|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pią 13:58, 24 Paź 2014 Temat postu: Odpowiedzi |
|
|
@ Radek
Staram się, by każdy odcinek miał mniej więcej 10-12 kB, zeby po prostu nie zanudzać. Można oczywiście 'dmuchać' tekst, jak uczniowie w wypracowaniach czy Amerykanie w ich 800-stronicowych powieścidłach, tylko po co? Z reguly krótsze teksty są odbierane lepiej
@Bimax
Cieszę się, że jeszcze tu wpadasz. Podczytuję Bidula, ktory mi minął przez te półtora roku i jestem pod wrażeniem. Lubię klimaty jak z Kuczoka, choć jako autor zdecydowanie czuję się lepiej dowalając klasie średniej Mam nadzieję, że i Ty coś jeszcze napiszesz. Brakuje dobrej prozy gay, to chyba jest oczywiste.
Wszystkich Czytelników pozdrawiam i liczę na wierność...
PS. Postaram się jeszcze dziś coś wrzucić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 14:07, 24 Paź 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Radoslav89
Adept
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pią 14:54, 24 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Doskonale Cie rozumiem, ale mam taki większy niedosyt po ostatniej części. Jak chwytam książkę i mnie tak wciągnie jak Twoje opowiadanie, to muszę ją skończyć choćby zarwę noc
pozdrawiam i czekam : )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pią 16:33, 24 Paź 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (15) |
|
|
Krystyna wysłała Sebastiana i Michała na zakupy do Łodzi i zabrała się za przygotowywanie wigilii. U Nowickich zawsze były to duże imprezy, z teściami, czasem jej własną rodzina i zawsze zależało jej na tym, aby wypadały jak trzeba. Nowoczesna moda, zwana z francuska cuisine nouvelle, polegająca na mikroskopijnych porcjach dziwnych i nominalnie wykwintnych dań nie miała do ich domu wstępu. Wszystko musiało być tradycyjne i w odpowiednich ilościach. Już samo wykarmienie takich olbrzymów jak Henryk i Michal było zadaniem wystarczająco ambitnym. Zatem gar bigosu, cała gotowana szynka i oczywiście kilka blach ciasta, które w tym domu znikało jeszcze gorące.
- Dzieciaki już pojechały? - zapytał Henryk, który na chwilę wpadł do kuchni.
- Tak, zabrali się z Mrugałą autem do Andrespola i stamtąd pojadą pociągiem do Łodzi. Szybciej będzie no i nie będą musieli iść przez ten śnieg. Tylko ciekawe jak wrócą... Mam wyrzuty sumienia, mogliście się umówić i wyjechałbyś po nich samochodem do Nowosolnej.
- Ułomkami nie są a obi im ruch się przyda - odparował Henryk. - Chłopaki w kwiecie wieku a ty będziesz się nad nimi rozczulać...
- No... Najwyższa pora, by Sebastian już się ożenił. Dwadzieścia pięć lat to ostatni dzwonek... Później będzie tylko gorzej, bo wszystko, co atrakcyjne, będzie już zaobrączkowane.
- Tak... Tyle, ze on to najwyraźniej ma w nosie. A ile razy skręcasz na ten temat, to on wyraźnie stara się uciekać. A wyszczekany jest, to mu się udaje. Ale ode mnie tak łatwo się nie wymiga - przysiągł Henryk
- Daj mu spokój... Mówię ci, że to wszystko wina wychowania. Jadzia zrobiła z domu klasztor to ma...
Krystyna nie zgadzała się z metodami wychowawczymi swej siostry, które były, jej zdaniem, zbyt apodyktyczne, arbitralne i zostawiały mało miejsca na uczucia. Krytykowała je zawsze, jeśli nadarzała się okazja. Może tak być czy jeszcze doprawić? - zapytała podając Henrykowi łyżkę.
- Trochę więcej pieprzu by nie zaszkodziło. I daj jadzi spokój, przecież Sebastian już od pięciu lat mieszka poza domem. Zdążył znormalnieć... To już nie ten zahukany, stremowany chłopiec, który przyjeżdżał tu pięć lat temu. I odszczeknąć umie...
- To on zawsze potrafił tylko był za grzeczny. Tak to jest, jak pisklęta opuszczają gniazdo. Ciekawe, co się stanie z Michałem. I informuję cię, że pieprzu już nie ma, chłopaki mają kupić w Łodzi.
- Nic się nie stanie, co się ma stać? Jeśli nie ugrzęźnie w książkach jak Sebastian, ożeni się i założy rodzinę. Jest normalny, dobrze się rozwija, nie ma problemów, a jak ma to zawsze pyta śmiało i odważnie.
- No właśnie ostatnio jest jakiś inny, ciągle myśli, znika w pokoju... Chyba coś go gryzie i nie bardzo chce mówić. Wiesz, Heniu, to jest głupi wiek. Pierwsze miłości, narkotyki...
- Michał i narkotyki? Chyba żartujesz?
Od połowy lat osiemdziesiątych narkotyki, na zmianę z AIDS były dyżurnym tematem w większości gazet i programów telewizyjnych. Okres propagandy sukcesu, który skończył się wraz z latem'80, został zastąpiony przez okres straszenia wszystkim, co było możliwe. Były okresy, kiedy marka Kotańskiego można było zobaczyć w telewizji częściej niż pierwszego sekretarza PZPR. Krystyna, pielęgniarka z wykształcenia i całkiem długa praktyką, próbowała zgadnąć, czy zmiana w zachowaniu Michała może wynikać z używania jakichś środków odurzających ale nigdy nie spotkała się z objawami, które było dane zaobserwować jej na oddziale. Michał mógł nie wiedzieć, że był okres, że prawie każdorazowe czulsze spojrzenie w oczy było w istocie badaniem źrenic, czy przypadkiem nie powiększone. Ile razy był w krótkiej koszulce, sprawdzała, czy na rękach nie ma śladów nakłuć. Nie było i wkrótce przeszła jej ta mania. Uznała, że jeśli coś się dzieje, to w zupełnie innej sferze.
- Wiesz, nie to abym się czepiał ale... Może Sebastian jest, no wiesz, zboczony?
- To znaczy? - Krystyna zastygła z chochlą nad garnkiem.
- No wiesz, woli facetów.
- Sebastian? Chyba żartujesz? On chyba w ogóle nikogo nie woli. Jeśli jest zboczony, to na punkcie czytania. Znów przyjechał z połowa plecaka książek.
- O właśnie, przywiózł coś ciekawego? - zainteresował się Henryk.
- Dzieci z Bullerbyn Kindze. Niebezpieczne związki. Jakieś książki z drugiego obiegu. Zostawił na półce pod telewizorem, możesz sobie przejrzeć.
Henrykowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać i szybko wyszedł z kuchni.
Pociąg wjechał na stację Łódź Fabryczna i obaj młodzi mężczyźni, wraz z tłumem pasażerów, skierowali się do wyjścia.
- Prowadź, mistrzu Łódź to twoje królestwo.
- No to chyba najlepiej na Pietrynę... Ale najpierw musimy kupić pieczywo, bo w Łodzi dostać chleb po południu to zadanie niemal niewykonalne. Zwłaszcza teraz, kiedy idą święta.
Michał miał rację, w żadnym sklepie spożywczym chleba już nie było i nie zanosiło się, że jeszcze tego samego dnia dowiozą.
- Może gdzieś dalej od centrum... - zasugerował Michał. - Pojedziemy na Bałuty, tam koło ciotki Jany jest duży supermarket i na pewno będą mieli.O, właśnie jest tramwaj, pośpiesz się...
Wsiedli do zatłoczonego tramwaju i stali na pomoście. Sebastian obserwował brudne miasto przez brudne szyby, co wnet go zdegustowało i zaczął wodzić wzrokiem po pasażerach. Znieruchomiał. Jakieś trzy metry od niego stał młody chłopak, a oko około osiemnastu - dziewiętnastu lat. Był idealnie w typie Sebastiana. Duży, nie tyle napakowany, co po prostu odpowiednio zbudowany, barczysty. Jego sylwetka nie zwężała się w pasie, czego nie lubił. 'Chłop śląski, w barach szeroki, w dupie wąski' to nie był jego ideał. Tamten w odpowiednim miejscu miał co trzeba. Ostrożnie, aby nie wypadało to zbyt nachalnie, Sebastian wodził oczyma po twarzy, jeszcze prawie dziecinnej, z niewinnymi oczyma. Młody nie raczył zdjęć czapki, więc trudno było powiedzieć cokolwiek o twarzy, ale najpewniej blondyn, sądząc po zaroście na niezbyt starannie ogolonej twarzy. Chłopak miał na sobie krótka kurtkę, więc można było dostrzec to, co najbardziej rozpalało wyobraźnię, a w tym przypadku były podstawy, bo wybrzuszenie było wydatne i wprawne oko zauważyłoby nawet kontury członka. Sebastian poczuł falę przebiegającą przez jego ciało...
- Na co tak patrzysz? - zapytał cicho Michał. Obaj młodzi mężczyźni, wraz z tłumem pasażerów, skierowali się do wyjścia.
- Na co tak patrzysz - zapytał cicho Michał. - A może na kogo...
- A nic, zamyśliłem się - odpowiedział brutalnie przywołany do porządku Sebastian i była to poniekąd prawda. Chyba nie do końca przekonał kuzyna, sądząc po jego twarzy.
- Wysiadamy.
Okazało się, że tego dnia zdobycie chleba w Łodzi graniczyło z cudem. Jednak w przeciwieństwie do innych sklepów, w pojemniku na pieczywo był jeszcze spory zapas bułek.
- To co, kupujemy? Bo jak nie to ryzykujemy, że gdzie indziej nie będzie i tego...
- Można - zgodził się Michał. Tylko ile?
- Trzeba policzyć. Będzie nas dziewięciu na jednym posiłku, później pięciu, jutro niedziela, nic się nie kupi... Trzeba założyć, że na zakupy pojedziemy dopiero w środę. Teraz: ile kto zje...
Drobiazgowe wyliczenia dały im liczbę stu siedmiu bułek.
- Ale jeszcze dwanaście jest na liście...
- To dodaj. Wychodzi sto dziewiętnaście. To co bierzemy?
- A nie lepiej od razu sto dwadzieścia?
- Tak? I kto ci to zje? - zaprotestował Michał i jak na komendę ryknęli śmiechem tak głośno, że zwrócili uwagę wielu klientów zatłoczonego sklepu.
Odliczyli sto dziewiętnaście sztuk i poszli do kasy.
- Ile tego jest? - zapytała obojętnym tonem kasjerka.
Niezrażona, wklepała liczbę do kasy, nie zażądawszy wcześniej przeliczenia towaru. Po co wydłużać kolejkę?
- To co teraz? - zapytał Sebastian, kiedy uporali się ze spakowaniem bułek do plecaka.
- Resztę zakupów zrobimy na Piotrkowskiej a później będziemy wracać do domu...
Idąc Piotrkowską, Sebastian zwrócił uwagę na sex shop, który reklamowany był tablicą na ulicy.
- Widzę, że zaraza dotarła już i tu - stwierdził z przekąsem. - W Poznaniu też już są. Dwa.
- Byłeś tam? - zapytał Michał.
- Nieraz. Nic ciekawego - powiedział znudzonym tonem.
- Ja jeszcze nie.
- I tak by cię nie wpuścili, trzeba by mieć osiemnaście lat.
- Nie wyglądam na tyle? - zapytał zaczepnie Michał.
Istotnie wyglądał, zwłaszcza ze swoją postura i wzrostem ponad sto osiemdziesiąt. Ale przecież nie będą...
- To co, wchodzimy? - zapytał niecierpliwie Michał.
- A po cholerę? Chcesz coś kupować?
- No nie, zobaczyć tylko. Naprawdę jestem ciekaw, co tam sprzedają, choć to i owo słyszałem.
Weszli do środka. Młoda ekspedientka popatrzyła na nich znudzonym wzrokiem.
- Dowód osobisty jest? - zwróciła się do Sebastiana.
- Ja? Pewnie że jest. Od siedmiu lat...
Gdy zobaczyła datę urodzin, przeprosiła grzecznie i wróciła do lektury jakiejś książki. Seks shop był średniej wielkości i podzielony był na dwie części. Pierwsza, oddzielona ladą, zawierała akcesoria, druga zaś, z tyłu, samoobsługowa, zagospodarowana była półkami z filmami wideo i czasopismami, w większości w plastikowych workach.
- Co to za rura? - Michał wskazał palcem na jakiś przedmiot na półce. Pytanie przeznaczone było dla Sebastiana, ale dosłyszała je ekspedientka.
- Przedłużacz do członka - odpowiedziała z lekkim zażenowaniem.
- Zapytaj się jej, czy są rozgałęźniki - szepnął Sebastian. I czy ten sztuczny fiut ze skrzynią biegów ma wsteczny...
- Możesz się nie wygłupiać? - Michał dusił się ze śmiechu.
Tymczasem Sebastian podszedł na półkę i rozglądał się po czasopismach. W końcu znalazł coś dla siebie i zaczął oglądać, na szczęście, może 'na wabia' pismo nie było zapakowane w plastik. Zapomniawszy o tym, z kim i po co tu przyszedł, przeglądał je z zainteresowaniem.
- Masz coś ciekawego? - usłyszał za sobą głos Michała. Struchlał z przerażenia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 1:38, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 2:20, 25 Paź 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (16) |
|
|
- Czyście już zupełnie powariowali? Sto dziewiętnaście bułek? - załamała ręce Krystyna. Przecież do drugiego dnia świąt to będzie suche...
- Nie będzie jak się je odpowiednio zabezpieczy - odparł Michał. -A co mieliśmy zrobić?
Wieczór powoli nabierał rumieńców. Po kolacji obejrzeli dziennik, którego główną część stanowiła relacja z procesu Ceausescu.
- No to dopadli tez i tę zmorę - powiedział Sebastian z pewną satysfakcją w głosie.
- Żebyśmy tego tylko nie żałowali... - przestrzegła Krystyna. - Mnie się to wszystko zupełnie nie podoba. Jak na razie pożytku z obalenia komuny nie ma żadnego.
Sebastian nie mógł uwierzyć własnym uszom. Wydawało się, że znał tę rodzinę niemal na wylot a tu takie rzeczy? Sam nigdy nie przepadał za minionym ustrojem. Podczas studiów działał w nielegalnym Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Gdy przyszła odwilż ubiegłego roku, starał się trzymać rękę na pulsie i należał właściwie wszędzie, gdzie go chcieli. NZSS Solidarność, Wolność i Pokój, Młoda Polska... Znacznie więcej czasu niż powinien spędzał na zebraniach i dyskusjach panelowych, na czym ucierpiała nieco jakość pracy magisterskiej. Pracę magisterską obronił na tydzień przed pierwszymi wolnymi wyborami i w głowie miał bardziej politykę niż porządne przygotowanie się do, jakby nie było, jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu.
- To ciocia jest za komuną? - zapytał z niedowierzaniem, nieco udawanym.
- A co dobrego na razie wynikło z jej obalenia?
- Choćby to, że znieśli kartki na mięso, można właściwie kupić wszystko i bez kolejek.
- Zgoda. Ale za ile? Wszystko dwa razy drożej. Jak nie więcej. To wiesz co, Sebastian? Ja wolałam postać w kolejce i kupić taniej. Smak się nie zmienił, a nawet sądzę, że jest gorszy.
- No ale jest wolność - zżymał się dalej Sebastian. - Można mówić co się chce nie bojąc się, że sąsiad pójdzie na milicję.
- Ja zawsze mówiłam co chcę i nie miałam z tego powodu żadnych nieprzyjemności. A nie zawsze podobało mi się, co nasza władza nam nakazywała. A popatrz na tych, pożal się Boże, działaczy Solidarności, czy oni mają jakikolwiek pomysł na sprawowanie władzy?
Jak na komendę, na ekranie telewizora ukazało się wnętrze Sejmu. "Od jutra do dwudziestego siódmego grudnia posłowie udadzą się na przerwę świąteczną, po czym wznowią obrady dyskusją na temat godła Polski" - zapowiedział spiker.
- No sam widzisz -zżymała się dalej ciotka - w kraju kryzys i bida aż piszczy, a oni będą orłu koronę przywracać. Czy naprawdę to w tej chwili jest najbardziej potrzebne? Mamy wszyscy tyle, że możemy rzucić wszystko w diabły i dyskutować o dupie Maryni?
W tym momencie Sebastianowi zabrakło argumentów. Dla niego przywrócenie korony miało nawet nie symboliczne znaczenie: po raz pierwszy w sprawie tak ważnej nikt nie udawał się do Moskwy a załatwiał ją tam, gdzie trzeba, na Wiejskiej. I jeśli cokolwiek odczuwał z tego powodu to raczej dumę. Święcie wierzył, że oto nastają czasy, że każdy będzie mógł być sobą i mieć wpływ na to, co się dzieje. Ale o tym wolałby nie dyskutować. Jednym z jego marzeń było to, że wolność nastąpi nie tylko w sferze politycznej, ale również obyczajowej. Nie miał co prawda żadnych formalnych nieprzyjemności z powodu swojej orientacji, ale głównie z powodu własnej przezorności i niebywania w niepewnych miejscach. O akcji "Hiacynt" słyszał w audycji Wolnej Europy i na BBC. Słyszał również zapewnienia ówczesnego rzecznika rządu, Jerzego Urbana, że homoseksualiści w ludowej Polsce nie są prześladowani. O innych represjach nie słyszał. Jego zdaniem, nadejście wolności powinno sprawić, że będzie można założyć prywatny klub dla gejów, w którym będzie można bez obawy o szykany spotkać się z innymi, a może nawet kogoś poznać. O tym jednak z ciotką porozmawiać nie mógł.
Po Okrągłym Stole i czerwcowych wyborach stał się zwolennikiem nurtu, który stworzył Adam Michnik. Ucieszył się, kiedy przeczytał artykuł 'Wasz prezydent nasz premier", z entuzjazmem powitał wybór Tadeusza Mazowieckiego i wiernie mu kibicował. Miał swoich ulubionych polityków - zwłaszcza jacka Kuronia. Nikomu, za żadne skarby świata by się nie przyznał, że właśnie do niego czuje coś więcej niż tylko sympatię polityczną. Według niego był to człowiek nie tylko bardzo mądry, wyczuwał od niego dobroć i zrozumienie dla innych. No i to opakowanie...
- A ten Mazowiecki? - perorowała dalej ciotka. Przecież on częściej jest na jakiejś mszy niż w Sejmie. Powinien zostać ministrem do spraw wyznań a nie premierem...
Sebastian nie miał ochoty na dalszą polemikę, wiedział, że ciotki żadną miarą przekonać się nie da. Wyszedł z salonu, w kuchni zapalił papierosa i rozłożył na stole przywiezioną Gazetę Wyborczą - swoją ulubioną lekturę od pierwszego numeru, gdy do kuchni wszedł Michał.
- Sebastian, lista! Zapomniałeś?
Faktycznie zapomniał. Słuchanie listy przebojów Trójki zawsze było ich ulubioną rozrywką wieczorną i wiele godzin spędzili na dyskusjach o piosenkach.
- Na cop stawiasz w tym tygodniu?
- Na Osiem zapałek.
- A nie. Phil Collins będzie drugi raz na pierwszym. Bardzo mi się podoba ta piosenka i może ją wreszcie nagram bez szumów - mówiąc to miał na myśli Another day in paradise. Sebastian dla odmiany miał dość utworu, który atakował go zewsząd i już wolałby utwór z drugiego miejsca, 'Listen to Your Heart' Roxette.
- A o co naprawdę chodzi z tymi ośmioma zapałkami? - zapytał Michał. - Próbowałem to zrozumieć, ale nic mi nie wychodziło.
- Oceans apart - zaśmiał się Sebastian. Nie było chyba nikogo, kto zrozumiałby to poprawnie na pierwsze ucho. - Ale nie przejmuj się, mało kto to zrozumiał...
- Nasza anglistka też nie.
Sebastian, zmęczony wycieczką do Łodzi i dyskusją z ciotką gotów był nawet odpuścić listę przebojów i pójść spać ale Michał ani myślał odpuścić.
- A co z łóżkiem? - zapytał Sebastian.
- Tato próbował to zespawać ale chyba jeszcze nie skończył bo przyszedł Mrugała i coś tam dłubią w warsztacie. Wychodzi na to, że znów będziemy musieli spać razem.
Sebastian w sumie nie miał nic przeciwko, choć zauważał drobną zmianę w zachowaniu Michała od czasu ich wizyty w sex shopie. Tam, na miejscu odpowiedział coś na odczepnego, że jeszcze czegoś takiego nie widział ale nie był pewny, czy do końca przekonał kuzyna. Ten zresztą niemal wyrwał mu czasopismo z ręki i przekartkował je, zanim odłożył je na półkę. Kupienie go nie wchodziło w grę. Co by powiedziała ciotka, gdyby odkryła coś takiego na jego półce? Poza tym, jak zresztą wszystko w tym sklepie, było pioruńsko drogie.
Lista przeszła bez większych sensacji i Michał miał chwilę satysfakcji nagrywając Another day in Paradise z pierwszego miejsca.
- Tylko dziś tak się nie rozbijajcie jak wczoraj - powiedziała ciotka, która przyszła sprawdzić, czy w pokoju jest odpowiednio nagrzane. - Cały dom pobudziliście.
- To było słychać? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem Sebastian.
- Nie, skądże, myszy w tym domu buszują głośniej... I nie gadać za długo, spać, bo wigilia jest jeszcze w lesie. Trzeba dywany na śniegu wytrzepać, dom wysprzątać, a goście zaczną się zjeżdżać od południa, więc to wszystko trzeba zrobić rano. Dobranoc...
Sebastian przywykł do tego, że brał pełny w życiu domowym wujostwa. W całej jego rodzinie obowiązywała święta zasada, że gościem jest się tylko przez pierwszy dzień. Dlatego, żeby zmusić się do wcześniejszego snu, szybko załatwili łazienkę i, gdy już Michał był w łóżku, będący 'na wylocie' Sebastian zgasił światło.
- Co się tak przypatrywałeś temu facetowi w tramwaju?
- Ja? Wydawało ci się...
- Nic mi się nie wydawało. Gapiłeś się w niego tak, że mało gały ci nie wyszły...
Sebastian stropił się i gorączkowo myślał nad kłamstwem, które brzmiałoby wiarygodnie. Innego odwrotu nie było.
- Zastanawiałem się, czy mogłem go zobaczyć wcześniej, było w nim coś znajomego. Sam przyznasz, że nie wyglądał zwyczajnie. Takie twarze się pamięta.
- No to chyba musiałeś go pamiętać?
- Właśnie nie jestem pewien.
Michał wydał się zadowolony z odpowiedzi, gdyż, ku zadowoleniu Sebastiana, nie wrócił już do tego tematu. Co nie znaczy, że odpuścił go zupełnie.
- a widziałeś, jakie pały mieli ci w tamtym magazynie?To chyba jakiś fotomontaż musiał być, niemożliwe, żeby facet miał takiego dużego.
- Możliwe... Ja słyszałem o dwudziestu czterech centymetrach. A jak byłem na stypendium w Finlandii widziałem w saunie faceta, który chyba miał jeszcze więcej.
- Stał mu?
- Chyba nie...
- Chyba?
- No nie wisiał tak jak normalnie tylko był gruby, nabrzmiały i odstawał od jąder.
- Pod jakim kątem? - dociekał dokładny jak zawsze Michał.
- Co, ja kątomierz mam w oczach? A może jeszcze sinusa miałem policzyć? Coś koło trzydziestu stopni, może ciut więcej.
- A ty jakiego masz?
Sebastian nie był, o dziwo, zaskoczony bezpośredniością pytania, mieściło się ono w ich wzajemnych układach. Bardziej zaskoczył go rytmiczny, odczuwalny ruch kołdry i dyskretne falowanie jej powierzchni. Michał wyraźnie traktował tę rozmowę jako afrodyzjak...
- polska norma, w zwisie z pięć, sześć centymetrów, na baczność szesnaście.
- A jaki kołnierzyk? Płaski czy odstający?
- Jaki kołnierzyk, do ciężkiej cholery? Jeśli masz na myśli napletek...
- Nie napletek - wpadł mu w słowo Michał. No ten kołnierzyk, którym kończy się żołądź.
- Chyba normalny, a dlaczego pytasz?
- A dlatego, że to dla mnie najważniejsza część członka. Pytałem wczoraj jak się masturbujesz. Większość robi to jak w tartaku, góra - dół. Ty też...
- A skąd wiesz?
- Sebastian, przecież nie śpimy pierwszy dzień w tym samym pokoju...
- Ale ja przecież zawsze walę, jak ty śpisz.
- To ci się tylko tak wydaje. No ale do rzeczy. Ja ślinie palec i jeżdżę wokół kołnierzyka. Na początku wolno, później coraz szybciej.Wtedy od żołędzi przechodzą takie przyjemne dreszcze...
I kto tu jest starszy i bardziej doświadczony? - pomyślał gorzko Sebastian. Jego partnerzy zazwyczaj onanizowali go tradycyjnie, jeden szybciej, drugi wolniej, ale zawsze był to ruch posuwisty. Osobiście wolał, jak robili to całą ręką, lubił odczuwać bodźce na całej długości.
- A reszta członka? - zapytał. - mnie sprawia przyjemność zsuwania ręki do samego dołu, aż po jądra. Cały członek jest unerwiony, nie tylko główka.
- Pokaż mi.
- Ej... Jesteś moim kuzynem. W żadnym wypadku.
- Przecież nie mamy ze sobą spać. Chcę się czegoś nauczyć. A że przy okazji będzie mi przyjemnie, to chyba lepiej? Zresztą nie jestem gejem, te ich zabawy w tym pornolu wcale mnie nie podniecały. To jak?
Sebastian był świadom, że nie wymiga się od tego. Do kuzyna nie czuł nic, nie podniecał go w najmniejszym stopniu, taki seks dla niego był chory i skazany na niepowodzenie.
- To ja zacznę pierwszy - szepnął Michał i zanim Sebastian zdążył zaprotestować, Michał zabrał się do dzieła, Po chwili wilgotny palec zataczał kręgi wokół, jak to określił, kołnierzyka. Sebastianowi ciężko było oderwać się od myśli, z kim to robi, jednak Michał oprócz praktyki dysponował intuicją i wyczuciem partnera. Gdy już było po wszystkim., musiał przyznać, że mógł kuzynowi przyznać klasę mistrzowską. Trudno będzie mu się zrewanżować...
Ale nie okazało się to aż takie straszne, dodatkowo członek Michała był większy i miły w dotyku. Tak delikatnej skóry Sebastian nigdy nie miał w rękach. Michał zaakceptował ten rodzaj pieszczot i reagował niemal podręcznikowo.
- Już, teraz uciśnij, o tak,,, Aaaaaaa...
- I jak? - zapytał Michał, gdy po szybkim papierosie Sebastian wrócił do łóżka.
- Fajnie ale...
- Ale że kuzyni? Przypominam ci, że polskie prawo zezwala nawet na ślub osób o tym stopniu pokrewieństwa. Więc przestań się gryźć. Ważne, ze było ci przyjemnie i że ja się czegoś nauczyłem. Bardzo mi pomogłeś.
Dobre i to - pomyślał bez przekonania Sebastian i odwrócił się na drugi bok. Oczy mu się kleiły i marzył tylko o śnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Sob 21:33, 25 Paź 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (17) |
|
|
Jeśli Sebastian miałby podać datę, kiedy zaczęło się u niego zainteresowanie komputerami, bez wahania wskazałby na te święta Bożego Narodzenia. Komputer, prawdziwy IBM AT był wspólnym prezentem rodziców dla Michała. Prawdziwe cudo, z twardym dyskiem o ogromnej pojemności trzydziestu megabajtów. Michał był już dzieckiem nowszej generacji, z podstawami informatyki w szkole, i, po uroczystych oględzinach, ochach i achach, uruchomił maszynę bez trudu. Chyba po raz pierwszy w życiu Sebastian poczuł się dotknięty z zazdrością wynikającą z lepszej wiedzy młodszego pokolenia - uczuciu, które później towarzyszyło mu dość często. Zawsze wydawało mu się, że to jego pokolenie jest au courrant, najbardziej świadome i wyedukowane. Szybko przyszło mu porzucić ten samozachwyt.
- No dobra, jest włączony - zapytał Sebastian - i co dalej?
Wpatrywał się jak zahipnotyzowany w monitor, po którym przesuwały się zielone linie napisów. - Co taka maszyna potrafi?
- Nie wiem, jakie ma oprogramowanie, ale sporo. Możesz na przykład napisać na nim tekst i, jeśli masz drukarkę, go wydrukować. Nie wiem, jaki tu jest edytor, poczekaj, sprawdzę - to powiedziawszy, najpierw wystukał literki wp.exe. Komputer zareagował komunikatem po angielsku, że program nie jest zainstalowany.
- Lipa jakaś - stwierdził Sebastian.
- Nie, dlaczego? Nie znam tej maszyny i nie wiem, co tu wprowadzili... - to powiedziawszy wstukał inne hasło chi.exe. Tym razem komputer zareagował zmiana ekranu. Michał był w swoim żywiole, pokazując kuzynowi, jak się pisze tekst, poprawia, wyszukuje. Sebastian patrzył na to zafascynowany niesamowitymi możliwościami maszyny. Nawet nie pytał, ile może kosztować, słyszał, że co najmniej cztery pensje. I to duże pensje. Nie będzie go stać do końca życia...
Pokaz dobiegał końca. Przy arkuszu kalkulacyjnym Lotus 1-2-3 wymiękł zupełnie. Z miejsca znalazł zastosowanie tej piekielnej maszyny dla swoich potrzeb. Jego marzeniem było napisanie słownika wielojęzycznego. Szukanie w tekście, grupowanie danych, liczenie - coś takiego byłoby idealnym narzędziem do tej roboty. Swoje słownikowe zapiski prowadził na kartkach, które, jak to kartki, to znikały, to rozpełzały się, zmieniały kolejność... Czasem wertowanie w nich było cięższe od samego pisania.
- Zagramy?
- W co? Jak? - nie zrozumiał pytania Sebastian. Tymczasem Michał wydawał różne polecenia komputerowi otrzymując jakieś dziwne odpowiedzi.
- No na komputerze. Jest tu kilka gier, na przykład węże - to mówiąc wydał polecenie snakes.qbasic. W tym momencie na ekranie pojawił się prostokąt, a w jego środku był kwadracik, który poruszał się dość chaotycznie po ekranie.
- To jest wąż. Musisz nim kierować tak, aby połykał pojawiające się kwadraciki, będzie wtedy się wydłużał - zademonstrował. Wąż rzeczywiście rósł w oczach a Michał zręcznie pokonywał kolejne przeszkody.
- Teraz ty - powiedział i ustąpił miejsca kuzynowi. Sebastianowi wydawało się, że dość niebezpiecznie otarł się o niego podbrzuszem. Wyczuł tę charakterystyczną sztywność...
Szybko zniechęcił się i musiał uznać za pokonanego w starciu z techniką. Michał cierpliwie układał palce Sebastiana na klawiszach, na jego gust zbyt cierpliwie. Ciepło palców, spokój, zielony migający ekran w ciemnym pokoju aż za bardzo zaczęły działać na jego zmysły.
Na ratunek przyszło wujostwo, gdyż szybko okazało się, że kandydatów do gry jest więcej. Michał toczył z wujem zacięty bój na dwa węże, Sebastian uznał, że nic tu po nim i zszedł na dół.
- Nie podoba ci się komputer? - zagadnęła go Krystyna.
- Podoba i to bardzo. Tyle, że trochę się trzeba uczyć, aby go opanować...
- Ty, ścisły umysł? Będziesz umiał w tydzień.
- Akurat... - mino, że przez trzy godziny poznał już podstawowe polecenia systemu operacyjnego, nie czuł się ani przez chwile mądrzejszy. Gryzło go to cały wieczór, stracił humor, nawet jadł mniej. Musi, musi, wręcz obowiązkowo musi nauczyć się tego wszystkiego. Wieczorem, gdy już wszyscy spali, zasiadł do maszyny. Michał, który czekał w łóżku, był niepocieszony.
- Naprawdę musisz w tym dłubać teraz? Jutro będziesz miał na to cały dzień.
- Tak, i tłumy chętnych...
- Chodź, zostaw to w diabły.
Sebastian domyślał się, o co chodzi kuzynowi. I choć od wczoraj jego stosunek do tych zabaw zmienił się na nieco lepszy, nie zamierzał rezygnować.
- Spać też mogę cały dzień...
- Jak chcesz - powiedział nieco urażony Michał i odwrócił się do ściany.
- Sebastian, wstawaj! - nagłe szarpanie za ramie przywołało go do świata żywych. - Coś ty zrobił z tym komputerem? - nacierał rozgorączkowany Michał.
- Nic... A co jest?
- Nie działa...
- Skończyłem pisać i go po prostu wyłączyłem.
- A z programu wyszedłeś?
- Nie rozumiem o co pytasz - powiedział i gniewnym wzrokiem zaczął szukać zegara. Była siódma.
- Pytam, czy zamknąłeś program.
- Nic takiego nie rozbiłem...
- No właśnie...
Sebastian zwlókł się niechętnie z łóżka i podszedł do komputera, który pokazywał jedną linijkę; NO HARD DISC.
- No to chyba jest oczywiste, na tyle znasz angielski... Nie ma twardego dysku, widocznie go ktoś ukradł. Okno było zamknięte?
- Tak, rzeczywiście ukradł... Specjalnie w nocy przyjechał do Nowosolnej na włamanie i zakosił tylko i wyłącznie twardy dysk. Stuknij się w głowę.
- Przecież wyraźnie jest napisane - zirytował się Sebastian.
- Eh, ty rzeczywiście nie masz pojęcia o komputerach. Nie wierzy się na ślepo temu, co tu piszą - to mówiąc wyjął dużą, miękką dyskietkę, wsadził ją do stacji i zaryglował wejście śmieszną wajchą. - Poszukamy dysku.
- Przecież go tu nie ma...
- Zdziwisz się.
Komputer wykonał kilka czynności, które obfitowały wyłącznie w masę tekstu po angielsku, zupełnie niezrozumiałego Sebastianowi.
- O popatrz, jest dysk - humor Michała poprawił się wyraźnie.
- Gdzie go widzisz?
- No tu. Jest C? Jest. C to oznaczenie dysku. Dyskietki to A i B. Wszystko, co zrobiłem, to wszedłem na system z dyskietki i przeszedłem na dysk. Na wszelki wypadek wymieniłem pliki systemowe, mogły się uszkodzić od twojego wyłączania.
Istotnie, komputer zachowywał się już o wiele przyjaźniej. Sebastian nie mógł ukryć podziwu dla kuzyna i z wdzięczności był gotów zrobić dla niego prawie wszystko. Choć nie powiedział tego głośno, Michał wyczuł to niemal telepatycznie.
- Chodź do łóżka, jeszcze jest masa czasu, bo nikt dziś nie wstanie przed jedenastą.
- Idź wariacie, nie teraz, nigdy nie robię tego rano - opędzał się Sebastian, gdy poczuł jego gorącą, męską rękę na brzuchu.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 1:46, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 18:23, 26 Paź 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (18) |
|
|
Czarny mercedes przebijał się przez koleiny wyrzeźbione w gęstej śniegowej pokrywie, która spowiła drogi na przedmieściach Łodzi. Kierowca był zmęczony, jazda po takiej śnieżycy nie była łatwa nawet w Republice Federalnej Niemiec, gdzie w takich przypadkach pługi śnieżne wyjeżdżają już podczas opadu śniegu. Do granicy w Helmstedt jechał w miarę wygodnie, dopiero w NRD szara, równa powierzchnia drogi zmieniła się w brązowo-czarną paćkę.
- Nie wiem, ile razy ich system musi się zmienić, by pewne rzeczy robili po ludzku - wściekał się, obserwując na parkingu brudne, tłuste smugi na karoserii swojego mercedesa. Co prawda założył, że po drodze obejrzy sobie wschodni Berlin, miasto, które rozpalało jego wyobraźnię, a do którego, z powodu własnego życiorysu do tej pory nie chcieli go wpuścić, jednak ze względu na pogodę plany te musiał odłożyć na bliżej nieokreślone zaś. Także i te, by zjechać z autostrady w Wannsee i zatrzymać się w jednym z klubów na znanej z wolności obyczajowych (i przy okazji lewicowego nastawienia) dzielnicy Kreuzberg.
Norbert Meier nie był wywrotowcem, nie miał przeszłości w SS ani nawet Hitlerjugend, również dlatego, że był na to zbyt młody. Koniec wojny zastał go w wieku siedmiu lat pod Breslau, dokąd dostał się uciekając ze zbombardowanego Drezna wraz z dalszą rodziną. Breslau przemianowano wkrótce na Wrocław, a dwa lata później zapakowano ich wraz z całym dobytkiem i wywieziono w głąb Niemiec. Niestety, bez matki, która zaginęła gdzieś w pożodze bombardowania Drezna. Norbert wraz z krewnymi zamieszkał w Offenbach, niedaleko Frankfurtu nad Menem. Nie było mu dobrze w tej nowej, przybranej rodzinie. Wuj Hartmut trzymał go twardą ręką, a że był gorącym zwolennikiem Hitlera, do jego rozgoryczenia dochodził jeszcze żal za przegraną wojną.
Norbert nigdy nie mógł pogodzić się ze stratą matki. Ojciec zginął gdzieś na froncie wschodnim i w zasadzie była to dla niego strata abstrakcyjna, bo nie pamiętał go zbyt dobrze. Natomiast matkę pamiętał jako istotę dobrą i kochającą. Zaczął ją szukać przez Czerwony Krzyż. Długo nie było odpowiedzi, dopiero na początku lat siedemdziesiątych listonosz przyniósł mu kopertę z charakterystycznym czerwonym krzyżem. Niecierpliwie rozerwał ją i, zgłodniały jakiejkolwiek wiadomości, rzucił się odczytać wiadomość. Matka żyła i mieszkała gdzieś we wschodnim Berlinie. Przez ponad dwadzieścia lat czynił starania, by ją odwiedzić, za każdym razem władze Niemieckiej republiki Demokratycznej odmawiały mu wizy. Jedyne, co się udało, to kontakt telefoniczny. Do teraz poci się na wspomnienie tamtej rozmowy a łzy same lecą mu do oczu. Niestety, matka zmarła dwa lata temu i nawet, gdy dogorywała na raka w jakiejś enerdowskiej umieralni, władze konsekwentnie odmawiały mu prawa wjazdu.
Dlatego, mimo iż ciągnęło go bardzo, z trudem umówił się sam ze sobą, że na grób pojedzie w drodze powrotnej. Berlin minął bez większych emocji. Na przejściu w Świecku przywitał go tłum ciężarówek i tasiemcowe kolejki, musiał pogodzić się ze strata trzech godzin. Przejazd przez granicę okazał się wjazdem do innego świata, niestety tego gorszego. Droga do Poznania poorana była koleinami od TIR-ów, na to wszystko nałożyły się zwały wyjeżdżonego śniegu. Norbert odczuwał potworne zmęczenie po wielogodzinnej jeździe. Z chęcią odprężyłby się w jakimś miłym towarzystwie.
Jedna jedyna rzecz, jakiej nie powiedział swej matce podczas tej telefonicznej spowiedzi to nie przyznał się, że kobiety go nie interesują. Wychowany był ciężką ręką wuja, który, gdy przyłapał go na onanizowaniu się w pokoju, zmusił go do kilkugodzinnego klęczenia w kącie.
- Was, zboczeńców, należałoby wystrzelać - darł się. - Adolf robił z wami porządek, szkoda, że zabrakło mu czasu, aby skończyć...
Którejś nocy przyszedł pijany do domu. Ciotka, chcąc uniknąć awantury - wiedziała co z tego może wyniknąć - położyła się po prostu wcześnie spać. Norbert modlił się w myślach, by wuj nie wyładował swojej złości na nim i siedział cicho w pokoju. Niestety, głośne walenie w drzwi okraszone gęstymi przekleństwami spowodowało, że chcąc niechcąc musiał otworzyć.
- A, tu się chowa mały zboczeniec. Podejdź. Tu.
Norbert z drżeniem nóg podszedł do słaniającego się na nogach wuja. Fetor alkoholu i brudnego, niemytego ciała wywoływał w nim odruchy wymiotne. Do krwi gryzł się w język, by panować chęć zwymiotowania na dywan.
- Ta stara maciora położyła się spać. Zastąpisz mi ją.
Norbert zupełnie nie wiedział o co wujowi chodzi i wpatrywał się w niego ze śmiertelnym przerażeniem w oczach. Siarczysty policzek przywołał go do rzeczywistości.
- No wyjmij mi chuja, na co czekasz? Przecież jesteś w tym dobry. I zabieraj się do roboty. Żebym cię nie musiał popędzać.
Norbert rozważał, czy nie wziąć nóg za pas i zwiewać, im dalej tym lepiej. Ale dokąd pójdzie? Zwłaszcza teraz w nocy? Na policję? Wyśmieją go. Jego wuj znany był z krewkiego charakteru i nikt nie chciał z nim zadzierać. Posłusznie rozpiął spodnie i wyjął członka, który był gruby, nabrzmiały i z wilgotną, buraczkowo-fioletową główką. Z obrzydzeniem zabrał się do roboty. Wuj co jakiś czas wymierzał mu kolejny policzek.
- Ty pierdolona świnio! - usłyszał nagle głos ciotki od drzwi. W sekundę cały dom zmienił się w piekło. Norbert uciekł na strych, gdzie przeczekał do rana. Gdy wuj wyszedł do pracy zdecydował się dopiero po cichu zejść na dół. I tam czekała na niego kolejna niespodzianka, z gatunku tych najgorszych - ciotka winiła jego! Że zboczeniec wykorzystał słabość pijanego człowieka i podstępnie go wykorzystał. To właśnie on, Norbert, miał być ową pierdoloną świnią...
Trzy tygodnie szukała go policja aż został złapany w północnoniemieckiej wiosce koło Flensburga. Znaleziony prZez jakiegoś bauera gdy przymierał głodem na polu. Policja długo pytała go o przyczyny ucieczki, zarówno tam, we Flensburgu jak i w Offenbach. Nie powiedział ani słowa. To znaczy o pijaństwie tak - ten fakt nie dał się ukryć - ale resztę schował głęboko w sobie. Kiedyś podczas ucieczki, w jakiejś stodole onanizował się i miał przed oczyma ogromnego kutasa wuja. Złapał się na tym, że nie nienawidzi go już tak bardzo, a raczej chciałby zobaczyć jak wystrzeli... Podczas tej ucieczki stało się coś jeszcze. Coś, co zmienilo go już na zawsze.
Sytuacja w domu po jego ucieczce nie zmieniła się za bardzo. Ciotka nie odzywała się do niego, wuj wydawał tylko pojedyncze rozkazy. Trwało to około roku, podczas którego Norbert coraz bardziej myślał o zrobieniu tego z facetem. Sytuacja powtórzyła się jakiś rok później, choć wuj nie był już tak pijany i bardziej panował nad własnym okrucieństwem. Bez skrupułów wykorzystał to, że ciotka była w szpitalu. Tym razem wuj nie był już tak okrutny, a i fizycznie prezentował się o wiele lepiej. Chłopak z dziwną satysfakcją i bojącą twardością we własnych majtkach dokończył robotę i obserwował potoki nasienia. Od tego czasu wuj traktował go nieco lepiej. Śmierć ciotki sprawiła, że nie miał już zahamowań, by przyjść jak po swoje. Norbert nie bardzo wiedział co o tym myśleć.
Zdecydował się, jak już i wuj przeniósł się na tamten świat. Żegnał go łzami, jakby stracił kochanka. Był w maturalnej klasie i sam jak palec. I, zamiast uczyć się do matury, gorączkowo poszukiwał kogoś, kto zastąpiłby mu stratę. Nie dostał się na studia za pierwszym razem a tamten rok wspomina jako jedno niekończące się święto seksu. Później uspokoił się nieco, skończył studia i dostał dobrze płatną pracę, jednak centrum jego życia stanowili mężczyźni.
Z niejakim żalem minął Poznan, o którym słyszał, że może jest zgrzebnym socjalistycznym miastem, ale chętnych do łóżka nigdy tam nie brakuje. Nigdy dotąd nie kochał się z Polakiem, ale słyszał o nich sporo pozytywnych opinii. - Trzeba by spróbować - pomyślał. Spotykani po drodze faceci nie odznaczali się niczym szczególnym, jak na jego gust. Może jeden, widziany w przydrożnym barze pod Łodzią, przystojny, z rozłożystymi pośladkami. Norbert miał dwa fetysze: członek, który musiał być gruby, choć niekoniecznie długi - oraz tyłek, im większy tym lepszy. Z tego powodu nieobca była mu również miłość z kobietami, ale nigdy nie przyniosła mu takiej satysfakcji, jak gruby, śliniący się kutas.
O Polsce słyszał też, że zbiedniałe społeczeństwo chwyta z chciwością w oczach każdą markę, stąd łatwo będzie namówić jakiegoś młodego Polaka na seks za pieniądze. - Przekonamy się - pomyślał. Zbliżał się do celu powoli, zmęczenie dawało o sobie znać coraz bardziej. Myśląc o tym, co będzie robił w przerwie między polowaniami, a zwłaszcza po nich, podniecił się do tego stopnia, że musiał zjechać na parking i, mimo pustki, pod kocem wożonym tylko na tę okazję, ulżyć sobie. Nigdy nie pozwalał sobie, aby rządziło nim podniecenie; gdy zbliżał się do momentu, kiedy wszelkie myśli były przepędzane przez tą jedną, przerywał wszystko i udawał się w miejsce, w którym może to zrobić.
Zatrzymał samochód i przyglądał się budynkowi. Sprawdził numer - musi być ten. Zadzwonił i nie czekał długo, zanim drzwi otworzyła mu niska kobieta w średnim wieku, w starannie zrobionej fryzurze afro. Rozmawiała z nim łamaną niemczyzną po czym, upewniwszy się, że mężczyzna jest gościem, na którego czeka, wprowadziła go do kuchni. Przy stole dwóch młodych chłopaków prowadziło ożywioną dyskusję w języku, który słyszał często dzieciństwie, a którego pamiętał jedynie kilka słów.
- Jestem Sebastian i będę panu służył za tłumacza - powiedział starszy, choć niższy. Norbert nie wiedział, co o nim myśleć, ale jakieś znajome wibracje głosu dały mu do zrozumienia, że dobrze trafił.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 16:45, 19 Lut 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 19:44, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Uprzejmie informuję, że w związku z bardzo niską frekwencją na kanale i generalnie małym zainteresowaniem, zawieszam pisanie opowiadania na jakiś czas. Szanuję moich czytelników ale... Pisanie takiej rzeczy w odcinkach wymaga masy czasu, sporej dyscypliny i - nie ukrywam - decydując się na to liczyłem na większy odzew. Dwadzieśca kilka odwiedzin dziennie (często przez te same osoby) to chyba za mało, aby pisać z poczuciem jakiegokolwiek komfortu.
Nie twierdzę, że kończę pisanie na zawsze, naprawdę chcialbym to dokończyć, ale zmieniam nieco tryb pracy i będa pisal tylko wtedy, kiedy będę ooczuwał taką potrzebę. Ponieważ zacząłem publikowac w tym portalu, tu też tę opowieść zakończę ale... nie teraz.
Przepraszam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 19:50, 26 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Radoslav89
Adept
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Nie 20:05, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Powinieneś dokończyć dla tych co odwiedzają i czytają twoje opowiadanie. Takim końcowym sprostowaniem pozostawiasz niesmak. Wychodzi na to, że nie warto udzielać się na forum skoro zostajesz praktycznie niezauważony, bo jesteś w mniejszości i opowiadanie jest skierowane tylko do wiekszej liczby czytelników. Pozdrawiam licząc, że zmienisz zdanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 20:14, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Hmmm... Wiesz, inni już dawno wykonali "glosowanie nogami". Przejrzalem ostatnie opowiadania - mam wrażenie, że nikomu nie chce się pisać, czytać, komentować... Naprawdę łatwo wpaść w zniechęcenie.
Trochę mi szkoda czytelników, zarem jeszcze raz poważnie się zastanowię. Nie zmienię jednak swojego zdania - forum umiera i trzeba, by wszyscy zrobili coś, by zostało. Tymczasem co obserwuję, to obojetność. Oczywiście każde forum ma 'lurkow" - ludzi, którzy przychodzą tylko przeczytać, ale tu ich jest 90 procent! Czy nie rozumieją, że zabijają forum? Samo kliknięcie to nie wszystko. Forum - jak sama nazwa wskazuje - polega na tym, że, jak na ateńskim rynku, każdy ma prawo zabrać glos i go zabiera. Wyobraź sobie, co to by było, gdyby pewnego dnia wszyscy Atęńczycy przestali się udzielać, z Demostenesem wlącznie. Następnego dnia nikt by nie przyszedl. To samo dzieje się - niestety - tutaj. Przykro mi.
PS. Czy zauważyłeś, że liczba postów w tym wątku to połowa wszystkich postów napisanych w tym miesiącu? To chyba powinno coś dać do myślenia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 20:20, 26 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chmielna2
Adept
Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 20:15, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
zgadzam się z moim poprzednikiem , uważam że nie powinieneś lekceważyć tych którzy czytali twoje opowiadanie , a do których się również ja zaliczam , opowiadanie jest bardzo ładne ,ciekawe, więc bardzo proszę zmień swoje postanowienie i pisz dalej w tym samym tempie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 20:19, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Zaskoczyliście mnie... Trochę głupio, ze ktoś poczuje się oszukany. Będę więc pisał dalej. Ale problem pozostaje - trzeba naprawdę zabrać się za szukanie nowych piór, promocję kanalu. Bo na końcu zostaniemy tylko my...
PS. Chciałbym przynajmniej dociągnąć opowiadanie do roku 1997, kiedy stanie się coś bardzo ważnego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 20:22, 26 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chmielna2
Adept
Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 20:27, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Cieszę się że zmieniłeś postanowienie , czekam więc na następne części Twojego opowiadania,
pozdrawiam serdecznie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Nie 21:46, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki za zmianę decyzji - pisz dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Radoslav89
Adept
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Nie 22:16, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Ja zacząłem się więcej udzielać dopiero przy Twoim opowiadaniu. Wcześniej nie zauważałem tego problemu.
Może jak skończysz opowiadanie to zainspirujesz mnie lub kogoś innego by wylał swoje myśli
Czekam na kolejną część, najlepiej długą : D
Chciałbym wiedzieć co u Mietka i Macieja się więcej rozegrało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3169
Przeczytał: 88 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 22:29, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Coś się pisze, może jeszcze dziś wstawię, choć pisze się ciężko, bo akurat tej postaci baaaaardzo nie lubię a to musi być napisane, bo posuwa akcję trochę do przodu.
Co do Maciory i Mietka - mogę zdradzić, że mają swoje pierwowzory w rzeczywistości, i to dwie osoby, które za dzieciaka bardzo lubiłem i szanowałem (tak jest zresztą aż do dziś, może dlatego lepiej się o nich pisze). Ja też akurat do tych postaci jestem przywiązany i wolałbym, aby odcinek dobrze mi się ułozył w głowie, zanim go napiszę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 22:30, 26 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|