Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 20:42, 08 Lut 2015    Temat postu:

Poprawione, dzięki.

Wyjaśni się Smile bo powieść dobiega końca i czas na urlop Smile Będzie mi brakować, oj będzie...

PS. Dla nieszprychających: ostatnia stacja benzynowa przed granicą (federalną). Dla reszty: Jedyne miejsce gdzie widziałem takie znaki to na autostradzie do Flensburga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 20:57, 08 Lut 2015    Temat postu:

Robert, jesteś niesamowity.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 21:05, 08 Lut 2015    Temat postu:

Ja wiem... Podejrzewam, że tym, kto się najlepiej bawi pisząc tę powieść jestem ja. Trochę kombinowania mnie kosztowało a i tak po napisaniu trzeba będzie jeszcze poprawić to i owo, bo np. nie wszędzie zgadza się czas (tzn nie gramatyczny a wydarzeń). Zresztą dlatego nie lubie pisać w odcinkach... Wersja ostateczna to jeszcze trochę pracy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 21:06, 08 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Nie 21:07, 08 Lut 2015    Temat postu:

Ja jestem na odcinku 40 i widzę że przede mną jeszcze sporo czytania. Jak dotąd jestem oczarowany, homowy, doprawdy nikt na tym forum nie może się Tobie równać Smile
Pozdrawiam!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 0:41, 09 Lut 2015    Temat postu:

Dzięki Smile Nie przesadzajmy... Gdy byłem dzieckiem, chciałem zostać pisarzem, w sumie spełnilo się o tyle, że bylem dziennikarzem. To jest moja pierwsza próba napisania naprawdę dużej formy i już widzę, że to nie jest zajecie dla mnie. Krysia ma rację, lepiej pisac miniaturki, bez narracji równoległej, bez bawienia się w szczegóły i drobizgi.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 0:42, 09 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 0:59, 09 Lut 2015    Temat postu:

haha, nie zwalaj na mnie Tongue out (1)
Osz, Ty, czekasz aż Cie zaczną smyrać, spryciarzu. Tobie dobrze wychodzi zabawa długodystansowca.Z mojego, obecnego, punktu leżenia, w danym momencie odpowiadają mi miniaturki. Całe szczęście, że większość jest zdania, że to co tu obecne jest przez Ciebie pisane, jest świetnie, rewelacyjnie, cudowne, ładnie i bardzo ładnie. Spełniasz się ambitnie więc nie miaucz. Wszyscy tu doceniamy Twoje szczegóły i szczególiki. Nic nie wiadomo, może dziecięce marzenia z czasem się spełnią.

Robert, nie dokazuj, miły nie dokazuj.... przecież nie jest z Ciebie znowu taki cud..... nie od razu miły nie od razu... Rzym zbudowano. Cierpliwości. Ochłoń. Zabaw nas czymś krótkim, zepsuj nas troszkę. Zaaaaapomnij się na chwilę a później wróć i płódź tasiemca.


Tak czy siak, wszyscy Cie tu kochamy :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 1:21, 09 Lut 2015    Temat postu:

Ja bardzo lubię stapac po grząskim gruncie Smile Poza tym lubię, jak to młodzież ślicznie mówi 'rozkminę' czyli wielopiętrowy proces myślowy, gdzie wszystko trzedba sobie poukladać. Tyle, że w tej zabawie jedno jest ważne, o czym, niestety, większość łapiących się za pióro zapomina: trzeba miec temat. Wejdź na nasz cmentarz (opowiadania niedokończone) i zobacz ile tam trupów wykończonych brakiem pomysłów. O pomysł na dużą formę jest dość ciężko bo muszą iść w parze dwie rzeczy: ideologia i akcja właściwa. Później trzeba to pożenić. Dlatego wlaśnie robię sobie odpoczynek przed drugim tomem - jest idea, nie ma akcji. Tu bylo i to i to, aczkolwiek akcja sporo się zmieniła w praniu (ale nie do końca, główne założenia są zachowane). W malych formach może nie być ideologii - albo akcji, tam nie ma tak ścislych zależności. Dlatego (a nie z innego powodu) zarzekam się, że będzie przerwa. Nie chcę po prostu wypuszczać gniota.

Tak na marginesie - pamietasz opowiadanie o chlopcu, który rozmawiał z wlasnym czlonem Smile ? Przerwałem pisanie bo miałem ideolo a nie miałem akcji - i dokończyłem je dopiero po 2 latach (jest w soft pofd tytułem Witamina M). Dlatego nie chodzi tu o falszywą skromność Smile a o uczciwość wobec siebie i czytelnika. Pozdrawiam.

PS. Na chomiku znajdziecie poprawione wersje "Innych" odc. 1-133 w pdf, epub i mobi. Zapraszam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 3:37, 09 Lut 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 17:49, 09 Lut 2015    Temat postu: Inni, tacy sami (134)

Sebastian obudził się, gdy samochód podskoczył na jakimś wyboju. Pierwsze, co do niego doszło, to fakt, że zjechali już z autostrady. Przed sobą miał tylko dwa słupy światła reflektorów, które omiatały podrzędną asfaltową drogę. W następnym odruchu usiłował wypatrzeć co znajduje się po bokach, jednak bezksiężycowa noc skutecznie paraliżowała jego zamiary. Z lewej strony, gdzieś daleko majaczyły światła, po prawej panowała głucha ciemność. Jeśli coś z tego potrafił zrozumieć, to tylko to, że na pewno nie są w okolicy Frankfurtu. Walcząc z resztkami snu obrócił głowę w kierunku Norberta, który z tępym, zmęczonym wyrazem twarzy koncentrował się na prowadzeniu samochodu.
- Daleko jeszcze? - zapytał Sebastian po raz pierwszy przerywając warkot silnika.
- Już nie. Śpij jeśli chcesz - odburknął Norbert tonem, który nie zachęcał do dalszej konwersacji.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - drążył Sebastian.
- Niedaleko domu, za jakieś dziesięć minut powinniśmy być na miejscu - odpowiedział Norbert, zwalniając nieco, by po chwili skręcić w boczną drogę, jeszcze węższą. Inne obserwacje nie były możliwe, jako że droga wysadzona była z obu stron starodrzewem. - Jak w tunelu - pomyślał Sebastian wpatrując się w przewijające się resztki krajobrazu. Usiłował wypatrzeć jakiś znak drogowy, cokolwiek, co dałoby mu choć przybliżoną orientację, na próżno. Dodatkowo mdlił go dziwny, kwaśno-chemiczny zapach w środku auta. Gdzieś już spotkał ten smród ale gdzie? I po chwili przypomniał sobie, że gdy wchodził do samochodu przed hotelem w Hanowerze, wnętrze pachniało jedynie odświeżaczem powietrza.
- Mogę otworzyć okno? - zapytał, czując pierwszą falę mdłości.
- Zimno - odparł Norbert. - Spokojnie, zaraz dojedziemy, nie panikuj.
Tymczasem widok za oknem, jeśli w ogóle można było mówić o widoku, zmienił się, Teraz jechali przez szczere pole, trudno nawet powiedzieć czy zaorane, jedynie przy zakrętach reflektory oświetlały ponure kształty drzew gdzieś pośród pól.

Nagle przed samochodem coś błysnęło. Na upartego mogła to być gwiazda, ale po pierwsze niebo nie było bezchmurne, po drugie zaś, błysk pojawił się po chwili i już nie znikał, wręcz przeciwnie, zaczął powoli się przybliżać, jaśnieć i powiększać. Za kilka chwil pojawiło się więcej świetlnych punkcików, które wkrótce oświetliły zabudowę. Szare ściany stawały się białe, powoli wyłaniały się również kształty innych zabudowań. Chwilę później zatrzymali się przy wysokim płocie, Norbert przeprosił na chwilę, opuścił samochód i jakiś czas szamotał się z brama wjazdową.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział zajeżdżając z fantazją prawie pod drzwi domu. Sebastian opuścił samochód i mimo woli rzucił okiem na numer rejestracyjny. OF-NM 712. O ile pamiętał, poprzedni, ten ukradziony w Polsce miał dość zbliżoną rejestrację, na pewno litery się zgadzały, pierwsze sygnalizowały Offenbach, drugie inicjały Norberta Meiera. Norbert zamknął samochód, otworzył drzwi wejściowe i za chwilę obaj stanęli w wielkim pomieszczeniu, będącym kombinacją kuchni, jadalni i sypialni, takim pokojem do wszystkiego. Umeblowanie przypomniało Sebastianowi lata siedemdziesiąte, poza tym jedynym znakiem nowoczesności był wielki telewizor na stoliku naprzeciwko sofy.
- To co? Nareszcie razem - powiedział Norbert podchodząc do Sebastiana i obejmując go mocno. Jego twarde dłonie macały najpierw ramiona, później plecy, by po chwili znaleźć się na pośladkach i międlić je zawzięcie.
- Chodź na kanapę - powiedział cicho.
Nie takiego powitania Sebastian się spodziewał. Sądził, że najpierw wypiją jakąś kawę a on dowie się kilku szczegółów, dotyczących zwłaszcza jego zniknięcia, tego co było dalej no i, co równie istotne, tego gdzie teraz są i co się dzieje. Jednak widocznie musiało być inaczej a z dzikich błysków w oczach Norberta wywnioskował, że jakiekolwiek odstępstwo od przygotowanego scenariusza jest niemożliwe. Niczym kłoda drewna podszedł do kanapy, a Norbert przyciągnął go mocno do siebie, rzucił prawie bezwładne ciało na miękki plusz i zaczął go gwałtownie rozbierać, nie bacząc na to, iż jeden z guzików rozporka oderwał się, po czym łukiem opadł na podłogę i potoczył się w nieznanym kierunku. Gdy już oswobodził Sebastiana ze spodni, przewrócił go na brzuch i wtargnął gwałtownie w jego wnętrze, z taką żarliwością, jakby nie miał co najmniej kilka lat do czynienia z seksem. Po tamtej pamiętnej nocy w hotelu Forum Sebastian nie dziwił się specjalnie, wiedząc, że Norbert lubi ostrą zabawę.
- Nawilż trochę - poprosił tylko czując jak bardzo jest rozrywany od tyłu. Ale do Norberta to nie docierało, wydawało się, że słowa Sebastiana dodały mu dodatkowego impetu. Po kilku urywanych, głośnych sapnięciach Norbert padł na plecy Sebastiana ale nie wychodził z niego, zaczerpnął kilka haustów powietrza i wrócił do swych mocnych ruchów.
- Może jednak przerwa? - zasugerował Sebastian. Jeśli do tej pory odczuwał jakąś przyjemność, zaczęła się ona zmieniać z ból, najpierw lekki a teraz rwący. Zaczął wyszarpywać się z tych objęć ale wkrótce okazało się, że był bez szans w starciu z masywnym Norbertem. Ostatecznie uspokoiło go uderzenie w czaszkę, gdzieś w okolicy potylicy.
- Bądź grzeczny - powiedział cicho Norbert. Przerażonemu Sebastianowi przeszła ochota na protesty, bezwolnie poddawał się natarciom Norberta a te zdały się nie mieć końca. Jednak spróbował jeszcze raz w jakiś cudowny sposób oswobodzić się. Długo zbierał w sobie siły, ale był tak wyczerpany, że coś co miało być atakiem, okazało się słabym impulsem, wątpliwe, żeby Norbert to poczuł.

Trudno powiedzieć po jakim czasie Norbert odpuścił i, zupełnie nagi poszedł do kuchennej części pokoju. Gdy przygotowywał coś, trzaskając naczyniami, Sebastian zbierał się w sobie. Już wiedział, że coś idzie zupełnie inaczej niż zaplanował, że uniki Norberta, pozostawione w próżni pytania i ta dziwna nocna podróż wcale nie były przypadkowe. Co będzie dalej? Zadawanie jakichkolwiek pytań odpuścił sobie już na wstępie, i tak nie uzyska odpowiedzi. Na razie marzył wyłącznie o kawie, która pozwoliłaby mu pokonać świdrujący ból z tyłu, zebrać myśli i po prostu dojść do siebie. Obserwował tyłek Norberta migający w mdłym świetle lampy i nie czuł nic więcej poza obrzydzeniem. I ten knur mu się kiedyś podobał... W tym samym momencie wyobraźnia podsunęła mu zupełnie inne pośladki, młodsze, nawet bardziej kształtne choć równie obfite. Tomek. Czy on jeszcze go zobaczy?
- Pij - powiedział Norbert wyciągając w kierunku Sebastiana kubek z parującą cieczą. Kawa smakowała nieco dziwnie, ale nie zastanawiało go to w tej chwili, ważne, by nadawała się do przełknięcia - pomyślał. Obchodziło go coraz mniej, powieki stawały się coraz cięższe. Początkowo próbował nad tym panować, w nadziei, że Norbert położy go za chwilkę na jakimś łóżku, tapczanie, wszystko jedno. Nawet nie wiedział, że przegrywa tę ostatnią tego dnia walkę i powoli osuwa się w ciemną, duszną, nieprzyjazną otchłań.

Mietek otworzył nagle oczy i rozmasowywał ból w żebrach. Pewnie dostał z łokcia od Maćka, co czasem się zdarzało, spanie w jednym łóżku oprócz przyjemności niosło również pewne zagrożenia. W przypadku Macieja były one z reguły niewielkie, chłopak spał mało dynamicznie, można nawet powiedzieć jak kłoda. Tym bardziej Mietek nie rozumiał co się stało. Zwłaszcza, że chyba słyszał krzyk. Tyle że nie był pewien czy pochodzi on ze świata realnego czy też coś mu się nie śniło, Ale nie, najczęściej zaraz po obudzeniu się pamiętał resztki snu, tym razem była tylko czarna pustka. Ale krzyk powtórzył się jeszcze raz, po czym Maciej usiadł na łóżku.
- Co ci? - zapytał cicho Mietek - nie krzycz tak.
Maciej powoli opanowywał świat rzeczywisty, składający się z Mietka, konturów mebli w pokoju, jaśniejszej plamy okna i czerwonych cyfr radiobudzika. Dwadzieścia po drugiej.
- Śniło ci się coś złego? - zapytał Mietek.
- Tak.
- To znaczy? - indagował dalej. Ale Maciej był nieskory do odpowiedzi. - Sebastian - wyszeptał tylko.
- Co Sebastian? - nie rozumiał Mietek.
- Śnił mi się. Poczekaj, pójdę się wysikać - powiedział, niezgrabnie nałożył spodnie od piżamy i poszedł do toalety. Gdy wychodził, zauważył, że w kuchni świeci się światło a przy stole siedzi pani Sławka. Maciej oczywiście wiedział, że tak naprawdę ma na imie Jadwiga, ale prosiła, by właśnie tak się do niej zwracać.
- Chodź tu Maćku - poprosiła. - To ty tak krzyczałeś?
- Podobno ja, przynajmniej Mietek tak twierdzi - odparł. - Coś mi się śniło... Kiedy ostatnio dzwonił Sebastian? - zapytał zmieniając nagle temat.
- Ja z nim nie rozmawiałam, tyle co Mietek, wczoraj, a w zasadzie będzie już przedwczoraj - powiedziała Jadwiga.
- Można teraz do niego zadzwonić? Do hotelu czy gdzie on tam jest? - zapytał z nadzieją w głosie zza kubka z zimną herbatą.
- O tej godzinie nie dzwoni się do ludzi, poza tym nie mamy numeru telefonu. Musimy czekać aż sam się odezwie - powiedziała Jadwiga widząc, że chłopak jest nie tyle zaspany co mocno przestraszony. - Co do Sebastiana i telefonu, to zawsze wielka niewiadoma. Czasem potrafi wydzwaniać co godzinę, by później zamilknąć na pół roku. Już się do tego przyzwyczaiłem a myślę, że wy w jakimś sensie też. A w ogóle dlaczego pytasz?
- Śniło mi się, że zamordowali Sebastiana - odpowiedział sucho Maciej i popatrzył niewidzącym wzrokiem w okno.

- No, to będziemy już na zawsze razem - powiedział mężczyzna, chwycił leżącego w ręce, po czym z trudnością przeniósł go na krzesło przy drzwiach prowadzących do tylnej części domu. Położył go niedbale na krzesło wiedząc, że nie obudzi go to, po czym otworzył drzwi i, chwyciwszy bezwładne ciało jeszcze raz, wszedł z nim w ciemny korytarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waginosceptyk
Adept



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 2:52, 10 Lut 2015    Temat postu:

Drobna uwaga. Prokurator (za komuny) raczej nie wystawi zaocznie sankcji, lepiej bylo napisać o decyzji o doprowadzeniu. Obecnie wydaje je sąd. Poza tym jest OK.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez waginosceptyk dnia Wto 2:57, 10 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 19:24, 10 Lut 2015    Temat postu: Inni, tacy sami (135)

Sebastian ciężko otworzył powieki. Jakby sklejone czymś... Dobra chwila minęła nim rozmazane kontury przybrały normalne kształty. Jeszcze dłużej trwało, zanim z odłamków kołaczących się w jego zakamarkach pamięci sklecił sensowną całość. A raczej coś co mogło za nią uchodzić, bo po drodze było sporo dziur. Dopiero teraz mógł zmierzyć się z widokiem, który ukazał się jego oczom. Leżał na łóżku, a w zasadzie na tapczanie, przykryty jakimś ciemnym, nieprzyjemnie pachnącym kocem. Przed sobą widział pomalowaną na biało ścianę, która dodawała nieco światła pogrążonemu w półmroku pomieszczeniu. Poza łóżkiem w pokoju znajdował się stół postawiony pod ścianą, na nim talerz i kubek. Obok stołu stało krzywo postawione krzesło. Jedynym źródłem światła dziennego było niewielkie okienko, coś na kształt lufcika, znajdujące się pod samym sufitem. W przeciwieństwie do reszty, utrzymanej w idealnej czystości, okno pomazane było smugami brudu, zarówno od zewnętrznej jak i wewnętrznej strony. Sebastian dostrzegł to okienko zanim jeszcze zorientował się jak są położone drzwi. A było ich dwoje, jedne naprzeciw okna, pewnie wejściowe, drugie, uchylone, po prawej stronie. Ale na razie był zbyt senny, zbyt ospały, by stwierdzić, co się za nimi kryje.

Gdy już był na tyle silny i przytomny, by wstać o własnych siłach, podszedł do uchylonych drzwi, kołysząc się na dziwnie ociężałych nogach. Za drzwiami kryła się miniaturowa toaleta i mały zlew. Pierwsza rzecz, która go ucieszyła. Skorzystał z toalety, zauważył, że jego mocz ma rdzawy kolor, po czym podszedł do stołu. Talerz zawierał porcję suchych płatków śniadaniowych a kubek wypełniony był po brzegi mlekiem. - Równie dobrze mogę to wylać - pomyślał, wiedząc, że od urodzenia jego organizm nie toleruje mleka. Zresztą czuł, jakby miał zabetonowany żołądek, jakakolwiek myśl o jedzeniu wywoływała u niego odruch wymiotny. Wrócił do toalety i napił się zimnej wody. Dopiero teraz mógł sprawdzić drzwi wejściowe. Nie spodziewał się po nich wiele i, zgodnie z jego przewidywaniami, były zamknięte na co najmniej dwa zamki. Kopnął w nie kilka razy, lecz nie ustąpiły. Głuchy łomot odbił się gdzieś od niewidocznej przeszkody i wrócił do niego. Przyłożył ucho do drzwi żeby sprawdzić istnienie jakichkolwiek oznak życia na zewnątrz, ale dom wydawał się pusty.

Wrócił na łóżko, położył się i odruchowo pomacał po kieszeniach w poszukiwaniu papierosów. Na szczęście prawie cała paczka mocnych i zapalniczka znajdowały się na miejscu, miał więc pokarm dla myśli. A te nie były wesołe. Przede wszystkim wyglądało na to, że został porwany. Porwany, uprowadzony, jak zwał tak zwał. I to w przemyślny sposób, w zasadzie nic nie wskazywało na to, że skończy gdzieś w Niemczech pośród czterech ścian i lufcika, przez który nie da się przecisnąć nawet psa. Tylko w jakim celu został uprowadzony? Z reguły porywa się ludzi dla okupu. Uśmiechnął się gorzko, kto byłby w stanie za niego zapłacić choćby tysiąc marek? Zawsze w życiu żałował, że nie jest synem jakichś milionerów, teraz byłoby jak znalazł. Zgasił papierosa i natychmiast wyciągnął następnego. Zatem wygląda, że to jakiś rodzaj seksualnej zabawy. Nigdy w życiu nie zetknął się bezpośrednio z tak zwanym ostrym seksem. Kiedyś przeglądał jakiś magazyn sado-maso, dla heteroseksualistów oczywiście, ale zniesmaczyło go to do tego stopnia, że natychmiast po jego zamknięciu temat przestał dla niego istnieć. Inne rozwiązanie jakoś nie przychodziło mu do głowy. Starał się jeszcze raz przeanalizować zachowanie Norberta od chwili, gdy wsiadł do jego auta i skonfrontować z tym, co wiedział o nim jeszcze z Polski. Prawie od razu dostrzegł różnice. Norbert był zdecydowanie mniej rozmowny, mówił ciszej, wolniej, jakby dobitniej. Jakby był po jakichś prochach. Sebastian raz w życiu był pod długotrwałym działaniem relanium i jego zachowanie było podobne. No i, najważniejsze, Norbert unikał jakiejkolwiek wzmianki na własny temat. Każda próba sprowadzenia rozmowy na niego kończyła się natychmiastowym ucięciem. To jego zachowanie... Przez moment zanurzył się w swej wiedzy psychologicznej wyniesionej ze studiów. Wyglądało to jak osobowość psychopatyczna. Tyle że wiele psychopatów czy socjopatów zachowuje się normalnie dla otoczenia a niepożądane cechy ich spaczonej osobowości wychodzą w ściśle określonych sytuacjach. Takich jak wczoraj? Całkiem możliwe - pomyślał i zgasił drugiego papierosa. Przeliczył pozostałe w paczce - było jeszcze piętnaście. Cholera wie na ile będą musiały starczyć... Niechętnie odłożył paczkę na stół i położył się na łóżku.

Jedyna rzecz, która mogła pomóc w rachubie czasu było okienko. Stąd wiedział, że musiało być około siódmej, kiedy usłyszał gdzieś daleko warkot silnika. Długo wyłaniał się z ciszy ale sukcesywnie stawał się coraz głośniejszy, więc Sebastian słusznie przyjął, że Norbert wraca do domu. Sam nie wiedział czy pragnie tego czy wręcz przeciwnie. Jakakolwiek myśl o nim napełniała go obrzydzeniem, z drugiej strony przydało by się coś zjeść, a przede wszystkim - czegoś dowiedzieć. Warkot, teraz już bardzo wyraźny, ucichł jak ucięty nożem i za kilka chwil milczący do tej pory dom zapełnił się dźwiękami dochodzącymi zza zamkniętych drzwi. Szczęk garnków, kroki, wreszcie jakieś głosy, które Sebastian na początku mylnie rozpoznał jako rozmowę, gdy zmieniły się w muzykę, przyjął, że Norbert po prostu włączył telewizor. Po jakimś, znów nieokreślonym czasie kroki wyraźnie się zbliżyły. Jeszcze tylko szczęk zamka i w drzwiach stanął Norbert. W rękach trzymał talerz z parującą zawartością. Na widok Sebastiana uśmiechnął się promiennie.
- Witam mojego ukochanego - powiedział z emfazą. - Mam nadzieję, że stęskniłeś się za swoim panem.
Sebastian znał język niemiecki dobrze ale poznawał go głownie z kursów i książek, trudno mu było więc określić właściwe znaczenie tych słów. O jakiego pana mu chodzi? Niemcy to w ogóle naród panów - pomyślał z goryczą - więc nic nie powinno dziwić.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny - powiedział stawiając talerz na stole. Sebastian bardziej był zainteresowany zachowaniem drzwi, te, niezwłocznie po przejściu Norberta zamknęły się samoczynnie. Jeśli więc liczył na jakąkolwiek szansę zmylenia jego uwagi i wyminięcia go, musiał o tym zapomnieć. Zaspokoiwszy ciekawość podszedł do stołu i prawie rzucił się na zupę. Była to grochówka, bardzo niemiecka w smaku i nieprzypominająca swego polskiego odpowiednika.
- Czy masz jakieś dodatkowe życzenia?
- Tak, chciałbym stąd wyjść - odpowiedział Sebastian.
- Bardzo cię przepraszam, ale na razie nie jest to możliwe - odpowiedział Norbert cicho ale dobitnie. - Może kiedyś będzie ale na razie musisz o tym zapomnieć.
- Bo?
- Bo cię kocham i chcę spędzić z tobą resztę życia - powiedział patrząc Sebastianowi prosto w oczy. - Długo, bardzo długo zastanawiałem się, jak cię zdobyć. Już od czasu tamtego polowania. Wiedziałem, że gdybym ci się oświadczył, wykpiłbyś mnie. Wy młodzi wszyscy tacy jesteście i nie zaprzeczaj - powiedział widząc, że Sebastian otwiera usta by coś powiedzieć. - Sam zresztą podsunąłeś mi ten pomysł, to niejako twoja wina, sam się o to prosiłeś.
- Ja?
- Tak, ty - odpowiedział Norbert. - Pamiętasz jedną z naszych rozmów, kiedy opowiadaliśmy sobie o naszym życiu i charakterach? Powiedziałeś, że uwielbiasz zagadki i tajemnice, prawda? I że jak już coś się nawinie, nie ustaniesz, zanim nie rozwiążesz, prawda? Prawda? - powtórzył z większą determinacją i popatrzył świdrującym wzrokiem na Sebastiana.
- Tak. Ale...
- Nie ma żadnego ale. Rozwiązanie od tego momentu stało się dziecinnie proste, wymagało tylko pomyślunku i odwagi. Zresztą, jak tyle wiesz, z łatwością dośpiewasz sobie resztę.
Norbert zamilkł a coś, nad rozwiązaniem czego Sebastian spędził długie jałowe godziny, nagle okazało się dziecinnie proste. Tyle że tak niemożliwe, że nie wpadłby na to nigdy, przenigdy. Gdzieś musiał popełnić błąd ale gdzie? Na razie nie myślał o tym, przypuszczając że czasu na to będzie miał aż zanadto. Chwilowo będzie musiał jakoś przystosować się do warunków i wypracować technikę przeżycia. Jeśli pojawi się jakakolwiek szansa wymknięcia się z tego koszmaru, może to nie być prędko.
- Czy ktoś wie, gdzie dokładnie jesteś? - zapytał Norbert. - Nie powinni, zrobiłem wszystko by nie wiedzieli ale...
- Nie - powiedział Sebastian nie zastanawiając się szczególnie. Jedyną osobą, która znała numer, na który dzwonił był Michał. Nawet nie zostawił go Lisickiemu czy chłopcom. Lisicki może go znać skądinąd, oczywiście pod warunkiem, że z tego właśnie numeru Norbert dzwonił do Nowosolnej. Po tym jednak co właśnie usłyszał, trudno było na to liczyć.
- Na pewno?
- Na pewno. Oficjalnie jestem na konferencji w Hanowerze i mam być w Polsce w niedzielę albo w poniedziałek.
- To dobrze i mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz - powiedział nieprzyjemnym głosem, jakby z zawoalowaną groźbą. - Nie wolno kłamać swojemu panu. Jeśli tylko odkryję, że kłamiesz, zostaniesz ukarany.
Dość już mnie pokarało, że tu trafiłem - pomyślał mściwie Sebastian.
- Czy czegoś jeszcze potrzebujesz?
- Papierosów. Jeśli mam tu mieszkać, to przydałyby się jakieś książki. Coś będę musiał robić, nie mogę cały czas leżeć.
- Pomyślimy i nad tym. Radio może być?
- Ależ oczywiście - zgodził się Sebastian.
- Będziesz miał wszystko, czego zapragniesz. Ale pamiętaj, nie wolno sprzeciwiać się panu. Każdy sprzeciw zostanie ukarany. A teraz pokaż mi, jak mnie kochasz - powiedział wstając i uwalniając się ze spodni. Wielki drgający wzwód już czekał na Sebastiana.

I znów ta wstrętna kawa, pomyślał Sebastian, kiedy wyczerpany po długim, nieprzyjemnym seksie i spełnianiu coraz dziwniejszych zachcianek Norberta żłopał napój przyniesiony przez Norberta. Jeszcze zanim stracił kontakt z rzeczywistością zanotował sobie w pamięci, że następnej kawy musi odmówić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 2:14, 11 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 15:09, 11 Lut 2015    Temat postu:

Jeszcze kilka odcinków i... koniec. Nie wiem ile, nigdy nie rozkładam akcji na odcinki, wyjdzie ile wyjdzie. Na razie dostalem dwie PW z probą odgadnięcia zakończenia. Powiem uczciwie, że jedno było w planie ale będzie inaczej. Jak ktoś by się chciał pobawić to proszę bardzo. choć dziś wieczorem będzie już wiadomo trochę więcej.

Później będzie przerwa, może kilka dni, może 2-3 tygodnie i ciąg dalszy - jeśli jeszcze będzie mi się chciało pisać. Dalej tez możliwa zmiana miejsca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 17:52, 11 Lut 2015    Temat postu: Inni, tacy sami (136)

Gdzie ja jestem - pomyślał Sebastian. O tym, że w ogóle żyje uświadomił go potworny ból dochodzący niemal z całego ciała. Otworzył oczy na chwilę ale zaraz je zamknął, ostre światło słońca dochodzące od okienka wywołało natychmiast falę mdłości i jeszcze bardziej drażniło bolące ciało. Umysł był pierwszy. Wiedział, że leży, wiedział, że jest tam gdzie od kilku dni... Kilku. Ilu, trzech, czterech? Później policzy. Natomiast zupełnie nie mógł zrekonstruować ostatnich momentów świadomości, po których osunął się w nicość. Ręka. Tak, pamięta rękę. Ta ręka coś trzymała, to na pewno, Ale co? Później był ból. Wracająca świadomość nie pozwoliła mu jednak na przypomnienie sobie co było wcześniej. Kiedy już poczuł, że jest w jednym, bolącym kawałku, otworzył oczy. Na szczęście szok świetlny nie był już taki mocny jak poprzednio, opanował podchodzącą do gardła treść żołądka i zaczął kontrolować ciało. Stwierdził, że może w podstawowy sposób poruszać kończynami, choć są jeszcze zbyt ociężałe, zbyt ołowiane by funkcjonowały samodzielnie. Trzeba będzie jeszcze odczekać, tymczasem walczył z suchością w ustach i ogromnym pragnieniem. Usiąść, siąść za wszelką cenę... Po kilku próbach, podczas których czuł się jak związany i nawet sprawdzał, czy tak nie jest istotnie, z ogromnym wysiłkiem podźwignął ciało i zmusił do zmiany pozycji. Od toalety dzieliło go najwyżej kilka metrów, w tej sytuacji przepaść nie do pokonania. Będzie musiał jeszcze poczekać, stwierdził widząc, że powoli, choć zbyt powoli przybywa mu sił. Najgorsze jednak były zawroty głowy, następujące przy każdej zmianie pozycji. Przemieszczał głowę systematycznie, metodycznie, po kilka centymetrów aż do następnego zawrotu. Tym sposobem był już na krawędzi łóżka. Jednak wysiłek, jaki w to włożył był tak ogromny, że musiał ustąpić. Ciało znów rwało go a czoło i plecy pokrył zimny pot. Znów stoczył się w czerń.

Następne przebudzenie było już nieco przyjemniejsze, o ile w takiej sytuacji w ogóle można mówić o przyjemności. Po początkowych nudnościach był w stanie zejść z łóżka i, opierając się o ściany niczym pijak po ostrej balandze, poszedł do łazienki. Chwilę przyglądał się własnemu członkowi przed oddaniem moczu, był skurczony i ciemnoczerwony, jakby zmaltretowany. Zaspokoiwszy pierwszą potrzebę rzucił się do kranu i wypił duszkiem kilkanaście łyków. Woda zadziałała jak alkohol, powodując kolejne zawroty, tym razem na zmianę z dreszczami. Stał oparty o ścianę z pochyloną głową i dochodził do siebie. Gdy już czuł się na tyle pewnie, by iść o własnych siłach, opuścił toaletę i podszedł do stołu na którym stał talerz z kanapkami, kubek zimnej kawy, dodatkowo przedmiot, który było mu trudno zidentyfikować i gazeta. Rzucił okiem na tytuł i datę. Bild Zeitung z poniedziałku. To już poniedziałek? A co się stało z niedzielą? Ostatni dzień, który pamięta to sobota. Mniejsza z tym - pomyślał i chwycił dotychczas niezidentyfikowany przedmiot. Było to małe czarne radio SONY, z zakresem na średnie i UKF. Zanim je jednak włączył, sięgnął po papierosa. Chyba bezpieczne? Powoli zaczął kojarzyć jego złe samopoczucie z tym co je, pije i pali. Poza wodą w kranie nic nie było bezpieczne. Ale jak długo wytrzyma na wodzie i papierosach, o ile tamten oczywiście nie dodał do nich jakiegoś świństwa?

Włączył odbiornik i ustawił głośność. Pierwszy głos ludzki od kilku dni... Wiadomości, tylko jakiej stacji? Deutschlandfunk, ogólnoniemieckiej. Następna stacja przedstawiła się jako NDR Info. NDR? Ta stacja kojarzyła mu się z Hamburgiem raczej niż Frankfurtem. Następna rozgłośnia nadawała muzykę, Richarda Marxa, później jakiś charkot... - A to co jest? - zdziwił się, słysząc glos spikera w języku co prawda nieznanym ale możliwym do zidentyfikowania. Co prawda pamięć mu szwankowała ale przypomniał sobie, w jakich okolicznościach słyszał ten właśnie język. Duński. Jeśli na UKF łapie duńską stację, to znaczy że musi być gdzieś na dalekiej północy, pod duńską granicą, w Szlezwiku Holsztynie. Prawdopodobnie Flensburg, nic większego nie ma z tamtej strony. Dopiero teraz zaczął kojarzyć fakty, wyrytą w pamięci tablicę ostrzegającą o ostatniej stacji benzynowej. W tych rejonach był zaledwie raz i pamiętał je jako bezkres pól i łąk z bardzo rzadko porozsiewanymi miniaturowymi wioskami. Nawet jeśli jakimś cudem udałoby mu się stąd uciec, dotarcie do jakiejkolwiek większej miejscowości będzie zadaniem prawie niemożliwym do wykonania. Jeszcze inna sprawa, jeśli nawet jakimś cudem będą go szukać, to w zupełnie innym zakamarku Niemiec, gdzieś w Hesji, ostatecznie w Dolnej Saksonii. Nikomu nie przyjdzie do głowy zapuścić się w to pustkowie. Szukać... Ta jedna myśl uruchomiła lawinę innych, związanych z domem. Co się tam dzieje? Już poniedziałek, powinien był do tego czasu wrócić.

Drzwi do kuchni otworzyły się z trzaskiem i stanął w nich Mietek, w rozpiętej kurtce, z rozczochranymi włosami, z plecakiem zwisającym niedbale z pleców.
- Sebastian wrócił? - zapytał od progu, jednak nie usłyszał odpowiedzi. Przy stole siedziały pani Sławka i profesor Lisicka, które przerwały rozmowę dopiero na jego widok.
- Nie - odpowiedziała Lisicka.
- A dzwonił chociaż?
- Też nie.
Mietek rzucił niedbale plecak w kąt i podszedł do kuchenki by skontrolować zawartość garnków. Co prawda obiad miał w stołówce, ale zjadł go nawet nie w połowie, śpiesząc się na tramwaj i chcąc jak najszybciej być w domu. Znalazłszy dopiero co ugotowaną zupę nalał sobie na talerz i dołączył do dwóch kobiet.
- I co teraz? - zapytał po kilku pierwszych łyżkach.
Nie od razu uzyskał odpowiedź, może dlatego, że nie była taka prosta? Patrzył się w obie twarze jakby starając się znaleźć w nich odpowiedzi, jednak na próżno.
- Pani Sławka musi wracać do Wrocławia, też jest nauczycielką i zupełnie przypadkiem miała wolny poniedziałek. Będziecie na razie musieli zostać sami. Na razie nie ma innego wyjścia, bo obaj musicie chodzić do szkoły, zwłaszcza przed rozprawą. Jakby sędzia się dowiedział, że wagarujecie, na pewno by to nie pomogło sprawie.
- Ale ja się pytam co z Sebastianem - przerwał niezbyt taktownie Mietek. Lisicka jednak zlekceważyła natarczywość w głosie.
- Teoretycznie jeszcze nie ma powodu do paniki - odpowiedziała jakby starając się uwierzyć we własne słowa. - Przecież powiedział, że może wrócić później, tak przynajmniej twierdzi Maciek. W pracy też zapowiedział, że wszystko może się przedłużyć o dzień albo dwa, prawda?
Mietek nie wydawał się przekonany i pokręcił głową.
- Miał dzwonić i jak znam Sebastiana to gdyby mógł, zadzwoniłby na pewno. On potrafił wyjść z jakiejś ważnej konferencji i zadzwonić do domu by zapytać czy wszystko w porządku i czy czegoś nie potrzebujemy. - I czy nie kupić prezerwatyw - dodał w myślach i już prawie uśmiechnął się, hamując się dosłownie w ostatniej chwili.
- Z tego co wiem, jesteś ostatnią osobą, która z nim rozmawiała przez telefon - powiedziała Lisicka. - Przypomnij sobie dokładnie co mówił. Był spokojny? Opanowany? A może przeciwnie, zdenerwowany? To bardzo ważne - dodała.
- Chyba normalny - odpowiedział Mietek, a Wiktoria widząc jego zmarszczone brwi była przekonana, że rzeczywiście stara się dojść prawdy. - W każdym razie nie mówił nic takiego co by zwróciło szczególna uwagę. Powiedział, że zadzwoni później. Ale my musieliśmy iść do tego cholernego kina! - zakończył ze złością.
- Naprawdę nie masz powodów robić sobie wyrzutów - uspokoiła go Lisicka. I zmieniając rozmówcę, powiedziała:
- Pani Sławko, pani się przygotuje, spakuje, wypije kawę, odwiozę panią na dworzec. Chłopcy dadzą sobie jakoś radę a jak nie, skonsultuję się z panią Rudzką i coś się wymyśli. Najwyżej, jeśli pani się zgodzi, wyślemy ich do pani do Wrocławia na weekend.
Jadwiga, znając dobrze skomplikowane zwyczaje Sebastiana, na razie była tym najmniej przejęta. Ale nie było sensu opowiadać tu o jego wyskokach, wszyscy mieli o nim bardzo dobrą opinię, na jej gust zdecydowanie za dobrą i niech tak zostanie. Poza tym te wszystkie opowieści dotyczyły czasów dawno minionych, wiele znaków na ziemi i niebie wskazywało, że Sebastian zmienił się, spoważniał, ustatkował. A nawet znalazł kobietę - pomyślała z rozbawieniem, ciesząc się jednocześnie, że tym razem nie dane jej było się z nią spotkać.

Jeszcze żadna z kobiet nie zdążyła opuścić domu, kiedy ze szkoły muzycznej wrócił Maciej. W przeciwieństwie do Mietka nie zadawał pytań, rozebrał się i usiadł przy stole.
- On już nie wróci - powiedział cicho. Chwilę wcześniej dyskretnie rozejrzał się po domu szukając ewentualnych śladów powrotu Sebastiana.
- Wróci, złego diabli nie biorą - powiedziała Jadwiga, starając się jakoś rozładować przygnębienie chłopca.
- Maciora, mógłbyś przynajmniej informować kiedy bierzesz ostatni zeszyt - powiedział Mietek wchodząc do kuchni. - Przez ciebie mało nie dostałem lufy z fizyki. I nie przewieszaj mi płaszcza w szatni, myślisz, że nie wiem, że to ty? - powiedział agresywnie.
- Odwal się, dobra? Przyjmij do wiadomości że to nie ja ruszałem twój płaszcza co do zeszytów, ty też widziałeś, że się kończą. Mogłeś powiedzieć albo po prostu kupić.
Lisicka miała już wyjść kiedy spostrzegła, że awantura wisi w powietrzu a na jej rozwikłanie zwyczajnie nie ma czasu. Oczywiście wiedziała, ze zeszyt czy płaszcz są tylko pretekstem i że dla obu chłopców nastały ciężkie czasy. Sebastiana traktowali jak ojca, zwłaszcza Maciej, który tak wcześnie stracił rodziców. Jeśli cokolwiek złego się z nim stało, będzie to dla niego trzeci wstrząs w bardzo niewielkim czasie.
- Oj, chłopcy, uspokójcie się - powiedziała zapinając płaszcz. - W trudnych chwilach powinniście się wspierać a nie zwalczać nawzajem. Naprawdę obiecuję, że zrobimy wszystko aby go znaleźć. Wytrzymajcie, proszę.
Obaj chłopcy popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się blado.
- Będzie dobrze, Maciora - powiedział Mietek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 23:53, 11 Lut 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:31, 11 Lut 2015    Temat postu:

Czym ten Hubert faszeruje Sebastiana? Jakieś tabletki czy gorsze świństwa?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 23:44, 11 Lut 2015    Temat postu:

Taka MKULTRA w wersji soft Smile

Dla niezorientowanych:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3270
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 18:11, 12 Lut 2015    Temat postu: Inni, tacy sami (137)

- Proszę, nie - powiedział ściszonym głosem Maciej i niecierpliwym gestem ściągnął rękę Mietka z pośladków. Mietek chyba liczył się z taką reakcją, gdyż nie ponowił próby, ograniczając się do położenia dłoni na ramieniu przyjaciela.
- Daj spokój, Maciora, w taki sposób nic nie zmienisz.
- Ale ja nie chcę dziś, rozumiesz?
Nie był to pierwszy dzień, kiedy Maciek mu odmówił, ostatni raz robili to jeszcze za obecności pani Sławki. Od czasu zniknięcia Sebastiana Maciej stał się ospały, apatyczny, coraz bardziej zamknięty w sobie. W szkole nie rozmawiał z nikim, w domu, zaraz po przyjściu ze szkoły muzycznej, odrabiał lekcje i ćwiczył na fortepianie, na dobrą sprawę spotykali się dopiero w łóżku.
- To zrób mi chociaż ręką, proszę. Może ty umiesz bez tego wytrzymać, ja nie...
Maciej ociągał się nieco, ale w końcu chwycił członek Mietka i wykonywał automatyczne ruchy, bez emocji, bez zaangażowania.
- Jak tak to ma wyglądać, to nie rób w ogóle - powiedział Mietek. Jakbyś trzymał trzonek od młotka... Maciora, czy tobie w ogóle na mnie zależy? - zaostrzył nieco głos. - Od kiedy Sebastiana nie ma, zachowujesz się tak, jakby między nami nic nie było, jak ja bym w ogóle dla ciebie nie istniał. Ja rozumiem, że się boisz, że stało się coś złego. Wyobraź sobie, że ja też. Ale... Zachowujesz się tak jakbyś go kochał. Nie jest tak?
- Co ci przyszło... - zaczął Maciej i przerwał w pół zdania. Leżeli obaj w bezruchu, wsłuchani we własne oddechy. Przed oczyma Mietka przesuwały się chaotyczne obrazy: przypadkowego spotkania przed dworcem, na cmentarzu, nieoczekiwana wizyta Łaciatego... Kim był dla niego Sebastian? Starszym bratem, którego zawsze pragnął? Przyjacielem? A może kimś więcej? Może to nie tylko Maciej był w nim w jakimś sensie zakochany? Wyobraził sobie, że za chwilę uchylą się drzwi, stanie w nich Sebastian, rzuci okiem, wyszepcze coś, czego nigdy nie zrozumiał i bezszelestnie zamknie drzwi.
- Tak do niczego nie dojdziemy - przerwał ciszę Mietek.
- To znaczy? Co masz na myśli? - zapytał Maciej.
- To, że już mija trzeci dzień od kiedy formalnie go nie ma a jeszcze nikt się z nami nie skontaktował. Rozumiesz, z milicji. Tak jakby nie było tematu. Czy oni w ogóle robią coś w tej sprawie? Ty, Maciora zamartwiasz się na śmierć a ja staram się myśleć konstruktywnie...
- Dużo ci z tego wyszło - zdobył się na ironię Maciej.
- Przede wszystkim powinniśmy sami przeszukać jego pokój, jego rzeczy, wszystko. Zanim zrobi to milicja, bo wcześniej czy później to zrobią, no chyba że Sebastian wróci wcześniej ale...
- Ale co? - zapytał niemal mechanicznie Maciej.
- Nie, nic... Może znajdziemy coś takiego, co przynajmniej nam powie gdzie on w ogóle jest. Coś więcej niż tylko w Niemczech Zachodnich.
- On sam nie do końca wiedział jak wyjeżdżał - przypomniał mu Maciej. - Choć mam wrażenie, że wszystkiego nam nie powiedział. Może nas nie chciał martwić. Poza tym była umowa, że nie wchodzimy do pokoju Sebastiana jak go nie ma, prawda?
Była to umowa niepisana, nawet nie wypowiedziana na głos, ale przyjęło się, że do pokoju Sebastiana nie wchodzi się bez jego zgody, a pod jego nieobecność tylko wtedy, kiedy o to poprosi osobiście, choćby przez telefon. W tej sytuacji wejście do pokoju Sebastiana było oficjalnym uznaniem jego nieobecności, coś, co w niewidoczny sposób zmieniało ich pozycję, utarte zwyczaje, uzus. Mietek był tego jak najbardziej świadom.
- Maciora, bądź rozsądny. Przecież my chcemy mu tylko pomóc. Gliny i tak to zrobią jak tu przyjdą, tylko cholera wie kiedy to będzie. No rusz to tłuste dupsko!
- Teraz? - zdziwił się Maciej. - Jest za piętnaście pierwsza a my mamy iść rano do szkoły...
- No to pójdziemy, o co chodzi? Ty już w gorszym stanie i tak nie będziesz...

Przeszukiwali metodycznie, najpierw szafkę na ubrania, praktycznie ogołoconą. Nie darowali nawet parze klapek, które obejrzeli ze wszystkich stron. Nieco więcej tajemnic kryło biurko, Mietek przeglądał nawet książki w poszukiwaniu ukrytych notatek, Maciej przeczesywał wszystkie szuflady od góry do dołu. Na koniec odsunęli łóżko, sprawdzili dla pewności pojemnik na pościel, wszystko bezskutecznie. Gdy ogłaszali fajrant, było już w pół do drugiej.
- Pipa - powiedział Mietek. - Nic tu nie ma. Najwyżej możemy zadzwonić do Trybuny i poprosić pana Zygmunta by przejrzał jego biurko w redakcji.
Maciej zgasił światło i Mietek zamykał już drzwi, gdy nagle stanął jakby olśniony.
- Zapal to światło jeszcze raz - zażądał. - My chyba jesteśmy kompletnymi idiotami.
- To znaczy? - Maciej wykonał posłusznie polecenie. Mietek nie dopowiedział a szybkim, zdecydowanym krokiem podszedł w stronę biurka a następnie dodatkowo zapalił lampę na biurku. Na pulpicie znajdowały się radiobudzik, telefon, pojemnik na pióra i ołówki z malowniczo wystającą linijką, pionowo ustawionymi książkami: telefoniczną Poznania i Wrocławia, atlasem świata, słownikiem oksfordzkim, niemieckim Langenscheidt, ortograficznym Szymczaka i kilkoma aktualnie czytanymi powieściami. Na blacie znajdował się ogromny notatnik - kalendarz z logo gazety Sebastiana. Składał się jeszcze z kilkunastu kartek, a wierzchnia była upstrzona różnymi notatkami.
- Myśmy musieli być ślepi...
- Chcesz teraz to czytać? - zapytał Maciek z trudem tłumiąc ziewanie.
- A masz inne wyjście? Najwyżej nic nie znajdziemy. Ty Maciora weź notes a ja będę ci dyktował to co ewentualnie ważne - powiedział zabierając się do lektury. - Tu się wygina męska wagina.
- Mam zapisać? - zapytał Maciej.
- Nie, to jakaś wątpliwa poezja Sebastiana. Dużo tu jakichś notatek typowo do pracy, przejrzeć szczotki, ustawić reglet... Jakbym wiedział co to ten reglet...
- Pewnie nic przez co zaginął Sebastian. Czytaj dalej.
- Tu są jakieś luźne numery. Większość opisanych i poznańskich. 071 to Wrocław, też niepotrzebne... 0461 482399. Mówi ci to coś?
- Nie spotkałem się z takim kierunkiem w Polsce ale ja w ogóle za mało dzwonię - odpowiedział ponurym głosem Maciej.
- To po prostu sprawdźmy - powiedział Mietek i chwycił za słuchawkę telefonu. W domu były dwa aparaty na jednej linii, Sebastian używał tego w pokoju do rozmów w sprawie pracy.
- Oszalałeś? Chcesz dzwonić po nocach do ludzi? A jak ktoś odbierze to co powiesz?
Ale i na to Mietek miał pomysł.
- Jak odbierze to po prostu odłożę słuchawkę a w dzień zadzwonię jeszcze raz i tym razem zapytam o Sebastiana. A tak będziemy wiedzieć czy numer jest w Polsce czy nie.
- Jak chcesz - powiedział sceptycznie Maciej. - Dzwoń i ja idę spać, ta myśl o szkole mnie przeraża.
Mietek wykręcił numer ale telefon zareagował dziwnie, milczeniem, jakby brakowało jakiejś cyfry. Powtórzył czynność, tym razem słyszał nagrany na taśmę głos telefonistki: Nie ma takiego numeru. Dla pewności spróbował jeszcze raz, z podobnym skutkiem, jeszcze raz sprawdził czy numer na kartce, którą dał mu Maciej zgadza się z tym na kalendarzu. Błędu nie było.
- No i co chcesz z tym zrobić? - zapytał Maciej.
- Rano przekazać Lisickiej, niech ona przedyktuje to mężowi. Szkoda, że nie mam jego numeru, zrobiłbym to sam i bez pośredników.
- Po czym okaże się, że to numer hotelu, w którym miał mieszkać...
- To by nam dał. Powiedział mi przed wyjazdem, że wszystkie szczegóły dotyczące tej konferencji ma urząd miejski. Maciora, ja mam przeczucie, że mamy w ręku coś ważnego.
- Cokolwiek to jest, musimy być przytomni, by to przekazać. Chodź do łóżka...

Zielony mercedes z białym napisem POLIZEI zjechał z autostrady, przemierzył niecały kilometr drogą wojewódzką po czym wjechał na niewielką drogę asfaltową przecinającą prosto bezkresne pola. Był marzec, większość z nich była już zaorana.
- To chyba tu - powiedział siedzący na miejscu obok kierowcy policjant w zielonym mundurze. Na horyzoncie wyłonił się zespół zabudowań, coś jakby farma. W miarę jak się zbliżali, budynki przybrały postać domu i zabudowań gospodarczych. Przed domem stał typowy bauer, ubrany skromnie w czarne spodnie i ciemnozieloną kurtkę. Na widok policyjnego samochodu wykonał zapraszający gest ręką, jakby policyjne auto nie było jedynym, które tu zajechało. Obaj policjanci opuścili radiowóz i przywitali się z gospodarzem.
- Pan Herman Stolz? - zapytał dla porządku niższy z policjantów.
- Tak, to ja - potwierdził bauer. - Zaraz was tam zaprowadzę, ale obawiam się, że bez gumowców nie dacie panowie rady.
- Jesteśmy i na to przygotowani - powiedział wyższy. I po chwili obaj zabrali się do zmiany obuwia. Pola w tej okolicy posiekane są rowami melioracyjnymi i kalosze są w podstawowym wyposażeniu radiowozu, na wypadek gdyby trzeba było wyjść na pole.
Zmieniwszy obuwie podążyli za chłopem, idąc ścieżką wzdłuż kanału. Jakieś kilkadziesiąt metrów dalej pola były oddzielone kępą drzew, bezlistnych o tej porze roku, w kierunku której dziarskim krokiem zmierzał rolnik. Jeszcze tylko niezgrabnie przeskoczyli przez prawie pusty za to grząski rów i już byli przy drzewach.
- Teraz prosto - wydał polecenie bauer. Zatrzymali się na drugiej stronie rzadko porośniętej kępy, którą od pola dzielił rów. Na jego skraju leżało coś, co szybko zidentyfikowali jako zwłoki w stanie posuniętego rozkładu. Po ich sposobie ułożenia, odzieży, zbrukanej błotem i deszczami, można było wywnioskować, że jest to ciało męskie.
- Verdammt noch mal - powiedział cicho wyższy z policjantów. - Sami nic nie zrobimy. Nie dotykaj - prawie wykrzyknął widząc, że drugi nachyla się nad zwłokami.
- Patrz - powiedział tamten i pokazał palcem w miejsce, gdzie ofiara miała za życia najpewniej klatkę piersiową. Od brudnej, brązowej kurtki, a może bluzy, wyraźnie odcinała się czerwona wstążka, również wypłowiała i zabłocona, niemniej wyraźnie widoczna. Tak jakby kładącemu tu te zwłoki zależało na tym, by podkreślić ten właśnie element.
- Wygląda na to, że nasz przyjaciel zaatakował ponownie - powiedział niższy. - Jak będziesz wywoływał centralę, to powiedz żeby koniecznie przyjechał komisarz Ulrich Zarrentin. Wszystko wskazuje, że to sprawa dla niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 23:57, 12 Lut 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 31 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin