Magnusa. Nie do końca dało mu się tego uniknąć. W tym momencie woda z ciepławej zmieniła się na chwilę w prawie lodowatą i Kornel wyskoczył natychmiast spod prysznica, zostawiając tam Magnusa, na którym widać nie zrobiło to większego wrażenia.
Przy zlewie stał Miłosz i przygotowywał się do kąpieli. Kornel, ujrzawszy go, niemal odruchowo zasłonił genitalia, jednak musiał odsłonić je niemal natychmiast, bo już zlokalizował ręcznik.
- O, pan profesor - bardziej skonstatował niż zdziwił się Miłosz, taksując bezwstydnie ciało profesora, który w tym momencie chciał się zapaść ze wstydu pod ziemię. Chwycił ręcznik tak niezgrabnie, że upadł i wylądował w kałuży wody otaczającej kabinę. Stojący tylko w czerwonych spodenkach gimnastycznych Miłosz błyskawicznie nachylił się, podniósł go i wykręcił.
- Niech pan użyje mojego.
- Jest jeszcze Magnusa - odpowiedział profesor.
- A on tam jest w środku?
- Tak.
W tym momencie w drzwiach kabiny stanął Magnus.
- Woda jest z powrotem ciepła... - w tym momencie jego wzrok padł na obu mężczyzn. Nagi Kornel stał przed Miłoszem, któremu w spodenkach zaczął się rysować całkiem wyraźny wzwód.
- Ty się będziesz jeszcze kąpał? - zapytał po szwedzku Kornela.
- Nie - odparł profesor.
- To teraz ty grubasie wskakuj - powiedział do Miłosza po angielsku. Miłosz popatrzył pytająco na profesora.
- Wy się kąpcie, ja pójdę do pokoju się osuszyć - powiedział, oddał już nagiemu Miłoszowi ręcznik i, łapiąc oczyma ostatnie ponętne widoki wyjątkowo okrągłego tyłka, opuścił łazienkę. I choć wyobraźnia wręcz go skręcała, nie wrócił już tam do rana. A musieli niewąsko wariować, bo ich śmiechy słyszalne były nawet z korytarza. Znów zmarnowana szansa - pomyślał. Choć tym razem to nie Magnus zaprzątał jego wyobraźnię. To już dawno pogrzebane, Magnus po tym co powiedział podczas podejścia, wzbudzał w nim już prawie wyłącznie uczucia ojcowskie. Podciągnął go na ten etap rozbudzenia, na którym już muszą powiedzieć sobie 'do widzenia'.
Było już po północy, kiedy Kornela zbudził metaliczny dźwięk otwieranych drzwi z niezbyt dobrze wpasowanym zamkiem. Gdy otworzył oczy, ujrzał powiększający się snop światła, który przed pełną inwazją chroniła zwalista sylwetka Miłosza.
- Stalo się coś? - zapytał cicho, starając się nie zbudzić Magnusa.
- Nie, nic, sprawdzam tylko, czy śpicie i czy wszystko w porządku. Trochę się martwię o pana nos - odpowiedział również szeptem Miłosz.
Profesor był do tego stopnia rozbudzony, że wstał, dał Miłoszowi ręką znak, by zaczekał, narzucił na siebie dres, wziął prawie w locie paczkę papierosów i zapalniczkę i cicho opuścił pokój. Po chwili stali przed schroniskiem i obserwowali księżycową poświatę odbijającą się w Małym Stawie.
- Kiedy Magnus wyjeżdża? - zapytał Miłosz profesora.
- Najpóźniej za trzy tygodnie. To jeszcze nie do końca wiadome, mówiłem panu, że to zależy od kilku innych rzeczy.
- Nie będzie panu go brakować?
- Ja wiem? Trochę na pewno.
- Trochę? - zdziwił się Miłosz. - Pan żyć bez niego nie może, panie profesorze. On bez pana też. On sobie poradzi, jest młody, silny.
- No nie wiem... - przed oczyma Kornela stanęły jak żywo sceny z pociągu z opowieści chłopca.
- Ale ja wiem. Bardziej martwię się o pana.
- Że jak? Pan się o mnie martwi?
- Możemy się przejść do jeziora? - zapytał Milosz i, nie czekając na zgodę ruszył przed siebie. Profesor zgasił papierosa i podążył za nim.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 23:08, 30 Cze 2015, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Śro 22:48, 17 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
super, ale dwa razy ci 'wskoczyło':
Było już po północy, kiedy Kornela zbudził metaliczny dźwięk otwieranych drzwi z niezbyt dobrze wpasowanym zamkiem. Gdy otworzył oczy, ujrzał powiększający się snop światła Podciągnął go na ten etap rozbudzenia, na którym już muszą powiedzieć sobie 'do widzenia'.
Było już po północy, kiedy Kornela zbudził metaliczny dźwięk otwieranych drzwi z niezbyt dobrze wpasowanym zamkiem. Gdy otworzył oczy, ujrzał powiększający się snop światła, który przed pełną inwazją chroniła zwalista sylwetka Miłosza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 23:03, 17 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Gemacht. Dzięki. I oczywiście zapraszam na jutro.
I przypominam - odcinki 1-30 są do ściagnięcia w wersji na czytniki.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 12:06, 18 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Zmiana tytułu - ten pasuje o wiele lepiej. Generalnie jestem przeciw nadawaniu tytułów w językach obcych, dopuszczam wszakże pewne wyjątki. I tak
1. Tytuł jest, jak byśmy dziś powiedzieli, memem, przetłumaczenie go wybije kontekst kulturowy
2. Bohater jest Szwedem
3. Drugim bohaterem jest starszy człowiek
4. Starzec z piosenki miał posiadać dużą mądrość życiową, Kornel niby też
5. Wbrew pierwotnym założeniom i zgodnie z prośbami czytelników nie będzie masy trupów na koniec, więc stary tytuł wprowadza w błąd
6. Tytułowa piosenka znakomicie utrzymuje w nastroju studencko-inteligenckim, ładnie się komponuje z atmosferą gór
7. No i, last but not least, stary tytuł był kiczowaty i generalnie do dupy
Pozdrav
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 12:19, 18 Cze 2015, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 21:20, 18 Cze 2015 Temat postu: 33. |
|
|
Kornel obudził się z opuchniętą twarzą, bólem w okolicy lewego policzka i pierwsze co dostrzegł to średniej wielkości plamę krwi na poduszce. Pomacał bolące miejsca, było grubsze, cieplejsze i pulsowało, jakby w oderwaniu od reszty twarzy.
- Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? - usłyszał głos z łóżka obok. Magnus leżał na boku przykryty szczelnie kołdrą i wpatrywał się uważnie w profesora.
Już sam dźwięk głosu chłopaka go zabolał. Miał poważne wątpliwości, czy może na niego spokojnie patrzeć, czy jego zachowanie, głos czy cokolwiek innego go nie zdradzi.
- No trochę boli, ale powodu do strachu nie ma. Lepiej zacznij się ubierać, zjemy jakieś śniadanie i musimy zjeżdżać na dół.
Magnus zwlókł się z pościeli, niemalże prowokacyjnie ściągnął bokserki ukazując sztywny wzwód, po czym bez skrępowania podszedł do plecaka, wyciągnął slipki i nałożył na siebie.
Mógłby oszczędzić mi tego strip tease - pomyślał Kornel, z łatwością zgadując, że przedstawienie zostało opracowane pod jego potrzeby. Magnus nie miał zamiaru odpuścić a z tego co Kornel mógł zaobserwować, był to twardy zawodnik, zaprawiony latami samotności, walką z rybami i sam Bóg wie czym jeszcze. Kornel bynajmniej nie zamierzał odpłacić tym samym, poczekał aż chłopak wyskoczy do łazienki i w spokoju przebrał się w dres.
Co takiego stało się w nocy? - zastanawiał się myjąc, ścieląc łóżko i przygotowując naprędce śniadanie złożone z müsli z jogurtem. Kolejne zwycięstwo tego małego Szweda, który namówił go by przestał codziennie smażyć jajecznice na kiełbasie. Ile takich małych, na pozór nieistotnych zmian w jego życiu wprowadził ten diabełek? Tymczasem Kornel dalej rozgryzał szczegóły ich wypadu w najbliższą okolicę. Rozmawiali długo i o wszystkim. Początkowo przedyskutowali sytuację Magnusa, później zaczął mówić profesor, opowiadając o szczegółach śmierci Sabiny, trzech ostatnich latach, w ogóle wszystkim co się dało. Czuł od początku, że trafił na wdzięcznego i pilnego słuchacza. Bywały momenty, że Kornel zapomniał gdzie jest, że robi się coraz zimniej, że zaczyna chłostać go chłodny wiatr. Miłosz umiejętnie nie przeszkadzał a chłonął opowieść. Wreszcie przyszła kolej na niego. Gdyby Kornel spotkał Miłosza na korytarzu uczelni czy w jakichkolwiek innych okolicznościach, nawet do głowy by mu nie przyszło, że ten może grubszy ale zawsze uśmiechnięty i tryskający dobrym humorem chłopak też swoje w życiu przeszedł. Ambitny, nawet za bardzo ambitny ojciec, który wymarzył dla syna karierę artystyczną. A ponieważ od razu było wiadomo, ze Miłosz do baletu się nie nadaje, chyba że na cheerleadera przed pojedynkami sumo, wysyłał po chórach, zmuszał do gier na instrumentach. Niepowodzenia były karane, nawet cieleśnie. Gdy Miłosz miał około czternastu lat, ojciec kupił komputer, i to nawet nie jemu a sobie. Miłosz opanował maszynę w mig, w następny rok kilka języków programowania i miał o tyle szczęście, że napisał kilka pożytecznych programów ojcu, który tymczasem pogodził się z tym, że Miłosz artystą nie będzie i zgodził się na studia politechniczne. Ale co się wycierpiał to jego.
Kornel przeżywał fragmenty rozmowy szykując śniadanie, jedząc je, sprzątając pokój. Właściwie nic się nie stało. Jeden i drugi mieli do opowiedzenia historię swojej samotności, jeden i drugi miał jakieś oczekiwania, żaden nie powiedział tego głośno. Nawet nie przeszli na 'ty', nie mówiąc o jakimkolwiek kontakcie ich ciał, nawet podania ręki na pożegnanie nie było. Ale Kornel był przekonany że tej właśnie nocy coś zostało zasiane, coś pękło, coś nieodwracalnie zmieniło kształt i kierunek.
- Musi cię bardzo boleć, skoro siedzisz cały czas cicho - zganił go Magnus przy śniadaniu. - Może rozejrzymy się za jakimś lekarzem jak już będziemy w Karpaczu?
- Zobaczymy - zbył go Kornel. Ani w głowie mu byli lekarze, poza tym co powie, że dostał w trąbę? - Zbieramy się, czas naprawdę nas goni.
Jeszcze nie skończyli jeść, kiedy do świetlicy zeszli Radek i Miłosz. Przywitali się neutralnie, Miłosz ani przez sekundę nie dał po sobie poznać że coś się jednak zmieniło.
- To jakby cokolwiek się działo, potrzebował pan pomocy, ma pan mój numer - przypomniał gdy na chwilę znaleźli się bez świadków. Znów, choć na chwilę wróciła ta niepowtarzalna, mglista atmosfera ich rozmowy. Choć pożegnanie musiało być siłą rzeczy standardowe, bo wkrótce w stołówce pojawiła się cała reszta. Tylko kilka zabłąkanych ukradkowych spojrzeń upewniło ich obydwóch, że jest inaczej.
- Rany Boskie - powiedział profesor patrząc na wyciąg krzesełkowy. - I ja mam tym jechać? Przecież ja spadnę.
- Nic ci nie będzie, te barierki są bardzo mocne - przekonywał go Magnus. - I jest ładny widok, popatrz, wychodzi słońce.
Istotnie w mig zrobiło się jaśniej. Poza tym strach trwał krótko, kiedy krzesełko podcięło go w okolicach kolan, facet z obsługi zapiął pałąk zabezpieczający i później to lekkie ssanie w żołądku, gdy prawie jak z katapulty wystrzelił wysoko w powietrze. A później tylko spokój i cisza. Chyba pierwsza prawdziwa cisza od dziesięciu dni, taka, której nic nie jest w stanie przeszkodzić...
- Kornel, mår du bra? - rozległo się za nim. No cóż, na prawdziwą cisze będzie musiał jeszcze poczekać. W tym momencie kolejka stanęła a krzesełko zaczęło się chybotać. Dotychczas we wszystkich sytuacjach niebezpiecznych, nieprzyjemnych czy mocno niewygodnych Kornel niemal automatycznie zaczynał się modlić. Było to i efektem jego głębokiej wiary, i wynikiem usilnych zabiegów edukacyjnych w rodzinie i kościele. Tymczasem teraz zamiast modlitwy do głowy przychodziły mu zupełnie inne obrazy. Uspokajały, wzbudzały przyjemne ssanie w dołku i jakieś poczucie potrzeby spełnienia. Przy tym można było zapomnieć nawet o chybotliwym krześle i piętnastu metrach powietrza, pod którymi były złowrogie granitowe skały. Na szczęście przestój nie trwał długo i wkrótce wyciąg ruszył ponownie. Dopiero na samym dole Kornel uświadomił sobie jak w gruncie rzeczy był zdenerwowany. I to, że są rzeczy silniejsze od strachu. I niekoniecznie ostateczne, o wiele bardziej doczesne.
Zgodnie z umową pracownik biura kwater turystycznych czekał na nich w kantorku mimo niedzieli i pewnie innych ciekawszych możliwości spędzenia wolnego czasu.
- Uszanowanie - uśmiechnął się szeroko na ich widok. - Pragnę państwa uspokoić, kwatera jest jak najbardziej aktualna, jeśli państwo są gotowi, możemy pojechać tam w tej chwili.
- Na jedną i pięć nocy, tak jak było mówione? - upewnił się Kornel. Jednak nie będzie się pchał dziś na kongres, nie z taką pamiątką na twarzy, jest szansa że do jutra będzie wyglądał o wiele bardziej korzystnie.
- Tak, oczywiście, zresztą może pan tam mieszkać przez całe sześć dni, oni nie mają zamiaru przyjmować żadnych innych gości. To co, gotowi?
Wsiedli do samochodów a Kornel jechał z tyłu za pracownikiem biura. Minęli deptak i jechali w stronę Wilczej Poręby, dzielnicy na wschodzie miasta, gdzie grzbiet główny Karkonoszy łączy się z nieco niższym Grzbietem Lasockim. Domy w tej części miasta do tanich nie należą, Kornel przypomniał sobie, ze jego właścicielem jest marynarz. - Takich stać na wszystko - pomyślał nieco mściwie. Jego koledzy, którzy jeszcze do niedawna mieszkali w wielkich blokowiskach, na Gądowie, Kozanowie, Nowym Dworze, nagle zaczęli wyprowadzać się do przedmieść i to nie tych najtańszych. Smolec, Osola, Kobierzyce, Przemiłów... On sam jakoś przespał ten moment, a może inaczej, nie gonił za fuchami, starał się dobrze i sumiennie wykonywać własną robotę, a nie odwalać chałtury w jakichś szemranych spółkach, które szybko powstawały i jeszcze szybciej padały. W efekcie został w M-3 z kotem...
Samochód przed nim, biały volkswagen passat dał tylnymi światłami znak, że będzie się zatrzymywał. Stanęli przy zgrabnym piętrowym domu ze spadzistym dachem. Jeszcze zanim pracownik biura opuścił volkswagena, Kornel zdążył dostrzec niesamowity widok na Karkonosze. Piotr, bo tak miał na imię pracownik biura, zadzwonił do furtki i już po chwili drzwi od willi uchyliły się i wyszła z nich szczupła kobieta, na oko trzydziestoletnia, może odrobinę starsza.
- Przywiozłem pani lokatorów - powiedział Piotr po przywitaniu i dokonał krótkiej prezentacji.
- To tak wygląda pan profesor - uśmiechnęła się kobieta i było w jej uśmiechu coś naturalnego, ciepłego, niewymuszonego. Jednocześnie Kornel dostrzegł na jej twarzy coś, co kontrastowało z ty pogodnym nastrojem.
- To my się znamy? - zapytał Kornel. - W sumie nie zdziwiłbym się.
- Nie, ja jestem po UAM ale sporo słyszałam o panu. No i pański podręcznik, który, przyznaję bez bicia, czytałam nie z własnej woli...
- Niech się pani nie martwi, tego nie da się czytać z własnej woli, są naprawdę lżejsze tortury... - po tym czego dowiedział się wczoraj od studentów, postanowił nabrać większego dystansu do własnej pracy.
- A to ten Szwed? - zapytała wskazując na Magnusa. Magnus uśmiechnął się, Teresa przywitała się po angielsku i zwróciła się do Piotra.
- To może krótko pokażę państwu, jak to wygląda, dobrze? Będzie pan już wolny.
Weszli do domu, który pachniał głównie gotującym się bigosem, zwłaszcza w okolicach kuchni. Ich pokój był na piętrze. Jak na elegancką dzielnicę i ładnie z zewnątrz wyglądający dom, pokój nie imponował ani wystrojem ani zbytnimi rozmiarami. Jeden z wielu anonimowych bezpłciowych pokojów jakich pełno w hotelach i na kwaterach.
- To jak, podjął pan decyzję? - zapytał Piotr.
- Jeszcze zanim tu przyjechaliśmy - zapewnił go profesor. - Bierzemy.
Teresa przeprowadziła ich przez salon i po chwili znaleźli się w tylnym ogrodzie. O ile ten od ulicy składał się wyłącznie z elegancko przystrzyżonego trawnika i kilku iglaków: daglezji, świerków i podobnych, ten z tyłu domu miał o wiele więcej z życia a mniej ze sztywnej elegancji. Kwiaty, pozornie chaotyczne działki warzywne, wśród nich drzewa owocowe. Pod jednym z nim, przy prymitywnym stole krzyżaku, siedział chłopiec na wózku inwalidzkim. Mógł być w wieku Magnusa albo najwyżej o rok starszy. Trzymał na kolanach jakąś książkę, a zobaczywszy gości, skierował na nich tępy, nic niemówiący wzrok.
- A to jest Szymek, mój syn.
Kornel miał wrażenie, że przez tę nieruchomą, wyrażająca cierpienie twarz, przebiegł krótki ale niewymuszony uśmiech.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 19:06, 19 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Pią 18:52, 19 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
dopiero teraz przeczytałem i mam kilka sugestii:
1)'- Noc ci nie jest? Wszystko w porządku? - usłyszał głos z łóżka obok'.
literówka
2)'Lepiej zacznij się ubierać, bo zjemy jakieś śniadanie i musimy zjeżdżać na dół'.
opóściłbym 'bo' ('bo' wskazuje jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy)
3) 'Piotr, bo tak miał na imie pracownik biura'
'imię'
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pią 19:22, 19 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Za uwagi dziękuję. Poprawki naniesione.
1. Dzisiejszy odcinek może być później ale będzie. Na razie jest za gorąco by pisać
2. Przypominam, że moje e-booki mają stronę na mordoksiążce: [link widoczny dla zalogowanych] Zapraszam do polubienia, kto używa facebooka
3. Na chomiku są do pobrania odcinki 1-33 w pdf i formatach pod czytniki elektroniczne. Jak zawsze, bez logowania, po moim transferze. Adres zawsze ten sam: [link widoczny dla zalogowanych]
4. Można ściągnąć nową okładkę
5. I oczywiście prosze o komentarze bo jakoś cicho się zrobilo
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 19:38, 19 Cze 2015, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|