Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 15:07, 05 Mar 2017    Temat postu:

Widzisz, dotknąłeś mojego największego problemu życiowego. Ja mogę napisać, przetłumaczyć, zdobyć materiał i tak dalej - ale menedżerem to jestem takim, jak z koziej pizdy kalkulator. Znaleźć, załatwić, poszukać - to nie dla mnie robota. Nie umiem a poza tym nienawidzę negocjacji i jestem w tym tragiczny. Zawsze coś spierdzielę i dlatego nie zabieram się za to. Non omnia possumus omnes.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Wto 18:59, 07 Mar 2017    Temat postu:

crowdfunding?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 20:31, 07 Mar 2017    Temat postu:

Myślałem o tym, ale nie do końca wiem, jak to działa. Poza tym musiałaby być jakaś reklama w środowisku - wracamy do punktu wyjęcia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Wto 21:07, 07 Mar 2017    Temat postu:

zacznij od przygotowania finalnej wersji. w międzyczasie możesz szukać informacji w necie na temat crowdfundingu. potem...zajmiesz się resztą. nie od razu zbudowano Rzym. podziel 'zadanie' na etapy i je realizuj po kolei. nie wszystkie na raz Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:22, 07 Mar 2017    Temat postu:

Właśnie pracuję nad ostateczną wersją, a później się zobaczy. Sama myśl, że miałbym się w to bawić, przeważa mnie i podnosi puls do 150 bpm,. Ju|ż wolałbym siedzieć w więzieniu... Ja naprawdę tego nie umiem. Równie dobrze można ode mnie wymagać biegłej chińszczyzny, czy pilotowania samolotu...Poza tym uważam, że nie po to jest 7 miliardów ludzi na świecie, abym wszystko musiał robić sam.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 21:23, 07 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 13:41, 21 Lut 2018    Temat postu:

Poprawioną wersję powieści (wer. 3.0) znajdziecie w tym miejscu: [link widoczny dla zalogowanych]
Dostępne są pdg, azw3 (dla kindli) i stary dobry pdf. Wszystkie transfery na moje konto.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 22:19, 14 Lis 2024    Temat postu:

-Coś w rodzaju dalszego ciągu (wiele lat później) możecie przeczytać w opowieści Matnia, dostępnej na tym forum, w dziale "Nowości". Miłej lektury.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waginosceptyk
Adept



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 18:02, 15 Lis 2024    Temat postu:

Dobra, a kiedy skończysz część 2? I dlaczego ją przerwałeś? Fajnie jest czytac o Maciorze 30 lat później, ale w międzyczasie coś się działo?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 11:45, 02 Lut 2025    Temat postu: 118 raz jeszcze

Znacznej zmianie uległ ,rozdzial 118. Oto nowa treeść:

118.

– No misiaczki, ostatnia chwila, żeby zrobić tu porządek. Jutro rano szkoła, a nasi szanowni goście – w tym miejscu popatrzył groźnie na Mietka, który znacząco chrząknął – mogą nam zrobić wjazd w każdej chwili. Macie posprzątać kuchnię i wasz pokój i to tak, że mucha siadająca na kancie obrusa zostaje automatycznie przecięta na pół. Zrozumiano?
Sądząc po ich minach, zrozumiano, ale nie bardzo palono się do wykonania polecenia, a to już Sebastiana nie interesowało. Dość miał mycia głowy od własnej matki, brakowało jeszcze reprymendy od pani Marty w jego pęczniejącej kolekcji.
– A ty? Zamierzasz jak zwykle zniknąć w redakcji? – zapytał słodkim głosem Mietek.
– Ktoś musi zapracować na ten Hilton. Ale nie, ja zabiorę się za zgrabienie trawy w ogrodzie, po zimie jeszcze nikt nie ruszył i wygląda to strasznie. Może nawet zacznę kopać, jeśli jeszcze będzie jasno. To co, podrywamy dupcie?

Sebastian celowo wybrał sobie pracę z dala od chłopców, nie dlatego że miał do nich jakiś uraz czy był zmęczony hiperaktywnością Mietka, ale dlatego, że pragnął wypocząć na zapas. Już dzisiejsze starcie z Paruszewskim przy makietach wskazywało, że łatwo nie będzie. A dojdzie tego jeszcze cała masa, rodzice Mietka, nerwy z powodu publikacji... Z komórki wyjął grabie, gracę i wiaderko na trawę, ustawił to malowniczo pod ścianą i zapalił papierosa, przyglądając się narzędziom, z którymi nie miał do czynienia dobrych kilka lat. Gdy papieros dobiegał końca, zgasił go nogą, wziął narzędzie i poszedł do ogrodu. Sucha trawa rosła wysoko, niemal do łydek, gdzieniegdzie na szpic, w innych miejscach płożyła się po ziemi. Zdecydował, że będzie zgrabiał ją metodycznie od płotu oddzielającego go od posesji z tyłu w kierunku ulicy. Grabiąc, myślał chaotycznie nad różnymi sprawami, domowymi, zawodowymi, prywatnymi, politycznymi – jak zwykle, gdy wykonywał czynność, której nie cierpiał i na wszelkie możliwe sposoby usiłował odciągnąć swą uwagę od roboty. Dlatego też nie zauważył, że grabie gdzieniegdzie stawiały opór, który tłumaczył skomplikowanym położeniem źdźbeł. Dopiero gdy był w połowie, coś mu przestało pasować. Oparł grabie o jabłonkę, uklęknął i zaczął badać grunt. W zasadzie powinien to robić w rękawiczkach, ale pal je sześć, nie zamierza grzebać w gruncie. W pewnym momencie poczuł opór, pociągnął źdźbło mocniej, ale to nie dało się przerwać. Chwycił je i uniósł w górę, by zorientować się, że nie jest to źdźbło a kawał ciemnozielonego kabla. „Cholera co to tu robi?” – pomyślał. Obejrzał go dokładnie. Spodziewał się, że kabel będzie gdzieniegdzie pokryty ziemią, ale nie, był prawie jak nowy, a zalegający na nim miejscami brud dawał się łatwo zetrzeć palcem. Wniosek nasuwał się sam. Wstał, odszedł od trawnika tak daleko, jak bardzo pozwalał mu płot i jeszcze raz popatrzył uważnie na nietkniętą jeszcze część. Teraz mógł łatwo zgadnąć, którędy kabel będzie przebiegał. Następny wniosek był jeszcze bardziej oczywisty. Kabel kończył się przy jego oknie. Nie podejrzewał, by położyli go chłopcy, to była zbyt profesjonalna robota, a poza tym kiedy? Zwinął kabel w kłębek i wszedł do domu. Zastanawiał się, czy ma poinformować, kogo trzeba i czy zrobić to z domowego telefonu, czy z budki. Na wszelki wypadek wybrał to drugie rozwiązanie, ale dopiero kiedy pójdzie na wieczorne zakupy. Na razie chwycił grabie i walcząc z nerwami i kołataniem serca dokończył porządki w ogrodzie. Postanowił w międzyczasie że, aby nie denerwować jeszcze bardziej chłopców i nie wprowadzać jeszcze bardziej nerwowej atmosfery, zachowa to odkrycie dla siebie.

Sebastian przerwał pisanie a w zasadzie bębnienie w klawiaturę maszyny, wziął nieodzowną paczkę mocnych i poszedł do kuchni. Maciek i Mietek zgodnie myli naczynia i jak na ich zdolności przebiegało to nawet zgodnie i cicho. Rozumiał to o tyle, że jeszcze nie mieli możliwości odpocząć porządnie po wyczerpującej wycieczce do Wrocławia.
– Mietek, mogę cię prosić na chwilę? – powiedział, zgasiwszy papierosa i powoli wycofywał się w stronę własnego pokoju. Mietek skwapliwie wykorzystał moment, kiedy choć na chwilę mógł się uwolnić od układania noży i widelców.
– Mietek, jest sprawa – powiedział, kiedy już zamknął drzwi do pokoju i upewnił się, że zostaną zachowane wszelkie warunki poufnej rozmowy. – Hurwicz prosił mnie o... no jak to powiedzieć, codzienną kontrolę Macieja przynajmniej przez tydzień.
– To znaczy? – nie zrozumiał Mietek.
– No wiesz, z tymi jądrami. Mam sprawdzać, czy nie są opuchnięte, czy nic tam nie rośnie i tak dalej. W zasadzie powinien to robić sam Maciej, ale wiesz, jaki on jest, nie powie, choćby umierał. A jak wy już jesteście tak blisko ze sobą...
– Nie rozumiem, z czym masz kłopot – powiedział zdziwiony Mietek. – To się robi normalnie. Chwytasz za jaja i macasz – to mówiąc, nachylił się raptownie w stronę Sebastiana i wyciągnął rękę, którą ten odepchnął. – A jak zacznie protestować, wierzgać czy robić cokolwiek innego to ściskasz. Im mocniej, tym lepiej.
– Jak ja ci zaraz ścisnę... – Sebastian gryzł język i wargę naraz, żeby głupio się nie roześmiać. – To nie jest skomplikowane, po prostu patrzysz czy nic nie jest powiększone, nienaturalne, opuchnięte. Nie wierzę, że nie dotykałeś go w tym miejscu, sam będziesz wiedział najlepiej, czy jest dobrze, czy nie. Po prostu wyjdzie to bardziej naturalnie. Mnie nawet nie wypada dotykać waszych genitaliów, rozumiesz.
– Ty wolisz facetów i wstydzisz się chwycić chłopaka za jaja? Naprawdę to jest dla ciebie problem? Dla mnie nie ma żadnego, gdyby to o ciebie chodziło, zrobiłbym to natychmiast i bez takich podchodów – odpowiedział Mietek. – Poza tym przecież już raz go badałeś…
– Nie wątpię – odpowiedział zimno Sebastian – ale ja mam swoje zasady i jeśli nie muszę ich łamać, to tego nie robię. Tamto to był wyjątek.
– Ty w ogóle jakiś staroświecki jesteś – powiedział Mietek z politowaniem. – Ale dobra, niech stracę. Zrobię to za ciebie. A przy najbliższej okazji spytam twojego chłopaka czy...
Sebastian rzucił takie spojrzenie, że Mietek zreflektował się w ostatniej chwili i resztę zachował dla siebie.

Piątkowe przedpołudnie Sebastian spędził w redakcji, siedząc nad numerem weekendowym. Im więcej zrobi teraz, tym luźniej będzie miał później, zwłaszcza że cały weekend będzie musiał dzielić miedzy obowiązki dziennikarskie i pracę w domu. Planując sobotnie kolumny, myślami był daleko od makiety, która zachowywała się niepokornie. Rozmyślał zwłaszcza nad rozmową z Lisickim, który, poinformowany o tajemniczym kablu w ogrodzie, nie wydawał się wcale zdziwiony, zaskoczony ani nic z tych rzeczy. Zalecił ostrożność i zapewnił, że sprawy są pod kontrolą. Sebastian nie rozumiał, na czym ta kontrola miałaby polegać, ale nie naciskał. Potwierdziły się jego przypuszczenia, pierwsze – że jest obserwowany, drugie – że ktoś usiłuje na niego wywrzeć presję. Gdyby nie wizyta Rudzkich, zapakowałby chłopaków w pociąg i pojechali gdzieś na weekend, choćby do Łodzi. Mietek i Maciek stęsknili się za Tadzikiem do tego stopnia, że zaczęło być to widoczne na rachunku telefonicznym, on sam z chęcią pofiglowałby z Tomkiem, który też zaczynał cierpieć na wściekliznę jąder i ich ostatnia rozmowa była wyłącznie na temat kto by komu co zrobił, gdyby się spotkali. Spojrzał na zegar, złożył szczotki numeru i poszedł sprawdzić wydruki szczotek magazynowych. Na poczesnym miejscu wypatrzył swój artykuł i uśmiechnął się z dumą. Przeleciał go pobieżnie, wyglądało na to, że nic nie zostało zmienione, a adiustacja ograniczyła się do kilku poprawek stylistycznych.

– Sebastian!
Sebastian był właśnie podczas mycia naczyń po kolacji, gdy usłyszał ten desperacki krzyk dochodzący z łazienki. W pośpiechu odłożył szorowany właśnie rondel, wytarł niedbale ręce i śpiesznie poszedł do łazienki. Krzyk był tak sugestywny, że nawet nie zadał sobie trudu zapukać do drzwi, po prostu zdobył je hurmem. W wannie stał Maciej, nagi jak go Bóg stworzył i ręcznikiem wycierał włosy.
– Stało się coś? – zapytał Sebastian, uspokajając oddech.
– Stało się. Zapomniałeś o czymś, prawda? – powiedział Maciej smutno. – Doktor Hurwicz prosił cię...
– Wiem, o co prosił mnie doktor Hurwicz – odpowiedział chłodno Sebastian. – Prosiłem Mietka, by mnie zastąpił, to chyba starczy?
– Nie – ton Macieja był wypełniony złośliwą satysfakcją. – Miałeś to zrobić, to rób. Słowo się rzekło, kobyłka u płota – powiedział, odwracając się frontem. Pierwsze, na co Sebastian zwrócił uwagę to duże, kształtne jądra, biało–różowe po kąpieli. Musiał przyznać przed samym sobą, że, mimo iż obejrzał sporo pornosów, jeszcze nie widział tak apetycznego widoku, nawet u Tomka nie wyglądało to tak smakowicie.
– Muszę znaleźć rękawiczki lateksowe – powiedział, odwracając wstydliwie głowę.
– Nie musisz, nie będę miał nic przeciwko, jeśli zrobisz to gołymi rękami.
Sebastian zakasał rękawy i zabrał się do roboty, starając się możliwie nie patrzeć. Maciej bez ubrania wyglądał jeszcze lepiej i wręcz peszył go sylwetką, za którą w każdych innych warunkach poszedłby w ciemno. Jego moszna była delikatna, choć nie do końca gładka, co tylko rozpalało go jeszcze bardziej. Zbadał jądra, najądrza i w tym momencie zauważył, że Maćkowy członek nie jest wcale obojętny na te zabiegi, a powoli odrywa się od ciała, pęcznieje i wolno dryfuje ku górze.
– Na mój gust wszystko jest okej – powiedział tak, aby nie patrzeć ani Maciejowi w oczy, ani na to, na co patrzeć mógłby godzinami. – A w ogóle przepraszam – dodał.
– Ależ ja się nie gniewam – powiedział Maciej dziwnie wesołym tonem. Gdy opuszczał łazienkę, dostrzegł Mietka markującego wyjście z toalety. A więc tak się sprawy mają. Rzucił się w stronę drzwi, które błyskawicznie zamknęły się. Mietek tymczasem chichotał tak, że Sebastian poddał się temu mimowolnie.
– Z czego się śmiejesz – zapytał Maciej, który niespostrzeżenie wyszedł z łazienki, nie zmieniając w swoim stroju nic od ostatniego razu, kiedy Sebastian na niego patrzył.
– On się śmieje z własnej głupoty – rozległo się za drzwiami toalety.
Sebastian pomyślał, że chyba on sam kogoś zatłucze, zanim zatłuką jego.
– Do kuchni na dywanik, ale to już – powiedział celowo tak, żeby brzmiało groźnie. Chyba jednak nie udało mu się to do końca…
– Nie mamy dywanu w kuchni – wypalił Mietek. – A będziemy musieli klękać za karę?
– Może nie aż tak… Ale mamy trochę do pogadania – powiedział Sebastian i ruszył w stronę kuchni. Chłopcy przyszli po kilkunastu sekundach.
– Ja pokroję ten sernik, co Sebastian kupił wczoraj wieczorem i myśli, że o nim nie wiemy, a ty, Maciora, nastaw na herbatę, a dla Sebastiana kawę. Nie, nie pozwolę ci pokroić sernika, z uwagi i na ciebie i na sernik.
Szach mat – pomyślał Sebastian wzdychając ciężko. Chciał poprowadzić formalną rozmowę, a został rozbrojony w pierwszym możliwym momencie. Chłopcy dobrze wiedzieli, co się święci. Co to za opieprz przy serniku i kawie? Ale musi z nimi pogadać na ten temat, póki to jeszcze nie wyśliznęło się zanadto z dopuszczalnych ram.
– Sebastian, nie ma już tej twojej kawy sypanej, neska może być?
– Pewnie, ale zrób z dwóch łyżeczek. Na noc nie ma sensu przesadzać, nie zamierzam dziś w nocy nic pisać.
Na upartego znalazłoby się coś, ale co za dużo to niezdrowo, Sebastian miał już dość ostatnich rozrywek, kiedyś trzeba było od tego odpocząć, zwłaszcza że wielkimi krokami zbliżały się następne.
– Zanim was porządnie opieprzę – zaczął, kiedy już całe towarzystwo siedziało przy stole, a przed Sebastianem parowała aromatyczna neska, jedna z oznak przechodzenia kraju na kapitalizm – mam wam do przekazania, że moja mama jest wami zachwycona. Rozmawiałem z nią dziś z pracy, przesyła wam pozdrowienia.
– Dziękujemy – chłopcy uśmiechnęli się jak na komendę. – Natomiast my jesteśmy mniej zachwyceni, co ty wyprawiasz ze swoją mamą. Rozmawiałem z nią i była znacznie mniej wniebowzięta – powiedział Mietek.
– Co masz na myśli? – Sebastian przerwał na chwilę mieszanie kawy, co było o tyle bez sensu, że nie słodził.
– Czy to prawda, że ostatnio byłeś u niej na Boże Narodzenie, a później zadzwoniłeś dwa razy? – punktował Mietek.
– Trzy – poprawił zimno Sebastian. Już wiedział, że ta bitwa jest przegrana.
– Seba, to taka różnica jak między gwałceniem szesnastolatki w piętnastu i piętnastolatki w szesnastu. Czyli żadna.
Skąd on to wytrzasnął? Nie sposób było się nie uśmiechnąć.
– Słuchajcie chłopaki, bo was to też czeka – westchnął. – Moja mama domyśla się, że ze mną coś nie tak, to znaczy jeśli chodzi o kobiety. Ile razy mam słuchać o założeniu rodziny, wnukach i podobnych rzeczach? Co prawda nie jest tak namolna jak reszta rodziny, ale zrozumcie, mnie nie jest z tym łatwo. Przecież nie przyprowadzę jej brata Dzika i nie powiem: To jest mój mąż, prawda? I co, ma nam może jeszcze błogosławić? I położyć w jednym łóżku? Ona jest ze starej generacji, nie rozumie. A ja nie mam zamiaru jej oszukiwać, jest mi po prostu głupio, mimo że nie ma w tym zupełnie mojej winy.
– Sebastian ma rację – niespodziewanie znalazł się sprzymierzeniec. – Ja nie wiem, jak bym to zakomunikował swojej matce, Tobie, Mietek, byłoby prościej, bo nie jesteś jedynakiem, a Melania chyba woli facetów.
– Nie dałbym za to nawet dziesięciu groszy, choć patrząc, jak ona wywala na ciebie tymi obłudnymi ślepiami, chyba masz rację.
– Weź ty się…
– Chłopaki, spokój! – Sebastian uznał za stosowne zainterweniować. – Cieszę się, że ktoś to rozumie. Ty, Mieciu, masz ten komfort siedzenia cicho jeszcze przez jakiś czas. Tutaj twój wzrost działa wyjątkowo na twoją korzyść. A jeszcze do tego później zacząłeś dojrzewanie. Możesz tak się wozić do osiemnastki albo jeszcze dłużej, a później wyjedziesz na studia i masz dodatkowych sześć lat świętego spokoju. Ze mną też tak było, więc wiem, o czym mówię. Niestety, jak widzisz, nic nie trwa wiecznie. Kiedyś to cię dopadnie, chyba że w międzyczasie coś się zmieni, tego wykluczyć nie można. Poznasz jakąś swoją Marię…
– Sebastian, on już bierze trzeci kawałek sernika. To nie to, że bym mu żałował, zresztą on chyba jest za twoje pieniądze, ale popatrz jak on tyje. Mało mu astma i problemy z sercem...
– Rozmawiałem z moją mamą i o tym – uspokoił go Sebastian. – Jak wiesz, ona jest dietetykiem, choć pracuje w szkole. Niemniej zna się na tym dobrze. Ona uważa, że Maciek słodyczami rekompensuje stres. Cukier działa na mózg, pobudzając ośrodek nagrody. Maciek niedawno stracił oboje rodziców, zmieniło się jego środowisko, poza tym dojrzewa, co też jakoś wywraca organizm. Nie to, żebym go usprawiedliwiał, ale jest to jakoś wytłumaczalne. Twoja rola, Mietku, polega na tym, żebyś dostarczył mu tego szczęścia, którego już nie ma, moja zresztą również. Nie miej wrażenia, że zwalam wszystko na ciebie.
Uff… Ciężko wygrał tę rundę i to rzutem na taśmę. I, co chyba ważniejsze, natrafił na zrozumienie i chętne do słuchania uszy. Nie ma tego złego…
– I teraz druga rzecz, nawet ważniejsza. Zrozumcie, chłopaki, są pewne rzeczy, które nie są przeznaczone dla czyichś oczu i uszu, które robi się tylko we dwójkę…
– Patrząc na ciebie, Seba, nie jestem taki pewny. Wasza miłość z Tomkiem pewnie polega na tym, że szepczecie sobie czułe słówka i zaglądacie głęboko w oczy…
– Nie, to nie tak – zmroził go wzrokiem Sebastian. – Zapewniam cię, że robimy, co trzeba. Ale nie macam go przy innych za jajka… Poza tym, jeśli już o tym mówimy, badanie jąder jest stosunkowo proste i możesz to robić sam, nie muszę brać w tym udziału. Interweniowałbym dopiero, gdybyś znalazł coś podejrzanego, dokładnie tak, jak to było ostatnio.
– A pokazał mi kto? Powiedział? – zaperzył się Mietek.
– Co tu jest do pokazywania? – zdziwił się Sebastian, po czym wyciągnął z kieszeni jeden ze swych notesów prasowych. – Patrz, tu masz, mosznę, jądro, tu najądrze – objaśniał rysując. Mietek wyrwał mu ołówek i dorysował długi członek.
– Jak rysować, to porządnie…
– To jest akurat bez znaczenia – zgasił go Sebastian. – I teraz patrzcie: tu masz najądrze, a poza tym całe jądro musi być gładkie, bez guzków, zgrubień, miękkich miejsc i innych takich. Tak, jakbyś trzymał w ręku jajko od kury.
– No Maciora ma niewiele mniejsze albo takie same.
_ Możesz się łaskawie ode mnie odczepić? – zapytał Maciej patrząc smętnie w resztki sernika. – Mam jakie mam.
– Ale czy ja mówię, że to źle? Wręcz przeciwnie…
Nic więcej już nie było uzyskania, a po serniku zostały tylko smętne okruchy.
– Na drugi raz weź więcej – poprosił Maciej, – może zamiast tej wstrętnej rzodkiewki, którą cały czas we mnie wmuszasz.
– Mietek, w mojej szufladzie w pokoju powinny być jeszcze jakieś krakersy, weź skocz po nie, dobra? A ja przygotuję na szybko jakąś pastę do nich – Sebastian w ostatniej chwili przypomniał sobie, że jeszcze ma coś do załatwienia, a forma wspólnego posiłku jak na razie sprawdziła się bardzo dobrze. Trzeba kuć żelazo, póki gorące, a temat nie był łatwy.
Po chwili otworzył puszkę sardynek w tomacie, wymieszał cebulką, twarożkiem i śmietaną, po czym starł kilka rzodkiewek, głównie z uwagi na Maćka, i udekorował krakersy.
– To co, chłopaki, jest jeszcze jedna rzecz do omówienia – powiedział, stawiając talerz z apetycznie wyglądającymi tartinkami na stół.
– Wiesz co, Sebastian? Sernik może lepszy, ale to naprawdę nie jest złe – pochwalił tartinki Maciek. – Nawet ta cholerna rzodkiewka i pietruszka są do przełknięcia. Dlaczego do tej pory nam czegoś takiego nie robiłeś?
– Bo się nasłuchałem od mamy na wasz temat. Cieszę się niezmiernie, że ci smakuje – szczerze przyznał Sebastian. – Maćku, naprawdę coś trzeba z tym zrobić. Natomiast, jeśli o opieprzu mówimy, zgarnąłem również za ciebie. No i częściowo Mietka. Tym razem od doktora Hurwicza.
– Co ja, znowu? – zaperzył się mikrus.
– Mam bardzo niezręczne pytanie, za które z góry przepraszam. Czy wy ostatnio… no wiecie… kochacie się?
– My się zawsze kochamy – wpadł mu w słowo Mietek – natomiast jeśli chodzi o seks, to chwilowo nie, daję Maciorze wydobrzeć po tej chorobie. No czasem on mi zwali konika, jak mnie bardzo ciśnie, ale ja staram się nie go nie dotykać. Już mi ledwie to idzie…
– Nie musisz mi tu streszczać całego pornosa – powiedział zimno, choć w głębi duszy był zachwycony tą odpowiedzią. Cały Mietek. Pod sztubacką, wesołkowatą powłoką kryła się ogromna odpowiedzialność za partnera.
– Wiesz, Seba, mnie nie przeszkadza to, że my się nie rucha… to znaczy wiesz, co miałem powiedzieć – odezwał się Maciek. – Dla mnie liczy się to, że on jest blisko mnie, że mogę go przytulić, no wiesz, co chcę powiedzieć…
– Możesz nazwać to ruchaniem, mnie nie przeszkadza – roześmiał się Sebastian. – Tym razem chodzi mi o coś zupełnie innego. Doktor Hurwicz objechał mnie, że nie dbasz, jak by to powiedzieć, o higienę intymną. Teraz kiedy nie uprawiacie seksu i, co ważniejsze, nie kąpiecie się razem, nie jest pod tym względem najlepiej. Hurwicz wściekał się o ten biały nalot na twoim członku i mówił, że jak tak dalej będzie, to doczekasz się poważnego zakażenia. Pal sześć Hurwicza, ale wiesz, że po pierwsze nie jesteś okazem zdrowia, po drugie zaś i ważniejsze, może to bardzo skomplikować twoją adopcję.
– W którym miejscu? – zainteresował się Mietek.
– Nie Mieciu, nie będę ci znów rysował, jeśli o to ci chodzi. Chodzi o to, co masz pod kołnierzykiem jak ściągasz napletek. Ty Mietek, mógłbyś baczniej pilnować go, jak się kąpie.
– A co ja? – zaperzył się Mietek. – Czy ty nie mógłbyś od czasu do czasu wykąpać się z Maciorą i pokazać mu, co trzeba? Przy okazji skontrolujesz go, czy ma jeszcze tę krew. Ja nie mam nic przeciwko, jeśli o to chodzi.
– Nawet o tym nie marz – zgasił go Sebastian. – Po pierwsze, musiałby się zgodzić na to Maciek…
– Zgadzam się, czemu nie? Seba, ty nas naprawdę źle odbierasz.
– Mam swoje zasady, tyle razy już wam to mówiłem. Poza tym Mietku, naprawdę jesteś z wielu względów o wiele bardziej odpowiednią osobą. Nie mówiąc, że Maciek mógłby w końcu bardziej dbać o siebie. Wiesz Maćku – Sebastian sięgnął po papierosa – nie myśl, że ja wielu rzeczy nie widzę. Na przykład tego, że brudnymi paluchami coś jesz, albo „zapomni ci się” przebrać koszulę. Już i tak staram się ci wszystko podtykać pod nos. Ale ty sprawiasz wrażenie, jak by ci na niczym nie zależało. Tak, wiem, co przeżyłeś i że ciężko wrócić do tego, co było dawniej. Wiem też, że funkcjonujesz na granicy depresji. z której staramy się wyciągnąć ciebie za uszy. Czy nam wychodzi, to inna sprawa. Może istotnie powinienem jeszcze bardziej o ciebie zadbać i będę to robił.
– Lepiej zadbaj o siebie i przestań palić – wtrącił Mietek. – I nie pracuj do drugiej w nocy. Myślisz, że o tym nie wiemy? Powiedz Sebastian, co ty ostatnio zrobiłeś dla siebie? No tak, by ci było lepiej? Nie widzę, żebyś czytał książki, chodził do kina, bo pójście z Marią na mecz odpada, robisz to w zakresie swoich obowiązków.
– Mietek ma rację – solidarnie poparł go Maciek. – Ja sobie dam radę, obiecuję ci, że będę robił to co trzeba, ale na ciebie to czasem aż żal patrzeć.
Coś, co miało być zwycięstwem Sebastiana, obróciło się w spektakularną klęskę.
– Dobra chłopaki, macie sporo racji. Choć na razie przyjeżdża Marciszów i zaraz będę musiał pozmywać wszystkie podłogi, bo zbyt piękne to one nie są.
– Nic nie będziesz zmywał, zrobimy to z Mietkiem, a ty sobie coś poczytaj, posłuchaj, możesz nawet pofiglować z Marią.
– Mam artykuł do napisania na poniedziałek – zaprotestował Sebastian – a Maria wpadnie w tygodniu. Poza tym lodówkę trzeba posprzątać…
– Tobie już dawno nie dał nikt w łeb, na drugi raz powieszę coś cięższego – stwierdził jadowicie Mietek. – Maciora, idź zagraj coś Sebastianowi a ja umyję tę podłogę, dużo tego nie ma.

Po jaką cholerę się zgodziłem? - klął w duchu Mietek, ocierając płynący ciurkiem pot z czoła. To mieszkanie wydaje się duże dopiero, kiedy się je sprząta, pomyślał z goryczą. Kuchnię miał już za sobą, trzeba było zmyć tylko posadzkę w korytarzyku przy ich pokoju. Popatrzył z niechęcią na uchylone drzwi do salonu. Chwilowo Maciej nie bębnił na fortepianie, a dyskutował o czymś żywo z Sebastianem. Mietek postanowił nadstawić ucha.
– A te wszystkie snobistyczne wypowiedzi na konkursach chopinowskich? – droczył się Sebastian. – Przecież oni grają dokładnie to, co mają w nutach. Chyba nie sądzisz, że wrzucą sobie płytę z oryginalnym nagraniem Chopina?
– Nie, to nie tak – zaprotestował żywo Maciej. Mietek zauważył, że chłopak jest rozluźniony, zupełnie inny, niż na co dzień. – Nuty są jak zapis mowy na papierze. Pokażą ci treść, ale dużo rzeczy zostawią do dyspozycji samemu pianiście, który może zagrać to na dziesiątki sposobów. Tak samo jak przeczytać tekst. Intonacja, operowanie głosem, sam rozumiesz, w końcu jesteś lingwistą z wykształcenia. Ale zanim pokażę ci, jak można interpretować Chopina, zrobię to na prostszym przykładzie. Choćby Abby…
– Kto dziś słucha Abby? – zżymał się Sebastian. – To jest zupełnie passe…
Nie przepadał za Abbą, która zawsze przypominała mu niezbyt szczęśliwe dzieciństwo i kilka nieprzyjemnych sytuacji w życiu. Do samej muzyki nic nie miał, a śpiewanie Agnethy i Fridy mu się nawet podobało.
– Bynajmniej. Zobaczysz kiedyś, że ABBA wróci i będzie jeszcze bardziej popularna niż Bitlesi. A wiesz dlaczego? ABBA skończyła to, co zaczęli Bitlesi, głównie w prezentacji. Bitlesi może genialnie komponowali, ale ich interpretacje nie rzucają na kolana. No a teraz słuchaj – Maciej odwrócił się do fortepianu i zagrał intro do I Have A Dream. – Tu miałeś wersję liryczną. Taką do przytulania, trochę przesłodzoną, z uwypukleniem każdego legato, zresztą nie będę cię zanudzał teorią. A teraz słuchaj tego – tym razem podkreślał każde staccato, rwał lekko łagodną harmonię utworu. – Tu masz te same nuty, ale zagrane zupełnie inaczej, prawda? O wiele bardziej dynamicznie, wręcz intruzyjnie.
– Fakt, zupełnie bym na to nie wpadł, że ten utwór można zagrać tak drapieżnie. To raczej słodka pościelówa, a ty zrobiłeś z tego zgoła utwór rewolucyjny…
– A widzisz. To ja ci jeszcze pokażę to na innym utworze, The Day Before You Came, gdzie nie masz już tego soft pornola, a wręcz przeciwnie, strach i niepewność wyrażoną na pozór łagodnymi dźwiękami, a później już będziesz miał Chopina, Andante Spianato i Wielki Polonez. Nawet mam to na kilku płytach, możesz posłuchać, jak interpretują to Marta Argerich, Ewa Pobłocka, Krystian Zimmermann i Dang Thai Son. Każde inaczej…

Mietek westchnął głęboko i wrócił do szorowania podłogi. Już nie narzekał, że musi harować za dwóch leni. Warto było im zafundować chwilę autentycznego szczęścia, z dala od wszystkich kłopotów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37
Strona 37 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin