Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie będzie bolało (zakończone)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 0:55, 03 Sie 2018    Temat postu:

Nie wiem jak wyrazić swoje myśli ale jedno mogę powiedzieć że wspaniałe jest to opowiadanie, bardzo interesujące i przedstawiające zarówno człowieka jak jego uczucia, emocje oraz to że potrzebuje kogoś drugiego bliskiego (nie ważne czy to będzie mama, tata, czy kolega, czy ktoś obcy ale ważne żeby umiał zrozumieć, i dać swoje uczucie drugiej osobie). Choć w wielu aspektach tego opowiadania widziałem siebie samego i swoje doświadczenia z własnego życia, to nie umiem wyrazić się tak jak TY to zrobiłeś, i chciałbym aby to opowiadanie się nie kończyło.
Pozdrawiam i czekam na kolejną część.
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 18:06, 04 Sie 2018    Temat postu: 45.

Matka stała na środku pokoju i lamentowała, ja razem z policjantem usiłowaliśmy ugasić pożar w moim pokoju. Nie było łatwo, płomienie objęły już łóżko i szafkę, łuna biła nas po twarzy, a takie ściubienie po wiaderku niewiele dawało. Całe mieszkanie zapełniało się gryzącym dymem w różnych kolorach i zacząłem się krztusić. Nie było jednak czasu na słabość, na wpół przytomny biegałem do łazienki, brałem napełnione wiadro z wodą i podawałem je policjantowi, który wchodził do pokoju i gasił. Straż pożarna przyjechała dopiero po dziesięciu minutach.
– Proszę wszystkich na korytarz – powiedział inny policjant, który nagle pojawił się w holu.
– Rany boskie, gdzie będziemy spali – biadoliła matka. Co prawda spalił się głównie mój pokój, ale całe mieszkanie było przepełnione dymem i wodą.
– Wynajmiemy wam pokój w hotelu, jeśli nie macie gdzie mieszkać – odpowiedział policjant.
– Coś postaram się załatwić – odpowiedziała matka i wyjęła z torebki komórkę. Robiło mi się zimno, byłem w samej piżamie, ale smród spalenizny i suchość w gardle wygoniły mnie na podwórko. Naprzeciw domu stały dwa radiowozy z włączonymi światłami. Jednak ciekawsze rzeczy działy się dwadzieścia metrów dalej: dwóch policjantów prowadziło chłopaka, którego sylwetka wydała mi się dziwnie znajoma. Przecież to Syczewski! Czyżby to on podpalił nasz dom? Syczewski wydzierał się policjantom i wykrzykiwał coś, czego nie mogłem zrozumieć. Policjanci podprowadzili go do radiowozu i wepchnęli do środka. Pasować to on mi pasował, ale mimo wszystko nie rozumiałem, dlaczego to zrobił. Przecież myśmy nawet ze sobą nie rozmawiali! To znaczy on mnie później wyzywał od gwałcicieli, ale… Nic mi się nie zgadzało. Popatrzyłem jeszcze chwilę w to miejsce, w którym zniknął radiowóz z Syczewskim w środku. Chwilę później w tym samym miejscu pojawiły się dwie świetlne kule reflektorów i dobrze znajome terenowe auto zajechało pod bramę. Wyskoczył z niego leśniczy i z miejsca skierował się do mnie.
– Gdzie matka? – zapytał lekceważąc formy grzecznościowe.
– Na schodach, rozmawia z policją – mruknąłem.
Leśniczy zniknął w czeluści bramy, a z radiowozu zawołał mnie jakiś policjant.
– Chcesz gorącej herbaty?
Dopiero teraz poczułem, jak mi było zimno. Dodatkowo byłem cały przemoczony, zaczynałem się trząść. Policjant podał mi kubek, który odebrałem trzęsącą się ręką. Chwilę później z bramy wyszedł leśniczy i skierował się w naszą stronę. Że też on nawet w takiej sytuacji musi być w mundurze. Założę się, że matka wyciągnęła go z łóżka, pan Zenon raczej chodził wcześnie spać i wcześnie wstawał, około wpół do szóstej.
– Pojedziesz ze mną, a później wrócę po twoją mamę. Położy się ją w tym małym pokoju na dole, nie będzie wam przeszkadzać – uśmiechnął się. Pewnie zobaczył popłoch na mojej twarzy.

– Paweł, zostaw go – poprosiłem. – Ja naprawdę nie mam teraz sił na takie rzeczy.
Nie była to do końca prawda, ale postanowiłem sobie, że nie będę uprawiał seksu z Pawłem – żadnego! – dopóki nie wyjaśni się sprawa z Szymonem. Już i tak tkwiłem między młotem a kowadłem. Po co pogarszać sprawę?
– Rozgrzejesz się – nalegał Paweł międląc mi wacka przez piżamę. – Pokażesz mi, jak strzykasz?
Nie miałem ochoty na przekomarzanie, a mój wacek już rwał się do zabawy, zwłaszcza że ostatnio go zaniedbałem, nie miałem po prostu serca do takich rzeczy. Powoli przekonywałem się jednak, że natury nie da się oszukać, a Paweł nie zamierzał odpuszczać. Twarda sztuka, jak sobie coś postanowi to ciągnie do końca.
– Dobrze, ale pod warunkiem, że ty mi też pokażesz…
Postanowiłem, że Paweł nie będzie mi stawiał warunków. Jeszcze do niedawna robiliśmy tylko to, co on chce i nie było szans na nic innego. Czas bym i ja pokazał różki, inaczej cała ta zabawa traciła sens.
– Niech ci będzie – powiedział lekko niezadowolony. – Jeszcze nikt nie widział i trochę się wstydzę…
Trzymałem rękę Pawła za przegub i regulowałem jego rytm. Gdzieś tam za oknem rozległ się warkot silnika, a następnie głos mojej mamy, ale w tym momencie mało mnie to obchodziło. Paweł był pojętnym uczniem i szybko zrozumiał, o co mi chodzi. Nacierał konsekwentnie z uporem, doskonale wyczuł moment, kiedy zbliżało się najlepsze. Fontannę, która wydobyła się z niego, skierowałem na mój brzuch. Ależ on strzela, ze mnie nie wylewa się nawet połowy tego, co z niego. No i mimo że mi też nic nie brakuje, jednak u niego to wszystko jest nieco większe i przyjemniejsze. Chwilę później chwyciło mnie również, a Paweł zdążył się tak ułożyć, że oblałem mu małego i jądra. Po raz pierwszy od początku naszej znajomości osiągnęliśmy obustronną przyjemność i to prawie w jednym czasie.

Na jakiś czas zamieszkaliśmy w leśniczówce, bo pan Zenon uparł się, że nie puści nas do żadnego hotelu. Miało to swoje dobre i złe strony. Dobre – bo spałem z Pawłem, nawet matka nie miała obiekcji, no i mogłem sobie pozwolić na nieco więcej, bo gospodarzem tu był mimo wszystko leśniczy. Złe – bo stąd do szkoły jest spory kawał i nawet jazda na rowerze trochę trwa i jest męcząca. Co prawda pan Zenon czasem odwoził nas rano, ale nie mógł codziennie, ma przecież pracę. Poza tym był zaangażowany w sprawy Pawła. Chwilowo opieka społeczna zgodziła się, żeby chłopak zamieszkał u leśniczego. Na dłuższą metę potrzebna była cała masa formalności, które trzeba było załatwić. Gdzie była ta cholerna opieka, jak ojciec lał Pawła dzień w dzień? Eh, ten świat jest zdrowo porypany. W szkole wiadomość o aresztowaniu Syczewskiego rozniosła się błyskawicznie, tyle że nikt nie wiedział, dlaczego go aresztowali, ja zaś konsekwentnie nie przyznawałem się do tego, że wiem, że to właśnie on podpalił mi chałupę. Robiłem to nie tylko z uwagi na moją prywatność, ale również ze złości. Macie chamy, jak chciałem z wami po dobroci, to nie chcieliście. Tylko Rysiek Zagrobelny i Michał Okrojny wiedzieli, ale oni nie wygadają innym, zresztą Rysiek był umaczany w to tak samo jak ja. Nieco więcej wiedzieli nauczyciele, ale jakoś nie przejawiali skłonności do dzielenia się swoją wiedzą z uczniami, na moje szczęście zresztą. Ja zaś byłem objęty szczególną ochroną, nawet historyczka dała mi święty spokój i obiecała, że przyciśnie dopiero po Wielkanocy. Mam nadzieję, że do tego czasu zapomni. Zmieniło się również w domu, nagle zainteresował się mną mój własny ojciec i próbował wymusić na matce, by wysłała mnie do Wrocławia, jednak ona odesłała go w diabły, przypominając, że sporo z ostatnich nieszczęść to jego wina. Nie do końca tak uważałem, sporo naknociłem osobiście, ale w głębi ducha byłem jej wdzięczny za takie rozwiązanie sprawy.

– Dzisiaj po południu mamy gości – zapowiedział w sobotę pan Zenon – i bardzo was proszę, żebyście nie zapuszczali się za głęboko w las, bo to będzie również was dotyczyć.
Bylem bardzo ciekaw, o co mu chodzi, ale nie chciał puścić pary z ust. Na wszelki wypadek nie wychodziliśmy w ogóle, ja czytałem książkę, a Paweł siedział oczywiście z królikami. Tam był najszczęśliwszy. Około trzeciej po południu na plac przed gajówką zajechał policyjny radiowóz i już zacząłem mieć stracha. Znowu? Co tym razem? Kiedy ten koszmar się skończy? Jednak leśniczy uspokoił mnie.
– O, przyjechali nasi goście. Maciek, nastaw wodę na kawę!
Siedzieliśmy wszyscy przy stole: policjant, ten, którego nazwałem wybitnym specjalista od spraw gwałtu na nastolatkach a w rzeczywistości aspirant Stefan Obora, okazało się zresztą, że to całkiem do rzeczy człowiek, następnie leśniczy, moja matka, Paweł i ja.
– Ta sprawa kosztowała nas sporo nerwów, popełniliśmy też kilka błędów – przeszedł do istoty rzeczy aspirant Obora po kwadransie jałowej gadki dorosłych. – Na samym początku założyliśmy, że Inga została zgwałcona przez kogoś, kto był na tej waszej prywatce. Każdy z uczestników był poproszony o przedstawienie listy…
– Ja nie byłem – przerwałem mu.
– I właśnie na tym polegał błąd – przytaknął mi. Jasne, gdyby się nie wykłócał z moją mamą o procedury, nie popełniłby go. Wziąłem sobie pączka z półmiska mimo piorunów słanych mi oczyma przez matkę i słuchałem dalej.
– DNA, które znaleźliśmy na miejscu, nie należało do nikogo z list przekazanych nam przez twoich kolegów, więc nieco później przyjęliśmy, że zrobił ktoś z miasta. Dopiero gdy leśniczy przekazał nam listę napisaną przez ciebie, przyjrzeliśmy się Syczewskiemu.
– Ale po co on podpalał moje mieszkanie? – nie wytrzymałem.
– Nie bądź taki niecierpliwy, wszystko po kolei – uśmiechnął się aspirant Obora. – Otóż Syczewski ubzdurał sobie, że popełni gwałt doskonały, taki, że nikt nie będzie mu go mógł udowodnić, a jak się okazuje, na Ingę zawsze miał wielką ochotę, szkoda tylko, że bez wzajemności. Na waszą imprezę, mimo iż był zaproszony, właściwie nie przyszedł, właściwie dopiero na sam koniec, nawet nie dołączył się do bawiących, a schował się do kuchni, gdzie bywała tylko Inga jako gospodyni. Maciek, czy ty widziałeś Syczewskiego w tamtym domu?
Powiedziałem zgodnie z prawdą, że nie, widziałem jego kurtkę na wieszaku.
– No i właśnie o to chodzi. Syczewski widział z kuchni, jak zrzuciłeś jego kurtkę gdy się ubierałeś, jak ją podnosiłeś i przyglądałeś się jej. Jest to kurtka dość charakterystyczna i wiedział, że rozpoznałeś jej właściciela. Postanowił więc uciszyć cię raz na zawsze. Jak wiemy z rozpoznania operacyjnego, jest to osobnik, który do perfekcji opanował sztukę terroru. Udało mu się twojej klasie wmówić, że jesteś gwałcicielem, a przecież miał do tego jakieś podstawy, prawda? – aspirant Obora uśmiechnął się i popatrzył na mnie. Zaczerwieniłem się.
– No trochę tak – odpowiedziałem.
– No właśnie. Jednak w klasie nie wszyscy mu wierzyli, zwłaszcza jeden mądry, rezolutny chłopak, jak on się nazywa? Zagrobelny zdaje się. On nie chce na razie mówić, ale mamy wrażenie, że on widział Syczewskiego w tamtym mieszkaniu.
Przytaknąłem.
– No i właśnie dlatego Syczewski zaczął cię szykanować: głuche telefony, napisy pod twoim oknem, list bez nadawcy. Nie wiem, czy wiesz, ale napisał również anonim do dyrektorki szkoły. Zastanawiano się nawet, czy nie usunąć cię… Wybronił cię twój, a kiedyś i mój fizyk, Archimedes. On jest ostry, ale w gruncie rzeczy zawsze ujmie się za uczniem. Gdyby nie on, też wyleciałbym ze szkoły – aspirant Obora melancholijnie popatrzył w okno.
– A dlaczego złapaliście go prawie natychmiast po podpaleniu mieszkania?
– Nie wiem czy powinienem – zmieszał się aspirant Obora – ale dobrze, powiem. Kiedy pan Zenon przyniósł nam ten dziwny list, mieliśmy już wyniki badań DNA i podejrzewaliśmy Syczewskiego. Był pod obserwacją, na miarę naszych sił. Nikt nie przypuszczał, że chce podpalić mieszkanie, sądziliśmy raczej, że chce dostać się do twojego pokoju. Są jeszcze jakieś pytania? – uśmiechnął się.
– A Inga? – zapytałem. W tej sprawie najmniej mówiło się właśnie o Indze. Nie wiedziałem o niej wiele, a i wiadomości z klasy były na ten temat skąpe.
– Ona jest do tego stopnia zastraszona, że nie wyjawi nazwiska gwałciciela, boi się, że jak to zrobi, to zemszczą się na niej jego koledzy. Zresztą matka wywiozła ją do rodziny, gdzieś w Podkarpackie, żeby dziewczyna odpoczęła od tego środowiska.
Wiedziałem już wszystko, co potrzebowałem. Paweł mrugnął do mnie i cichcem wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na górę.

– Wziąłbyś mnie do tego twojego kochanka – powiedział Paweł z wyczuwalnym przekąsem w glosie, kiedy wyszliśmy ze szkoły i oświadczyłem mu, że idę do szpitala. Szymon powoli dochodził do siebie, najgorsze minęło, ale jeszcze sporo będzie musiał przeleżeć.
– Ja wiem? – zawahałem się. – Przecież ci mówiłem, że z nim nic nie robię.
Oczywiście nie była to prawda, ostatnio zapomnieliśmy się i pozwoliliśmy sobie na lekkie tarmoszenie naszych siusiaków, ale po co mu to wiedzieć?
– Ale ja go chcę tylko poznać – powiedział żarliwie Paweł.
Pomyślałem chwilę. Jeśli mam być razem z nim, to chyba nie ma sensu odgradzać go od mojego życia, przecież i tak kiedyś w końcu pozna Szymona, więc lepiej, by się to stało pod moim nadzorem.
– To poczekaj, skoczę tylko do Biedronki i kupię mandarynki.
– Po co?
– Bo Szymon je uwielbia. Nie bój się, nie zaszkodzą mu – powiedziałem z uśmiechem, choć wiedziałem, że nie o to chodzi, Paweł był po prostu szaleńczo zazdrosny.
Kupiłem mandarynki, paczkę wafelków, pudełko jego ulubionych galaretek owocowych i poszliśmy do szpitala. Bylem ciekaw, jak Szymon zareaguje na mojego przyjaciela, o którym już trochę wiedział. Prawdopodobnie dotarło do niego to co mu mówiłem, kiedy leżał nieprzytomny. Doktor Życzyński jednak miał rację. Weszliśmy do sali, gdzie leżał Szymon, dwuosobowej, jednak jego współlokatora akurat nie było. Bardzo dobrze, nie lubiłem tego dziada. To stało się tak niespodziewanie, że na początku byłem zupełnie skołowany.
– Szymon!
– Paweł!
Paweł rzucił się na Szymona jak wściekły i zaczęli się obściskiwać i obcałowywać, śmiejąc się i ciesząc tak, aż mi się zrobiło głupio.
– A wy skąd się znacie? – zapytałem, kiedy już nacieszyli się tym cudownym odnalezieniem.
– Byliśmy trzy lata temu na takich koloniach dla biednych dzieci w Jagniątkowie – wyjaśnił Szymon wpychając sobie do ust połowę mandarynki. Kiedy on to zdążył obrać? – Paweł to był mój jedyny i najlepszy kolega na tych koloniach. Niestety, ja się rozchorowałem, przyjechała matka i zabrała mnie dwa dni przed końcem i nie zdążyliśmy się wymienić adresami.
Paweł pokiwał głową i dalej roziskrzonym wzrokiem patrzył na Szymona. No ładnie. A więc oni się znają. Wpadłem jak śliwka w kompot. Będę rzeczywiście musiał się zdecydować na któregoś z nich, bo oni będą sobie wszystko mówić, jak to przyjaciele. No dobra, tylko na którego?

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 21:58, 04 Sie 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Sob 20:29, 04 Sie 2018    Temat postu:

Fajne zakończenie, takie sympatyczne, mimo wcześniejszych, nieciekawych wydarzeń, ale jakby za szybkie. Tak się dobrze czytało, że chciałoby się więcej i więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 20:43, 04 Sie 2018    Temat postu:

No można było rozwlec tę końcówkę na dwa odcinki, tylko po co? Następnym razem będę pamiętał, a i jak będę poprawiał tę powiastkę (jak wiecie, robię to po jakimś czasie, kiedy już mam czysty umysł) to będę miał to na uwadze i dopompuję końcówkę. Jakieś inne uwagi?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 0:08, 05 Sie 2018    Temat postu:

bardzo fajnie to zakończyłeś i super że połączyłeś wszystkich trzech chłopaków, bardzo Mi się podoba że Maciek i Paweł się do siebie przekonali, są przyjaciółmi a nawet tworzą parę. Mama Maćka zrozumiała że na siłę nie wygra z uczuciami własnego syna a i widać że coraz bardziej okazywała się kobietą rozsądną i też szukającą ciepła drugiego człowieka które mógł jej dać w małym stopniu Pan Zenon.
Pewnie chciałbym aby się to nie kończyło bo w wielu obrazach widziałem samego siebie (najbardziej gdy Maciek podciął sobie żyły, czy właśnie gdy samotnie spędzał czas na korytarzu, oraz widziałem się w Pawle który uciekał przed swoim ojcem i spał pod mostem czy gdzieś indziej. Siebie zobaczyłem gdy Paweł pierwszy raz się spotkał z Maćkiem...).
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne Twoje opowiadania.
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 0:15, 05 Sie 2018    Temat postu:

Spokojnie, odpocznę trochę i wymyśli się coś nowego... O ile będą czytelnicy rzecz jasna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 153
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 0:20, 05 Sie 2018    Temat postu:

homowy seksualista bardzo Mnie cieszy że masz tyle zacięcia do pisania i Ja spokojnie poczekam na kolejną Twoje opowiadanie, a na razie życzę miłego odpoczynku i zbierania pomysłów na następne opowieści.

Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mati_away
Debiutant



Dołączył: 14 Lip 2018
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wawa

PostWysłany: Nie 17:01, 05 Sie 2018    Temat postu:

to teraz czas na dokończenie trujkata Wink (1) bo tam sie klaruje i trza postawic kropke nad i

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3170
Przeczytał: 88 tematów

Pomógł: 72 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 18:15, 05 Sie 2018    Temat postu:

Fakt, ale to jak wrócę z wakacji – mnie tez się należą Smile

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yake01
Debiutant



Dołączył: 04 Maj 2019
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 16:11, 05 Maj 2019    Temat postu:

Jak zwykle dobrze się czyta XD Powracam po latach Jarek z Chester. Zgubiłem loginy na moje stare konto, pozdrawiam cię serdecznie. Jestem w połowie czytania jak skończę, to coś napiszę XD

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yake01 dnia Nie 16:13, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
udibidi01
Wyjadacz



Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 14:25, 07 Maj 2019    Temat postu:

I przeczytałem, nie jest to Twoja najlepsza powieść. Jak pisałem czytało się przyjemnie. Bohaterowie według Twojego schematu, jeden puszysty drugi chudy i drobny. Niestety ta opowieść niczym mnie nie zaskoczyła ale i tak gratulacje XD

Ps. Zabieram się za "Na łeb na szyję"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez udibidi01 dnia Wto 14:26, 07 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13
Strona 13 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin