Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hej gamle man!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Pią 19:29, 29 Maj 2015    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
Dawno nikt tu nic nie pisał. Czyta to ktoś jeszcze czy po prostu schrzaniłem tekst? Nigdy wcześniej nie brałem się za typowo psychologiczny kawałek, więc prawdopodobieństwo, że go udupię (albo już to się stało) zawsze jest. Na pocieszenie dodam, że za kilka dni opowieść przeniesie się gdzie indziej, do drugiego bohatera...

Nic nie "schrzaniłeś", nic nie "udupiłeś", czytam z zaciekawieniem i dodam, że idealnie mi pasuje takie tempo narracji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mateusz3200
Debiutant



Dołączył: 23 Paź 2013
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 22:38, 29 Maj 2015    Temat postu:

zgadzam się z przed mówcą Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 22:44, 29 Maj 2015    Temat postu:

Smile
Dzisiejszy odcinek dopiero za jakąś godzinę Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 0:02, 30 Maj 2015    Temat postu: 13.

Gdy tylko Magnus zobaczył sprzęt wędkarski, zapomniał o wszystkim innym, z kolacją włącznie. Zmagania Kornela z samochodem trwały grubo ponad godzinę, bo trzeba było jechać po jakąś część do warsztatu, co wydatnie wydłużyło czas naprawy. Kornel był niedzielnym kierowcą, raczej z konieczności a nie przyjemności. Student usiłował mu wytłumaczyć szczegóły awarii, ale profesor nie zrozumiał zbyt wiele, ograniczając się do mądrych min i pilnowania się, by nie zadać jakiegoś głupiego pytania, na które odpowiedź i tak mu nic nie powie.
- Ile się należy? - zapytał gdy samochód był już sprawny. Nie znał się na cenach napraw, wiedział jedynie, że sporo kosztują.
- Panie profesorze, dla pana gratis - odezwał się student.
- Niech pan nie żartuje -stropił się Kornel. Dla niego było to najgorsze rozwiązanie, gdyż zostawiało niedopowiedzianą konieczność rewanżu, a jak się zrewanżuje? Już powoli zaczynał żałować, że w ogóle zgodził się na te naprawę. Równie dobrze mógł wezwać pomoc drogową a na ryby pojechać pociągiem. - Panowie włożyli swój czas, środki, benzynę. Tak po prostu nie można.
W końcu stanęło na pięćdziesięciu złotych. Przy zarobkach Kornela była to kwota niewielka ale już znacząca i mógł ją zapłacić z czystym sumieniem. Mimo wszystko wracając do domu czuł zażenowanie i niesmak. Dopiero widok szczęśliwego Magnusa puścił w zapomnienie niezręczną sytuację z wozem.

- Tylko nie obiecuj sobie zbyt wiele - przestrzegł Kornel, kiedy Magnus odtańczył dziki taniec radości i spontanicznie wyściskał profesora. - Jeszcze jest sprawa licencji. To nie Szwecja, tu trzeba mieć pozwolenie na łowienie w publicznych zbiornikach.
- To znaczy jakich? - nie rozumiał Magnus.
- Takich które należą do państwa czy gminy.
- Nie ma prywatnych? - zdziwił się Magnus.
- Są - odpowiedział Kornel - ale ja się za bardzo na tym nie znam. I tak wiem na ten temat o wiele więcej niż jeszcze przed dwoma dniami.
Magnus zmarkotniał nieco i wbił swój zaniepokojony wzrok w Kornela.
- A wiesz przynajmniej gdzie dostać tę licencję i ile będzie kosztowało? I czy jesteś pewny, że mi wydadzą?
Kornel bardzo chciałby odpowiedzieć na te pytania, jednak jego wiedza ograniczała się do wysłuchania krótkiej instrukcji podczas spotkania z Jakubkiem. I znów będzie musiał zagrać, przeraził się. Od dwóch dni stuprocentowa szczerość przestałą być wartością najważniejszą i taką, dla której warto poświęcić wszystkie inne... Jedyne, czego w tej chwili pragnął, to by na tę okrągłą, prawie pucołowata twarz wróciła radość sprzed kilkunastu minut.
- Z moich informacji wynika, że nie powinno być problemu. Natomiast o szczegółach dowiemy się jutro. Biuro związku wędkarskiego otwierają o dziewiątej. Do tego czasu możesz jedynie mieć nadzieję, że będzie dobrze.

Już po kolacji przestawili amerykankę z dużego pokoju do tego drugiego, dopiero co posprzątanego. Kornelowi wydawało się, że Magnus robi to równie niechętnie jak on sam, przenieśli kobylasty mebel bez słowa. Spanie w jednym pokoju z tym dzieciakiem miało w sobie coś niezwykłego, elektryzującego, jakieś mgliste, nie do końca sprecyzowane uczucie, którego zaznawał po raz pierwszy w życiu. Jednocześnie odzywał się w nim głos zdrowego rozsądku, a może człowieka o światopoglądzie ugruntowanym wiarą, że jest to niemoralne i nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza w jego domu. Pieczołowicie dbał, by chłopiec nie zobaczył go w co bardziej intymnej sytuacji; zamykał drzwi na zamek ile razy wchodził do łazienki, czego nie robił dotychczas, bo kto wejdzie, kot? Po kąpieli wchodził do pokoju szczelnie okutany w szlafrok, nawet nie w piżamę, żeby chłopak za dużo nie widział. Co prawda pod tym najbardziej męskim względem nie miał się czego wstydzić, wręcz przeciwnie, jego rozmiarów mógł mu niejeden pozazdrościć, jednak postanowił sobie, że nie będzie to widok przeznaczony dla Magnusa. Choć... Wczoraj leżąc wyobrażał sobie zdecydowanie zbyt wiele, za co zresztą, gdy fala podniecenia odeszła, skarcił się mocno i jak na razie skutecznie.

Problem polegał na czym innym. Jego ostatnie lata pożycia z żoną nie były modelowe. Rutyna przeważała nad miłością, wyrzuty sumienia nad potrzebą odczuwania radości. Zwłaszcza, kiedy wiadomo już było, że ich seks nie będzie brzemienny. Po śmierci Sabiny przez pierwsze kilka miesięcy temat dla niego nie istniał, poza bólem i przygnębieniem nie odczuwał wiele więcej. A już na pewno w tej sferze. Pierwsze podniecenie przyszło może po pół roku, na widok jakiejś kusej spódniczki w tramwaju. Mniej więcej po roku zaczął się onanizować, początkowo z poczuciem wstydu, później udało mu się dojść do porozumienia z samym sobą, że lepsze to niż jakiś bezładny seks z pierwszą lepszą czy też oglądanie pornografii. Po jakimś czasie przestał się zadręczać, godząc się z tym, że wykonuje czynność niejako higieniczną, tak potrzebna jak jedzenie i spanie. Wszystko runęło wczoraj a właściwie dzisiaj, kiedy jego myśli, niekoniecznie czyste, przekładały się na konkretne reakcje organizmu. Już teraz musi uważać, by Magnus nie zauważył, że górka w spodniach, którą starał się maskować długim swetrem, jest o wiele bardziej wydatna.

Dlatego wywalenie Magnusa z dużego pokoju było niejako koniecznością i może lepiej się stało, że tych ostatnich kilka dni chłopak będzie miał własne lokum.
- Pod którą ścianą wolisz spać?
- Wszystko jedno - odpowiedział Magnus obojętnym głosem.
- Bliżej okna czy dalej? - nie ustępował Kornel.
- A czy to ma jakieś znaczenie? Ja zasnę wszędzie jak tylko będzie mi się chciało spać - ton Magnusa był chyba starannie dobrany, tak, aby jak najszybciej zakończyć tę dyskusję. Kornel wiele by dał by dowiedzieć się, co chłopak w tej chwili myśli, ale zapytanie o to nie wchodziło w grę.
- Ty w ogóle wiesz, dokąd pojedziemy na te ryby? - Magnus wolał wrócić do swojego ukochanego tematu.
- Mam kilka namiarów od kogoś, kto zna się na rzeczy - odpowiedział Kornel.
- Możesz mi to pokazać na mapie?
Następną godzinę spędzili oglądając wszystkie wskazane miejsca. Kornel nie miał w domu internetu, więc musieli ograniczyć się do przewodników i map. Inna sprawa, że jeziora i rzeki nie były czymś, co Kornel lubił i na czym się znał, toteż nie zawsze mógł służyć stosowną informacją. W końcu stanęło na Sułowie, miasteczku w dolinie Baryczy.
- Nie za daleko? - zapytał Magnus, bo propozycja wyszła tak naprawdę od Jakubka i przedstawił ją Kornel.
- Nie dalej niż półtorej godziny jazdy. Ile tam zamierzasz siedzieć?
- Cały dzień, jeśli możliwe. Możemy wrócić pod wieczór?
- W środę nie mam żadnych zajęć, jak najbardziej - odpowiedział Kornel, rad skończyć już tę naradę. Zegar wskazywał prawie dziewiątą a dzień był tak pełen wrażeń, że odczuwał ogromne znużenie. No i rano trzeba będzie wstać...

Leżał na łóżku i nie mógł zasnąć. Może jednak popełnił błąd, wypychając Magnusa do pokoju Sabiny. Już przyzwyczaił się do oddechu, zapachu, całej otoczki towarzyszącej mieszkaniu w jednym pomieszczeniu z drugim człowiekiem. U Magnusa w pokoju było zgaszone światło i pewnie zasnął. W zasadzie nic by nie stało na przeszkodzie, by zajrzeć do niego i zobaczyć czy śpi. Ale po co? Tak po prostu, jako troskliwy opiekun. W końcu jest to dla małego nowe miejsce a on ma prawo się niepokoić. Trochę walczył z tą myślą, ciekawość jednak zwyciężyła. Cicho, aby nie wzbudzać niepotrzebnego rwetesu, wstał z łózka, nie zapalając światła, poprawił piżamę i korzystając z mdłej poświaty nie do końca ciemnej nocy, wszedł do przedpokoju. Bezszelestnie nacisnął na klamkę, błagając w myślach, by nie wydała żadnego dźwięku. Po chwili stal w drzwiach. Magnus leżał na łóżku na plecach. Śpi? Nie śpi? Ale nie chciał bawić się w zgadywanie, już zaczął się wycofywać, kiedy usłyszał szept.
- Kornel? Usiądź tu przy mnie.
Kornel posłusznie wykonał polecenie.
- Dobrze się śpi? - zapytał tylko po to, by coś powiedzieć.
- Ja wiem.... Jeszcze trudno mi się przyzwyczaić. Może jakby powiesić jakąś firankę... To światło od latarni strasznie mnie razi w oczy.
Kornel popatrzył na okno. Faktycznie, światło było wyraźne i miało prawo przeszkadzać. Sam by pewnie dostał cholery.
- Nic mi nie przychodzi do głowy - przyznał. - Jakoś będziesz musiał się przemęczyć do rana.
- A nie można tej amerykanki wstawić z powrotem do dużego pokoju?
Pomysł był z gatunku abstrakcyjnych - łażenie z ciężkim łóżkiem w środku nocy nie jest czymś co robi się codziennie, tym bardziej jeśli przed chwilą się to łóżko przedstawiało. I każdemu innemu by odmówił, ale nie Magnusowi.
- Jesteś straszny - powiedział. I obserwował tym razem zadowolonego Magnusa z ochotą zakładającego laczki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:49, 12 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 40 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Sob 6:42, 30 Maj 2015    Temat postu:

Zaskoczyłeś mnie tymi laczkami - dawno nie spotkałem tej nazwy w użyciu.
Pisz jak najcześciej i jak najdłuższe odcinki - sa tacy którzy to czytają i czekają z niecierpliwoscią na ciąg dalszy - mimo ze nie komentują każdego odcinka.
Dzięki za już i proszę o jeszcze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chmielna2
Adept



Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 21:56, 30 Maj 2015    Temat postu:

zgadzam się w całości z janumą ,
mam też pytanie, kiedy będą dalsze części " Inni, tacy sami " zrobiłeś bardzo długą przerwę , a szkoda !!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:06, 30 Maj 2015    Temat postu:

Co do Innych - będą, mam jakieś kłopoty z fabułą ale się pouklada. Tak nawiasem, dostaję trochę e-maili na temat kontynuacji i wiem, że ludzie czekają.

A dzisiejszy odcinej jest już w ponad polowie gotowy, powwinien być jeszcze rpzed póþłnocą polskiego czasu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:53, 30 Maj 2015    Temat postu: 14.

Formalności związane z licencją na łowienie trwały o wiele dłużej niż się spodziewali: tępa urzędniczka, z gatunku biurwa pospolita najpierw długo dochodziła zależności rodzinnej między Magnusem a Kornelem, jako że ten był niepełnoletni. W końcu po dość ostrej wymianie zdań zgodziła się wpisać do dokumentu 'wuj'.
– Pan rozumie, że bierze pan odpowiedzialność cywilno–prawną? – pytała jakby rozkoszując się brzmieniem zwrotu, którego pewnie do końca sama nie rozumiała. Kornel napisał stosowne oświadczenie dołączone do akt. Urzędniczka skserowała paszport Magnusa, co z kolei wzbudziło wątpliwości Kornela i gdyby nie uciekający czas przeistoczyłoby się w kolejną awanturę. Na koniec urzędniczka, młoda dziewczyna, pewnie jeszcze studentka, zażyczyła sobie opłaty w dolarach.
– Nie mam dolarów – powiedział zimno Kornel – zapłacimy równowartość w złotówkach po kursie Narodowego Banku Polskiego.
– Ale ja nie wiem ile to będzie – odpowiedziała urzędniczka.
W Kornelu zaczęła się powoli gotować krew. Siedzący przy stoliku Magnus obserwował tę scenę i jego mina świadczyła, że coraz mniej wierzy w te dzisiejsze ryby.
– Ma pani internet? Numer telefonu do banku?– wściekał się Kornel. – To nie jest jakaś wiedza tajemna, kurs dolara powinien być nawet w dzisiejszej Gazecie Wyborczej na stronach gospodarczych. Dołączy pani ksero ze strony do księgowości.
– Mam napisane że w dolarach, to w dolarach – nie ustępowała urzędniczka i Kornel chcąc nie chcąc musiał zrejterować. Na szczęście najbliższy kantor był nie dalej jak dwieście metrów stamtąd, na Świdnickiej i około jedenastej opuszczali siedzibę związku przy Kazimierza Wielkiego zmęczeni ale szczęśliwi.

W dobrych nastrojach wyjechali za Wrocław. Było upalne majowe południe, Kornel włączył radio, czego nigdy nie robił i po raz pierwszy od bardzo dawna zaczął się rozkoszować chwilą. Długo się nie nacieszyli, od Kryniczna jechali sześćdziesiątką w sznurze samochodów, który przed Ligotą Piękną zaczął coraz bardziej gęstnieć a zarazem zwalniać. Zaraz za wsią stanęli w długiej kolumnie.
– No to umarł w butach. Nie wiem czy przed druga będziemy na miejscu – oświadczył Kornel. W samochodzie mimo otwartych okien panował zaduch i Kornel poczuł, że się poci.
– Czy ty naprawdę musisz być w garniturze? – zapytał Magnus. – Ja przepraszam, że się wtrącam, ale jedziemy na ryby a nie na przyjęcie do królowej.
Kornel nie poczuł się w obowiązku wytłumaczenia, że do żadnego urzędu, nawet jeśli to jest stowarzyszenie wędkarzy, nie wszedłby ubrany w koszulkę z krótkim rękawem. A jeśli jest tam ktoś, kogo zna? Należał do świata, gdzie pewne formy musiały ustąpić pierwszeństwa nawet zdrowemu rozsądkowi. Uśmiechnął się gorzko do siebie, zdaje się, że z krainy zdrowego rozsądku wyprowadził się już dość dawno temu i teraz ten tłustawy wyrostek na siedzeniu obok usiłuje go tam ściągnąć z powrotem. Poruszając się zresztą jak słoń w składzie porcelany. Na razie posłusznie zdjął marynarkę i był w samej białej koszuli, świeżo uprasowanej, choć po porannych przejściach i podróży straciła już częściowo swą świeżość.
– Naprawdę nie masz żadnego T–shirta? – zapytał Magnus. – przecież nie będziesz tak siedział nad jeziorem.
Kornel nie zdołał go poinformować, że ma zamiar siedzieć w samochodzie i poprawiać kolokwia, z którymi musi się uwinąć do czwartku.
– Nie, nie mam. Przecież to nie ja będę łowił, prawda?
Magnus z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Zaraz będziemy mijali Trzebnicę – powiedział wpatrując się w mapę – wygląda na dość spore miasto i pewnie znajdziesz tam jakiś sklep z tanimi koszulkami. Jak ci szkoda pieniędzy, to kupię ci w prezencie...
– A właśnie że kupisz – Kornela zaskoczyły te słowa a spontaniczna propozycja wręcz wbiła go w siedzenie. Jeśli ten chłopak nie widzi w tym nic niestosownego... Kornel przez całe swe życie stał na stanowisku, że prezenty wymuszają rewanż i rzadko są bezinteresowne, toteż mimo że nie był kutwą, starał się je wręczać najrzadziej jak się dało, tylko po to, by nie przypomniano mu tego w nieodpowiednim momencie. Jednak spontaniczność tego blondasa przebijała wszystko.
– Niech ci będzie – powiedział Kornel spoglądając z coraz większym zniecierpliwieniem na drogę. Samochody już nawet nie udawały, że jadą a twardo stały w miejscu. Ludzie wychodzili, palili papierosy, mężczyźni sikali do rowu za krzakami, myśląc, że tego nie widać.
– Ten facet musi tak zawodzić na trąbie? – zapytał poirytowany Magnus. – Tego się nie da słuchać.
Gdyby w jakiejkolwiek innej sytuacji czternastolatek w podobnym stylu zamachnął się na narodową świętość, jaką był dla niego hejnał z wieży Mariackiej, pewnie skończyłoby się to awanturą a nawet byłby w stanie zrobić w tył zwrot i wrócić do Wrocławia. Sam nigdy się nie zastanawiał czy to jest piękne, czy wartościowe, nawet nie mógł do końca powiedzieć, czy mu się podoba. Z hejnałem się nie dyskutuje, hejnału się słucha. Poza tym trudno o wyraźniejszy odnośnik czasowy, jeśli coś się stanie w momencie, gdy grają hejnał, o wiele łatwiej zapamiętać ten fakt.
– To taka tradycja – odpowiedział Kornel.
– Ile razy będzie grał to samo? – Magnus miał widać niezły słuch.
– Na cztery strony świata – odpowiedział Kornel i, niespecjalnie zastanawiając się co robi, przełączył radio na jakąś inną stację, na której spiker właśnie kończył czytać dziennik. Gdzieś w oddali zabrzmiały klaksony, ich dźwięk był coraz bliżej, znak, że korek się kończy i nareszcie ruszą dalej.

– Czy wiesz jak ja w tym będę wyglądał? – wściekał się Kornel we wnętrzu małego prywatnego sklepiku z odzieżą niedaleko trzebnickiego rynku. Magnus trzymał w ręku czarno–białą koszulkę w podłużne pasy, imitację trykotu Juventusu Turyn.
– Normalnie. Nikt nawet nie zauważy. Ewentualnie tę – sięgnął po żółto–niebieską koszulkę trochę mniej sportowego typu, bez napisów ale za to nieco bardziej krzykliwą.
– Sądzisz, że nie będę w niej wyglądał głupio? – zapytał. Z reguły nosił czarne, i to tylko po domu, na zewnątrz wychodził w marynarce i białej koszuli niezależnie od celu i okoliczności.
– Głupio to byś wyglądał w białej koszuli na rybach. No już, bierzemy obie i jedziemy.
Ekspedientka obserwowała ich wymianę zdań, usiłując zrozumieć o co w niej chodzi. Jednak język, którym się posługiwali nie ułatwił jej tego, uśmiechnęła się tylko gdy Magnus płacił za towar.
– Is that all? – zapytała po angielsku, Kornel odpowiedział jej w tym samym języku, pożegnał się i wyszli na spieczoną słońcem ulicę.

– To już tu – powiedział Magnus zza wielkiej mapy. – Teraz wjedź w tę boczną drogę.
– Jest zakaz wjazdu – zgasił go Kornel i rozejrzał się dokoła. Niedaleko była zatoczka, w której spokojnie można by pozostawić samochód, ślady opon w miękkim piasku wskazywały, ze miejsce to nie tylko im posłużyło do parkowania. Droga nie była zbyt często używana. Złodziei samochodów Kornel się nie bał, zresztą kto połasiłby się na jego starego trupa? Jego opel już z samego wyglądu nie budził większego zaufania a co dopiero pożądanie.
– Daleko ta woda?
– Jakieś dwieście pięćdziesiąt, trzysta metrów stąd. To co, wyskakujemy?

Kornel z radością obserwował Magnusa, który nareszcie był w swoim żywiole, a energia, którą pokazał na Ślęży była niczym w porównaniu z jego zapałem tutaj. Na początku Magnus próbował objaśnić Kornelowi po kolei co robi, jednak szybko zrozumiał, że to się mija z celem. Kornel zresztą wymówił się robotą, położył na kocu, który przytomnie wzięli z domu i sprawdzał kolokwia.
– Kornel, patrz – usłyszał wołanie. Odwrócił się. Na brzegu jeziora, a właściwie starorzecza, stał Magnus z trzepoczącą na końcu wędki rybą. To był leszcz choć dla Kornela mógłby to być nawet rekin, ryby znał jedynie ze sklepu i w żadnej innej formie go nie interesowały.
– Gratulacje – odkrzyknął. – Podoba się?
– No jasne!
Gdzieś późnym popołudniem zajęty czytaniem, nie zwrócił uwagi na plusk, dopiero przykuł jego uwagę wściekły głos Magnusa!
– Jävla fitta!
Kornel rzecz jasna wiedział co to znaczy, choć zdecydował, ze puści mimo uszu ten bluzg. Jednak coś musiało się stać, bo jak już zdążył zauważyć, Magnusa byle co z równowagi nie wyprowadzało. Cóż, Szwed, mimo że mieszany, to polska krew w nim raczej nie przeważała. Nie chcąc przestraszyć chłopaka, tylko dyskretnie odwrócił się. Magnus szybko zrzucił z siebie bluzę, następnie buty, skarpetki i spodenki, po czym nagi szybko wszedł do wody. Kornel był do tego stopnia nieobeznany w wędkarstwie, że nie wiedział, co się mogło stać. Jednak widok nagusieńkiego Magnusa był dla niego szokiem cięższym niż przypuszczał.
– Kornel!
Kornel ruszył się z koca i szybkim krokiem ruszył w stronę brzegu. Lewa część była porośnięta krzakami, pewnie leszczyną. Magnus szarpał się z gałęziami, które znajdowały się częściowo w wodzie.
– Czy mógłbyś pójść z drugiej strony i dociągnąć tę gałąź?
– A co się stało?
– Pewnie ryba wciągnęła wędkę do wody. Tak fatalnie, że się zaplątała w gałęzie. I żyłkę szlag trafił.
Kornel niechętnie wykonał polecenie, sytuacja pozwalała mu obejrzeć to, co ostatnio rozpalało jego wyobraźnię. Magnus walczył w wodzie, Kornel zza gałęzi obserwował jego ciało przykryte niestety niezbyt przeźroczystą wodą. Widział zarysy członka, ciemność wątłych jeszcze włosów łonowych.
– Ciągnij! – krzyknął Magnus.
Kornel mechanicznie spełnił polecenie, walcząc z własnym podnieceniem. Serce waliło mu jak młot, czuł suchość w gardle i chłodne krople potu na czole.
– Hura! – Magnus obwieścił światu zwycięstwo i po chwili z wędką i żyłką stał już na brzegu, dalej w stroju Adama. Kornel odwrócił się skonsternowany, tymczasem Magnus wyciągnął z plecaka ręcznik i zaczął się wycierać.
– Wytrzyj mi plecy, dobra?
Przełamując wstyd i wiedząc, że jest czerwony z emocji, niechętnie chwycił ręcznik i wycierał plecy, posmagane miejscami do krwi przez gałęzie. Ale jego wzrok zjeżdżał coraz niżej. Gdy Magnus był suchy, Kornel, nie patrząc na ubierającego się chłopca, wrócił na koc tylko po to by chociaż uspokoić drżenie rąk.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:54, 12 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 23:44, 30 Maj 2015    Temat postu:

Robercie czytających (nie koniecznie systematycznie) jest więcej niż myślisz. Sam z braku czasu zaglądam nieregularnie i czytając z opóźnieniem odcinki nie komentowałem, nie mówiąc już o korekcie.
Dziś udało mi się dogonić publikacje więc się wpisuję na listę.
Pisz dalej, bo robi się coraz ciekawiej. Miło było również przeczytać w napotkanym po drodze wpisie, że prace na "Innymi" trwają.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 14:34, 31 Maj 2015    Temat postu:

Cóż, cieszę się, że ktoś to czyta. Zawsze chciałem napisać jakiś kawałek, w którym zasadnicza akcja będzie w głowach bohaterów, w ich świadomości a nie w narządach Smile Rzecz jasna wymaga to zupełnie innego podejścia i robi się metodą prób i błędów; tych ostatnich jest trochę i wersja ostateczna będzie sporo poprawiona. Inni byli powieścią przygodową i tam chodziło o coś zupełnie innego. Ale i tu zacznie się coś niecoś dziac, może nie od razu ale... Na razie musiałem 'zmiękczyć' profesora i juz jest prawie gotowy na to, co będzie później.

Co do drugiej części innych: przeczytałem ją niedawno po kilku miesiącach i, powiem szczerze, trochę boję się spieprzyć efekt druga częścią. Jak na moje marne umiejętności, jest to najlepsza rzecz jaką udało mi się wymodzić i podejrzewam, że dalej może być gorzej, stad pewne opory w pracach. Dlatego zrobiłem sobie przerwę tą 'opowieścią o życiu i śmierci'. Ale prace naprawdę trwają i obiecuję, że zabiorę się za pisanie.

Za miłe uwagi dziękuję i prosze jeszcze o garść krytycznych. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 14:34, 31 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 22:34, 31 Maj 2015    Temat postu: 15.

- Jakie masz plany na jutro? - zapytał Magnus, krzątając się przy ognisku. Było już dobrze po siódmej, upał z dnia już zelżał a dodatkowo od wody wiała chłodna bryza. Magnus przyrządzał złowione ryby, złapał wszystkiego osiem sztuk, głównie okonie i leszcze. Obserwując jego krzątaninę Kornel doszedł do wniosku, że sam chyba nigdy nie miał czegoś takiego jak szczęśliwe dzieciństwo, w tym sensie, że rzadko robił rzeczy, które dawałyby mu taką radość jak Magnusowi. Chłopak był istotnie w swoim żywiole. Sprawnie wypatroszył ryby, oporządził je, przygotował ognisko, prawidłowo okopał je saperką - przywleczoną aż ze Sztokholmu, co Kornel stwierdził niemal z osłupieniem, co to za pomysł wlec przez pół Europy kawałek żelastwa? I teraz piekły się w folii aluminiowej nad ogniem. Charakterystyczny rybi zapach uprzytomnił Kornelowi, że nic nie jedli od prawie południa.
- Jutro mam wolne, w czwartek mam zajęcia na uczelni no i trzeba będzie w końcu zainteresować się twoim dziadkiem. A dlaczego pytasz?
Kornelowi wydawało się że na samo wspomnienie o dziadku chłopak zachmurzył się. W każdym razie zauważył pewną przemianę - beztroska na twarzy i w ruchach ustąpiła czujności i opanowaniu. Jednak nie podjął tematu.
- Bo jak jutro nie masz nic do roboty, to...
Kornel był ciekawe, z czym chłopak wystrzeli. I nie zamierzał odrzucać każdego jego pomysłu.
– Bo... To miejsce wygląda mi na takie, w którym biorą węgorze. A najlepsza pora łowienia węgorza to sam świt, wtedy wychodzą na żer. Jest szansa, że złapie się coś porządnego.
Jako niełowiący Kornel nie był w stanie dostrzec wagi problemu, ba, nie był nawet pewien, czy w ogóle jadł w swym życiu węgorza. Rodzice nie rozpieszczali go również pod względem kulinarnym. Trochę ekskluzywnego jedzenia skosztował na kongresach i sympozjach ale czy był wśród nich węgorz, nie pamięta. Ale widocznie jest to coś doniosłego skoro warto z tego powodu wstawać w środku nocy - pomyślał.
- To znaczy mamy wracać do domu i przyjechać tu nad ranem? Trochę bez sensu, przez cztery godziny nie wyśpisz się ani ty ani ja.
- Nie to miałem na myśli - ciągnął Magnus. - Zostaniemy tu i wrócimy rano, słońce wstaje jakieś piętnaście po czwartej, o w pół do szóstej powinienem skończyć łowienie.
Jeśli się żyło czternaście lat, wszystko wydaje się proste - pomyślał Kornel. Gdzie się umyją? Gdzie pójdą spać? Przecież nie mają nawet bielizny na zmianę. Od samego początku poroniony pomysł - Kornel podchwycił ten zwrot od swoich studentów i czasem nawet używał. Podzielił się wątpliwościami z Magnusem, starając się nie wyjść na takiego, który uwalił pomysł tylko dlatego że pochodzi od prawie dziecka. No, młodzieńca, po tym, co widział z godzinę temu, już raczej nie pomyśli o nim jak o dzieciaku.
- Możemy spać w samochodzie. Masz rozkładane fotele, na nas dwóch starczy. Zresztą wiele tego spania nie będzie, przynajmniej dla mnie. Umyjemy się w tym jeziorze, ja się mogę nawet wykąpać. Mydło i ręcznik jest. Potrzeba czegoś jeszcze?
- Ogoliłbym się...
Magnus spojrzał się dziwnie na Kornela.
- Ogolisz się w domu, jak wrócimy.
- A zęby? - protestował Kornel, choć coraz mniej śmiało.
- Czy ty naprawdę w takich chwilach myślisz o zębach? Jak raz nie umyjesz to nie wypadną. Mam miętową gumę do żucia, stabilizuje odczyn pH w ustach i zapobiega próchnicy zębów - Magnus wyrecytował treść reklamowego napisu z opakowania.
- No dobrze a śniadanie? Może lepiej po kolacji rozejrzymy się za jakimś hotelem? Tu w Sułowie powinien być, albo jakaś kwatera. Od biedy można jechać do Milicza, to niecałe dwadzieścia kilometrów. Zjemy, umyjemy się porządnie, jak ludzie, pójdziemy do łóżka.

Kornel może był dobrym językoznawcą ale zdecydowanie za mało wiedział o szwedzkiej kulturze, gdzie biwakowanie i w ogóle aktywny wypoczynek jest na porządku dziennym i jeśli Szwed ma przy sobie namiot, nawet do głowy nie przyjdzie mu szukanie hotelu. Szwedzki styl biwakowania jest znany w całej Europie, Szwecja to jedyny kraj, gdzie prawo stoi po stronie biwakującego i może on swobodnie rozbić namiot na czyimś polu. Kornel nie wiedział, że chłopak myśli teraz wyłącznie szwedzkimi kategoriami i był w tym momencie gotów doszukiwać się drugiego dna w tej nieuświadomionej różnicy kulturowej.
- Nie będzie ci niewygodnie? - zapytał raczej bez sensu, bo od chwili kiedy tu przyjechali Magnus robił prawie same rzeczy, które z wygodą nie miały wiele wspólnego.
- Niby dlaczego? Tu jest ryba dla ciebie - podał mu upieczonego leszcza na papierowej tacce. - Tu masz sól.
Kornel zastanawiał się przez chwilę, czy nie wygłupi się zabierając się za rybę nieumytymi rękoma, jednak Magnus nie zwracał na to uwagi, pochłonięty dokładaniem do ogniska i uważaniem, by nie straciło swojej wątłej konstrukcji. A ryba była wspaniała - soczysta, odpowiednio ciepła i pachnąca cebulą, którą Magnus przezornie zabrał z domu. Co prawda leszcz jest ościsty i przyjemność psuła nieco konieczność dłubania i wyciągania ości, Kornel musiał przyznać, że była to najlepsza rzecz jaką jadł ostatnio.
- Jeszcze jedną? Mamy sześć - zapytał Magnus.
- Jeśli się ma zmarnować... - Kornel nie był wprawny w mówieniu komplementów. Jego znajomi żartowali, że cudem znalazł żonę, przy jego oszczędności w szafowaniu pochwałami. Tu należałoby chłopaka pochwalić, bo posiłek był wyborny ale... no właśnie.
- To jak? Zostaniemy? - naciskał dalej chłopiec. Dwie ostatnie ryby piekły się na ogniu i mógł je w spokoju zostawić i zająć się własną kolacją. Teraz patrzył błagalnym wzrokiem na Kornela, który bił się z myślami. Za zostaniem były swa argumenty, jeden to taki, że wyjątkowo nie chciało mu się prowadzić samochodu, czuł się zmęczony i miał kłopoty z koncentracją. Drugi argument siedział na turystycznym zydelku i walczył z ośćmi. Cała reszta była przeciw... Reszta to znaczy co? Kot z głodu nie zdechnie, z nikim nie jest umówiony, zresztą telefon jest podłączony do automatycznej sekretarki, w telewizji nie ma nic ciekawego, kolokwia ma poprawione. Została tylko kąpiel i wygodne łóżko, których tu nie będzie. Jeszcze poprobuje się potargować o ten hotel, choć na dobra sprawę po co tracić pieniądze?
- Dobra - powiedział odczekawszy by przerwa była odpowiednio długa - ale przejadę się do Sułowa i Milicza zobaczyć te hotele. Nie powinno mi to zająć więcej niż półtorej godziny.
Ale Magnus nawet o tym nie chciał słyszeć.
- I wydawać masę forsy na to by cztery godziny leżeć w łóżku?

Kornel nie był jakimś wielkim zwolennikiem sztuki, a piękna doszukiwał się w swoich badaniach. A i on pozostał pod urokiem wyjątkowo pastelowego zachodu słońca nad starorzeczem Baryczy. Świergot ptaków, szum drzew, chlupot wody bijącej o brzeg dopełniały wrażeń. Magnus kąpał się, on sam ograniczy się do umycia rąk i nóg. Umiał pływać ale nie było to coś, co lubił najbardziej, poza tym nie bardzo miał się w co przebrać a przy Magnusie rozbierać się nie będzie Nie i już. Jeśli już mowa o rozbieraniu się... Znów patrzył się na nagiego Magnusa, który wychodził z wody. Był w odległości jakichś sześćdziesięciu metrów. Ciekawe, jaki ma ten swój członek we wzwodzie? - pomyślał. Nie wyglądał na jakiś szczególnie duży, ale tu akurat mogą się kryć różne niespodzianki. W ogóle to który raz widzi coś takiego na żywo, nie licząc oczywiście swojego własnego? Do łaźni nie chodził, na plażach nudystów nie bywał, starał się nie korzystać z pisuarów, w każdym razie gdy mógł skorzystać z kabiny, robił to nawet, jeśli wiązało się to z czekaniem w kolejce. Wyszło na to, że to chyba trzeci członek. Jak na normalnego faceta, który interesuje się kobietami to chyba wynik nieodbiegający od normy?

Leżeli w samochodzie przy lekko uchylonym oknie. Auto stało dobrych dwieście metrów od wody, nie groziło im pokąsanie przez komary, które zaczynały coraz bardziej dawać się we znaki. Kornel wjechał w niewielką polną drogę i zaparkował za kępą drzew, toteż byli niewidoczni od drogi a cała okolica wyglądał na odludną. Przez cały dzień widzieli kilka osób i to z drugiej strony łachy.
- Możesz cichutko włączyć radio? - poprosił Magnus.
- Czemu nie? - Kornel włączył radio mimo że sam wolał ciszę. Ale jak Magnus prosi...
- Nastawiłem budzik w zegarku - poinformował go Magnus. Jak zacznie pikać to ja wstaję, ale ty śpij dalej. Wszystko mam przygotowane, tak by wziąć plecak, wędki i iść.

Gdy Kornel otworzył oczy, w samochodzie nie było cicho. Oprócz głosu prezentera, chyba Piotra Kaczkowskiego, drugim dźwiękiem był rytmiczny jęk jakiejś sprężyny i głośny oddech. I rytmiczny plask, jakby ręka uderzała o wilgotne cialo. Kornel leżał odwrócony w drugą stronę i nie miał szans na zobaczenie czegokolwiek, czuł jedynie wibracje, cóż, nawet ople mają resory. Oddech stawał się coraz głębszy, coraz głośniejszy, prawie astmatyczny. Kornel był zaskoczony do tego stopnia, że dopiero po chwili zorientował się, że druga ręka Magnusa spoczywa na jego udzie pod kocem, który dzielili na dwóch. Ręka, znajdująca się nad kolanem, zaczęła posuwać się coraz wyżej, by dojść pachwiny. Kornel leżał nieruchomo i chyba nawet nie oddychał, głównie z emocji. Jego własny członek w mig nabrzmiał i był boleśnie kaleczony przez jakąś fałdkę w szortach. Za chwilę Magnus dojdzie i do jego sztywności... Ale nie zdążył. Trzy głębokie wydechy nastąpiły w momencie, gdy od zdobyczy dzieliło go kilka centymetrów. I nagle stało się cicho.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:56, 12 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 23:05, 01 Cze 2015    Temat postu: 16.

Kornel nie wiedział, co go obudziło pierwsze a co tylko katalizowało stan świadomości. Zimno? Ciepło? Ciężar? Szum? Ruch? W każdym razie wszystko to się stało. Gdy otworzył oczy, czuł potworne zimno w nogach, ciepło na szyi, ciężar wgniatający go w nierówny samochodowy fotel mający pełnić rolę łóżka, ból w dole żeber i miarowy stukot ciężkich kropli deszczu o szyby. Powoli przywracał władze w całym ciele i oswajał się z sytuacją. Leżał na plecach a Magnus przywierał do niego z głową wtuloną między szyję a pierś. Nie była to wygodna pozycja i gdy Kornel pozbierał się w sobie, brakowało mu ręki. To znaczy była, ale zupełnie zdrętwiała. W zasadzie należałoby chłopaka jakoś przesunąć i odzyskać pełną władze w członkach. Ale jak? I kiedy? Ktoś musiał zgasić radio, tablica rozdzielcza była tak samo ciemna jak reszta wnętrza wozu. Która może być godzina? Ciemność za oknem wskazywała, że sporo jeszcze czasu do świtu. Chwilę leżał i wsłuchiwał się w oddech chłopaka, spokojny, opanowany. Jego ciepło czuł na własnym korpusie. Było w tym coś magicznego, coś, czego po raz ostatni zaznał dawno temu i co, wydawało się, należy do czasu przeszłego. Jego nozdrza dodatkowo drażnił zapach włosów i szamponu.

Magnus poruszył się i Kornel skorzystał z zamieszania by uwolnić rękę. I tak niewiele mógł nią zrobić, najwyżej pogłaskać chłopaka po głowie i plecach. I nawet z chęcią by to zrobił, ale obawiał się, że może go obudzić – a tego nie chciał. Gdy już jako tako się ogarnął, zaczęły wracać do niego wydarzenia poprzedniego wieczoru, początkowo fragmentami, później zaczęły się lepić w całość. I co z tym zrobić? Przecież, biorąc na tak zwany zdrowy rozum, nie stało się nic złego. Gdzieś słyszał, że dziewięćdziesiąt procent chłopaków się onanizuje a pozostałych dziesięć procent się do tego nie przyznaje. Trochę to się kłóciło z jego światopoglądem, ale to wyjaśnił sobie już bardzo dawno temu – gdyby prawdą były te wszystkie legendy, które jeszcze w latach sześćdziesiątych wbijano młodym chłopakom do głowy – a on nie był w tej mierze żadnym wyjątkiem – część ciała by mu uschła a pozostała pokryła się czarnym, obleśnym włosiem. Nic z tego jednak nie nastąpiło. Co prawda miał okres, kiedy się naprawdę tego bał, może w wieku trzynastu, czternastu lat, ale później... Przed oczy wracały mu obrazy z młodości. Kiedy po kilkumiesięcznej abstynencji podczas którejś kąpieli wytrysnął od zwykłego pocierania gąbką o podbrzusze. Z tego się nawet wyspowiadał i zostało to mu warunkowo wybaczone. Później, widząc że nic mu nie schnie i nie obrasta włosiem, celebrował swe kąpiele i tak mu zostało aż do małżeństwa. Lubił seks w wodzie bo kojarzyła mu się z najmocniejszymi doznaniami.

No i Magnusa też widział w wodzie. Co prawda była mętna i nieco zmieniała barwy, ale z tego co widział, to miejsce u chłopaka było prawie białe, on miał te rzeczy o wiele ciemniejsze. I ta biel szczególnie raniła jego wyobraźnię. Wspomnienie wody i bieli wybiło go zupełnie z półsnu, w którym się znajdował. I znów powracająca sztywność, ta sama co wczoraj, kiedy pompował ją miarowy, prawie głośny oddech. Teraz było tylko ciepło szyi Magnusa. Trochę bezwiednie wsunął rękę za kołnierz, kojąc podniecenie ciepłem pleców. Tu i ówdzie trafiał na rany z wczorajszej walki z krzakami, omijał je by sól potu, który zawsze znajduje się na palcach nie spowodowała bólu. Najlepiej niech on śpi rak jak teraz. Drugą ręką namacał własne krocze. Aż korciło go, by uwolnić się z tej niepotrzebnej tkaniny, tyle że skutki tego mogły być nieprzewidywalne. To co uchodzi piętnastolatkowi, nie bardzo wypada staremu, pięćdziesięcioletniemu koniowi, który powinien być odpowiedzialny. Jedyne co mógł tej sytuacji zrobić, to wsunąć rękę przez gumkę od spodni, co też zrobił delikatnie, aby nie wywołać żadnego poruszenia. Zaskoczyło go, że było tam aż tak mokro. Musiał się wczoraj zlać od samego podniecenia. Tyle, że tego nie pamięta. Teraz chwycił od góry członek na całej swej długości i zaczął poruszać nim lekkimi, rytmicznymi ruchami. Resztki snu odpłynęły od niego dawno, jedyne co czuł to ogromne podniecenie, zakłócające oddech i bolącą, raniącą wręcz sztywność członka. Jego wyobraźnie świdrowała leżące obok ciało. A może by tak wyczuć u niego... Szybko zganił się za te myśl. Cokolwiek się stanie, temu chłopcu nie spadnie włos z głowy. Ani teraz ani nigdy. A może po prostu zbliżyć rękę, tak by tylko mieć poczucia łączności... Ale i ten pomysł odrzucił. Tymczasem ciało coraz bardziej reagowało na bodźce i krańcową wewnętrzną częścią dłoni rozprowadzał po członku lepkość.

Jeśli nie obudził Magnusa, zawdzięcza to tylko głębokiemu, prawie kamiennemu snu chłopca. Czegoś takiego nie przeżył jeszcze nigdy. Zdawało mu się, że leci w przepaść, że dusi się, że jego ciało przerwało skórę i wydostaje się na zewnątrz... No i nie udało mu się zachować idealnej ciszy i bezruchu. Magnus pewnie i coś odczuł bo zmienił pozycją, kolanem uderzając w podbrzusze Kornela. Ale ten tego nie odczuwał, rozkoszując się każdym ułamkiem sekundy tego wstrząsu. Stało się coś ważnego, coś, co może mieć poważne następstwa, tego był pewien. Co, jakie – na tę chwilę trudno było powiedzieć, jednak takie rzeczy raczej nieprędko usuwa się w niepamięć. Po raz drugi tego ranka dochodził do siebie, tym razem po zupełnie innym doznaniu. Na tę chwilę martwiły go sprawy czysto higieniczne. W pojemniku obok kierowcy były chusteczki higieniczne, których pilnie potrzebował. Bo było coraz gorzej a skutki niedawnego szaleństwa zaczęły mu się rozlewać po ciele. Niech się dzieje co chce...

Dobrze przewidział, Magnus, przesunięty na swoje miejsce obudził się i popatrzył na zegarek.
– Dwadzieścia po trzeciej – wyszeptał a widząc, że Kornel szarpie się z pojemnikiem, zapytał: stało się coś?
– Nie, nic – odpowiedział Kornel, również szeptem. – Poczekaj chwilę...
Wyszedł na zewnątrz samochodu. Deszcz zacinał prosto w twarz i odpędził resztki dzisiejszego snu, pewnie na wieki. Odszedł od auta na tyle, by mały nie domyślił się co robi, odwrócił się i zabrał za usuwanie śladów. Padający deszcz bynajmniej mu tego nie ułatwiał, gdy wrócił, nie czuł się ani trochę suchszy niż przed chwilą.
– Śpij – powiedział do Magnusa. – Mamy jeszcze jakąś godzinę.
– Trochę mniej... Postaram się zasnąć – powiedział Magnus, ale nie wtulił się z powrotem w Kornela. Ten zastanawiał się, czy to był przypadek czy też mały wykorzystał chwilę, kiedy on spał. Z uczuciem lekkiego zawodu przymknął oczy i następne co usłyszał to cichy ale świdrujący dźwięk budzika elektronicznego. Pogoda jednak nie poprawiła się a Kornelowi wydawało się, że było jeszcze gorzej.
– Może odpuściłbyś sobie te ryby? Jeszcze mi się rozchorujesz. Poza tym pada...
– No to bardzo dobrze. Mówią, że węgorze biorą najlepiej właśnie podczas deszczu.
– Przede wszystkim nie wiadomo czy tu są węgorze – droczył się Kornel. Zawsze wydawało mu się, że ekskluzywne ryby potrzebują ekstra warunków. A tu? Najzwyczajniejsze miejsce na świecie, a i woda nie jest za czysta.
– Są. Nic mi nie będzie. Ty myślisz że my w Szwecji to co, Afrykę mamy? Choć pada mniej niż w Norwegii...
Kornel uśmiechnął się. O wiecznej rywalizacji tych dwóch narodów słyszał wiele podczas stypendium i nieraz jego szwedzcy koledzy i studenci, w czasach gdy był wizytującym profesorem, opowiadali mu dowcipy o Norwegach. Podobno nawet nie dowcipy a najszczerszą prawdę. A jedna z tych prawda było to, że jak Bóg patrzy na Norwegię to płacze – i stąd tam tyle deszczu. Ale teraz nie ma sensu wnikać w szwedzko–norweskie niuanse, deszcz jest w Polsce, w województwie wrocławskim i coś z tym trzeba zrobić. Właściwie powinien zapytać co będzie jak się rozchoruje a trzeba będzie wracać do Szwecji i już miał to pytanie na końcu języka, kiedy dotarło do niego, że zna odpowiedź. Tak, zna ją. Bo przecież ewentualną decyzję o powrocie może wydać tylko on – albo matka chłopaka, która jeszcze nie odpowiedziała na żaden e–mail.
– Dobra, ale jak mi się rozchorujesz oddam cię do szpitala i nie przyjdę odwiedzić.
Zachował się jak typowy rodzic, takie teksty byłyby może dobre dla nieposłusznego syna ale tu chyba trochę przeholował.
– Aha, już to widzę... – odpowiedział zawiązując buty. Jednak nie jest aż tak naiwny – pomyślał Kornel.

Co ci ludzie widzą w staniu w deszczu z wędką? – zastanawiał się obserwując wschód słońca zza zalanej wodą szyby. Sama myśl o staniu w takiej ulewie napełniała go głębokim niesmakiem, a gdyby jeszcze miał do tego coś robić... Szczytem poświęcenia było stanie w deszczu na przystanku autobusowym. Popatrzył na zegarek – piętnaście po piątej. Umówili się, że przyjdzie do szóstej, po czym wrócą do domu i się porządnie wyśpią. Z nudów włączył radio. Niezmordowany Andrzej Zalewski z radiowej Jedynki straszył mokrym latem i zapowiadał na najbliższe dni pogodę, jak się wyraził, przekropną. Nieprzypadkowo brzmi to prawie jak przeokropna – pomyślał Kornel. W ogóle nie miał żadnych planów na lato, na jego gust mogło nawet zalać miasto aż po dachy. Ale w roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym siódmym takie rzeczy się nie zdarzają, technika jest posunięta do tego stopnia, że wielka powódź tu, w środku Europy jest w zasadzie niemożliwa. Najwyżej podtopiłoby jakieś piwnice... Nie miał na razie pojęcia, że już niedługo będzie do tych rozmyślań wracał w zupełnie innych okolicznościach.

Była za piętnaście szósta kiedy na drodze pojawił się Kornel. Niósł wędki, plecak i coś jeszcze, coś jakby kij, o długości prawie metra. Ale to nie był kij. Szczęśliwa twarz chłopca mówiła wszystko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:59, 12 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 40 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 21:05, 02 Cze 2015    Temat postu:

W ostatnim akapicie powinno chyba być "...na drodze pojawił się Magnus." a nie Kornel

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:27, 02 Cze 2015    Temat postu:

Dzięki, poprawione. Dzisiejszy odcinek może być dośc późno, bo najpierw muszę wymodzić esej na uczelnię. A chce mi się jak psu orać...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 21:28, 02 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3185
Przeczytał: 83 tematy

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 23:20, 02 Cze 2015    Temat postu: 17.

Obaj byli zbyt zmęczeni, by rozmawiać po drodze do Wrocławia. Zwłaszcza, że deszcz zrosił drogę na tyle, że zrobiło się ślisko i cała uwaga Kornela była skoncentrowana na prowadzeniu samochodu. Magnus przysypiał na przednim siedzeniu i tylko gwałtowniejsze hamowanie powodowało, że otwierał oczy i rozglądał się półprzytomnie dookoła. Nie protestował nawet gdy Kornel zapalił papierosa i choć otworzył na tę okoliczność okno, siła rzeczy trochę dymu leciało na chłopca. Kornel nawet nie starał się nawiązać kontaktu, wydarzenia ostatnich godzin stworzyły zupełnie nową sytuację, musiał to sobie wszystko przemyśleć i przegryźć. To już nie były niewinne spojrzenia jak jeszcze dwa dni temu, w grę weszły nieporównywalnie większe emocje i coś z tym trzeba będzie zrobić. Może próbować uwieść chłopaka - i zdaje się, że na razie jest na jak najlepszej drodze do tego. Magnus na pewno nie brzydził się jego ciałem, wręcz przeciwnie, jeśli wchodzili ze sobą w kontakt fizyczny to prawie zawsze za sprawą poczynań chłopaka. Plus to co się stało w nocy... Działa jakoś na niego, działa pozytywnie. Teraz wystarczyłoby tylko pociągać za odpowiednie sznurki. Czyli zastosować ordynarny podryw, tyle że, w porównaniu do męsko-damskiego, o wiele delikatniejszy i taki, z którego, w razie, gdyby coś poszło nie tak, zawsze można się było wycofać. A więc pokazać mu się w bieliźnie i patrzeć na reakcję. Może nawet pokusić się o jakieś odważniejsze zachowanie, cokolwiek by było... Tego też będzie musiał spróbować, choćby po to, by wiedzieć co tu naprawdę jest grane. Bo na razie Magnus nie ma większych podstaw, by coś podejrzewać.

Dojeżdżali powoli do Trzebnicy. Deszcz nie ustawał, ołowiane chmury nie zapowiadały rychłego końca, a najciemniejsze były właśnie od strony Wrocławia. Trochę żałował, że minie ich jeden z najwspanialszych widoków na Dolnym Śląsku, panorama Niziny Śląskiej, widziana ze Wzgórz Trzebnickich, zwanych niekiedy Kocimi Górami. Przy zwykłej pogodzie widać cały Wrocław, przy lepszej - Ślężę a nawet postrzępiony grzbiet Sudetów. Dziś nie było szans nawet na Wrocław, choć wbrew pogodzie, powietrze było czyste i nieskażone mgłą.
- Jesteś głodny? - zapytał Magnusa, który po raz któryś tam obudził się na krótko. Kornel widział, że podróż męczyła go coraz bardziej i chciał ją za wszelką cenę przerwać.
- Chcę być w domu - odpowiedział chłopak sennym, prawie płaczliwym głosem.
- Tylko wypijemy jakąś herbatę, przypominam ci, że od wczoraj rana nie mieliśmy żadnego ciepłego napoju w ustach.
Wbrew deklaracjom Magnus spałaszował wcale niemałe śniadanie, jajecznicę kawał ciasta i dwa kubki herbaty. Obserwując jak w chłopaka wraca życie, Kornel zastanawiał się, czy kiedykolwiek cieszył się, że ktoś ma apetyt. To było jakieś dziwne... Najchętniej teraz przytuliłby go do siebie i pocałował w oba policzki. No ale publicznie nie bardzo wypadało, knajpka była co prawda mała i oprócz jakiegoś małżeństwa dwa stoliki dalej zupełnie pusta, ale mimo wszystko. Nigdy nie okazywał publicznie uczuć a teraz w grę wchodziły uczucia, o których nawet bał się myśleć a co dopiero pokazywać je innym.
- Nawet mniej mi się chce spać - odezwał się Magnus. - Co będziemy robić gdy wrócimy do domu?
Kornel nie wiedział, co mały chce usłyszeć ale należało skończyć z udawaniem, że temat nie istnieje. Cokolwiek się stanie. Sam był nawet zadowolony, że nie musieli o tym rozmawiać, ale ich czas nieubłaganie dobiegał końca i coś trzeba było postanowić.
- Przede wszystkim zatrzymamy się w jakimś miejscu gdzie jest internet i zobaczysz, czy nie ma e-maila od matki. To co ona napisze będzie dla nas wiążące. A dalej? Musimy sprawdzić jak mają się sprawy z twoim dziadkiem. Pojedziemy do szpitala, wolałbym nie przechodzić jeszcze raz tego piekła przy telefonie. Musimy to zrobić dzisiaj, bo jutro mam zajęcia i nie będzie mnie cały dzień w domu. A później...
Magnus posmutniał w widoczny dla oka sposób ale nie protestował - jakiekolwiek protesty zresztą na niewiele by się zdały.
- Sam wiesz, że to było tylko wyjście awaryjne - powiedział Kornel po dość długim milczeniu.
- Tak ale...
- Nie ma co filozofować, idź umyć ręce, ja zaniosę naczynia i wracamy do Wrocławia.

Gdy wychodzili z knajpki, deszcz przestał padać, wracając do auta musieli omijać spore kałuże. Kornel popatrzył na zegarek, była dziewiąta, Zanim dojadą do Wrocławia, wszystko będzie pootwierane, przynajmniej załatwi się internet. Co do szpitala, Kornel wolał by nie pokazywali się w takich strojach, już i tak nie czuł się najlepiej. Co innego na rybach a co innego w mieście. Wsiedli i Kornel ruszył w stronę Wrocławia. Stanęli na chwilę w Wysokim Kościele i oglądali resztki tego, co było można dostrzec przez padający nad miastem deszcz. W pewnym momencie Magnus podszedł do Kornela i chwycił go pod bok.
- Będzie mi ciężko bez ciebie - powiedział. - Wiesz, że jesteś pierwszym dorosłym, którego tak naprawdę lubię?
- Nie mów takich rzeczy - zaprotestował Kornel. - A mama?
Magnus zasępił się, po czym odpowiedział nieustannie wpatrzony w dal.
- Matka? Tak jakby jej nie było. Ciągle na uczelni, na jakichś grupach dyskusyjnych, na jakichś badaniach. Nawet nie wnikam czy to co mówi jest prawdą. I interesuje ją tylko czy zjadłem, czy odrobiłem lekcje, czy nie mam kłopotów w szkole. Zgadnij kiedy ostatnio była ze mną w kinie.
- Rok temu?
- Jak miałem siedem lat.
- mama nie ma żadnego... jakby to powiedzieć... przyjaciela? Partnera?
- Sambo, tak na to mówimy po szwedzku. Ma ale już dawno zapowiedziałem jej że nie chcę go oglądać na oczy i stara się tego przestrzegać. Obleśny typ, długie włosy, broda, niechlujny wygląd... Ale jest jakimś znanym socjologiem.
- To dlatego prosiłeś mnie abym zgolił brodę?
- Dlatego i nie dlatego... Uważam, że facet wygląda o wiele ładniej bez zarostu.
Kornel zwrócił uwagę na tę wypowiedź. Czy normalny chłopak zastanawia się jak wyglądają faceci i czy mu się podobają? On pamięta czasy, kiedy po mieście włóczyli się hippisi. Na początku razili go, później się przyzwyczaił. Co innego z dziewczynami, od czasu kiedy zaczęły go interesować miał swoje upodobania i był im konsekwentny, można powiedzieć, aż do teraz.
- A... Jakby to powiedzieć... Jak ja wyglądam?
Zadał to pytanie z pozornym spokojem, we wnętrzu był cały napięty.
- Ty? Jesteś OK. Może gdybyś jeszcze ściął włosy i zaczął się trochę normalnie ubierać...
Kornel chciał zgłębić na czym miałoby polegać to 'normalne' ubieranie się, jednak zerknął na zegarek i zorientował się, że stracili już tu ponad dwadzieścia minut.
- No, zbieramy się. Naprawdę mamy sporo do roboty.

Kornel obserwował jak Magnus swobodnie porusza się na komputerze. Sam z trudem opanował nowinkę techniczną ostatnich lat, Windows 95 na tyle by korzystać z edytora tekstu i arkusza kalkulacyjnego. Był dzieckiem DOS-a i ostatnie zmiany nie podobały mu się. Siedzieli w jego gabinecie, po drodze do szpitala.
- Jest e-mail od mamy - powiedział wczytując się w ekran.
- I co pisze?
- Przeczytam ci, będziesz wiedział to samo co ja. Zresztą, tak będzie najuczciwiej.
E-mail był dość krótki, matka prosiła go by dowiedział się o zdrowie ojca i w razie czego trzymał się profesora. 'Jeśli będą jakieś problemy finansowe, wyślę ci trochę pieniędzy na Western Union. Zresztą i tak będziesz musiał oddać profesorowi za noclegi i wyżywienie. Jest jakiś numer telefonu, na który można do ciebie zadzwonić?' Dalej były pozdrowienia i różne inne informacje luźno związane z wyjazdem.
- Podaj matce numer telefonu...
- Ale po co? - zaprotestował Magnus. - Wcale za nią nie tęsknię. I tak spotkamy się za niecały miesiąc.
Sporo czasu zajęło Kornelowi wytłumaczenie, że nawet z Chicago, jego matka jest dalej jego opiekunem i jej polecenia są dla Magnusa wiążące, dla niego, Kornela, zresztą również. Magnus niechętnie wstukał numer a Kornel dopilnował go, by zrobił to prawidłowo.
- Nie czterdzieści siedem a siedemdziesiąt siedem - powiedział zaglądając mu przez ramię. Nie był wcale przekonany, że to była przypadkowa pomyłka.
- Bo ty to niewyraźnie wymówiłeś...
Faktycznie, liczebniki czterdzieści, siedemdziesiąt a nade wszystko siedem są dla Polaka ciężkie do wymówienia, a słynna siódemka jest granicą niemal nie do przeskoczenia. Profesor znał język bardzo dobrze ale z wymową miał problemy będące udziałem znakomitej większości.
- No, teraz jest dobrze - powiedział - ślij.
Gdy mail został wysłany, profesor podniósł się.
- No to teraz do szpitala.
Wydawało mu się, że we wzroku Magnusa wyczytał jakieś błaganie.

Szpital na Kamieńskiego był nowym obiektem na północnych rubieżach miasta i sporo czasu zajęło im przeciskanie się od centrum. Przez całą drogę Magnus nie odezwał się ani słowem, udając, że fascynuje się miastem. Może i się fascynował, ale nerwowość ruchów, nieustanne spoglądanie na zegarek i profesora świadczyły, że daleko mu do wewnętrznego spokoju. Odezwał się dopiero, gdy minęli stara pętlę na Karłowicach.
- Daleko jeszcze?
- Teraz już nie, może jeszcze pięć minut...
Formalności w szpitalu nie trwały długo i wkrótce rozmawiali z pielęgniarką.
- ja panom nic nie powiem, rozumiem sytuację, ale musi się wypowiedzieć ordynator.
- A jest na miejscu?
- Tak, panowie zaczekają, zaraz pójdę z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że zgodzi się na rozmowę.
Jeśli coś irytowało Kornela to fakt, że jego niewyjaśniona sytuacja prawna w stosunku do tego chłopaka zamykała prawie wszystkie drzwi a przynajmniej wydłużała nawet najprostsze procedury. Niechętnie usiedli w korytarzu, a Kornel nastawiał się na długie minuty czekania. Tym razem przyjemnie się przeliczył, z gabinetu naprzeciw wyszedł młody, szczupły mężczyzna w lekarskiej bluzie i zapytał.
- Panowie w sprawie pana Rusinka? Zapraszam do gabinetu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 16:21, 07 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 4 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin