|
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Sob 23:44, 30 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Warsztaty cz. 9.
Muszę przyznać, że trochę oddaliliśmy się od pomostu i droga do niego była dość odległa, a szedłem na bosaka nie widząc dokładnie na co stąpam. Piasek i kamyki czułem pod swoimi stopami, tak jak piasek był miły dla moich stóp to niektóre kamyki mocno podrażniały podeszwy i sprawiały mały ból. Z miejsca, gdzie leżeliśmy nie widać było pomostu, gdyż zasłaniały go posadzone ozdobne krzewy przy brzegu i parę młodych drzew. Kiedy minąłem tą bujną roślinność ujrzałem pomost w otoczce delikatnego światła odbijającego się od wody, w której przeglądał się księżyc i do której zaglądało nikłe światło latarni przy alejce przedzielającej jeziorko od bardzo urokliwego parku. Trochę szumiało mi w głowie wypite już piwo, ale poczułem przypływ sił widząc kres mojej drogi, czyli napoje chmielowe zamknięte w metalowych puszkach, leżące bezwstydnie na deskach, przynajmniej miałem taką nadzieję, że tam leżą. No chyba, że nasi goście je wypili, ale z tego co widziałem oni mieli swoje. Zdawałem sobie sprawę, bo na tyle jeszcze kontaktowałem, iż kolejna porcja chmielowego trunku spowoduje, nasz totalny pijacki odjazd, ale w końcu raz się żyje, więc niech ta przyjemność trwa do rana, kac nas zamęczy...trudno. Na końcu pomostu ujrzałem Aśkę siedzącą na jego skraju z nogami szeroko rozwartymi i zanurzonymi w wodzie, była wygięta do tyłu, opierała się ramionami wysuniętymi mocno w tył. Jej piersi pięknie unosiły się ku górze, były jędrne i co zauważyłem jak podszedłem bliżej, były napięte, jak przed orgazmem. Teraz dopiero zauważyłem, że między tymi rozchylonymi udami porusza się łysa głowa, mocno wciśnięta w jej cipkę, nos naszego łysola spoczywał na jej łonie a usta przywierały do jej warg, mogłem się tylko domyślać, że jego język był głęboko w środku, drażniąc i powodując orgazm. Zrozumiałem skąd te dreszcze i sterczące sutki.
Zaszokowany tym widokiem, nie wiedziałem jak się zachować, zatrzymać się...zawrócić? czy iść dalej. W końcu przyszedłem po nasze piwo, więc czemu mam się cofać… z impetem ruszyłem dalej. Przez to zapatrzenie w pracę tej łysej pały w cipce Aśki, nie zauważyłem wystającej deski, w którą z całej siły uderzyłem dużym palcem u prawej nogi.
- O kurwa... - syknąłem z bólu.
Aśka przechyliła głowę w moją stronę.
- Ach to ty... - wydyszała.
Nasz kolega ruchacz podniósł głowę i widziałem jak jego długi język wychodzi z tej mokrej cipki.
- Czyżbyś zatęsknił za mną - zażartowała Aśka.
Uśmiechnąłem się znacząco, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie tęskno mi za nią.
- Zawsze i wszędzie! - odparłem z przekąsem.
- Może się przyłączysz? - zaproponował łysol.
I przejechał swoim ozorem po jej wargach.
- Nie dzięki, ja tylko po piwo - stwierdziłem zakłopotany.
- On już tam był - zaśmiała się Aśka.
Kompletnie mnie wmurowało, nawet już bólu palca nie czułem, po prostu spaliłem raka, nie wiedziałem co powiedzieć i jak się zachować. Jej bezpośredniość była porażająca, przynajmniej dla mnie.
- I jak było? zapytał rozbawiony.
- Dobrze rucha i ma fajny sprzęt - odparła Aśka z uśmiechem na ustach.
Nasz łysy ruchacz popatrzył na mnie, mierzył wzrokiem od stóp do głów i zwrócił się do mnie rozbawionym głosem.
- To co jedziemy na dwa baty?
Chciałem spieprzać od nich jak najszybciej. Byli pijani i wszystkie hamulce im puściły, więc stąd to zachowanie, bezpruderyjne i luzackie.
- Chodź postawimy ci małego - zaśmiał się łysol.
- Nie, Zabieram piwo i spadam, nie przeszkadzam wam! - oświadczyłem oschle.
W tym momencie jego wielki język ponownie zanurkował między jej wargi. Aśkę wyprężyło, jakby przeszedł przez nią cały prąd z pobliskiej elektrowni, jej mięśnie zaczęły drgać a on coraz głębiej wchodził w nią. Byłem tam niepotrzebny i nie było co im przeszkadzać, złapałem czteropak i wycofałem się z tego placu boju. Chociaż miałem takie marzenie, żeby zobaczyć tego jego wielkiego kutasa w akcji, to takie fantazje erotyczne przyświecające chyba facetom co maja nie po kolei w głowie, karciłem się tak wewnętrznie. Chociaż jakby tak bardziej się nad tym zastanowić to jest naturalny element rywalizacji, czy też raczej dążenia do doskonałości i zazdrości kiedy widzi się większego kutasa niż swojego. Może to też element poddania się, a raczej uwielbienia dla wielkiego instrumentu którego się samemu nie posiada, to taki hołd penisowy. Zaśmiałem się w duchu z tych swoich teorii spiskowych, ale coś w tym hołdzie penisowym chyba musi być, a zresztą nieważne…
W drodze powrotnej zaczęło docierać do mnie co robili, obrazy jej cipki, jego języka i to co on nim robił w jej wnętrzu, zaczęło mnie mocno podniecać, co dało się zauważyć, gdyż miałem już przed sobą wielką antenę, prężącą się ku górze. Cholera, nie dało się opanować, stanął mi i to bardzo mocno. Chwilę zastanowiłem się czy w takim stanie mam wrócić do chłopaków, ale przecież jak ich zostawiałem to im też stały pały, więc nie mam się czym przejmować.
Zbliżałem się do miejsca, gdzie leżeli Wojtek z Markiem, widziałem ich ciała na tej piaszczystej małej plaży, blisko wody, leżeli na plecach, wpatrzeni w księżyc, coś tam gadali. Podziwiałem te stojące nadal kutasy, ładny widok - pomyślałem patrząc w ich ciała pięknie oświetlone księżycową poświatą i nikłym światłem od latarni przybrzeżnych. Ładnie wyglądali ale najbardziej widać było te stojące fallusy i ich główki wilgotne i mieniące się w księżycowym fiolecie.
Usiadłem między nimi w okolicy ich ud, żeby mieć ładny widok na te stojące kutaski i piękne jajka leniwie spoczywające na udach.
- Jak tam na pomoście? - zapytał Wojtek.
- Jak ma być? Nie nudzą się - powiedziałem z przekąsem.
- Aśka nie chciała tu przyjść? - zapytał Marek.
- Raczej nie, ma inne zajęcie - odparłem ze śmiechem.
Obaj podnieśli głowy spojrzeli na mnie przenikliwie. Widziałem, że dojrzeli mojego stojącego fallusa.
- No to musi być tam ostro, skoro tak się podnieciłeś - stwierdził Marek.
- Zabawa dopiero się zaczyna – odparłem zażenowany.
Rozwaliłem czteropaka i podałem im po piwie, samemu biorąc swoje. Głęboki łyk i od razu lepiej. Cholera faktycznie podniecili mnie.
- Podjarałeś się nieźle – czule wybąkał Wojtek.
W tym momencie jego ręka złapała mojego sterczącego kutasa, poczułem ciepło jego dłoni i mały aż mi zapulsował.
- No kolego gotowy jesteś wiadro podnieść - zaśmiał się Wojtek.
Cały czas trzymał mnie za mojego sterczącego i spragnionego pieszczot kutaska.
- Zobacz Marek jaki ogier! - zagadnął Wojtek.
Marek mało myśląc, bo przecież też miał już nieźle w czubie, wysunął rękę w kierunku mojego krocza i po chwili trzymał mnie razem z Wojtkiem za fallusa. Teraz to dopiero miałem odjazd. Poczułem jak Wojtek po woli zabiera rękę a ręka Marka łapczywie ogarnia moją męskość. Miał taką miłą ciepłą dłoń. Zaczął wykonywać delikatne ruchy a dla mnie to już była brama raju.
- Ej bo polecę - cicho powiedziałem.
- Czym się przejmujesz – luzacko stwierdził Wojtek.
Robiło mi się gorąco a obraz kołysał się w moich oczach. Poczułem jak Wojtek uniósł swoje ciało do pozycji siedzącej, przywarł do mojego boku i zaczął mnie całować. Ręka Marka coraz mocniej pieściła moją męskość, dając mi niesamowitą rozkosz. To było coś niesamowitego i bardzo podniecającego, kochałem się z dwoma chłopakami. W pewnym momencie Marek uniósł moją lewą nogę i wślizgnął się głową pod moje krocze. Moje podudzie oparło się na jego klacie i wyczułem jego nabrzmiałe sutki. W tym momencie poczułem gorące wilgotne usta, które pochłonęły moją główkę. Co za rozkosz, ale przecież loda robił mi... Marek, bo Wojtek namiętnie mnie całował. Zresztą jakie to miało w tej chwili znaczenie, chwilo po prostu trwaj...
Ponieważ Wojtek mnie obejmował więc mogłem sobie pozwolić na swobodę swoich rąk. Złapałem Wojtka za jego fallusa i zacząłem delikatnie masować, co wywołało u niego dreszcze podniecenia. Skoro Marek ssał mi fiuta więc czemu ja mam nie zająć się jego męskością. Chwyciłem jego kutaska, jaki był miły, prosty i dosyć gruby. Bardzo podnieciło mnie, że mogę mieć jego fallusa w swojej dłoni, przecież on heteryk, przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało, więc tym bardziej mnie to jarało. On zaczął gładzić mnie po ramieniu, dawał do zrozumienia, że podobało mu się to co robię. Po woli zwiększałem częstotliwość ruchów na ich fallusach, co bardzo im się podobało. To było dla mnie odjazdowe, dwóch chłopaków, którzy sprawiają mi taką radość i doprowadzają mnie do orgazmu...
No i doprowadzili… próbowałem wyrwać się z ust Marka, ale on nie pozwolił.
- Dochodzę! - wydusiłem z siebie.
Nie mogłem dłużej wytrzymać, po prostu strzeliłem prosto w jego usta. Oparłem głowę na barku Wojtka, dysząc ciężko. Czułem jak Marek dalej liże mi kutasa, co sprawiało mi wyjątkową przyjemność.
Zastygliśmy niczym posągi w tej dość karkołomnej pozycji, nikt nie chciał przerwać tej chwili, tego poczucia bliskości drugiego ciała, tego ciepła…
Po dłuższej chwili postanowiłem przerwać to błogie, cudowne zespolenie.
- Chyba muszę się umyć - stwierdziłem cicho.
- Idziemy wszyscy - odparł Wojtek.
- Ale nie pływamy, bo jesteśmy najebani - zarządziłem.
- Najebani, a co niektórzy wyjebani - wybuchnął śmiechem Wojtek.
Marek nie odzywał się, widziałem na jego policzkach ślady mojej spermy. Weszliśmy do jeziorka, zanurzając się po pas. Zacząłem mycie swoich jajek i kutaska, przede mną stał Marek, który pochylał się nad wodą i przemywał swoją twarz. Dostrzegłem, że za nim pojawił się Wojtek. Złapał go za biodra i przywarł mocno do jego pośladków. Przywierał do niego coraz mocniej! On nie poruszył się, był zaskoczony. Chyba czekał, co będzie dalej...?
Marek złapał mnie w pasie i ułożył głowę na mojej piersi, nie podniósł się , nie bronił się, poddał się, chciał tego… tak chciał tego… pragnął tego. Może to alkohol zbyt mocno rozluźnił nasze hamulce ale na pewno spotęgował naszą chęć na seks i nie było ważne z kim. Wojtek lekko poruszał biodrami, a Marek stał gotowy, żeby zaspokoić jego chuć.
- Bądź poważny – szepnąłem wbrew sobie do Wojtka.
- Marek chce spróbować, mówił mi o tym jak ciebie nie było - odparł cicho Wojtek.
Zaskoczyło mnie to co powiedział, z niepokojem czekałem, co teraz nastąpi.
Patrzyłem na Wojtka, który wykonywał płynne ruchy swoimi biodrami drażniąc Marka i próbując w niego wejść. Mark wtulony we mnie oczekiwał tej chwili, trzymał mnie mocno, chyba pomagało mu to wytrwać. Poczułem jego mocny uścisk moich bioder, jakby chciał odskoczyć od Wojtka ale ten trzymał go mocno. Mimo chłodu wody czułem jego rosnący żar i dziwną moc, i czułem jak mięknie pod tym naporem,
- Wojtek, nie... – wyszeptał.
Ale mówił coś dokładnie odwrotnego od własnych pragnień... a Wojtek tylko naciskał, coraz mocniej – aż pchnął zdecydowanie.
Wrzasnął, poderwał się chcąc uciec od nabrzmiałego fallusa Wojtka, który całą mocą wbijał się w niego, ale ramiona Wojtka były mocniejsze i tym razem nie pozwoliły mu na żaden ruch. Jeszcze mocniejszy był jego penis. Marek mocno przywarł do mnie i praktycznie czułem każdy ruch Wojtka, jak głęboko wchodził w Marka.
- Boli! – jęczał, ale dupy już nie cofał.
- Zaraz przejdzie. Będzie dobrze, zobaczysz - zapewniał Wojtek.
Pchnął penisem jeszcze raz, mocno i głęboko, Marka wyprężyło, syknął, wtulił się mocniej we mnie, poddał się całkowicie.
- Teraz się trochę wycisz, rozluźnij. Tego właśnie potrzebowałeś, prawda? - wycedził Wojtek.
- Potrzebowałem? Seksu tak! Ale na pewno nie było moim marzeniem mieć czyjegoś chuja w dupie! - cicho odparł Marek.
Wojtek poprawił biodra, ułożył je inaczej, docisnął, wchodząc chyba jeszcze głębiej.
- Jeszcze boli? - zapytał cicho.
- Trochę – potwierdził gardłowo. – Ale mniej – dodał Marek.
- Jak idziesz z tym, kogo lubisz, żadnego bólu nie ma. A mnie jeszcze nie zdążyłeś polubić, to dlatego. Zawsze boli tylko tyle, ile musi.
- Jak teraz? - zapytał czule Wojtek.
- Dobrze... – odpowiedział spokojnie Marek.
- Możemy? – spytał cicho Wojtek, szczelnie otulając jego plecy swoim ciałem.
- Tak... – potwierdził cicho Marek.
Spokój, bicie serca, wyczekiwanie. Bezruch, delikatna pieszczota – i pierwszy ruch. Tak mocny, że Marka spięło wszystko w gwałtownym przypływie czegoś przerażająco wielkiego, przed czym można jedynie upaść na twarz. Byłby upadł, lecz ramiona Wojtka przywróciły mu równowagę, czułem na sobie jak mocno przeżywa Wojtka w sobie. Wbił dupę w jego jaja i kręcił nią jak kurwa na zarobku. Ale też nie potrafił utrzymać jej w miejscu, opierał się mocno na moim torsie. Z każdym ruchem Wojtka działo się z nim coś niezwykłego, coraz bardziej wielkiego i tak potężnego, że nie mógł złapać oddechu. To wyrywał się w górę, to wił się, skręcając niemal do ziemi, walony jego podbrzuszem, okładany jego jajami, tuż, tuż nad taflą wody, w której widziałem odbicie jego kołyszących się jajek wraz z kutaskiem. Wojtek przyspieszył ruchy… coraz szybciej! Jego twardy, rozpalony penis chodził w nim jak precyzyjny automat, maksymalnie w głąb, wysoko w górę i znów z istną furią w dół, podczas gdy jego dłonie mocno trzymały jego pośladki. Praktycznie uczestniczyłem w tym gorącym połączeniu ich ciał, byłem bardzo podniecony, czułem każde wejście Wojtka w Marka, te ruchy przenosił Marek na mnie poprzez swoje ciało przyległe bardzo mocno do mojego i poprzez swoje ramiona, które mnie mocno oplatały. Nagle jakby coś zawyło we mnie i chyba bym runął pyskiem do wody, gdyby nie mocne ramiona Marka. W największym zdumieniu patrzyłem, jak mój ponad miarę wyprężony penis, niczym nie ponaglany, rzuca strumieniami spermy, przed którymi toń wody ustępuje, by za chwilę zamknąć je z pluskiem. Z trudem stałem na nogach. Osuwałem się, jakbym mdlał. Chciałem coś powiedzieć, ale głos mi ginął, przypominając mi dopiero co przeżytą rozkosz. Znów dłonie Marka, które mocno zaciskały się na moim ciele, które najpierw ze wszystkich sił pochwyciły mnie za biodra, a zaraz potem odepchnęły. Ostatnim przebłyskiem świadomości zarejestrowałem kolejny plusk wody, w którą strzelała jego sperma – Marek doszedł. A chwilę po tym usłyszałem szybki oddech Wojtka, którego mocno wyprężyło i usłyszałem jego skowyt i mocne przyciągnięcie Marka do siebie. Kręciło mi się w głowie, ale wszystko dobrze pamiętałem, od początku do końca, i swój, i ich ostatni moment. Wojtek swoją rozkoszą wdarł się mocno w Marka. Ostatnim uderzeniem penisa jakby chciał go przebić. Potem ten mocny zryw w tył... I gwałtowne, pulsujące uderzenia. Plusk spermy rozdzierał lustro wody... Powoli dochodziłem do siebie.
Gdyby tu wszyscy byli normalni, to by się to wszystko potoczyło normalnie. Ale nie byli, poczynając od Wojtka i Aśki, na Marku i mnie kończąc. Dlaczego ja też zgłupiałem? Dać dupy chłopakowi! Pomagać mu wyruchać drugiego chłopaka! – myślałem targany jakimiś wyrzutami sumienia, gdy na miękkich nogach wyszedłem na brzeg. Byłem wciekły, pełen buntu. Tylko dlaczego się buntowałem? Przecież podobało mi się to… sam już nie wiem pogubiłem się w tym wszystkim.
Położyłem się na plecach, tym razem drażnił mnie ten plażowy piasek, przykryłem oczy ramionami i oddałem się beztrosce, w głowie mocno szumiał alkohol, moje ciało tańczyło jakiś wirowy taniec, ziemia stała się taka rozchwiana, ale dobrze mi było… płynąłem, chyba zasypiałem.
Nagłe przebudzenie, niczym wyrwanie z twardego snu, na moich wargach poczułem ciepło wilgotnych warg. Nie mogłem otworzyć oczu, trwało to chwilę, nim wróciłem zza światów. Mechaniczne moje wargi odpowiadały na pieszczoty tych obcych, sprawiało mi to przyjemność, jednak ciekawy byłem czyje to wargi. Po woli wracała świadomość i zanim wyostrzył się wzrok już wiedziałem, to wargi Tomka, poznałem ich smak i kształt, a kiedy otwarłem oczy tylko potwierdziłem to co już do mnie dotarło. Tomek leżał obok mnie na boku przytulony do mnie a jego wargi słodko całowały moje. Nasze języki tańczyły szalony godowy taniec i pomimo, że wszystko kręciło się w mojej głowie, te pocałunki sprawiały mi największą przyjemność.
Po dłuższej chwili kiedy udało mi się opanować a raczej wyrzucić te helikoptery z mojej głowy, przerwałem to namiętne całowanie, stwierdzając cicho.
- No co, czas wracać do pokoju.
Chyba dotarło to do nich, chociaż w ich głowach też pewnie krążyły wielkie helikoptery.
- Musimy iść po ciuchy – wybąkał Wojtek.
- Ja idę tak – stwierdził Marek.
- Nie świruj idziemy na pomost – odparłem.
Zebraliśmy się z trudem i wężykiem poszliśmy w kierunku pomostu. Nie było tam Aśki, widzieliśmy jak cała trójka pływa w pobliżu. Ubraliśmy nasze rzeczy machnęliśmy im na pożegnanie i skierowaliśmy się w stronę hotelu.
Marek zaczął śpiewać a Wojtek mu wtórował. Próbowałem ich uciszyć ale byli tak rozbawieni, że na nic były moje starania. Nie dało się ukryć, że wracaliśmy kompletnie nawaleni, z trudem dotarliśmy pod nasz pokój.
- Idziesz do nas? – Wojtek bełkotliwie zwrócił się do Marka.
- A macie jakiś browar? – wydukał Marek.
- Pewnie… Imprezy ciąg dalszy! – z pijackim śmiechem odparł Wojtek.
Wylądowaliśmy w naszym pokoju…
Koniec części dziewiątej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bimax45 dnia Pią 10:45, 11 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
udibidi01
Wyjadacz
Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Nie 1:51, 31 Lip 2016 Temat postu: no |
|
|
na ciebie, to się zawsze czeka długo, jak na długiego i grubego fiuta ale zawsze robisz dobrze hahahah
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez udibidi01 dnia Nie 1:53, 31 Lip 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Melkor
Dyskutant
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Dolnośląskie
|
Wysłany: Pią 20:50, 02 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Wyborne opowiadanie;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Pią 11:24, 11 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Część dziewiąta została trochę naprawiona, bo wkradło się tam dużo błędów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Nie 21:15, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Warsztaty cz. 10.
Nie wiem jak spałem, ale chyba był to sen, który nie dawał ukojenia, chociaż nie pamiętam kiedy zasnąłem, co robiłem a raczej co robiliśmy. Jedyny, ostatni obraz jaki pozostał w mojej pamięci z tej nocy to piwo, które wylałem na sobie. Nie mam pojęcia dlaczego założyłem koszulkę, pamiętam, że wracałem tylko w spodenkach. Ogólnie to miałem bardzo mało wiedzy o tym co robiłem czy raczej co robiliśmy po powrocie do pokoju. Przebudzenie było po prostu straszne, najpierw dotarł do moich zmysłów potworny ból, to bolała mnie głowa potem gigantyczny kac i potworny trampek w pysku. Otwarłem oczy bardzo wolno analizując, gdzie jestem, a raczej, gdzie leżę a potem czy jestem ubrany. Zdziwiłem się trochę bo miałem na sobie koszulkę i bokserki. Obok mnie leżał Marek. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zobaczyć czy on też był ubrany? Z drżeniem serca podniosłem kołdrę i jaka ulga… spał w bokserkach. Teraz spojrzenie na lewą stronę… Wojtek zawinięty w swoją kołdrę delikatnie pochrapywał. Więc zebrałem wszystkie siły, żeby wstać z łóżka, zatoczyłem się trochę, ale utrzymałem równowagę i jedyne czego w tej chwili chciałem, to napić się czegokolwiek. Spojrzałem na stolik, ale tam stało tylko piwo, na które na pewno nie miałem ochoty w tej chwili. Szybka lustracja po pokoju i wreszcie jest… plastikowa butelka z napojem. Dopadłem się do niej, jakbym powrócił dopiero z Sahary. Co za ulga… napój był gazowany więc dało się słyszeć po chwili moje beknięcie, które odbijało się po ścianach pokoju. Teraz łazienka to główny mój cel. Doprowadzić się do porządku. A w środku spojrzenie w lustro i… szok, ten który był w lustrze wyglądał jak wypluty z wyżymaczki, żul spod budki z piwem… nie wiem jak jeszcze bardziej dogłębnie oddać mój wygląd, niestety… tak jak wyglądałem, tak się czułem. Natrysk i szorowanie jakbym z gównem się bił, albo w nim się tarzał. Gorąca woda jednak robi swoje, ukojenie i ulga oraz totalne orzeźwienie. Z łazienki zrobiła się sauna parowa, lustro pokryło się mleczną mgiełką… i dobrze nie musiałem się w nim oglądać. Szybko za szczoteczkę i szorowanie zębów. Stałem tak pochylony nad umywalką, gdy do łazienki wszedł Wojtek, wyglądał gorzej niż ja, był prawie nieprzytomny.
- Siemasz – bąknął.
- Hejka – wydukałem z ustami pełnymi piany od pasty do zębów.
- Sorry, ale muszę się odlać – powiedział, zataczając się w kierunku sedesu.
- Mhhhh – zamruczałem, wyrażając akceptację.
On usiadł na sedesie i kołysał się do przodu i tyłu. Ponieważ stałem nagi i pochylony nad umywalką moja dupa wypięta była w jego kierunku. Skontaktował to swoje położenie i zaczął obdarowywać moje pośladki delikatnymi pocałunkami.
- Spadaj! – wybełkotałem.
- Cudownie pachniesz – powiedział cicho.
Wypłukałem pastę i gwałtownie odwróciłem się do niego, chcąc przerwać te dość kiepskie amory. Nie przewidziałem tylko jednego. Odwracając się do Wojtka przodem, mój kutas znalazł się na wprost jego twarzy. Pomimo, że alkohol w nim jeszcze nie wyparował to był na tyle świadomy, żeby zrobić to co zrobił. Chciałem wyrzucić go z tej łazienki i kiedy nabrałem powietrza, żeby podnieść głos…
- Spier…..
Poczułem jak jego usta złożyły ciepły czuły pocałunek na moim kutasie…
- Kur… - wydałem z siebie coś nieartykułowanego.
Przełknąłem ślinę umożliwiając strunom głosowym wypowiedzenie słów bardziej zrozumiałych.
- Przestań! – powiedziałem zachrypłym głosem.
Uniósł w górę głowę i nasze oczy spotkały się w mętnym wzroku.
- Ślicznie pachniesz – powtórzył cicho.
- A ty śmierdzisz, spadaj z łazienki bo jeszcze nie skończyłem – odrzekłem sucho.
- A nie masz ochoty skończyć w moim gardle – zaśmiał się wesoło.
Odwróciłem się do lustra i to był mój błąd… jego mocne dłonie złapały mnie za biodra i czułem gorący język w moim rowku.
Tego było już za dużo, odtrąciłem jego ręce i wyrwałem się z mocy tego gorącego języka.
- Kurwa, powiedziałem spadaj – złowieszczo wycedziłem.
Widział, że się wkurzyłem więc wolno wstał i wyszedł. Zostałem sam, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze.
Kiedy wyszedłem z łazienki Wojtek leżał na swoim łóżku a Marek dalej smacznie spał w mojej pościeli. Spojrzałem na Wojtka i uśmiechnąłem się do niego. Musiałem jakoś rozładować sytuację, dość napiętą, która przed chwila wydarzyła się w łazience.
- Łazienkę masz wolną – powiedziałem.
- Nie chce mi się nic robić – odparł.
- Doprowadź się do porządku bo wyglądasz masakrycznie – stwierdziłem.
- Spoko, nie śpieszy się – odparł lekceważąco.
Widziałem, że ma po prostu totalnego lenia, więc nie naciskałem.
- Idę na śniadanie, idziesz? Czy ci przynieść? – zapytałem.
- Przynieś, bardzo proszę i dla Marka też – odpowiedział.
- Może obudź Marka – zaproponowałem.
- Niech sobie chłopak pośpi, chyba dawno nie był taki nawalony – wesoło odparł.
- Idę, łeb mi pęka, marzę o kawie – stwierdziłem.
- Ja też – usłyszałem jego odpowiedz wychodząc z pokoju.
Na stołówce zjadłem szybko śniadanie, zresztą bardzo skromne, gdyż nie chciwiało mi się jeść a raczej odpychało mnie od jedzenia. Przede wszystkim raczyłem się kawą, która po woli stawiała mnie na nogi. Przygotowałem dwie porcje dla chłopaków. Rozglądałem się za Aśką ale nie widziałem jej na śniadaniu. Postanowiłem zanieść chłopakom posiłek i odwiedzić Aśkę.
Kiedy wróciłem do pokoju Wojtek był już odświeżony i paradował w bokserkach a Marek słyszałem jak bierze natrysk w łazience. Zostawiłem na stole ich porcje śniadaniowe i kawę. Wojtek od razu dopadł się do kubka z kawą.
- Dzięki dobry człowieku, odwdzięczę się w naturze – wesoło skomentował Wojtek.
- Bujaj się – wycedziłem z uśmiechem.
- Pobujam się z tobą – odparł i puścił mi oczko.
- Idę zobaczyć co z Aśką?
- Pewnie nieprzytomna po nocnym ruchanku – zaśmiał się Wojtek.
Teraz uświadomiłem sobie, że może mieć rację, ten miejscowy ogier miał naprawdę wielkiego kutasa, więc pewnie porządnie zruchał Aśkę.
Stanąłem pod jej pokojem i zapukałem, usłyszałem „proszę”, więc wszedłem do środka. Aśka leżała w łóżku, widok był zabawny, a jej wygląd nie odbiegał od mojego porannego wyglądu.
- Cześć, byłaś na śniadaniu? – zapytałem trochę głupio, widząc w jakim jest stanie.
- Nie byłam, nie jestem w stanie chodzić – odrzekła cicho.
- Może ci przynieść? – zapytałem.
- Misiu jesteś aniołem, bardzo chętnie, a przede wszystkim kawa – odparła słodko.
- Nie ma sprawy, już idę.
Poszedłem po śniadanie dla Aśki i dwa kubki kawy. Kiedy wróciłem ona dalej leżała. Dopadła się do kawy i prawie cały kubek wyżłopała na raz.
- Pomożesz mi się wykąpać? – zapytała.
- Sama nie jesteś w stanie? – zapytałem zaskoczony tą propozycją.
- Wszystko mnie boli, ledwo chodzę – odparła ze skrzywioną miną.
- No to nieźle cię wyruchał, fakt ogier z niego był nieprzeciętny – stwierdziłem lekko złośliwie.
- Ruchał mnie a myślał o tobie – odcięła się zacięcie.
- Co ty chrzanisz? – odparłem zaskoczony.
- Nie chrzanię, przyznał się mi, że jest Bi i ty mu się bardzo podobasz – stwierdziła.
- Jaja sobie ze mnie robisz? – odrzekłem zaskoczony.
- Nie robię, ruchał mnie a myślał o tobie, walił jak młot, nie mogłam wytrzymać, cipka mnie po prostu boli – powiedziała patrząc mi w oczy.
- Dobra, skończ, chodź pomogę ci się wykąpać, masz fajki? muszę zapalić – próbowałem zmienić temat.
- Są tam na stoliku, a ty palisz?
- Nie palę, ale teraz muszę! – odparłem trochę zażenowany.
Musiałem zapalić, ta informacja mną wstrząsnęła, a może bardziej… podniecała mnie. Przecież widziałem jakiego ma fallusa, słyszałem jak składał mi propozycję i czułem na sobie ten jego wzrok… wzrok pożądania. Pomogłem Aśce dojść do łazienki, brała prysznic a ja siedziałem na sedesie paląc papierosa. Rozmyślałem nad tym miejscowym ogierem, postanowiłem, że nie będę ryzykował i nie spotkam się z nim… chociaż gdzieś w głębi duszy jakiś głos podpowiadał, idź spotkaj się, kochaj się z nim, spróbuj jak rucha się z ogierem. Odpychałem te podszepty, walczyłem z sobą i nie wiedziałem czy tą walkę wygram czy przegram.
Z natrysku wychyliła się głowa Aśki.
- Co tak rozmyślasz, śnisz o Emilu? – zapytała wesoło.
- O kim?
- O Emilu, on tak ma na imię – odrzekła puszczając mi oczko.
- Daj spokój, nie interesuje mnie – próbowałem kłamać.
- To może spotkamy się w trójkę? – frywolnie zaproponowała.
- Powaliło cię dokładnie, a co mam robić za przyzwoitkę? – odparłem oburzony.
- Nie przyzwoitkę, tylko zrobimy trójkąt miłosny, każdy z każdym – stwierdziła.
- Chyba jeszcze nie wytrzeźwiałaś – wyrzuciłem z siebie pełen złości.
- Dobra misiek co się tak sierdzisz, spoko, luz – odparła pojednawczo.
- Bo masz głupie pomysły, pizda cię jeszcze boli a już myślisz jak mieć go w sobie kolejny raz, opanuj się – powiedziałem podnosząc głos.
- Spoko, ma kutasa grubego i długiego więc mnie myszka boli, ale chętnie bym mu dała jeszcze raz, ale on wyraźnie się tobą interesuje, więc możemy sobie zrobić taki trójkącik – oznajmiła przyjaźnie.
- To co ja też mam dać mu dupy? – warknąłem.
- Jak masz ochotę – roześmiała się.
- Dobra skończ, bo chrzanisz głupoty – próbowałem zakończyć temat.
Wypaliłem papierosa a moje myśli podsuwały świadomości obrazy namiętnego seksu jaki miałby się odbywać w tym trójkącie. Próbowałem walczyć z tym, ale to walka z wiatrakami, trudno bić się z własną podświadomością. Efekt tego był bardzo widoczny, po prostu mi mały stanął. Na nieszczęście z natrysku wyszła Aśka i od razu zwróciła uwagę na znaczną wypukłość w moich spodniach dresowych.
- O widzę misiaczku, że zwarty jesteś i gotowy – zaczepnie stwierdziła.
- Gotowy to zaraz będę, idę się szykować, nie zapominaj, że po obiedzie jedziemy – odparłem trochę oschle.
Chciałem ukryć to co plątało się w mojej głowie a jednocześnie chciałem obronić się przed tym co mogło zaraz nastąpić… czyli seks z Aśką.
Zrobiła bardzo niezadowoloną minę, widać było, że wyraźnie liczyła na inne zakończenie naszego pobytu w łazience. Ja tymczasem, zastałem ją pokrytą kroplami wody i wyszedłem.
Kiedy wróciłem do swojego pokoju nie było już Marka. Wojtek leżał na swoim łóżku z przymrużonymi oczami.
- Chyba czas się szykować, po obiedzie wyjazd – oznajmiłem.
- Ale do obiadu to jeszcze dużo czasu – odparł przekornie.
- Na co dużo czasu? – zapytałem zdezorientowany.
- A chociażby na seks, chodź do mnie – czule powiedział wyciągając rękę w moim kierunku.
- Wytrzeźwiej, ochłoń i bierz dupę w troki – odburknąłem.
Wyszedłem z pokoju, wszystko mnie denerwowało, postanowiłem wypić jeszcze jedną kawę na stołówce. Podświadomie czułem, że nie potrafiłem poukładać sobie tego wszystkiego, zwłaszcza po tym co powiedziała Aśka.
Kiedy wracałem ze stołówki, już w trochę lepszym nastroju, bo chwila samotności pozwoliła mi opanować skołatane myśli, na recepcji poinformowano mnie, że są już przygotowane dla nas plecaki na wyjazd. Zabrałem mój i Wojtka udając się do naszego pokoju.
Po obiedzie oboje z Wojtkiem czekaliśmy już przy recepcji na Aśkę i Marka. Gotowi do wyjazdu staliśmy milcząc. Kiedy po jakiś piętnastu minutach do nas dobili, zrobił się straszny galimatias. Tysiące pytań, które po prostu mnie drażniły.
- Możecie się zamknąć, idziemy na autobus i koniec dyskusji, gdzie mamy jechać wiemy, więc o co wam chodzi? – powiedziałem podniesionym, wkurzonym głosem.
Zapanowała cisza, byli zaskoczeni moja reakcją. Zabrałem mój plecak z podłogi i ruszyłem w kierunku wyjścia. Kątem oka zobaczyłem, że zrobili to samo. Szliśmy przez las w milczeniu i tak doszliśmy do przystanku na który po dłuższej chwili podjechał autobus.
Droga do miejsca docelowego zajęła nam około godziny, w czasie jazdy nie rozmawialiśmy, panowała cisza, każdy kołatał się ze swoimi myślami i wsłuchiwał w szmer silnika autobusu, patrząc w przemijające krajobrazy za oknem.
My w Wojtkiem wysiadaliśmy pierwsi, zgodnie z naszym planem, Aśka z Markiem mieli wysiąść w następnej wiosce.
Kiedy na przystanku patrzeliśmy w oddalający się autobus Wojtek powiedział zrezygnowany.
- Ale wygwizdowie, ładnie żeśmy się wpierdolili w kanał.
- Spoko damy radę – pocieszałem, chyba również siebie.
Szliśmy wypatrując jakiegoś starego gospodarstwa i ludzi w podeszłym wieku. Pod lasem natrafiliśmy na chatkę krytą strzecha a na podwórku krzątała się babcia. To był dla nas wymarzony obiekt.
Pominę zabiegi i wspinanie się na wyżyny krasomówcze ale gdzieś tak po godzinie wszystkie lody zostały przełamane. Siedzieliśmy pod chatką pijąc mleko prosto od krowy, przegryzając chlebem własnej roboty. Wspomnienia snuły się z ust babci nieprzerwanie. Miałem już kilkanaście stron notatek, zresztą bardzo ciekawych, pełny osobistych wspomnień. Po prostu kawałek życia tej starszej pani opowiedziany dwom młodym chłopakom, nieznanym a więc tym bardziej opowiadanych szczegółowo, żeby nie uronić żadnego szczegółu i żebyśmy zrozumieli wszystkie powiązania i koligacje rodzinne wszystkich osób wspominanych.
Czas biegł nieubłaganie więc trzeba było podziękować za gościnę i iść dalej. Na koniec pomogliśmy starszej pani przynieść drzewa do kuchni i pożegnaliśmy się dziękując za dużą porcję bezcennych informacji oraz za wskazówki do kogo jeszcze iść, żeby jak najwięcej dowiedzieć się w temacie który nas interesował.
Kiedy byliśmy już w drodze następnego gospodarstwa oddalonego chyba o kilometr, zadowolony z przebiegu naszej wizyty u starszej pani powiedziałem.
- No to mamy niezły materiał.
- Muszę przyznać, że poszło dobrze, masz gadane – stwierdził Wojtek.
- Po prostu umiem słuchać ludzi – odparłem trochę zażenowany tą pochwałą.
- Ale to mleko było pycha i jeszcze ciepłe – zachwycał się Wojtek.
- Brakowało tylko placka drożdżowego i byłaby pełna wiejska sielanka – stwierdziłem radośnie.
- A tak w ogóle to gdzie będziemy spać? – zapytał po chwili.
- Nie wiem poprosimy kogoś o miejsce w stodole – odparłem.
- Czyli na sianie, mogę cię posiąść na sianie? – żartował sobie Wojtek.
- Wali ci na mózg, chyba jeszcze nie wytrzeźwiałeś – stwierdziłem z rozżaleniem.
- Nie chciałbyś na sianie, tak jak Jagna w „Chłopach” – dalej sobie żartował.
- Boryna się odezwał – parsknąłem śmiechem.
- No nie chciałbyś spróbować jakie to uczucie kiedy gałązki siana wchodzą ci w rowek, drażnią jajeczka, co jest misiek mało romantyczny jesteś – robił sobie po prostu jaja.
- Wali cię równo, można by powiedzieć, że sperma rzuciła ci się na mózg, ale przecież wczoraj zerżnąłeś Michała, nie wiadomo czy u nas w pokoju ponownie prułeś jego dupę, więc to pewnie od nadmiaru seksu gadasz głupoty – starałem się go ośmieszyć.
- W pokoju grzecznie poszliśmy spać – stwierdził poważnie.
- Nie wiem, nic nie pamiętam – oznajmiłem.
Dochodziliśmy już do zabudowań gospodarczych więc nasza głupia rozmowa urwała się nagle.
Na podwórku nikogo nie było tylko mały czarny ciapek obszczekiwał nas zza płotu. Staliśmy chwilę licząc, że ktoś usłyszy szczekanie psa i wyjdzie do nas. Po dłuższej chwili zobaczyliśmy starszego dziadka wychodzącego chyba z pomieszczenia gdzie były zwierzęta.
Zaczęliśmy rozmowę, starszy pan wpuścił nas na obejście a czarny kundelek słodko przywitał się z nami zapominając, że przed chwilą mocno obszczekiwał nasze postacie.
Po jakiejś godzinie starszy pan nie miał już oporów, żeby przekazywać nam informacje, które nas najbardziej interesowały. Muszę przyznać, że to co opowiadał i jak opowiadał, robiło na nas ogromne wrażenie. Chłonęliśmy jak gąbka wszystkie te jego opowieści a mój notatnik zapełniał się wieloma zapisanymi stronami. Pan Mieczysław, bo tak miał na imię nasz gospodarz, w pewnym momencie przerwał swoje opowieści i zaproponował nam poczęstunek. Bardzo chętnie przyjęliśmy to zaproszenie, bo głód dawał się nam we znaki. Zaprosił nas do swojego domu, czyli drewnianej chaty krytej strzechą, a tam ugościł nas czarna polewką. Wojtek nie załapał co to za zupa, a ja od razu zapytałem pana Mieczysława czy wie co oznacza podanie czarnej polewki. Zaśmiał się tylko i stwierdził, że to tradycyjna zupa a my nie przyszliśmy tu w konkury więc mamy jeść spokojnie i niech smakuje. Wojtek patrzył zdziwionym wzrokiem, ale nie mogłem mu w tej chwili wszystkiego wytłumaczyć. Domyśliłem się, że nie wie chyba z czego ta zupa jest zrobiona. Jadł z wielkim apetytem, ja zresztą również, była dobrze przyprawiona i zaprawiona odpowiednią ilością octu więc smakowała wybornie.
Na dworze już robiło się szaro, więc zwróciłem się z propozycją do pana Mieczysława, czy nie udostępnił by nam swojej stodoły, żebyśmy mogli się przespać. Nasz gospodarz zgodził się bardzo chętnie, wcześniej proponując nocleg u niego w domu, jednak woleliśmy stodołę. Nocleg w stodole był spełnieniem naszych marzeń, marzeń mieszczuchów. Gospodarz porosił, żebyśmy pomogli mu wydoić krowy, na co zgodziliśmy się wręcz ochoczo. Ileż było zabawy przy tym dojeniu krów, powiem szczerze, brzuch bolał mnie ze śmiechu. Nasze nieudolne próby łapania wymion i próby ciągnięcia strzyków były po prostu powalające. Pan Mieczysław miał z nas niezłą zabawę. Chyba był zadowolony z naszej wizyty, mieszkał sam więc taka rozrywka nie zdarzała mu się co dzień. A patrzenie na dwóch młodych przygłupków, co nie potrafią wydoić krowy i zabierają się do tego jak mrówka do słonia było po prostu bezcenne.
Po dojeniu krów, oczywiście przez pana Mieczysława, bo nam to wcale nie wychodziło, dostaliśmy kolację w formie jajecznicy na mące i gorącą herbatę no i oczywiście chleb własnego wypieku. Byliśmy najedzeni i senni więc udaliśmy się do stodoły. Trzeba było wejść po drabinie na poziom gdzie suszyło się siano. Rozpakowaliśmy z naszych plecaków śpiwory i uwiliśmy sobie gniazdko w tym sianie, które nas uraczało swoim zapachem.
Na dworze było już ciemno ale przed spanie postanowiliśmy się umyć. Oczywiście nie mogliśmy liczyć na łazienkę z gorącą wodą. Poszliśmy w samych bokserkach do studni skąd wyciągnęliśmy wiadro zimnej wody i tak zaczęliśmy mycie, przy którym trochę wariowaliśmy. Kiedy płukaliśmy się z mydła, a polegało to na luchnięciem wody z wiadra na mnie a potem na Wojtka, trochę krzyczeliśmy, bo woda była po prostu lodowata. Pan Mieczysław siedział jeszcze przed domem paląc fajkę i kątem oka widziałem, że nieźle się bawi widząc takie dziwolągi co to nie potrafią umyć się w wodzie ze studni. Kiedy wytarliśmy się wykąpani i pobudzeni tą lodowata wodą, udaliśmy się do stodoły życząc po drodze naszemu gospodarzowi dobrej nocy. W stodole ściągnęliśmy nasze bokserki i powiesiliśmy je na sznurku do wyschnięcia. Nago zatopiliśmy się w naszych ciepłych śpiworach.
Postanowiłem zapytać Wojtka o zupę.
- Wiesz z czego była ta zupa?
- Nie wiem ale była pyszna, taka kwaskowa i delikatna – odparł.
- Bo była zrobiona z krwi – powiedziałem patrząc mu w oczy.
- Co ty pierdolisz? Jaja sobie ze mnie robisz? – był zaszokowany.
- Powaga, czarna polewka jest robiona z krwi, kaczej albo gęsiej – powiedziałem spokojnie.
Widziałem, że chyba zrobiło mu się niedobrze.
- Spoko od tego się nie umiera – zaśmiałem się widząc jego zagubienie.
- Ja pierd… kurw… - bluzgał pod nosem.
- Idziemy spać – powiedziałem opuszczając głowę na śpiwór.
- Daj spokój, taki piękny księżyc i zapach tego siana, nie możemy tego zmarnować – powiedział po chwili bardzo czule.
Faktycznie siano pachniało wspaniale, wkradało się do naszych nozdrzy drażniąc zmysły swoim niesamowitym aromatem, do tego ten księżyc, piękny duży, dający lekko niebieska poświatę. Po prostu noc marzeń, bajeczna noc, noc rozkoszy, tylko czy na pewno rozkoszy?
Po chwili poczułem jego twarz nad moją, jego delikatny oddech a w tej ciszy słyszałem jego bicie serca.
Po chwili na moich ustach poczułem jego gorące wilgotne usta.
- Mieliśmy spać – wyszeptałem.
- Będziemy ale później – czule odparł.
- Szalona noc – stwierdziłem cicho.
- Ta noc jest niepodobna do innych – usłyszałem jego szept.
Znowu jego wargi pochwyciły moje, które nie opierały się tej namiętności. Ten księżyc nad nami, no może nie nad nami ale na niebie, które widzieliśmy przez wielkie wykusze wentylacyjne w dachu, po prostu zapomina się o wszystkim, magia, czar, trudno to określić. To wszystko powodowało, że namiętność i ta magia wygrywała, kiedy poczułem jego nagie gorące ciało przytulające się do mnie, uległem temu nastrojowi, tej magicznej aurze, temu czarowi chwili.
Mocno przytuliłem się do jego gorącego pięknie pachnącego ciała i staliśmy się jednością, nasze języki tańcowały tanieć miłości a my zapomnieliśmy się zupełnie, magia i czar pochłonęły nas zupełnie. Cudowny zapach ciała Wojtka przeplatany słodkim zapachem siana podniecał mnie do granic moich możliwości. Nasze pieszczoty zmieniły się w magiczny cudowny seks…
Po tych uniesieniach sen przyszedł szybko, zatopiliśmy się w nim cali…
Koniec części dziesiątej.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Bimax45 dnia Nie 20:02, 25 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Analog2
Wyjadacz
Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Wysłany: Wto 7:26, 22 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Super. Czekamy na dalsze czesci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lechukaziu
Dyskutant
Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 53
Przeczytał: 19 tematów
|
Wysłany: Pią 0:10, 25 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Dołączam do pochwały i proszę więcej .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zibi74
Dyskutant
Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 0:31, 27 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Ja też dołączam do grona chwalących i proszących o więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wielokropek
Adept
Dołączył: 12 Sie 2015
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Nie 5:57, 27 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Wspaniale, ze ktos jeszcze pisze na tym ugorze. I to jeszcze tak!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
udibidi01
Wyjadacz
Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Nie 8:33, 27 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Dziekuję za bardzo dobry odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kapzel
Adept
Dołączył: 23 Lut 2013
Posty: 14
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Nie 21:09, 27 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Dopiero dołączyłem do czytelników "Warsztatu" i łyknąłem wszystkie części jednym haustem Czekam na kolejne!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kapzel dnia Nie 21:12, 27 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bimax45
Wyjadacz
Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Skąd: Stare i ładne
|
Wysłany: Nie 19:48, 25 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Warsztaty cz. 11.
Sen, który kojąco otulał moją duszę, delikatnie przerywały promienie słoneczne smagające mój policzek, drażniące mój nos, wdzierając się przez duży otwór do załadunku siana na górę, nie chciałem przerywać tego błogostanu, czułem przytulonego Wojtka do moich pleców. Jego ręka przełożona pod moją pachą, delikatnie przyciśnięta była do mojej klatki piersiowej. Uczucie wspólnoty z jego ciałem było dla mnie kojące i nie zamierzałem otwierać oczu, żeby przerwać ten stan. Ileż ciepła i poczucia bezpieczeństwa daje drugie ciało przytulone we śnie, ileż radości i ileż magii jest w tym zwykłym przytuleniu.
Postanowiłem zatem nie otwierać oczu, oddając się temu błogiemu nastrojowi chwili… chwilo więc trwaj…
Nie dane mi jednak było czerpać przyjemności z tego błogostanu, gdyż po krótkim czasie moje zmysły zostały zaatakowane potwornym, przedzierającym poranną cisze skrzeczeniem koguta. Jego przeraźliwe kukuryku wdzierało się w każdy centymetr mojego ciała, zmysły eksplodowały a włosy na głowie prężyły się jakby były strasznie długie, a przecież nie były.
- Ja pierdolę!!!
Uniosłem się próbując otworzyć zaspane oczy i chcąc wytropić tego gada, może uda się czymś w niego rzucić, żeby przestał odgrywać tą swoją poranną serenadę. Niestety z pozycji naszego prowizorycznego łóżka na sianie z widokiem przez wielki otwór załadunkowy, nigdzie nie mogłem go dostrzec, tylko ten przerażający dźwięk rozchodził się po całym gospodarstwie.
Wojtek otworzył oczy i uniósł swoje ciało, słodko przecierał swoją zaspaną twarz.
- Co za skurwiel! – bąknął mało wyraźnie.
- Zajebał bym tego pierzastego gnoja! – odparłem wściekły.
Wojtek objął mnie swoimi ramionami w pasie i przytulił swoją twarz do mojego karku, czułem jak do placów przywiera jego gorąca klata. Jego gorący oddech delikatnie smagał mój kark, drażniąc i podniecając mnie z każdym swoim oddechem.
- Jak się spało? – zapytał cicho.
- Super, ten zapach siana po prostu mnie kołysał – odparłem.
- A myślałem, że to ja cię kołysałem? – zapytał rozżalony.
Odwróciłem głowę, tak mocno, żeby chociaż widzieć część jego twarzy.
- Mówię o spaniu, a nie o tym jak się kochaliśmy – odparłem z uśmiechem.
- Aha – odparł czule.
- Cały jestem w mieszaninie naszej spermy, śpiwory też nieźle uwalone, chyba musimy wziąć porządną kąpiel – stwierdziłem.
- No fakt strzelałeś nieźle – powiedział z uśmiechem.
- A z ciebie lało się jak z fontanny – odciąłem się żartobliwie.
- Oj bez przesady, a ta kąpiel to pod ta studnią?
Widziałem już przerażenie pokrywające oblicze jego twarzy.
- A masz inny pomysł? - zapytałem zdziwiony.
- Przecież ta woda jest lodowata!
- No to ci nie stanie! – zaśmiałem się głośno.
- W takiej lodowatej to chyba nawet kaczorowi nie staje – stwierdził zażenowany.
- To dobrze, nie będą ci się głupoty trzymały! – wyartykułowałem dosadnie.
- A tak liczyłem na poranną powtórkę – odparł słodko zawiedziony.
- No to co, wstajemy? – zaproponowałem.
- No chyba, że …. – figlarnie zaproponował.
- Nie, daj spokój, wczoraj było kilka razy, więc chyba wystarczy? – cicho stwierdziłem.
- Mnie nie wystarczy – odparł i pocałował mnie w kark.
Przeszył mnie dreszcz podniecenia, ten pocałunek był jak poranne orzeźwienie, ale nie dałem się poddać nastrojowi chwili, nie było na to czasu, chociaż kogut obudził nas za wcześnie. Niemniej jednak, przed nami kąpiel w tej faktycznie lodowatej wodzie, trzeba coś zjeść i pożegnać się z naszym miłym gospodarzem. Musimy dotrzeć do następnej miejscowości gdzie jesteśmy umówieni z Aśką i Markiem. Ciekawe jak im poszło? Gdzie spali? Ile materiału zebrali?
- No dalej, podnoś tyłek i idziemy się kąpać! – rzuciłem w jego kierunku.
Wstałem i podszedłem do sznurka na którym suszyły się nasze bokserki. Były suche więc można było je założyć. Po założeniu bokserek odwróciłem się w kierunku naszego legowiska na tym sianie i zobaczyłem jak Wojtek położył się na brzuchu, zajmując oba nasze śpiwory. Pięknie wyglądał cały nagi na tle tego siana, krew zabuzowała mi w żyłach i ta fala doszła do mojego penisa, który od razu zaczął się prężyć. Podszedłem, klękając między jego szeroko rozłożonymi nogami, pochyliłem się, delikatnie składając pocałunek na jego prawym pośladku.
- O tak, tak mi dobrze, rób tak dalej –szepnął.
- Nie ma mowy, wstawaj.
Wymierzyłem mu klapsa w lewy pośladek, aż jego tyłek podskoczył, tego się nie spodziewał.
- O ty w mordę! – żachnął się zaskoczony.
Błyskawicznie wykonał obrót i złapał mnie swoimi ramionami. Zaczęliśmy tarzać się po całym sianie, usiłując jeden drugiego rozłożyć na łopatki. Ileż było przy tym śmiechu i radości. Do naszych ciał przyklejały się drobinki siana, bo przy tych wariacjach, spociliśmy się więc obklejeni jak bałwany śnieżne a raczej sienne, tarzaliśmy się niczym małolaty, czy też dwa koguciki walczące o ładną kurkę. W końcu przegrałem, zablokował mi ramiona trzymając nad głową moje nadgarstki, nie miałem już siły bronić się, siano miałem nawet w ustach. On siedział na mojej klacie i po woli opuszczał swoje nagie pośladki w dół. Kiedy wyczuł mojego naprężonego penisa, uniósł pośladki i opadł na niego lokując go w swoim rowku. Było mi tak przyjemnie, że chyba za chwilę doszedłbym ale postanowiłem nie dać mu tej przyjemności. Zaczął po woli poruszać pośladkami więc nie dało się już tego wytrzymać, po prostu strzeliłem w ten jego słodki rowek, a moim ciałem wstrząsały dreszcze. Miałem zamknięte oczy, żeby odczuć bardziej ten mój orgazm a może, żeby nie dać po sobie poznać jak mi było dobrze. Poczułem jego usta na moich, nie broniłem się, oddałem ten pocałunek, potem następny, aż przerodziło się to w bardzo namiętne lizanie. Otwarłem oczy i nasz wzrok spotkał się, ileż w tych jego oczach było czułości, przeraziło mnie to trochę.
- Idziemy się umyć, teraz to już musimy – cichutko wyszeptałem.
- Teraz możemy – odparł i ponownie mnie pocałował.
Kiedy znaleźliśmy się już w okolicach studni i nabraliśmy wody, przyniosłem drugie wiadro spod domu, teraz ta woda musiała znaleźć się na nas, co było przerażające. W końcu pierwszy wykonałem ruch, chlustając zawartością wiaderka Wojtka, jego wrzaski chyba pobudziły całą okolicę, potem on mnie oblał, zaczęliśmy się myć, kolejne wiaderko i potem jeszcze jedno. Pomimo, że na dworze było bardzo ciepło, to pokryliśmy się gęsią skórką.
Po dłuższej chwili umyci a raczej wykąpani w lodowatej wodzie wróciliśmy na górę do naszego siana i tam przebraliśmy się, przygotowując się do drogi.
Gotowi do dalszej drogi udaliśmy się do chaty pana Mieczysława, żeby podziękować za gościnę i pożegnać naszego gospodarza, spotkała nas miła niespodzianka. Pan Mieczysław przygotował dla nas śniadanie i kawę. Byliśmy mu bardzo wdzięczni, a kawa była dla nas zbawieniem.
Śniadanie było super, po prostu jajecznica na słoninie z cebulą. Co za raj w gębie. Wojtek trochę miał opory, pewnie po wczorajszej czarnej polewce, po której, jak się dowiedział z czego jest zrobiona, było mu trochę niedobrze, ale zapach tej jajecznicy skusił go i już po chwili zajadaliśmy się tym smakołykiem.
Przed pożegnaniem pan Mieczysław zrobił nam wspaniałą niespodziankę, przygotował ze swojego zbioru fotografii sześć zdjęć z tamtego okresu i podarował nam je. Oczywiście spisałem adres naszego gospodarza, obiecując zwrócić te pamiątki, zostawiłem też swój adres.
Byliśmy bardzo zadowoleni, w notatniku zapisane chyba ponad trzydzieści stron informacji do tego zdjęcia niepowtarzalne, których świat nie widział, gdyż chowały się w prywaty nu archiwum naszego gospodarza. Byliśmy już pewni, że nasz materiał będzie super, jeszcze jak dołożą swoje Aśka i Marek to możemy liczyć na najlepszy reportaż.
Szczęśliwi udaliśmy się na przystanek autobusowy, żeby dotrzeć na umówione spotkanie.
Długo nie czekaliśmy i już po chwili rozsiedliśmy się w mało wygodnych fotelach autobusowych, podziwiając umykające krajobrazy za oknem. Kiedy przyjechaliśmy do miejsca naszego spotkania, ujrzeliśmy Aśkę i Marka siedzącego pod małym wiejskim sklepikiem, przystanek był kawałek dalej, więc po wyjściu z autobusu skierowaliśmy się do tego sklepu.
Marek na nasz widok uśmiechnął się wstając z krzesełka, Aśka tymczasem wyglądała jak gradowa chmura i nawet nie odwróciła głowy w naszym kierunku, zapatrzona była gdzieś daleko, nie wiadomo w co. Kiedy przywitaliśmy się z Markiem dostrzegłem, że Aśka nie jest jak gradowa chmura a raczej jak nawałnica z piorunami.
- A ty co lewą nogą wstałaś? – zapytałem wesoło.
- Kurwa jak można mówić o wstawaniu z jakiegoś chlewu – wybuchła.
- To gdzie wy spaliście? – zapytał Wojtek.
- W stodole, na sianie – odpowiedział Marek.
- No my też, było zajebiście – stwierdziłem.
- Co kurwa jest zajebistego w tym? ani kurwa łazienki ani wygód, jeszcze ten syf wszędzie wchodził – odburknęła Aśka.
- To trzeba było skusić Marka, żeby ci wszedł a nie wpuszczać tam siano – zarechotał Wojtek.
- Pierdol się pajacu – żachnęła się ostro.
Sytuacja robiła się nieciekawa, postanowiłem zmienić temat.
- Macie jakieś ciekawe materiały? – zapytałem.
Tym razem nie wytrzymał Marek, który wybuchnął głośno.
- Jakie kurwa materiały, przecież pani na bani nie potrafi gadać z ludźmi.
- Że co? – zapytałem zdziwiony.
- Księżniczka nie potrafi gadać z ludźmi, nic nie mamy, żadnych wspomnień, nikt nie chciał z nami gadać – prawie krzyczał Marek.
- A z kim chciałeś debilu gadać, z tymi kmiotami, o czym? – wycedziła Aśka.
Tymi słowami podniosła moje ciśnienie.
- Naucz się głupia pindo szanować ludzi, zwłaszcza starszych, są więcej warci niż ty, bo ty nic ze sobą nie reprezentujesz – wywaliłem ostro.
- Czego się przypierdalasz? – odgryzła się z miną srającego kota na puszczy.
- Ma rację, traktujesz ich jak śmieci a siebie masz za gwiazdę, dlatego nikt nie chciał z nami gadać i dlatego nie mamy żadnych materiałów – wtórował mi Marek.
- A wy ile macie? – złośliwie zapytała Aśka.
- Ponad trzydzieści stron notatek i do tego kilka unikatowych zdjęć – odparłem.
Widziałem jak strzeliła potężnego karpia, szczęka opadła z wielkim hukiem, który pewnie był słyszany w całej wsi.
- Ja pierdolę, nieźli jesteście – powiedział z podziwem Marek.
- Po prostu słuchaliśmy ludzi, daliśmy się im wypowiedzieć, powspominać – odparłem.
- My nie mamy nic, kompletnie nic, próbowaliśmy rozmawiać z czterema osobami, ale nasza gwiazda ich lekceważyła, poniżała, więc nikt nie chciał gadać – z żalem powiedział Marek.
- A co miałam im w dupę wchodzić, takim, brudnym i śmierdzącym i pierdolącym od rzeczy – żachnęła się Aśka.
- Mogłaś im dać pizdy, bo to najlepiej ci wychodzi! – wybuchnął Marek.
- Zamknij się gnoju! – wycedziła ostro Aśka.
- Dajcie spokój! – próbowałem uspokajać atmosferę.
Zapanowała cisza, nie miałem pojęcia co teraz zrobić, jak się zachować. Trzeba było atmosferę jakoś rozładować, bo tak nie dało się dalej funkcjonować w zespole jaki niewątpliwie mięliśmy tworzyć. Coraz bardziej przekonywałem się, że tworzymy ten zespół tylko na papierze. Z Wojtkiem pracowało się bardzo dobrze, pomijam oczywiście naszą nocną pracę a raczej kochanie się, mam na myśli zawodowe wypełnianie obowiązków, wydaje się, że z Markiem też nie byłoby problemu. Natomiast sytuacja z Aśką bardzo była skomplikowana, wręcz rozwalała jakąkolwiek współpracę. Po krótkim zastanowieniu, postanowiłem chwilę pogadać z Markiem sam na sam.
- My musimy się czegoś napić, Marek chodź ze mną do sklepu kupimy jakieś napoje – zaproponowałem.
Marek bez słowa udał się ze mną w kierunki sklepowych drzwi.
W środku na szybko wypytałem go o sytuację z Aśką.
- Naprawdę rozwalała wszystko?
- To głupia kurwa, której się wydaje, że jest z ekstra klasy, tymczasem nie reprezentuje sobą żadnych wartości, jest pusta jak wydmuszka. No właśnie do wydmuchania się tylko nadaje – stwierdził rozgoryczony Marek.
- Dmuchałeś ją na tym sianie? – parsknąłem cicho.
- Pojebało ciebie? Myślałem, że jej przypierdolę, jak zaczęła robić awanturę, że na sianie ona nie będzie spała – odparł zaskoczony Marek.
- Przecież mieliście śpiwory? – zapytałem zdziwiony.
- Mieliśmy, ale ona liczyła na łóżko, chyba bez problemu obciągnęła by temu miłemu dziadkowi, żeby tylko spać w łóżku, to pusta, głupia cipa – stwierdził Marek.
- No to zajebiste miałeś przygody, ale, że nic wam się nie udało zebrać? – odparłem zawiedziony.
- Ci ludzie chcieli gadać, bo ja zaczynałem rozmowę, ale jak ona się włączyła to ich poniżała i wyśmiewała, więc od razu zamykali się w sobie i już było po temacie – odpowiedział Marek.
- To nie wiem co zrobić? – odrzekłem pytająco.
- Wypierdolić do ośrodka tą głupią sukę, niech idzie się jebać, a my sobie dokończymy materiał – odparł podniesionym głosem Marek.
Nic nie odpowiedziałem, widziałem, że Marek był mocno wkurzony, więc postanowiłem milczeć, żeby napięcie osłabło. Kupiłem cztery oranżady i skierowałem się do wyjścia, za mną podążył w milczeniu Marek.
Kiedy wyszliśmy ze sklepu dotarły do nas głośne krzyki Wojtka i Aśki.
- To wypierdalaj, nikt cię tu na siłę nie trzyma – darł się Wojtek.
- A żebyś wiedział pedale, pierdol się jebańcu – wrzeszczała Aśka.
Wstała z turystycznego krzesełka, złapała za swój plecak i szybkim ruchem skierowała się w kierunku przystanku.
Mijając nas, wyrzuciła z siebie złowrogim głosem.
- Pierdolcie się wszyscy, jebane cioty.
Zamarliśmy, a szczęki opadły nam na dół niczym łyżki od koparki. Nie mogliśmy wydać z siebie żadnego dźwięku. Po chwili popatrzeliśmy na Wojtka, który jak gdyby nigdy nic usiadł sobie na krzesełku wyciągając nogi do przodu.
- No co, atmosfera została oczyszczona, no nie? – rzucił w naszą stronę zupełnie beztrosko.
No niby tak, to co zbierało się nad naszymi głowami została rozwiane, jakby jakiś huragan rozgonił burzowe chmury. Poczuliśmy się odprężeni, zeszło ciśnienie, przynajmniej ja tak miałem, ale widziałem po Wojtku i Marku, że chyba to samo czuli.
Przysiedliśmy się do Wojtka, milczeliśmy popijając oranżadę. Wreszcie to milczenie przerwał Marek.
- To na tą okazję stawiam piwo.
- Bardzo dobra propozycja – zawtórował mu Wojtek.
Spędziliśmy trochę czasu pod tym sklepem, bo p jednym piwku było drugie. Potrzebowaliśmy tego, żeby ochłonąć i rozładować emocje, wywołane Aśką.
Wreszcie zdecydowaliśmy ruszyć do dalszej pracy, w tej miejscowości były dwie osoby z którymi chcieliśmy porozmawiać.
Starszy pan który był naszym pierwszym świadkiem w tej wiosce, był mało rozmowny, trochę tam nam powiedział, ale widać było, że nie możemy przełamać lodów i rozmowa w nie kleiła się tak jakbyśmy tego sobie życzyli. Podziękowaliśmy i poszliśmy do gospodarstwa pod lasem, gdzie mieszkała starsza pani.
Ze starszą panią, poszło zupełnie dobrze, być może już ochłonęliśmy z emocji i rozmowa bardzo się kleiła, z czego byliśmy bardzo zadowoleni, bo nasze notatki powiększały się bardzo mocno. Starsza pani a właściwie to pani Apolonia, była bardzo sympatyczna i gościnna a ponadto bardzo rozmowna. Mieszkała z mężem, bardzo schorowanym, który praktycznie nie wychodził z domu, tak więc całe gospodarstwo pozostawało na jej głowie. Postanowiliśmy pomóc jej w obejściu. Zauważyliśmy, że miała na podwórko nawiezione dużo drzewa, które nie było porąbane, więc zaproponowaliśmy, że zajmiemy się tym problemem. Nasza gospodyni była tym pomysłem zachwycona. Zgodziła się, żebyśmy zanocowali u niej, chociaż mieliśmy wracać do ośrodka. Postanowiliśmy jednak noc spędzić na łonie natury, zresztą drzewa było dość dużo, więc rąbanie zajmie nam sporo czasu.
Nie ma nic lepszego na rozładowanie złej energii niż rąbanie drzewa, ileż radości nam to sprawiło. Koszulki poleciały obok, dzień był bardzo gorący a robota ciężka. Każdy z nas po kolei trenował swoje mięśnie, a drzewa porąbanego przybywało. Nasza gospodyni uraczyła nas nalewką chyba z wiśni, bardzo smaczną ale mocno kopała. Więc rozbawieni, wyluzowani pracowaliśmy w pocie czoła. Przerwę ogłosiła pani Apolonia i wyniosła nam gorącą kolację. Jajecznica smakowała wybornie, oczywiście na stole wystawionym na dworze znalazła się znowu ta pyszna nalewka. Mięliśmy już niezłe szmery w głowach, ale trudno było odmówić, żeby nie urazić gospodyni a z drugiej strony to było po prostu pyszne, nie ważne, że kopało jak diabli.
Wojtek wpadł na szalony pomysł, na który ochoczo przystała nasza gospodyni, rozpalimy sobie ognisko. Pani Apolonia zaproponowała, że da nam ziemniaki do upieczenia ale masło trzeba ubić.
- Ubić? Zapytałem zdziwiony.
- Zobaczysz kawalerze – zaśmiała się pani Apolonia.
Skończyliśmy kolację i Marek z Wojtkiem zabrali się za kończenie rąbania i przygotowanie ogniska, ja tymczasem udałem się z naszą gospodynią do kuchni, gdzie postawiła przede mną drewnianą masielnicę, która przypominała mi raczej młynek. Po krótkiej instrukcji obsługi, przystąpiłem do ubijania schłodzonej śmietany, którą wlała do masielnicy nasza gospodyni. Po woli, przy podpowiedziach pani Apolonii opanowałem tą z pozoru prostą sztukę ubijania masła. Jaki byłem szczęśliwy kiedy na półmisku wylądowało dzieło mojej pracy. Piękne smakowite masło wiejskie. Tymczasem chłopacy skończyli rąbanie i rozpalili ognisko układając wokół niego nasze śpiwory. Dostaliśmy ziemniaki, które wylądowały w ognisku, nasza gospodyni przyniosła nam masło, sól i świeże mleko prosto od krowy, no i oczywiście butelkę nalewki wiśniowej z czego byliśmy bardzo zadowoleni. Pożegnała się z nami życząc nam spokojnej nocy, na dworze już robiło się szaro, a ognisko dawało przyjemne światło i zapach. Położyliśmy się wokół niego, patrząc jak ogień czaruje, jak wprawia nas w zauroczenie, wprowadza w świat magii. Milczeliśmy, bo po co psuć ten magiczny nastrój niepotrzebnymi rozmowami. Po dłuższym czasie wyjęliśmy ziemniaki z ogniska. Nie potrafię opisać tego boskiego smaku, pieczonego ziemniaka z solą i wiejskim masełkiem popijanym mlekiem prosto od krowy, nie da się tego opisać. Bo jak opisać niebiański smak, tego się nie da, to po prostu trzeba przeżyć, ten smak pozostanie mi na całe życie. Kiedy ziemniaki się skończyły w ruch poszła butelka z nalewką. Zdecydowaliśmy, że pozostajemy przy ognisku na noc, nie idziemy do stodoły. Rozłożyliśmy tak śpiwory, że powstało łóżko na trzy osoby. Rozebraliśmy się do bokserek i ułożyliśmy się na tym prowizorycznym łożu. Wtuleni w siebie zasnęliśmy wychylając jeszcze po kielonku wiśniówki. Jakaż była to magiczna noc, ognisko strzelało, my wtuleni w siebie, śpiący błogim snem.
Przebudziłem się w nocy, ognisko tliło się wolno, Marek przytulony do mnie, czułem jak mu stoi. Pomimo, że miał bokserki to jednak czułem jakby jego fallus prężył się na moich pośladkach. Mój też stał i pewnie Wojtek czuł go dokładnie bo byłem przytulony do jego pleców. Ręką sięgnąłem do jego bokserek, sprawdzić, czy jemu też stoi. Stał mu a więc cała trójka spała ze stojącymi kutasami, zabawne. Wstałem i dołożyłem drewna do ogniska. Poszedłem za stodołę, żeby się odlać, bo pęcherz cisnął mnie mocno. Musiałem trochę odczekać, żeby opadł bo nie mogłem oddać moczu. Wróciłem do słodko śpiących chłopaków i wbiłem się między nich, by nasza trójka dalej spała słodkim snem, wtuleni w siebie…
Poranek podobny był do poprzedniego, nie wiem skąd ale pianie koguta postawiło nas na nogi. Na dworze był już świt, ale to zbyt wczesna pora, żeby wstawać, w głowach szumiała nam jeszcze ta słodka wiśniówka, tylko ten cholerny kogut…
Parsknąłem śmiechem, bo cóż więcej mogłem zrobić, przecież nie będę po podwórku gonił tego gada. Roześmiali się również Wojtek z Markiem, chyba też byli bezsilni wobec pierzastego terrorysty. Wtuleni w siebie śmialiśmy się w głos i nawet żadnemu nie przeszkadzało, że nasze kutasy chyba posłuchały koguta i stały na baczność.
- Nie mamy chyba innego wyjścia, pora wstać – stwierdziłem ze śmiechem.
- Ta menda nie da nam spać – odparł Wojtek.
- Nie chce mi się wstawać, poleżmy jeszcze – odrzekł Marek.
Koniec części jedenastej.
Post został pochwalony 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zibi74
Dyskutant
Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 23:54, 25 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Dzięki za ten prezent świąteczny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lechukaziu
Dyskutant
Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 53
Przeczytał: 19 tematów
|
Wysłany: Wto 0:37, 27 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Ja też dziękuję...kolejny super odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rafin
Debiutant
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Pyskowice
|
Wysłany: Pon 23:07, 03 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
Kiedy można się spodziewać dalszej części tego arcydzieła????
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|