Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wakacyjna pomoc.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 14:52, 04 Gru 2011    Temat postu:

Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Mam tylko nadzieję że wszystko jest w porządku.
Powrót do góry
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Śro 19:01, 21 Gru 2011    Temat postu:

Sorry że znowu nie dotrzymałem terminów. Dzięki wszystkim za troskę, u mnie nic wielkiego się nie działo. Po prostu zniknąłem na trochę, jak to mam w zwyczaju. Na przyszłość postaram się to robić raczej pomiędzy opowiadankami, a nie w trakcie.
Mam nadzieję że długością poniższej części przynajmniej częściowo wynagrodzę wszystkim tym, którzy czekali na kolejny odcinek. Naprawdę mi przykro, szczególnie jak zobaczyłem to całe odliczanie po którym się okazało że czytelnicy czekali a autor dał plamę. Mam tylko nadzieję że kredyt zaufania, który chyba mam u Czytelników oraz Wasza cierpliwość jeszcze się w stosunku do mnie nie wyczerpały.

---------------------------------

Przeszli zaledwie parę kroków, kiedy Michał okręcił się na pięcie i ruszył z powrotem w kierunku domu.
- A ty gdzie !? - zawołał za nim Artur.
- Zapomniałem czegoś. Zaczekaj na mnie w środku !
Po kilku chwilach wsunął się do namiotu, trzymając pod pachą laptopa:
- Pomyślałem, że obejrzymy sobie przed snem coś z dreszczykiem.
- Niech zgadnę: 'Justin Bieber : Never cośtam' ? - zaśmiał się Artur.
- Nie no... bez przesady z tymi dreszczami. Widziałeś 'Polowanie na czarownice' ?
Artur zaprzeczył, więc Michał zajął się odpalaniem filmiku. Pociągnął nosem, kiedy kolega podawał mu otwarte piwo :
- Kupiłeś cebulowego browara ? - zapytał.
- Że co ?
- Nie, nic... po prostu zaleciało mi przez chwilę cebulką...
- Chyba przed wyjściem zjadłem parę czipsów. - Artur wyraźnie się zmieszał. - Pewnie dlatego... zaraz zapiję browarem, to przestanie. Sorry. A piwo jest normalne.
- Nieważne. Gaś latarkę i oglądamy.
Obaj rozciągnęli się na materacu, wpatrując w obraz z ustawionego pomiędzy nimi laptopa. Tak naprawdę Michał tylko udawał, że interesuje go film - widział go już wcześniej. Tym co interesowało go bardziej był kolega, leżący tuż obok. Kątem oka zerkał co chwilę w jego kierunku, rejestrując w głowie szczegóły jego sylwetki. A było na co popatrzeć.
Noc była ciepła, więc obaj ubrali się dość luźno. Artur miał na sobie cienką koszulkę i spodenki. Teraz, kiedy leżał z rękami założonymi za głowę, koszulka podjechała do góry, odsłaniając umięśniony brzuszek. W migotliwym blasku wyświetlacza majaczyły sterczące włoski, znaczące dróżkę która nikła pod gumką od spodenek. Michał zjechał wzrokiem nieco niżej, na widoczne wybrzuszenie w okolicach rozporka. Nikłe światło nie zdradzało zbyt wielu szczegółów, sceneria filmu kręcona była w ciemnoszarych klimatach. Michał żałował, że nie puścił czegoś co dawałoby więcej światła. Albo całkiem czegoś co powodowałoby, że rozporek Artura wypełniłby się bardziej. Myślał nad tym wcześniej, ale uznał, że puszczanie pornola podczas pierwszego wspólnego noclegu byłoby zbyt niedwuznaczne. A poza tym nie miał żadnego heteryckiego ślizgacza na kompie.
Zadowolił się więc tym co widzi, popuścił też wodze fantazji. Skutek był taki, że kiedy seans się skończył Michał był tak 'naładowany' że zaczynały go już boleć klejnoty. Nie bez znaczenia był też fakt, że zwyczajowo tego wieczoru nie pomógł sobie ręką.
- Sorka, muszę wyjść się odpryskać - rzucił do Artura i wyskoczył z namiotu.
Rozejrzał się dookoła - było już zupełnie ciemno, ocenił że około północy. Zdając sobie sprawę, że strasznie hałasuje, pobiegł truchtem w kierunku magazynku, z którego wcześniej wyciągali namiot. Był wystarczająco oddalony, a z tyłu rosły bujne krzaczory, osłaniające widok. Po załatwieniu pierwszej potrzeby, którą było wypróżnienie pęcherza, Michał stanął w bezruchu nasłuchując, czy Artur nie poszedł za nim. Po chwili zsunął spodenki niżej i zabrał się do dzieła. Mimo dreszczyku emocji że ktoś go może tu nakryć, a może częściowo właśnie dlatego, doszedł prawie natychmiast.

- Szybko ci poszło. - zagadnął kolega zaraz po tym jak Michał wrócił do namiotu.
- Byłem tylko się wyszczać.
- Aha. No to w takim razie długo ci zeszło... - Artur nawet nie próbował ukryć rozbawienia.
Michał przez chwilę chciał się bronić, ale w końcu machnął ręką.
- Jezu, jestem tylko facetem. No i tak mam, że muszę przynajmniej raz dziennie.
- To przez tą czarownicę ? - Artur nie przestawał się śmiać. - Przyznam że naprawdę była niezła, chociaż pod koniec filmu...
- Skończ już się ze mnie zlewać i daj mi drugie piwo. - Michał poczuł że jest cały czerwony ze wstydu i marzył o tym, żeby kolega nie pomyślał o zapaleniu latarki. Z drugiej strony był wdzięczny za to, że Artur sam wybawił go z kłopotu, sugerując że seksowna wiedźma była powodem, że tak go przycisnęło. Mimo tego, że gdyby musiał wskazać, to raczej Kay byłby tym z bohaterów filmu, który mógłby podziałać na jego wyobraźnię.
Przez krótki czas obaj leżeli obok siebie, bez słowa. Cisza, która zaległa, przerywana tylko siorbnięciami piwa z puszki, była aż nadto wymowna. Ale przynajmniej Artur przestał się już śmiać.
- Zdajesz sobie sprawę że ta cisza jest dla mnie strasznie krępująca, nie ? - zaczął Michał.
Artur nie mógł się powstrzymać i znów wybuchnął śmiechem :
- Chyba bardziej krępujące byłoby, gdybym ja wywalił tu fajfusa i zrobił to co ty przed chwilą na zewnątrz.
- No to się nie krępuj, przynajmniej będzie po równo. - Michał zdawał sobie sprawę, że nie miałby nic przeciwko temu żeby sprawy przybrały właśnie taki obrót.
- Nie potrzebuję. - zaprotestował Artur.
- Aha, rozumiem. Luiza. - stwierdził Michał.
- Zapewniam cię że nie rozumiesz. Między nami nic nie ma.
- No to...
- Powiedziałem że nie potrzebuję, no bo skąd wiesz, że nie zająłem się tym jak byłeś poza namiotem ? - przerwał mu Artur.
- Że niby tutaj, w środku ? - Michał rozejrzał się dookoła i sprawdził ręką swoją część materaca w poszukiwaniu wilgoci.
Artur tylko parsknął :
- Ta mała wiedźma była naprawdę sexy. Na twoim miejscu poszukałbym na suficie.
- Ściemniasz.
- No pewnie że tak. Myślisz że chlapałem po namiocie ?
- No... chyba nie. I tak sobie myślę, że mnie wkręcasz, że w ogóle to zrobiłeś.
- Może tak, może nie. Coś taki ciekawy ?
Michał poczuł, że robi mu się ciepło. Gadka z Arturem o 'tych sprawach' fajnie go nakręcała, ale w tym momencie przestraszył się że naciskał zbyt mocno i chłopak zacznie coś podejrzewać.
- Nie jestem ciekawy, tak tylko gadam, żeby odwrócić uwagę od tego że zrobiłem z siebie głupa już pierwszej nocy.
- Nie zrobiłeś. Sam jestem facetem i wiem jak jest. Ale może lepiej zmieńmy temat. - Artur otworzył mu kolejne piwo. - No to mów, jak ci się żyje w wielkim mieście.

Następnego dnia Michała obudziły promienie słońca, wpadające przez okienko namiotu. Musiało świecić mu świecić po oczach od dłuższego czasu i poświęcił chwilę na intensywne mruganie żeby się pozbyć uporczywego pieczenia. Sięgnął ręką po komórkę leżącą obok materaca - dochodziła siódma. Rzucił okiem na śpiącego Artura i kolejną chwilę poświęcił na studiowaniu jego twarzy, ostatkiem woli powstrzymując się przed chęcią dotknięcia jego włosów, rozsypanych na poduszce. Potem delikatnie, starając się go nie zbudzić wciągnął buty i wyszedł na zewnątrz.
Mimo wczesnej pory słońce stało już wysoko na niebie - Michał przeciągnął się leniwie w jego promieniach i ruszył w kierunku domu. Po wejściu do środka pierwsze kroki skierował do ubikacji. Potem umył zęby i umył się pobieżnie pod kranem. Darował sobie prysznic wiedząc, że niedługo i tak spoci się podczas pracy. Do tego nie chciał na długo zajmować łazienki. Tym bardziej że za drzwiami już słyszał kroki małych i większych stóp, świadczące o tym że ten przeludniony dom właśnie budzi się do życia.
W kuchni natknął się na matkę Artura i jego dwie siostry.
- Jak ci się spało ? - zapytała Agnieszka. - Jesteś głodny ?
- W porządku. I na razie chyba nie, jeszcze mi żołądek się nie obudził.
- Zupełnie jak twój ojciec i Jacek. Trochę się wczoraj ululali tym bimbrem. A jak twoje samopoczucie ? Artur jeszcze śpi ?
- Tak. My tylko po parę piwek wczoraj walnęliśmy, więc czuję się w porządku. Chyba tylko dzięki temu jakoś się wyspałem. Zawsze mam problem z zaśnięciem w nowym miejscu.
- Rozumiem. Ale skoro nie chcesz teraz jeść, to później sam będziesz się musiał obsłużyć, bo ja zaraz lecę do pracy.
- W porządku, zaczekam na Artura. A gdzie reszta rodzinki ? - Michał odprowadził wzrokiem Dominikę i Paulinę które skończyły jeść i wyszły do sąsiedniego pokoju, pewnie pogapić się w jakiś poranny serial.
- Twoja mama i moi rodzice poszli na poranną mszę.
- Coś takiego... - Michał mruknął pod nosem wiedząc, że jego matka jest równie żarliwą katoliczką co on. A sam ostatnio był w kościele na własnym bierzmowaniu.
- Dobrze się dogadujecie z Arturem ? - Agnieszka usiadła naprzeciw wpatrując się w niego w skupieniu.
- Tak, raczej tak. Z początku myślałem że będzie ciężko... No bo w sumie nigdy jakoś nie byliśmy zbyt dobrymi kumplami...
- Wiem że moi synowie nie dawali ci żyć w szkole. Wierz mi, że z ojcem próbowaliśmy coś poradzić, ale przetłumaczyć coś chłopakom w takim wieku... Zresztą nie wiem czy sobie z tego dajesz sprawę, ale to zawsze Hubert był tym który namawiał Artura do złego. Gdyby nie on...
- To zostalibyśmy z Arturem kumplami już wcześniej. - dokończył za nią Michał, po chwili zdał sobie jednak sprawę że chyba nie o to dokładnie jej chodziło. Przeklął w myślach sam siebie że nie dał jej dokończyć.
- Jestem tego pewna. Ale skoro tu jesteś to nic nie stoi na przeszkodzie żeby to nadrobić.
"Chyba raczej nikt" - zastanowił się Michał. Po chwili wahania zapytał :
- No właśnie, a co u Huberta ? Nie widziałem go w pobliżu...
- Hubert wyjechał. Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę o tym rozmawiać. Ważne że go tu nie ma.
Michała zastanowiło zachowanie Agnieszki. Nie były to słowa kochającej matki, tęskniącej za synem. Coś go tknęło, że nie powinien drążyć tego tematu.
- Okej to kiedy mam się spodziewać że główni majstrowie wstaną i w końcu ruszymy z pracą ?

Majstrowie nadawali się do użytku dopiero około dziewiątej. Wkrótce w piątkę, razem ze szwagrem Jacka zapakowali się do dwóch samochodów i ruszyli w kierunku budowy.
Praca nie była ciężka, zresztą każdy zdawał sobie sprawę że robią tu na zasadzie wolontariatu i nikt nikogo do roboty nie popędzał, przynajmniej z początku. Potem ojciec Michała chyba sobie przypomniał, że mimo wszystko obiecał mu płacić z własnej kieszeni i zaczął go poganiać. Mimo to zajęcie nie wydawało się żmudne. Praca nie wymagała jakichś skomplikowanych prac ciesielskich, czego z początku obawiał się Michał. Wszystko załatwiały metalowe łączniki, szwagier dbał o nanoszenie wymiarów na deski i bale, które Artur przycinał, szalejąc z piłą spalinową. Reszta skupiała się na montażu. Wdychając zapach drewna Michał zdał sobie sprawę że mógłby podobną pracę wykonywać przez resztę wakacji.
Po południu zapakowali się z powrotem do samochodów i pojechali na obiad przygotowany przez dziadków i siostry Artura. Potem wrócili i pracowali do osiemnastej. A im bliżej końca, tym było lżej, bo często jeśli któryś z sąsiadów kończył pracę i nie miał ze sobą zrobić, to wpadał na budowę gotowy do pomocy. I chociaż zwykle ograniczało się to do stania z boku z puszką piwa w ręku i wygłaszania własnych opinii, jak i co powinno być zrobione ( Michał nigdy nie podejrzewał, że w wiosce mieszka tylu 'fachowców' ) to praca w większym gronie zawsze szła jakoś szybciej.
Wieczory po pracy Michał spędzał w towarzystwie Artura i starych znajomych, zwykle przy piwie, okazyjnie robili wypad do pobliskiego miasteczka na bilard czy coś w tym stylu. A wieczorem obaj gadali do późna w namiocie i oglądali filmy. Często towarzyszył im Dawid, który pojawiał się tuż po zmroku z reklamówką zimnego piwa i znikał tuż po północy, kiedy Michał z Arturem szykowali się już do spania.

Po kilku takich dniach Michał oswoił się z otoczeniem i powoli popadał w rutynę. Tak minął ponad tydzień, prace przy konstrukcji drewnianego szkieletu powoli zbliżały się do końca, poprzedniego dnia dostarczono już blachę na pokrycie dachu i elementy orynnowania. Oboje z Arturem zajmowali się właśnie przybijaniem wiatrownic :
- Jasna dupa, te słońce normalnie mnie dobije... - jęknął Michał. Było południe i koszulka kleiła mu się do pleców. Po chwili ściągnął ją przez głowę i przewiesił przez pasek od spodni, który założył pierwszy raz od dłuższego czasu. Było to konieczne, bo spodnie zaczęły mu spadać z tyłka.
- Zjarasz sobie plecy. - odezwał się Artur.
- Chrzanić to... A zresztą muszę się trochę równiej opalić. Wyglądam jakbym był w koszulce, nawet jak ją zdejmę. Kark i ręce brązowe a reszta biała.
- Jak tam chcesz, bylebyś mi nie jęczał później w namiocie.
- Jęczał na pewno nie będę, jeszcze brakuje żeby z namiotu w którym śpi dwóch facetów dobiegały jęki!
- W sumie racja. - roześmiał się Artur.
- Skoro racja to też zdejmuj swoją. Założę się że pod spodem jesteś równie biały jak ja.
- Z tą racją to nie o to mi chodziło. Tym bardziej gdybyśmy mieli jęczeć obaj.
- Mi też nie o to chodziło. Nie mów że się wstydzisz zdjąć koszulkę. - zaśmiał się Michał.
Podjudzając Artura miał oczywiście swój ukryty cel. Przebywali ze sobą już od jakiegoś czasu praktycznie 24 godziny na dobę, a on jak na razie nie miał okazji podziwiania kolegi, choćby w najmniejszym stopniu roznegliżowanego. Swoje największe nadzieje wiązał z małym wypadem nad pobliską rzeczkę, który zaliczył w gronie staro-nowych znajomych, kilka dni temu. Tyle że Artur wymigał się jakąś głupotą i nie pojechał razem z nimi.
- Nie wstydzę się, po prostu nie chcę żeby mnie piekło, jasne !?
- Jezu, co tak się pienisz ?! Nie to nie... - Michał tylko wzruszył ramionami i zajął się pracą. Ale przedtem uchwycił jeszcze wzrok Jacka, który patrzył się na Artura z dziwną mieszanką żalu i dezaprobaty.

↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Śro 19:04, 21 Gru 2011    Temat postu:

Podczas następnej przerwy Michał usiadł obok Jacka i poczęstował się wodą.
- Przepraszam, nie chciałem psuć atmosfery.
- Nie szkodzi. W takiej temperaturze każdy ma prawo do rozdrażnienia.
- Po prostu mieliśmy małą sprzeczkę, nie chcę żeby pan miał za złe synowi że się kłócimy.
- Miało być po imieniu. I czemu myślisz że miałbym mu to za złe ?
- Sorki, zapomniałem się z tym panem. Po prostu widziałem jak patrzysz na Artura i nie chcę być traktowany jak jajko, bo tu pomagam ale mogę strzelić focha i sobie pojechać, jak coś nie będzie po mojej myśli. Tak się nie stanie, lubię tu pracować. A co do kłótni, to ja zacząłem, a zresztą do diabła, to przecież drobiazg.
- Właśnie, drobiazg... - Jacek spochmurniał, ale tylko na moment. - Poza tym cieszę się, że nie przeszkadza ci ta robota. - dodał.
- Jest naprawdę fajnie. Z początku, prawdę mówiąc, to nie bardzo miałem ochotę tu przyjeżdżać, ale ojciec mnie namówił. Cieszę się że mu się udało.
Jacek skinął głową, a na jego twarz wypełzł zagadkowy uśmiech :
- Słyszałem że trochę go to będzie kosztowało.
Michał poczuł jak żołądek podjeżdża mu do gardła.
- O cholera, powiedział ci...
- Trochę się żalił, wtedy, pierwszego dnia. Nie to, żeby go nie było stać... - Jacek posłał mu znaczący uśmieszek.
- O kurde, ale mi głupio. - Michał tylko spuścił głowę. - No bo to nie było do końca tak, że nie chciałem...
- Przestań się tłumaczyć. Wyjechałeś stąd jako dzieciak, minęło parę lat. Rozumiem, że nie bardzo się paliłeś do powrotu. Doceniam że dałeś się namówić, mimo wszystko. No i wiem, jak w tym wieku zawsze brakuje pieniędzy. Trzeba sobie jakoś radzić, co nie ?
- Niby tak...
Jacek wstając klepnął go w ramię, dając mu do zrozumienia że nie chowa urazy. Michał siedział jeszcze przez chwilę sam. Zastanawiał się, czy po tym wszystkim weźmie od ojca tę kasę. Mimo wszystko, chyba jakoś nie wypadało. Bijąc się z myślami, sięgnął po butelkę wody i wziął kilka łyków. Kątem oka zobaczył siedzącego niedaleko Artura. Z jego spojrzenia wyczytał, że tamten słyszał ich rozmowę z Jackiem, ale w przeciwieństwie do ojca, to, co usłyszał, nie za bardzo mu się spodobało.

Przez resztę popołudnia Artur unikał Michała, który w duchu cierpiał wobec tak jawnego ostracyzmu. Był jednak zmęczony i nie za bardzo chciało mu się tłumaczyć koledze szczegóły układów ze swoim starym. Kiedy jak zwykle wieczorem spotkali się z resztą paczki, obaj trzymali się z dala od siebie. To znaczy Artur usiadł nieco dalej od towarzystwa, z Luizą na kolanach. A ona była w dziesiątym niebie, chociaż reszta towarzystwa, w tym Dawid, który siedział tuż obok Michała, nawet nie kryli zniesmaczenia. Kiedy dłoń Artura wylądowała w okolicach jej cycków Michał z westchnieniem odwrócił wzrok, którym z nutką zazdrości w sercu, lustrował od jakiegoś czasu obściskującą się parkę.
- Jesteś pewien, że dziś na budowie nie było żadnego wypadku, na przykład Artur nie spadł z dachu na głowę ? - Dawid skomentował to co się działo nieopodal.
- Chyba nie. Ale słońce dzisiaj ostro grzało, może mu się mózg ściął ?
- Ja pierdolę. Chyba zaraz stracę resztę szacunku dla tego kolesia. Przecież to ostatnia szmata.
Michał wzruszył ramionami starając ukryć fakt że czuł się naprawdę źle wobec tego na co musiał patrzeć.
- Chyba nie taka ostatnia. Zresztą... przecież wcześniej ciągała się z Hubertem.
- Niby tak, ale od czasu jak wyparował to nie odmawia nikomu. Artura musiało nieźle przycisnąć.
- No wiesz, od ponad tygodnia ma w namiocie tylko mnie, więc... - Michał zdał sobie sprawę jak bardzo by chciał żeby w końcu... no właśnie, tylko co ? Tym bardziej że to co się działo nieopodal było jakby świadectwem tego że Michał raczej nie ma na co liczyć... Tymczasem jednak coś mu zaświtało. - Czekaj, co masz na myśli mówiąc że Hubert wyparował ?
- No.... że nie ma go, znaczy... Zresztą sam chyba zauważyłeś. Zmył się jakiś czas temu i nikt nie wie gdzie.
- Znaczy że zaginął ?!
- Znaczy że go nie ma i jakoś nikt za nim nie tęskni i go nie szuka.
- Może jakieś konkrety ? - dopytywał Michał.
- Przestań mnie wypytywać nie wiem nic poza plotkami. Jak chcesz wiedzieć coś więcej to pociągnij Artura za język.
Michał rzucił okiem w stronę wspomnianego chłopaka :
- No cóż, wygląda na to że jego język jest na razie zajęty. Z ręsztą nie tylko... jejku nie mogę na to patrzeć.
- Ja też, tym bardziej że jak się przyglądam to sam nabieram ochoty na małe co-nieco. No, może nie z Luizą... Okej Michał, słuchaj, miałbym do ciebie taką małą sprawę...
Michał poczuł jak jak włosy mu się jeżą na karku. Jakoś wcześniej nie wpadł na to żeby kombinować coś z Dawidem. Teraz jednak, patrząc w jego proszące oczy i szeroki uśmiech zdał sobie sprawę że w ogóle nie miałby nic przeciwko... o ile Dawidowi chodziło właśnie o to, co on sam miał na myśli...

- Nie, nie i jeszcze raz nie! Co cię podkusiło, żeby mi coś takiego proponować ?! Przyznaję, że nieźle sobie to zaplanowałeś ale do cholery... rozumiem że Monika ci się podoba i wcale ci się nie dziwię ale ta jej psiapsióła... Jejku !!
Chwilę wcześniej obaj odeszli na bok, gdzie Dawid wytłumaczył mu, co zaplanował na dzisiejszy wieczór. Chodziło o to że już od jakiegoś czasu Dawid miał ochotę na niejaką Monikę - całkiem niezłą brunetkę która razem ze swoją psiapsiółą siedziały właśnie pośród reszty towarzystwa które chwilę wcześniej obaj na chwilę opuścili. Dawid miał dziś wolną chatę na noc i postanowił że wykorzysta nadarzającą się okazję. Problem polegał na tym że Monika raczej nigdzie nie ruszała się bez swojej psiapsółki. I tutaj kluczową rolę miał odegrać Michał.
Poza oczywistym problemem, polegającym na tym, że dziewczyny nie pociągały go wogóle, to przyjaciółka Moniki była wyjątkowo szpetna.
- Michał co ci szkodzi ? Jadzia może nie jest szczytem marzeń zdrowego faceta ale pewnie wszystko ma na swoim miejscu. - Dawid nie przestawał nalegać.
Michał wzniósł oczy ku niebu. Musiał jednak przyznać, że imię dziewczyny w osobliwy sposób pasowało do reszty jej niecodziennej 'powierzchowności'. Niestety, nie było to miłe dla oka połączenie.
- Nie mógłbyś poprosić kogoś innego ? - Michał próbował się wymigać za wszelką cenę.
- No niby tak... Sęk jednak w tym, że z tobą byłoby łatwiej. Nawet ślepy by zauważył, że się jej podobasz. Nie musiałbyś ruszać nawet palcem !
- Mam wrażenie że nie o palec tu może chodzić.
- Ja pierdolę zrób to dla mnie, proszę ! Mam niezły zapas alku i kondomów. Znieczulisz się, ubierzesz grubo... Jesteś facetem no nie ? Po prostu zamkniesz oczy, powtarzając sobie w myślach starą, męską maksymę.
- Czyli ?
- 'Potwór - nie potwór, byleby miał...'
- ...Przestań. Co za debilne powiedzonko...
W tym momencie podszedł do nich Artur, z uwieszoną na ramieniu Luizą. Michał nie mógł się oprzeć wrażeniu, że dziewczyna przypomina psa, który dopadł większą kość niż powinien. Ale nic nie skomentował.
- Słuchaj Michał, mam do ciebie małą prośbę. - zaczął chłopak.
- Wal śmiało. - Michał zastanawiał się, czy przypadkiem nie założył koszulki Caritasu.
- No bo... głupio mi tak ale... czy mógłbyś się za bardzo nie spieszyć z powrotem do namiotu... no wiesz. Chciałbym go na chwilę zająć. Znaczy chcielibyśmy... - Artur wymownie ruszył głową w kierunku Luizy.
Michał wzruszył ramionami udając że go to nie obeszło. A tak naprawdę poczuł niemiłe pieczenie w okolicach gardła.
- Jasne... przecież to twój namiot. Do której ma mnie nie być ?
- Jeszcze nie wiem, napiszę ci esa. Jestem naprawdę zobowiązany. - Artur klepnął go w ramię, a na jego twarz wypłynął szeroki uśmiech.
Michał tylko skinął głową, nie mógł się zmusić żeby mu odpowiedzieć tym samym. Mimo to czuł, że uśmiech Artura był sztuczny, wymuszony. Tylko nie bardzo wiedział z jakiego powodu. Jedyne, co mu przyszło do głowy to fakt, że Artur nadal jest na niego zły.
Ale banan na twarzy Dawida, który wykwitł tuż po tym, jak parka zniknęła za rogiem, nie był wymuszony nawet w najmniejszym stopniu :
- Hej, zdaje się że przyda ci się dziś miejsce na noc. Ja bym na twoim miejscu nie czekał na tego esa.
- Nie zamierzałem. - Michał tylko spuścił głowę i westchnął.
- Czyli co, romantyczny wieczór i całkiem możliwe że upojna noc u mnie, tylko we czworo ?
Michał rzucił jeszcze raz okiem w kierunku Jadzi :
- Chyba tak. Mam tylko nadzieję że masz naprawdę mocną wódę i porządne, grube kondomy...

Plan Dawida przebiegał bez zarzutów. Przynajmniej jeżeli chodziło o niego. Kleili się do sibie z Moniką od dobrej godziny i Michał zastanawiał się, jakim cudem nie znaleźli się oboje na górze, w łózku. Jemu i Jadzi nie szło tak dobrze. Tak naprawdę w ogóle im nie szło. Michał zdał sobie sprawę że może zbyt pochopnie ocenił dziewczynę po jej powierzchowności. Znalazł kiedyś w necie 'wzór na kobietę' według którego Inteligencja * Uroda = const. A skoro drugi czynnik u niej kulał, to miał nadzieję że, zgodnie ze wzorem, dziewczyna nadrabia pierwszym. Niestety, już po kwadransie wspólnej rozmowy zdał sobie sprawę, że okrutnie się przeliczył. Jadzia, nie dość że brzydka, to okazała się jeszcze wyjątkowo pusta. Chociaż musiał jej przyznać że była szczera. Ta jedyna pozytywna cecha, której się u niej póki co doszukał, w połączeniu z wspomnianym brakiem jakichkolwiek oznak inteligencji sprawiała, że wypadała jeszcze gorzej. Oględnie rzecz ujmując : dziewczyna była wyjątkową idiotką i wcale się z tym nie kryła.
Michał z rozrzewnieniem wspominał poprzednie wieczory spędzone z Arturem. Chłopak był naprawdę inteligentny tyle że nigdy się tym nie popisywał. Michał zdawał sobie sprawę że pod tym względem i paroma innymi tamten go przerasta. Powinien być zazdrosny, wiedział przecież sam, że bywa próżny teraz jednak, dziwne.. ale nie był. Ignorując trajkoczącą dziewczynę skupił się na znajdowaniu w myślach różnic między nią a Arturem. Pominął te oczywiste czyli brak fiuta czy inny ton głosu, w końcu jednak się poddał. Ich po prostu dzieliła przepaść.
Od dłuższego czasu bombardował się ciężkimi drinkami mając nadzieję na to że zdoła przyćmić swój zdrowy rozsądek i zdoła jakoś wykrzesać z siebie chociaż iskrę zainteresowania dla dziewczyny. To może sprawiłoby, że Monika widząc jak zajął się jej przyjaciółką, dałaby się w końcu zaciągnąć Dawidowi na górę.
Zyskał jedynie to że kręciło mu się w głowie i zrobiło strasznie gorąco.
- Chodź, pójdziemy na mały spacer. - rzucił w stronę dziewczyny i nie czekając na odpowiedź wyciągnął ją na zewnątrz.
Szli razem, bez celu. Jadzia trajkotała, a Michał udawał że słucha. W końcu, kiedy uznał że mają za sobą jakiś kilometr, zatrzymali się pod jednym domem.
- To tutaj mieszka twoje wujostwo ? - zapytał.
- Tak.
- To do nich przyjechałaś na wakacje ?
- No tak, przecież ci mówiłam już ze dwa razy !
- No to okej. Słuchaj, czuj się odprowadzona do domu, sorry ale ja muszę lecieć.
- Ale....
- Dzięki za miły wieczór. Papaaatki ! - Michał, naśladując jej ton, pomachał jej ręką na pożegnanie.
Potem odwrócił się i zwyczajnie uciekł.

Kiedy wrócił, zziajany, do domu Dawida zamknął za sobą drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek. A kiedy wszedł do pokoju w którym wcześniej byli we czwórkę, zastał pustkę. Dochodzące z góry śmieszki utwierdziły go w przekonaniu, że jego poświęcenie mimo wszystko nie poszło na marne i przynajmniej dla Dawida wszystko układa się pomyślnie. Zrzucił buty i uwalił się na kanapie. Z piwem w jednej i pilotem w drugiej ręce zajął się wgapianiem w telewizor. Po kilku chwilach ujrzał Dawida, który zbiegł ze schodów i rzucił się w kierunku pozostawionych na fotelu spodni. Chłopak z triumfem wyciągnął z kieszeni paczkę prezerwatyw.
- A gdzie Jadzia ? - zapytał, rozglądając się po pokoju.
- Odprowadziłem ją do domu.
- Aha... - rzucił Dawid niepewnie, widocznie nie bardzo wiedząc co w tej chwili ze sobą zrobić, jak się zachować.
- Masz tu zamiar tak stać w samych gaciach ? - Zapytał Michał, który mimo wszystko nie miałby nic przeciwko. Nie oparł się pokusie zlustrowania Dawidowego tyłka, gdy ten pochylał się wcześniej nad spodniami, szukając gumek.
- Słuchaj, dzięki za wszystko. Szkoda że ty i Jadzia...
- Dawid, weź mnie nie dobijaj. Zresztą jestem trochę zmęczony po robocie, więc i tak by nic nie było. Idź i korzystaj. Przykro mi że oblałem konkurs pod tytułem 'Kto Jadzi wsadzi' ale... a tak naprawdę mam to gdzieś. Wracaj na górę i baw się dobrze.
- Oki to wporzo. Słuchaj, to dla mnie naprawdę wiele znaczy. No bo wszyscy wkoło uważają mnie za dziobaka i kujona, który siedzi wiecznie w książkach.
- Coś mi się obiło o uszy. Artur mówił, że dobierasz się do dziewczyn jedynie po to żeby palec zamoczyć i stronę w książce przerzucić.
- Wredny kutas. Ale bardzo się z prawdą nie minął. Żaden ze mnie Casanova i po tej akcji moje notowania u znajomych znacznie się poprawią. A może nawet Monika skusi się na coś trwalszego.
- Oki to życzę ci powodzenie. Ale... czekaj. - rzucił Michał za Dawidem który już wbiegał na schody. - To nie jest chyba ... no wiesz twoja pierwsza ?
- Nie, nie jest. Jeszcze raz dzięki. Mam u ciebie dług jak stąd do... nieważne. - Dawid wbiegł jeszcze kilka schodków i znów przystanął. - Jeśli chodzi o ścisłość to ta jest dopiero druga, więc trzymaj za mnie kciuki.
Michał tylko machnął ręką.
Jakiś czas później znudziło mu się latanie po kanałach i z westchnieniem wyłączył telewizor. Poczuł się trochę samotny. Dołowały go też niedwuznaczne odgłosy, dochodzące z góry. Nie żeby jakoś zazdrościł Dawidowi, jeśli już to raczej jej. A najbardziej to chyba tej wywłoce Luizie.
Wyjął z kieszeni telefon - od razu rzuciła mu się w oczy mrugająca koperta nieodebranej wiadomości. "Czyli już po wszystkim, skończyli się zabawiać i mogę wrócić." - pomyślał sobie. Tyle że nie miał najmniejszej ochoty wracać do namiotu.
Odszukał na stole napoczętą butelkę i pociągnął mocnego łyka. Kiedy położył głowę na tapczanie, dociskając poduszkę do głowy, żeby odciąć się od świata zewnętrznego czuł tylko pieczenie w gardle i wilgoć wokół oczu. Wmówił sobie że to przez tego łyka którego strzelił bez popitki. Chociaż wiedział, że sam siebie oszukuje. Postanowił skupić myśli na czymś innym niż obraz Artura i Luizy zabawiających się w namiocie.
W końcu mu się udało, a po kilku kolejnych chwilach zapadł w głęboki sen.

------------ CDN

Korzystając z okazji, wszystkim Forumowiczom życzę Wesołych Świąt i udanego Sylwestra.
A w Nowym Roku większej weny Tym Którzy Piszą, a co za tym idzie, dużo radości dla Wszystkich Czytelników.

Pozdrowionka - Patryk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 21:00, 21 Gru 2011    Temat postu:

Miodzio i co tu więcej pisać. Dzięki za życzenia i wzajemnie + duża wolnego czasu na pisanie w Nowym Roku.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 22:23, 21 Gru 2011    Temat postu:

Zgadzam się z przedmówcą. Warto było czekać. Świetnie.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 22:35, 21 Gru 2011    Temat postu:

Świetna część jak zawsze. Mam nadzieję, że teraz już będziesz dotrzymywał terminów ; )
Powrót do góry
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:20, 23 Gru 2011    Temat postu:

wesołych ŚwiĄt

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 9:00, 24 Gru 2011    Temat postu:

" Przykro mi że oblałem konkurs pod tytułem 'Kto Jadzi wsadzi' "

Ten tekst rozłożył mnie na łopatki
Patryku rewelacja, ale pewnie w przyszłym odcinku dojdzie do jakiegoś zbliżenia Confused

Korzystając z okazji chciałbym Wszystkim forumowiczom życzyć Wesołych i co dla niektórych odlotowych Świąt
Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 15:12, 26 Gru 2011    Temat postu:

Pisz dalej czekamy,pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Pon 20:53, 09 Sty 2012    Temat postu:

Kolejna część opowiadanka. Miałem zamiar wrzucić jutro wszystko za jednym razem ale pomyślałem sobie że jednak je rozdzielę.
Mimo że tym samym odbiorę sobie pewnie szansę na zaskoczenie Was rozwojem wypadków ( ci co przeczytają część dzisiejszą, pewnie bez problemu dośpiewają sobie w międzyczasie resztę i bez problemu zgadną jak to wszystko się skończy ).
A zresztą, czym takie opowiadanka mają się kończyć jak nie... no właśnie Smile

-----------------------------------------------------------------

Następnego dnia rano, Michał kilka razy przełączał budzik na drzemkę, zanim podniósł się z wyrka. Od dłuższego czasu tak dobrze się nie wyspał. Mimo że nie miał nic przeciwko dzieleniu posłania z Arturem, to jednak wiercenie się kolegi było mocno odczuwalne i skutkowało tym, że nieraz w nocy Michał budził się i nie dosypiał. Nie był po prostu przyzwyczajony do spania we dwójkę, szczególnie z wiercącym się obok facetem.
Wziął szybki prysznic i pośpiesznie ogarnął pokój po wczorajszej imprezce. Nie starał się przy tym zachowywać cicho, mając nadzieję że obudzi Dawida i zmusi go tym samym do zejścia na dół. Niestety, wyszło na to że się pomylił i musiał sam pofatygować się na górę, żeby poinformować kolegę że za chwilę wychodzi. Nie wypadało tak znikać bez słowa. Pukanie nic nie dało, więc po chwili zwyczajnie wparował do pokoju.
Dawid spał sam, Monika ulotniła się pewnie nad ranem. Po dłuższym czasie udało mu się doprowadzić kolegę do stanu, w którym tamten załapał kontakt ze światem i Michał oznajmił mu że się zmywa. Dawid tylko coś mruknął, ale chyba do niego dotarło. Michał nie miał pojęcia, kiedy wracają jego starzy i wolał nie prowokować jakiś głupich sytuacji, w razie gdyby miało to nastąpić za chwilę, więc pospiesznie zbiegł na dół i wychodząc zatrzasnął za sobą drzwi wejściowe. Potem ruszył w kierunku domu Rodziny Adamsów.
Wszystkich w komplecie, razem z dziadkami i własnymi rodzicami zastał w kuchni przy śniadaniu. Brakowało tylko najmłodszej Pauliny, która pewnie oglądała telewizję w pokoju obok. Przywitał się zdawkowo i szybko do nich dołączył; wczoraj wieczorem niewiele jadł i kiszki powoli zaczynały mu się skręcać w supeł.
- To gdzie nocowałeś? - zaczął ojciec.
Michał spojrzał na siedzącego naprzeciwko Artura, ale tamten utkwił wzrok w swoim talerzu. Skoro on zajął wczoraj namiot dla własnych celów, to mógł go przynajmniej kryć z tym, że Michał nie wrócił na noc. Z drugiej strony był już chyba na tyle dorosły, że nie musiał się tłumaczyć ojcu z tego, gdzie nocuje.
- U Dawida.
- A to czemu?
Michał już miał odpowiedzieć coś zgryźliwego, ale wtrącił się Jacek:
- Dobrzyccy chyba pojechali do swojej najstarszej córki, zobaczyć się z wnukami, więc pewnie zostawili synowi wolną chatę, mam rację?
- Coś w tym stylu.
- Czyli co spaliście sobie tam we dwóch? - spytała Dominika.
Michał spojrzał krzywo w jej kierunku. Jakoś nie miała obiekcji, że z Arturem śpią właśnie tylko we dwóch.
- Przyszły jeszcze dwie dziewczyny. - burknął. Zauważył przy tym że Artur podniósł w końcu wzrok znad talerza.
- Które? - zapytał kolega po chwili.
- Monika, taka nawet ładna brunetka i jej przyjaciółka. - Michał zastanowił się, czy naściemniać co do tej drugiej. Powód był oczywisty. Szybko jednak doszedł do wniosku, że w wiosce takiej jak ta, wszyscy wszystko wiedzą, a jeśli nie, to dowiedzą się wcześniej czy później, więc nie liczył na to, że uda mu się wykręcić od wstydu. - Tyle, że ta przyjaciółka to raczej ładna nie była. - dodał więc po chwili.
- Pewnie Jadzia, ta co przyjechała do Święckich. - stwierdziła dziewczyna. - No... a która trafiła się tobie?
- Dominika ! - warknęła jej matka.
- Co?!
- Mówicie o córce Janka Święckiego? - wtrącił się dziadek.
- Aha. - odpowiedziała Dominika.
- No tak, pamiętam jej ojca jak był jeszcze mały, znaczy niemowlak. Stara Święcka wstydziła się z nim wychodzić na spacer w otwartym wózku, taki był...
- Tato ! - tym razem zareagowali oboje Adamscy.
- No co, toć prawdę mówię !
- Zwykle niemowlaki są ładne i do siebie podobne. - odezwała się babka. - W tym internecie wyczytałam, że po to, żeby z ojciec z odchowaniem się nie bronił, nawet jak nie jego. Żeby nie poznał znaczy, jakby co. Ale Janek rzeczywiście odstawał w kwestii uroku od reszty.
- Ze sprawą pokrewności Janka problemów nie było. - odpowiedział dziadek. - Jego ociec Witek też jak on urody, kropka w kropkę. Jeszcze jakeśmy młodzi byli i na tańce jechali, tośmy go chętnie brali, Witka znaczy. Jak dziewucha na niego spojrzała i se go wykoncypowała jako alternatywę, to drugiemu zawsze jakoś łatwiej z nią później...
Reszta rozmowy szybko zjechała w kierunku polityki, czyli jak zwykle. Michał był zadowolony, że przynajmniej nie wspominali już o nim ani o najmłodszej Święckiej.

Tego dnia na budowie mieli w planach skończyć przybijanie kontrłat, łat i membrany paroprzepuszczalnej. Jeśli wczoraj Michał pocił się na słońcu, to teraz, koło południa, kiedy przybijał łatę mając pod sobą dodatkowo warstwę folii odbijającej gorąco - po prostu się gotował. Pracowali z Arturem po jednej stronie połaci, Jacek ze szwagrem po drugiej. Z uwagi na tuszę ojca Michała i żartobliwe uwagi, że dach nie został zaprojektowany do przenoszenia zbyt dużych obciążeń, zostawili go na dole gdzie zajmował się przycinaniem potrzebnych materiałów.
Michał po raz kolejny schylił się po wodę. Po chwili wylał na siebie część zawartości butelki, a resztę na Artura. Chciał go tym samym skłonić do jakiejkolwiek reakcji, nawet jeśli miałaby być ona negatywna. Od rana prawie nie zamienili ze sobą słowa.
- Dzięki. - Artur zdobył się na lekki uśmiech.
- Tylko tyle ?
- No... a czego się spodziewałeś ?
- Nie wiem. Że się wściekniesz czy coś. Cokolwiek. Masz zamiar już się do mnie nie odzywać dopóki nie wyjadę ? A może mam sobie jechać wcześniej ?
Michał wbił w niego wzrok.
- Myślałem że raczej zostaniesz dłużej. No wiesz, nadgodziny, płatne ekstra. - wycedził.
- Tak właśnie myślałem, że tu cię boli. - Michał ściszył głos żeby stojący gdzieś niżej ojciec nie usłyszał za dużo.
- Nie boli, nie pochlebiaj sobie.
Michał już miał wygarnąć Arturowi że tamten zachowuje się jak niedopieszczony dzieciak. Po chwili jednak wyprostował się, otarł pot z czoła i wziął kilka głębszych oddechów. Postanowił spróbować inaczej :
- Nieważne jak to nazwiesz. Oki dobra, jak chcesz wiedzieć, to był pomysł ojca z tym wyjazdem. I sam mi wyskoczył z tą kasą. Potraktowałem to jako dodatkowy bonus, ale to nie był główny powód dla którego tu przyjechałem. - wyrzucił z siebie.
- To jaki był główny powód ?
- Nie wiem. Ale sam przyznasz że nie miałem ich za dużo. Jak się przeprowadzaliśmy to nie byliśmy nawet kumplami, delikatnie mówiąc.
Artur najwyraźniej postanowił nieco spuścić z tonu :
- Możesz mi nie wierzyć ale to zawsze Hubert mnie namawiał żeby ci uprzykrzać życie. Sam nigdy nic do ciebie nie miałem, serio.
- Wiem, gadałem kiedyś o tym z twoją matką. Zresztą nieważne, minęło dużo czasu. No i teraz nie ma Huberta. A co do niego... zmienił się trochę z wiekiem ?
- Jasne że tak, na gorsze. - burknął Artur.
- Czyli chyba dobrze, że go teraz nie ma ?
- Nawet sobie nie wyobrażasz... - Artur chyba miał zamiar coś dodać, jednak po chwili zmienił temat. - No to jak, która ci się wczoraj trafiła ? - zapytał z uśmieszkiem.
Michał tylko westchnął. Wyglądało na to że nie uniknie krępującego tematu.
- Żadna, Dawid uparł się na Monikę więc sobie odpuściłem. No bo wiesz ta Jadzia... nie wiem czy znasz ale przynajmniej rano słyszałeś.
- Kojarzę z widzenia. Rzeczywiście, stać cię na coś lepszego.
- Tak jak i ciebie. Mam na myśli Luizę. W sumie nie moja sprawa ale... - zawahał się Michał.
Artur tylko westchnął i spuścił głowę :
- Wiem, to było głupie. Sam nie rozumiem, czemu to zrobiłem... znaczy co ja mówię, nic z nią nie zrobiłem! W połowie drogi do namiotu zmieniłem zdanie i kazałem jej spadać.
- Oj, nieładnie. Ja przynajmniej Jadzię odprowadziłem pod dom. - uśmiechnął się Michał
- Czyżby ?
- No tak... sama by sobie nie poszła. Mogłeś wysłać wcześniej tego esa, tak przy okazji.
- Sorki naprawdę, nie powinienem był tak traktować gościa, szczególnie ciebie. Nieważne. - chłopak wzruszył ramionami i po chwili dorzucił. - Było mi wstyd.
Michał uchwycił spojrzenie Artura. To była prawda. W jego spojrzeniu było coś, jakiś mały sygnał który zachęcał go do zagrania mocniejszą kartą.
- Tęskniłeś chociaż za mną ? - rzucił niby żartem. Uważnie jednak wypatrywał reakcji Artura.
- Że co ?
- No wiesz. Całą noc sam... pierwszy raz od dłuższego czasu. - Michał poruszył wymownie brwiami.
- A żebyś kurde wiedział że tęskniłem ! - Artur mówiąc to, patrzył mu prosto w oczy. Potem jakby pożałował tych słów i szybko zabrał się za przybijanie następnej łaty.
Michał, który na początku, tuż po tym jak tutaj przyjechał, żywił jedynie nadzieję, teraz już był prawie pewien, że powinien wykonać następny krok. Postanowił że zrobi to wieczorem. Miał coraz mniej czasu, do niedzieli, na którą ojciec zaplanował powrót, brakowało już tylko trzech dni. Tymczasem jednak Jacek zwołał wszystkich i pojechali na obiad.

Było już grubo po osiemnastej, kiedy dach był już zupełnie gotowy pod okrycie. Ojciec Michała uparł się jednak, że im szybciej uporają się z całością, tym więcej zostanie im wolnego w sobotę. Miał zamiar jak najwięcej wypocząć przed niedzielnym wyjazdem. Mimo, że wszyscy byli już padnięci to zgodzili się przykręcić przynajmniej pierwszą warstwę pokrycia. Blacha, tłoczona w taki sposób że jej faktura przypominała dachówkę, była prostacko łatwa w montażu - odpowiednio wymierzona i przycięta jeszcze przed przywiezieniem na miejsce budowy, wymagała jedynie przymocowania wkrętami do belek. Więcej zabawy miały zająć z pewnością wykończenia.
Jeszcze sporo przed tym, jak zaczęło się ściemniać, zdążyli pokryć ponad pół połaci. Michał, podobnie jak reszta, był już nieziemsko zmęczony i kiedy podawał wkrętarkę stojącemu na dole ojcu zakręciło mu się w głowie. Udało mu się nie spaść z dachu ale cofając rękę zaczepił nią o ostry kant blachodachówki i rozciął sobie przedramię. Nie była to jakaś poważna rana wymagająca szycia, trzeba było jednak ją zdezynfekować i założyć jakiś opatrunek.
Zajęła się tym Dominika, gdy tylko wrócili na kolację. Siedzieli właśnie oboje obok domowej miniapteczki, skąd dziewczyna kolejno wyciągała wodę utlenioną, antybiotyk w spray'u i całą potrzebną resztę. Michał nie był mięczakiem jednak świeże, własne skaleczenie nie należało do najprzyjemniejszych widoków. Zajął się studiowaniem zawartości apteczki. Jego uwagę przyciągnęła spora tubka z przezroczystym żelem. "Jejku, jak to jest to o czym myślę to jesteśmy w domu. Ale czy Artur trzymałby to w apteczce pierwszej pomocy "? - przyszło mu do głowy. Bez namysłu sięgnął po preparat.
- To Artura ! - zaprotestowała Dominika.
- Aha... - Michał puścił jej uwagę mimo uszu i skupił się na studiowaniu zastosowania, wypisanego małym druczkiem na tylnej części.
Po chwili zmarszczył brwi, otworzył tubę i sprawdził zapach. Od razu przypomniał mu się pierwszy wspólnie spędzony wieczór w namiocie. Po chwili jakby klocki wskoczyły na swoje miejsce, trybiki w głowie przekręciły się na właściwe pozycje. Rzucił okiem jeszcze raz na tubkę.
Teraz już miał pewność. Przynajmniej co do jednej rzeczy.



------------ zakończenie wrzucę jutro. I TAK!... w końcu będzie sex Smile

- pozdrowionka - Patryk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 22:09, 09 Sty 2012    Temat postu:

Miodzio, heh ciężko będzie do jutra wytrzymać. Lekki styl, rzeczowy i zabawny wyśmienicie się czyta. Skoro jutro koniec tego opowiadania to kiedy początek kolejnego. Bo o tym, że Twoje opowiadania chce się czytać i z dużą niecierpliwością czeka się na kolejny odcinek, to chyba Patryku zapewniać Cię nie muszę!

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 17:57, 10 Sty 2012    Temat postu:

Patryk świetne....
Jak dziś nie dokończysz to namówię kilku forumowiczów żeby coś Ci urwali
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Wto 21:44, 10 Sty 2012    Temat postu:

Obiecane zakończenie. Trochę się rozpisałem, mam nadzieję że przynajmniej z sensem. Miłego czytania Smile

----------------------

Kiedy po kolacji i długim prysznicu Michał zajrzał do namiotu, Artur już tam na niego czekał :
- Jeszcze za wcześnie na spanie, idziemy gdzieś, czy..? - zapytał.
- Raczej nie, padnięty jestem. - Michał usiadł obok kolegi. - Poza tym chyba powinniśmy pogadać.
Tamten nic nie odpowiedział. Michał nie wiedział, co o tym sądzić, dlatego wolał zacząć od tej drugiej kwestii. Walnął prosto z mostu:
- Czemu nie powiedziałeś mi o poparzeniach ?
Artur rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie :
- Skąd o nich wiesz ?
Michał wyjął z kieszeni tubkę z żelem, którą znalazł w apteczce.
- To podobno twoje. Znalazłem kiedy Dominika bandażowała mi rękę.
Artur przez chwilę milczał.
- A właśnie, mocno się poharatałeś ? - odpowiedział.
- Nie zmieniaj tematu. Nie tym razem. Czemu mi nie powiedziałeś ?
Artur wzruszył ramionami:
- Nie twoja sprawa.
- Moja, jeśli przeze mnie już jej nie używasz. Tutaj pisze żeby stosować codziennie.
- A skąd wiesz że tego nie robię ?
- Cebulkowy zapaszek. Ten żel ma wyciąg z cebuli. Wyczułem go tylko pierwszej nocy, potem już nie. Czyli przestałeś. Czemu ?
- Sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie. Przez te cholerstwo śmierdziałem jak dziad. A zresztą już praktycznie nie działa.
- Źle jest ?
- Dla mnie źle.
- Zdejmuj koszulkę.
- Że co ?
- Słyszałeś. Skończ już z tym głupim wstydem. No dalej, ściągaj.
Artur nie kwapił się z wykonaniem polecenia, dlatego Michał po prostu złapał za dół ubrania i ściągnął mu je przez głowę. Artur z początku niemrawo się opierał, ale w końcu uniósł ręce i pozwolił zdjąć sobie koszulkę.
- Szybko przechodzisz do rzeczy, a jeszcze w sumie nie zaczęliśmy właściwego tematu. - próbował zażartować.
- Później. - było już dość ciemno więc Michał wziął latarkę i zlustrował jego klatę. - Nie widzę tu nic...
- To głównie na plecach...
- No to kładź się plecami do góry.
- Ale...
- No dalej !
Artur z ociąganiem wykonał polecenie. Michał usiadł mu z ociąganiem na pośladkach i znowu zaświecił latarkę. Zauważył pasmo przebarwionej, pomarszczonej skóry, ciągnące się od prawej łopatki, obok kręgosłupa, aż do dolnej części pleców. Blizna miała kształt półksiężyca, była jednak chyba dość dobrze wygojona, bo nie rzucała się aż tak bardzo w oczy.
- To wszystko ? Kawałek pomarszczonej skóry, a ty boisz się pokazywać bez koszulki ?
- Kawałek ?! A przyjrzałeś się dobrze ?
- Mój fiut ma na sobie więcej pomarszczonej skóry po tym jak postoję dłużej w zimnej wodzie.
- No to chyba masz pytę jak koń !
- Tja... na biegunach. Nieważne... dawaj ten żel !
- Nie. Nie chcę śmierdzieć tym paskudztwem. - Artur mimo iż nadal leżał na brzuchu pod siedzącym na nim Michałem, pierwszy złapał tubkę z żelem i po chwili cisnął ją na zewnątrz przez uchylone wejście.
- Głupek. - skwitował Michał.
Głowa Artura z powrotem opadła na materac, po chwili ukrył ją w ramionach i dało się słyszeć tylko jego przytłumiony głos:
- Słuchaj, pewnie się domyślasz że powinniśmy pogadać.
- Dość już się nagadaliśmy.
- Ale ja muszę wiedzieć ! - Artur uniósł głowę.
Michał nic nie odpowiedział. Zamiast tego pochylił się i musnął delikatnie wargami jego kark, potem szyję. Raz, drugi i kolejny. Artur zadrżał delikatnie pod nim, a później przekręcił delikatnie na plecy, kiedy Michał uniósł lekko biodra, pozwalając mu na to.
- Taka odpowiedź ci wystarczy ? - zapytał.
Sam nie musiał pytać. Oczy Artura skrzące się w gasnących promieniach słońca mówiły mu to co chciał wiedzieć. Pochylił się ponownie, tym razem jednak celem były usta chłopaka.
Ponownie zaczął od delikatnych muśnięć, przerywanych oddechem. Potem Artur pchnął go lekko i teraz on znalazł się na nim, a ich usta zwarły w głębokim, męskim pocałunku. Następnie chwycił obie połówki jego koszuli i szarpnął na boki pozbywając ją wszystkich guzików. Przycisnął usta do jego nagiego torsu, drażniąc językiem sutki i znacząc wokół nich mokre ślady. Michał w tym czasie zajął się guzikiem w jego spodenkach. Po chwili jego ręka zawędrowała pod gumkę od bokserek, a dłoń zacisnęła na gorącym, pulsującym członku. Ręka Artura także znalazła drogę do zawartości majtek Michała.
Leżeli przez chwilę obok siebie, masturbując się nawzajem, a ich języki nawiązywały bliską znajomość. Potem Artur znów przejął inicjatywę, przewracając Michała na plecy. Jego usta szybko zjechały w dół, tym razem jednak nie zatrzymały się na długo w okolicach torsu, ale sunęły niżej. Michał jęknął cicho gdy tylko poczuł wilgotny język na swoim penisie.
Po chwili gorące usta chłopaka wchłonęły całą jego męskość, a rytmiczne ruchy głowy partnera nadały rytm jego rozkoszy. Michał próbował odsunąć głowę Artura, dając mu znak, że zaraz czeka go finał, ale ten tylko odtrącił jego ręce i jeszcze zwiększył tempo pieszczot, pozwalając partnerowi skończyć w jego ustach.
Michał leżał chwilę z zamkniętymi oczami, usiłując dojść do siebie po tym, co się stało. Po chwili poczuł, że głowa Artura znów leży obok niego, kiedy tamten muskał delikatnie wargami jego ucho.
Michał zmusił go do położenia się na plecach, a później zasypał pocałunkami jego twarz, szyję i tors, kierując się coraz niżej. Po chwili ściągnął Arturowi bieliznę, odsłaniając sztywnego, grubego penisa. Przez chwilę drażnił kciukiem wędzidełko a czubkiem języka odsłoniętą żołądź. Potem zjechał ustami jeszcze niżej i przycisnął usta do wypełnionej moszny. Ssał na zmianę oba jądra i znacząc językiem wilgotną ścieżkę wrócił do czubka penisa. Obejmując go ustami wprawił język w ruch, drażniąc nim najwrażliwsze sfery i wprawiając Artura w stan ekstazy. Ssał, rytmicznie połykając i wysuwając członka z ust, pragnąc doprowadzić partnera do finału.
A kiedy to nastąpiło, tak samo jak on wcześniej, nie uronił ani kropelki.
Dłuższą chwilę obaj leżeli obok siebie w milczeniu. Ekstaza, którą przed momentem obdarowali siebie nawzajem, nie wymagała komentarza.
- Dopiero do mnie dotarło, że gdzieś o tej porze zwykle pojawiał się Dawid. Mogliśmy wpaść... - zagaił Artur.
- Dzwoniłem wcześniej do niego i powiedziałem, że wróciliśmy późno z roboty i pewnie wcześnie pójdziemy spać.
- Aha. Dobrze że chociaż ty pomyślałeś. - zaśmiał się Artur.
- Żałuję tylko że o tym co przed chwilą zrobiliśmy nie pomyślałem wcześniej. Znaczy myślałem, ale...
- Ja też.
- Wiesz, myślałem o tym już od pierwszej nocy. Szkoda że nie zdobyłem się wtedy na odwagę.
- Albo ja. - westchnął Artur.
- Spodobałeś mi się od pierwszego dnia kiedy tu przyjechałem i cię zobaczyłem. Od samego początku miałem na to ochotę. Żałuję że jestem takim tchórzem i straciliśmy tyle dni.
- Jeśli tak na to patrzysz to ja jestem jeszcze większym tchórzem niż ty. I straciłem znacznie więcej.
- Co masz na myśli ? - Michał uniósł głowę i podparł ją ręką.
- Czułem coś do ciebie jeszcze zanim wyjechałeś. Nie umiałem tego określić. To było.. sam nie wiem. Chyba dlatego pomagałem Hubertowi cię gnębić. Chciałem zwrócić twoją uwagę.
- Artur, wiem jak to zabrzmi ale... - Michał się zawahał.
- Nie musisz. Wiem że mnie wtedy nienawidziłeś...
- To nie tak...
- Nieważne. Ja też cię nienawidziłem. Przez chwilę, zaraz po tym jak wyjechałeś. A później już tylko tęskniłem...
Przez chwilę obaj milczeli. Michał próbował przypomnieć sobie tamte czasy i uczucia, które żywił do Artura. Nie przychodziło mu jednak do głowy nic poza złością, wstydem i upokorzeniem, kiedy musiał ze szkoły wracać do domu okrężną drogą, żeby nie natknąć się na Huberta i Artura.
- Nie wiem co powiedzieć. - westchnął. - Powinniśmy się skupić na tym co jest tu i teraz. I spróbować jakoś nadrobić stracony czas.
- Masz rację. Po prostu chciałem żebyś wiedział...
Michał nie dał mu dokończyć. Pomyślał że ich usta mają teraz lepsze rzeczy do roboty niż tracenie czasu na paplaniu o tym jak dużo czasu stracili.

Był piątek, Michał i Artur siedzieli w samochodzie i czekali aż reszta majstrów w końcu będzie gotowa do pracy. Michał wyciągnął z kieszeni wibrującą komórkę i ze zdziwieniem zobaczył, że dzwoni Kamila. Zwykle wymieniali esy, a jak już dzwonili do siebie to na pewno nie o tak wczesnej porze.
Kiedy po skończonej rozmowie schował telefon do kieszeni, Artur zapytał nieśmiało :
- Stało się coś ?
- To była Kamila, moja najlepsza kumpela. Opowiadałem ci o niej. Ona wie o mnie, ale wcześniej ci nie mówiłem, sam rozumiesz.
- Rozumiem. Stało się coś ?
- Okazało się że ktoś w ostatniej chwili odwołał rezerwację na domki, tam gdzie mieliśmy jechać w sierpniu. No i wszyscy się zgodzili że skorzystamy z tego okienka, bo w sumie teraz wiadomo że jest dobra pogoda.
- Aha. A kiedy ?
- Oni już zaraz ruszają, sprawdzili mi połączenia. Miałbym pociąg za półtorej godziny. Dojazd na najbliższą stację to jakieś pół więc...
Michał nie dokończył, obserwując reakcję Artura. Tamten tylko spuścił głowę i odezwał się cicho:
- Więc chyba powinieneś się pakować, jak chcesz zdążyć. Mógłbym cię podrzucić. Jak chcesz...
- Mógłbyś się też zamknąć. - przerwał mu Michał.
- Co ?
- A skąd ci przyszło do głowy że wolę tam jechać zamiast spędzić ostatnie dwie noce z tobą ?
- Ja bym wolał to drugie, sam przecież wiesz. O kurde, przestań mnie torturować: jedziesz czy zostajesz ? - jeśli Michał miał wcześniej jakieś wątpliwości to spojrzenie które rzucił mu Artur sprawiło że nie mógł wybrać inaczej:
- Zostaję. Poza tym, coś zaplanowaliśmy na dzisiejszą noc, już zapomniałeś ?
- Chyba żartujesz. - Artur od razu się ożywił. - W tej właśnie chwili zastanawiam się gdzie tu kupić jakiś żel do poślizgu.
- Zawsze możemy spróbować z tym twoim co go wywaliłeś, powinien gdzieś tam leżeć pod namiotem.
- Chyba cie powaliło, jeśli myślisz że dam sobie wysmarować fiuta tym paskudztwem.
- Przecież żartuję.
- No, ja myślę. Odpuściłbym sobie jeszcze prysznic po robocie i byłoby jak w tym dowcipie z babcią, dziadkiem i zgadywaniem smaków.
Michał tylko się roześmiał.
Kiedy w końcu ruszyli na budowę, Artur odwrócił się do niego z głupią miną i wargami naciągniętymi na zęby :
- Serowo - cebulowy !

Ostatnie dwa dni szybko upłynęły. Artur od rana chodził przybity. Michał wiedział, że on sam jest tego powodem, a raczej jego wyjazd. Tyle że miał już w głowie pewien plan, musiał jednak przekonać do niego kilka osób. Między innymi swojego ojca. Siedzieli właśnie pod domem, Michał wykorzystał sytuację kiedy zostali tylko we dwóch:
- O której zaplanowałeś powrót ? - zapytał.
- Za jakieś dwie, trzy godzinki. Ty prowadzisz czy ja ?
- Ty. Ja nie wracam z wami.
- Jak to ? - ojciec przeszył go wzrokiem.
- Jutro z rana wsiadam w pociąg i po południu mam już zamiar wylegiwać się z Kamilą i resztą nad jeziorkami.
- No tak. Zasłużyłeś.
- Aha. Chyba zasłużyłem na coś jeszcze ?
- Czyli ?
- O jezu nie udawaj że zapomniałeś. Nie bądź sknerą, coś mi obiecałeś pamiętasz ?
- Miałem tylko nadzieję że masz na tyle honoru, że się nie upomnisz.
- Mam też odciski i spieczone plecy. Poza tym chcę zabrać ze sobą Artura. Obejdą się tu przez tydzień bez niego. Przydadzą nam się te dwa tysie.
Tak jak Michał podejrzewał, ojciec miał opory przez sypnięciem kasą własnemu synowi ale jeżeli chodzi o obcych, to jego portfel otwierał się nadzwyczaj szybko. Doszło do tego, że dostał tysiąca w gotówce (stary więcej przy sobie nie miał) i obietnicę przelewu następnych dwóch w najbliższych dniach (mały bonus za to że syn miał dobre serce i pomyślał o koledze). Michał miał niezły ubaw.
Z Jackiem był większy kłopot i potrzebna była interwencja ojca Michała (udało się, ale wyjazd rodziców pewnie się opóźni i prowadzić będzie raczej musiała matka).
Kiedy pierwsza butelka powędrowała na stół, Michał poszedł poszukać Artura, który zawieruszył się jakiś czas wcześniej.
Znalazł go w namiocie. Chłopak wyglądał jak zbity pies, więc Michał od razu przeszedł do rzeczy. Wyrzucił wszystko jednym tchem :
- Moi starzy wracają sami. Ty i ja jutro jedziemy nad jeziorka, wydać trochę moich brudnych pieniędzy, które stary mi wypłacił za pracę u was. Tak więc dzisiaj czeka cię w tym namiocie zielona noc i nawet sobie nie myśl, że chociaż na chwilę zmrużysz oczy.
Oczywiście tak prosto nie poszło. Michał zdawał sobie sprawę, że stawia Artura w trochę głupiej sytuacji, bo jemu brakowało kasy i nie chciał się zgodzić, żeby kolega mu cokolwiek fundował. Perspektywa spędzenia dodatkowego wspólnego tygodnia jednak przeważyła.

Miarowy stukot kół pociągu sprawiał że Michałowi oczy same się zamykały . Poprzedniej nocy obaj prawie nie spali, oddając się namiętnym igraszkom. Mieli cały przedział tylko dla siebie, głównie dlatego, że Michał bez wiedzy Artura kupił im bilety w pierwszej klasie.
- Nie mogę uwierzyć, że spędzimy jeszcze cały tydzień tylko we dwóch. Ale jesteś pewien, że twoi znajomi nie będą mieli nic przeciwko że ty i ja razem... no wiesz.
Michał słyszał to pytanie już po raz któryśtam. Tak naprawdę nie miał pojęcia, ale z Kamilą i resztą tworzyli zgraną paczkę, niby ujawnił się tylko przed nią, ale podejrzewał że reszta też zdaje sobie sprawę, że on nie ugania się za dziewczynami. Umieli więc chyba dodać dwa do dwóch. A przynajmniej do tej pory nie dali mu powodu do posądzenia ich że są bandą homofobów. Sądził że najgorszą reakcją jakiej może się od nich spodziewać kiedy zobaczą go z Arturem jest to że w ogóle ich to nie obejdzie.
- Jestem pewien, zresztą mamy oddzielny domek i nie będziemy im zawadzać. Będzie dobrze, zobaczysz.
- Aha. - oczywiście Artur nie był przekonany.
- Słuchaj, w sumie nie przyszło mi do głowy żeby cię pytać ale miałeś do tej pory jakieś nieprzyjemności w związku z... no wiesz.
- No można tak powiedzieć. - burknął Artur.
- Są szanse że dowiem się czegoś więcej ? Myślałem że dotarło do ciebie że przy mnie nie musisz się niczego wstydzić.
- Tu nie chodzi o wstyd, po prostu... Dobra, jak chcesz to ci opowiem. - Artur westchnął i przez chwilę jakby zbierał się na odwagę. - Chyba powinienem zacząć od momentu, jak się przeprowadziłeś. Mój brat... znaczy Hubert... on po prostu zrobił się jeszcze gorszy niż pewnie pamiętasz. Jak nikogo nie miał pod ręką, to zaczął wyżywać się na mnie. Nie za często ale...
Ale potem go przerosłem i umiałem się mu postawić. I nie tylko ja, inni których zwykle gnębił też. On nie był za bardzo wysoki, wymyślił więc sobie, że musi być przynajmniej silniejszy. Odwaliło mu kompletnie. Zrobił z siebie napompowanego karka, nic tylko siłownia i ciężary. Trenował codziennie, z czasem zaczął brać anaboliki. Wtedy totalnie ześwirował, nawet Luiza, która z nim się do tej pory ciągała, zaczęła się go bać. Zostawiła go. Po którymś razie, jak wypił kilka piw i wpadł w szał, ojciec kazał mu się wynosić z domu. Dał mu czas, dopóki Hubert nie skończy szkoły. Załatwił mu robotę i mieszkanie.
No i w końcu był Hubert się wyniósł, w domu zrobiło się normalnie, ja miałem cały pokój tylko dla siebie. Hubert wpadał tylko czasami i nigdy na długo. Tamtego roku, to był drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, przyjechał kiedy ja z ojcem byliśmy u dziadków. Woda im zamarzła w rurach. To była cholernie mroźna zima. Kiedy wszedłem do mojego pokoju, Hubert jakby nic siedział i grzebał mi w kompie. Trochę się przestraszyłem, bo od czasu jak nie mieszkaliśmy razem, to nie za bardzo dbałem o czyszczenie historii i takie tam bzdety, po tym jak łaziłem po stronkach gejowskich. Ale on nic po sobie nie dał poznać, że coś znalazł.
Zjedliśmy razem kolację, on gdzieś wyszedł. Następne co pamiętam to że się obudziłem w nocy. Nade mną stał Hubert z płynem do rozpalania grilla w ręce. Pamiętam że pomyślałem wtedy "po chuj mu podpałka do grilla w zimie ?". Nie zauważyłem że butelka jest pusta a jej zawartość spływa po mnie i po pościeli. A później on wyciągnął z kieszeni zapałki...
- Dosyć. Artur... o ja pierdolę... - wydusił Michał. Opowieść Artura sprawiła że czuł jak ciarki mu chodzą po plecach.
- Teraz rozumiesz czemu nie chciałem o nim mówić ? - Artur spojrzał mu głęboko w oczy.
- Rozumiem. Nie powinienem był pytać. Przepraszam.
- Nie przejmuj się, dałem sobie z tym radę. Najlepiej zapomnieć i skupić się na tym co jest teraz. Co nie ?
Michał nie odpowiedział. Nie mógł się otrząsnąć po tym co usłyszał przed momentem.
- Wsadzili go za to przynajmniej ? - zapytał cicho.
- Nie. Zdążył się ulotnić, gdzieś za granicę. Mam nadzieję że już nigdy nie będę musiał go oglądać na oczy.
Michał, któremu w tym momencie zupełnie zabrakło słów, przysunął się do Artura bliżej i po prostu przytulił. Trwali tak przez dłuższy czas.
- Ja pierniczę, czy tym wagonem musi tak rzucać na boki ? - Michał dla rozluźnienia atmosfery skwitował warunki w jakich od dłuższego czasu podróżowali.
- To przez gorąco. Tory się wypaczają i dlatego tak buja.
Michał zastanowił się chwilę.
- Moglibyśmy to wykorzystać. No wiesz, położylibyśmy się w pozycji horyzontalnej i nie trzeba by się nawet wysilać.
- Hej, szkoda ci sił na mnie ? - zaśmiał się Artur.
Zamiast odpowiedzi Michał poczęstował go soczystym, głębokim pocałunkiem.

Michał wpatrywał się w przesuwający się za oknem krajobraz. Tuż obok z głową opartą o jego ramię drzemał Artur. Nie mógł wprost uwierzyć w to, co się ostatnio wydarzyło. A teraz czekał ich jeszcze cały tydzień wspólnie spędzonego czasu. Michał jednak wiedział, że ten tydzień też wkrótce minie, a im obu wciąż będzie mało. Ale nie martwiło go to ani trochę. Miał już w głowie kolejny plan.
A do końca wakacji pozostało jeszcze dużo czasu.

-----------------Koniec

Dzięki wszystkim za opinie, cierpliwość i w ogóle za to że chce Wam się czytać moje wypociny Smile

Co do następnego opowiadanka, to ciężko coś powiedzieć. Z pewnością jakieś napiszę, ale czy to będzie coś dłuższego, czy pojedyncza historia, a tym bardziej kiedy się za to wezmę, to sam jeszcze nie wiem.
Obiecuję że jak coś się zmieni w tej kwestii, to dowiecie się jako pierwsi Smile

Pozdrawiam - Patryk.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 23:19, 10 Sty 2012    Temat postu:

Patryku opowiadanie niezwykłe, bo opisuje proste i zwykłe sytuacje które mogą się zdarzyć i zapewne gdzieś obok nas się zdarzają. Na tym polega właśnie niezwykłość Twoich opowiadań, że mistrzowsko opisujesz coś co może być udziałem zwykłych ludzi, a opisujesz w taki sposób, że ma się wrażenie realności tych wydarzeń, wręcz uczestniczenia w nich. Każdy z nas może się częściowo zidentyfikować w sytuacjach lub postaciach opisanych w twoich opowiadaniach. Zaciekawiasz realnością i absorbujesz czytelnika prostotą stylu, a to rzecz niezwykła. Zamiast tęczowych pigułek żel cebulowy na oparzenia, zamiast hektolitrów spermy scena delikatnego seksu, zamiast oparów absurdu, niesamowita realność sytuacji i postaci, a na dokładkę jest jeszcze podpałka do grilla.
I to jest to, co bardzo lubię czytać!!! Mam nadzieję przeczytać coś nowego i równie niezwykłego Twojego autorstwa niebawem.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 23:22, 10 Sty 2012    Temat postu:

Patryczku,no po prostu zaje zaje biaszcze opowiadanie jestem pod wrażeniem twojej twórczości.Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin