|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
G.
Debiutant
Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Nie 22:34, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Też cieszę se ze zmiany Twojej decyzji, opowiadanie bardzo wciągające nie mogę doczekać się następnych części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3183
Przeczytał: 85 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 23:11, 26 Paź 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (19) |
|
|
Obiecałem, slowa dotrzymuje, Nie za długie (dla niektórych niestety), ale ten odcinek pełni role lącznika.
----------------------------------
- Nie, proszę pani, numer nie odpowiada - powiedziała pielęgniarka. - Nie mam zamiaru dzwonić po raz kolejny.
Anna przyjęła uwagę do wiadomości i skinieniem ręki dała jej znać, aby opuściła pokój. Trzeci dzień z rzędu nie może dodzwonić się do syna. A przecież w wigilię dzwonił, co prawda nie bardzo dawała mu dojść do głosu, przecież to był na pewno on, ten głos pozna nawet na końcu świata... Coś jest nie tak, mocno nie tak. W tym momencie przypomniała sobie szczegóły tamtej rozmowy. Pielęgniarka mówiła coś o jakimś dziwnym mieście. Jelenia Góra? Zielona Góra? Nie, to nie to. Zaraz... Jakaś taka górska nazwa. O, tak, Kamienna Góra. Gdzie to jest? Albo gdzieś koło Zakopanego albo na Dolnym Śląsku. Jedno i drugie bez sensu. Co Maciej może robić na drugim końcu Polski?
I nagle olśnienie. A jeżeli został uprowadzony? Porwany dla okupu? Co prawda tu nie Ameryka i o porwaniach dzieci się nie słyszy, ale to miało sens. Anna zarabiała wiele, była wziętym fachowcem. Zawsze mogli znaleźć się łatwi amatorzy jej pieniędzy. Już powoli przyzwyczajała się do tej myśli. Co prawda Maciej podczas tamtej rozmowy nie wydawał się specjalnie sterroryzowany, ale cholera wie, co oni z nim mogli zrobić... Nafaszerować narkotykami na przykład. `
Jej wyobraźnia zaczęła galopować dalej. Kilkanaście lat temu jak Polska długa i szeroka krążyła plotka o czarnym samochodzie marki Wołga, który porywał małe dzieci, szczególnie chłopców. Według przekazywanych z ust do ust informacji - rządowe media nigdy nie napisały o tym ani słowa, ale przecież każdy wie, jakie były zakłamane - dzieci były porywane na zlecenie najwyższych władz Niemieckiej Republiki Demokratycznej na narządy dla dygnitarzy tego kraju, mających cierpieć na białaczkę. Anna początkowo traktowała plotkę jako jakąś piramidalną bzdurę, teraz na nowo usiłowała sobie przypomnieć szczegóły tamtej afery. Oczyma wyobraźni widziała Macieja pakowanego do czarnego samochodu, wielkie łapska odziane w czarne rękawiczki, wciągające krzyczącego, przerażonego chłopca do środka...
Otrząsnęła się i nacisnęła dzwonek przy łóżku, służący do przywoływania personelu medycznego w nagłych przypadkach. Pielęgniarka przyszła po kilku minutach, wyraźnie niezadowolona.
- Muszę skorzystać z telefonu - oznajmiła Anna suchym głosem.
- jest po dwudziestej drugiej, o tej godzinie nie udostępniamy telefonu chorym - odparła pielęgniarka, poirytowana kolejnym kaprysem pacjentki.
- To nie będzie zwykła rozmowa, zamierzam zadzwonić na milicję.
- W jakim celu?
- Nie sądzę, że powinno panią to interesować.
- Na razie ja jestem na dyżurze i wyłącznie ja podejmuję decyzje - powiedziała zimno pielęgniarka. Skoro nie chce pani powiedzieć w jakim celu, mam wszelkie prawo przypuszczać, że będzie to rozmowa zbędna. Dobranoc pani - to mówiąc skierowała się w stronę drzwi.
- Jeszcze się z tobą porachuję, ty cipo - powiedziała Anna gniewnie.
Pielęgniarka, usłyszawszy tę uwagę, wcale nie wypowiedzianą przesadnie cicho, zatrzymała się w pół kroku, po czym odwróciła się gwałtownie. Zagotowało się w niej i, mimo iż na co dzień była grzeczną, kulturalną osobą, jak zresztą lwia większość pracowników służby zdrowia, tym razem postanowiła dać ujście swym uczuciom. I tak nikt tego nie usłyszy - to raz, po drugie, żaden pacjent nie ma prawa obrażać pracownika szpitala.
- Pani Maciejewska, pani mnie posłucha. Co do cipy, możemy się sprzeczać, kto jest większą, personel pani tego nie powie, bo nie może, natomiast wszyscy mamy pani serdecznie dość i życzymy pani nawet cudownego ozdrowienia, byle już móc pani nie oglądać na oczy. Naprawdę, czasy, kiedy pacjent nami rządził, i to w taki sposób, już się skończyły. Nie interesuje mnie, kim pani jest, jakie ma pani znajomości i plecy, dla nas jest pani tylko pacjentką. Naszym zadaniem nie jest tolerowanie pani fochów a leczenie. Myślę, że się rozumiemy - zakończywszy tę tyradę znów udała się w stronę drzwi.
- Ale mi syn zaginął! - krzyknęła rozpaczliwym głosem Anna. - Wszystko, czego chciałam, to zadzwonić na milicję, niech coś z tym robią! Ja nie wiem, czy moje dziecko jeszcze żyje!
Pielęgniarka popatrzyła na Annę badawczo.
- Jak to dziecko zaginęło? I dopiero teraz pani się o tym dowiedziała? - powiedziała może ze zbyt dużym ładunkiem ironii w głosie.
- Sama pani dwie godziny temu powiedziała, że numer, który pani podałam, nie odpowiada. To, jeśli chce pani wiedzieć, jest numer do mojego domu, w którym został mój piętnastoletni syn.
Pielęgniarka popadła w długi namysł. Niby wszystko racja, ale... Tępo patrzyła się w białą ścianę. Coś nie dawało jej spokoju.
- Pani Maciejewska, od pewnego czasu dzwoni tu pewna kobieta, nie pamiętam, jak się nazywa, w książce jest zapisane. Raz odmówiła pani z nią rozmowy, bo rzekomo pani jej nie zna, raz była pani na badaniach, innym razem nie wiem, bo nie ja miałam wtedy dyżur. Może ona dzwoni w sprawie pani syna?
- Niech pani sprawdzi to nazwisko jeszcze raz - zawahała się, a po chwili milczenia dodała, już cichszym głosem - ... Proszę.
Pielęgniarka, udając, że nie zwróciła uwagi na ten mały, ale istotny szczegół, wyszła, by po chwili wrócić z książką rozmów i książką telefoniczną Poznania.
- Wiktoria Lisicka - odczytała, po czym usiadła na łóżku i zaczęła wertować spis telefonów. - Osiedle Wielkiego Października szesnaście. Mówi to coś pani
- Zupełnie nic...
- Pani Wiktoria Lisicka? Tu klinika, oddział zakaźny. Pani Anna Moszner - Maciejewska chce z panią rozmawiać. I przepraszamy, że o tak późnej godzinie, ale sprawa jest pilna - dodała, jakby niepewna, czy pacjentce wystarczy kultury osobistej, by przeprowadzić tę rozmowę jak trzeba. Gdy tylko skończyła, Anna zdecydowanym gestem wyrwała jej słuchawkę z ręki.
- Maciejewska. Pani miała, zdaje się, jakąś sprawę do mnie - powiedziała Anna oficjalnym, urzędowym niemal tonem.
Anna wsłuchiwała się w to, co miała do powiedzenia nauczycielka, nerwowo zaciskając palce na słuchawce.
- Pani raczy żartować? Jak to: pojechał do kolegi? Czy pani wie, że pani nie ma prawa decydować o tym, co się będzie działo z moim dzieckiem??? Ja panią podam do sądu, a na razie zgłoszę sprawę na milicji o uprowadzenie dziecka.
Przerwała, choć nie dołożyła słuchawki.
- Jak to piętnastolatek bez opieki? Przecież jest we własnym domu, co też złego może mu się tam stać? - gorączkowała się.
I znów cisza. Pielęgniarka obserwując pacjentkę zastanawiała się, na ile ta kobieta sama sobie utrudnia życie. I współczuła szczerze i serdecznie jej synowi. Obojętnie, kim jest, z taką mamuśką musi mieć krzyż pański...
- Pani mnie na milicję? Przecież ja jestem w szpitalu, jak mam bezpośrednio opiekować się synem? Pani posłucha. Jutro rano Maciej pierwszym pociągiem wraca do Poznania. I to jest moje polecenie, jako matki.
Nauczycielka musiała wpaść jej w słowo, bo Anna znów z rozjuszonego babsztyla zamieniła się w uważną słuchaczkę. Z urywanej rozmowy powoli wyłaniał się obraz całej sytuacji. Pielęgniarka zaczynała żałować, że nie pozwoliła jej zadzwonić na milicję, trudno o większa kompromitację...
- Zapewnić dziecku opiekę? Co sobie pani wyobraża, mam zapłacić komuś nieznajomemu, by w obcym domu siedział z moim dzieckiem? Jeszcze mnie okradną. Wykluczone. Że jak? Że bierze pani to na siebie? Proszę w takim razie dostarczyć mi to na piśmie, jutro do godziny dziewiątej do szpitala. A jak wyjdę, zrobię z waszym burdelem porządek. Żegnam - to mówiąc trzasnęła słuchawką o telefon. Rozległ się szczęk gniecionego plastiku, po czym z telefonu odpadła przednia ściana.
- Proszę natychmiast opuścić to pomieszczenie - polecenie zostało wypowiedziane tonem tak bezwzględnym, że nie dało Annie jakiejkolwiek możliwości manewru.
- Dodatkowo pokryje pani koszt naprawy telefonu.
Pielęgniarka długo dochodziła do siebie po tej rozmowie. Wyszła do palarni, zapaliła, choć w zasadzie nie powinna opuszczać oddziału. Nie była pewna ani sekundy, co też nowego może zmalować ta furiatka. Podobno znana architektka... Nie, nie chciałaby mieszkać w żadnym zaprojektowanym przez nią domu. Wyobraziła sobie suche zimne pomieszczenia bez odrobiny komfortu dla przebywających w nich osób. Ta kobieta robiła wrażenie takiej, która nie liczy się z nikim i z niczym. Wyjęła z szafy jej teczkę i przeglądała historię choroby. Już miała ją odłożyć na półkę, gdy wpadł jej w oczy wynik badania cytostatycznego. Niekontrolowany rozrost komórek w gruczole mlecznym lewego sutka. Taka diagnoza to wyrok. Rak. Mimo wszystko zrobiło się jej żal tej kobiety, a o dziwo, mniej jej syna, do którego czuła odległą sympatię. A rozbitego telefonu i tak jej nie wybaczy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 0:45, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chmielna2
Adept
Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 23:28, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki za tą część , bardzo proszę pisz dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3183
Przeczytał: 85 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 23:39, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki. jednak jest dla kogo pisać... następny odcinek pewnie jutro.
Może garść ciekawostek. Wydarzenie z komputerem jest prawdziwe i istotnie myślałem, że ukradziono twardy dysk. Te pierwsze komputery - to były dopiero czasy... Teraz są o wiele bardziej przewidywalne.
Norbert Meier w rzeczywistości odwiedził swa matkę mieszkającą gdzieś pod Magdeburgiem i to w chamski sposób - wyczaił brak VoPos (enerdowskich policjantów) na autostradzie i na chama pojechał... Te historię opoeiedział mi jeden kierowca niemiecki na autostopie, to zreszta opowieść z jego życia. Tak trochę się pisze o tych czasach jak o zamierzchłej historii...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 23:40, 26 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
zibi74
Dyskutant
Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 23:55, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Teraz już mam pewność, Homowy jesteś pierwowzorem Sebastiana.
Pewność pojawiła się po ciekawostce z twardym dyskiem, bo wcześniej swe podejrzenia opierałem na znajomości języków i tłumaczeniach.
Pisz dalej, bo fajnie się czyta, a i powspominać trochę też można.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3183
Przeczytał: 85 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 0:31, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Hahaha, dopadli mnie... Faktycznie jest coś z Sebastiana we mnie. Za dużo nie moge powiedzieć, bo pewne szczegóły i wątki w tym opowiadaniu są niebezpiecznie prawdziwe Zresztą - czy widzieliście kiedyś opowiadanie czy powieść od początku do końca wyssaną z palca? Nie ma czegoś takiego. Ale Sebastian nie będzie tu postacią najważniejszą, w przeciwieństwie do Wojciecha z Gry szwajcarskiej, który jest dość mocno oparty o moje własne życie.
Przypominam, że dla korzystających z ebooków, tabletów i komórek, opowiadanie jest w całości w pliku tekstowym na
[link widoczny dla zalogowanych]
do pobrania na koszt mojego transferu. Jeśli ktoś chce inny format, proszę o zostawienie informacji, w każdym razie kindle z formatem .txt radzi sobie bardzo dobrze.
Za dotychczasowe uwagi serdecznie dziękuję, przynajmniej mniej więcej
wiem, czego oczekujecie. Ponieważ nie lubię pisać o seksie (no bo ile można?) ciesze się, że zaakceptowaliście to, że jest go stosunkowo (khm...) niewiele. Trochę będzie na pewno, trochę heteryckiego też się pojawi.
Za literówki serdecznie przepraszam, zwłaszcza za ogonki. Co prawda piszę tekst w naprawdę dobrym edytorze (vim) z niezłym słownikiem, ale pewnych przeczy nie wychwyci. Tu trzeba by AI, a na to musimy poczekać...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 0:34, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Radoslav89
Adept
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 3:00, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Ta część jest za krótka, choć uwielbiam takie poczucie humoru w opowiadaniach.
Cieszę się, ze działasz dalej !
Nie długo pojawią się pewnie nowe opowiadania.
No i zobacz - forum powoli sie budzi pjona
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Pon 12:35, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
homowy seksualista napisał: |
Hmmm... Wiesz, inni już dawno wykonali "glosowanie nogami". Przejrzalem ostatnie opowiadania - mam wrażenie, że nikomu nie chce się pisać, czytać, komentować... Naprawdę łatwo wpaść w zniechęcenie.
Trochę mi szkoda czytelników, zarem jeszcze raz poważnie się zastanowię. Nie zmienię jednak swojego zdania - forum umiera i trzeba, by wszyscy zrobili coś, by zostało. Tymczasem co obserwuję, to obojetność. Oczywiście każde forum ma 'lurkow" - ludzi, którzy przychodzą tylko przeczytać, ale tu ich jest 90 procent! Czy nie rozumieją, że zabijają forum? Samo kliknięcie to nie wszystko. Forum - jak sama nazwa wskazuje - polega na tym, że, jak na ateńskim rynku, każdy ma prawo zabrać glos i go zabiera. Wyobraź sobie, co to by było, gdyby pewnego dnia wszyscy Atęńczycy przestali się udzielać, z Demostenesem wlącznie. Następnego dnia nikt by nie przyszedl. To samo dzieje się - niestety - tutaj. Przykro mi.
PS. Czy zauważyłeś, że liczba postów w tym wątku to połowa wszystkich postów napisanych w tym miesiącu? To chyba powinno coś dać do myślenia. |
Homowy wcale Ci się nie dziwię, że nie masz ochoty pisać, przy takim zainteresowaniu. Tylko rozgrzesz też moderatorów i administratorów Forum. Jak sobie zerkniesz to większość z nich w ogóle tu nie zagląda.
To raczej rzecz bezprecedensowa, wyjątkiem jest tylko Pisarek, który starał się to Forum jakoś ciągnąć, ale ileż można. Kiedyś już wspomniałem, że większość działów jest tutaj zbyteczna bo nie cieszy się zainteresowaniem, robi się to co cieszy się powodzeniem. Ale żeby robić to musi być ekipa która moderuje. Samemu to sobie można blog poprowadzić.
Co do opowiadania bardzo mi się podoba i chętnie je czytam. Mam nadzieję, że je ukończysz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3183
Przeczytał: 85 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 12:55, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Masz sto procent racji. Piszę tu, bo w zasadzie nie ma innego miejsca, raczej nie wyślę opowiadania do gay.pl, bo nie leży mi polityka dotycząca prób pisarskich na tamtym portalu, nie będę rownież pisał na forach, gdzie pojawiają się teksty rażąco niezgodne z prawem. Wolę legitymizować to, co jest tu
Moim zdaniem trzeba dotrzeć jakoś do Arka i przeprowadzić z nim poważną rozmowę - czy jeszcze chce mu się administrować tym forum? Nie miałbym pretensji, gdyby mu się nie chciało, ale wtedy powinien to przekazać komuś, kto ma ochotę, jakąś wizję i pomysł (żeby nie powiedzieć biznes plan). Tak po prostu na zywioł sie nie da - i widac to nader wyraźnie.
Co do likwidacji zbędnych działów - większość z nich miała swoje usprawiedliwienie w innej sytuacji, ale po prostu się zgrały, bywa. Akurat to forum zawsze było literackie, do dziś wpada się tu coś poczytać. cały weekend zaglądałem tu często do statystyk i w zasadzie potwierdza to to, o czym piszę.
Myślę, ze jeśli sa osoby zainteresowane rozwojem, a w zasadzie ratowaniem forum, powinniśmy tę dyskusję przenieść do Hyde Prku.
Na razie dziękuję za miłe słowa. Opowiadanie się pisze, jestem w połowie odcinka, może wkrótce to wstawię. Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 15:14, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Pon 13:13, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Jeszcze odnośnie opowiadania, trochę rażą mnie przerywania i przenoszenia akcji w zupełnie inne miejsce, trochę brakuje mi jakiegoś łącznika, spójnika myślowego.
A co do reszty, jest super, nie musi być wcale seksu, chociaż miło jest o nim poczytać jak jest ładnie, zmysłowo opisany
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3183
Przeczytał: 85 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 13:21, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Tematem opowiadania jest życie kilku osób (i rodzin), których losy w jakiś sposób splotą się w przyszłości, na razie akcja musi przebiegac dwu- a nawet trójtorowo, by to, co się później stanie, miało jakiś sens zarówno pod względem samego przebiegu akcji jak i uwarunkowań psychologicznych. Jest to zabieg stosowany dość często, ja też go nie lubię i wściekam się, ile razy w książce akcja w najciekawszym momencie przenosi się gdzie indziej... Chyba większość z nas tak ma. Ale na to nic nie da się poradzić, jedynie dłużej trzymać akcję w jednym miejscu, o ile to możliwe. Na dobrą sprawę mógłbym napisać w zarysie, co będzie dalej ale mimo wszystko nie chcę psuć przyjemności odkrywania.
Dziękuje za miłe slowa. Co do opisu seksu - lubię i 'ostrą jazdę' i zmysłowa delikatność - będzie jedno i drugie.
PS. Największym koszmarem pod tym względem sa ksążki Clancy'ego i Archera. U Clancy'ego zbierasz przez 1/3 książki akcję z kilkunastu miejsc i desperacko starasz się to połączyć w jedną całość, chyba tylko Red Rabbit napisany jest w miarę normalnie. W Kane and Abel (Archer) dopiero w połowie powieści dowiadujemy się o jakimkolwiek łączniku,.. Ale na tym polega smak tej powieści, bohaterowie nie zamienili ze sobą ani jednego zdania przez całe życie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 13:33, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3183
Przeczytał: 85 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 15:04, 27 Paź 2014 Temat postu: Inni, tacy sami (20) |
|
|
Tak, mamusiu, jestem grzeczny... Tak, myję się codziennie a nawet kąpię. Tak, układam swoje rzeczy w kostkę... Tak, wziąłem, ale i tak wszystko jest na miejscu. Tak, ćwiczę, tu jest pianino i organy elektroniczne. Nie, nie zapominam, zawsze przed snem. Tak, dziękuję, jak odchodzę od stołu... Nie, tu nie trzeba ściągać butów w salonie. Tak, byliśmy na pasterce. Skarpetki piorą się w pralce automatycznej... Jedna dziewczynka, ale bardzo fajna. Nie, mamusiu, ona jest nawet grzeczniejsza ode mnie. Gramy razem na pianinie... Do lasu, tu jest las zaraz za domem... Bo nie było jak się dodzwonić z Poznania, a tu każdą rozmowę trzeba zamawiać... Tak, pomagam w domu, odkurzam, pomagam palić w piecu, karmię zwierzęta. No koty, psa, świnię... Szóstego, pociągiem... Wystarczy, nawet na pierwszą klasę... Nie, nie piję zimnej wody. To wszystko?
Gdy Maciej odłożył słuchawkę, był cały pokryty potem. Tylu kłamstw w tak krótkim czasie chyba jeszcze nigdy nie udało mu się powiedzieć. Gdyby matka naprawdę wiedziała, jak wygląda tu życie, pewnie kazałaby mu natychmiast stąd wracać. Bo nie musi się tłumaczyć z każdej minuty. Bo może poprosić o dokładkę przy obiedzie. Bo nie musi gasić światła o dziesiątej wieczorem. Bo w tym domu, jeśli ktoś nie ma na coś ochoty, a nie jest to konieczne i pilne, to po prostu tego nie robi. Bo pytają, czy coś chce i czy coś lubi. Bo...
- Maćku - przerwała mu ten potok myśli pani Marta. - Czy to był twój pomysł schowania tej uszkodzonej szczotki do dywanu w piwnicy? Bo nikt inny nie chce się przyznać?
Maciej stropił się. Istotnie, nie mógł znaleźć odkurzacza i w zastępstwie posłużył się szczotka Kasia, specjalną do dywanów. Niestety, gdy odkurzał, jeden z wałków zaklinował się, a gdy usiłował go naprawić, po prostu wypadł. Nie bardzo wiedząc, jak to naprawić, schował szczotkę do piwnicy. Przecież i tak mało kto tu tego używa. Już miał zbyć ją jakimś kłamstwem..
- Tak, ja - powiedział, odwracając oczy.
- A dlaczegoś mi o tym nie powiedział? Ta szczotka i tak ledwie zipie, to była kwestia czasu. Maćku, posłuchaj mnie - wzięła go za rękę i poprowadziła w stronę kanapy. Siadaj.
Maciej usiadł oczekując najgorszego. W jego domu skończyłoby się to awanturą, a nawet karą.
- Nie wiem, jak to wygląda u ciebie w domu, ale obserwując twoje zachowanie, wiem, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. Rozmawiałam z twoją mamą przez telefon, i uwierz mi, nie była to łatwa rozmowa. Padły pytania, które w ogóle nie powinny paść, nie na wszystkie odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo po prostu się nie dało.
Nareszcie ktoś zauważył, że na niektóre pytania mojej matki po prostu nie da się powiedzieć prawdy, by nie narazić się na głupie uwagi, szykany czy kary - pomyślał Maciej. I o ile zawsze lubił panią Martę, teraz lubił ją jeszcze bardziej.
- Przez tych kilka dni chyba zauważyłeś, że ten dom funkcjonuje w zupełnie inny sposób. Naprawdę nie musisz się ukrywać z tym, że coś zrobiłeś źle, że coś nie wyszło, zepsuło się i tak dalej. Mieszkanie to nie muzeum, tu się żyje, robi różne rzeczy a nie wszystko musi się udać. I po to żyjemy razem, żeby sobie pomagać, jeśli ktoś czegoś nie potrafi albo przypadkowo zrobił źle. Wiem, ze nie przychodzi ci to łatwo, że za każdym razem musisz się przełamać. Ale i tak już jest coraz lepiej.
- Ale... - próbował interweniować chłopiec.
- Tu nie ma żadnego 'ale'. Przecież ty jesteś w kółko zdenerwowany, non stop spięty. Jak tak dalej będzie, wykończysz się jeszcze przed dwudziestką. Po pierwsze - przestań się bać. Nie patrz po wszystkich ze strachem, kiedy musisz wziąć kolejną kanapkę z talerza. Nie chodź na palcach rano, kiedy musisz iść do ubikacji. Widziałeś, aby Mietek tak robił? Nie, on wstanie, pieprznie drzwiami i przy okazji pobudzi pół domu. I powie, że teraz inaczej nie może, bo jest inwalidą. Zapomniał, że drzwi nie zamyka się nogami, ale zdarza się, nie wszyscy muszą być inteligentni - uśmiechnęła się. - Ale nikt nie robi mu wyrzutów. Tak samo ze zniszczeniami. Jest oczywiste, że część rzeczy musi iść na rozkurz.
Marta zauważyła, że Maciej ledwie panuje nad łzami. W zasadzie ten chłopak nadawał się prosto do psychologa. Ale przecież nie zrobi to tego, mając w pamięci niedawną rozmowę z Anną, nawet bała się pomyśleć, jak to by się skończyło. Jedno jest pewne - musi porozmawiać z ich wychowawczynią w klasie, bo chłopakowi trzeba pomóc, i to od razu. Ten dzieciak miał szalony potencjał i szkoda byłoby go zniszczyć tak na samym starcie w dorosłe życie. Wierzyła, że mimo iż popełniono masę błędów - i nawet mogła na ślepo wskazać palcem, kto to zrobił - wszystko da się jeszcze naprawić. Na razie wyglądało to tak jak z tą nieszczęsną szczotką - uszkodzony Maciek został odstawiony do piwnicy...
Widząc, że Maciej płacze już prawie jawnie, przytuliła go i głaskała po twarzy. Jakże okrutnie los uśmiechnął się do niej... Lubiła takie czułości, choć pod tym względem jej dzieci, a zwłaszcza Mietek, to były jakieś niedoróbki. Przez ponad piętnaście lat jego życia nie usłyszała u niego ani jednego słowa, które byłoby powodowane uczuciami. Co innego Mela, w końcu to dziewczyna, ale ścieżka wojenna z bratem tez miała swoje konsekwencje w wyrażaniu emocji. Teraz spełniała się tuląc obce dziecko. Obce? Zastanowiła się nad tym słowem. Przez ten czas Maciej stał się niezbędnym elementem tego domu i będzie jej go bardzo brakowało. W tym momencie przyszła jej do głowy dziwna myśl. Tak dziwna, że się uśmiechnęła. Ale wcale nie taka niemożliwa... Cóż, wypada jedynie obserwować i dyskretnie pomagać.
- No kończcie tę godzinę zwierzeń - przerwał sielankę Romuald, który w roboczej kufajce i resztkami śniegu na całym ubraniu wszedł do pokoju.
- Romek, zlituj się, jest drugi dzień świąt, czy ty naprawdę nie masz lepszego czasu do pracy?
- Drzewo się przewróciło i tarasuje drogę na Trójgarb. Trzeba było coś z tym zrobić. Ja go nie prosiłem, by przewróciło się w drugi dzień świąt. Ale mam dla was dobrą wiadomość. Mataczyński robi dla swoich dzieci kulig i zaprasza też naszych urwisów.
- Mietek z tą noga nie pojedzie, to wykluczone.
Dom Rudzkich miał tę dziwną właściwość, że jakiekolwiek ważne wiadomości z miejsca przyciągały wszystkich mieszkańców, gdziekolwiek by byli. Mietek pojawił się w salonie jakby na dźwięk swojego imienia, za chwilę pojawiła się Melania.
- Co? Że ja nie pojadę? Ależ to rażąca niesprawiedliwość. Jestem szykanowany, prześladowany i gnębiony - powiedział z głęboka urazą w głosie Mietek.
- Mietek, zrozum mnie dobrze, w tym stanie nawet porządnie nie usiądziesz na sanki. A już zupełnie nie wierzę w to, że będziesz na nich siedział spokojnie aż zajedziecie na miejsce. Takie cuda w przyrodzie po prostu się nie zdarzają. Poza tym każde potrząśnięcie saniami na koleinie spowoduje, że takie chucherko jak ty spadnie w śnieg.
Niechcący uderzyła w najczulszy punkt chłopca, który zawsze gryzł się z powodu swojej postury.
- Mogłaś mnie urodzić większego - powiedział z wyrzutem. Ja się taki na świat nie pchałem.
Milczący do tej pory Maciej uznał za stosowne zabrać głos w tej sprawie.
- Jeśli Mietek nie może jechać, a zgadzam się z panią Martą, że w tym stanie nie może - to ja też zostanę w domu...
Marty nie zdziwiła ta żarliwie wyrażona solidarność. Chłopcy wyraźnie 'docierali się' i było to coś, co mogło tylko cieszyć. Jednocześnie coś ją zabolało - Maciek znów rezygnował z własnej przyjemności.
- Romek, a to jest zwykły przejazd sankami czy planują coś jeszcze?
- Ma być ognisko, grzane wino i w ogóle cuda na kiju. Wiesz, jak to u Mataczyńskich. Luksus i Wersal.
Mataczyński był jednym z szefów Marty, i to takim, z którym musiała się liczyć. Jednocześnie miedzy oboma rodzinami istniało coś na kształt przyjaźni, i poza pracą oczywiście, Marta panowały między nimi zgoła nie służbowe. To właśnie jego Romuald podejrzewał o dogadzanie Marcie podczas okresu kryzysu w ich małżeństwie, choć intuicja mówiła mu że się myli. Miał rację - Marta nigdy nie zbliżyłaby się fizycznie do rosłego grubasa i zastanawiała się nieraz, czy jego żona, Małgosia, też miewa podobne opory.
- A co byś powiedział, żeby po prostu zawieźć Mietka autem? A w ogóle to czym będzie ten kulig?
- Konny, a jak? - odpowiedział Romuald. No dobra, zawiozę Mietka i wrócę. A ty przyszykuj jakieś pół litra i zakąski, nie wypada tak z pustymi rękami...
- Oj - zaoponowała Marta - nie zapomnij, że masz odwieźć Mietka do domu. A może nas wszystkich, wątpię, czy ten kulig tu wróci. To spory kawał jest, dwanaście kilometrów...
Konie stały przed domem, kręciły się niespokojnie, prychały wydzielając obłoki pary, które niknęły w powietrzu. Maciej przypatrywał się im z lekkim niepokojem - konie widział kilka razy w życiu i nigdy tak blisko.
- Dam im cukru - powiedziała Melania i po chwili wróciła z kilkoma kostkami. No spróbuj - zachęcała, ale widząc, jak Maciej się do tego zabiera, raptownie chwyciła go za rękę.'
- Nie tak, chcesz, żeby cię pogryzł? Cukier podaje się tak, z otwartej dłoni - to mówiąc wyciągnęła rękę a koń zgarnął językiem przysmak. - No, teraz ty...
Maciej wcale nie poczuł obrzydzenia, gdy koń przesunął mu językiem po dłoni, uznał, że to było nawet przyjemne. O wiele bardziej zniesmaczył go drugi, który uznał za stosowne załatwić swą potrzebę fizjologiczną. Maciej skrzywił się i poczuł nagle mdłości. Sprintem pognał do domu i zniknął w łazience. Nie zostało to niezauważone.
- Maciora przeraził się srającego konia - poinformował Martę Mietek z właściwą sobie dezynwolturą.
- Uważaj na język... I jeszcze raz usłyszę tę maciorę to inaczej pogadamy. Co mu jest?
- Nic, tyle że koń robi to dołem a Maciej górą...
Ale i on przestraszył się nieco, widząc bladego Macieja wychodzącego z łazienki.Nie wyglądało, że w najbliższym czasie dojdzie do siebie.
- Może rzeczywiście lepiej będzie jak zostanę z macio... Maciejem. Zrób coś ze swym imieniem bo Maciej zupełnie do ciebie nie pasuje.
- Nic mi nie jest. Za chwilę dojdę do siebie a na kuligu nigdy nie byłem...
Do zaprzęgu były dołączone cztery pary sań, dużych, podwójnych. Maciej został posadzony na ostatnich saniach z Melanią. Dziewczynka nie protestowała, nikt nie robił głupich uwag, więc i Maciejowi to nie przeszkadzało.
- Gotowi?
Zbiorowe, wesołe 'tak!', trzask bata w powietrzu i konie niechętnie ruszyły przed siebie. Sunęli początkowo rzez las, wolno, niemal majestatycznie, gdyż zwierzęta musiały pokonać całkiem spore wzniesienie, niezbyt pochyłe ale za to długie. Nagle sanie doznały dużego przyśpieszenia. Maciej czuł, jak traci równowagę i osuwa się w śnieg. Zaraz na niego upadła Melania.
- Prrrr! Stop! Hej! - rozległy się krzyki. Konie zahamowały nagle.
- No młodzieży - powiedział Mataczyński, pomagając obu pozbierać się po upadku. - Wszystko w porządku? A ty, kawalerze, trzymaj pannę, ale mocno, konie wyrywne są, zwłaszcza z górki. To nie taksówka - to mówiąc usadzał młodych na saniach. O tak ją trzymaj, za brzuch, przyciśnij do siebie... No nie wstydź się, jeszcze nieraz będziesz panny dusił. A Mela będzie warta tego w przyszłości, oj będzie, korzystaj pókiś pierwszy - zaśmiał się może odrobinę zbyt lubieżnie.
Maciej nigdy by się nie przyznał, że te rubaszne uwagi mu się nawet podobały,. W życiu nie słyszał niczego takiego, jeśli już to jawne świntuszenie kolegów, które starał się lekceważyć, i które, jeśli w ogóle na nim robiło jakieś wrażenie, to przeważnie jak najgorsze. Poczuł dziwne ukłucie w podbrzuszu. Mocno, o wiele mocniej niż by to należało, przycisnął Melę do siebie. Kulig ruszył w dalszą drogę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 0:43, 28 Paź 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Radoslav89
Adept
Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 16:59, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ale mi się marzy taki kulig z 15lat temu byłem na takim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
chmielna2
Adept
Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 19:39, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Maciek, szkoda że Ciebie nie można zdopingować do pisania dalszych części Bidula
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3183
Przeczytał: 85 tematów
Pomógł: 72 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 19:54, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
@Chmielna2
Bo mamy tu do czynienia ze zniechęceniem autorów - dokładnie tym samym, które spowodowało mój wczorajszy bunt, tylko że każdy podchodzi do tego po swojemu. maciek ma rację - administracja o nas zapomniała, forum dogląda obecnie jedynie dwóch moderatorów, w tym jeden z ograniczonymi uprawnieniami (ja) a drugi mający naprawdę poważne problemy i robiący i rak sporo, jak na jego obecne możliwości. Jedyne, co możemy, to czyścić posty, natomiast nie mamy żadnego wpływu na kształt forum, które jest w kryzysie i potrzebuje pilnych zmian. To mógłby byc naprawdę niezły portal literatury gay, przyciągający nowych autorów i czytelników, gdyby wyrzucić pozycje zupełnie niepotrzebne a będące w dużych ilościach oraz wyeksponowac odpowiednio prozę. A tak? Wchodziący na portal nie wie czego się spodziewać a pstrokacizna temtyczna i stare daty postów skutecznie go odstraszają. Fatalna jest również domyślna skórka, skutecznie utrudniająca czytanie gościom. Jest masa roboty adminskiej, tylko kto ma to zrobić?
Poza tym autorów odrzuca postawa wielu uczestników forum, nastawionych jedynie na odbiór i nierobiących nic, by forum stało się bardziej znae (promocja) o zostawieniu komentarzy nie wspominając...Dlatego rozumiem rozgoryczenie Maćka, przerwanie Bidula (którego i ja jestem fanem). Nie chodzi o to, żeby się jakoś wywyższać, ale napisaliśmy tu kilka tekstów, które w takich okolicznościach po prostu giną, a mogłyby być - i byłyby - z chęcią przeczytane.
Myślę, że choć może się nie zgodzisz, to jednak zrozumiesz. Pozdrawiam.
PS. Odcinek 21 właśnie się pisze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 19:57, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|