|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 19:53, 04 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Miałem dwa pomysły na Miłosza - rozmemłana memeja, jakich dość dużo wśród grubasków i taki nie do końca biały charakter. Do tej pory oszczędzalem naszych tym razem postanowiłem trochę dopieprzyć potrawę. Co nie oznacza, że to nie jest dobry człowiek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 19:55, 04 Lip 2015 Temat postu: 49. |
|
|
Kornel popatrzył na zegar wiszący nad regałem z kluczami na portierni. Za dwadzieścia dziewiąta. Za piętnaście minut kongres, ostatni dzień pracy merytorycznej. Jutro tylko pożegnania, rauty i rozpędzenie towarzystwa. Czemu to wszystko nie stało się jutro? Za piętnaście minut będzie miała wykład jego asystentka i prezentowała wyniki badań zespołu, nad którym on sprawował opiekę merytoryczną. Wypadałoby być przy tym, zwłaszcza że obiecał.
- Pani Lucyno! - przywołał asystentkę, która właśnie pojawiła się w recepcji.
- Dzień dobry panie profesorze. Cały wieczór pana szukałam.
- Musiałem wyjechać, przykro mi.
- Mógł pan choć poinformować - powiedziała Lucyna prawie zza wielkiego stosu folderów, wydruków, teczek i plansz, który trzymała w ręce. - W każdym razie dałam sob ie radę. No, lecę przygotować salę na wykład. Pan profesor, mam nadzieję, zaszczyci nas...
Kornel nie miał serca odmówić i nawet chwilę się wahał. Lucyna Dębowy była jego ulubioną asystentką, której rozwój śledził z nieudawanym zainteresowaniem i której wróżył spora karierę.
- Przykro mi, mam śmierć w rodzinie - powiedział Kornel i starał się nie patrzeć na zawiedzioną twarz współpracowniczki. - Pani się nie martwi, obejrzę ten wykład na wideo w instytucie.
Asystentka rzuciła zdawkową formułkę i pognała do sali konferencyjnej. Kornel jeszcze raz przemyślał sprawę. Niedobrze, że życie prywatne, i to nawet nie jego własne, zaczyna rzutować na karierę zawodową. Bo jego nieobecność zostanie w najlepszym razie tylko dostrzeżona, podejrzewał, że będzie o wiele gorzej.
Przeszedł parking, przeskakując przez stado kałuż, pozostałość po wczorajszej ulewie i chwilę posiedział za kierownicą zanim odpalił silnik. Nie śpieszyło mu się do Magnusa. Oczywiście głównie za sprawą informacji, którą miał przekazać, ale również czuł, że wczorajsza nieobecność nie ujdzie mu na sucho. Sam miał zresztą spore wyrzuty sumienia, a teraz, znając rezultaty poprzedniej nocy, czuł się jeszcze głupiej. Poprzedniej nocy... Znów przed oczyma zamajaczył mu tyłek Miłosza i dopiero teraz, kiedy wykaraskał się z nawału zajęć, skonstatował, że poranna twardość jeszcze nie ustąpiła. Na razie przepadło. Przejechał tylko ręka po kroczu, stwierdził fakt i odpalił silnik. Prowadzenie auta nigdy nie wybijało go z myślenia, więc aby odpocząć trochę od natręctw włączył radio.
U-a-a rowery dwa
U-a-a górale, rozjebane...
rozpoczął jakiś zespół piosenkę, zapowiadaną jako gorący przebój na lato. Kornelowi wydawało się, że gdy ostatni raz słyszał ten utwór, owe rowery były 'rozjechane' ale głowy za to nie mógł dać. W myślach ponarzekał na upadek obyczajów i przyśpieszył. Droga do kwatery Magnusa zajęła mu niej czasu niż by chciał, toteż zatrzymał się jeszcze na chwilę na parkingu przed Wilczą Porębą aby pozbierać myśli. Czas go jednak gonił, wypadało choćby pokazać się po południu w hotelu... Z obawą zaparkował przed domem i możliwie jak najciszej podszedł do drzwi i nacisnął na dzwonek. Cisza. Powtórne dzwonienie dało dokładnie ten sam rezultat toteż poprawił marynarkę i obszedł dom.
Na tarasie siedziała cała trójka: Magnus, Szymon i Teresa. Może mu się wydawało ale wyraz twarzy Magnusa był taki, jakiego jeszcze nie widział - był szczęśliwy. Chłopcy śmiali się z jakiegoś nieznanego mu powodu i przez tych pięć metrów, które przebył zrozumiał, że coś między nimi zaszło. Coś na pewno bardzo pozytywnego. Gdy opuszczał ich ostatni raz, atmosfera była tak gęsta, że, jak mawiają, siekierę można by powiesić. Wczoraj byli na spacerze, prawda, ale czy to ten spacer sprowadził tyle rozluźnienia? Coś jeszcze mu nie grało. Magnus na wózku? Nie, to tylko bluzka Magnusa, musiał mu pożyczyć. Dopiero w tym momencie wzrok Magnusa padł na Kornela. Z miejsca przestał się śmiać, Szymon w lot chwycił zmianę nastroju i również umilkł.
- Dzień dobry - przywitał się Kornel.
- Dobry - odpowiedział Magnus. - To jednak żyjesz? - powiedział lekko obrażony po nieco teatralnej chwili milczenia.
- Musiałem wyjechać - powiedział Kornel i streścił wydarzenia ostatniego popołudnia, pomijając rzecz jasna te dotyczące jego samego i Miłosza.
- Niech ci będzie, że masz to wybaczone - powiedział łaskawie Magnus, w końcu on też był świadkiem wydarzeń nad Małym Stawem i miał jako takie rozeznanie w całości sprawy. - Ale zrobisz dla nas coś fajnego po południu za karę.
- No nie wiem... - odpowiedział Kornel. Wypadałoby już poinformować. - Miałem dziś telefon z Wrocławia, ze szpitala. Twój dziadek nie żyje.
- To bardzo smutne - odparł Magnus - ale czy to coś zmienia? Ja tego człowieka nie widziałem na oczy, miałem go poznać w te wakacje. Jak dla mnie, nie stało się nic specjalnego...
Kornel uznał za stosowne wyprowadzić chłopca z błędu.
- Owszem, stało się. Magnus, tu nie chodzi o twój stosunek do dziadka, był jaki był, różne sytuacje są w życiu, nawet to rozumiem. Ale teraz musimy poinformować twoją mamę, przecież ona była jego córką. Ktoś musi zatroszczyć się o formalności pogrzebowe i tak dalej. O ile wiem, twoja mama była jedynaczką, nie ma nikogo innego kto by to zrobił.
Kornel odczytywał z twarzy Magnusa, że takie rozwiązanie zupełnie mu nie leży.
- Sądzisz, że to konieczne? A myślisz że ona się interesowała nim przez kilkanaście lat? Nie odzywała się do niego co najmniej trzynaście lat, z tego co wiem, ba, nawet nie zdradziła swego adresu - Magnus prawie krzyczał - taka jest z niej córka.
- Zgoda, było jak było ale sam przyznasz, że dla mnie, człowieka w tej sytuacji, któremu przyszło zupełnie niespodziewanie zaopiekować się synem twojej matki, najważniejsze jest poinformowanie twojego opiekuna, prawda? Bo o ile do tej pory czekałeś aż dziadek się tobą zajmie, to jest już raczej niemożliwe, prawda?
Magnus ukrył twarz w dłoniach a Szymon popatrzył się na niego z niepokojem.
- Stało się coś? - zapytał po angielsku.
- Tak, wytłumaczę ci za chwilę. Ale się nie denerwuj...
- Dobrze - zwrócił się tym razem do Kornela - a nie możesz tego zrobić przynajmniej jutro? Przecież się nie pali, ani mnie , ani tobie, sytuacja nie zmienia się, prawda?
Kornel zrozumiał czego Magnus się obawia i że rękoma i nogami będzie się bronił przed przylotem matki do Polski. Najchętniej by mu pomógł i to mu nakazywało serce. Zwłaszcza, że jeżeli dobrze nadąża za tokiem myślenia Magnusa, będą to również ich ostatnie chwile razem. Ciężkie będzie pożegnanie i to dla nich dwóch jeśli nie trzech, bo w tej chwili Szymon spoglądał na Magnusa takim wzrokiem, jakby za chwilę coś miał stracić.
- Coś się stało? - usłyszeli naraz z boku pytanie po angielsku. Przy stole pojawiła się Teresa z talerzem kanapek. - panie profesorze, zje pan śniadanie z nami, prawda?
- Obawiam się, że nie będę miał czasu - powiedział, spojrzał na zegarek i jakby zaprzeczając sobie samemu sięgnął po apetycznie wyglądającą kanapkę z pomidorem i jajkiem. - Jeśli już to na szybko - dodał i w kilku zdaniach streścił sytuację po polsku.
- Ja nie miałabym nic przeciwko by Magnus został u nas do końca, nawet nie musi mieszkać u pana, panie profesorze. I, co najważniejsze, ani pan, ani jego matka nie będą musieli nic za niego płacić, będzie po prostu naszym gościem a może nawet domownikiem - uśmiechnęła się.
- Pani nie zna mojej matki - wtrącił Magnus. - Z nią nie da się niczego negocjować, jest uparta jak koń z klapkami na oczach - przy nieznajomości zwrotu 'klapki na oczach' wykonał odpowiedni gest.
- To ja pojadę do miasta i podzwonię gdzie trzeba - zaofiarował się profesor - i jak już wszystko będzie wiadome, wrócę.
- Może pan dzwonić stąd - zaproponowała Teresa.
- Nie będę was obciążał - odmówił profesor. - To jest rozmowa z Ameryką i będzie mnie kosztowała majątek, ale cóż, podjąłem się i nie będę żałował ani złotówki.
- A nie możesz po prostu wykręcić złego numeru? - naciskał dalej Magnus.
- Nic z tych rzeczy. No, na mnie już czas, będę jak wszystko pozałatwiam - powiedział Kornel i po chwili zniknął za węgłem budynku.
- To boli - powiedział Szymon a w oczach miał łzy.
- Ale kazali ci to robić - odparł Magnus. - Przyznaj się, ile razy tego nie robiłeś? - zapytał dociskając dłoń przyjaciela na hantlu i pilnując by nie spadł.
- No ze dwa miesiące...
- No już. Raz, dwa...
Gdy doszli do dwudziestu, Szymon bez ostrzeżenia uwolnił się z hantla, który o milimetry minął duży palec u nogi Magnusa. Na twarzy chłopca był ból, zmęczenie ale i szczęście. Magnus podszedł do niego o przytulił głowę do piersi. Szymon przywarł mocno.
- Dla ciebie zrobię jutro trzydzieści...
Magnus był twardym chłopcem i niewiele rzeczy robiły na nim takie wrażenie, by musiał się rozpłakać. Tym razem opanował się w ostatniej chwili.
Warkot samochodu zastał ich podczas obiadu. Magnus zamarł z łyżką przy ustach, coś mu mówiło, że wiadomość nie będzie z tych dobrych. Kornel pojawił się z nieprzeniknioną twarzą. Usiadł przy stole, wyciągnął nieodzowną paczkę marsów i powiedział:
- Magnus, twoja matka przylatuje jutro wieczorem na wrocławskie Strachowice. Mam cie tam dostarczyć razem z twoimi rzeczami. Do pogrzebu będziecie mieszkali w hotelu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:49, 05 Lip 2015, w całości zmieniany 8 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 56 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Sob 22:13, 04 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
'Może mu się wydawało ale wyraz twarzy Magnusa mył taki'
był....
...znowu biedny Magnusik, za co go tak nie lubisz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 22:22, 04 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Freudowska pomylka, mówisz? Akurat w tym tekście nie mam swojego faworyta, Magnus jeszcze pokaże różki W Innych miałem ale chyba będzie ciężko zgadnąć kogo... Bo tam tez każdy dostał trochę wcirow
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 56 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Sob 22:46, 04 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
na pokazanie różków przez Magnusa sie zgadzam, ale już nie bij go...znajdź mu lepiej jakiegoś chłopaka, ale może nie na wózku (ktoś musi go zmusić do zrzucenia troche kg...swoją droga wszyscy twoi bohaterowie tej samej postury, przypadek?)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Sob 22:50, 04 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 23:27, 04 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Nie są. Kornel jest postawny, lekko masywny ale nie gruby, taki 'prawdziwy profesor' i już bez brody, Szymon jest chudy jkak szczapa, Magnus nie jest gruby, przy wzroście 165 waży ok 70 kilo. Jedynym prawdziwym grubaskiem (a i to bardziej typu mięśniowego) jest Miłosz. Żaden nie jest tłuściochem.
BTW szedłem dziś sobie High Streetem i nagle z KFC wylazł... Magnus. Prawie dokładnie taki, jakiego opisuję, może trochę starszy (16-17 lat). Mało mi oczy nie wypadły
Czy przypadek? Nie. Po pierwsze na tyle szczap, szkieletorów i innych twinkow - wprowadzam równowagę w świat marnej powieści erotycznej Po drugie - mam wrażenie, że faceci masywnieją z czasem (tzn w latach np. 70 byli chudsi i mizerniejsi). Po trzecie - lubię mieć się do czego przytulić ale nie znaczy to, że w pisaniu kogoś dyskryminuję. Najsympatyczniejsza postać tutaj to chłopak mający nieco powyżej 40 kg, w Innych - Mietek miał 150 cm mimo 16 lat i niecałe 45 kg.
Co do fizjonomii i sylwetki Szymona - jest dokładnie taka jaka pewnego chlopaka poznanego na przystanku autobusowym w Bangor (Walia). Sam pomagalem wtaszczyć wózek do autobusu...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 23:35, 04 Lip 2015, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 56 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Sob 23:49, 04 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
nie chce cie martwić ale BMI Magnusa jest prawie na granicy: ma 24.2 a od 25 zaczyna sie nadwaga.
mimo wszystko lubię Magnusa za jego miny czekam aż pokaże wszystkim swoje różki i wezwie swoich skandynawskich bogów do nagiecia wszystkich do swojej woli
to okrutne ze dałeś na chwile Szymonowi Magnusa a teraz go zabierasz. Magnus powinien troche pomyśleć. ale ma przecież 14 lat a 14 letni chłopcy myślą główka a nie głowa.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Sob 23:57, 04 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 20:33, 05 Lip 2015 Temat postu: 50. |
|
|
- Nigdzie nie jadę - powiedział Magnus.
Kornel popatrzył pytająco na Teresę. Niech ona coś zrobi, ma zdecydowanie więcej doświadczenia z dziećmi. Bo Magnus zachowywał się teraz jak małe dziecko, brakowało tylko żeby tupnął nogą.
- Magnus, zrozum, my tu nic nie możemy - Teresa usiadła i wzięła go za rękę. Uchodzące napięcie, rozczarowanie i zmęczenie musiały w końcu znaleźć swe ujście. Magnus oparł ręce o stół i zanurzył w nich głowę. I tylko regularny wstrząs przechodzący jego ciało świadczył, że płacze. W tym momencie Szymon z kocią zwinnością przesiadł się na ławę i przytulił się do Magnusa z drugiej strony. Teresa dała Kornelowi znak głową i po chwili oboje oddalili się by zniknąć za drzwiami prowadzącymi na taras.
- Ładne kwiatki - powiedział profesor siadając na fotelu w salonie i zmagając się z kieszenią marynarki, w której trzymał papierosy.
- Nie wiadomo co się tam dzieje w tej rodzinie - odpowiedziała Teresa. - na każde wspomnienie domu ten chłopak dostaje kota. Może nie takiego jak teraz ale coś jest ewidentnie nie tak. Profesor kiwnął głową, choć wiedział, że sytuacja jest o wiele bardziej złożona i że prawdziwe przyczyny zachowania Magnusa są w trzech miejscach naraz - Sztokholmie, Karpaczu i Wrocławiu. Zdecydował, że nie będzie ich ujawniał, zwłaszcza że tych karpackich może się jedynie domyślać.
- Z tego co Magnus mówi, jego matka jest dość autorytarna i, jakby to powiedzieć, rozchwiana uczuciowo. Pani chyba rozumie, co mam na myśli...
- Jakaś dziwka? - Teresa wolała nazwać rzecz po imieniu, w końcu profesor też człowiek i usprawiedliwione grubsze słowo zrozumie.
- Nie aż tak - wysilił się na lekkość Kornel. - Jego matka też jest naukowcem. Ma po prostu nieco nieuregulowane życie rodzinne... Lubi facetów po prostu, a pewnie jest atrakcyjna i wcale nie stara, korzysta z tego jak może.
- On w ogóle jest trochę dziwny - Teresa poczuła się w obowiązku streścić wydarzenia poprzedniego wieczora. - Pan rozumie, panie profesorze, boję się, że on mi coś wywinie, to znaczy nawet nie mnie ale... że ulotni się a później tylko wpakujemy się w tarapaty. Chyba jednak lepiej, żeby te ostatnie kilkanaście godzin spędził z panem. Proszę mnie nie zrozumieć źle - mitygowała się - nikt go stąd nie wygania, ale...
Kornel uśmiechnął się, bo o ile z punktu widzenia Teresy mogło to faktycznie tak wyglądać, on wiedział więcej a jeszcze więcej przeczuwał.
- Pani Tereso, zakładam się z panią o wszystkie pieniądze na moim koncie - dużo tego nie mam ale jednak - że do jutra to on stąd kroku nie zrobi. Zupełnie niepotrzebnie się pani obawia. Znacznie gorzej będzie go stąd zabrać...
Jak długo można kluczyć by nie nazwać rzeczy po imieniu? - zastanawiał się Kornel. Przecież Teresa też domyśla się prawdziwego powodu a jeśli nie, to popełnił drastyczny błąd w jej ocenie jako kobiety piekielnie inteligentnej. Chyba jednak oboje wiedzą co omijać i na co się nie nadziać.
Przecież oni wyglądają jak zakochani - pomyślała Teresa obserwując syna i Magnusa z okna kuchni. Obaj jedli pierwsze w tym roku truskawki z jednej miski, o coś się drocząc i rzucając w siebie szypułkami. Szymon jadł Magnusowi z ręki i to w sensie dosłownym. Co za cholera... Stała kilka minut patrzeć zupełnie bezmyślnie na chłopców, po minucie ocknęła się kiedy woda zaczęła przelewać się ze zlewu. Jeśli jej syn kiedyś był w życiowej formie, to właśnie teraz. Szymon właśnie wstał ze swojego 'tronu' i ze zręcznością, którą po raz ostatni zaobserwowała u niego jakieś cztery lata temu, znalazł się za Magnusem i wrzucił mu truskawkę za koszulę. To właśnie to dzieciństwo, które przeszło mu koło nosa... - zdążyła pomyśleć, kiedy obaj chłopcy wylądowali na ziemi i zaczęli się przepychać, oczywiście pośród salw śmiechu i jakichś głupich uwag. Ich bliskość, sposób w jaki podchodzili do swoich ciał, absolutny brak skrępowania był aż nadto widoczny. Wczoraj spędzili całą noc w jednym pokoju - uprzytomniła sobie Teresa. Czyżby stało się tam coś takiego... Te wszystkie zmiany stały się zbyt szybko i były zbyt gwałtowne, by nie rzucały się w oczy. W takim razie chyba jasne, dlaczego Magnus tak bardzo protestuje, patologiczna rodzina to jedno, choć już nie była tego aż tak pewna. No to mamy ładny gips - pomyślała. Bo to, że Magnus jutro wyjedzie, najpewniej na wieki, wcale nie rozwiązywało sprawy, wręcz przeciwnie, komplikowało ją i teraz, kiedy dostała ostatni klucz do tej tajemnicy, wszelkie uczucia, jedno po drugim ustępowały miejsca przerażeniu. Jak to mówił ten doktor? Poddanie się, zaniechanie walki będzie czymś najgorszym, co się może zdarzyć. A Szymon, choć choroba paradoksalnie wzmocniła jego psychikę, nie jest silny. Gdy Magnus wyjedzie, wystarczy miesiąc... W tej sytuacji nawet dopiero co odkryty homoseksualizm jej syna zszedł na dalszy plan. Zresztą... Czy to takie dziwne? Stało się coś, o co już dawno podejrzewała swojego syna. Zaczęło się niewinnie, jakiś program o homoseksualistach w telewizji.
- Zupełnie nie rozumiem, jak oni mogą robić takie świństwa - powiedziała. I w tym momencie Szymon ją zaskoczył.
- Oni się kochają, krzywdy sobie nie zrobią. Ile wtedy miał lat? Czternaście? No jakoś dwa lata temu to było. Temat umarł śmiercią naturalną ale zauważyła, że syn jest trochę inny od swych rówieśników. A teraz? Teraz nastąpiła po prostu naturalna konsekwencja...
Nastrój przy kolacji już nie był taki szalony, zbliżający się wyjazd Magnusa dawał im się coraz bardziej we znaki, do tego stopnia, że jedni w milczeniu.
- Magnus, a gdybym pojechała na lotnisko i porozmawiała z twoją mamą?
- To bezcelowe - Magnus zapomniał przez moment, że z pełnymi ustami się nie mówi. - Jak ona sobie coś ubzdura to nie ma zmiłuj się. Tak upartej osoby jeszcze nie widziałem.
- My mówimy, że niedaleko pada jabłko od jabłoni - Teresa usiłowała nieco rozchmurzyć atmosferę.
- To znaczy że ja niby też? - zdziwił się Magnus. - Ależ ja jestem łagodny jak aniołek i ugodowy - odpowiedział a salwa śmiechu rozerwała na dłuższy czas trumienny nastrój.
Nie patrzeć, nie myśleć, nie komentować - powtarzała sobie w myślach Teresa widząc jak chłopcy zbierają się do spania. Zwykła w takich momentach ciekawość gryzła ją i z chęcią sprawdziłaby co też ta dwójka będzie wyczyniać kiedy tylko zamkną się drzwi ich pokoju. Było takie miejsce w domu, które dawało niezłą słyszalność, jeśli się odpowiednio usiadło, mianowicie łazienka, granicząca przez ścianę z pokojem syna. Mogłaby się tam zasadzić i dowiedzieć czegoś... Tyle że, po pierwsze, będzie to dość podejrzane. Sama nie korzystała długo z łazienki i nie lubiła, kiedy mąż i syn w niej przesiadywali. Poza tym to działało w dwie strony, to znaczy w pokoju Szymona też było słychać to i owo... Ile można udawać, że się kąpie? Po drugie, i jeszcze ważniejsze, jak się dowie to co podejrzewa, to co to zmieni? Bo jeśli nawet założy, że jej syn woli chłopaków, to walka z tym będzie zupełnie bezcelowa. On ma się skupić w tej chwili na przedłużeniu sobie życia. Trzeba coś postanowić i to na szybko...
Przeszła przez salon i zapukała do drzwi.
- Proszę - odezwał się Szymon. Rzuciła okiem, na razie chłopcy siedzieli przy stole i grali w monopol.
- Słuchajcie, młodzieży. Ja wychodzę do pani Eli na damskie plotki i wrócę późno. Jak będziecie czegoś potrzebować to Szymon zna numer. A teraz dobrej nocy.
- Magnus, to nie ma sensu, żebyś nic nie jadł - powiedziała Teresa. - Masz ciężki dzień przed sobą. Profesor dzwonił, będzie w południe, tu jeszcze zrobię wam na szybko jakiś obiad.
- Nie mogę, mdli mnie.
- Nie będę w ciebie wmuszać. W każdym razie jak zgłodniejesz to kanapki są w lodówce.
Popatrzyła jeszcze raz na ich obu. Gdy wróciła w nocy od Eli, spali już snem sprawiedliwych, długo nasłuchiwała zanim zdecydowała się wejść do pokoju. Jeśli coś się stało, to już dawno było po wszystkim, obaj spali na tapczanie Szymona, przytuleni do siebie jak szczenięta. Uśmiechnęła się tylko i możliwie bezszelestnie zamknęła drzwi. Wbrew własnym obawom, nie przeżywała swego odkrycia zbyt mocno. Owszem, u Eli trochę popiła sobie, ale to raczej dla generalnego odprężenia, cały ten tydzień dał się jej mocno we znaki. Bardziej bała się reakcji męża jak wróci z morza, ale o tym na razie nie myślała.
- Dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć... Masz swoją trzydziestkę - powiedział Szymon ledwie dysząc. - Obiecałem i zrobiłem.
- A teraz brzuszki...
Brzuszki przy jego kondycji były jednym z najbardziej morderczych ćwiczeń, choroba największe spustoszenie poczyniła w korpusie. Wczoraj udało mu się od tych brzuszków wymigać ale dziś... Z ogromnym wysiłkiem, walcząc z bólem zabrał się za ćwiczenie.
- Jak cię boli to przestań - poprosił Magnus. - Widzę, że coś nie tak...
- Wszystko OK. W życiu nie czułem się lepiej - powiedział prawie na bezdechu Szymon. - I będę teraz ćwiczył codziennie, tak długo dopóki przyjedziesz. A wiem, że przyjedziesz.
- Skąd?
- Takie rzeczy się wie - uśmiechnął się Szymon. Prawie równo z końcem jego słów zabrzmiał dźwięk klaksonu citroena Kornela.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 22:13, 05 Lip 2015, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 56 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Nie 21:51, 05 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
widzę płaczącego Magnusa. przerażający widok!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 22:16, 05 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Tylko raz. On umie myśleć głową a nie glówką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 56 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Nie 22:37, 05 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
nie będę pisać scenariuszy bo masz swój własny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 21:03, 06 Lip 2015 Temat postu: 51. |
|
|
- Wszystko masz? Wskakuj! - zachęcił Kornel. Magnus z ciężkim westchnieniem wsiadł do samochodu. Jeszcze czuł na rękach i policzkach wilgoć dłoni Szymona i serdeczny pocałunek Teresy. Co prawda nikt nie płakał, ale ciężkie westchnienia, pociąganie nosem i podobne efekty nie wpływały dodatnio na nastrój. - Przecież się jeszcze spotkamy - powiedziała Teresa. Skąd ona jest taka pewna? Wszystko właśnie wskazywało na to, że sprawa jest już pogrzebana. Gdy Kornel wykonywał manewr zawracania, zobaczył Teresę i Szymona machających im na pożegnanie. Miny mieli nietęgie, co widać było nawet zza pokrytych deszczem szyb. - Nawet pogoda się buntuje - pomyślał Magnus. Nie dać się, za wszelką cenę się nie dać - pomyślał i zapytał Kornela czy może włączyć radio.
- Czemu nie? - zgodził się profesor. Jemu też udzielił się nastrój pożegnania a ma przed sobą teraz dwie godziny jazdy. Będzie musiał uważać przez tę pogodę, poza tym piątek zawsze należał do najruchliwszych dni na tej trasie.
Jechali w milczeniu, żadne z nich nie miało, ochoty na rozmowę. Kornel co jakiś czas rzucał ukradkowe spojrzenia na Magnusa, jakby chciał odgadnąć jego my li. Zdążył się już przekonać, że Magnus jest odpowiedzialny i raczej nic nie wykombinuje podczas ich ostatnich wspólnych godzin. Choć dałby sobie to i owo uciąć, że nad czymś myśli i to bardzo poważnie. Dziesiątki lat egzaminowania studentów nauczyły go czytać z twarzy, kiedy student myśli, kiedy udaje że myśli a kiedy nawet nie stara się udawać. Jak też był w stanie określić czy następuje przełom w procesie myślowym. Z twarzy siedzącego obok chłopca wynikało, że pochłania go jakiś dość zawiły proces myślowy, twarz i jej mimika zmieniały się w zależności od postępu. Mógłby go nawet zapytać nad czym tak duma tyle że wątpliwe czy dostałby prawdziwą odpowiedź bo - i to było jeszcze łatwiejsze do odgadnięcia - zapewne i on i Szymon odgrywali w tych myślach zasadniczą rolę.
Gdzieś między Bolkowem a Świebodzicami stanęli na przydrożnym parkingu by rozprostować kości i po raz ostatni odetchnąć w miarę świeżym górskim powietrzem. Gdy Kornel wszedł do toalety, przy pisuarze stał Magnus. Kornel zajął jedyne możliwe miejsce obok, stali blisko siebie, albo architekt się nie popisał albo miał wyjątkowo limitowane miejsce bo prawie trącali się łokciami.Magnus, widząc profesora, w ogóle nie bawił się z zasłanianiem swojego członka, Kornel mógł swobodnie go oglądać, może nawet Magnus zrobił to specjalnie. Jeśli ten widok nie ruszył go w tym momencie, powrócił podczas jazdy. Ostatnimi dniami zmagał się z niechcianymi resztkami nieudanego spotkania z Miłoszem, tyle razy w ciągu dnia jeszcze się nie onanizował. Dopiero dziś był spokojniejszy dzień - ale do czasu.
Właściwie co by tak szkodziło - pomyślał nagle. Minęli już ostatnie sudeckie pagórki i przed nim rozciągała się płaszczyzna jak stół, zmierzwiona tylko rysującym się na horyzoncie masywem Ślęży. - Wystarczy tylko wjechać w jedną z tych bocznych dróg - zastanawiał się. Widniejące gdzieniegdzie kępy drzew tylko wzmagały jego wyobraźnie. Jakby zatrzymać samochód gdzieś przy drzewach... On sob ie tylko zwali konia, no, w taki sposób by i Magnus miał z tego jakąś frajdę... Na samą myśl poczuł znajome i coś ostatnio częste pikniecie w kroku. Na horyzoncie wyłoniła się zielona plama, jakiś zagajnik czy lasek, pewnie jest do niego dojazd - myślał Kornel w miarę jak zielona plama rosła w oczach. O reakcje Magnusa się nie obawiał, drobny epizod z ustępu sprzed kwadransa dobitnie dowodził, że mimo że w życiu Magnusa ktoś zaistniał, on sam jednak nie zrezygnował do końca z Kornela. Jak myśliwy - zdobywca - Kornel aż uśmiechnął się na samą myśl. Tymczasem zielona plama była już w bezpośrednim zasięgu, następna w lewo powinna prowadzić do tego lasu.
Gdy wjeżdżali do Wrocławia, Kornel jeszcze czuł emocje. W ostatniej chwili zrezygnował z tego pomysłu i właściwie sam nie wie dlaczego to zrobił. Podniecenie w nim szalało, a nabrzmiały i obolały członek zaczął boleśnie wpijać się między brzeg nogawki slipów. - Ciekawe czy Magnus zauważył ten moment zawahania - zastanowił się. Bo faktycznie coś takiego nastąpiło. I w tym właśnie momencie poczuł się jak zboczeniec, który czyha na nieświadomą niczego ofiarę. - Daleko zaszedłem - zganił się w myślach. Ileż to się w gazecie pojawiało takich historii, że jakiś chłopak czy dziewczyna dosiedli się do, jak to dziennikarze lubili pisać 'przygodnie poznanego kierowcy' by później w najlepszym wypadku zostali zgwałceni a bywało że i zamordowani. Co prawda Kornel planował załatwić sprawę w sposób wyłącznie pokojowy, no, powiedzmy trochę bardziej podstępny, jednak w ostatniej chwili zdał sobie sprawę aż tego co robi, jak to się może skończyć jeśli się przypadkiem wyda i tak dalej. Pomijając fakt, że nie muszą tam być tak do końca sami...
- Spakowany? - zapytał profesor, kiedy Magnus wytaszczył swój zielony plecak z małego pokoju, tego samego, który dopiero od jego przyjazdu jakby dostał drugie życie.
- Powiedzmy. Jeszcze się wykąpie i przebiorę, matka jest bardzo wrażliwa na punkcie czystości i porządku.
- Nie zauważyłem byś jakoś specjalnie się zaniedbywał pod tym względem - powiedział Kornel. - Jesteś czysty i schludny.
- To ci się tylko tak wydaje, matka potrafi przypiąć się nawet do krzywo zapiętych spodni, nie mówiąc o niedokładnie wyczyszczonych butach. Kiedyś oglądałem niemiecki film o obozach koncentracyjnych dla kobiet, myślę, że tam była by wybitnym i wyjątkowo cenionym pracownikiem.
- Czy ty aby nie przesadzasz? - Kornel popatrzył na niego podejrzliwie. Wychowany zaraz po wojnie, okropności nazizmu znał nie tylko z filmów i telewizji, spotykał ludzi, którzy tego piekła doświadczyli na samych sobie.
- Jeśli ten film nie kłamał, to tylko pejcza w ręku jej brakuje - powiedział Magnus a Kornel wyrobił sobie opinię odnośnie 'prawdy' pokazanej w tym filmie. Poza tym matka miała właśnie zabrać mu to, co dla niego w tej chwili było najważniejsze, więc siłą rzeczy będzie ją demonizował.
Magnus wyskoczył z łazienki opasany jedynie ręcznikiem, który zresztą zaraz zdjął, kiedy znalazł się koło plecaka. - Czy on mi musi to specjalnie robić? - pomyślał ze wściekłością Kornel usiłując nie patrzeć na członek w półwzwodzie i wyjątkowo kusząco zwisające jądra, jak zawsze po gorącej kąpieli.
- Gdzie są te cholerne gacie - pieklił się sam do siebie Magnus, grzebiąc w plecaku. - Chyba zostawiłem w Karpaczu. Będę musiał założyć brudne... A nie, są - mówiąc to wyjął bokserki. Cała ta scena odbywała się jakiś metr od Kornela, który w zasadzie mógł tylko sięgnąć ręką... Przecież on jedzie na zawsze, jak to się może wydać - uspokajał się. Magnus chyba zauważył ten ruch ręki bo na chwilę skamieniał, nie trwało to dłużej jak pół sekundy, dopiero kiedy ręka Kornela znalazła się na jego własnym kolanie, chłopiec wrócił do upychania dopiero co wyjętych rzeczy z powrotem do plecaka.
- To może teraz bo później, przy matce to ja nie chcę - powiedział Magnus, kiedy już stali w pełnym rynsztunku w pobliżu drzwi. Przytulił się całym ciałem do Kornela.
- Daj pyska na pożegnanie - powiedział. - Nie tak - zganił go, kiedy Kornel podsunął mu policzek.
- Ostrożnie i nie tak mocno - Kornel prawie śmiał się z niemal zwierzęco okazywanych uczuć. A jednak, dobrze myślał - i dobrze że tych myśli nie wprowadził w czyn. Choć kuśka będzie go dziś w nocy bolała.
- Lot krajowy siedemdziesiąt dwa z warszawy Okęcie jest opóźniony o około trzy godziny - poinformował lotniskowy głośnik. Wrocławskie lotnisko raczej nie było przygotowane do goszczenia witających i odprowadzających. Kornel przełożył Magnusowi komunikat na szwedzki.
- No to sprawa jasna, nie będziemy tu czekali na nią po nocach. Wrócimy do ciebie?
Propozycja nie brzmiała aż tak źle, w końcu nikt nie może wymagać by warowali na tym lotnisku nie wiadomo do której. Już jest w pół do ósmej, zgodnie z zapowiedzią samolot będzie o w pół do jedenastej.
- Oj Magnus, Magnus... Możemy co najwyżej pojechać do miasta na jakąś kolację bo w tym baraku nie da się czekać. Ale obiecałem mamie, że cię dostarczę i muszę dotrzymać obietnicy. Wiesz, w świecie dorosłych nie możesz po prostu powiedzieć 'zapomniałem' czy 'nie dało się'. Jeśli tak powiesz, to musisz liczyć się z tym, że poniesiesz konsekwencje. A jak matka, nie widząc cię na lotnisku, zgłosi policji zaginiecie? Nie jesteś polskim obywatelem, jesteś niepełnoletni, zaczną cię od razu szukać, ze zdjęciami w telewizji i gazetach, później wyda się że byłeś u mnie... I ty masz problem i ja.
- No niech ci będzie - choć raz tego dnia Magnus wyglądał na przekonanego.
Kornel oglądał przywitanie z boku, starając się być dla Matki Magnusa jak najmniej widoczny. Dziwne było to przywitanie. Matka, wypindrzona, wyfiokowana zupełnie nie jak na pogrzeb, nawet nie zadała sobie trudu muśnięcia ustami policzka własnego syna, w ogóle całość odbyła się bezkontaktowo.
- To jest profesor Kornel Bartnik, który zaopiekował się mną podczas tych dwóch tygodni - przedstawił Kornela Magnus.
- Dziękuję panu - powiedziała sucho matka Magnusa. - Czy coś się należy?
- Ależ skądże, cała przyjemność po mojej stronie - oświadczył Kornel. Zazwyczaj takie słowa są wstępem do całej rozmowy, podczas której omawia się wszelkie okoliczności. Tu jednak nic takiego nie nastąpiło.
- To ja wezmę taksówkę do hotelu - powiedziała matka.
- Po co, przecież Kornel nas zawiezie - protestował Magnus.
- Dość już na ciebie wydał. Do widzenia panu. Bierz tę walizkę i idziemy.
Kornel patrzył w otępieniu na oddalającą się parę.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Część druga - normalnie, jutro - albo zrobię dzień przerwy. Jeszcze nie wiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 22:06, 06 Lip 2015, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 993
Przeczytał: 56 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Pon 21:46, 06 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
będzie druga!
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 22:02, 06 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Będzie. Tu się miało wszystko skończyć, o wiele bardziej dramatycznie, profesor miał jednak 'zaliczyć' Magnusa i jakoś zejść z tego świata z powodów psychicznych. Taki był plan. W pierwotnych założeniach miałem napisać więcej o przeszłości Szymona, poprowadzić go jakiś czas równolegle - ale wiem, że nie lubicie, miałem trochę pretensji o to przy poprzedniej powieści. Jakoś ludzie nie sa przyzwyczajeni do wątków równoległych. Choć - wszystko jest kwestią wyrobienia...
Wasze prośby spowodowały, że zakończę to inaczej, druga część będzie mniej psychologiczna a bardziej przygodowa. Liczę na około 25 odcinków, choć mnie się często zdarza niedoszacować. Na razie nie wiem od cazego zacząć część druga (tzn wiem ale..) więc może zrobię sobie dzień przerwy. Prosze oczywiście o uwagi.
PS. Będę kontynuował w tym samym wątku, z ciągłą numeracją (najpewniej)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 10:09, 07 Lip 2015, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 23:27, 06 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
I jeszcze gasrść 'ogłoszeń parafialnych':
1. Na trujniku [link widoczny dla zalogowanych] znajdziecie prawei całą cz. i (odc. 1-50) w zgrabnym, ilustrowanym pdf-ie oraz wersję dla czytników - epub i mobi
2. Każdy odcinek zaraz po publikacji jest do pobrania na trujniku w formacie pdf i txt
3. Powieść ma swoją stronę na facebooku [link widoczny dla zalogowanych] Polub ją! Tamże ilustracje, ciekawostki itp.
4. Jeszcze bardziej polub stronę Gaylandu na facebooku: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 23:35, 06 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|