Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hej gamle man!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Nie 20:21, 24 Maj 2015    Temat postu:

Chyba właśnie na ten odcinek czekałem Wink (1) robi się intrygująco, ale nadal nie wiem jak to się może dalej potoczyć, i to jest najlepsze, to lubię Wink (1)

...czyli jak dla mnie: Nie śpiesz się, odkrywaj karty powoli, dawkuj nam tę przyjemność jak najdłużej Wink (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 22:35, 24 Maj 2015    Temat postu: 8.

Trzeba chyba posprzątać ten drugi pokój – pomyślał Kornel. Siedzieli w salonie i oglądali film, to znaczy Kornel oglądał a Magnus dalej siedział nad mapą okolic Wrocławia. Coś mierzył, kreślił, liczył, Kornel starał się nie spoglądać w jego stronę.
– Sobótka – wysylabizował z trudem – to rzeczywiście taka wysoka góra?
Magnus mógłby powiedzieć o Ślęży wszystko, oprócz tego, że jest wysoka. Miała opinią góry dla emerytów, w zasadzie tylko jeden szlak miał coś takiego, co można by nazwać stopniem trudności, reszta to były raczej trasy spacerowe, malownicze, owszem ale płaskie i przyjemne. Kornel lubił tam jeździć jeszcze za studenckich czasów, kilka razy zaciągnął tam nawet Sabinę. Ta z kolei do wspinaczki odnosiła się wyjątkowo niechętnie, dla niej synonimem wypoczynku poza domem była plaża, nawet jeśli miał być nią zatłoczony basen na Morskim Oku. Tym wrocławskim, doprecyzował w myślach. Na prawdziwe nie zaciągnęliby jej nawet wołami. Kornel zatem ograniczył się do wypadów na Ślężę i poświęcił swą miłość do gór na ołtarzu spokoju małżeńskiego.
– Góra nazywa się Ślęża – poprawił go. – Ja wiem, czy wysoka? – odpowiedział w momencie, kiedy bohaterowie filmu zamilkli na jakiś czas. – Gdyby nie te wieżowce – wykonał nieokreślony ruch ręką w kierunku okna – pewnie byłoby ją widać.
– Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli jutro się tam przejadę?
Jutro trzeba by pójść do kościoła – pomyślał Kornel. Na tym punkcie był nieprzejednany i potrafił nawet przerwać leczenie i pójść na mszę z wysoką gorączką. Tyle że tym razem nie o niego chodziło. A czy ten mały chodzi do kościoła? Szwecja jest luterańska, pamięta, że w całym Sztokholmie były chyba dwa kościoły katolickie na milionowe miasto. Poza tym... Czy on w ogóle ma prawo wypowiadać się w tej sprawie?
– Myślałem, że będziesz chciał iść do kościoła – powiedział dość cichym głosem.
– Dokąd? – zdziwił się Magnus. – Ani matka ani ja nie chodzimy do kościoła. Matka jest ateistką i nawet mnie nie ochrzciła. A ja sam... Nie wiem, jak jest naprawdę.

Kornel był może wierzący, ale na pewno nie był bigotem i nie zamierzał zmieniać swojego nastawienia do chłopaka tylko dlatego, że wychowano go jak go wychowano. Sam swoje dzieci wychowałby zupełnie inaczej ale co on ma tu do gadania? Nie dał po sobie poznać, że odpowiedź chłopca rozczarowała go nieco, na szczęście był dalej skupiony na czytaniu mapy.
– Myślałem, że wybralibyśmy się razem – powiedział Magnus. Kornel myślał co prawda o wspólnym wyjeździe ale na ryby. O tym Magnus nie mógł wiedzieć, bo sprzęt wędkarski Kornel trzymał w tajemnicy w bagażniku samochodu, postanowił poinformować o tym dopiero jak załatwi licencję. Nie cierpiał niespełnionych obietnic, rozbudzonych nadziei tak w stosunku do siebie samego jak i innych. Tymczasem tego chłopaka, o nieuporządkowanej blond czuprynie ewidentnie gdzieś nosi.
– Ja wiem? Jakoś nie mam ochoty. Dawno nie byłem.
– Daleko to nie jest, z mapy wynika, że nie więcej jak trzydzieści kilometrów. Jest linia kolejowa, pewnie jakieś pociągi tam jeżdżą – kusił Magnus. – Ale jak naprawdę nie chcesz to pojadę sam.
Jak ci pozwolę – pomyślał Kornel, usiłując domyślić się co się stało w filmie podczas gdy rozmawiał z Magnusem. Znów nie tak. Nawet Sabina, kobieta rozgadana, umiała uszanować to, że on ogląda film i gdy siedział przed telewizorem w domu panowała cisza. Jedynie Makaron miał dyspensę. Ale czy mógł mu czegokolwiek zabronić? Na razie problem nie istniał, Magnus się z niczym nie wychylał, natomiast trzeba będzie się przygotować na te chwile kiedy zacznie.
– Zobaczymy – odpowiedział wymijająco.

Spanie we dwóch w jednym pokoju było dla Kornela jak dotąd największą trudnością i ogromną ingerencją w jego życie intymne. Powoli dojrzewał do posprzątania tego małego pokoju, tyle że nie bardzo uśmiechało mu się pracować w niedzielę. Pamiętaj abyś dzień święty święcił... Dlatego też na ten czas kiedy Magnus przygotowywał się do spania, wyniósł się z książką do kuchni, włączył małe radio, które tam stało i prawie go nie używał. Leciała jakaś mieszanka przebojów, których zupełnie nie znał i które go drażniły, ale nie to było najistotniejsze. Chodziło o to, by również ścianą dźwięków odgrodzić się od krzątaniny w łazience. Po jakimś czasie w drzwiach kuchni pojawił się Magnus, tym razem ubrany przyzwoicie, w bokserkach po kolana i jakiejś bluzce.
– No, możesz iść już się kąpać – oznajmił Magnus. – I dobranoc – dodał. Ale nie wycofał się od razu. Kornelowi zdawało się, że bacznie go obserwuje i przez chwilę poczuł się nieswojo.

Wbrew obawom wynikającym ze stanu, w jakim chłopiec zostawił łazienkę wczoraj, Kornel nie zastał tym razem pobojowiska. Podłoga nosiła świeże ślady mycia, mop był ułożony, wyprane spodenki i skarpetki wisiały równiutko powieszone na lince. Kornel był ciekaw, czy było to wynikiem wczorajszego okazanego niezadowolenia, lecz jakikolwiek był tego powód, zadziałał. Zdjął bluzkę i przygotowywał się do mycia, gdy w tym momencie zwrócił uwagę na zapach. Jakiś inny, nigdy tu tak nie pachniało. Oprócz innego zestawu kosmetyków, w powietrzu unosiło się jeszcze coś innego, trudnego do sprecyzowania. Niewątpliwie zapach ciała. Kornel wykonał ruch jakby chciał podejść do ściany i otworzyć okno, tyle że w łazience okna nie było. Nie, żeby ten zapach był nieprzyjemny, ale... Coś mu przeszkadzało. Sabina pachniała zupełnie inaczej, jak to kobieta. Do jej ciała i kosmetyków przyzwyczaił się bez najmniejszych oporów, zresztą do ostatniej nocy spali w jednym łóżku, zdążył przywyknąć, nawet gdy się kochali, a jej damski zapach był mocny i ostry, co zresztą Kornel sobie cenił i czerpał z tego swoistą przyjemność.

Po kąpieli wrócił do kuchni, doszedł do wniosku, że jest na tyle rozbudzony, że może skończyć rozdział i wrócił do lektury. Duszno – pomyślał i otworzył okno. Ale za oknem nie było ani odrobinę bardziej rześki, słup powietrza zaczął się lepić do niego i Kornel poczuł, ze zaczyna się pocić. Dodatkowo niebo było zupełnie czarne, bez śladu księżyca, który właśnie teraz powinien być w pełni. O jego twarz uderzyły pierwsze gorące krople. Moment później gdzieś nad Fabryczną niebo rozświetliło się na krótką acz intensywną chwilę. Burza zbliżała się szybko, nie wystarczyła minuta, by rzęsisty deszcz zupełnie rozmył widok przed jego oczyma. Grzmoty były coraz głośniejsze a błyski coraz bardziej intensywne. Kornel wpatrywał się w grę świateł i dźwięków z nabożeństwem. Burze nie tyle przerażały go co fascynowały i teraz chłonął ją jak najpiękniejszy spektakl.

Nawet nie zauważył, kiedy do kuchni wszedł Magnus. Poczuł dopiero, jak stał w bezpośredniej bliskości i, zupełnie nieoczekiwanie przywarł do jego ciała. Kornel nie tyle się wystraszył, co doznał pewnego szoku termicznego. Ciało chłopca było gorące, tak gorące, że wyczuwał je mimo warstw tkaniny dzielących ich skóry.
– Jag är rädd – wyszeptał przywierając jeszcze bardziej do ciała Kornela. Kilka sekund później niebo nad wrocławskim dworcem przecięła wyjątkowo gruba i rozgałęziona błyskawica. Grzmot, który nastąpił tuz zaraz, fizycznie wprawił czteropiętrowy dom w drżenie. I znów większy nacisk, taki, że Kornel poczuł, że jest uwięziony miedzy parapetem a napierającym ciałem. Tylko nie panikować – pomyślał. Ściągnął łokieć z parapetu i, nie zastanawiając się specjalnie nad tym co robi, objął chłopca za plecy.
– Nic nie mów, poczekaj, to zaraz przejdzie.
Magnus płakał bezgłośnie a ciężkie, ciepłe łzy spadały Kornelowi na ramię i spływały po piersi. Chłopak autentycznie się bał.
– Już za nami – powiedział kiedy błyski stawały się coraz mniej wyraźne a gromy cichły. Tylko deszcz dalej bezlitośnie rąbał po liściach, dziwnie zielonych po takim odświeżeniu i w świetle latarni. Napór ciała powoli zelżał, by ulec zupełnie. Wilgotne ciepło przeszło w mokre zimno ale to Kornelowi nie przeszkadzało. Coś się stało, stało się dokładnie teraz i to coś jest nieodwracalne. Tylko co? Jakoś nie chciało mu się wgłębiać w ten problem, przynajmniej nie teraz. Pomyślę w łóżku – obiecał sobie, przesunął zdecydowanym gestem Magnusa i podszedł do kuchenki aby nastawić wodę na herbatę. Włączył gaz, podszedł do stołu chwycił paczkę papierosów i już miał zapalić, kiedy zorientował się, że Magnus jest w kuchni.
– Pal, nie patrz na mnie – powiedział Magnus.

– Usiądź przy mnie – poprosił Magnus kiedy już wrócili do pokoju.
– Nie za stary jesteś? – Kornel starał się brzmieć lekko i pogodnie. – I ty sam chciałeś jechać w góry?
– Chciałem i pojadę – odpowiedział Magnus takim tonem, jakby składał deklarację. – Ja się tylko boję burzy. Może dlatego że...
Przerwał a Kornel od razu dostrzegł, że chłopiec staje się napięty.
– Że?
– Widziałem, jak piorun uderzył w człowieka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 22:25, 08 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Nie 23:43, 24 Maj 2015    Temat postu:

To nie jest z serii tej, której chciałem, więc nie czytam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 23:59, 24 Maj 2015    Temat postu:

Ale przecież ja nie dla ciebie to piszę...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 3:08, 25 Maj 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
arkosek
Debiutant



Dołączył: 01 Sty 2012
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Pon 22:18, 25 Maj 2015    Temat postu:

Jestem bardzo ciekaw co będzie dalej Wink (1)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 22:33, 25 Maj 2015    Temat postu:

Jeśli dziś to po północy, mam sporo tzw. innej roboty

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 23:55, 25 Maj 2015    Temat postu: 9.

Jeśli Kornel myślał, że Magnus zaraz zaśnie, a on będzie w spokoju mógł położyć się do łóżka, był w grubym błędzie.
– Nie idź jeszcze – poprosił chłopiec gdy Kornel, przekonany, że mały już śpi, chciał po cichutku opuścić fotel przy wezgłowiu amerykanki.
– Bo?
– Bo burza może wrócić – odpowiedział trochę irracjonalnie Magnus.
– Nie wróci – odpowiedział Kornel. Najważniejsze, by swojemu głosowi nadać odpowiednie, przekonujące brzmienie – przekonywał się. Nie miał żadnej praktyki w usypianiu, była to dla niego absolutna nowość i zupełnie ie wiedział co robić. Przecież| nie będzie opowiadał bajek i to z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że nie zna żadnej a już na pewno żadnej do końca. Ten etap własnego życia miał za sobą w wieku chyba pięciu lat, nie interesowały go księżniczki, smoki ani w ogóle nic, czego się nie dało dotknąć, sprawdzić, zbadać inaczej. Po drugie, jak by to wyglądało? Przecież ma zachować jakiś autorytet, prawda? A trudno to zrobić plotąc bzdury. Ta jego zasada dotyczyła również polityków różnistego szczebla – od lokalnych aż po prezydenta Kwaśniewskiego. Kilka innych powodów również by się znalazło.
– Ty też boisz się burzy? – wciągał go w rozmowę Magnus, który już przestał udawać, że zasypia, wręcz przeciwnie, poprawił poduszkę i przyjął pozycję półsiedzącą. – Tego jeszcze brakowało – pomyślał Kornel.

– Na tyle ile trzeba – odpowiedział. – Nie staję pod drzewami, staram się w ogóle nie wychodzić na zewnątrz.
– A jak byłeś w moim wieku to się bałeś?
Ciężko pamiętać czego człowiek się bał trzydzieści pięć lat wcześniej, burza jakoś szczególnie go nie przerażała. Najbardziej bał się ojca i tego, że coś może mu się nie spodobać. Jego całe dzieciństwo było podporządkowane ojcowskim rygorom i zachciankom. Jego ojciec był wysokim urzędnikiem, bardzo dobrze zarabiającym, zwłaszcza jak na lata biedy i rodzina Kornela nigdy nie cierpiała jakiegoś szczególnego niedostatku. Nie znaczy to, że opływał w luksusy, dostawał tyle co inne, o wiele biedniejsze dzieci, gdyż ojciec uważał, że to niemoralne, by jego syn nosił się wyraźnie lepiej. Może taż bał się czegoś innego, czegoś związanego z polityką – Kornel podejrzewał to, ale nigdy nie dowiedział się tak naprawdę. W każdym razie słowo strach kojarzyło mu się przede wszystkim z ojcem. Nie bił syna, przynajmniej od wieku, kiedy chłopak poszedł do szkoły, lecz jego system kar bywał dotkliwy i krzywdzący. Bywało nawet, że musiał klęczeć na grochu – raz jeden jedyny, przypadek sprawił, że zobaczyła to matka i już nigdy więcej nie był do tego zmuszany. Tak po prawdzie Kornel musiał przyznać, że ojciec karał go rzadko. Jako dziecko nie sprawiał większych kłopotów wychowawczych, większą wtopę zanotował tylko raz kiedy w piątej klasie dał się namówić kolegom i poszli utopić klasowy dziennik w Odrze. Pół roku codziennej godziny dodatkowego rozwiązywania zadań z matematyki wybiły mu podobne pomysły z głowy raz na zawsze. Ale samo oczekiwanie na ten zimny wzrok, na ten spokojny ton, i wreszcie – po półgodzinnym przemówieniu – na karę, którą mogło być dosłownie wszystko, sprawiało, że wolał być wobec ojca w porządku. Gdy zmarł, siedemnastoletni wtedy Kornel nie odczuwał jakiejś euforii, nagłego przypływu wolności czy niczego podobnego, Był na tyle ukształtowany, że sam byłby w stanie stosować podobny system wobec własnego potomstwa. Ale samo oczekiwanie na ten zimny wzrok, na ten spokojny ton, i wreszcie – po półgodzinnym przemówieniu – na karę, którą mogło być dosłownie wszystko, sprawiało, że wolał być wobec ojca w porządku. Gdy zmarł, siedemnastoletni wtedy Kornel nie odczuwał jakiejś euforii, nagłego przypływu wolności czy niczego podobnego, Był na tyle ukształtowany, że sam byłby w stanie stosować podobny system wobec własnego potomstwa.
– Burzy nie, ale bałem się innych rzeczy.
– Na przykład?
Nie zastanawiając się za bardzo, Kornel opowiedział chłopcu całą historię z kradzieżą dziennika. Było ciężko, momentami musiał wspomagać się angielskim, ale widząc szeroko otwarte oczy Magnusa, poczytywał to za dodatkową zachętę. Bez ogródek opowiadał jak się bał, jak potraktował go ojciec, jaką dostał karę. Był to pierwszy raz w życiu, kiedy podzielił się z kimkolwiek swoja największą traumą z dzieciństwa a w zasadzie wczesnej młodości, nie wiedziała nawet o tym jego żona. Coś tam wspominał, ale bez większego wdawania się w szczegóły.

– Ja swojego ojca w ogóle nie znam – powiedział Magnus. – Wiem że jest, że żyje i to wszystko. Matka pokłóciła się z nim jeszcze przed ślubem i nie chciała go widzieć na oczy. A i on specjalnie się mną nie interesował, wiem, że płaci alimenty. Mieszka w Norwegii i tyle o nim wiem. No i nazywa się tak samo jak ja, Nylander. To znaczy ja nazywam się tak jak on. Matka nawet zdjęcia nie chce pokazać. Mówi, że im mniej o nim wiem tym lepiej. Już nawet przestałem ją o to prosić.
– Naprawdę chciałbyś go poznać? – zapytał Kornel z lekkim niedowierzaniem. On sam pewnie nie chciałby widzieć na oczy faceta, który swą rolę ojca ograniczył do przespania się z matką.
– To w końcu mój ojciec – odpowiedział chłopiec i lekko ziewnął, czym uspokoił nieco Kornela.
– A ty masz dzieci? – zapytał bezpośrednio.
– Nie mam.
– Ale byłeś przecież żonaty, prawda?
Dziwne, ale ani przez moment nie przyszła Kornelowi do głowy myśl, że chłopak posuwa się trochę za daleko. Jeśli nie chciał wchodzić w ten temat to wyłącznie dlatego, że zegar pokazywał już za piętnaście drugą. W tym momencie Makaron, buszujący dotychczas po domu, zręcznym ruchem wskoczył na pościel i bezczelnie ułożył się w kłębek na pościeli na wysokości brzucha chłopca.
– Widzisz, już nawet kot daje znać, że pora się położyć. A przecież jutro a właściwie dzisiaj chciałeś jechać do Sobótki, prawda?
– I pojadę – odpowiedział Magnus i uśmiechnął się. Już nie przypominał tego wystraszonego, spoconego zwierzątka sprzed pół godziny. – Nawet jak będzie padać, jestem na to przygotowany.
– No to teraz dobranoc – powiedział Kornel i wyłączył kinkiet na ścianie. – Sov gott.

Kornel leżał i wsłuchiwał się w spokojny oddech Magnusa, który zasnął już jakiś czas temu. Natomiast on był najbardziej rozbudzony od początku tej nocy. Wszystko wirowało wokół niego – silny napór gorącego ciała, wilgoć łez spływających po piersi, powiew oddechu o zapachu pasty do zębów ale i czegoś jeszcze, ufne oczy wbite w niego, kiedy opowiadał mu historie z dzieciństwa. Czy ktoś kiedykolwiek go tak słuchał? Jego studenci robili to raczej ze strachu, choć mówił ciekawie i był uważany za świetnego oratora, zwłaszcza kiedy przyszło do jego popisowych tematów – historia języków germańskich. Magnus zaś chłonął każde jego słowo, wiedząc, że przeznaczone jest wyłącznie dla niego. Najdziwniejsze, że Kornel nie potrafił oddzielić wrażeń zmysłowych od intelektualnych i uczuciowych. Zaraz, że co? Coś mu zarysowało się w głowie, jakaś konkretna myśl, której wystraszył się do tego stopnia, że zdecydowanym ruchem wstał z łóżka, wyszedł do kuchni i zapalił papierosa przez okno. Po niedawnej burzy nie było ani śladu, a na niebie, o wiele jaśniejszym, zaczęły pokazywać się gwiazdy.

Budzik odezwał się punktualnie o siódmej i Kornel natychmiast go wyłączył, błagając w duchu, by Magnus go nie usłyszał. Za późno. Chłopak otworzył oczy, usiadł nan łóżku a gwałtowny ruch przegonił Makarona, który obrażony zeskoczył z pościeli. Magnus spojrzał na zegarek i sprężystym, niemal wojskowym ruchem zrzucił kołdrę, wstał i poszedł do łazienki. Wszystko stało się tak nagle, że na wpół śpiący Kornel dopiero gdy chłopak zniknął za drzwiami uświadomił sobie, że przez moment patrzył na to, czego nie chciał zobaczyć i czego tak bardzo obawiał się. Magnus wiedział,że jest obserwowany, jednak nie krępował się, a potężny wzwód wyraźnie kształtował się na jego bokserkach. Co prawda Kornel też nie był w stanie zupełnie neutralnym, jednak to nie on paradował po przekątnej pokoju... I mimo, że natychmiast otworzył okno i zdecydowanym ruchem zaczął słać łóżko, podchwycony przed momentem widok wciąż majaczył mu przed oczyma, zupełnie nie chcąc rozpłynąć się w nicości. Dopiero włączenie radia pomogło nieco i kiedy Magnus zwolnił łazienkę, mógł spokojnie patrzeć na niego bez jakichkolwiek głupich myśli.

– To jak, mogę jechać? – zapytał podczas śniadania.
– Wiesz, trochę się o ciebie boję... Nie znasz języka, nie znasz kraju, naszych zwyczajów, wiesz o co mi chodzi.
– Nie bardzo.
– No zrobisz coś takiego, co zostanie źle zrozumiane.
Magnus nie bardzo wiedział, co Kornel ma na myśli, czuł jednak, że wycieczka oddala się od niego.
–Ale jeśli nie masz nic przeciwko, możemy pojechać razem – odpowiedział Kornel. I musiał przyznać, że dla tego uśmiechu warto było żyć tyle lat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 22:28, 08 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 23:29, 26 Maj 2015    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
Ale przecież ja nie dla ciebie to piszę...


Dlatego nie czytam Tongue out (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 23:32, 26 Maj 2015    Temat postu:

O obietnicy pamietam. Ale sam wiesz,l że to nie jest takie proste, czasem coś wlecze się za człowiekiem i musi to z siebie wyrzucić. Dodam tylko, że dalej będzie skręt akcji wstronę, która podobałaby ci się o wiele bardziej, na razie musze jakoś związać Kornela i Magnusa.

A dzisiejszy odcinek będzie za jakieś pół godziny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 0:01, 27 Maj 2015    Temat postu: 10.

Kornel z boku obserwował małego, przygotowującego się do wypadu w góry. Sam przygotowując kanapki, picie i inne niezbędne rzeczy. A Magnus promieniał. Obserwując go nikt z boku nie domyśliłby się, że nie spał więcej niż pięć godzin. Starannie pakował mapy, swój szwedzki kompas, turystyczny ubiór.
– Mówili w radio jaka będzie pogoda? – zapytał przeglądając kurtki i wiatrówki.
– Ma być słonecznie – odparł Kornel – ale kurtkę weź na wszelki wypadek, co prawda to nie Himalaje, ale i tam burza potrafi nadciągnąć w piętnaście minut.
Na dźwięk słowa burza Magnus skulił się na chwilę a elektryczny dreszcz przeszedł jego ciało. Nie powiedział jednak ani słowa, zapewne wiedziony instynktem samozachowawczym. Po tej nocy Kornel miał prawo bać się o niego.

Kornel z pewną satysfakcją obserwował jak chłopak w pośpiechu pochłania śniadanie, niepomny, że strużki mleka ściekają mu kącikami ust i spadają na świeżą jasną bluzkę. Nie tylko nie chciał burzyć jego entuzjazmu, który wręcz udzielał się i jemu. Sam najchętniej zostałby w domu, poszedł do kościoła i oglądał cały dzień telewizję z kotem na kolanach.
– To co, łobuzie, jesteś już gotowy? – zapytał, a ta forma, stosowana kiedyś przez jego własnego ojca, sprawiła mu pewną przyjemność. Uśmiechnął się pod wąsem.
– No – odpowiedział. – Ty też? – obrzucił Kornela krytycznym wzrokiem. – Te buty nie będą ci niewygodne?
– Mówiłem ci, nie jedziemy w Alpy a nawet Góry Skandynawskie. Dam sobie radę – odpowiedział.

– Kornel, to ty? – usłyszał za sobą żeński głos, którego nie rozpoznał w pierwszej chwili. Szli właśnie z zakupionymi biletami na peron dworca, skąd za dziesięć minut miał odjechać ich pociąg. Odwrócił się niemal instynktownie i rozpoznał Wiesię Kaczmarek, dawną asystentkę na uczelni. Wiesia przeszła do innej pracy może dziesięć lat temu, jeszcze za komuny. Była oczkiem w głowie Kornela, jeszcze podówczas doktora i po wydziale zaczęły krążyć plotki o ich romansie, co było oczywistą bzdurą. Kornel był zapatrzony w swą żonę jak w obrazek.
– Ty masz syna? – powiedziała z zaskoczeniem w głosie, kiedy już wymienili powitania.
– Chciałbym... Ale nie, opiekuję się nim tymczasowo. Zbyt długa historia, by ci teraz opowiedzieć, mamy za dziesięć minut pociąg – w tym momencie zaczął nerwowo szukać zegara i znalazłszy, stwierdził, że tych minut zostało już tylko siedem.
– Słyszałam o stracie, jaka cię dotknęła – powiedziała Wiesia nie przejmując się specjalnie brakiem czasu Kornela. – Tak bardzo mi przykro...
– Wiesia, błagam – powiedział Kornel widząc nerwowe przestępowanie Magnusa z nogi na nogę – ja naprawdę muszę iść. Zadzwoń do mnie w tygodniu, ale koniecznie tym, bo później mnie nie będzie i umówimy się na pogaduszki.

Chwilę powiódł wzrokiem za odchodzącą Wiesią, która wyglądała ponętnie jak nigdy dotąd. A może on wcześniej nie zwracał na to uwagi? Nie byłby facetem, gdyby podczas tej rozmowy nie zwrócił uwagi na jej ręce. Oprócz dwóch pierścionków, zapewne złotych, nie zauważył obrączki. Czyżby była wolna? Znał ją nieźle i wiedział, że cokolwiek by się stało, zadzwoni w ciągu tygodnia. W zasadzie już mógłby się rozejrzeć za kimś innym, nie obiecywał nikomu celibatu do końca życia. Natomiast podejrzeniem o syna Kornel poczuł się mile połechtany. Nie to, żeby awansował w jej oczach na prawdziwego faceta, ale bycie ojcem Magnusa nagle stało się dla niego ogromnie nobilitujące. Aż uśmiechnął się, kiedy wchodzili po stopniach brudnego, wyłożonego żółciejącymi kafelkami wejścia na czwarty peron, skąd odchodził pociąg do Świdnicy.
– Mamy jeszcze cztery minuty – popędził go Magnus. – Jesteś pewien, że to ten pociąg? Wygląda jakoś tak... jakby był z jakiegoś muzeum.
– A na to już nic nie poradzę. To podmiejska trasa, czasem jadą takie prawie zabytkowe pociągi.
Magnus widocznie przyjął wyjaśnienie bo o nic nie pytał, tylko dziarsko wskoczył na stopień piętrowego wagonu, zwanego w gwarze kolejowej bipa. Jeszcze nie zdążyli wdrapać się na piętro a pociąg ruszył.

“Ten chłopak jest nie do zdarcia” – pomyślał Kornel obserwując jak Magnus energicznie wspina się na skałki. Ślęża jest górą zdecydowanie płaską, istnieje tylko jeden szlak o nieco większym stopniu trudności, niebieski, prowadzący ze szczytu na przełęcz Tąpadła. Momentami ścieżka wspina się po dość stromych skałkach i Kornel, jak na pięćdziesięciolatka przystało, co kilkadziesiąt metrów musiał przystanąć i odsapnąć nieco. Mały tymczasem darł uparcie do przodu, oglądając się tylko co jakiś czas za siebie dla sprawdzenia, czy Kornel jest widoczny. Kornelowi bardzo przypadł do gustu ten popis młodości i energii i wszelkie uwagi zachował dla siebie. Magnus nie był typem sportowca, był normalnym, nieco grubszym chłopcem, takim, jak to się mówi, przy kości, nie straszył szkieletem ale i nie przerażał tłuszczem, no może ten brzuszek mógłby być mniejszy. Kornel obserwował jego popisy z rosnącą przyjemnością, przy czym trudno było mu określić co ją powoduje. Przed samym szczytem nie mógł wręcz od niego oderwać oczu. Świeciło majowe słońce, nadające młodym, bukowym liściom najdzikszy odcień zieleni, jaki tylko można sobie wyobrazić. W tej zieleni Magnus ze swymi blond włosami i krępą sylwetką wyglądał jeszcze bardziej pociągająco.

– Ten szczyt powinien być jakoś już zaraz – powiedział Magnus wczytując się w mapę. Kornel właśnie doszedł i powoli uspokajał oddech. Właściwie chciał zapalić ale coś go powstrzymywało. Zrobi to za schroniskiem, kiedy mały nie będzie patrzył. W tej chwili obserwował Magnusa zmagającego się z mapą. Ukradkiem, jakby ze wstydu przed samym sobą patrzył na miejsce, które wczoraj tak długo nie dało mu spokoju. Było wyraziste i dobrze ukształtowane, opięte dość ściśle tkaniną dresowych spodni. Kornel z łatwością wyodrębnił zarys członka i spore jądra. Po czym, w momencie, gdy Magnus oderwał oczy znad mapy, spłoszył się i pospiesznie skierował wzrok na pierwszy lepszy punkt w oddali. Ciekawe, czy Magnus to dostrzegł – pomyślał i zaczął robić sobie milczące wymówki. Na szczyt dotarł przygnębiony i milczący.
– Źle się czujesz? – zapytał Magnus, kiedy kupiwszy pepsi colę siedzieli przed schroniskiem pałaszując kanapki. – Nie wyrywam się za bardzo do przodu?
– Wyrywasz się – uśmiechnął się Kornel, ale wypadło to dość blado. – Ale mnie nie przeszkadza, najwyżej zaczekaj na mnie.
– Ale ja widzę wyraźnie, że ciebie coś martwi. To ta kobieta, prawda?
Kornel opanowywał się, by żadnym gestem nie wyrazić zdumienia. Co prawda nie o nią chodziło, jednak intuicja małego była bezbłędna, rzeczywiście chodziło o 'te rzeczy'.
– Może tak, może nie – odpowiedział Kornel i udał, że poszukuje czegoś niewidocznego w kanapce, jakiegoś włosa czy czegoś podobnego.
– Nie lubię kobiet – powiedział Magnus. – Są hałaśliwe i głupie.
Kornel myślał, że się przesłyszał. Było to wypowiedziane takim tonem, stanowczym i pełnym wewnętrznego przekonania, że mogło dawać sporo do myślenia.
– Nie jesteś za młody na takie deklaracje? – uśmiechnął się Kornel, któremu zły nastrój już przechodził. Korzystając z dobrego kierunku wiatru wyciągnął paczkę marsów i zapalił.
– Gdybyś całe życie mieszkał tylko z matką, do której przychodzą cały czas jakieś durne koleżanki, też byś nie lubił.
– To znaczy? - indagował Kornel. Jakie te babska są głupie... O, Magnusku, jak urosłeś, masz już dziewczynę? – powiedział parodiując czyjś głos i sposób mówienia. – Cholery można dostać. I te ich rozmowy, o szmatach, facetach i romansach. Matka ma całą biblioteczkę, z której może dziesięć książek nadaje się do czytania. Cała reszta to romansidła, kryminały, moda i szmaty.
– A ty co lubisz czytać? – zapytał byle tylko odejść od tematu kobiet. Magnus mówił to z ogromnym przeświadczeniem o swojej racji i ogromnym antyfeministycznym nastawieniem. Choć łatwo było mu się domyślić odpowiedzi na tak zadane pytanie.
– Podróżnicze przede wszystkim. Europa, Ameryka Południowa, Azja, Antarktyda. Afryki nie lubię. Alpinistyczne, himalaistyczne. Ostatnio czytam Paula Theroux, wszystko co napisał.
– Łatwo zgadnąć widząc, z jaką łatwością poruszasz się w terenie i ile wiesz na ten temat – uśmiechnął się Kornel.
Dziadek obiecał mi, że pojedziemy w wysokie góry. Za.... ko....
– Zakopane.
– O właśnie. Teraz to już pewnie nieaktualne. Właśnie, mieliśmy w tym tygodniu dowiedzieć się, co się dzieje z dziadkiem – przypomniał.

Do Wrocławia wrócili po ósmej i Kornel zarządził szybkie mycie i spanie. Sam miał następnego dnia zajęcia i uprzedził Magnusa, że zostanie w domu na kilka godzin sam. Magnusa niespecjalnie to przeraziło.
– Tylko nie wpuszczaj nikogo do środka i najlepiej jak ktoś zadzwoni, udawaj, że ciebie nie ma – wydawał ostatnie instrukcje Kornel. Rano wyjdzie pewnie w momencie, kiedy Magnus będzie jeszcze spał. Magnus był już po kąpieli i przygotowywał sobie spanie, rozkładając amerykankę. Kornel podszedł do wyłącznika by zgasić światło, kiedy zauważył, że Magnus podnosi się z posłania i podchodzi do niego.
– Dzięki za wspaniały dzień – powiedział i przytulił się mocno.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 22:48, 09 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 0:09, 28 Maj 2015    Temat postu:

Widzę, że zaglądacie Smile Odcinek będzie za jakieś 15 minut.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 0:22, 28 Maj 2015    Temat postu: 11.

Kornel otworzył oczy i nieprzytomnie wodził wzrokiem po prawie ciemnym pokoju. W pół do piątej. Budzik miał nastawiony na dziesięć po szóstej, ale skoro tylko zarejestrował pierwszy promień światła, wiedział, że dla niego noc się skończyła. Nie minęło kilkanaście sekund i jego mózg wrócił do przeżuwania scen z wczorajszego wyjazdu. Bohater całego zamieszania spał w drugim kącie pokoju i Kornel przez mrok obserwował jego sylwetkę. Z trudem opanował chęć, żeby do niego podejść. A jak się obudzi to co powie? To nie ma sensu. Cicho zwlókł się z posłania, unieruchomił budzik i poszedł do kuchni. Nie być, nie patrzeć, nie słyszeć. Nastawił wodę na kawę, przytomnie zdejmując gwizdek z czajnika. Gdy woda się gotowała ogarnął nieco kuchnię. Na poręczy krzesła leżała nieułożona kurtka Magnusa, chwycił ją i poszedł powiesić do szafy. Jednak sama świadomość, że jeszcze kilka godzin temu Magnus miał ją na sobie, spowodowała, że trzymał ją delikatnie i przyjemne sensacje płynące z palców.

Nie mając nic lepszego do roboty o tak wczesnej godzinie, wszedł do łazienki, wziął prysznic i zastanawiał się, po co to zrobił. Nigdy, pod żadnym pozorem nie kąpał się rano. Była to jedna z jego żelaznych zasad których nie łamał nigdy i pod żadnym pozorem. Ba, tu nawet nie było pozoru... Podszedł do zlewu i jakiś czas przyglądał się swemu odbiciu w lustrze nad kranem. Dlaczego w ogóle nosi tę brodę? Bo ma swym wyglądam budzić respekt i szacunek, odpowiedział sobie od razu w myślach. Oprócz starannego ubioru, poważnej twarzy i marsowej miny, broda była nieodłącznym elementem szerokiej całości. Sporo czasu przeznaczał na jej kosmetykę: przycinanie, kształtowanie. Nie żeby lubił pindrzyć się przed lustrem, wiedział po prostu, że broda wymaga szczególnej atencji i bardzo łatwo, właśnie przez zaniedbanie osiągnąć przeciwny skutek.

Podszedł do szafki, w której trzymał przybory do golenia i przypatrywał się przez moment każdemu z osobna, po czym wybrał wszystkie potrzebne. Cóż... – pomyślał, dość tego dobrego. Chwycił nożyczki i metodycznie, od lewej do prawej ścinał kilkucentymetrowe włosy. Nawet nie zastanawiał się specjalnie, czy podjął właściwą decyzję i nie wpatrywał się specjalnie w lustro, jeszcze będzie czas na oglądanie. Gdy już szczęka była pokryta grubą, nierówną szczeciną, przeraził się swego wyglądu i ekspresowo posmarował kremem do golenia. Całkowita świadomość tego, co właśnie zrobił, ogarnęła go dopiero gdy osiągnął efekt końcowy. Obserwował inną, zupełnie nieznaną twarz kogoś młodszego, innego ale przecież nie obcego. Najchętniej poszedłby do pokoju i obudził Magnusa, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Na razie lepiej, niech odsypia wczorajsze szaleństwo. Korzystając z wolnego czasu wykonał jeszcze kilka innych zabiegów porządkujących twarz, skrócił zbyt bujne brwi, pozbył się nieprzyjemnych włosów z tak zwanych otworów naturalnych – uszu i nosa i jeszcze przed wyjściem w łazienki obejrzał włosy uznając, że wymagają interwencji fryzjera.

Wychodząc z domu, nie mógł oprzeć się pokusie wejścia do salonu. Magnus leżał na plecach, rozwalony jak jakiś basza, nierówno przykryty kocem, spod którego wystawała jedna noga. Kornel stał chwilę w drzwiach i kontemplował ten widok. Widać chłopcu śniło się coś miłego, bo miał pogodny wyraz twarzy i oddychał spokojnie jak na kogoś porządnie zmęczonego. Mógłby tak stać jeszcze kilka minut gdyby nie ostatnie kłopoty z samochodem, coraz trudniej było mu odpalić silnik. Najciszej jak mógł wycofał się do drzwi i zamknął je bezszelestnie.

– Ale pan profesor elegancko dziś wygląda – usłyszał na klatce schodowej gderliwy głos Lewandowskiej. – Jakby pan na własne wesele szedł...
Kornel początkowo nie zorientował się, że i dla innych musi wyglądać zupełnie inaczej. Więcej, w ogóle nie brał tego pod uwagę. No i ma za swoje... Za godzinę będzie o tym wiedzieć cała klatka schodowa. Co on najlepszego zrobił...
– Ja jeszcze nigdy bez brody pana nie widziałam, panie profesorze – nadawała dalej Lewandowska zamiatając schody.
– Nie miała pani szans – odpowiedział Kornel zdecydowanie zbyt pogodnie jak na stosunek do niej i wczesną godzinę. – O ile pamiętam, zapuściłam ją w wieku dwudziestu dwóch lat...
Nie czekając na dalsze komentarze przyśpieszył kroku. Już po chwili rozkoszował się powiewem wiatru na policzkach. – Nawet nie wiedziałem, że to takie przyjemne uczucie – pomyślał. Ile jeszcze stracił? Na razie trzy lata, opłakując coś, co i tak nie mogło się odstać. Ale nie czas teraz na obrachunki z przeszłością, pomyślał i wsiadł do samochodu. Dobrze przewidział, bydlę nie chciało zapalić i po dziesięciominutowej szamotaninie musiał ogłosić zwycięstwo techniki nad człowiekiem. Trzasnął drzwiami, zamknął auto i wyszedł na Ślężną wpatrując się rozpaczliwie w przejeżdżające samochody. Jak na złość ani śladu taksówki. Spojrzał na zegarek – za piętnaście minut zaczyna zajęcia. Rany boskie...

Kornel jeszcze nigdy nigdzie się nie spóźnił, pomijając rzecz jasna te spotkania, na które w ogóle nie przyszedł, ale i tak zawsze uprzedzał o swojej nieobecności. Spóźnień nie znosił i spóźnieni na jego zajęcia zawsze musieli się liczyć z nieprzyjemnymi uwagami. Nie rozumiał samej natury spóźnienia, wierzył, że tak da się zaplanować czas, by pojawić się o wyznaczonej godzinie. Jakby na dowód tego umawiał się z ludźmi o godzinach, które inni uznaliby za abstrakcyjne, na przykład siedemnaście po dwunastej czy za trzy piąta. I też przychodził punktualnie. Tym razem sypało się jedno za drugim: na Piłsudskiego od świdnickiej stał wianuszek tramwajów, Ślężna była pusta. Chcąc niechcąc zmiął w ustach przekleństwo i ruszył piechotą. Odległość od dworca głównego do placu Nankiera, na którym znajduje się wydział filologiczny, nie jest jakaś specjalnie powalająca, lecz chyba nikt nie zrobił jej piechotą przez osiem minut. Gdy Kornel mijał plac Nowy Świat, jego zegarek wskazywał ósmą. Będzie co będzie – pomyślał i przyśpieszył kroku.

– Już myśleliśmy, że pan profesor nie przyjdzie – przywitała go jedna ze studentek z tłumu piętrzącego się przed salą ćwiczeń. W zasadzie Kornel nie powinien się z niczego tłumaczyć, a jedynie przeprosić, poczuł się w obowiązku podać powód spóźnienia.
– Samochód mi nawalił, przepraszam.
– A co się dokładnie stało? – zapytał któryś z chłopaków, bardziej oblatany w motoryzacji.
Kornel nigdy nie rozmawiał ze studentami na tematy niedotyczące przedmiotu zajęć, w tym wypadku średniowiecznej gramatyki angielskiej. Ale już było za późno, zupełnie spontanicznie wdał się w wymianę zdań i nawet dowiedział się, co może być przyczyną awarii. Większość studentów trzeciego roku, znając naturę Kornela, patrzyła ze zdziwieniem graniczącym z osłupieniem. Przecież prędzej kamień by przemówił niż profesor Bartnik...

Kornel był pewien, że zmiana wyglądu, a częściowo również zachowania, była gorąco komentowana przez studentów, jednak nikt nie dał mu tego odczuć. Przepracował swoje cztery godziny; czekała go jeszcze jedna robótka. Jeden ze studentów trzeciego roku zdawał ostatni termin z gramatyki historycznej. Nie był to nikt lotny, Kornel zmiażdżył go na pierwszym terminie i zrobiłby to również na poprawce, gdyby nie fakt, że student przedstawił jakieś kwity lekarskie, być może lipne, i załatwił sobie warunkowe zaliczenie semestru do maja. Dziś przypadał ostatni termin a ponieważ zdawał jeden egzamin komisyjny, było to 'być albo nie być'. Na nos Kornela, raczej nie być, nie spodziewał się żadnych rewelacji, a u niego na trójkę trzeba było być naprawdę dobrze obeznanym w materiale.

– No i co z panem mam zrobić? – zapytał retorycznie, kiedy student z trudem odpowiedział na dwa pytania z pięciu.
– Może jakieś pytanie ratunkowe – powiedział wystraszony student. Kornel zmierzył go wzrokiem. Chłopak byłby wręcz wzorem przeciętności gotowym do umieszczenia w paryskim muzeum: ani za wysoki, ani za niski, ani za gruby, ani zbyt chudy. Odstające uszy i łagodny wzrok nadawały mu dość przyjemną powierzchowność. Taki trochę 'przepraszam, że żyję'. Kornel jeszcze raz popatrzył na niego. Ten wzrok... Gdzieś już go widział. Nie gdzieś, konkretnie u jednej osoby. Wtedy, kiedy ważyły się losy Magnusa, kiedy jedna jego decyzja mogła spowodować powrót do Szwecji. Skrzyżowanie strachu i nadziei. W głowie Kornela kłębiły się różne myśli.
– Może pan powiedzieć, z jakich podręczników się pan przygotowywał?
Student podał literaturę. Przynajmniej miał je w ręce – pomyślał Kornel. Jeszcze dwa dni temu Kornel upajałby się chwilą, celebrował ją, po czym wziął indeks i dokończył rozkoszy egzekucji.
– Pan da ten indeks – powiedział wyjmując pióro. Wpisał dostateczny i podał go zdumionemu studentowi.
– Jest pan wolny. Niechże pan tak się nie denerwuje, podobno piwo na uspokojenie dobrze robi – powiedział i nawet nie patrzył na wzrok chłopaka, który schował indeks i zaszokowany wyszedł z jego gabinetu. Po chwili usłyszał zza drzwi eksplozję głosów, śmiechu, radości. Uśmiechnął się i sięgnął po książkę telefoniczną. Przecież nie będzie do domu wracał tramwajem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:40, 12 Lip 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 0:32, 28 Maj 2015    Temat postu:

Wiemk, że zaglądacie na chomika, kto wie czy nie częściej niż tu, ale godzi się przypomnieć:

- wszystkie odcinki w wersji pdf i txt znajdziecie pod adresem [link widoczny dla zalogowanych] Pobranie na moj transfer, nie trzeba się logować ani nawet mieć założonego konta. Osoby zalogowane mogą komentować w systemie poczty wewnętrznej i mini forum.

- Odcinki 1-10 są do pobrania w wersji dla czytników epub i mobi. Jest również okładka - ale jak ktoś ma lepszy projekt, z chęcią skorzystam Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 0:33, 28 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 22:54, 28 Maj 2015    Temat postu:

Dawno nikt tu nic nie pisał. Czyta to ktoś jeszcze czy po prostu schrzaniłem tekst? Nigdy wcześniej nie brałem się za typowo psychologiczny kawałek, więc prawdopodobieństwo, że go udupię (albo już to się stało) zawsze jest. Na pocieszenie dodam, że za kilka dni opowieść przeniesie się gdzie indziej, do drugiego bohatera.

PS. Dziś odcinek za jakieś 40' (może wcfześniej).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3180
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 23:46, 28 Maj 2015    Temat postu: 12.

Kornel wyszedł z chłodnego budynku wydziału neofilologii wprost w ścianę majowego ciepła. Mijał grupki studentów, które rzucały mu zaciekawione spojrzenia, ale nie dostrzegał tego, a może nie chciał, ze wzrokiem skoncentrowanym na krawężniku, gdzie powinna czekać jego taksówka.
– Dokąd jedziemy? – zapytał taksówkarz, starszy, tęgi mężczyzna w okularach. Jego ton wskazywał na to, że należy to tych bardziej gadatliwych.
– Ślężna proszę – powiedział Kornel i nie czekając aż kierowca odezwie się pierwszy, wyjął plik korespondencji, którą podjął z portierni. Nie to, żeby musiał ją czytać, pragnął wytworzyć jakąś barierę, która by spowodowała, że taksówkarz da mu święty spokój. Manewr okazał się skuteczny, kierowca nie odezwał się ani słowem. Kornel co raz to rzucał okiem na ulicę, starając się skupić na korespondencji.
– Gdzie na Ślężnej? – zapytał kierowca. – Jechać aż do końca czy gdzieś z brzegu?
– Przy Skwerowej –odparł Kornel. Dopiero teraz zorientował się, że nie jest to zwykły powrót z pracy, podobny do kilku tysięcy innych. Do tej pory tylko jeden był wyraźnie inny – kiedy wracał do mieszkania po raz pierwszy ze świadomością, że jej tam nie ma i już nie będzie. To był drugi raz w jego pięćdziesięcioletnim życiu, kiedy szedł do domu w oczekiwaniu na coś, ale jakże inny od tego poprzedniego.

Na dzwonek nikt nie zareagował, a za drzwiami panowała głucha cisza. Nie zaniepokoiło go to, wszak prosił Magnusa jeszcze wczoraj, by nie otwierał nikomu drzwi. Sięgnął po klucze i wkładając właściwy do zamka zauważył, że drżą mu ręce. Co się dzieje do licha ciężkiego? Jeśli oczekiwał, że Magnus będzie warował przed drzwiami to się srogo pomylił, gorzej, pobieżnie przeleciał mieszkanie i nie znalazł w nim śladu chłopca. Krople potu wystąpiły mu na czoło, sprawdził jeszcze raz i usiadł w kuchni, nerwowo szukając papierosów. Dopiero gdy zapalił i łapczywie zaciągnął się dymem, zauważył, że kuchnia jest sprzątnięta, podłoga umyta a śmieci wyniesione. No dobra, ale jego dalej nie ma... Dopiero, gdy podszedł do kredensu by zaparzyć kawę zauważył kartkę. Napis, w języku polskim, głosił: Kot pójdzie na spacer. Chciałbym zrobić zakupy. Dziękuję uprzejmie. Magnus. Kornel nie musiał się długo zastanawiać, by zorientować się, że jest to tłumaczenie wykonane przy pomocy rozmówek szwedzko–polskich. Uśmiechnął się. Wyprowadzić kota na spacer? Kiedyś Sabina brała go ze sobą, Makaron miał smycz, która wisiała obok lustra w przedpokoju i nie sposób było jej nie zauważyć. Ale co mu przyszło do głowy? Po jaką cholerę wyprowadzać kota?

Kornel wszedł do pokoju i zastanawiał się, za co się zabrać. Długo walczył z chęcią przejrzenia plecaka Magnusa. Nie spodziewał się jakichś szczególnych atrakcji czy przedmiotów, które tak młody człowiek nie powinien mieć przy sobie. Ale był ciekaw co mały ze sobą zabrał, co mu jest potrzebne do życia. Tylko po co? Nie chodziło mu o szpiegowanie, ale liczył się z tym, że Magnus prowadzi jakiś pamiętnik. Chłopak dużo pisał, zwłaszcza w czerwonym zeszycie, który na pewno jest w plecaku. Może czegoś się dowie, jak mu tu jest, co sądzi o nim i w ogóle. Z ich dotychczasowych rozmów nie dowiedział się zbyt wiele. Plecak leżał na wyciągnięcie ręki i wystarczyło go podnieść. W końcu Magnus jest tylko gościem i to prawie zupełnie nieznajomym – usprawiedliwiał się w myślach. Ale w ostatniej chwili zrezygnował, niemal ostentacyjnie odszedł od plecaka i poszedł do kuchni. Tak może tylko spieprzyć, niczemu nie pomoże.

Decyzja okazała się o tyle słuszna, że Magnus pojawił się za kilka minut, objuczony reklamówkami. Kornel domyślił się, że chłopak musiał nadszarpnąć własne rezerwy finansowe, przecież nie zostawił mu żadnych pieniędzy.
– No i widzisz, jak ładnie wyglądasz bez brody? – powiedział na przywitanie, odstawił zakupy, odczepił kotu smycz, po czym podszedł do Kornela, pocałował go w oba policzki a następnie przejechał wierzchem dłoni po szczęce, którą jeszcze niedawno porastało bujne włosie. I nie był to jeden ruch a kilka sukcesywnych miękkich. Kornel rozkoszował się chwilę ciepłem ręki na policzku. Usiłował sobie przypomnieć klimat swych powitań z żoną. Niby to samo, ale... w tym co się właśnie stało była jakaś wartość dodatkowa, jakiś obustronny ładunek emocji. To nie było zwykłe przechodzenie przez rutynową czynność.

Popołudnie spędzili porządkując drugi, zagracony pokój.
– Ale mnie naprawdę nie jest potrzebny – bronił się Magnus.
– Nie przeszkadza ci, że spisz razem ze starym dziadem? – Kornel postarał się, by w jego głosie było więcej żartu i ironii niż własnej, dość nieprzychylnej oceny niezwykłej sytuacji. – Ja wiem, że masz własne potrzeby, jesteś w wieku, kiedy raczej ucieka się od dorosłych niż szuka ich towarzystwa...
Kornel miał tylko nadzieję, że nie zabrzmiało to zbyt dydaktycznie.
– E tam – skrzywił się Magnus. – Owszem, chrapiesz i mówisz przez sen...
– Że co? – zdumiał się Kornel.
– No mówisz i to sporo ale po polsku, wiec możesz być spokojny, nic nie rozumiem. W ogóle w sklepie usiłowałem mówić po polsku, ale kiepsko mi wyszło. Od mojej mamy znam tylko podstawowe słowa: dzień dobry, do widzenia, proszę, kurwa...
Na dźwięk tego Kornel uśmiechnął się. Mówka umoralniająca byłaby jak najbardziej wskazana, w jego domu takie słowa nie padały i jeśli te ściany w ogóle je słyszały, to zapewne od budowniczych kładących tapety albo posadzkę. I były jak najbardziej usprawiedliwione, bo obie rzeczy były schrzanione wręcz niemożebnie. – To ostatnie słowo nie jest raczej potrzebne – powiedział rozbawiony Kornel.
– Zdziwiłbyś się, podczas spaceru słyszałem je chyba pięć razy...
– Zdawało ci się.
– Nie sądzę. “Weź stąd kurwa ten kot” – Magnus starał się przywołać z pamięci zasłyszaną frazę.
– Tego kota – poprawił Kornel. – No nie jest to rodzaj języka, jaki mi się podoba. To słowo w tym wypadku nic nie znaczy, jest zwykłym głupim przekleństwem. Bardzo brzydkim – Kornel na gwałt szukał pretekstu do przerwania tej rozmowy, w końcu znalazł, duży karton po telewizorze wypełniony wszelakimi śmieciami. Z zapałem zabrał się za jego przesuwanie. Po chwili Magnus był już przy nim, próbując chwycić go z drugiej strony. Stało się tak nagle, że Kornel wpadł na chłopca i zderzyli się z impetem a Magnus upadł na podłogę.
– Nic ci nie jest? – zapytał Kornel podając mu rękę.
– Nie, skądże – śmiał się chłopak. I mimo że wina była obustronna, nie poczuł się w obowiązku by przeprosić, potraktował to tak, jakby zderzył się z kolega na szkolnym korytarzu. Gdy wstał, klepnął Kornela w ramię.
– Dzięki. To gdzie mamy to wystawić?
Kornel najchętniej zrobiłby coś podobnego, lecz poklepywanie, poszturchiwanie i tym podobne końskie zagrywki przestały go bawić w wieku mniej więcej dwunastu lat. Teraz z chęcią by do nich wrócił...

Dopiero teraz przypomniał sobie, że poszkapił chyba najważniejszą sprawę dnia – samochód. Mieli jutro jechać na ryby i pewnie nic z tego nie będzie. Auto nadawało się tylko do warsztatu. Trudno, będzie cały dzień załatwiania. Na sobotę wóz musi być sprawny, bo jada do Karpacza i choćby się paliło i waliło, sprawa musi być załatwiona. Westchnął ciężko i wykręcił numer telefonu, który dostał rano od studentów. Było to kolejne sprzeniewierzenie jego złotym zasadom: nigdy nie korzystać z pomocy studentów, by się od nich nie uzależniać. Jednak był realistą i wiedział, że gdyby korzystał z normalnej ścieżki załatwienia tej sprawy, możliwe, że auto odpaliłby dopiero w lipcu. Komuna niby skończyła się osiem lat temu, a pewne rzeczy dalej nie znormalniały, dalej to człowiek zależał od łaski i niełaski warsztatu naprawczego a nie odwrotnie. I nawet jeśli ten warsztat ma jakiś związek z jego studentem, będzie musiał skorzystać.

Warsztat miał o tyle związek, że należał do brata chłopaka, który podał mu numer telefonu i jego student odebrał telefon. 'Gorzej być nie może' – przeraził się Kornel. Od kiedy w domu pojawił się Magnus, zaczęły się dziać rzeczy tak dziwne, że trudno było to wszystko objąć rozumem. I choć w pierwszym odruchu chciał po prostu odłożyć słuchawkę, mężnie odbył rozmowę.
– Jeśli panu profesorowi zależy, to brat podskoczy za jakieś pół godziny i na miejscu zobaczy, co jest grane. Może nawet nie trzeba będzie holować. Zaraz będziemy – powiedział student, zapisał adres i się rozłączył. Na samą myśl że będzie stał w publicznym miejscu i z własnym studentem dyskutował sprawy własnego auta, poczuł nieprzyjemny dreszcz.
– Stało się coś? – zapytał Kornel, który właśnie pojawił się w pokoju po wyniesieniu ostatniej reklamówki śmieci. – Nie wyglądasz najszczęśliwiej.
Kornel tylko uśmiechnął się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:47, 12 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 3 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin