|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 21:11, 29 Cze 2015 Temat postu: 44. |
|
|
Jeszcze dobrze nie wjechali do miasta, a już utknęli w długim korku na Powstańców Śląskich. Kornel patrzył to na zegarek, to na drogę i coraz bardziej tracił serce do sprawy, której się podjął. Mógł w spokoju wysłuchać popołudniowych wykładów, wybrać się z kimś na kawę i spędzić miły wieczór w towarzystwie kogoś, kogo już niedługo będzie mu bardzo brakować. Tymczasem tkwił w sznurze samochodów, deszcz znów rozpadał się na dobre i przejazd od Parku Południowego do ronda zajęła mu ponad dwadzieścia minut. A co dopiero Zacisze, trzeba będzie przebijać się jeszcze przez całe centrum. Gdy zobaczył własny dom, mało nie skręcił odruchowo w Swobodną, opanował się prawie w ostatniej chwili. Co by mi szkodziło wpaść i zabrać parę świeżych koszul? - pomyślał ale dalej wolał trzymać swój adres w tajemnicy przed Miłoszem. Kiedyś będzie się musiał odkryć ale po tym, co stało się dziś szczególna ostrożność nie zawadzi - pomyślał i konsekwentnie jechał na północny wschód.
Uff - westchnął Kornel, kiedy wjechali w Kochanowskiego, ulicę niedaleko zabytkowego parku Szczytnickiego. Zacisze jest jedną z najbogatszych dzielnic miasta, z drogimi willami i czymś co nazywał 'oddechem' - przestrzenią ogrodami przydomowymi i luksusem, którego on nigdy nie zazna, wciśnięty w blok na Krzykach. Osoba, z którą będzie za chwilę rozmawiać przeszła dokładnie te same szczeble kariery, tyle że w o wiele bardziej perspektywicznym kierunku, a więc i mieszkanie lepsze. Badanie języka, samo w sobie ciekawe i rozwijające, niezbyt przekładało się na pieniądze. Jeszcze zanim skręcił w Głogowczyka, dał znać Miłoszowi światłami by zatrzymał się na chwilę na poboczu.
- Wolałbym aby pan stanął tu gdzieś na początku ulicy i nie rzucał się specjalnie w oczy - poprosił prosto z mostu. Chłopak musi sobie zdawać sprawę, że nie wszystko jest przeznaczone do jego wiadomości.
- Spokojnie. Długo to panu zajmie, panie profesorze?
Kornel wzruszył ramionami.
- Teraz ja idę po prośbie i muszę się dostosować do wymagań gospodarza. Może piętnaście minut, może pół godziny. Ale przecież panu się chyba nigdzie nie śpieszy?
- Nie, skądże - odparł Kornel nieco za szybko. - Będę na pana czekał na początku ulicy, mam nadzieję, że tam nie ma zakazu zatrzymywania się. Jeśli jest a mnie nie będzie to podjadę z drugiej strony pod stadion AWF i tam mnie pan znajdzie.
- No to do rychłego - powiedział Kornel i szybko wsiadł do samochodu bo deszcz znów się rozszalał.
- Uszanowanie panie profesorze. Wiem co pana do mnie sprowadza, przynajmniej tyle co był mi pan łaskaw powiedzieć przez telefon.
- Tak... Znów kłopot z Jerzym Rymsem. Ten człowiek nie byłby sobą gdyby nie bruździł, jątrzył, nachodził władze...
- Plotki głoszą na mieście, że robi podchody pod karierę polityczną i nie przepuści żadnej okazji, aby się wykazać. Zwłaszcza tam, gdzie może lizać tyłek władzy. Nie zgadnie pan, z kim go ostatnio widziałem na mieście. Z prezydentem Zdrojewskim... - ciągnął starszy, posiwiały już mężczyzna, wprowadzając gościa do pokoju. - Pan wypije coś, profesorze?
- Kawę, jeśli można prosić.
Mężczyzna poszedł do kuchni a Kornel rozejrzał się po pokoju. Na stole piętrzyły się czasopisma wszystkich opcji, od Tygodnika Solidarność po NIE Urbana, podręczna półka pełna była najnowszej prozy politycznej, od Marcina Króla po wywiad-rzekę z Jaruzelskim. On się nigdy nie zmieni - uśmiechnął się. No ale z drugiej strony, tylko dzięki zaangażowaniu politycznemu swego gospodarza mógł to załatwić...
Zakazu zatrzymywania się na początku Głogowczyka nie było. Pobocza z obu stron były równie puste, jednak nie to interesowało w tej chwili Miłosza. Zarejestrował fakt w pamięci, okrążył Zacisze od strony Odry i wrócił na Kochanowskiego. Budka telefoniczna to była jego potrzeba numer jeden. Ta na początku Kochanowskiego wyglądała na zdemolowaną, zaklął w duchu, przejechał przez Most Szczytnicki i postanowił szukać szczęścia w akademikach na placu Grunwaldzkim. Gdy już znalazł, pierwszy telefon połknął mu kartę, musiał kupić nową, znaleźć następną budkę. Numer nie odbierał. Zdenerwował się, bo sprawa była ważna i niecierpiąca zwłoki, zwłaszcza po tym co stało się zaledwie pół godziny temu. Spróbował jeszcze raz, i jeszcze... Już miał sobie dać spokój kiedy usłyszał upragniony szczęk słuchawki.
- Odwołujemy - powiedział tylko i zawiesił ponownie słuchawkę. A raczej mikrotelefon, jak nazywała tę część dołączona instrukcja użycia. Zawsze bawiło go to słowo. Wyszedł przez Dwudziestolatkę i odetchnął z ulgą Teraz całą reszta będzie zależała prawie wyłącznie od niego.
- No szkoda, że musimy ruszać te demony przeszłości - powiedział mężczyzna. - Robię to tylko ze względu na szacunek do pańskiej małżonki, świeć panie nad jej duszą. Milszą kobietą była tylko moja żona... Musi pan przyjść kiedyś na dłuższą rozmowę a nie wpaść jak po ogień, odpali się jakiś koniaczek ale... Pan profesor zdaje się nie pije?
- No koniaczku nie odmówię. Ale to dopiero jak uda nam się to załatwić a ja wrócę z Karpacza. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- Drobiażdżek. Ale pan pozwoli panie profesorze, Wiadomości się zaczynają a dziennik to rzecz święta...
Wiadomości, rany boskie... Jak ten czas zdążył tak zlecieć? Poparzył na zegarek. W pół do siódmej, jego rozmówca miał pewnie na myśli ten dziennik na Polsacie, wszystko jedno. Jak się spręży, o ósmej powinien być w Karpaczu. Wyszedł na świeże powietrze i przez moment starał sobie przypomnieć jak umówił się z Miłoszem. Cholera, niemożliwe żeby pamięć mnie do tego stopnia zawiodła - pomyślał i wyjechał w stronę Odry. Było coś o stadionie AWF, chyba sam to proponował. Ale pod stadionem lekkoatletycznym nie było charakterystycznego srebrnego saaba. Może pojechał gdzieś na chwilę na miasto - powiedział do siebie i postanowił zaczekać. Ale Miłosza jak nie było tak nie było. Piętnaście po siódmej zdenerwował się, zapalił motor i ruszył w kierunku Kochanowskiego. Jakie było jego zdziwienie, kiedy u wylotu na dwupasmówkę stało sobie srebrny saab ze znudzonym Miłoszem w środku. Zmarnował tyle czasu... Nawet niespecjalnie wnikał gdzie się rzeczywiście umówili.
- Teraz będziemy musieli trochę porozmawiać - powiedział do Miłosza. - Sprawa będzie załatwiona ale pan w tym wszystkim też musi się jakoś zachowywać.
- To może pojedziemy do mnie - zaproponował Miłosz. - Przy okazji zje pan profesor porządną kolację.
- A pan gdzie mieszka? Wybaczy pan, widziałem już adres, mam go nawet we własnym notesie ale pamięć mnie jakoś zawodzi.
- Na Lipowej, prawie przy Sudeckiej.
- Wiem, gdzie to -powiedział profesor. Może być, zawsze to bliżej wyjazdu z miasta.
Dobrze jest - uśmiechnął się pod nosem Miłosz wsiadając do saaba. Jak na razie jego plan działał bezbłędnie. I pewnie uda się upiec dwie pieczenie na jednym rożnie. Podśpiewując pod nosem ruszył z drugiego biegu, włączył radio i tylko czekał na to co będzie dalej.
- Nikt nie dzwonił? - zapytał Magnus Teresy.
- Nie, a czekasz na telefon?
- No przecież Kornel miał przyjechać, skoro go nie ma, to mógł przynajmniej zadzwonić. Może tak przejdę się do Orlinka?
Kilka kilometrów w deszczu nie były jakąś kuszącą propozycją na spędzenie wieczoru ale co mógł zrobić? Może Kornel już jedzie, spotkają się najwyżej w pół drogi, inaczej nie da się zajechać do centrum. Poszedł na górę, nałożył kapotę, która jeszcze nie zdążyła wyschnąć po poprzednim spacerze i zszedł na dół.
- Magnus, poczekaj, zadzwonię do hotelu i spytam o profesora. Nie ma sensu, żebyś szedł na taki deszcz - powiedziała Teresa, podeszła do regału z telefonem i znalazła numer w książce telefonicznej. Magnus obserwował jej twarz podczas rozmowy i usiłował odgadnąć wynik rozmowy.
- Portierka przełączyła mnie do jego pokoju ale tam nikt nie odbiera - powiedziała zrezygnowana Teresa.
- Może jest na kolacji?
- Nie sądzę, powiedziała, że kolacja skończyła się jakieś piętnaście minut temu i nie widziała profesora idącego na górę.
Jak dotąd profesor go nie zawodził a na każde spotkanie zjawiał się punktualnie - pomyślał Magnus. Coś się musiało stać. Jednak bez wyprawy do miasta się nie obejdzie. Teresa wywalczyła tylko tyle, że pożyczyła mu swój własny rower. Magnus zjeździł całe miasto, zajrzał w każdy zakątek, ale nie znalazł śladu ani profesora ani jego zielonego citroena. Przy podjeździe do Bierutowic stracił oddech, musiał sporo dochodzić do siebie. Przypomniał sobie zdanie z Chatki Puchatka: Im bardziej prosiaczek zaglądał do środka, tym bardziej Puchatka tam nie było. I tak samo było z Kornelem. Gdyby znał polski, mógłby zacząć rozpytywać. Po ponad godzinnym poszukiwaniu podjechał jeszcze raz pod Orlinek, a nuż profesor był gdzieś i wrócił w międzyczasie. Ale na parkingu citroena dalej nie było. Gdyby poczekał minutę dłużej, spotkałby się z profesorem Krzeszewskim, który kojarzył go z poprzedniego dnia i dowiedział się czegoś więcej. Ale Magnus czuł ogromny zawód, rozgoryczenie wyciskające łzy na oczach. Wściekłym ruchem, pełnym buntu, wsiadł na rower i, zmagając się z kałużami ruszył w stronę Wilczej Poręby.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 0:50, 30 Cze 2015, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Pon 21:26, 29 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
to co znalazłem:
1) 'Jeśli jest a mnie pan nie będzie to podjadę z drugiej strony pod stadion AWF i tam mnie pan znajdzie'.
powinno być chyba:
'jeśli jest a mnie NIE będzie'
2) 'po wywiad-rzekę z Jaruzelski'
brak 'm'
3) 'sobie przypomnieć jak umówił się z Szymonem'
Miłoszem...
4) 'Wypaczy pan, widziałem już adres'
'b' zamiast 'p'
biedny Magnusik, musisz go tak katować?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 21:34, 29 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Dzięki.
Magnus musi dać z siebie wsyzystko zanim uzna własną porażkę, on taki jest w przeciwieństwie do oportunisty Kornela...
PS. Trochę więcej jego uporu zostawiłem sobie na zaś. Bo zdecydowałem, że napisze drugą część (pierwsza się kończy), jak to mówią Wielkopolanie, jednymm cięgiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 21:36, 29 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Pon 21:41, 29 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
kiedyś jak zaczynałem ćwiczyć pewną sztukę walki, nauczyciel powiedział 'możecie przestać walczyć dopiero jak będziecie martwi'. Magnusik ma, po prostu, charakter
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 18:44, 30 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Informuję, że z powodu dzikiego ataku lata dzisiejszy odcinek będzie późno. Na razie nie da się myśleć a co dopiero pisać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:41, 30 Cze 2015 Temat postu: 45. |
|
|
I pomyśleć że pięć minut stąd jest jedno z najruchliwszych miejsc Wrocławia - zauważył Kornel rozglądając się po cichej, prawie wymarłej ulicy Lipowej. Mieszkanie tu musi kosztować majątek... Była to dzielnica bogatych poniemieckich willi, budowanych według oryginalnych projektów, z przestronnymi mieszkaniami, w których mieszkali wysocy urzędnicy Rzeszy. Po wojnie cały Wrocław więc i Borek objęła szeroko rozumiana demokratyzacja - ale adres w tej okolicy zawsze nobilitował. Przypomniał sobie, że ojciec Miłosza jest wziętym lekarzem i przestał się dziwić a zaczął obserwować.
- No, panie profesorze, jesteśmy na miejscu - powiedział Miłosz otwierając drzwi kluczem. Pan się rozbierze a ja zrobię jakiejś kawy, bo pewnie dawno pan nie pił...
Rzeczywiście dawno - pomyślał Kornel przypominając sobie świetną kawę na Głogowczyka. W tym tempie to on doprowadzi swoje serce do ruiny. Trzeba się jakoś opamiętać, najlepiej już jutro. W oczekiwaniu na obiecany napój lustrował salon. Jakże inny od tego, z którego dopiero co wyszedł, urządzony bogato ale bez gustu, droga dębowa komoda małpująca biedermeiera stałą tuż obok stolika z IKEI i pseudoskórzanych foteli. Kornel zauważył kwaśno, że ten salon można było urządzić o wiele lepiej znacznie tańszym nakładem. No i to co rzucało się w oczy - parę książek, obliczonych raczej na ozdobienie pokoju niż korzystanie z nich i na pewno nie za często używanych jeśli w ogóle. Kornel był zdania, że o człowieku świadczy jego stosunek do książek a tu wypadało to dość blado. Może są gdzie indziej - pocieszał się.
- To pana pokój? - zapytał gdy Milosz pojawił się z dwoma parującymi filiżankami. Zdążył się przy okazji przebrać w dres z czarnego kreszu, w którym wyglądał o wiele korzystniej. - Ale nie przyszedłem tu kontemplować męskiej urody - zganił się profesor.
- Nie, ja mieszkam na pietrze. To jest salon , nawet rodzice tu nie mieszkają, sami go nie lubią.
Co wcale nie jest dziwne - dopowiedział w myślach Kornel. On nie wytrzymałby tu godzinnej wizyty, tak bardzo nie grało mu w tym pomieszczeniu.
- Można tu zapalić?
Miłosz zawahał się.
- Lepiej nie... W ogóle to proponuję przejście do mojego pokoju, tam obowiązują zupełnie inne zwyczaje.
Elegancką klatką schodową weszli na piętro i po chwili Kornel czuł się jakby przeniósł się w inny świat. Pokój Milosza, również duży, zdradzał, że jego gospodarz ma w głębokim poważaniu zasady wyznaczone dla całego domu. Już drzwi wejściowe ozdobione były tabliczką o groźnym napisie: Rozbiórka obiektu. Nieupoważnionym wstęp surowo wzbroniony.
Przynajmniej właściciel ma dystans do siebie i poczucie humoru - skwitował w myślach Kornel choć gdyby miał syna, na pewno nie pozwoliłby mu czegoś takiego powiesić. Wnętrze pokoju dość blisko korespondowało z groźnie brzmiącym napisem; na podłodze piętrzyły się stosy książek, skryptów i wydruków, na stole wśród morza butelek i puszek po piwie stały dwa komputery, AMIGA i zwykły typu IBM. Kornelowi czegoś zabrakło, łózka, dopiero po chwili zorientował się, że jest ono rozkładane i stanowi część meblościanki.
- Kawę może pan postawić gdziekolwiek, w ogóle ten pokój jest autonomiczny i można robić co się chce, chce pan postawić na podłodze, proszę bardzo. A ja się rozejrzę za popielniczką.
- Cóż, panie Miłoszu - zagaił Kornel, kiedy po czynnościach wstępnych mogli już rozmawiać. Kornelowi przypadło krzesło, Miłosz rozwalił się na poduszce na podłodze, chyba nie do końca świadom, że taka pozycja może być obraźliwa dla gościa. - Jakoś udało się posklejać, ale to nie znaczy, że poszło łatwo. W każdym razie powinno zadziałać, pod warunkiem, że zastosuje pan kilka kroków bezpieczeństwa.
- To znaczy? - zapytał lekko zaniepokojony Miłosz.
- Po pierwsze - nie pójdzie pan jutro na zajęcia. Ma pan coś ważnego?
- Nie - odparł nawet specjalnie się nie zastanawiając.
- Pozwólmy naszym pomocnikom zadziałać - ciągnął Kornel. - Jutro jest czwartek, w piątek też nie, myślę, że w poniedziałek, o ile w międzyczasie coś się nie zmieni. Na wszelki wypadek niech pan będzie pod jakimś telefonem. To pun kt pierwszy. Punkt drugi - przez tych kilka dni nie rozmawia pan z nikim o sprawie, nie zgadza się na żadne zaproszenia do dziekanatu, inne prośby i groźby. Najlepiej by pan wyłączył telefon.
- Przecież przed chwilą powiedział pan że mam czatować przy telefonie... - skontrował Miłosz. - Ale to tylko pozorna nielogiczność - dodał widząc panikę na twarzy Kornela. - Ja mam telefon komórkowy, co prawda nie używam go zbyt często, ale zadzwonić zawsze można.
Gdy Kornel skończył, czuł wielką ulgę. O ile mógł dobrze sięgnąć pamięcią, był to pierwszy raz, kiedy zrobił coś dla innej osoby. To znaczy był jeszcze Magnus, ale tom była dla niego zupełnie inna kategoria. Tyle że sama myśl o Magnusie go przygnębiała. Chłopak pewnie się martwi... Mógłby zadzwonić, ale wymagałoby to od niego zbyt wielu tłumaczeń. Na to będzie czas jutro... Spojrzał na zegarek, było już po ósmej, prawie w pół do dziewiątej.
- Śpieszy się pan? - zapytał Miłosz widząc gest profesora.
- Teraz już nie, miałem się spotkać z Magnusem zanim zajadę będzie dziesiąta, o tej porze raczej nie składa się wizyt. Nie muszę się więc śpieszyć, jak zajadę przed północą będzie dobrze.
- Zapomniał pan o obiecanej kolacji - przypomniał Miłosz. - Nie będzie co prawda takiego żarcia jakie pan niechybnie ma w Orlinku ale też jadalne. Pan pozwoli że pójdę do kuchni - powiedział nie czekając na ewentualne protesty Kornela.
Kolacja była wyśmienita, pieczona kaczka i Kornel był przekonany, że była ona w planach Milosza zanim jeszcze wyjechał z Wrocławia, kaczka to nie kurczak, którego nadziewa się na rożen i idzie na godzinę oglądać telewizję. Dopiero teraz doszło do jego świadomości, że dom jest pusty, nic nie wskazywało, by był tu ktokolwiek oprócz nich. Przez moment poczuł się niewyraźnie, za dużo tych przypadków.
- O której musi pan jutro być w Karpaczu? - zapytał Kornel znienacka, jakby czytając profesorowi w myślach.
- O dziesiątej najpóźniej - Kornel zrobił szybki rachunek sumienia. O co tu chodzi?
- Nic nie stoi na przeszkodzie, by przespał się pan tutaj - powiedział Miłosz. - Trochę boję się puścić pana po nocy, zwłaszcza po tym typie co jechał za nami. Dzień to dzień.
- Jeśli to panu nie sprawi kłopotu... - odparł niepewnym głosem profesor.
- Najmniejszego. Mamy pokój gościnny, nawet posprzątany - dodał z uśmiechem. - Niech pan po prostu się rozpręży.
Kornel chciał coś powiedzieć ale wyglądało na to, że decyzja została podjęte za niego a on zaakceptował ją przez brak jakiegokolwiek protestu.
Było już po jedenastej, siedzieli na sofie i oglądali telewizję. Ale dziwne to było oglądanie. Od jakiegoś czasu Miłosz siedział tak, że jego pozycja zdradzała gigantyczny wzwód w spodniach a Kornel rzucał spojrzenia w to miejsce między poszczególnymi sekwencjami filmu a może nawet częściej. Początkowo myślał, że to przypadek, ale kiedy Miłosz poprawił położenie członka raz a później, za niedługą chwilę znowu, Kornel zaczynał podejrzewać, że to był prawdziwy powód, dla którego tu się znalazł, dla którego była ta ekskluzywna kolacja, propozycja noclegu... Ale jak on odgadł? Kiedy on, Kornel, dał mu powody by... Tamta rozmowa nad małym Stawem? Owszem, było coś, co się w tanich romansach nazywa maślanymi oczami, ale tylko na wzrokowym migdaleniu się skończyło. A może nawet opacznie to zinterpretował? Mniejsza z tym - pomyślał i chyba po raz ostatni włączyło mu się czerwone światło. W miarę jak siedzieli, Miłosz był coraz bardziej ośmielony, widząc że jego wysiłki nie idą na marne i że Kornel ma już kłopoty z udawaniem, że nie obserwuje. Teraz tylko oczekiwanie, kto pierwszy nie wytrzyma, kto pierwszy zrobi o jeden ruch za dużo... Profesor, udając że poprawia pozycję, usiadł tak, żeby jego własna reakcja była widoczna.
- Zgaszę światło - powiedział znienacka Miłosz, burząc tym niesamowite napięcie, jakie zaistniało między nimi. Ale tylko na chwilę. Teraz siedzieli oświetleni tylko blaskiem ekranu telewizyjnego, co czyniło ruchy Milosza bardziej zagadkowymi. Kornel powstrzymywał się jak tylko mógł, w końcu nie wytrzymał i przejechał ręką po podbrzuszu. Mimo, że siedział w ciemniejszym kącie pokoju, jego gest nie przeszedł niezauważony. Kornel najchętniej by wstał, brutalnie ściągnął majtki Miłoszowi ale... Coś powstrzymywało go. Jednak był miedzy nimi dystans. Mimo, że ostatnie problemy powinny ich jakoś zbliżyć do siebie, nie miał wrażenie, że to się stało. Byli dalej na 'pan' i Kornel nie chciał tego zmieniać. Na pewno nie do momentu, kiedy tamta sytuacja nie wyjaśni się do końca. Tymczasem Miłosz wolną ręką chwycił pilota od telewizora.
- I tak tego nie oglądamy...
Zapadła ciemność. Kornel czekał na ten decydujący atak, ale na razie nic się nie działo. Czekał. Miłosz dotykał go już ramieniem, które początkowo przywierało do niego spokojnie, dopiero później zaczęło przenosić ruchy ręki. Nawet nie zarejestrował tego momentu, kiedy uczuł ucisk po wewnętrznej stronie uda, ucisk, który wolno acz konsekwentnie przemieszczał się do góry. Kornel nie protestował kiedy gorąca, mięsista dłoń zabrała się do rozpinania jego pasa od spodni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 23:22, 30 Cze 2015, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Wto 21:57, 30 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
'Twarz już nie, miałem się spotkać z Magnusem zanim zajadę będzie dziesiąta'
powinno być 'teraz'
oj, nagrabił sobie profesor u Magnusa a teraz jeszcze Miłosz się dobiera. oby Magnusik się nie dowiedział, bo wezwie wszystkich skandynawskich bogów wojny przeciwko Miłoszowi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 22:09, 30 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Profesor Magnusa ruszyć nie może i przecież to nie on go w sobie rozkochał. BTW ta sytuacja jest z zycia, tyle że skończy się zupełnie inaczej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Wto 22:21, 30 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
it was joke.
wiadome, że profesor nie może Magnusa. Magnus już chyba coś robił profesorowi 'na nielegalu'
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 22:26, 30 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Przymierzali koszule i dresy Trudno to nazwac czymś nielegalnym nawet jeśli był w tym podtekst. Poza tym razem się przespali (w sensie spania) ale profesor zwiał kiedy tylko mógł. Co do schroniska - już napisałem kto to zrobił.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 22:26, 30 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Śro 17:39, 01 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
profesor to walczył ze sobą. gdyby miał mniej silnej woli to by pozwolił Magnusowi na wszystko. więc nie jest do końca takim oportunistą jak pisałeś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 18:05, 01 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Kornel ma bardzo wiele do stracenia. Akcja dzieje się w 1997 roku, gdzie stosunek do niejszości jeszcz enie był taki jak teraz. Poza tym wie, że za to co zrobi łatwo może iść do więzienia - to bardziej okoliczności niż sumienie go powstrzymują. Sumienie zreszta też - jest katolikiem i dosc trudno mu te rzeczy pogodzić. Na ten temat trochę jeszcze będzie.
Dziś pewnie też później - bo upal tu straszliwy i dopiero wieczorem da się pisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Śro 18:34, 01 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
OK, skoro jest takim katolikiem to musisz to dobrze opisać: wielu jest 'katolików' którzy jedno robią a drugie myślą (jak to mówię: codziennie to pije wódę i bije żonę, w niedzielę idzie się spowiada, a od poniedziałku...).
ja myślałem że profesor przechodzi to co na ogół większość chłopaków przechodzi jak mają te naście lat jak odkrywają że bardziej podobają im się koledzy niż koleżanki i usilnie z tym walczą i boją się przede wszystkim przyznać samym sobie (historia stara jak świat, była, jest i będzie po kres, od blokowisk do najbardziej liberalnych środowisk; takie mam zdanie. zawsze tak jest jak ktoś jest 'inny' niż większość).
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Śro 18:35, 01 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 19:01, 01 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Trochę tak ale... Nie zapominaj, że profesor dorastał w latach 60., bardzo restrykcyjnych obyczajowo. Jest scena kiedy przedstawiam homoseksualizm profesora in statu nascendi, w zasadzie biseksualizm (w schronisku nad Morskim Okiem). Później zauważ, że jego małżeństwo jest dalekie od udanego. To znaczy w jego ocenie jest udane, to mniej więcej tak jak z Małym Księciem, który zakochał się w mizernej róży bo nie znał innych. W zasadzie był pochłoniety wyłacznie swą pracą naukową. Nawet po śmierci żony (celowo wybrałem okres trzech lat) żyje w celibacie, dom którego przyzwyczaiły go normy moralne i poświęcenie się karierze naukowej. Jeździ na grób żony, idealizuje osobę do której w zasadzie nic nie czuuje oprócz przywiązania, Magnus go bardzo szybko sprowadza na ziemię.
Jest taka scena, kiedy profesor dowiaduje się, że Magnus nie pójdzie z nim do koscioła. Normalny katolik, głęboko utwierdzony w wierze nie zareagowałby jak Kornel. Ergo: komunizm ukształtował człowieka bez jakiegoś silnego kręgosłupa moralnego, wszystko to jest oparte na konwencjach i konwenansach. I przychodzi taki moment kiedy 'głowa siwieje a d... szaleje', zwany niekiedy drugą młodością. Sytuacja w kraju jest taka, że wiadomo czym jest homoseksualizm i nie budzi już takiej odrazy jak kiedyś (odrazy wynikającej z nieznajomości tematu, co po drodze sygnalizuję). Profesor, otoczony dwójką przystojnych chłopaków w tym jednym bardzo fajnym po prostu gubi głowę. Do tego dołącza się tłumiony latami brak realizacji instynktów rodzicielskich. To się może skończyć bardzo różnie i początkowo planowałem ukatrupić profesorka, lecz 'po drodze' wyszła mi dośc niejednoznaczna postać, z którą do pewnego stopnia mogę się identyfikować - i już nie będę taki okrutny
Jeszcze jedna uwaga. Powieść jest pisana 'na gorąco' i pewne rzeczy są za bardzo podkeślone, pewne za mało... W ostatecznej wersji będzie nieco inaczej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 19:02, 01 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 35 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Śro 19:32, 01 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
zawsze jak się pisze, to jedna z postaci to albo postać z którą piszący się identyfikuje albo jakiś ideał o którym się marzy.
a uśmiercenie bohatera...znasz historię Sherlocka Holmesa? Doyle uśmiercił go (miał prawo) ale pod naciskiem opinii publicznej musiał go reanimować
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|