|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Analog2
Wyjadacz
Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Wto 21:08, 25 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
homowy seksualista napisał: |
Ja tak nie lubie opisów seksu... Ale jak się ludzie domagają, to będzie tego wiecej. Generalnie chodziło mi aby pokazać (i chyba mi się udało) jak daleko Sebastian i Tomek mieli do siebie. To jest rok 1989, kiedy te sprawy ciężko się załatwiało. I o ile Maciora i Mieciu przechodzą normalną drogę dla nastolatków (przy czym ten pierwszy ma wątpliwości natury moralnej), tu jest zupełnie inaczej. Sebastian gubi się w swojej seksualności, godzi się na wszystko i z prawei każdym (dlatego te opisy z plaż, Norbert itp),Tomek to przecież napalony nastolatek ale cielak, ograniczony ostrym wychowaniem w domu. Tam i tak jest, moim zdaniem, spore skrócenie dystansu w bardzo krótkim czasie, więc ich pierwszy kontakt musi być bardzo nieśmiały. Inicjuje Tomek, bo ma mniej hamulców, poza tym wie, że Sebastianowi po prostu nie wypada. Dlatego ten las, dlatego takie podniecenie u niego, dlatego to tak gwałtownie wychodzi. Przynajmniej ja to tak widzę. Ale przemyślę i może zmienię. |
Homowy, jesteś genialnym pisarzem. Zawsze będę szanował Twoją pracę i nigdy Ci niczego nie narzucę, bo wiem, że robisz coś racjonalnego, mądrego, z przemyśleniem. Przyjmuję Twoje wytłumaczenie, ba, zgadzam się w całości 100% z Tobą. Ja nie oczekiwałem, że nagle zaczną walić się po kątach, bo zepsułoby to klimat tego opowiadania. Niemniej jednak, przestrzegam na przyszłość, że w przypadku Sebastiana, który przecież jest już dojrzały i myśli racjonalnie, sex nie powinien stanowić dla niego bolączkę czy nieśmiałość. W przypadku Macieja i Mietka ta nieśmiałość występuje, bo to są jeszcze dzieciaki. Dopiero poznają siebie, swoje możliwości i potrzeby. Bardzo się cieszę, że Twoje opisy zdarzeń jakie miały miejsce między nimi wyglądały tak do tej pory. Wracając do Sebastiana... Wiemy doskonale z życia codziennego, że każdy człowiek ma swoje potrzeby i taką potrzebą jest sex, który jest sprawą indywidualną każdego człowieka. Zmierzam do tego, że ten temat u tak ukształtowanego człowieka nie może schodzić na bok. Więc powinien szukać okazji do zaspokajania tego pragnienia. Bo nie wierzę w to, że Seba jest tak zakompleksiony, że seksu chce całkowicie uniknąć. Wiadome jest również to, że nie powinien robić za tanią dziwkę przy pierwszym lepszym lesie. Gdyby swoich potrzeb seksualnych nie zaspokajał, to musiałby być - przepraszam za porównanie - jak ksiądz. W takiej enklawie, osaczony, a wtedy odbiłoby się to na jego zachowaniu. Nawet, jeśli to opowiadanie, to nie jestem w stanie wyobrazić sobie faceta, który spychałby potrzeby seksualne na bok i nie miał choć wewnętrznej chęci zrobienia tego.
PS. Trochę godzina jest straszna, bo wcześniej to jeszcze pisałeś 18-23, a teraz po 1. Fajnie byłoby mieć opowiadanie o godzinę wcześniej, jeśli jest taka możliwość. Wiem, że to nie jest koncert życzeń, niemniej jednak wiesz do czego zmierzam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Analog2 dnia Wto 21:09, 25 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:17, 25 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Podpowiedź odnośnie następnego odcinka (ale to tak koło jedenastej):
Zbuduję sobie domek
na prerii pośród ziół
I kupie wielki trujnik
I wszystkich będe truł...
Który to był odcinek?
PS. Tutaj wstawiam o północy mojego czasu tylko po to, by było to codziennie i miało odpowiednią datę. A w tej chwili kończę odcinek...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 21:19, 25 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Analog2
Wyjadacz
Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Wto 21:25, 25 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Coś mi się kojarzy z Maciejem i Mietkiem, podczas ogniska???
Rozumiem już dlaczego 1:00. Tylko widzisz, o ile większość po 0:00 jeszcze coś tam w łóżku przy TV ogląda, coś w telefonie grzebie, o tyle już o 1:00 idzie spać. O to chodzi. A wszyscy pewnie wolą w łóżeczku sobie poczytać te opowiadanie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:34, 25 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Tak
A trujnik to po prostu
[link widoczny dla zalogowanych]
gdzie czasem można znaleźć odcinek przed jego publikacją tutaj. najczęściej w .txt i pdf, tam również rozszerzone, niepublikowane tu who is who - czyli kto jest kim w tym opowiadaniu. Poznieważ akcja się przenosi i dochodzą nowi bohaterowie, obiecałem, że będę aktualizował - i jest to wlaśnie na trujniku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 22:09, 25 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pisarek666
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 22:33, 25 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
homowy seksualista napisał: |
... Ale każde hamulce moga puścić jeśli się jest w głębokim lesie, prawda? |
W lesie nigdy!
Mrówki, igliwie, kleszcze
i chuj wie co jeszcze...
Domowe zacisze, zdecydowanie!
Pozdrawiam, Piotr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 0:42, 26 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Ale teraz jest zima To znaczy w opowiadaniu. Mrówki, kleszcze i inne ujstwo jest w stanie hibernacji. Poza tym ja wolę na łonie (natury, rzecz jasna), jakoś wszystko wtedy dodaje mi libido (może poza mrówkami). A ci dwaj raczej mieli przejściowe trudności lokalowe. W jednym domu dzieciaki, w drugim milicja, cholera wie co gorsze...
I jeszcze jedno, skoro już piszemy ogólnie. Analog pisze, że wszystko tu jest przemyślane. Otóż nie do konca.
Przemyślane są:
- dzieje wszystkich bohaterów, co się z kim stanie
- kamienie milowe (najwazniejsze wydarzenia). Na razie takie ważne były: spotkanie Sebastiana z Maciorą i Mietkiem, zaginięcie Norberta i coś jeszcze (tego na razie nie mogę napisać)
- charaktery postaci, które często sa autentyczne
- większość miejsc
- wpływ historii na postępowanie bohaterów
Pozostałe rzeczy są czasem (a nawet często) improwizowane, niektóre dialogi kołaczą mi się w głowie od dawna, niektóre cytuję (większośc dialogów Sebastiana z Kingą to moje dialogi z chrześniaczką), niektóre inne wymyślam. Niektóre sa dołączane na bieżącio - w końcu jest to tylko beta wersja.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 0:56, 26 Lis 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 1:01, 26 Lis 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (55) |
|
|
- Gdzie masz tę rękę?
- No tam, patrz, koło tej niskiej sosny...
- Tu są same niskie sosny...
- Nic nie widzę - bronił się sebastian. Przywidziało ci się.
- Mam podejść?
- Nie, wiejemy stąd i to szybko.
- Ja bym jednak sprawdził...
- Nie mam na tyle odwagi. Chodź stąd. Nie ma już tu nas. No dalej!
Szli przed siebie, brodząc w wysokim śniegu. Jeśli tędy prowadziła kiedyś ścieżka, teraz była zupełnie niezauważalna. Po jakichś dwustu metrach Sebastian zatrzymał się, sapiąc i ledwie łapiąc oddech. Chwilę trało zanim był w stanie cokolwiek z siebie wydusić.
- Nie pędźmy tak, ja już nie mogę. Wiesz przynajmniej gdzie jesteśmy?
Zaczęło już szarzeć i kontury drzew, nawet wyraźnie odcinające się od śnieżnej pokrywy, zaczęły tracić ostrość.
- Pewnie że wiem, jak skręcisz w ten młodnik to za jakieś sto metrów las się kończy, jeszcze dwieście metrów przez pole i wychodzisz na drogę do Nowosolnej i na Widzew.
- Daj mi zapalić... - powiedział Sebastian i, nie czekając na zgodę, wyjął paczkę mocnych i zapałki. Po chwili zaciągał się łapczywie dymem. Żaden z nich nie wykazywał szczególnej chęci do rozmowy, każdy przeżywał to, co się przed chwilą stało. Jedyne odgłosy to świst oddechów i odległy trzask gałęzi, poruszanych przez wiatr. Sebastian skończył papierosa, rzucając niedopałek w śnieg. Po chwili zreflektował się, podniósł go i schował do kieszeni.
- Po co ci to?
- Na wszelki wypadek wolałbym nie zostawiać śladów.
- Przecież i tak zostawiliśmy, szliśmy przecież po nieudeptanym śniegu...
- Nie wiem co tam było i, prawdę mówiąc, nie chcę wiedzieć. Ale jeśli to... - przerwał na chwilę - to przecież wcześniej czy później go znajdą i zaczną tu łazić i węszyć, to chyba naturalne. Do tego czasu śnieg zdąży stopnieć i nasze ślady dawno wsiąkną w glebę. Widzieć to tu nas nikt nie widział. Naprawdę wolałbym mieć z tym spokój.
Tomek nie odpowiedział, wpatrując się w jakiś odległy punkt.
- Idziemy? Już piętnaście po czwartej - upomniał Sebastian. O piątej Michał będzie u was w domu. Po co mamy jeszcze dodatkowo na siebie zwracać uwagę?
- No to mamy jeszcze czterdzieści pięć minut. - Tomek odwrócił się, podszedł do zwalonego pnia drzewa i usiadł na nim. - Poczekaj jeszcze trochę, już cię nie zobaczę. Jutro jedziemy na cały dzień do Łodzi.
- Wstań - powiedział cicho Sebastian. Tomek posłusznie spełnił prośbę. Sebastian podszedł bliżej, przyklęknął i chwilę wpatrywał się w ciemne dżinsowe spodnie zanim je rozpiął i ściągnął łagodnym ruchem. Tomek nie protestował, nie zachęcał, tylko stał i czekał na rozwój wypadków. Sebastian wodził nosem i ustami po niebieskich kąpielówkach, upajając się twardością i nacierając na nią policzkami. Zawsze lubił ten zapach u mężczyzn - mieszaninę mydła, ciała i innych składników. Chwilę gładził policzkiem masywne uda, ciepłe i porośnięte delikatnymi białymi włoskami. Co prawda już doszedł do siebie po tym, co zdarzyło się jakieś dwadzieścia minut temu, jednak celebrowanie tego momentu, kiedy już wszystko zobaczy z bliska, dodawało mu dodatkowej adrenaliny. Tymczasem na tkaninie slipek pojawiła się plama o delikatnym zapachu. Tomek wydawał się gotowy.
Jeszcze tylko majtki... Oczom Sebastiana ukazało się miejsce, które tak pragnął zobaczyć. Przysunął głowę bliżej, nosem odtrącił gruby, jasny członek i zwilżonymi wargami chłonął to miejsce gdzie twardość przechodzi w miękkość i delikatność. Lizanie jąder to było coś, co przedkładał nad wszystko inne, zanim rozpali partnera na tyle, że tamten będzie bliski spełnienia. Mimo mrozu jądra chłopca wisiały nisko a woreczek był naprężony. Ruchy warg stawały się coraz szybsze i łapczywe, gorący członek smagał jego czoło, czasem dźgając w oko, na co Tomek reagował spazmatycznym skurczem całego ciała. Śliskość pokrywająca członek dostarczała dodatkowych bodźców.
Członek Tomka był pokryty napletkiem, który teraz był ściągnięty niemal do połowy żołędzi. Język Sebastiana przywarł do spodu naprężonego organu i energicznym ruchem doprowadził do tego, że za chwilę cała główka była odsłonięta a jej śliskość odbijała ostatnie promienie dnia, Tomek oddychał coraz głośniej, jego ręka usiłowała wsunąć członek do ust Sebastiana, co ten zbył krótkim pomrukiem.
Gdy wyczuł, że chłopak jest już przygotowany, odczekał chwilę aż wilgoć w jego ustach osiągnęła wymagany poziom, odchylił się i wolno chłonął całą długość , zatrzymując się dopiero, gdy górna warga weszła w kontakt z krótkimi jeszcze samczo pachnącymi włosami. Odczekał, aż chłopak ochłonie po pierwszym wstrząsie i głębokim oddechu. Korzystając z rozluźnienia, wsunął obie ręce pod mięsiste, ciepłe, gładkie pośladki. Ale na razie dał Tomkowi przywyknąć do swego gorącego wnętrza, a gdy się już to stało, pierwszy ruch jęzora gładził podstawę członka, dbając, by chłopak zaczął odczuwać lekkie ssanie.
- Seba.... ja już... no, mleczko... - szept był głośny i na mocnym wydechu.
Sebastian zdążył cofnąć głowę w ostatnim możliwym momencie, kiedy mlecznobiałe strużki zalewały mu twarz.
- Jak mi dobrze - szepnął Tomek. Sebastian był również na końcu wytrzymałości, wstał, zdecydowanym ruchem opuścił spodnie, ściągnął napletek i zaczął energicznie pocierać swą sztywność o podbrzusze Tomka. Gdy był bliski końca, jego ruchy stały się kanciaste, silne energiczne. Teraz, już...
Co ja, kurwa zrobiłem? - to pierwsze, co pomyślał, gdy zapinał spodnie. - To, że on chciał, to wcale nie znaczy, że to się musiało stać... Po szybkich przygotowaniach, wytarciu śladów, które mogłyby stać się przedmiotem jakichkolwiek domysłów, byli już gotowi do dalszego marszu.
- Tomek?
- Tak?
- Czy... Czy uważasz, że to, co się właśnie stało było właściwe? To znaczy... - plątał się Sebastian -Czy nie czujesz się jakoś skrzywdzony, czy.... Sam nie wiem, jak ot powiedzieć.
- Gdzie tam! - reakcja Tomka była natychmiastowa. - To coś, o czym marzyłem od dawna. To już powinno się stać pół roku temu, gdybym tylko miał odwagę... No ale zabrakło.
- No i dobrze się stało. Tomku, pamiętaj o jednym - jeśli już naprawdę cię tak przyciśnie, że będziesz musiał to zrobić - unikaj takich miejsc i ludzi, o których nie wiesz zupełnie nic. Ty naprawdę nie wiesz, czy ten facet, który ci zrobi dobrze nie da ci w łeb albo....
- Albo?
- Nie, nic... Słyszałeś chyba o AIDS?
AIDS oprócz amerykańskich rakiet typu Pershing był głównym straszakiem używanym przez propagandę systemową minionego okresu. I na dodatek o wiele skuteczniejszym od Pershingów, jako że tak od roku 1987 i rokowań w Reykjaviku nikt już nie wierzył w możliwość wojny. AIDS za to bali się wszyscy. I nie chodziło tu o homoseksualizm, miał to być uniwersalny straszak na szerząca się w latach osiemdziesiątych narkomanię, zwłaszcza heroinę, wstrzykiwaną bez zachowania podstawowych wymogów higieny, używanymi strzykawkami. AIDS omawiano w szkołach, był dyżurnym tematem w telewizji.
- No pewnie, że słyszałem. A jaką mam pewność, że ty go nie masz?
Bezpośredniość pytania spowodowała, że i Sebastian postanowił być szczery.
- Żadnej. Ja sądzę, że go nie mam, gdyż zwykle uprawiam bezpieczny seks, ale wiesz jak to jest, człowiek strzela a pan Bóg kule nosi. Musisz sobie zdawać sprawę, że każde pójście z nieznaną babką lub facetem to niebezpieczeństwo.
- Babką też? W telewizji mówili tylko o facetach....
Sebastian nie poczuwał się na siłach prostowania lat telewizyjnego zakłamania i propagandy. Faktem było, że media starały się wypromować AIDS jako chorobę wynikającą z niemoralnego prowadzenia się i perspektywa zarażenia się od własnej żony trochę burzyła ten zamiar. Dlatego informację o możliwości heteroseksualnego zakażenia na początku upychano gdzieś na koniec programu, mówiono półgębkiem bądź nieraz zupełnie pomijano. Efekty nie dały na siebie długo czekać, pod koniec lat osiemdziesiątych nastąpił znaczący wzrost zachorowań u heteroseksualistów.
- Tak, to dotyczy każdego i zawsze.
- A mogę jeszcze pytanie? - Tomek po chwili milczenia znów się rozkręcał. Właśnie opuszczali las, pośrodku wieczornej szarówki i szli przez pole, zbliżając się do oświetlonej linii domów.
- A to... Ma jakiś smak? Zawsze się zastanawiałem.
- Raczej zapach, który dla jednych jest przyjemny a dla innych nie. Ja lubię, ale oczywiście nie zawsze.
Byli już na drodze i naprzeciw nich pojawiła się sylwetka rosłego mężczyzny. Michał. Sebastian skontrolował czas - za dziesięć piata. W sam raz.
- A jak jutro wrócę wcześniej z Łodzi to spotkamy się jeszcze? - nalegał Tomek. - Coś się wymyśli, by przyjechać wcześniej.
- Tylko nie kombinuj za bardzo - roześmiał się Sebastian, ale wypadło to dość sztucznie. Dalej nie wiedział, co ma myśleć o tym, czego zapach czuł jeszcze pod nosem. I nie wiedział, czy jutro znajdzie siły i odwagę na powtórzenie tego wszystkiego. W zasadzie powinien się spakować jeszcze dziś i wypieprzać stąd do Poznania.
- No wiedziałem, że te dwie sieroty, porozpinane, bez czapek to wy - przywitał się Michał. - Sebastian, coś się stało.
- To znaczy?
- Ja byłem po południu w Andrzejowie a matka gdzieś na wsi, chyba komuś bańki postawić czy coś takiego. Był telefon i ktoś usiłował się dogadać z tatą po niemiecku. Słyszalność była kiepska a ojciec twierdzi, że to najpewniej był Norbert.
- Jesteś tego absolutnie pewny?
- Nie tyle ja, co ojciec. Chodź szybko do domu, może znów zadzwoni. Poza tym Kinga chyba zachorowała, będzie wesoło... A ty Tomek, idź już do domu, matka czeka.
Pożegnali się i Sebastian chwilę obserwował oddalającą się sylwetkę.
- Lubisz go? - zapytał neutralnie Michał.
- Tak... i nawet chyba za bardzo - odpowiedział Sebastian. - On taki pocieszny jest, jakiś taki... Taki inny.
- Tak... On zawsze był inny - powiedział Michał w zadumie. - Ty też jesteś inny... Może nawet pasujecie do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 1:10, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
smutny16
Adept
Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Śro 1:52, 26 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za pikantniejszą część
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Analog2
Wyjadacz
Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Śro 23:09, 26 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Czekam na kolejną część, błagam za 1h
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 23:13, 26 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Dobrze, na zyczenie kilku osób (dziękuje za pw i maile ale można to też napisać tutaj ) zmieniam nieco cykl dodawania nowych odcinków. Nie wiem jak długo ale na razie będzie inaczej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Śro 23:14, 26 Lis 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (56) |
|
|
- Wujek, ty jesteś pewny, że to był Norbert? - zapytał Sebastian kiedy tylko wrócili do domu.
- Pewny to nie, to była rozmowa jak z Ameryką, szumy, trzaski, bardzo cicho. No i z niemieckim u mnie krucho, właściwie nic nie zrozumiałem. Ja po niemiecku tyle co z Czterech pancernych, wiesz przecież.
- Sądzisz, że powinniśmy powiadomić o tym milicję? W końcu oni też go szukają, może dojdą po połączeniu.
Henryk roześmiał się.
- Ty naprawdę wierzysz, że oni go szukają? Pokręcili się po wsi, bo musieli, bo im podałeś świadka na talerzu. To ja ci powiem, jak to będzie wyglądać. Milicjanty wrócą do komendy, wpiszą nazwisko do książki zaginionych i natychmiast zapomną o sprawie. Może - ale tylko może - prześlą rysopis i zdjęcie do komisariatów kolejowych i na tym sprawa się dla nich zakończy. I wyślą jedną kopię do centralnego rejestru zaginionych w Warszawie. Pocztą, bo telefaksy to dla nich za drogie i za skomplikowane.
- A co z ta walizką? - przypomniał Sebastian.
- A co ma być? Cisną w kąt albo się tym ktoś zainteresuje ale prywatnie. Jeśli wierzysz, że ktoś to będzie badał, to się grubo mylisz. A jak Norbert się znajdzie i zgłosi się po odbiór, to albo wywloką ją z lamusa albo będą grać na zwłokę. Nie łudź się, że będą się przepracowywać.
Sebastian nie mógł odmówić tym słowom sensu. Rok temu skradziono mu portfel z dowodem osobistym i innymi dokumentami. Jakiś czas przyszło wezwanie z dworcowej komendy we Wrocławiu z adnotacją 'odbiór zagubionych dokumentów'. Milicjantka, na pytanie, czy znaleźli tego, kto to zrobił - bo dokumenty dostał tylko niektóre - odpowiedziała, że jakby im wskazał, kto to zrobił, to może by się tym zainteresowali. Natomiast musiał wypełnić trzy protokoły odbioru...
- To nikt nie będzie go szukał po wsiach, po lesie, nic?
- Będzie dobrze, jak poinformują Justynów czy Gałkówek, czyli najbliższe miejscowości. Nie zawracaj sobie tym głowy, naprawdę szkoda czasu na to. Wyjmij jakieś piwo z lodówki, co mamy siedzieć o suchym pysku.
Sebastian po sylwestrowej wpadce i jej konsekwencjach miał dość alkoholu na najbliższych dziesięć lat, toteż grzecznie się wymówił i poszedł na górę. Korciło go, by zagadnąć wujka o tego trupa w lesie, to znaczy o to, co by się stało gdyby znaleźli te zwłoki, ale postanowił nie rozmawiać na ten temat z nikim, nawet z Michałem.I tak wie o tym Tomek, czyli jedna osoba za dużo.
Sebastian siedział w pokoju Michała i bawił się komputerem. Nie robił nic konkretnego, w pamięci miał ciągle popołudnie w lesie, i teraz odgrywał każdą scenę w pamięci. Mimo sporego doświadczenia w tych sprawach, ten seks był zupełnie inny niż poprzednie. Sebastian nie był - chyba po raz pierwszy w życiu - nakierowany na zaspokojenie własnego pożądania, a szczególnie dbał, by przyjemność odczuwał Tomek. Do tej pory nie interesował go wyraz twarzy partnera, jego emocje, zakładał, że on nie jest po to, by to kontrolować. Tu było zupełnie inaczej. Gdyby Tomek nagle powiedział 'skończmy to' albo cokolwiek innego, z miejsca by się do tego zastosował, nawet bez chwili zastanowienia. A Tomek... Ten też go zaskoczył. Poza tym, że był naturalnie podniecony, był całkowicie ufny, jakby wiedział, że nie stanie się nic krzywdzącego, że Sebastian chce dla niego jak najlepiej. Jakże blado w porównaniu z tym wyglądały te wszystkie walenia na plaży czy w krzakach. Na myśl o większości z nich Sebastianowi teraz zbierało się na mdłości.
- Co ty tak cicho siedzisz? - zapytał Michał, który pochłonięty był przygotowaniem do szkoły.
- Nie chcę ci przeszkadzać. Ucz się i pracuj a garb ci sam wyrośnie, nawet o pozwolenie nie będzie pytał.
- Nie bądź złośliwy. Stało się coś?
- Tak, Norbert zaginął.
- A Ziemia jest okrągła a koń ma cztery nogi. A poza tym? Coś cię gryzie, masz to wypisane na twarzy. A nieco niżej, że to nie jest Norbert. Tomek?
- Coś się nagle zrobił taki ciekawski? - odszczeknął Sebastian, poirytowany i natręctwem Michała i komputerem, bo stacja dysków odmówiła czytania dyskietki.
- Nie wkurzaj się tylko powiedz jeśli chcesz. A ja wyraźnie widzę...
- Że stacja dysków się zbiesiła. Możesz coś z tym zrobić?
- Najwyżej reset - powiedział Michał przyglądając się ekranowi. - Tomek? Coście tam robili w lesie? Bo przecież nie oglądaliście wiewiórek?
- Zasadniczo chciałem zobaczyć, czy nie ma tam śladów Norberta - uczepił się ostatniej deski ratunku Sebastian. Nie było to aż tak niezgodne z prawdą, istotnie zwracał na to uwagę.
- I w Poznaniu też będziesz go szukał? Jakoś nie do końca ci wierzę.
- Michał odpieprz się ode mnie ale szybciorem, dobrze? Czy ja wnikam w twoje życie? Czy ja się pytam po co byłeś w Andrespolu po południu? Chcesz to mi powiesz, nie chcesz - nie ciągnę za język. Poszanuj to, proszę.
- Wyglądasz tak, jakbyś potrzebował rozmowy - próbował załagodzić wybuch Michał.
Sebastian zreflektował się nieco.Kłótnia z kuzynem to nie do końca to, co chciał osiągnąć, po co palić mosty?
- Sam nie wiem, co o tym myśleć. Wiesz, to stało się w lesie...
- To?
- Tak, to.
- No i fajnie, o co ci chodzi? Chyba, że coś się nie udało, albo któryś z was stwierdził, że to jednak niefajne.
- Nie, właśnie udało się wyjątkowo dobrze, aż za dobrze...
- Żebym ja tak mógł powiedzieć, że za dobrze wyszedł mi seks... Szukasz dziury w całym, Sebastian.
- Wiesz, ale to był dla niego pierwszy raz. Cokolwiek robił wcześniej, to nie było to.
- Wiesz, Sebastian co? Nie chciałem ci mówić, ale jak byłem w ósmej klasie, to w szkole wybuchła afera z podglądaniem w kiblach, i dla dziewczyn i dla chłopaków. Ostatecznie chyba nie wykryli sprawców, bo było ich kilku, ale ja wiem - rozumiesz? - wiem to, że jednym z nich był właśnie Tomek. Powiedzmy, że w pewnym sensie go na tym przyłapałem. Nie informowałem nikogo, bo po co? Ja też go lubię i wiem, jaki jest stary Traczyk. Przecież on by go rozsmarował po ścianie.
- Zdziwisz się, ale Tomek trochę mi o tym powiedział - powiedział Sebastian obserwując uważnie ekran. - On jest w tym wszystkim zupełnie zagubiony. Trochę się bałem rozbudzać go jeszcze bardziej, ale z drugiej strony...
- Zrobiłeś dobry uczynek pozbywając go nadmiaru spermy, czy nie tak?
- Nie drwij. To wszystko jest nie tak. Wiesz, ja się boję że wyjadę a tu się coś stanie. Nie będzie potrafił zapanować nad tym wszystkim. Jeśli jeszcze dodasz do tego seks jako doskonały czynnik odstresowujący...
- A co ci tak na nim zależy? Będziesz się martwił na odległość? I tak nie jesteś w stanie nic zrobić. Skończ może to martwienie się za cały świat, dobrze?
- A ty nie bądź cynikiem. Teraz rozmawiamy o odpowiedzialności.
- Teraz? Trzeba było o tym myśleć wcześniej, zanim poszliście w las.
- Albo pozwalając kumplowi zwalić gruchę pod prysznicem...
Strzał był celny. Michał zamilkł na chwilę a o jego obecności świadczył tylko oddech.
- Złą stroną wsadzasz dyskietkę - przerwał w końcu milczenie Michał. - Jest osiem sposobów w tym siedem absolutnie niedopuszczalnych... I co, chcesz teraz przyjeżdżać tu co miesiąc i patrzeć jak Tomuś się sprawuje? I zadręczać się, że to może przez ciebie? Ty nie masz dobrego serca, ty jesteś po prostu głupi.
- A może... A może mi jakoś na nim zależy? Wiesz, Michał, ja już nie myślę o nim jako o ofierze różnego rodzaju zbiegów okoliczności. Ja widzę w nim człowieka i to człowieka bliskiego mnie...
W tym momencie drzwi się otwarły i do pokoju wpadła zdyszana Kinga.
- Sebastian, Tomek do ciebie.
- Tomek? Czego on chce, pytałaś?
- On chyba płacze, coś jest nie tak. Mówi, ze chce z tobą natychmiast rozmawiać.
Gdy Sebastian wszedł do kuchni, Tomek siedział przy stole z Krystyną. Widać było, że jest zdenerwowany ale chyba nie płakał.
- Co się...
- Stary dostał zawału serca. Pogotowie go do szpitala odwiozło. Matka dostała kota, siedzi, płacze i zupełnie nie może sobie dać rady z dzieciakami. Marcin, wiesz który, gdzieś uciekł, Tadzik go szuka, Rysiek, ten najmłodszy, ryczy i nie da się go nakarmić, a Zuza oczywiście łajdaczy się w Łodzi i pewnie nie przyjedzie na noc. Mówię ci, koniec świata. Możesz przyjść na chwilkę i przynajmniej pomóc mi doprowadzić tę chałupę do jakiegoś porządku? Sam nie daję rady.
- Ja? - zdziwił się Sebastian.
- Wiesz, mnie tez nie wypadało. Ale to nawet nie mój pomysł tylko Dzika.
- Ale jak to dostał zawału serca? Jak to wyglądało?
- Wściekł się na to że Zuza znów pojechała do Łodzi. Najpierw wrzeszczał, to cała trójka się pochowała po kątach a później padł na kanapę i tylko dyszał i za serce się łapał. To ja zadzwoniłem po pogotowie, bo matka zdurniała, i zaczęła szukać gromnicy, coby ją zapalić...
Sebastian nie był przekonany czy jego obecność u Traczyków jest taka konieczna i zastanawiał się, jak się wykręcić.
- Co ciocia na to?
- Idź, przydasz się, co tu masz do roboty? I nie śpiesz się z powrotem na noc, jak będziesz musiał zostać to zadzwoń. Albo cię ktoś przywiezie. Tomek, dzieci mają co jeść? Może weźmiesz bochenek chleba i jakieś masło?
- A wie pani, że nie odmówię? Wątpię, czy to co jest starczy, aby wszystkich nakarmić.
Gdy Sebastian i Tomek przybyli na miejsce, Traczykowa siedziała przy zapalonej gromnicy i trzęsącymi się rękami trzymała różaniec. W kuchni brudny Marcin odmawiał podporządkowania się Tadzikowi a najmłodszy Rysiek wyjmował jakieś zakurzone kable spod szafy. Sebastian rzucił okiem na to pandemonium i zarządził:
- Tomek, myjesz młodsze dzieciaki a ja z Dzikiem przyrządzimy jakąś kolację. Tylko zadbaj, żeby łazienka nie była zachlapana, bo kto posprząta? Tadzik, macie jakąś patelnię, tę kiełbasę przydałoby się usmażyć?
- Najpierw trzeba napalić w piecu, gaz z butli się właśnie skończył, a nikt nie pomyślał, by wymienić.
Chyba nie miał na to pieniędzy - pomyślał Sebastian i rozpoczął palenie w piecu. Dmuchał na ledwie tlącą się gazetę, kuchnię zaczęły wypełniać kłęby gryzącego dymu.
- To się nie tak robi, proszę pana! - Tadzik w mig znalazł się przy piecu. - Zaraz przyniosę trochę benzyny, pójdzie szybciej! - krzyknął i wybiegł z domu. Sebastian popatrzył na zegarek. Za piętnaście dziewiąta, Może przed północą skończą. Niech już będzie pojutrze i niech już siedzi w pociągu do Poznania, może być nawet zatłoczony, byle dalej stąd...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 1:08, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Analog2
Wyjadacz
Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Śro 23:31, 26 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
No jaki Ty kochany jesteś człowiek jednak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 16:54, 27 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
@Analog2
Czasem tak mowią Dziś odcinek około 22.00 polskiego czasu.
@Smutny16
Cieszę się, że się podoba. Zasadniczo stronie od takich opisów, ale bywają konieczne. No i wiem, co ludzie lubią
Ciekawostka
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak wygląda praca nad opowiadaniem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 16:57, 27 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Radoslav89
Adept
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Czw 19:14, 27 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
czekam! do 22 tak dalekooo : )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Czw 21:03, 27 Lis 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (57) |
|
|
- Cebula się przypala, możesz pomieszać? Ja kroję chleb...
- Pewnie - odpowiedział Tadzik, grzebiąc ogromnym pogrzebaczem w piecu.
- A co to za wrzaski? - zapytał Sebastian. - Mało palca sobie nie urżnąłem...
- Tomek kąpie Ryśka a on tego nie cierpi, zwłaszcza jak mu się gąbką szoruje plecy. Pan pokaże...
Rana była powierzchowna, niemniej Tadzik zniknął na chwilę, po czym wrócił z butelką jodyny, rolką bandażu i ogromnymi nożycami krawieckimi.
- Niepotrzebnie, pokrwawi, poboli, przestanie - śmiał się Sebastian.
Do Tadzika to jednak nie docierało i z samozaparciem zabrał się do przygotowywania opatrunku. Sebastian musiał przyznać, że szło mu to wyjątkowo sprawnie i po niecałych dwóch minutach opatrunek był gotowy i wyglądał nawet zgrabnie.
- Pan usiądzie i się nie przemęcza - powiedział Tadzik z troską w głosie.
- Nie, trzeba posprzątać tę kuchnię, na tej zachlapanej podłodze ktoś się jeszcze pośliźnie i będziemy mieli następny wypadek. Wiesz co? Ty ugotuj dzieciakom mleko a ja ogarnę trochę tę kuchnię. Ja nie mogę nawet patrzeć na mleko, nie mówiąc o zapachu.
- Pan nie pije mleka? Dlaczego? To bardzo zdrowe - zapytał Tadzik. - Trzeba pić mleko.
Sebastian wytłumaczył chłopcu, że cierpi na nietolerancję mleka. Była to prawda, którą okupił długimi męczarniami w dzieciństwie, kiedy nieświadoma niczego matka wmuszała w niego mleko, on zaś bronił się przed tym jak tylko mógł i spędził wiele bezsennych nocy walcząc z bólem brzucha i jeszcze mniej przyjemnymi objawami. A ponieważ temat był mało znany wtedy również przez lekarzy, nacierpiał się sporo i dopiero przypadek - młody lekarz po zagranicznym stypendium, podczas którego zetknął się z tą przypadłością - sprawił, że udało się matce wyperswadować karmienie mlekiem pod jakąkolwiek postacią.
- Nie wiedziałem, przepraszam - powiedział Tadzik. - Ale z tym palcem nie powinien pan pracować.
Tymczasem do kuchni wpadł na pełnym pędzie Marcin, siedmiolatek.
- Wykąpany?
- Tak, ale nie chcę, żeby Tomek mnie kąpał. On strasznie drapie. Nie odzywam się do niego.
- Pokaż uszy - zażądał Tadzik. Lustracja musiała jednak wypaść pozytywnie, gdyż nie skomentował tego ani jednym słowem. Chwilę później w kuchni pojawił się zachlapany Tomek.
- Macie już tę kolację? Głodny jestem. A później trzeba będzie położyć Ryśka, bo już marudzi. Coś jeszcze trzeba zrobić?
- Tak, zadzwonić do szpitala - odpowiedział Sebastian. - Ale tym zajmę się później, zresztą, jak to mówią Anglicy, no news is goods news.
- Co to znaczy? - zainteresował się Tadzik, który właśnie nakrywał do stołu.
- Brak wiadomości to dobra wiadomość. Jakby coś złego się stało, to już by dzwonili, daliście chyba numer telefonu lekarzowi z pogotowia?
- Tak, i wzięliśmy od niego numer szpitala. Na razie nikt nie dzwonił.
W tym momencie zadzwonił telefon. Wszyscy zastygli w bezruchu, nawet Marcin, którego temat wydawał się nie interesować.
- Kto odbierze? - Sebastian wodził oczyma po chłopcach. Rzeczywiście w dobrym momencie poruszył ten temat szlag by to... A telefon dzwonił coraz natarczywiej. Sam by go odebrał, gdyby nie to, że mu zwyczajnie nie wypadało. W końcu Tomek bez słowa wyszedł z kuchni.
- Twoja ciotka dzwoniła - powiedział, gdy wrócił. - Pytała się, czy niczego nam nie trzeba i chyba przyjdzie tu za chwilę nam pomóc.
- No i dobrze - powiedział Sebastian. Mimo, ze strategiczne punkty zostały opanowane, pozostał ciągle temat matki chłopców, która uparcie trwała w milczeniu i modlitwie i, według niego, to ona była teraz największym problemem, bo z przypadkami szoku radzić sobie nie umiał. To już woli oddział rozbrykanych mikrusów, takich jak Rysiek, którego Tadzik trzymał na kolanach i karmił. Szło to opornie, mały wypluwał co drugą łyżkę, na stole zaczynał się robić bałagan, a Sebastian, który nie znosił widoku i zapachu mleka, musiał na chwilę stanąć w drzwiach. Zastanawiał się, jak rozwiążą problem spania i jak na to zareaguje Tomek, który od czasu do czasu rzucał mu mało neutralne spojrzenia i słał uśmiechy. Sebastian zastanawiał się nawet, czy nie zrezygnować z tego wszystkiego i zwyczajnie nie pójść do domu, jednak szybko wyobraził sobie piekło, które zapewne powstanie rano i zmienił zamiar. Poza tym nie jest wcale takie oczywiste, czy w ogóle pójdzie spać, jeśli trzeba będzie zająć się ich matką. Niech ta ciotka już przychodzi, byle zaraz...
Warkot samochodu dochodzący zza okna ucieszył go, ciotka przyjechała maluchem. Sebastian zdał krótką relację ze stanu rzeczy.
- Widzę, że radzisz sobie wyśmienicie - powiedziała ciotka. - Ja postaram się zrobić coś z Tonią i zadzwonię do szpitala dowiedzieć się co i jak, a ty, Sebastian, walcz dalej. Przygotuj mleko dla małego na rano a później mu tylko podgrzejesz - powiedziała podchodząc do lodówki i sprawdzając jej zawartość.
- Na śniadanie wam starczy a później będziemy myśleć. Pogadam z ludźmi, może ktoś się nimi zajmie.
- Ale ja chcę Sebastiana - powiedział Tadzik i było to powiedziane na granicy płaczu. - Nie chcę, aby jakieś stare baby nam się kręciły po domu.
- Widzisz coś ty narobił - uśmiechnęła się Krystyna. - Sebastian musi wracać do Poznania i to najpóźniej w niedzielę. Wami ktoś się zajmie, mam nadzieję, że matka, zobaczę, co z nią - powiedziała i wyszła z kuchni.
- Pan nas tak nie zostawi, prawda? - powiedział Tadzik, podszedł do Sebastiana i mocno go objął. Ten uciekając jak najdalej wzrokiem, sięgnął po leżącą na stolę paczkę mocnych i pieczołowicie zajął się zapalaniem. Co ma mu powiedzieć? Ten chłopak zaczynał normalnie bzikować na jego punkcie. Brak normalnego ojca, atmosfera bliska terrorowi panująca w tym domu i wzajemna duża niechęć Tomka i Tadzika, umiejętnie podsycana przez ojca spowodowały, że chłopak przyjął bez wahania łagodny dyktat Sebastiana. Żałował, że bardziej nie przykładał się na psychologii na studiach, tam mówili o takich rzeczach, tymczasem Sebastian pragnął tylko zaliczyć przedmiot i mało przejmował się jego zawartością. Teraz byłoby jak znalazł.
- Szpital mówi, ze stan jest stabilny i nic strasznego nie powinno się zdarzyć - powiedziała Krystyna, gdy już uporała się z telefonem. - Tonia potrzebuje leku uspokajającego, mamy coś w domu, przywiozę go i położę ją spać. A ty Sebastian połóż to towarzystwo i zabierz się tu za jakieś porządki, umyj stół, podłogę, i przygotuj wszystko na rano. Dasz radę?
- Co mam nie dać? Tomek i Tadzik radzą sobie świetnie, naprawdę pomagają, jest tylko problem z tym przedszkolem, ale i to się załatwi.
- Nie zapomnij, że dzieci mają chodzić czyste. Sprawdź co mają do ubrania i w razie czego nastaw automat. Na szczęście jest, w łazience widziałam.
- Ja będę spał z panem Sebastianem - oznajmił kategorycznie Tadzik. - Bo na pewno nie z tobą, grubasie.
- Oj chłopcy - Sebastian musiał przybrać bardziej kategoryczny ton - dość tego. Sytuacja jest kryzysowa, daleka od stanu normalnego.
- Tu wszystko jest dalekie od stanu normalnego... - wyrwało się Tomkowi.
- Mniejsza z tym. Naprawdę w takich momentach powinniście zapomnieć o tym, że się nie lubicie. I Rysiek i Marcin liczą na waszą pomoc, i mama. I wasza siostra też.
- Nie mów nic o tej szmacie, nawet nie wiesz, jakie to szczęście, że jej tu nie ma. Niech dalej się kurwi w tej Łodzi i nie wraca, nikt tu za nią nie tęskni.
- Tomek, to dalej jest wasza siostra - Sebastian przeraził się i podejściem i kategorycznością sądów. Ta rodzina istniała prawie wyłącznie na papierze a on nie miał ani pomysłu ani kompetencji by cokolwiek z tym zrobić. Był tu tylko na prawach strażaka a nie brygady remontowej. - Naprawdę nic nie poradzę, że jest jak jest, zresztą ja mogę sobie zrobić posłanie na podłodze jeśli naprawdę sobie nie możecie dać rady ze sobą. Albo zdrzemnę się w kuchni. To dla mnie naprawdę żaden problem.
Problem jednak był, dom był za ciasny, pokój Zuzanny był zamknięty na klucz i jedyne miejsce było w pokoju starszych chłopców. Sebastian serio zaczął myśleć o przespaniu się w kuchni i żałował, że nie wziął z Poznania swego fińskiego śpiwora, w którym można spać nawet w śniegu. Załatwiłoby to problem a chłopcy nie musieliby się sprzeczać kto odda swoje łóżko.
- To jedyne czego od was chcę i proszę was bardzo, dajcie spokój.
- Ale Tomek kopie - protestował Tadzik - i ciągle spycha mnie na bok albo przygniata do ściany. A i jeszcze... - zorientował, że może posunąć się za daleko i w porę wyhamował.
- No co jeszcze? - zaczepnie zapytał Tomek.
- Bawisz się tym swoim... Ty myślisz, że ja nic nie widzę?
- A ty się nie bawisz? Sam widziałem! Mogę powiedzieć, jakiego masz...
- Dość! - krzyknął Sebastian i sięgnął znów po paczkę papierosów. - To naprawdę w tej chwili jest nieistotne.
- Ale on jęczy i łóżko się trzęsie - nie ustawał Tadzik.
Sebastiana w tym momencie zaczął trafiać szlag. Tego w ogóle się nie spodziewał a chłopcy byli w stanie wyciągnąć sobie wszystko, byle nie skończyli w tym samym łóżku.
- Dobra, chłopaki. Teraz ja mówię. Tadzik, człowiek jest tak dziwnie stworzony, że czasem robi takie rzeczy.
- Pan też? - wpadł mu w słowo Tadzik.
O ja pierdolę... - wystraszył się Sebastian. Gwałtownie szukał wyjścia z tej koszmarnej pułapki, w którą się władował.
- To się dzieje głównie, jak chłopiec staje się mężczyzną, właśnie w waszym wieku, zwłaszcza jak jest młody a nawet bardzo młody. Ale nawet tak młody człowiek ma również mózg, tak, mózg, po to, żeby myślał. Po co utrudniacie sobie życie? Tomek, jeśli już naprawdę musi, niech pójdzie do łazienki. Dzik, to się ciebie też dotyczy. Szanujcie siebie, naprawdę to można załatwić tak, by temu drugiemu nie przeszkadzało. A w kwestii spania, Dzik, wolisz przy ścianie czy z drugiej strony?
- Dlaczego on ma wybierać a nie ja? - zaprotestował Tomek.
- Bo jest dużo mniejszy i jego łatwiej uszkodzić, to proste. Ja naprawdę rozumiem, że jak śpicie, nie możecie się kontrolować. Chodzi teraz tylko o jak najmniejsze szkody. Tomek, ja naprawdę nie stoję po niczyjej stronie.
- No dobrze - niechętnie odburknął Tomek.
- To załatwione. Teraz do łazienki i do łóżek. A ja mam tu jeszcze sporo roboty. Kuchnię zrobić, do matki zajrzeć, śniadanie na jutro, pranie.
Obaj chłopcy, już bez protestów choć dalej w atmosferze animozji poszli do pokoju i Sebastian mógł zająć się pracami domowymi. Żałował, że nie zrzucił zmywania naczyń na chłopaków, nigdy nie czuł do tego nabożeństwa, ale tym razem zwyczajnie zapomniał. Czasem trzeba zapłacić frycowe - westchnął i zabrał się do naczyń. Obrzucił kuchnię krytycznym wzrokiem i poczuł się dumny. Dał sobie radę, zrobił to, co do niego należało. Nawet podobało mu się, było w tym coś, za czym podświadomie od dawna tęsknił. Nagle przyszła do niego myśl, którą latami odganiał od siebie - czuł się ojcem. Do tej pory nie brakowało mu tego, sądził, że z uwagi na własną konstrukcję nie będzie go ciągnęło w tę stronę. Nic bardziej błędnego. Tak naprawdę zrozumiał to w momencie, kiedy Tadzik przytulił się do niego i było w tym tylko pragnienie normalnych więzów rodzinnych. I o ile do Tomka czuł pociąg natury erotycznej, z całą resztą było to o wiele bardziej skomplikowane. To co właśnie się stało, odbierał jako coś zupełnie naturalnego. Tyle, że jemu to nie będzie dane.
Było już w pół do drugiej, kiedy powiesił ostatni becik na linie w łazience i, po papierosie i herbacie poszedł na górę. Obaj chłopcy chyba już spali, od strony łóżka dochodziły tylko spokojne oddechy. Chwilę pomedytował, kiedy usłyszał głuchy trzask sprężyn a wątłą smugę księżycowego światła od okna przesłonił cień. Ciemna sylwetka oderwała się od ściany. Po chili jego własny materac zapadł się nieco jak ktoś usiadł na brzegu wersalki.
- Suń się - powiedział szeptem Tomek.
- Ciii. Nie zbudź Dzika.
Tomek nakierował rękę Sebastiana na wybrzuszenie pod piżamą. Po chwili drażnili sobie wzajemnie członki w absolutnym milczeniu i bezruchu.
- Weźmiesz mojego do buzi? - dopominał się szeptem Tomek.
- Nie teraz, cii...
Choć część przyjemności siłą rzeczy musiała odejść przez warunki, orgazm u obu był silny i prawie jednoczesny.
- Wracaj do łóżka - szepnął Sebastian całując Tomka w policzek. - Dobranoc...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:05, 30 Lis 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|